Att - tlsuhdN6LYTP7jV81W9NC3L y9LXrB0w8GRgbmC6lwA

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 716

Spis treści

Redakcja
Dedykacja
Wstęp do wydania czwartego: medycyna upodmiotowienia
Część I. Od zewnętrznej kontroli do wewnętrznego przewodnictwa
Mit patriarchatu: źródło rozdźwięku między umysłem, ciałem i emocjami
Nasze kulturowe dziedzictwo
Uzależnienie jest produktem patriarchatu
Podstawowe przekonania systemu dominacyjnego
Przekonanie pierwsze: choroba jest wrogiem
Przekonanie drugie: medycyna jest wszechmocna
Przekonanie trzecie: ciało kobiety jest wadliwe
Odzyskiwanie władzy nad naszymi emocjami
Moc nazywania
Nazywanie i uzdrawianie emocjonalnego bólu i jego fizycznych następstw
Uzdrawianie to pozostawianie zranień za sobą
Kobieca inteligencja i nowy sposób uzdrawiania
Pola energetyczne i systemy energetyczne
Zrozumieć jedność ciała i umysłu
Kobieca inteligencja: jak ucieleśniają się myśli
Cielesność przekonań
Jak przekonania stają się ciałem
Uzdrawianie i leczenie
Uzdrowienie i tajemnica
Wewnętrzne przewodnictwo
Wsłuchiwanie się w ciało i jego potrzeby
Oczyszczanie emocjonalne: uzdrawianie z przeszłości
Sny: brama do nieświadomości
Intuicja i intuicyjne przewodnictwo
Jak działa wewnętrzne przewodnictwo
Świadomość tego, czego nie chcemy
System energetyczny kobiety
Kontinuum materii i energii
Jak uzdrowić wyciek energii
Energia ziemi
Czakry
Dolne centra energetyczne: czakra pierwsza, druga i trzecia
Czakra pierwsza: w jaki sposób rany rodzinne są przechowywane w ciele
Czakra druga: symboliczna przestrzeń kreatywności
Czakra trzecia: poczucie własnej wartości i siły
Archetypy i trzy pierwsze czakry
Wstyd i trzy pierwsze czakry
Czwarta czakra
Równowaga yin-yang dolnego i górnego serca
Jak uzdrowić rany dolnych czakr
Problemy związane z innymi czakrami
Część II. Anatomia kobiecej mądrości
Cykl menstruacyjny
Nasza cykliczna natura
Faza folikularna i lutealna
Uzdrawianie dzięki cyklom
Nasze dziedzictwo kulturowe
Cykl menstruacyjny, tabletki antykoncepcyjne i kobieca intuicja
Bóle menstruacyjne (dysmenorrhea)
Historie kobiet
Program podstawowy optymalnej równowagi hormonalnej i zdrowej miednicy
Zespół napięcia przedmiesiączkowego (PMS)
Diagnoza
SAD (depresja sezonowa) i PMS: wyjaśnienie związku
Leczenie
Historie kobiet
PMS i współuzależnienie
Nieregularne krwawienia
Czym jest regularne krwawienie?
Rozrost tkanki wyścielającej macicę (hiperplazja endometrium, hiperplazja gruczolakowata i
torbielowata)
Metody leczenia
Czynnościowe krwawienie maciczne (DUB)
Terapia konwencjonalna
Czynnościowe krwawienie maciczne a zespół policystycznych jajników (PCOS)
Historie kobiet
Obfite krwawienia miesięczne (menorrhagia)
Leczenie
Uzdrawianie menstruacyjnej przeszłości: przygotowanie córek
Kreowanie zdrowia przez cykl menstruacyjny
Macica
Nasze dziedzictwo kulturowe
Anatomia energetyczna
Przewlekłe bóle miednicy mniejszej
Endometrioza
Objawy
Diagnoza
Sprawy budzące niepokój
Powiązania neuroendokrynno-immunologiczne
Leczenie
Historie kobiet
Wypadanie macicy
Leczenie
Terapia hormonalna
Zabiegi chirurgiczne
Mięśniaki macicy
Objawy
Sprawy budzące niepokój
Leczenie
Historie kobiet
Jajniki
Anatomia
Torbiele jajników
Objawowe (funkcjonalne) torbiele jajników
Policystyczne jajniki (PCO)
Amenorrhea i związek umysłu z ciałem
Leczenie PCO
Historie kobiet
Rak jajnika
Syndrom złotej klatki
Prawdopodobne przyczyny
Rozpoznanie
Rodzinnie występujący rak jajnika
Ooforektomia przy okazji innej operacji w obrębie miednicy
Konwencjonalne metody leczenia
Historie kobiet
Odzyskiwanie sfery erotycznej
Jesteśmy istotami seksualnymi
Anatomia erogenna kobiet: system łechtaczki
Amryta: kobiecy wytrysk
Przebudzenie świętego miejsca
Mózg jest największym organem płciowym w ciele
Nasze dziedzictwo kulturowe
W poszukiwaniu prawdziwej seksualności
Program świadomego odzyskania życia erotycznego
Nowy stosunek do seksualności: podsumowanie
Srom, pochwa, szyjka macicy i dolny odcinek układu moczowego
Nasze dziedzictwo kulturowe
Kwestie energetyczne i dolny odcinek dróg rodnych
Anatomia
Uzdrawiające badanie ginekologiczne
Wirus brodawczaka ludzkiego (HPV)
Objawy
Rozpoznanie
HPV: sprawy budzące niepokój
Leczenie
Uzdrawianie energią
Szczepionka HPV: czy warto ryzykować?
Zapobieganie HPV
Opryszczka
Objawy
Rozpoznanie
Opryszczka: sprawy budzące niepokój
Leczenie
Zapalenie szyjki macicy (cervicitis)
Dysplazja szyjki macicy (nieprawidłowy wymaz cytologiczny)
Objawy
Cytologia
Inne metody badania komórek szyjki macicy
Dysplazja: sprawy budzące niepokój
Leczenie
Historie kobiet
Zapalenie pochwy (vaginitis)
Objawy i najczęstsze przyczyny
Rozpoznanie
Leczenie
Aspekty psychologiczne i emocjonalne
Kilka słów na temat chorób przenoszonych drogą płciową
Słowo na temat AIDS
Chroniczny ból sromu (wulwodynia)
Co powoduje wulwodynię?
Odżywianie a wulwodynia
Psychologiczne aspekty wulwodynii
Inne metody leczenia
Śródmiąższowe zapalenie pęcherza moczowego (zespół bolesnego pęcherza)
Leczenie
Nawracające zakażenia układu moczowego (UTI)
Leczenie
Historie kobiet
Wysiłkowe nietrzymanie moczu
Najczęstsze przyczyny
Leczenie
Piersi
Nasze dziedzictwo kulturowe
Nadmierna troska: czynnik ryzyka w przypadku chorób piersi
Anatomia
Samobadanie piersi
Zmiana podejścia do samobadania piersi
Łagodne objawy: bolesność piersi, guzki, torbiele i wydzielina z sutka
Fibrocystyczna choroba piersi
Wydzielina z brodawki sutkowej
Torbiele piersi
Leczenie łagodnych objawów w obrębie piersi
Co jest przyczyną bólu piersi?
Odkrywanie informacji kryjącej się pod objawem
Biopsja piersi
Mammografia
Mammogram: ograniczenia złotego standardu
Ograniczenia wynikające z wczesnego rozpoznania
Badanie ultrasonograficzne piersi: uzupełnienie (a czasem alternatywa) dla mammografii
Prawdziwe zapobieganie: termografia
Dylemat DCIS
Rak piersi
Rak piersi. Związek między dietą a hormonami
Program podtrzymujący zdrowie piersi
Rodzinny rak piersi oraz gen raka piersi
Parę słów na temat profilu genetycznego
Zmień swoje dziedzictwo. Zapobieganie od podszewki
Leczenie raka piersi
Historie kobiet
Operacja plastyczna piersi
Implanty. Czy są bezpieczne? Czy ich potrzebujesz?
Historie kobiet
Operacja piersi w celu ich zmniejszenia
Wpływ siły umysłu na piersi
Jeśli miałaś raka piersi
Nasza płodność
Aborcja
Uzdrawianie poaborcyjnej traumy
Inne spojrzenie na aborcję
Antykoncepcja doraźna: zapobieganie aborcji
Świadome poczęcie i antykoncepcja
Świadoma antykoncepcja
Wkładka wewnątrzmaciczna
Kombinowane metody hormonalne
Trwała antykoncepcja
Zmierzając w kierunku większej kreatywności
Zmiana podejścia do bezpłodności
Czynniki psychologiczne
Kompleksowy program poprawiający płodność
Inne czynniki, które należy rozważyć
Pomocne metody terapeutyczne poprawiające płodność
Historie kobiet
Utrata ciąży
Poronienie
Ciąża pozamaciczna
Stracone nadzieje: doświadczenie martwego porodu
Adopcja
Płodność jako metafora
Ciąża i poród
Transformująca moc ciąży
Dlaczego chcemy mieć dzieci?
Nasze dziedzictwo kulturowe: ciąża
Ciąża jako „stan” do pokonania
Lekarka położna zachodzi w ciążę
Program wspierający optymalną ciążę i obniżający ryzyko powikłań
Zapobieganie przedwczesnemu porodowi
Zapobieganie stanowi przedrzucawkowemu
Ułożenie pośladkowe
Nasze największe wyzwanie: zbiorowe myślenie ukierunkowane na sytuacje awaryjne
Magia porodu
Nasze dziedzictwo kulturowe: poród
Jak żyjesz, tak urodzisz
„Ocalić” kobiety od porodu
Technologie wspomagające poród
Monitorowanie płodu i cesarskie cięcie
Nacięcie krocza
Słowo na temat dysfunkcji dna miednicy
Znieczulenie
Pozycja na wznak
Matkowanie matce: rozwiązanie, na które nadszedł czas
Jak uniknąć ryzyka cesarskiego cięcia
Moja historia
Czerpanie osobistej mocy z porodu
Historie kobiet
Zbiorowe odzyskiwanie mocy płynącej z porodu
Macierzyństwo: nawiązywanie więzi z dzieckiem
Po porodzie: czwarty trymestr
Depresja poporodowa
Obrzezanie
Pokarm sztuczny a mleko z piersi matki
Być matką w kulturze dominacyjnej: najtrudniejsza praca na świecie
Menopauza
Menopauza: na rozstaju dróg
Nasze dziedzictwo kulturowe
Lęk przed starzeniem: przejaw kultury dyskryminującej osoby starsze
Kreowanie zdrowia w trakcie menopauzy
Części ciała produkujące hormony
Funkcja nadnerczy: co każda kobieta powinna wiedzieć
Program przywracający wydolność nadnerczy w trakcie menopauzy
Rodzaje menopauzy
Naturalna menopauza i perimenopauza
Przedwczesna menopauza
Sztuczna menopauza
Kwestia hormonalnej terapii zastępczej
Krótka historia konwencjonalnej hormonalnej terapii zastępczej
Potrzeba stosowania hormonów bioidentycznych
Poszukiwanie kompromisu: zindywidualizowane dawkowanie hormonów
Czy hormony bioidentyczne to sekret młodości?
Baza hormonalna
Estrogen
Estriol
Progesteron
Androgeny
Objawy menopauzy
Uderzenia gorąca
Leczenie
Pochwa: suchość, podrażnienie oraz ścieńczenie ścian
Leczenie
Osteoporoza
Program wspierający zdrowie kości
Seks w trakcie menopauzy
Leczenie
Wypadanie włosów
Plan odbudowy włosów
Zmiany nastroju i depresja
Leczenie
Zamącone myślenie
Długoterminowe zagrożenia zdrowotne
Rak piersi
Choroby serca
Choroba Alzheimera
Program ochrony mózgu
Decyzja dotycząca podjęcia leczenia
Odstawienie HT lub zmiana terapii hormonalnej
Troska o siebie w trakcie menopauzy
Menopauza jako nowy początek
Część III. Program kobiecej mądrości prowadzący do pełni zdrowia i uzdrowienia
Kroki prowadzące do kreowania pełni zdrowia
Wyobraź sobie swoją przyszłość: zmień świadomość, zmień komórki
Krok pierwszy: odkryj i zaktualizuj swoje dziedzictwo
Krok drugi: przyjrzyj się swoim przekonaniom
Krok trzeci: uszanuj i uwolnij emocje
Krok czwarty: naucz się słuchać własnego ciała
Krok piąty: naucz się szanować swoje ciało
Krok szósty: uznaj siłę wyższą lub wewnętrzną mądrość
Krok siódmy: odzyskaj pełnię swojego umysłu
Rozmowa z ciałem: słuchanie umysłu, który tworzy komórki
Praca ze snami: inkubacja snów
Krok ósmy: postaraj się o pomoc
Krok dziewiąty: pracuj z ciałem
Krok dziesiąty: zbieraj informacje
Krok jedenasty: przebacz
Krok dwunasty: aktywnie dąż do przyjemności i własnego celu
Jak optymalnie korzystać z opieki zdrowotnej
Dlaczego musisz wziąć odpowiedzialność za swoją opiekę zdrowotną
Wybór opieki lekarskiej
Wybór terapii: od leczenia chirurgicznego po akupunkturę
Która terapia jest najlepsza?
Analiza może sparaliżować
Kreowanie zdrowia poprzez operację
Druga opinia medyczna
Operacja nie jest porażką, ale szansą na uzdrowienie
Szansa na uzdrowienie starych lęków
Jak przygotować się do zabiegu (lub chemioterapii) i przyspieszyć powrót do zdrowia
Przeszłam operację wiele lat temu, gdy nie wiedziałam tego wszystkiego
Odżywianie
Kreowanie optymalnej budowy ciała i pełni zdrowia
Krok pierwszy: zrozum, że szacunek dla samej siebie i akceptacja siebie to kamienie węgielne
trwałego zdrowia i spadku wagi
Krok drugi: raz na zawsze przestań stosować dietę, a zacznij się zdrowo odżywiać
Krok trzeci: zauważ związek pomiędzy poziomem cukru we krwi a stanem zapalnym tkanek
Etapy insulinooporności
Krok czwarty: bądź całkowicie szczera w sprawie związku pomiędzy jedzeniem a emocjami
Krok piąty: zaktualizuj przekonania kulturowe
Krok szósty: zawrzyj pokój ze swoją wagą
Krok siódmy: sprawdź, czy jesteś w formie czy otyła
Krok ósmy: otwórz oczy
Krok dziewiąty: przeprogramuj metabolizm
Krok dziesiąty: odżywiaj się optymalnie
Cudowne właściwości magnezu
Dlaczego potrzebujemy odpowiedniej ilości magnezu
Związek magnezu z wapniem
Niedobór magnezu jest coraz częstszy
Suplementacja magnezu
Tworzenie programu suplementacji
Wskazówki dotyczące wyboru suplementu
Zalecane dawki suplementów
Inne sprawy budzące niepokój
Czy dieta może być pomocna w przypadku zespołu jelita drażliwego i innych problemów z
trawieniem?
Alergie pokarmowe
Czy muszę zrezygnować z kofeiny?
Czy mogę pić dietetyczne napoje lub spożywać inne pokarmy zawierające aspartam?
Czy mogę pić alkohol?
Słowo na temat palenia
Palenie a konkretne problemy zdrowotne kobiet
Jak rzucić palenie
Doceń energię pożywienia
Moc płynąca z ruchu
Nasze dziedzictwo kulturowe
Korzyści płynące z wykonywania ćwiczeń
Ćwiczenia i intuicja
Jak rozruszać swoje ciało
Ćwiczenie a uzależnienie
Ćwiczenia, brak miesiączki i utrata masy kostnej
Moja historia związana z ćwiczeniem: pakt pokojowy
Początek
Uzdrawiając siebie, uzdrawiamy świat
Nasze matki: nasze komórki
Rytuał odzyskiwania
Pokonywanie lęku przed szamańską przeszłością
Nasze marzenia: marzenia Ziemi
Osobiste uzdrowienie jest planetarnym uzdrowieniem
Lekarzu, ulecz się sam – część druga
Stwarzanie bezpiecznego świata dla kobiet: zacznij od siebie
Źródła
O Autorce
Podziękowania
Tytuł oryginału: Women’s Bodies, Women’s Wisdom. Creating Physical and Emotional Health
and Healing
Original edition copyright © 2010, 2006, 1998 and 1994 by Christiane Northrup, M.D.
This translation published by arrangement with Bantam Books, a division of Random House,
Inc., New York, New York
Copyright © 2019 for the Polish edition by CoJaNaTo
Wszystkie prawa zastrzeżone. Bez pisemnej zgody wydawcy książka ta nie może być
powielana ani częściowo, ani w całości. Nie może też być reprodukowana, przechowywana
i przetwarzana z zastosowaniem jakichkolwiek środków elektronicznych, mechanicznych,
fotokopiarskich, nagrywających i innych.
Informacje zawarte w tej książce oparte są na doświadczeniu i poglądach autorki. Ani autorka,
ani wydawca nie ponoszą odpowiedzialności za jakiekolwiek wykorzystanie informacji
zawartych w tej książce.
Redaktor wydania: Wojciech Zacharaek
Redakcja językowa i korekta: Maria Osińska (KorektArt)
Projekt okładki: Blanka Łyszkowska
Fotografia wykorzystana do okładki za zgodą: Darius Bashar (Unsplash)
ISBN: 978-83-63860-30-1
CoJaNaTo
ul. Pustelnicka 48/4; 04-138 Warszawa
Tel. +48 728 898 892; www.cojanato.pl; e-mail: [email protected]
Ta książka jest dla tych, którzy wierzą, że można doświadczać pełni życia bez względu
na okoliczności.
I dla tych, którzy akceptują w życiu tajemnicę, niepewność i nadzieję.
Dla tych, którzy chcą cieszyć się dobrym samopoczuciem i wiedzą, że uzdrawianie nie
jest tylko kwestią podania leku i zastosowania urządzeń technicznych.
Ta książka jest dedykowana tym spośród lekarzy, pielęgniarek, pracowników służby
zdrowia, uzdrowicieli i pacjentów, którzy nie bali się przyznać, jak wiele nie wiemy.
Jest dla tych, którzy wiedzą, że pełne uzdrawianie nie jest możliwe bez przywrócenia
życiu świętości.
Jest wyrazem wdzięczności dla naukowców i uzdrowicieli z przeszłości,
teraźniejszości i przyszłości, którzy, wbrew otępiającemu myśleniu
konwencjonalnemu, mieli i mają odwagę iść naprzód z wiarą, nadzieją i radością.
Wstęp do wydania czwartego: medycyna
upodmiotowienia
edną z centralnych i przestarzałych idei obowiązujących w naszym systemie opieki
J zdrowotnej jest stwierdzenie, że procesy rządzące organizmem kobiety mają na celu
wywoływanie cierpienia i bólu, a one same wymagają intensywnej opieki medycznej i szeregu
testów, aby mogły zachować zdrowie. Choć z pewnością jest to doświadczenie niezliczonej
ilości kobiet, jest na to inny sposób – znacznie lepszy. W rzeczywistości kobiece ciało zostało
zaprojektowane tak przez naszego stwórcę, aby być źródłem przyjemności, płodności,
żywotności, siły i dobrego samopoczucia. Nasze ciała łączą nas z Księżycem, przypływami
i porami roku. Mamy się rozwijać. My, ludzka rasa, dotarliśmy na rozdroże, do punktu
zwrotnego, w którym na całej planecie stare, niezrównoważone idee i zachowania rozpadają
się. Obecny kryzys w służbie zdrowia jest tylko jednym z przykładów tego rozpadu –
przykładem, z którym jestem doskonale zaznajomiona. Nie trzeba obawiać się rozpadu starego,
ponieważ otwiera on przestrzeń dla nowych, bardziej zrównoważonych i zdrowszych systemów
i koncepcji, które mogą powstać we wszystkich aspektach ludzkiego doświadczania na ziemi,
łącznie z tym, jak radzimy sobie z doświadczaniem życia w kobiecym ciele.
W ciągu ostatnich trzech dekad moje doświadczenia jako lekarza ginekologa- -położnika,
młodej matki i kobiety w średnim wieku doprowadziły mnie do nowego, rewolucyjnego
podejścia do zdrowia i dobrego samopoczucia kobiet, które potwierdza niezakłóconą jedność
ciała, umysłu i ducha. Chociaż nie było to oczywiste dla głównego nurtu myślenia
obowiązującego w środowisku medycznym w latach 80. i 90. XX w., kiedy po raz pierwszy
testowałam podejście opisane w tej książce, obecnie jest dla nas całkowicie jasne, że stan
zdrowia kobiety podlega dużemu wpływowi kultury, w której żyje, jej pozycji społecznej, jej
doświadczeń oraz codziennych myśli, przekonań i zachowań.
W kobiecym ciele można się dobrze rozwijać, zamiast po prostu czekać na wystąpienie
choroby. Sprowadza się to do tego, że niezależnie od naszych indywidualnych okoliczności,
naszej przeszłości czy naszych obecnych czasów każda z nas ma wewnętrzne wskazówki, do
których może się dostroić, aby stworzyć doskonałe zdrowie – już teraz. Rodzimy się z tym
wewnętrznym przewodnictwem. Przychodzi ono w formie emocji i pragnień i prowadzi nas ku
rzeczom (w tym myślom), które są dobre i nam służą, oraz chroni nas przed rzeczami, które są
złe i nam szkodzą. To takie proste. Jesteśmy doskonale okablowane, by znaleźć miłość, radość,
spełnienie i zdrowie. Chociaż zbyt często jako dzieci byłyśmy przekonywane, by zrezygnować
z naszych pragnień, nauczyłam się, że możemy ufać uczuciom, które każą nam wstawać
każdego ranka. Nasze pragnienia są drogą, którą uzdrawiająca siła życiowa przechodzi przez
nas i uzupełnia nasze ciała. Są tym, co sprawia, że warto żyć. Stanowią nasze nadzieje
i marzenia. I niezmiennie trzymają klucze do uzdrowienia nie tylko naszych ciał, ale całego
naszego życia.
Jako lekarz od czasu do czasu widziałam, że nasze wewnętrzne przewodnictwo przychodzi
również w postaci objawów i chorób ciała – szczególnie gdy żyjemy życiem pozbawionym
przyjemności, radości i nadziei. Nasze choroby mają na celu powstrzymanie nas przed
podążaniem utartym torem, sprawienie, byśmy odpoczęły i zwróciły uwagę z powrotem na
rzeczy, które są naprawdę ważne i które nadają naszemu życiu znaczenie i radość – aspekty
życia, które często odkładamy na „później”.
Wglądy, wzmacniane przez dziesięciolecia praktyki medycznej, a także moje własne
problemy zdrowotne zakwestionowały wszystko, czego nauczyłam się na temat stanu zdrowia
kobiet w trakcie studiów i rezydentury. Przez lata stawało się dla mnie coraz bardziej jasne, że
zespół napięcia przedmiesiączkowego (PMS), ból w obrębie miednicy, guzy włókniste,
przewlekłe zapalenie pochwy, problemy z piersiami i skurcze miesiączkowe były powiązane
z kontekstem życia danej kobiety i jej wierzeniami na temat samej siebie i tego, co wedle niej
jest możliwe w jej życiu. Wszystkie te czynniki wiążą się z bardzo realnymi zmianami
biochemicznymi w naszych komórkach. Rozpoznanie diety, sytuacji w pracy i w relacjach
często dawało mi wskazówki co do źródła cierpienia danej kobiety – i, co ważniejsze, jakie
kroki należy podjąć, aby złagodzić to napięcie. Z biegiem lat nauczyłam się doceniać myśli,
przekonania i wzorce zachowań ukryte za stanem medycznym w sposób, który po prostu nie
jest przedmiotem zainteresowania szkolenia medycznego. Te wglądy są brakującym ogniwem
optymalnego zdrowia na wszystkich poziomach.
Ponieważ rozwinęłam większą wrażliwość na te wzorce zdrowia i choroby, doszłam do
wniosku, że bez zaangażowania się w przyjrzenie się wszystkim aspektom naszego życia i –
aby móc je zmienić – bez dostępu do naszej mocy poprawa nawyków i samej diety nie
wystarczy, aby trwale uleczyć okoliczności wyjściowe, które były obecne od dawna.
Pracowałam z wieloma kobietami, których chorób nie można było po prostu przypisać temu, co
jedzą, i nie można było ich wyleczyć wyłącznie za pomocą leków lub operacji. Stosowanie
specjalnej diety lub bieganie trzech mil dziennie nie sprawią, że kobieta poczuje się dobrze,
jeśli na jej zdrowie niekorzystnie wpływa podświadome przekonanie, że nie jest ona
wystarczająco dobra, że ma niewłaściwą płeć lub że przeznaczeniem kobiety jest wiele w życiu
wycierpieć. Jeśli doświadczyła kazirodztwa i nie pozwala sobie na odczuwanie emocji, które są
często związane z tą historią, lub jeśli była niechciana czy maltretowana jako dziecko, to nie
istnieją żadne leki na receptę, które uzdrowiłyby tę ranę i uleczyły fizyczne skutki uboczne,
często będące tego rezultatem.
Najczęściej jednak zjawiska degradujące kobiecość są znacznie bardziej subtelne i groźne niż
jawne nadużycie. Przykłady obejmują odczuwanie dyskomfortu podczas karmienia piersią
w przestrzeni publicznej, obawy, że pragnienie wyglądania zmysłowo i czucia się w ten sposób
przyciągnie niechcianą uwagę (a następnie zostaniesz za to obwiniona), czy potrzebę ukrycia
jakiegokolwiek dowodu miesiączki i jej skutków. Właśnie dlatego pisarka feministyczna
Adrienne Rich napisała: „Nie znam żadnej kobiety, […] dla której ciało nie byłoby
podstawowym problemem”. Uwewnętrznienie obrazu własnego ciała jako problemu leży
u podstaw zdrowia kobiet. Zmiana naszego postrzegania, kobieta po kobiecie, znajduje się
w samym sercu procesu uzdrowienia. Mimo to próba zmiany diety oraz alternatywy dla leków
i zabiegów chirurgicznych w przypadku problemów, których początki tkwią w naszych
przekonaniach, to często bardzo mocny, nietoksyczny i poprawiający zdrowie pierwszy krok –
krok, który otwiera nas na nowe, bardziej holistyczne sposoby radzenia sobie z naszymi
objawami. Sekretem prawidłowego rozwoju jest wiedza, że nigdy nie jesteśmy po prostu
ofiarami naszych ciał. Bardzo uspokajające jest wiedzieć, że wszystkie mamy w sobie zdolność
uzdrawiania absolutnie wszystkiego i pełnego radości życia.
Niniejsze nowe wydanie „Ciała kobiety, mądrości kobiety” ma na celu pomóc ci nie tylko
zachować zdrowie, ale także rozwinąć się mentalnie, emocjonalnie i duchowo, tak samo jak
fizycznie. Chcę, abyś wiedziała, że jest to przyjemne, a nie bolesne. To jest twoje
pierworództwo. Kiedy w końcu połączymy nasze myśli, przekonania, fizyczne zdrowie
i okoliczności życiowe, odkryjemy, że to my kierujemy naszym życiem i możemy dokonywać
głębokich zmian. Nic nie jest bardziej radosne i wzmacniające. W tej książce znajdziesz historie
takich uzdrowień i przebudzeń.
Jedna z moich czytelniczek napisała kiedyś: „«Ciało kobiety, mądrość kobiety» to list
miłosny do kobiet i ich ciał”. Uwielbiam to. I to prawda. Czytając to nowe wydanie, pamiętaj,
że ma ono na celu pomóc ci zakochać się w swoim ciele i przebudzić się do jego boskich
procesów. Niech pomoże ci stać się fizycznym ucieleśnieniem duszy, abyś odkryła kobietę,
którą zawsze miałaś być. Niech pomoże ci znaleźć najlepsze możliwe rozwiązania dla twojej
indywidualnej sytuacji. Ale przede wszystkim pozwól, by napełniło cię odwagą niezbędną do
radykalnych i życiodajnych zmian w twoim umyśle i ciele, które pozwolą ci rozkwitnąć na
wszystkich poziomach. I pamiętaj, że najbardziej podstawową i istotną zmianą jest nauczenie
się, jak kochać i akceptować już teraz swoje drogocenne ciało. To przecież świątynia, w której
mieści się twoja dusza. To jest ścieżka nie tylko dla naszego indywidualnego uzdrowienia, ale
także dla uzdrowienia planety i ludzkości.
CZĘŚĆ I

Od zewnętrznej kontroli do wewnętrznego


przewodnictwa
ROZDZIAŁ 1.

Mit patriarchatu: źródło rozdźwięku między


umysłem, ciałem i emocjami
Stworzony przez nas świat jest rezultatem naszego dotychczasowego sposobu
myślenia. Nie można go zmienić bez zmiany sposobu myślenia.
– Albert Einstein
Przekonania stają się biologią.
– Norman Cousins

Świadomość stwarza ciało. Proste. Świadomość to nie tylko głowa. Wykracza poza mózg
i ciało, istnieje poza czasem i przestrzenią. Jednak na praktycznym i codziennym poziomie
świadomość jest tą częścią nas, która wybiera myśli i nimi kieruje. Myśli podnoszące na duchu,
pełne troski i miłości tworzą zdrową biochemię i zdrowe komórki, natomiast myśli, które
wpływają na nas lub na innych destrukcyjnie, mają działanie odwrotne. Rodzimy się pełne
miłości i akceptacji dla ciała. Z czasem nasze ciało i stan naszego zdrowia zmieniają się pod
wpływem nawykowych myśli i przekonań, które kierują naszym zachowaniem. Chcąc
poprawić swoje życie i zdrowie, musimy uznać niezaprzeczalną jedność pomiędzy naszymi
przekonaniami, sposobem postępowania i ciałem fizycznym. Musimy następnie wnikliwie się
przyjrzeć wszelkim niszczącym zdrowie, nieświadomie odziedziczonym po rodzicach
i kulturze, przekonaniom i założeniom, które przyjęłyśmy jako własne – i zmienić je. Musimy
być gotowe na przekroczenie tego, co dr Gay Hendricks nazywa problemem górnej granicy1.

Nasze kulturowe dziedzictwo


W zachodniej cywilizacji panują przekonania, że intelekt podporządkowuje sobie emocje,
umysł i duch są lepsze od ciała i są od niego całkowicie oddzielone, a męskość jest lepsza od
kobiecości. Praca antropologów i historyków kultury, takich jak dr Riane Eisler, oraz
archeolożki dr Mariji Gimbutas udokumentowała, że nasz obecny światopogląd ma zaledwie 5
tysięcy lat. Wcześniej od tysięcy lat kwitły pokojowe społeczeństwa, w ramach których kobiety
zajmowały wysokie stanowiska, rozwijała się sztuka, a religia obejmowała kult Bogini2.
Z czasem jednak społeczeństwa i bogowie, których czczono, ulegli zmianie. Powstawały
plemiona dominacyjne, w których władzę sprawowali mężczyźni i ojcowie. Społeczeństwa te
charakteryzowały się przemocą, podejmowaniem działań wojennych i podporządkowaniem
mas względnie niewielu, których uznano za „wybranych”. Rdzennie amerykański pisarz
i antropolog Jamake Highwater mówi: „Wszystkie ludzkie wierzenia i działania wywodzą się
z leżącej u podłoża mitologii”. Przyjmując to założenie, łatwo jest wykazać, że skoro nasza
kultura przez ostatnie 5 tysięcy lat była „rządzona przez karzącego, autorytarnego ojca”, to
poglądy na temat naszych kobiecych ciał, a nawet naszego systemu opieki zdrowotnej, również
przestrzegają zasad zorientowanych na męski punkt widzenia3. Patriarchat jest jednak tylko
jednym z wielu systemów organizacji społecznej.
Wielokrotnie byłam świadkiem sytuacji, gdy po porodzie kobieta, która właśnie urodziła
dziewczynkę, spoglądała na męża i mówiła: „Kochanie, przykro mi” – przepraszając, że
dziecko nie jest płci męskiej! Odrzucenie matki przez samą siebie i przepraszanie za owoc 9-
miesięcznej ciąży i porodu są szokujące. Jednak po narodzinach mojej drugiej córki byłam
wstrząśnięta, kiedy stwierdziłam, że w myślach formułuję te same, kierowane do męża,
pochodzące ze zbiorowej nieświadomości ludzkiej rasy, słowa przeprosin. Nigdy nie
wypowiedziałam ich na głos, co nie zmienia faktu, że spontanicznie pojawiły się w mojej
głowie. Uświadomiłam sobie wtedy, jak stare i głęboko zakorzenione jest odrzucenie
kobiecości zarówno wśród mężczyzn, jak i wśród kobiet! Wiem również, że w ciągu ostatnich
czterech dekad nasz światopogląd szybko się zmieniał, głównie ze względu na ruchy
feministyczne i obywatelskie oraz na rzecz praw gejów – a także dlatego, że Internet pozwala
na zdecentralizowaną i zglobalizowaną komunikację. Indywidualnie i zbiorowo wybudzamy się
ze sposobów, w jakie uczestniczyłyśmy w kulturze dominacji, tym samym ją utrwalając.
Nasza kultura sygnalizuje dziewczynkom, że ich ciała, życie i kobiecość wymuszają na nich
ciągłe przeprosiny. Zauważyłaś może, jak często kobiety przepraszają? Szłam niedawno ulicą,
gdy pewien mężczyzna potrącił przechodzącą obok kobietę, wytrącając jej z rąk paczkę. Ona
szczerze go za to przeprosiła. Wiele z nas, gdzieś w głębi ducha, przeprasza za sam fakt
istnienia. Jak pisze Anne Wilson Schaef: „Pierworodnego grzechu, wynikającego z bycia
kobietą, nie da się odkupić pracą”4. Nieważne, jak wiele ukończysz kierunków studiów i jak
wiele zdobędziesz nagród, z jakiegoś powodu nigdy nie będziesz wystarczająco dobra. Jeśli od
dnia narodzin musimy przepraszać za samo istnienie, możemy przyjąć, że system opieki
medycznej w naszym społeczeństwie także nie uzna mądrości naszych, należących do „drugiej
kategorii”, ciał. W gruncie rzeczy patriarchat dobitnie sygnalizuje, że ciała kobiet są gorsze
i należy je kontrolować.
Nasza kultura z przyzwyczajenia odmawia uznania powagi i wszechobecności problemów
związanych z seksem. Z praktyki lekarskiej wiem, że nadużycia wobec kobiet (oraz wobec
kobiecych cech u mężczyzn) stały się epidemią, bez względu na to, czy są subtelne czy jawne.
Zrozumiałam też, że przemoc przygotowuje grunt dla chorób, które rozwijają się w kobiecych
ciałach. W latach 80. XX w., kiedy sugerowałam moim kolegom, że na przykład chroniczny
ból miednicy był związany z historią wykorzystywania seksualnego, często śmiali się z tego
szyderczo. Jeden z nich powiedział mi nawet: „Cóż, może twoje pacjentki mają za sobą takie
historie. Ale ja widzę tylko normalne kobiety”. Wkrótce uświadomiłam sobie, że kobiety, które
do mnie przychodziły, nie różnią się od tych gdziekolwiek indziej – i były idealnie „normalne”.
Tylko pomyśl: ponad 40% kobiet w Stanach Zjednoczonych z dużym prawdopodobieństwem
padło ofiarą przemocy, w tym także przemocy seksualnej w dzieciństwie (prawie 18%), pobicia
(ponad 19%), gwałtu (ponad 20%) i przemocy ze strony partnera (prawie 35%)5. Około 6%
wszystkich kobiet doświadczyło przemocy, będąc w ciąży6. Jednak bez względu na to, jak
powszechna jest przemoc wobec kobiet, zwykle mniej niż 10% lekarzy pierwszego kontaktu
podczas rutynowych wizyt monitoruje pacjentki pod kątem przemocy domowej7.
Jeśli ignoruje się przemoc, nasila się ona, zwiększając u ofiar prawdopodobieństwo
popełnienia samobójstwa, bycia ofiarą morderstwa, wystąpienia całego mnóstwa cierpień
spowodowanych poważnymi urazami (jak uszkodzenie mózgu) oraz przewlekłych problemów
zdrowotnych (łącznie z chorobami przenoszonymi drogą płciową, HIV/AIDS oraz
nadużywaniem alkoholu i narkotyków)8. Według badań Southern California Kaiser Permanente
Medical Group9 oraz Centers for Disease Control and Prevention10 przemoc wobec
dziewczynek wiąże się nie tylko z ich przedwczesną śmiercią i niepełnosprawnością
w późniejszym okresie życia, ale także z takimi chorobami jak rak, cukrzyca i choroby serca11.
Naukowcy twierdzą, że jest to proces kumulacyjny.
Raport UNESCO z 2003 r. dowodzi, że ponad 2/3 spośród 860 milionów analfabetów na
świecie stanowią kobiety. Ponadto, gdy społeczeństwa dysponują ograniczonymi zasobami,
kobiety dużo częściej niż mężczyźni są pozbawione artykułów pierwszej potrzeby, w tym
pożywienia i leków, co zwiększa ryzyko fizycznego i umysłowego upośledzenia12.
Niektóre przykłady przemocy wobec kobiet w innych częściach kuli ziemskiej szokują
jeszcze bardziej. Przyjrzyjmy się poniższym odkryciom:

Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że 100–140 milionów kobiet na świecie


poddano obrzezaniu, a każdego roku dodatkowe 2 miliony dziewczynek może paść
ofiarą tej praktyki13.
W Indiach wykonywanie aborcji ze względu na płeć na korzyść dzieci płci męskiej
rozpowszechniło się tak bardzo, że powoli zaburza to równowagę między płciami
(pomimo faktu, że aborcja ze względu na płeć jest nielegalna od 1994 r.). Pewien
indyjski specjalista z dziedziny medycyny prenatalnej szacuje, że każdego roku
w Indiach usuwa się milion żeńskich płodów. Nawet bardzo ostrożne szacunki podają
liczbę 0,5 miliona14. Największe niebezpieczeństwo występuje na obszarach miejskich,
gdzie jest łatwiejszy dostęp do amniocentezy15 i badań ultrasonograficznych, jednak
nielegalne, przenośne aparaty USG pojawiają się na tak oddalonych od cywilizacji
terenach, że nie ma na nich prądu ani bieżącej wody16. Chociaż oficjalnie nielegalne
w Indiach, informowanie przyszłych rodziców o płci ich nienarodzonego dziecka to
powszechna praktyka, która rzadko jest karana17.
Organizacja Narodów Zjednoczonych szacuje, że każdego roku dochodzi do 5 tysięcy
zabójstw honorowych (morderstwo z rąk członków rodziny kobiety podejrzanej
o cudzołóstwo), w większości w krajach muzułmańskich. Sprawcy kazirodztwa, gdy ich
ofiary zachodzą w ciążę, dopuszczają się tego typu „honorowych morderstw” w celu
zamaskowania swoich zbrodni. Inni rozwiązują w ten sposób problemy spadkowe.
Niektóre ofiary gwałtu czy nadużyć seksualnych są zmuszane do popełnienia
samobójstwa18.
W Chinach 39 tysięcy dziewczynek poniżej 1. roku życia umiera każdego roku tylko
dlatego, że ich rodzice nie zapewniają im takiej samej opieki medycznej i uwagi co
chłopcom. Z tego samego powodu w Indiach dziewczynki w wieku 1–5 lat są o 50%
bardziej narażone na śmierć niż chłopcy w tym samym wieku19.
W Ghanie pierwszym doświadczeniem seksualnym dla 21% młodych kobiet jest
gwałt20.
Na świecie w trakcie porodu umiera co minutę jedna kobieta. W afrykańskim Nigrze
ryzyko śmierci kobiety w trakcie porodu wynosi 1 : 7, w Indiach – 1 : 70. (W Stanach
Zjednoczonych wynosi ono 1 : 4800, a w Irlandii 1 : 47 600)21.
Według sprawozdania rządu Cypru z 2003 r. ponad 2 tysiące kobiet rocznie, szczególnie
tych, które w nadziei na lepsze życie przyjeżdżają z Europy Wschodniej i byłych
republik Związku Radzieckiego, zmusza się do prostytucji i sprzedaje do innych
europejskich i arabskich krajów22. Raport ONZ szacuje, że w samej Azji około miliona
dzieci pracuje na rynku usług seksualnych i jest trzymanych w warunkach podobnych
do niewolniczych (takich jak zamykanie w domach publicznych i bicie, jeśli nie
współpracują, nie wspominając o tym, że są niedożywione i pod wpływem leków
uspokajających oraz substancji uzależniających)23.
Z powodu powszechnie panującego wyzysku, wykorzystywania seksualnego
i dyskryminacji nastoletnie dziewczyny w południowej Afryce i na Karaibach są
zakażane AIDS 4–7 razy częściej niż chłopcy24. W Suazi (które ma najwyższy wskaźnik
zakażeń wirusem HIV na świecie – co trzecia osoba jest zainfekowana) prawie co
czwarta dziewczynka jest zarażona wirusem HIV25. W Azji w 1990 r. 17% wszystkich
dorosłych zakażonych wirusem HIV to kobiety; do 2008 r. liczba ta wzrosła do 35%.
Raport przedstawiony w 2009 r. na Międzynarodowym Kongresie na temat AIDS
w Azji i na Pacyfiku dodaje frapującą informację, szacując, że ponad 90% z 1,7 miliona
kobiet żyjących w Azji, które są nosicielkami wirusa HIV, zaraziło się nim od swoich
mężów lub partnerów, z którymi były w długotrwałym związku. W raporcie napisano,
że 50 milionów azjatyckich kobiet jest obecnie zagrożonych zarażeniem się wirusem
HIV od swoich bliskich partnerów26.

Podczas prezentacji w Nowym Jorku w 2005 r. UNESCO ogłosiło, że przemoc wobec kobiet
i dziewcząt (w tym gwałt i tortury jako „nowa strategia działań wojennych”) stała się nie tylko
poważnym problemem dotyczącym praw człowieka, dotykającym co trzecią kobietę na całym
świecie, ale także „poważną epidemią zdrowia publicznego” w skali globalnej27. Szczególnie
przerażający przykład pochodzi z Funduszu Ludnościowego ONZ, który informuje, że
z 16 tysięcy nowych przypadków przemocy seksualnej zarejestrowanych w 2008 r.
w Demokratycznej Republice Konga 65% dotyczyło nastoletnich dziewcząt i dzieci. Taka
przemoc obejmuje zniewolenie seksualne, przymusowe kazirodztwo, gwałt zbiorowy na oczach
rodzin i członków społeczności oraz okaleczanie, włącznie z użyciem broni palnej, kobiecych
genitaliów28.
Riane Eisler, autorka bestsellera pt. „The Chalice and the Blade” (Harper & Row, 1987)
i „The Real Wealth of Nations: Creating a Caring Economics” (Berrett-Koehler, 2007),
napisała: „Świat zaczyna rozumieć, że już dłużej nie można ignorować ofiar przemocy ze
strony bliskich osób oraz związku między tego rodzaju przemocą i przemocą międzynarodową,
łącznie z terroryzmem”. Po wielu badaniach Eisler (wspólnie z mężem, psychologiem
społecznym i futurystą Davidem Loye’em) założyła organizację non profit Center for
Partnership Studies29, aby wprowadzić nowy rodzaj praw człowieka, które nazwała prawami
partnerskimi, oraz aby „wskazać powiązanie między «problemami kobiet i dzieci» i przemocą
społeczną, ubóstwem oraz innymi ogólnoświatowymi problemami, [a także] aby położyć kres
nierówności płci i przemocy ze strony bliskich osób”. (Więcej informacji o tym, jak Eisler
pomaga wprowadzić zmiany na skalę ogólnoświatową, znajdziesz na stronie Center for
Partnership Studies [www.partnershipway.org] w programie Spiritual Alliance to Stop Intimate
Violence30).
Dzięki Eisler i innym osobom podobnym do niej fala zaczyna się wzmagać. W samym tylko
2009 r. prezydent Obama mianował nową Radę Białego Domu ds. Kobiet i Dziewcząt,
Departament Stanu utworzył nowy Urząd ds. Globalnych Problemów Kobiet, a Senacka
Komisja Spraw Zagranicznych utworzyła nowy podkomitet zajmujący się sprawami kobiet.
Szczególnie inspirująca wiadomość pochodzi od uhonorowanych nagrodą Pulitzera
dziennikarzy (prywatnie małżeństwa) Nicholasa D. Kristofa i Sheryl WuDunn, współautorów
książki pt. „Half the Sky: Turning Oppression into Opportunity for Women Worldwide”
(Knopf, 2009). W specjalnym wydaniu New York Times Magazine, poświęconym kobietom
i dziewczętom w krajach rozwijających się, Kristof i WuDunn napisali: „Rośnie zrozumienie
u wszystkich, od Banku Światowego po Połączonych Szefów Sztabu Sił Zbrojnych USA, że
pomoc organizacjom takim jak CARE31, skupiającym się na kobietach i dziewczętach, jest
najskuteczniejszym sposobem walki z globalnym ubóstwem i ekstremizmem. Dlatego pomoc
zagraniczna jest w coraz większym stopniu skierowana do kobiet. Świat budzi się do potężnej
prawdy: kobiety i dziewczęta nie są problemem. Są rozwiązaniem”32.

Uzależnienie jest produktem patriarchatu


Patriarchalna organizacja naszego społeczeństwa domaga się, aby kobiety, obywatele drugiej
kategorii, ignorowały lub odwracały się od swoich nadziei i marzeń, ulegając w ten sposób
mężczyznom i wymaganiom ich rodzin. Zamiast uczyć się, jak zwracać uwagę na geniusz
naszej intuicji i wewnętrznego przewodnictwa, zinternalizowałyśmy przekonanie, że nie
jesteśmy wystarczająco godne, wystarczająco inteligentne lub wystarczająco atrakcyjne, aby
żyć życiem pełnym wolności, radości i spełnienia. Bez współczującego języka, który uznaje
uniwersalne ludzkie potrzeby, wiele kobiet (i mężczyzn) zwraca się ku uzależnieniom, takim
jak przepracowanie, nadpobudliwość, palenie tytoniu, narkotyki i alkohol oraz przejadanie się,
w celu uśmierzenia bólu. Powoduje to niekończący się cykl nadużyć, które same pomagamy
utrwalać. To, co nazywam nadużyciem, może być równie subtelne jak poczucie winy z powodu
wystarczającej ilości snu! Będąc nadużywanymi lub nadużywającymi siebie, chorujemy.
Następnie zwracamy się do systemu opieki zdrowotnej, który jest tak zaprojektowany, by
dostarczać głównie szybkie rozwiązania farmaceutyczne dla problemów, których nie można
wyleczyć, dopóki nie zmienimy naszych podstawowych przekonań i myśli.
Anne Wilson Schaef pisze: „Wszystko może się przerodzić w uzależnienie, bez względu na
to, czy jest to substancja (jak alkohol) czy czynność (jak praca). Dzieje się tak, gdyż zadaniem
uzależnienia jest stworzenie bufora między nami a świadomością naszych odczuć. Uzależnienie
ma nas znieczulić, abyśmy nie miały kontaktu z tym, co wiemy i czujemy”33. Schaef nazwała
patriarchat „systemem uzależnień” i opisała cechy społeczeństw tłamszących ludzką
samoświadomość oraz emocje i w ten sposób nakłaniających do stosowania uzależniających
substancji i uciekania się do uzależniających czynności, aby utrzymać się przy życiu (patrz: tab.
1, s. 31).
Tabela 1. Charakterystyka systemu uzależnień

Cecha Definicja Przykłady


WINA Przekonanie, że coś lub ktoś „Nic nie mogę zrobić z tym, jaka jestem.
poza tobą jest powodem Moja matka była alkoholiczką”.
twojej sytuacji „Poślubiłam mężczyznę, który jest
zupełnie niezdolny do tworzenia
intymnego związku”.
WYPARCIE Brak kontaktu z uczuciami, „Rodzice nie byli alkoholikami. Pili tylko
potrzebami i pozostałą wiedzą w towarzystwie”.
„Jest cienka linia między nadużywaniem
alkoholu i alkoholizmem”.
„Nie wiem, dlaczego przytyłam 9 kg.
Nigdy nie zjadłam nic niezdrowego”.
DEZORIENTACJA Brak jasności co do sytuacji „Nikt nigdy nic mi nie mówi”. „Nigdy nie
i własnych emocji wiem, co się tutaj dzieje”.
SŁABA PAMIĘĆ Zapominanie, niezauważanie Niepamiętanie o spotkaniach,
zapominanie kluczy, rzeczy osobistych,
o potrzebach fizycznych
POCZUCIE Przekonanie, że jest „Jeśli osiągam sukces, ktoś inny musi
BRAKU ograniczona ilość cierpieć”.
(MODEL GRY wszystkiego, co godne „Nie można poświęcać sobie czasu ani
Z SUMĄ pożądania: miłości, pieniędzy, wydawać na siebie pieniędzy, ani tym
ZEROWĄ) mężczyzn, szczęścia bardziej przyznawać się do tego”.
PERFEKCJONIZM Ogromna potrzeba Bezustanny pościg za doskonałym
zewnętrznego porządku, który ciałem, domem, partnerem, pracą
ukrywa wewnętrzny chaos
ILUZJA Lęk przed potrzebami „Jeśli znalazłabym odpowiedni lek,
KONTROLI LUB i uczuciami. Tworzenie iluzji, mogłabym się pozbyć napadów
OBIEKTYWIZMU że można się w jakiś sposób panicznego lęku”.
kontrolować; odcinanie się od „Przed miesiączką staję się kimś innym.
emocji Jestem jak doktor Jekyll
i przekonanie, że można być i pan Hyde. Nie jestem sobą”. „Dziś jest
całkowicie obiektywną wysoki poziom ozonu. Proszę, nie
i pozbawioną emocji wychodź”. (Jak gdyby powietrze
wewnętrzne zostało odłączone od reszty
środowiska!)
NEGATYWIZM Postrzeganie życia „Łapię każdego wirusa”.
z perspektywy braku „Teraz, kiedy mam 40 lat, wszystko się
rozpada”.
„Nie możesz tego mieć. To jest za
drogie”.
ZALEŻNOŚĆ Przekonanie, że ktoś lub coś „Nie mogę odejść od męża. Kto mnie
się tobą zajmie, bo nie jesteś będzie utrzymywał?”
w stanie zrobić tego sama „Nie mogę bez niego żyć”.
ZORIENTOWANIE Używanie lub tworzenie „Oczywiście, że wyczekujemy kolejnej
NA KRYZYS zewnętrznego kryzysu jako tragedii. To sprawia, że krew w żyłach
społecznie akceptowalnego krąży szybciej” – pielęgniarka z izby
sposobu odwrócenia uwagi od przyjęć.
uczuć
MECHANIZMY Niemożność zaakceptowania „Kim jesteś, żeby mi mówić, że zespół
OBRONNE informacji zwrotnej napięcia przedmiesiączkowego ma
i wprowadzenia pozytywnych związek z moją rodziną? Moje
poprawek dzieciństwo było idealne”.
NIEUCZCIWOŚĆ Niemówienie prawdy „Czy potrzebuję przerwy? Nie, wszystko
jest w porządku”.
„Nie było tak źle. Poradzę sobie”.
MYŚLENIE Przekonanie, że istnieją „Witaminy i zioła są dobre. Leki
DUALISTYCZNE jedynie dwa rozwiązania: i operacje są złe”.
jedno jest właściwe lub dobre,
a drugie niewłaściwe lub złe

Źródła: Anne Wilson Schaef, When Society Becomes an Addict (New York: Harper & Row, 1987), s. 72; Anne
Wilson Schaef i Diane Fassel, The Addictive Organization (New York: Harper & Row, 1988).
Bez względu na to, czy nazwiemy ten system patriarchatem, systemem uzależnień,
społeczeństwem dominacyjnym czy rozszczepieniem między ciałem i duszą, widać wyraźnie,
że sposób funkcjonowania naszego społeczeństwa krzywdzi zarówno mężczyzn, jak i kobiety
(mężczyźni umierają średnio 7 lat wcześniej od kobiet) oraz że obie płcie w pełni w tym
uczestniczą. Jednak dobra wiadomość jest taka, że kiedy przyznajemy się do emocjonalnego
bólu i uwalniamy go, natychmiast nawiązujemy kontakt z naszymi uczuciami i wewnętrznym
przewodnictwem. Dopiero wtedy intelekt i myśli mogą odgrywać należną im rolę, jaką jest
służenie sercu i najgłębszej wiedzy. Dopiero wtedy może nastąpić uzdrowienie. Wynikiem
takiej zmiany są nowe podejście medyczne i mądrość, które pomagają nawiązać kontakt z istotą
tego, co przejawia się pod postacią bólu, tym samym stając się pierwszym krokiem ku zdrowiu.

Podstawowe przekonania systemu dominacyjnego


Dr Marshall Rosenberg, założyciel Center for Nonviolent Communication34 (www.cnvc.org),
mówi, że wszelkie ludzkie zachowanie jest próbą zaspokojenia potrzeb. Z całego serca się
zgadzam. Zaczyna się od wysłuchania naszych potrzeb i potrzeb innych osób – i przekonania,
że to jest w porządku, aby nasze potrzeby były zaspokajane w pierwszej kolejności! Żeby się
rozwijać, musisz nauczyć się współczującego dialogu sama ze sobą. Pierwszym krokiem jest
zorientowanie się, w jaki sposób uczestniczysz w charakterystycznych dla społeczeństwa
dominacyjnego przekonaniach i zachowaniach. Uświadamiając sobie własną rolę w tej
przyczynowo-skutkowej pętli i zmieniając swoje przekonania oraz wzorce zachowań,
poprawiasz zarówno stan swojego zdrowia, jak i stan zdrowia społeczeństwa. Sprawdź, czy
poniższe opisy stosunku społeczeństwa do kobiet i zdrowia nie brzmią dla ciebie znajomo. Być
może dzięki temu zyskasz większą świadomość własnego ciała i problemów zdrowotnych.
Przekonanie pierwsze: choroba jest wrogiem
Społeczeństwo dominacyjne trafnie opisano jako takie, które albo przygotowuje się do wojny,
albo odzyskuje po niej siły. W takim społeczeństwie większą wartość niż troska i pokój mają
destrukcja i przemoc. Wystarczy tylko popatrzeć, ile nasze społeczeństwo wydaje na obronę,
aby zrozumieć, jakie są jego priorytety, ponieważ ilość pieniędzy, jakie to społeczeństwo na coś
wydaje, świadczy o wartości danej kwestii w tym społeczeństwie. Kwota, jaką każdej minuty
wydaje się na broń, mogłaby przez rok wykarmić 2 tysiące niedożywionych dzieci, a wydatek
na jeden czołg mógłby pokryć koszt sal wykładowych dla 30 tysięcy studentów35.
Nie bez powodu medycyna opisuje ciało nie jako naturalny system homeostatyczny,
zaprojektowany, aby służyć zdrowiu, ale jako strefę działań wojennych. W języku medycyny
zachodniej aż roi się od wojskowych metafor. Choroba czy guz są „wrogiem”, którego trzeba
wyeliminować za wszelką cenę. Rzadko, jeśli kiedykolwiek, chorobę postrzega się jako
posłańca, który stara się zwrócić na coś naszą uwagę. Nawet system odpornościowy, którego
zadaniem jest utrzymywanie równowagi, jest opisywany za pomocą terminologii wojskowej –
na przykład mówi się o „zabójczych” limfocytach T. Niedawno w naszym ośrodku, podczas
konferencji poświęconej nowotworom, jeden z radiologów powiedział: „Poprzednie strzały,
które oddaliśmy w tym kierunku [chodziło o miednicę], nie zdołały wyplenić z niej choroby”.
Upodobanie współczesnej medycyny do stosowania leków i operacji w ramach terapii
bezsprzecznie wynika z panującej ideologii. To, co naturalne i nietoksyczne, jak stosowanie
wysokiej dawki witaminy C jako dobrze przebadanego i skutecznego leczenia infekcji, jest
postrzegane jako gorsze i nieskuteczne w porównaniu z „prawdziwą medycyną” – „dużym
kalibrem” antybiotyków, leków, chemioterapii i radioterapii. Dobrze zbadane, naturalne metody
leczenia bez stosowania leków (jak masaż, leczniczy dotyk i modlitwa), dające szeroko
udokumentowane korzyści, są w najgorszym wypadku ignorowane lub, w najlepszym,
tolerowane jako „prawdopodobnie nieszkodliwe”36. Klasycznym tego przykładem z zakresu
ginekologii i położnictwa jest metodologicznie nienaganne badanie dr. med. Marshalla Klausa
i dr. med. Johna Kennella na temat skuteczności ciągłego wsparcia, jakie daje rodzącej kobiecie
doula (kobieta, której zadaniem jest obecność i emocjonalne wsparcie podczas porodu). W serii
sześciu różnych badań dr Kennell zauważył, że zwykła obecność douli skróciła czas porodu
u pierworódek średnio o 2 godziny i o 50% zredukowała konieczność cesarskiego cięcia.
Dzięki obecności douli malała także potrzeba stosowania środków przeciwbólowych, natomiast
wzrastała szansa na pomyślne karmienie piersią37. We wczesnych latach 90. XX w. dr Kennell
oszacował, że wsparcie, jakie rodzące matki mogłyby otrzymać od douli, pozwoliłoby
systemowi opieki zdrowotnej zaoszczędzić rocznie 2 miliardy dolarów, przeznaczane na
znieczulenie zewnątrzoponowe, zabiegi, leki przeciwgorączkowe itp. Dr Kennell żartował, że
„gdyby jakiś lek miał taki sam efekt jak doula, niestosowanie go byłoby nieetyczne”. Jednak
wpływ, jaki ma jeden troskliwy człowiek na drugiego – czego koszt wynosi około 400 dolarów
– pozostaje poza paradygmatem standardowej medycyny. W wielu szpitalach wskaźnik
cesarskich cięć wzrósł do obecnie najwyższego poziomu i wynosi około 32%
(w rzeczywistości, według raportu z 2009 r. wydanego przez CDC, wskaźnik cesarskich cięć
rósł przez kolejnych 11 lat)38.
Literatura medyczna obfituje w podobne przykłady. Biorąc pod uwagę korzyści i zupełny
brak efektów ubocznych takiego leczenia, prawdziwy naukowiec byłby zafascynowany
i pragnąłby przeprowadzić dalsze badania. Dr med. Bernie Siegel, słynny chirurg dziecięcy ze
szpitala Yale w New Haven i autor książki pt. „Miłość, medycyna i cuda” (Limbus Dom
Wydawniczy, 2005), opowiedział mi, jak kiedyś w ciągu kilku godzin od umieszczenia
w pokoju lekarzy wyników swoich badań na temat korzystnego wpływu modlitwy na
pacjentów po zawale serca jeden z jego kolegów napisał wielkimi literami słowo BZDURY na
pierwszej stronie dokumentu.
W naszej kulturze ciało podporządkowuje się umysłowi i nakazom rozumu. Często uczy się
nas ignorować zmęczenie, głód, niewygody i potrzebę opieki. Każe się nam postrzegać ciało
jako przeciwnika szczególnie wtedy, gdy wysyła ono sygnały, których nie chcemy słyszeć.
Widziałam kiedyś koszulkę z napisem, w którym zawiera się wszystko: „Ból to słabość
opuszczająca ciało – Korpus Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych”. Zachęca się nas do
uciszania ciała – posłańca – wraz z jego przesłaniem. Chociaż ważne jest doskonalenie ciała
i rzucanie mu wyzwań, trzeba znać różnicę między doskonaleniem i forsowaniem. Jeśli nie
jesteś w stanie się o siebie zatroszczyć i wypocząć bez wypicia alkoholu, zapalenia papierosa
czy objadania się, jest to oczywista oznaka forsowania ciała.
Przekonanie drugie: medycyna jest wszechmocna
Nauczono nas, że system opieki zdrowotnej, skoncentrowany na chorobach, ma nas
utrzymywać w dobrym zdrowiu. Uwarunkowano nas tak, abyśmy za każdym razem, gdy
odczuwamy niepokojące objawy związane z naszym ciałem i zdrowiem, zwracały się do
lekarzy. Wdrukowano nam mit lekarzy bogów – mówiący, że lekarze znają nasze ciało lepiej
od nas, że eksperci mają klucz do uzdrowienia. Nic więc dziwnego, że kiedy pytam kobiety, co
się dzieje z ich ciałem, czasami odpowiadają: „Pani mi powie – pani jest lekarzem!”. Dla
niektórych kobiet lekarze stanowią autorytet nie mniejszy od ich mężów i przywódców
religijnych. Pomimo tego, że każda kobieta wie więcej na swój temat niż ktokolwiek inny,
większość kobiet nauczono szukać odpowiedzi na zewnątrz, ponieważ żyjemy
w społeczeństwie, w którym tzw. eksperci podważają i podporządkowują sobie nasz osąd,
w społeczeństwie, w którym nie szanuje się, nie wspiera, a często nawet nie uznaje naszej
zdolności do uzdrowienia siebie czy zachowania zdrowia bez nieustannego wsparcia
z zewnątrz.
Jako lekarz zostałam wyszkolona do tego, aby być paternalistycznym, wszechwiedzącym
ekspertem z zewnątrz. Natomiast społeczeństwo warunkuje się tak, by wierzyło, że lekarze,
niedościgniony wzór zdrowych zachowań, potępiają pacjentów za wszelkie niedociągnięcia.
Zawsze zdumiewało mnie oczekiwanie moich pacjentek, że będę na nie krzyczała za to, że nie
pojawiły się na corocznym badaniu cytologicznym czy mammografii – i rzeczywiście tak
robiłam (podobnie jak większość moich kolegów z pracy)!
Medycyna z założenia koncentruje się na patologiach. Naukowcy rzadko badają zdrowych
ludzi, a kiedy ktoś chory na przewlekłą lub nieuleczalną chorobę zdrowieje, tym samym
podważając statystyczne rokowania, pracownicy służby zdrowia zamiast zbadać, dlaczego tak
się stało, często składają to na karb złej diagnozy wstępnej39. Na akademii medycznej uczyłam
się, praktykując na chorych ludziach i zwłokach. Uprzedzano mnie, co może się nie udać.
Uczono mnie, abym spodziewała się wszystkiego, co najgorsze, i była na to przygotowana.
Podczas praktyki położniczo-ginekologicznej uczono mnie, że poród fizjologiczny to
rozpoznanie, które się stawia post factum, i w każdej chwili, bez ostrzeżenia, może się on
przerodzić w katastrofę. Kiedy lekarze nie podają w wątpliwość tego typu treningu, lęk
i napięcie, jakie ze sobą wnoszą na salę, w której kobieta rodzi, mogą zwiększyć u niej
niepokój, wywołując zmiany hormonalne w jej ciele, które, jeśli nie zostaną przerwane,
uruchamiają kaskadę zjawisk fizjologicznych, co ostatecznie prowadzi do wysokiego
wskaźnika porodów patologicznych i cesarskich cięć.
Nasza kultura i medycyna konwencjonalna wierzą, że zbawią nas technologia i badania, że
można kontrolować i zmierzyć każdy czynnik i że jeśli tylko mielibyśmy więcej danych
z większej liczby badań, bylibyśmy w stanie poprawić stan naszego zdrowia, wyleczyć choroby
i żyć długo i szczęśliwe. W latach 70. XX w. słynny futurysta Buckminster Fuller powiedział,
że mamy wszystkie informacje, których potrzebujemy, aby zniszczyć biedę i głód na świecie,
ale brakuje nam woli, by zastosować to, co już wiemy. Niestety, zamiast stosować to, co już
wiemy, Amerykanie i ich lekarze stawiają znak równości między zintensyfikowaniem działań
i poprawą opieki. Wierzymy także, że możemy „kupić” odpowiedź, płacąc za nią grube
pieniądze lub wykonując więcej badań. Znów po raz kolejny ignorujemy nasze wewnętrzne
przewodnictwo i nie ufamy zdolnościom samouzdrawiania.
Lekarze zalecają wykonywanie wielu badań, ponieważ czują się nieswojo, gdy nie są czegoś
pewni. Brak pewności jest tak samo niewygodny dla klientów służby zdrowia, jak dla lekarzy.
Pacjenci chcą mieć pewność. Na przykład, kiedy ludzie pytają mnie o opryszczkę narządów
płciowych, chcą wiedzieć: „Skąd się to wzięło? Skąd mogę mieć pewność, że nikogo nie
zarażę?”. W gruncie rzeczy na te pytania nie da się odpowiedzieć z absolutną pewnością. I,
oczywiście, lekarze wykonują również wiele procedur i testów w obawie przed procesami
sądowymi. Jest to jeden z powodów, dla których gwałtownie wzrosła liczba porodów przez
cesarskie cięcie.
Jeśli chodzi o samych lekarzy – my to wszystko wiemy. Rodzi się przez to podejście: „Rób
tak, jak mówię, a nie tak, jak robię”. Znakomicie obrazuje to sprawozdanie Uniwersytetu
Kalifornijskiego, z którego wynika, że 50% lekarek nie przeprowadza comiesięcznego badania
piersi, chociaż zalecają je swoim pacjentkom (więcej na ten temat w rozdz. 10: „Piersi”). To
samo dotyczy szczepień – wielu lekarzy nie podaje własnym dzieciom takich dawek, jakie
czują się w obowiązku polecić innym. Znam to zarówno ze swojego doświadczenia, jak
i z relacji moich kolegów i koleżanek z pracy. Myślę, że rozbieżność pomiędzy tym, co lekarze
zalecają pacjentom, a tym, co robią sami, ma coś wspólnego z wiedzą dla „wtajemniczonych”.
O wiele lepiej zdajemy sobie sprawę z ograniczeń medycyny niż nasze pacjentki. Nie
zdradzamy się z tym jednak, gdyż mogłoby to zniszczyć efekt placebo, jakim jest wiara w nas!
Ten dylemat mógłby zostać rozwiązany, gdyby zarówno lekarze, jak i pacjenci uznali, że nie
wszystko można zrozumieć, i wzięli pod uwagę informacje kryjące się za objawami. Takie
podejście rozbudza wewnętrzne przewodnictwo i daje się pogodzić z każdym rodzajem terapii.
Przekonanie trzecie: ciało kobiety jest wadliwe
Ponieważ w naszej kulturze bycie mężczyzną od zawsze uważano za normę, większość kobiet
przyswoiła sobie myśl, że z ich ciałem jest coś „nie tak”. Kobiety utwierdza się w przekonaniu,
że muszą kontrolować wiele aspektów ciała, a ich naturalne zapachy, kształty i procesy (takie
jak menstruacja) są po prostu nie do zaakceptowania. Kobietom wpaja się, że ich ciała są
brudne – wymagają nieustannej kontroli pod kątem „świeżości”, tak aby nie „gorszyć”. Kobiety
naturalnie mają więcej tkanki tłuszczowej niż mężczyźni, a obecnie, dzięki temu, że
odżywiamy się znacznie lepiej niż w minionych dekadach, są także tęższe od swoich matek
i babć. Jednak przeciętna modelka, nasz kulturowy ideał, waży o 17% mniej niż przeciętna
Amerykanka. Nic więc dziwnego, że częstość występowania anoreksji i bulimii jest 10-krotnie
wyższa u kobiet niż u mężczyzn – i wciąż wzrasta40.
Przypisywanie złych konotacji kobiecemu ciału sprawiło, że wiele kobiet albo obawia się
ciała oraz jego naturalnych procesów, albo czuje do niego wstręt. Wiele kobiet na przykład nie
wie, jakie w dotyku są ich piersi, gdyż nigdy ich nie dotykały w obawie przed tym, co mogłyby
odkryć. U niektórych obmacywanie piersi może wzbudzać poczucie winy, ponieważ piersi są
dla mężczyzn sferą erogenną, przez co ten akt może być przyrównywany do masturbacji –
kolejna oznaka, jak całkowicie oddałyśmy nasze ciała mężczyznom. Pomaga to również
wyjaśnić, dlaczego tak wiele kobiet odczuwa dyskomfort związany z karmieniem piersią, mimo
przytłaczających dowodów na korzyści zdrowotne zarówno dla matek, jak i dla dzieci.
Kulturowe uwarunkowanie sprawia, że zarówno pracownicy służby zdrowia, jak i same
kobiety postrzegają naturalne procesy fizjologiczne (jak menstruacja, menopauza i poród) jako
wymagające leczenia dolegliwości zdrowotne. Wydaje się, że już w młodym wieku kobiety
przyswajają sobie przekonanie, że ich ciało może w każdej chwili zawieść, co stwarza
podwaliny przyszłego związku z ciałem. Biorąc pod uwagę to, czego się nas uczy, nie możemy
się dziwić, że tak wiele kobiet nie radzi sobie ze sobą i nie ma do siebie zaufania. Jeszcze zanim
przyszłyśmy na świat, nasze ciało zostało „zmedykalizowane”.
Nasza kultura obawia się wszystkich naturalnych procesów, łącznie z narodzinami i śmiercią.
Codziennie wpaja się nam lęk. Kiedy moja starsza córka miała 7 lat, ścinała z ojcem jakieś
zarośla w ogrodzie. Nagle zaczęła płakać i przybiegła do domu z krwawiącym palcem. Rozcięła
sobie skórę źdźbłem trawy. Spokojnie włożyłam jej palec pod strumień zimnej wody
i zobaczyłam, że to jedynie niewielkie skaleczenie. Ona popatrzyła na mnie i powiedziała coś,
co według mnie jest główną zasadą uzdrawiania: „Nie bolało, dopóki się nie przestraszyłam”.
Wiele przeprowadzanych rutynowo procedur, w szczególności na ciałach kobiet, nie znajduje
oparcia w badaniach naukowych, ale ma źródło w uprzedzeniach wobec wrodzonej mądrości
ciała i jego uzdrawiającej mocy. Niektóre procedury zrodziły się z przekazywanych z pokolenia
na pokolenie, opartych na emocjach, przekonań na temat kobiet. Jednym z przykładów jest
rutynowe nacinanie krocza podczas porodu (nacięcie tkanki pomiędzy pochwą i odbytem, które
rzekomo ma zrobić więcej miejsca dla główki dziecka). Chociaż badania ostatnich 10 lat
wykazują, że nacinanie krocza podczas porodu zwiększa utratę krwi, wywołuje ból, naraża na
długoterminowe uszkodzenie dna miednicy i pęknięcie krocza (położne powtarzają to od lat),
wciąż jest ono praktykowane. Dopiero w 2005 r., kiedy w Journal of the American Medical
Association opublikowano i nagłośniono wyniki badań dotyczących rezultatów rutynowego
nacinania krocza podczas porodu, kobiety i lekarze zaczęli uważniej przyglądać się tej
procedurze41.
Powodem, dla którego ta praktyka utrzymała się przez tak długi czas, na przekór danym
naukowym, było szczere przekonanie położników, że rodzące ciało kobiety wymaga tej
procedury dla ochrony dna miednicy i zapewnienia, by po porodzie pochwa była odpowiednio
„ciasna”. Jedną z pierwszych rzeczy, której się uczyłam podczas stażu ginekologiczno-
położniczego, było zakładanie szwu, zwanego „szwem mężowskim”, po nacięciu krocza przy
porodzie.

Odzyskiwanie władzy nad naszymi emocjami


Ostatecznie okazało się to ogromnie wzmacniające, gdy odkryłam, że żadne badanie naukowe
nie jest w stanie dokładnie wyjaśnić, dlaczego moje ciało zachowuje się w dany sposób. Dzieje
się tak dlatego, że w każdej z nas zachodzą niezliczone procesy, które nie istniały nigdy
wcześniej i już nigdy nie zaistnieją. Ostatecznie możemy liczyć tylko na własną łączność
z wewnętrznym przewodnictwem i emocjami. Nauka musi szczerze przyznać się do swoich
ograniczeń i zostawić przestrzeń na tajemnicę, cuda oraz mądrość natury.
Mój ojciec mawiał: „Uczucia to fakty. Zwracaj na nie uwagę”. Jednak w trakcie stażu
naukowego szybko się nauczyłam, że uczucia, intuicja, duchowość i wszelkie doświadczenia,
których nie da się wyjaśnić przy użyciu logicznej, racjonalnej części umysłu czy zmierzyć za
pomocą pięciu zmysłów, są podejrzane lub dyskredytowane jako „myślenie magiczne”.
Ogromny nacisk, który nasza kultura kładzie na intelekt, sprawia, że uczymy się lękać reakcji
emocjonalnych. W szczególności kobiety są postrzegane jako emocjonalne, a zatem potrzebują
być kierowane. Całe lata zajęło mi wyrwanie się z tego schematu! W swojej przełomowej
książce pt. „Biologia przekonań” (BMG Publishing, 2010) dr mikrobiologii Bruce Lipton,
pionier w dziedzinie wpływu świadomości na komórki, pisze: „Bionaukowcy opierają się na
konwencjonalnej teorii newtonowskiej – jeśli coś nie jest materią, […] nie ma znaczenia.
«Umysł» jest niemożliwą do zlokalizowania energią i dlatego nie ma związku z opierającą się
na materii biologią. Niestety, to postrzeganie jest «przekonaniem», które okazało się być
w oczywisty sposób niepoprawne w świecie mechaniki kwantowej”. Całe społeczeństwo
funkcjonuje w sposób, który odbiera nam kontakt z tym, co wiemy i czujemy.
Brak świadomości swoich wrodzonych potrzeb sieje w naszych ciałach i duszach
nieodwracalne emocjonalne i fizyczne spustoszenie. Brak uznania naszych potrzeb w zakresie
odpoczynku, intymności, dotyku, dobrego odżywiania, uznania itd. – i brak wiedzy, jak te
potrzeby bezpośrednio zaspokoić – nie pozwala na połączenie z wewnętrznym
przewodnictwem, co z kolei zasklepia nas w bólu, który, im dłużej mu zaprzeczamy, tym
bardziej narasta. Nieodczuwanie bólu pochłania ogrom energii, w wyniku czego często sięgamy
po kulturowo uwarunkowane nawyki, takie jak substancje uzależniające, które powstrzymują
nas przed konfrontacją z nieszczęściem i cierpieniem – skutkami niezaspokojonych potrzeb.
Niemal każda z nas wie, że nadużywanie alkoholu i narkotyków prowadzi do fizycznego
wyniszczenia. 50% ofiar wypadków w większości izb przyjęć trafia tam z powodu
nadużywania alkoholu. Jak zauważył jeden z naszych anestezjologów: „Gdyby nie papierosy
i alkohol, nie miałbym pracy!”. Jednak większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, jak
potężny i równie zgubny wpływ mają nałogowe zachowania, takie jak przepracowywanie czy
przejadanie się, których celem jest unikanie emocji lub zaprzeczanie im.
Uzależnienie od seksu i wchodzenie w przypadkowe związki mają konsekwencje
ginekologiczne i prowadzą do epidemii chorób przenoszonych drogą płciową, do których
zaliczają się kłykciny kończyste, opryszczka i rak szyjki macicy. Moja była pacjentka, żona
trzeźwiejącego alkoholika, cierpiała na przewlekłe zapalenie pochwy, którego przyczyny nie
byłam w stanie odkryć. W końcu uświadomiła sobie, że jej mąż od lat leczył się codziennym
seksem: „Zrozumiałam, że moje ciało było jego butelką – używał mojego ciała i seksu tak, jak
używał alkoholu, a ja byłam przekonana, że podporządkowanie się mu jest moim małżeńskim
obowiązkiem, który mam wypełnić”.
Doświadczenia z własnej praktyki lekarskiej pozwoliły mi zrozumieć, że promowanie
zdrowia i edukowanie w tym zakresie nie zmniejszą wydatków na służbę zdrowia, dopóki my
jako jednostki i jako społeczeństwo nie docenimy naszych podstawowych ludzkich potrzeb
i nie zobowiążemy się do ich współczującego spełniania. Dopiero wtedy będziemy mogły
uczestniczyć w procesie odzyskiwania i tworzenia zdrowia. Każda znana mi otyła kobieta wie,
co „powinna” jeść, i nie potrzebuje dodatkowych informacji na temat odżywiania. Najpierw
musi poczuć ból jej niezaspokojonych potrzeb intymności, uznania, żalu i akceptacji, którego
doświadczenie uniemożliwia nadmiar jedzenia. Może się to zdarzyć tylko wtedy, gdy zostanie
zachęcona do określenia tych potrzeb i nauczenia się, jak je umiejętnie i współczująco
zaspokajać. Jej ciało i stan zdrowia zawsze będą wiarygodnym barometrem, pozwalającym jej
zorientować się, jak sobie radzić w tym zakresie.

Moc nazywania
Pierwszym krokiem ku wprowadzeniu pozytywnej zmiany w życiu i zdrowiu jest
zwerbalizowanie obecnego doświadczenia i danie sobie przyzwolenia na jego pełne
odczuwanie – na poziomie emocjonalnym, duchowym i fizycznym. W latach 80. XX w. duże
znaczenie miało dla mnie uświadomienie sobie, jak często uciekałam się do roli opiekunki
i wybawcy jako sposobu na zaspokojenie moich potrzeb uznania i nagrody. Kluczowe okazało
się nazwanie tego zachowania „uzależnieniem od związków”. Wcześniej oczekiwałam, że to
inni powiedzą mi i zapewnią mnie, że jestem w porządku. Inni ludzie byli dla mnie przykładem
tego, jak mam się zachowywać, czuć i wyglądać; zawsze porównywałam siebie do innych
ludzi. Wydawało mi się, że jeśli odmówię komuś, kto mnie potrzebuje, nie będę doceniana
i kochana. Kiedy patrzę wstecz na swoje życie, widzę nie tylko, jak trwały był to wzorzec, ale
także jaka poprawa nastąpiła dzięki temu, że zrozumiałam sposób zachowania i zmieniłam go.
Nazwanie i zmiana zachowania znacznie poprawiły moje życie i zdrowie. Proste, choć nie jest
to łatwe.
Zrozumiałam, że moja tendencja do ratowania ludzi w potrzebie, moja potulność wobec
innych i przytakiwanie wszystkim były próbą narzucenia pewnego rodzaju kontroli.
Wierzyłam, że jeśli powiem „tak”, zasłużę na miłość i akceptację otoczenia. Nie było to dobre
ani dla mnie, ani dla innych, gdyż moja próba postawienia siebie w pozycji wybawcy,
substytutu czyjejś siły wyższej i wewnętrznego przewodnictwa, nie pozwalała tym ludziom
nawiązać kontaktu z własną mocą. Moje zachowanie sprawiało, że inni ludzie zajmowali
pozycję ofiary, która mnie potrzebuje. Obecnie, kiedy ktoś twierdzi, że mnie potrzebuje,
natychmiast zapala się we mnie czerwona lampka. Zanim zdecyduję, jak postąpić, badam
sytuację i czekam na podpowiedź wewnętrznego przewodnictwa. Nauczyłam się, że jeśli moja
odpowiedź nie jest natychmiastowa i radosna, to prawie zawsze powinnam być na „nie”.
Jedną z najważniejszych cech ludzi w społeczeństwie uzależnień jest zależność. „Zależność
jest stanem, w którym zakładasz, że ktoś lub coś z zewnątrz zadba o ciebie, bo nie jesteś
w stanie sama tego zrobić” – pisze Schaef. „Osoby z osobowością zależną oczekują, że inni
zaspokoją ich emocjonalne, psychologiczne, intelektualne i duchowe potrzeby”42. Przez całe
wieki kobiety oczekiwały, że mężczyźni wyjdą naprzeciw ich potrzebom natury ekonomicznej
(nie miały wielkiego wyboru, gdyż przez stulecia były, jak przedmioty, własnością mężczyzn),
podczas gdy mężczyźni byli uzależnieni od kobiet, jeśli chodzi o zaspokajanie ich potrzeb
emocjonalnych. Jedna z moich pacjentek tak powiedziała o swoim byłym małżeństwie:
„Zgodziliśmy się, że on będzie zarabiał pieniądze, a ja zajmę się emocjami”. Clarissa Pinkola
Estés wskazuje, że jednym z powodów, dla których kobiety miały niewielki kontakt ze swoim
twórczym instynktem, było spędzanie zbyt dużej ilości czasu na wspieraniu tych, którzy
walczyli na wojnie – na polu bitwy czy korporacyjnej Ameryki43.
Ten typ związków stwarza problemy, gdyż uniemożliwia prawdziwą bliskość. Intymność
może się narodzić jedynie w związkach opartych na partnerstwie, a nie na wzajemnej
zależności. Moi rodzice, ostrzegając mnie, udzielili mi dobrej rady: „Jeśli kiedykolwiek
mężczyzna powie, że «potrzebuje cię», uciekaj jak najdalej”. To dobra rada.
Rozpoznanie sposobów, w jakie uczestniczymy w kulturze dominacji/uzależnień, pozwala
uwolnić się z, dotykającego prawie wszystkie kobiety, kulturowo uwarunkowanego transu.
Zbyt często definicja kulturowa bycia „dobrą” kobietą oznacza spełnianie wszystkich potrzeb –
ale nie własnych. Chociaż samopoświęcenie dla innych przynosi miłość i akceptację na krótką
metę, zawsze ostatecznie się wypala, ponieważ nasze ciała zaprojektowano tak, aby były
zdrowe w takim stopniu, w jakim podążamy za pragnieniami naszych serc – nie mają
zaspokajać potrzeb innych własnym kosztem.
Gdy już nazwiesz dane doświadczenie, uświadom sobie, jak je odczuwasz w ciele. Pozwól
sobie poczuć je fizycznie. W przeciwnym razie twoje zachowanie – i zdrowie – pozostanie bez
zmian. Świadome zdefiniowanie doświadczenia i zintegrowanie go na poziomie fizycznym
i emocjonalnym sprawiają, że przestaje ono wpływać na nas z poziomu nieświadomości. Nowe
postrzeganie zmienia każdą komórkę w ciele. Zaczynamy wtedy dostrzegać, jaki wpływ
miałyśmy na nasze problemy i jak je utrwalałyśmy. Nazwanie tego, co ma na nas negatywny
wpływ – a także artykułowanie niezaspokojonej potrzeby z tym związanej – to część procesu
uwalniania się od negatywnego wpływu przeszłych traum. Często proces uzdrawiania nie
rozpocznie się dopóty, dopóki nie pozwolimy sobie poczuć, jak jest źle (czy jak źle było
w przeszłości). Uwalnia to emocjonalną i fizyczną energię, którą przez lata tłumiłyśmy,
blokowałyśmy, odrzucałyśmy i ignorowałyśmy. Gdy pozwalamy sobie na pełne odczuwanie
bez oceniania, uwalniamy energię. Dopiero wtedy możemy wyruszyć w kierunku naszych
pragnień. Tabela 1 na s. 31 pomoże ci rozpoznać twoje charakterystyczne uzależnienia.
Jedna z moich byłych pacjentek cierpiała na przewlekłą i bolesną opryszczkę pochwy i warg
sromowych. Choroby nie dało się wyeliminować ani za pomocą konwencjonalnych leków, ani
za pomocą terapii alternatywnej, jak zmiana diety. Po trzech latach bezowocnych poszukiwań
metody powstrzymania nawrotów kobieta doszła do następującego wniosku: „Może powinnam
po prostu powtarzać przez jakiś czas, że boli mnie pochwa. Kiedy byłam mała, nigdy nie
mogłam tego powiedzieć matce”. Od momentu, gdy zaczęła wypowiadać tę prawdę na głos,
rozpoczął się proces zdrowienia. Przez wiele lat ojciec wykorzystywał ją seksualnie, w co nie
wierzyła jej matka. Pacjentka powoli zaczęła odkrywać swoje rany, nazywać je i uzdrawiać.
Z wielkim współczuciem dla siebie uznała ból przeszłości, jej niezaspokojoną potrzebę żalu
i dała świadectwo swojemu cierpieniu oraz uwolniła się od oceny siebie i rodziców. Dzięki
temu ból stopniowo mijał, a jej twórcze życie pisarskie kwitło. Obecnie nie cierpi już na
opryszczkę.
Z czasem zrozumiałam, że to, co społeczeństwo nazywa byciem „dobrą kobietą”, „dobrą
lekarką” czy „dobrą matką”, znajduje się niebezpiecznie blisko zachęty, by zatracić siebie
w niesieniu pomocy innym własnym kosztem. Ostatnio przypomniało mi się, jak podstępne jest
to przesłanie, gdy czytałam nekrolog kobiety, która zmarła we wczesnych latach 50. XX w.
Zawierał m.in. takie oto zdanie: „Niestrudzenie pracowała na rzecz praw kobiet”. Za każdym
razem, gdy widzisz słowo niestrudzenie, w jego miejsce użyj słowa męczennik. Wszystkie
jesteśmy zmęczone. I mamy regularnie odpoczywać. Myślenie, że niestrudzenie jest
odpowiednikiem dla określenia dobra, stanowi podłoże dla urazy, złości i ostatecznie choroby.
Nauczyłam się, że mogę ofiarować służbę i przyjaźń innym na tyle, na ile udaje mi się osiągnąć
to, czego potrzebuję dla siebie. Z czasem stworzyłam świat, w którym cała rodzina oraz
wszyscy koledzy i bliscy zobowiązali się do życia w równowadze. Wynikiem uczenia się, jak
dbać o siebie i słuchać własnego wewnętrznego przewodnictwa, było to, że stałam się o wiele
bardziej skuteczna w pomaganiu innym, niż kiedykolwiek mogłam to sobie wyobrazić.
Tworzenie zdrowia to przyzwolenie, aby każdy przeszedł własny proces nauczania. Nikt za
nikogo nie wyzdrowieje. Zrozumiałam, że ani ja, ani nikt inny nie zna wszystkich odpowiedzi.
Każda kobieta, o ile tylko jest na to gotowa, może nawiązać kontakt z wewnętrznym
przewodnictwem. Po latach brania odpowiedzialności za wszystkich, często własnym kosztem,
już nie staram się (zazwyczaj) nikogo do niczego przekonywać.
W przypadku wielu kobiet praca i rodzina nie sprzyjają w pełni ich zdrowiu. Jednak jeśli
wystarczająco dużo kobiet nauczy się głęboko siebie doceniać, nazwie swoje uzależnienia
i zobowiąże się do życia w pełni i radości, nasza praca i środowisko także zaczną się zmieniać.
Zmiana myśli i świadomości jest zawsze pierwszym krokiem ku zdrowiu. Aby ci w tym pomóc,
przestudiuj tabelę 1 na s. 31 i uczciwie oceń, która z tych cech dotyczy ciebie.

