W ten niedzielny, wolny od pracy wieczór
(wciąż wypoczywam po wczorajszej imprezie)
postanowiłem przypomnieć sobie wszystkie
ważne, miłe i ulubione rzeczy, które spotkały mnie w tym miesiącu.
W zasadzie najprzyjemniejsza chwila spotkała się ze mną dzisiaj nad ranem - na rogu jednej z ulic Soho. W objęciach delikatnego deszczu, z kilkoma kroplami alkoholu we krwi, z zamkniętymi oczami pocałował mnie. Opuszczający imprezowicze klub życzyli nam wielu wspaniałych chwil, nie zdając sobie sprawy z tego, że nie jest to nawet zauroczenie. Chwila, tylko chwila - bo nasze szczęście składa się właśnie z takich szczęśliwych momentów, w których czujesz się jak w filmie i wciąż myślisz dlaczego jest tak pięknie. Wiesz, że jak jutro wstaniesz i wypijesz latte w ulubionym białym kubku ze Starbucks'a musisz wrócić do codziennych obowiązków a on nigdy nie odpisze na Twoją wiadomość, będzie tylko jak nastolatek sprawdzał co kilka sekund historię Twojego Snapchat'a.
Codziennie rano budzę się z uśmiechem na twarzy.
Pomaga i uzależnia.
Mimo tego, że uwielbiam smutne piosenki i jestem niespokojnie
cichy tkwi we mnie całkiem spory potencjał wewnętrznej siły.
Dzięki sile i świadomości swoich wyborów jest łatwiej.
Kto zna mnie trochę dłużej, że portfele mógłbym wręcz kolekcjonować.
Muszę jednak stwierdzić, że ten klasyczny Balenciaga Paris
musi mi służyć przez bardzo długi okres.
Kolejne modowe marzenie spełnione.
Thomas Sabo. Zauroczenie od pierwszego wejrzenia.
W malutkim pudełku już kolejny charms.
Jednak faworytem jest Pandora
Ja na Portobello Road.
O Portobello pojawi się osobny wpis z początkiem Nowego Roku.
Pokażę Wam jak spełniłem swoje kolejne marzenie.
Jesteście ciekawi?
Dziękuję;)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa :-) kiedy kolejne wpisy?
OdpowiedzUsuń