Wigilijne uszka z grzybami do barszczu
Święta już za chwilę, a ja jeszcze w poniedziałek i we wtorek muszę iść do pracy, dlatego stwierdziłam, że uszka do barszczu zrobię już i wrzucę na kilka dni do zamrażarki (jeszcze nie wiem, jakim cudem uda mi się znaleźć na nie miejsce, ale wierzę, że jednak się uda ;) ).
Dopóki nie zaczęłam sama robić uszek, to zawsze były dla mnie niezbyt miłą częścią wigilijnej kolacji - przeważnie podaje się wersję z kapustą i grzybami, a ja kapusty szczerze nie znoszę.
Moje uszka są z samymi grzybami - czasem z borowikami i podgrzybkami, czasem mają w sobie jeszcze pieczarki. Ale jedno jest pewne - zero kapusty ;)
A z innej beczki - chyba powinnam iść się leczyć - naliczyłam w domu 49 czekolad, wliczając w to te napoczęte. Będę się z tymi zapasami chyba przez rok rozprawiać...
Składniki na ok. 50-60 uszek:
Ciasto:
- 1,5 szklanki mąki
- łyżka stopionego masła
- pół szklanki mocno ciepłej wody
- szczypta soli
Farsz:
- 100-150 g grzybów (świeżych lub mrożonych już po rozmrożeniu) - borowików, podgrzybków, pieczarek, najsmaczniejszy farsz wychodzi z mieszanych grzybów, zdarzało mi się nawet dodawać kurki, bo akurat miałam trochę zamrożonych :)
- szalotka
- sól, pieprz
- bułka tarta (ok. 1-2 łyżki)
CIASTO:
Z podanych składników zagniatamy ciasto, ważne jest, żeby dodawać mąkę stopniowo, wtedy ciasto będzie miękkie i elastyczne i łatwo da się rozwałkować. Gdy wsypiemy całą mąkę do miski i potem dodamy wodę, ciasto wyjdzie twarde i niesmaczne, nie wspomnę o tym, jakiej siły będzie potrzeba do rozwałkowania go na cienki placek.
Ciasto należy rozwałkować na grubość ok. 2 mm, a następnie pokroić na kwadraty o boku ok. 5-6 cm.
FARSZ:
Grzyby należy posiekać drobno, to samo zrobić z cebulką, przesmażyć całość na małej ilości tłuszczu przez 4-5 minut, doprawić solą i pieprzem, przełożyć do miski i odstawić na kwadrans. Po upływie tego czasu odcisnąć z nadmiaru wody i dodać bułkę tartą, aby wchłonęła to, czego nie udało się odcisnąć, farsz powinien być raczej suchy i mieć zbitą konsystencję.
LEPIENIE:
Na kwadrat ciasta dodajemy płaską łyżeczkę farszu, zlepiamy dwa rogi znajdujące się po przekątnej (powinien powstać trójkąt), a następnie łączymy pozostałe rogi ze sobą, dociskamy mocno, żeby uszka się nie porozklejały.
Uszka gotujemy w lekko osolonej wodzie z dodatkiem łyżki oleju przez minutę od czasu ich wypłynięcia na powierzchnię wody.
8 komentarze
Uszek do barszczu u nas się nie robi, bo nikt na nimi nie przepadał, więc z nich zrezygnowaliśmy na dobre ;)
OdpowiedzUsuń49 czekolad???? A my martwiłyśmy się, że coś z nami jest nie tak, bo kupujemy kolejne tabliczki podczas gdy inne są jeszcze nie otwarte, a mamy ich może około 10 :P Teraz widzimy, że nasze zapasy to nic :P
Jezu, jestem uzależniona :D
UsuńWybacz, ale jak można mieć w domu 49 czekolad?! Nawet jak dostaję przesyłkę od Austriaków co kupują ode mnie orzechy to nawet wtedy tyle ich nie mam.
OdpowiedzUsuńFajnie, że pojawił się jakiś świąteczny przepis:)
Nazbierało się :D
Usuń49 czekolad??!?1?! Jezu, wprowadzam się do ciebie :D
OdpowiedzUsuńU mnie nie ma tradycji jedzenia uszek. mama szczerze nienawidzi je lepić, więc i nigdy tego na święta nie robiła.Pierogi mi starczą.
Ja bardziej nie lubię wycinania pierogów, bo na uszka wystarczy ciasto w kwadraty nożem pokroić.
UsuńA czekolad jeszcze niedawno było o 40 mniej, nie wiem kiedy mi się aż tyle uzbierało.
Nigdy nie lepiłam uszek ani pierogów, nie chce mi się ;). Zresztą, rzadko je jadam. Nawet bardzo rzadko.
OdpowiedzUsuńLżej mi, gdy czytam o Twoich czekoladach, naprawdę ;).
No i też idę w poniedziałek i wtorek do pracy.
Lepienie pierogów ma dla mnie działanie terapeutyczne, ale tylko wtedy, kiedy jest połączone z późniejszym jedzeniem ;)
UsuńKocham ruskie w takim samym stopniu, jak czekoladę <3
Nie zamierzam tolerować złośliwości i chamstwa,
takie komentarze będą usuwane.
Proszę o wykazanie się kulturą osobistą, dziękuję.