Nazywanie i uzdrawianie emocjonalnego bólu i jego fizycznych


następstw
Emocje i myśli mają na nas tak ogromny wpływ, ponieważ są fizycznie połączone z ciałem
poprzez układ odpornościowy, dokrewny i centralny układ nerwowy. Nowe badania wykazały,
że tkanka łączna w naszym ciele funkcjonuje jak ciągła matryca krystaliczna, w której zmiana
w jednym obszarze jest natychmiast przekazywana w całym systemie, ponieważ kryształy są
dobrze znanymi przekaźnikami energii i przetwornikami. Oznacza to, że opadnięte ramiona,
związane ze smutkiem i żalem, natychmiast przenoszą biochemię „smutku” w całym ciele.
Z drugiej strony, sam akt uśmiechania się przesyła przeciwną wiadomość. Wszystkie emocje,
nawet te stłumione i niewyrażone, mają fizyczne następstwa. Niewyrażone emocje zwykle
„pozostają” w ciele jako małe, tykające bomby zegarowe – są chorobą w inkubacji.
Kultura, która nie jest wspierająca dla kobiet i kobiecości, już na wczesnym etapie
nieuchronnie prowadzi do problemów zdrowotnych, ponieważ kontekst życia kobiety
w znacznym stopniu przyczynia się do stanu jej zdrowia. Kiedy na przykład po raz pierwszy
dostałam okresu, rozwinęły się u mnie astygmatyzm i krótkowzroczność. Musiałam nosić
okulary. Bardzo często dziewczęta potrzebują okularów w okresie dojrzewania. W tradycyjnej
medycynie chińskiej [ang. traditional Chinese medicine – TCM] oczy znajdują się w tzw.
meridianach wątrobowych, a główną emocją związaną z meridianem wątroby jest gniew.
Ponieważ wielu młodym kobietom brakuje wsparcia niezbędnego do zidentyfikowania
niezaspokojonych potrzeb, co podsyca ich gniew, a tym bardziej bezpiecznego miejsca do jego
wyrażania w zdrowy sposób, nie ma się co dziwić, że wpływa to negatywnie na ich wzrok.
Sama nosiłam w sobie rzeczywistą urazę, gdy musiałam używać okularów – nikt inny z rodziny
ich nie miał. Teraz wiem, że było coś, czego nie chciałam zobaczyć. Byłam niewątpliwie
dziewczyną w rodzinie i kulturze, w których panowały niepodzielnie męskie dążenia, a ja się na
to wkurzałam – ale nie zdawałam sobie z tego sprawy.
Miliony kobiet cierpią na przewlekłe bóle miednicy, zapalenie pochwy, torbiele jajników,
kłykciny kończyste, endometriozę i dysplazję szyjki macicy (nieprawidłowe komórki szyjki
macicy widoczne w rozmazie cytologicznym) – wszelkie choroby kobiecych organów. Te
dolegliwości są językiem, którym przemawia do nas ciało. Poprzez dolegliwości ciało daje nam
znać, że musimy uzdrowić głębszą, często nieuświadomioną ranę, która mówi, że nigdy nie
jesteśmy wystarczająco dobre i że jesteśmy w jakiś sposób splamione.
Czterdziestojednoletnia kobieta, pracująca na szczeblu kierowniczym, przyszła do mnie
z powodu wprawiających ją w zakłopotanie uderzeń gorąca. Pomimo przyjmowania 4-krotnie
większej od zalecanej dawki estrogenu wciąż nie odczuwała ulgi. Poza zmniejszonym
poziomem estrogenu uderzenia gorąca są powodowane zaburzeniami
neuroendokrynologicznymi i nasilają się pod wpływem stresu. Obiektywnie i subiektywnie
stres wzmaga częstotliwość i siłę uderzeń gorąca. Dwa lata wcześniej z powodu strasznego bólu
miednicy mniejszej, który pojawił się w wyniku ciężkiej endometriozy, pacjentka została
poddana histerektomii z usunięciem jajników. Teraz nic jej nie pomagało. Minęły dwa lata,
zanim pacjentka powiedziała, że kiedy miała sześć lat, była wykorzystywana seksualnie
w piwnicy sklepu ze słodyczami przez jego właściciela. Czuła się wtedy jak odrętwiała, nie
była w stanie wydusić z siebie słowa. Powiedziała: „Byłam sparaliżowana. Zabronił mi o tym
komukolwiek mówić, bo wtedy przestanę być lubiana. Czułam okropny wstyd”. W dniu, kiedy
mi o tym powiedziała, wciąż czuła się tak, jakby to ona była zła i zrobiła coś złego. Później
przyznała, że wyszła z mojego gabinetu przekonana, że znając prawdę o niej, przestanę ją lubić.
Moja pacjentka, starając się odkupić swój wstyd, pracowała na dwa etaty od czasów szkoły
średniej, zdobyła tytuł magistra zarządzania i odnosiła sukcesy w pracy. Praca, wysokie
aspiracje i zdobywanie coraz to nowych tytułów miały „udowodnić, że jest coś warta”,
i zagłuszyć emocjonalny ból z dzieciństwa oraz poczucie, że jest niegodna i zła. Kiedy ostatni
raz ją widziałam, wciąż nie opłakała swoich doświadczeń – emocjonalne wyzwolenie, wiem to,
pomogłoby jej, gdy tylko byłaby gotowa.
Zgadzam się z moją pacjentką, że źródłem jej problemów fizycznych była trauma
emocjonalna. Nie twierdzę, że wykorzystywanie seksualne, którego doświadczyła
w dzieciństwie, „spowodowało” endometriozę czy przewlekły ból miednicy. Sugeruję jedynie,
że nadużycia, jakich doświadczyła w dzieciństwie, tak częste wśród moich pacjentek,
wdrukowały jej zestaw destrukcyjnych przekonań na temat własnej wartości i umiejętności
kochania oraz bycia kochaną, które tkwiły w niej do dzisiaj, przejawiając się jako dyskomfort
w umyśle i ciele. Bez względu na to, czy doświadczyłyśmy traumy z dzieciństwa, prawda jest
taka, że każda z nas, będąc jeszcze w łonie matki, otrzymała od rodziców matrycę pewnych
przekonań i zachowań – tak jak rodzice dostali je od swoich rodziców. Nie da się tego uniknąć.
Zostajemy zaprogramowane, łącznie z zestawem górnych granic, w aspekcie tego, na co – w co
wierzymy – zasługujemy w naszym życiu. Obejmuje to nasze oczekiwania w zakresie tego, jak
zdrowe, jak rozwinięte i jak kochane mamy być. Te przekonania działają w naszej
podświadomości, poza radarem naszej codziennej świadomości. Ale bezbłędnie przyciągają do
nas doświadczenia, które wzmacniają to, w co już wierzymy.
Jedynym sposobem przekroczenia tych ograniczeń i rozpoczęcia procesu uzdrawiania jest
uznanie własnej wartości i umiejętności kochania przy jednoczesnym odczuwaniu
nieukojonego, starego bólu emocjonalnego. Ludzkie serce ma niemal nieograniczoną zdolność
transformacji emocjonalnego bólu poprzez proces żalu, przebaczenia i odpuszczenia. To nie jest
proces intelektualny. Ten proces zachodzi w ciele. I, jak zauważa jungowska analityczka
Marion Woodman, dusza przychodzi do nas przez ciało. Kiedy jedna z moich przyjaciółek była
w trakcie trudnego rozwodu, rozpoczęła praktykę medytacji, podczas której pewnego dnia
uświadomiła sobie, że kwestionowanie piękna w sobie jest kwestionowaniem Boga. To był
punkt zwrotny w jej uzdrawianiu.
Tylko dostrajając się do odczuć płynących z ciała, możemy docenić wewnętrzne
przewodnictwo. Jednak wciąż wymagamy od szkoły, by nam powiedziała, czego warto się
nauczyć, od rządu, by zajął się społeczeństwem, i od lekarzy, aby nas zaszczepili przeciw
najnowszym zarazkom. Uczymy się, że jeśli podporządkujemy się pewnym zasadom, wszystko
będzie w porządku. Jedna z naszych pacjentek, u której niedawno rozwinął się rak sromu,
powiedziała: „Nie rozumiem, jak to się stało. Co roku robię badania kontrolne, mam
prawidłowe wyniki badań cytologicznych, a mimo to zachorowałam na raka”. Podobnie jak ta
pacjentka, często wierzymy, że same badania zabezpieczą nas przed chorobą.
Pierwszego dnia w pierwszej klasie szkoły podstawowej mojej młodszej córce powiedziano,
kiedy jest odpowiedni czas dla uczniów na korzystanie z toalety. Poszłam do nauczycielki
i powiedziałam jej, że w klinice regularnie przyjmuję kobiety z zaparciami i problemami
z oddawaniem moczu. Kobiety nie mogą się wypróżnić w miejscu publicznym z powodu
podobnych „zasad”, wyniesionych w młodości z domu i ze szkoły, które upośledziły ich
zdolność odczuwania prawidłowego funkcjonowania ciała. Nie chciałam, żeby coś takiego
przytrafiło się mojej córce. Upewniłam się, że córka słyszy rozmowę z nauczycielką. Chciałam,
żeby czuła moje wsparcie, korzystając z toalety wtedy, gdy poczuje taką potrzebę.
Uzdrawianie to pozostawianie zranień za sobą
Dopóki trzymamy się starych, autodestrukcyjnych przekonań na temat wartości własnej czy
innych, dopóty nie stworzymy dla siebie nowego świata. Jeśli nie zauważymy, w jaki sposób
każdego dnia współpracujemy z systemem, który nas niszczy, narazimy się na
niebezpieczeństwo pozostania wieczną ofiarą, zawsze obwiniając „kogoś tam” za nasze
problemy. Podobnie jak maltretowana kobieta, która wydostaje się z trudnej sytuacji, gdy
pewnego dnia uświadamia sobie, że jeśli w niej zostanie, to umrze, każda z nas musi rozpoznać,
kiedy i w jaki sposób współpracuje z własnym uciskiem.
Jedna z moich przyjaciółek, wychowywana w katolickiej rodzinie w latach 50. XX w., opisuje
wpływ przystępowania do spowiedzi na swoje ciało: „Pamiętam, że od 7. roku życia musiałam
chodzić do spowiedzi, szukając w sumieniu przewinień i występków, tkwiąc w pułapce
strasznego dylematu, jakim była niemożność opisania tego, czego opisać się nie da – marzeń
seksualnych, masturbacji – bo czy ktokolwiek potrafi to nazwać słowami? Czy w ogóle
dziewczyny były do tego zdolne? Czy tylko ja miałam taki dylemat? Na karteczce z opisem
procedury spowiedzi sugerowano, że te przewinienia zaliczają się do kategorii «nieczyste myśli
i czyny». Jednak nawet w tak ocenzurowanej wersji nie byłam w stanie wyjawić tych
zmysłowych wymiarów siebie jakiemuś ledwo widocznemu zza kratek konfesjonału
mężczyźnie, którego oddech cuchnął papierosami i alkoholem. Bez pełnej spowiedzi nie można
było przyjąć komunii świętej, a jeśli się to zrobiło, było się skazanym na piekło ze śmiertelnym
grzechem na duszy. (Nie było wyjścia z sytuacji). Po raz pierwszy spotkałam się wtedy
z dylematem etycznym.
Rozwiązanie znalazłam w nieświadomy i genialny sposób. Na początku okresu dorastania,
kiedy miałam jakieś 11 lat, podczas mszy, tuż przed komunią, zawsze traciłam przytomność.
Wynoszono mnie z kościoła i dopiero tam, na schodach byłam w stanie oddychać, słyszałam
ptaki i czułam słońce na twarzy. To trwało ponad rok. Nie miałam żadnej kontroli nad tymi
omdleniami. Wstydziłam się tego, co robiło moje ciało, i dziwiło mnie to – zimne poty,
dzwonienie w uszach i ogarniająca mnie nieunikniona ciemność. (Od tamtej pory przytłacza
mnie przebywanie w murach kościoła). Sprzeczne wymagania, które były dla mnie nie do
przyjęcia, pozbawiały mnie przytomności”44.
Sprzeczne wymagania kultury pozbawiają przytomności wiele kobiet. Wiele z nas zaczyna to
dostrzegać. Uświadomienie sobie, że nie jesteśmy same w naszym cierpieniu, a nasze problemy
pojawiają się w kontekście kulturowym, który częstokroć nas nie wspiera, wspomaga
uzdrawianie z takich dolegliwości jak bóle miednicy, zespół napięcia przedmiesiączkowego czy
zespół przewlekłego zmęczenia. Odzyskiwanie zdrowia, a następnie tworzenie go każdego
dnia, wymaga nazwania naszych doświadczeń po imieniu – nieważne, jak są bolesne –
i zrozumienia, że bez względu na przeszłość motor napędowy naszego życia jest w nas. Tylko
wtedy możemy zdecydować się na prawdziwy rozkwit pomimo uszkadzających nasze zdrowie
przekonań, które odziedziczyłyśmy po naszej kulturze i naszych rodzicach.
Chociaż niezwykle pomocna jest obecność lekarza czy pracownika służby zdrowia, którzy
uznają łączność pomiędzy umysłem i ciałem, ważniejsze jest, abyśmy my same doceniły, że
nasze ciała i objawy somatyczne są częścią wewnętrznego przewodnictwa. Mają dla nas
wiadomość. Zawsze. Dostrzegając, jak nasze przekonania i zachowania utrwalają
niesprzyjające nam części systemu, możemy się uwolnić od nadmiernej zależności od systemu
opieki medycznej. Jeśli upieramy się, że choroby i objawy płynące z ciała, takie jak
endometrioza, mięśniaki czy zespół napięcia przedmiesiączkowego, są „czysto medyczne”
i niezwiązane z innymi obszarami życia, uczestniczymy w systemie zależności od opieki
lekarskiej, tym samym go utrwalając.
Jeśli nauczymy się dostrajać do języka naszych ciał, będziemy w stanie podejmować bardziej
świadome decyzje dotyczące badań lekarskich oraz technologii, co w rezultacie może
prowadzić do lepszych relacji z pracownikami służby zdrowia. Musimy zacząć ufać sobie
i swojemu doświadczeniu równie mocno, jak ufamy danym laboratoryjnym. Jedna z moich
pacjentek, u której rzadko występowało krwawienie miesięczne, zauważyła, że okres pojawiał
się u niej za każdym razem, gdy była „zakochana”. Zaufała, że nie musi poddawać się całej
gamie testów hormonalnych za każdym razem, gdy jej okres ustawał na kilka miesięcy.
Zainteresowała się natomiast, jakie znaczenie ma dla niej menstruacja i jakie emocje są z nią
związane. Gdy lekarz i pacjentka uznają swój zakres wiedzy oraz niewiedzy, a także kryjącą się
za tym wszystkim tajemnicę, prawdziwe partnerstwo staje się możliwe, co przyniesie radość
obu stronom.
Czytając tę książkę, pamiętaj, że wszystkie mamy wybór – i wszystkie mamy do dyspozycji
wewnętrzne przewodnictwo oraz duchowe wsparcie, które mogą nam pomóc w osiągnięciu
optymalnego zdrowia i spełnienia. Zlikwidowanie przepaści między umysłem i ciałem oznacza
życie w pełni w kulturze, która często neguje ten sposób funkcjonowania w świecie. Nasze
ciała i objawy cielesne są w tym przedsięwzięciu naszymi największymi sprzymierzeńcami,
gdyż nic nie przykuwa uwagi równie szybko. Nasze ciała nigdy nie kłamią. Są niezawodnymi
miernikami tego, jak w danej chwili żyjemy i jak o siebie dbamy.
Wiedz, że aby być zdrową i spełnioną, musisz mieć na tyle odwagi, by pozostać w kontakcie
z mądrością twojego kobiecego ciała i podążać za pragnieniami własnego serca. Jaka wiedza
płynie z głębi twego ciała? Nie ma nic bardziej ekscytującego od świadomości, że nasze ciała
i uczucia są jasną i otwartą ścieżką w kierunku naszego przeznaczenia.
Tabela 2. Ciało jako proces a pogląd medyczny

Ciało jako proces Pogląd medyczny

Kobiece ciało odzwierciedla naturę Kobiece ciało i jego procesy są


i ziemię. nieokiełznane i zawodne.
Wymagają zewnętrznej kontroli.
Myśli i emocje są przesyłane za pomocą Myśli i emocje są całkowicie
układu odpornościowego, dokrewnego oddzielone od ciała fizycznego.
i nerwowego. Są biochemicznymi
zjawiskami.

Fizyczne, emocjonalne, duchowe Człowieka można podzielić na


i psychiczne aspekty danej osoby są blisko całkowicie oddzielne, niepowiązane
ze sobą powiązane i nie da się ich ze sobą części.
oddzielić.

Choroba stanowi część systemu Choroba jest przypadkiem


wewnętrznego przewodnictwa. losowym, po prostu się wydarza.
Kobieta niewiele może zrobić, by
jej zapobiec.

Ciało każdego dnia tworzy zdrowie. Ma Ciało jest zawsze podatne na zarazki
wrodzoną zdolność samouzdrawiania. i choroby. Ciało ulega rozpadowi.

Życie w pełnej zgodzie z własnym W tym systemie nie da się


systemem wewnętrznego przewodnictwa zapobiegać chorobom. Tak zwane
zapobiega chorobom i tworzy zdrowie zapobieganie jest jedynie
każdego dnia. rozpoznawaniem chorób.

Zajmuje się życiem w pełni. Skupia się na Zajmuje się unikaniem śmierci za
tym, co idzie dobrze i nie zaprzecza wszelką cenę. Skupia się jedynie na
śmierci. tym, co może się nie udać.

Prawdziwa jaźń nigdy nie umiera. Śmierć jest postrzegana jako


porażka i jest ostateczna.

1
Od red.: Problem górnej granicy to zjawisko negatywnej reakcji emocjonalnej na pozytywne wydarzenia w ludzkim
życiu. Na podstawie wieloletniego doświadczenia Gay Hendricks wyszczególnił i opisał cztery ukryte lęki, które stanowią
źródło problemu górnej granicy. Zob.: G. Hendrics, Wielki skok. Pokonaj ukryte lęki i wznieś się na wyższy poziom życia
(Warszawa: MT Biznes, 2010).
2
R. Eisler, The Chalice and the Blade (Cambridge, MA: Harper & Row, 1987); M. Gimbutas, The Civilization of the
Goddess (San Francisco, CA: HarperSanFrancisco, 1991).
3 J.
Highwater, Myth and Sexuality (Nowy Jork: Penguin, 1988), s. 8–9.
4
A. Wilson Schaef i D. Fassel, The Addictive Organization (San Francisco, CA: HarperSanFrancisco, 1988), s. 58.
5 S. Plichta i M. Falik, Prevalence of Violence and Its Implications for Women’s Health, Women’s Health Issues, vol. 11
(2001), s. 244–58.
6National Consensus Guidelines on Identifying and Responding to Domestic Victimization in Health Care Settings, The
Family Violence Prevention Fund, San Francisco, September 2002.
7M. A. Rodriguez et al., Screening and Intervention for Intimate Partner Abuse: Practices and Attitudes of Primary Care
Physicians, Journal of the American Medical Association, vol. 282 (1999), s. 468–74.
8 L. Heise, M. Ellsberg i M. Gotemoeller, Ending Violence Against Women, Population Reports, Series L, no. 11 (1999); H.
M. Bauer, Intimate Partner Violence and High-Risk Sexual Behaviors Among Female Patients with Sexually Transmitted
Diseases, Sexually Transmitted Diseases, vol. 29 (2002), s. 411–16; N. Romero-Daza, M. Weeks i M. Singer, ‘Nobody
Gives a Damn If I Live or Die’: Violence, Drugs, and Street-Level Prostitution in Inner-City Hartford, Connecticut, Medical
Anthropology, vol. 22 (2003), s. 233–59; R. M. Harris et al., The Interrelationship Between Violence, HIV/AIDS, and Drug
Use in Incarcerated Women, Journal of Associated Nurses AIDS Care, vol. 14 (2003), s. 27–40; P. Braitstein et al., Sexual
Violence Among a Cohort of Injection Drug Users, Social Science & Medicine, vol. 57 (2003), s. 561–69; R. J. Peters Jr. et
al., The Relationship Between Sexual Abuse and Drug Use: Findings from Houston’s Safer Choices 2 Program, Journal of
Drug Education, vol. 33 (2003), s. 49–59.
9 Od
tłum.: Centrum Medyczne Kaiser Permanente z południowej Kalifornii.
10Od tłum.: Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorobom. CDC – agencja rządu federalnego Stanów Zjednoczonych
wchodząca w skład Departamentu Zdrowia i Opieki Społecznej. Jej siedziba główna znajduje się w Atlancie (w Georgii),
w sąsiedztwie kampusu Uniwersytetu Emory’ego.
11 V.
Felitti et al., Relationship of Childhood Abuse and Household Dysfunction to Many of the Leading Causes of Death in
Adults, American Journal of Preventive Medicine, vol. 14 (1998), s. 245–58.
12 Gender and Education for All: The Leap to Equality Summary Report (Paris: UNESCO Publishing, 2003).
13 Arkusz
informacyjny Światowej Organizacji Zdrowia #241 (maj 2008).
14P. Jha et al., Low Female-to-Male Sex Ratio of Children Born in India: National Survey of 1.1 Million Households,
Lancet, vol. 367, no. 9506 (2006), s. 211–18.
15
Od red.: amniocenteza diagnostyczna jest metodą badania kobiety w ciąży, podczas której nakłuwa się jamę owodni
w ciężarnej macicy i pobiera próbkę płynu owodniowego w celu przeprowadzenia dalszych badań laboratoryjnych. Płyn
owodniowy zawiera komórki płodu oraz substancje chemiczne przez niego produkowane, dzięki którym badana próbka
może dać informacje o nieprawidłowościach i chorobach dziecka, w tym o chorobie Downa i rozszczepie kręgosłupa.
16 A.
Gentleman, India Still Fighting to ‘Save the Girl Child’, International Herald Tribune, April 15, 2005.
17
T. Rosenberg, The Daughter Deficit, New York Times Magazine, August 23, 2009, s. MM23 (dostępny także online na:
www.nytimes.com/2009/08/23/maga zine/23FOB-idealab-t.html).
18 F.Faqir, Intrafamily Femicide in Defence of Honour: The Case of Jordan, Third World Quarterly, vol. 22, no. 1 (2001), s.
65–82; N. D. Kristof i S. WuDunn, Half the Sky: Turning Oppression into Opportunity for Women Worldwide (Alfred A.
Knopf, 2009); N. D. Kristof i S. WuDunn, The Women’s Crusade, New York Times Magazine, August 23, 2009, s. MM28
(dostępny także online na: www.nytimes.com/2009/08/23/magazine/23Women-t.html).
19 Kristof
i WuDunn, Half the Sky; Kristof i WuDunn, The Women’s Crusade.
20 Ibid.

21 Ibid.

22 N.
Morley, New Report Blames Cyprus Government for Virtually Uncontrolled Trafficking of Women, Voice of America,
November 27, 2003.
23 Kristof
i WuDunn, Half the Sky; Kristof i WuDunn, The Women’s Crusade.
24 Gender
and Education for All: The Leap to Equality Summary Report (Paris: UNESCO Publishing, 2003).
25 M.
C. Maternowska, Truck-Stop Girls, New York Times Magazine, August 23, 2009, s. MM54 (dostępny także online na:
www.nytimes.com/2009/08/23/magazine/23lives-t.html).
26 Joint
United Nations Programme on HIV/AIDS (UNAIDS), HIV Transmission in Intimate Partner Relationships in Asia,
prezentacja na: 9th International Congress on AIDS in Asia and the Pacific na Bali, August 2009; (dostępna także online na:
http://data.unaids.org/pub/Report/2009/intimate_partners_report_en.pdf).
27
S. Gülser Corat, UNESCO and Violence Against Women. Presentation to UNESCO, New York, March 1, 2005.
28 Uwagi ambasador Susan E. Rice, stałego przedstawiciela USA przy Organizacji Narodów Zjednoczonych, podczas
otwartej debaty Rady Bezpieczeństwa o rezolucji 1820 na temat kobiet, pokoju i bezpieczeństwa (August 7, 2009).
29 Od tłum.: Centrum Badań nad Związkami.
30 Od tłum.: Duchowe Przymierze na rzecz Powstrzymania Przemocy ze Strony Bliskich Osób.
31
Od red.: CARE (Cooperative for Assistance and Relief Everywhere – Kooperacja na rzecz Wsparcia i Pomocy
Wszędzie) – międzynarodowa organizacja pozarządowa, założona w 1945 r., zajmująca się dostarczaniem pomocy
humanitarnej i wspieraniem długoterminowych projektów rozwojowych, przede wszystkim w krajach trzeciego świata. Jest
to jedna z najstarszych i największych organizacji humanitarnych zajmujących się walką ze światowym ubóstwem.
W 2013 r. CARE działała w 87 krajach, angażując się w 927 projektów i obejmując pomocą 97 milionów ludzi.
32
Kristof i WuDunn, The Women’s Crusade.
33 A. Wilson Schaef i D. Fassel, The Addictive Organization (San Francisco, CA: HarperSan -Francisco, 1988), s. 58.
34 Od tłum.: Centrum Komunikacji bez Przemocy.
35 Dane
za: Oxfam America, 115 Broadway, Boston, Massachusetts 02116.
36 B. Grad et al., An Unorthodox Method of Treatment on Wound Healing in Mice, International Journal of
Parapsychology, vol. 3 (1961), s. 5–24. To dobrze zaprojektowane badanie wykazało, że gojenie się ran u myszy znacznie
przyspieszyło (p < 0,01), gdy samozwańczy uzdrowiciel przesuwał dłońmi nad klatką ze zwierzętami.
37 M.
T. Stein, J. H. Kennell i A. Fulcher, Benefits of a Doula Present at the Birth of a Child, Journal of Developmental and
Behavioral Pediatrics, vol. 25 (Suppl. 5) (2004), s. S89–92; M. T. Stein, J. H. Kennell i A. Fulcher, Benefits of a Doula
Present at the Birth of a Child, Journal of Developmental and Behavioral Pediatrics, vol. 24, no. 3 (2003), s. 195–98; J. H.
Kennell i M. H. Klaus, Continuous Nursing Support During Labor, Journal of the American Medical Association, vol. 289,
no. 2 (2003), s. 175–76; M. H. Klaus et al., Effects of Social Support During Parturition in Maternal and Infant Mortality,
British Medical Journal, vol. 293 (1986), s. 585–87; M. H. Klaus et al., Maternal Assistance and Support in Labor: Father,
Nurse, Midwife, or Doula?.
38 B.E. Hamilton, J. A. Martin i S. J. Ventura, Births: Preliminary Data for 2007, National Vital Statistics Report, vol. 57,
no. 12 (2009), s. 4.
39
S. Hall, Cheating Fate, Health, vol. 6, no. 2 (1992), s. 38. Każdy lekarz widział co najmniej kilka przypadków
spontanicznej remisji, a co roku są one ogłaszane w literaturze medycznej. Zbyt często ignoruje się je, zamiast badać. Ich
istnienie jest sprzeczne z medycznym systemem przekonań.
40 T.
E. Andreoli et al., Cecil: Essentials of Medicine (Philadelphia: W. B. Saunders & Co., 1990), s. 422–23.
41
K. Hartmann et al., Outcomes of Routine Episiotomy: A Systematic Review, Journal of the American Medical
Association, vol. 293, no. 17 (2005), s. 2141–48.
42 A.
Wilson Schaef, When Society Becomes an Addict (San Francisco, CA: HarperSanFrancisco, 1987), s. 72.
43
C. Pinkola Estes, Women Who Run with the Wolves: Myths and Stories of the Wild Woman Archetype (New York:
Ballantine Books, 1992), s. 3. Od red.: wyd. polskie: Biegnąca z wilkami: Archetyp Dzikiej Kobiety w mitach i legendach
(Poznań: Zysk i S-ka, 2001).
44
P. Reis, The Women’s Spirituality Movement: Ideas Generated and Questions Asked. Prezentacja na seminarium
feministycznym, Proprioceptive Writing Center, Maine (December 3, 1990).
ROZDZIAŁ 2.

Kobieca inteligencja i nowy sposób uzdrawiania


Ostatecznie nie jestem w stanie oddzielić mózgu od ciała. Świadomość to nie
tylko głowa. Nie chodzi też o wyższość umysłu nad ciałem. Jeśli weźmiemy pod
uwagę DNA kierujące tańcem peptydów, ciało jest zewnętrznym przejawem
umysłu.
– dr Candace Pert, była dyrektorka wydziału biochemii mózgu z National
Institute of Mental Health1

mysł jest ściśle połączony z ciałem poprzez układ odpornościowy, dokrewny i ośrodkowy
U układ nerwowy. Współczesne badania na temat umysłu i ciała potwierdzają to, co
w starożytnych tradycjach uzdrawiania wiadome było od zawsze: ciało i umysł stanowią
jedność. Nie ma choroby psychicznej czy emocjonalnej, która nie byłaby zarazem somatyczna.

Pola energetyczne i systemy energetyczne


Energia tworzy ludzi i utrzymuje ich przy życiu. Nasze ciała nie są statycznymi, fizycznymi
strukturami, ale nieustannie zmieniającymi się, dynamicznymi polami energii i wibracji. Biolog
komórkowy dr Bruce Lipton, autor książki pt. „Biologia przekonań” (BMG Publishing, 2010),
pisze, że gdy w pełni zrozumiemy wpływ myśli, emocji i energii na ciało, „przestaniemy
prowadzić marudne dyskusje na temat roli kultury i natury, gdyż pojmiemy, że całkowicie
świadomy umysł przewyższa zarówno naturę, jak i kulturę. Wierzę też, że ludzkość doświadczy
tak głębokiej zmiany paradygmatu jak wtedy, gdy rzeczywistość świata kulistego została
uświadomiona cywilizacjom świata płaskiego”. Całkowicie się z tym zgadzam.
Prawda jest taka, że ciała są hologramami, z których każda część zawiera informacje
o całości. Można to docenić, patrząc na osłonę tkanki łącznej (powięź), która obejmuje w całym
ciele każdy mięsień, nerw i narząd. Ta tkanka łączna działa jak krystaliczna matryca – na
przykład powięź na dolnej części stopy jest połączona zarówno mechanicznie, jak
i elektromagnetycznie (ponieważ kryształy są dobrze znanymi przekaźnikami i przetwornikami
energii) z powięzią, która otacza mózg, i wszystkim pomiędzy. A te krystaliczne właściwości
tkanki łącznej (jak również kości i zębów) umożliwiają natychmiastowe przekazywanie
w całym ciele informacji i energii. Zatem wszystko, co odczuwa twoja stopa, wpływa również
na twój mózg. (Dr Helene Langevin z University of Vermont School of Medicine opublikowała
ekscytujące badania dotyczące grupy komórek zwanych „integrynami”, które są fizycznym
łącznikiem między komórkami i otaczającymi je tkankami, co stanowi dodatkowy dowód na to
fascynujące połączenie; więcej informacji na ten temat znajdziesz w rozdz. 18).
Nowe badania pokazały również, że gaz znany jako tlenek azotu powstaje w twoim ciele
(w wyściółce każdego naczynia krwionośnego) podczas ćwiczeń, seksu, medytacji
i generowania radosnych lub pełnych nadziei myśli. Tlenek azotu (nie mylić z podtlenkiem
azotu, powszechnie znanym jako gaz rozweselający) nie tylko natychmiast zwiększa krążenie
krwi w organizmie, ale także jest neuroprzekaźnikiem wyższego rzędu, który ma zdolność
równoważenia wszystkich innych poprawiających nastrój neuroprzekaźników (takich jak
serotonina i dopamina)2. Doszłam do wniosku, że tlenek azotu jest fizycznym odpowiednikiem
siły życiowej, qi lub prany. Z fizyki kwantowej wiemy, że na poziomie subatomowym materia
i energia – którą można także nazwać duchem – są równoważne. Najlepsze tego wyjaśnienie,
jakie kiedykolwiek słyszałam, brzmi następująco: materia to zagęszczona forma ducha, a duch
jest rozrzedzoną formą materii. Możemy postrzegać ciało jako manifestację duchowej energii.
Nasze umysły i codzienne myśli stanowią część tej energii i mają potwierdzony naukowo
wpływ na materię i ciało. Jakość naszych codziennych myśli i emocji tworzy wokół nas
(i wokół każdej komórki w ciele) pole elektromagnetyczne, które przyciąga do nas jego
wibracyjny odpowiednik. Tę tendencję nazywa się prawem przyciągania i jest to podstawowe
prawo, które rządzi wszechświatem. Podobne przyciąga podobne. Przyciągamy to, co
wysyłamy. Czyli, mówiąc prościej, ciągnie swój do swego.
Czynniki psychologiczne i emocjonalne wpływają na zdrowie somatyczne, ponieważ emocje
i myśli zawsze wywołują w ciele biochemiczną reakcję, w której przesyłaniu pośredniczą błony
komórkowe, rzeczywiste „mózgi” każdej komórki. Świadomość, że jesteśmy wiecznie
zmiennym systemem energii, pozostającym pod wpływem otaczającej go energii i mającym na
nią wpływ, pomaga zrozumieć ciągłość umysłu i ciała. Nie jesteśmy jedynie ciałem. Fakt ten
został pięknie zobrazowany w pracy dr. Masaru Emoto, japońskiego naukowca, który dokonał
przełomowego odkrycia na temat wpływu emocji na strukturę krystaliczną wody. W książce pt.
„The Hidden Messages in Water” (Beyond Words Publishing, 2004), a także w filmie pt.
„What the Bleep do We Know!?” dr Emoto przedstawia dowody na wpływ różnych emocji na
strukturę kryształów zamarzającej wody, pokazując, że energia przepełnionej miłością
wdzięczności stwarza najcudowniejsze krystaliczne wzory. Biorąc pod uwagę, że nasze ciała
składają się w 70% z wody, badania Emoto mają ogromne implikacje dla zdrowia. To, co
o sobie myślimy, jak o sobie mówimy i jak się ze sobą czujemy, wytłacza wzór w komórkach,
co wpływa nie tylko na nas, ale na wszystkich wokół.
Mimo że nie widzimy tej stwarzającej ciało/umysł i utrzymującej nas przy życiu wibrującej
energii, to właśnie ona podtrzymuje w nas życie. Jest siłą życiową, dzięki której nawet podczas
snu biją nasze serca i działają nasze płuca. Każdy, kto był przy umierającym człowieku, może
zaświadczyć, że w chwilę po śmierci coś się zmienia. Chociaż ciało fizyczne nadal jest obecne,
nie ma w nim człowieka, którego znaliśmy. Siła życiowa odpłynęła.
Pola wibracyjne wewnątrz danej osoby oddziałują na siebie. Współoddziałują także na innych
ludzi oraz na cały świat. To potwierdzone naukowo oddziaływanie jest istotne dla ludzkiego
wzrastania i zdrowego rozwoju. Przykładowo, badania nad wcześniakami przeprowadzone na
Uniwersytecie Miami wykazały, że dzieci, które były regularnie głaskane, przybierały na wadze
o 49% szybciej od tych, które miały taką samą wagę urodzeniową, ale nie były głaskane
(dzieciom w obydwu grupach dostarczano dokładnie taką samą ilość pokarmu). Dzieci, które
głaskano, w wieku 8 miesięcy miały dłuższe ciała i większe obwody głowy oraz mniej
problemów neurologicznych niż dzieci niegłaskane3. Niedotykane i nieprzytulane dzieci,
pomimo otrzymywania pokarmu i opieki fizycznej, znajdują się w grupie podwyższonego
ryzyka zgonu. Przyczynę tej śmierci diagnozuje się zdawkowo jako „nieorganiczny zespół
opóźnienia w rozwoju”4.
Wiele badań wykazuje, że nawet wypadki, tzw. przypadkowe zdarzenia, mają związek ze
stanami emocjonalnym i psychicznym (czy polem wibracyjnym) „ofiar”. Z kilku badań wynika,
że osoby skłonne do wypadków mają podobną osobowość. Są porywcze, agresywne,
przygnębione, samotne, pełne urazy, mają niezaspokojoną potrzebę zależności, obniżony
nastrój i odczuwają nieuleczony żal. Tacy ludzie mają tendencję do wymierzania sobie kary,
gdy odczuwają złość w stosunku do innych. Leonord Evans, prezes Science Serving Society5,
w książce pt. „Traffic Safety” (Science Serving Society, 2004) przedstawia szczegółowe
badania czynników przyczyniających się do wypadków samochodowych, łącznie z normami
bezpieczeństwa, warunkami na drodze itp. Z jego analizy wynika, że kierowcy narażeni na
podwyższone ryzyko wypadków samochodowych są m.in. mniej dojrzali, mniej inteligentni
i mniej zwracają uwagę na estetykę, a jednocześnie są bardziej niestabilni emocjonalnie,
nieszczęśliwi, antyspołeczni, impulsywni, wrogo nastawieni do świata i agresywni. Wykazują
się także mniejszym poczuciem własnej wartości i niższymi ambicjami. Zwykle mieli też
nieszczęśliwe dzieciństwo. Mówiąc językiem systemu wibracyjnego, wygląda na to, że osobiste
pole wibracyjne niektórych ludzi współoddziałuje z polem wibracyjnym otoczenia w sposób,
który zwiększa częstotliwość wypadków.
Z pewnością ludzkie interakcje mają głęboki wpływ na zdrowie. Ten wpływ może być
pozytywny lub negatywny w zależności od stanu umysłu zaangażowanych w taką interakcję
osób. Gdy sobie uświadomimy, że jesteśmy wibracyjnym polem energii i mamy zdolność
wywierania wpływu na jakość naszych doświadczeń, zaczniemy wchodzić w kontakt
z wrodzoną zdolnością samouzdrawiania i tworzenia zdrowia każdego dnia.
Myśli i przekonania wpływają na ciało, a właściwie je tworzą. Każdej myśli towarzyszy
emocja lub uczucie, a każda emocja wywołuje określoną zmianę biochemiczną w ciele. Myśli,
które są bezustannie wzmacniane, stają się przekonaniami. Przekonania sterują naszym
zachowaniem. Wiele przekonań kształtujemy pod wpływem rodziców i okoliczności, w jakich
się wychowaliśmy. Podkreślają to badania naukowe, przeprowadzone przez lekarza
epidemiologa dr. med. Leonarda Sagana, które wykazały, że klasa społeczna, wykształcenie,
umiejętności społeczne oraz spójność rodziny i społeczności są kluczowymi czynnikami
warunkującymi średnią długość życia. Okazuje się, że najważniejszym z tych czynników jest
wykształcenie. Rewizja wszystkich głównych danych epidemiologicznych na temat zdrowia
wyraźnie wskazuje na to, że kluczowymi wyznacznikami zdrowia nie są szczepienia, dieta,
zaopatrzenie w wodę czy antybiotyki. W istocie gwałtowny spadek śmiertelności z powodu
chorób zakaźnych we wczesnych latach XX w. rozpoczął się na długo przed zastosowaniem
penicyliny i innych antybiotyków. Nadzieja, poczucie własnej wartości i wykształcenie są
najważniejszymi czynnikami kształtującymi codzienne zdrowie, bez względu na pochodzenie
czy wcześniejszy stan zdrowia6. Stan emocjonalny wpływa na wszystkie choroby. Dr Jeanne
Achterberg podkreśla, że przebieg raka można lepiej przewidzieć, biorąc pod uwagę czynniki
psychologiczne (takie jak nadzieja) niż pomiary medyczne7.
Wyniki rozległych badań ACE (Adverse Childhood Experiences8) z 1998 r., dokumentujące
drastyczne konsekwencje, jakie dla zdrowia dorosłego człowieka niosą za sobą złe traktowanie
w dzieciństwie i patologie rodzinne, wskazują ponad wszelką wątpliwość, jak wielki wpływ na
zdrowie mają odziedziczone przekonania na temat własnej wartości i bycia godnym miłości9.
Badania zapoczątkowano w połowie lat 80. XX w. dzięki spostrzeżeniom poczynionym
w trakcie programu poświęconego otyłości w Kaiser Permanente Department of Preventive
Medicine10 w San Diego. Wiele osób rezygnowało z programu, chociaż to właśnie im udawało
się tracić zbędne kilogramy. Szczegółowy wywiad przeprowadzony wśród prawie 200
uczestników nieoczekiwanie ujawnił, że zanim ci ludzie zaczęli przybierać na wadze, byli
maltretowani jako dzieci. Wielu pacjentów mówiło o tym otwarcie. Otyłość nie była ich
głównym zmartwieniem, ale ochroną przed problemami, o których nigdy wcześniej z nikim nie
rozmawiali. Pewna kobieta, która w ciągu roku od momentu, gdy została zgwałcona, przytyła
48 kg, powiedziała: „Nie zauważa się osób otyłych. I właśnie tego potrzebuję”.
Badania ACE wykazały, że negatywne doświadczenia w dzieciństwie są znacznie częstszym
zjawiskiem, niż przypuszczano. Nieco ponad połowa z 17 tysięcy uczestników badań ACE,
osób w średnim wieku należących do klasy średniej, wychowała się w domach alkoholików,
w domach z osobą pogrążoną w depresji albo chorą psychicznie bądź w domach, w których
doświadczali przemocy seksualnej, emocjonalnej lub fizycznej. Te wydarzenia znacznie
przyczyniły się do wzrostu wydatków na leki, częstości wizyt lekarskich, pobytów na izbie
przyjęć i w szpitalu oraz do przedwczesnej śmierci.
Stając w obliczu ogromu tego zjawiska, dr med. Vincent Felitti, badacz ACE, napisał: „Jeśli
leczenie problemów, które odkryliśmy w badaniach ACE, jest tak wielkim wyzwaniem, cóż
dopiero mówić o profilaktyce. Sama natura tego materiału może wprawić w zakłopotanie. Po co
ktoś miałby wychodzić poza względny komfort tradycyjnej choroby organicznej i wkraczać
w groźną przestrzeń niepewności, z którą nie potrafimy sobie poradzić?”.
Wiem, co dr Felitti miał na myśli. Lekarzowi i pacjentce zawsze jest łatwiej zignorować to, co
się rzeczywiście dzieje, ale to właśnie dotarcie do sedna sprawy daje o wiele większą
satysfakcję i jest bardziej skuteczne. Nasze ciała nigdy nie kłamią i zawsze starają się wskazać
nam prawdę. Sugeruję więc kompromis. Leczenie objawów, jeśli służy jako most prowadzący
do prawdziwego zdrowia, jest rozsądnym rozwiązaniem. Musimy jednak zrozumieć, że aby
doznać prawdziwego, na najgłębszym poziomie, uzdrowienia i przekazać naszym komórkom
tworzące zdrowie przesłanie „Żyj”, musimy się zmieniać, aktualizować przekonania
i zachowania. Uwalnianie stłumionych emocji stanowi część tego procesu. Przeszłość nie
determinuje przeznaczenia. Właśnie teraz mamy moc, by się zmienić. Łączymy się z nią, gdy
potwierdzamy własną wartość i zdolność do miłości, aktualizując przekonania, prawdziwie
odczuwając i wybierając podtrzymujące na duchu, uzdrawiające myśli.
Jedna z moich pacjentek powiedziała: „Dzisiaj w drodze do gabinetu doznałam olśnienia.
Kiedy byłam mała, choroba była jedynym sposobem, w jaki mogłam zwrócić na siebie uwagę
matki. W wyniku tego często łamałam kości, później zachorowałam na raka, a teraz mam
nieprawidłowy wynik badania cytologicznego. Uświadomiłam sobie dzisiaj, że już nie muszę
chorować, żeby zwrócić na siebie jej uwagę!”. Dodała, że w momencie, gdy doznała tego
olśnienia, słońce wyłoniło się zza chmur i potwierdziło jej odkrycie swoim blaskiem.

Zrozumieć jedność ciała i umysłu


Nauka o połączeniu umysłu i ciała (psychoneuroimmunologia) pomaga wyjaśnić, w jaki sposób
okoliczności życiowe wpływają na ciało. Badania z tej dziedziny wykazały, że zjawiska
hormonalne i neurologiczne oraz subtelne pola elektromagnetyczne w ciele i wokół ciała są
ważnymi spoiwami między raną kulturową, którą nazywamy psychologiczną lub emocjonalną,
a problemami, z jakimi spotykają się kobiety, na przykład natury ginekologicznej, które
określamy mianem fizycznych.
Wiele ofiar wykorzystywania seksualnego odcina się od ciała. Niektóre kobiety doświadczają
siebie w ciele tylko od szyi w górę. Jedna z moich pacjentek, u której występują plamienia
międzymiesiączkowe, powiedziała: „Nie chcę myśleć o niczym, co jest od pasa w dół.
Nienawidzę tej części ciała. Chciałabym, żeby ta część po prostu zniknęła”. Ujawnienie tego
przekonania wskazało, od czego należy rozpocząć uzdrawianie. Plamienia przykuwały jej
uwagę do wymagającej uzdrowienia, wypartej części ciała. Moja koleżanka czasami prosi
pacjentki, żeby narysowały swój portret. Jedna z nich, cierpiąca na przewlekły ból miednicy
mniejszej, narysowała autoportret od pasa w górę. Moja koleżanka wskazała kobiecie, że być
może poprzez ból miednica stara się zwrócić na siebie jej uwagę.
Nauka o związku umysłu i ciała wyjaśnia, jak emocjonalne i psychiczne zranienie przeobraża
się w ranę fizyczną. Dzięki temu możemy uzdrowić się z tych dolegliwości. Wszystkie
choroby, uzdrawianie z chorób i kreowanie zdrowia to procesy, które jednocześnie zachodzą na
poziomie fizycznym, psychologicznym, emocjonalnym i duchowym.
Jeszcze do niedawna naukowcy twierdzili, że informacje w układzie nerwowym są
przekazywane z nerwu do nerwu w procesie linearnym, tak jak w przypadku zwykłego
połączenia elektrycznego. Obecnie wiemy, że nasze narządy wewnętrzne komunikują się
bezpośrednio z mózgiem i na odwrót dzięki przekaźnikom chemicznym (neuropeptydy),
których uwolnienie może zostać wywołane przez nasze myśli i emocje. Dotychczas wierzono,
że receptory neuropeptydowe są rozmieszczone jedynie w układach dokrewnym
i odpornościowym organizmu oraz w komórkach nerwowych. Obecnie wiemy, że takie organy
jak nerki czy jelita mają własne receptory dla tzw. neuroprzekaźników. Mają je także krwinki
i wszystkie komórki układu odpornościowego. Poniekąd dzięki tym substancjom nasze emocje
bezpośrednio wpływają na ciało fizyczne.
Poszczególne organy ciała zawierają receptory dla tych mediatorów myśli i emocji. Ponadto
organy wewnętrzne i układ odpornościowy są w stanie wyprodukować takie same związki
chemiczne. Oznacza to, że całe ciało czuje i wyraża emocje – wszystkie składające się na nas
części myślą i czują. Udowodniono na przykład, że jelito produkuje więcej przekaźników
nerwowych niż mózg11. Co więcej, krwinki białe produkują, przypominającą morfinę,
substancję uśmierzającą ból. Mają także receptory tej samej substancji. Na mocy połączenia
ciało–umysł możemy sami, bez stosowania leków, regulować poziom bólu.
Dr med. Herbert Benson z Benson-Henry Institute for Mind Body Medicine przy
Massachusetts General Hospital w Bostonie uważa, że tlenek azotu jest kluczem do mocy
efektu placebo. Pozytywne i pełne nadziei emocje odczuwane przez pacjenta, gdy przyjmuje
leki, które jego zdaniem mogą być korzystne, powodują wzrost poziomu tlenku azotu w ciele,
a to z kolei ma pozytywny wpływ na zdrowie – nawet jeśli lek nie zawiera składników
aktywnych. Skutki obecności tlenku azotu odczuwane są w całym ciele natychmiast. Jest on
również związany z niższym ciśnieniem krwi. Benson sugeruje ponadto, że zwiększona ilość
cząsteczek tlenku azotu w mózgu może wywoływać potrzeby związane z głębokimi
doświadczeniami duchowymi.
Najwyraźniej macica, jajniki i piersi są również pod silnym wpływem tlenku azotu
i wszystkich innych neurochemicznych odpowiedników myśli i emocji, w tym hormonów.
Jajniki i nadnercza są podstawowymi miejscami produkcji hormonów. Wraz z macicą, pochwą
i piersiami, one również mają receptory hormonów, dzięki czemu mogą otrzymywać
wiadomości z mózgu, układu odpornościowego i innych narządów. Łatwo więc zrozumieć, że
kiedy jesteśmy smutne, nasze kobiece narządy „czują się” smutne, a ich funkcje są
upośledzone. Natomiast kiedy jesteśmy szczęśliwe, nasze żeńskie narządy reagują w naturalny
i prawidłowy sposób.
Nasze myśli, emocje i mózg komunikują się bezpośrednio z układem odpornościowym,
nerwowym i dokrewnym oraz z narządami ciała. Co więcej, chociaż te układy bada się
i postrzega jako odrębne, w rzeczywistości są one elementami tego samego układu. Jeśli
macica, jajniki, białe krwinki i serce produkują takie same związki chemiczne, jakie produkuje
mózg podczas procesu myślenia, gdzie zatem w ciele jest umysł? Odpowiedź brzmi: umysł jest
w całym ciele, a nawet poza ciałem12. Mało tego, rozległe badania na temat modlitwy wskazują,
że nasze umysły są nieumiejscowione i w dużej mierze wpływają na rzeczywistość poza
ciałem13.
Musimy znacznie rozwinąć cały koncept „umysłu”. Nie możemy ograniczać umysłu do mózgu
czy intelektu; umysł istnieje w każdej komórce ciała. Każda myśl ma swój biochemiczny
odpowiednik. Dokładnie to samo dotyczy emocji. Jak mawia moja koleżanka: „Umysł jest
przestrzenią pomiędzy komórkami”. Czy jesteś więc gotowa wysłuchać części umysłu
reprezentowanej przez macicę, która komunikuje się z tobą poprzez ból lub nadmierne
krwawienie?
Gdy zapytałam zamężną, 35-letnią prawniczkę, u której nagle wystąpiły krwawienia
międzymiesiączkowe, o to, co się dzieje w jej życiu, kobieta się oburzyła: „Wydaje mi się, że to
medyczny problem”. Chciała przez to powiedzieć, że problem był czysto somatyczny i w żaden
znaczący sposób niepowiązany z innymi obszarami jej życia. Spokojnie wyjaśniłam, że gdyby
złamała nogę, zadałabym jej to samo pytanie, i wskazałam, że wszystkie objawy są „fizyczne”.
Pacjentka się uspokoiła i wyznała prawdę. Niedawno przeżyła pozamałżeńską przygodę, która
wywołała w niej poczucie winy i lęk, że zaraziła się jakąś chorobą przenoszoną drogą płciową.
Nieregularne krwawienia zaczęły się wraz z początkiem romansu. Dzięki tym dodatkowym
informacjom mogłam otoczyć pacjentkę lepszą i bardziej odpowiednią opieką lekarską, a ona
zrozumiała, że nie musi dzielić swojej osoby na niepowiązane ze sobą części.
Jedna z moich pacjentek, cierpiąca na ból barku, którego źródłem było przewlekłe, wzmożone
napięcie mięśniowe, poszła na sesję biofeedbacku. Ucząc się rozluźniania mięśni barku,
zauważyła, że pod wpływem pewnych myśli napięcie wzrastało. Jedną z nich była myśl o tym,
że jako dziecko dostawała klapsy. Kolejną była choroba męża i wynikające z niej konsekwencje
dla niej samej. Z drugiej strony, gdy myślała o pozytywnych aspektach swojego życia, mięśnie
się rozluźniały. Kobieta zrozumiała, że jej lęki i przekonania są zakodowane w ciele. Dzięki
biofeedbackowi stało się dla niej jasne, że tkanka mięśniowa ma uczucia, myśli i pamięć, które
składają się na mądrość jej ciała.
Umysł i dusza, które przenikają całe ciało, są o wiele rozleglejsze, niż jesteśmy w stanie pojąć
to rozumowo. Wewnętrzne przewodnictwo przemawia do nas przede wszystkim poprzez
uczucia i mądrość ciała – a nie poprzez intelektualne zrozumienie. Jeśli poszukujemy
wewnętrznego przewodnictwa jedynie za pomocą intelektu – tak jakby istniał poza nami i poza
naszym najgłębszym pojmowaniem – utykamy w poszukiwaniach i skutecznie uciszamy
wewnętrzne przewodnictwo. Intelekt jest najskuteczniejszy, jeśli służy intuicji, sercu,
wewnętrznemu przewodnictwu, duszy, Bogu, sile wyższej – czy jakkolwiek byśmy nie nazwali
tej pobudzającej do życia duchowej energii.
W momencie, gdy uznamy, że jesteśmy czymś więcej niż tylko intelektem, a przewodnictwo
pochodzi z przenikającego cały wszechświat umysłu, uzyskamy dostęp do wewnętrznej
zdolności uzdrawiania. Jak niegdyś powiedział William James: „Moc, która może poruszyć
świat, tkwi w podświadomości”.

Kobieca inteligencja: jak ucieleśniają się myśli


Kobiety mają zdolność rozumienia jednocześnie za pomocą ciała i mózgu. Dzieje się tak
poniekąd dlatego, że dzięki konstrukcji swojego mózgu za każdym razem, gdy się komunikują,
mają dostęp do informacji zawartych w obydwu półkulach mózgowych oraz w ciele.
Uczono mnie w szkole, abym nigdy nie ufała własnym procesom myślowym, gdyż nie
pasowały one do opartego na dualizmie systemu edukacji. Na przykład w testach wielokrotnego
wyboru zawsze znalazłam powód, dla którego prawie każda odpowiedź mogła być prawidłowa.
Zawsze widziałam „szerszą perspektywę” i rozumiałam, jak wszystko jest ze wszystkim
połączone. Omawiając błędne odpowiedzi, mój nauczyciel zwykł mawiać: „Doszukujesz się
rzeczy, których nie ma. Właściwa odpowiedź jest oczywista”. Dla mnie nie zawsze była
oczywista. Teraz, gdy nauczyłam się doceniać bliskie związki między moimi myślami,
emocjami i ciałem fizycznym, zaczęłam w pełni wykorzystywać inteligencję. Wstrząsająca jest
świadomość, jak wiele wysoce inteligentnych kobiet uważa się za głupie tylko dlatego, że
w dużej mierze nie docenia się ich inteligencji. Jak mówi dr Linda Metcalf: „Kobiety myślą, że
ich intelekt jest męskim konstruktem w ich głowach”.
Zrozumiałam, że, podobnie jak wiele innych kobiet, mówię i myślę wielowątkowo, spiralnie,
jednocześnie używając obu półkul mózgowych oraz inteligencji ciała. Jean Houston,
antropolożka, pisarka i wizjonerka, tak opisuje ewolucję wielopoziomowego myślenia: „Przez
tysiąclecia kobiety w jaskiniach jedną ręką mieszały zupę, podrzucały dziecko na biodrze
i wykopywały włochatego mamuta za drzwi”. Ewoluowałyśmy z koniecznością podzielności
uwagi – rozumiejąc, jakie konsekwencje będą miały nasze działania nie tylko dla nas, ale dla
całej rodziny czy plemienia.
Zrozumiałe jest więc, że taka struktura mózgu rozwinęła się u płci, która musiała równoważyć
tak wiele różnych wymagań i obowiązków; musiała wspierać multimodalne, wielozadaniowe
podejście do życia14. U większości kobiet ciało modzelowate, część mózgu łącząca prawą
i lewą półkulę mózgową, jest grubsze niż u większości mężczyzn. Oznacza to, że mózg kobiety
jest inaczej „okablowany” niż mózg mężczyzny. Myśląc i werbalizując myśli, mężczyźni
zwykle używają lewej półkuli mózgowej; ich rozumowanie jest linearne i nastawione na
znajdowanie rozwiązań. Mężczyźni docierają do „sedna”. Kobiety natomiast podczas
komunikacji angażują większy obszar mózgu niż większość mężczyzn. Używają jednocześnie
prawej i lewej półkuli mózgowej. Kobiety, mówiąc i myśląc, mają większy dostęp do mądrości
ciała niż większość mężczyzn, ponieważ prawa półkula mózgowa jest mocniej połączona
z ciałem.
Nie oznacza to, że męski mózg nie ma takiej zdolności. Po prostu przez wieki nie byli
zachęcani do jej rozwijania. Przez ostatnie 5 tysięcy lat w społeczeństwie Zachodu panowało
przekonanie, że linearna, bazująca na lewej półkuli mózgowej metoda komunikacji jest lepsza,
natomiast bardziej cielesny, kobiecy sposób mówienia i myślenia jest gorszy i „mniej
rozwinięty”. Anne Moir i Daniel Jessel, autorzy książki pt. „Płeć mózgu” (Muza SA, 2014),
piszą: „Mężczyźni to płeć, która przekazuje pierwszą rzecz, jaka przychodzi im do głowy,
podczas gdy kobiety komunikują się w oparciu o znacznie szerszy repertuar. Wszelkie dowody
wskazują na to, że w mózgu kobiety odbywa się aktywniejsza i obszerniejsza wymiana
informacji”15. Niestety zamiast rozwijać to cielesne myślenie, uczymy się odrzucać tę wrodzoną
zdolność.
W rozmowie z socjolingwistką Deborą Tannen Robert Bly powiedział: „Słowa są w jednym
płacie mózgowym, a uczucia w innym. Oznacza to, że kobiety są w stanie połączyć je ze sobą
dużo szybciej od mężczyzn. Kobiety mają w głowie autostradę. Natomiast mężczyźni, jak
skomentował to Michael Mead, mają wąskie, zakorkowane wiejskie drogi i jeśli udaje się
z nich wydusić słowo, jest się prawdziwym szczęściarzem”16.
Mój były mąż zwykł mawiać: „Nie mogłabyś tego wyrazić zwięźlej? Nie możesz powiedzieć
wprost, o co ci chodzi?”. To jest wyraz typowo męskiego sposobu komunikacji. Mówiąc lub
myśląc, używam języka, który określa bogactwo tego, co się dzieje w moim umyśle i ciele
w momencie przekazywania myśli. Lubię bawić się słowami, a samo mówienie sprawia mi
przyjemność. Często, kiedy mówię o czymś przez jakiś czas, pozwalając myślom płynąć
z całego ciała i mózgu, zanim je wypowiem, zaczynam rozumieć swoje uczucia. Dzięki
werbalnemu przetwarzaniu myśli lub ich spisywaniu poznaję siebie.
W odróżnieniu ode mnie mój były mąż używał jak najmniejszej liczby słów. On i podobni do
niego mężczyźni muszą dotrzeć do sedna, wyniku lub rozwiązania, a wszystko musi mieć finał,
w przeciwnym wypadku w ogóle nie warto o tym rozmawiać. Dla większości mężczyzn proces
docierania do sedna jest nużący i bezwartościowy. Dr George Keller, kolega po fachu
praktykujący medycynę holistyczną, mawia: „Mężczyźni rozmawiają, pomijając czasowniki.
Kobiety rozmawiają, pomijając rzeczowniki”. Nawiązując do fizyki kwantowej, która naucza,
że cząsteczki i fale to po prostu inne formy materii, dr Keller zauważył: „Mężczyźni mówią
językiem cząsteczek. Kobiety mówią językiem fal”.
Wielowątkowe, powiązane z ciałem myślenie sprawia, że większość kobiet może pójść do
sklepu spożywczego bez listy i pamiętać, co miały kupić, a także przypomnieć sobie nagle
o innych potrzebnych rzeczach. Kiedy moje dzieci były małe, a ja dużo operowałam, byłam
w stanie prowadzić operację, jednocześnie wiedząc, co robią dzieci, i pamiętając, że w drodze
do domu muszę kupić ręczniki papierowe i chleb. Mój mąż natomiast był w stanie myśleć tylko
o jednej lub dwóch rzeczach czy zadaniach naraz – i często zapominał, po co w ogóle poszedł
do sklepu.
Uświadomienie sobie pełni inteligencji i docenienie kluczowej roli wewnętrznego
przewodnictwa, intuicji i emocji jako części kobiecej inteligencji są bardzo uzdrawiające
i wzmacniające. Zaakceptowanie tych aspektów siebie zmienia naszą percepcję. Możemy
wtedy, bez umniejszania mężczyzn czy siebie, świętować różnice między męską i żeńską
inteligencją.

Cielesność przekonań
Myśli stanowią ważną część mądrości ciała, ponieważ, w miarę jak się uczymy i rozwijamy,
możemy zmieniać swoje opinie (oraz myśli) na dany temat. Nieustannie powtarzana myśl staje
się przekonaniem. Następnie przekonania zmieniają biologię. Przekonania są wibrującymi
siłami, które tworzą fizyczne podstawy życia i zdrowia.
Jeśli nie przepracujemy autodestrukcyjnych myśli i wynikających z nich uczuć („Jestem
bezwartościowa”, „Nigdy nie będę wystarczająco dobra”), destrukcyjne myśli i stłumione
emocje przejawią się w postaci chorób fizycznych, ponieważ emocje wpływają na biochemię
układu odpornościowego i dokrewnego. Takie choroby jak reumatoidalne zapalenie stawów,
stwardnienie rozsiane, niektóre choroby tarczycy czy liszaj rumieniowaty to tylko kilka
przykładów chorób autoimmunologicznych, to znaczy takich, w których układ odpornościowy
atakuje własny organizm. Czy układ odpornościowy atakowałby komórki osoby, którą chroni,
gdyby nie destrukcyjna informacja płynąca z wnętrza ciała? Stan depresji jest połączony nie
tylko z autodestrukcyjnymi zachowaniami, ale także z depresją układu immunologicznego17.
Depresja jest również niezależnym czynnikiem ryzyka zawału serca i osteoporozy. Wiele
kobiet, u których występują choroby autoimmunologiczne, cierpi także na depresję. Z badań
wynika, że stres i samotność mogą uaktywnić latentny (utajony) wirus opryszczki18. Podobnie
jest w przypadku wirusa Epsteina–Barr, który ma związek z zespołem chronicznego zmęczenia.
To jeden z powodów, dla których, pomimo że 90% populacji ulega zakażeniu wirusem
Epsteina–Barr i u większości występują dla niego przeciwciała, tylko niewielki procent
rzeczywiście cierpi na tę chorobę. Sprawa wygląda podobnie w przypadku ludzi zakażonych
bakteriami Helicobacter pylori, które powodują wrzody żołądka, oraz tych, którzy cierpią na
zakażenia drożdżakowe. Taka informacja ma szczególne znaczenie dla kobiet, ponieważ co
najmniej 80% chorób autoimmunologicznych dotyka właśnie nas19. Nawet endometrioza,
padaczka, przedwczesna menopauza, bezpłodność i przewlekłe zapalenie pochwy to po części
choroby autoimmunologiczne.
Kultura, w której żyjemy, ma znaczny wpływ na nasze przekonania. Wspólne przekonania
kształtują typ społeczeństwa. Biorąc pod uwagę nasze społeczeństwo, nie powinno nikogo
dziwić, że kobiety tak wiele wydarzeń w swoim życiu uznają za stresujące. W kilku badaniach
naukowych dostrzeżono powiązania między niemożliwym do uniknięcia stresem i pewną formą
immunosupresji (hamowanie odpowiedzi immunologicznej). Szok emocjonalny powoduje
uwalnianie endogennych opiatów (substancji morfinopodobnych) oraz kortykosteroidów
(hormonów kory nadnerczy), które uniemożliwiają białym krwinkom ochronę ciała przed
rozwojem raka i zakażeniami. Ludzie pogrążeni w beznadziei i rozpaczy, którzy nie widzą
możliwości wyjścia z sytuacji stresowej, mają wyższy poziom kortykosteroidów
i immunosupresji niż ci, którzy lepiej sobie radzą w trudnych sytuacjach20. W ciałach ludzi
narażonych na sytuacje, które według nich powodują niemożliwy do uniknięcia stres, uwalniają
się opioidy (enkefaliny), które dosłownie znieczulają komórki ciała (analgezja wywołana przez
stres)21. Jeśli taka sytuacja trwa długo, ciało traci zdolność niszczenia komórek rakowych oraz
bakterii22. Przede wszystkim należy zrozumieć, że to nie stres sam w sobie prowadzi do
problemów związanych z działaniem układu odpornościowego. Problemy wynikają raczej
z przekonania, że stres jest nieunikniony – że nie jestem w stanie zrobić nic, żeby mu zapobiec
czy czegoś zmienić – właśnie to powoduje immunosupresję. Postrzeganie zawsze można
zmienić. To jest klucz do zdrowia.
Warto zrozumieć, że przekonania sięgają dużo głębiej niż myśli i nie da się ich zmienić siłą
woli. Nie jesteśmy świadomi wielu przekonań, wiele z nich jest niedostępnych dla intelektu.
Większość z nas nie zdaje sobie sprawy z destrukcyjnych przekonań, które osłabiają zdrowie.
Intelekt, ta część, która ma wrażenie sprawowania kontroli, nie jest jedynym źródłem
przekonań. Przekonania pochodzą z tej części nas, która w przeszłości została złożona
i pochowana w komórkach ciała.
Jean, 45-letnia urocza, ciemnowłosa graficzka, przyszła do mnie na konsultację. Niepokoił ją
fakt, że okres, który zawsze pojawiał się regularnie co 28 dni, przez ostatnie kilka lat
występował w przedziale 25–34 dni. Nie występowało u niej krwawienie międzymiesiączkowe
ani nie miała innych objawów. Nie dostrzegłam w jej historii nic niepokojącego, ale inny lekarz
powiedział jej, że zmiana cyklu może oznaczać raka, i zalecił biopsję szyjki macicy. Małe
rozwarcie szyjki macicy uniemożliwiało jednak wprowadzenie próbnika, dlatego zasugerowano
jej diagnostyczne łyżeczkowanie jamy macicy w znieczuleniu ogólnym. Jean chciała zasięgnąć
drugiej opinii. Wyniki jej badań były prawidłowe, ale rzeczywiście bardzo wąska szyjka
macicy uniemożliwiała przeprowadzenie biopsji w gabinecie ginekologicznym. Ultrasonografia
wskazywała na prawidłową wyściółkę szyjki macicy.
Powiedziałam Jean, że jest bardzo mało prawdopodobne, by miała raka macicy, i że nie
zalecam jej diagnostycznego łyżeczkowania jamy macicy. Powiedziałam także, że możemy
wykonać zabieg, jeśli wciąż odczuwa niepokój i chce się upewnić, że jednak nie ma raka. Aby
jej pomóc w podjęciu decyzji, zapytałam, jakie są jej doświadczenia z dzieciństwa związane
z chorobą. Dzieciństwo kobiety ma ogromny wpływ na jej przekonania, które dotyczą zdrowia
i choroby. Jean powiedziała: „Jestem jedynaczką, a matka ciągle chorowała. Stale miała
problemy jelitowe. Musiałam się nią zajmować. W wyniku tego na wszystko, co się dzieje
w moim ciele, reaguję, jakby to była katastrofa – tak jak matka”.
Zapytałam więc, czy jeśli zdecyduje się na diagnostyczne łyżeczkowanie szyjki macicy
i okaże się, że wszystko jest w porządku, to przestanie się niepokoić i zamartwiać, że ma raka.
Jean odpowiedziała, że to by nic nie zmieniło. Nadal by się martwiła. Uzgodniłyśmy, że Jean
musi zmienić wyniesione z dzieciństwa przekonania na temat kruchości ciała.
Jednak aby to zrobić, Jean musi najpierw zrozumieć, że nie uda się jej dotrzeć do lęku jedynie
za pośrednictwem intelektu. W dużej mierze lęk jest ulokowany w jej ciele i podświadomości.
Powiedzenie Jean czy jakiejkolwiek innej kobiecie z podobnymi problemami, żeby się
„uspokoiła, gdyż wszystko jest w porządku i że to nic wielkiego” oraz że „wszystko jest w jej
głowie”, nie jest pomocne ani naukowo poprawne. Przekonanie Jean znajduje się w umyśle, ale
umysł przenika całe ciało i każdy jego organ.
Jean, aby pozbyć się obsesji na punkcie raka (czy czegokolwiek innego), będzie musiała
przejść proces, przez który, aby wyzdrowieć, musi przejść każda z nas. Objaśniając ten proces
pacjentkom, używam pierwszych 3 kroków z zapoczątkowanego przez Anonimowych
Alkoholików programu 12 kroków. Program 12 kroków opiera się na prawdach duchowych
i zauważyłam, że można go zastosować w przypadku niemalże wszystkich aspektów życia, na
które ja lub moi pacjenci poszukujemy podpowiedzi. Krok pierwszy brzmi: „Przyznaliśmy, że
jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem”. Zamiast słowa
alkohol możesz wstawić wszystko, co jest obecnie twoją obsesją lub wobec czego czujesz się
bezsilna. Jean, na przykład, musi przyznać, że nie jest w stanie za pomocą samego intelektu
zmienić swoich przekonań i obsesji związanych z rakiem. Musi także przyznać, że takie
przekonania są niezdrowe i sprawiają, że życie wymyka się jej spod kontroli. Samo
przekonanie nie zmieni się, jeśli Jean będzie się za nie obwiniać lub będzie starała się je
zmienić jedynie na poziomie intelektualnym. Musi także zrozumieć, że obsesyjne myśli mogą
ją powstrzymywać przed odczuwaniem czegoś, czego być może nie chce czuć (intelekt lubi
myśleć, że cały czas ma wszystko pod kontrolą). Jednak aby wyzdrowieć, trzeba odczuwać.
Drugi krok jest następujący: „Uwierzyliśmy, że siła większa od nas samych może przywrócić
nam zdrowie”. Ta „większa od nas samych” siła stanowi część wewnętrznego przewodnictwa
i cielesnej mądrości. Możesz postrzegać ją jako duszę – część ciebie istniejącą poza czasem
i przestrzenią. Angielskie słowo sanity, czyli zdrowie psychiczne, oznacza to samo co spokój
wewnętrzny. Uznanie, że mamy dostęp do przewodnictwa siły większej od naszego intelektu,
jest efektywnym krokiem w kierunku uzyskania tego przewodnictwa.
Trzeci krok brzmi: „Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga,
jakkolwiek Go pojmujemy” (słowo Go można zamienić na: wewnętrzne przewodnictwo, boska
mądrość, wyższe ja czy Matka Boska). Ten krok zupełnie pomija intelekt. Jest aktem wiary,
uznającym fakt, że wszyscy mamy wewnętrzne przewodnictwo, a to przewodnictwo ma siłę
usuwania szkodliwych przekonań. Słowo postanowiliśmy jest tu bardzo ważne. Kobieta musi
podjąć decyzję, że pragnie zdrowia. Następnie musi być gotowa pozostać w procesie. Pomocne
i rozsądne mogą się okazać uczestnictwo w spotkaniach 12 kroków i praca z lękiem,
przekonaniami czy nawet z chorobą, wobec których intelekt jest bezradny. Uwielbiam także
pracę z afirmacjami Louise’y Hay, która napisała książkę pt. „Możesz uzdrowić swoje życie”
(Wydawnictwo Medium, 1992).
Dla Jean i tysięcy podobnych do niej kobiet pomocna jest sama wiedza, że nie jest
odosobniona w lękach i obsesjach. Nie spotkałam jeszcze nikogo, kto nie odziedziczyłby po
swojej rodzinie lub kulturze co najmniej kilku niszczących zdrowie przekonań. Wybierając
zdrowie i radość, możemy odkryć w ciałach głęboko zakorzenione programy i zmienić je na
takie, które wspierają zdrowie. To działa, gdyż sam proces podejmowania decyzji o tym, że
pragniemy być szczęśliwsze czy zdrowsze, automatycznie wydobywa na powierzchnię wzorce
myślowe, które powstrzymują nas przed zdrowiem i doświadczaniem szczęścia. Świadomość,
że chociaż choroby są rzeczywiste i fizyczne, to jednak związane z podświadomymi
przekonaniami i wzmacniane przez nie, zmieniła stan zdrowia i życie wielu moich pacjentek.
Odkrywanie przekonań i uzdrawianie ich jest ciągłym, ekscytującym procesem, który pomaga
odzyskać siłę. Stanowi część procesu tworzenia zdrowia. Naprawdę działa, choć wymaga
cierpliwości i współczucia.
Przekonania i wspomnienia są biologicznymi konstruktami ciała. Wyobraź sobie umysł jako
górę lodową. Część świadoma – ta, która ma wrażenie sprawowania kontroli – jest tym, co
widać na powierzchni. Jednak stanowi to jedynie 25% góry lodowej. Tak zwana podświadoma
część umysłu jest o wiele większa – pod powierzchnią znajduje się 75%. Osobiste historie
odkładają się w ciele, w mięśniach, organach wewnętrznych i pozostałych tkankach. Te
informacje, tak jak przykryta wodą część góry lodowej, zwykle pozostają nierozpoznane przez
część góry lodowej nad powierzchnią, czyli świadomy intelekt. Nasze komórki są bankiem
pamięci – nawet jeśli świadomy umysł ich nie zna i walczy, żeby im zaprzeczyć.
Zawołałam kiedyś boya hotelowego do pokoju, żeby pomógł mi z bagażem. Mężczyzna
zauważył stojącą obok umywalki buteleczkę z chińskim syropem na kaszel. Skrzywił się, złapał
za brzuch i powiedział: „Myślałem, że to olej rycynowy. Pamiętam, że gdy byłem mały, matka
często mi go podawała i miałem po nim bóle brzucha. Samo patrzenie na butelkę sprawia, że
boli mnie brzuch!”. Ten mężczyzna nie panował nad pamięcią ciała związaną z bólem
z dzieciństwa. Jego ciało automatycznie zareagowało na znajomo wyglądającą butelkę, która
nie miała nic wspólnego z jego dzieciństwem.
Pewnego razu spacerowałam z kobietą, która opowiadała, jak dwa tygodnie wcześniej krem
do opalania dostał się do jej oka i w wyniku tego łzawiła przez cały dzień. Kilka dni później,
gdy tylko poczuła zapach tego samego kremu, którego ktoś właśnie używał, jej oko ponownie
zaczęło łzawić. Biologiczna pamięć zakodowała się w oku, a intelekt został całkowicie
pominięty!
Jak przekonania stają się ciałem
W każdym momencie życia stan naszego zdrowia odzwierciedla ogólną sumę przekonań, które
zgromadziłyśmy od chwili narodzin. Nasze społeczeństwo pozostaje pod wpływem wielu
wspólnych i często szkodliwych przekonań (jedno, które słyszę regularnie, brzmi: „A więc
teraz, kiedy mam 30 lat [albo 40, albo 50], drobne dolegliwości są czymś normalnym”).
Wszystkie żywe istoty reagują fizycznie na to, co myślą o rzeczywistości. Dr Deepak Chopra,
autorytet w problematyce świadomości i medycyny, używa przykładu much zamkniętych
w słoiku z nakrętką. Po zdjęciu nakrętki muchy, z wyjątkiem kilku odważnych pionierów, nie
opuszczają słoika. Reszta much „zobowiązała swoje ciała i umysły” do życia w pułapce.
Zaobserwowano też, że jeśli w akwarium umieści się dwie ławice ryb i oddzieli je na jakiś czas
szklaną przegrodą, ryby nie będą wpływały na terytorium drugiej ławicy nawet po usunięciu
przeszkody.
Nie ulega wątpliwości, że wydarzenia z dzieciństwa kształtują przekonania na własny temat,
a tym samym wpływają na doświadczenia, w tym na nasze zdrowie. Jeśli kobieta chce ulepszyć
swoją rzeczywistość oraz stan zdrowia, najpierw musi zmienić przekonania dotyczące jej
własnych możliwości. To jest prosty proces, ale wymaga dyscypliny i wytrwałości.
Każdego dnia dostaję potwierdzenie tego, że mamy środki niezbędne do pokonania
destrukcyjnych i nieświadomych wzorców. Tę siłę stwierdzono doświadczalnie w badaniach
wpływu przekonań na proces starzenia. Przez pięć dni w ośrodku wypoczynkowym dr Ellen
Langer badała grupę ochotników płci męskiej powyżej 70. roku życia. Wszyscy musieli się
zgodzić na to, że będą żyć tak, jakby był rok 1959. Dr Langer powiedziała im: „Nie chcemy,
żebyście «zachowywali się tak, jakby był rok 1959», ale żebyście pozwolili sobie być tym, kim
byliście w 1959 r.”. Mężczyźni musieli się ubierać tak, jak ubierali się w młodości, oglądać
programy telewizyjne z 1959 r., czytać ówczesne gazety i magazyny oraz rozmawiać ze sobą
tak, jakby właśnie teraz był rok 1959. Przywieźli także swoje fotografie z tego roku i umieścili
je w ośrodku. Następnie dr Langer mierzyła czynniki takie jak siła fizyczna, percepcja, funkcje
poznawcze, smak i słuch, które często z wiekiem ulegają pogorszeniu (choć nie muszą).
Powyższe kryteria są biologicznymi wyznacznikami często przytaczanymi przez ekspertów
medycyny geriatrycznej. W ciągu pięciu dni wiele z wybranych czynników uległo poprawie.
Z szeregu zdjęć zrobionych w trakcie badania wynikało, że mężczyźni wyglądają o pięć lat
młodziej. Ich słuch i pamięć uległy poprawie. Wraz ze zmianą postrzegania procesu starzenia
zmieniały się ich ciała.
W innym badaniu dr Langer obsługę pokojów hotelowych w siedmiu różnych hotelach
podzielono na dwie grupy. Pierwszą grupę uczestniczek poinformowano, że ich obowiązki
w zakresie utrzymania porządku w pokojach spełniały zalecenia CDC, które dotyczą
optymalnego zakresu ćwiczeń fizycznych. Grupa kontrolna nie otrzymała żadnych informacji
o związku ich pracy z ćwiczeniami wpływającymi na zdrowie. Wszystkim uczestniczkom
przekazano, że eksperymentatorzy badają sposoby poprawy zdrowia i szczęścia kobiet
w miejscu pracy. Wszystkie kobiety zostały zważone, obliczono u nich procentową zawartość
tłuszczu w ciele oraz zmierzono im ciśnienie krwi. Cztery tygodnie później uczestniczki
wypełniły kwestionariusz i okazało się, że pozytywne postrzeganie ilości ćwiczeń, które
wykonywały kobiety, wzrosło w poinformowanej grupie, pozostało zaś na tym samym poziome
w grupie kontrolnej, mimo że ich intensywność nie uległa zmianie dla żadnej z grup. Percepcja
w grupie świadomej zmieniła się i ta zmiana wpłynęła na znaczną poprawę zdrowia. Już po
miesiącu w grupie, której powiedziano, że jej praca była dobrym ćwiczeniem wpływającym na
stan zdrowia, każda kobieta straciła na wadze średnio prawie kilogram i znacznie zmniejszył się
u nich procent tkanki tłuszczowej. Natomiast kobiety z grupy kontrolnej w tym samym czasie
przybrały na wadze. Zwiększyła się także u nich ilość tkanki tłuszczowej. Grupa świadoma
charakteryzowała się też znacznym spadkiem ciśnienia krwi23. Jest to mocny dowód na to, jak
zmiany w umyśle wpływają na zmiany w ciele.
Badaczka z Yale dr Becca Levy, była studentka Langer, również udokumentowała głęboki
wpływ przekonań na to, jak się starzejemy. Odkryła, że osoby starsze o bardziej pozytywnej
autopercepcji procesu starzenia, badane w tym zakresie 23 lata wcześniej, żyły o 7,5 roku
dłużej niż osoby o mniej pozytywnej autopercepcji procesu starzenia.
W badaniu największą uwagę przykuwa fakt, że wydłużenie długości życia u osób, które
miały bardziej pozytywne nastawienie do procesu starzenia, utrzymywało się nawet wtedy, gdy
wzięto pod uwagę takie czynniki jak wiek, płeć, status społeczno-ekonomiczny, samotność
i ogólny stan zdrowia. Naukowcy użyli danych 660 uczestników powyżej 50. roku życia
z małego miasteczka w Ohio, którzy byli zaangażowani w Ohio Longitudinal Study of Aging
and Retirement24. Dr Levy i jej współpracownicy porównali wskaźnik śmiertelności
z odpowiedziami udzielonymi przez uczestników 23 lata wcześniej (338 mężczyzn i 322
kobiety). W badaniu należało udzielić odpowiedzi na pytanie, czy zgadzasz się z takimi
stwierdzeniami jak: „Starzejąc się, stajesz się coraz mniej przydatny”. Te przekonania często
mają na nas nieświadomy wpływ, niejednokrotnie już od dzieciństwa. Podsumowując badania,
ich autorzy stwierdzili: „Pozytywny stosunek do procesu starzenia ma większy wpływ na
długość życia niż czynniki fizjologiczne, takie jak niskie ciśnienie skurczowe czy poziom
cholesterolu, z których każdy wydłuża życie maksymalnie o 4 lata. Wpływ pozytywnego
nastawienia jest także większy od czynników niezależnych, takich jak niższy wskaźnik masy
ciała, niepalenie tytoniu i regularne wykonywanie ćwiczeń; odkryto, że każdy z tych czynników
wydłuża życie o 1–3 lata”25.
Nie ma takiego leku, zestawu ćwiczeń fizycznych czy witamin, które nawet w najmniejszym
stopniu zbliżyłyby się do potencjału, jakie mają nasze przekonania, dające nam dodatkowe 7,5
roku życia! Dlatego też badanie przekonań jest tak kluczowe w odzyskiwaniu zdrowia i trwaniu
w nim. Dr Langer pisze: „Normalne i «nieodwracalne» procesy starzenia się, które
obserwujemy na późniejszych etapach ludzkiego życia, mogą być wynikiem pewnych
przekonań na temat tego, jak powinniśmy się starzeć. Gdybyśmy nie byli przywiązani do tych
ograniczających nas schematów myślowych, moglibyśmy zastąpić lata słabnięcia latami
wzrostu i poczucia sensu [podkreślenie moje]”26.
Jeśli mamy moc, która pozwala odwrócić skutki procesu starzenia, jakie są nasze możliwości
w zakresie zdrowia? Nie da się przecenić nadziei, jaka się rodzi w wyniku tych badań. Dają one
do zrozumienia, że gdybyśmy były w stanie wydostać się z naszej zbiorowej, uwarunkowanej
kulturowo ślepoty, życie oferowałoby nam możliwości, o których nawet nam się nie śniło.
Jednak nim tam dotrzemy, musimy uznać istnienie ślepych zaułków, w które wpada wiele
z nas. Kiedy dostrzeżemy wzorce, które bezmyślnie powtarzałyśmy, będziemy w stanie
wytyczyć alternatywny szlak.

Uzdrawianie i leczenie
Wolność i przeznaczenie splatają się, nadając sens; nadany sens sprawia, że
dotychczas groźny wzrok przeznaczenia nagle przepełnia się światłem,
niczym łaska.
– Martin Buber
Istnieje różnica pomiędzy uzdrawianiem a leczeniem. Uzdrawianie jest naturalnym procesem
w zasięgu każdego. Leczenie, czyli coś, do czego wzywa się lekarzy, zwykle składa się
z zewnętrznej kuracji; aby zamaskować lub wyeliminować objawy, podaje się lek lub
przeprowadza operację. Ta zewnętrzna terapia niekoniecznie zajmuje się czynnikami, które
doprowadziły do objawów. Uzdrawianie sięga głębiej niż leczenie i zawsze pochodzi z wnętrza.
Zajmuje się brakiem równowagi, który leży u podłoża objawów. Uzdrawianie łączy często
ukryte aspekty życia danej osoby w zakresie, w którym mają one związek z chorobą.
Uzdrawianie różni się od leczenia, chociaż leczenie i przywracanie funkcji fizjologicznych
mogą towarzyszyć uzdrawianiu. Ktoś może być zupełnie uzdrowiony i umrzeć na daną
chorobę. To jest kluczowa zasada, której często brakuje w rozprawach na temat medycyny
holistycznej: uzdrowienie i śmierć nie wykluczają się wzajemnie. Podczas praktyki lekarskiej
uczono mnie ulepszać i chronić życie. Czasami jednak musimy wyzbyć się tych nauk
i zaakceptować śmierć jako naturalną część procesu, który jest o wiele większy i bardziej
tajemniczy, niż nam się wydaje. Patricia Reis, która pracowała ze snami i objawami
psychogennymi wielu moich pacjentek, ujmuje to tak: „W szerszym znaczeniu uzdrawianie to
«uzupełnianie», znajdowanie brakujących części życia danej osoby. Czasem oznacza to wyjście
na spotkanie śmierci z większą świadomością. Z pewnością jest to możliwość wejścia głębiej
i pełniej w życie”.
Chociaż myśli i emocje wpływają na całe ciało, a jego poszczególne części komunikują się ze
sobą, język ciała każdej osoby jest niepowtarzalny. Nieważne, co wydarzyło się w przeszłości,
kobieta ma siłę, aby zmienić znaczenie danego doświadczenia i tym samym zmienić
doświadczenie zarówno na poziomie emocjonalnym, jak i fizycznym. W tym tkwi uzdrowienie.
Nie ma prostej formuły rozszyfrowywania przesłania, które kryje się pod objawem, i jedynie
sama pacjentka ostatecznie wie, czego to przesłanie dotyczy. Czasami poprzez przewlekłe
zapalenie pochwy ciało kobiety mówi, żeby odeszła ze związku. Czasami pojawiające się przed
menstruacją bóle głowy mówią, że powinna zrezygnować z kofeiny. U innych kobiet te same
objawy mogą być związane z czymś zupełnie innym. Każda kobieta, chcąc docenić wyjątkowy
język swojego ciała, musi sama, z dużą dozą otwartości i bez uprzedzeń, „usiąść” ze swoimi
objawami.
Do tej pory nie wiadomo, dlaczego jedna kobieta, którą na przykład opuszcza mąż, podupada
na zdrowiu emocjonalnym, mentalnym i fizycznym, zrzucając nieszczęścia całego swojego
życia na karb tej traumy, podczas gdy inna w podobnej sytuacji całkowicie zdrowieje i wiedzie
twórcze życie. W przypadku niektórych ludzi początkowo bolesne i traumatyczne okoliczności
stanowią bodziec, który prowadzi do rozwoju osobistego. Maltretowanie w dzieciństwie,
kazirodztwo, utrata rodzica i inne traumy nie mają bezpośredniego powiązania przyczynowo-
skutkowego z cierpieniem w wieku dorosłym. Wpływ, jaki traumy wywierają na ciało fizyczne,
mentalne i emocjonalne, w dużej mierze zależy od tego, jak zinterpretujemy dane wydarzenie
i jakie nadamy mu znaczenie.
Czynniki emocjonalne, obok diety, trybu życia i dziedziczności, są najczęstszymi
przyczynami problemów ginekologicznych. Zauważyłam, że większość kobiet cierpiących na
kłykciny kończyste, opryszczkę czy torbiele jajników doświadczyła lub wciąż doświadcza
emocjonalnego i psychicznego stresu czy niepokoju. W takich przypadkach niemal zawsze
pojawia się, nierozwiązana na poziomie emocjonalnym, historia wykorzystywania seksualnego,
aborcji lub innego konfliktu związanego z relacjami czy kreatywnością. Te psychiczne
konflikty pozostają w polu wibracyjnym ciała aż do momentu ich rozwiązania – oczekują na
naszą uwagę, oferując możliwość uzdrowienia.
Dr med. Maude Guerin, jedna z moich koleżanek po fachu, ilustruje to w piękny sposób na
przykładzie kobiety o imieniu Joan, która cierpiała na ciężką endometriozę i bóle miednicy
mniejszej. Dr Guerin „wyleczyła” Joan, wykonując całkowitą histerektomię brzuszną
z obustronnym usunięciem jajników i jajowodów – standardowe działanie w przypadku takiego
problemu. Jednak po zabiegu Joan zaczęła cierpieć na bóle pleców, depresję i obezwładniające
uderzenia gorąca, które wymagały zwielokrotnionej dawki hormonów. Chociaż ból miednicy
został „wyleczony”, sytuacja pacjentki nie uległa poprawie. Zamiast doznać uzdrowienia,
kobieta zamieniła jedną grupę objawów na inną. Zabieg usunięcia macicy nie rozwiązał,
tkwiących u podstaw problemu, konfliktów emocjonalnych, które pozostały w polu
wibracyjnym jej ciała.
Dr Guerin odkryła, że w wieku 6 lat Joan była wykorzystywana seksualnie, w wieku 16 lat
przeżyła śmierć siostry, po czym, aby uniknąć konfrontacji z uczuciami, wpadła
w pracoholizm. Pomimo tych poważnych i bolesnych doświadczeń Joan nigdy nie była w stanie
płakać. Dr Guerin pisze:
„Ta pacjentka była dla mnie wspaniałą nauczycielką. Chociaż nigdy nie wykluczałam
możliwości wpływu myśli i uczuć na zdrowie somatyczne, zawsze postrzegałam go jako
względny. Nauczyła mnie, że w przypadku każdej kobiety należy wziąć pod uwagę powiązanie
między umysłem i ciałem, bez względu na to, jak oczywisty jest dany przypadek.
Byłam pewna, że wyleczyłam tę kobietę, i sześć tygodni później podczas kontrolnego badania
lekarskiego czułam dumę. Minęły dwa lata, nim zrozumiałyśmy, że chociaż zabieg ją
«wyleczył», to jednak jej nie uzdrowił.
Spoglądając wstecz na jej pierwszą wizytę, której przebieg wyraźnie pamiętam, dostrzegam
wiele fragmentów większego obrazu, których wtedy nie widziałam. Podczas pierwszej wizyty
usiadła na fotelu ginekologicznym w rajstopach. Nie tylko miała problem z rozebraniem się do
badania, ale także z ułożeniem się w odpowiedniej pozycji. Kiedy już była na fotelu,
zorientowałam się, że skrajny niepokój i napięcie mięśni sprawiają, że włożenie wziernika do
jej pochwy jest niemal niemożliwe. Od tamtej pory pacjentki pomagają mi dostrzec swoją
historię z szerszej perspektywy. Wiem, że nie biorąc pod uwagę związku między umysłem
i ciałem, można «wyleczyć» wiele pacjentek, ale także wiem, że niewiele z nich dozna w ten
sposób «uzdrowienia»”27.
Jedna z moich pacjentek miała nieprawidłowy wynik badania cytologicznego. Wiedziała, że
zwykłe usunięcie nieprawidłowych komórek z szyjki macicy („wyleczenie”) nie przywróci
energetycznej równowagi w jej ciele, a brak tej równowagi tkwił u źródeł nieprawidłowości.
Każdy dzień rozpoczynała od pisania dziennika, afirmując wrodzoną zdolność osiągnięcia pełni
zdrowia. Otworzyła się także na wszystko, co było niezbędne do uzdrowienia. Medytowała nad
nauką płynącą z objawów, aby uwolnić się od wszelkich schematów, które jej nie służą. Po
kilku tygodniach wewnętrznego uzdrawiania odkryła, jak brzmi podstawowe przekonanie.
Według niej nieprawidłowe komórki szyjki macicy były karą za jej seksualność. Odkrywając
i werbalizując przekonanie, kontynuowała standardową terapię, aby uzdrawianie szło w parze
z leczeniem. W drodze na zabieg laserowy rozpłakała się, czując, jak ogarnia ją fala
przebaczenia w stosunku do siebie i swojej seksualności. Poczuła, że w jej ciele zaszła jakaś
zmiana. Podczas badania w gabinecie okazało się, że nie było ani śladu po
nieprawidłowościach. Zabieg był zbędny. Kobieta jest wdzięczna za uzdrowienie na poziomach
somatycznym, psychicznym i emocjonalnym.
W naszym społeczeństwie, gdy lekarz uznaje, że kobieta ma wrodzoną zdolność uzdrowienia,
zdaje się tym samym mówić, że sama spowodowała chorobę. Jednak choroby nie opierają się
na prostym związku przyczynowo-skutkowym. Przekonanie, że świadomie i umyślnie
wywołałyśmy chorobę czy jakiekolwiek inne bolesne okoliczności życiowe, jest
uproszczeniem, które może okazać się szkodliwe. Choroby często pojawiają się po to, żeby
zwrócić na coś naszą uwagę i sprowadzić nas na właściwy tor. Poczucie winy obezwładnia nas
i uniemożliwia uzdrowienie. Ta część nas, która „tworzy chorobę”, nie jest tożsama z tą, która
odczuwa związany z nią ból. Ta część nie jest świadoma, ale w momencie, gdy uruchomimy
proces uzdrawiania, możemy na nią świadomie wpływać. Należy zachować umiar w braniu
odpowiedzialności. Musimy nauczyć się brać odpowiedzialność za rzeczy, które
spowodowałyśmy i które utrwalamy. Z drugiej strony równie istotne jest, abyśmy odrzuciły
odpowiedzialność za rzeczy, które nie mają z nami nic wspólnego.
Jednak dla wielu lekarzy wzięcie odpowiedzialności za chorobę jest równoznaczne
z przyznaniem się do winy. W naszej kulturze ogólnie się przyjęło, że biorąc na siebie
odpowiedzialność, bierzesz na siebie też winę. Drugą skrajnością są lekarze, którzy czują, że
jeśli pacjentka nie spowodowała choroby, nie powinna być zbytnio zaangażowana w leczenie.
Ważne jest, aby przekonania lekarza czy pracownika służby zdrowia wzmacniały uzdrawianie.
Nowe badania wykazały, że pacjentki świadomie i nieświadomie odbierają oczekiwania lekarzy
wobec ich potencjału samouzdrawiania, co wpływa na zdolność odzyskiwania zdrowia.
Oczywiście, wszystkie związki, łącznie z relacją z lekarzem, polegają na wzajemności. Jak
mówi dr Phil McGraw: „Uczymy ludzi, jak mają nas traktować”. W miarę jak kobiety
odzyskują moc i proszą o to, czego potrzebują, przekonują się, że są w stanie rozbudzić
uzdrowiciela, który mieszka w sercach większości lekarzy, zarówno medycyny
konwencjonalnej, jak i alternatywnej. I dzięki temu otrzymują lepszą opiekę.
Wszystkie relacje zaczynają się od tego, w jaki sposób traktujemy same siebie. Kiedy
zaczniemy cenić własne ciało i zamiast czuć się jego ofiarą, szanować płynące od niego
informacje, zapoczątkujemy uzdrawianie życia na głębszym poziomie. W kulturze, która nie
uznaje bliskiego związku między umysłem i ciałem, zaufanie do mądrości ciała jest aktem
wiary. Mówiąc mądrość ciała, mam na myśli zaufanie temu, że objawy płynące z ciała są
jedynym sposobem, w jaki dusza może zwrócić na siebie naszą uwagę. Przykrywanie objawów
zewnętrznymi „kuracjami” powstrzymuje uzdrowienie tych aspektów życia, które wymagają
uwagi i zmiany.
Aby nastąpiło uzdrowienie, musimy zrozumieć, że nie tyle jesteśmy odpowiedzialne za
chorobę, ile odpowiedzialne w stosunku do niej. Najzdrowsi ludzie, jakich znam, nie przejmują
się zbytnio swoimi chorobami czy problemami życiowymi. Nie poświęcają zbyt dużo czasu na
obwinianie się za choroby, okoliczności życia czy cokolwiek innego. Żyją dniem dzisiejszym,
który rozwija się na swój sposób i w swoim czasie. Młoda kobieta pięknie opisała to podejście:
„Biorę pełną odpowiedzialność nie za to, że zachorowałam na raka, ani za to, że ostatecznie
wyzdrowiałam, ale raczej za to, w jaki sposób zareagowałam na tę odrobinę chaosu w moim
życiu”.
Uzdrowienie i tajemnica
Historia Marthy, bliskiej przyjaciółki rodziny, jest najbardziej niezwykłym przykładem
tajemnicy choroby i objawów, które płyną z ciała. Chociaż z wielu względów jej historia jest
niezwykła, ilustruje zakres doświadczeń, które są dostępne nam wszystkim, pod warunkiem, że
jesteśmy otwarte na przyjęcie uzdrowienia w sposób, w jaki ono do nas przychodzi.
Kiedy Martha była grubo po pięćdziesiątce, spontanicznie z jej pamięci zaczęły wypływać
bolesne doświadczenia z dzieciństwa. Pozwoliła sobie poczuć cały ból z dzieciństwa. Wyrażała
i uwalniała te uczucia, płacząc godzinami przez tydzień. W trakcie tego procesu w pełni
i szczegółowo przypomniała sobie, jak jej ojciec, szmugler, zabierał ją do obskurnych barów,
gdzie często widziała, jak całuje nieznajome kobiety. Przypomniała sobie, że gdy matka
wyciągała ojca z więzienia, zostawiono ją na kilka dni u ciotki. Jednooka ciotka trzymała
Marthę i jej młodszą siostrę w pokoju pełnym karaluchów, z jedną żarówką zwisającą z sufitu
i krakersami do jedzenia. Martha w obecności zaufanej przyjaciółki pozwoliła sobie na te
wspomnienia, „odrzucone” 55 lat wcześniej, i płakała tak długo, aż poczuła ulgę. To
oczyszczanie trwało z przerwami kilka dni. Później Martha powiedziała: „Uświadomiłam sobie,
że w dzieciństwie nie przeżyłam nic pięknego. Było gorzej, niż mi się wydawało”.
Przypomnienie sobie w pełni tej części życia i wyrażenie związanych z tym emocji pozwoliły
zupełnie uwolnić się od przewlekłego bólu szyi i barku, określanego mianem „zmian
zwyrodnieniowych kręgosłupa”, z którymi Martha zmagała się od lat. Ból nigdy nie powrócił.
Martha zadzwoniła do mnie pewnej wiosny i powiedziała, że doświadcza panicznego lęku
przed śmiercią w stopniu, którego nawet sobie nie wyobrażała. Opierając się na doświadczeniu
zaufania wobec objawów, zamiast od nich uciekać, próbować stłumić czy „wyleczyć” za
pomocą leków, Martha postanowiła pozostać przy nich, żeby się przekonać, dokąd chcą ją
zaprowadzić.
Śmierć nie była jej obca, umarło jej dwoje dzieci i mąż – dwa pogrzeby odbyły się w ciągu
roku. Opowiadała, że wraz z lękiem przed własną śmiercią, który towarzyszył jej przez cały
dzień i z którym konfrontowała się tuż po przebudzeniu, odczuwała bliżej nieokreślony ból
lewej strony górnych partii jamy brzusznej, wcześniej błędnie kojarzony z zażyciem penicyliny
z powodu infekcji zęba. Jej przerażenie było tak wielkie, że przez jakiś czas nie była w stanie
o nim mówić.
Gdy lęk narastał, a wraz z nim ból brzucha, intuicja podpowiedziała jej, że powinna pojechać
z Nowej Anglii do Taos w Nowym Meksyku, gdzie mieszkała jedna z jej córek. Chciała być
sama i stwierdziła, że ta długa podróż będzie najlepszym rozwiązaniem. Martha jeszcze nigdy
nie była tak wytrącona z równowagi, ale nie martwiłam się o nią. Ufałam, że ma coś do
zrobienia i że odezwie się do mnie, jak już będzie po wszystkim, a ona będzie gotowa, żeby mi
o tym opowiedzieć. Zadzwoniła kilka dni później, wciąż roztrzęsiona. „Wszystko zaczęło się na
prerii” – powiedziała. „Gdy przejechałam jakieś 320 km, poczułam potworny emocjonalny
i fizyczny ból. Przejeżdżałam obok zagrody z bydłem. Widziałam bydło stojące po brzuch
w odchodach. Uderzyło mnie, że wszyscy żyjemy w łajnie, które tuszujemy perfumowanym
papierem toaletowym. Czułam ogromny smutek, myśląc o stanie, w jakim znajduje się świat,
i o problemach ekologicznych. Myślałam o lęku, który nam zawsze towarzyszy. Byłam jak
pionierka brnąca przez prerie. «Widziałam» tysiące kobiet wszystkich ras i w każdym wieku
brnące przez prerie, podtrzymujące świat swoim wysiłkiem. Czułam ich strach i ból, ich
niekończący się trud. (W miarę jak przepływały przez nią te obrazy, ból brzucha narastał.
Musiała zatrzymać samochód i podciągnąć nogi pod brodę. W ustach miała posmak krwi, ale
kiedy splunęła na chusteczkę, nic na niej nie było).
Następnie pojawiła się wizja. Byłam Wikingiem, mężczyzną. Miałam duży miecz. Zabiłam
kobietę, która właśnie miała rodzić. Zabiłam tym mieczem oboje. Sama myśl o tym była
straszna. Jechałam ze łzami w oczach, pogrążona w rozpaczy. Jak mogłam dopuścić się takiego
czynu! Współczułam mężczyznom, których się do tego szkoli. Przez jakieś cztery godziny
czułam ból brzucha, płakałam i przeżywałam katusze. Kiedy przejechałam przełęcz w Górach
Skalistych, wyszło słońce. Myślałam, że ból ustąpi. Jednak przerażenie nie ustawało. To było
jak straszny sen na jawie.
Musiałam to zrobić sama, poza «domem». W piątek, w dzień mojego wyjazdu, przez całą noc
czułam ból po lewej stronie, który jakby mijał. Jednak w sobotę, gdy kontynuowałam podróż,
z lewej strony jamy brzusznej nadal czułam fale strachu. Dokładnie w miejscu, w którym
trzymałam [jako Wiking] miecz.
Gdy dotarłam do Taos, poszłam na sesję do jasnowidzki Mary. Uznała, że już nie muszę
wchodzić w to głębiej. Wizja pionierek i siebie w postaci Wikinga zabijającego kobietę w ciąży
pomogły mi uwolnić się od lęku przed śmiercią.
Wiem, że muszę domknąć tę sprawę, przyjąć ją i zakończyć. Być może kobieta musiała
zginąć. To była najgorsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłam. Starałam się to ukryć przed
Bogiem i przed sobą. Uświadomiłam sobie także, że uczestniczyła w tym cała ludzkość.
Wszyscy zabijaliśmy i mordowaliśmy. Czuję, jakbym umarła w innym wcieleniu. Teraz rodzę
się na nowo. Wydarzyło się zbyt wiele, bym mogła wrócić do tego, kim byłam wcześniej. Nie
mogę już być tym, kim wtedy byłam.
Od jakiegoś czasu nie czułam w pełni swojej energii fizycznej. Wcześniej zawsze byłam
bardzo sprawna fizycznie. To doświadczenie uświadomiło mi własną śmierć. Środowisko,
ziemia i to, co jej uczyniliśmy, dotykają mnie do głębi. Myślę, że udało mi się także rozluźnić
stosunki z dziećmi – w sensie zbyt usilnego, opartego na lęku przywiązania. Teraz mogę ruszyć
naprzód”.
Martha uświadomiła sobie, że nie musi w pełni rozumieć swojego doświadczenia. Aby
wyzdrowieć, nie musiała interpretować wizji „bycia Wikingiem” jako przeszłego wcielenia czy
czegokolwiek innego. Ważne było odczuwanie wszystkiego, co wyłaniało się z jej wnętrza.
Gdy uznała morderstwo, uwolniła się od jego ciężaru i tym samym się odnowiła. Uświadomiła
też sobie, że musi zmienić styl życia. Musiała przestać spędzać czas z przyjaciółmi, którzy
niczego nowego nie wnosili, uwolnić się od przyjaźni opartych na przyzwyczajeniu, a nie
wzbogacaniu życia.
Tydzień później, po powrocie do domu, wciąż czuła resztki lęku, którego doświadczyła,
i chciała się od niego w pełni uwolnić. Spisała wszystkie wydarzenia, wyszła do ogrodu
w gwiaździstą noc, wykopała otwór w ziemi i spaliła zapiski. Zakopała popiół, by w końcu po
tygodniach życia w lęku poczuć, że jest całkowicie uwolniona.
Jakieś trzy tygodnie później odwiedziła ciocię i wuja w Ohio. Wuj Roy wziął ją na stronę,
powiedział, że czuje zbliżającą się śmierć i że chciałby jej coś podarować. Zabrał ją do pokoju
z tyłu domu, sięgnął na półkę i dał jej statuetkę z brązu Wikinga z mieczem.
Ten element synchroniczności jest zdumiewający („Synchroniczność to sposób, w jaki Bóg
pozostaje anonimowy” – mówi Bernie Siegel). Martha powiedziała: „Teraz mogę postawić tę
statuetkę w domu. Jest dla mnie symbolem uzdrowienia. Wiem, że gdybym nie pozwoliła sobie
doświadczyć tego wspomnienia czy snu, czy czymkolwiek to było, doprowadziłabym się do
śmiertelnego stanu żołądka. Jestem tego pewna”.
Z tej historii jasno wynika, że obarczanie siebie winą za choroby nie ma sensu i jest
ograniczające. Z tajemniczego powodu to nie świadomy intelekt, ale wyższa jaźń, dusza czy
wewnętrzna mądrość kontrolują sytuację. Musimy poszerzyć koncept jaźni. Badania wykazują,
że modlitwa ma moc natychmiastowego uzdrawiania na odległość. Czas i przestrzeń nie są
ostateczne. Wpływają na nas siły poza kontrolą naszej świadomości. Możemy otworzyć się na
nauczanie płynące z całego życia, z własnego wnętrza i wszystkiego, co jest z nami połączone.
Mamy takie ciała, jakie mamy, gdyż są one najodpowiedniejszym pojazdem do realizacji
powierzonego nam zadania. Stevie Wonder powiedział, że dzięki ślepocie o wiele mocniej
mógł czuć miłość wokół siebie. Być może gdyby miał „normalne” ciało, nie zajmowałby się
twórczością. Zmarła Elisabeth Kübler-Ross wskazała, że gdy nasze ciała chorują lub źle
funkcjonują, wzrastają duchowe i mentalne zdolności, wykraczające poza normalność. Podała
przykład dzieci z białaczką, które są mądrzejsze, niż mógłby wskazywać na to ich wiek28.
Wierzę w to. Logika i intelekt są tutaj bezsilne. Są rzeczy w niebie i na ziemi, o których nie
śniło się filozofom.
Bądź otwarta na informacje i tajemnice ciała oraz na ich oznaki. Bądź gotowa ich słuchać
i nie oceniaj zbyt pochopnie. To, czego się nauczysz, może uratować ci życie.
1
Od tłum.: Narodowy Instytut Zdrowia Psychicznego.
2 F. Murad, Discovery of Some of the Biological Effects of Nitric Oxide and Its Role in Cell Signaling, Bioscience Reports,
vol. 19, no. 3 (1999), s. 133–54.
3
S. Field et al., Science News, vol. 127, no. 301; opublikowane w: Brain/Mind Bulletin, December 9, 1985.
4 M.
H. Klaus i J. H. Kennell, Parent/Infant Bonding (St. Louis: C. V. Mosby Co., 1982).
5 Od tłum.: Nauka w Służbie Społeczeństwu.
6 L.
F. Berman i S. L. Syme, Social Networks, Host Resistance, and Mortality: A Nine-Year Follow-up of Alameda County
Residents, American Journal of Epidemiology, vol. 109 (1978), s. 186–204.
7 J. Achterberg, Imagery in Healing: Shamanism and Modern Medicine (Boston: Shambhala, 1985).
8 Od
tłum.: badania nad negatywnymi doświadczeniami z dzieciństwa.
9 V.
J. Felitti et al., Relationship of Childhood Abuse and Household Dysfunction to Many of the Leading Causes of Death
in Adults. The Adverse Childhood Experiences (ACE) Study, American Journal of Preventive Medicine, vol. 14, no. 4
(1998), s. 245–58.
10 Od
tłum.: Departament Medycyny Prewencyjnej Kaiser Permanente.
11 M. Gershon, The Second Brain (New York: HarperCollins, 1998).
12 C. Pert, Molecules of Emotion: Why You Feel the Way You Feel (New York: Scribner, 1997).
13 L.
Dossey, Healing Words: The Power of Prayer and the Practice of Medicine (San Francisco, CA: HarperSanFrancisco,
1993).
14 Cytat z osobistych notatek z serii wykładów z 1991 r., Mystery School Program, AT, moderatorem była Jean Houston.
15 A.
Moir i D. Jessel, Brain Sex (New York: Carol Publishing Co., Lyle Stuart Book, 1991), s. 195.
16 R. Bly i D. Tannen, Where Are Women and Men Today, New Age Journal, January–February 1992, s. 32.
17S. J. Schleifer et al., Depression and Immunity: Lymphocyte Function in Ambulatory Depressed Patients, Hospitalized
Schizophrenic Patients, and Patients Hospitalized for Herniorrhaphy, Archives of General Psychiatry, vol. 42 (1985), s. 129–
33.
18 J.
K. Kiecolt-Glaser et al., Stress, Loneliness, and Changes in Herpes Virus Latency, Journal of Behavioral Medicine, vol.
8, no. 3 (1985), s. 249–60.
19
Następujące choroby autoimmunologiczne dotykają kobiety znacznie częściej niż mężczyzn: toczeń rumieniowaty
układowy – 90% osób cierpiących to kobiety, myasthenia gravis – 85%, autoimmunologiczne choroby tarczycy – 80%,
reumatoidalne zapalenie stawów – 75%, stwardnienie rozsiane – 70%.
20 S.
F. Maier et al., Opiate Antagonists and Long-Term Analgesic Reaction Induced by Inescapable Shock in Rats, Journal
of Comparative Physiology and Psychology, vol. 4 (1980), s. 1177–83; M. L. Laudenslager et al., Coping and
Immunosuppression: Inescapable but Not Escapable Shock Suppresses Lymphocyte Proliferation, Science, vol. 221, no.
4610 (1983), s. 568–70; S. E. Locke et al., Life Change Stress, Psychiatric Symptoms and Natural Killer Cell Activity,
Psychosomatic Medicine, vol. 46, no. 5 (1984), s. 441–53; B. S. Linn et al., Degree of Depression and Immune
Responsiveness, Psychosomatic Medicine, vol. 44 (1982), s. 128.
21 R.J. Weber i C. B. Pert, Opiatergic Modulation of the Immune System, w: E. E. Muller i A. R. Genazzani, eds., Central
and Peripheral Endorphins (New York: Raven Press, 1984), s. 35.
22
R. L. Roessler et al., Ego Strength, Life Changes, and Antibody Titers, referat przedstawiony na corocznym spotkaniu
Amerykańskiego Towarzystwa Psychosomatycznego, Dallas, Texas, March 25, 1979.
23 E. Langer, Counterclockwise: Mindful Health and the Power of Possibility (New York: Ballantine Books, 2009), s. 116.
24
Od tłum.: badania podłużne procesu starzenia się i samotności.
25 B. R. Levy et al., Longevity Increased by Positive Self-Perceptions of Aging, Journal of Personality and Social
Psychology, vol. 83, no. 2 (2002), s. 261–70.
26 Ellen Langer, Mindfulness (Reading, MA: Addison-Wesley, 1989), s. 100-13.
27 M.Guerin, Psychosocial Lecture Notes, Department of Obstetrics and Gynecology, Michigan State University School of
Medicine, Lansing, MI, 1991.
28 E. Kübler-Ross, Rozmowy o śmierci i umieraniu (Poznań: Media Rodzina, 2002).
ROZDZIAŁ 3.

