Dzisiaj chciałam przekazać Wam troszkę moich przemyśleń na temat kremów BB.
Uważam, że jest to świetna alternatywa dla podkładów. Ale uwaga uwaga. Mówię o produktach azjatyckiego pochodzenia. Na Polskim rynku są kremy BB, strasznie modne hasło ostatnimi czasy. Wydaje się, że każda firma kosmetyczna produkująca kosmetyki kolorowe ma w swojej ofercie przynajmniej jeden BB cream. Ale tak przeglądając składy tych produktów można szybko dojść do wniosku, że nie mają one wiele wspólnego z kremami pochodzącymi z Azji.
Typowy krem BB posiada wiele właściwości: wyrównuje koloryt skóry, dając przy tym bardzo naturalny efekt; rozświetla cerę, przez co wydaje się zdrowsza; nawilża i odżywia skórę dzięki wielu wyciągom roślinnym; zawiera wysokie filtry UVB oraz co najważniejsze UVA chroniąc skórę przed niszczącym wpływem promieniowania słonecznego.
Dlaczego lepiej używać podkładów/kremów delikatnie kryjących niż bardzo dobrze kryjących?
Nasza skóra posiada naturalne właściwości odbijające światło, dzięki czemu wygląda zdrowo i promiennie. W przypadku kiedy mamy np. duże blizny potrądzikowe, przebarwienia, czy aktywny trądzik, a zmiany obejmują duże obszary naszej skóry, to lepiej jet użyć kosmetyków bardziej kryjących czy kamuflujących. Takie kosmetyki również nadają się do sesji fotograficznych. Natomiast jeśli zmiany nie są liczne, zlokalizowane tylko miejscowo, lepiej nie pozbawiać naszej zdrowej skóry promiennego blasku. Wtedy zastosowanie kremów tonujących czy BB ma sens. I tylko punktowo ukrywamy nasze niedoskonałości korektorem.
Ostatnio, jako że skończył mi się mój kochany kremik Skin79, postanowiłam zakupić nowy krem BB ale już innej firmy, żeby wypróbować coś nowego. Oczywiście nie lubię jak zostają resztki kosmetyku w opakowaniach i rozkręciłam moje różowe opakowanie aby wycisnąć ostatnie resztki cudownego kremu.
No i padło na krem BB firmy Skinfood Peach, Sake, Pore.
Już teraz po kilku użyciach tego kremu mogę stwierdzić, że nie można ich ze sobą porównywać, ponieważ są zupełnie inne. Mimo to spróbuję je ze sobą jakoś zestawić.
Beblesh Balm Skin79 Hot Pink
Opakowanie: różowe opakowanie ze srebrnymi elementami, urocze, dodatkowy kartonik, pompka, 40 ml starczy na 4-5 miesięcy codziennego używaniaFiltry: SPF 25, PA++
Kolor: jasny, brudny sino-szary beż
Zapach: ładny dość intensywny kremowy zapach
Konsystencja: mgiełka, delikatnie wilgotny i tłustawy
Zachowanie na skórze: nie podkreśla suchych skórek, idealnie stapia się ze skórą, można aplikować miejscowo uzyskując naturalny wygląd
Krycie: delikatne w kierunku do średnie
Rozświetlenie: bardzo ładne
Matowienie: nie matuje, nadaje lekko wilgotny glow (efekt pożądany przez koreanki)
Trwałość: nie waży się, nie powoduje plam, równomiernie schodzi z twarzy w ciągu dnia
Możliwość poprawy w ciągu dnia: dodatkowa aplikacja kosmetyku w ciągu dnia nie powoduje plam, ładnie stapia się z całością
Moja ogólna ocena: Mimo że mam tłustą cerę, bardzo spodobał mi się efekt rozświetlenia i błyszczenia (bez drobinek oczywiście). Całość matuję pudrem transparentnym i efekt jest wspaniały. Uwielbiam to, że zachowuje się on jak magiczna mgiełka: możemy zastosować dowolną ilość w dowolne partie twarzy i nie uzyskujemy efektu maski. Kryje dla mnie wystarczająco ( na niedoskonałości nakładam korektor), cudowny jasny kolor, może minimalnie różni się od mojej jasnej żółtej karnacji. Na lato minimalnie za jasny. Niestety dość szybko się po nim świecę, ale sprawę załatwia chusteczka i dodatkowy puder. Piękne opakowanie! Na pewno jeszcze nie raz go zakupię. MÓJ NR JEDEN!
SkinFood BB Cream PEACH SAKE PORE nr1
Opakowanie: brzoskiwniowoperłowa tubka, zakrętka imitująca drewnianą, pompka, bez kartonika, 30 mlFiltry: SPF 20, PA+
Kolor: jasny brzoskwiniowy
Zapach: brzoskwinia lekko alkoholowa, intensywny
Konsystencja: lepka, dość szybko zasycha
Zachowanie na skórze: podkreśla suche skórki jeśli nie zaaplikujemy wcześniej kremu, nie można przesadzić z ilością ponieważ może utworzyć plamy
Krycie: delikatne
Rozświetlenie: bardzo słaby efekt rozświetlenia
Matowienie: matuje na dość długo, idealny dla cery tłustej
Trwałość: trwały w ciągu dnia, niestety po czasie zauważyłam że tworzy lekkie plamy w miejscach, gdzie nałożyłam go więcej
Możliwość poprawy w ciągu dnia: myślę, że można w ciągu dnia nałożyć dodatkową porcję kremu np. na nos, ale trzeba przy tym szczególnie uważać, żeby nie powstały plamy
Moja ogólna ocena: Nie do końca pasuje mi to, że wykończenie jest matowe, a krem tak szybko zasycha przywierając do skóry. Kolor może bardziej dopasowuje się do mojej żółtej karnacji, chociaż wydaje mi się że jest zbyt pomarańczowy (wolę jednak bardziej sinozielone odcienie). Mam wrażenie, że tworzą się czasem plamy jeśli przesadzę z ilością kosmetyku. Bardziej przypomina mi swoim zachowaniem zwykły podkład. Kryje troszkę za słabo. Matuje na dłużej niż Hot Pink, więc na pewno sprawdzi się do tłustych cer. Denerwujące jest, że skład jest tylko po koreańsku. Jest tańszy od kremu Skin79. Plusem jest to, że mieści się łatwiej do kosmetyczki. Raczej nie kupię go ponownie.
Porównanie kolorów:
PODSUMOWANIE:
Wielbić i ubóstwiać będę krem BB Skin79 Hot Pink i zapewne zawsze do niego wracać, ale nie znaczy to że nie poeksperymentuję z kosmetykami innych firm :) Nie każdemu może przypasować jednak mój wybraniec. Dlatego również proponuję eksperymentować, żeby każdy znalazł coś idealnego dla siebie.
Pozdrawiam.
Aurelia
Miałam ten skinfood ale mi nie spasował
OdpowiedzUsuńJa mam całkowicie inne odczucia względem hot pink, jest to jeden z kremów bb których nie polecam i nie lubię. Tylko po nim moja buzia świeci się jak latarnia. Za to Oriental Gold Skin Food jest idealny, pięknie kryje i delikatnie matuje.
OdpowiedzUsuńMi nie przeszkadza tak bardzo to błyszczenie się. Szczerze mówiąc nawet to polubiłam. Ale być może następnym razem spróbuję Oriental Gold, żeby mieć porównanie :)
Usuń