Tradycja

16 grudnia, 2024 Hanna Bakuła Bez kategorii 0 komentarze

Zanikające słowo i zanikające zwyczaje. Tradycja Świąt Bożego Narodzenia, czyli maratonu rodzinnego z kacem i przeżarciem, sięga czasów zamierzchłych, gdy liczni członkowie rodzin widzieli się dwa razy do roku, bo mieszkali od siebie po kilka dni drogi karocą. Święta były okazją do wspólnego zjadania potwornych ilości niezdrowego jedzenia, upijania się, robienia sobie „misia” i fałszowania kolęd.

Mało kto wie, że choinka jest stosunkowo młodą córką snopków żyta dekorowanych i stawianych w rogach izby. Potem choinka wisiała pod sufitem, do góry nogami i dopiero pod sam koniec XIX wieku, stanęła i zapłonęła świeczkami.  Postny Adwent został wymyślony, żeby pasibrzuchy zrobiły miejsce na straszne dawki cholesterolu i glutenu. To w sporym procencie, dzięki niezdrowemu obżeraniu się wieprzowiną i piciu gorzałki garncami, średnia wieku dla mężczyzn wynosiła 40-50 lat, jak ktoś miał dobre geny. Jak nie miał…?

Obowiązywała dewiza „Zastaw się, a postaw się”. Czasami goście i ich służba nie wyjeżdżali do 3 Króli, a niczego nie mogło zabraknąć. Nie było kolei, samochodów, kilkumetrowe zaspy zatrzymywały sanie a wizyty rodziny były wyczekiwaną atrakcją i sposobem zachowania więzi. Fajne to musiało być, ale wszystkie okoliczności się zmieniły i przyszły nowe obyczaje, a właściwie ich brak. Do rodziny krajowej i zagranicznej można się dostać w kilka godzin pociągiem, lub ciepłym autem. Choinki niedługo, będzie można kupić we wrześniu i to ubrane. Zimy są śladowe, co mnie cieszy ze względu na zziębnięte przez wieki- srogich zim, sarenki i liski, które obecnie skubią trawkę w grudniu. Śnieg żałośnie mały. Niczego nie brakuje.

Wszystkie knajpy oferują tony „domowego” jedzenia. Stosy ciast w gablotach. Obłęd w oku babć i dziadków. Wyścig między rodzinami, kto bardziej rozwydrzy zblazowane wnuki, kto kupi droższy telefon pięciolatkowi?  Kto upiecze dłuższy makowiec? To w kraju.

Ale jeszcze jest druga grupa świętujących, to nuworysze chcący zapewnić Rodzinie brak tradycji z palmą w tle. Jestem za, ale dzieciom święta będą się kojarzyły z fajerwerkami, wielbłądem oraz grupami nietrzeźwych oligarchów w złotych łańcuchach.

Co się stało z pierwszą gwiazdką? Gdzie nakrycie dla wędrowca? Dlaczego choinki nie ubiera się w Wigilię, jak to było dawniej. Czemu u moich znajomych na kolację je się kiełbasę i kotlety , bo „z tym postem, to zawracanie głowy”. Jakby się zastanowić, to wszystko co tradycyjne i romantyczne w Święta tylko utrudnia życie. Po co się ładnie ubierać, jak nie ma dla kogo i w końcu jesteśmy u siebie? Dresik wygodny, goloneczka z musztardą fajna, Disco Polo, jak co dzień. Babcia i tak niedowidzi, dziadek po 100 gramach śpi. Dzieci z nosami w komórkach. W telewizji półnaga pogodynka, za oknem czarno, ale za to w lodówce flaszki jak piszczałki organów w Oliwie. I to jest tradycja od wieków.

Nielud je sushi, myśli o kochance i pije łiskacza w willi kolegi. Młodsze o 30 lat mamuśki niemowlaków już w jaccuzi. Niemowlaki z opiekunką nucącą dumy Poleskie, drą się jak najęte a skołowany Mikołaj usiłuje wyładować z sań kino domowe wielkości billboardu, prezent od wuja z Chicago.  Mimo to, Bóg się rodzi i jak każdy wie, z Matki Polki.

Przykro nam, ale dodawanie komentarzy jest zablokowane