Wewnętrzne przewodnictwo
Aby wiedzieć, co wolisz, zamiast pokornie mówić: „Amen” temu, co świat ci
podsuwa, powinieneś wybierać to, co utrzymuje twoją duszę przy życiu.
– Robert Louis Stevenson
Jesteś tym, czym jest twoje głębokie, napędzające cię pragnienie. Jakie jest
twoje pragnienie, taka jest twoja wola. Jaka jest twoja wola, taki też jest twój
czyn. Jaki jest twój uczynek, takie jest twoje przeznaczenie.
– „Bryhadaranjakopaniszad”

ary Lu zadzwoniła do mnie, gdy tylko zdiagnozowano u niej raka piersi, aby
M przedyskutować opcje leczenia. Powiedziałam jej, że do uzdrowienia niezbędna będzie
po części pewność co do samodzielnego wyboru terapii; wyboru dokonanego na podstawie
informacji uzyskanych od ekspertów. Później Mary Lu napisała: „Pamiętam moje obawy, gdy
zapewniałaś mnie, że po podjęciu leczenia sama będę wiedziała, jak radzić sobie z rakiem.
Pomyślałam wtedy, że to o wiele ważniejsze decyzje od tych, które dotyczyły sposobu
spędzenia weekendu. Wówczas mnie olśniło, że przez te wszystkie lata stawką była moja
dusza. Anne [Schaef] przypomniała mi, że w 1981 r. przyszłam do niej na moją pierwszą sesję
grupową, zaniepokojona stanem mojego zdrowia. To było tuż po tym, jak zdiagnozowano
u mnie wrzodziejące zapalenie jelita grubego. Bałam się, że w ten sposób sama doprowadzę się
do śmierci. Wierzę w łączność między umysłem, ciałem i duszą. Gdy miałam podjąć decyzję
dotyczącą leczenia raka, poczułam, że dostaję realną szansę, aby wreszcie zaufać
wewnętrznemu przewodnictwu. Początkowo przerażała mnie konieczność tak pełnego zaufania
sobie, ale teraz, kilka miesięcy później, mogę być tylko wdzięczna. «To» naprawdę działa.
Przez cały czas ufałam mojemu ciału. Z każdym postępem leczenia budzi się we mnie odwaga,
by nadal sobie ufać”.
Wewnętrzne przewodnictwo prowadzi nas w kierunku tego, co nas wzmacnia i daje
największe spełnienie. Podążanie za nim może nie tylko ratować życie w przypadku
medycznych komplikacji, ale również poprawiać dobrostan w codziennych sytuacjach, nawet
tak drobnych jak wybór ubrania. Mary Lu przekonała się, że nawet skonfrontowana z rakiem
piersi jest w stanie znaleźć odpowiedniego chirurga i najlepszą dla siebie metodę leczenia.
Zauważyła też, że w trakcie leczenia możemy nadal cieszyć się życiem, nawet gdy mamy do
czynienia z czymś tak przerażającym jak rak piersi. Dokonała tego, pozwalając, by uczucia
prowadziły ją w każdym momencie życia. Na każdym kroku podejmowała decyzję, która
według jej odczuć była dla niej najlepsza. Bez względu na to, jaki w danym momencie jest stan
twojego zdrowia, gdy sięgasz po to, co przynosi spełnienie i daje zachętę do życia, przychodzi
uzdrowienie.
Wewnętrzne przewodnictwo przejawia się w postaci myśli, emocji, snów i odczuć, które
płyną z ciała. Nasze ciała są stacjami, które odbierają i wysyłają energię oraz informacje. Życie
w kontakcie z wewnętrznym przewodnictwem oznacza zaangażowanie całego jestestwa: ciała,
emocji umysłu i ducha. Mówiąc o tym procesie w niniejszej książce, mam na myśli różne
sposoby wsłuchiwania się w wewnętrzne przewodnictwo i stosowania jego zaleceń w celu
wprowadzania świadomych zmian w życiu, zachowaniu, związkach z innymi ludźmi i zdrowiu.
Tabela 3. Źródła przewodnictwa

Zewnętrzne przewodnictwo: poglądy


Wewnętrzne przewodnictwo
kultury dominacyjnej

Świat fizyczny jest gorszy od Podłożem wszystkiego jest duch.


ducha.

Natura podlega Bogu i należy ją Natura odzwierciedla boskiego ducha.


ujarzmiać.

Ludzie są ponad światem Ludzie współtworzą świat wraz z duchem


naturalnym. i naturą.

Zachowanie wynika z lęku przed Zachowanie opiera się na szacunku do


oceną. siebie. Z szacunku do siebie rodzi się
szacunek do innych.

Różnice są podejrzane i należy je Różnice są celebrowane jako


kontrolować. odzwierciedlenie kreatywności ducha.

Istnieje jedyny właściwy styl życia. Jest wiele ścieżek, które prowadzą do
spełnienia i radości. Żadna z nich nie jest
lepsza od innych.

Odraczanie gratyfikacji. Na Życie chwilą i radość tworzenia.


zadowolenie i spełnienie trzeba
sobie zasłużyć.

Wartość człowieka opiera się na Życie jest opartą na współzależności


hierarchii, od najbardziej do przygodą, w której wszystkie istoty są
najmniej wartościowego. połączone holograficznie.
Reguły postępowania są narzucone Reguły postępowania wywodzą się
przez zewnętrzne prawa z połączenia z wewnętrznym
i instytucje. przewodnictwem.

Istnieje całkowicie obiektywna, Cały wszechświat jest projekcją


oddzielona od świadomości, świadomości.
rzeczywistość.

Działanie oraz odrzucanie tego, Świadomość tworzy wszystko, co jest.


czego nie chcemy, to jedyny sposób Myśli i uczucia tworzą rzeczywistość.
na to, by cokolwiek osiągnąć. Możemy ich użyć w celu poprawy życia.

Wsparcie i troskę trzeba uzyskać od Jednostka sama troszczy się o siebie poprzez
ludzi i zewnętrznych instytucji. łączność z wnętrzem i wewnętrznym
przewodnictwem.

Aprobata innych jest podstawą Samoakceptacja jest kluczem do szczęścia.


szczęścia.

Bóg określa naszą wartość. Wszechświat nieustannie się rozwija. Bóg


jest w każdym z nas i mówi poprzez
wewnętrzne wskazówki.

Można kontrolować wszystko Ludzie nie są w stanie pojąć wszystkiego


i wszystkich. z czysto fizycznego punktu widzenia.
Tajemnica jest częścią cudu życia.

Wsłuchiwanie się w ciało i jego potrzeby


Zwykle możemy być pewne, że przeczucie w trzewiach, które dotyczy kogoś lub czegoś, jest
właściwe. Dzieje się tak dlatego, że splot słoneczny, miejsce w ciele, w którym odczuwamy
przeczucia, jest w istocie prymitywnym mózgiem. Jest także głównym ośrodkiem intuicji,
częścią ciała, która informuje nas, czy jesteśmy bezpieczne albo czy ktoś nas okłamuje. Dr
med. Michael Gershon, naukowiec z Uniwersytetu Columbia, pionier badań z zakresu
neurogastroenterologii, w książce pt. „The Second Brain” omawia odkrycie i stopniową
akceptację w świecie naukowym koncepcji jelitowego układu nerwowego, który funkcjonuje
praktycznie niezależnie od mózgu. Dr Gershon podkreśla, że 95% serotoniny w organizmie jest
wytwarzane przez jelito.
Każda z nas musi opracować własny sposób dostrajania się do potrzeb ciała. Możemy zacząć
od rzeczy prostych. Gdy jesteś zmęczona, odpocznij. Jeśli musisz skorzystać z toalety, zrób to.
Jeśli, czytając fragmenty tej książki, chce ci się płakać, pozwól sobie na to. Jeśli zwyczajnie nie
jesteś w stanie przeczytać pewnych części tekstu, zaznacz je – być może dotyczą bolesnych dla
ciebie tematów. Po prostu zwróć uwagę na swoje reakcje. Czytając, obserwuj swój oddech.
Przyspiesza czy zwalnia w zależności od tego, czego dotyczy tekst? Co się dzieje z twoim
sercem? Bije szybko czy powoli? Czy informacje dotyczące macicy lub menstruacji kojarzą się
z jakimiś starymi wspomnieniami cielesnych odczuć?
Często proszę kobiety, żeby poczuły swoje ciało. Jeśli mamy je uzdrowić, musimy w nie
ponownie wejść i go doświadczyć. (W chwilę po napisaniu tego zauważyłam, że zdrętwiały mi
nogi. Zbyt długo siedziałam, zaniedbując potrzebę ruchu. Po 10-minutowym spacerze boso po
trawie i kilku głębokich oddechach moje ciało było znacznie bardziej żywotne i szczęśliwe).
Musimy docenić wrodzoną mądrość naszych ciał. Aby zareagować, nie musimy dokładnie
wiedzieć, dlaczego coś się dzieje w naszym ciele. Nie musisz wiedzieć, dlaczego twoje serce
bije szybko lub dlaczego jesteś bliska płaczu. Zrozumienie przychodzi po tym, jak pozwoliłaś
sobie na doświadczanie uczuć. Uzdrawianie jest organicznym procesem, który zachodzi
zarówno na poziomie ciała, jak i na poziomie intelektu. Jeśli nie jesteś w sosie lub jesteś
wytrącona z równowagi, po prostu pobądź z tym uczuciem; pozwól mu wypłynąć na
powierzchnię. Kiedy już sobie na to pozwolisz, poświęć chwilę na prześledzenie wydarzeń
ostatnich kilku godzin lub dni. Przypomnienie sobie wydarzeń poprzedzających objawy może
dostarczyć wskazówek na temat tego, co doprowadziło do pojawienia się złego samopoczucia.
Oto przykład z mojego życia. W czasie, gdy pisałam tę książkę, obudziłam się z zaburzeniami
widzenia oraz drętwieniem ręki i twarzy, objawami zwiastującymi nadchodzący ból migrenowy
głowy. W wieku 12 lat nabawiłam się klasycznej migreny. Aż do drugiego roku studiów
średnio raz, a czasem 2 razy w miesiącu miewałam bóle głowy. Później migreny zniknęły na 20
lat. W okresie dojrzewania z całą pewnością reprezentowałam osobowość migrenową.
Dawałam z siebie wszystko w szkole i we wszystkim, czym się zajmowałam. Byłam wobec
siebie bezlitosna. Stres regularnie powodował „zwarcia” w układzie elektromagnetycznym
mojego ciała.
Gdy tylko pojawiło się to znajome, nieprzyjemne uczucie, natychmiast dostrzegłam w nim
szansę nauczenia się czegoś. Pod kark podłożyłam worek z lodem, położyłam się w ciszy
i skupiłam na ogrzewaniu rąk (od terapeuty zajmującego się biofeedbackiem dowiedziałam się,
że migrenę można złagodzić poprzez rozluźnienie mięśni i ogrzanie rąk). Dzięki temu
uniknęłam pełnoobjawowego bólu głowy, który wywołałby mdłości i osłabił mnie na resztę
dnia. Po około godzinie mogłam powrócić do swoich zajęć, choć wciąż czułam się
przygaszona. Cofnęłam się myślami do trzech poprzednich dni.
Biegałam po domu jak szalona, w dwa dni starając się spakować i uporządkować zbierane
przez lata rupiecie. Pod koniec tygodnia z łatwością można mnie było wyprowadzić
z równowagi. Niemal nie znajdowałam czasu, żeby coś zjeść czy pójść do toalety. Całymi
godzinami, bez przerwy, pochylona zajmowałam się porządkami. Poszłam spać z tępym bólem
głowy. Następnego ranka obudziłam się z objawami migreny. Było dla mnie jasne, że moja
umiejętność zaniedbywania potrzeb ciała, takich jak odpoczynek czy odrobina dopieszczenia,
pozostała nietknięta. Tym razem jednak ciało nie pozwoliło, aby mi to uszło płazem tak łatwo
jak kiedyś. Stąd migrena. Potraktowałam to jako ostrzeżenie.
Zasada uzdrawiania, która podsumowuje tę naukę, brzmi: jeśli za pierwszym razem nie
zareagujesz na przekaz, następnym razem dostaniesz większym młotem.
Celem emocji, niezależnie od tego, czym są, jest pomoc w identyfikacji i dążeniu do
spełnienia naszych potrzeb, marzeń, celów i pragnień. Kiedy potrzeby odpoczynku, dotyku,
akceptacji i uznania (by wymienić tylko kilka) są spełnione, czujemy się dobrze. I dobrze się
rozwijamy. Kiedy, z drugiej strony, czujemy się opuszczone, przestraszone lub wściekłe,
możemy być pewne, że mamy potrzebę, której nie zidentyfikowałyśmy, nie mówiąc już o tym,
by ją zaspokoić. (Aby zapoznać się z obszerną listą uczuć i potrzeb, na które wskazują, odwiedź
stronę internetową www.cnvc.org lub przeczytaj książkę pt. „Porozumienie bez przemocy:
język serca” [Jacek Santorski, 2003] napisaną przez dr. Marshalla Rosenberga).
Aby nawiązać kontakt ze swoim wewnętrznym przewodnictwem, musimy zaufać emocjom.
To nie zawsze jest proste, gdyż nauczono nas żyć tak, jakbyśmy bezustannie musiały być
w pogotowiu. Myślimy: „Oj, później poradzę sobie z tą bolesną emocją. Teraz nie mam czasu.
Muszę oddać to sprawozdanie” – lub ugotować obiad czy zrobić cokolwiek innego. Takie
opóźnianie lub wyparcie problemu zmusza ciało do przekazywania coraz głośniejszych
komunikatów w celu zwrócenia naszej uwagi. Następnym razem, gdy coś poruszy cię do łez
lub wywoła śmiech, zatrzymaj się i doświadcz tej emocji. To nie wymaga wiele czasu, a może
znacznie poprawić jakość życia!
Wiele kobiet nauczono myśleć – a nie czuć – że bez przerwy powinny być zadowolone
i pełne optymizmu; podejście to nieuchronnie skutkuje zaniedbywaniem potrzeb. Smutek i ból
to naturalne elementy życia. Potrafią też wiele nauczyć. Nikt nie przechodzi przez życie, nie
doświadczając smutku czy bólu. A jednak nasza kultura naucza, że z bólem jest coś nie tak, że
należy go stłumić, wyprzeć, za wszelką cenę uniknąć – a cena tego jest bardzo wysoka.
Nie nauczono nas, że mamy wrodzoną zdolność radzenia sobie z bólem, że nasze ciała
wiedzą, jak to zrobić. Płacz jest jednym ze sposobów usuwania toksyn z ciała. Pozwala na
przepływ energii w ciele, czasem na zmianę jej kierunku lub przypisanego jej znaczenia.
Zabraniając sobie wyrażania emocji i uciekając w uzależnienia, jak sport czy środki
uspokajające, aby być na haju, wytwarzamy hormony (enkefaliny), które tłumią płacz (oraz
wszelką ekspresję emocjonalną)1. Łzy zawierają toksyny, których ciało musi się pozbyć.
Pozwalając sobie na pełną ekspresję emocjonalną, oczyszczamy i uwalniamy ciało, umysł
i ducha. Zwykle dopiero po wyrażeniu emocji i, jeśli jest taka potrzeba, wypłakaniu się
przychodzi zrozumienie, jak w danej sytuacji należy postąpić. Co ciekawe, łzy szczęścia i łzy
smutku różnią się od siebie fizjologicznie i chemicznie, chociaż radość i smutek są blisko ze
sobą powiązane2. Nie doznamy pełni radości, jeśli nie pozwolimy sobie na poczucie głębi
smutku. Chociaż radość i smutek wyrażają inne emocje, są naturalnymi sposobami ciała na
przetwarzanie i „trawienie” uczuć. Posługiwanie się głosem (jęk, płacz czy śpiew), ruch
i głęboki, pełny oddech to także sposoby, w jaki ciało szybciej i sprawniej pozbywa się
bolesnych emocji.
Wiele chorób to wynik emocji, które przez lata były tłumione, niezauważane i niewyrażane.
Jedna z moich byłych pacjentek, z długim wywiadem migrenowych bólów głowy, powiedziała:
„W końcu sięgnęłam dna, gdy mój neurolog postanowił przepisać mi lit. Wiedziałam, że nie
chcę borykać się z efektami działania tego leku na moje ciało. Postanowiłam wypróbować
biofeedback, aby nauczyć się relaksować. Moje dzieciństwo było bardzo bolesne. Nie miałam
innego wyjścia, jak uciec się do bólu. Obecnie uświadomiłam sobie, że już nie muszę go
odczuwać. Zauważyłam, że ból głowy pojawia się w momencie, gdy przestaję o siebie dbać.
Jeśli nie odpoczywam albo się nie wyśpię lub jeśli pozwalam rodzinie coś mi narzucać, dostaję
bólu głowy. Widzę, że przez cały czas ból głowy próbował mi coś przekazać”.

Oczyszczanie emocjonalne: uzdrawianie z przeszłości


Uzdrowienie może nastąpić dopiero wtedy, gdy pozwolimy sobie poczuć, wyrazić i uwolnić
emocje z przeszłości, które stłumiłyśmy lub o których próbowałyśmy zapomnieć. Nazywam to
emocjonalnym nacięciem i drenażem. Często porównuję ten głęboki proces do leczenia ropnia.
Każdy chirurg wie, że aby wyleczyć ropień, należy go naciąć i pozwolić ropie wypłynąć.
W wyniku tego ból niemal natychmiast mija, a w miejscu ropnia tworzy się nowa, zdrowa
tkanka. Podobnie jest z emocjami: one także, jeśli ich nie doświadczymy i nie uwolnimy,
ugrzęzną, powodując ból i pochłaniając energię.
Dzieci naturalnie i natychmiast uwalniają emocje. Każda z nas ma taką wrodzoną zdolność.
Nasza kultura chwali jednak emocjonalną kontrolę i docenia cierpienie w ciszy. Dlatego
wcześnie uczymy się tłumić emocje i odsuwać niesione przez nie informacje. Kiedy kobieta
doświadcza napadów paniki lub gwałtownego płaczu, wiem, że ujawniają się emocje, które
wymagają przepracowania. Dla obserwatora, który nigdy nie doświadczył procesu
oczyszczenia (czy emocjonalnego uwolnienia), może się wydawać, że kobieta „zatraca się”,
„jest na granicy wytrzymałości” lub „traci nad sobą panowanie”. Nie jest to prawda; pozwala
jedynie, aby w jej ciele rozpoczął się proces zdrowienia. To intelekt traci kontrolę – na
pierwszy plan wysuwa się wrodzona mądrość ciała.
Zbyt często w takich wypadkach lekarz przepisuje leki, co wstrzymuje naturalny proces
uzdrawiania na wiele miesięcy, a nawet lat. Nawet jeśli w grę nie wchodzą leki, większość
ludzi w naszej kulturze odczuwa dyskomfort, obserwując drugiego człowieka będącego pod
wpływem emocji. Dlatego też obserwator natychmiast pociesza kobietę, która zaczyna płakać
lub „traci kontrolę”. Takie zachowanie przerywa emocjonalne uzdrowienie, a także nie pozwala
pocieszającemu doświadczyć własnych uczuć. Proces uzdrawiania jest wstrzymany u obojga.
Z drugiej strony, jeśli kobietę zachęci się do akceptowania własnych uczuć, wejścia w nie,
wyrażenia ich w sposób werbalny, płaczu aż do wyczerpania czy bliskiego kontaktu ze swoim
jestestwem, często okazuje się, że ciało ma wrodzoną umiejętność kojenia nawet
najboleśniejszych wspomnień i wydarzeń z przeszłości. Jeśli zamiast uciekać, jesteśmy gotowe
akceptować to, „co jest”, często możemy przepracować bolesne doświadczenia, które uśpione
przez lata pochłaniały naszą energię. Stephen Levine, nauczyciel medytacji i autor książki pt.
„Healing Into Life and Death” (Anchor Press, 1987), nazywa to doświadczenie „bólem
kończącym ból”.
Kiedy pozwalamy sobie na pełne uwolnienie emocjonalne, w końcu doświadczamy
współczucia dla cierpiącej tej części nas, która woła o uznanie i docenienie. Jako dorośli
uświadamiamy sobie, że mamy teraz umiejętności i siłę, aby spełnić te od dawna
niezaspokojone potrzeby. W rezultacie nasze ciało, umysł i duch są oczyszczone i wolne.
Powracają wglądy i dawno pogrzebane samozrozumienie. Widziałam, jak w wyniku głębokiej
pracy nad sobą ludzie przebaczali sobie i innym, gdyż wreszcie byli pogodzeni z bolesnymi
doświadczeniami z przeszłości. Może to nastąpić nawet po latach intelektualizowania, które
nigdy nie doprowadziło do uzdrowienia. Można powiedzieć, że ludzie naturalnie nabierają
lekkości ducha, by w końcu umieć się śmiać z siebie i swojej przeszłości.
Niezwykłym tego przykładem jest uzdrowienie lekarki zajmującej się leczeniem
bezpłodności, którą nazwę Carol. Carol bardzo źle znosiła sytuacje, gdy pomimo całej
dostępnej współcześnie technologii nie była w stanie pomóc kobiecie zajść w ciążę. Chociaż
w przypadku bezpłodności nie można wszystkiego zważyć i zmierzyć, Carol brała to do siebie,
gdy pary, z którymi pracowała, nie były w stanie począć potomstwa. W związku z pracą
zawodową zaczęła odczuwać głęboki smutek.
Podczas warsztatów, które prowadziłam, rozmowa zeszła na temat macierzyństwa. Wiele
uczestniczek zaczęło płakać. Carol usiadła na macie i także pozwoliła sobie na głęboki płacz.
W trakcie tego powtarzała: „Nie muszę stwarzać więcej mam. Nie muszę stwarzać więcej
mam”. Gdy skończyła, uświadomiła sobie, że nigdy nie czuła emocjonalnej więzi ze swoją
matką. W dzieciństwie często była przez nią bita. Carol wybrała zawód lekarza i postanowiła
leczyć bezpłodność po części w wyniku nieukojonego bólu z wczesnego dzieciństwa:
podświadomie starała się „stwarzać mamy”, usiłując wykreować matkę, której potrzebowała,
ale nigdy nie miała. Uzyskanie wglądu dodało jej sił, dzięki czemu mogła wrócić do pracy
wolna od brania na siebie całkowitej odpowiedzialności za płodność swoich pacjentek.

Sny: brama do nieświadomości


Sny to kolejny komponent wewnętrznego przewodnictwa. Dowody naukowe wskazują, że
aktywność mózgu podczas marzeń sennych jest identyczna z jego aktywnością na jawie.
W trakcie snu wewnętrzne przewodnictwo wraz z umysłem tworzą mapę zadań i celów,
zarówno tych, których pragniemy, jak i tych, które są niezbędne do stworzenia zdrowej
przyszłości. Sny pokazują nam także, czy kierunek, w którym zmierzamy, jest dla nas
korzystny oraz jak i co musimy zmienić.
Badaczka snów i psycholog kliniczny dr Doris E. Cohen przypomina nam, że każdy aktor we
śnie jest częścią naszej własnej nieświadomości.
Jedna z moich byłych pacjentek, cierpiąca na przewlekłe bóle miednicy mniejszej,
powiedziała mi, że w miarę jak postępowało jej uzdrawianie, w snach była coraz bardziej
kompetentna i silna. Wyznała, że sny sprawiały jej radość, gdyż ujawniały kolejne pokłady jej
możliwości.
Inna pacjentka w trakcie uzdrawiania urazów wywołanych kazirodztwem powiedziała:
„Niedawno przyśniła mi się 4-letnia dziewczynka, która próbowała powiedzieć mi o kimś, kto
ją skrzywdził. Wiem, że to ja jestem tą dziewczynką i muszę jej słuchać w snach”.
Inna kobieta, cierpiąca na przewlekłe zapalenie pochwy, której nie pomagała żadna fizykalna
metoda terapii, poprosiła sny o wskazówki dotyczące leczenia. Wróciła po tygodniu
i powiedziała: „Miałam sen. Wszystko było czarne i usłyszałam głos: «Kiedy pozbędziesz się
Larry’ego, zniknie problem»”. W końcu udało jej się zmierzyć z problemami w związku, a jej
dolegliwości zaczęły ustępować.
Niedawno wróciłam z podróży do Włoch. Kiedy znalazłam się w domu, śniło mi się, że jadę
na lunch do jednej z moich ulubionych restauracji na wodzie. Kiedy tam dotarłam, zobaczyłam,
że pobliski sklep miał na froncie rozwieszoną kolekcję ubrań. Były tam dwie sukienki
z kolekcji o nazwie „Save the Queen!”, które kupiłam we Włoszech. Nie mogłam uwierzyć, że
ten lokalny sklep posiadał nie tylko same unikalne wzory, które według mnie były tak
wyjątkowe we Włoszech, ale także dużo więcej ubrań tej samej marki, których nie widziałam
w żadnym innym miejscu podczas całej mojej podróży. Zaczęłam przymierzać kolejne ubrania,
które były nawet lepsze niż te, które kupiłam za granicą. I wszystkie pasowały. We śnie zdałam
sobie sprawę z tego, że wszystko, czego potrzebowałam, aby przedstawić się światu
w królewski sposób (etykieta „Save the Queen!”), było w rzeczywistości dostępne na moim
podwórku. Nie musiałam podróżować, żeby to znaleźć – przypominało to moment, gdy
Dorotka z „Czarnoksiężnika z krainy Oz” budzi się w Kansas. Potraktowałam ten sen jako
bardzo uspokajający i radosny.
Naucz się zwracać uwagę na swoje sny. Zapisuj je rano. Zanim pójdziesz spać, zaplanuj
sobie, że je zapamiętasz. Trzymaj notatnik i długopis obok swojego łóżka.

Intuicja i intuicyjne przewodnictwo


Intuicja jest procesem bezpośredniego dostrzegania prawdy (faktów), niezależnym od
jakiegokolwiek procesu rozumowego. To zdolność podejmowania właściwych decyzji przy
niedostatecznej ilości informacji. Oto dobry przykład: wchodzisz do ciemnego pokoju
i z jakiegoś powodu wiesz, że ktoś w nim jest, chociaż nikogo nie widzisz ani nikt ci o tym nie
powiedział. Wszyscy rodzimy się z tą zdolnością. Wszystkie w dzieciństwie dysponowałyśmy
dobrą intuicją. Jednak większość z nas przed 7. rokiem życia oduczyła się tego sposobu
postrzegania, kiedy w proces rozumowania zaczęłyśmy angażować płaty czołowe, tłumiące
głos intuicji. W naszej kulturze im wyższe mamy wykształcenie, tym mniej ufamy intuicji.
Ponieważ nasze społeczeństwo gloryfikuje logiczne, racjonalne, angażujące lewą półkulę
myślenie, uczymy się dyskredytować inne formy postrzegania, uważając je za prymitywne
i ignoranckie.
Z podejrzliwością patrzymy na intuicję i nie wykorzystujemy jej w pełni. Jednak w każdej
chwili można tę zdolność przywrócić, gdyż jest ona całkowicie naturalnym sposobem
rozumowania. Chociaż uzależnienia blokują nam kontakt z tym, co wiemy i co czujemy,
a większość z nas zwykle nie ma łączności z intuicją, w miarę jak zwracamy się do wnętrza
i nawiązujemy kontakt z wewnętrznym przewodnictwem, automatycznie zyskujemy dostęp do
tego naturalnego sposobu poznania. Nasze społeczeństwo przyznaje, że nawet geniusze
wykorzystują jedynie około 25% możliwości mózgu. Zaangażowanie intuicji oznacza
wykorzystywanie większego potencjału intelektualnego niż ten, do którego przywykłyśmy.
Intuicja jest zdolnością odczytywania własnego (lub czyjegoś) pola energetycznego.
Intuicyjne przewodnictwo jest znane od setek lat. Stanowiło część wielu starożytnych
systemów uzdrawiania. Intuicji używał każdy tradycyjny szaman, a także uzdrowiciele
z tradycji wicca3. Intuicyjne przewodnictwo może nam pomóc wykryć blokady energetyczne,
zanim objawią się w postaci cielesnej. Postępowanie zgodne ze zdobytymi w ten sposób
informacjami pomaga zachować zdrowie.

Jak działa wewnętrzne przewodnictwo


Przyjaciółka ze studiów medycznych, która ma problemy z kręgosłupem, zauważyła, że ból
pojawia się za każdym razem, gdy musi zrobić coś, na co nie ma ochoty (dzieje się tak, pomimo
że rozpoznano u niej schorzenie somatyczne, które powinno być wystarczającym wyjaśnieniem
jej objawów). Obecnie rozważa możliwość napisania pracy badawczej. Za każdym razem, gdy
zaczyna myśleć o jej pisaniu i kolegach, z którymi ma to zrobić, pojawiają się ból szyi i kłopoty
żołądkowe. Praktyka nauczyła ją, że dla dobra kariery powinna napisać tę pracę. Jednak
wewnętrzne przewodnictwo, które przemawia poprzez doznania płynące z ciała, mówi jej coś
zupełnie innego. Wie, że aby zachować zdrowie, musi dokonać zdecydowanego wyboru
pomiędzy wewnętrznym przewodnictwem a tym, co według społeczeństwa jest dla niej
najlepsze. Najświeższa informacja: przyjaciółka wybrała satysfakcjonujące ją zajęcie, które
znacznie różni się od tego, które sobie wyobrażała – pracuje w szpitalnym laboratorium! Może
zawdzięczać to ciału.
Organizm funkcjonuje prawidłowo, gdy wykonujemy pracę, w której czujemy się najlepiej.
Jeśli chcemy wiedzieć, jaka jest wola Boga wobec nas, wystarczy, że dostrzeżemy własne
zdolności i talenty – właśnie w nich ją odnajdziemy. Zdrowie kobiet, które wykonują
satysfakcjonującą je pracę, ulega poprawie. Kobieta, pragnąc poznać swoje dary i talenty,
powinna przypomnieć sobie czas, kiedy miała 9 czy 10 lat, zanim kultura wprowadziła ją
w trans. Co uwielbiała robić? Kim chciała być? Jak sobie siebie wyobrażała?
Innym sposobem dotarcia do własnych zdolności i talentów jest zadanie sobie pytania, co
byśmy robiły lub kim byśmy były, gdyby zostało nam sześć miesięcy życia. Czy zostałybyśmy
w obecnej pracy? Z obecnym partnerem?
Naszym zadaniem jest sięganie po to, co przynosi spełnienie, rozwój osobisty i wolność.
Rodzimy się z wiedzą, jakie zajęcia, rzeczy, myśli i uczucia prowadzą nas w tym kierunku.
Musimy nauczyć się ufać sobie, by z przekonaniem, w naturalny sposób, dążyć do zdrowia
i spełnienia.
Większość ludzi nauczono, że nie mogą mieć tego, czego pragną, a życie wypełnione znojem
jest z jakiegoś powodu szlachetniejsze od życia pełnego radości. Dorastamy, wierząc, że
cierpieniem możemy coś zyskać. Nauczono nas także, byśmy nie ufały temu, co przynosi
zbytnie spełnienie lub jest kojarzone ze zbyt wielką przyjemnością lub zbyt dobrą zabawą. Ile
razy zdarzyło ci się śmiać głośno w restauracji lub w domu, aby potem usłyszeć: „Nie za
dobrze ci?”. Takie przekonanie odbija się na cielesności. Wybitny badacz hipnozy zauważył, że
stosując ją, o wiele łatwiej jest wywołać negatywne zjawiska, takie jak pęcherze, niż zjawiska
pozytywne4. Jasne określenie pragnień i ich przyczyn natychmiast zestraja nas z wewnętrznym
przewodnictwem. Dzieje się tak dlatego, że nasze ciała dobrze się czują, gdy rozmyślamy nad
tym, czego chcemy i dlaczego. Te myśli i uczucia automatycznie nas pobudzają i inspirują,
dzięki czemu nawiązujemy kontakt z wewnętrznym przewodnictwem i duchową energią.
W wyniku tego jesteśmy pełne entuzjazmu i radości – czujemy niebo na ziemi.
Zbyt często nasza kultura uczy nas, że pragnienia, marzenia i dobra zabawa to egoizm. Wiele
dziewczyn, które mają dostęp do wewnętrznej mocy, usłyszało: „Wydaje ci się, że jesteś
księżniczką?”. Zbyt wiele z nas słyszało: „Tylko nie pęknij z dumy”, gdy zrobiłyśmy coś,
z czego byłyśmy dumne, lub przypisałyśmy sobie zasługę za coś, co uwielbiamy robić. Takie
zdania przez całe życie sprawiały, że traciłyśmy pewność siebie. Gdy na pierwszym miejscu
stawiamy własne życie i interesy, oskarża się nas o egoizm. Wychowano nas tak, żebyśmy za
wszelką cenę unikały etykietki egoistki. Czując, że nie zasługujemy na to, co w życiu najlepsze,
uczymy się zdobywać miłość i akceptację poprzez wyrzeczenie.
W naszej kulturze kobietom trudno jest sięgać po to, czego pragną i potrzebują, gdyż
oczekuje się od nich, że załatwią i wezmą na siebie odpowiedzialność za wszystkie sprawy
związane z codziennością (jak wychowywanie dzieci czy dbanie o dom). Z drugiej strony, jeśli
te zadania same kobiety uznają za priorytet, okazuje się, że są one niedoceniane i źle opłacane.
Jednak zewnętrzne okoliczności nie ulegną zmianie, dopóki kobieta nie nauczy się cenić
własnego życia i zdolności w takim stopniu, w jakim nauczyła się cenić i troszczyć o życie
innych ludzi. Jak mawia moja przyjaciółka: „Jeśli chcesz być wybranką, wybierz siebie!”.
Prawie każdej kobiecie, którą znam, wmówiono, że na pierwszym miejscu należy stawiać
potrzeby innych. Nic bardziej błędnego – nie możemy żyć dla innych, jeśli najpierw nie
będziemy żyć dla siebie.
Uwielbiam sposób, w jaki kobieta biznesu Danielle LaPorte umieściła ten przekaz na swojej
stronie internetowej White Hot Truth (www.whitehottruth.com). Pisze tak oto:
„Zauważam to w sobie, widzę to w innych ludziach: tłumik szczęścia. Czujemy iskrę
i naprawdę to robimy. Czujemy, że jesteśmy bogate wdzięcznością, jesteśmy świadome
prawdziwym uśmiechem ukrytym w naszych komórkach. Mamy skłonność do życia po
lżejszej stronie rzeczy. Ale nie mówimy tego na głos. Jak to ujęła moja nowa przyjaciółka:
«Odzyskujemy radość, ponieważ […] szczęście jest formą mocy».
Czy to sposób na szczęście?
Szczęście to moc. Szczęście to świadomość nasycona bąbelkami. Chce się wylać,
promieniować i być wyartykułowane. I za każdym razem, gdy bagatelizujemy naszą radość,
wprawiamy w zakłopotanie nasze synapsy. Nasz mózg spala neurony śmiechu, a nasze usta
doprowadzają je do zwarcia. Powtarzające się tłumienie szczęścia zagłusza nasze zmysły.
Jeśli trzymasz je pod powierzchnią zbyt długo, po prostu może tam pozostać – cały twój
potencjał.
Dlatego wyświadcz nam przysługę. Bez względu na pogodę, szanse, okoliczności czy firmę,
jeśli jesteś szczęśliwa i dobrze o tym wiesz, powiedz to!”.
Nie mogę się z tym nie zgodzić. Jako lekarz mogę cię zapewnić, że szczęście również leczy.
Oto przykład.
Moja przyjaciółka Dana Johnson, badaczka i dyplomowana pielęgniarka, wyzdrowiała
z choroby Lou Gehriga (stwardnienie zanikowe boczne, ALS) właśnie dzięki temu, że odkryła
moc miłości i szczęścia. Po kilku latach choroby zaczęła tracić kontrolę nad mięśniami całego
ciała, w tym oddechowymi. Obawiała się, że trudności z oddychaniem doprowadzą do śmierci.
Wtedy zdecydowała, że chociaż raz przed śmiercią chciałaby doświadczyć bezwarunkowej
miłości do siebie. Nazywając siebie „miseczką galaretki na wózku inwalidzkim”, każdego dnia
siadała przed lustrem i przez 15 minut obdarzała miłością inną część siebie. Ręce były jedyną
częścią ciała, którą była w stanie bezwarunkowo zaakceptować, dlatego zaczęła właśnie od
nich. Każdego dnia przechodziła do innej. Dzień po dniu, w miarę jak uczyła się doceniać ciało,
ono odzyskiwało zdrowie. W dzienniku spisywała także odkrycia, których dokonywała
w trakcie tego procesu. Uświadomiła sobie, że od dzieciństwa wierzyła, że aby zdobyć
akceptację i potwierdzić swoją wartość, musiała poświęcać własne potrzeby w służbie innym.
Musiała doświadczyć śmiertelnej choroby, aby zrozumieć, że poświęcenie w służbie innym jest
drogą donikąd. Czynniki psychologiczne mają znaczny wpływ na długość życia osób z chorobą
ALS. Nie wiadomo, co powoduje tę chorobę, i nie ma na nią żadnego lekarstwa, więc nie
można nie doceniać wpływu tych czynników5. Chociaż dobre samopoczucie wynikające
z bezwarunkowej służby innym samo w sobie ma pozytywny wpływ na zdrowie, zbyt wiele
kobiet piecze ciasta, parzy kawę i sprząta tylko dlatego, że tego się od nich oczekuje, a gdyby
tego nie robiły, czułyby się winne (i bezwartościowe). Służenie innym pod przymusem
prowadzi do wyczerpania i zniechęcenia.
Świadomość tego, czego nie chcemy
Oprócz rozpoznawania własnych potrzeb mamy także zdolność dostrzegania tego, czego nie
chcemy. Jest to wrodzona wiedza. Każde dziecko wie, co jest dla niego dobre, a co nie, i do 6.
roku życia automatycznie sięga po to, co jest dobre, i unika tego, co jest złe. Tę zdolność
najłatwiej zaobserwować u 2-letniego dziecka, które właśnie nauczyło się odmawiać.
(Nawiasem mówiąc, jedyne lęki, z którymi dziecko się rodzi, to lęk przed upadkiem i przed
głośnymi dźwiękami. Wszystkie inne są wyuczone).
Brak zgody na to, co nas nie wzmacnia, to istotny element wewnętrznego przewodnictwa.
Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć odmawiać w sytuacjach, które pozbawiają nas energii,
i podejmować działania, które napełniają nas energią.

Gdy przyjaciółka dzwoni i prosi o pomoc, powiedz: „Pozwól, że wrócę do ciebie w tej
sprawie za chwilę”. Zatrzymaj się na moment i zadaj sobie pytanie: „Czy naprawdę
chcę jej teraz pomóc? Może wolę się zająć czymś innym?”. Jeśli twoja odpowiedź na
prośbę nie jest natychmiastowa, to prawdopodobnie jesteś na „nie”. Jeśli twoja
przyjaciółka ma urazę, czas zastanowić się nad wartością tej przyjaźni.
Kiedy ktoś cię o coś prosi, sprawdź, jakie odczucia pojawiają się w twoim ciele. Czy
gdzieś czujesz napięcie? Pojawiają się dowolnego rodzaju reakcje trzewne? Czy twoje
ciało mówi: „Tak, to może być fajne”, czy raczej: „Nie, to będzie wyczerpujące”?
Jeśli pod koniec dnia jesteś zmęczona lub wyczerpana, zapytaj siebie, jakie potrzeby nie
zostały zaspokojone. Zapytaj też, jakie w ciągu dnia myśli, działania czy ludzie wyssali
z ciebie energię.
W te dni, kiedy czujesz się wspaniale, zapytaj siebie, jakie myśli, działania czy ludzie
zwiększają twoją energię.
Pisz pamiętnik. Zacznij zauważać i spisuj wszystko, co przyczynia się do pozytywnego
przepływu energii, który cię wzmacnia. Zwracanie na to uwagi przyciągnie do ciebie
więcej takich doświadczeń.
Praktykuj wdzięczność. Spisuj wszystkie błogosławieństwa, które cię spotykają.
Pamiętaj, że to, na co zwracamy uwagę, wzrasta.
Wykorzystaj moc koncentracji. Świadome kierowanie uwagi na myśli, emocje
i okoliczności, które są dla nas dobre i podnoszą na duchu, jest potężnym narzędziem.
Uświadomienie sobie pozytywnych aspektów życia i wyrażenie wdzięczności za nie
zwiększa częstotliwość wibracji, z jaką rezonuje twoje pole. Dzięki temu przyciągniesz
więcej dobrych rzeczy.

Jedna z moich byłych pacjentek, pracownica opieki społecznej, przyszła do mnie, skarżąc się
na zespół napięcia przedmiesiączkowego i lekkie napady lęku. Słuchając jej historii,
zauważyłam, że kobieta nigdy nie miała dla siebie czasu. Całe życie zaspokajała potrzeby
innych, zaniedbując swoje. Powiedziałam jej, żeby obserwowała, jakie działania dodają jej
energii, a jakie ją pochłaniają. Dodałam, że aby wyeliminować objawy, musi spędzać co
najmniej godzinę dziennie na doładowywaniu swojej energetycznej baterii przez odpoczynek
lub zajmowanie się czymś, co sprawia jej przyjemność. Zastosowała się do moich rad i po
miesiącu objawy ustąpiły. Dzięki temu kobieta zauważyła, w jaki sposób każdego dnia traciła
energię. Powiedziała mi: „Kiedy się kładę lub siadam, aby pisać pamiętnik, dosłownie czuję,
jak energia powraca do ciała. Doznałam olśnienia, gdy zauważyłam, jak ważne jest to dla
mojego fizycznego i emocjonalnego samopoczucia”.
Każda z nas regularnie otrzymuje od ciała informacje na temat tego, co służy naszemu
zdrowiu i dobremu samopoczuciu, a co nie. Nasze organizmy natychmiast wiedzą, że robimy
coś lub nawet myślimy o czymś, co nie jest dla nas w pełni korzystne. Jedna z moich
przyjaciółek dostaje rozwolnienia i bólu brzucha na samą myśl o wizycie u rodziców. Przez
całe dzieciństwo źle ją traktowano zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Trwa to do dziś. Jej
ciało wie, że wizyta u rodziców jej nie służy, i poprzez objawy stara się ją od niej odciągnąć.
Gdy kobieta pozwala sobie na odmowę, objawy natychmiast ustępują. (Musi się jeszcze
nauczyć łagodzić niepokój, który rodzi się z przekonania, że nieodwiedzanie rodziców czy
niespełnianie potrzeb matki czynią z niej „złą” córkę). Z czasem być może będzie w stanie
złożyć rodzicom wizytę, nie ponosząc żadnych „kosztów”. Jednak jest to wyższy stopień
uzdrowienia!
Zwracając uwagę na subtelne sygnały płynące z ciała, które na długo przed pojawieniem się
chorób informują nas o tym, co jest dla nas dobre, a co złe, możemy codziennie kreować
zdrowie. Kłopoty z koncentracją, zawroty głowy, kołatanie serca, trądzik, bóle głowy, pleców,
brzucha i miednicy to tylko niektóre z często spotykanych, choć subtelnych, objawów, które
sygnalizują, że nadszedł czas, abyśmy pozbyły się niechcianych aspektów życia i, angażując
swoją moc, postarały się je naprawić. Oto przykład z mojego własnego życia.
W latach 80. XX w. miałam dwójkę małych dzieci i spędzałam zbyt wiele godzin w pracy.
Odnosiłam wrażenie, że współpracownicy nie doceniają moich wysiłków. Na mojej twarzy
często pojawiały się ogromne wypryski, których nigdy wcześniej, nawet jako nastolatka, nie
miałam. Próbowałam witamin, zmiany diety i różnego rodzaju kremów. Nic nie pomagało –
dopóki nie opuściłam miejsca pracy. Problem ustąpił w ciągu 6 miesięcy i nigdy nie powrócił.
W tamtym czasie twarz bez wątpienia była barometrem mojego samopoczucia. Ciało poprzez
kondycję skóry starało się mi powiedzieć, że miejsce pracy nie dawało mi optymalnego
wsparcia. Nadwrażliwość i złość na brak akceptacji ze strony kolegów wyrażały się poprzez
zabarwienie skóry. (W tamtym okresie nie akceptowałam siebie w pełni, czego
odzwierciedleniem było środowisko pracy). Emocje tkwiły tuż pod powierzchnią, choć wtedy
nie potrafiłam tego zauważyć. Gdy tylko wyszłam naprzeciw swoim najgłębszym potrzebom
i odeszłam ze środowiska, które mnie nie wspierało, kondycja cery uległa natychmiastowej
poprawie. Rozjaśniło się moje życie, a dzięki temu także twarz.
Negatywne emocje informują nas, że nie wybrałyśmy najprostszej drogi do spełnienia
naszych pragnień. Gdy sobie uświadomimy, że ciało i płynące z nich objawy – uczucia – są
naszymi sprzymierzeńcami, które wskazują na to, co nam najbardziej służy, a co jest dla nas
niedobre, odzyskamy pełną wolność. Ilekroć poczujesz złość czy smutek, rozboli cię głowa czy
pojawi się inna dolegliwość, zatrzymaj się na chwilę i pomyśl, co ten objaw stara się ci
powiedzieć. Gdy pogrążam się w negatywnych emocjach, natychmiast wiem, że straciłam
kontakt z wewnętrznym przewodnictwem i poświęcam zbyt wiele uwagi rzeczom
niepożądanym. Nauczyłam się zauważać złe samopoczucie, a wtedy zatrzymuję się na chwilę.
Jeśli na czas zauważę, że wpadam w zły nastrój, najczęściej jestem w stanie odwrócić przepływ
energii, stosując poniższy schemat działania:
1. Przyznaję się do uczucia, nie oceniając go w żaden sposób. Staram się nie pogrążać
w negatywnych emocjach i nie przedłużać ich, ale poczuć je w pełni. Pozostaję z tym
uczuciem.
2. Przyznaję, że jest jakiś powód, dla którego tak się czuję. I prawie zawsze jest to jakaś
niezaspokojona potrzeba.
3. Poświęcam około 20 sekund na rozpoznanie przyczyny, dla której moja energia płynie
w złym kierunku. Na przykład wczoraj zezłościłam się, gdy mój współpracownik nie
przekazał ważnej informacji, co uniemożliwiło mi oddzwonienie na czas.
4. Po rozpoznaniu źródła negatywnej emocji pytam siebie, czego pragnę. Czasami potrzeba nie
jest od razu oczywista, szczególnie jeśli znajdujesz się w środku emocjonalnej spirali, która
wydaje się nieproporcjonalna do sytuacji. Powodem tego jest to, że każde wydarzenie może
wyzwalać wspomnienia (nawet jeśli nie są świadome) całego mnóstwa przeszłych wydarzeń,
w których podobna potrzeba nie została spełniona. Z uwagi na to bardzo pomocne może być,
jeśli, zamiast tarzać się w emocjach, poprosisz swoją zaufaną przyjaciółkę, by wsparła cię
w domu w twojej rzeczywistej potrzebie.
5. Następnie definiuję pragnienia. Wyrażenie pragnień jest potężnym narzędziem, ponieważ
jasno je określa i respektuje. W sytuacji z punktu trzeciego powiedziałabym: „Chcę
otrzymywać wiadomości na czas, żeby móc odpowiedzieć na nie bezzwłocznie i skutecznie”.
Ustalenie naszych potrzeb ma potężną moc, ponieważ jasno je definiuje, pozwalając naszej
kreatywnej energii płynąć w ich kierunku. Kiedy składamy oświadczenie w czystej
i pozytywnej energii, bez cienia negatywności, pomaga nam to przyciągnąć to, czego chcemy
doświadczać. Przekształca to sytuację w coś pozytywnego dzięki zastosowaniu faktycznego
rozwiązania.
6. Na zakończenie afirmuję, że dzięki wewnętrznemu przewodnictwu i mocy intencji mam
w sobie siłę niezbędną do realizacji pragnień.
Pamiętaj o prawie przyciągania. Ludzie, których spotykamy, i okoliczności, jakie
przyciągamy, są zawsze odzwierciedleniem naszych myśli i przekonań. We wczesnych latach
praktyki lekarskiej często czułam brak wsparcia zarówno w domu, jak i w pracy.
Funkcjonowałam zgodnie z przekonaniem: „Jeśli chcesz, żeby coś było zrobione dobrze,
musisz to zrobić sama”. Z biegiem czasu zmieniłam przekonanie na temat wsparcia.
Uświadomiłam sobie, że potrzebuję wsparcia i zasługuję na nie. Nauczyłam się nie wstydzić tej
potrzeby i tego, że gdy się o nią poprosi – zwykle jest ona spełniana. W wyniku tej
wewnętrznej zmiany znajduję wsparcie i w domu, i w pracy. Nazywam to „życiem w asyście”.
Ten proces pozwala mi docenić moje emocje, poczuć je w pełni i użyć ich jako
przewodnictwa w spełnianiu moich pragnień. Regularnie siadam z kartką papieru i robię listę
potrzeb związanych z daną sytuacją. Ten proces zestraja moje myśli z wewnętrznym
przewodnictwem i wzbudza dobre samopoczucie. Zwykle inspiruje mnie też do działania.
Zauważ, proszę, że nie staram się wymyślić, jak wyjść z danej sytuacji, dopóki nie przejdę
przez cały proces kierowania uwagi na pragnienia. Staram się też pamiętać, że kiedy działam
przeciwko czemuś, stwarzam więcej tego, czego nie chcę. Dlatego sugeruję, abyś usunęła ze
swojego słownika pojęcie walki z rakiem lub inną chorobą.
W przeszłości mój były mąż spędzał wiele godzin w szpitalu i nie wracał na czas do domu na
obiad. W oczekiwaniu na niego wyglądałam co chwilę przez okno, starając się, by obiad był
ciepły. Czułam złość na męża i było mi przykro. Im bardziej nalegałam, żeby przychodził na
czas, tym większym problemem stawało się to w naszym związku. Pewnego dnia postanowiłam
po prostu sama zjeść obiad i kontynuować wieczorne czynności, dobrze się przy tym bawiąc.
Robiłam tak za każdym razem, gdy pomimo obietnic mąż nie pojawiał się na obiedzie.
W końcu mąż sam z siebie zaczął przychodzić na czas lub mówił, że się spóźni. Uświadomiłam
sobie, że uwaga, jaką poświęcałam jego nieobecności, podtrzymywała bolesny schemat.
Uświadomiłam sobie również, że działam pod wpływem przestarzałego wyobrażenia, że moim
zadaniem jest dostarczanie mu każdego wieczora ciepłej kolacji, mimo że oboje pracowaliśmy
jako chirurdzy w tym samym szpitalu. Gdy uznasz, że przyciągasz doświadczenia za pomocą
wibracji, przejmiesz kontrolę nad własnym życiem. Musisz także chcieć odejść od przekonania,
że ktoś inny jest odpowiedzialny za spełnienie twoich potrzeb. To twoja praca. Musisz także
przestać czynić z zachowań innych wymówkę dla swoich nieszczęść. Przez większość czasu
twoi bliscy będą bardzo szczęśliwi, mogąc cię wspierać, gdy tylko nauczysz się składać
propozycje, a nie żądać.
Niestety, zamiast wsłuchać się w uczucia i wewnętrzne przewodnictwo, nauczono nas
obawiać się negatywnych emocji i uczuć, zaprzeczać im i traktować jako „złe”. Chociaż
emocjonalny spokój i opanowanie są godne podziwu, zbyt często kontrola przeradza się w tak
bardzo zakorzeniony nawyk, że kobieta całkowicie traci kontakt z bogactwem jej
emocjonalnego życia. Mężczyźni są jeszcze bardziej niż kobiety narażeni na brak kontaktu
z emocjami, gdyż wcześnie dowiadują się, że „chłopaki nie płaczą”. Moją przyjaciółkę
nauczono, że jeśli chce jej się płakać, musi to robić w poduszkę, tak aby reszta rodziny nie
musiała jej słuchać. Jednak płacz to część emocjonalnego „układu trawienia” i sposób
porządkowania przepływu energii w ciele.
Niedawno obejrzałam ponownie film pt. „Rozważna i romantyczna”, oparty na powieści Jane
Austen pod tym samym tytułem. Elinor, główna bohaterka, spędziła całe życie, będąc
„rozważna”, starając się ukryć własne potrzeby i pragnienia. Jednym z nich jest poślubienie
konkretnego mężczyzny, w którym jest zakochana. Nigdy tego do siebie nie dopuszcza, zawsze
czekając, aż sam do niej podejdzie i poruszy jakiś temat. Na końcu opowieści, kiedy jej
ukochany w końcu pojawia się, by ogłosić swoją miłość – po wszelkich zwrotach akcji –
emocjonalna tama rozpada się, a ona zaczyna niekontrolowanie szlochać. Ta scena, gdy ją
oglądasz, prawie wywołuje ból, gdy zdajesz sobie sprawę, że Elinor wcale nie jest niezwykła.
Bardzo się stara zaakceptować swój los i być rozważna, gdy chodzi o jej potrzeby i pragnienia.
Ale pod spokojną powierzchnią czai się tornado mocy i siły życiowej, które czekają na
uwolnienie. Na szczęście żadna z nas nie musi mieć przy sobie Tego Jedynego, aby
w pierwszej kolejności uwolnić nasze wewnętrzne przewodnictwo.
Przez tysiące lat nasza kultura miała swoistą orientację skupioną na tym, jak „nie żyć”, która
obecnie ulega transformacji. Ta orientacja zachęcała nas do podejmowania prób
powstrzymywania się, czegoś w stylu: „Nie mąć wody”. Ucząc się w dzieciństwie, że emocje są
złe i wstydliwe, tracimy zaufanie do naszych ciał i wewnętrznego przewodnictwa. Kiedy
jesteśmy zachęcane, aby nie być w kontakcie z tym, co wiemy i co czujemy, jesteśmy
systematycznie szkolone, aby nie dążyć do spełnienia najgłębszych pragnień i potrzeb. Nawet
religie uczą nas tłamszenia wrodzonej radości i spontaniczności, nazywając dobre
samopoczucie grzechem. Jak zauważył Matthew Fox: „Nasza cywilizacja nie wykorzystała
energii, którą dają zachwyt i radość”6. Musimy wiedzieć, że pełnia zachwytu i radości stanowi
esencję życia opartego na wewnętrznym przewodnictwie. Antropolog dr Richard Grossinger
mówi tak: „Wiesz co? Bóg stworzył istoty nie po to, aby grały w moralność, lecz aby
doświadczały tego, co niewyobrażalne, aby wywoływały to, co może się stać, aby schodziły
w ciemność stworzenia i odkrywały to dla niego [lub niej], aby opłakiwały i świętowały
tajemnicę i możliwość. Wszechświat to wirujący derwisz, a nie surowy sędzia w todze”7.
Każde roześmiane 3-miesięczne dziecko, jakie spotkałam, odzwierciedla prawdziwą radość,
z którą przychodzimy na świat. Zmarły antropolog i biolog społeczny dr Ashley Montagu
stwierdził kiedyś, że większość dorosłych to „dzieci, które uległy dezintegracji”. Na szczęście
wewnętrzne przewodnictwo może nam zawsze przypomnieć, gdzie znajdziemy spełnienie. Gdy
zestroimy się z wewnętrznym przewodnictwem i przestaniemy odrzucać ciało oraz uczucia,
które oferują wiedzę, wejdziemy na ścieżkę rozwoju, a nasze życie wypełni się radością.
1S. Sullivan, Inhibition of Salivary and Lacrimal Secretion by an Enkephalin Analogue, American Journal of Psychiatry,
vol. 139, no. 3 (1982), s. 385–86.
2 W. G. Frey et al., Effect of Stimulus on the Composition of Tears, American Journal of Ophthalmology, vol. 92, no. 4
(1982), s. 559–67.
3 O. Worrall i A. Worrall, The Gift of Healing (Columbus, OH: Ariel Press, 1985). Praca Olgi Worrall, światowej sławy
intuicyjnej uzdrowicielki, została opracowana i udokumentowana przez lekarzy z Johns Hopkins School of Medicine.
Książka jest dostępna pod adresem: Ariel Press, P.O. Box 30975, Columbus, OH 43230. Jej praca jest obecnie
kontynuowana przez dr. Roberta Leichtmana. Edgar Cayce to kolejny znany uzdrowiciel intuicyjny.
4 M. Ferguson, Commentary: Waking Up in the Dark, Brain/Mind and Common Sense, April 1993, s. 3.
5
E. R. McDonald et al., Survival in Amyotrophic Lateral Sclerosis: The Role of Psychological Factors, Archives of
Neurology, vol. 51, no. 1 (1994), s. 17–23.
6 M.
Fox, cyt. za: M. Toms, Renegade Priest: An Interview with Matthew Fox, The Sun, vol. 89 (1991), s. 10.
7 R. Grossinger, On the Integration of Nature: Post 9–11 Biopolitical Notes (Berkeley, CA: North Atlantic Books, 2005).
ROZDZIAŁ 4.

System energetyczny kobiety


Spójrz pod powierzchnię świata – tego, który obejmuje twoje ubrania, tostery,
filozofię, twoją skórę – a odkryjesz wszechświat wirujących i subtelnych
energii. Chociaż nie wiemy dokładnie, co one robią lub jak to robią, wiemy,
że są „tutaj”, formując energie, które leżą u podstaw rzeczywistości fizycznej.
Tworzą ciebie.
– Cyndi Dale, „The Subtle Body: An Encyclopedia of Your Energetic Anatomy”

rozumienie, że myśli i emocje oddziałują na przepływ energii w ciele, może być pomocne
Z w rozszyfrowaniu wyjątkowego języka ciała każdej z nas. Lokalizacja choroby w ciele –
miejsca, w którym się pojawia – ma znaczenie zarówno psychologiczne, jak i emocjonalne.
Określone wzorce mentalne i emocjonalne są związane z konkretnymi częściami ciała. Myśli,
emocje i zachowania są odzwierciedlone jednocześnie w mózgu, rdzeniu kręgowym,
poszczególnych organach, krwi, tkance limfoidalnej (immunologicznej) oraz, w przenikającym
te wszystkie przestrzenie, polu elektromagnetycznym. Zrozumienie dynamicznych wzorców
energetycznych, które wypływają z ciała i w nim operują, może nam uświadomić, w jaki
sposób pozytywne i negatywne energie manifestują się w ciele.

Kontinuum materii i energii


Wibracja ciała podlega nieustannej zmianie. W każdym momencie mamy w sobie potencjał,
który może prowadzić do uzdrowienia, oraz taki, który wywołuje chorobę. Przykładowo,
w organizmie regularnie powstają komórki przedrakowe. Rak inwazyjny tworzy się dopiero
wtedy, gdy wymykają się one spod kontroli1. Energie mentalna i emocjonalna nieustannie
przyjmują formę fizyczną i porzucają ją, poruszając się na granicy energii i materii, cząsteczek
i fal. Zajmująca się medycyną wibracyjną Deena Spear mówi: „Rak nieustannie wkracza
w fizyczną rzeczywistość i wychodzi poza nią. Jednak po postawieniu diagnozy na dobre
zapuszcza w nas korzenie”. Energia emocjonalna i mentalna mogą się przerodzić w ciele
w energię fizyczną.
Gdy pozostajemy pod wpływem przewlekłego stresu, który wynika z nierozwiązanego
konfliktu w jakiejś sferze życia, stres ten zaburza energię i może się przejawić w postaci
choroby. Oto, jak do tego dochodzi: mając obsesję na punkcie kogoś lub czegoś, myśląc
i zachowując się autodestrukcyjnie, sprawiamy, że energia życiowa wycieka z ciała. Gdy się
zadręczamy, zaprzęgamy energię – chi/qi lub pranę – w negatywny proces, tym samym
odbierając ją komórkom i naruszając podstawowe procesy komórkowe. Energia wypływa z nas
za każdym razem, gdy kontrolę nad naszym życiem przejmują złość, lęk, depresja czy smutek.
Chociaż większość lekarzy nie dostrzega związku między powstawaniem chorób a ubytkiem
energii, doszłam do wniosku, że docenienie, w jaki sposób myśli i emocje wpływają na energię,
jest kluczowym elementem naszego wzrastania. Warto zauważyć, że coraz więcej badań
medycznych wspiera tę obserwację. Jedne z nich wykazały na przykład, że komórki
przedrakowe „kradną” energię (pod postacią nukleotydu dwufosfopirydynowego [DPN] –
cząsteczki przypominającej ATP) od sąsiadującej z nimi zdrowej tkanki2.
Postrzeganie ciała z punktu widzenia pól energetycznych i wycieków energetycznych pomaga
zrozumieć proces uzdrawiania. Gdy złościmy się na kogoś, kto nas zranił, część naszej duszy
zajmuje się tą osobą i nie może zostać uzdrowiona. Kiedy ktoś jest poważnie molestowany,
szamani wierzą, że część jego duszy może uciec, aby uniknąć nadużyć. Jedna z tradycji
szamańskich to „odzyskiwanie duszy”, czyli przywoływanie jej brakujących części. Wiele
kobiet, które w dzieciństwie doświadczyły wykorzystywania seksualnego, opowiada, że w tym
czasie „opuściły” ciało. Niektóre pamiętają, jak część ich duszy dosłownie wyszła z ciała
i „przyglądała się” wszystkiemu z góry. Teraz taka kobieta nie jest w stanie uzdrowić tej
odłączonej części, gdyż nie ma do niej dostępu.
Często nie zdajemy sobie sprawy z tych wycieków energii. Jednak, jeśli ich nie uzdrowimy,
przejawią się one w postaci fizycznych dolegliwości. Objawy płynące z ciała przykuwają
uwagę do tych przestrzeni, które są pozbawione energii, dzięki czemu możemy rozpocząć
proces zdrowienia. Jedna z moich byłych pacjentek przyszła do mnie w okresie menopauzy,
narzekając na bezsenność i obniżony nastrój. Opowiedziała mi o wykorzystywaniu seksualnym,
którego doświadczyła w dzieciństwie – coś, czego nie była świadoma aż do tygodnia przed
wizytą u mnie. Gdy miała czterdzieści parę lat, doświadczyła bolesnego rozwodu, a niedawno,
po siedmiu latach, rozstała się z kochankiem. Powiedziała: „Zrozumiałam, że całe życie
starałam się nie pamiętać o tym, że byłam wykorzystywana seksualnie. Teraz, gdy wiem, co się
wydarzyło, rozumiem, dlaczego nigdy nie potrafiłam nawiązać udanej relacji. Zawsze
odpychałam ludzi od siebie. Nie wiedziałam, jak być w pełni obecną w związku. Nie
potrafiłam. Żal mi z powodu tych straconych lat życia. Tak dużo czasu minęło, zanim
przypomniałam sobie przeszłość i uwolniłam się od niej. Nareszcie nie czuję ucisku w brzuchu.
Jestem wolna. Ulżyło mi”. Wraz z pojawieniem się bolesnych wspomnień i uwolnieniem ich
z pola energetycznego zniknęły depresja i bezsenność.
Jak uzdrowić wyciek energii
Dzięki zauważeniu miejsc, z których wycieka energia, możemy zachować lub odzyskać
zdrowie. Dobrze jest to robić tuż przed snem. Rozpoczynając proces uzdrawiania wycieków
energii, po prostu zwróć uwagę na to, o kim lub o czym myślisz, co cię martwi czy nie daje ci
spokoju. Jakie myśli, emocje, wydarzenia czy ludzie pojawiają się w twoim umyśle? Czy
dręczą cię jakieś emocje lub myśli? Zobacz, do kogo czujesz żal. Gdy dotrzesz do tych
informacji, musisz wezwać swoją duszę. Możesz użyć woli i siły twojej intencji, by przywołać
części siebie uwięzione w różnych sytuacjach z przeszłości lub trwających obecnie, które nie
służą twojemu najwyższemu dobru. Dobrze jest to robić na głos. Po prostu powiedz: „Duchu,
wróć do mnie – potrzebuję cię”. Przywołując go, dobrze jest werbalnie potwierdzić duchowe
połączenie. Wierząc w prawdziwość wypowiadanych słów, powtórz poniższą afirmację (lub
inną podobną): „Boskość zawsze mnie prowadzi na wszystkich poziomach ku Najwyższemu
Dobru. Boska miłość rozpuszcza teraz wszystko, co nie należy do mojej boskiej ścieżki”.
Oddzielone cząstki twojej istoty nie są przyzwyczajone do takiego wołania. W końcu jednak
zareagują, a energia powróci.
Wiele blokad w systemie energetycznym ma podłoże emocjonalne. Wyobraź sobie system
energetyczny jako strumień wody. Dopóki przepływ energii jest prawidłowy i czujesz się ze
sobą dobrze, ryzyko choroby jest małe. Zanieczyszczenie środowiska, spożycie tłuszczów czy
nadmierne spożycie cukru i alkoholu (by wymienić tylko kilka czynników) nie zamanifestują
się w postaci chorób, o ile inne czynniki już wcześniej nie ukształtowały wzorca blokady
w systemie energetycznym ciała3. Czynniki środowiskowe czy żywieniowe można porównać
do płynących w energii ciała odpadów. Dopóki odpady nie natrafią na powalone drzewo czy
inną blokadę w strumieniu, będą się unosiły na powierzchni. Gdy spotkają na swojej drodze
drzewo, odpady gromadzą się w jego gałęziach. Podobne nagromadzenie odpadów w systemie
energetycznym człowieka z czasem prowadzi do chorób somatycznych. Co więcej, badania
naukowe wykazały, że brak przepływu informacji między komórkami może wywołać w nich
raka. Każdego rodzaju bariera fizyczna, blokująca komunikację między komórkami, ma
działanie rakotwórcze4. Tkanka tłuszczowa i łączna tworzą mięśniaki jedynie wtedy, gdy
przepływ energii w macicy i wokół niej jest już w jakiś sposób zablokowany.
Zablokowanie emocji zwykle następuje w dzieciństwie, gdy nie pozwala się nam w pełni ich
doświadczać. Psycholog kliniczny Doris E. Cohen wyjaśnia, że ta dziecięca część nas
w rzeczywistości przejmuje nasz dorosły układ nerwowy, odtwarzając te same
niewypowiedziane lęki, których nie byłyśmy w stanie w pełni przezwyciężyć jako dzieci.
Celem tego jest doprowadzenie do uzdrowienia niezagojonych ran. Przykładem może być
kobieta, która w wieku trzech lat została porzucona przez swojego ojca. Za każdym razem, gdy
wchodzi w nowy związek, zaczyna odczuwać przedsmak nadciągającej zagłady – to praca jej
wewnętrznego 3-latka. A potem kończy na sabotowaniu relacji i powtarzaniu bycia porzuconą.
Nic się nie zmieni, dopóki nie złapie sama siebie na tym, że to ona jest zaangażowana
w przeżywanie tych powtórek, i nie nauczy się, jak koić przestraszone dziecko w sobie, które
nieświadomie pociąga za sznurki. W kulturze, która uczy oddzielać rozwój intelektualny od
potrzeb emocjonalnych, można zdobyć doktorat na Harvardzie i wciąż mieć ciało emocjonalne
na poziomie 2-latka. Emocje przerażonego lub rozgniewanego 2-latka, jeśli pozostają
niewyrażone i niepotwierdzone, będą energetycznie tkwić we wzorcach z dzieciństwa. Emocje,
które wyrażamy, czujemy i nazywamy, po prostu przepływają przez system energetyczny, nie
pozostawiając po sobie śladu ani żadnych niedokończonych spraw. Gdy tylko zablokowane
emocje zostaną wyrażone i uwolnione, musimy także uznać, że nie jesteśmy już dziećmi. Czas
umieścić nasze dorosłe ja w fotelu kierowcy swojego życia.
Nie musimy czekać na rozwój raka czy innej choroby, by zrozumieć, że nadszedł czas, aby
zmienić naszą wibrację i zacząć kreować zdrowie. Nikt nie jest zupełnie wolny od lęku, złości
i stresu, gdyż te emocje stanowią naturalną część życia. Jednak gdy intensywność tych emocji
wzrasta, gdy zaczynają one oddziaływać na nasze psychiczne i emocjonalne samopoczucie,
a my nie staramy się ich rozwiązać, zmierzamy w kierunku choroby fizycznej. Gdy nieukojony
ból, złość i frustracje pozbawiają ciało prozdrowotnej energii witalnej, musimy uzdrowić
i zrozumieć własne myśli, emocje i sposób postępowania.
Oto kluczowa zasada: nawet jeśli w dzieciństwie kobieta była krzywdzona, bita czy
zaniedbywana, może przejść przez życie, nie doświadczając żadnych chorób. Problemy
z wczesnego dzieciństwa nie zawsze powodują zaburzenia w przepływie energii i nie zawsze
prowadzą do chorób somatycznych. Pojawiają się zwykle w momencie, gdy rozpoczyna się
rozwój osobisty, gdy krystalizuje się tożsamość i formują się poglądy, odrębne od tych, które
reprezentowała rodzina. W tym momencie kobieta może sobie uświadomić, że doświadczenia
z dzieciństwa są nie do zaakceptowania. Teraz jednak ta świadomość przychodzi z perspektywy
dojrzałej jednostki, a nie dziecka.
Wywodzący się z przeszłości ból oraz zranienia z dawnych lat nie będą miały
niszczycielskiego wpływu fizycznego czy emocjonalnego, dopóki kobieta nie zacznie myśleć,
że to, czego doświadczyła w przeszłości, było niewłaściwe, nigdy nie powinno się wydarzyć,
a członkowie rodziny ranili ją celowo i świadomie. Nikt nie powinien być w jakikolwiek
sposób wykorzystywany. A każdy, kto był maltretowany, miał prawo do czegoś lepszego. Nikt
nie mógłby się z tym nie zgodzić. Ale bardzo niewielu z nas miało sielskie, bezbolesne
dzieciństwo. Nadużycia są wyjątkowo częste, ponieważ ludzkość nie miała zbyt dużego
doświadczenia w dopuszczaniu pozytywnej energii i radości do życia przez bardzo długi czas.
Mamy centralny układ nerwowy, który od wieków jest tak okablowany, aby oczekiwać
i reagować na konflikty – jesteśmy mistrzami w ich tworzeniu, dopóki nie rozpoznamy tego
wzorca i go nie zmienimy. W tym tkwi nasza moc.
Nasze rodziny i osoby, z którymi spotykamy się w dzieciństwie, zwykle starają się grać
najlepiej, jak potrafią, kartami, które rozdał im los. Nieświadomie, a nie złośliwie, przekazują
nam dysfunkcjonalne wzorce. Gdyby każda z nas była naprawdę połączona ze swoimi
wewnętrznymi jestestwem i duszą, nadużycia zniknęłyby w ciągu jednej nocy. Tak więc
niezależnie od tego, co działo się z nami w dzieciństwie, naszym zadaniem jest odczuwać,
przekształcać i leczyć swoje rany. Jeśli chcemy się rozwijać, musimy stać się źródłem zdrowia
i uzdrowienia, abyśmy mogły przerwać łańcuch bólu, który pęta nasze rodziny. Częścią
rozwoju jest unikanie toksycznej winy i urazy, które mogą trwać latami. Zaburzenia
energetyczne i późniejsze choroby wynikają z przeszłych nadużyć, o ile kobieta nie pokona
emocjonalnego i psychicznego bólu poprzez wyrozumiałość i przebaczenie sobie i innym –
nawet tym, którzy spowodowali nadużycie. Dr med. Howard Brody, dyrektor Medical
Humanities na University of Texas Medical Branch, ujął to w ten sposób: „Cierpienie jest
produkowane lub łagodzone przede wszystkim przez znaczenie, jakie ktoś nadaje własnemu
doświadczeniu”.
Przebaczenie nie wyklucza jednak gniewu. Wściekłość i gniew, wywołane krzywdami
z przeszłości, to niezbędny pierwszy krok na drodze do uzdrowienia. Złość mobilizuje i daje
energię do wprowadzenia długo oczekiwanych zmian, które wpływają na poprawę życia. Jest
o wiele lepsza od, powodowanej depresją, stagnacji. Złość należy poczuć, a potem można
ruszyć w dalszą drogę. Złość i potępienie to niezbędne przystanki na drodze życia, ale kiepski
cel. Im dłużej pozostajemy w takim stanie, poszukując sprawcy, którego możemy winić za
nasze doświadczenia – czy to będą mężczyźni, matki, rządy czy lekarze – tym więcej energii
odbieramy ciału. Nauczyłam się rozpoznawać szkodliwe skutki sprawiedliwego oburzenia
w moim ciele. Utknięcie w tej energii przez długi czas staje się autodestrukcją.
Wczesne lata naszego życia w rodzinie mają ogromny wpływ na osobowość i zdrowie.
Słynne badanie prospektywne przeprowadzone przez dr Caroline Thomas wykazało, że
w przypadku mężczyzn brak więzi emocjonalnej z rodzicami lub niewielkie fizyczne bądź
emocjonalne zaangażowanie ze strony ojca może prowadzić do wczesnego kalectwa i śmierci
z powodu samobójstwa, nadciśnienia, choroby wieńcowej i nowotworów5. Z pewnością
potwierdzają to omówione w rozdziale 2 badania ACE. Niemniej jednak nasze ciała i umysły
mają moc samoodnawiania. Pisanie nowego scenariusza dla siebie zmienia naszą biologię.
Możemy wybrać uzdrowienie i pójść dalej.

Energia ziemi
Filozofie Wschodu opisują głęboką interakcję pomiędzy energią ziemi i energią ciała człowieka
oraz silny związek między kobiecą energią i naturalnym przyciąganiem ziemskim.
Zrozumienie, że natura kobiety z jej fizjologicznym falowaniem jest pozytywna i potężna, daje
szansę na uzdrowienie oraz życie w równowadze i pomyślności.
Zgodnie z niektórymi wierzeniami Wschodu ciało kobiety różni się od ciała mężczyzny, gdyż
energia ziemi porusza się w górę i do wnętrza naszych ciał. Żeńska energia jest energią
„przyciągania” lub siłą dośrodkową. Trudno jej się oprzeć. Jest tak potężna, że większość
domowników pragnie przebywać w pobliżu osoby, która ma najwyższą energię dośrodkową,
zwykle matki. Nieobecność takiej osoby jest natychmiast zauważana. Jeśli w ciągu dnia matki
nie ma w pobliżu, dzieci opowiedzą jej o swoich zmartwieniach wieczorem. Moje dzieci
zawsze chciały wiedzieć, w której części domu jestem. Po upływie niecałej minuty od mojego
wyjścia z pokoju pytały: „Mamo, gdzie jesteś?”. Kiedy były młodsze, zawsze musiały być ze
mną w tym samym pokoju. Dopiero gdy starsza córka miała dziewięć lat, mogłam sama wziąć
kąpiel. W przeciwieństwie do mnie, męża musiało nie być w domu przez długi czas, żeby
dzieci, kiedy były jeszcze małe, zauważyły jego nieobecność. Żeńska energia przyciągania
przejawia się, gdy kobieta przystawia dziecko do piersi, przyjmuje penisa do pochwy (jeśli jest
heteroseksualna) i wysyła chemiczne sygnały, które zachęcają spermę do płynięcia w kierunku
jaja. Zauważysz to również, gdy pies będzie się upierał, by leżeć na środku kuchni, gdy
próbujesz zrobić kolację.
Ta potężna energia jest obecna nie tylko w ciele. Pojawia się także w sercu i umyśle w postaci
marzeń i pragnień. Gdy kobieta znajduje odwagę, by przyznać się przed sobą do swoich
pragnień i podzielić się nimi z innymi, odkrywa, że nieodparta energia przyciągania pomaga je
spełnić. Jednym z powodów tego jest fakt, że serce ma pole elektromagnetyczne, które jest 5
tysięcy razy silniejsze od tego, które otacza mózg6.

Ilustracja 1. Energia ziemi płynąca w górę


Energia żeńska = siła dośrodkowa lub „przyciągania”. Energia ziemi wpływa przez stopy
i porusza się ruchem spiralnym wokół macicy, piersi i migdałków.
Źródło: na podstawie Michio Kushi.
Nauczyciel makrobiotyki Michio Kushi, który jako pierwszy omówił i przedstawił wzorce
energetyczne ciała czytelnikom Zachodu, podkreśla, że wpływająca przez stopy siła
dośrodkowa jest obecna zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet, podobnie jak siła niebios,
spływająca poprzez głowę i ciało (siła odśrodkowa) jest obecna u obu płci. Jedyna różnica
polega na intensywności każdej z tych energii. Zwykle u kobiet jest najwięcej „poruszającej się
w górę energii ziemi” czy siły dośrodkowej. Dowiedziałam się kiedyś, że Indianki z plemienia
Nawaho noszą spódnice, gdyż jej kolisty kształt w stosunku do ziemi sprawia, że ciało ma
większy dostęp do energii ziemi (zob. ilustr. 1, s. 94). W tradycji Lakota panuje przekonanie, że
energia kobiet w trakcie menstruacji (zwanej „czasem księżycowym”) porusza się ruchem
spiralnym, przeciwnym do ruchu wskazówek zegara, w dół ku ziemi (z tego powodu kobiety
podczas miesiączki nie mają wstępu do szałasu potów7, gdyż mogłyby wejść w konflikt
z energią ceremonii, która porusza się ruchem spiralnym ku górze)8.
Energia dośrodkowa to siła uziemienia, która wpływa na wszystkich wokół nas, ponieważ
kobiety są centrami naszych rodzin, przyjmując odpowiedzialność psychologiczną za dobro
innych członków rodziny. Gdy życie kobiety ulega poprawie, najczęściej zyskuje na tym cała
jej rodzina (bez względu na to, czy ma dzieci, czy też nie). Kobieta nadaje rodzinie ton.
Dobrobyt rodziny i całego społeczeństwa zależy od zdrowia kobiet. Zrozumienie kobiecej
mocy i jej konsekwencji to część kreowania zdrowia. Zdrowie osób, które kobieta darzy
miłością, jest ściśle związane z jej własnym. Musimy poświęcić sobie czas, aby odzyskać
zdrowie, szczęście i pełnię. Jesteśmy to sobie winne. Jeśli twoja szklanka jest pusta, nie
zaspokoisz pragnienia innych.

