Nigdy nie narzekałam na kondycję moich rzęs. Zawsze były one gęste
i dość długie, mimo to zachęcona opiniami na forach internetowych postanowiłam przetestować odżywkę RevitaLash na własnych rzęsach:)
Nie
ukrywam, że w przeszłości stosowałam jej tańszy zamiennik, który u mnie nie
przyniósł widocznej poprawy dlatego w grudniu postanowiłam sprawić sobie prezent pod choinkę
i zainwestowałam w RevitaLash. Producent obiecuje, iż nasze rzęsy staną się dłuższe, grubsze, mocniejsze i piękniejsze. Odżywka pozwala odbudować uszkodzone rzęsy i brwi oraz osiągnąć pełen potencjał ich wzrostu. Widocznego rezultatu możemy spodziewać się po około miesiącu stosowania. Produkt aplikuje się codziennie wieczorem po wykonaniu demakijażu oczu. Malujemy kreskę wzdłuż linii rzęs tak jakbyśmy używały eyelinera. Po około 3-4 miesiącach kuracji dla podtrzymania efektu wystarczy używać dwa lub trzy razy w tygodniu.
Pierwsze rezultaty zaobserwowałam po około miesiącu.
Zaczęły wyrastać mi małe rzęski, a dotychczasowe nieznacznie się wydłużyły.
Obecnie, po 3 miesiącach stosowania, są one niezwykle gęste i długie. W przeszłości po zmyciu tuszu przestawały być one widoczne (jako blondynka mam naturalnie jasne rzęsy). Teraz nawet po
zmyciu tuszu wyglądają jak pomalowane, od wielu osób słyszałam pytanie czy mam doczepiane rzęsy. Co ciekawe odżywka równie dobrze może być stosowana do brwi. Z czystym sumieniem polecam każdemu
Revitalash, moim zdaniem potrafi zdziałać cuda:)
Zalety:
- rzęsy widocznie gęstsze i dłuższe,
- łatwa w użyciu,
- wydajna.
Wady:
- cena.
Odżywkę możemy kupić na oficjalnej stronie producenta RevitaLash lub w autoryzowanych gabinetach kosmetycznych, SPA i medycyny estetycznej. Nie należy do tanich (330zł), ale możecie być pewne efektów
po jej zastosowaniu. Opakowanie 3,5 ml starcza na 6-miesięczną kurację. Poniżej zdjęcie moich rzęs na chwilę obecną, po 3 miesiącach stosowania. Żałuje tylko,
że nie uwieczniłam ich przed zastosowaniem odżywki.