Czakry
Siła dośrodkowa czy energia „przyciągania” to jeden ze sposobów, w jaki można opisać żeńską
energię. W ciele mamy też siedem wibracyjnych ośrodków, zwanych czakrami. Czakry są
głównymi narządami subtelnego systemu energii twojego ciała, które odpowiadają i wpływają
na określone obszary twojego fizycznego ciała. Słowo czakra wywodzi się z sanskrytu
i oznacza „koła światła”. Cyndi Dale, autorka książki pt. „The Subtle Body: An Encyclopedia
of Your Energetic Anatomy” (Sounds True, 2009), odnosi się do czakr jako „centrów mocy,
które kierują «tobą wewnątrz ciebie»”. Każda istota ludzka, mężczyzna czy kobieta, ma te same
czakry, a każda z nich jest powiązana ze specyficznymi problemami emocjonalnymi
i psychologicznymi. Centra energetyczne są łącznikiem między neuronami, hormonami
i emocjami. Biegną równolegle do układu neuroendokrynno-immunologicznego i łączą ciało
fizyczne z ciałem energetycznym. Czakry działają jak transformatory, które pobierają subtelne
informacje emocjonalne i duchowe i rozprowadzają je do komórek ciała fizycznego.
Układ energetyczny ludzkiego ciała jest polem holograficznym, które zawiera informacje na
temat wzrostu i rozwoju ciała fizycznego oraz rozmnażania. Pole holograficzne kieruje
rozwojem procesu genetycznego, który przekształca cząsteczki ciała w tkankę i funkcjonujące
narządy. Chociaż konwencjonalna medycyna Zachodu nie uznaje istnienia czakr, w kulturach
Wschodu ceni się je od dawna.
Jeśli spojrzymy na czakry jako na przestrzenie, w których emocje manifestują się w ciele
fizycznym, zrozumiemy, w jaki sposób kulturowa rana powoduje konsekwencje natury
psychologicznej i emocjonalnej, prowadzące do ginekologicznych, położniczych oraz innych
problemów zdrowotnych. Bez względu na to, czy wierzysz, że czakry są konkretnym miejscem
w ciele czy też metaforą, mogą ci pomóc nawiązać wspomagające uzdrawianie połączenie
między umysłem a ciałem.
Każda z siedmiu czakr w ludzkim ciele jest związana z konkretnym narządem i konkretnym
stanem emocjonalnym. Nasze przekonania i uczucia ożywiają czakry lub je osłabiają. Innymi
słowy, konkretne lęki i emocje wpływają na konkretne części ciała (zob. ilustr. 2, s. 96).
Lokalizacja, nazwy czakr oraz opis ich funkcjonowania różnią się nieco w różnych tekstach
i różnych tradycjach.
Przedstawiony przeze mnie system czakr jest rezultatem moich obserwacji klinicznych oraz
prac Arthura Avalona, zachodniego autorytetu w dziedzinie jogi tantrycznej i kundalini,
neurochirurga dr. med. Normana Shealy’ego oraz, zajmujących się intuicyjnym
diagnozowaniem, Caroline Myss i dr med. Mony Lisy Schulz9. Poznając czakry, wsłuchaj się
w ciało i zaufaj intuicji w odniesieniu do twojej obecnej sytuacji. Spróbuj sobie wyobrazić pole
energetyczne każdej czakry i sprawdź, czy jest ona zdrowa, czy też potrzebuje uwagi i troski.
Chociaż wszystkie czakry są istotne i połączone ze sobą, skupię się na tych, które
bezpośrednio dotyczą problemów ginekologicznych, położniczych i są związane ze zdrowiem
piersi. Niektóre duchowe tradycje kładą nacisk na górne czakry, twierdząc, że są one
„ważniejsze” czy „bardziej święte” od „niższych” lub „gorszych” czakr. Pragnę podkreślić, że
jest to nieporozumienie, które wynika z typowo patriarchalnego podejścia. Nie możemy mieć
nadziei na poprawę naszego zdrowia ani okoliczności naszego życia, jeśli będziemy myśleć
o niższych centrach ciała – ośrodkach zaangażowanych w codzienne życie na ziemi – jako
mniej wartościowych lub poniżej naszej godności. Nasza planeta prosperowałaby, a życie
każdej z nas by kwitło, gdyby cała ludzkość zajęła się potrzebami dolnych czakr i zaczęła je
postrzegać jako fundamentalne części całości, zamiast podporządkowywać je „wyższym”,
duchowym sprawom. Stawianie potrzeb duchowych ponad potrzebami fizycznymi jest niczym
„duchowy bypass”. Z drugiej strony należy zrozumieć połączenie między duszą, umysłem,
emocjami i ciałem fizycznym. Podczas pracy z czakrami zauważ, których z nich próbujesz
unikać, a z którymi czujesz się najlepiej. Sprawdź swoje uczucia związane z każdą czakrą.
Możesz przejrzeć problemy związane z każdą z nich, dopóki nie poczujesz się z nimi
komfortowo.

Ilustracja 2. Postać kobiety ze schematem czakr


Każda czakra ma dwa podstawowe bieguny czy skrajności, które wiążą się ze złym stanem
zdrowia. Jeśli chcemy utrzymać lub odzyskać zdrowie w danej przestrzeni, musimy znaleźć
zdrową równowagę między dwiema skrajnościami wzorców myślowych i ekspresji
emocjonalnej reprezentowanych w każdym obszarze. Nasza wewnętrzna mądrość ciała,
poprzez każde z tych emocjonalnych centrów, zawsze prowadzi nas do zdrowia i równowagi,
wymagając, abyśmy opracowały pełny repertuar umiejętności, które obejmują cały zakres myśli
i form ekspresji emocjonalnej.
Jeszcze jedna rzecz: chociaż niektórzy autorzy przypisywali energie związane z poczuciem
winy, złością i stratą konkretnym częściom ciała, gruntowna analiza literatury z zakresu
medycyny psychosomatycznej wskazuje, że ten pogląd jest niepełny. Energie te wpływają
jednocześnie na każdą część ciała, choć mogą się przejawiać w postaci choroby w tej części,
która jest najbardziej na nią podatna. Podobnie jest z energiami takimi jak miłość, nadzieja
i przebaczenie, które wpływają na poprawę zdrowia.

Dolne centra energetyczne: czakra pierwsza, druga i trzecia


Trzy dolne czakry są związane z planem fizycznym: ludźmi, wydarzeniami, wspomnieniami,
doświadczeniami i przedmiotami z naszego otoczenia, przeszłymi i obecnymi. Trzy dolne
czakry kobiety są nierozłączne i oddziałują na siebie wzajemnie. Chociaż tutaj opisuję każdą
z nich oddzielnie, pamiętaj, że wszystkie czakry wpływają na siebie nawzajem.
Na obszar pierwszej czakry wpływ ma poczucie bezpieczeństwa w świecie, a także poczucie
przynależności. Zdrowie płynące z pierwszej czakry zależy od tego, jak dobrze potrafimy
znaleźć równowagę pomiędzy zaufaniem i nieufnością, autonomią i zależnością oraz
samodzielnością i przynależnością. Równowaga między brakiem lęku i odczuwaniem go
w pełni także oddziałuje na pierwszą czakrę. Obszar pierwszej czakry jest odzwierciedleniem
naszego połączenia z ziemią i jej procesami. Części ciała powiązane z tą czakrą to kręgosłup,
odbytnica, stawy biodrowe, krew i układ odpornościowy. Poczucie bezpieczeństwa
i przynależności są zwykle kształtowane w dzieciństwie, w czasie, gdy odkrywamy, czy ziemia
jest dla nas bezpiecznym miejscem i czy jesteśmy akceptowane lub nie. Dlatego czakra ta
obrazuje nierozwiązane problemy, które dotyczą rodziny i przetrwania – kwestie związane
z domem, rodziną, tożsamością seksualną i rasą. Osoba, która ma problemy z pierwszą czakrą,
prawdopodobnie będzie nieustannie mówiła lub myślała: „Nie mam nikogo”, „Jestem sama”,
„Nie pasuję tu”, „Nikt się o mnie nie troszczy”, „Będę głodować”.
Zdrowie w obszarze drugiej czakry jest związane z dwiema odrębnymi kwestiami. Pierwsza
dotyczy pragnień związanych ze światem zewnętrznym. Zalicza się do niej zarówno to, jak
spełniamy te pragnienia, jak i to, czego pragniemy. Gdy sięgamy po to, czego pragniemy,
robimy to aktywnie czy pasywnie? Jesteśmy przebojowe czy rzeczy do nas przychodzą? Gdy
sięgamy po to, czego pragniemy, robimy to bez skrępowania czy też jesteśmy pełne wstydu,
wierząc, że nie jesteśmy warte tego, czego pragniemy?
Druga kwestia związana z drugą czakrą ma związek z tym, w jaki sposób realizujemy nasze
potrzeby w ramach relacji. Jesteśmy zależne czy niezależne? W związkach więcej bierzemy czy
dajemy? Jak bardzo potrzebujemy innych, by spełniali nasze pragnienia, a w jakim stopniu
polegamy na sobie? Dajemy siebie innym bezwarunkowo? Czy też dajemy, aby coś dostać:
miłość, uznanie, dotyk, seks lub pieniądze? Wiemy, jak przyjmować i akceptować wsparcie?
Mamy dobrze czy raczej słabo zdefiniowane granice? Jesteśmy asertywne czy uległe?
Chronimy innych czy inni chronią nas? Mamy tendencję do niezgadzania się z innymi czy
godzimy się z opiniami i działaniami innych?
Druga czakra odpowiada za miednicę i narządy rozrodcze (srom, pochwa, macica, szyjka
macicy i jajniki) oraz za pęcherz moczowy i wyrostek robaczkowy. Na zdrowie tego obszaru
wpływa stopień, w jakim nasze relacje oparte są na poczuciu zaufania lub, alternatywnie, na
kontroli, obwinianiu i poczuciu winy. Jeśli kontrolujemy dynamikę związku (także ze sobą) za
pomocą seksu, pieniędzy i poczucia winy, niekorzystnie wpływamy na organy w obrębie
drugiej czakry. Osoba, która doświadcza problemów z drugą czakrą, często mówi lub myśli:
„Gdybyś mnie kochał, częściej byłbyś ze mną”, „On nie pisze ani nie dzwoni”, „Co muszę
zrobić, aby zdobyć twoją miłość (lub szacunek, lub uznanie)?”, „Nigdy nie ma ciebie dla
mnie”.
Trzecia czakra dotyczy poczucia własnej wartości, pewności siebie, szacunku wobec siebie
i poczucia odpowiedzialności. Innymi słowy, w jaki sposób równoważymy nasze poczucie
stosowności lub godności i niższości w tym, co robimy w zewnętrznym świecie pracy lub
osiągnięć? Jesteśmy przesadnie odpowiedzialne czy nieodpowiedzialne? Agresywne czy
defensywne? Jesteśmy skłonne do grożenia innym i zastraszania ich? Bronimy swoich granic?
Czujemy, że jesteśmy w pułapce, z której chciałybyśmy uciec? W pracy jesteśmy zbyt zależne
od granic czy mamy problem związany z ograniczeniami? Wiemy, jak znaleźć równowagę
w rywalizacji? Wiemy, jak wygrywać i przegrywać z godnością? Jak radzimy sobie z wygraną
i przegraną? Wszystkie powyższe kwestie mają wpływ na zdrowie w tym obszarze.
Uzależnienia są ogólnie kwestiami trzeciej czakry. Na przykład ludzie, którzy nadużywają
alkoholu lub jedzenia, często cierpią z powodu bolesnego poczucia nieprzystosowania. Ale
nadużywanie alkoholu lub jedzenia jest także zrzeczeniem się odpowiedzialności wobec siebie
i innych. Nic dziwnego, że zaburzenia odżywiania lub nadmierne picie alkoholu często
niekorzystnie wpływają na przełyk, wątrobę, żołądek, trzustkę i jelita – narządy trzeciej czakry.
Emocje, wspomnienia i mądrość, przechowywane w polu energetycznym pierwszej i drugiej
czakry, tworzą podstawę kobiecej tożsamości. Kobieta, aby mieć wysokie poczucie własnej
wartości, musi czuć się bezpiecznie w świecie (pierwsza czakra), a jej relacje muszą być pełne
szacunku i wsparcia (druga czakra). Pęcherzyk żółciowy, wątroba, trzustka, żołądek i jelito
cienkie to organy podporządkowane trzeciej czakrze. Dobrze nam znane niszczące zdrowie
zdania brzmiałyby tutaj: „Nikt za mnie tego nie zrobi”, „Nigdy nie będę wystarczająco dobra”,
„W porządku, zrobię to sama”.
Pochodzący z wczesnych lat życia skumulowany stres, związany z ludźmi, wydarzeniami,
wspomnieniami i doświadczeniami dziecięcymi, pochłania energię głównie z trzech dolnych
ośrodków mocy (trzech pierwszych czakr) i ma potencjał wpływania na narządy „poniżej pasa”.
Tabela 4. Anatomia energetyczna. Wzorce mentalne i emocjonalne, czakry oraz ciało fizyczne

Czakra Narząd Zjawiska mentalne i emocjonalne Zaburzenia fizyczne


7 może dotyczyć jasne poczucie znaczenia życia vs. zaburzenia rozwojowe
każdego narządu zaufanie, że życie może mieć cel, który (porażenie mózgowe);
nie jest dla nas oczywisty; zaburzenia genetyczne;
połączenie z bogiem lub uniwersalnym stwardnienie rozsiane;
źródłem energii; stwardnienie zanikowe
boczne (ALS);
rozumienie paradoksu, że można mieć zaburzenia
wpływ na wydarzenia w życiu, przy wieloukładowe;
jednoczesnym zaufaniu, że rzeczy dzieją każda zagrażająca życiu
się tak, jak mają się dziać, a niektórych choroba lub poważny
spraw nie da się kontrolować wypadek, będące
ostrzeżeniem
6 mózg percepcja: jasność vs. niejednoznaczność guzy
oczy (zdolność do akceptacji paradoksów); mózgu/krwotoki/wylewy;
uszy myślenie: lewa półkula mózgowa vs. zaburzenia
nos prawa półkula mózgowa – racjonalność neurologiczne;
szyszynka i nieracjonalność, linearność ślepota/głuchota;
i holograficzność, sztywność choroba Ménière’a;
i elastyczność; zawroty głowy;
moralność: zachowawczość vs. szum, brzęczenie
liberalizm, postępowanie według reguł w uszach;
i świadomość, że są odstępstwa od reguł; choroba Parkinsona;
tłumienie vs. brak zahamowań trudności w nauce;
napady drgawkowe
5 tarczyca komunikacja: wyrażanie siebie vs. zapalenie
tchawica zrozumienie innych (mówienie oskrzeli/chrypka;
kręgi szyjne i słuchanie); przewlekły ból gardła;
gardło wyczucie czasu: parcie do przodu vs. afty;
jama ustna czekanie; problemy z dziąsłami;
zęby i dziąsła wola: upór vs. uległość problemy ze stawem
skroniowo-żuchwowym;
dyskopatia szyjnego
odcinka kręgosłupa;
przewlekły ból szyi;
zapalenie krtani;
powiększone węzły
chłonne szyjne;
problemy z tarczycą
4 serce/płuca pasja i współczucie; choroba wieńcowa;
naczynia wyrażanie emocji, łącznie ze zdolnością zawał mięśnia sercowego
krwionośne do pełnego (zawał serca);
barki odczuwania, wyrażenia i rozwiązania nadciśnienie;
żebra/piersi złości, wrogości, radości, miłości, żalu, zaburzenia rytmu serca;
przepona przebaczenia; bóle w klatce piersiowej;
górny odcinek zdolność tworzenia związków opartych wypadanie płatka
przełyku na wzajemności, w których panuje zastawki dwudzielnej;
równowaga między dawaniem i braniem, kardiomegalia;
troską o siebie i troską o innych, zastoinowa niewydolność
bliskością z innymi i umiejętnością serca;
przebywania w samotności (bliskość ze astma/alergia;
sobą) rak płuc;
zapalenie płuc;
problemy z górnym
odcinkiem kręgosłupa
i barkami;
problemy z piersiami,
łącznie z rakiem

3 dolna część poczucie własnej wartości, pewność wrzody żołądka lub


tułowia siebie, poszanowanie siebie; dwunastnicy;
jelito cienkie poczucie bycia wystarczająco dobrą vs. problemy z okrężnicą
wątroba, poczucie niższości w stosunku do i problemy jelitowe;
pęcherzyk kompetencji i zdolności w świecie wrzodziejące zapalenie
żółciowy zewnętrznym; okrężnicy, zespół jelita
dolna część uzależnienia; drażliwego;
przełyku odpowiedzialność vs. zgaga/nieżyt żołądka;
żołądek nieodpowiedzialność; zapalenie
nerki, trzustka postawa agresywna vs. postawa obronna; trzustki/cukrzyca;
nadnercza rywalizacja vs. brak rywalizacji; zaparcia i biegunki;
śledziona niestrawność, przewlekła
środkowy lub ostra;
odcinek anoreksja i bulimia;
kręgosłupa zaburzenia czynności
wątroby;
wygrana vs. przegrana; zapalenie wątroby;
terytorialność/zbyt wiele granic; zaburzenia czynności
lęk przed braniem odpowiedzialności lub nadnerczy
podejmowaniem własnych decyzji;
poczucie zbytniej odpowiedzialności vs.
zrzeczenie się odpowiedzialności na rzecz
innych
2 macica, jajniki zrównoważone dążenie w świecie problemy
srom, pochwa, zewnętrznym w kierunku seksu, ginekologiczno-
szyjka macicy pieniędzy, siły i związków; -położnicze;
jelito grube zdolność do współtworzenia; ból miednicy/dolnego
dolny odcinek płodność i generatywność; odcinka kręgosłupa;
kręgosłupa dynamika związków: zależność vs. kreatywność;
miednica niezależność, branie i dawanie, stawianie sprawność seksualna;
wyrostek granic i ich brak, asertywność problemy z układem
robaczkowy i pasywność moczowym;
pęcherz zapalenie wyrostka
moczowy robaczkowego
1 układ poczucie bezpieczeństwa w świecie; przewlekłe problemy
mięśniowy zrozumienie, kiedy możemy ufać, a kiedy z kręgosłupem;
układ kostny należy okazać brak zaufania; bóle kręgosłupa;
stawy biodrowe poczucie przynależności; rwa kulszowa;
kręgosłup zrozumienie, kiedy odczuwać lęk i kiedy skolioza;
krew się nie bać; guz odbytnicy/rak;
układ równowaga między niezależnością chroniczne zmęczenie;
immunologiczny a zależnością fibromialgia;
choroby
autoimmunologiczne;
zapalenie stawów;
problemy ze skórą

Źródła: C. Dale, The Subtle Body: An Encyclopedia of Your Energetic Anatomy (Boulder, CO: Sounds True,
2009); C.N. Shealy i C.M. Myss, The Creation of Health: Merging Traditional Medicine with Intuitive
Diagnosis (Walpole, NH: Stillpoint, 1988). Dokumentacja naukowa systemu energetycznego człowieka
i aktualne informacje za: M.L. Schulz, M.D., Ph.D., Awakening Intuition: Using Your Mind-Body Network for
Insight and Healing (New York: Harmony, 1998).
Kobiecy stres w trzech pierwszych czakrach:

każda nierozwiązana złość;


żal i poczucie odrzucenia;
pragnienie zemsty;
pragnienie zakończenia związku, ale lęk przed konsekwencjami finansowymi;
wstyd związany z ciałem;
wstyd spowodowany pochodzeniem lub pozycją społeczną męża;
znęcanie się nad dziećmi lub bycie ofiarą złego traktowania w dzieciństwie;
kazirodztwo lub gwałt;
poczucie winy wynikające z aborcji;
niemożność poczęcia;
niemożność rozpoczęcia projektów twórczych.

Teraz, gdy przyjrzałaś się tabeli i uzyskałaś przegląd fizycznych problemów, które mogą być
związane z czakrami, omówię szczegółowo zagadnienia dotyczące każdej z nich.
Czakra pierwsza: w jaki sposób rany rodzinne są przechowywane w ciele
Zdrowie pierwszej czakry to wynik wychowania i wczesnych lat życia. Obejmuje to bliższą
i dalszą rodzinę, rasę, pozycję społeczną, poziom wykształcenia, dziedzictwo rodzinne
i przekazywane z pokolenia na pokolenie oczekiwania rodziny. Opisując zakres kwestii
związanych z pierwszą czakrą, Caroline Myss używa słowa plemię. Przykładowo, wcześnie
uczymy się, co to znaczy być członkiem określonej grupy: Kowalscy czy Wiśniewscy, katolicy
czy żydzi. Inną „spuścizną” pierwszej czakry jest plemienne piętno, jakie nosi pierwsze i drugie
pokolenie imigrantów w Stanach Zjednoczonych, które mówi, że aby osiągnąć coś
wartościowego, trzeba cierpieć i poświęcić osobiste szczęście oraz własną przyjemność.
Z obszarem pierwszej czakry związane są rodzinne blizny oraz społeczne i rodzinne
przekonania, kształtujące postrzeganie rzeczywistości.
Umysł plemienny nie jest tożsamy z umysłem jednostkowym. Umysł plemienny jest
zbiorowym mózgiem, który broni swoich racji i walczy o własne przetrwanie w świecie.
Troszczy się o lojalność, a nie miłość, dobroć czy łagodność. Odwieczne konflikty na Bliskim
Wschodzie są przykładem zakorzenionych wierzeń pierwszej czakry na temat tego, kto jest
godny, a kto nie. To, co plemię nazywa miłością, w rzeczywistości jest powinnością wobec
plemienia. Przykładem jest jeden członek rodziny, który mówi do drugiego: „Gdybyś naprawdę
mnie kochał, co niedzielę chodziłbyś ze mną do kościoła”. Świadomość plemienna nie jest zbyt
wysoko rozwinięta. Jednak wszyscy do pewnego stopnia w niej uczestniczymy. Wiele kobiet
przyznaje, że z wiekiem zaczynają słyszeć w sobie głos plemiennego umysłu. Pacjentki często
mówią: „Czasami słyszę słowa matki, które padają z moich ust, i trudno mi w to uwierzyć”.
Przede wszystkim jednak plemienny umysł poszukuje trwałości poprzez unikanie zmiany.
Przykład tego stanowią uroczystości rodzinne, które zamiast być czasem wspólnego
świętowania, stają się „obowiązkiem”.
Czasami określam plemienny umysł mianem krabów w wiadrze. Jeśli jeden krab próbuje
uciec z wiadra, reszta z powrotem go do niego wciąga. To samo przydarza się kobietom, które
pragną się uwolnić od ograniczających je wzorców rodzinnych. Prawie niezmiennie członkowie
rodziny lub społeczności starają się sabotować jej wysiłki – przynajmniej początkowo. W ten
sposób społeczeństwo utrzymuje swoich członków w szeregu.
Niezliczona ilość kobiet, które w chwilę po tym, jak przypomniały sobie, że są ofiarami
kazirodztwa lub innych wyrządzonych im krzywd, i przedstawiły swoje odkrycia rodzicom,
spotkała się z całkowitym zaprzeczeniem, jakoby te oskarżenia miały być prawdą. Powodem,
dla którego tak wielu rodziców kwestionuje pogwałcenie praw innego członka plemienia, jest
nieświadoma próba ochrony plemienia. Na jakimś poziomie bank pamięci plemiennej koduje
wydarzenia inaczej niż jednostka. Osoba, która budzi się z plemiennego transu, niemal zawsze
jest postrzegana jako „zdrajca” rodziny, Kościoła czy grupy społecznej.
Problemy z pierwszą czakrą, które mogą prowadzić do chorób:

niedokończone sprawy z rodzicami, takie jak złość lub pretensje związane z dziecięcymi
zranieniami;
kazirodztwo (ten problem dotyczy także drugiej czakry);
złe traktowanie lub zaniedbanie w dzieciństwie;
wpajanie od wczesnych lat życia ograniczających psychologicznych programów, takich
jak:
„Jesteś głupia”,
„Do niczego się nie nadajesz”,
„Jesteś złą dziewczynką”,
„Tylko katolicy idą do nieba”,
„Powinnaś wstydzić się swojego ciała i je ukrywać”,
„Seks jest brudny – zachowaj go dla swojego męża”,
„Dziewczyny powinny służyć mężczyznom”,
„Mężczyźni zawsze mają pierwszeństwo” (na przykład w niektórych rodzinach
mężczyźni dostają najlepsze kawałki mięsa, a kobiety resztki),
„Dziewczyny nie powinny być ambitne ani inteligentne”,
„Kobiety nie potrafią zarabiać pieniędzy. Muszą je poślubić”.

Większość plemion i rodzin nie zatruwa celowo swoich członków – po prostu przekazuje to,
co według nich stanowi plemienną mądrość, nawet jeśli są to ograniczające i bolesne idee.
Dobrze jest myśleć o przeszłym plemieniu jako dzisiejszej rodzinie dysfunkcyjnej.
Jakiś czas temu moja przyjaciółka Carla, której udało się wyzdrowieć z wielu chorób
fizycznych, uświadomiła sobie, że nasiona jej chorób zostały zasiane w dzieciństwie. Matka
nieustannie ją biła, nie w wyniku złej woli czy z braku miłości, lecz realizując plemienne
zaprogramowanie dotyczące sposobu okazywania miłości, który miał przygotować córkę do
życia. Powiedziała Carli, że bicie było wyrazem jej miłości. Za każdym razem, gdy w sklepie
lub w innym miejscu matka Carli widziała jakąś kobietę bijącą dziecko, mówiła jej, że ta
kobieta z pewnością darzy swoje dziecko ogromną miłością. Jej matka głęboko wierzyła, że
życie jest trudne i bolesne, a żeby cokolwiek osiągnąć, Carla będzie musiała cierpieć. Później
Carla za każdym razem, gdy udawało jej się osiągnąć upragniony cel, zapadała na poważną
chorobę. Teraz sobie uświadomiła, że za pomocą wrodzonych darów, talentów i wewnętrznego
przewodnictwa może radośnie osiągać swoje cele i że powtarzające się choroby i cierpienie nie
muszą być częścią jej doświadczenia. Carla jest oczywiście skrajnym przykładem. Większość
ran dziecięcych jest znacznie bardziej subtelna, ale mimo to silna.
Czakra druga: symboliczna przestrzeń kreatywności
Druga czakra dotyczy codziennych aspektów życia, ludzi, z którymi jesteśmy związane, oraz
jakości tych relacji. Druga czakra dotyczy również własności: pieniędzy, związków czy pasji.
Większość kobiet i mężczyzn, w wyniku wczesnego zaprogramowania, które każe służyć
plemieniu, automatycznie i nieświadomie wpasowuje się w role drugiej czakry. Wybieramy
partnerów, którzy spełniają potrzeby drugiej czakry. Kobiety wychodzą za mąż dla
bezpieczeństwa, pieniędzy, dzieci i pozycji społecznej, a także z lęku przed samotnością.
Następnie odpowiednio odgrywamy nasze role w obrębie tych potrzeb. Nasz program każe nam
spełniać potrzeby plemienia. Lęki związane z drugą czakrą często przejmują nad nami
całkowitą kontrolę.
Problemy z drugą czakrą – jak rany związane z relacjami przejawiają się w ciele:

lęk przed odrzuceniem;


zabezpieczenie finansowe;
pozycja społeczna;
dzieci;
twórczość.

Macica i jajniki to główne narządy związane z drugą czakrą. Jest to przestrzeń twórczości,
dosłownie i w przenośni, w której rodzą się dzieci, związki, kariera, powieści, olśnienia i każdy
rodzaj pracy twórczej czy artystycznej. Zaburzony przepływ energii w tej części ciała prowadzi
do problemów ginekologicznych, na przykład mięśniaków.
Postrzegając macicę jako potencjalną przestrzeń, myślę też o tym, co zgodnie
z oczekiwaniami powinnyśmy w niej „przechowywać”. W slangu macicę nazywa się
„workiem”. Jako istoty, które mają lub miały macicę, niesiemy wszystko to, czego nie chcą
nieść inni. Zamężne kobiety, które są także matkami, widzą, że dzieci właśnie im, a nie ich
mężom, oddają resztki jedzenia, opakowania po gumach do żucia i inne śmieci, których nie
chcą nosić. Wszystkie słyszałyśmy określenie „stara torba”, które odnosi się do starszej
kobiety. Gdy byłam w ciąży, karmiłam piersią i opiekowałam się małymi dziećmi, często
czułam się jak milion takich „worków”.
Kobiety nie tylko dźwigają ciężary natury fizycznej, ale oczekuje się, że będą też dźwigać za
innych ciężary natury emocjonalnej – zwykle za mężczyzn, ale nie zawsze.
Sześćdziesięcioletnia kobieta, moja była pacjentka i matka trojga dorosłych dzieci, żyła
z mężem, który właśnie przeszedł na emeryturę. Nie mogła się doczekać, kiedy wreszcie
zacznie robić w życiu to, czego od zawsze pragnęła: podróżować i pisać. Jednak mąż nie
podzielał jej entuzjazmu. Nie wiedział, co ma zrobić ze świeżo odzyskaną wolnością od pracy.
Pacjentka powiedziała: „Mąż wciąż wymaga, żebym niosła jego animę – jego nastroje,
entuzjazm, zabawę. Gdy sprawiałam mu zawód, okazując własne uczucia inne niż entuzjazm,
on wpadał w depresję”. Anima, termin ukuty przez słynnego psychologa Carla Junga, to
kobiecy aspekt psychiki mężczyzny. Mężczyzna, który nie chce czuć własnych emocji ani
pracować nad nimi, często projektuje animę na rzeczywiste kobiety w swoim życiu. Jakie
nieświadome treści, których ani my, ani nikt inny nie chce dźwigać, przechowujemy w centrach
energetycznych ciała? Nierozwiązane kwestie drugiej czakry, które dotyczą relacji, twórczości
i bezpieczeństwa, osłabiają obszar ciała wokół miednicy oraz dolny odcinek kręgosłupa,
narażając na chorobę.
Wiele doświadczeń związanych z drugą czakrą może być powodem choroby. Badania
przeprowadzone przez dr med. Glorię Bachmann wykazały, że wykorzystywanie seksualne
w dzieciństwie prowadzi do zaburzeń łaknienia, otyłości i problemów somatycznych
w układzie moczowo-płciowym, a także do uzależnień i innych autodestrukcyjnych
zachowań10. Badania różnych naukowców, w tym dr. med. Roberta Reitera, wykazały, że
wykorzystywanie seksualne jest ważnym czynnikiem ryzyka przewlekłego bólu miednicy
mniejszej11.
Gdy spotykam kobietę, która ma problemy z macicą, na przykład mięśniaki – a dotyczy to
40% Amerykanek – proszę, by zastanowiła się nad swoimi związkami, kreatywnością
i poczuciem bezpieczeństwa. Czy jej twórczą energię pochłaniają zajęcia i związki, które jej nie
służą? Co na ten temat ma do powiedzenia jej mięśniak? Mięśniaki, endometrioza, choroby
jajników oraz inne zaburzenia w obrębie miednicy to przejaw zablokowanej energii w tym
obszarze. W kulturze mizoginistycznej, w której około 18% kobiet doświadczyło
wykorzystywania seksualnego, a średnio co piąta została zgwałcona, nie jest trudno zrozumieć,
dlaczego tak się dzieje.
W trakcie corocznego badania kontrolnego znalazłam u Giny, byłej pacjentki, która w tamtym
czasie miała 38 lat, małego mięśniaka. Poprosiłam, żeby zastanowiła się nad zablokowaną
w miednicy energią. Oto, co mi później powiedziała: „Gdy wróciłam do domu i zaczęłam się
zastanawiać nad tym pytaniem, uświadomiłam sobie, że gdy mój brat zginął w wypadku, byłam
wściekła na niego, że odszedł. Miałam 25 lat. Nie pozwoliłam sobie na wyrażenie tego gniewu,
więc zepchnęłam go do miednicy. Nie myślałam o tym od lat”. Trzy miesiące później podczas
badania kontrolnego okazało się, że mięśniak zniknął. Wierzę, że wyrażając w pełni swój
gniew, pacjentka zmieniła wzorzec energetyczny w miednicy, dzięki czemu
przetransformowała materię w energię i zdematerializowała mięśniaka. Wyznała:
„Podejrzewałam, że powie mi pani, że już go nie ma. Dosłownie czułam, jak znika”. Spotkałam
inne kobiety, które przypominając sobie i uwalniając doświadczenia z przeszłości, były
w stanie zmniejszyć lub wyeliminować mięśniaki.
Czakra trzecia: poczucie własnej wartości i siły
Poczucie bezpieczeństwa w świecie (pierwsza czakra) oraz jakość związków (druga czakra),
szczególnie w obszarze pieniędzy, seksu i władzy, to podstawa tożsamości kobiety i jej
poczucia własnej wartości (trzecia czakra). Jeśli czujemy się bezpieczne i utrzymujemy
wspierające relacje, które pomagają nam zabezpieczyć zasoby i siłę, będziemy w stanie
osiągnąć nasze cele w świecie zewnętrznym i realizować zadania, które pomogą nam rozwinąć
poczucie własnej wartości i szacunku do siebie. W zależności od tego, czy trzecia czakra jest
mocna czy słaba, czujemy się kompetentne lub doświadczamy poczucia niższości, a także
posiadamy zdolność brania odpowiedzialności za własne życie i wybory lub zrzekamy się
własnej mocy na rzecz innych. Poczucie własnej wartości i pełne życia zdrowie trzeciej czakry
są zawsze wzmacniane przez wykonywanie pożytecznych zadań, które są doceniane przez
społeczeństwo, a nie tylko przez naszą najbliższą rodzinę. Z drugiej strony pracoholizm
wyczerpuje trzecią czakrę – i jest pułapką prowadzącą do przejadania się lub innych nałogów.
Na zdrowie w tym obszarze wpływa również umiejętność wyciągania wniosków zarówno
z wygranej, jak i z przegranej. Nadmierna rywalizacja i potrzeba wygranej za wszelką cenę
mogą osłabić trzecią czakrę. Wpływa na nią także równowaga między postawą agresywną
i defensywną.
W rezultacie zbiorowych i osobistych przypadków wiele z nas ma niskie poczucie własnej
wartości. Przez wieki byłyśmy zauważane i docenianie jedynie za naszą zdolność służenia
innym i zadowalania ich. Naturalne pragnienie twórczości i osiągnięć w zewnętrznym świecie
tłumiono w nas w młodym wieku. Zatem kobiety, które zaznaczają swoją odrębność, często nie
otrzymują wsparcia rodziny w dążeniach do zrealizowania swojego potencjału.
Często rodziny tkwią w nieuświadomionym, plemiennym lęku, że kobiety je opuszczą, by bez
nich zaspokajać własne potrzeby i spełniać marzenia. Wszystkie odziedziczyłyśmy
przekonanie, że kobieta, która uprzednio nie poświęci swoich umiejętności służeniu rodzinie,
nie rozwinie się w pełni. Socjalizacja każe nam postrzegać rodzinę jako podstawowe zadanie
kobiety, więc trudno jest nam oczekiwać wsparcia i je przyjmować. (Jest to szczególnie
prawdziwe w Stanach Zjednoczonych, gdzie płatny urlop macierzyński – poza nędznymi
sześcioma tygodniami – zasadniczo nie istnieje12).
Obok klasycznej walki o wprowadzenie równowagi między osobistymi zainteresowaniami
i odpowiedzialnością kobiety często uzależniają poczucie własnej wartości od cyklu
pomyślności partnera. Jeśli partner odnosi sukcesy, kobieta może wpaść w depresję, gdyż nie
jest w stanie dotrzymać mu kroku. Może też nie popierać wypraw partnera (lub partnerki) ku
nowym ideom czy przestrzeniom twórczym z obawy, że partner ją opuści. Z drugiej strony,
jeśli partnerowi nie wiedzie się w świecie zewnętrznym, wpada w depresję lub staje się
agresywny, to również wpływa na trzecią czakrę kobiety (a także pierwszą i drugą). Tego typu
konflikty osłabiają funkcjonowanie systemu energetycznego trzeciej czakry i mogą się
przejawić w postaci zaburzeń łaknienia (anoreksja i bulimia) lub chorób żołądka (wrzodów),
pęcherzyka żółciowego, jelita cienkiego (wrażliwe jelito), wątroby i trzustki (cukrzyca).
Archetypy i trzy pierwsze czakry
Kobieta, która czuje się zmuszona do robienia rzeczy, których nie lubi, naraża na
niebezpieczeństwo swoje ciało, umysł i duszę13. Nieświadome uczestnictwo w schemacie, który
każe nam się krzywdzić lub pozwala innym, by nas krzywdzili, w medycynie wibracyjnej (ang.
vibrational medicine) określa się mianem archetypu gwałtu.
Archetypy to wzorce psychologiczne i emocjonalne, które – dopóki nie jesteśmy świadome
ich mocy – wpływają na nas z poziomu nieświadomości. Archetypy są uniwersalnymi ideami,
obrazami i wzorcami myślowymi, które pochodzą ze wspólnej nieświadomości. Chociaż
początkowo idea archetypów może się nam wydawać niezrozumiała, te nieświadome wzorce
myśli i zachowań mają rzeczywisty wpływ na ciało i emocje.
Aby przybliżyć tę koncepcję, użyję przykładu archetypu matki. Kobieta, która nie jest
świadoma wpływu, jaki wywiera na nią archetyp matki (w jego obecnej postaci w panującej
kulturze), obsesyjnie myśli o potrzebach swoich dzieci, rezygnując z siebie. Nawet jeśli dzieci
są na tyle duże, że samodzielnie mogą zaspokoić większość swoich fizycznych potrzeb, kobieta
pod wpływem archetypu matki skupia się na tym, czy mają dość jedzenia, czy są szczęśliwe,
czy nie jest im za zimno lub za ciepło, i zaspokaja ich potrzeby, ignorując lub tłumiąc przy tym
własne. Dobrze to znam. Jeszcze do niedawna źle się czułam, gdy córka prosiła mnie
o chusteczkę higieniczną, a ja jej nie miałam! Zamartwianie się, podsycane przez kulturę, może
wykreować szkodliwy stereotyp. Innym przykładem archetypu jest bohater. Słysząc słowo
bohater, natychmiast wyobrażamy sobie kogoś silnego i odważnego. Bohater to ktoś, kto bez
cienia lęku ratuje innych i czując przymus ocalenia kogoś, nie dba o własne bezpieczeństwo
i potrzeby. Jeśli takie postępowanie jest nieświadome, także może zaszkodzić zdrowiu.
Gdy nieświadomie uczestniczymy w archetypowych wzorcach zachowań, tracimy kontakt
z naszą najgłębszą naturą i wewnętrznymi potrzebami. Jeśli kobieta żyje po to, by spełniać
potrzeby innych, i nie podąża za pragnieniami serca, może być pod wpływem archetypu gwałtu,
prostytutki czy matki, w zależności od okoliczności.
Archetypy gwałtu i prostytutki są ściśle ze sobą powiązane. Kobieta, która wbrew własnej
woli angażuje się w aktywność seksualną, czując, że nie może temu zapobiec, jest pod
wpływem archetypu gwałtu. Ten sam archetyp uwidacznia się, gdy kobieta odmawia sobie
przyjemności płynącej z seksu, czując, że właśnie tego pragnie jej partner, a ona jest bezsilna.
Archetyp gwałtu daje o sobie znać, gdy kobieta uczestniczy w pogwałceniu własnych praw,
gdy z woli partnera, a nie własnej, poddaje się aborcji. Kobieta, która nie znosi partnera, ale
tkwi w związku ze względów finansowych czy innych, nie korzysta z osobistej siły, będąc pod
wpływem archetypu prostytutki. Kobiety często radzą sobie z tym archetypem, obwiniając
siebie lub absorbując własny gniew i wściekłość, bo w przeciwnym razie szczerość co do tych
uczuć mogłaby skutkować porzuceniem.
Gdy kobieta sama staje się napastnikiem lub ofiarą, ryzykuje zdrowie narządów w obszarze
drugiej czakry. Przykładowo, kobiety uczestniczą w archetypie gwałtu, gdy naruszają fizyczne
lub psychologiczne granice swoich dzieci. Częste lewatywy i niedelikatne mycie narządów
płciowych to powszechne przykłady gwałtów dokonywanych przez kobiety. Kobiecą bronią są
emocje, mężczyźni dodają do tego pięści. Kobiety, które wyrządzają krzywdę, płacą za to nie
tylko energią narządów płciowych w obrębie drugiej czakry, ale także narządów w obszarze
pierwszej i trzeciej czakry. Według Caroline Myss agresywne zachowanie może prowadzić do
raka narządów trzech pierwszych czakr.
Musimy zrozumieć i zaakceptować, że kobiety potrafią być naprawdę agresywne. Nie
przyznając się do problemu, jedynie go utrwalamy. Uwalnianie się spod wpływu patriarchatu
nie polega na oskarżaniu mężczyzn, ponieważ w naszej kulturze wszyscy jesteśmy
potencjalnymi ofiarami i potencjalnymi oprawcami. Przykładowo, na pierwszej sesji Caroline
Myss powiedziała mi, że moje ciało zarejestrowało gwałt w okresie między 21. a 29. rokiem
życia – okres, kiedy byłam w szkole medycznej i na rezydenturze. Chociaż nie zostałam
fizycznie zgwałcona, to na poziomie emocjonalnym i psychicznym studia medyczne i staż
„pogwałciły” system energetyczny mojego ciała – czego wówczas nie byłam świadoma. Myss
twierdzi, że każdy z nas co najmniej raz w życiu doświadczył psychicznego lub emocjonalnego
gwałtu na wewnętrznej jaźni. Jest to jeden z powodów, dla których tak wiele kobiet, mimo że
nie doświadczyły jawnego wykorzystywania seksualnego, cierpi na chroniczny ból miednicy
i inne problemy związane z drugą czakrą. Wiele kobiet utknęło w pracy, w której archetypy
gwałtu i prostytutki to chleb powszedni.
Gdy postrzegamy kobiety jedynie jako ofiary, nie doceniamy krzywd, które wyrządzają sobie
i innym. Jeśli kiedykolwiek doznałaś krzywdy z ręki kobiety lub sama byłaś sprawczynią
przemocy, z łatwością zrozumiesz, co mam na myśli.
Wstyd i trzy pierwsze czakry
Kolejnym problemem wielu kobiet jest wstyd. Wstyd wpływa na trzy pierwsze ośrodki
energetyczne kobiety oraz związane z nimi organy wewnętrzne, w tym także macicę i jajniki.
Wstyd może być wynikiem programowania społecznego, które mówi kobiecie, że jest gorsza
lub że jej genitalia są haniebne. Ten punkt widzenia jest głęboko zakorzeniony w naszej
kulturze. Główny nerw sromu nazywany jest nerwem sromowym. Pierwotne słowo, od którego
pochodzi sromowy, oznacza „wstyd”14. Wstyd spowodowany gwałtem, bez względu na to, czy
jest to gwałt na poziomie fizycznym, emocjonalnym czy psychicznym, oddziałuje na obszar
pochwy. Wstyd, który dotyczy seksualności, może powodować zapalenie pochwy, bóle
miednicy itp. Wstyd może również mieć swoje źródło w relacjach rodzinnych i być na przykład
związany z alkoholizmem ojca lub statusem społecznym partnera.
Zaburzenia energetyczne są potwierdzone naukowo. Henry Dreher, autor książki pt. „Mind-
Body Unity: A New Vision for Mind-Body Science and Medicine” (Johns Hopkins University
Press, 2003), przedstawił rozległe badania, z których wynika, że kobiety, które doświadczyły
wykorzystywania seksualnego, dużo częściej cierpią na dolegliwości żołądkowe, w tym także
zespół jelita nadwrażliwego15.
Inne badania opisują różnice między osobowością kobiet, u których rozwijają się nowotwory
organów wewnętrznych, a osobowością tych, u których rozwijają się nowotwory tkanek
powierzchniowych16. W zależności od stopnia, w jakim kobieta postrzega swoje ciało jako
przepuszczalne i podatne na fizyczne lub emocjonalne wpływy z zewnątrz, zwiększa bądź
zmniejsza swoją podatność na raka. Kobiety, które postrzegają swoje ciała jako przepuszczalne,
są podatne na nowotwory w głębszych obszarach ciała – na przykład jajników lub pochwy.
Kobiety, które wierzą, że ich ciała są silne i odporne na wpływy zewnętrzne, są bardziej
podatne na nowotwory zewnętrznych narządów płciowych.
Badania przeprowadzone przez dr Lydię Temoshok, która wraz z Dreherem napisała książkę
pt. „The Type C Connection: The Mind-Body Link to Cancer and Your Health” (Plume, 1992),
pozwoliły odkryć, że kobiety, u których występują bardziej agresywne i zagrażające życiu
nowotwory (łącznie z rakiem piersi i rakiem szyjki macicy), są bardziej skłonne do wyrzeczeń
i mniej świadome własnych potrzeb i uczuć, w tym także doznań fizycznych.
Czwarta czakra
Części ciała związane z czwartą czakrą to serce, piersi, płuca, żebra, górny odcinek kręgosłupa
i barki. Czwarta czakra odpowiada za zdolność ekspresji emocjonalnej i tworzenie
prawdziwych relacji, w których obie strony uznają zarówno swoją siłę, jak i słabości.
Zrównoważone dawanie i otrzymywanie, z otwartym sercem i bez żadnego innego celu poza
uznaniem czyjejś wartości, wzmacniają wszystkie narządy czwartej czakry. Nasza kultura jest
pełna odniesień do funkcji tej czakry: „Kiedy usłyszałem tę symfonię, moje serce się uniosło”,
„Płakałem z radości”, „Myślałem, że moje serce pęknie z radości”, „Widok płaczącej
dziewczynki złamał mi serce”.
Zdrowie czwartej czakry wymaga równowagi między gniewem i miłością, radością
i spokojem, smutkiem i szczęściem. Potrafisz czasami zachować spokój, by innym razem dać
się ponieść? Pozwalasz sobie na pełne odczuwanie żalu i straty? W związkach potrafisz
zachować równowagę między bliskością i samotnością? Potrafisz zatroszczyć się o siebie
i pozwolić innym, by troszczyli się o ciebie? Problemy emocjonalne i psychiczne związane
z osłabieniem czwartej czakry to niezdolność do dawania i brania miłości (troski), niemożność
przebaczenia, nierozwiązany żal i/lub wrogość wynikające z niemożności wyrażenia
i uwolnienia gniewu lub urazy. (Nic dziwnego, że zaraz po wydarzeniach z 11 września liczba
ataków serca w naszym lokalnym szpitalu podwoiła się).
Druga i czwarta czakra są ze sobą połączone w wyjątkowy sposób. Macicę często określam
mianem dolnego serca, podczas gdy serce w piersi nazywam górnym sercem. Mówi się, że jeśli
dolne serce zostało zamknięte w wyniku gwałtu, kazirodztwa czy wstydu, kobieta nie jest
w stanie prawdziwie otworzyć serca górnego. W naszej kulturze kobiety mają również
tendencję do zamykania swoich dolnych serc, seksualności i potrzeb erotycznych, ponieważ
nauczono nas, że „grzeczne” dziewczynki nie interesują się seksem. Jednocześnie wmawia się
nam, że powinnyśmy mieć kontakt z emocjami i uczuciami, a to rodzi konflikt między drugą
i czwartą czakrą. Ponadto kobiety uczą się, że jeśli będą silne i będą odnosić sukcesy
finansowe, zapłacą za to odizolowaniem od innych i nie będą w stanie w pełni doświadczyć
bliskości. Kobiety często są socjalizowane tak, aby wierzyły, że jeśli będą posiadać władzę oraz
odnosić sukcesy finansowe i zawodowe (druga czakra), nikt ich nie pokocha – stracą bliskość
(czwarta czakra). Mężczyznom natomiast wmówiono, że ich męskość zależy od umiejętności
zarabiania na utrzymanie i podejmowania głównych decyzji dotyczących finansów w związku.
Stoimy na rozdrożu o historycznym znaczeniu: mężczyźni i kobiety renegocjują odziedziczone
(częstokroć przestarzałe) przekonania, które dotyczą partnerstwa i bliskości.
Równowaga yin-yang dolnego i górnego serca
Moja koleżanka dr Saida Désilets, twórczyni metody Désilets (forma qigong lub chi kung;
więcej informacji na stronie www.thedesiletsmethod.com) i autorka książki pt. „Emergence of
the Sensual Woman: Awakening Our Erotic Innocence” (Jade Goddess, 2006), opracowała
bardzo przydatny sposób myślenia o różnicy energetycznej między mężczyznami a kobietami.
Mężczyźni mają genitalia na zewnątrz i gdy są pobudzeni – widoczną erekcję. Ich genitalia są
dominujące, yang i aktywne. W związku z tym czują się komfortowo, gdy wchodzą w świat
pieniądza, seksu i władzy, aby realizować to, czego chcą. Z drugiej strony serca mężczyzn są
yin, ukryte i bezpośrednio trudno dostępne. U kobiet jest odwrotnie. Kobieta ma tendencję do
prowadzenia swoim sercem – co jest bardzo yang. Dla większości kobiet znacznie łatwiej jest
otwarcie wyrazić swoje uczucia niż w przypadku większości mężczyzn. Kobiety publicznie
swobodnie płaczą, przytulają się i wyrażają emocje. Dowód na to, że ich czwarta czakra jest
yang, to fakt, że piersi kobiety wystają z klatki piersiowej. Natomiast jej genitalia są wewnątrz,
są ukryte. One są yin. Aby skłonić kobietę do otwarcia się na mężczyznę seksualnie, musi on
stosować powolne podejście yin, które wymaga czułości, zdobywania zaufania i doceniania.
Kobieta w ten sam sposób dostaje się do serca mężczyzny.
Choć oczywiste jest, że mężczyźni gwałcą kobiety wraz z ich genitaliami, równie prawdziwe
jest to, że kobiety nadużywają mężczyzn (lub chłopców) wraz z ich sercami – poprzez chłód,
wstrzymywanie, krytykanctwo lub niemożność sprostania jej oczekiwaniom. Chłopcy
i mężczyźni czują to bardzo głęboko, mimo że często nie chcą o tym rozmawiać. A rany, które
otrzymują z rąk kobiet, mogą trwać całe życie. Gdy kobieta staje się świadoma swojej mocy
w związku i podejmuje kroki, aby się uzdrowić, wówczas mężczyźni w jej życiu znacznie lepiej
sobie radzą.
Częstym powodem powstawania zaburzeń energetycznych jest brak jasności co do tego, jak
w optymalny sposób wykorzystać energię miłości (czwarta czakra) i energię twórczą (druga
czakra). Główny konflikt kobiet rodzi się z przekonania, które wciąż wśród nas pokutuje, że
aby być kochaną, otrzymywać miłość i mieć gwarancję, że będziemy komuś potrzebne,
musimy spełniać fizyczne potrzeby naszych bliskich – zwykle własnym kosztem, czemu
zaprzeczamy. W momencie, gdy kobieta zaczyna przechodzić proces indywiduacji i dostrzega
ten wzorzec, okazuje się, że związki miłosne oparte na zobowiązaniach rodzinnych i tradycji
plemiennej są w istocie uzależnieniem. Zaburzenia energetyczne powstające jednocześnie
w drugiej i czwartej czakrze to powszechne zjawisko w naszej kulturze. Najczęściej występują,
gdy kobiety nieświadomie uczestniczą jednocześnie w archetypach gwałtu i matki.
Sally, 26-letnia kelnerka, miała wczesne stadium raka szyjki macicy (czakra druga) oraz
liczne torbiele w piersiach (czakra czwarta). W dzieciństwie jej ojciec był nieobecny fizycznie
i emocjonalnie. W wieku kilkunastu lat, chcąc wypełnić tę pustkę, Sally miała licznych
partnerów seksualnych, których nie kochała ani nie szanowała. Ten wzorzec zachowania,
oparty na uzależnieniu (archetypy gwałtu i prostytutki), zaburzył wzorzec energetyczny
w drugiej czakrze, co w efekcie obniżyło jej odporność. Miała częstą i bolesną opryszczkę
pochwy, a także nawracające kłykciny kończyste.
Podobnie jak nieobecny ojciec Sally, jej matka także nie zaspokajała potrzeb fizycznych
i emocjonalnych, zarówno własnych, jak i córki. Sally nigdy nie nauczyła się, jak zadbać
o emocjonalne potrzeby, gdyż nikt jej tego nie zademonstrował. Zarówno Sally, jak i jej matka,
w wyniku braku szacunku do siebie i braku troski o siebie, miały zaburzenia w przepływie
energii czwartej czakry. Obie też miały problemy z piersiami. Matka Sally zachorowała na raka
piersi, a Sally przeszła dwie biopsje z powodu łagodnych guzów obu piersi.
W naszej kulturze Sally i jej matka nie stanowią wyjątku. Widziałam wiele podobnych kobiet.
Kobieta, która zaniedbuje swoje wewnętrzne potrzeby, nałogowo gotując, sprzątając
i zaspokajając fizyczne potrzeby rodziny, żeby zyskać miłość, obsesyjnie spełniając obowiązki
w pracy, by udowodnić swoją wartość, i dostarczając seksu na żądanie z poczucia obowiązku
lub poczucia winy, naraża się na chorobę w obszarze drugiej i czwartej czakry. Tłumienie lęku
związanego z odrzuceniem lub poczuciem, że nie jest się wystarczająco dobrą (niską
samooceną) pochłania energię emocjonalną. Natomiast sam lęk przed odrzuceniem
i przekonanie, że nie jest się wystarczająco dobrą, pochłaniają energię życiową.
Badania potwierdzające teorię zaburzeń w systemie energetycznym wykazały, że osobowość
kobiet, które chorują jedynie w obszarze drugiej czakry, różni się od osobowości kobiet
z chorobami jedynie w obszarze czwartej czakry. (Z analizy obszernej literatury wynika, że nie
ma badań wzorców charakterologicznych kobiet, które miałyby nowotwory w obydwu
obszarach, drugiej i czwartej czakry, jednocześnie).
Osobowość pacjentek ze złośliwym rakiem piersi (serce górne) różni się od osobowości
kobiet, u których występuje rak szyjki macicy (serce dolne). W jednym z badań zauważono, że
50% kobiet z rakiem szyjki macicy (choroba drugiej czakry) wcześnie straciło ojca w wyniku
śmierci lub rozwodu rodziców (emocje związane z drugą czakrą). Natomiast kobiety cierpiące
na raka piersi (chorobę czwartej czakry) miały ojca, który był nieobecny emocjonalnie
(wzorzec związany z czwartą czakrą)17. Inne badania wykazały, że znacznie więcej pacjentek
z rakiem szyjki macicy zachowuje się w sposób sugerujący brak równowagi w drugiej czakrze:
kilka rozwodów, częste stosunki seksualne z mężczyznami, których nie kochały ani nie
szanowały, oraz nadmierna troska o kształt i rozmiar ciała. Kobiety te miały też poczucie bycia
zaniedbywaną w dzieciństwie. W przeciwieństwie do nich badania kobiet z rakiem piersi
wykazały, że ich zachowanie jest związane z zaburzeniami w funkcjonowaniu czwartej czakry:
większa tendencja do trwania w małżeństwie bez miłości, stosunkowo wysokie
prawdopodobieństwo ponoszenia ogromnej odpowiedzialności za młodsze rodzeństwo
w dzieciństwie oraz większe ryzyko odmawiania sobie opieki medycznej i fizycznej troski18.
Moje dalsze obserwacje potwierdziły powyższe badania. Ogólnie rzecz biorąc, osoby
zajmujące się diagnozą intuicyjną, takie jak Caroline Myss i Mona Lisa Schulz, odkryły, że
burzliwe emocje uderzają poniżej pasa. Z drugiej strony smutek, którego nie da się wyrazić, jest
związany z chorobami powyżej pasa. Omówię te zagadnienia dokładniej w rozdziałach 5–10.
Jak uzdrowić rany dolnych czakr
Jedynie wyznając prawdę na temat zranień, można uzdrowić rany dolnych czakr. Ktoś musi
powiedzieć: „Tak, to ci się przytrafiło”. Jednym z zadań tej książki jest danie świadectwa
prawdzie. Jako lekarka reprezentuję autorytet. Kiedy ja lub ktoś inny potwierdzimy zranienie,
kobieta może wykorzystać to jako potężny katalizator w uzdrawianiu. Ważniejsze jest jednak,
by to sama kobieta uznała swoją ranę i potrzebę uzdrowienia. Dopóki kobieta tkwi
w zaprzeczeniu („Nie było tak źle, nigdy mnie nie uderzył” lub „Moja rodzina mnie bardzo
kochała – mój ojciec nigdy by tego nie zrobił”), nie przyzna się przed sobą do prawdy. Sekrety
pozostaną zamknięte w jej komórkach, uniemożliwiając wyznanie prawdy i uzdrowienie.
Po daniu świadectwa prawdzie kobieta musi zbadać, jak jej zranienie wpłynęło na życie. Ten
etap to nazywanie – na tym etapie kobieta uświadamia sobie niekorzystny wpływ kogoś lub
czegoś na jej życie. Kończy się zaprzeczanie. Ruch powrotu do zdrowia, który charakteryzował
lata 70. i 80. XX w., był początkiem tego etapu dla wielu kobiet.
Ostatni etap, niezbędny dla uzdrowienia i przywrócenia optymalnego funkcjonowania
systemu energetycznego, polega na uwolnieniu tkwiącej w ranie siły, która kontrolowała życie
kobiety. Na tym etapie znajduje się wiele z nas. Przebaczenie, uwolnienie przeszłości
i akceptacja są wymagane zarówno dla nas samych, jak i dla innych. Kiedy zrozumiemy
i wyjdziemy poza przeszłość, będziemy gotowe przyjąć na przyszłość osobiste panowanie nad
swoim życiem i swoimi wyborami. Teraz będziemy w stanie przestać powtarzać zranienia
i naprawdę zacząć się rozwijać.

Problemy związane z innymi czakrami


Piąta czakra związana jest z komunikacją, właściwym czasem i wolą. Równie często mówisz,
jak słuchasz, gdy komunikujesz swoje poglądy światu? Wyrażasz się zrozumiale i rozumiesz
innych? Jaki masz stosunek do czasu, ponaglasz czy czekasz? Uważam, że epidemia
problemów z tarczycą w naszym społeczeństwie jest energetycznie powiązana z przekonaniem,
że mamy zbyt wiele do zrobienia i nie mamy wystarczająco dużo czasu, aby to zrobić. Ciągle
jesteśmy w pośpiechu. Lecz nie to jest głównym problemem. Mój kolega Gay Hendricks ma
wyjątkowe rozwiązanie, które nazywa „czasem Einsteina”. Omówię je w rozdz. 15, s. 614.
Ostatecznie tarczyca jest powiązana z czyjąś wolą. Masz skłonność do samowolnego
działania czy jesteś zbyt posłuszna? Ta czakra jest związana z gardłem, jamą ustną, zębami,
dziąsłami, tarczycą, tchawicą i kręgami szyjnymi. Do problemów z tą czakrą zaliczają się
przewlekły ból gardła, wrzody przełyku i jamy ustnej, choroby dziąseł, ból szyi, choroby
stawów skroniowo-żuchwowych, choroby tarczycy, problemy z szyjnym odcinkiem
kręgosłupa, powiększenie węzłów chłonnych i zapalenie krtani. Kobiety z problemami
w obrębie piątej czakry, takimi jak niedoczynność tarczycy, często nie potrafią przedstawiać
lub bronić swoich racji. Mogą też mieć przesadnie cichy głos, co sprawia, że trudno jest je
usłyszeć. Z drugiej strony, chęć narzucania innym swojej woli może spowodować nadczynność
tarczycy oraz prowadzić do nadmiernego wysiłku intelektualnego i nieuznawania woli wyższej
czy siły wyższej – na przykład: „Nie obchodzi mnie, co mówi moje ciało. I tak to zrobię” lub
„Zamierzam przejść przez to bez względu na wszystko”.
Szósta czakra, zwana także trzecim okiem, jest związana z percepcją, przekonaniami
i moralnością. Jesteśmy w stanie jasno postrzegać świat zewnętrzny, jednocześnie tolerując
niejednoznaczność? Pozwalamy sobie na pełną koncentrację, a innym razem na relaks
i rozluźnienie? Wiemy, kiedy przyjmować rozwiązania innych, a kiedy je odrzucać? Potrafimy
gromadzić wiedzę, nie zamykając się na informacje, których jeszcze nie znamy? Jesteśmy
w stanie uznać własną ignorancję w pewnych obszarach? Doceniamy racjonalne i logiczne
myślenie, pochodzące z lewej półkuli mózgowej, a jednocześnie uznajemy dar prawej półkuli
mózgowej: nieracjonalnej i nielinearnej? Mamy skłonność do rozmyślania, a nasze procesy
myślowe są sztywne, obsesyjne czy też jesteśmy elastyczne w myśleniu? W jaki sposób
przestrzegamy naszych wartości moralnych wobec siebie i innych? Jesteśmy stłumionymi,
nazbyt sumiennymi obywatelkami, które oceniają siebie i innych według sztywnych norm, czy
też czasami jesteśmy bardziej liberalne, skłonne do ryzyka i swobodne?
Czakra ta znajduje się pomiędzy oczami, w pobliżu uszu, nosa, mózgu i szyszynki. Do
związanych z nią zaburzeń zaliczają się problemy ze wzrokiem, guzy mózgu, zmiany
zakrzepowe (formowanie się skrzepów krwi wiąże się z zatrzymaniem przepływu wiedzy
intuicyjnej), zaburzenia neurologiczne, ślepota, głuchota, napady drgawkowe i trudności
w nauce. Szkodliwe dla zdrowia przekonania związane z brakiem energii w tym obszarze
brzmią: „Nie obchodzi mnie, co czujesz. Powiedz, co myślisz”, „Nie mam wystarczająco dużo
informacji, żeby podjąć decyzję”, „Przecież wiem, co mówię. Po co się ze mną spierasz?”,
„Biorąc pod uwagę fakt, że jesteś wykształconą kobietą, dziwi mnie, że wierzysz w bzdury
o związku umysłu i ciała”.
Siódma czakra jest związana z dostrzeganiem wyższego celu w życiu, a także z naszymi
poglądami, wiarą, wartościami, sumieniem, odwagą i humanitaryzmem. Masz jasne poczucie
celu? Wierzysz, że to ty tworzysz własne życie, jednocześnie uznając istnienie działającej we
wszechświecie siły wyższej? Rozumiesz paradoks, który mówi, że mamy wpływ na pewne
wydarzenia, a inne pozostają poza naszą kontrolą, co może nam się nie podobać, ale być może
służy celom, których w danym momencie nie rozumiemy? Ta czakra znajduje się na czubku
głowy. Jest metafizycznym szkieletem, na którym opierają się nasze zasady, wartości
i sumienie.
Każde zagrażające życiu wydarzenie i każda poważna choroba niosą ze sobą potencjał, który
może rozbudzić mądrość tego obszaru, łącząc nas z szerszym postrzeganiem wszechświata
i naszego życiowego celu. Ci, którzy mają za sobą doświadczenie z pogranicza śmierci,
opowiadają, że odmieniło ich ono na każdym poziomie i pozostawiło z głęboką pewnością, jak
najlepiej spędzić resztę życia. Chociaż każda śmiertelna choroba może dotyczyć siódmej
czakry, do tych, które są szczególnie związane z rozbudzaniem jej mądrości, zalicza się
porażenia i zaburzenia wieloukładowe, obejmujące układ mięśniowy i nerwowy (takie jak
stwardnienie rozsiane i choroba Lou Gehriga). Niektórzy od urodzenia próbują sprostać
wyzwaniu siódmej czakry w postaci choroby genetycznej. Także zagrażające życiu wypadki są
związane z tą czakrą i mogą służyć jako poważne ostrzeżenie.
Prawo przyciągania i anatomia energetyczna to klucz do prawdziwego uzdrawiania, które
zamiast maskować objawy, daje obszerny i holistyczny wgląd w to, jak każda z nas
współtworzy własne zdrowie i chorobę. Bez względu na przeszłość w tym momencie, teraz,
mamy siłę, by się uzdrowić i utrzymać zdrowie. Gdy jesteśmy w pełni czujne, możemy
uzdrowić niemalże wszystko. Jednak większość ludzi zamraża ogrom energii w zranieniach
z przeszłości, a resztę traci na zamartwianie się o przyszłość. Dopóki nie masz dostępu do
znacznej części energii i ducha, niczego nie uzdrowisz.
Zmarły dr med. Lewis Thomas z nowojorskiego ośrodka onkologicznego Memorial Sloan
Kettering Cancer Center doszedł kiedyś do wniosku, że rak jest fizyczną metaforą ogromnej
potrzeby rozwoju. Zdrowy rozwój wymaga zebrania jak największej ilości cząstek siebie
w obecnej chwili – teraz – w jedynym miejscu, w którym może nastąpić uzdrowienie. Człowiek
rzadko jest w momencie „teraz”, dzisiaj. Życie w momencie „teraz” jest umiejętnością, którą
nabywamy dzięki introspekcji, medytacji oraz wierze w wolność i radość – krok po kroku,
dzień po dniu.
1
G. Bennette, Psychic and Cellular Aspects of Isolation and Identity Impairment in Cancer, Annals of the New York
Academy of Sciences, vol. 131 (1972), s. 352–63.
2 C.
E. Wenner i S. Weinhouse, Diphosphopyridine Nucleotide Requirements of Oxidations by Mitochondria of Normal and
Neoplastic Tissues, Cancer Research, vol. 12 (1952), s. 306–7.
3
Mówię tutaj o wspólnych wzorcach. Niektóre choroby są tajemnicze, niemal archetypowe, i nie pasują do osobistych
schematów, które opisuję w tym rozdziale.
4 D.
B. Clayson, Chemical Carcinogenesis (London: Churchill Publishers, 1962).
5 C.
B. Thomas i K. R. Duszynski, Closeness to Parents and the Family Constellation in Prospective Study of Five Disease
States: Suicide, Mental Illness, Malignant Tumor, Hypertension, Coronary Heart Disease, Johns Hopkins Medical Journal,
vol. 134 (1974), s. 251–70.
6 C.
Dale, Advanced Chakra Healing: Heart Disease (Berkeley, CA: Crossing Press, 2007), s. 6–7.
7 Od
red.: sauna indiańska, czyli szałas potów (ang. sweat lodge) zbudowana jest najczęściej z patyków przykrytych kocami i
plandeką. W środku znajduje się dół, do którego po zapadnięciu zmroku wkłada się rozgrzane w ognisku kamienie.
Uczestnicy sauny siedzą nago w kręgu, wokół kamieni, w całkowitej ciemności.
8 Rozmowa
prywatna.
9 Zob.:N. Shealy i C. Myss, The Creation of Health (Walpole, NH: Stillpoint Publications, 988), a także C. Myss, Anatomia
duszy (Czarnów: Wydawnictwo Medium, 2005) – autorzy zagłębiają się bardziej szczegółowo w energetyczny system
człowieka. Dr Shealy, neurochirurg, który założył American Holistic Medical Association [Amerykańskie Towarzystwo
Medycyny Holistycznej – od tłum.], przeprowadził wraz z Caroline Myss szeroko zakrojone badania nad medycyną
energetyczną. Ta światowej sławy lekarka intuicyjna musi znać tylko imię i nazwisko oraz wiek osoby, aby móc dać pełną
diagnozę; pacjent może znajdować się w dowolnym miejscu na świecie. Przez kilka lat Caroline asystowała mi w praktyce
klinicznej, wykonując odczyty energetyczne u moich pacjentek, u których warunki fizyczne były skorelowane z anatomią
energetyczną. Jej koncepcje stanowiły pierwotną podstawę tego rozdziału. Przy drugim wydaniu książki w aktualizacji
materiału pomagała mi dr med. Mona Lisa Schulz, która jest zarówno psychiatrą, jak i neurologiem behawioralnym z
szerokim zapleczem badawczym. Jest również praktykującym diagnostą intuicyjnym.
10 G. A. Bachman et al., Childhood Sexual Abuse and Consequences in Adult Women, Obstetrics and Gynecology, vol. 71,
no. 4 (1988), s. 631–41.
11
R. C. Reiter et al., Correlation Between Sexual Abuse and Somatization in Women with Somatic and Nonsomatic Pain,
American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 165, no. 1 (1991), s. 104.
12
Od red.: w Polsce (stan prawny na 2018 r.) każdej mamie nowo narodzonego dziecka, która jest uprawniona do
otrzymania świadczenia, przysługuje 20 tygodni podstawowego urlopu macierzyńskiego (z tego 6 może wykorzystać
jeszcze przed porodem).
13 Badania naukowe wspierające tę przesłankę obejmują: M. Tarlau i M. A. Smalheiser, Personality Patterns in Patients with
Malignant Tumors of the Breast and Cervix, Psychosomatic Medicine, vol. 13 (1951), s. 117. W badaniu z udziałem kobiet z
rakiem szyjki macicy większość badanych miała jednakowo negatywne odczucia w stosunku do związków
heteroseksualnych. Większość z nich miała wielokrotne przedmałżeńskie doświadczenia seksualne, a prawie 75% miało za
sobą po kilka małżeństw kończących się rozwodem lub separacją.
14 Od
red.: srom – daw. wstyd, hańba, niesława.
15 C.A. Ross, Childhood Sexual Abuse and Psychosomatic Symptoms in Irritable Bowel Syndrome, Journal of Child Sexual
Abuse, vol. 14, no. 1 (2005), s. 27–38; P. Salmon, K. Skaife i J. Rhodes, Abuse, Dissociation, and Somatization in Irritable
Bowel Syndrome: Towards an Explanatory Model, Journal of Behavioral Medicine, vol. 26, no. 1 (2003), s. 1–18; S. Payne,
Sex, Gender, and Irritable Bowel Syndrome: Making the Connections, Gender Medicine, vol. 1, no. 1 (2004), s. 18–28; J.
M. Lackner, G. D. Gudleski i E. B. Blanchard, Beyond Abuse: The Association Among Parenting Style, Abdominal Pain,
and Somatization in IBS Patients, Behaviour Research and Therapy, vol. 42, no. 1 (2004), s. 41–56; D. A. Drossman et al.,
Alterations of Brain Activity Associated with Resolution of Emotional Distress and Pain in a Case of Severe Irritable Bowel
Syndrome, Gastroenterology, vol. 124, no. 3 (2003), s. 754–61; A. Ali et al., Emotional Abuse, Self-Blame, and Self-
Silencing in Women with Irritable Bowel Syndrome, Psychosomatic Medicine, vol. 62, no. 1 (2000), s. 76–82.
16 Różnice w wynikach obrazowania ciała pomiędzy grupą z nowotworami organów wewnętrznych i grupą z rakiem tkanek
powierzchniowych ciała wydają się odzwierciedlać podstawowe różnice w orientacji osobowości. S. Fisher i S. E.
Cleveland, Relationship of Body Image to Site of Cancer, Psychosomatic Medicine, vol. 18, no. 4 (1956), s. 309.
17 Tarlau
i Smalheiser, Personality Patterns.
18 J.I. Wheeler i B. M. Caldwell, Psychological Factors in Breast Cancer: A Preliminary Study of Some Personality Trends
in Patients with Cancer of the Breast, Psychosomatic Medicine, vol. 17 (1955), s. 96; A. H. Labrum, Psychological Factors
in Gynecologic Cancer, Primary Care, vol. 3, no. 4 (1976), s. 811–24.
CZĘŚĆ II

Anatomia kobiecej mądrości


ROZDZIAŁ 5.

Cykl menstruacyjny
Jak inaczej mogłoby wyglądać twoje życie, gdyby w dniu pierwszej miesiączki matka dała ci
bukiet kwiatów i zabrała na obiad, a następnie razem poszłybyście do jubilera, gdzie
czekałby na was ojciec. Przekłułabyś tam uszy, ojciec kupiłby ci pierwsze kolczyki, a później
poszłabyś z kilkoma przyjaciółkami, twoimi i mamy, by kupić pierwszą szminkę;
a później poszłabyś,
po raz pierwszy,
do Szałasu Kobiet,
by poznać
kobiecą mądrość?
Jakże inaczej wyglądałoby twoje życie?
– Judith Duerk, „Circle of Stones”

ądrość cyklu menstruacyjnego możemy odzyskać poprzez dostrojenie się do naszej


M cyklicznej natury i celebrowanie jej jako źródła kobiecej mocy. Astrolożka Sioux Rose
ujęła to w swojej książce pt. „Moon Dance: The Feminine Dimensions of Time” (iUniverse,
2009) w następujący sposób: „Ponieważ kobiety cechują się biologicznym taktowaniem
zgodnym z Księżycem, jesteśmy skazane na odczuwanie zmian cyklu przez nasze comiesięczne
miesiączki. Ta rytmiczna zgodność reprezentuje niezbadane kobiece sfery czasu. Boskie
dziedzictwo przypisane kobietom”. Przypływy i odpływy marzeń, kreatywności i hormonów,
związane z różnymi etapami cyklu, dają ogromną szansę pogłębienia związku z wewnętrzną
mądrością. Dla większości kobiet jest to proces stopniowy, wymagający wydobycia na światło
dzienne osobistych historii, by następnie móc, dzień po dniu, wcielać w życie nowy sposób
postrzegania cykli i żyć w zgodzie z nimi w uważny sposób.

Nasza cykliczna natura


Cykl menstruacyjny jest najbardziej podstawowym ziemskim cyklem, jaki istnieje. Nasz cykl
księżycowy i nasza krew są naszym związkiem z archetypem kobiecości. Makrokosmiczne
cykle natury – wzrost i słabnięcie, przypływy i odpływy oraz zmiany pór roku – znajdują
odzwierciedlenie na mniejszą skalę w cyklu menstruacyjnym kobiety. Comiesięczne
dojrzewanie jajeczka i następująca po nim ciąża lub uwolnienie miesięcznej krwi
odzwierciedlają proces kreacji, który zachodzi nie tylko w naturze, ale także jest wynikiem
ludzkich starań. W wielu kulturach cykl menstruacyjny był postrzegany w kategoriach
świętości. (Te kultury nie są wcale odległe. Pewnego dnia w niezbyt dalekiej przyszłości krew
menstruacyjna może nawet uratować życie. Najnowsze badania pokazują, że jest to potencjalne
nowe źródło komórek macierzystych, które mogą być stosowane w leczeniu różnych chorób,
w tym raka)1.
Tabela 5. Anatomia kobiecej mądrości
Narząd ciała lub Zakodowana mądrość Zaburzenie Objaw fizyczny
proces energetyczne
CYKL cykliczna, intuicyjna odrzucenie zarówno brak miesiączki;
MENSTRUACYJNY mądrość i procesy trudnych, jak obfite krwawienia;
życiowe oraz odnowa i przyjemnych nieregularne
emocjonalna emocji: ciemności krwawienia;
i jasności; bolesne
niemożność miesiączkowanie;
przyjrzenia się zespół napięcia
mrocznym aspektom przedmiesiączkowego
życia w celu ich (PMS)
przepracowania;
przekonanie, że cykl
menstruacyjny jest
zły i wstydliwy
MACICA ośrodek kreatywności blokowanie emocji mięśniaki
w relacji ze sobą innych ludzi;
niemożność
wydobycia
najbardziej twórczej
części jaźni
JAJNIKI potrzeba tworzenia uzależnienie od zaburzenia owulacji;
w zewnętrznym świecie; autorytetów torbiele jajników;
asertywność w świecie i aprobaty; rak jajnika;
zewnętrznym brak wiary endometrioza
w zdolności twórcze;
nadmierne,
niedostateczne lub
niezrównoważone
pragnienia związane
z finansami,
twórczością
i związkami

PIERSI ekspresja emocjonalna niezdolność do torbiele i bóle piersi;


i związki pełnego poczucia, rak piersi;
wyrażenia problemy z płucami;
i uwolnienia emocji; problemy z barkami
nieumiejętność
tworzenia
zrównoważonych,
opartych na
partnerstwie
związków;
nierównowaga
pomiędzy bliskością
ze sobą (czasem
spędzanym
w samotności)
i bliskością z innymi

CIĄŻA umiejętność poczęcia brak energii do bezpłodność;


życia (lub pomysłu) stworzenia poronienie;
z innym człowiekiem, i podtrzymania komplikacje
podtrzymania go, troski nowego życia; porodowe
o nie i przyzwolenia, by brak ufności
się narodziło i żyło w proces narodzin;
niezależnie ambiwalencja
w stosunku do
wpływu ciąży i troski
o dziecko na pracę,
ciało i potrzeby
osobiste;
przywiązanie do żalu
i straty
SZYJKA dyskrecja w stosunkach słabo zdefiniowane opryszczka;
MACICY/POCHWA, intymnych; granice kłykciny kończyste;
SROM umiejętność stawiania w związkach; opryszczka narządów
zdrowych granic szkodliwe dla płciowych;
zdrowia związki przewlekły ból sromu
seksualne i inne (wulwodynia);
(np. w pracy); infekcje pochwy;
wina lub wstyd nieprawidłowy
związane wymaz cytologiczny;
z przyjemnością rak szyjki macicy
seksualną
i seksualnością
DROGI MOCZOWE umiejętność pełnego ciągłe „wkurzenie” przewlekła infekcja
PĘCHERZ odczuwania emocji na życie; dróg moczowych;
MOCZOWY i zupełnego wstrzymany śródmiąższowe
wypróżniania się przepływ emocji zapalenie pęcherza
w związkach; moczowego
zależność
w związkach;
nieumiejętność
uwolnienia się od
zbędnych myśli;
nieumiejętność
„płynięcia” przez
życie

MENOPAUZA wejście w okres niedokończone, obezwładniające


mądrości; nierozwiązane wybuchy gorąca;
otwartość na mądrość sprawy z przeszłości; melancholia;
intuicji; lęk przed procesem depresja;
odnowienie wspólnoty starzenia; kołatanie serca;
lęk przed osobistą niepokój;
mocą; pogorszenie pamięci;
życie pod dyktando choroby serca;
oczekiwań spadek libido
społecznych zamiast
potrzeb duszy

Nawet we współczesnym społeczeństwie, w którym jesteśmy odcięte od naturalnych rytmów,


na owulację wpływa Księżyc. Badania wykazują, że okres szczytowej płodności
i prawdopodobnie owulacji ma miejsce w dniu lub w przeddzień pełni Księżyca. W czasie
nowiu Księżyca wskaźniki poczęć i owulacji spadają, a u wielu kobiet rozpoczyna się
krwawienie menstruacyjne. Z badań wynika, że Księżyc kieruje ruchem płynów (wód
oceanicznych oraz płynów w organizmie człowieka) i oddziałuje na nieświadomość oraz sny2.
Czas cyklu menstruacyjnego, owulacyjnego i porodowego także podąża za zdeterminowanymi
przez Księżyc pływami morskimi. Bodźce środowiskowe, takie jak światło, Księżyc i pływy,
odgrywają udokumentowaną rolę w regulowaniu cyklu menstruacyjnego i owulacyjnego.
W badaniu, któremu poddano prawie 2 tysiące kobiet z nieregularnymi krwawieniami, ponad
połowa z nich odzyskała regularny, 29-dniowy cykl menstruacyjny dzięki temu, że przez trzy
okołoowulacyjne dni spały przy zapalonym świetle3.
Cykl menstruacyjny kieruje nie tylko ruchem płynów, ale też wiedzą i tworzeniem.
Astrolożka Sioux Rose odnosi się do tego jako tańca księżycowego – naszego wtajemniczenia
w kobiecy wymiar czasu. Na różnych etapach cyklu inaczej przyswajamy i przetwarzamy
wiedzę. Podoba mi się taki oto opis mądrości cyklu menstruacyjnego: od początku menstruacji
do owulacji tworzymy jajeczko, przygotowując się symbolicznie, by dać komuś (lub czemuś)
życie – zaszczytna rola w społeczeństwie. Wiele kobiet w czasie od pierwszego dnia
menstruacji do owulacji osiąga punkt szczytowy ekspresji w świecie zewnętrznym.
Energetycznie są otwarte i optymistyczne, pełne entuzjazmu i nowych pomysłów, a także
chętne do spełniania roli kobiety i pomagania innym. W połowie cyklu jesteśmy naturalnie
bardziej otwarte na innych ludzi i nowe pomysły – bardziej „płodne”. U większości kobiet
również popęd seksualny w połowie cyklu osiąga punkt szczytowy, a ciało wydziela feromony,
które zwiększają atrakcyjność seksualną4. (Nasze zdominowane przez pierwiastek męski
społeczeństwo ceni ten etap cyklu, w wyniku czego zaczęłyśmy go postrzegać jako „dobry”).
Pewna kobieta, kelnerka w restauracji, w której stołują się kierowcy tirów, wyznała, że jej
napiwki są najwyższe w połowie cyklu, w okresie owulacji. Pewien mężczyzna zaś stwierdził,
że jego żona na tym etapie cyklu jest „żywotna i elektryzująca”.
Faza folikularna i lutealna
Cykl menstruacyjny jasno odzwierciedla sposób, w jaki świadomość staje się materią, a myśli
tworzą rzeczywistość. Na czysto fizycznym poziomie w okresie od rozpoczęcia menstruacji do
owulacji (zwanym fazą folikularną) rośnie i rozwija się komórka jajowa, podczas gdy głęboko
w ścianie macicy zaczynają powstawać okrągłe skupiska komórek układu odpornościowego,
zwane skupiskami tkanki limfatycznej5. Z perspektywy nowych pomysłów i kreatywności
pierwsza połowa cyklu jest idealnym czasem na inicjowanie projektów. Przyjaciółka, która jest
naukowcem, twierdzi, że na tym etapie cyklu ma najwięcej energii, by wcielać w życie nowe
eksperymenty. Owulacji, występującej w połowie cyklu, towarzyszy nagły wzrost poziomu
neuropeptydów: FSH (hormonu folikulotropowego) i LH (hormonu luteinizującego). Wzrasta
też poziom estrogenu, który wzmaga aktywność lewej półkuli mózgowej (łatwość wyrażania
się) i osłabia aktywność prawej półkuli mózgowej (umiejętności wizualno-przestrzenne, takie
jak rysowanie form przestrzennych czy odczytywanie mapy)6. Jednak może to być
równoważone jednoczesnym wzrostem produkcji testosteronu, który wzmaga zdolności
wizualno-przestrzenne oraz zwiększa libido. Owulacja to szczyt mentalnej i emocjonalnej
kreatywności; biologicznym uzasadnieniem tego może być towarzyszące jej wydzielanie FSH-
LH i wzrost produkcji hormonów. Kolejne tygodnie po jajeczkowaniu prowadzą do menstruacji
– to czas oceny i refleksji, przyglądania się efektom swoich działań oraz negatywnym
i trudnym aspektom życia, które należałoby zmienić lub poprawić. Przyjaciółka naukowiec
zauważyła, że w tej fazie cyklu woli wykonywać rutynowe zadania; takie, które nie wymagają
od niej rozległych przemyśleń ani zbytniego angażowania innych ludzi.
Biologiczny i psychologiczny cykl twórczy kobiety przypomina fazy Księżyca; najnowsze
badania wykazują, że odporność układu rozrodczego także podlega cyklom, osiągając punkt
szczytowy podczas owulacji, a następnie słabnąc. Od czasów starożytnych w niektórych
kulturach mawiano, że kobiety w czasie menstruacji są „na Księżycu”. Owulacja kobiet
żyjących razem w naturalnych warunkach zwykle występuje w czasie pełni Księżyca, podczas
gdy menstruacja i autorefleksja przypadają na okres nowiu. Dowody naukowe sugerują, że
cykle biologiczne, a także sny i emocje, są zestrojone z Księżycem, pływami morskimi oraz
planetami. Księżyc i pływy szczególnie mocno współoddziałują z polem elektromagnetycznym
naszych ciał, a następnie ingerują w wewnętrzne procesy fizyczne. Nawet sam Księżyc przez
chwilę jest spowity przez ciemność, by następnie powoli, z początkiem nowiu, odsłonić się,
stopniowo wzrastając ku pełni. Co miesiąc kobiety także wchodzą w okres ciemności i na
chwilę opuszcza je siła życiowa (okres przed miesiączką i czas miesiączki)7. Nie powinnyśmy
się obawiać, że jesteśmy chore, gdy co miesiąc na kilka dni słabnie nasza energia i obniża się
nastrój. W wielu częściach Indii pełną akceptacją darzy się kobiety, które w trakcie miesiączki
zwalniają i odpoczywają. Z czasem zrozumiałam, że mogłybyśmy znacznie złagodzić wszelkie
dolegliwości związane ze stresem, od zespołu napięcia przedmiesiączkowego po osteoporozę,
gdybyśmy raz w miesiącu wsłuchały się w mądrość ciała. Demetra George pisze, że podczas
nowiu „życie, w swoim ewolucyjnym rozwoju, podążając ruchem spiralnym ku zestrojeniu
z pierwotną naturą, oczyszcza się, odnawia i transformuje”8. Wyniki badań wskazują, że
u większości kobiet menstruacja przypada na czas ciemnego Księżyca (nowiu), a krwawienie
rozpoczyna się między 4.00 i 6.00 rano – w najciemniejszej porze doby9. Wiele kobiet
zauważyło, że w czasie dwóch pierwszych dni okresu pojawia się potrzeba porządkowania
domu i miejsca pracy, robienia porządków w szafach – i w życiu. Naturalnemu, biologicznemu
oczyszczaniu towarzyszy oczyszczanie na poziomie psychicznym. Zanim przeszłam
menopauzę, sama doświadczałam tego regularnie.

Ilustracja 3. Cykl menstruacyjny (dni)


Jeżeli w trakcie owulacji nie zajdziemy w ciążę, wchodzimy w drugi etap cyklu – fazę
lutealną, trwającą od owulacji do początku krwawienia, w której naturalnie wycofujemy się
z wszelkich aktywności i wchodzimy w stan bardziej refleksyjny. W fazie lutealnej zwracamy
się do wnętrza, przygotowując się na rozwój lub ożywienie czegoś, co pochodzi z głębi naszej
istoty. Społeczeństwo nie jest zainteresowane tą fazą tak bardzo jak fazą folikularną. Dlatego
postrzegamy energię, emocje i nastroje przed menstruacją jako „złe” i „jałowe” (zob. ilustr. 4).

Ilustracja 4. Księżycowy diagram cyklu menstruacyjnego


Nasza kultura docenia zwykle jedynie to, co można pojąć za pośrednictwem intelektu, więc
wiele kobiet przy każdej sposobności blokuje przepływ nieświadomej, „księżycowej” wiedzy,
która przychodzi do nich tuż przed menstruacją lub w jej trakcie. Mądrość księżycowa jest
refleksyjna i intuicyjna. Ujawnia się poprzez sny, emocje i pragnienia. Przychodzi pod osłoną
ciemności. Jeśli nieustannie blokujemy informacje, które pojawiają się w drugiej fazie cyklu
menstruacyjnego, nie powinnyśmy się dziwić, że wracają one do nas w postaci zespołu napięcia
przedmiesiączkowego czy problemów psychicznych w okresie menopauzy, podobnie jak
zignorowane uczucia i objawy płynące z ciała powracają w postaci chorób10.
W fazie lutealnej, od owulacji do menstruacji, kobiety są w największym kontakcie
z wewnętrzną mądrością i z tym, co w ich życiu nie gra. Badania wykazują, że tuż przed
miesiączką i w jej trakcie kobiety częściej śnią, a ich sny są bardziej wyraziste11. Przed
miesiączką zasłona między światem widzialnym i niewidzialnym, świadomością
i nieświadomością jest o wiele cieńsza. Mamy dostęp do tych części siebie, które zwykle są
nieuświadomione i mniej osiągalne na innych etapach cyklu. W istocie, eksperymenty
wykazały, że przed menstruacją prawa półkula mózgowa – związana z postrzeganiem
intuicyjnym – uaktywnia się, podczas gdy aktywność lewej półkuli mózgowej słabnie. Co
więcej, wzrasta także wymiana informacji pomiędzy półkulami12. Przed menstruacją mamy
większy dostęp do magii – umiejętności rozpoznawania i transformowania trudnych, bolesnych
obszarów życia. Jest to jeden z powodów, dla których marzenia o przepełnionych toaletach,
błotnistych dnach stawów lub zapadniach prowadzących do nieodkrytych pomieszczeń są tak
powszechne w tym czasie. Przed miesiączką naturalnie zestrajamy się z tym, co jest w życiu
najważniejsze. Jesteśmy bardziej skłonne do płaczu – a nasze łzy są zawsze związane z czymś,
co ma dla nas znaczenie. Liczne badania dr Kateriny Dalton przedstawiają dowody na to, że
kobiety przed miesiączką są pod większym wpływem emocji, bardziej skłonne do wyrażania
gniewu, bardziej podatne na bóle głowy i zmęczenie, a nawet mogą doświadczać zaostrzenia
objawów chorób przewlekłych, takich jak artretyzm. Przed menstruacją będziemy cierpiały tak
bardzo, jak bardzo nie mamy kontaktu z ukrytymi częściami siebie. Lata doświadczeń
osobistych i klinicznych nauczyły mnie, że bolesne i kłopotliwe kwestie, które wypływają
przed miesiączką, są zawsze rzeczywiste i należy się nimi zająć.
Kobiety muszą zacząć poważnie traktować problemy, które dają o sobie znać tuż przed
menstruacją. Przed menstruacją wewnętrzna mądrość wyraźnie domaga się uwagi, nawet jeśli
na pierwszym etapie cyklu, w czasie tzw. dobrych dni, nasze ciała i umysły nie protestowały.
Pewna kobieta wyznała, że zawsze przed miesiączką martwi się tym, że dom, samochód
i wszystkie inwestycje są zapisane na męża. Jednak gdy wspomina mu o tym, słyszy: „Ale o co
chodzi? Nie ufasz mi?”. Nazwałabym to przedmiesiączkowym sprawdzaniem aspektów
rzeczywistości, którym należy poświęcić uwagę! Pewien mężczyzna opowiadał, że żona
w trakcie fazy folikularnej cyklu jest cudowna, radosna, dba o porządek i gotuje. Po owulacji
jednak „odpuszcza” sobie. Wyraża potrzebę powrotu na studia i częstszego wychodzenia
z domu. Doradziłam mężczyźnie, by poważnie potraktował kwestie wypływające przed
menstruacją, gdyż potrzeby żony prowadzą do jej osobistego rozwoju. Trudne zachowanie
przed menstruacją to sposób, w jaki wyrażamy własne potrzeby. Kobieta musi się jednak
nauczyć jasno wyrażać pragnienia.
Przez cały czas trwania cyklu menstruacyjnego istnieje ścisły związek pomiędzy psychiką
kobiety i funkcjonowaniem jej jajników. Przed owulacją jesteśmy towarzyskie i optymistyczne,
podczas owulacji otwarte na innych, a po owulacji (przed menstruacją) autorefleksyjne
i skupione na sobie. Zdumiewające badania z 1930 r. potwierdzają moje obserwacje.
Psychoanalityczka i dr med. Therese Benedek analizowała wyniki psychoterapii grupy
pacjentek, podczas gdy jej kolega dr med. Boris Rubenstein badał cykl jajnikowy i hormonalny
tych samych kobiet. Mając wgląd w analizę emocji kobiet, dr Benedek była w stanie
przewidzieć z niesamowitą dokładnością etap cyklu menstruacyjnego pacjentki. Autorzy
napisali: „Byliśmy zadowoleni i zdziwieni zgodnością terminu owulacji stwierdzonego
niezależnie przez dwie metody” – w oparciu o materiał psychologiczny i odkrycia
fizjologiczne. Odkryli oni, że przed owulacją, gdy poziom estrogenu osiąga punkt szczytowy,
emocje i zachowania kobiet są skierowane na zewnątrz. W czasie owulacji natomiast kobiety są
rozluźnione, zadowolone i otwarte na przyjmowanie troski i miłości. W fazie poowulacyjnej
i przedmenstruacyjnej, gdy poziom progesteronu jest najwyższy, kobiety bardziej skupiają się
na sobie i angażują w działania skierowane do wnętrza. Co więcej, autorzy odkryli, że kobiety,
które mają okres bez owulacji, przechodzą przez podobny cykl emocji i zachowań, z tym
wyjątkiem, że w czasie, na który przypada owulacja, nie doświadczają nie tylko objawów
fizycznych, ale także związanych z nimi emocji, to znaczy nie odczuwają rozluźnienia,
zadowolenia oraz otwarcia na troskę i miłość13.
Biorąc pod uwagę nasze kulturowe dziedzictwo i ogólne przekonania dotyczące chorób,
a także cyklu menstruacyjnego, nietrudno zrozumieć, dlaczego kobiety, zamiast postrzegać dni
przed menstruacją jako czas refleksji i odnowienia, traktują je jak chorobę i przekleństwo.
W rzeczywistości eksperymenty potwierdzają, że język, jakim kultura opisuje macicę i jajniki,
wpływa na cykl menstruacyjny. Kobieta, która w stanie hipnozy otrzymuje pozytywne sugestie
na temat cyklu menstruacyjnego, jest mniej narażona na doświadczanie objawów związanych
z menstruacją14. Z drugiej strony, jedno z badań wykazało, że kobiety, którym wmówiono, że są
w okresie przedmenstruacyjnym, zgłaszały nieprzyjemne objawy somatyczne, takie jak retencja
płynów, skurcze i rozdrażnienie. Takich objawów nie miały kobiety, którym wmówiono, że nie
są w fazie przedmenstruacyjnej15. Badania te są doskonałym przykładem tego, jak myśli
i przekonania wpływają na hormony, biochemię i wynikające z tego zachowanie.
Uzdrawianie dzięki cyklom
Gdy dostrzeżemy w cyklu menstruacyjnym część wewnętrznego przewodnictwa, rozpoczniemy
proces uzdrawiania zarówno na poziomie hormonalnym, jak i emocjonalnym. Nie ma
wątpliwości co do tego, że przed menstruacją kobiety są skupione na sobie i mają lepszą
łączność z bólem osobistym i całego świata. Eckhart Tolle w swojej słynnej książce pt. „Potęga
teraźniejszości” (Wydawnictwo Galaktyka, 2010) mówi, że „ciało bólowe” kobiety powstaje
przed miesiączką i że najlepszym sposobem na jego rozpuszczenie jest bycie obecną wraz
z nim – zamiast projektowania go na innych (powód, dla którego PMS ma tak złą sławę). Kiedy
kobieta dokona dzieła rozpuszczenia swojego „ciała bólowego”, może być w większym
kontakcie z własną kreatywnością, chociaż może nie działać w oparciu o idee, które pojawiają
się w tym czasie, ponieważ przed menstruacją potrzebujemy samotności, odpoczynku i czasu
z dala od codziennych obowiązków. Dla wielu kobiet będzie to zupełnie nowe odkrycie i nowa
praktyka.
Zespół napięcia przedmiesiączkowego wynika z braku szacunku dla potrzeb wzrostu
i opadania (jak pływy oceaniczne). Często nie doceniamy konieczności odpoczynku i odnowy,
gdyż nasze społeczeństwo lubi działanie. Pamiętajmy, że wszystkie funkcje naszego ciała
przechodzą zarówno fazę aktywną (yang), jak i fazę bierną (yin). Serce się kurczy, pompując
krew do żył (górna wartość ciśnienia tętniczego). Równie ważny jest odstęp pomiędzy
skurczami serca, czyli rozkurcz (dolna wartość ciśnienia tętniczego). Bez dostatecznego
rozluźnienia podczas tej fazy cały układ sercowo-naczyniowy jest nadwyrężony – to samo
dotyczy życia i cyklu menstruacyjnego. Cykl menstruacyjny uczy nas zmiennego tempa
procesów życiowych [ang. in-breath and the out-breath of life’s processes]. Przed menstruacją,
gdy jesteśmy osłabione, musimy pozwolić sobie na 1–2 dni odpoczynku i otoczyć się troską.
W trakcie krwawienia Indianki Ameryki Północnej spotykały się w szałasie księżycowym, by
doświadczyć odnowy i wizji, a następnie wyjść na świat pełne inspiracji, także dla innych.
Według mnie większość współczesnych kobiet przestałaby doświadczać zespołu napięcia
przedmiesiączkowego, gdyby na 3–4 dni w miesiącu wycofały się ze swoich obowiązków i ktoś
inny w tym czasie przygotowywałby posiłki.
Wiem z doświadczenia, że wystarczyło wyrazić bez poczucia winy byłemu mężowi potrzebę
comiesięcznego przystopowania. Gdy okazywałam szacunek zarówno sobie, jak i procesom
mojego ciała, mąż także obdarzał mnie szacunkiem, a ciało odwdzięczało się, przynosząc mi
ulgę. Doświadczenie cyklu menstruacyjnego zaczęło się dla mnie zmieniać, gdy zauważyłam,
że najbardziej znaczące refleksje na własny temat oraz na temat mojego życia i pisania
przychodziły 1–2 dni przed okresem. Od 35. roku życia zaczęłam z utęsknieniem wyczekiwać
miesiączki, rozumiejąc jej świętość, tak bardzo niedocenioną w naszej kulturze. Sprawy,
z których powodu rozczulałam się przed menstruacją, miały dla mnie najwyższą wartość,
łączyły mnie z wewnętrzną siłą i najgłębszą prawdą. Zwiększona wrażliwość przynosiła dar
wglądu. Jeżeli wpadałam w złość, co zdarzało się rzadko, wiedziałam, że zamiast ją tłumić,
składając na karb „głupich hormonów”, muszę zwrócić na coś uwagę. W kalendarzu śledziłam
fazy Księżyca, gdyż chciałam wiedzieć, czy moja owulacja przypada w pełnię, nów czy gdzieś
pomiędzy. Gdy owulowałam w trakcie pełni, a krwawiłam podczas nowiu, mój czas
autorefleksji współgrał z ciemnością Księżyca. Okres w trakcie pełni oznaczał intensywniejszy
czas: większe niż zwykle napięcie i obfitsze krwawienie. Zauważyłam, że czasami sama
intencja, by krwawienie wystąpiło w czasie ciemnego Księżyca, przesuwała mój cykl (nie
starałam się jednak tego kontrolować). Moje córki odkryły to samo. Zauważenie związku
pomiędzy twoim indywidualnym cyklem a cyklem Księżyca rozbudzi w tobie świadomość
połączenia z ziemią. Pomoże też ci poczuć łączność z kobietami z przeszłości i teraźniejszości.
Szczere przyjęcie i docenienie cyklu ułatwiają także wejście w okres menopauzy. Będąc
podczas lat z miesiączką prawdziwie obecna w twojej wewnętrznej mądrości, nie będziesz
rozpaczać, kiedy wkroczysz w lata mądrości.

Nasze dziedzictwo kulturowe


Pięć tysięcy lat temu, zanim obalono kultury matrylinearne Starej Europy, cykl menstruacyjny
i kobiece ciało postrzegano jako świętość16. Oryginalne znaczenie angielskiego słowa taboo
(tabu) to „świętość”. Kobiety w trakcie okresu były uświęcone, podczas gdy obecnie
w niektórych społeczeństwach są postrzegane jako nieczyste. Ich sny i wizje często były
wskazówkami dla plemienia. Na przykład lud Yurok z Północnej Kalifornii wierzy, że
miesiączkująca kobieta powinna izolować się od przyziemnych obowiązków, ponieważ w tym
czasie znajduje się w szczytowym kontakcie ze swoją duchową mocą. Dlatego zamiast
marnować te cenne dni, powinna poświęcić się medytacji, oczyszczeniu i zwróceniu się do
wewnątrz, aby skupić się na celu swojego życia i zgromadzić energię duchową17. Rdzenne
kultury na całym świecie czyniły zaszczyt młodym kobietom, odprawiając dla nich ceremonię
wejścia w dojrzałość. Podczas pierwszej menstruacji matki, ciotki i inne wtajemniczone kobiety
wprowadzały dziewczynkę w „kobiece powinności”18. Przykładowo, rytuał dojrzewania
Kinaalda w tradycji Navaho uważany jest za jeden z najważniejszych rytuałów plemiennych,
ponieważ młoda dziewczyna osiągnęła już wiek, który daje nowe życie plemieniu. W miesiącu,
w którym dziewczyna dostaje swojego pierwszego okresu, cała jej rodzina zbiera się na 4-
dniową ceremonię. W tym czasie dziewczyna nosi tradycyjną suknię z koźlej skóry i ma
splecione włosy w specjalny sposób. Każdego ranka wstaje o świcie i oczekuje, że wpadnie we
wschodzące słońce, biegnąc w kolejnych dniach coraz szybciej i dalej. Kiedy wraca, starsza
krewna instruuje ją, jak być kobietą. Dziewczyna cieszy się także tradycyjnym masażem. Całe
plemię uczestniczy w specjalnej uczcie. Oczekuje się, że dziewczyna od tego czasu będzie brać
na siebie coraz większą odpowiedzialność. Ostatniej nocy plemię czuwa do świtu i pod wodzą
szamana modli się za dziewczynę i jej rodzinę. Nacisk kładziony jest zarówno na siłę fizyczną,
jak i na kształtujący się charakter19.
Archeologiczne dowody sprzed ponad 6 tysięcy lat wskazują na fakt, że kości z niewielkimi
śladami, dzięki którym kobiety mogły śledzić swój cykl, służyły oryginalnie jako kalendarz20.
Jednak w większości historycznych zapisków Zachodu, a także w prawie religijnym cykl
menstruacyjny jest kojarzony ze wstydem i poniżeniem, z ciemną i nieokiełznaną naturą kobiet.
Kobiety w trakcie menstruacji są postrzegane jako nieczyste. W 65 r. n.e. Pliniusz Starszy
w encyklopedii „Historia naturalna” napisał:
„Trudno jest znaleźć coś bardziej niezwykłego [zauważcie, jak ambiwalentne słowo zostało
tu wybrane!] od miesięcznego upływu krwi kobiecej. Kontakt z nią sprawia, że młode wino
kwaśnieje, plony usychają, schną nasiona roślin ogrodowych, owoce spadają z drzew. Jasna
powierzchnia luster ciemnieje, ostrza stalowe tępieją, kość słoniowa traci połysk. Pszczoły
umierają. Nawet brąz i żelazo rdzewieją, a powietrze wypełnia się okropnym zapachem.
Psy, które próbują lizać tę krew, szaleją, a ich ugryzienie staje się trujące jak przy
wściekliźnie”21.
Do dziś cykl menstruacyjny jest owiany tabu. Przez pokolenia kobiety uczono, że w trakcie
okresu jesteśmy słabsze fizycznie – nie możemy pływać, kąpać się ani myć włosów. Te
przekonania wywodzą się z wiktoriańskiej teorii, że kąpiel, mycie włosów i pływanie w czasie
menstruacji mogą „zawrócić” strumień krwi, powodując wylew, szaleństwo lub gwałtowny
atak gruźlicy22. Chociaż te koncepcje służyły utrzymywaniu kobiet przez całe pokolenia
w strachu przed ich naturalnymi procesami ciała, w tych przestarzałych pojęciach istnieje jądro
prawdy, które może być źródłem mądrości i siły, jeśli spojrzymy na nie z właściwej
perspektywy. Poprosiłam Sandrę Chiu, licencjonowaną akupunkturzystkę i praktyka
tradycyjnej medycyny chińskiej, o wyjaśnienie tego z punktu widzenia TCM (zob. ramka). Ta
informacja uzupełnia wszystkie mity dotyczące menstruacji. Jest to również bardzo ważne dla
kobiet, które wolałyby gorącą kąpiel i filiżankę herbaty, by podczas miesiączki złagodzić
uczucie zimna.
Tradycyjna medycyna chińska i miesiączka
Gdybyś musiała zastosować tradycyjną medycynę chińską w jednym prostym celu, byłoby
to ułatwienie, pobudzenie i poprawienie przepływu w ciele. W TCM zablokowanie lub brak
przepływu są charakterystyczne dla wszystkich chorób i bólu (jest to paralelna wersja
zachodniej idei zapalenia, które tworzy blokady w wewnętrznych strukturach ciała). Zatem
istotą TCM jest pobudzanie krążenia wszystkich płynów ustrojowych (w tym krwi), jak
również przepływu qi (lub chi) – jest to termin oznaczający „siłę życiową” lub „energię
życiową”.
Z punktu widzenia TCM zimno jest siłą kurczącą, energią, która spowalnia i utrudnia ruch.
Wystarczy pomyśleć o tym, jak mroźne temperatury wpływają na wodę – krzepnie ona aż
do momentu, w którym staje się stałą masą lodu. Z drugiej strony, ciepło sprzyja ruchowi
i otwiera przepływ. Dlatego większość ludzi w Chinach pije gorącą herbatę nawet w lecie.
Z tego powodu Chińczycy zwykle ostrożnie podchodzą do spożywania zimnych pokarmów.
Zanim kultura Zachodu w sposób znaczący pojawiła się w Chinach, idea wody z lodem
i mrożonych napojów była nie do pojęcia dla typowego Chińczyka.
Jaki zatem ma to wpływ na menstruację? W trakcie okresu ciało kobiety skupia się na
uwolnieniu „starej krwi”, wyściółki endometrium, która się rozwinęła, a następnie musi
zostać usunięta z powodu nieobecności ciąży. Dla Chińczyków ważne jest, aby ten
przepływ i usunięcie krwi były gładkie i bez przeszkód. Wynikiem tego będzie zdrowy
okres, brak bólu i dyskomfortu oraz emocjonalnej drażliwości i napięcia. Dodatkowo, kiedy
krew menstruacyjna jest wypuszczana w zdrowy i „pełnopłynny” sposób, toruje to drogę do
kolejnego ważnego etapu kobiecego cyklu – stworzenia zdrowej, nowej krwi, odbudowy
wyściółki endometrium. Jeśli krwawienie miesiączkowe jest problematyczne, ma to
negatywny wpływ na zdolność organizmu do odbudowy nowej krwi i na kolejne etapy
kobiecego cyklu.
Ponieważ zimno jest postrzegane jako utrudniające płynny i otwarty przepływ krwawienia
miesiączkowego, unikanie go podczas menstruacji zapewnia i pobudza zdrowe wydzielanie
(tak samo jak unikanie tamponów, które utrudniają przepływ; kubeczki menstruacyjne, takie
jak DivaCup [www.divacup.com] i Keeper [www.keeper.com], to dobra alternatywa).
Dlatego wystrzeganie się zimnych potraw, siedzenia lub leżenia w zimnych miejscach,
pływania (ponieważ woda jest zwykle o wiele chłodniejsza niż ciało) oraz wystawiania się
na zimną i wilgotną pogodę traktowane jest jako dobry środek zapobiegawczy, by utrzymać
zdrowie kobiety w trakcie miesiączki. Dzisiaj obejmowałoby to unikanie podczas
menstruacji topów i dżinsów o obniżonym stanie, które odsłaniają brzuch, chodzenia na
boso po zimnych kafelkach i zimnych pokarmów takich jak lody, mrożone koktajle, woda
z lodem, a nawet surowe produkty spożywcze (uważane za zimne z natury). Z tego samego
powodu wiele kobiet uważa, że popijanie gorącej wody może być zadziwiająco pomocne.
TCM uczy, że z biegiem czasu takie zimne czynniki mogą powodować stagnację krwi,
przepływu płynów w macicy i innych narządach rozrodczych oraz samego qi. Ta stagnacja
jest postrzegana jako główna przyczyna powszechnych zaburzeń kobiecych, takich jak bóle
menstruacyjne, ciężkie krwawienia, skrzepy, endometrioza, mięśniaki, torbiele, nieregularne
miesiączki, bóle głowy, a nawet PMS. Terapia według TCM najczęściej koncentruje się na
przełamaniu stagnacji i ogrzaniu kanałów „dolnego ogrzewacza” lub podbrzusza za pomocą
akupunktury, termopunktury (terapii ciepłem) i/lub terapii ziołowej. Kobiety, które już
doświadczają któregokolwiek z tych objawów, powinny w trakcie okresu bezwzględnie
trzymać się z dala od zimna, aby zapobiec zaostrzeniu stagnacji przepływu w ich brzuchu
i złagodzić objawy.
Ponadto TCM utrzymuje, że ciało kobiety podczas menstruacji staje się bardziej podatne na
„inwazję zimna” i niedobory energii. Istnieje kilka przyczyn fizjologicznych. Po pierwsze,
przepływ energii i krwi w kanałach ciała waha się w czasie miesiączki. Kiedy krew
menstruacyjna się uwalnia, zaangażowane są w to specyficzne kanały qi i krwi, które
ułatwiają ten proces. Jeden z takich systemów jest siecią mikrokanałów, podobnych do
naczyń włosowatych, które pokrywają ciało i pomagają rozprowadzić krew pod skórą.
W okresie menstruacyjnym te kanały są bardziej otwarte, co powoduje, że pory w skórze są
powiększone. Zwiększa to prawdopodobieństwo, że ciało zostanie „najechane” przez
czynniki zewnętrzne, takie jak zimno i wilgoć23 (dlatego złym pomysłem jest wystawianie
spoconego ciała, aby się ochłodzić, na działanie zimnej i wietrznej pogody lub
klimatyzatora). Wskutek tego zimno wchodzi w ciało i w ten sposób osłabia siłę przepływu
cyrkulacyjnego w układzie krążenia oraz poziom qi, co z kolei osłabia układ odpornościowy
i sprawia, że kobieta staje się bardziej podatna na przeziębienie i grypę, odczuwanie
różnych dolegliwości i bólu stawów oraz doświadczanie bólu menstruacyjnego i związane
z nim zaburzenia. Jak ujmuje to Giovanni Maciocia, licencjonowany praktyk akupunktury,
autor książki pt. „Obstetrics and Gynecology in Chinese Medicine” (Churchill Livingstone,
1998): „Podczas menstruacji przestrzeń między skórą i mięśniami (cou li) jest szeroko
otwarta. Kiedy jest atakowana przez wiatr i przeziębienie, przepływ qi wątroby ustaje,
a ujścia krwi miesięcznej ulegają zatkaniu”24.
Innym powodem, dla którego TCM naucza, że kobiety są bardziej podatne na atak zimna
w trakcie miesiączki, jest to, że wówczas ciało kobiety jest stosunkowo „wydrenowane”
z krwi i ciepła. Jak opisuje to dr Maciocia: „W czasie miesiączki macica jest wrażliwsza niż
zwykle, ponieważ jest bardziej otwarta; ponadto utrata krwi wywołuje stan względnego jej
niedoboru. Dlatego każdy czynnik etiologiczny w tym czasie łatwo na nią wpływa,
powodując jej niedobór lub stagnację”25. To z kolei wywołuje skłonność do męczenia się
i jest powodem, dla którego wiele chińskich kobiet szczególnie dba o siebie na początku
miesiączki, odpoczywając, unikając zimnych potraw i napojów, jedząc odżywcze buliony
i gulasze z mięsa oraz specjalne kaszki ryżowe uzupełnione pokarmami, które ogrzewają
i wzbogacają krew i qi (takich jak jagody goji, cynamon i jujuba pospolita).
Podstawy wiktoriańskiej teorii, że kąpiel, mycie włosów i pływanie mogą „cofać” lub
utrudniać prawidłowy przepływ menstruacyjny, można również znaleźć w chińskiej teorii
medycznej. W epoce wiktoriańskiej, przed wynalezieniem nowoczesnych systemów
grzewczych i suszarek do włosów, kąpiel lub mycie włosów prawdopodobnie sprawiały, że
organizm stawał się podatny na zimno, a miesiączkujące kobiece ciała potrzebowały więcej
czasu, by odzyskać utracone ciepło. Rzeczywiście, wilgotne włosy w zimnym otoczeniu
uważane są za niemal niebezpieczne w medycynie chińskiej, ponieważ powodować mają
nie tylko przeziębienie i grypę, ale nawet zaburzenia takie jak porażenie Bella (nerwu
twarzowego), gdy nadmiar zimna dostaje się do głowy i szyi, utrudniając krążenie wokół
nerwów głowy i twarzy. (Chińska kobieta w tych czasach czekałaby miesiąc po urodzeniu
dziecka, zanim wzięłaby pierwszą kąpiel lub umyła włosy).
Mimo to, w przeciwieństwie do zachodnich kobiet, chińskie kobiety zazwyczaj nie obawiają
się fizycznego ciała i jego procesów, w tym menstruacji. Przeciwnie, mają naturalistyczne
rozumienie swojego ciała i wykorzystują te informacje, aby lepiej dbać o siebie. W ten
sposób wiedza TCM może pomóc kobietom stać się lepszymi, łagodniejszymi i bardziej
opiekuńczymi dla siebie podczas najbardziej kobiecego czasu yin ich cyklu. (Sandra Chiu,
licencjonowany praktyk akupunktury, 250 Fifth Ave., Nowy Jork, NY 10001; 212-365-
4628; [email protected]).
Jeśli mamy odzyskać mądrość krwi i uszanować naszą cykliczną naturę, musimy także
rozpoznać negatywne nastawienie do cyklu menstruacyjnego, które sobie przyswoiłyśmy.
Musimy przyznać się do bólu i dyskomfortu, jakiego co miesiąc doświadcza mnóstwo kobiet.
Nasza cykliczna natura była tematem licznych dowcipów; traktowano ją jak „przekleństwo”.
Dla wielu kobiet okres dojrzewania i pierwsza menstruacja oznaczały wstyd i upokorzenie.
Poniżenie związane z cyklem menstruacyjnym, bardziej niż cokolwiek innego, obok przemocy
i strachu, „wskazywało, jakie jest miejsce” kobiety. Cieszy mnie, że w miarę jak nasza kultura
uświadamia sobie, że pierwsza miesiączka to ważna inicjacja, podejście to ulega zmianie.
Zastępowanie odziedziczonych, krzywdzących mitów na temat cyklu menstruacyjnego
prawdziwą wiedzą stanowi część procesu uzdrawiania. Po menarche (pierwszej miesiączce),
która w naszym społeczeństwie pojawia się zwykle około 12. roku życia, młoda kobieta osiąga
dojrzałość seksualną – choć prawdopodobnie minie wiele lat, zanim osiągnie dojrzałość
emocjonalną i psychiczną, niezbędną, by przyjąć prawdziwie swoją seksualność jako źródło
siły, radości i odnowy. Rozpoczęcie menstruacji jest zależne od budowy ciała. Zwykle, aby
u młodej kobiety rozpoczął się cykl, 17% masy jej ciała musi stanowić tkanka tłuszczowa.
Badania wskazują, że cykl owulacyjny u większości kobiet pojawia się regularnie, gdy tkanka
tłuszczowa stanowi około 22% masy ciała26. Wskaźnik otyłości u dzieci jest jednym
z czynników, które powodują wcześniejsze dojrzewanie u tak wielu młodych dziewcząt –
z pierwszymi oznakami już w wieku 8 lat lub nawet wcześniej. Po drugiej stronie znajdują się
kobiety z anoreksją, uprawiające zawodowo sport i tancerki, które z powodu bardzo małej
ilości tkanki tłuszczowej nie mają regularnego okresu, chociaż faktem jest, że czynniki
emocjonalne, które wpływają na podwzgórze, również odgrywają kluczową rolę w tej sytuacji.
Chociaż pierwsze cykle młodej kobiety są zwykle bezowulacyjne, stopniowo, w ciągu kilku
kolejnych lat, kobieta zyskuje płodność, a jej jajniki co miesiąc zaczynają produkować jajo.
Jeśli jajeczko nie zostanie zapłodnione w połowie cyklu, około 14. dnia od owulacji wystąpi
krwawienie. W jego trakcie złuszcza się błona śluzowa, która wyścieła macicę (endometrium).
Dzięki skomplikowanej interakcji pomiędzy hormonami wydzielanymi przez jajniki, przysadkę
mózgową i podwzgórze (zob. ilustr. 5, s. 134), co miesiąc wyściółka (endometrium) cyklicznie
formuje się i złuszcza. Ze względu na złożoność hormonalnej interakcji wiele obszarów życia
kobiety ma wpływ na cykl menstruacyjny. A cykl z kolei wpływa na wiele obszarów życia
kobiety.

Ilustracja 5. Ciągłość kobiecego umysłu i ciała. Interakcja pomiędzy mózgiem i miednicą


Większość dziewczynek poznaje cykl menstruacyjny w zimny i oficjalny sposób, w którym
nie ma miejsca na szacunek dla kobiecego ciała i kobiecej seksualności. Rzadko wspomina się
o łączności między ciałem (wraz z jego seksualnością) a cyklem menstruacyjnym.
W przeszłości dla niewielu dziewcząt pierwsza miesiączka była pozytywną inicjacją. Moja
matka przedstawiła mi „suche fakty” i wyjaśniła, co to są jajo i sperma. Pamiętam, że mnie to
zmartwiło. Byłam w 4. klasie szkoły podstawowej. Wcześniej tego samego dnia moja młodsza
o 11 miesięcy siostra powiedziała: „Mamo, wiem, skąd się biorą dzieci, ale jak one się tam
dostają?”. Mama zabrała nas do sypialni i przeczytała książkę o tym, że dziewczynki około 12.
roku życia dostają miesiączki i od tej pory, jeśli uprawiałyby seks, mogą mieć dzieci.
Nie podobało mi się to, co usłyszałam. Nadal miałam nadzieję, że kobiety mogą zajść w ciążę
dzięki pocałunkom, a nie poprzez uczestnictwo w tym obrzydliwym akcie, który opisała matka.
Być może powodem, dla którego wydawało mi się to tak obrzydliwe, była inicjacja
w dojrzałość mojej mamy. Matka zawsze wyprzedzała swoją epokę, lecz pomimo ogromnej
mądrości nie interesowały jej znaczenie cyklu menstruacyjnego ani świętość kobiecego ciała.
Wiedziała jedynie, że za każdym razem, gdy miała okres, z jakiegoś powodu traciła humor. Do
jej ulubionych dziewczyńskich zabaw należały gra w baseball i chodzenie po drzewach. Jednak
gdy „stała się kobietą”, zabroniono jej zabaw z chłopcami. Wiele lat później powiedziała mi, że
błagała matkę, aby zabrała ją do szpitala i „naprawiła”, tak by nie miała okresu i mogła wrócić
do gry w baseball. Ponieważ moja matka, dopóki nie skończyła sześćdziesiątki, nie rozwiązała
całkowicie swoich młodzieńczych uczuć dotyczących cyklu menstruacyjnego, przejęłam wiele
z tych nieświadomych myśli o miesiączce, mimo że przedstawiła mi ją jako normalną część
życia. Tak jak tysiące matek z pokolenia baby boomers27, próbowałam przekazać moim córkom
bardziej pozytywną wiadomość. Ale żeby zrobić to skutecznie, najpierw musiałam uznać głębię
mojego własnego bólu związanego z miesiączką.
Zamiast świętować naszą cykliczną naturę jako pozytywny aspekt bycia kobietą, do niedawna
uczono nas, że nie powinnyśmy w ogóle uznawać naszego okresu, aby nie zaniedbywać potrzeb
naszych małżonków i dzieci. A oto ustęp z ulotki dołączonej do pudełka tamponów z 1963 r.:
„JEŚLI JESTEŚ ŻONĄ,
nie wykorzystuj swojego męża. Ta stara zasada dobrego zachowania w małżeństwie jest
równie ważna dziś, co niegdyś. Z pewnością nie będziesz go wykorzystywała naumyślnie,
ale czasem sposób wykorzystywania nie jest oczywisty.
Na przykład nigdy byś pewnie nie pomyślała, że możesz to czynić w czasie menstruacji.
Jeśli zaniedbujesz podstawowe reguły, dzięki którym menstruacja to normalny czas
miesiąca, i wycofujesz się na kilka dni, jakbyś była chora, wykorzystujesz wielkoduszność
męża. Wszak ożenił się z pełnoetatową żoną. Zawsze powinnaś więc być aktywna, pogodna
i pełna werwy”28.
Zawsze radosna – podobnie jak June Cleaver w powtórkach „Leave It to Beaver”29. Nic
dziwnego, że tyle kobiet ma PMS! Kiedy myślę o indoktrynacji reprezentowanej przez tę
wkładkę reklamową z 1963 r., roku, w którym dostałam swojego pierwszego okresu, nie mogę
pojąć, jak daleko zaszłyśmy w tak krótkim czasie. Ciągle jestem zadziwiona tym, jak siły
rynkowe, na dobre i na złe, nadal kształtują sposób, w jaki mamy doświadczać naszego cyklu.
Podczas konferencji zorganizowanej w 2009 r. przez Society for Menstrual Cycle Research30
w Spokane, stan Waszyngton, dr David Linton wygłosił przemówienie pt. „Początek
szczęśliwej miesiączki: od wstydu do humoru za pośrednictwem okresu”. Zwrócił on uwagę, że
reklama doprowadziła do zmniejszenia odczuwania wstydu związanego z miesięcznym
krwawieniem. To bardziej optymistyczne podejście było częściowo spowodowane przez
wytwórców podpasek i tamponów, którzy, w obliczu tak wielu kobiet przyjmujących tabletki
antykoncepcyjne zapobiegające miesiączce (takie jak Seasonale, zob. poniżej), chcą zachować
kobiece krwawienie!31
Cykl menstruacyjny, tabletki antykoncepcyjne i kobieca intuicja
Intuicja przemawia do nas na różne sposoby w zależności od etapu cyklu menstruacyjnego. Po
menopauzie znów się zmienia. Jeden z moich kolegów, lekarz osteopata, dzięki temu, że
zauważył łączność pomiędzy intuicją a cyklem menstruacyjnym, przysłał do mnie pacjentkę
z prośbą o zmianę metody antykoncepcyjnej. Kobieta od wielu lat stosowała pigułki
antykoncepcyjne. Koledze wydawało się, że pigułki wpływają na jej zdolność podejmowania
decyzji dotyczących przyszłości. W skierowaniu napisał: „Pigułka antykoncepcyjna zakłóca
intuicję pacjentki. Zasugeruj inny środek”. To jeden z moich ulubionych wniosków,
pochodzący od bardzo wnikliwego człowieka.
W epoce, w której organizmy milionów kobiet są bardziej zestrojone z firmami
farmaceutycznymi niż z Księżycem, nie jest łatwo zrewidować wartość leku, który oferuje
wielu kobietom tak wychwalane korzyści. Poza wszystkim, pigułka daje kobiecie okres, który
nigdy nie zrujnuje jej weekendu, często redukuje bóle menstruacyjne i prawdopodobnie
zmniejsza ryzyko raka jajników i raka endometrium. Obecnie kobietom proponuje się także
Seasonale, pigułkę antykoncepcyjną, która redukuje okres do czterech razy w roku. Jedna
miesiączka na jedną porę roku! Nie ma jednak pewności, czy pigułka nie zwiększa ryzyka raka
piersi. Natomiast z badań wynika, że może zwiększać ryzyko raka szyjki macicy. (Możliwe jest
również całkowite wstrzymanie miesiączkowania za pomocą wielu innych tabletek
antykoncepcyjnych, które lekarze przepisują w tym celu od lat. Więcej informacji na temat tego
podejścia można znaleźć na stronie www.noperiod.com).
Laurie, jedna z moich koleżanek po fachu, zanim zmieniła zdanie na temat pigułek
antykoncepcyjnych, stosowała je przez ponad 9 lat. Rutynowo przepisywała pigułkę jako
panaceum wszystkim swoim pacjentkom, podając swój przykład jako dowód ich skuteczności.
Przemówienie na temat korzyści płynących ze stosowania pigułki zawsze kończyła słowami:
„Nigdy nie pozwolę odebrać sobie moich pigułek”. Dopiero gdy Laurie zaczęła postrzegać
swoje choroby jako fizyczną manifestację dolegliwości duszy, mogła zrewidować swoje
stanowisko na temat pigułki. Punktem zwrotnym był powolny rozpad jej małżeństwa. Toczyła
nieustanne spory z mężem o sprawy związane z seksem. „To mnie doprowadzało do
szaleństwa. Miałam wrażenie, że mąż oddziela seks od pozostałych aspektów naszego związku.
Do tego dołączyły się mieszane uczucia dotyczące ciała, dyskomfort związany z jego
rozmiarami i kształtem, zahamowania związane z niezręcznością i odgłosami wydawanymi
w trakcie stosunku oraz sprzeczne informacje z dzieciństwa na temat seksu i atrakcyjności. To
wszystko sprawiło, że seks obfitował w negatywne skojarzenia i przeszkody nie do pokonania”.
Laurie uczyła się, w jaki sposób ciało komunikuje się z nami za pośrednictwem
wewnętrznego przewodnictwa, wysyłając sygnały w postaci objawów. W trakcie tego procesu
uświadomiła sobie, że przyjmowanie pigułki antykoncepcyjnej może tłumić mądrość płynącą
z jej kobiecych organów, szczególnie tę, która dotyczy kryzysu związanego z seksualnością.
Zaczęła zauważać, że pozostając pod dyktatem kultury, zamiast podążać za głosem
wewnętrznego przewodnictwa, nieumyślnie oddzieliła się od ciała. Temu przebudzeniu
towarzyszyło po raz pierwszy w jej życiu nagłe zainteresowanie feminizmem. Wcześniej Laurie
widziała w sobie kobietę sukcesu i takie sprawiała wrażenie. Jednak kilka lat wstecz usunięto
jej torbiel jajnika, a w trakcie specjalizacji z ginekologii przeszła operację raka tarczycy. Dzięki
wyłaniającej się, wewnętrznej mądrości zrozumiała, że ciało poprzez różne dolegliwości starało
się wskazać na brak równowagi w jakimś obszarze jej życia. Teraz chciała zwrócić uwagę na
to, co jej mówiło.
„Zrobiło mi się smutno – mówi Laurie – że do tej pory wszystkie cudowne funkcje mojego
mózgu, hormonów, macicy i jajników traktowałam jako coś oczywistego, zagłuszałam
i nazywałam «przekleństwem». Nikt nie świętował mojego pierwszego okresu. Nikt mi nie
pomógł powiązać mocy płynącej z rodzenia z seksualnością. Zapragnęłam uchwycić utraconą
magię i tajemnicę. Zajęło mi to prawie dwa lata, podczas których usuwałam zasłony z mego
życia i odkurzałam pajęczyny, zanim poczułam, że mogę wstępnie zaufać mojemu ciału”.
Po dwóch latach rozterek wewnętrznych Laurie zdecydowała się wziąć rok wolnego od
praktyki położniczej w dużym mieście. Wyczerpały ją obowiązki związane z trójką dzieci,
praktyką lekarską i rozpadającym się małżeństwem. Chciała przemyśleć swoje życie i rozważyć
jego dalszy kierunek. Powiedziała, że ostateczne odstawienie pigułki antykoncepcyjnej było
„aktem celebracji i buntu”. Miała też pewność, że nie uniknie rozwodu. „Ponieważ nie
potrzebowałam już pigułek – zauważyła – przyszło mi na myśl, że mogę sobie pozwolić na
luksus wahań hormonalnych. Wyrzuciłam więc ostatnie opakowanie tabletek i czekałam. Nie
miałam wątpliwości co do tego, że moje jajniki, po dziewięciu latach działania zgodnie
z instrukcjami Ortho Pharmaceutical32, będą zdezorientowane. Jednak chciałam okazać im
cierpliwość. Byłam przygotowana na obrzęki, rozdrażnienie, dzikie emocje i zamęt, ale nie
byłam przygotowana na to, co się wydarzyło”.
Dwa tygodnie po odstawieniu pigułek Laurie opowiadała grupie kobiet o wydarzeniach
ostatnich dwóch lat. „Nagle zalała mnie fala łez. Nie mogłam wydusić z siebie słowa.
Pomyślałam wtedy, że to bardzo ciekawe”. Po chwili uświadomiła sobie, że wcześniej, jeszcze
w trakcie brania tabletek, gdy opowiadała o zmianach zachodzących w jej życiu, odczuwała
smutek. Wtedy jednak nie czuła absolutnie żadnej reakcji emocjonalnej ani fizjologicznej.
Odkryła, że owulacja ułatwia jej odczuwanie i wyrażanie najgłębszych uczuć. Napisała:
„Dopiero dwa dni później uświadomiłam sobie, że obfitsza wydzielina z szyjki macicy [częsta
oznaka owulacji] i nagłe otwarcie emocjonalne oznaczały owulację. Jednak nawet gdy to
zrozumiałam, wciąż nie chciałam zaufać ciału. «Cóż – myślałam – po prostu poczekam dwa
tygodnie i się przekonam». Dwa tygodnie później przypłynęła krew – pierwsza od dziewięciu
lat samoistna miesiączka, upragniony widok. Czułam się tak, jakbym dostała wspaniały
podarunek od dawno niewidzianego przyjaciela. Ciało, które tak długo i na tak wiele sposobów
krzywdziłam, nagle przemówiło do mnie, dodając mi odwagi i otuchy. Nie wszystko jeszcze
było stracone”.
Laurie odkryła, że zwiększony dostęp do emocji oznaczał lepszy kontakt ze złością, którą
wcześniej tłumiła. Wyznała to wkrótce po rozpoczęciu normalnego cyklu: „Odkryłam złość.
Słuszną, rozognioną białą gorączkę. Tłumione przez 20 lat emocje niechcący dotknęły męża.
Nie wiem, czy sobie na to zasłużył, na pewno nie w takim natężeniu. Gdy złość wylewała się ze
mnie, myślałam: «To niesamowite! To ja. Moje hormony. Moja magia!». Myślę, że gdybym na
przestrzeni lat systematycznie pozwalała sobie na tę złość, być może wciąż byłabym mężatką
lub rozwiodłabym się dużo wcześniej. W każdym razie na pewno byłoby to lepsze od tego, co
się wydarzyło. Straciłam ogromną część siebie”.
Wiedziała, że musi uszanować swoje odczucia, choć czasem były one bolesne. Później
stwierdziła: „Od tamtej pory nauczyłam się wsłuchiwać w hormony. Hormony pokazują mi,
które obszary wciąż wymagają uwagi. Gdy nagle zaczynam płakać, wiem, że muszę się
zatrzymać i zastanowić, jaką emocjonalną pracę mam do wykonania w tej kwestii. Gdy ogarnia
mnie złość, przypominam sobie, że umiejętność jej tłumienia nie jest darem. Niewyrażony
gniew prowadzi do chorób, więc musi opuścić moje ciało”.
Laurie zauważyła także łączność między cyklem menstruacyjnym a seksualnością. Słyszałam
podobne historie od wielu kobiet. Laurie powiedziała: „Co miesiąc przez kilka dni
okołoowulacyjnych czuję dzikie pożądanie. Mówiły mi o tym przyjaciółki, ale to jest
niesamowite. A przez te wszystkie lata myślałam, że pigułka wspiera moje życie seksualne, bo
nie muszę stosować uciążliwych, mechanicznych środków antykoncepcyjnych!” (pigułka
wstrzymuje produkcję testosteronu w połowie cyklu, tym samym redukując popęd płciowy
wielu kobiet)33. W trakcie karmienia piersią Laurie używała wkładki wewnątrzmacicznej i z tą
metodą antykoncepcji wiązała swój brak popędu seksualnego. Teraz zrozumiała, że brak
pożądania był prawdopodobnie spowodowany hormonami, wydzielanymi podczas karmienia
piersią, i ubytkiem energii, a nie wkładką. Dużo karmiących matek nie odczuwa potrzeby
seksu. Istnieje ku temu wiele powodów, m.in. brak wsparcia oraz snu. Konwencjonalne
praktyki porodowe także obniżają poziom oksytocyny i endorfin. Tak jednak nie musi być.
W miarę jak dziecko dorasta, stopniowo powraca popęd seksualny. Można jednak uniknąć
utraty zainteresowania seksem34 (zob. rozdz. 13).
Laurie zauważyła jeszcze jedną zmianę, która występuje dość powszechnie. Po odstawieniu
pigułki ciało próbowało nadrobić stracony czas i przez chwilę owulacje występowały częściej.
Po jakimś czasie cykl się uregulował, a owulacja pojawiała się mniej więcej raz w miesiącu.
„Gdy po raz pierwszy odzyskałam cykl – napisała – był on bardzo krótki, trwał około trzy
tygodnie. Chociaż przez głowę przemknęła mi myśl, że nie chciałabym krwawić przez tydzień
w ciągu trzech tygodni, uświadomiłam sobie, że ta myśl jest wyuczona. Spotkałam wiele 40-
letnich kobiet, które narzekały na zwiększoną częstotliwość miesiączki i błagały mnie, żebym
«coś z tym zrobiła». Teraz uświadomiłam sobie, że dostałam dar krótkiego cyklu, żebym mogła
«nadrobić» stracony czas. Uwielbiałam to. Owulowałam co trzy tygodnie, dzięki czemu
mogłam bliżej poznać ciało. To był przyspieszony kurs kobiecej fizjologii – mojej własnej.
Cieszyłam się częstotliwością, z jaką pojawiał się okres, i miałam nadzieję, że nie wejdę
w menopauzę przed 65. rokiem życia. Dając sobie przyzwolenie na czerpanie radości z tych
nowych lekcji, ponownie uczyłam się, że nie kontroluję sytuacji – cykle zaczęły się wydłużać
do 3,5 tygodnia, wreszcie do 4. Wydaje mi się, że te 3-tygodniowe cykle były testem na to, czy
naprawdę chciałam odzyskać tę część mojego ciała. Chciałam”.
Historia Laurie ilustruje odzyskiwanie mocy i siły menstruacyjnej mądrości. Chociaż dla
wielu kobiet pigułka okazała się dobrodziejstwem, to jednak odebrała im kontakt z ważną
częścią kobiecej mądrości. Gdy ludzie są w bliskim kontakcie ze sobą, komunikują się poprzez
feromony. Doustne środki antykoncepcyjne eliminują tę komunikację, łącznie z naszą
komunikacją seksualną z mężczyznami. Udowodniono, że owulujące kobiety wydzielają
feromony, które zwiększają zainteresowanie ze strony mężczyzn. Pigułka antykoncepcyjna
blokuje je35. Cykl mieszkających razem kobiet często synchronizuje się w procesie, który moja
przyjaciółka nazywa „siostrzeństwem jajników”. Nie zdarza się to kobietom stosującym
pigułkę. Badania wykazują, że kobiety, które pozostają w bliskich związkach z innymi ludźmi,
mają krótszy i bardziej regularny cykl, a te, które się izolują, zwykle miesiączkują
nieregularnie36.

Bóle menstruacyjne (dysmenorrhea)


Aż 60% kobiet cierpi na bóle menstruacyjne. Mniejszy procent, ze względu na natężenie bólu,
nie jest w stanie funkcjonować przez dzień, a nawet kilka w miesiącu. Fakt, że większość
kobiet w naszej kulturze cierpi z powodu bólu menstruacyjnego, jest wyraźną oznaką, że mamy
zaburzoną relację z ciałem. Świadczy też o tym, że straciłyśmy łączność z menstruacyjną
mądrością. Literatura z lat 50. XX w. dotycząca psychologicznych aspektów ginekologii
obfituje w opisy, które sugerują, że bóle menstruacyjne mają podłoże psychologiczne
i wynikają z niezadowolenia z bycia kobietą. Caroline Myss twierdzi, że bóle menstruacyjne
i zespół napięcia przedmiesiączkowego wskazują na to, że kobieta nosi w sobie konflikt
związany z własną płcią, swoją rolą w plemieniu i oczekiwaniami plemienia w stosunku do
niej. Biorąc pod uwagę represyjność tradycyjnych oczekiwań, jakie społeczeństwo żywi
względem kobiet, wydaje się zadziwiające, że 100% z nas nie doświadcza bólu
menstruacyjnego i zespołu napięcia przedmiesiączkowego.
Zespół bolesnego miesiączkowania to nie to samo co zespół napięcia przedmiesiączkowego,
choć wiele kobiet cierpi na obydwie dolegliwości. Wyróżnia się dwa rodzaje zespołu bolesnego
miesiączkowania. Pierwotny zespół bolesnego miesiączkowania to ból, który nie jest związany
z żadną inną chorobą w obrębie miednicy mniejszej. Zespół wtórnego bolesnego
miesiączkowania to ból spowodowany endometriozą lub inną chorobą miednicy mniejszej.
Leczenie pierwotnego zespołu miesiączkowania zwykle przynosi poprawę także w zespole
wtórnego bolesnego miesiączkowania.
Od kiedy byłam nastolatką, aż do narodzin pierwszego dziecka, cierpiałam na pierwotny
zespół bolesnego miesiączkowania. Czasami dzwoniłam do mamy ze szkoły i ze względu na
ból wychodziłam z lekcji. Pewnego razu, w trakcie stażu specjalistycznego, musiałam nawet
opuścić salę podczas ważnej operacji. Jeden z kolegów stażystów powiedział: „Jejku, Chris, ty
masz bóle menstruacyjne? Widocznie to nie tylko wymysł kobiet!”. (Nie zapominaj, że w tym
czasie byłam „jednym z facetów” i robiłam wszystko, co w mojej mocy, żeby utrzymać tę
pozycję. Możesz sobie wyobrazić, jakim ciosem było dla mnie wyjście z sali operacyjnej
z powodu okropnej kobiecej słabości, bólu menstruacyjnego!)
Pod koniec lat 70. XX w. badania zaczęły wykazywać, że kobiety, które cierpią na bóle
menstruacyjne, mają wysoki poziom prostaglandyny F2-alfa (PGF2-alfa) we krwi
menstruacyjnej. Gdy w trakcie złuszczania się wyściółki macicy hormon ten jest uwalniany do
krwiobiegu, macica kurczy się, powodując ból37. (Bóle menstruacyjne nie biorą się z głowy –
ich źródłem jest macica! A tak naprawdę i jedno, i drugie. To, co się dzieje w głowie, ma
wpływ na macicę).
Gdy po raz pierwszy dostałam okresu, podobnie jak matka, doświadczałam konfliktu
pomiędzy dorastaniem w ogóle i dorastaniem jako dziewczynka. Zwiększony stres w okresie
dojrzewania podwyższył poziom hormonów stresu (kortyzolu i noradrenaliny), a następnie
insuliny, hormonu, który pomaga ciału przetwarzać glukozę. Wysoki poziom hormonów stresu
w połączeniu z dietą obfitującą w nabiał oraz nadmierną ilość wysoko przetworzonych
węglowodanów spowodował nadprodukcję insuliny oraz czynnika zapalnego PGF2-alfa
w wyściółce macicy. Właśnie to wywoływało bóle menstruacyjne! Po urodzeniu pierwszego
dziecka bóle menstruacyjne ustąpiły na jakiś czas. Powróciły jednak, gdy druga córka miała
około pięć lat, choć były dużo słabsze i nie występowały przy każdej menstruacji. Okres,
w którym nie doświadczałam bólu menstruacyjnego, nauczył mnie, że nie odczuwam go, gdy
moje życie jest w równowadze. Zbyt duża ilość zajęć lub nadmierny stres sprawiały, że
uwalniało się więcej kortyzolu, noradrenaliny i insuliny, a ciało produkowało więcej czynników
zapalnych, w wyniku czego przez kilka godzin w pierwszym dniu miesiączki doświadczałam
bólu. Ból wyhamowywał mnie i przypominał o potrzebie dostrojenia do mądrości ciała.
Niesteroidowe leki przeciwzapalne, takie jak Advil, Nuprin, Anaprox i Motrin, wzięte na
początku menstruacji, jeszcze zanim wystąpi ból lub w chwilę potem, blokują syntezę
prostaglandyny F2-alfa. Gdy już rozpocznie się złuszczanie endometrium, a prostaglandyna F2-
alfa (oraz inne czynniki zapalne) zostanie uwolniona do krwiobiegu, dużo trudniej jest przerwać
powodujące ból skurcze macicy.
Pigułki antykoncepcyjne, które eliminują owulację, a tym samym zmiany hormonalne
powodujące ból menstruacyjny, sprawdzają się w przypadku kobiet, które nie chcą zmieniać
stylu życia ani diety. Niektóre kobiety odczuwają bóle menstruacyjne pomimo stosowania
pigułek antykoncepcyjnych. Większość kobiet, nawet po 35. roku życia, może bez uszczerbku
dla zdrowia stosować nowsze pigułki antykoncepcyjne, pod warunkiem że nie palą tytoniu.
Historie kobiet
Ann: uzdrowienie bólu menstruacyjnego, które przyszło z wnętrza. Ann, kobieta około
dwudziestki, miała za sobą długą historię skurczów, nudności i wymiotów, odkąd po raz
pierwszy dostała okresu w wieku 14 lat. Na początku objawy były łagodne, ale z czasem
zaczęły przybierać na sile. Od czasu do czasu próbowała wielu terapii wymienionych poniżej
w tym rozdziale, które pomagały jej tylko do pewnego stopnia. Ann nie widziała jednak zbyt
dużej różnicy.
Opowiadała mi, że zawsze wówczas odpoczywała, ale głównie z powodu braku innych
możliwości lub dlatego, że zmuszało ją do tego jej własne ciało. Po przeczytaniu książki pt.
„Her Blood Is Gold” Lary Owen (Archive, 2009) Ann postanowiła, zgodnie z sugestią autorki,
spróbować w czasie krwawienia świadomie zaplanowanego odpoczynku, wyciszenia i wejścia
w głąb siebie. Oto, co napisała o swoim doświadczeniu:
„Kiedy po raz pierwszy to zrobiłam, pozwoliłam, aby prawie wszyscy, z którymi miałam
regularny kontakt, wiedzieli z wyprzedzeniem, że mogę być niedostępna przez 1–2 dni,
ponieważ na czas mojego Księżyca zajmuję się moim wnętrzem. Nawet nie włączyłam
komputera aż do 16.00–17.00 po południu, co było dla mnie absolutnie rewelacyjne.
Czułam, że przez cały dzień towarzyszy mi wewnątrz mojego kokonu magiczna i potężna
energia. Pisałam mój dziennik, medytowałam, słuchałam muzyki i odpoczywałam. W tym
miesiącu prawie nie miałam skurczów. Nie miałam tez żadnych nudności – i to po kilku
miesiącach z rzędu doświadczania moich najgorszych objawów. Pomyślałem sobie: «Aha!».
Nie mogę powiedzieć, że zawsze udawało mi się powielić ten dzień pełnego mocy
wyciszenia się, który stworzyłam dla siebie po raz pierwszy po przeczytaniu książki Lary.
Ale zyskałam doświadczenie tego, co może dla mnie zrobić – fizycznie i duchowo oraz
emocjonalnie. I zawsze będę to wiedzieć zarówno w moim ciele, jak i umyśle. Obecnie
jestem na najlepszej drodze, by celowo stworzyć tę przestrzeń dla siebie w czasie mojego
księżyca – przestrzeń, by zwrócić się ku wnętrzu, poczuć emocje, mieć dostęp do swojej
kreatywności, odpoczywać i być obecną. Różnica polega na tym, że robię, co w mojej
mocy, by wybrać ten stan w kontakcie z moim ciałem, zamiast być jego ofiarą, gdy zmusza
mnie do odpoczynku, ponieważ doświadczam tak strasznego bólu, że nie mogę
funkcjonować.
Mój okres mówi mi, odkąd zaczęłam miesiączkować, żebym co miesiąc zwolniła, była
obecna i słuchała wewnętrznego głosu, sumiennie i cierpliwie. On zawsze tam jest, zawsze
się ze mną komunikuje. Im bardziej słucham i większą czynię przestrzeń, by móc z nim
tańczyć każdego miesiąca, tym lepiej się czuję zarówno fizycznie, jak i w każdy inny
sposób. Niesamowite, kreatywne pomysły przychodzą do mnie podczas mojego czasu
księżycowego. Wiele emocji pojawia się we mnie i wiele z nich uwalniam, a także
doświadczam intensywnej klarowności, często podczas medytacji lub pisania dziennika.
Odkryłam też, że mój okres to bardzo dobry czas uziemienia. To taka ulga, kiedy czuję się
zmęczona w sposób, w jaki się to odbywa podczas mojego okresu. Jest to miękki, przytulny
rodzaj zmęczenia. I nie czuję przymusu, by się przed nim opierać. Mój okres wprowadza
mnie w moje ciało – nieoceniony dar.
Obecnie czekam na mój czas księżycowy i kontynuuję mój eksperyment, jak najlepiej
wykorzystać czas i przestrzeń, aby naprawdę komunikować się ze sobą. Niektóre miesiące
są łatwiejsze niż pozostałe. Ale kiedy jestem w stanie to zrobić, na wielu poziomach
korzyści są ogromne, a wglądy, poczucie odmłodnienia i kreatywność, które otrzymuję
w czasie księżycowym, w rzeczywistości sprawiają, że jestem szczęśliwsza, zdrowsza
i bardziej produktywna w pozostałej części miesiąca – nie wspominając już o byciu bardziej
ugruntowaną. Wiem, że nie jestem osamotniona w tym wyzwaniu, a poświęcenie
comiesięcznemu wycofaniu się nawet kilka godzin lub 1–2 dni, wciąż jest dość
rewolucyjne, ponieważ w naszej kulturze kobiety zazwyczaj najpierw muszą być chore,
zanim będą mogły odpocząć i zająć się sobą. Zastanawiam się, co by się stało, gdyby każda
kobieta miała czas i przestrzeń, które oferuje jej czas księżycowy i prosi, by je uwzględnić.
Może cała koncepcja bólu miesiączkowego znikłaby i zaczęła brzmieć jak bezsensowna
wypowiedź w obcym języku. Niezależnie od tego jestem szczęśliwa, że każdego miesiąca
niosę na sztandarze moją wewnętrzną rewolucję”.
Program podstawowy optymalnej równowagi hormonalnej i zdrowej miednicy
Poniższy program jest skuteczny nie tylko w eliminowaniu bólu menstruacyjnego, ale także
w zakresie równoważenia gospodarki hormonalnej, łagodzenia PMS i przywracania
normalnego okresu u kobiet z nieprawidłowymi, ciężkimi lub nieregularnymi miesiączkami.
Program ten jest również podstawą naturalnego leczenia zespołu policystycznych jajników
i mięśniaków (oba schorzenia zostaną omówione osobno w dalszej części tego rozdziału),
a także endometriozy (co zostanie omówione w następnym rozdziale).
Dieta. Jedz pokarmy o niskim indeksie glikemicznym, aby ustabilizować poziom hormonów.
Dieta uboga w składniki odżywcze, zawierająca dużą ilość wysoko przetworzonych produktów,
które błyskawicznie podnoszą poziom cukru we krwi (produkty o wysokim indeksie
glikemicznym), wzmaga produkcję związków wywołujących stan zapalny w ciele, które
powodują ból i niszczenie tkanek. Te czynniki zapalne (zwane eikozanoidami) występują pod
różnymi nazwami: cytokiny, bradykininy, interleukiny, a także prostaglandyny (łącznie
z PGF2-alfa) oraz prostacykliny. Wiele z powszechnie dostępnych leków, w tym aspiryna,
blokuje objawy wywołane przez te substancje. U osób, które mają wysoki poziom hormonów
stresu we krwi i spożywają produkty o wysokim indeksie glikemicznym, jeszcze bardziej
zwiększa się produkcja związków wywołujących stan zapalny. Bóle menstruacyjne to tylko
jeden ze sposobów, w jaki manifestuje się to błędne koło. Do innych należą: zatrzymanie
płynów w organizmie, bóle głowy, bezsenność i bóle mięśniowe. W rzeczywistości wszystkie
objawy zespołu napięcia przedmiesiączkowego (zob. s. 157) są po części spowodowane
obrzękiem tkanek, który wynika z nadprodukcji związków prozapalnych.
Dlatego też bogata w składniki odżywcze, pełnowartościowa dieta, która równoważy insulinę
i glukagon, a także ogranicza produkcję związków wywołujących stan zapalny, jest podstawą
likwidowania bólu menstruacyjnego i wielu innych problemów zdrowotnych. (Więcej
informacji znajdziesz w rozdz. 17). Oto podstawowa zasada: wyeliminuj lub znacznie ogranicz
spożycie węglowodanów rafinowanych (w tym produkty z rafinowanym cukrem i/lub
rafinowaną mąką, takie jak ciastka, ciasta, chipsy, krakersy itd.)38. Ogranicz spożycie
produktów zbożowych do maksymalnie 2–3 porcji dziennie. Większość suchych płatków
zawiera tak dużo rafinowanych węglowodanów, że ich spożywania nie da się uzasadnić
zawartością błonnika, więc trzymaj się płatków owsianych i rozdrobnionej pszenicy. Dieta
powinna się składać głównie ze świeżych warzyw i owoców, a także chudego białka, czyli
kurczaka, ryb, jajek i roślin strączkowych.
W szczególności wykazano, że warzywa kapustne, takie jak jarmuż, kapusta włoska,
gorczyca, brokuły, kapusta i rzepa, modulują poziom estrogenu (co jest pomocne w przypadku
endometriozy i mięśniaków). Spożywaj 1–2 porcje warzyw dziennie lub bierz suplement
zawierający indol-3-karbinol (składnik aktywny zawarty w tych warzywach; zob. „Źródła”).
Aby dodać soję do diety, regularnie używaj tofu, tempeh, sosu sojowego i miso lub suplementu
soi w proszku wyprodukowanego z pełnych nasion. Zwróć uwagę, że dieta bogata w błonnik
może zmniejszyć całkowity poziom krążącego w ustroju estrogenu. Spożywaj 25 g błonnika
dziennie w postaci pełnych ziaren zbóż, fasoli, brązowego ryżu, warzyw i owoców. Pamiętaj,
że w przypadku żywienia ważne jest, aby dać sobie co najmniej 2–3 miesiące na osiągnięcie
optymalnych rezultatów.
Jeśli masz nadwagę, zwróć uwagę na to, że utrata nadmiaru tkanki tłuszczowej zwiększa
wrażliwość na insulinę i reguluje jej wydzielanie, co powoduje normalizację poziomu cukru we
krwi i redukuje nadmierne wydzielanie androgenów. Kobiety z cukrzycą typu 2 często znacznie
poprawiają swoje zdrowie dzięki temu podejściu39. (W tym celu gorąco polecam program
USANA Reset. Na temat żywienia zob. rozdz. 17).
Nie spożywaj nabiału, szczególnie lodów, twarogu i jogurtu – nawet w wersji
niskotłuszczowej. Z mojego doświadczenia klinicznego wynika, że po odstawieniu nabiału
u wielu kobiet słabną takie objawy jak bóle menstruacyjne, obfite krwawienia, bóle piersi i bóle
związane z endometriozą. Nie dzieje się tak w przypadku każdej kobiety, lecz występuje to na
tyle często, że warto spróbować. (Kiedy byłam na praktyce klinicznej, jedna z moich pacjentek,
która przez wiele lat chorowała na endometriozę, zdecydowała się wyeliminować produkty
mleczne z diety po nieskutecznym stosowaniu leków na receptę i operacji. Po ponad 10 latach
jej symptomy ustąpiły, a ona sama mogła zacząć planować, bez spodziewania się większych
trudności, swoje pierwsze dziecko, mimo że inny lekarz powiedział jej, że prawdopodobnie nie
będzie w stanie zajść w ciążę).
Chociaż tak naprawdę nie wiadomo, dlaczego nabiał wywołuje objawy w obrębie miednicy,
mam na ten temat kilka teorii. Jednym z powodów może być to, że większość mleka pochodzi
od krów, którym podaje się bydlęcy hormon wzrostu (BGH) lub syntetyczny krowi hormon
wzrostu (rBST), nadmiernie pobudzające krowie wymiona. Takie krowy są narażone na
infekcje wymion i wymagają podania antybiotyków. Pozostałości po hormonach
i antybiotykach w mleku mogą stymulować kobiecy układ hormonalny w sposób, którego nie
jesteśmy w stanie dokładnie wyjaśnić. Wiadomo, że antybiotyki, które podaje się zwierzętom
hodowlanym, trafiają do łańcucha pokarmowego człowieka. Antybiotyki wpływają na
metabolizm hormonów w jelitach i dlatego mogą podnosić ich poziom. Inne badania wykazały,
że cukier zawarty w mleku (laktoza) może mieć toksyczny wpływ na jajniki. W swoich
badaniach dr med. Daniel Cramer ze szpitala Brigham and Women’s Hospital w Bostonie
powiązał spożycie zawartej w mleku laktozy ze zwiększonym ryzykiem raka jajników i odkrył,
że kobiety, które dziennie piją 2 lub więcej szklanek odtłuszczonego lub niskotłuszczowego
mleka, są o 32% bardziej narażone na ryzyko wystąpienia nabłonkowego nowotworu jajnika
niż kobiety, które spożywają maksymalnie 3 szklanki mleka miesięcznie40.
Nabiał produkowany ekologicznie, bez BGH, antybiotyków i pestycydów w paszy podawanej
krowom, nie ma tak szkodliwego wpływu na tkankę macicy i piersi, choć nigdy nie zostało to
systematycznie zbadane. Wiele kobiet zauważa, że od kiedy zaczęły spożywać ekologiczny
nabiał, ich objawy ustąpiły. Eksperymentuj i odkryj, co działa w twoim przypadku. Odstaw na
chwilę nabiał i sprawdź, czy dostrzegasz jakieś korzyści. Upewnij się jednak, że w inny sposób
uzupełniasz wapń. (Poza tym spożycie wapnia nie jest odpowiedzią na zapobieganie
osteoporozie, w co każe nam się wierzyć – zob. rozdz. 17).
Ogranicz spożycie czerwonego mięsa i żółtek jaj do 2 porcji tygodniowo lub je wyeliminuj.
Jeśli jesz czerwone mięso, wybieraj to pozyskiwane od zwierząt hodowanych w ekologicznych
warunkach. Czerwone mięso i żółtka jaj zawierają dużo kwasu arachidonowego (AA), który
u wrażliwych kobiet może zwiększać obrzęk tkanek i skurcze macicy. Nie wszystkie jesteśmy
podatne na działanie AA, więc to zalecenie nie dotyczy każdej z nas; aby odkryć, czy jesteś
wrażliwa na działanie AA, przez co najmniej 2 tygodnie unikaj czerwonego mięsa i żółtek jaj,
następnie zjedz kilka porcji w ciągu dnia i sprawdź, czy objawy powrócą. Czerwone mięso
może być bardzo bogate w tłuszcze nasycone, które również mogą wzmagać stan zapalny
komórek – dlatego musisz wybierać chude kawałki.
W miarę możliwości wyeliminuj częściowo uwodornione tłuszcze (tłuszcze trans), ponieważ
zwiększają produkcję związków zapalnych. Sprawdzaj etykiety na wszystkich gotowych
potrawach.
Wyeliminuj lub ogranicz spożycie kofeiny. Przez te wszystkie lata odkryłam, że zwyczajne
jej odstawienie, nawet jeśli spożycie było tak małe jak jedna filiżanka kawy lub jedna puszka
coli dziennie, w przypadku niektórych kobiet może mieć niesamowity wpływ na PMS.
Suplementy i zioła. Przez cały miesiąc przyjmuj codziennie suplementy multiwitaminowo-
mineralne (szukaj etykiet ze znakiem GMP, co oznacza „dobrą praktykę wytwarzania”).
Zastosowanie diety, która w pełni odżywia ciało, pomaga kobiecie dostroić się do jej duchowej,
intuicyjnej strony oraz przywrócić przepływ emocjonalny. Często może też pomóc
w normalizacji poziomów kobiecych hormonów. Wybieraj suplementy wieloskładnikowe,
bogate w witaminy z grupy B, cynk, selen, witaminę E i magnez – potrzebujesz około 50–100
mg każdej witaminy z grupy B (w szczególności witamina B6 zmniejsza intensywność i czas
trwania bólów menstruacyjnych41) i 300–800 mg magnezu. Dian Shepperson Mills, dietetyczka
z Londynu i była powierniczka British Endometriosis Society42, ogłosiła wyniki badania
suplementów diety na podwójnie ślepej próbie, z których wynikało, że kobiety stosujące
suplementy doświadczały 98-procentowego złagodzenia objawów endometriozy w stosunku do
kobiet, które tego nie robiły. Stosowanymi suplementami były tiamina (B1), ryboflawina (B2)
i pirydoksyna (B6) (100 mg każdej z nich), cytrynian cynku (20 mg) i chelat magnezowy (300
mg)43.
Witamina A (5000–10 000 j.m. dziennie) jest ważna, ponieważ okazuje się, że pomaga
regulować nadmierny poziom estrogenu44. Może być podawana wysoka dawka witaminy
A (100 000 j.m. dziennie), jeśli dawkowanie nie przekracza 3 miesięcy – w przeciwnym
wypadku istnieje ryzyko toksyczności (chociaż 5000–10 000 j.m. witaminy A to dawka
bezpieczna, najlepiej jej nie stosować, jeśli próbujesz zajść w ciążę). Beta-karoten jest
bezpieczną formą witaminy A, która nie osiąga poziomu toksycznego. Wykazano, że witamina
A, podobnie jak witamina C z bioflawonoidami (500 mg dziennie), zmniejsza również utratę
krwi menstruacyjnej45.
Jeśli masz szczególne problemy z bólami menstruacyjnymi i PMS, może okazać się pomocne
dzielenie na mniejsze porcje twoich dziennych dawek witaminy E i magnezu. Stosuj witaminę
E 3 razy dziennie podczas całego cyklu (dawka łączna 100–400 j.m.)46. Upewnij się, że ma
postać d-alfa-tokoferolu – w przeciwnym razie nie będzie żadnego efektu biologicznego.
Witamina E działa, ponieważ zapobiega nadmiernemu krzepnięciu krwi i pomaga utrzymać
bardziej normalny przepływ menstruacyjny. Jeśli chodzi o magnez, możesz brać aż 100 mg co
2 godziny podczas miesiączki i 3–4 razy dziennie w trakcie pozostałych dni cyklu (użyj formy
chelatowanej). Magnez rozluźnia gładką tkankę mięśniową, a w przypadku PMS niedobór tego
minerału jest powszechny47. (Zob. rozdz. 17).
Przyjmuj wystarczającą ilość jodu. Chociaż większość lekarzy wie bardzo niewiele
o pozatarczycowej roli jodu, duża i solidna część badań wykazała, że jod w dawkach znacznie
większych niż zalecane dzienne spożycie (RDA) jest niezbędny dla optymalnego zdrowia
piersi, jajników i macicy. Rzeczywiście, jajniki, piersi, mięśnie, stawy i kości mają w sobie
pompy komórkowe do koncentracji jodu. Optymalna dawka dzienna wynosi 12,5 mg. (Więcej
szczegółów na ten temat – zob. rozdz. 10).
Przyjmuj niezbędne kwasy tłuszczowe. Okazuje się, że kwas tłuszczowy omega-3 w formie
oleju rybnego, który zawiera DHA (kwas dokozaheksaenowy) oraz EPA (kwas
eikozapentaenowy), łagodzi bóle menstruacyjne, nawet jeśli inne aspekty diety pozostają bez
zmian. Najnowsze badania sugerują dawkę 1000 mg EPA oraz 720 mg DHA razem z 1,5 mg
witaminy E; możesz użyć tej ilości w przybliżeniu. Olej rybny traci swoje właściwości pod
wpływem tlenu, więc przyjmuj kapsułki z dodatkiem witaminy E (która hamuje utlenianie).
Dużo tańszą i często zdrowszą alternatywą jest spożywanie 2–3 razy w tygodniu sardynek
w sosie własnym lub w oliwie z oliwek. Inne zimnowodne ryby, takie jak makrela, łosoś czy
miecznik, także są dobrym źródłem olejów rybnych48. Dostępne jest ponadto DHA z alg
morskich (występuje pod nazwą Neuromins, a zwykła dawka wynosi 400 mg 1–2 razy
dziennie). Zamiast oleju rybnego można stosować olej z siemienia lnianego – 500 mg 2–4 razy
dziennie. Dobrym zastępnikiem jest też olej sezamowy, słonecznikowy, z krokosza
barwierskiego, z orzechów makadamia i orzechów włoskich. Możesz także kupić siemię lniane
i zmielić je w młynku do kawy tuż przed dodaniem do zupy, sałatki czy płatków
śniadaniowych. Zwykle wystarcza 1–2 łyżki zmielonego siemienia lnianego dziennie.
Zapobiegawczo stosuj pluskwicę groniastą lub kalinę koralową. Zioła te są dostępne
w postaci tabletek lub nalewki w sklepach ze zdrową żywnością. Postępuj zgodnie ze
wskazówkami na etykiecie.
Wypróbuj Menastil, wykonany z olejku nagietkowego, bardzo skuteczny w przypadku
skurczów bólowych, nakładany za pomocą aplikatora w kulce. Jest powszechnie dostępny
w Internecie.
Przywracanie cyklicznego przepływu emocjonalnego. Pozwól sobie na pełny zakres reakcji
emocjonalnych w odpowiedzi na wydarzenia w twoim życiu. Spróbuj opisać je w dzienniku,
aby odkryć naturalny rytm twoich emocji i nastrojów. Czy są one powiązane z porami roku,
porą dnia i innymi cyklami? Śledź fazy Księżyca w kalendarzu i w swoim terminarzu. Zostało
dobrze udokumentowane, że na cykl menstruacyjny mają wpływ cykliczne fazy Księżyca. Jeśli
mieszkasz w pobliżu oceanu, obserwuj pływy. Po prostu zwracanie uwagi na sygnały
środowiskowe, w tym światło, Księżyc i fale, może regulować cykl menstruacyjny i płodność
kobiety49.
Przywracanie cyklicznego przepływu owulacyjnego. Bądź w zgodzie z codziennymi
cyklami twojego ciała, regulowanymi przez rodzaj wewnętrznego zegara biologicznego, który
znajduje się w części mózgu zwanej podwzgórzem. Ten mechanizm działa niezależnie od tego,
czy masz miesiączkę. Te codzienne cykle podążają za dobowym rytmem natury, opartym na
świetle i ciemności, aby we właściwym momencie uwolnić różne hormony i neuroprzekaźniki,
które sprawiają, że m.in. jesteś śpiąca lub przebudzona.
Według dr. med. Franka Lipmana, specjalisty medycyny integracyjnej oraz założyciela
i dyrektora Eleven Eleven Wellness Center w Nowym Jorku, te codzienne cykle i rytmy
w rzeczywistości od dawna pozostają odciśnięte w naszych genach. Ale ponieważ nasze
współczesne życie, z oświetleniem elektrycznym i napiętymi harmonogramami, nie jest
zsynchronizowane z naturalnymi rytmami, uważamy, że trudniej jest, o ile w ogóle to możliwe,
pozostawać w zgodzie z naturalnymi cyklami naszych ciał. Jak ujął to dr Lipman: „Trudno
usłyszeć tykanie wewnętrznego zegara naszego ciała”.
Jednak już niewielkie zmiany mogą pomóc zresetować nasz zegar genetyczny
i zsynchronizować nasze ciało, dzięki czemu będziemy mieć więcej energii, lepiej się wysypiać,
a nasze życie będzie płynęło łagodniej. W swojej książce pt. „Spent: End Exhaustion and Feel
Great Again” (Simon & Schuster, 2009) dr Lipman podaje kilka wskazówek, które pomogą ci
zresetować zegar biologiczny i uszanować naturalne rytmy. Oto jego sugestie:

Chodź na regularne spacery w ciągu dnia, najlepiej w naturalnym otoczeniu.


Wstawaj o tej samej porze każdego dnia, bez względu na to, o której godzinie idziesz
spać poprzedniej nocy.
Stwórz „elektroniczny zachód słońca” każdego wieczora około 22.00, wyłączając
komputer, telewizor, telefon komórkowy i każdy inny sprzęt elektroniczny.
Postaraj się całkowicie zaciemnić sypialnię, zasłaniając lub wyłączając migające czy
jarzące się światła budzika, telefonu komórkowego, komputera, timera DVD i innych
urządzeń. (Jeśli nie możesz tego zrobić, noś opaskę na oczy). Nawet tak drobne porcje
światła mogą wpływać na poziom melatoniny, która jest bardzo ważna dla spokojnego
i regenerującego snu.
Pozwól, aby posiłek podążał za naturalnymi rytmami twojego ciała. Twój metabolizm
osiąga maksimum w okolicach południa, więc jedz większe śniadanie i lunch oraz
mniejszą kolację. Zamiast słodkiego posiłku bogatego w węglowodany zacznij dzień od
śniadania zawierającego dużo białka i zdrowych tłuszczów.

Zastosuj terapię światłem. Ustal, kiedy był pierwszy dzień twojej ostatniej miesiączki (być
może będziesz musiała zgadywać). Od 14. do 17. dnia cyklu śpij z postawioną na podłodze
obok łóżka włączoną lampką nocną ze 100-watową żarówką, której klosz rozprasza światło na
sufit i ścianę, dzięki czemu minimalnie przeszkadza we śnie. Rób tak przez 6 miesięcy. Dzięki
tej terapii w grupie 2 tysięcy kobiet z nieregularnym cyklem u ponad połowy badanych cykl się
wyregulował i wynosił 29 dni50.
Alternatywną metodą jest codzienne przebywanie na zewnątrz przez 20–30 minut bez
okularów przeciwsłonecznych. Możesz też używać w domu żarówek o pełnym spektrum
światła. Przebywaj w otoczeniu wypełnionym takim światłem (2500–10 000 luksów) co
najmniej 30–60 minut każdego wieczora lub każdego ranka51. (Nawiasem mówiąc, luks jest
miarą natężenia światła; pochmurny dzień w północnej Europie zapewnia 10 000 luksów,
podczas gdy słoneczny dzień w pobliżu równika dostarcza 80 000 luksów). Lampy światła
o pełnym spektrum to kolejny dobry wybór. Terapie światłem są szczególnie pomocne
w miesiącach jesiennych i zimowych, kiedy słońce jest mniej intensywne. (Zob. „Źródła”,
a także www.lightforhealth.com).
Medycyna energetyczna. Wypróbuj metody tradycyjnej medycyny chińskiej, która obejmuje
zarówno ziołolecznictwo, jak i akupunkturę. Udowodniono, że obie metody eliminują lub
znacznie zmniejszają wiele problemów ginekologicznych. Zwykle leczenie akupunkturą składa
się z 10 zabiegów, ale wiele kobiet odczuwa ulgę już po 3 sesjach52. (Coś takiego jak
zmniejszenie bardzo dużego mięśniaka może jednak, według niektórych badań, wymagać przez
jakiś czas dużego zaangażowania w codzienne leczenie). Tak jak wiele emocjonalnych
zawirowań i dysfunkcji energetycznych jest odpowiedzialnych za przygotowanie podłoża pod
kobiece zaburzenia miesiączkowania, tak też można przepisać wiele odpowiednich
i specyficznych zabiegów ziołoleczniczych i akupunkturowych.
Możesz otrzymać jedną z wielu diagnoz, w tym (lecz nie wyłącznie) niedobór krwi serca,
śledziony lub wątroby (niedobór qi), a także zastój krwi (stagnacja qi). W zależności od historii
lub objawów fizycznych, jak również badania fizykalnego wybrane zostaną specjalne punkty
akupunkturowe i/lub zioła, które są odpowiednie dla twojego stanu. Każda kobieta, której
odpowiada takie podejście, musi znaleźć odpowiednio wyszkolonego praktyka TCM, z którym
będzie się czuć bezpiecznie.
Jedną z najczęstszych diagnoz TCM u kobiet z problemami ginekologicznymi jest stan, który
nazywa się „stagnacją wątroby”. Ulgę może przynieść przewiercień chiński (xiao yao wan,
znany także jako hsiao yao wan). Pomógł wielu moim pacjentkom53. Przyjmuj 4–5 małych
tabletek 4 razy dziennie. Zacznij 2 tygodnie przed wystąpieniem menstruacji i kontynuuj do
końca 1. dnia krwawienia. Optymalne rezultaty osiąga się po 2–3 miesiącach. (Zob. „Źródła”).
Postępuj zgodnie z zasadą TCM utrzymania ciepła podczas miesiączki. Ciepłe kąpiele,
korzystanie z sauny, poduszek termicznych i spożywanie ciepłych pokarmów pomagają
utrzymać prawidłowy, zdrowy przepływ menstruacyjny. Unikaj mrożonych napojów, zimnych
potraw oraz nadmiernego wystawiania się na zimno i przeciągi. (Zob. ramka „Tradycyjna
medycyna chińska i miesiączka”, s. 130).
Redukcja stresu. Medytuj. Kobiety praktykujące medytację oraz inne metody głębokiej
relaksacji są w stanie złagodzić wiele objawów. Wszelkiego rodzaju relaksacja obniża poziomy
kortyzolu i adrenaliny we krwi oraz pomaga przywrócić biochemiczną równowagę, m.in.
redukując wytwarzanie czynników zapalnych. Istnieją liczne rodzaje medytacji, które się
sprawdzają. Każda kobieta powinna sama wybrać taki rodzaj tej praktyki, jaki jej odpowiada,
i włączyć ją w codzienną rutynę.
Przykładowo, relaksację proponowaną przez dr. med. Herberta Bensona praktykuje się 15–20
minut 2 razy dziennie. Jej poszczególne etapy to: (1) siedzenie w ciszy w wygodnej pozycji
z zamkniętymi oczami, (2) głębokie rozluźnianie wszystkich partii mięśni, od mięśni twarzy
poprzez całe ciało aż do stóp, (3) oddychanie przez nos i uświadamianie sobie oddechu, (4) na
wydechu wypowiadanie po cichu słowa one [pol. „jeden” – przyp. tłum.]. Badania wykazały
znaczne złagodzenie objawów PMS po 3 miesiącach regularnej praktyki54.
Wykonaj określony rodzaj pracy wewnętrznej. Zadaj sobie następujące pytania i odpowiedz
na nie szczerze:

Jakie są moje emocjonalne potrzeby?


Co chciałabym, aby działo się w mojej pracy lub w moim życiu i dzięki temu w pełni
mnie syciło?
Czy odpoczywam w wystarczającym stopniu?
Czy wierzę, że mam moc, by zmienić warunki mojego życia?

Rozważ zapisanie odpowiedzi w dzienniku. Kiedy to zrobisz, napisz również o tym


wszystkim, co chcesz stworzyć w swoim życiu. Zobacz, ile entuzjazmu i energii możesz zebrać,
wyobrażając sobie po prostu, jak by to było, gdyby w pełni ujawniły się twoje kreatywne
talenty lub sekretne jaźnie. Zwróć uwagę, gdzie blokujesz ten proces. Zazwyczaj można to
zidentyfikować jako stwierdzenia „tak, ale…”, na przykład: „Tak, chciałabym regularnie szyć
piękne ubrania, ale nie ma szans, abym znalazła na to wolny czas”. Wkrótce będziesz w stanie
zidentyfikować ograniczające przekonania, które blokują twoją kreatywność.
Uświadom sobie, że ta wewnętrzna praca jest istotną częścią każdego planu promowania
zdrowia miednicy. Chociaż dowolny z elementów tego planu (w tym zmiana diety
i suplementacja) pomaga, żaden nie może całkowicie wyleczyć problemów związanych
z miednicą, jeśli nie odniesiesz się do przyczyny energetycznej i nie uwolnisz blokad
energetycznych w miednicy. Widziałam pacjentki z włókniakami stosujące bardzo
rygorystyczną dietę makrobiotyczną tylko po to, aby dowiedzieć się, że ich włókniaki
powiększyły się. Kobiety te zwykle miały nierozwiązane problemy z dzieciństwa, takie jak
kazirodztwo, lub tkwiły w małżeństwie z agresywnym partnerem.
Stosuj afirmacje. Regularnie potwierdzaj swoją moc, aby zmienić życie na lepsze,
powtarzając głośno przed lustrem 2 razy dziennie przez miesiąc: „Moc uzdrawiająca, która
wytworzyła wszechświat, teraz działa we mnie i poprzez mnie, tworząc szybko i łatwo
doskonały rezultat – idealny wynik”.
Homeopatia. Wypróbuj homeopatię. Chociaż nie jestem w tym zakresie przeszkolona,
z całego serca przyjmuję medycynę homeopatyczną, która odnosi się do wibracyjnej natury
życia na jego najgłębszym poziomie. Lekarze donoszą, że mięśniaki kurczą się lub znikają,
a wiele objawów ginekologicznych można złagodzić za pomocą odpowiedniego środka
homeopatycznego. Medycyna homeopatyczna jest rodzajem medycyny naturalnej, która na
przełomie wieków była bardzo popularna. W rzeczywistości pierwsze kontrolowane placebo,
podwójnie ślepe badanie kliniczne zostało zaprojektowane przez homeopatów, aby udowodnić
skuteczność środków homeopatycznych. Należy dobierać je indywidualnie. Dostępne są
różnorodne środki homeopatyczne – swoiste dla danego problemu ginekologicznego.
Okłady z oleju rycynowego. Używaj okładów z oleju rycynowego, aby poprawić
funkcjonowanie układu odpornościowego oraz zmniejszyć stres i poziom adrenaliny. Oleju
rycynowego, znanego także jako Palma Christi („dłoń Chrystusa”), używano do uzdrawiania od
setek lat. Edgar Cayce, zajmujący się intuicyjnym diagnozowaniem, zalecał stosowanie
okładów z oleju rycynowego na wiele dolegliwości. Dr med. Gladys McGarey stosuje je
w swojej praktyce medycznej od ponad 40 lat. To dzięki niej poznałam tę metodę.
Okłady robi się, nasączając cztery warstwy wełnianej lub bawełnianej tkaniny tłoczonym na
zimno olejem rycynowym. Tak przygotowaną tkaninę kładzie się na podbrzusze (bezpośrednio
na skórę) i przykrywa kawałkiem folii, na przykład torebką foliową. Na okład przykłada się coś
ciepłego (termofor lub poduszkę elektryczną). To wszystko można unieruchomić, przykrywając
kocem lub ręcznikiem. Wolę nieelektryczne źródło ciepła, dlatego często do ogrzewania
polecam termofor lub torby Fomentek. (W „Źródłach” znajdziesz opis wykonania okładu
z oleju rycynowego).
Co najmniej 3 razy w tygodniu przez godzinę stosuj okłady na podbrzusze. Nie należy ich
robić podczas obfitego krwawienia. Proszę, aby w trakcie zabiegu kobieta zwróciła uwagę na
pojawiające się myśli, obrazy oraz uczucia i zapisała je w dzienniku. Ten schemat powinien być
przestrzegany przez co najmniej 3 miesiące. Następnie można zmniejszyć częstość okładów do
jednego na tydzień. (Dobrą alternatywą jest ciepła kąpiel z dodatkiem kilku kropel olejku
różanego, trwająca 20–30 minut; aromaterapia przynosi ukojenie).
Naturalny progesteron. Rozważ stosowanie naturalnego progesteronu, który w połączeniu
ze zmianą stylu życia często znacznie łagodzi objawy PMS55. Estrogen i progesteron są
neuroprzekaźnikami i wpływają na nastrój. Estrogen, jeśli nie jest zrównoważony
progesteronem, nadmiernie stymuluje układ nerwowy. Natomiast kojarzony ze spokojem
progesteron relaksuje ośrodkowy układ nerwowy. Blokuje te same receptory w mózgu co
Valium, dzięki czemu ma właściwości kojące i rozluźniające56.
Naturalny progesteron zalecam kobietom doświadczającym umiarkowanych lub ostrych
objawów PMS, którym nie pomaga wprowadzenie zmian w stylu życia i które często opisują
swoją osobowość przed menstruacją jako „Jekyll i Hyde”. Naturalny progesteron pomaga też
kobietom, u których głównym objawem przed menstruacją jest migrenowy ból głowy. Często
tego typu ból głowy pojawia się w wyniku stopniowej zmiany poziomów estrogenu
i progesteronu. Zwykle występuje na rok przed menopauzą.
Naturalny progesteron nie jest tym samym co jego syntetyczna forma (progestin) – jak octan
medroksyprogesteronu (Provera) oraz noretindron, częsty składnik pigułek antykoncepcyjnych.
W przypadku przyjmowania zwykłych dawek naturalnego progesteronu nie występują żadne
poważne skutki uboczne. Czasami pojawia się plamienie międzymiesiączkowe lub opóźnienie
okresu, ale zwykle ustępują one po 1–2 miesiącach. Skrajnie wysokie dawki – dużo wyższe od
zalecanych przeze mnie – powodują euforię, rzadziej zawroty głowy. Doustny, naturalny
progesteron można kupić za okazaniem recepty. Dawkowanie zależy od objawów; zwykle
wynosi 50–200 mg doustnie na dobę od połowy cyklu do początku miesiączki (zwykle od 14.
do 22. doby cyklu) przez co najmniej 3 miesiące. Naturalny progesteron można również
podawać dopochwowo, w zależności od pacjentki przez 30 dni lub dłużej.
Naturalny progesteron jest również dostępny w postaci kremu na skórę. Zauważ, że choć
pozyskuje się go z meksykańskiego dzikiego pochrzynu (yam), kremy, które zawierają jedynie
ekstrakt z tej rośliny, mimo że pomagają wielu kobietom, nie są tym samym co produkty
zawierające odpowiednią ilość naturalnego progesteronu. Apteki leków recepturowych zawsze
dysponują naturalnym progesteronem.
Jeśli zależy ci na aplikacji progesteronu poprzez skórę, możesz użyć jednego z kilku
dostępnych bez recepty kremów z naturalnym progesteronem lub poprosić lekarza, żeby
wypisał ci receptę do apteki specjalizującej się w indywidualnych zamówieniach. Od lat
zalecam kremy z 2-procentowym progesteronem (na przykład Emerita; w „Źródłach”
znajdziesz nazwy pozostałych marek). Zawierają one co najmniej 375 mg naturalnego
progesteronu na uncję [około 28 g – przyp. tłum.]. Odkryto, że aplikowanie na skórę 1/4–1/2
łyżeczki kremu 1–2 razy dziennie pomaga uzyskać fizjologiczny poziom progesteronu,
zbliżony do tego, który występuje w normalnej fazie lutealnej57.
Zgodnie z instrukcją należy nakładać 1/4–1/2 łyżeczki kremu (około 30–60 mg) na delikatne
partie skóry (piersi, brzuch, szyja, twarz, wewnętrzna strona ramion i dłonie) rano i wieczorem.
Stosuj od 14. do 28. dnia cyklu przez co najmniej 3 miesiące. W zależności od kobiety czas
i dawka mogą się różnić. Ważne, aby dostarczyć progesteron, zanim zaczniesz doświadczać
zmian nastroju. Stosuj krem 1–2 dni przed owulacją i 1–2 dni przed wystąpieniem objawów.
W przypadku niektórych kobiet będzie to 21. dzień cyklu, u innych zaś – 12. lub 13. Kontynuuj
stosowanie kremu do końca pierwszego dnia krwawienia (pierwszego dnia cyklu). Krem
zapobiega objawom lub znacznie je łagodzi. Rozpoczęcie aplikacji kremu po wystąpieniu
objawów często nie jest skuteczne. Zwiększaj lub zmniejszaj dawkę w zależności od stopnia
nasilenia objawów; kobiety, które chcą znaleźć najodpowiedniejszą dla siebie dawkę, muszą
eksperymentować. Możesz bezpiecznie stosować naturalny progesteron przez ponad 2 tygodnie
cyklu, pod warunkiem że w każdym cyklu przerwiesz kurację na co najmniej 12 godzin.
Syntetyczny progestin, w odróżnieniu od naturalnego progesteronu, powoduje wiele skutków
ubocznych, takie jak wzdęcia, bóle głowy czy przybieranie na wadze. Niestety, kobietom
wmawia się, że syntetyczny progestin niczym się nie różni od naturalnego progesteronu. Jednak
syntetyczny hormon może nasilać objawy PMS, gdyż przyjmowanie go obniża poziom
naturalnego progesteronu w organizmie.
Progesteron zwykle działa u kobiet, które doświadczają częstych zmian nastroju,
zaczynających się tuż po owulacji i kończących wraz z pojawieniem się krwawienia. Takie
kobiety mówią, że czują się świetnie, aż nagle, po kilku godzinach, nadchodzi „czarna
chmura”58. Gdy zaczyna się okres, mają wrażenie, jakby „zapaliło się światło”. To opis
biochemicznej zmiany zachodzącej w umysłach i ciałach kobiet, zmiany, która nie zachodzi
„w ich głowach”, ale jest jak najbardziej rzeczywista.
Potencjalna nierównowaga między poziomem estrogenu, progesteronu i innych hormonów,
kojarzona z PMS, jest dynamicznym, zmiennym zjawiskiem, którego nie da się
udokumentować za pomocą istniejących testów laboratoryjnych. Stres emocjonalny zwiększa
poziom hormonu ACTH, czego wynikiem są bezowulacyjne cykle (cykle, podczas których nie
uwalnia się jajo). Ich cechą charakterystyczną jest niewłaściwy poziom progesteronu59.
Stosowanie naturalnego progesteronu pomaga wprowadzić prawidłowe proporcje między
estrogenem i progesteronem. Dzięki stosowaniu naturalnego progesteronu z każdym cyklem
objawy stopniowo słabną. Wiele kobiet, u których znikają objawy, zmniejsza dawkę lub
odstawia naturalny progesteron (chociaż jako taki przynosi wiele korzyści i niektóre kobiety
nawet po ustąpieniu objawów PMS nadal go stosują). Najlepsze efekty przynosi rozpoczęcie
terapii dużymi dawkami progesteronu i stosowanie go przez kilka miesięcy. Wiele kobiet jest
w stanie przywrócić równowagę hormonalną bez tego hormonu, ale zwłaszcza na początku
może on być bardzo pomocny.
Terapie manualne. Stosuj masaż całego ciała przynajmniej raz na 2 tygodnie przez 2
miesiące. Zwróć uwagę, jak się czujesz po masażu.
Poszukaj fizjoterapeuty wyszkolonego w technice Wurn (nieinwazyjny i niechirurgiczny
masaż tkanek głębokich opracowany przez Larry’ego i Belindę Wurnów). Leczenie odbywa się
przez 5 kolejnych dni i polega na rozerwaniu zrostów w okolicy miednicy i jamy brzusznej,
które zostały spowodowane urazem, operacją lub zakażeniem. Często eliminuje bóle
miesiączkowe, a także pomaga w wielu innych schorzeniach, w tym niepłodności
spowodowanej przez niedrożne jajowody, przewlekłym bólu w miednicy, bólu związanym ze
współżyciem, a nawet niedrożności jelita cienkiego (zob. ilustr. 6, s. 154). Wszystko to zostało
szczegółowo opisane w książce pt. „Miracle Moms, Better Sex, Less Pain” (Med-Art, 2009)
oraz na stronie internetowej www.miraclemoms.net60. (Aby uzyskać więcej informacji,
skontaktuj się z Clear Passage Therapies pod numerem 352-336-1433 lub odwiedź stronę
www.clearpassage.com).
Rozważ użycie masażu według tradycji Majów. Rdzenni uzdrowiciele Ameryki Środkowej,
wywodzący się z tradycji Majów, w leczeniu wielu dolegliwości w obrębie miednicy mniejszej,
łącznie z bolesnym miesiączkowaniem, endometriozą i zapaleniem pęcherza, od dawna stosują
technikę zwaną masażem brzucha według tradycji Majów. Chociaż ta terapia nie jest tak
obszerna jak technika Wurn, również może być bardzo skuteczna i jest tańsza. Specjaliści
masażu brzusznego według tradycji Majów donoszą, że technika ta zmniejsza zrosty po starych
operacjach, endometriozę, mięśniaki i torbiele jajników. (Aby uzyskać więcej informacji,
w tym katalog certyfikowanych lekarzy masażu brzucha według tradycji Majów, odwiedź
stronę www.arvigomassage.com).
Zastosuj refleksologię. Zabieg, który polega na uciskaniu konkretnych punktów
refleksologicznych na uszach, dłoniach i stopach, także znacznie łagodzi objawy PMS. Zabiegi
wykonywane przez wyszkolonego praktyka zwykle wymagają jednej 30-minutowej sesji
tygodniowo przez 8 tygodni. Cały program refleksoterapii, przynoszący ulgę w PMS, zespole
bolesnego miesiączkowania i endometriozie, można znaleźć w książce Jeanne Blum pt.
„Woman Heal Thyself”61.
Wypróbuj akupresurę. Licencjonowana specjalistka akupunktury i TCM Sandra Chiu
zaleca masowanie następujących 4 punktów, co wpływa łagodząco i wywiera pozytywną presję
na problemy lub bóle przedmiesiączkowe:

jelito grube 4 (gu),


śledziona 6 (san yin jiao),
śledziona 8 (di ji),
nerki 5 (shui quan).

Szukając danego punktu, często odnajdziesz go tam, gdzie ucisk wywołuje tkliwość, ból,
a nawet uczucie stłuczenia. Jest to oznaka przeciążenia w tym punkcie, a użycie masażu może
pomóc w przywróceniu przepływu w kanale i złagodzeniu objawów. Masuj każdy punkt przez
pełne 3–5 minut, nawet jeśli odczuwasz na początku tkliwość lub lekki ból. Nadwrażliwość
zniknie po kilku uciskach.
Chiu zaleca również ogrzewanie i masaż na obszarze podbrzusza/miednicy na 1–2 dni przed
rozpoczęciem okresu lub kiedy zaczynasz odczuwać jego zbliżanie się. Termofor i ciepły okład
na brzuchu przez 15–20 minut dziennie działają kojąco.
Ilustracja 6. Zrosty w organach miednicy
Zrosty to obszary tkanki łącznej, które powstały w wyniku operacji, urazu lub infekcji. Mogą
powodować ból i niepłodność.
Detoksykacja. Zrób coś każdego dnia, aby poprawić sobie humor. Wykonuj ćwiczenia
aerobowe przez co najmniej 20–30 minut 5 razy w tygodniu62. Wystarczy energiczny spacer.
Jest to korzystne z kilku powodów, m.in. dlatego, że pocenie się to naturalny sposób
detoksykacji. Ćwiczenia zwiększają także poziom endorfin (naturalnie występujących
substancji morfinopodobnych, które pomagają ciału radzić sobie z depresją i fizycznym bólem)
oraz obniżają poziom hormonów stresu, co zmniejsza stan zapalny komórek. Oszacowano, że
dzięki ćwiczeniom fizycznym można złagodzić połowę przypadków depresji (zob. rozdz. 18).
(Nawiasem mówiąc, z wielu powodów pomocna jest również joga – na przykład często łagodzi
bóle skurczowe).
Chodź do sauny.
Regularnie używaj szczotki typu dry brush, aby zlikwidować stary naskórek i pobudzić
przepływ limfy. Szczotkuj w kierunku serca. (Szczotki te są dostępne w sklepach ze zdrową
żywnością).
Używaj suplementów z błonnikiem, które zawierają go w postaci rozpuszczalnej
i nierozpuszczalnej. Pomaga on organizmowi wydalić nadmiar estrogenu i innych substancji.
Jednym z najlepszych takich preparatów jest zażywanie każdego ranka 1–2 łyżek stołowych
łusek z całych nasion babki płesznik w płynie (które są znacznie łagodniejsze niż otręby
pszenne). Otręby owsiane lub wiąz czerwony to również doskonałe rozwiązanie.

Zespół napięcia przedmiesiączkowego (PMS)


Żadne inne współczesne zaburzenie nie każe nam ponownie rozważyć poglądów na temat
menstruacji i odzyskać mądrości cyklu bardziej bezpośrednio niż powszechna przypadłość
znana pod nazwą PMS – zespół napięcia przedmiesiączkowego. Pracowałam z setkami kobiet
cierpiących na ten zespół i wiem, że jeśli chcemy dotrzeć do jego źródeł, musimy zrewidować
poglądy na ten temat. Wielu kobietom początkowo zalecam zmianę diety, ćwiczenia, witaminy
i terapię progesteronową. Jednak w uporczywych przypadkach istnieje głębsza nierównowaga,
której nie da się rozwiązać przez zmianę stylu życia. Badania naukowe potwierdzają, że
nierozwiązane problemy emocjonalne mogą zakłócić rytm menstruacji i normalne środowisko
hormonalne63. Powodem tego jest bliski związek między naszymi myślami, emocjami
i podwzgórzem – częścią mózgu, która rządzi gruczołem nadrzędnym, przysadką mózgową.
Ilustracja 7. Punkty akupresurowe przy problemach ginekologicznych
Są to niektóre z głównych punktów akupresurowych, które można masować, aby zapobiec
bólom menstruacyjnym lub je złagodzić. Na początku często będą tkliwe w dotyku.
Co najmniej 80% kobiet cierpi na PMS64, który zwykle pojawia się około 30. roku życia,
chociaż może wystąpić już w okresie dorastania lub dopiero przed menopauzą. Zespół napięcia
przedmiesiączkowego znano od czasów starożytnych, ale wiedzę o nim rozpowszechniono
w latach 80. XX w. Przyczynił się do tego artykuł w magazynie „Family Circle”, który mówił
o comiesięcznym cierpieniu milionów kobiet. Zainteresowały się tym media i w ciągu kilku
miesięcy PMS stał się problemem narodowym oraz powszechnie używanym terminem65.
Ponadto stanowił gorący temat wśród feministek, które twierdziły, że takiej diagnozy można
użyć przeciwko kobietom. Lekarze obawiali się, że stanie się on diagnozą typu „kosz na
śmieci”, która będzie używana przez kobiety i ich rodziny jako wymówka, gdyż nikt nie będzie
w stanie zrozumieć, co się tak naprawdę dzieje. Tymczasem wiele kobiet wreszcie dostało
nazwę na comiesięczne cierpienie, dzięki czemu mogło szukać pomocy medycznej.
Objawy PMS

agresja ochota na sól


astma omdlenia
bezsenność opryszczka
bóle gardła opuchnięcia i bóle stawów
bóle głowy ospałość
bóle pleców palpitacje serca (kołatanie serca)
depresja pokrzywka
dezorientacja problemy z oddawaniem moczu
drażliwość problemy z zatokami
gniew problemy ze wzrokiem
hemoroidy siniaki
jęczmień skłonność do wypadków
migrena skurcze brzucha
myśli samobójcze trądzik
napady drgawek trudności z koordynacją
napady obżarstwa wycofanie się z życia towarzyskiego
niepokój wzdęcia
niestabilność zaostrzenie istniejących dolegliwości (artretyzm, wrzody,
emocjonalna toczeń itp.)
nietolerancja zmęczenie
alkoholu zmiany popędu płciowego
nudności
obrzęk i ból piersi
obrzęki
ochota na słodycze

Kobiety i media stworzyły tak duże zapotrzebowanie na leczenie PMS, że w połowie lat 80.
XX w. dolegliwość ta stała się tematem wykładów podczas wielu zjazdów ginekologów-
położników, a badania na jej temat ukazywały się w czasopismach. Podobnie jak potrzeba
porodów naturalnych zmusiła lekarzy do zrewidowania patriarchalnego podejścia do praktyk
położniczych, tak pragnienie zrozumienia zespołu napięcia przedmiesiączkowego wpłynęło na
praktykę medyczną i spowodowało, że zaczęto w bardziej światły sposób traktować kobiece
ciało.
Diagnoza
PMS może się manifestować poprzez różnorakie objawy. Podczas stawiania diagnozy nie jest
istotne, jakich konkretnych objawów kobieta doświadcza przed menstruacją. Ważna jest ich
cykliczność. Kobiety, które śledzą występujące u nich objawy przez co najmniej 3 miesiące,
często dostrzegają pewien schemat i są w stanie przewidzieć, w którym momencie cyklu
wystąpią symptomy. W przypadku większości kobiet, poza bardzo poważnymi przypadkami, 3
dni w miesiącu są całkowicie wolne od objawów wymienionych poniżej. W drugiej połowie
cyklu menstruacyjnego zaostrza się wiele istniejących dolegliwości, takich jak jaskra, artretyzm
i depresja. Zaostrzenie to nie jest określane mianem zespołu napięcia przedmiesiączkowego, ale
się z nim wiąże. Istnieje ponad 100 rozpoznanych objawów PMS66. Każdy z nich wynika
z obrzęku tkanek, który został spowodowany skomplikowanym współoddziaływaniem
czynników emocjonalnych, fizycznych i genetycznych.
Jeśli nie robi się nic w celu powstrzymania zespołu napięcia przedmiesiączkowego, z czasem
objawy się nasilają. Kobiety relacjonują, że w początkowej fazie PMS objawy pojawiają się na
kilka dni przed rozpoczęciem menstruacji i znikają nagle wraz z nadejściem krwawienia.
Następnie stopniowo zaczynają się pojawiać na 2 tygodnie przed miesiączką. Niektóre kobiety
doświadczają całej masy objawów podczas owulacji, po czym następuje tydzień spokoju, a na
tydzień przed miesiączką objawy powracają. Z czasem kobieta może mieć tylko 2–3 dni
w miesiącu, kiedy nie występują u niej żadne objawy. W końcu nie da się już dostrzec
schematu „dobrych” i „złych” dni: kobieta ma poczucie, że praktycznie przez cały czas
doświadcza zespołu napięcia przedmiesiączkowego.
Niektóre kobiety nazywają bóle menstruacyjne zespołem napięcia przedmiesiączkowego,
jednak PMS różni się od zespołu bolesnego miesiączkowania. Opisy PMS nie zawsze jasno
określają tę różnicę. Wiele kobiet z zespołem napięcia przedmiesiączkowego ma zupełnie
bezbolesne miesiączki. Inne kobiety, które doświadczają bólu podczas miesiączki, nie mają
żadnych objawów PMS. Ból menstruacyjny jest spowodowany skurczami macicy i nadmierną
ilością prostaglandyny F2-alfa, hormonu produkowanego podczas cyklu menstruacyjnego
w trakcie złuszczania się wyściółki macicy. Prostaglandyny i inne czynniki zapalne także
wywołują objawy PMS. Dlatego zmiana diety, suplementy witaminowe i mineralne oraz leki
antyprostaglandynowe (zwykle niesteroidowe leki przeciwzapalne, jak Advil) są pomocne
zarówno przy bólu menstruacyjnym, jak i przy PMS67.
Chociaż lekarze wciąż poszukują „deficytu biochemicznego”, który miałby powodować PMS,
i opublikowano na ten temat setki artykułów, nikt nie odkrył takiej zmiany ani magicznego
lekarstwa, które by go uleczyło. Redukcjonistyczne podejście, szukanie chemicznej
„przyczyny” i „lekarstwa” – po prostu nie działa. Na zespół napięcia przedmiesiączkowego ma
wpływ wiele czynników i dlatego trzeba go traktować holistycznie. W leczeniu PMS należy
wziąć pod uwagę wpływ umysłu, emocji, diety, światła, ćwiczeń, związków, dziedziczności
i bolesnych doświadczeń z dzieciństwa. Wszystkie te czynniki przyczyniają się do obrzęku
tkanek i objawiają się na wiele różnych sposobów.
Wszystkie wymienione poniżej wydarzenia wpływają na zmiany hormonalne w ciele i, jeśli
nie podejmie się leczenia, mogą zapoczątkować lub zaostrzyć PMS.
Wydarzenia związane z PMS:

początek menstruacji lub 1–2 lata przed menopauzą;


rezygnacja z pigułek antykoncepcyjnych;
długi okres braku miesiączki (amenorrhea);
poród dziecka lub usunięcie ciąży;
przebyte zatrucie ciążowe;
podwiązanie jajowodów, zwłaszcza gdy zostało to wykonane w taki sposób, że główny
dopływ krwi do jajowodów zostaje przerwany;
niecodzienne bolesne doświadczenie, jak śmierć w rodzinie;
zmniejszona ilość światła związana z porą roku, a także brak naturalnego,
pełnospektralnego światła.

Cały zakres czynników żywieniowych przyczynia się do zespołu napięcia


przedmiesiączkowego. Badania wykazują, że kobiety doświadczające zespołu napięcia
przedmiesiączkowego mają niektóre z przedstawionych poniżej nawyków żywieniowych i cech
fizjologicznych.
Czynniki przyczyniające się do zespołu napięcia przedmiesiączkowego:

wysokie spożycie nabiału68;


nadmierne spożycie kofeiny w postaci napojów gazowanych, kawy i czekolady69;
nadmierne spożycie produktów, które w szybkim tempie podnoszą poziom cukru,
zwiększając tym samym poziom insuliny i powodując obrzęk tkanek;
stosunkowo wysoki poziom estrogenu we krwi, wynikający z nadmiernego spożycia
tłuszczu i nadmiernej ilości tkanki tłuszczowej lub z ograniczonego rozkładu estrogenu
w wątrobie; wysoki poziom estrogenu jest związany z niedoborem witamin z grupy B,
szczególnie B6 i B12; witaminy z grupy B są niezbędne przy rozkładzie i dezaktywacji
estrogenu w wątrobie70;
stosunkowo niski poziom progesteronu (hormonu, który równoważy wpływ estrogenu)
we krwi – ten zmniejszony poziom progesteronu wynika z ograniczonej produkcji lub
zwiększonego rozpadu hormonu w organizmie71; istnieją sprzeczne badania w tym
zakresie;
dieta, która przyczynia się do zwiększonego poziomu prostaglandyny F2-alfa
i zwiększonego poziomu estrogenu w połączeniu z niskim poziomem progesteronu72;
wegetarianki na niskotłuszczowej, wysokobłonnikowej diecie wydalają 2–3 razy więcej
estrogenu niż niewegetarianki, rzadziej też cierpią z powodu PMS, gdyż mają o 50%
niższy poziom niezwiązanego estrogenu (rodzaj zmetabolizowanego estrogenu)
w osoczu niż kobiety, które są na standardowej, amerykańskiej diecie73. (Z mojego
doświadczenia wynika, że wegetarianie zwykle spożywają więcej owoców i warzyw
oraz mniej tłuszczów nienasyconych typu trans. Bez względu na to, co myśleliśmy
dawniej, dowiedziono, że mięso w umiarkowanych ilościach nie jest winowajcą, jeśli
jest spożywane wraz z dużą ilością zielonych warzyw liściastych, pełnoziarnistych zbóż,
owoców i innych naturalnych produktów – pod warunkiem, że dieta nie zawiera
nadmiernej ilości pokarmów o wysokim indeksie glikemicznym czy tłuszczów
nienasyconych typu trans);
nadwaga, która może się przyczynić do zwiększonego poziomu estrogenu i zespołu
napięcia przedmiesiączkowego74; tkanka tłuszczowa produkuje estron (jeden
z estrogenów), przez co także zwiększa ilość czynników zapalnych;
niski poziom witamin C i E oraz selenu; podobnie jak witamin z grupy B, wątroba
potrzebuje tych substancji do prawidłowego metabolizmu estrogenu75;
często występujący niedobór magnezu76 – przemożna ochota na czekoladę wiąże się
z niskim poziomem magnezu; magnez, obok witamin z grupy B, jest niezbędny
w wątrobie do optymalnego metabolizmu estrogenu;
brak ćwiczeń fizycznych.

SAD (depresja sezonowa) i PMS: wyjaśnienie związku


Wiele kobiet zauważa, że występujące u nich objawy związane z zespołem napięcia
przedmiesiączkowego nasilają się jesienią, gdy dni są coraz krótsze. Wiele objawów PMS
pokrywa się z objawami występującymi przy pewnym typie depresji, zwanej sezonową chorobą
afektywną [ang. seasonal affective disorder – SAD]. Światło działa jak składnik odżywczy dla
ciała. Gdy pada na siatkówkę, poprzez podwzgórze i szyszynkę bezpośrednio wpływa na cały
układ neuroendokrynny. W jednym z badań terapia jasnym światłem znacznie złagodziła
objawy PMS. Dzięki spędzaniu 2 godzin wieczornych w jasnym świetle znikały takie objawy
jak przyrost masy ciała, depresja, głód węglowodanów, wycofanie się z życia towarzyskiego,
zmęczenie i rozdrażnienie77. Nie ma w tym nic zadziwiającego, gdyż naturalne światło,
podobnie jak wysokie spożycie węglowodanów, zwiększa poziom serotoniny, która łagodzi
depresję. Przebywanie przez długi czas w sztucznym świetle, bez regularnej ekspozycji na
światło naturalne, ma nie tylko znaczny wpływ na regularność cyklu menstruacyjnego, ale
może się także przyczynić do PMS78.
Związek między PMS i SAD stanowi dobry przykład na to, jak kobieca mądrość jest
jednocześnie zakodowana w cykliczności pór roku i w naszym miesięcznym cyklu. Ilustracja 4
(s. 126) ukazuje, jak fazy Księżyca łączą się z cyklem menstruacyjnym. Na ilustracji 8 (s. 160)
dodałam do tego wykresu pory roku, by łatwiej nam było zauważyć, że czas cyklu, kiedy
najczęściej występuje PMS, jest zbliżony do kalendarzowego okresu, w którym występuje
SAD. Naturalna potrzeba comiesięcznego zwrócenia się do wnętrza w okresie przed
menstruacją jest podobna do pojawiającej się co roku naturalnej tendencji zwracania się do
wnętrza w okresie jesiennym. Cała natura odzwierciedla tę mądrość. Jesienią i zimą drzewa
wysyłają energię do korzeni, gdzie zachodzą, niezbyt oczywiste dla nas, głębokie procesy
i następuje ożywienie. Wczesna faza lutealna cyklu menstruacyjnego, zaraz po owulacji, jest
czasem, gdy nasza energia wpływa głęboko w korzenie, gdzie możemy dokonać ponownej
oceny życia i przygotować się na kolejny cykl rozkwitu w świecie zewnętrznym. Nasza kultura
nie rozumie cyklicznej mądrości i dlatego nauczono nas obawiać się czasu naszego cyklu oraz
pory roku, która wymaga od nas wejścia w ciemność, wycofania się i dokonania oceny życia.

Ilustracja 8. SAD i PMS


PMS jest miesięcznym cyklem, natomiast SAD jest cyklem rocznym. Obydwa cykle wymagają takiego samego
podejścia, czyli pogłębienia związku z cykliczną mądrością. Musimy także czuć się komfortowo z ciemnością,
zgodą na odpoczynek i byciem zamiast działaniem.
Nauczono nas z podejrzliwością patrzeć na te naturalne energie – zbyt wiele kobiet postrzega
je jako słabość, którą należy zignorować i przejść nad nią do porządku dziennego. Za żadne
skarby nie chcemy słuchać mądrości ciała, bo przecież jest tyle obowiązków!
Druga połowa cyklu menstruacyjnego oraz jesień to czas odpływu. Wszystko, co zwykle
pozostaje na mulistym dnie zatoki, to, czego wolałybyśmy nie widzieć, jest teraz odkryte
i wystawione na widok publiczny. Kobiety muszą zwracać uwagę na informacje, do których
mają dostęp w tym czasie miesiąca i o tej porze roku. Potraktuj te informacje jak kompost,
którego użyjesz do tworzenia i wzrastania w życiu, gdy tylko powróci światło. Zapamiętaj
naukę Eckharta Tollego o tym, że „ciało bólowe” kobiety powstaje przed miesiączką (a także
podczas jesieni i wczesnej zimy). Naszą indywidualną odpowiedzialnością jest rozpoznawanie
i czynienie tego, co możemy, aby rozpuścić nasze ciało bólowe dzięki byciu obecnymi. Żeby to
zrobić, po prostu pozwól sobie na odczuwanie dyskomfortu w ciele i bądź świadkiem tej części
siebie, która istnieje poza czasem i przestrzenią. Powinnyśmy także opierać się chęci
wymyślania i opowiadania sobie historii o tym, dlaczego nasze ciało bólowe istnieje. Zamiast
tego zapytaj: jaki ma kształt? Gdzie się znajduje? Po prostu bądź obecna ze swoim ciałem
bólowym i oddychaj. W końcu odejdzie samo – a ty pomożesz uzdrowić planetę, wpuszczając
więcej światła i wyższych wibracji do swojego ciała.
Leczenie
Wielu kobietom zaleca się leczenie objawów PMS, które na dłuższą metę przestaje być
skuteczne. Leczenie obrzęków lekami moczopędnymi, bólu głowy lekami przeciwbólowymi,
a niepokoju Valium często przyczynia się do wystąpienia skutków ubocznych. Ponadto
ignoruje podstawową nierównowagę, która leży u podłoża PMS. W przeszłości w leczeniu
PMS często zalecano psychoterapię, która może dostarczyć wiedzy na temat stresu, ale nie
zajmuje się żywieniowymi ani biochemicznymi aspektami dolegliwości. Wielu kobietom
z PMS podaje się leki, które zwiększają poziom serotoniny (jak Prozac). Badania wykazują, że
w bardzo poważnych przypadkach może to złagodzić objawy. Leki najlepiej przyjmować
w małych dawkach w lutealnej fazie cyklu79. Jednak przyjmując leki i nie rozumiejąc, że PMS
wynika z głębszej nierównowagi, niczego nie nauczymy się od tej dolegliwości i nie
wykreujemy zdrowia. Ponadto po kilku latach leki przestają działać. Ograniczają też zdolność
ciała do produkcji serotoniny. Ostatecznie, kiedy kobiety zechcą być świadome emocji
związanych z PMS i słuchać ich przekazu, w końcu będą w stanie zmienić swój wewnętrzny
stan hormonalny bez hormonów z zewnątrz. Proces radzenia sobie ze stresem emocjonalnym
i psychologicznym bezpośrednio skutkuje zmianami biochemicznymi w ciele.
Historie kobiet
Gwendolyn: przekształcanie przedmenstruacyjnego gniewu. Gdy Gwendolyn po raz
pierwszy przyszła na wizytę, miała 36 lat. Ta wysoka, szczupła, ekstrawertyczna i elokwentna
kobieta, z ogromnym poczuciem humoru, doświadczała bardzo ciężkich objawów PMS.
Zwykle wpadała w złość i zachowywała się maniakalnie. Podczas pewnej takiej fazy
przedmenstruacyjnej, gdy poziom jej energii był bardzo wysoki, przez całą noc malowała
kuchnię, a następnie, bez odpoczynku, poszła na cały dzień do pracy. Po tym wydarzeniu
doświadczyła kilku dni depresji i tak ogromnego zmęczenia, że nie była w stanie wstać z łóżka.
W pewnym momencie członkowie jej rodziny, zaniepokojeni jej zachowaniem, chcieli zabrać
spod jej opieki dzieci i zadzwonili do mnie po poradę. PMS i poważne zmiany nastroju zaczęły
się u Gwendolyn wcześnie, gdy jeszcze była nastolatką. Często towarzyszyły temu
autodestrukcyjne, prowadzące do niebezpiecznych sytuacji zachowania. Podczas jednego
z takich okresów padła ofiarą zbiorowego gwałtu. Innym razem zaszła w ciążę, a następnie
dokonała aborcji.
Przed pierwszą wizytą u mnie Gwendolyn była już rozwiedziona, regularnie medytowała,
zdrowo się odżywiała i stosowała dietę makrobiotyczną. Te zmiany odrobinę jej pomogły.
Regularnie ćwiczyła i przyjmowała odpowiednie suplementy diety. Zmiana diety i stylu życia
często wystarczają, by ustąpiły łagodne objawy początkowej fazy PMS. Pomimo tych zmian
Gwendolyn co miesiąc przechodziła przez emocjonalne piekło. Nierozwiązane kwestie
emocjonalne przejawiały się jako przedmenstruacyjna mądrość, która zmuszała ją do jeszcze
głębszego przyjrzenia się brakowi równowagi w jej życiu. Z powodu nasilenia objawów
początkowo przepisałam jej terapię progesteronową dużymi dawkami.
Zanim Gwendolyn rozpoczęła kurację progesteronową, wiele aspektów życia zupełnie
wymknęło się jej spod kontroli. Zrozumiała, że rozbicie emocjonalne, którego doświadczała co
miesiąc, zmuszało ją do odarcia kolejnych warstw zaprzeczania. Patrząc wstecz, zrozumiała też,
że ten proces był niezbędny dla uzdrowienia. Ważnym jego elementem było przyłączenie się do
programu 12 kroków zwanego Sex and Love Addicts Anonymous80 (SLAA). Uświadomiła
sobie, że zawsze wchodziła w krzywdzące ją relacje, nigdy nie znajdując „odpowiedniego”
mężczyzny, ale zawsze zachowując się obsesyjnie w stosunku do tego, z którym właśnie była.
Gdy jej chłopak, artysta, wyraził swoją potrzebę zakończenia związku, a Gwendolyn była
akurat przed miesiączką, wpadła w szał i pobiła go z zawziętością, która ją zaskoczyła
i przeraziła. Wtedy uświadomiła sobie, że ma poważny problem ze związkami, i poszła na
terapię, żeby zgłębić i uzdrowić kwestie związane z wyrządzaniem krzywdy. Dowiedziała się,
że uzależnienia od seksu i miłości niejednokrotnie są wynikiem wykorzystywania seksualnego
w dzieciństwie. Zaczęła dostrzegać związek między wykorzystywaniem seksualnym
z dzieciństwa oraz gwałtem a obecnym autodestrukcyjnym zachowaniem. Zaczęła widzieć
w przedmenstruacyjnej wściekłości emocje nieuzdrowionego dziecka. Wiedziała, że musi się
nimi zająć. W międzyczasie medytowała, ćwiczyła, dobrze się odżywiała, chodziła na terapię
i uczestniczyła w spotkaniach 12 kroków. Kiedy zaczęła odzyskiwać siły, powiedziała mi:
„W czasie przed miesiączką wybuchał we mnie każdy gram gniewu, goryczy i poczucia zdrady
– często w takim tempie, że coraz trudniej było mi pozostać w małżeństwie i nadal dbać o moją
autystyczną córkę oraz dwoje młodszych dzieci”.
Dzięki wzmacnianiu ciała fizycznego naturalnym progesteronem, dobrym pożywieniem
i regularnym odpoczynkiem, który był rezultatem głębokiej medytacji, Gwendolyn rozwinęła
wewnętrzną siłę, niezbędną do „zajęcia się tym, co musiało wybuchnąć i opuścić ciało”.
W trakcie jej wizyt, bez względu na to, jak strasznie się czuła, przypominałam jej, aby
koncentrowała się na swoich uczuciach. Mówiłam jej, że złość i gniew to naturalne elementy
procesu uzdrawiania i nie ma w nich nic złego. Gwendolyn musiała poczuć gniew, a nawet,
jeśli czuła taką potrzebę, dać mu upust, uderzając w poduszkę. Zamiast przelewać swój gniew
na kogoś, musiała go uszanować i dostrzec w nim ważną wiadomość. W miarę jak postępował
jej proces zdrowienia, stopniowo odkrywała, że pod przedmenstruacyjnym gniewem i złością
kryły się mądrość i prawda. Czując złość i nie odrzucając jej, Gwendolyn odkryła smutek
i głębokie poczucie odrzucenia, pozostałości po złym traktowaniu. „Czasami poczucie
opuszczenia jest przytłaczające” – wyznała. „Jednak jeśli pozwalam sobie na smutek, wychodzę
z tego silniejsza”. Po 9 miesiącach terapii progesteronowej Gwendolyn mogła znacznie
zmniejszyć dawkę. W tym czasie powiedziała: „Stosuję progesteron tylko 2 dni w miesiącu
i jedynie z powodu łagodnego rozdrażnienia. Czasami czuję emocjonalny opór, ale różnica
polega na tym, że teraz radzę sobie z tym dużo lepiej, gdyż wiem, skąd to wszystko pochodzi.
Wierzę, że jeśli kobieta ma PMS i chce odzyskać siebie w pełni, musi się zająć poziomami
fizycznym, emocjonalnym i duchowym”.
Od momentu, gdy Gwendolyn nauczyła się ufać swojemu gniewowi i transformować go,
a dzięki temu słuchać menstruacyjnej mądrości i ją rozumieć, minęło kilka lat. Kiedy
rozmawiałam z nią po raz ostatni, czuła się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Powiedziała, że
jeśli miałaby opisać swoje życie jednym słowem, byłoby to umocnienie. Gwendolyn zajmuje
się sprawami z dawnych lat. Stara się wynagrodzić tym, których skrzywdziła, i mówi prawdę
tym, przez których cierpiała. Jest zachwycona. „Talenty, z którymi się urodziłam, oraz mój
głos, muzyka i sztuka – kwitną. Wierzę, że wszyscy mamy takie talenty. Wmawia się nam
jednak, że nie mamy nic godnego uwagi”. Dostałam od niej taką oto wiadomość: „Gdy się
złoszczę, zatrzymuję się na chwilę, skupiam się na moim wnętrzu i pytam siebie: «Czego się
boisz lub od jakiego bólu starasz się uciec?». Po prostu pozostaję świadoma uczuć w moim
ciele, dopóki coś się nie zmieni. Prawie zawsze otrzymuję odpowiedź, nad którą później mogę
pracować”.
PMS i współuzależnienie
Istnieje silny związek między PMS a dorastaniem w rodzinie alkoholowej, w której rodzice lub
dziadkowie byli alkoholikami. Związek między PMS a poświęcaniem własnego życia na
spełnianie potrzeb innych ludzi (uzależnienie od związków) jest bardzo głęboki. W wielu
rodzinach, w których mężczyźni mają tendencję do uzależnienia od alkoholu, kobiety
doświadczają zespołu napięcia przedmiesiączkowego. Dzieci alkoholików są o 40% bardziej
narażone na ryzyko choroby alkoholowej nie tylko ze względu na genetyczne predyspozycje,
ale także dlatego, że nauczyły się, że alkohol jest sposobem tłumienia emocji. To zachowanie
często jest im przekazywane wraz z genami, które predysponują do picia. Kobiety w rodzinach
alkoholowych lub związane z alkoholikami doświadczają PMS, gdyż jest to sposób na odcięcie
się od uczuć. Pracowałam z wieloma kobietami, które postanowiły przerwać ciągłość zespołu
napięcia przedmiesiączkowego, doświadczanego przez wiele pokoleń kobiet w ich rodzinie.
(Hipoglikemia [niski poziom cukru] i wynikająca z tego przemożna chęć jedzenia słodyczy
często występują u kobiet z rodzin alkoholowych, które mają PMS. Ta dolegliwość zwykle
nasila się przed miesiączką, ale można ją łatwo wyleczyć, stosując się do opisanych przeze
mnie zaleceń żywieniowych).
Leslie, 49-letnia gospodyni domowa i była nauczycielka, przyszła do mnie, ponieważ
cierpiała na PMS, który objawiał się poważnymi wahaniami nastroju przed miesiączką,
przemożną chęcią jedzenia słodyczy i zmęczeniem. Czytając jej historię, zauważyłam, że jej
mąż był alkoholikiem, a ona pracowała w zawodzie nauczycielki, którego nienawidziła. Jej
matka i siostra były alkoholiczkami, ale Leslie nigdy nie zajęła się tym rodzinnym problemem.
Na pierwszej wizycie doradziłam, aby wzmacniała ciało odpowiednią dietą i ćwiczeniami.
Podkreśliłam też, że nie „uzdrowi” przedmenstruacyjnych dolegliwości, jeśli nie spojrzy na nie
jako na informacje, które dotyczą jej sytuacji rodzinnej. Widziałam jednak, że Leslie nie jest
gotowa, by to usłyszeć. Kobieta nie przyszła na kolejną wizytę.
Siedem lat później Leslie umówiła się na wizytę. Powiedziała: „Kiedy przyszłam tutaj po raz
pierwszy, usłyszałam, że powinnam się zastanowić nad współuzależnieniem, gdyż z nim wiążą
się mój zespół napięcia przedmiesiączkowego i obniżony poziom energii. Wyszłam, myśląc:
«Dr Northrup jest miłą kobietą, ale nie ma pojęcia, o czym mówi, a wręcz wydaje mi się, że jest
świrnięta. Jaki związek może mieć współuzależnienie z PMS?». Jednak teraz dostrzegam
związek między tym, co się działo w moim życiu, a PMS. Wreszcie sobie uświadomiłam, że
przez lata mąż krzywdził mnie werbalnie. Jestem w trakcie rozwodu i widzę, że zupełnie
pozbawiłam się tożsamości”.
Leslie wyznała, że przyłączyła się do programu 12 kroków i składała swoje życie
z kawałków, ucząc się, jaki wpływ na nią miało życie z alkoholikiem, który przez tak wiele lat
napastował ją słownie. Leslie nie tłumi już uczuć. Odzyskuje siebie i ustala, które zachowania
rodziny jest w stanie zaakceptować, a co jest dla niej nie do przyjęcia. Zwykle nie ma objawów
zespołu napięcia przedmiesiączkowego, a jeśli jej się zdarzają, zwraca na nie uwagę,
zatrzymuje się i wprowadza niezbędne zmiany w życiu, dzięki którym otrzymuje to, czego
pragnie.

Nieregularne krwawienia
Po niemal 30 latach pracy w zawodzie lekarza wciąż zaskakuje mnie fakt, jak bardzo cykl
menstruacyjny jest związany z kontekstem naszego życia. Nieprawidłowe krwawienie
maciczne prawie zawsze w jakiś sposób wiąże się z problemem rodzinnym. Jak mawia Caroline
Myss, krew to rodzina – zawsze. Pewna kobieta powiedziała mi, że ona i jej dwie siostry,
żyjące w różnych częściach kraju, nie miały okresu w miesiącu, gdy ich czwarta siostra
poroniła. Uświadomiły to sobie dużo później, podczas jednego ze swoich spotkań. Jedna
z moich pacjentek, 55-letnia kobieta, która miała ostatni okres w wieku 52 lat i przeszła przez
klasyczną menopauzę, z uderzeniami gorąca i testami laboratoryjnymi potwierdzającymi
„zmianę”, dostała miesiączki tuż po śmierci matki. Gdy u kobiety po menopauzie występuje
krwawienie, zawsze pytam, co się dzieje z nią i z jej rodziną. Często słyszę, że ważne
emocjonalnie wydarzenie poprzedziło krwawienie. Mój ostatni okres wystąpił, gdy młodsza
córka wyjechała na studia. Wcześniej nie miałam krwawienia przez 11 miesięcy.
Krew menstruacyjna, szczególnie gdy pojawia się niespodziewanie, jest wiadomością. Niesie
ze sobą jakiegoś rodzaju mądrość. Myss podkreśla, że większość problemów z krwawieniem
jest wynikiem nierównowagi w naszym organizmie: zbyt dużo emocji i zbyt mało mentalnej
oraz intelektualnej energii, by je zrównoważyć. Myss zauważa, że zaburzenia krwawienia mogą
się zaostrzyć, gdy kobieta przyswaja sobie, wysyłane przez rodzinę lub społeczeństwo,
sprzeczne sygnały dotyczące przyjemności seksualnej i potrzeb seksualnych. Przykładowo,
kobieta może pragnąć seksualnego spełnienia, ale ma z tego powodu poczucie winy lub nie jest
w stanie wprost wyrazić swoich pragnień. Ten wewnętrzny konflikt może być
nieuświadomiony.
Większość lekarzy dostrzega głęboki wpływ psychiki na cykl menstruacyjny. W 1949 r. Solly
Zuckerman zauważył, że zaburzenia emocjonalne mogą zakłócić rytm menstruacyjny, wywołać
krwawienie maciczne i wpłynąć na moment owulacji. Rozproszone sieci nerwowe łączące
mózg z jajnikami (przedzwojowymi drogami autonomicznymi) mogą pośredniczyć
w połączeniu między emocjami a macicą i funkcjonowaniem jajników81. Zostało również
dobrze udokumentowane, że skutkiem myśli powstających w korze przedczołowej naszych
mózgów są uczucia związane z neuroprzekaźnikami, które bezpośrednio wpływają na
podwzgórze i przysadkę mózgową – części mózgu ściśle połączone ze wszystkimi narządami
i funkcjami ciała.
Czym jest regularne krwawienie?
Zanim omówię temat nieregularności cyklu menstruacyjnego, wyjaśnię, czym jest jego
regularność. Niektóre kobiety nauczono, że jeśli okres nie pojawia się co 28 dni, jest
nieregularny. Dla mnie regularny cykl to taki, który w przybliżeniu trwa 24–35 dni.
Oczywiście, niektóre kobiety mają okres co 28 dni jak w zegarku. Jednak tysiące kobiet, które
nie pasują do schematu „co 28 dni”, uważają, że ich cykl jest nieregularny, gdy
w rzeczywistości jest on całkowicie w normie.
Regularność cyklu determinuje skomplikowana interakcja pomiędzy mózgiem (podwzgórze,
przysadka mózgowa, płat skroniowy), jajnikami i macicą. Na schemat cyklu mogą wpłynąć
zmiana pór roku, oświetlenia i diety oraz podróże czy napięcia w rodzinie. Nieregularny
i bezowulacyjny cykl menstruacyjny wiąże się z przedwczesną utratą masy kostnej. Kobiety
często są w stanie stwierdzić, kiedy miały owulację, ponieważ 12–16 dni od pierwszego dnia
ostatniej miesiączki pojawia się przezroczysta wydzielina (w rozdz. 11 znajdziesz więcej
szczegółów na ten temat). Cykl, w trakcie którego kobieta ma owulację, charakteryzuje także
molimina menstrualia.
Molimina jest grupą objawów, które wynikają z normalnych, cyklicznych i hormonalnych
zmian w ciele. Zalicza się do nich nieznaczną redystrybucję płynów ustrojowych, często
odczuwaną jako „wzdęcia” lub lekko nadwrażliwe piersi, niewielkie skurcze podbrzusza
i zmianę nastroju związaną z bardziej refleksyjnym, mniej aktywnym stanem. Kobiety, które
nie owulują, zwykle nie doświadczają tych zmian i często mają miesiączkę „ni stąd, ni zowąd”,
nie odczuwają bowiem symptomów, że się zbliża. Bezowulacyjne okresy zwykle są mniej
regularne.

Rozrost tkanki wyścielającej macicę (hiperplazja endometrium,


hiperplazja gruczolakowata i torbielowata)
Biopsja błony śluzowej macicy (endometrium) niektórych kobiet, które nieregularnie
miesiączkują, wykazuje, że normalną wyściółkę macicy zastąpił nadmierny rozrost tkanki
gruczołowej. Pod mikroskopem gruczoły endometrialne wyglądają, jakby na siebie nachodziły
i były zbyt blisko siebie. Taki rozrost wynika z nadmiernej stymulacji wyściółki macicy
estrogenem, przy równoczesnym niedoborze progesteronu. Taki stan nosi nazwę hiperplazji
gruczolakowatej i torbielowatej endometrium – oznacza to zbyt dużą ilość gruczołów82 (to nie
to samo co endometrioza, której poświęcę więcej uwagi w rozdz. 6). Hiperplazja pojawia się
wtedy, gdy jajniki nie produkują komórek jajowych regularnie. W wyniku tego zamiast
równomiernego przyrastania i złuszczania wyściółki macicy (endometrium), za co
odpowiedzialne są hormony regulujące owulację, następuje rozsynchronizowanie endometrium.
Niektóre części wyściółki „myślą”, że to 7. dzień cyklu, a inne – że to dzień 28., czego
rezultatem jest nieregularne i przerywane krwawienie.
Hiperplazja gruczolakowata i torbielowata, lub prościej – hiperplazja endometrium, nie jest
niebezpieczna, dopóki w biopsji wyściółki macicy nie pojawią się nieprawidłowe komórki.
Odkrycie 1–2 razy hiperplazji prostej endometrium podczas biopsji jest całkiem normalne i nie
stanowi powodu do niepokoju. Wiele kobiet po czterdziestce i pięćdziesiątce czasami nie ma
owulacji, gdyż ich jajniki przechodzą zmiany, które prowadzą do menopauzy. Nieregularny
okres nie oznacza konieczności przeprowadzenia biopsji endometrium, jednak tę decyzję
podejmuje się indywidualnie w zależności od historii kobiety i wyników badań.
Metody leczenia
Zauważ, proszę, że omawiane przeze mnie metody leczenia różnych dolegliwości, o których
mowa w tej książce, to metody powszechnie zalecane w Stanach Zjednoczonych. Nie
rozwiązują one problemów, które się kryją pod objawami. Głębsze problemy i płynąca z nich
nauka są przedstawione w indywidualnych historiach w tym rozdziale.
Często hiperplazja prosta endometrium znika samoistnie. Jedynie mały procent kobiet z tą
dolegliwością ma nietypowe komórki podczas biopsji. W takim przypadku hiperplazję
endometrium należy monitorować, by się upewnić, czy ustępuje, czy też się nasila. U kobiet,
które nie mają owulacji przez wiele lat, wzrasta zachorowalność na raka endometrium,
szczególnie jeśli są również otyłe lub zdiagnozowano u nich zespół policystycznych jajników
(zob. niżej, a także rozdz. 7). Szkolenie ginekologów każe traktować każdą pacjentkę jak
potencjalną ofiarę raka i dlatego konwencjonalna, wstępna terapia hiperplazji endometrium
składa się z przyjmowania przez 1–3 miesiące syntetycznego hormonu progestinu (jak Provera
czy Aygestin) i powtórzenia biopsji endometrium, aby się upewnić, że dolegliwość ustąpiła. Ja
najczęściej zalecam stosowanie naturalnego progesteronu, szczególnie w przypadku kobiet,
które podczas stosowania syntetycznego progestinu odczuwają niekorzystne skutki uboczne (na
s. 151 znajdziesz różnice między syntetycznym i naturalnym progesteronem). Opinie lekarzy na
temat tego, ile podać leku i jak długo go stosować, są bardzo zróżnicowane. Progestin, który
powoduje równomierne złuszczanie się całego endometrium i pozwala macicy pozbyć się
rozrostu tkanki, czasami nazywa się „farmakologicznym łyżeczkowaniem szyjki macicy”.
Z drugiej strony, naturalny progesteron hamuje receptory estrogenowe, to znaczy zmniejsza
wrażliwość komórek na estrogen, co często redukuje łagodną hiperplazję endometrium.
Niektóre kobiety z uporczywą hiperplazją endometrium, która nie reaguje na terapię
progestinem czy progesteronem, wymagają chirurgicznego łyżeczkowania macicy.
W wyjątkowo rzadkich przypadkach, jeśli dolegliwość nie ustępuje lub narasta produkcja
nieprawidłowych komórek, niezbędna jest histerektomia.

Czynnościowe krwawienie maciczne (DUB)


Częsty brak miesiączki, krwawienia i plamienia międzymiesiączkowe nazywa się
czynnościowym krwawieniem macicznym (zobacz także fragment na temat policystycznych
jajników i braku owulacji w rozdz. 7). Kobiety po cesarskim cięciu czasami mogą mieć
nieprawidłowe krwawienia, spowodowane bliznami macicy i wynikającymi z tego
nieregularnościami endometrium. Źródłem wielu zakłóceń w krwawieniu miesięcznym jest
podwzgórze, co oznacza, że nieprawidłowości wynikają ze skomplikowanej interakcji między
mózgiem, jajnikami i macicą. Ostry niepokój oraz depresja zmieniają poziom
neuroprzekaźników w mózgu i mogą wpłynąć na funkcjonowanie podwzgórza. Niejednokrotnie
czynnościowe krwawienie maciczne jest związane z brakiem owulacji i zbyt wysokim
poziomem estrogenu w stosunku do progesteronu. Wiąże się także z nierównowagą
hormonalną, wynikającą z podwyższonych poziomów kortyzolu i insuliny, które wpływają na
metabolizm estrogenu. Chociaż nauczono mnie szukać nieprawidłowości funkcjonowania
gruczołów dokrewnych, tarczycy czy przysadki mózgowej, gdyż to one mogą być powodem
zaburzeń cyklu menstruacyjnego, rzadko znajduję tego typu nieprawidłowości podczas badania
lekarskiego czy standardowego badania krwi. Czynnościowe krwawienie maciczne może się
również wiązać (choć rzadko) z wysokim poziomem prolaktyny. Powodem takiego stanu jest
guz przysadki mózgowej; zawsze zalecam badanie krwi pod tym kątem. Jednak zbyt wysoki
poziom prolaktyny, zwany hiperprolaktynemią, występuje dość rzadko. Co więcej,
stwierdzono, że małe guzy przysadki, które go wywołują, same znikają.
Czynnościowe krwawienie maciczne diagnozuje się na podstawie wywiadu i badania
poziomu hormonów przysadkowych i tarczycowych we krwi, a czasami biopsji wnętrza
macicy, dzięki której można sprawdzić, czy stan wyściółki sugeruje brak owulacji albo
nieprawidłowe komórki.
Terapia konwencjonalna
Konwencjonalne leczenie czynnościowego krwawienia macicznego polega na podaniu
hormonów, które regulują cykl miesiączkowy, na przykład pigułek antykoncepcyjnych. Ten
sposób leczenia stosuje się w przypadku wszystkich niepalących kobiet – aż do menopauzy.
Pigułka antykoncepcyjna rzeczywiście reguluje cykl i jest rozwiązaniem, po które sięgają
kobiety zbyt zajęte, by zmienić dietę, przyjmować suplementy czy wykonywać ćwiczenia.
Pigułka jednak nie rozwiązuje problemów leżących u podłoża dolegliwości, a jedynie je
maskuje lub usypia na chwilę nierównowagę w ciele. Przyjmowanie pigułek
antykoncepcyjnych w celu regulacji okresu jest jak przeciążanie lampki kontrolnej na desce
rozdzielczej samochodu wskazującej, że silnik wymaga kontroli. Niemniej jednak, podobnie
jak większość ginekologów, przepisuję pigułkę wielu kobietom, zarówno jako środek
antykoncepcyjny, jak i lek w przypadku czynnościowego krwawienia macicznego. Jest to
najprostszy sposób na pozbycie się objawów, gdyż nie wymaga zmiany tych aspektów życia,
które przyczyniają się do problemu. Czasami jest to właściwe, lecz kobieta powinna mieć pełną
jasność tego, co robi, kiedy bierze hormony regulujące miesiączkę.
Kobiety po czterdziestce, które doświadczają czynnościowego krwawienia macicznego, są
narażone na większe ryzyko hiperplazji endometrium. Większość lekarzy przed zastosowaniem
terapii hormonalnej przeprowadza biopsję. Najczęściej stosowaną metodą leczenia, która
zarówno eliminuje hiperplazję, jak i wstrzymuje nieprawidłowe krwawienia, jest podanie
progestinu (syntetycznego progesteronu, jak Provera lub Aygestin). W tym samym celu
zalecam naturalny progesteron (żel dopochwowy Crinone lub Prochieve albo kapsułki
Prometrium). Udowodniono również, że dostępne bez recepty 2-procentowe kremy
z progesteronem (1/4–1/2 łyżeczki na skórę raz dziennie) zapewniają odpowiedni poziom
serum i chronią endometrium83. Jeśli kobieta ma nieregularne krwawienia, a chce zajść w ciążę,
często przepisuje się lek na niepłodność Clomid, który, wywołując owulację, wpływa na mózg
i jajniki84.
Czynnościowe krwawienie maciczne a zespół policystycznych jajników (PCOS)
Pewna grupa kobiet z czynnościowym krwawieniem macicznym ma nadwagę. Te kobiety nie
mają regularnej owulacji częściowo dlatego, że ich tkanka tłuszczowa produkuje nadmiar
estrogenu. Estrogen zbytnio pobudza wyściółkę macicy, co może prowadzić do braku owulacji.
Czasami kobiety te cierpią na dolegliwość zwaną zespołem policystycznych jajników,
charakteryzującą się m.in. zgrubieniem zewnętrznej ścianki jajników, pod którą nieuwolnione,
częściowo pobudzone jajo tworzy torbiel. Podczas badania USG stwierdza się powiększone
jajniki i liczne, małe torbiele wewnątrz nich (co ciekawe, diagności intuicyjni po sesjach
z takimi kobietami podają taki sam opis). Badania wykazują, że otyłe kobiety są 2- lub 3-
krotnie bardziej narażone na ryzyko występowania nieregularnych krwawień85. Zmiana diety
w celu zmniejszenia nadmiaru tkanki tłuszczowej oraz stabilizacji poziomu cukru we krwi
i insuliny może pomóc w tworzeniu równowagi hormonalnej, a także w obniżeniu poziomu
estrogenu. Otyłe kobiety mają też wysoki poziom androgenów, co pogłębia problem.
Androgeny to grupa hormonów, do których należy testosteron, produkowany w jajnikach,
nadnerczach i tkance tłuszczowej. Jednak nie wszystkie kobiety z PCOS mają nadwagę.
Podobnie jak w przypadku zespołu napięcia przedmiesiączkowego i bólu miesiączkowego,
stały stres, dieta bogata w wysoko przetworzone produkty i z niską zawartością składników
odżywczych, podnosząca poziom cukru we krwi i insuliny, oraz brak naturalnego światła mogą
powodować czynnościowe krwawienie maciczne. Wielu moim pacjentkom z DUB i/lub PCOS
pomogła zmiana stylu życia i diety. Inne wprowadzają te zmiany, stosując jednocześnie terapię
hormonalną.
Moja koleżanka Alisa Vitti jest certyfikowanym doradcą w zakresie holistycznego podejścia
do zdrowia i specjalizuje się w nutrigenomice (badanie wykorzystania żywności do sterowania
biochemią ciała). Kiedy studiowała na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa, doświadczyła wielu
problemów (nadwaga, brak jajeczkowania, depresja i nieregularne miesiączkowanie od czasu
pierwszej miesiączki w wieku 14 lat), które zmusiły ją do zbadania jej stanu. Przeczesała całą
dostępną literaturę położniczo-ginekologiczną. Podejrzewając, że ma PCOS, nalegała, aby jej
ginekolog wykonał badanie USG, co miało potwierdzić diagnozę. Ale potem odkryła, że
medycyna konwencjonalna ma bardzo niewiele, poza lekami i operacją chirurgiczną, do
zaoferowania kobietom z problemami cyklu miesiączkowego. Zainspirowana pierwszym
wydaniem tej książki w 1994 r., postanowiła nie tylko leczyć się naturalnie, ale także pomagać
innym młodym kobietom znaleźć i wdrożyć naturalne rozwiązanie ich problemów
hormonalnych. Doprowadziło to do zmiany ścieżki jej kariery. Oto jej historia:
„Po mojej diagnozie PCOS, chociaż wielokrotnie odmawiałam przyjmowania pigułek,
w końcu ustąpiłam, ponieważ moi lekarze nie mogli mi zaoferować żadnych innych opcji.
Uważali, że sztuczna regulacja poziomu hormonów może być kluczem do złagodzenia
objawów. Ale w ciągu 2 tygodni okazało się, że moje najgorsze obawy się spełniły.
Zaczęłam cierpieć na migrenę oczną, zmienną temperaturę ciała i arytmię serca. Wtedy
wreszcie uświadomiłam sobie, że muszę nie tylko odstawić pigułkę, ale też wzmocnić mój
własny proces uzdrawiania. Zaczęłam więc przyglądać się różnym drogom – również tym
wykraczającym poza zachodnią medycynę. Zostałam uczennicą praktyków medycyny
alternatywnej, studiowałam zielarstwo, naturopatię, homeopatię i akupresurę
i eksperymentowałam z nimi, a także z różnymi suplementami i restrykcyjnymi dietami –
wypróbowując je wszystkie, aby sprawdzić, czy będą na mnie działać.
Odkryłam, że te podejścia nie były w stanie skorygować głębszych braków równowagi
w moim ciele, które przyczyniały się do mojego stanu. Zwróciłam się ku jednej rzeczy,
której (wraz z moimi lekarzami) dotąd nie eksplorowałam – jedzenie. Zaczęłam
eksperymentować i ostatecznie odkryłam, że przy odpowiedniej kombinacji pewnych
produktów spożywczych udało mi się zrzucić 27 kg z wyjściowej wagi 90 kg. Poza tym
pozbyłam się trądziku i wyleczyłam depresję. W efekcie przez ostatnią dekadę miałam
regularne miesiączki.
W trakcie tego procesu «przełączyłam biegi» w moim życiu, zmieniając plany zawodowe
tak, abym mogła studiować medycynę integracyjną i żywienie i dzięki temu stać się
certyfikowanym holistycznym doradcą zdrowotnym. Na podstawie moich badań i studiów
opracowałam specjalny, 5-stopniowy program leczenia. Zdałam sobie z tego sprawę
wcześnie, ponieważ podstawowe przyczyny nierównowagi hormonalnej są bardzo podobne.
Dlatego mój program jest skuteczny w wielu stanach ginekologicznych, których lekarze nie
mogą łatwo wyleczyć. Chociaż moja uzdrawiająca podróż była skoncentrowana na PCOS,
czułam niezwykłą chęć pomocy kobietom także w innych kwestiach. Dlatego w 2001 r.
założyłam Laughing Sage Wellness (obecnie znany jako FLO Living) w Nowym Jorku,
koncentrując swoją praktykę wyłącznie na kobietach po dwudziestce i trzydziestce
z przewlekłą nierównowagą hormonalną.
Wracając do teraźniejszości: dzisiaj pracuję z setkami kobiet w Stanach Zjednoczonych i na
czterech kontynentach, aby pomóc im naturalnie wyleczyć PCOS, PMS, mięśniaki,
torbielowate jajniki, problemy z tarczycą, wyczerpanie nadnerczy, zespół jelita drażliwego,
brak miesiączki, bolesne miesiączkowanie i HPV. Pomagam również kobietom zachować
i zwiększyć ich płodność oraz libido. Ponadto zatrudniam i szkolę innych doradców
medycznych, którzy pracują zgodnie z moim programem, a co tydzień edukuję 10 tysięcy
czytelniczek za pośrednictwem biuletynu FLO Living. Moim celem jest zapewnienie
kobietom w całych Stanach Zjednoczonych platformy edukacji, wsparcia i leczenia”.
FLO Living (www.floliving.com) oferuje programy indywidualne, przez telefon i online,
które pomagają kobietom w naturalnym leczeniu – bez leków i operacji – problemów
z miesiączką i problemów hormonalnych. Z powodu odniesionego sukcesu podejście to jest
rygorystycznie monitorowane przez lekarza prowadzącego badania z Columbia University
Medical Center, który mierzy poziom hormonów przed leczeniem i po ukończeniu programu.
Opublikowanie wstępnych wyników spodziewane jest na wiosnę 2010 r.
Historie kobiet
Deborah: rozluźnianie więzi rodzinnych. Deborah miała 17 lat, gdy opuściła rodzinę
i wyjechała na studia. Opisała swoją rodzinę jako „niższą klasę średnią, która nie dba o dobre
wykształcenie”. W rzeczywistości Deborah była pierwszą osobą w rodzinie, która opuściła dom
z innego powodu niż małżeństwo. Rodzina nie wspierała jej życia z dala od domu i chciała,
żeby Deborah wracała w każdy weekend.
Na pierwszym roku studiów Deborah poznała wielu ciekawych ludzi i otworzył się przed nią
nowy świat intelektualnych wyzwań i możliwości. Była szczęśliwsza i bardziej spełniona niż
kiedykolwiek w życiu. Niestety jej matka w obawie przed stratą córki zaczęła dzwonić do niej
co wieczór, mówiąc jej, że jest nieudacznikiem i jeśli zostanie na studiach, nie osiągnie
sukcesu. Straszyła córkę, że zadzwoni do dziekana, żeby odebrano jej stypendium, tak aby nie
miała innego wyboru poza powrotem do domu.
Deborah wpadła w depresję, a jej okres po raz pierwszy w życiu stracił regularność. Czasem
występował 2–3 razy w miesiącu, innym razem przez 2–3 miesiące nie pojawiał się wcale.
Deborah zaczęła biegać, dzięki czemu poczuła większą siłę fizyczną i niezależność. Miała też
poczucie sprawowania kontroli nad ciałem, które po raz pierwszy w życiu wymykało się spod
kontroli. Jednak ćwiczenia nie uregulowały jej cyklu. Przeciwnie, wydłużyły okresy bez
miesiączki. Deborah poszła do ginekologa, który powiedział, że wyniki badania
ginekologicznego są w granicach normy, a jej problem wynika z tego, że za dużo „zabawia się
z chłopcami”. Jednak w tym czasie Deborah nie spotykała się z żadnym mężczyzną. Nie
otrzymała pomocy od tego lekarza i przez kolejnych 11 lat unikała ginekologów.
Deborah skonsultowała się jednak z akupunkturzystą, który oprócz zabiegów akupunktury
przepisał jej chińskie zioła. Dzięki terapii jej cykl wyregulował się w ciągu 2 miesięcy, ale
nieregularność powróciła, gdy tylko Deborah przestała stosować akupunkturę i zioła. Wtedy
uświadomiła sobie, że musi się zająć źródłem depresji, która powróciła, gdy przestała biegać
z powodu kontuzji. Zrozumiała, że źródłem jej problemów jest relacja z matką. Ostatecznie,
aby wyrwać się spod jej kontroli, przeprowadziła się do innego stanu.
Gdy po raz pierwszy ją spotkałam, zdrowiała z uzależnienia od ćwiczeń fizycznych
i uzdrawiała relację z matką. Rozpoczęła psychoterapię, na której przyglądała się tym
kwestiom. Zaleciłam intensywny warsztat uczący kontaktowania się z uczuciami, dietę opartą
na zdrowej żywności, krem z naturalnym progesteronem i suplement wapniowo-magnezowy.
W ciągu kolejnych 6 miesięcy jej cykl się wyregulował i trwał 28–29 dni. Zniknęła także
depresja. Deborah skończyła studia i uzyskała stopień doktora. Zerwała więzy rodzinne, które
były źródłem problemu, co przywróciło równowagę na wszystkich poziomach jej życia.
Donna: rodzina dysfunkcyjna i dysfunkcyjne krwawienia. Donna, 42-letnia profesorka,
przyszła na wizytę po 6 miesiącach nieregularnego cyklu – krwawienie przez 2 tygodnie, brak
krwawień przez 6 tygodni, kilka dni plamień itd. Doświadczała także 3-tygodniowych napadów
głębokiego niepokoju i depresji, które zaczęły się pojawiać wraz z nieregularnym okresem.
Biopsja endometrium wykazała hiperplazję torbielowatą i gruczolakowatą, zaburzenie związane
z brakiem owulacji.
W wieku czterdziestu paru lat matka Donny także doświadczyła nieprawidłowych krwawień
i zmian nastroju, ale zrzuciła to na karb hormonów i stwierdziła, że musi z tym żyć. Donna
pamięta, że w dzieciństwie obawiała się dziadka, i dlatego uważa, że matka ma nierozwiązane
problemy z własnym ojcem.
Donna wyznała również, że miewa sny i wspomnienia, które dotyczą wykorzystywania
seksualnego przez jej wujków. „Strasznie się bałam, że jeśli powiem komukolwiek, co się
wydarzyło lub co mi się wydaje, że się wydarzyło, Bóg mnie ukarze. Czy mogę w jakiś sposób
przyspieszyć proces uzdrowienia?”. Podobnie jak wiele kobiet, Donna myślała, że same fakty –
kto, co, gdzie i kiedy – wystarczą, by raz na zawsze poradzić sobie z bólem i pójść dalej. Ale
zdobywanie faktów zaspokaja jedynie intelekt – który zawsze chce ich więcej. Intelekt jest
częścią nas, która ciągle opowiada tę samą historię – w ten sposób ponownie tworzy biologię
konfliktu. Uzdrowienie dzieje się w ciele, nie w intelekcie. Musimy pozwolić, by uzdrawianie
zachodziło w nas łagodnie, stopniowo i z szacunkiem.
Wychowanie Donny doprowadziło ją do poniższego stwierdzenia: „W życiu wszystko zdarza
się z mojej winy. Wciąż wydaje mi się, że jestem szalona i to wszystko zmyśliłam”.
Zapewniłam ją, że w naszej kulturze przez całe wieki kobiety, które mówiły prawdę, określano
mianem szalonych, więc biorąc pod uwagę jej historię, to, przez co przechodziła, jest całkiem
normalne. Postanowiła zapisać się do grupy ofiar kazirodztwa, żeby się przedrzeć przez własne
i rodzinne mechanizmy wyparcia. Po kilku miesiącach Donna miała kolejną biopsję
endometrium, kontrolującą nieprawidłowe komórki, której wynik był prawidłowy, podobnie jak
poziom jej hormonów przysadkowych. Cykl stopniowo powracał do normy.
Zmierzenie się z traumą emocjonalną było tym, co w rzeczywistości wyleczyło problemy
Donny związane z miesiączką. Jej okres poprzez nieregularność przekazywał jej mądrość ciała.
Krew menstruacyjna zwróciła Donnie uwagę na konieczność uzdrowienia jej związku
z rodziną, jej więzów krwi.
Darlene: nieregularne krwawienia od pierwszej miesiączki. Darlene, nauczycielka,
przyszła do mnie po raz pierwszy, gdy miała 30 lat. Była bezdzietną mężatką z długą historią
czynnościowych krwawień macicznych, które zaczęły się wraz z pierwszą miesiączką.
Doświadczała długich okresów braku menstruacji, po których następowało krwawienie,
trwające niemalże nieustannie przez miesiąc, po czym pojawiały się plamienia. Darlene miała
zaburzenia lękowe, a gdy musiała opuścić dom na długi czas, miewała ataki paniki. Jej
małżeństwo było raczej źródłem nieszczęścia niż komfortu. Darlene była niespokojna, miała
problemy ze snem i częste bóle głowy.
Wychowywała się w stresujących warunkach. Chociaż rodzina niechętnie się do tego
przyznawała, ojciec i co najmniej jeden dziadek byli alkoholikami. Matka, babcia ze strony
matki i jedna z kuzynek przez całe życie miały nieregularne krwawienia, które doprowadziły do
histerektomii. Jej ciotka i inna kuzynka, oprócz histerektomii, przeszły także raka macicy.
Darlene przyszła do mojego gabinetu, żeby zbadać płodność. Ze względu na jej nieregularne
krwawienia wykonałyśmy biopsję endometrium, która wykazała hiperplazję. Zaleciłam duże
dawki syntetycznego progestinu. W odróżnieniu od większości kobiet, które poddaje się tej
terapii, w jej przypadku krwawienie nie ustało. Powtórna biopsja po terapii progestinowej
ponownie wykazała hiperplazję torbielowatą i gruczolakowatą. Kolejnym krokiem byłoby
chirurgiczne łyżeczkowanie macicy, żeby zapobiec rakowi macicy.
Darlene była przerażona i błagała o inną metodę leczenia. Z powodu jej silnej reakcji poszłam
na kompromis i zaleciłam dietę o niskim indeksie glikemicznym w celu stabilizacji poziomu
cukru we krwi oraz okłady z oleju rycynowego na podbrzusze, 3–4 razy w tygodniu, co miało
wzmocnić jej układ odpornościowy. Wiedziałam, że dzięki temu Darlene co najmniej 3 razy
w tygodniu będzie miała okazję, aby zastanowić się nad dolegliwością i informacjami, które
ona ze sobą niesie. Uzgodniłyśmy, że jeśli to nie zmieni jej komórek, wykonamy zabieg
łyżeczkowania macicy.
Dwa tygodnie później wykonałam kolejną biopsję endometrium. Tkanka endometrium była
prawidłowa, odpowiadała pierwszej fazie cyklu menstruacyjnego. Darlene była zachwycona.
Ulga, którą poczuła, doprowadziła ją do łez. Po kuracji jej okres unormował się na stałe.
W ciągu tych miesięcy dzięki terapii z zastosowaniem biofeedbacku, którą rozpoczęła, aby
uleczyć bezsenność, bóle głowy i nasilone lęki, Darlene zmieniła biochemię ciała. Gdy
uświadomiła sobie, że małżeństwo nie służy jej zdrowiu, odeszła od męża, wniosła pozew
o rozwód i nawiązała romans, który spełniał jej potrzeby seksualne i przyniósł głębokie
uzdrowienie.
Trzy lata później, gdy Darlene przyszła na coroczne badanie, wyznała, że cykl menstruacyjny
zaczął rozbudzać w niej poczucie siły, która jest dla niej czymś nowym i ekscytującym. „Moje
piersi są większe – powiedziała – czuję ogromną siłę, zachowuję się, jakbym posiadła tajemnice
wszechświata. Wydaje mi się, że przez lata rodzina obawiała się mojej mocy. Czułam to już,
gdy byłam dziewczynką. Chociaż ta moc wydaje się czymś nowym, znam ją od dawna”.
Darlene odzyskała łączność z uniwersalną kobiecością i seksualnością. Dzięki temu przerwała
cykl nieregularnych krwawień, który od wielu pokoleń istniał w jej rodzinie.

Obfite krwawienia miesięczne (menorrhagia)


Niektóre kobiety doświadczają tak obfitych krwawień, że krew przesiąka przez, noszone
jednocześnie, dwa tampony i podpaskę. Krew może przesiąknąć nawet przez ubranie. Niektóre
kobiety ze względu na obfite krwawienia czasem nawet przez kilka dni nie mogą wyjść z domu.
Jedna z moich pacjentek, po tym jak 2-krotnie podczas podróży biznesowej do Europy krew
przesiąkła przez jej ubranie, brudząc tapicerkę siedzenia w samolocie, zdecydowała się na
histerektomię.
Ten rodzaj obfitych krwawień określa się mianem menorrhagia. W zaburzeniu tym
krwawienie występuje regularnie, ale jest obfite. Jeżeli w diecie kobiety nie ma wystarczającej
ilości żelaza lub jej ciało nie jest w stanie wyrównać poziomu traconej co miesiąc krwi,
z czasem menorrhagia może doprowadzić do anemii (obniżonego poziomu hemoglobiny).
Może być rezultatem mięśniaków, endometriozy lub gruczolistości wewnętrznej (adenomiozy).
Rzadziej ma związek z problemami z tarczycą. Niektóre kobiety mają obfite krwawienia bez
konkretnego powodu.
Chroniczne, obfite krwawienia mogą wynikać z przewlekłego stresu, związanego
z problemami w obrębie drugiej czakry, dotyczącymi kreatywności, związków, pieniędzy
i kontrolowania innych ludzi. Jedna z moich pacjentek, która czasem doświadczała obfitych
krwawień, zauważyła, że dzieje się tak za każdym razem, gdy odczuwa smutek i ma ochotę
płakać. „Kiedy mocno krwawię – powiedziała – odnoszę wrażenie, jakby dolna część mnie
opłakiwała straty, których doświadczyłam w życiu”. Gdy kobieta znajdowała czas, by przyjrzeć
się swoim problemom, i pozwalała sobie odczuwać rozczarowanie i ból, jej okres był normalny.
Inna pacjentka, która co miesiąc miała straszne bóle i obfite krwawienie, dostrzegła w swoich
dolegliwościach silną potrzebę znalezienia twórczej przestrzeni w życiu. Zaczęła przeznaczać
godzinę dziennie na rzeźbienie. Za każdym razem, gdy to robiła, łączyła się z czystą radością
tworzenia dla samego tworzenia. Z miesiąca na miesiąc stopniowo zmniejszały się krwawienie
i bóle miednicy mniejszej.
Gruczolistość wewnętrzna (adenomioza), częsta przyczyna bólu i obfitych krwawień, jest
dolegliwością, w której gruczoły, zwykle znajdujące się tylko w wyściółce macicy –
endometrium, wnikają głęboko w ścianę macicy. (Gruczolistości wewnętrznej, zwanej także
„endometriozą wewnętrzną”, często, choć nie zawsze, towarzyszą mięśniaki i/lub
endometrioza). W wyniku tego krew podczas menstruacji może wsiąkać w ścianę macicy, która
staje się gąbczasta, co uniemożliwia mięśniom macicy normalne skurcze, zwykle zmniejszające
krwawienie.
Gruczolistość wewnętrzną (adenomiozę) zwykle można zdiagnozować na podstawie historii
kobiety i charakterystycznego odczucia „grząskiej” macicy podczas badania ginekologicznego.
Ostateczną diagnozę stawia się jednak tylko na podstawie obrazowania rezonansem
magnetycznym (MRI) lub biopsji ściany macicy, co może pociągnąć za sobą chirurgiczne
usunięcie części lub całej macicy.
Leczenie
Jeśli stosowanie diety nie przynosi oczekiwanych rezultatów lub kobieta chce mieć inną opcję,
może zastosować syntetyczny progestin, który reguluje krwawienia. Zwykle zalecam
przyjmowanie 5–10 mg Provery lub Aygestinu 1–2 razy dziennie w trakcie 2 ostatnich tygodni
cyklu. W wielu przypadkach pomocne okazują się pigułki antykoncepcyjne. Można także
stosować naturalny progesteron, aplikując go na skórę w postaci kremu albo przyjmując
doustnie lub dopochwowo. Dawka zależy od tego, jak poważny jest problem: w przypadku
progesteronu przyjmowanego doustnie zalecam w najcięższych przypadkach 100 mg 4 razy
dziennie oraz w przypadkach łagodniejszych 50 mg 2 razy dziennie, od 14. do 28. dnia cyklu.
W przypadku kremu progesteronowego (400 mg na uncję [około 28 g – przyp. tłum.]) zalecam
nakładanie 1/2 łyżeczki kremu 2 razy dziennie na delikatne partie ciała – piersi, szyję, twarz,
podbrzusze, wnętrze ud, wnętrze ramion i dłonie. Dostępny jest także żel dopochwowy
z mikronizowanym progesteronem. Zwykle początkowa dawka wynosi 45 mg, a stosuje się ją
raz dziennie lub co drugi dzień, od 14. do 28. dnia cyklu. Często samo przestrzeganie diety,
opisanej w rozdziale 17, ogranicza bądź eliminuje potrzebę stosowania progestinu lub
progesteronu. Niektóre kobiety miesiącami, a nawet latami stosują ten rodzaj terapii jako
alternatywę dla histerektomii.
Niektórym kobietom w redukcji krwawień miesięcznych pomagają substancje hamujące
stężenie prostaglandyn, jak ibuprofen (Advil lub Motrin) czy sól sodowa naproksenu (Aleve lub
Naprosyn)86. Należy je przyjmować 1–2 razy dziennie przez 3–4 dni przed menstruacją
i kontynuować w dni, kiedy krwawienie jest najobfitsze.
Ablacja endometrium, w której wyściółka macicy jest usuwana przez elektrokoagulację lub za
pomocą lasera, jest zabiegiem chirurgicznym w przypadku ciężkiego krwawienia u kobiet,
które nie zareagowały pozytywnie na inne metody leczenia. To doskonała alternatywa dla
histerektomii. W ponad 85% przypadków z powodzeniem kontroluje obfite krwawienia. Zabieg
można wykonać bez konieczności pozostawania w szpitalu87. Ze względu na to, że ablacja nie
jest odpowiednia dla wszystkich kobiet, pacjentki, które się na nią decydują, należy uprzednio
poddać dokładnym badaniom, aby się upewnić, że zabieg ten będzie w ich przypadku
skuteczny. NovaSure to jeden z typów ablacji endometrium, który u wielu kobiet dobrze się
sprawdza (zob. www.novasure.com). Innym rozwiązaniem jest histerektomia.

Uzdrawianie menstruacyjnej przeszłości: przygotowanie córek


Wiele kobiet, jak te, o których czytałaś w tym rozdziale, uzdrowiło bolesne doświadczenia
związane z menstruacją i zaczęło odzyskiwać należne nam dziedzictwo: cielesną, księżycową,
cykliczną i kreatywną mądrość. Dzięki temu kobieta przekazuje następnemu pokoleniu bardziej
pozytywny obraz ciała i lepszy kontakt z cielesnością. W ten sposób uwalnia siebie i inne
kobiety od patriarchalnej degradacji kobiecości i zwiększa szansę uzdrowienia kobiecych cykli.
Zbyt długo dziewczynkom przedstawiano cykl menstruacyjny jedynie w odniesieniu do
współżycia płciowego i ciąży. Większość młodych kobiet, dopóki nie pozna i nie zrozumie
funkcjonowania macicy, jajowodów, jajników i cyklicznej, menstruacyjnej natury, nie będzie
emocjonalnie gotowa, by zrozumieć pełnię kobiecej seksualności. Niestety, reklamy,
merchandising i media w naszej kulturze są nasycone zmaskulinizowanymi wizerunkami
młodych kobiet i dziewcząt, które podważają u dziewczynek zdrowy obraz kobiecej
seksualności. American Psychological Association’s Task Force on the Sexualization of Girls88
wydała pełny raport na temat tego szkodliwego trendu89. Musimy edukować siebie i innych na
temat kobiecej seksualności. Ojcowie też mogą pomóc. Chociaż pierwotna potrzeba, jaką czują,
aby chronić swoje córki przed innymi mężczyznami i chłopcami, wynika bezpośrednio
z patriarchalnego światopoglądu, w którym mężczyźni przejmują władzę nad kobietami w ich
życiu, to także prawdą jest, że świadomość, iż jest się chronioną przez silnego, kochającego
ojca, może być dobrodziejstwem dla młodej dziewczyny lub kobiety, jeśli pomaga jej czuć się
bezpiecznie w jej ciele i z jej seksualnością. Kobiety, które miały adorujących i wspierających
ojców, zdecydowanie otrzymały wsparcie, by móc rozkwitnąć w świecie. Zbyt często jednak
nie takie jest doświadczenie kobiet. Wiele razy ich ojców nie było w pobliżu. A innym razem
nie byli wspierający. Wiele kobiet opowiedziało mi o reakcjach ich ojców, kiedy dotarły do
menarche: „Gdy tylko dostałam miesiączki, wszystko zmieniło się między nami. Nigdy więcej
mnie nie przytulił ani nie pogłaskał. Nasza relacja nigdy nie była taka sama”. Pewna kobieta
z mięśniakiem macicy nagle przypomniała sobie, jak jej ojciec krzyczał na nią przez cały pokój,
gdy miała 14 lat i była już gotowa, by wybrać się na randkę: „Ty dziwko, ty kurwo!”.
Zapamiętała to na lata. Powiedziała, że to było tak, jakby jego słowa wniknęły wprost w jej
ciało i pozostały tam, wpływając na sposób, w jaki czuła się kobietą przez następne 20 lat.
Wiele zmieniło się w ciągu ostatnich dwóch dekad.
Kobietom wpaja się od urodzenia, że ich ciała podlegają zachłannym spojrzeniom innych,
komentarzom publicznym i obserwacji. Paradujemy z małymi dziewczynkami, wystawiając je
na widok publiczny, i ubieramy je jak cukierkowe laleczki, których zadaniem jest zadowalanie
innych. Jeden z moich kolegów opisał sytuację, w której starszy brat jego 13-letniej córki
w trakcie obiadu powiedział: „Widzę, że odwiedziła nas wróżka przynosząca piersi”.
Komentarzowi towarzyszyły salwy śmiechu, ale wydaje mi się, że dla tej dziewczynki to wcale
nie było śmieszne.
Odzyskiwanie menstruacyjnej mądrości zaczyna się od kobiet w każdym wieku, od tych,
które przewidują nowy, bardziej pozytywny sposób myślenia i mówienia o menstruacyjnych
doświadczeniach dla nas samych, naszych córek, naszych siostrzenic, naszych bliskich
i mężczyzn w naszych rodzinach. Kobiety, które są dostrojone do swojej cyklicznej mądrości
i przyjmują ją bez wstydu lub zakłopotania, podążają w kierunku wspierania kobiecości
w nowym pokoleniu.
Dla wielu dziewcząt w tym społeczeństwie dojrzewanie to czas straty. Kiedy moja starsza
córka miała 11 lat i pewnej nocy tuliłam ją do snu, powiedziała, że ma pewne zmartwienie.
Była przerażona tym, że miała bolesną narośl na piersi, i poprosiła, żebym to sprawdziła. Kiedy
to zrobiłam, zobaczyłam małą brodawkę sutkową uwypuklającą się z lewej strony – pierwsza
oznaka dojrzewania. Powiedziałam, że to normalne i nie ma się czym martwić. Następnie jej
pogratulowałam!
Córka nie mogła zasnąć, przyszła więc do mojego pokoju i zapytała, czy możemy
porozmawiać. „Oczywiście” – powiedziałam i zapytałam, co ją niepokoi. Wybuchła płaczem
i powiedziała: „Nie chcę dorosnąć”. Przytuliłam ją, mówiąc, że czułam podobnie. Nie
myślałam o tym od lat. Jednak teraz, trzymając w ramionach córkę, która stała u progu
dojrzałości płciowej, przypomniałam sobie głęboki smutek, jaki odczuwałam w związku
z dorastaniem. Przypomniałam sobie, że nigdy nie chciałam opuścić domu i nie chciałam, aby
moje życie się zmieniło. Siedziałyśmy na łóżku, a ja, przytulając córkę, dzieliłam się z nią
swoim doświadczeniem.
Po chwili spytałam, czy chciałaby porozmawiać o tym z ojcem. Zapytała go: „Tato, czy
kiedykolwiek odczuwałeś smutek w związku ze swoim dorastaniem?”. Odpowiedział: „Dopiero
od kilku lat”. Wszystkich rozbawiła jego odpowiedź. Gdy z uwagą wysłuchaliśmy obaw córki
na temat dojrzewania, podziękowała nam i z radością poszła do łóżka. Powyższe doświadczenie
było dla mnie doskonałym przykładem na to, jak nasze emocje, jeśli je uszanujemy i wyrazimy,
naturalnie przepływają przez ciało i uwalniają się z niego.
Córka nie poruszyła już więcej tego tematu, ale wiedziała, że zawsze może to zrobić. Kiedy
w wieku 14 lat zaczęła krwawić, była na to doskonale przygotowana. Od ojca dostała kwiaty,
a ode mnie specjalną lalkę i książkę. Gdybym nie uznała, że na jakimś głębokim, trudnym do
wyrażenia słowami poziomie córka wiedziała, że w kulturze, w której kobiece ciało jest
towarem, przejście ze stanu niewinności dziewczynki w okres dojrzewania nie jest w pełni
radosną perspektywą, nie świętowalibyśmy tego momentu w jej życiu. Pracując razem nad
stworzeniem nowych rytuałów inicjacyjnych dla kobiet, musimy uznać, że pójście naprzód
oznacza także odpuszczenie i opłakiwanie tego, co tracimy.
Oczywiście nie możemy zabrać naszych córek w przestrzeń, której nie znamy. Nie możemy
uzdrowić w nich tego, co w nas jest głęboko zranione. Jeżeli niesiemy wielopokoleniowy
wstyd, który dotyczy procesów kobiecego ciała, nie możemy mieć nadziei, że naszym córkom
przekażemy szczerą miłość do ciała. Jednak w momencie, gdy zdecydujemy się zająć tą
przestrzenią i myśleć o niej w nowy sposób, rozpoczniemy proces odzyskiwania
menstruacyjnej mądrości. A wtedy wszystko ulegnie zmianie. Możemy stwarzać nowe
ceremonie i rytuały inicjacyjne dla siebie i dla naszych córek, jednocześnie przepracowując
stare schematy i ból.
Dobre wieści są takie, że to się obecnie wydarza na całej planecie. W Stanach Zjednoczonych
na przykład grupa ludzi popierających świadomą menstruację założyła samopomocową Red
Web Foundation90 (www.redwebfoundation.org), której zadaniem jest popieranie pozytywnego
postrzegania w społeczeństwie dziewczęcych i kobiecych ciał oraz cyklu menstruacyjnego od
pierwszego do ostatniego krwawienia i kreowanie fizycznego, emocjonalnego i duchowego
dobrostanu. Fundacja udostępnia szeroki zakres informacji, które przygotowują dziewczynki do
pełnego mocy wejścia w dojrzałość, a także kształci kobiety w każdym wieku na temat
pozytywnych aspektów cyklu.
Powstanie Red Web Foundation zainspirowała pionierska praca nieżyjącej już Tamary
Slayton, założycielki Menstrual Health Foundation91. Tamara nauczyła mnie, że dopóki
dziewczyny nie połączą swojego cyklu kreatywności z cyklem menstruacyjnym, większość
z nich nie będzie emocjonalnie przygotowana, by w pełni zrozumieć swoją seksualność. W tym
celu często nauczała mocy menstruacji poprzez robienie lalek i inne twórcze działania. Chociaż
rodzina może na wiele różnych sposobów celebrować wejście dziewczynki w okres dojrzałości,
nie ma nic potężniejszego od takiej celebracji w dużej grupie – z innymi dziewczynkami i ich
rodzinami. Gdy podczas ceremonii wejścia w dojrzałość dziewczynkę otacza tak ważna dla niej
grupa rówieśników (nawiasem mówiąc, nie jest konieczne, aby odbywało się to w czasie jej
pierwszego okresu), znika jej niepewność i skrępowanie. Dziewczynka czuje się przyjęta do
większej społeczności. Pamiętaj, że dorastanie polega na nauce dopasowania się do
rówieśników – nic nie jest ważniejsze dla nastolatki. (Aby uzyskać pełny program edukacyjny,
w jaki sposób zorganizować warsztat dla dziewcząt na temat umocnienia mocy miesiączki,
odwiedź stronę www.kesakivel.com).
Większość z nas nie będzie miała okazji uczestniczyć w dużej grupie w uroczystości z okazji
menarche. Ale wciąż możemy uhonorować pierwszy okres naszej córki uroczystym obiadem,
wycieczką na zakupy, kwiatami lub specjalnym prezentem. Ważne jest także uwzględnienie jej
ojca. Wszyscy mamy wrodzoną potrzebę rytuału i uznania. (Doszłam do wniosku, że 50.
urodziny to spóźniona ceremonia nadejścia pełnoletniości dla kobiet z pokolenia baby boomers,
które nigdy nie zostały uczczone w okresie dorastania, ale do których w wieku 50 lat cała pasja,
siła i żarliwość dorastania z impetem wracają).
Oczywiście umocnienie menstruacyjne nie kończy się na ceremonii wejścia w dorosłość.
Nauka brania w posiadanie naszych ciał, naszych cykli i naszej seksualności jest ciągłym
procesem. Wiele dzisiejszych nastoletnich dziewcząt jest przedwcześnie rozwiniętymi
„płodnymi bombami zegarowymi”, ponieważ nie mają wiedzy o swoich własnych cyklach
i używają seksualności i stosunku jako obrzędu przejścia92. Jestem zwolenniczką uczenia
wszystkich nastoletnich dziewcząt, jak się kochać sama ze sobą, aby nie odczuwały potrzeby
posiadania nastoletniego chłopca, by sobie z tym poradzić. Kiedy uczymy młode kobiety
szacunku dla ich ciał i ich cykli, a także kiedy leczymy same siebie w tych obszarach,
pomagamy przełamywać cykl nadużyć, który miał miejsce od stuleci.
Po przeczytaniu artykułu w gazecie o pracy Patricii Reis z Boginią i ciałami kobiet Marge
Rosenthal przypomniała sobie, że tworząc mit, wprowadziła córkę w cykl menstruacyjny.
W liście do Reis napisała: „Kiedy moja córka miała 4–5 lat, a ja byłam przed miesiączką
i szukałam czegoś pozytywnego w skurczach, zrzędzeniu i wszystkich innych przyjemnościach
bycia kobietą, stworzyłam boginię Miesiączkę. Sprowokowała to absolutnie spontanicznie
sama sytuacja: zrzędliwa mama, dziecko zastanawiające się dlaczego i ja próbująca uchwycić
wiarygodną odpowiedź.
Powiedziałam jej, że raz w miesiącu bogini Miesiączka odwiedza ciało kobiety i że jest
bardzo tajemnicza. Czasami wkradała się do środka bez naszej wiedzy, a czasami ogłaszała
swoje przybycie silnym szarpaniem w ciele. Powiedziałam jej, że kiedy ludzie krwawią, zawsze
jest to oznaką choroby lub urazu, ale krwawienie przyniesione przez tę boginię było
potwierdzeniem życia i oczyszczeniem naszego ciała. Przybycie bogini to czas świętowania,
czas kupowania kwiatów lub czegoś małego i specjalnego – tylko dla nas, kobiet.
Powiedziałam jej, że zrzędzenie było spowodowane tym, że nie słuchałam swojego ciała.
Gdybym poczuła szarpnięcie, wiedziałabym, że powinnam być dla siebie wyjątkowo łagodna
(i być może wzięłabym kilka aspiryn). W wyniku tego, co zrobiłam, widzę całą pozytywną
wartość tworzenia naszych własnych bogiń. Stworzyłam małą boginię, aby uzyskać pozytywny
związek z cyklem. Jest wysoce duchową i energiczną istotą, która wyczynia różne sztuczki
z naszymi ciałami, przybywa wcześnie lub późno, cicho lub burzowo, podtrzymuje nas lub
powala na ziemię, ale gdy jej obecność zostanie potwierdzona, jest bardzo szczęśliwa. Wtedy
cicho się uspokaja i czeka – aż do następnego czasu.
Zbliżam się do menopauzy. Będę tęskniła za boginią. To będzie czas, gdy bogini będzie się
starała utrzymać młodość, którą dzieliłyśmy, a ja będę starała się ją puścić, by zrobić miejsce
w moim ciele dla nowej duchowej istoty. Zastanawiam się, jak będzie miała na imię”.
Kreowanie zdrowia przez cykl menstruacyjny
Usiądź w ciszy i zapytaj siebie: „Jaka jest moja prawda na temat cyklu menstruacyjnego? Jak
się czuję z tą prawdą? Czego dowiedziałam się na temat menstruacji i hormonów od mojej
rodziny? Co przekazałam na ten temat młodszym kobietom w moim życiu? Co myślę o cyklu
menstruacyjnym? Czego może mnie nauczyć?”. Bez względu na to, gdzie się obecnie
znajdujesz, bądź dla siebie dobra.
Przez kolejne 3 miesiące prowadź księżycowy dziennik i opisuj w nim wpływ cyklu
menstruacyjnego na życie. Śledź fazy Księżyca (często są przedstawione w gazetach lub
kalendarzach). Zauważ, czy istnieje jakiś związek między twoim cyklem a fazami Księżyca.
Zauważ, czy przed menstruacją masz ochotę na konkretne jedzenie. Jakie? Czy gorąca kąpiel
byłaby równie cudowna, co zjedzenie deseru lodowego z gorącym karmelem?
Daj sobie czas na dostrojenie się i odzyskanie swojej cyklicznej natury. Każdego dnia napisz
krótką notkę w dzienniku. Przyniesie ci to przeogromną satysfakcję. Poczujesz połączenie
z życiem na zupełnie nowym poziomie. Wzrośnie twój szacunek do siebie i twoich cudownych
hormonów.
Celebruj boginię Miesiączkę na swój wyjątkowy sposób, wiedząc, że wpłynie to na poprawę
życia na wszystkich jego poziomach.
1 M.
Xiaolong et al., Endometrial Regenerative Cells: A Novel Stem Cell Population, Journal of Translational Medicine, vol.
5 (2007), s. 57.
2 E. Hartman, Dreaming Sleep (the D State) and the Menstrual Cycle, Journal of Nervous and Mental Disease, vol. 143
(1966), s. 406–16; E. M. Swanson i D. Foulkes, Dream Content and the Menstrual Cycle, Journal of Nervous and Mental
Disease, vol. 145, no. 5 (1968), s. 358–63.
3
F. A. Brown, The Clocks: Timing Biological Rhythms, American Scientist, vol. 60 (1972), s. 756–66; M. Gauguelin,
Wrangle Continues of Pseudoscientific Nature of Astrology, New Scientist, February 25, 1978; W. Menaker, Lunar
Periodicity in Human Reproduction: A Likely Unit of Biological Time, American Journal of Obstetrics and Gynecology,
vol. 77, no. 4 (1959), s. 904–14; E. M. Dewan, On the Possibility of the Perfect Rhythm Method of Birth Control by
Periodic Light Stimulation, American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 99, no. 7 (1967), s. 1016–19.
4 R.S. Michael, R. W. Bonsalli i S. Warner, Human Vaginal Secretion and Volatile Fatty Acid Content, Science, vol. 186
(1974), s. 1217–19; W. B. Cutler, Human Sex-Attractant Pheromones: Discovery Research, Development Application in
Sex Therapy, Psychiatric Annals, vol. 29 (1999), s. 54–59.
5
Ch. Wira, Mucosal Immunity: The Primary Interface Between the Patient and the Outside World, w: The ABC’s of
Immunology, sylabus kursu, Dartmouth Hitchcock Medical Center, September 20–21, 1996.
6 E.
Hampson i D. Kimura, Reciprocal Effects of Hormonal Fluctuations on Human Motor and Perceptual Skills, Behavioral
Neuroscience, vol. 102 (1988), s. 456–59.
7
Wira, Mucosal Immunity.
8 D. George, Mysteries of the Dark Moon: The Healing Power of the Dark Goddess (San Francisco, CA:
HarperSanFrancisco, 1992), s. 70–71.
9
W. Menaker, Lunar Periodicity in Human Reproduction: A Likely Unit of Biological Time, American Journal of Obstetrics
and Gynecology, vol. 77, no. 4 (1959), s. 904–14.
10
Dane księżycowe za: Caroline Myss.
11 Hartman, Dreaming Sleep; Swanson i Foulkes, Dream Content.
12M. Altemus, B. E. Wexler i N. Boulis, Neuropsychological Correlates of Menstrual Mood Changes, Psychosomatic
Medicine, vol. 51 (1989), s. 329–36.
13 T.
Benedek i B. Rubenstein, Correlations Between Ovarian Activity and Psychodynamic Processes: The Ovulatory Phase,
Psychosomatic Medicine, vol. 1, no. 2 (1939), s. 245–70.
14 B.
C. Gines, Cultural Hypnosis of the Menstrual Cycle, New Concepts of Hypnosis (London: George Allen Press, 1953).
15 D. Ruble, Premenstrual Symptoms: A Reinterpretation, Science, vol. 197 (1977), s. 291–92.
16
Więcej informacji w: R. Eisler, The Chalice and the Blade: Our History, Our Future (San Francisco, CA:
HarperSanFrancisco, 1988); M. Gimbutas, Goddesses and Gods of Old Europe, 7000 to 35 B.C. (Berkeley and Los Angeles:
University of California Press, 1982). Degradacja kobiecej mądrości następowała stopniowo. Do czasu, gdy europejscy
osadnicy przybyli do Stanów Zjednoczonych, plemiona tubylców były zróżnicowane w swoim podejściu do kobiet.
Niektórzy zdegradowali je i ich procesy cielesne, oddzielając je ze wstydem, podczas gdy inni czcili kobiecą mądrość.
17
T. Buckley, Menstruation and the Power of Yurok Women, w: T. Buckley i A. Gottlieb, eds., Blood Magic: The
Anthropology of Menstruation (Berkeley, CA: University of California Press, 1998), s. 190.
18Termin powinności kobiece [ang. offices of womanhood] pochodzi od Tamary Slayton. Zob. także: Brooke Medicine
Eagle, Women’s Moontime: A Call to Power, Shaman’s Drum, vol. 4 (1986), s. 21.
19 L.
Owen, Her Blood Is Gold: Celebrating the Power of Menstruation (Wimborne, UK: Archive Publishing, 2009).
20 S. L. Brown i W. M. O’Neil. Cyt. za: S. Shuttle i S. Redgrove, The Wise Wound (New York: Grove, 1986).
21 Cyt.
za: R. Norris, wykład o PMS (Rockland, ME, November 1982).
22 R.
Loudall, S. Snow i J. Johnson, Myths About Menstruation: Victims of Our Folklore, International Journal of Women’s
Studies, vol. 1 (1984), s. 70; W. M. O’Neil, Time and the Calendars (Manchester, UK: Manchester University Press, 1976);
S. L. Brown, Megaliths, Myths and Men: An Introduction to Astro-Archeology (London: Blandford Press, 1976).
23 G.
Maciocia, Obstetrics and Gynecology in Chinese Medicine (New York: Churchill Livingstone, 1998), s. 310.
24 Ibid.,
s. 236.
25 Ibid.,
s. 53.
26 J.
Goodrich, wykład na temat ginekologii nastolatek, Maine Medical Center, Portland, ME, July 29, 1992.
27 Od
red.: to osoby urodzone w latach 1946–1964, powojenne pokolenie wyżu demograficznego.
28 Cyt.
za: wkładka reklamowa firmy Tampax, którą otrzymałam od Giny Orlando.
29 Od red.: amerykański serial telewizyjny emitowany w latach 1957–1963.
30 Od
tłum.: Towarzystwo Badań nad Cyklem Miesiączkowym.
31 A.
Yang, Reflection on SMCR Conference, The Red Web Foundation Newsletter, vol. 6, no. 19 (2009).
32 Od
red.: amerykańska firma farmaceutyczna powstała w Stanach Zjednoczonych w 1931 r. Obecnie spółka zależna firmy
Johnson & Johnson. Wprowadziła pierwszy na rynku żel antykoncepcyjny na receptę: Ortho-Gynol.
33
A. H. DeCherney, Hormone Receptors and Sexuality in the Human Female, Journal of Women’s Health and Gender-
Based Medicine, vol. 9, suppl. 1 (2000), s. S9–13.
34
Więcej na temat seksualności poporodowej w mojej książce: Mother-Daughter Wisdom (New York: Bantam Books,
2005), s. 99–100.
35
W. B. Cutler, Human Sex-Attractant Pheromones: Discovery, Research, Development, and Application in Sex Therapy,
Psychiatric Annals, vol. 29 (1999), s. 54–59.
36
M. K. McClintock, Menstrual Synchrony and Suppressio, Nature, vol. 299 (1971), s. 244–45.
37 M.C. P. Rees et al., Prostaglandins in Menstrual Fluid in Menorrhagia and Dysmenorrhea, British Journal of Obstetrics
and Gynecology, vol. 91 (1984), s. 673.
38K. Dirke et al., The Influence of Dieting on the Menstrual Cycle of Healthy Young Women, Journal of Clinical
Endocrinology and Metabolism, vol. 60, no. 6 (1985), s. 1174–79.
39 R. A. DeFronzo, The Triumvirate: B-Cell, Muscle, Liver: A Collusion Responsible for NIDDM, Diabetes, vol. 37 (1983),
s. 667–87; G. W. Mitchell i J. Rogers, The Influence of Weight Reduction on Amenorrhea in Obese Women, New England
Journal of Medicine, vol. 249 (1953), s. 835–37.
40
K. M. Fairfield et al., A Prospective Study of Dietary Lactose and Ovarian Cancer, International Journal of Cancer, vol.
110, no. 2 (2004), s. 271–77.
41G. E. Abraham, Nutritional Factors in the Etiology of the Premenstrual Tension Syndromes, Journal of Reproductive
Medicine, vol. 28, no. 7 (1983), s. 446–64.
42 Od
tłum..: Brytyjskie Towarzystwo Endometriozy.
43D. Mills, The Nutritional Status of the Endometriosis Patient, Institute for Optimum Nutrition project, September 1991,
opublikowane w: N. Edwards Merrill, Endometriosis Association Newsletter, vol. 17, nos. 5–6 (1996).
44
D. M. Lithgow i W. M. Polizer, Vitamin A in the Treatment of Menorrhagia, South African Medical Journal, vol. 51
(1977), s. 191.
45 J.
D. Cohen i H. W. Rubin, Functional Menorrhagia: Treatment with Bioflavonoids and Vitamin C, Current Therapeutic
Research, vol. 2 (1960), s. 539.
46 T.
Fumii, The Clinical Effects of Vitamin E on Purpura Due to Vascular Defects, Journal of Vitaminology, vol. 18 (1972),
s. 125–30.
47 F. Facchinetti et al., Magnesium Prophylaxis of Menstrual Migraine, Headaches, vol. 31 (1991), s. 298–304; F. Facchinetti
et al., Oral Magnesium Successfully Relieves Premenstrual Mood Changes, Obstetrics and Gynecology, vol. 78, no. 2
(1991), s. 177–81; P. Muller, prezentacja na: First International Symposium of Magnesium Deficit in Human Pathology,
1971; G. E. Abraham, Nutritional Factors in the Etiology of the Premenstrual Tension Syndromes, Journal of Reproductive
Medicine, vol. 28, no. 7 (1983), s. 446–64.
48Z. Harel et al., Supplementation with Omega-3 Fatty Acids in the Management of Dysmenorrhea in Adolescents,
American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 174 (1996), s. 1335–38.
49
W. Menaker, Lunar Periodicity in Human Reproduction: A Likely Unit of Biological Time, American Journal of
Obstetrics and Gynecology, vol. 77, no. 4 (1959), s. 905–14; E. M. Dewan, On the Possibility of the Fact of the Rhythm
Method of Birth Control by Periodic Light Stimulation, American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 99, no. 7
(1967), s. 1016–19.
50 Dewan,
On the Possibility of the Perfect Rhythm Method of Birth Control by Periodic Light Stimulation.
51
B. L. Parry et al., Morning vs. Evening Bright Light Treatment of Late Luteal Phase Dysphoric Disorder, American
Journal of Psychiatry, vol. 146 (1991). Pełen przegląd zagadnienia terapii światłem w: J. Liberman, Light: Medicine of the
Future (Santa Fe: Bear and Co., 1991).
52J. M. Helms, Acupuncture for the Management of Primary Dysmenorrhea, Obstetrics and Gynecology, vol. 69, no. 1
(1987), s. 51–56.
53
Rozpoznanie stagnacji wątroby lub zablokowanej qi wątroby potwierdza fakt, że wymienione zioła normalizują
podwyższone poziomy enzymów wątrobowych. M. Naeser, Outline Guide to Chinese Herbal Patent Medicines in Pill Form-
with Sample Pictures of the Boxes: An Introduction to Chinese Medicine, dostępny w: Boston Chinese Medicine Society,
P.O. Box 5747, Boston, MA 02114.
54
I. Goodale, A. Domar i H. Benson, Alleviation of Premenstrual Syndrome Symptoms with the Relaxation Response,
Obstetrics and Gynecology, vol. 75, no. 4 (1990), s. 649–89.
55
Kontrolowane badania naturalnego progesteronu, które zostały opisane w literaturze ginekologicznej, nie potwierdzają
mojego doświadczenia tutaj. Myślę, że jest tak, ponieważ dieta, ćwiczenia i suplementy nie były częścią tych badań, a także
dlatego, że kobiety w tych badaniach nie zostały nauczone, jak myśleć o PMS jako sygnale, że ich życie jest w
nierównowadze.
56
A. J. Rapkin et al., Progesterone Metabolite Allopregnanolone in Women with Premenstrual Syndrome, Obstetrics and
Gynecology, vol. 90, no. 5 (1997), s. 709–14; E. S. Arafat et al., Sedative and Hypnotic Effects of Oral Administration of
Micronized Oral Progesterone May Be Medicated Through Its Metabolites, American Journal of Obstetrics and
Gynecology, vol. 159 (1988), s. 1203; A. Herzog, Intermittent Progesterone Therapy and Frequency of Complex Partial
Seizures in Women with Menstrual Disorders, Neurology, vol. 36 (1986), s. 1607–10.
57Dane oparte na raporcie z niezależnego testu dostępnych bez recepty kremów z progesteronem i pochrzynem (yam),
opracowanego przez: Aeron LifeCycles Laboratory, 1933 Davis Street, Suite 310, San Leandro, CA 94577, 1-800-631-
7900.
58 Przez lata osoby zainteresowane PMS poruszały się wokół idei menotoksyny obecnej u kobiet w czasie
okołomiesiączkowym, co miało wyjaśniać zjawisko Jekylla i Hyde’a, a także dlatego, że wypryski skórne nasilały się przed
miesiączką.
59 A.Barbarino et al., Corticotrophin-Releasing Hormone Inhibition of Gonadotropin Secretion During the Menstrual Cycle,
Metabolism, vol. 38 (1989), s. 504–6; I. Nagata et al., Ovulatory Disturbances: Causative Factors Among Japanese Women
Student Nurses in a Dormitory, Journal of Adolescent Health Care, vol. 7 (1986), s. 155; M. R. Soules et al., Luteal Phase
Deficiency: Characterization of Reproductive Hormones over the Menstrual Cycle, Journal of Clinical Endocrine
Metabolism, vol. 69 (1989), s. 804–12.
60 Od
red.: strona nie jest aktywna.
61
T. Oleson i W. Flocco, Randomized Controlled Study of Premenstrual Symptoms Treated with Ear, Hand, and Foot
Reflexology, Obstetrics and Gynecology, vol. 82 (1993), s. 901–11; J. Blum, Woman Heal Thyself (Boston: Charles Tuttle,
1995).
62
J. Prior et al., Conditioning Exercise Decreases Premenstrual Symptoms: A Prospective Controlled Six-Month Trial,
Fertility and Sterility, vol. 47 (1987), s. 402–9.
63 Podczas cyklu menstruacyjnego nadmiar adrenaliny uwalniany w wyniku stresu [ang. autonomic overdrive] może
zaburzać naturalną równowagę autonomicznego układu nerwowego. E. W. Winenman, Autonomic Balance Changes During
the Human Menstrual Cycle, Psychophysiology, vol. 8, no. 1 (1971), s. 1–6.
64
American College of Obstetricians and Gynecologists (ACOG) 57th Annual Clinical Meeting, referaty dotyczące
bieżących badań klinicznych i podstawowych, May 4, 2009.
65
Nie ma jednolitej definicji PMS w literaturze medycznej, więc wiele badań na temat występowania tego zaburzenia
przeczy sobie wzajemnie. Bez względu na medyczną definicję doświadczenie tysięcy kobiet związane z cyklem
menstruacyjnym to cierpienie emocjonalne i fizyczne. F. L. Reid i S. S. Yen, Premenstrual Syndrome, American Journal of
Obstetrics and Gynecology, vol. 139 (1981), s. 86.
66 R. Norris, Progesterone for Premenstrual Tension, Journal of Reproductive Medicine, vol. 28, no. 8 (1983), s. 509–15.
67
D. L. Jakubowicz, E. Godard i J. Dewhurst, The Treatment of Premenstrual Tension and Mefanamic Acid: Analysis of
Prostaglandin Concentration, British Journal of Obstetrics and Gynaecology, vol. 91 (1984), s. 78.
68W jednym badaniu pacjentki z PMS spożywały 5 razy więcej produktów mlecznych niż grupa kontrolna bez PMS.
Nadmiar wapnia z produktów mlecznych może utrudniać wchłanianie magnezu. G. S. Goci i G. E. Abraham, Effect of
Nutritional Supplement… on Symptoms of Premenstrual Tension, Journal of Reproductive Medicine, vol. 83 (1982), s.
527–31.
69
A. M. Rossignol, Caffeine-Containing Beverages and Premenstrual Syndrome In Young Women, American Journal of
Public Health, vol. 75, no. 11 (1985), s. 1335–7.
70 B.
L. Snider i D. F. Dietman, Pyridoxine Therapy for Premenstrual Acne Flare, Archives of Dermatology, vol. 110 (1974);
G. E. Abraham i J. T. Hargrove, Effect of Vitamin B on Premenstrual Tension Syndrome: A Double Blind Crossover Study,
Infertility, vol. 3 (1980), s. 155; M. S. Biskind, Nutrirtional Deficiency in the Etiology of Menorrhagia Cystic Mastitis,
Premenstrual Syndrome, and Treatment with Vitamin B Complex, Journal of Clinical Endocrinology and Metabolism, vol. 3
(1943), s. 227–334; R. W. Engel, The Relation of B Complex Vitamins and Dietary Fat to the Liptropic Action of Choline,
Journal of Biological Chemistry, vol. 37 (1941), s. 140.
71 D.
G. Williams, The Forgotten Hormone, Alternatives, vol. 4, no. 6 (1991), s. 11.
72 B.
L. Denrefer et al., Progesterone and Adenosine 3’5’ Monophosphate Formation by Isolated Human Corpora Lutea of
Different Ages: Influence of Human Chorionic Gonadotropin and Prostaglandins, Journal of Clinical Endocrinology and
Metabolism, vol. 55 (1982), s. 102–107.
73 B.R. Goldin et al., Estrogen Excretion Patterns and Plasma Levels in Vegetarian and Omnivorous Women, New England
Journal of Medicine, vol. 307 (1982), s. 1542–47; B. R. Goldin et al., Effect of Diet on Excretion of Estrogens in Preand
Post-Menopausal Women, Cancer Research, vol. 41 (1981), s. 3771–3.
74 G. E. Abraham, Nutritional Factors in the Etiology of the Premenstrual Tension Syndromes, Journal of Reproductive
Medicine, vol. 28 (1983), s. 446; M. Lubran i G. Abraham, Serum and Red Cell Magnesium Levels in Patients with
Premenstrual Tension, American Journal of Clinical Nutrition, vol. 34 (1982), s. 2364; G. E. Abraham i J. T. Hargrove,
Effect of Vitamin B on Premenstrual Tension Syndrome: A Double Blind Crossover Study, Infertility, vol. 3 (1980), s. 155;
Facchinetti et al., Oral Magnesium.
75 R.S. Landau et al., The Effect of Alpha Tocopherol in Premenstrual Symptomatology: A Double-Blind Trial, Journal of
the American College of Nutrition, vol. 2 (1983), s. 115–23; M. R. Werback, Nutritional Influences on Illness (Tarzana, CA:
Third Line Press, 1988), s. 70.
76 Lubran i Abraham, Serum and Red Cell Magnesium Levels; Facchinetti et al., Oral Magnesium.
77B. L. Parry et al., Morning vs. Evening Bright Light Treatment of Late Luteal Phase Dysphoric Disorder, American
Journal of Psychiatry, vol. 146 (1991), s. 9.
78 J.
Ott, Health and Light (New York: Pocket Books, 1978); Z. Kime, Sunlight Could Save Your Life (Penryn, CA: World
Health Publications, 1980, dostępna w: World Health Publications, P.O. Box 400, Penryn, CA 95663); J. Liberman, Light:
Medicine of the Future (Santa Fe: Bear and Co., 1991); M. D. Rao, B. Muller-Oerlinghausen i H. P. Volz, The Influence of
Phototherapy on Serotonin and Metatonin in Nonseasonal Depression, Pharmacopsychiatry, vol. 23 (1990), s. 155–58; J. E.
Blundell, Serotonin and Appetite, Neuropharmacology, vol. 23, no. 128 (1984), s. 1537–51.
79 M.
Steiner et al., Fluoxetine in the Treatment of Premenstrual Dysphoria, New England Journal of Medicine, vol. 332, no.
23 (1995), s. 1529–34.
80 Od
tłum.: Wspólnotą Anonimowych Uzależnionych od Seksu i Miłości.
81 S.
Zuckerman, The Menstrual Cycle, Lancet, June 18, 1949, s. 1031–35.
82 Rozrost torbielowaty i gruczolakowaty endometrium jest bardzo częsty po okresie braku miesiączki lub braku
jajeczkowania. Jeśli nie ma atypii komórek, jest to stan łagodny. Dobry patolog ginekologiczny może przewidzieć, jak
bardzo jest on niebezpieczny, zależnie od rodzaju komórek obecnych w próbce.
83
F. Z. Stanczyk, R. J. Paulson i S. Roy, Percutaneous Administration of Progesterone: Blood Levels and Endometrial
Protection, Menopause, vol. 12, no. 2 (2005), s. 232–37.
84
Clomid ma strukturę podobną do estrogenu. Jego obecność w pierwszej połowie cyklu menstruacyjnego powoduje, że
podwzgórze wydziela zwiększone ilości hormonów LH i FSH, stymulując w ten sposób jajniki do produkcji jaj.
85
A. J. Hartz et al., The Association of Obesity with Infertility and Related Menstrual Abnormalities in Women,
International Journal of Obesity, vol. 3 (1979), s. 57–73.
86
C. Benedetto, Eicosanoids in Primary Dysmenorrhea, Endometriosis and Menstrual Migraines, Gynecological
Endocrinology, vol. 3, no. 1 (1989), s. 71–94; A. Anderson et al., Reduction of Menstrual Blood Loss by Prostaglandin-
Synthetase Inhibitors, Lancet, 1967, s. 774.
87 H. O’Connor i A. Magos, Endometrial Resection for the Treatment of Menorrhagia, New England Journal of Medicine,
vol. 335 (1996), s. 151–56.
88 Od
tłum.: Grupa Specjalna Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego ds. Seksualizacji Dziewcząt.
89
American Psychological Association Task Force on the Sexualization of Girls, Report of the APA Task Force on the
Sexualization of Girls (Washington, DC: American Psychological Association, 2007); dostępny online:
www.apa.org/pi/wpo/sexualization.html.
90 Od tłum.: Fundacja Czerwonej Sieci.
91 Od
tłum.: Fundacja Zdrowia Menstruacyjnego.
92 Koncepcję
tę przedstawiła mi Tamara Slayton.
ROZDZIAŁ 6.

Macica
Najstarsza wyrocznia grecka, poświęcona Wielkiej Matce ziemi, morza i nieba,
mieściła się w Delfach, od słowa delphos, oznaczającego „łono”.
– Barbara Walker, „The Women’s Encyclopedia of Myths and Secrets”

acica znajduje się nisko w miednicy mniejszej, pośrodku jamy miednicy. To


M umiejscowione w podbrzuszu centrum ciała (do którego zalicza się także jajniki),
określane mianem hara, jest związane z mocą, pasją i kreatywnością. Wydaje się to oczywiste,
gdyż macica jest naczyniem, w którym powstaje i dojrzewa nowe życie. Macica łączy się
z pochwą za pośrednictwem szyjki macicy, a ze ścianami miednicy za pomocą więzadła
szerokiego macicy. Tylna część pęcherza moczowego jest połączona z dolną, przednią częścią
macicy – dolnym odcinkiem mięśnia macicy. Jajowody odchodzą z obydwu stron górnej części
macicy (nazywanej dnem macicy). Jajniki znajdują się przy zakończeniach jajowodów
(nazywanych strzępkami). Strzępki wyglądają jak delikatne liście paproci (zob. ilustr. 9, s.
183).
Jajniki, jajowody i macica stanowią część układu hormonalnego kobiety. Wszystkie te
struktury są blisko ze sobą połączone. Ukrwienie jajników częściowo zależy od stanu macicy.
U wielu kobiet, które przeszły histerektomię, zmiany w dopływie krwi do jajników prowadzą
do wcześniejszej menopauzy. Macica jest bardzo wrażliwa na wpływy hormonalne. Macica,
główny organ w miednicy mniejszej, oraz jej przyczepy do ścian miednicy (więzadła główne)
to ważne, choć niedoceniane, elementy anatomii miednicy.

Nasze dziedzictwo kulturowe


Fakt, że nie istnieją prawie żadne badania macicy, które wykraczałyby poza jej funkcję
związaną z reprodukcją, odzwierciedla uprzedzenia kulturowe leżące u podstaw naszego
społeczeństwa1. Macica jest potencjalnym mieszkaniem dla kogoś i ceni się ją, dopóki może tę
rolę odgrywać. Współczesna medycyna uważa, że macica jest zbędna, gdy już spełni swą
funkcję związaną z reprodukcją lub jeżeli kobieta nie decyduje się na potomstwo. Jajniki są
zwykle postrzegane w podobny sposób. W medycynie panuje przekonanie, że sztuczna terapia
hormonalna spełnia swoją funkcję tak samo dobrze jak jajniki, a być może lepiej. Przez wieki
kobiety uczono postrzegać siebie w bardzo podobny sposób – wartość nadawało im wyłącznie
bycie czyjąś matką lub partnerką.
Gdy odbywałam staż, jeden z onkologów (lekarz na specjalistycznym stażu z zakresu
onkologii ginekologicznej) mawiał: „W grobie łono niepotrzebne”. Inny slogan z tego czasu
brzmiał: „Macica służy do rozwoju dziecka lub rozwoju raka”. Od czasu do czasu w trakcie
stażu, gdy jeden z opiekunów specjalizacji wycinał normalnie wyglądającą macicę, żartobliwie
diagnozowaliśmy to jako CPU [ang. chronic persistent uterus, czyli chronicznie przetrwała
macica – przyp. tłum.]. Tego typu przekonania panowały w konwencjonalnej medycynie przez
wiele lat. Obecnie zmienia się to w szybkim tempie.
Dopiero od niedawna w konwencjonalnej praktyce ginekologiczno-położniczej zaczęto
dostrzegać inne funkcje macicy, poza tymi związanymi z rodzeniem dzieci i rozwojem guzów.
Jeszcze kilka lat temu, gdy kobieta ze zdiagnozowanym mięśniakiem, która nie planowała
potomstwa, prosiła, żeby nie wycinać jej macicy, lekarze czasem postrzegali ją jako przesadnie
emocjonalną, sentymentalną, odrobinę przesądną i wykazującą się brakiem wiedzy na temat
tego organu. Lekceważącym tonem mówili, że jeśli byłaby bardziej rozgarnięta, wiedziałaby, że
macica, poza swoją funkcją rozrodczą, jest bezużyteczna.

Ilustracja 9. Macica, jajniki i szyjka macicy oraz nazwy anatomiczne


Swego czasu usuwałam mięśniaka z macicy 48-letniej kobiety, która nie chciała poddać się
histerektomii. Asystująca mi główna lekarka rezydent zapytała: „Dlaczego po prostu nie
przeprowadzisz histerektomii? Moją macicę mogą wyciąć sobie w każdej chwili. Teraz, gdy
mam już dzieci, służy tylko jako ewentualne siedlisko raka”. Odpowiedziałam jej, że wyprali
jej mózg.
W rzeczywistości macica odgrywa rolę w regulacji hormonalnej, odczuwaniu satysfakcji
seksualnej, a także w funkcjonowaniu jelit i pęcherza moczowego. (Zob. fragment na temat
histerektomii poniżej w tym rozdziale, s. 208–212). Usunięcie macicy jest wskazane jedynie
w przypadkach, gdy jest to absolutnie niezbędne.
Macica jest niedoceniana zarówno przez lekarzy, jak i przez społeczeństwo. W Stanach
Zjednoczonych histerektomia jest drugim, tuż po cesarskim cięciu, najczęściej wykonywanym
zabiegiem operacyjnym. W latach 80. XX w. macicę usunięto u około 60% kobiet przed 65.
rokiem życia2. Przeciętny wiek kobiety, którą poddano histerektomii, to 46,1 roku3.
Częstotliwość, z jaką wykonuje się histerektomię, zależy od regionu. Najwięcej tego typu
operacji przeprowadza się na południu, a najmniej na północnym wschodzie kraju.
Histerektomii częściej poddają się czarnoskóre kobiety. Częściej wykonują ją mężczyźni
ginekolodzy. W 1985 r. liczba wykonanych zabiegów osiągnęła punkt szczytowy – 724 tysiące
udokumentowanych operacji4. Od tamtego czasu nastąpił spadek. W 2004 r. wykonano 610
tysięcy zabiegów (kobiety w wieku 40–64 lat mają najwyższy wskaźnik – 12,5 operacji na
każde 1000 kobiet)5. Mimo że od 1985 r. ogólna liczba histerektomii spadła, wskaźnik
wykonywalności w ostatnim dziesięcioleciu pozostał w dużej mierze na niezmienionym
poziomie, a 1/3 wszystkich amerykańskich kobiet przejdzie tę procedurę przed osiągnięciem
60. roku życia6. W sumie 20 milionów kobiet poddało się już tej operacji. Histerektomię
w przypadku łagodnych (nienowotworowych) guzów wykonuje się 5 razy częściej w Stanach
niż w Europie7. Liczba zabiegów nie ulegnie istotnej zmianie, jeśli kobiety nie zmienią swoich
przekonań na temat wewnętrznych narządów płciowych. Przekonania wpływają na ciało.
Przyswojone przez nas w ciągu całego życia negatywne poglądy na temat macicy,
odzwierciedlone w aktualnych statystykach, przyczyniają się do tak dużej liczby problemów
związanych z tym organem8.

Anatomia energetyczna
Chociaż energia jajników znacznie się różni od energii macicy, kobiety często doświadczają
problemów w obydwu miejscach jednocześnie. Przykładowo, wiele kobiet, które cierpią na
endometriozę jajników, ma także mięśniaki macicy. Dlatego też omówię ogólną naturę
emocjonalnych i psychologicznych wzorców, które kreują zdrowie lub prowadzą do chorób
narządów w obrębie miednicy.
Wewnętrzne narządy miednicy (jajniki, jajowody i macica) są związane z problemami
w obrębie drugiej czakry. Zawsze wiążą się one z pieniędzmi, seksem i władzą. Zdrowie
narządów miednicy zależy od tego, czy kobieta czuje się zdolna, kompetentna i silna na tyle,
żeby tworzyć finansowe i emocjonalne bogactwo oraz stabilność, a także wyrażać swoją
kreatywność. Kobieta musi się czuć dobrze ze sobą i z ludźmi wokół niej. Ograniczające ją,
pełne napięć związki, na które subiektywnie nie ma wpływu, mogą niekorzystnie oddziaływać
na wewnętrzne narządy miednicy. Dlatego też, jeżeli kobieta pozostaje w niezdrowym związku,
ponieważ czuje, że nie poradzi sobie finansowo i emocjonalnie, naraża wewnętrzne narządy
miednicy na zwiększone ryzyko chorób.
Choroba się nie rozwinie, dopóki kobieta nie wpadnie we frustrację związaną z próbami
wprowadzenia niezbędnych zmian w życiu. Prawdopodobieństwo i przebieg choroby zależą od
tego, jak funkcjonują inne przestrzenie jej życia. Na przykład, wspierający małżonek i udane
życie rodzinne mogą po części rekompensować stresującą pracę. Klasyczny, psychologiczny
wzorzec prowadzący do chorób fizycznych w obrębie miednicy wygląda tak, że kobieta chce
się wyrwać z ograniczających ją związków (na przykład z mężem lub pracą), ale obawia się
niezależności, którą przyniosłaby taka zmiana. Chociaż może się jej wydawać, że to inni
uniemożliwiają wyjście z sytuacji, główny konflikt jest w niej samej, wiąże się z jej lękiem.
U jednej z moich pacjentek w wieku 40 lat rozwinęły się mięśniak macicy i torbiel jajników.
Zapytałam, czy zaspokaja ona potrzebę kreatywności. Opowiedziała, że bardzo pragnie rzucić
pracę i otworzyć kwiaciarnię. Od dzieciństwa interesowała się kwiatami, ale rodzice zawsze ją
od tego odwodzili, twierdząc, że to zbyt „niepoważne”. Posłusznie podporządkowała się ich
sugestiom i zdobyła kwalifikacje związane z prowadzeniem sekretariatu. Ostatecznie objęła
stanowisko sekretarki dyrektora w firmie rachunkowej. Chociaż praca nie przynosiła jej
satysfakcji, zapewniała stały dochód i inne świadczenia społeczne. Kobieta bała się
uniezależnić. W miarę jak zbliżały się jej 40. urodziny, coraz silniej czuła potrzebę podążania
za pasją z dzieciństwa. Miała nawracające sny o polach pełnych kwiatów, na które nie mogła
się dostać, gdyż były otoczone drutem kolczastym. Zrozumiała, że poprzez torbiel na jajniku
i mięśniak macicy ośrodek narodzin w jej ciele próbował jej coś zasygnalizować.
Inną kwestią, która wpływa na organy miednicy, jest konflikt pomiędzy różnymi potrzebami
kobiety. Jeśli wewnętrzne potrzeby przyjaźni i emocjonalnego wsparcia pozostają w konflikcie
z potrzebami sukcesu, niezależności i plemiennej aprobaty, może się to odbijać na
wewnętrznych narządach miednicy – jajnikach i macicy. Nasza kultura wmawia nam, że nie
można mieć jednocześnie emocjonalnej i finansowej satysfakcji, a nasze potrzeby spełnienia
w obydwu obszarach wykluczają się wzajemnie; jako kobiety nie możemy mieć wszystkiego.
System patriarchalny jest oparty na zależności kobiet, więc nie uczy się ich zarządzania
majątkiem. (To jednak szybko się zmienia. Gdy w 1969 r. kobiety stanowiły zaledwie 1/3 część
siły roboczej, dziś stanowią prawie połowę, chociaż zazwyczaj zarabiają tylko 78 centów na
każdego dolara, którego zarabiają mężczyźni. Ponad 39% amerykańskich kobiet pełni funkcję
głównego żywiciela rodziny, a kolejne 24% generuje co najmniej 1/4 dochodu rodziny. Ledwo
20,7% gospodarstw domowych w Stanach Zjednoczonych odzwierciedla dziś tradycyjny
model, w którym to mężczyzna pracuje, a kobieta pozostaje w domu)9. Energetycznie macica
jest związana z najgłębszą jaźnią kobiety i jej wewnętrznym światem. Symbolizuje sny i te
części naszej natury, które chciałybyśmy wydobyć na powierzchnię. Stan zdrowia macicy
odzwierciedla na najgłębszym poziomie wewnętrzny świat emocji kobiety i jej wiarę w siebie.
Gdy kobieta nie wierzy w siebie, jest nadmiernie samokrytyczna lub poświęca zbyt dużo
energii obumarłej relacji czy pracy, naraża na ryzyko zdrowie macicy.

Przewlekłe bóle miednicy mniejszej


Ból może się pojawiać w jednym z narządów miednicy, na przykład w jajnikach, w kilku
narządach lub w całej miednicy, nawet gdy jej narządy zostały usunięte. Pewien odsetek kobiet
z przewlekłymi bólami miednicy nie odczuwa ulgi nawet po zabiegu chirurgicznym i leczeniu.
Chociaż w niektórych przypadkach histerektomia może złagodzić przewlekły ból miednicy,
prawie 1/4 kobiet poddanych temu zabiegowi nie odczuwa ulgi w bólu10. Kobiety
z przewlekłym bólem miednicy często relacjonują złożoną historię psychologiczną
i emocjonalną. Badania wykazują, że często cierpiały na inne, niezwiązane z miednicą,
problemy natury somatycznej, mają więcej partnerów seksualnych i zwykle przeżyły poważną
psychoseksualną traumę11. Ich ból fizyczny jest wynikiem nierozwiązanego problemu
emocjonalnego, którego źródła to związek z partnerem lub z pracą (zarówno w przeszłości, jak
i teraźniejszości), wykorzystywanie seksualne czy gwałt (na każdym poziomie). Stres
emocjonalny w życiu osobistym lub zawodowym, który kobieta postrzega jako
nierozwiązywalny, w znacznym stopniu przyczynia się do bólów miednicy. Nawet po usunięciu
narządów miednicy nierozwiązane, traumatyczne wydarzenia z przeszłości pozostają
w systemie energetycznym ciała. Często widuję zaostrzanie się bólu miednicy u kobiet, które
przypominają sobie kazirodztwo, odwiedzają miejsce kazirodztwa lub pozostają w miejscu
pracy, które je kontroluje, ale z którego, według nich, nie mogą się wydostać. Mówię takim
kobietom, że poprzez ból ich ciało domaga się uwagi i troski. Dzięki swojej mądrości ciało
chce skupić naszą uwagę na fizycznym miejscu, w którym manifestuje się ból emocjonalny, tak
aby rozpoczął się proces uzdrawiania.
Niejednokrotnie nie da się wykryć żadnego fizycznego powodu przewlekłego bólu miednicy,
co sprawia, że służba zdrowia nie traktuje go poważnie. Jednak przewlekły ból miednicy,
pochodzący z nierozwiązanego, emocjonalnego bólu z przeszłości, jest jak najbardziej
rzeczywisty – istnieje nie tylko „w głowie”. Ból tworzy pewien wzorzec, który jest
przechowywany na poziomach fizycznym i chemicznym w układach nerwowym,
immunologicznym i endokrynnym; jest w umyśle oraz w ciele i nie da się go usunąć
operacyjnie.
Fizjoterapeuci Belinda i Larry Wurnowie odkryli, że kobiety, które przeszły infekcje, urazy
lub liczne operacje, często mają zrosty, które ciągną za nerwy i sklejają narządy razem. Dlatego
ból miednicy związany ze stosunkiem płciowym lub okresem jest tak powszechny. Wykazano,
że technika Wurn znacznie zmniejsza ból, gdy zrosty są jego przyczyną. (Zob. rozdz. 5).

Endometrioza
Endometrioza jest tajemniczą, choć coraz bardziej powszechną chorobą. Tkanka tworząca
wyściółkę macicy (endometrium) zwykle rozwija się wewnątrz jamy macicy (i jest
odpowiedzialna za cykl menstruacyjny). W przypadku endometriozy, z jakiegoś powodu,
tkanka rozwija się w innych częściach miednicy, a czasem zupełnie poza nią (udokumentowano
przypadki endometriozy w wyściółce płuc, a nawet w mózgu). Najczęstszym miejscem,
w którym rozwija się endometrioza, są organy miednicy, szczególnie jama z tyłu macicy, ale
także ściany miednicy (otaczające wewnętrzne organy w jamie miednicy), a czasami jelita.

Ilustracja 10. Endometrioza


Endometrioza, która może pojawić się praktycznie w dowolnym miejscu organizmu, jest zwykle ograniczona
do wyściółki miednicy, powierzchni macicy i jajników, gdzie pojawia się jako endometrioma (zwana także
torbielą czekoladową).
Niejednokrotnie endometrioza powoduje bezpłodność i bóle miednicy. Mięśniaki
i endometrioza zwykle występują jednocześnie, dlatego wszystko, co napiszę o mięśniakach,
dotyczy także endometriozy. Podobnie jak w przypadku mięśniaków, endometrioza jest
związana z dietą, odpornością, poziomem hormonów i zablokowaną energią w miednicy.
Endometrioza to choroba rywalizacji12. Pojawia się, gdy emocjonalne potrzeby kobiety
konkurują z jej funkcjonowaniem w świecie zewnętrznym. Gdy kobieta czuje, że jej najgłębsze
potrzeby emocjonalne są w bezpośrednim konflikcie z żądaniami, które stawia wobec niej
świat, endometrioza jest jednym ze sposobów, w jaki ciało będzie się starało zwrócić jej uwagę
na problem.
Dobrze ilustruje to przypadek Alycii. Gdy przyszła do mnie po raz pierwszy z bólami
miednicy mniejszej i endometriozą, powiedziała, że w trakcie studiów zaszła w ciążę, którą
usunęła. Chociaż czuła się rozdarta w związku z tą decyzją i na jakimś poziomie naprawdę
chciała urodzić to dziecko, odczuwała przymus ukończenia studiów na wydziale prawa.
Wyznała, że na jakimś poziomie nigdy nie udało się jej rozwiązać konfliktu między
pragnieniem urodzenia dziecka a konkurencyjnym pragnieniem samorealizacji w zewnętrznym
świecie prawa i biznesu. Właśnie ten konflikt często wiąże się z przewlekłą endometriozą
i bólami. Konflikt Alycii, z którym nieustannie się spotykam, jest niemalże archetypowy.
Kobiety weszły do świata współzawodnictwa i biznesu, który tradycyjnie należał do mężczyzn.
Wiele z nich nie otrzymuje emocjonalnego wsparcia w domu i w życiu osobistym. Inne
odsunęły od siebie myśl, że mają jakiekolwiek emocjonalne potrzeby. Wiele kobiet
z endometriozą uczestniczy w nieustannej pogoni w świecie zewnętrznym, mało odpoczywa
i rzadko wsłuchuje się w swoje najskrytsze potrzeby i najgłębsze pragnienia. Nic więc
dziwnego, że tak wiele kobiet cierpi obecnie na tę chorobę. Jeden z psychoanalityków
jungowskich określił endometriozę mianem „krwawej ofiary dla Bogini”. Nasze ciała próbują -
przypomnieć nam o kobiecej naturze, potrzebie zatroszczenia się o siebie i łączności z innymi
kobietami.
Historycznie endometriozę nazywano „chorobą kobiet robiących karierę”. Wierzono, że
najbardziej są na nią narażone kobiety, które odsuwają w czasie macierzyństwo. Jeszcze
niedawno kobietom chorującym na endometriozę mówiono, że byłyby zdrowe, gdyby zostały
w domu i wychowywały dzieci. To obraźliwe i kontrowersyjne stwierdzenie, gdyż najnowsze
badania wykazały, że występowanie endometriozy nie zależy od tego, czy kobieta była w ciąży.
Dr med. David Redwine, światowej sławy znawca endometriozy, wywnioskował, że ciąża nie
chroni przed chorobą. Najskuteczniejszą ochroną jest przebywanie w środowiskach
zawodowym i osobistym, w których nie doświadcza się emocjonalnego rozszczepienia. To
powód, dla którego tak wiele kobiet opuszcza świat korporacyjny i pracuje w domu lub otwiera
własną firmę. Bez względu jednak na wybór, jakiego dokona kobieta, uzdrawianie
endometriozy można rozpocząć natychmiast, zaczynając od wsłuchania się we własne ciało.
Objawy
Endometriozę klasycznie łączy się z bólem miednicy mniejszej, zaburzeniami cyklu
menstruacyjnego i bezpłodnością. Objawia się na różne sposoby w zależności od kobiety.
Niektóre kobiety z daleko posuniętą endometriozą nigdy nie miały żadnych objawów i nie
wiedziały o chorobie, dopóki lekarz nie przedstawił im diagnozy. Inne, z niewielką
endometriozą, niemal bezustannie doświadczają wyczerpującego bólu miednicy mniejszej oraz
skurczów. Większość kobiet plasuje się gdzieś pomiędzy tymi skrajnościami. Najczęściej
endometrioza występuje w obszarze za macicą, między macicą a odbytnicą, zwanym zatoką
Douglasa. Endometrioza w tym obszarze może być przyczyną bolesnych stosunków płciowych,
parcia w odbytnicy i bólów przy wypróżnianiu się, szczególnie przed miesiączką.
Diagnoza
Chociaż często podejrzewam endometriozę jamy miednicy u kobiet na podstawie objawów
takich jak bóle miednicy mniejszej i plamienia międzymiesiączkowe, chorobę można
potwierdzić, jedynie wykonując laparoskopię. W wyjątkowych przypadkach, jeśli zmiany
endometrialne występują na szyjce macicy, pochwie i sromie, można ją wykryć podczas
badania ginekologicznego. Niestety, z badań wynika, że ze względu na to, że wiele innych
chorób, na przykład zespół jelita drażliwego, przypomina objawami endometriozę, przeciętna
kobieta musi odwiedzić pięciu lekarzy, zanim któryś z nich postawi prawidłową diagnozę.
Niektórzy eksperci twierdzą, że przy wystarczająco długich poszukiwaniach endometriozę
można wykryć u każdej kobiety13. Zgadzam się z tym. U zaskakująco dużej liczby kobiet,
u których nie występowały żadne objawy, wykrywałam endometriozę w trakcie
laparoskopowego podwiązania jajowodów, chociaż nie istniały ku temu żadne przesłanki.
Chciałabym wiedzieć, jaki jest zasięg występowania endometriozy u kobiet, które nie mają
żadnych objawów. Wierzę, że prawdopodobnie wszystkie kobiety mają w jamie miednicy
embrionalne komórki macierzyste, które mogą się przeobrazić w endometrium. Jeśli wszystkie
mamy potencjalnie endometriozę, dlaczego tylko niektóre z nas doświadczają objawów?
Dopóki nie wyjaśnią tego dalsze badania, odpowiedzi należy szukać u każdej kobiety
indywidualnie. Kobieta musi sama rozszyfrować informacje, które chcą jej przekazać objawy,
i podjąć kroki, które mają na celu zmianę czynników przyczyniających się do rozrostu
endometrium.
Sprawy budzące niepokój
Dlaczego tak wiele kobiet ma endometriozę? Gdy się kształciłam, było o wiele mniej
przypadków endometriozy. Istnieje wiele przyczyn dla tej, z pozoru zwiększonej, częstotliwości
występowania choroby. Po pierwsze, dzięki laparoskopii częściej się ją diagnozuje. Zabieg ten
wykonuje się w ciągu jednego dnia. Łatwość, z jaką można obejrzeć miednicę, bez
przeprowadzania poważnego zabiegu, sprawia, że pacjentkom, które odczuwają bóle miednicy
mniejszej, rutynowo oferuje się laparoskopię.
Innym powodem częstszego występowania endometriozy jest odwlekanie macierzyństwa
i zwiększona liczba cykli menstruacyjnych w porównaniu z przeszłością. Jeżeli kobiety
decydują się na dzieci, mają mniej miesiączek. Endometrioza jest zaburzeniem hormonalnym,
więc jej powstawaniu sprzyja stosunkowo wysoki poziom estrogenu w ciele, nieprzerwany
ciążą i karmieniem.
Czy endometrioza jest dziedziczna? Endometrioza często pojawia się u różnych członkiń tej
samej rodziny, więc jest jakoś związana z dziedzicznością. Spotkałam pacjentki, których siostry
i matka także cierpiały na endometriozę. Jednak to, że siostra ma endometriozę, nie oznacza, że
choroba wystąpi u ciebie, szczególnie jeśli prowadzicie inny tryb życia. Genetyczny potencjał
się nie zamanifestuje, jeśli nie sprzyjają temu środowisko, w którym przebywasz, i twoje
nawyki zdrowotne. Standardowa amerykańska dieta, uboga w składniki odżywcze,
w przypadku podatnych jednostek wywołuje stan zapalny tkanek i prowadzi do nierównowagi
hormonalnej, tym samym przyczyniając się do endometriozy. Rodziny, w których kobiety
chorują na endometriozę, często odżywiają się w ten sposób. Z mojego doświadczenia
klinicznego wynika, że spożywanie przemysłowego nabiału i wysoko przetworzonej żywności
wyjątkowo zaostrza ból związany z endometriozą.
Czy endometrioza wpływa na płodność? Wiele pacjentek z endometriozą to płodne kobiety,
których głównym problemem jest ból. Endometrioza nie powoduje bezpłodności, ale
prawdopodobnie jest głównym czynnikiem, który się do niej przyczynia. Obecnie 40–50%
kobiet, które poddano laparoskopii w celu wykrycia przyczyny bezpłodności, ma
endometriozę14. Wiele kobiet z endometriozą ma rozległe blizny miednicy, które zwykle wiążą
się z bezpłodnością. Dr Redwine mówi: „Badanie choroby głównie wśród kobiet niepłodnych
służy jedynie zaciemnieniu problemu”15. To, co przyczynia się do powstawania endometriozy,
może także powodować bezpłodność, ale jedno nie powoduje drugiego16.
Co powoduje endometriozę? Istnieje wiele medycznych teorii na ten temat, lecz nikt tak
naprawdę nie wie, czym jest endometrioza ani dlaczego obecnie choruje na nią tak wiele kobiet.
Klasyczna teoria mówi, że endometrioza jest wynikiem menstruacji wstecznej (krwawienia
wstecz), w której część menstruacyjnej krwi i tkanki wyściełającej macicę cofa się
w jajowodach, zagnieżdża w tkance miednicy i zaczyna się rozrastać17. Menstruacja wsteczna
prawdopodobnie występuje u wszystkich kobiet, które mają miesiączkę, więc nie jest to
odpowiedź na pytanie, dlaczego tylko niektóre kobiety chorują. Inna teoria mówi, że tkanka
miednicy samoistnie zmienia się w endometrium. Powodem tego może być podrażnienie lub
aktywność hormonalna, do których przyczyniają się, wykazujące aktywność estrogenną,
toksyny środowiskowe, takie jak dioksyny.
Ból związany z endometriozą wynika ze zwiększonej produkcji, na skutek zmian
endometrialnych, czynników zapalnych takich jak cytokiny i prostaglandyny. Zmiany
endometrialne są także częściowo wywołane hormonami odpowiedzialnymi za cykl
menstruacyjny. Ból narasta w czasie owulacji, przed menstruacją i w jej trakcie. Zmiany
endometrialne są takie same jak tkanka wewnątrz macicy, łatwo więc zrozumieć, że gdy
kobieta krwawi podczas menstruacji, endometrium w innych regionach jej ciała także
mikroskopijnie krwawi. Niektórzy eksperci twierdzą, że zmiany endometrialne wydzielają jakiś
rodzaj związków, które wywołują krwawienie w otaczających je naczyniach włosowatych
otrzewnej (przypominająca folię spożywczą wyściółka jamy miednicy, miejsce rozwoju
endometriozy). Comiesięczne krwawienia w jamie miednicy prawdopodobnie z czasem
prowadzą do powstawania bolesnych torbieli i zrostów, które w sprzyjających warunkach dają
o sobie znać.
Teoria, którą uważam za najbardziej prawdopodobną, mówi, że endometrioza jest chorobą
wrodzoną18. Zgodnie z tą teorią powstaje z embrionalnych tkanek żeńskich narządów
płciowych, które w trakcie rozwoju nie przedostały się do macicy. To by wyjaśniło, dlaczego
endometrioza jest chorobą dziedziczną i dlaczego niektóre dziewczyny mają, związany
z endometriozą, ostry ból miednicy, który pojawia się w momencie pierwszej miesiączki.
Jednak, jeżeli ta teoria jest prawdziwa, wpływ odpowiednich warunków na komórki
embrionalne może u każdej kobiety spowodować endometriozę.
Chociaż większość ginekologów nauczono, że endometrioza jest chorobą postępującą,
niektóre badania, łącznie z tymi, które przeprowadził dr Redwine, wykazują, że po jakimś
czasie ogniska endometriozy przestają się rozprzestrzeniać czy pogłębiać (chociaż ich wygląd
zewnętrzny ulega zmianie) i nie nawracają, jeśli usunie się je operacyjnie lub gdy zmienią się
stymulujące ich wzrost okoliczności.
Wielu ginekologów, diagnozując przyczynę bólu miednicy za pośrednictwem laparoskopii,
nie dostrzega wczesnego stadium endometriozy. Dzieje się tak dlatego, że zwracają oni uwagę
jedynie na charakterystyczne czarne „jakby spalenizny”. W rzeczywistości zmiany
endometrialne mogą mieć wiele różnych barw: mogą być przezroczyste, białe, żółte, niebieskie
i czerwone. Bez odpowiedniego sprzętu trudno jest rozpoznać bardzo subtelne, początkowe
zmiany19.
Wyciekająca z okolicznych naczyń włosowatych krew może mieć także wpływ na kolor
endometrium. Z czasem, w zależności od tego, ile jest blizn, ogniska zmieniają barwę z jasnej
na czarną. Im starsza jest kobieta, która choruje na endometriozę, tym większe
prawdopodobieństwo, że będzie miała „klasyczną” endometriozę, z czarnymi „ogniskami” lub
„czekoladowymi” torbielami jajników (endometrioza w jajnikach może prowadzić do
powstawania dużych torbieli jajników, wypełnionych starą krwią. Uwidoczniona podczas
operacji zawartość torbieli przypomina syrop czekoladowy).
Powiązania neuroendokrynno-immunologiczne
Bliski związek między myślami, emocjami i odpornością jest kluczem zarówno do interpretacji
wiedzy, którą kobiecie przynosi endometrioza, jak i do uzdrowienia. Badania układu
odpornościowego kobiet z objawową endometriozą wykazują obecność przeciwciał (zwanych
autoprzeciwciałami), które atakują własne tkanki. Oznacza to, że na jakimś głębokim poziomie
mądrość miednicy odrzuca pewne aspekty siebie.
Autoprzeciwciała zakłócają niektóre procesy reprodukcyjne, takie jak czynność plemników,
zapłodnienie i prawidłowy przebieg ciąży. Ich obecność być może wyjaśnia związek między
bezpłodnością a endometriozą u kobiet, które mają obydwa problemy. Endometrioza
przyczynia się do trudności z zapłodnieniem, obniża szansę na zapłodnienie in vitro
(pozaustrojowe) i zwiększa liczbę poronień. Kliniczne doświadczenie terapeutki Niravi Payne,
pracującej z kobietami cierpiącymi na endometriozę i bezpłodność, jasno pokazuje, że na
nieświadomym poziomie kobiety te mają mieszane uczucia związane z ciążą. Ich umysły mogą
jej pragnąć, podczas gdy serce nie ma pewności. Obecność autoprzeciwciał u pacjentek
z endometriozą jest kluczem do zrozumienia wielu cech choroby, których naukowcy nie byli
w stanie wyjaśnić, gdy postrzegali endometriozę jedynie jako chorobę organiczną, jak gdyby to
był guz, który należy usunąć20.
Tworzenie przeciwciał atakujących tkankę własnego ciała jest cechą charakterystyczną
innych autoimmunologicznych chorób, które niweczą wysiłki medycyny, gdyż nie da się ich
„wyleczyć” w konwencjonalnym tego słowa znaczeniu. Układ immunologiczny jest bardzo
wrażliwy, a przetrwanie zależy od zdolności rozpoznawania i odróżniania własnego organizmu
od tego, co jest obce. Najnowsze badania wykazują bliski związek pomiędzy zdrowym układem
immunologicznym a zdrowym ekosystemem bakteryjnym w tych obszarach ciała, które mają
styczność ze środowiskiem. Zalicza się do nich pochwę, jamę ustną, płuca, a także całą
powierzchnię jelit. Zaburzenie równowagi w ekosystemie bakteryjnym przyczynia się do
nieprawidłowego funkcjonowania układu immunologicznego. Z badań wynika, że stosowanie
antybiotyków niszczy dobroczynne bakterie, powodując nadmierny wzrost drożdży i pleśni.
Płuca, wystawione na działanie zarodników pleśni, reagują alergicznie. To jeden z powodów,
dla których obecnie występuje o wiele więcej przypadków astmy i alergii u dzieci. Zbyt często
podaje się im antybiotyki, ponadto wzrasta zastosowanie środków dezynfekujących21. Powstały
w ten sposób brak równowagi w układzie immunologicznym może pomóc w wyjaśnieniu
immunologicznego aspektu endometriozy. U kobiet, które na zakończenie kuracji
antybiotykowej przyjmują dobre probiotyki, uzupełniające florę bakteryjną jelit i pochwy
(przywracające normalną florę bakteryjną tych miejsc), które stosują suplementy wzmacniające
odporność, takie jak witamina D (1000 j.m. dziennie), oraz których dieta hamuje procesy
zapalne, ból związany z endometriozą zwykle ustępuje po kilku tygodniach.
Leczenie
Kobiety z objawową endometriozą mogą skorzystać z programu leczenia, który w pełni wspiera
układ immunologiczny, a jednocześnie odkrywać, jakich zmian muszą dokonać w swoim życiu.
Różne metody leczenia pomogły moim pacjentkom uzdrowić objawy endometriozy.
Najważniejsze jest jednak to, że wiele z nich zrozumiało, czego muszą się nauczyć, aby
nastąpiło prawdziwe uzdrowienie, które nie polega jedynie na maskowaniu objawów.
Hormony. Najpopularniejszą metodą leczenia zdiagnozowanej endometriozy jest terapia
hormonalna w postaci pigułek antykoncepcyjnych, syntetycznego progestinu, danazolu
(Danocrine) lub agonisty GnRH (hormon uwalniający gonadotropinę), jak Synarel lub Lupron.
Powyższe leki wpływają na przysadkę mózgową, wywołując tymczasową menopauzę. Dzięki
zatrzymaniu cyklicznej stymulacji hormonalnej endometrioza się cofa.
Wszystkie terapie hormonalne zmieniają poziom estrogenu oraz innych hormonów
w organizmie, dzięki czemu endometrioza się nie uaktywnia. Dzięki obniżeniu poziomu
hormonów często zanikają objawy, a czasem dezaktywuje się sama choroba. W niektórych
przypadkach stosuje się danazol i agonistów GnRH w celu ograniczenia obszaru endometriozy
przed zabiegiem, co ułatwia operacyjne usunięcie choroby. Jednak takie podejście nie leczy
choroby, a jedynie na jakiś czas wstrzymuje stymulację hormonalną. Ponadto niektóre kobiety
nie tolerują efektów ubocznych tych terapii. Danazol jest drogi – jedna tabletka to koszt około
1 dolara. Może też mieć efekty maskulinizacyjne, takie jak przyrost męskiego owłosienia
i obniżenie głosu; u większości kobiet powoduje też przybieranie na wadze. Terapia agonistami
GnRH prowadzi do uderzeń gorąca, ścieńczenia nabłonka pochwy i utraty masy kostnej.
Chociaż po zakończeniu terapii ból często powraca, niektóre kobiety potrzebują terapii
hormonalnej, aby mieć chwilę wytchnienia od dolegliwości.
Miałam kiedyś pacjentkę, która całe lato stosowała Synarel (agonista GnRH). „Cudownie
było biwakować, jeździć na nartach wodnych i latać na lotni, nie myśląc o bólu. Czułam się
wspaniale. Wiem, że nie mogę wiecznie stosować leku, ale było świetnie”. Spotkałam się z nią
2 tygodnie po odstawieniu leku, gdy ból zaczął powracać. Gdy rozmawiałyśmy o wyborze
terapii, pacjentka powiedziała, że zanim rozpoczęła stosowanie leku, ból często całkowicie
ustępował na skutek masażu. Była tym zaskoczona, ale twierdziła, że masaż jest zbyt drogi,
a zmiana diety, ze względu na rozkład jej zajęć, zbyt trudna. Niemniej Synarel kosztował wtedy
prawie 400 dolarów miesięcznie22. Po przemyśleniu dostępnych opcji pacjentka zdecydowała
się zmienić rozkład zajęć, by móc się lepiej odżywiać. Postanowiła przez 3 miesiące spróbować
kilku rozwiązań, bez stosowania leków. Wiedziała też, że jedną z opcji jest zabieg operacyjny.
Kiedy widziałam ją po raz ostatni, świetnie sobie radziła dzięki samym zmianom w stylu życia.
Chociaż objawy menopauzy wywołane agonistami GnRH ustają po odstawieniu leku, ten
rodzaj terapii, stosowany dłużej niż kilka miesięcy, nie jest odpowiedni dla każdej kobiety.
Byłabym szczególnie ostrożna w przypadku kobiet, które mają problemy z nieregularnymi
miesiączkami, a także z ośrodkowym układem nerwowym, gdyż czasami lek przyczynia się do
problemów z pamięcią. Styl życia pacjentek, które potrzebują tego rodzaju terapii,
charakteryzują stresująca praca, długie godziny pracy, ciągłe wyjazdy, brak czasu dla siebie
i brak chęci lub zdolności, by zmienić zawód. W takich wypadkach stosowanie leków
umożliwia kontynuację zajęć, które na pewnym poziomie kobietę ranią. Martwię się, gdy
kobieta bierze leki, jednak mam też zaufanie do zmian zachodzących w jej ciele. Wiem, że bez
względu na wybory, jakich dokona, na pewno się czegoś nauczy. Wierzę także, że to, co
zaprowadziło kobietę do lekarza, ostatecznie otworzy ją na poznanie swojego organizmu. Ciało
ma wrodzoną zdolność samouzdrawiania. Szczere pragnienie wyzdrowienia niemal zawsze
prowadzi pacjentkę do wyboru optymalnej dla niej metody terapii.
Naturalny progesteron często uśmierza objawy endometriozy i, tuż po zmianie diety, jest
pierwszą zalecaną przeze mnie metodą. Zwykle stosuje się 2-procentowy krem
progesteronowy, na przykład Emeritę. W skórę wsmarowuje się 1/4–1/2 łyżeczki kremu 2 razy
dziennie (zob. s. 151–152). Naturalny progesteron nie wywołuje skutków ubocznych i pomaga
przeciwdziałać endometriozie, obniżając wpływ estrogenu na zmiany endometrialne. Kobiety
dobrze znoszą ten rodzaj terapii. Krem należy stosować od 10. do 28. dnia każdego cyklu;
niektóre kobiety muszą go stosować codziennie. Czasami, gdy dawka progesteronu zawarta
w 2-procentowym kremie nie wystarcza, należy ją zwiększyć. W takich przypadkach
farmaceuta może sporządzić krem przezskórny na receptę (w „Źródłach” znajdziesz wykaz
specjalizujących się w tym aptek). Innym rozwiązaniem jest stosowanie doustnych tabletek
z naturalnym progesteronem; zwykła dawka wynosi 50–200 mg dziennie, należy ją
przyjmować od 10. do 28. dnia każdego cyklu. Za okazaniem recepty można także kupić
dopochwowy żel progesteronowy.
Zabieg. Wiele kobiet z ostrą endometriozą, po latach stosowania hormonów i leków
uśmierzających ból, często w bardzo młodym wieku poddaje się histerektomii z usunięciem
jajników. Tego rodzaju terapia, po wypróbowaniu bardziej łagodnych rozwiązań, jest według
mnie ostatnią deską ratunku.
Dobrym wyjściem może się okazać bardziej zachowawczy zabieg, który usuwa jedynie
zmiany chorobowe, z pozostawieniem narządów jamy miednicy. Coraz więcej ginekologów
specjalizuje się w laparoskopii i potrafi usunąć wszystkie zmiany endometrialne. Jeżeli po
takim zachowawczym zabiegu pozostaną jakieś zmiany, ból prawdopodobnie nawróci. Po
właściwie wykonanej laparoskopii ból powraca jedynie w 10% przypadków. U tych kobiet ból
często jest wynikiem istnienia mięśniaków, zrostów i gruczolistości wewnętrznej
(adenomiozy), a nie endometriozy (zob. rozdz. 5). Kobieta, która decyduje się na zabieg, musi
udać się do kogoś, kto się w tym specjalizuje (zob. „Źródła”).
Program leczenia endometriozy metodami naturalnymi. Zobacz program podstawowy
optymalnej równowagi hormonalnej i zdrowia narządów miednicy (rozdz. 5, s. 143).
Historie kobiet
Doris: czego nauczyła mnie endometrioza. Gdy Doris przyszła do mnie po raz pierwszy,
miała 41 lat. Chociaż odnosiła sukcesy w życiu zawodowym oraz dużo podróżowała
i pracowała, to niewiele czasu poświęcała sobie oraz swoim osobistym i emocjonalnym
potrzebom. Jej miesiączki były obfite, krwawienie nasilało się w nocy i czasami przesiąkało na
pościel. Narzekała na zatrzymanie płynów, wzdęcia i ostre bóle miesiączkowe. Z powodu
mięśniaków jej macica miała rozmiar 10-/12-tygodniowej ciąży. Przez jakiś czas Doris
cierpiała na bezpłodność, kilka razy poroniła, a także dokonała aborcji. Wykonana przez innego
lekarza laparoskopia potwierdziła endometriozę oraz mięśniaki. Według niego właśnie to było
powodem poronień. Ginekolog zasugerował histerektomię, twierdząc, że Doris już zawsze
będzie miała problemy z miesiączką, a zabieg i tak jest nieunikniony. Kobieta nie zadowoliła
się taką diagnozą i dlatego przyszła do mnie, by poznać inne rozwiązania.
Gdy zobaczyłam ją po raz pierwszy, miała ewidentną tkliwość macicy, powszechną
dolegliwość u kobiet z endometriozą. Zapytałam o styl jej życia, dietę, poronienia, aborcję,
ćwiczenia i poziom stresu. Zgodziłam się z nią, że w tej chwili nie musimy rozważać zabiegu,
i zaproponowałam kilka alternatywnych terapii, m.in. eliminację nabiału, przykładanie okładów
z oleju rycynowego na podbrzusze, przyjmowanie suplementów witaminowych i zapoznanie
się z lekturą na temat perfekcjonizmu, uzależnień i zdrowej żywności. Słuchając opowieści
Doris, wywnioskowałam, że musi ona uzdrowić uczucia związane z poronieniami i aborcją.
Postanowiła zastosować się do moich sugestii. Chcąc odblokować uczucia dotyczące płodności,
postanowiła pisać listy do nienarodzonych istot, które były w jej ciele. Później napisała do
mnie: „Najwyraźniej wciąż były obecne w jakiejś formie w moim umyśle i przejawiały się
w postaci mięśniaków i, być może, endometriozy. Najbardziej niesamowitej rzeczy
doświadczyłam po napisaniu listów. Dzięki technikom wizualizacji regularnie zapamiętywałam
swoje sny. Pewnej nocy we śnie miałam absolutną świadomość własnego ciała. Śniłam, że
tysiące białych gołębi wylatuje z mojej macicy. Ogarnęło mnie niewiarygodne poczucie
lekkości. Obudziłam się, płacząc ze szczęścia”.
Trzy miesiące po doświadczeniu tego snu podczas badania Doris odkryłam, że wiele
mięśniaków oraz tkliwość macicy zniknęły. Pozostałe mięśniaki zlały się w gładką masę, były
zdecydowanie mniejsze i gładsze niż podczas wcześniejszego badania. Doris odkryła, że dobre
samopoczucie i brak objawów są wynikiem dbania o siebie, utrzymywania diety, ćwiczeń
i robienia rzeczy tylko dla siebie. Chociaż mięśniaki nie zniknęły zupełnie, przestały się
powiększać. Gdy widziałam Doris po raz ostatni, nie stwierdziłam tkliwości macicy, co
świadczy o tym, że endometrioza przestała być aktywna.
Dzięki mądrości ciała Doris uzdrowiła bardzo bolesne doświadczenia, z których powodu
wcześniej nie wyraziła żalu. Postanowiła zaryzykować i zupełnie zmienić postrzeganie własnej
osoby w świecie. Często, jeśli kobieta ma się uzdrowić na najgłębszym poziomie, taka zmiana
okazuje się niezbędna. Polega ona na zbadaniu z drobiazgową szczerością prawdziwych odczuć
związanych z byciem kobietą, przy jednoczesnym afirmowaniu własnej wartości i wrodzonej
dobroci. Może też polegać na ograniczeniu działań w świecie zewnętrznym i stworzeniu
zdrowej równowagi między wewnętrznym i zewnętrznym ja.

Wypadanie macicy
Wypadanie macicy odnosi się do stanu, w którym włóknista tkanka łączna, powięź i więzadła,
które normalnie utrzymują macicę w miejscu, ulegają uszkodzeniu lub rozluźnieniu, co
sprawia, że macica zmienia swoją normalną pozycję w miednicy. W ciężkich przypadkach
szyjka macicy i sama macica mogą faktycznie wystawać z ujścia pochwy.
Dno miednicy, na którym wspierają się macica, pochwa i odbytnica, można porównać do
podłogi w budynku. Aby utrzymać ciężar tego, co się na niej znajduje, podłoga musi być trwale
przymocowana do belek konstrukcyjnych i wsporników, na których jest podwieszona. To samo
dotyczy dna miednicy. Rozluźnia się lub osłabia, gdy mięśnie miednicy stają się słabe,
występuje genetyczna słabość kolagenu w tkance łącznej oraz jest ona uszkodzona w wyniku
porodu dużego dziecka lub wielu dzieci (chociaż, jeśli rodzące kobiety mają odpowiednie
wsparcie i nie są zachęcane do zbyt intensywnego parcia, większość nie ma tego problemu po
porodzie). Może to ujawnić się jako wypadanie macicy (czasami znane jako procidentia),
pęcherza (cystocele), odbytnicy (rectocele) lub wszystkich trzech narządów naraz. Jeśli jelita
wypadną do rectocele, mówi się o enterocele. Czasami po usunięciu macicy sama pochwa ulega
wypadnięciu, czego skutkiem jest wypadnięcie szczytu (sklepienia) pochwy.
W umiarkowanych przypadkach kobiety doświadczają ucisku w dolnej części miednicy
i w okolicy pochwy. Czasami czują, że szyjka macicy przemieszcza się w pochwie. Inne mogą
doświadczać z powodu enterocele trudności z całkowitym opróżnieniem jelit.
Wypadania wszelkiego rodzaju są częstsze u kobiet rudowłosych i tych z północnej Europy.
Blondynki i kobiety rudowłose mają cieńszą warstwę kolagenu w porównaniu z kobietami
o ciemniejszej karnacji skóry. (Z tego właśnie powodu kobiety mające przodków z północnej
Europy częściej cierpią na osteoporozę). Afroamerykanki i kobiety o ciemniejszej skórze są
najmniej podatne na wypadanie.
Leczenie
Chociaż około 15% histerektomii wykonanych w Stanach Zjednoczonych dotyczy wypadania
narządów miednicy mniejszej, istnieje wiele metod nieoperacyjnych. Łagodne lub
umiarkowane obwisanie dna miednicy można skutecznie leczyć poprzez jej wzmocnienie za
pomocą ćwiczeń Kegla (zob. rozdz. 8). Dr Saida Désilets, autorka książki pt. „Emergence of the
Sensual Woman” (Jade Goddess Publishing, 2006), donosi, że ćwiczenia z wykorzystaniem
jajka z jadeitu często pomagały kobietom z łagodnym lub umiarkowanym wypadaniem dna
miednicy (zob. rozdz. 8).
Dostępne są także pessaria. Ich zadaniem jest utrzymywanie narządów we właściwym
miejscu w ciągu dnia, a większość takich produktów jest wytwarzana przez firmę Milex. Nie
wszyscy ginekolodzy są zaznajomieni z dopasowaniem pessariów, więc poszukaj kogoś, kto
jest dobrze wyszkolony w ich stosowaniu. Stosuję je od lat, szczególnie miękkie pessaria zwane
kostkowymi. Kobieta może łatwo się nauczyć, jak je zakładać. Dzięki temu zapewni sobie
komfort i prawidłową pozycję narządów miednicy, jednocześnie wzmacniając dno miednicy.
Kobiety z cięższymi przypadkami mogą używać większych pessariów. Przy bardzo łagodnym
wypadaniu sama przepona brzuszna – lub czasami tylko tampon wsunięty do pochwy – może
utrzymać narządy na miejscu.
Terapia hormonalna
Kobiety ze ścieńczoną tkanką pochwy, jako skutkiem ubocznym braku hormonów, mogą
doświadczać pogarszającego się wypadania. Niewielka ilość kremu estrogenowego podawana
dopochwowo oraz wykonywanie ćwiczeń Kegla często zatrzymują wypadanie, gdy jest ono
w łagodnym stadium, dzięki czemu można uniknąć operacji. Wielu lekarzy mówi swoim
pacjentkom, że schorzenie z biegiem lat z pewnością się pogorszy. Ale u kobiet, u których
utrzymuje się napięcie dna miednicy (i jest stosowany hormon w celu zwiększenia grubości
tkanki pochwy), nie musi tak być.
Zabiegi chirurgiczne
Wszystkie rodzaje wypadania dna miednicy są wysoce podatne na operację. Z biegiem lat
opracowano szereg procedur, które pozwalają kobiecie zachować macicę poprzez jej
chirurgiczne zawieszenie w miednicy, a nie jej usunięcie. Zwykle odbywa się to za pomocą
laparoskopii. Chirurdzy przeszkoleni w zakresie uroginekologii często wykonują tego typu
zabiegi. Polecam wszystkim kobietom, które cierpią na wypadanie macicy, skonsultować się
z chirurgiem, który jest dobrze zorientowany w korygowaniu skutków wypadania. Pozwoli to
na utrzymanie organów miednicy w stanie nienaruszonym. Jeśli zdecydujesz się na
histerektomię, upewnij się, że chirurg przeprowadza zabieg chirurgiczny w taki sposób, aby
w miarę możliwości uniknąć w przyszłości wypadania szczytu pochwy.
Klinika Mayo ma dobrą stronę internetową poświęconą wypadaniu
(www.mayoclinic.org/pelvic-organ-prolapse). Polecam również stronę internetową Atlanta
Center for Laparoscopic Urogynecology (www.miklosandmoore.com/pro_treat2.php), która
zamieszcza doskonałe ilustracje, objaśnienia i informacje o różnych metodach leczenia23.
Mięśniaki macicy
Mięśniaki to łagodne guzy macicy, które rozwijają się w różnych miejscach w ścianie macicy,
a także w jamie macicy (zob. ilustr. 11, s. 198). W standardowej praktyce lekarskiej wielkość
mięśniaka ocenia się, porównując go do wielkości macicy na różnym etapie ciąży. Gdy macica
jest rozciągnięta tak, jak gdyby znajdował się w niej 14-tygodniowy płód, kobieta usłyszy, że
ma mięśniaka wielkości 14-tygodniowej ciąży. Mięśniaki powstają z twardej, białej,
chrząstkowatej tkanki, przypominającej wzorem linie papilarne. Występują u 20–50% kobiet.
Jedna z moich pacjentek, która oglądała w lustrze zabieg usunięcia mięśniaka, wyznała:
„Zaskoczył mnie wygląd mięśniaka. Spodziewałam się czegoś bardziej obrzydliwego. Mięśniak
wygląda jak kawałek wysokiej gęstości polietylenu, plastiku, z którego robi się deski do
krojenia”.
Mięśniaki są odpowiedzialne za 33% wszystkich przyjęć do szpitala ze względów
ginekologicznych, a w Stanach Zjednoczonych są najważniejszym powodem histerektomii
u kobiet między 45. a 54. rokiem życia24. Występują 3–9 razy częściej u kobiet czarnoskórych.
Dopóki nie zostaną one wykryte podczas rutynowego badania ginekologicznego, wiele kobiet
nie jest świadomych ich istnienia. Z punktu widzenia medycyny konwencjonalnej nie wiadomo,
co powoduje mięśniaki.
Caroline Myss naucza, że mięśniaki reprezentują nienarodzoną kreatywność, „fantazje”, które
nigdy nie ujrzały światła dziennego, a także związane z twórczością tajemnice naszych
pozostałych „jaźni”. Mięśniaki często się rozwijają, gdy poświęcamy naszą życiową energię na
brnięcie w ślepy zaułek, pracę czy relację, z której wyrosłyśmy. Proszę, aby kobiety, które mają
mięśniaki, zastanowiły się nad związkami z innymi ludźmi i sposobem, w jaki wyrażają
kreatywność. Mięśniaki są często związane z konfliktem, który dotyczy kreatywności,
reprodukcji i związków25. Doskonale to rozumiem, gdyż 5 lat przed rozwodem u mnie także
rozwinął się duży mięśniak. Uświadomiłam sobie, że ogrom energii wkładałam
w podtrzymanie umierającej relacji. Nie dostrzegam nic nadzwyczajnego w tym, że w naszej
gwałtownie zmieniającej się kulturze, w której role kobiet są płynne, konflikty dotyczące
wychowywania dzieci, osobistej ekspresji twórczej i zmiennych ról w związkach to problem
kulturowy, a nie osobisty. Być może fakt, że tak wiele kobiet ma tego typu narośle, jest
dowodem na to, że zbiorowo w naszej kulturze mamy zablokowaną twórczą energię.

Ilustracja 11. Rodzaje mięśniaków.


Objawy
U większości kobiet mięśniaki nie wywołują żadnych objawów. O guzach w macicy kobiety
dowiadują się zwykle dopiero w trakcie rutynowego badania ginekologicznego. Objawy zależą
od wielkości mięśniaka i jego umiejscowienia w macicy. Te, które znajdują się w mięśniu
macicy, tuż pod powierzchnią (podsurowicówkowe), mogą być bezobjawowe. Mięśniaki, które
wrastają w wyściółkę macicy (podśluzówkowe), często są powodem obfitych lub
nieregularnych krwawień. Niektóre mięśniaki są połączone cienką szypułą z wewnętrzną,
a czasem nawet z zewnętrzną częścią macicy. Nazywa się je mięśniakami uszypułowanymi.
Jeśli występują na zewnątrz macicy, często są mylone z guzami jajników. Miałam dwie
pacjentki, które przez szyjkę macicy „urodziły” uszypułowane mięśniaki o średnicy 6 cm.
Usunęłam je, podszywając, a następnie ucinając szypułkę. Żadna z kobiet nie miała więcej tego
typu problemów.
Kobiety, które mają mięśniaki i endometriozę, mogą doświadczać skurczów
menstruacyjnych, bólu miednicy lub obydwu tych dolegliwości jednocześnie. Większość
mięśniaków można leczyć zachowawczo, pozostawiając je nietknięte i kontrolując ich wzrost
podczas badania wykonywanego co 6 miesięcy, nie rzadziej jednak niż raz w roku.
Krwawienie. U niektórych kobiet mięśniaki powodują bardzo obfite krwawienia, które
prowadzą do anemii, wyczerpania lub, w trakcie dni, kiedy krwawienie jest najbardziej obfite,
uniemożliwiają kobiecie wyjście z domu. Jeśli mięśniaki rosną szybko, a hormony kobiety
szaleją (powszechne zjawisko w okresie okołomenopauzalnym), lub gdy kobieta jest pod
wpływem silnego stresu, mięśniaki mogą nawet prowadzić do krwotoku. Niektóre kobiety tak
bardzo przyzwyczaiły się do dużej utraty krwi miesięcznej, że nie wiedzą, jak wygląda
normalne krwawienie. Niektóre mają ciężką anemię i nie zdają sobie z tego sprawy.
Mięśniaki mogą powodować obfite krwawienia, gdyż przez macicę przepływa bardzo dużo
krwi. W przypadku mięśniaków podśluzówkowych, umiejscowionych tuż pod powierzchnią
wyściółki macicy, ciału trudno jest podtrzymać mechanizm, który zatrzymuje krew
menstruacyjną. Krew menstruacyjna jest po części zatrzymywana dzięki skurczom mięśni
macicy. Mięśniaki mogą zakłócać ten mechanizm. Czasami, gdy występują zaburzenia
w krwawieniu, należy wykonać biopsję endometrium (pobieranie próbki tkanki z wnętrza
macicy) lub łyżeczkowanie macicy. Ma to na celu upewnienie się, że krwawienie powodują
mięśniaki, a nie nowotwór (choć jest on rzadko diagnozowany). Jest to szczególnie istotne
w przypadku kobiet, które mają krwawienia przez cały miesiąc w nieregularnych odstępach.
Zwyrodnienie mięśniaka. Po okresie gwałtownego wzrostu mięśniaka może nastąpić proces
jego degeneracji. Zdarza się to po wyjątkowo stresującym lub wyczerpującym emocjonalnie
okresie, w trakcie ciąży lub około roku przed menopauzą. Degeneracja może wystąpić, gdy
mięśniak ze względu na wielkość ma niedostateczny dopływ krwi. W wyniku tego wnętrze
mięśniaka jest pozbawione tlenu zawartego we krwi. Nerwy głęboko w tkankach rejestrują brak
tlenu jako ból w taki sam sposób, w jaki robi to odmrożony palec. Ból może być kłopotliwy, ale
ten stan zazwyczaj nie jest niebezpieczny. Zwyrodnienie wewnątrz mięśniaka zwykle sprawia,
że narośl się kurczy. Czasami mięśniak maleje lub znika. Ból zwykle ustaje po około tygodniu,
gdy nerwy dostroją się do nowej sytuacji.
Ucisk w miednicy i częstotliwość oddawania moczu. Zdarza się, że mięśniak wywołuje
objawy ze względu na swoje położenie i ucisk na inny organ, na przykład odbytnicę lub
pęcherz moczowy. Może to powodować parcie lub uczucie pełności w odbytnicy, dolnej części
pleców i w brzuchu. Jeżeli mięśniak jest z przodu macicy i stosunkowo nisko, uciska na
pęcherz, w wyniku czego ogranicza jego zdolność trzymania moczu, co wpływa na zwiększenie
częstotliwości oddawania moczu (konieczność częstego oddawania małych ilości moczu). Te
objawy są dokuczliwe, ale nie szkodzą organizmowi. Nigdy nie widziałam, żeby mięśniak
uszkodził narząd, do którego przylega. Sporadycznie, gdy kobieta jest w pozycji leżącej, bardzo
duży mięśniak może częściowo zablokować moczowód (przewód łączący nerki z pęcherzem).
Urolodzy i ginekolodzy nie wiedzą, czy taka sytuacja w końcu doprowadziłaby do problemów
z nerkami. Nigdy się z tym nie spotkałam ani o tym nie słyszałam! Większość kobiet, u których
mięśniaki są tak duże, że uciskają moczowód, decyduje się na zabieg, gdyż nie chce wyglądać,
jak gdyby były w ciąży. Kilka moich pacjentek nie poddało się operacji, co nie wpłynęło na
stan ich nerek. U jednej z tych kobiet, która przez co najmniej 10 lat miała bardzo duży
mięśniak uciskający czasami moczowód, narośl zaczęła się kurczyć w szybkim tempie
w okresie menopauzy. To dość powszechne zjawisko.
Sprawy budzące niepokój
Co zrobić, jeśli mam mięśniaka? Gdy po raz pierwszy wyczujesz mięśniaka, zalecam badanie
USG miednicy, dzięki któremu można go zmierzyć i sprawdzić stan jajników. Czasami podczas
badania miednicy nie można ustalić, czy dana narośl to zmiany na jajnikach czy mięśniak
macicy.
Czy mięśniaki mogą być złośliwe? Mięśniaki rzadko bywają złośliwe. Mniej niż 1 na 1000
przekształca się w mięsaka macicy, bardzo rzadki typ nowotworu tkanki mięśniowej macicy.
Jedynym sposobem, w jaki można to potwierdzić, jest wycięcie mięśniaka i przyjrzenie się mu
pod mikroskopem. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że wskaźnik śmiertelności z powodu
histerektomii wynosi 1 : 1000, ryzyko związane z zabiegiem przewyższa ryzyko wystąpienia
złośliwej odmiany mięśniaka.
Najczęstszym problemem związanym z istnieniem mięśniaków jest ich tendencja do wzrostu
i wywoływania krwawień. Jednak, jak to się stało w przypadku wielu kobiet, z którymi
pracowałam, w momencie, gdy zajmiemy się sobą i zmienimy wzorce energetyczne, życiowe
wątpliwości, konflikty i kwestie emocjonalne leżące u podłoża dolegliwości, mięśniaki
przestaną rosnąć i sprawiać kłopoty.
Czy mięśniaki są dziedziczne? Mięśniaki mogą być dziedziczne. Dowiedziałam się od
jednej z moich pacjentek, że w jej rodzinie od trzech pokoleń każda kobieta ma mięśniaki. Ona
planuje być pierwszą kobietą w swoim plemieniu, która dotrwa do menopauzy z nienaruszoną
macicą. Pragnąc tego dokonać, zmieniła dietę. Obecnie jest wolna od jakichkolwiek objawów.
Podobnie jak w przypadku historii alkoholizmu w rodzinie, w przypadku mięśniaków kobieta
staje w opozycji wobec rodzinnego systemu przekonań, z którego bardzo trudno jest się
uwolnić. Przeczytałam kiedyś artykuł o dziedzicznym raku jajnika pt. „Moja matka, moje
komórki”. Autorka wyrażała swój niepokój związany z odziedziczeniem predyspozycji do
choroby, która ją przerażała i nad którą nie miała kontroli.
W tym państwie [Stany Zjednoczone – przyp. tłum.] genetyczna predyspozycja jest
nieuniknionym „wyrokiem”, że będziemy chorować. Jednak ogromną rolę w tej kwestii
odgrywają czynniki środowiskowe. Przykładowo, niektóre nosicielki genu mukowiscydozy
potrafią kontrolować chorobę i żyć z nią ponad 50 lat. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu było to nie
do pomyślenia. Wiele kobiet, pomimo długiej historii raka piersi w rodzinie, nigdy nie
zachorowało.
Niektóre kobiety z długą rodzinną historią mięśniaków, torbieli jajników czy endometriozy
zachorowały, ale wyzdrowiały. Pewna pacjentka podsumowała istotny etap uzdrowienia,
mówiąc: „Wreszcie sobie uświadomiłam, że nie jestem moją matką. Nie muszę przeżywać jej
życia w moim ciele”. W rodzinach, w których występuje choroba genetyczna, powinnyśmy się
zająć tymi członkiniami, które nie zachorowały. Z pewnością są to jednostki, które przełamały
rodzinny wzorzec, nie spełniając oczekiwań rodziny ani na poziomie komórkowym, ani na
żadnym innym.
Czy mięśniaki przeszkodzą mi w ciąży? W ciąży znacznie wzrasta poziom hormonów,
a istniejące mięśniaki mogą rosnąć w bardzo szybkim tempie. Jeśli mięśniaki przechodzą
degenerację, czasami mogą wywołać skurcze macicy i doprowadzić do przedwczesnego
porodu. Nie jest to jednak regułą. Spotkałam kobiety z dużymi mięśniakami, wielkości 14-
tygodniowego płodu, które zachodziły w ciążę, donosiły ją do terminu i rodziły bez żadnego
problemu.
Pewna 29-letnia kobieta przyszła do mnie, będąc w ciąży. Miała dużego mięśniaka w tylnej
części macicy. Nie planowała ciąży, niemniej jednak była nią podekscytowana. Lekarz doradził
jej aborcję i usunięcie mięśniaka przed ponownym zajściem w ciążę. Powiedział, że mięśniak
zapewne przyspieszy poród, a wcześniak tego nie przeżyje. Kobietę bardzo to zmartwiło.
Szukała lekarza, który mógłby poprowadzić ciążę ze świadomością, że chociaż mogą pojawić
się problemy, wszystko może też pójść dobrze. Jej ciąża przebiegła normalnie, pacjentka
doniosła ją do terminu, nie doświadczając bólu, krwawień czy przedwczesnego porodu. Po 8-
godzinnym porodzie urodziła 2,5-kilogramową córkę. W 6 tygodni po porodzie, podczas
kontrolnego badania lekarskiego, okazało się, że mięśniak się skurczył. Teraz miał wielkość 8-
tygodniowej ciąży.
Jeżeli mięśniaki mocno zniekształciły jamę macicy, mogą być przyczyną poronień, a nawet
bezpłodności. Wszystko zależy od umiejscowienia mięśniaka w macicy i jego położenia
względem płodu i łożyska. Wykonane przed zajściem w ciążę USG lub histerosalpingografia
(prześwietlenie z wprowadzeniem do macicy i jajowodów środka cieniującego) mogą pomóc
w zlokalizowaniu mięśniaka. Można to także zrobić za pomocą badania MRI (obrazowanie
rezonansem magnetycznym).
U niektórych kobiet w ciąży mięśniaki ulegają degeneracji. W wyniku tego kobiety trafiają do
szpitala na obserwację i odpoczywają w łóżku, przyjmując leki przeciwbólowe. Zwykle
mięśniaki, dopóki nie podrażnią macicy i nie wywołają przyspieszających poród skurczów, nie
stanowią zagrożenia dla rozwijającego się płodu. Nie ma żadnej gwarancji, że mięśniaki nie
przyczynią się do komplikacji, gdyż w trakcie ciąży rośnie cała macica, łącznie ze ścianą, na
której jest mięśniak. Im dalej od jamy macicy znajduje się mięśniak, tym mniej
prawdopodobne, że przysporzy on kłopotów. W przypadku mięśniaków u kobiet w ciąży
niektórzy lekarze są skłonni przyjąć postawę wyczekującą, sugerując, aby kobieta spróbowała
zajść w ciążę i zobaczyła, co się wydarzy. Sugestią innych lekarzy będzie usunięcie
mięśniaków przed próbą zajścia w ciążę.
Mięśniaki będą rosły czy też znikną samoistnie? Wiele kobiet z mięśniakami słyszy, że
powinny się poddać histerektomii, gdy są one stosunkowo małe, tak aby później, kiedy by
urosły, kobiety nie musiały przechodzić przez bardziej ryzykowny i skomplikowany zabieg.
Badania wykazują, że nie da się w żaden sposób uzasadnić tej teorii26. Czasami mięśniaki
rosną, ale nie zawsze. Zwykle rosną szybciej w okresie tuż przed menopauzą, gdy znacznie
zmienia się poziom hormonów, by następnie po menopauzie gwałtownie się skurczyć. Jedna
z moich pacjentek, 49-letnia kobieta tuż przed menopauzą czy też „prawie w okresie
menopauzy”, którą prowadziłam przez ponad 20 lat, z łatwością wyczuwała mięśniaki,
naciskając dłonią na podbrzusze. Tuż przed okresem jej mięśniaki sięgały aż do pępka, by w 3
dni po zakończeniu menstruacji skurczyć się na wysokość kości łonowej. Mięśniaki często
zmieniają wielkość wraz z każdym cyklem menstruacyjnym, osiągając punkt szczytowy
w momencie owulacji i tuż przed rozpoczęciem miesiączki. Mogą także rosnąć, gdy jesteśmy
poddane stresowi. Lekarz lub inny wykwalifikowany pracownik opieki zdrowotnej mogą
śledzić ich rozwój, wykonując badanie kontrolne co 6 miesięcy, nie rzadziej jednak niż raz
w roku. Dopóki nie doświadczasz nawracających, obfitych krwawień, których nie da się
kontrolować ani za pomocą terapii hormonalnej, ani podejmując inne kroki, nie ma powodu, by
spieszyć się z zabiegiem.
Bywa, że mięśniaki znikają samoistnie. Niedawno spotkałam religijną kobietę, która miała
zaplanowaną histerektomię z powodu mięśniaków. Codziennie modliła się w tej intencji. Sześć
tygodni później, gdy wróciła do lekarza, mięśniaków nie było i zabieg okazał się zbędny.
Persis, jedna z moich pacjentek, 43-letnia muzyczka i muzykoterapeutka, przyszła do mnie po
raz pierwszy z mięśniakiem wielkości 4-/5-miesięcznej ciąży. Po 2 latach stosowania ścisłej
diety, wewnętrznej pracy nad sobą, masaży i uzdrawiania dźwiękiem jej ogromny mięśniak
powrócił do normalnego rozmiaru27. Nieczęsto widzę, żeby mięśniaki skurczyły się tak bardzo
jak w jej przypadku. Ich kurczenie się nie było spowodowane menopauzą, gdyż Persis wciąż
miesiączkowała. Oto jej historia:
„Latem 1988 r. zdiagnozowano u mnie endometriozę i mięśniaka wielkości grejpfruta.
W ciągu poprzednich lat nieznośny ból narastał. Zdarzało się, że czasami podczas
prowadzenia samochodu byłam bliska omdlenia. Przyzwyczaiłam się do 2-tygodniowych,
wyczerpujących okresów bólu i następujących po nich 2-tygodniowych okresów
dochodzenia do siebie. Strasznie się bałam każdej miesiączki.
Lekarz, do którego chodziłam w tamtym czasie, przedstawił mi dostępne rozwiązania
mojego problemu. Do jego ulubionych należała histerektomia. «W twoim wieku macica
i tak jest zbędna» – powiedział. Kolejną propozycją była, wstrzymująca miesiączkę na 1–2
lata, terapia hormonalna: «Obniżą się twój głos i libido». Ostatecznie, jako alternatywę dla
przedstawionych opcji, zaproponował, że mogę cierpieć i krwawić aż do menopauzy.
Chciałam mieć nietknięte ciało. Nie podobał mi się pomysł narażania mojej kobiecości na
działanie hormonów i nie mogłam już dłużej znosić bólu. Zaczęłam szukać alternatywnego
rozwiązania. Podjęłam zobowiązanie wobec mojego życia. Wzięłam na siebie
odpowiedzialność zatroszczenia się o ciało. Zaakceptowałam pełną miłości pomoc innych.
Przeszłam na bardzo ścisłą dietę makrobiotyczną, zaczęłam robić nasiadówki, ćwiczyć
i medytować. Patrząc wstecz, nie mogę się nadziwić, jak mi się udało to wszystko
wpasować w moje zabiegane życie. Wiem jednak, że to mnie odmieniło.
Zaczęłam powoli poszukiwać przyczyn moich «kobiecych problemów». Pogodziłam się
z tym, że mam naturę osoby uzależniającej się od innych, i zaczęłam się otwierać na ból
z dzieciństwa i młodości. Ból w moim brzuchu był kulminacją bólu całego życia.
Wiedziałam, że zwykłe odcięcie się od tego nie «uśmierzy» bólu w moim życiu.
Obecnie prawie nie doświadczam bólu i czuję się niesamowicie dobrze. Jestem i całe życie
będę w nieustannym procesie. Dzięki medytacji i uzdrawianiu dźwiękiem odnowiłam
wewnętrzną wiarę. Zaakceptowałam własne życie i zdolność samouzdrawiania, a także
umiejętność pomagania innym w ich dążeniu do zdrowia. Pomagając innym, pomagam
sobie”.
Czy po zabiegu usunięcia mięśniaków guzy powrócą? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo
indywidualna. Ogólnie rzecz biorąc, mięśniaki usunięte u kobiet 5 lat przed menopauzą
zapewne nie powrócą, gdyż poziom estrogenu w ich ciałach naturalnie spada. Jeżeli nie zmieni
się poziom hormonów ani nie nastąpi zmiana wzorców energetycznych i emocjonalnych, które
leżą u podstaw problemu, narazimy się na przyrost kolejnych mięśniaków, tzw. śródściennych.
U kobiet, które drastycznie zmieniają dietę, spada prawdopodobieństwo nawrotu mięśniaków.
U większości moich pacjentek mięśniaki nie odrosły ani nie uległy pogorszeniu. Zapewne
wynika to z prawa przyciągania. Kobiety rezonujące z moim podejściem mają silną motywację,
by wziąć odpowiedzialność za własne zdrowie. Nawet tym, które decydują się na usunięcie
mięśniaków, zalecam zmianę diety, pracę z ciałem, homeopatię i inne alternatywne metody.
Sam zabieg czy usunięcie mięśniaków nie zmienią podstawowych wzorców w ciele, które
przyczyniły się do ich wzrostu. Ważne jest, byśmy wsłuchały się w naukę, która płynie z ciała,
i afirmowały umiejętność osiągania pełni zdrowia.
Leczenie
W żadnym wypadku lekarz nie powinien narzucać rodzaju terapii, mówiąc kobiecie, co
powinna zrobić ze swoją macicą. Nie ma dobrych i złych rozwiązań. Najlepiej jest przedstawić
kobiecie różne podejścia do macicy, jajników i ciała, tak by w momencie podejmowania
decyzji dotyczących hormonów, leków, zabiegu czy ablacji mięśniaków postępowała zgodnie
z osobistą prawdą odnośnie do tych organów. Obecnie istnieje o wiele więcej sposobów
postępowania z mięśniakami niż dawniej. Gdy kobieta pozna dostępne metody leczenia, może
się wsłuchać w wewnętrzne przewodnictwo i sama zdecydować, co jest dla niej najlepsze.
Wielu kobietom ogromną ulgę przynosi sama świadomość, że mają wybór. Niektóre kobiety,
jeśli to nie one wybrały zabieg, postrzegają go jako dalszą krzywdę. Czasami ofiary
kazirodztwa mówią, że sama myśl o inwazyjnej technice, szczególnie natury ginekologicznej,
jest dla nich niczym gwałt. W takim przypadku, zamiast rozbudzać na nowo cykl związany
z krzywdą, należy zastosować terapię alternatywną.
Poniżej przedstawiam różne metody rozwiązywania problemów związanych z macicą. Nie
istnieje jedyna właściwa metoda. U każdej ze wspomnianych kobiet wystąpiły dość oczywiste
i powszechne problemy, ale każda z nich wybrała inną metodę leczenia. Tylko jedna z nich
wybrała histerektomię. Technologia medyczna, zastosowana świadomie
w zindywidualizowanym leczeniu, może bardzo pomóc w uzdrawianiu życia kobiet.
Stwierdzenie, że histerektomia to zawsze zły lub gorszy wybór, jest tak samo dualistyczne
i krzywdzące jak przekonanie, że wszystkie terapie naturalne są szarlatanerią. W żadnym
z poniższych przypadków nie omawiam konkretnych psychologicznych i emocjonalnych
problemów związanych z „zablokowaną energią w obrębie miednicy”. Nie wszystkie kobiety są
na tyle otwarte czy gotowe, by zmierzyć się z głęboko tkwiącymi problemami, więc szanuję ich
wybór, gdy chcą poczekać na odpowiedni czas.
Terapia zachowawcza: obserwuj i czekaj. Jeśli mięśniaki nie powodują żadnych objawów,
zalecam wykonywanie badania ginekologicznego co 6 miesięcy, nie rzadziej jednak niż raz
w roku, w zależności od sytuacji. Wstępnie zalecam także badanie ultrasonograficzne (USG),
dzięki któremu można się upewnić, że problemem jest mięśniak, a nie torbiel czy guz jajnika.
Za pomocą ultrasonografu można zmierzyć wielkość mięśniaka i zbadać jajniki. Czasami
leczenie zachowawcze nazywa się „łagodnym zaniedbaniem” lub „graniem na czas” [ang.
tincture of time]. Bardzo często jest to najlepszy rodzaj terapii. Nawiasem mówiąc, często nie
można zobaczyć jajników, gdy powiększona macica blokuje widok. To niekoniecznie oznacza,
że coś jest nie tak z jajnikami i że potrzebujesz jakiejś kolejnej procedury medycznej, aby się
tego dowiedzieć.
Terapia hormonalna: syntetyczny progestin czy naturalny progesteron. Wielu kobietom,
u których głównym objawem jest krwawienie, sugeruję leczenie syntetycznym progestinem lub
naturalnym progesteronem, które powstrzymują nadmierny rozrost wyściółki macicy. Często
ten rodzaj terapii hamuje krwawienie i jest łagodniejszy od operacji brzusznej. Progesteron
i progestin to dobre rozwiązania dla kobiet, które nie mogą zmienić diety lub u których zmiana
diety nie łagodzi objawów. Niektóre kobiety, które stosują syntetyczny progestin, wpadają
w depresję; inne mają wzdęcia, bóle głowy lub objawy przedmenstruacyjne. Bioidentyczny
(naturalny) progesteron zwykle nie wywołuje skutków ubocznych i jest moją pierwszą
propozycją. Sytuacja każdej kobiety jest inna, więc leczenie musi być zindywidualizowane.
Agonista GnRH. Agoniści GnRH (hormon uwalniający gonadotropinę), m.in. Lupron
i Synarel, to syntetyczne hormony, które sprawiają, że przysadka mózgowa ogranicza
funkcjonowanie jajników. Po około miesiącu stosowania tych leków ciało kobiety zaczyna
wchodzić w okres pseudomenopauzy. Poziom estrogenu znacznie się obniża i zanika
miesiączka. Obniża się cykliczna stymulacja tkanki mięśniaka i w większości przypadków
mięśniak się kurczy. Agonistów GnRH stosuje się w wybranych przypadkach. Ich zadaniem
jest zmniejszenie wielkości mięśniaków na tyle, by ułatwić ich usunięcie lub by operacja stała
się zbędna. Niektórzy lekarze przepisują te leki, by powstrzymać spowodowane mięśniakami
objawy do momentu, gdy kobieta zacznie wchodzić w okres naturalnej menopauzy, a mięśniaki
skurczą się samoistnie. Jest to sposób na uniknięcie operacji. Maksymalne rezultaty stosowania
tych leków uzyskuje się po około 3 miesiącach, choć u większości kobiet stosowanie ich przez
2 miesiące znacznie zmniejsza wielkość mięśniaków, co przygotowuje je do zabiegu. Ze
względu na zróżnicowanie mięśniaków stosowanie agonistów GnRH nie zawsze przynosi takie
same rezultaty28.
Jak już wspomniałam, agoniści GnRH to bardzo drogie leki i nie zaleca się ich przyjmowania
przez okres dłuższy niż 6 miesięcy. Jeśli kobieta w trakcie stosowania leku naturalnie nie
wejdzie w okres menopauzy, po jego odstawieniu mięśniaki rosną dość szybko.
Wiele kobiet niechętnie stosuje tego typu syntetyczne hormony, co jest jak najbardziej
zrozumiałe. Kobiety z pokolenia wyżu demograficznego pamiętają, jak przez ponad 30 lat
w profilaktyce poronień entuzjastycznie stosowano dietylostilbestrol (DES). Lek wycofano
w 1971 r., gdy dostrzeżono jego związek z pewnym rzadkim typem raka pochwy i innymi
nieprawidłowościami układu rozrodczego u niektórych potomków płci żeńskiej (a nawet
męskiej) kobiet, które go przyjmowały. Nie ulega jednak wątpliwości, że agoniści GnRH mają
swoje zastosowanie w przypadku leczenia mięśniaków. Wpływają na zmniejszenie wielkości
mięśniaków przy jednoczesnym stosowaniu terapii estrogenem oraz pochodnymi progesteronu
(tzw. terapia add-back), co redukuje skutki uboczne ich stosowania. Dzięki temu niektóre
kobiety przed menopauzą nie muszą przechodzić histerektomii.
Ablacja endometrium. Christine od wielu lat miała obfite krwawienia. Musiała używać
jednocześnie dwóch tamponów o największej chłonności i podpaski. Czasami drugiego dnia
miesiączki musiała je zmieniać co pół godziny, co utrudniało jej podróże, a nawet wyjście do
sklepu. Wprowadzona przez nią minimalna zmiana diety nie przyniosła rezultatów. Dalsze
badania wykazały, że miała liczne, bardzo małe mięśniaki w ścianie macicy.
Christine za wszelką cenę chciała uniknąć histerektomii, więc przez ostatnie 3 tygodnie
kolejnych 3 miesięcy stosowała syntetyczny progestin29. Chociaż ten rodzaj leczenia zazwyczaj
redukuje krwawienie, w jej przypadku okazał się nieskuteczny. Łyżeczkowanie macicy także
nie zmniejszyło krwawienia. Skierowałam ją na zabieg histeroskopowej ablacji endometrium.
Histeroskopia jest zabiegiem chirurgicznym polegającym na wprowadzeniu przez pochwę
i szyjkę macicy endoskopu, dzięki któremu można obejrzeć i zoperować wyściółkę macicy.
Dostępne są różne techniki, łącznie z kauteryzacją i laserem. Wybór spośród nich zależy od
stanu pacjentki i decyzji chirurga. Chirurdzy wprawnie posługujący się tą metodą czasami są
w stanie usunąć w ten sposób mięśniaki podśluzówkowe. Ta procedura, wykonywana pod
narkozą na sali operacyjnej, polega na kauteryzacji i złuszczeniu wyściółki macicy – tej części
macicy, która co miesiąc krwawi. Jeśli to zadziała, krwawienie ustaje lub jest bardzo słabe.
W przypadku Christine ta procedura zadziałała wspaniale. Kobieta zgłosiła się do szpitala
w dniu zabiegu, a następnego dnia wyszła, dzięki czemu nie musiała przez miesiąc dochodzić
do siebie, jak to się dzieje po usunięciu macicy. Chociaż ten zabieg nie jest odpowiedni dla
wszystkich kobiet, czasami okazuje się doskonałym rozwiązaniem. W niektórych przypadkach
nie da się zastosować tej metody. Wszystko zależy od położenia mięśniaków30.
Embolizacja mięśniaków. Embolizacja tętnic macicznych (UAE) polega na wprowadzeniu
pewnej substancji, na przykład cząsteczek alkoholu poliwinylowego, w tętnice maciczne, co
skutkuje odcięciem dopływu krwi do mięśniaka i zmniejsza jego rozmiary. Specjalizujący się
w tej technice radiolodzy interwencyjni, by dostać się do tętnicy macicznej, cewnikują żyłę
udową. W trakcie zabiegu pacjentka zazwyczaj jest świadoma (chociaż jest pod wpływem
środka uspokajającego i nie odczuwa bólu) i zwykle spędza noc w szpitalu. Większość kobiet
powraca do normalnych zajęć po upływie 7–10 dni.
Wyniki są obiecujące. Society for Interventional Radiology31 donosi, że u 85–90% kobiet,
które skorzystały z tej metody, takie objawy jak obfite lub nieregularne krwawienie, ból,
powiększenie macicy, a także zwiększona częstotliwość oddawania moczu, zależnie od
wielkości mięśniaka, zostały znacznie złagodzone lub ustąpiły. Nawrót mięśniaków w ciągu
kolejnych 10 lat występuje rzadko, choć wyniki długoterminowych badań kontrolnych nie są
jeszcze dostępne. Współczynnik komplikacji jest niski, szczególnie w porównaniu
z miomektomią lub histerektomią. Wciąż jednak mogą wystąpić poważne powikłania:
niewydolność nerek lub alergiczna reakcja na substancję, która wywołuje krzepnięcie krwi32.
Jedna z moich koleżanek, ginekolożka, przeszła ten zabieg i jest zadowolona z jego
rezultatów. Biorąc pod uwagę fakt, że w trakcie swojej kariery wielokrotnie przeprowadzała
miomektomię i histerektomię, jej opinia wiele dla mnie znaczy. Jeśli odpowiada ci ten rodzaj
zabiegu, skonsultuj się ze specjalistą w ośrodku, w którym jest on wykonywany, lub zadzwoń
do Society of Interventional Radiology: 800-488-7284. Możesz także odwiedzić stronę
www.scvir.org.
ExAblate: leczenie mięśniaków za pomocą ultradźwięków. Jesienią 2004 r. FDA33
zatwierdziła nowe urządzenie, które za pomocą obrazowania rezonansem magnetycznym łączy
lokalizację mięśniaka z ultradźwiękami o wysokim natężeniu w celu nagrzania i zniszczenia
jego tkanki. Tkanka mięśniaka świetnie nadaje się do tego typu zabiegu, gdyż jego naczynia
krwionośne pomagają ciału rozproszyć powstające podczas zabiegu nadmierne ciepło. Zabieg
nosi nazwę ExAblate i jest wykonywany w warunkach ambulatoryjnych. Ta nieinwazyjna
metoda pozwala zachować macicę i jajniki. Podczas zabiegu, trwającego do 3 godzin, pacjentka
leży na brzuchu w urządzeniu do obrazowania rezonansem magnetycznym, podczas gdy
ultradźwięki podgrzewają i niszczą tkankę mięśniaków. Skutkiem ubocznym mogą być
pęcherze na skórze brzucha, skurcze brzucha oraz nudności i nieznaczny ból, który można
złagodzić dostępnymi bez recepty lekami przeciwbólowymi.
Badania wykazują, że ten zabieg z powodzeniem redukuje objawy mięśniaków u 70% kobiet,
jednak 20% w ciągu następnego roku będzie się musiała poddać kolejnemu zabiegowi. FDA
informuje, że chociaż u większości kobiet ExAblate z powodzeniem redukuje objawy, czasami
one powracają. Powracają także mięśniaki. Mając to na uwadze, zalecam wszystkim cierpiącym
na mięśniaki kobietom, aby postarały się wprowadzić wspomniane powyżej zmiany w stylu
życia, które wpływają na rozkład hormonów i naturalnie redukują objawy mięśniaków. Mimo
wszystko uważam, że ExAblate jest dużym krokiem naprzód i ekscytującym sposobem
zastosowania technologii. Gdyby ta metoda była dostępna, kiedy miałam mięśniaka (mój był
bardzo duży), poważnie rozważyłabym to rozwiązanie. Uwaga: kobiety, które starają się zajść
w ciążę, nie powinny stosować ExAblate, gdyż wciąż nie ma wystarczających danych na temat
tego, jak zabieg wpływa na ścianę i wyściółkę macicy. Aby uzyskać więcej informacji na temat
ExAblate, zadzwoń pod numer 214-630-2000 lub wejdź na stronę firmy InSightec, która
stworzyła tę technologię: www.uterine-fibroids.org.
Miomektomia (chirurgiczne usunięcie mięśniaków). Miomektomia jest zabiegiem
chirurgicznym, podczas którego wycina się mięśniaki, ale pozostawia macicę. Postęp
w technikach chirurgicznych w ciągu ostatnich 10 lat umożliwił tego typu rozwiązanie
kobietom, które chcą zachować ten organ miednicy lub mieć dzieci.
Wiele moich pacjentek, pomimo wyeliminowania wszystkich objawów mięśniaków za
pomocą diety, decyduje się na miomektomię. Obecność mięśniaka może powiększać brzuch, co
wpływa na wygląd i samopoczucie kobiety (czuję podobnie). Coraz więcej miomektomii
wykonuje się za pomocą laparoskopu (przyrząd teleskopowy, wprowadzany przez ścianę jamy
brzusznej do jamy miednicy, wymagający wykonania nacięcia w brzuchu). Zwykle metodę tę
stosuje się w przypadku mięśniaków o średnicy maksymalnie 6 cm, ale wszystko zależy od
chirurga. Wielu lekarzy przepisuje agonistę GnRH, aby najpierw zmniejszyć mięśniaka, tym
samym ułatwiając zabieg. Im mniejszy mięśniak, tym większa szansa na usunięcie go za
pomocą laparoskopu.
Kiedy Gloria przyszła do mnie po raz pierwszy, miała 45 lat. Urodziła dwoje dzieci, a jej mąż
poddał się zabiegowi podwiązania nasieniowodów. Gloria miała dużego mięśniaka, który
uciskał na pęcherz moczowy i zwiększał częstotliwość oddawania moczu, sprawiając, że
w nocy nie mogła się wyspać. Regularnie miesiączkowała i nie odczuwała żadnego bólu. Jej
ginekolog zalecił histerektomię, ale to rozwiązanie wydawało jej się zbyt drastyczne.
Zdecydowała się na miomektomię. Dzisiaj zaleciłabym jej embolizację tętnic macicznych lub
ExAblate. W tamtym czasie jej ginekolog, dyskryminując osoby starsze, odmówił wykonania
zabiegu „ze względu na jej wiek”. Jak wielu konwencjonalnych ginekologów, lekarz Glorii
uważał, że skoro pacjentka ma ponad 40 lat i nie chce mieć więcej dzieci, macica nie jest jej
potrzebna. Miomektomia, której poddała się Gloria, całkowicie uwolniła ją od problemu
częstego oddawania moczu. Wreszcie zaczęła się wysypiać. Cieszy ją fakt, że zachowała
macicę.
Miomektomia jest dobrym rozwiązaniem, gdy umiejscowienie lub wielkość mięśniaka
utrudniają ciążę (kobietom, które chcą mieć dzieci, nie zaleca się ani ExAblate, ani embolizacji
tętnic macicznych, gdyż jak dotąd nie wiadomo, jak te zabiegi wpływają na płodność). Niektóre
kobiety przed zabiegiem miomektomii informuje się, że w jego trakcie chirurg może stwierdzić
konieczność wykonania histerektomii. Ani we własnej praktyce, ani wśród pacjentek, które
skierowałam na zabieg, nigdy nie spotkałam się z przypadkiem, w którym byłoby to niezbędne.
Z reguły miomektomię najlepiej wykonują ginekolodzy, którzy specjalizują się w leczeniu
niepłodności. Ta metoda operacyjna ma za zadanie naprawienie narządów miednicy, a nie ich
usunięcie.
Histerektomia. Histerektomia jest prawdopodobnie najczęściej zalecaną metodą usuwania
mięśniaków w Stanach Zjednoczonych. Dokonuje się tego wyboru, gdy kobieta krwawi od
wielu miesięcy czy nawet lat, ma anemię w wyniku utraty krwi, kształt jej brzucha przypomina
ciążę, nie jest w stanie wyjść z domu z obawy, że krew przesiąknie jej przez ubranie, lub często
oddaje mocz z powodu mięśniaków, które uciskają pęcherz moczowy.
Badania wykazują, że histerektomia może poprawić jakość życia kobiety, pod warunkiem, że
wybierze ją ona spośród różnych rozwiązań34. Jeżeli kobieta nie poznała innych możliwości
i przechodzi operację, na którą tak naprawdę nie jest gotowa, wynik może być druzgocący. Na
przestrzeni lat zauważyłam, że kobiety, które rozważają różne opcje przed zdecydowaniem się
na operację, są o wiele bardziej zadowolone z jej wyniku. (W rozdz. 16 znajdziesz podpowiedzi
dotyczące przygotowania się do zabiegu i procesu powrotu do zdrowia). Niestety, w medycynie
panuje tendencja do kreowania sytuacji kryzysowych i pośpiechu. Czasami przerażona kobieta
po jednym epizodzie krwawienia z powodu mięśniaka słyszy, że jak najszybciej musi się
poddać histerektomii. Lęk i poczucie nacisku ze strony lekarza czy rodziny sprawiają, że często
zgadza się na zabieg, choć mogłaby poczekać. Wydaje mi się, że kobiety, które po czasie żałują
swojej decyzji, czuły, że nie mają innego wyboru, jak poddać się operacji, zwykle
histerektomii. Przed rozpoczęciem jakiejkolwiek terapii kobieta powinna dać sobie czas, aby
móc zebrać wszystkie niezbędne informacje i rozważyć dostępne możliwości.
Fran, nauczycielka i matka jednej córki, przyszła do mnie w wieku 41 lat. Przez ostatnie 6
miesięcy krwawiła pomiędzy miesiączkami, doświadczała skurczów brzucha i nieznacznego
bólu podczas stosunku. W trakcie badania odkryłam, że Fran miała mięśniaka wielkości dużego
grejpfruta (około 11 cm średnicy). Znałam Fran od wielu lat. Przyjmowałam jej poród. Uczyła
w wielu szkołach, więc w ciągu dnia dużo się przemieszczała i nie potrafiła zachować zdrowej
diety. Fran miała znaczną nadwagę, a jej mąż nienawidził swojej pracy i bywał przygnębiony.
Biorąc pod uwagę jej życiową sytuację, histerektomia z zachowaniem jajników była dla niej
najlepszym rozwiązaniem. Wiedziała, że usunięcie mięśniaka i pozostawienie macicy nie jest
gwarancją, że pozbędzie się skurczów i nieregularnych krwawień.
Fran nie chciała poświęcać czasu na poznanie alternatywnych terapii. Nie interesowało jej
także to, co mięśniaki pragną jej przekazać. Chciała uwolnić się od krwawień, bólu i lęku przed
ciążą. Operacja odbyła się bez komplikacji i w ciągu miesiąca Fran wróciła do swoich zajęć.
Nigdy nie miała wątpliwości co do swojej decyzji ani nigdy jej nie żałowała. Fran jest dobrym
przykładem kobiety, która wiedziała, że ma inne możliwości, i dokonała świadomego wyboru.
Reakcje seksualne. Mniej więcej połowa kobiet, które poddały się operacji usunięcia jajników
(najczęściej podczas histerektomii), bez względu na wiek stosunkowo szybko doświadczy
niedoboru testosteronu, wywołanego zatrzymaniem jego produkcji przez jajniki i idącym za
tym zmniejszeniem wydzielania androgenów nadnerczowych35. Ogólnie rzec ujmując,
zaburzenia związane z seksualnością w następstwie histerektomii występują u 10–40% kobiet.
W badaniach, które przeprowadzono w Wielkiej Brytanii, 33–46% kobiet zgłosiło po zabiegu -
histerektomii z ooforektomią (wycięciem jajników) obniżone libido36. Jednak badanie pod -
nazwą Maine Women’s Health Study, przeprowadzone w 1994 r., nie wykazało tak wysokiego
wskaźnika37. Niektóre kobiety wręcz mówią o zwiększonym libido po histerektomii.
Holenderscy badacze donoszą, że u kobiet, które przeszły histerektomię z innego powodu niż
rak, wzrosło odczuwanie przyjemności seksualnej. Bez względu na rodzaj histerektomii wyniki
były podobne. Wśród badanych kobiet, które nie były aktywne seksualnie przed operacją, po
zabiegu 53% rozpoczęło współżycie38. Lekarze nie zwracali uwagi na związek między
histerektomią a libido oraz postrzegali zmiany w popędzie seksualnym lub zanik
zainteresowania seksem po histerektomii jako psychogenne lub powstające „w głowie”.
Chociaż mózg jest zdecydowanie największym organem seksualnym w ciele, prawdą jest także
to, że histerektomia może wpłynąć i wpływa na nerwy miedniczne i przepływ krwi, które mają
ogromne znaczenie dla libido. Jedna z pacjentek przyszła do mnie, żeby zasięgnąć drugiej
opinii, po tym jak inny lekarz zapytał ją, dlaczego jest tak przywiązana do jajników (chciał je
usunąć w trakcie histerektomii). Aby umożliwić mu spojrzenie na kwestię w szerszym
kontekście, pacjentka zapytała go, dlaczego jest tak przywiązany do swoich jąder. Większość
kobiet wie, że umysł i ciało stanowią jedność. Po prostu jeśli kobieta czuje związek z narządami
płciowymi, ich usunięcie może wpłynąć na jej życie seksualne zarówno na poziomie
biologicznym, jak i psychologicznym.
Wiemy, że po histerektomii z usunięciem jajników w przypadku niektórych kobiet istnieją
fizjologiczne podstawy do obniżonego libido. Na przykład, czynnikiem utraty libido po
operacji jest związany z usunięciem jajników niedobór androgenów. Nawet jeśli pozostawia się
jajniki, niektóre kobiety po histerektomii inaczej doświadczają orgazmu. Prawdopodobnie
dzieje się tak dlatego, że szyjka macicy i macica działają jak jego wyzwalacze. Te kobiety
odczuwają jako część orgazmu głębokie, rytmiczne skurcze macicy, które przynoszą ogromną
satysfakcję. Po usunięciu macicy doświadczają zmiany, polegającej na spłyceniu orgazmu.
Kobiety, których orgazm jest głównie wynikiem stymulacji łechtaczki, mogą tego nie odczuć.
W sprawozdaniu na temat aktywności seksualnej po leczeniu raka szyjki macicy grupa
europejskich badaczy seksualności stwierdziła, że operacja znacząco uszkadza nerwy pochwy
i układu moczowego. Nie wiadomo, w jakim stopniu operacja miednicy w przypadku łagodnej
choroby uszkadza nerwy, które biorą udział w orgazmie kobiety. Chociaż tak do końca nie
wiemy, które nerwy biorą udział w kobiecym orgazmie, pewnych wskazówek dostarczają
badania nad zwierzętami. W 1986 r. dr Alan F. Dixson, brytyjski naukowiec zajmujący się
badaniem ssaków naczelnych, studiował reakcje sensoryczne, które płyną z narządów
płciowych marmozetów (małych małp), i wykazał, że u samicy istnieją dwie oddzielne drogi
czuciowe: jedna reagująca na stymulację łechtaczki lub warg sromowych i druga (oddzielna)
droga nerwowa dla stymulacji pochwy i szyjki macicy. Z drugiej strony, histerektomia może
znacznie polepszyć doświadczenia seksualne i jakość życia tych kobiet, które od wielu lat
doświadczają bólu podczas stosunku lub bólów miednicy wynikających z problemów z macicą
lub jajnikami. (Małżeństwo Wurnów donosi, że wiele kobiet z przewlekłym bólem miednicy,
które przeszły leczenie związane z ręcznym usuwaniem zrostów, doświadcza o wiele
przyjemniejszego seksu. Sytuacja, w jakiej znalazła się Belinda Wurn, doprowadziła tę parę do
obecnego podejścia. Po histerektomii i napromienianiu szyjki macicy z powodu raka Belinda
cierpiała na masywny ból miednicy i doświadczała trudności z seksem, co sprawiło, że oboje
zaczęli na całym świecie szukać terapii, która mogłaby jej pomóc. Wynikiem tego jest technika
Wurn, której skuteczność została rygorystycznie udokumentowana. Zob. rozdz. 5, s. 153).
Kobiety, które cierpią na zanik popędu seksualnego lub ogólny brak energii po zabiegu
histerektomii, powinny skontrolować poziom estrogenu, testosteronu i DHEA
(dehydroepiandrosteron), a następnie przywrócić ich równowagę, stosując naturalne hormony.
Z mojego doświadczenia wynika, że najlepiej sprawdza się naturalny testosteron w postaci
kremu. Zwykła dawka wynosi 1–2 mg dziennie lub co 2 dni. Krem, który przepisuje lekarz, jest
przygotowywany w specjalistycznej aptece. Niektórym kobietom, ale nie wszystkim, pomaga
DHEA; zwykła dawka wynosi 5–10 mg 1–2 razy dziennie. Nielicznym kobietom odpowiada
dawka 25–50 mg dziennie.
Menopauza. U kobiety, która wciąż owuluje, usunięcie samej macicy nie musi oznaczać, że
poziom jej hormonów będzie przypominał menopauzę. Zabieg jednak wstrzyma menstruację.
Nawet gdy pozostają jajniki, przepływ krwi ulega zmianie, co wpływa na zmianę środowiska
hormonalnego ciała i może wywołać objawy klimakterium oraz wcześniejszą menopauzę.
Z jednego z badań wynika, że nastąpiło to u połowy kobiet39. (Wiele kobiet po histerektomii
bez usunięcia jajników zgłasza, trwające kilka miesięcy, uderzenia gorąca. To samo może się
zdarzyć w momencie usunięcia jajników bez jakiejkolwiek innej operacji. Czasami jajniki
potrzebują chwili po ingerencji chirurgicznej, żeby powrócić do prawidłowego
funkcjonowania. Podobnie jest, gdy jeden jajnik musi przejąć funkcję obydwu). Istnieją
dowody na to, że u kobiet, które przeszły histerektomię, nawet jeśli wciąż mają jajniki,
wcześniej rozwija się osteoporoza. Jest sprawą oczywistą, że wszystko, co w jakiś sposób
zaburza funkcjonowanie jajników, może obniżyć libido.
Problemy z oddawaniem moczu. W późniejszym okresie życia kobiety po histerektomii
o wiele łatwiej mogą się nabawić wysiłkowego nietrzymania moczu. Dzieje się tak dlatego, że
unerwienie pęcherza moczowego znajduje się bardzo blisko macicy. Niektóre nerwy mogą
zostać uszkodzone podczas histerektomii40.
Choroby serca. Niektóre badania wykazały, że usunięcie jajników przed końcem naturalnej
menstruacji (przeciętny wiek kobiety, która wchodzi w okres menopauzy, wynosi 52 lata) ma
niekorzystny wpływ na układ sercowo-naczyniowy. Jajniki nawet po menopauzie wciąż
produkują hormony, możliwe więc, że nawet wtedy ich usunięcie ma niekorzystny wpływ41.
Po menopauzie: naturalna terapia hormonalna. Mięśniaki często znacznie się zmniejszają,
gdy kobieta wchodzi w okres menopauzy (zwykle w przedziale 50–52 lata). Kobiety
z mięśniakami często doświadczają ich objawów dopiero po 45. roku życia. Wtedy też
przeprowadza się najwięcej histerektomii. Kobieta może uniknąć histerektomii, obserwując
mięśniaki do momentu, gdy zaczną się one w trakcie menopauzy naturalnie kurczyć. Zwykle
można tego dokonać dzięki połączeniu specjalnej diety z terapią progesteronową, ćwiczeniami,
redukcją stresu i uważną obserwacją.
Każda terapia hormonalna po okresie menopauzy może teoretycznie spowodować wzrost
mięśniaka, ale niski poziom stosowanych w takiej terapii hormonów zwykle nie stwarza
problemów.
Program leczenia mięśniaków metodami naturalnymi. Zobacz program podstawowy
optymalnej równowagi hormonalnej i zdrowia narządów miednicy (rozdz. 5, s. 143).
Historie kobiet
Mięśniaki, podobnie jak inne zaburzenia, nie pojawiają się znikąd, by zagnieździć się w twojej
macicy. Jeśli znalazłaś gotowość, by nawiązać relację z macicą i pozwolić, aby płynące z niej
informacje przemawiały do ciebie, zrobiłaś pierwszy krok, który zamiast maskować czy
eliminować objawy, prowadzi w kierunku uzdrowienia. Gdy skonfrontujesz się z informacjami
płynącymi z macicy, możesz dokonać wyboru najbardziej odpowiadającej ci terapii, bez
względu na to, czy będzie to operacja, dieta, akupunktura czy też połączenie tych metod.
Wiele kobiet jest w stanie zauważyć związek między dolegliwościami związanymi
z mięśniakami a przemocą werbalną ze strony partnerów, stresem w pracy czy innymi
problemami związanymi ze światem zewnętrznym. Wewnętrzna praca nad sobą zwykle
pomaga odkryć nowe sposoby radzenia sobie z sytuacjami, które są dla nas bolesne
i ograniczające.
Shirley: mięśniaki i twórczość. Shirley, czterdziestoparoletnia pielęgniarka, doświadczała
nieregularnych miesiączek i obfitych krwawień, gdy w trakcie rocznego badania kontrolnego
zdiagnozowano u niej małego mięśniaka. Rok wcześniej Shirley leczyła się ze
współuzależnienia i zaburzeń łaknienia. Gdy zdiagnozowałam u niej mięśniaka, zastanawiała
się nad zmianą kierunku kariery, porzuceniem ograniczającej ją, ale przynoszącej zyski, pracy
na stanowisku kierowniczym.
Zasugerowałam jej przejście na dietę opartą na zdrowej żywności, przyjmowanie
suplementów i stosowanie okładów z oleju rycynowego. Poprosiłam także, żeby zastanowiła
się, co naprawdę chciałaby robić, co przyniosłoby jej pełną satysfakcję. Myśląc o tym,
uświadomiła sobie, że praca stłamsiła jej kreatywność. Poprosiła ciało, aby przekazało jej
informacje w snach i medytacjach. Kilka miesięcy później powiedziała: „Dzięki zastosowaniu
okładów z oleju rycynowego, medytacji i terapii nauczyłam się otaczać siebie uzdrawiającą
energią i miłością”.
Shirley stosowała reiki, rodzaj podobnej do uzdrawiającego dotyku terapii energetycznej,
w której używa się dłoni. Dwa tygodnie po wizycie wyznała: „W wizji zobaczyłam, jak
masażystka zdejmuje z mojego brzucha eteryczną kulę. Poprosiła, żebym to narysowała. To coś
przypominało rzep, jaki przyczepia się do skarpetek w lesie. Miał dokładnie 45 kolców.
[Shirley miała 45 lat]. Rzep widmo reprezentował mnie i to, w jak niezdrowy sposób kurczowo
trzymam się rzeczy. Symbolizował przywiązanie do pracy i ludzi, poprzez których chcę
osiągnąć spełnienie. Ze snów i medytacji dowiedziałam się, że narośl na macicy była fizyczną
manifestacją stłamszonej kreatywności, której, opierając się na innych, nigdy nie mogłam
wyrazić. Dzięki procesowi uzdrawiania na poziomie emocjonalnym i fizycznym mięśniak się
zmniejszył, a ja podjęłam bardziej kreatywną i przynoszącą większą satysfakcję pracę w opiece
bezpośredniej na rzecz pacjentów”. Z badania kontrolnego wykonanego 3 miesiące później
wynikało, że macica Shirley znacznie się zmniejszyła, a po mięśniaku nie było ani śladu.
Marsha: brak wsparcia w relacjach. Marsha, 41-letnia masażystka z innego stanu, przyszła
do mnie po raz pierwszy w 1986 r., aby zasięgnąć drugiej opinii na temat mięśniaków. Chociaż
nie doświadczała żadnych objawów, a jej macica była tylko nieznacznie powiększona, do
rozmiaru 12-tygodniowej ciąży, powiedziano jej, że powinna poddać się histerektomii. Jej
matka także miała mięśniaki i przeszła histerektomię. Marsha chciała uniknąć operacji.
Objadając się i wchodząc w krzywdzące ją relacje z agresywnymi mężczyznami, zaniedbywała
siebie od wielu lat. Dokonała trzech aborcji i nie miała dzieci. Gdy przyszła na pierwszą wizytę,
była już na diecie makrobiotycznej, która powstrzymywała wzrost mięśniaków.
Wynik badania ultrasonograficznego okazał się prawidłowy. Utwierdziłam Marshę
w leczeniu mięśniaków za pomocą diety. Zasugerowałam, żeby co 6 miesięcy chodziła na
badanie kontrolne do swojego ginekologa. Biorąc pod uwagę jej świadomość wzorców
zachowań, wydawało mi się, że powinna stosować metody alternatywne. Marsha zastosowała
się do planu leczenia.
Cztery lata później Marsha ponownie przyszła na wizytę, gdyż po kilku epizodach bardzo
obfitych krwawień ginekolog zalecił jej operację. Brała udział w programie 12 kroków
Wspólnoty Anonimowych Uzależnionych od Seksu i Miłości, po 4 latach odeszła właśnie
z bardzo niezdrowej, opartej na zależności relacji. Chociaż wraz z byłym partnerem stwierdzili,
że to koniec, relacja wciąż ją pochłaniała. Powiedziała: „Cała złość, którą czułam w stosunku
do mojego byłego chłopaka, była sposobem na trzymanie się z dala od pracy nad sobą, emocji
i przeszłości”. Marsha zaczynała brać odpowiedzialność za swoje życie i sytuację. Rozpoczęła
proces uzdrawiania. Dzięki tej pracy odkryła, że każda relacja, w jakiej się znalazła od czasów
dzieciństwa, które spędziła z ojcem alkoholikiem, była dysfunkcyjna. Przyznała, że świetnie
potrafiła robić tragedię ze swojego życia, aby zapełnić w sobie pustkę po stłumionych
uczuciach i zrekompensować brak łączności z własnym ciałem.
Powoli Marsha uświadamiała sobie głęboki związek między jej relacją, odczuwaniem siebie
i sposobem, w jaki przejawiało się to w jej ciele. Wiedziała, że nie wszystkie aspekty mięśniaka
są związane z jedzeniem, ale za pośrednictwem jedzenia maskowała emocje. Stopniowo proces
zdrowienia pomógł jej nawiązać kontakt z wewnętrzną mądrością. Gdy przyszła na badanie
kontrolne w 1992 r., wielkość jej mięśniaka się ustabilizowała, a cykl wyregulował. Weszła
w etap uzdrawiania, który w przypadku wielu kobiet, choć nie wszystkich, jest niezbędny:
poczuła chwilową potrzebę ograniczenia kontaktów z mężczyznami i spotykała się głównie
z kobietami. Za każdym razem, gdy ją widziałam, Marsha była coraz bardziej spokojna,
uśmiechnięta i silna. Uświadomiła sobie, że mięśniaki były sygnałem, który wzywał ją do
powrotu do siebie i własnego życia.
Louise: dzieci i poczucie straty. Louise, producentka radiowa, jest kobietą, która chce brać
odpowiedzialność za swoją opiekę zdrowotną i która nie boi się wyrażania własnych opinii.
Przyszła do mnie, aby zasięgnąć drugiej opinii w sprawie operacji mięśniaków macicy.
Mięśniak rozwinął się u niej w chwilę po tym, jak jej druga córka zdecydowała się na szkołę
z internatem. Po wizycie u mnie Louise napisała poniższy list do ginekologa, który sugerował
jej histerektomię.
„Szanowny Panie dr. ***,
zgodnie z Pana zaleceniem zasięgnęłam drugiej opinii w sprawie histerektomii z powodu
mięśniaka macicy. Pragnę opowiedzieć historię związaną z moim procesem w nadziei, że
w przyszłości w przypadku kobiet z mięśniakami zastosuje Pan szersze, mniej
konwencjonalne podejście.
Przede wszystkim uderzyło mnie, jak bezsilna się poczułam, gdy zalecił mi Pan poddanie
się operacji. Nagle zaczęłam postrzegać siebie jako kogoś chorego, schorowanego. Jednak
moje serce mówiło: «Nie, nic ci nie jest!». Podążyłam więc za głosem serca. Czytałam
wszystkie dostępne materiały na temat mięśniaków, szczególnie książki i artykuły
poświęcone alternatywnym metodom leczenia42. Dowiedziałam się, jak wiele
niepotrzebnych histerektomii przeprowadza się co roku w tym kraju, i poznałam istotne,
niejednokrotnie długoterminowe, problemy pooperacyjne.
Nawet nieliczne materiały, które zgromadziłam na temat funkcjonowania macicy, zwłaszcza
po menopauzie, sugerowały, że jest ona istotna dla ogólnego zdrowia. Syntetyczne hormony
nie są w stanie zastąpić naturalnych funkcji kobiecych organów.
Postanowiłam nie usuwać swojej macicy – nie tylko z przyczyn fizycznych. Nie zapytał
mnie Pan o to, jak się czuję, o moją rodzinę czy styl życia, ani o to, jaki wpływ na to
wszystko może mieć histerektomia.
Moje dwie piękne córki opuściły dom w ciągu roku. Starsza, 19-letnia córka jest na drugim
roku studiów, a 15-letnia wyjechała do prywatnej szkoły w Vermont, którą sama wybrała.
Chociaż je wspieram, jest to duża życiowa zmiana dla matki, której obydwie córki
opuszczają dom w tak krótkim czasie. Moje dzieci, owoce mojej macicy, odeszły, a Pan mi
mówi, że jej także powinnam się pozbyć. Nie, dziękuję. Póki co ją zatrzymam. Mam
nadzieję, że na zawsze. Gdybym miała śmiertelną chorobę macicy, być może podjęłabym
inną decyzję.
To wszystko może dla Pana brzmieć dziwnie, ale głęboko wierzę, że przyczyniamy się do
chorób w naszych organizmach. Jednak z drugiej strony możemy się także przyczynić do
uzdrowienia naszych ciał. Zachęcam Pana do poświęcenia trochę więcej czasu pacjentkom,
do wysłuchania w pełni ich historii. Gdybym nie miała wątpliwości co do Pana słów, być
może przeszłabym jedną z tych zbędnych histerektomii. Być może wygodnie byłoby się
pozbyć tych obfitych miesiączek, ale odbyłoby się to wielkim kosztem: pieniądze, utrata
pracy, długotrwała zastępcza terapia hormonalna i długoterminowy uszczerbek na zdrowiu
psychicznym.
Proszę przedstawiać pacjentkom wszystkie dostępne opcje, dając im czas na ich rozważenie.
Z poważaniem – Louise T.”
Ginekolog Louise nie jest wyjątkowy. Nas, lekarzy, nie uczy się wsłuchiwania w odczucia
pacjentek na temat tego, co może dla nich znaczyć choroba. Dr med. Larry Dossey w swojej
książce pt. „Meaning and Medicine” opowiada historię Franka, pacjenta z bólem w klatce
piersiowej przyjętego na oddział intensywnej terapii kardiologicznej. Frank potrafił na
zawołanie zmienić częstotliwość akcji serca, myśląc o tym, co może oznaczać dla niego ból
w klatce piersiowej. Powiedział Dosseyowi, że gdy pozwala, by ból oznaczał atak serca,
natychmiast odczuwa niepokój związany z uszkodzonym mięśniem sercowym, zatkanymi
żyłami, utratą pracy i prawdopodobieństwem kolejnego ataku serca. Jednak gdy pozwala, by
ból w klatce piersiowej oznaczał jedynie ból mięśnia lub niestrawność, odczuwa ulgę, a rytm
serca się stabilizuje. Dossey odkrył, że urządzenie monitorujące pracę serca Franka działało jak
„miernik sensu (znaczenia)” [ang. meaning meter]. Podobnie jest w przypadku mięśniaków.
Gdy zobaczyłam Louise 7 miesięcy po wstępnej wizycie, pracowała w innym stanie w stacji
radiowej, w której naprawdę ją doceniano. Uświadomiła sobie, jak wielkiej straty
doświadczyła, gdy córki opuściły dom, i pozwoliła sobie na wyrażenie żalu. Przeprowadzając
wywiady w nowym mieście, zrozumiała, że relacja z mężem nie przynosi jej spełnienia – byli
ze sobą jedynie ze względu na dzieci. Zobaczyła to wyraźnie i zaczęła planować rozwód, który
nastąpił za obopólną zgodą. Następnie spotkała nowego kochanka; nie marzyła o tym ani
niczego nie poszukiwała. Związek był bardzo zmysłowy i miał dla Louise ogromne znaczenie.
Zmieniła dietę i przestała spożywać nabiał. Podczas badania okazało się, że mięśniak prawie
zupełnie zniknął. Louise całkowicie zmieniła energię pierwszej i drugiej czakry.
Paula: mięśniaki i aborcja. Czasami spotykam kobiety, u których mięśniaki są
prawdopodobnie związane z aborcją lub aborcjami. Mówiąc, że „są związane”, nie twierdzę, że
„są spowodowane”. Liczne badania wykazały, że aborcja nie wpływa niekorzystnie na
organizm. Jeśli już występują jakieś problemy u kobiet, które poddały się aborcji, wynikają ze
znaczenia aborcji w życiu tych kobiet i w społeczeństwie, w którym żyją.
Paula przyszła do mnie na coroczne badanie kontrolne w wieku 36 lat. Gdy miała kilkanaście
i dwadzieścia parę lat, poddała się trzem aborcjom. Była bezdzietna. Nie znałam okoliczności
aborcji, widziałam tylko, że wypowiada się o nich bardzo sucho. Mięśniak rozwinął się u niej
po trzydziestce. Od co najmniej 5 lat cierpiała na bóle miednicy. Gdy ją zobaczyłam, czuła się
dobrze i była zdrowa. Według niej jej samopoczucie wynikało z poniższego zdarzenia:
„Miałam coraz większe problemy z krwawieniami międzymiesiączkowymi i bólami miednicy.
Nie zadowalała mnie perspektywa operacji czy terapii hormonalnej, więc poszłam do
indiańskiego uzdrowiciela. Powiedział, że muszę uwolnić dusze istot, które były ze mną przed
aborcjami. Przeprowadził uwalniający rytuał, podczas którego dosłownie widziałam i czułam
białe skrzydła wylatujące z mojej miednicy. Płakałam kilka godzin, czując żal i ulgę. Po tym
wydarzeniu moje miesiączki wróciły do normy i przestałam doświadczać bólu”.
Opowieść Pauli jest wstrząsającym przykładem uzdrawiającej mocy, która płynie
z emocjonalnego uwolnienia. Chociaż wciąż czułam, że jej macica jest powiększona z powodu
mięśniaka wielkości około 8-tygodniowej ciąży, Paula wymagała jedynie regularnych badań
kontrolnych. Powiedziała, że odczuła ulgę, mogąc podzielić się swoją historią z lekarką. Była
przekonana, że większość lekarzy ją wyśmieje i stwierdzi, że jest wariatką. Oczywiście właśnie
z tego powodu lekarze rzadko słyszą od pacjentów zdumiewające opowieści o uzdrowieniu.
Chociaż te historie są powszechne, pacjenci trzymają je w tajemnicy, gdyż zbyt często lekarze
traktują je sceptycznie i protekcjonalnie.
Prawdziwe uzdrowienie nie polega jedynie na wyleczeniu ciała czy złagodzeniu niepokoju,
ale na transformacji pola energetycznego oraz świadomości. U wspomnianych powyżej kobiet
uzdrowienie nastąpiło po części dlatego, że odkryły, jakie znaczenie mają dla nich wysyłane
przez macicę informacje w postaci objawów dotyczące przejawiania własnej kreatywności.
Kobiety te poszły o krok dalej – afirmowały wrodzoną pełnię i zastosowały się do planu, który
pozwolił jej zamanifestować się tu i teraz. Ty także możesz to zrobić!
1 Zbierając materiały do tej książki, byłam zdumiona brakiem danych na temat samej macicy, niezależnie od jej funkcji
rozrodczej. Cisza na ten temat jest wymowna.
2 C.-R.
Garcia i W. Cutler, Preservation of the Ovary: A Reevaluation, Fertility and Sterility, vol. 42, no. 4 (1984), s. 510–14.
3M. K. Whiteman et al., Inpatient Hysterectomy Surveillance in the United States, 2000–2004, American Journal of
Obstetrics and Gynecology, vol. 198, no. 1 (2008): 34.e1–7.
4
L. Lepine et al., Hysterectomy Surveillance – United States, 1980–1993, Centers for Disease Control and Prevention
Surveillance Summaries, Morbidity and Mortality Weekly Report 1997, vol. 46, no. SS–04 (1997), s. 1–16.
5 Whiteman et al., Inpatient Hysterectomy Surveillance in the United States, 2000–2004.
6 Ibid.

7 W. Cutler i E. Genovese-Stone, Wellness in Women after 40 Years of Age: The Role of Sex Hormones and Pheromones,
Disease-A-Month, vol. 44, no. 9 (1998), s. 526.
8
Wszystkie dane za: T. G. Stoval, Hysterectomy, w: J. S. Berek, E. Adashi i P. Hillars, eds., Novak’s Gynecology
(Baltimore, MD: Williams and Wilkins, 1996), s. 727.
9 H.
Boushey, The New Breadwinners, w: H. Boushey i A. O’Leary, eds., The Shriver Report: A Woman’s Nation Changes
Everything (Washington, DC: Center for American Progress, 2009), s. 19.
10 J.
C. Gambone i R. C. Reiter, Nonsurgical Management of Chronic Pelvic Pain: A Multidisciplinary Approach, Clinical
Obstetrics and Gynecology, vol. 33 (1990), s. 205–11; R. C. Reiter i J. C. Gambone, Demographic and Historic Variables in
Women with Idiopathic Chronic Pelvic Pain, Obstetrics and Gynecology, vol. 75 (1990), s. 428–32.
11 Reiter
i Gambone, Demographic and Historic Variables.
12 Informacja od Caroline Mys.
13
Dr Isaac Schiff (dyrektor Departamentu Ginekologii przy Massachusetts General Hospital) w Grand Rounds, Maine
Medical Center, Portland, ME, 1993.
14 N. Petersen i B. Hasselbring, Endometriosis Reconsidered, Medical Self Care, May–June 1987.
15 D.
B. Redwine, The Distribution of Endometriosis in the Pelvis by Age Groups and Fertility, Fertility and Sterility, vol. 47
(1987), s. 173.
16 Dowody
wspierające można znaleźć w: Vaughan Bancroft, C. A. Williams i M. Elstein, Minimal/Mild Endometriosis and
Infertility: A Review, British Journal of Obstetrics and Gynaecology, vol. 96, no. 4, s. 454–50. Rola minimalnej lub
łagodnej endometriozy w etiologii niepłodności pozostaje niejasna, ale zwiększona zawartość prostanoidów i aktywność
makrofagów w płynie otrzewnowym mogą wywierać wpływ na różne mechanizmy, w tym na zmienioną ruchliwość
jajowodów, czynność plemników i wczesne zanikanie zarodków. Funkcję jajników można zmieniać na wiele sposobów, w
tym poprzez wiele subtelnych nieprawidłowości wykrywalnych tylko w wyniku szczegółowych badań. Mogą również się do
tego przyczyniać zjawiska autoimmunologiczne.
17J. Sampson, Peritoneal Endometriosis Due to the Menstrual Dissemination of Endometrial Tissue into the Peritoneal
Cavity, American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 14 (1927), s. 422–69.
18Ta teoria jest oparta na pracy dr. Davida Redwine’a, który wraz z pielęgniarką dyplomowaną Nancy Petersen jest
pomysłodawcą programu leczenia endometriozy przy St. Charles Medical Center w Bend, Oregon.
19 Petersen i Hasselbring, Endometriosis Reconsidered. Zob. także: D. Redwine, Age-Related Evolution in Color
Appearance of Endometriosis, Fertility and Sterility, vol. 48, no. 6 (1987), s. 1062–63; D. Redwine, Is Microscopic
Peritoneal Endometriosis Invisible?, Fertility and Sterility, vol. 50, no. 4 (1988), s. 665–66.
20
N. Gleicher, Is Endometriosis an Autoimmune Disease?, Obstetrics and Gynecology, vol. 70, no. 1 (1987); E. Surry i J.
Halme, Effect of Peritoneal Fluid from Endometriosis Patients on Endometrial Stromal Cell Proliferation in Vitro, Obstetrics
and Gynecology, vol. 76, no. 5, part 1 (1990), s. 792–98; S. Kalma et al., Production of Fibronection by Peritoneal
Macrophages and Concentration of Fibronection in Peritoneal Fluid from Patients With or Without Endometriosis,
Obstetrics and Gynecology, vol. 72 (1988), s. 13–19; J. Halme, S. Becker i S. Haskil, Altered Maturation and Function of
Peritoneal Macrophages: Possible Role in Pathogenesis of Endometriosis, American Journal of Obstetrics and Gynecology,
vol. 156 (1987), s. 783; J. Halme et al., Retrograde Menstruation in Healthy Women and in Patients with Endometriosis,
Obstetrics and Gynecology, vol. 64 (1984), s. 13–18.
21 C. Northrup, Mother-Daughter Wisdom (New York: Bantam Books, 2005), s. 234.
22
Konwencjonalne ubezpieczenie obejmuje tylko niektóre rodzaje leczenia, a często nie obejmuje względnie niedrogich
środków utrzymania zdrowia. Wiele już napisano o polityce zdrowotnej – to temat, który wykracza poza zakres tej książki.
Chociaż każdy z nas w końcu płaci za bardzo drogie, konwencjonalne terapie medyczne, takie jak agoniści GnRH, to osoby
z ubezpieczeniem nie ponoszą tego kosztu bezpośrednio w całości, a zatem nie chcą płacić za warianty, które nie są objęte
ubezpieczeniem.
23 Od
red.: obie podstrony nie są aktywne.
24 F. Hutchins Jr., Uterine Fibroids: Current Concepts in Management, Female Patient, vol. 15 (1990), s. 29.
25A. D. Feinstein, Conflict over Childbearing and Tumors of the Female Reproduction System: Symbolism in Disease,
Somatics, Fall/Winter 1983.
26
R. C. Reiter, P. C. Wagner i J. C. Gambone, Routine Hysterectomy for Large Asymptomatic Leiomyomata: A
Reappraisal, Obstetrics and Gynecology, vol. 79, no. 4 (1992), s. 481–84.
27
Dostępna jest cała literatura na temat uzdrawiającej mocy dźwięku. Każda czakra jest związana z pewną wibracją.
Uzdrowiciele, którzy używają dźwięku, mogą sugerować, że dana osoba powinna śpiewać określone dźwięki lub słuchać
specjalnie zaprojektowanej muzyki. Aby uzyskać więcej informacji na temat tego leczenia, przeczytaj: W. David, The
Harmonics of Sound, Color, and Vibration: A System for Self-Awareness and Evolution (Marina del Rey, CA: DeVorss and
Co., 1985); K. Gardner, Sounding the Inner Landscape (Stonington, ME: Caduceus Publications, 1990).
28
A. J. Friedman et al. A Randomized, Double-Blind Trial of Gonadotropin… in the Treatment of Leiomyomata Uteri,
Fertility and Sterility, vol. 49 (1988), s. 404.
29
Progestin, w postaci Provery lub Aygestinu, można przyjmować codziennie między 14. i 28. dniem cyklu
menstruacyjnego, aby zmniejszyć nadmierne gromadzenie się tkanki endometrium wewnątrz macicy. To leczenie czasami
działa jak łyżeczkowanie macicy i w rzeczywistości jest nazywane medycznym łyżeczkowaniem. Polecam to podejście
kobietom, u których ciężkie krwawienie nie ustąpiło po zmianie diety lub dla których zmiana diety jest niepraktyczna.
Czasami stosuje się je w połączeniu z innymi terapiami, takimi jak akupunktura. Każdy przypadek jest zindywidualizowany.
30
Dr med. Alan de Cherney, przewodniczący Departamentu Położnictwa i Ginekologii przy Tufts University Medical
Center w Bostonie, Massachusetts, jest pionierem tej techniki chirurgicznej i szkoli lekarzy w całym kraju.
31 Od tłum.: Towarzystwo Radiologii Interwencyjnej.
32
L. Bradley i J. Newman, Uterine Artery Embolization for Treatment of Fibroids: From Scalpel to Catheter, The Female
Patient, vol. 25 (2000), s. 71–78.
33 Od tłum.: Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków.
34 K.
J. Carlson, B. Z. Miller i F. J. Fowler, The Maine Women’s Health Study: I. Outcomes of Hysterectomy, Obstetrics and
Gynecology, vol. 83 (1994), s. 556-65.
35
Susan Rako, The Hormone of Desire (New York: Harmony Books, 1996).
36 L. Zussman et al., Sexual Response After Hysterectomy-Oophorectomy: Recent Studies and Reconsideration of
Psychogenesis, American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 140, no. 7 (1981), s. 725–29.
37 Carlson, Miller i Fowler, Outcomes of Hysterectomy.
38 J. P. Roovers et al., Hysterectomy and Sexual Wellbeing: Prospective Observational Study of Vaginal Hysterectomy,
Subtotal Abdominal Hysterectomy, and Total Abdominal Hysterectomy, British Medical Journal, vol. 327, no. 7418 (2003),
s. 774–78.
39B. Ranney i S. Abu-Ghazaleh, The Future Function and Control of Ovarian Tissue Which Is Retained in Vivo During
Hysterectomy, American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 128 (1977), s. 626; N. Siddle, P. Sarrel i M.
Whitehead, The Effect of Hysterectomy on the Age of Ovarian Failure: Identification of a Subgroup of Women and
Premature Loss of Ovarian Function and Literature Reviews, Fertility and Sterility, vol. 47 (1987), s. 94.
40B. J. Parys et al., The Effects of Simple Hysterectomy on Vesicourethral Function, British Journal of Urology, vol. 64
(1989), s. 594–99; S. J. Snooks et al., Perineal Nerve Damage in Genuine Stress Urinary Incontinence, British Journal of
Urology, vol. 42 (1985), s. 3–9; C. R. Wake, The Immediate Effect of Abdominal Hysterectomy and Intervesical Pressure
and Detrusor Activity, British Journal of Obstetrics and Gynaecology, vol. 87 (1980), s. 901–2; A. G. Hanley, The Late
Urological Complications of Total Hysterectomy, British Journal of Urology, vol. 41 (1969), s. 682–84.
41
J. H. Manchester et al., Premenopausal Castration and Documented Coronary Atherosclerosis, American Journal of
Cardiology, vol. 28 (1971), s. 33–37; A. B. Ritterband et al., Gonadal Function and the Development of Coronary Heart
Disease, Circulation, vol. 27 (1963), s. 237–87.
42 S.
West, The Hysterectomy Hoax (New York: Doubleday, 1994); H. Goldfarb, The No-Hysterectomy Option (New York:
John Wiley and Sons, 1990).
ROZDZIAŁ 7.

Jajniki
[…] śpiewa z mądrości los ovarios, mądrości z głębin jej ciała, z głębin jej
umysłu, z głębin jej duszy.
– Clarissa Pinkola Estés

ajniki z punktu widzenia medycyny energetycznej są odpowiednikiem męskich jąder.


J Można je postrzegać w kategoriach „kobiecych jaj”, gdyż reprezentują dokładnie to samo.
O mężczyźnie mówi się, że „ma jaja”, gdy wyrusza w świat, by dokonać czynów trudnych
i wymagających od niego odważnej konfrontacji z otaczającą go rzeczywistością. Od kobiety
wyruszenie w świat, szczególnie w ten zdominowany przez pierwiastek męski, także „wymaga
jaj”. Kobieta jednak musi wykorzystać energię jajników. Nie powinna naśladować mężczyzny,
gdyż relacja ze światem zewnętrznym oparta na pierwiastku męskim może mieć niekorzystny
wpływ zarówno na jajniki, jak i na ich energię. Zdrowie wymaga od nas zrozumienia, jak
używać „jaj” w sposób, który służy życiu.
Mądrość jajników reprezentuje, pochodzącą z głębi naszej istoty, kreatywność, która pragnie
się narodzić z naszego wnętrza, a której jedynie my możemy dać życie; jest ona naszym
wyjątkowym potencjałem twórczym – szczególnie w odniesieniu do przejawów twórczości
w świecie zewnętrznym. Z punktu widzenia biologii, gdy kobieta owuluje, komórka jajowa
wysyła sygnały plemnikom, by je do siebie przyciągnąć. Jajo po prostu czeka na przybycie
plemnika, nie poszukuje go. Pochodzące z takiego połączenia fizyczne dzieło, dziecko, ma
własne życie i świadomość, które są w łączności z matką, ale jednocześnie od niej oddzielone.
Chociaż jego wzrost i rozwój pozostają pod ogromnym wpływem matki, są także od niej
odrębne. Matka nie może siłą woli zmusić dziecka do szybszego wzrostu; nie może też siłą woli
zdecydować, kiedy dziecko się narodzi. Po narodzinach dziecka matka musi pogodzić się
z tym, że jej dzieło, chociaż powstało z jej krwi i kości, ma i zawsze będzie miało własne życie
i osobowość.
Podobnie wszelkie akty twórcze pochodzące z głębi naszej istoty, z mądrości jajników, bez
względu na to, czy są to dzieci, książki czy dzieła sztuki, mają własne życie. Jesteśmy
odpowiedzialne za inicjowanie i wyprawienie w świat, ale ostatecznie nie możemy sprawować
kontroli. Nie możemy też zmuszać się do kreatywności. Należy dać jej czas i przestrzeń, tak
aby wzrastała i rozwijała się zgodnie ze swoim wewnętrznym rytmem. Niczym biologiczne
matki, my, kobiety, musimy być otwarte na to, że nasze dzieła są wyjątkowe, mają własną
energię oraz potrzeby i nie da się na nich wymusić z góry określonej formy. Umiejętność
poddawania się kreatywności i zrozumienie, że nie da się jej kontrolować intelektem, to klucz
do uchwycenia sensu siły płynącej z jajników. Musimy pozwolić tej sile objawiać się poprzez
nas. Nie oznacza to, że biernie siedzimy i czekamy, aż nasza kreatywność nam „się zdarzy”.
Chodzi o to, byśmy użyły mocy naszej drugiej czakry, aby przyciągnąć lub postarać się o ludzi,
miejsca i okoliczności, które pomogą zapewnić bezpieczeństwo i pokarm naszym dziełom
(w tym dzieciom).
Społeczeństwo usilnie stara się kontrolować naszą kreatywność poprzez narzucanie
ostatecznych terminów (zwróć uwagę na znaczenie słowa ostateczny – bywa, że ograniczenie
czasowe dosłownie zabija kreatywność), presję na zwiększanie wydajności i jej ocenę. Jedna
z moich koleżanek, asystentka ds. badań pracująca naukowo w laboratorium, nigdy nie miała
problemów z jajnikami. Kierownik laboratorium zawsze mówił jej, czego konkretnie od niej
oczekuje. Pewnego razu poprosił, aby stworzyła sztuczną komórkę zwaną liposomem. Za
każdym razem, gdy koleżanka próbowała stworzyć model tej komórki, stosując się do
ustalonych z góry wskazówek, gdy starała się wymusić i kontrolować pewne procesy, używając
siły woli i intelektu, powstawała niefunkcjonalna komórka, a wszelkie wysiłki szły na marne.
Koleżanka źle się z tym czuła, więc postanowiła wyjść poza szczegółowe zalecenia kierownika
i zadała sobie pytanie: „Co ja wiem na ten temat? Jak mogę bliżej poznać jakiś aspekt życia
dzięki temu eksperymentowi? Czego mogę się dowiedzieć o komórkach?”. W takich
momentach łączyła się z większym zakresem możliwości doświadczenia, które opisała jako
„dotknięcie dłoni Boga”. Dzięki temu, zarówno podczas eksperymentu dotyczącego liposomu,
jak i w przypadku innych działań, dokonywała czegoś, co przynosiło o wiele więcej informacji,
niż od niej oczekiwano. Wynik końcowy nigdy nie był dokładnie taki, o jaki prosił kierownik,
jednak zwykle był o wiele cenniejszy. W eksperymencie liposomowym koleżanka nie tylko
stworzyła model sztucznej komórki, ale także schemat eksperymentalny, który potencjalnie
można było wykorzystać do stworzenia szczepionki przeciwko groźnej chorobie. Zawsze
produktem ubocznym było zadowolenie kierownika. W końcu pozwolił on przeprowadzać
eksperymenty bez swojej ingerencji. Rezultaty pracy naukowej koleżanki były wspaniałe.
Podążanie za prawdą najgłębszej, twórczej mądrości dawało korzyści wszystkim
zaangażowanym. Oto kobieca kreatywność w całej swej okazałości. Możemy to zrobić
w naszym własnym życiu i pracy, zawsze biorąc pod uwagę, w jaki sposób jedno zadanie jest
połączone z innymi, i pamiętając o naszych wzajemnych powiązaniach oraz o tym, w jaki
sposób jedno działanie może rodzić lub budować mosty do innych.
Ponieważ wiele kobiet jednocześnie ma problemy z jajnikami i macicą, jak wspomniano
w poprzednim rozdziale, związek między różnymi problemami, które sygnalizują, jest wart
podkreślenia. Zasadniczo energia jajników jest bardziej dynamiczna i zmienia się szybciej niż
energia macicy. Dzieje się tak dlatego, że biologiczny czas ciąży dla jaja to tylko miesiąc
księżycowy, podczas gdy biologiczny czas ciąży dla płodu wynosi 9 miesięcy księżycowych.
W okresie płodności kobiety zdrowe jajniki uwalniają nowe zarodki co miesiąc w sposób
dynamiczny – a kiedy ta dynamiczna energia jajników potrzebuje naszej uwagi, jajniki mogą
się bardzo szybko zmieniać. Na przykład, w odpowiednich warunkach duża torbiel jajnika
może rozwinąć się w ciągu kilku dni.
Podczas gdy zdrowie macicy jest bezpośrednio związane z wiarą kobiety w siebie na
najgłębszym poziomie wewnętrznym, zdrowie jajników jest związane z jakością relacji kobiety
z ludźmi i rzeczami poza nią. Jajniki są zagrożone, gdy kobiety czują się kontrolowane lub
krytykowane przez innych lub gdy same kontrolują i krytykują innych.

Anatomia
Jajniki to małe, podłużne organy o kolorze perłowym, umiejscowione tuż pod jajowodami po
obydwu stronach macicy. Jajniki produkują komórki jajowe. Jako 20-tygodniowy płód kobieta
ma w jajnikach największą liczbę komórek jajowych – około 20 milionów. Chociaż od tego
momentu liczba jaj maleje, wszystkie kobiety mają o wiele więcej komórek jajowych, niż jest
to konieczne. Długo panowało przekonanie, że tuż po zakończeniu życia płodowego jajniki
ssaków tracą zdolność tworzenia nowych jaj, jednak w niedawnych, przeprowadzonych na
myszach badaniach odkryto obecność komórek, z których rozwijają się nowe jaja przez całe
życie reprodukcyjne samicy1. Niektóre wyniki tego badania sugerują istnienie macierzystych
komórek jajowych także u dorosłych kobiet. Komentując wyniki badań, dr Roger G. Gosden,
który w trakcie ich trwania był dyrektorem naukowym w Jones Institute for Reproductive
Medicine w Eastern Virginia Medical School z siedzibą w Norfolk, gdzie przeprowadzono
badanie, powiedział: „Konsekwencje tego przerastają ludzki umysł. Zdolność produkowania
większej ilości jaj byłaby dla kobiet zdrowotną rewolucją. Teoretycznie dzięki temu można by
było w większym stopniu zapanować nad menopauzą, produkować więcej jaj w celu
zwiększenia płodności, zapobiegać przedwczesnej menopauzie, odzyskać płodność po
chemioterapii itd.”. Chociaż są to dopiero wstępne odkrycia, pozwalają postrzegać jajniki
i komórki jajowe w zupełnie nowy, bardziej pozytywny sposób!
Mniej więcej od 14./15. roku życia kobiety jajniki produkują jaja zwykle raz w miesiącu.
Regularna owulacja rozpoczyna się 2–3 lata po pierwszej miesiączce, podobnie jak po
menopauzie owulacja zanika przez kilka lat. Podczas owulacji tworzy się zawsze mała torbiel,
dlatego jajniki często mieszczą w sobie małe przestrzenie torbielowate, które są albo wynikiem
rozwijającego się jaja, albo przebytych owulacji. W miarę jak co miesiąc rozwija się jajo,
wokół niego powstaje odżywcza, wypełniona płynem jamka, odgradzająca je od reszty jajnika.
Wiele kobiet nie zdaje sobie sprawy z tego, że z fizjologicznego punktu widzenia torbiel –
wypełniona płynem przestrzeń – jest czymś jak najbardziej normalnym. W trakcie owulacji,
gdy jajo się uwalnia i trafia do jajowodów, torbiel pęka. Stanowi to część procesu owulacji.
Otaczający komórkę jajową płyn pęcherzykowy, zwany liquor folliculi, jest wraz z nią
uwalniany do jamy miednicy.
Po owulacji w miejscu, w którym znajdowało się jajo, rozwija się kolejna mała przestrzeń
torbielowata, zwana ciałkiem żółtym (łac. corpus luteum), która wydziela progesteron.
W końcu ciałko żółte jest wchłaniane przez jajnik. Czasem bywa, że rozpoczyna się proces
rozwoju jaja i tworzy się mała torbiel, ale owulacja w tym konkretnym miejscu nie zachodzi.
W takim przypadku mała torbiel pozostanie na jakiś czas w jajniku. Z powodu tego
comiesięcznego procesu tworzenia się jaja i torbieli niemalże w każdym momencie całego
okresu rozrodczego kobieta ma w jajnikach małe, wypełnione płynem torbiele.
W rzeczywistości, w jajnikach prawie zawsze znajdują się małe torbiele.
Podczas każdego badania USG brzucha, wykonywanego z powodu przewlekłego bólu
w podbrzuszu, mięśniaka czy innych dolegliwości, skanuje się także jajniki, dzięki czemu
widoczne są torbiele. Fizjologiczne tworzenie się torbieli, które pojawiają się i znikają, jest
częścią funkcji jajników, więc małe torbiele o średnicy 1–3 cm zwykle są normalnym
zjawiskiem. Jajniki formują małe jaja, małe torbiele lub, mówiąc językiem medycyny
energetycznej, nowe, pełne potencjału idee.
Przez całe życie kobiety jajniki produkują także hormony, łącznie z estrogenem,
progesteronem i androgenami, choć, w zależności od wieku, zmienia się ich poziom
(niekoniecznie spada). W przeszłości panowało przekonanie, że androgeny, hormony, które
mają wpływ na libido, są produkowane wyłącznie przez korę nadnerczy, gruczoły dokrewne
umiejscowione nad górnym biegunem nerek. Jednak liczne badania przeprowadzone w ciągu
ostatnich 20 lat dowiodły, że zarówno przed okresem menopauzy, jak i po nim jajniki
produkują znaczną ilość androgenów, prawdopodobnie aż 50% zapotrzebowania organizmu2.
Powszechnie uważano, że gdy kobieta przestaje miesiączkować, jajniki także wstrzymują
swoją funkcję endokrynną. Obecnie dokonuje się ponownej oceny roli jajników w drugiej
połowie życia kobiety. Już wiemy, że zdrowego jajnika nie należy usuwać chirurgicznie, gdyż
jeszcze przez kilkadziesiąt lat po menopauzie ma on zdolność do produkcji hormonów
steroidowych3. Prawdą jest, że po 30. roku życia niektóre obszary jajników zanikają, a średnio
po 45. roku życia gwałtowniej tracą swoją objętość, wciąż jednak jajniki nie są bezużyteczną
masą włóknistej tkanki, tak jak myślano dotychczas.
Jedynie część jajników zwana torebką (theca) ulega degeneracji wraz z wiekiem. Osłonka ta
jest zewnętrzną pokrywą jajnika, miejscem, gdzie rośnie i rozwija się jajo oraz powstaje
fizjologiczna torbiel. W wieku średnim torebka ulega degeneracji, natomiast wewnętrzna część
jajnika, zwana podścieliskiem, po raz pierwszy w życiu się uaktywnia4. Innymi słowy, gdy
zamiera jedna funkcja, rodzi się kolejna. Ten proces wciąż wymaga dokładniejszego zbadania.
W drugiej połowie życia jajniki wciąż produkują znaczne ilości androstenedionu – jednego
z androgenów. W pokładach tkanki tłuszczowej substancja ta często przekształca się w estron
(rodzaj estrogenu). Badania wykazują, że jajniki nawet po okresie menopauzy mogą
produkować zarówno progesteron, jak i estradiol – hormony biorące udział w zapobieganiu
osteoporozie oraz chorobom serca, a także w utrzymaniu poziomu energii i libido5.
Jeszcze do niedawna menopauzę traktowano jak „chorobę z niedoboru”. Takie kulturowe
podejście do menopauzy spowodowało, że naukowcy badali ten naturalny proces jedynie pod
kątem braku. Gdybyśmy zaprojektowali badania kobiet po menopauzie z uwzględnieniem
jajników jako narządów, które są aktywne i przydatne, z czasem odkrylibyśmy ich rolę
w podtrzymywaniu zdrowej równowagi w naszych ciałach. Jajniki są dynamicznym organem,
który przez całe życie stanowi część mądrości ciała, a nie coś bezużytecznego i potencjalnie
szkodliwego po czterdziestce.
Powyżej przedstawiony pogląd podzielają niektóre dawne tradycje. W kulturze taoistycznej
panuje przekonanie, że w jajnikach zawarte są ogromne pokłady siły życiowej, która
nieustannie wytwarza energię seksualną. Istnieje specjalne ćwiczenie, zwane „oddechem
jajników”, które pozwala uwolnić wyprodukowaną przez jajniki siłę życiową i „zgromadzić” ją
w celu ożywienia innych organów, przy jednoczesnym uzyskaniu wyższego stanu
świadomości. W ten sposób energia seksualna jajników jest przekształcana w qi (siłę życiową)
i shen (czystą, duchową energię)6. Hsi Lai w fascynującej książce pt. „The Sexual Teachings of
the White Tigress” (Destiny Books, 2005) przedstawia japońskie nauki, które sugerują, że
kobiety dzięki świadomej pracy z tą energią mogą zachować atrakcyjność seksualną aż do
późnych lat starości. (Zob. także rozdz. 8: „Odzyskiwanie sfery erotycznej”).
Powodowana obawami przed zewnętrznym światem i brakiem pewności siebie oraz ignorując
wewnętrzną mądrość związaną z kreatywnością, kobieta naraża się na problemy z jajnikami.
Do problemów w obrębie jajników mogą prowadzić sytuacje, w których, według niej, jest
kontrolowana czy krytykowana przez siły zewnętrzne. Na jajniki wpływają zagrożenia natury
materialnej i fizycznej, szczególnie wtedy, gdy kobiecie wydaje się, że w żaden sposób nie da
się ich uniknąć. Kłopoty z jajnikami mogą się pojawić u kobiet, które opuszcza partner lub
które nieustannie są pod wpływem stresu w pracy i czują, że nie można wyjść z danej sytuacji,
gdyż to świat zewnętrzny (zwykle w formie ograniczonych zasobów finansowych)
powstrzymuje je przed zmianą. Życiowy stres, który może być przyczyną dolegliwości
związanych z macicą, może też wywołać problemy z jajnikami. Chociaż dolegliwości związane
z macicą i jajnikami są do siebie podobne, to jednak się różnią. Podstawową energią związaną
z zaburzeniami w obrębie macicy jest głębokie przekonanie kobiety, że nie może wyjść
z ograniczającej ją sytuacji ani znaleźć wspierających ją rozwiązań, a nawet nie powinna tego
robić lub nie zasługuje na to. Macica jest ściśle powiązana z trzecią czakrą i poczuciem własnej
wartości. Problemy z macicą pojawiają się, gdy niepewność natury osobistej lub emocjonalnej
powstrzymuje kobietę przed pełną ekspresją twórczą. W takich przypadkach kobieta jest
przekonana, że brakuje jej zasobów wewnętrznych; innymi słowy, kobieta krzywdzi się sama.
Problemy z jajnikami są wynikiem przekonania, że to ludzie i zewnętrzne okoliczności
powstrzymują kobietę przed życiem w zgodzie z własną prawdą i własnym wnętrzem; mówiąc
inaczej: że to ktoś lub coś krzywdzi kobietę. Co więcej, na jajniki wpływa dodatkowa energia,
która nie miała znaczenia w przypadku macicy – energia zemsty i niechęci lub pragnienie
wyrównania rachunków. Obszar drugiej czakry to okolica ciała, w pobliżu której zwykle
nosimy broń, taką jak pistolety i noże, oraz portfele. Gdy kobieta wykorzystuje swój
emocjonalny arsenał do ostrej krytyki lub odwetu, naraża na ryzyko jajniki, a nie macicę.
Jedyną różnicą między łagodnymi i złośliwymi guzami jajników jest stopień zaangażowania
energii emocjonalnej. Rak jajników jest związany także z ogromną potrzebą męskiego
autorytetu lub uznania, a rozwija się wtedy, gdy kobieta zaniedbuje własne potrzeby
emocjonalne.
Uwaga: tzw. uznanie nie musi pochodzić z zewnętrznego źródła. Może być
uwewnętrznionym „męskim” wzorcem myślowym, który przejmuje rolę krytyka i sprawia, że
kobieta wymaga od siebie niemiłosiernie dużo. Byłam niegdyś świadkiem zdarzenia, które
znakomicie to ilustruje. Ćwiczyłam w hotelowej siłowni, podczas gdy inna kobieta, ćwicząca
obok mnie na rowerze eliptycznym, bez przerwy rozmawiała przez telefon. Rozmowa trwała
jakieś 30 minut i uniemożliwiła jej wykorzystanie w pełni treningu, gdyż kobieta nie używała
rąk i nie obserwowała oddechu. Gdy skończyła ćwiczyć, wyszła z siłowni kulejąc i wciąż
rozmawiając przez telefon. Nie rozciągnęła mięśni ani nie ochłonęła. Utykanie (na prawą nogę;
prawa strona ciała reprezentuje męskość) sugerowało, że kobieta świetnie opanowała sztukę
całkowitego ignorowania ciała oraz potrzeby równowagi. Chociaż nie miałam pojęcia o stanie
jej jajników, wiedziałam, że jeżeli zachowanie na siłowni odzwierciedla stan ogólnej
równowagi w jej życiu, kobieta zmierzała w kierunku kryzysu zdrowotnego (a co najmniej
kontuzji ortopedycznej, która zmusiłaby ją do przystopowania).
Kobieta, która czuje, że nie ma wystarczającej mocy finansowej lub innej, by zmienić swoją
sytuację, nawet jeśli jest ona dla niej krzywdząca, naraża się na raka jajnika. W przeciwieństwie
do raka szyjki macicy, którego okres inkubacji może trwać latami, rak jajników zwykle rozwija
się szybko, gdyż jego wzrost może przyspieszyć psychospołeczna trauma, na przykład partner
(lub partnerka) oznajmiający swoje odejście7.
U mojej przyjaciółki torbiel jajnika rozwinęła się w momencie, gdy zyskała ona świadomość,
że jej praca nie przynosi już korzyści, a w relacji z mężem brakuje obustronnego wsparcia.
W tym samym czasie mąż nawiązał romans. Zajmowanie się torbielą uświadomiło jej powagę
problemów, z którymi spotykała się każdego dnia. Ciało, w którym zmaterializował się brak
emocjonalnej satysfakcji, poprzez swoją mądrość zwracało jej uwagę na potrzebę zatroszczenia
się o siebie.
Jednej z moich pacjentek, Beverly, z długą historią endometriozy, z powodu łagodnego guza
4 lata przed naszym spotkaniem usunięto prawy jajnik. Gdy przyszła do mnie po raz pierwszy,
narzekała na pojawiający się okresowo ból lewego jajnika. Obawiała się, że być może będzie
zmuszona do usunięcia także tego jajnika, i pragnęła tego uniknąć. Miała jedynie 32 lata i nie
chciała przyjmować hormonów. Wyrażała gotowość do wewnętrznej pracy nad uzdrowieniem
na najgłębszym poziomie. Badanie ultrasonograficzne jajnika wykazało małe torbiele
o charakterze endometriozy. Podczas sesji z Caroline Myss, która zajmuje się diagnozowaniem
intuicyjnym, wyszło na jaw, że Beverly przez całe życie ignorowała własne potrzeby związane
z kreatywnością, aby tylko sprostać wymaganiom zamieszkałej w pobliżu rodziny.
Nienawidziła także swojej pracy na stanowisku kierowniczym, która pochłaniała około 70
godzin tygodniowo.
Caroline powiedziała Beverly, że nie wyzdrowieje, dopóki nie przeznaczy co najmniej
godziny dziennie na pracę twórczą. W tym czasie Beverly miała się uwolnić od oczekiwań
określonej wydajności. Miała po prostu pozwolić, by jej kreatywność płynęła w dowolnym
kierunku. Beverly zawsze lubiła prace krawieckie. Świetnie też posługiwała się szydełkiem.
Zaczęła codziennie tworzyć małe, magicznie wyglądające lalki, które, jak mawiała, „zdają się
mieć własne życie”. Wyznała, że to lalki mówią jej, jak mają wyglądać i w co mają być ubrane.
Lalki, które Beverly przyniosła do mojego gabinetu, zauroczyły mnie. Kupiłam dwie z nich na
prezenty bożonarodzeniowe dla moich córek. Kiedy Beverly zdecydowała się poświęcić czas
na twórczość, jej ból miednicy ustał, ale natychmiast powrócił, gdy tylko uwikłała się
w wymagania świata zewnętrznego kosztem własnej pracy twórczej. Jajnik, bezustannie się
z nią komunikując, stał się osobistym barometrem wskazującym, w jakim stopniu Beverly
pozwala płynąć swojej wrodzonej kreatywności. Zaczęła zmieniać swoje „męskie” podejście do
życia. Lalki, które tworzy, także się rozwijają i zmieniają.

Torbiele jajników
My, kobiety, przez całe życie powinnyśmy wyrażać swoją naturalną kreatywność. W miarę jak
wzrastamy i rozwijamy się, nasze dzieła także się zmieniają i ewoluują. Podobnie jajniki
nieustannie się zmieniają, tworząc i pochłaniając małe, fizjologiczne torbiele. Dopóki
wyrażamy, pochodzącą z głębi naszej istoty, twórczość, dopóty nasze jajniki są zdrowe. Gdy
nasza energia twórcza zostaje w jakiś sposób zablokowana, mogą się pojawić i przetrwać
nadzwyczaj duże torbiele. Blokady energetyczne prowadzące do powstawania torbieli mogą
wynikać ze stresu. Stres nie musi być czymś negatywnym; na przykład kobieta może czasem po
prostu zaniedbać potrzebę odpoczynku z powodu ukochanej pracy, czego rezultatem może stać
się torbiel.
Lewa strona ciała reprezentuje kobiecy, przyjmujący aspekt yin, podczas gdy prawa strona to
bardziej analityczny, nastawiony na działanie męski aspekt yang. Zadziwiające jest to, że te
różnice są odzwierciedlone w różnych połączeniach w mózgu, dotyczących każdego
z jajników8. Większość torbieli jajników, które widziałam, rozwija się po lewej stronie, co
według mnie symbolizuje zranioną w tej kulturze kobiecość. Wiele kobiet stara się naśladować
męski sposób istnienia w świecie, co nie zawsze jest spójne z ich wewnętrznymi potrzebami.
Podczas mojej pierwszej sesji intuicyjnego diagnozowania Caroline Myss powiedziała, że
gdybym została w moim poprzednim zespole medycznym, w ciągu roku rozwinęłyby się
u mnie niefizjologiczne torbiele jajników i prawdopodobnie nie obyłoby się bez zabiegu
operacyjnego. Torbiele już się tworzyły w polu energetycznym mojego ciała! Słysząc to,
uświadomiłam sobie, że wewnętrzne przewodnictwo oraz decyzja, by opuścić praktykę,
uchroniły mnie przed kryzysem zdrowotnym.
Zwykle torbiele o średnicy poniżej 4 cm u kobiet przed menopauzą są czymś normalnym.
Torbiel jajnika, która rozwija się w procesie owulacji, nazywa się torbielą funkcjonalną.
Torbiel o średnicy ponad 4 cm należy obserwować przez kilka miesięcy, by się przekonać, czy
nie zniknie samoistnie. Nieprawidłowa torbiel, tuż pod powierzchnią jajnika lub w samym
jajniku, może zawierać płyn, krew lub różnorodne komórki.
Objawowe (funkcjonalne) torbiele jajników
Torbiele folikularne. Wiele torbieli jajników, które mają ponad 4 cm średnicy i utrzymują się
przez 2–3 cykle menstruacyjne, to tak naprawdę torbiele funkcjonalne. Tego typu torbiele
powstają, gdy pęcherzyk, fizjologiczna torbiel, w której rozwija się komórka jajowa, nie rośnie
i nie uwalnia jaja w prawidłowy sposób. W takim przypadku pęcherzyk jajnikowy może wciąż
rosnąć po okresie, gdy zwykle występuje owulacja. Czasami torbiel osiąga średnicę 7, a nawet
8 cm i może powodować ból. Podczas badania USG takie torbiele opisuje się jako
jednokomorowe i cienkościenne, co oznacza, że stanowią jedną przestrzeń płynową,
ograniczoną cienką błoną. Zwykle zanikają samoistnie, ale niektóre pozostają i wymagają
usunięcia operacyjnego. Chociaż czasami lekarze przepisują pigułki antykoncepcyjne, aby
wstrzymać proces owulacji i pozwolić torbieli zniknąć, nowsze, niskoestrogenowe tabletki
antykoncepcyjne nie zawierają wystarczającej ilości hormonów, by wstrzymać pracę jajników
i w jakikolwiek sposób wpłynąć na torbiel.
Torbiele lutealne. Inny rodzaj torbieli funkcjonalnej określa się mianem torbieli ciałka
żółtego. Torbiel ciałka żółtego (torbiel lutealna) powstaje, kiedy podczas owulacji dojrzałe jajo
uwalnia się z pęcherzyka. Czasem, gdy z jajnika uwalnia się jajo, procesowi temu towarzyszy,
występujące w miejscu owulacji, niewielkie krwawienie do torebki jajnika, a bywa, że także do
jamy miednicy.
Niektóre torbiele jajników są bezobjawowe, podczas gdy inne powodują ból. Na przykład,
jeżeli torbiel pęka, a jej zawartość rozlewa się do jamy miednicy, ból może być ostry jak po
pchnięciu nożem. Jeśli dolegliwość jest bardziej przewlekła, jak w wielu przypadkach
endometriozy jajników, ból może być tępy. Czasem owulacji towarzyszy niewielki ból,
spowodowany uwolnieniem krwi do jamy miednicy. Nazywa się go Mittelschmerz (ból
śródcykliczny). Niejednokrotnie krwawienia do torbieli jajnika lub jamy miednicy są przyczyną
bólu, gdyż rozciągają torebkę jajnika (błonę na powierzchni jajnika). Ból może trwać od kilku
minut do kilku dni. Jeśli krwawienie do ściany torbieli trwa dłużej niż kilka godzin, ciałko żółte
przeobraża się w corpus hemorrhagicum, co oznacza po prostu „ciało krwawiące”. Krwawienie
z corpus hemorrhagicum może trwać kilka godzin, a nawet dni. Czasem przypomina też
objawami ciążę pozamaciczną (jajowodową). Może mu także towarzyszyć krwawienie
z pochwy. Torbiele krwotoczne zwykle ustępują samoistnie, ale mogą wywołać kilkudniowy
ból. Bardzo rzadko krwawienie nie ustaje i wymaga interwencji chirurgicznej, zwykle przy
użyciu laparoskopu. Najczęściej taka procedura zatrzymuje krwawienie i nie ma potrzeby
usuwania jajnika.
Większość funkcjonalnych torbieli jajników diagnozuje się podczas badania
ginekologicznego, po którym następuje ocena metodą ultrasonograficzną. Obydwa jajniki bada
się i porównuje, aby zyskać pewność, że to, co wybadaliśmy, jest torbielą jajnika, a nie czymś
innym, na przykład mięśniakiem.
Żaden rodzaj funkcjonalnych torbieli jajników (ani folikularne, ani lutealne) nie przekształca
się w raka. Niektóre kobiety nieustannie doświadczają związanych z nimi objawów, podczas
gdy inne mają je raz w życiu. Pamiętajmy, że te torbiele mogą powstać w ciągu kilku dni,
a nawet godzin. Nasze ciała mogą wytworzyć torbiele jajników w bardzo szybkim tempie. Tak
samo szybko torbiele mogą zniknąć.
Torbiele będące łagodnymi nowotworami. Jajniki zawierają komórki, z których może
rozwinąć się istota ludzka; może też rozwinąć się cały szereg torbieli i guzów, które
odzwierciedlają nasz twórczy potencjał. Gdy nasza ekspresja twórcza nie znajduje ujścia,
energia, zamiast przepływać od nas do świata zewnętrznego, kieruje na siebie naszą uwagę za
pośrednictwem ciała, manifestując się na poziomie fizycznym w jajniku. Medycyna
konwencjonalna naucza, że jeżeli torbiele nie są „funkcjonalne”, czyli związane z owulacją,
nieznany jest mechanizm ich powstawania.
Łagodne, niefunkcjonalne torbiele pojawiają się, gdy mnożą się komórki jajnika niezwiązane
z owulacją. Opisując tego typu rozrosty (oraz podobne do nich), zarówno łagodne, jak
i złośliwe, często używa się terminu nowotworowy. Nowotworzenie (neoplazja), jak sama
nazwa wskazuje, oznacza „nowy twór”.
Inne torbiele. Oprócz torbieli folikularnych, lutealnych, krwotocznych i tych, które są
łagodnymi nowotworami, istnieją torbiele jajników, które są zwarte i nie zanikają po 2–3
cyklach menstruacyjnych. Zakłada się, że taka torbiel jest guzem jajnika, który powstaje
w wyniku czegoś innego niż owulacja. Tego typu torbiele wymagają dalszych badań i zabiegu
chirurgicznego, gdyż dopóki lekarz nie usunie chirurgicznie tkanki i nie obejrzy jej pod
mikroskopem, nie wiadomo, czy torbiel jest łagodna. Czasami spotykałam pacjentki, u których
przez wiele lat można było wymacać torbiele jajników podczas badania ginekologicznego
i zobaczyć je podczas badania USG, jednak nie zmieniały się one w żaden sposób ani nie
wywoływały objawów. Kobiety te wiedziały, że w sensie konwencjonalnym, unikając zabiegu,
narażają się na ryzyko. Niektóre chciały podjąć to ryzyko i żyły przez lata z nienaruszonymi
jajnikami i niezdiagnozowanymi torbielami. Chociaż nie zalecam takiego podejścia, szanuję
decyzje dobrze poinformowanych, dorosłych kobiet, które, po dokładnym przedstawieniu im
wszystkich dostępnych rozwiązań, wciąż nie decydują się na zabieg.

Policystyczne jajniki (PCO)


Jak wspomniano w rozdziale 5, wiele kobiet cierpi na dolegliwość zwaną policystycznymi
jajnikami. Jest ona oznaką nieprawidłowości hormonalnych. PCO to złożone zaburzenie, na
które wpływają emocje kobiety, jej myśli, dieta i osobista historia.
W przeszłości lekarze nazywali PCO „chorobą policystycznych jajników”. Obecnie PCO nie
uważa się za chorobę, ale objaw leżącego u jej podstaw braku równowagi. To wynik końcowy
serii skomplikowanych, subtelnych interakcji hormonalnych. Czasami PCO występuje
u różnych członkiń tej samej rodziny, ale w większości przypadków nie ma ewidentnego
genetycznego podłoża. Medycyna konwencjonalna nie jest w stanie wyjaśnić, dlaczego i jak
rozwija się PCO. Wiemy natomiast, że policystyczne jajniki są ściśle powiązane z nadmiarem
tkanki tłuszczowej – około 50% kobiet z PCO ma nadmiernie rozwiniętą tkankę tłuszczową;
kobiety z dużym obwodem talii w stosunku do obwodu bioder (sylwetka typu „jabłko”)
częściej doświadczają dysfunkcji jajników9.
Głównym problemem związanym z policystycznymi jajnikami jest to, że jajniki nie
produkują komórek jajowych, a organizm wytwarza zbyt dużą ilość androgenów. W wyniku
tego menstruacja może zaniknąć lub stracić regularność. Zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet
androgeny występują naturalnie, jednak w przypadku kobiet z PCO ich poziom wykracza
ponad normę, często z powodu wysokiego poziomu krążącej insuliny10. Wysoki poziom
krążącej insuliny wynika bezpośrednio z diety, opartej na wysoko przetworzonej żywności,
która w zbyt szybkim tempie podnosi poziom cukru. Kobiety powinny zrozumieć ten ważny
związek, gdyż wysoki poziom insuliny jest także przyczyną wielu innych chorób. Wysoki
poziom insuliny we krwi zwiększa poziom krążących androgenów, a także zwiększa ryzyko
otyłości, cukrzycy, chorób serca, nadciśnienia oraz hirsutyzmu (występowanie nadmiernego
owłosienia na twarzy)11. Podniesiony poziom androgenów zakłóca normalny cykl rozwoju jaja
w jajniku, blokując jego wzrost i rozwój oraz powstrzymując je przed osiągnięciem pełnej
dojrzałości. Gdy normalny cykl hormonalny kobiety jest zablokowany przez nadprodukcję
androgenów, ani ona, ani jej jajniki nie doświadczają naturalnych, cyklicznych zmian
związanych z owulacją. Poziom hormonów pozostaje niezmienny, a jajniki zawierają wiele
małych, pochodzących z niedojrzałych komórek jajowych, torbieli. Podczas badania USG
widać powiększone jajniki z licznymi małymi torbielami tuż pod całą ich powierzchnią (stąd
nazwa: policystyczne jajniki). Zmiana diety często prowadzi do niewiarygodnie szybkiej
poprawy zdrowia. (Zob. program podstawowy optymalnej równowagi hormonalnej i zdrowej
miednicy w rozdz. 5 oraz rozdz. 17, poświęcony odżywianiu).
Amenorrhea i związek umysłu z ciałem
Zawsze gdy kobieta ma problem z czymś tak skomplikowanym jak proces owulacji, wiemy, że
może to być spowodowane zaburzeniami w funkcjonowaniu mechanizmu, który jest
zlokalizowany w mózgu i reguluje cykl menstruacyjny. Czynniki emocjonalne
i psychologiczne, takie jak stres czy stłumiony ból z przeszłości, wpływając na podwzgórze,
mogą prowadzić do zaburzeń cyklu menstruacyjnego. Możliwe, że podwzgórze ma jakiś
związek z PCO, gdyż większość przypadków zaniku krwawienia ma tam swoje źródło.
Oznacza to, że brak miesiączki jest w jakiś sposób związany ze zmianami w precyzyjnym
zestrojeniu w mózgu poziomu neuropeptydów, o których wciąż tak niewiele wiemy. U kobiet
z PCO zmienia się normalne, cykliczne uwalnianie hormonów z podwzgórza. Nie wiadomo,
czy taka zmiana wynika z problemów z jajnikami, czy też je powoduje. Dowiedziono
natomiast, że hormon stresu, kortyzol, także podnosi poziom insuliny. Zarówno dieta, jak
i stres, nie tylko natury emocjonalnej, mogą wpłynąć i wpływają na funkcjonowanie jajników.
Według badań stres, który wstrzymuje pracę jajników i cykl menstruacyjny, to m.in.
negatywne uczucia związane z byciem kobietą, a także poczucie zależności lub niższości.
Odkryłam, że gdy dziewczynka słyszy podczas dorastania, że kobiety są gorsze, na jakimś
poziomie nie będzie chciała mieć nic wspólnego z byciem czy stawaniem się kobietą.
W przypadku niektórych kobiet te negatywne uczucia mogą się przejawić w ciele jako brak
owulacji. Dzięki temu kobieta jest bardziej „androgyniczna”12. Wyniki badań
przeprowadzonych na małpach wskazują, że te samice w stadzie, które się podporządkowują,
mają problemy z owulacją13.
Inne badania wykazały, że kobiety, które nie owulują, mogą być bardziej spięte, niespokojne,
bardziej zależne i mniej wydajne umysłowo w porównaniu z owulującymi kobietami. Mogą
także tłumić gniew w stosunku do matki. Niektóre mają poczucie winy i odczuwają lęk
spowodowany potrzebą rodzicielskiej troski i opieki. Obawiają się również, że tę opiekę stracą.
W miarę dorastania może się to przejawić w postaci braku miesiączki – próby „powstrzymania”
pełnej dojrzałości14.
Leczenie PCO
W większości przypadków medycyna konwencjonalna nie zna przyczyn PCO, więc leczenie
jest ukierunkowane jedynie na tłumienie objawów. Dlatego też większość kobiet stosuje pigułki
antykoncepcyjne, leki antyandrogenne, takie jak spironolakton, inhibitory aromatazy, które
zmieniają sposób rozkładu hormonów, leki obniżające poziom insuliny, takie jak metformina
lub, wywołujący cykliczną menstruację, progestin. Te sposoby leczenia nie wpływają na brak
owulacji czy stan hormonalny mózgu, ale mogą być pomocne. Co więcej, pigułki
antykoncepcyjne i progestin wstrzymują nadmierną stymulację hormonalną wyściółki macicy,
obniżając ryzyko raka macicy, który w przypadku, gdy kobieta nie miesiączkuje, może być
spowodowany wieloletnim przyrastaniem wyściółki macicy. Chociaż tabletki antykoncepcyjne
i inne terapie hormonalne obniżają ryzyko pewnych chorób i łagodzą objawy związane z PCO,
jedynie częściowo maskują problem i nigdy nie zajmują się leżącą u jego podstaw przyczyną.
W przypadku kobiet, które pragną zajść w ciążę, niektóre leki mogą czasem wywołać
owulację. Najpopularniejszym z nich jest cytrynian klomifenu (Clomid).
Kobieta z PCO może przywrócić cykl owulacyjny, przyglądając się uważnie wszelkim
negatywnym informacjom na temat bycia płodną kobietą, które mogła przyswoić
w dzieciństwie. Spróbuj uwolnić te informacje z podświadomości, tak by przestały kontrolować
twoje ciało i jajniki. Jedna z moich pacjentek, u której 3 lata przed pierwszą wizytą u mnie
zdiagnozowano PCO, uświadomiła sobie, że zinternalizowała negatywne uczucia związane
z byciem kobietą po tym, jak zgwałcił ją ojciec. Nieświadomie obwiniała matkę za to, że jej nie
uchroniła, i dlatego zrodziło się w niej przekonanie, że kobiety są bezsilne. Gdy to zrozumiała,
odstawiła tabletki antykoncepcyjne (przyjmowane z powodu PCO) i zaczęła celebrować
kobiecość. W ciągu pół roku jej miesiączki i owulacje wróciły do normy (usłyszała także ode
mnie, że w jej przypadku PCO nie musi być trwającym całe życie stanem przewlekłym).
Jednym z najszybszych sposobów na odkrycie i przekształcenie starych, negatywnych
informacji jest afirmacja nowych, zdrowszych treści. Powieś poniższą afirmację na lustrze
w łazience lub innym rzucającym się w oczy miejscu i przez co najmniej 30 dni codziennie
rano i wieczorem na głos, patrząc sobie w oczy, powtarzaj: „Dziękuję teraz za moją płodność
i kobiecość. Jestem całkowicie bezpieczna, by być w pełni sobą”. (Zob. program podstawowy
optymalnej równowagi hormonalnej i zdrowej miednicy w rozdz. 5).
Historie kobiet
Poniższe historie ilustrują, w jaki sposób kilka moich pacjentek dzięki torbielom jajników
zmieniło swoje życie i poprawiło jego jakość. Te opowieści ukazują kobiety, które się
przebudziły, gotowe przyjąć informacje płynące z ciała, a następnie wprowadziły zmiany
w swoim życiu. Przesłanie dla nas wszystkich jest oczywiste: musimy zauważyć, że zamiast
podążać za wewnętrznym przewodnictwem, uczestniczymy w systemie dominacyjnym
i pozostajemy pod wpływem zewnętrznych autorytetów, oraz zrozumieć, że możemy zmienić
to, co przyciągamy, zmieniając nasze postrzeganie i kierunek, w którym płyną nasze myśli.
Gail: zmaterializowane przeciążenie. Gail była moją przyjaciółką od wielu lat. W 1989 r.
skontaktowała się ze mną w sprawie uporczywej torbieli jajnika. W końcu, gdy zbliżała się do
czterdziestki, niezbędny okazał się zabieg. Oto jej historia.
„W 1984 r., podczas rutynowego badania, ginekolożka wybadała u mnie dużą torbiel lewego
jajnika. Ta elegancka lekarka z nowojorskiej dzielnicy SoHo oznajmiła mi, że torbiel jest
niebezpieczna i jak najszybciej powinnam ją usunąć. Następnie miałam leżeć w łóżku przez
okres 4–6 tygodni. Oczywiście zaoferowała mi także wykonanie zabiegu. Wszystko to trwało
około 15 minut.
Byłam przerażona. Zupełnie wytrąciło mnie to z równowagi. W tamtym okresie nie byłam na
tyle świadoma siebie, żeby wiedzieć, dlaczego ta informacja tak bardzo mnie wystraszyła.
Miałam zwyczaj tłumienia lęku poprzez zwiększenie aktywności, zwykle pracę na jeszcze
wyższych obrotach. W 1984 r. było to wyjątkowo łatwe, gdyż kierowałam ogromną, globalną
inicjatywą na rzecz pokoju, która wymagała odwiedzenia kilku różnych kontynentów w ciągu
miesiąca. Choć tłumiłam uczucia poprzez działanie, miałam silne przeczucie, że ta torbiel
jajnika nie jest aż tak naglącą czy poważną sprawą, jak, zdaje się, myślała lekarka. Nie
poddałam się zabiegowi.
Minęło kilka lat, podczas których nie poświęcałam torbieli zbyt wiele uwagi. Byłam
wojowniczką zmieniającą świat i życie wielu ludzi, a jednocześnie ignorowałam własne życie.
Chociaż moje działania były pozytywne i miały dla mnie głębokie znaczenie, w moim życiu
brakowało równowagi.
Pod koniec 1987 r. umarł mój ojciec. Chociaż miał prawie 90 lat i wiódł bogate życie, nie
miałam pojęcia, jak bardzo wpłynie na mnie jego śmierć. Doświadczyłam czegoś, co można
nazwać duchowym kryzysem. Przyjaciel, jak sądziłam – wyłącznie z uprzejmości, polecił mi
terapeutę, który miał mi pomóc. Podróż z tym wspaniałym człowiekiem odmieniła moje życie.
Dzięki swoim znakomitym umiejętnościom i rzadko spotykanej łagodności terapeuta pozwolił
mi rozpoznać i uzdrowić te części mnie, którym wcześniej bałam się przyjrzeć. Niezmiernie
istotne w moim procesie zdrowienia było zrozumienie schematu, który wynikał z wyrzeczenia
się kobiecej strony (matki) i stanięcia po stronie męskiej (ojca). W wyniku tego przez
większość życia stawiałam działanie ponad bycie, myślenie ponad uczucia i świat zewnętrzny
ponad wnętrze. Była to dla mnie zarówno osobista zdrada, jak i symbol zbiorowej zdrady
kobiecości, która tak głęboko zraniła kulturę.
Zaczęłam postrzegać torbiel jako fizyczną manifestację wojowniczej/męskiej części mojej
osobowości, źródło moich ambicji. Nazwałam to «zmaterializowanym przeciążeniem».
Zdradziłam głębię kobiecości do tego stopnia, że reprezentująca wojowniczość torbiel
wypełniła większość przestrzeni w twórczym ośrodku mojego ciała. Urosła do wielkości
dużego grejpfruta.
Mimo coraz większej duchowej i emocjonalnej jasności w kwestii torbieli wciąż nie miałam
pojęcia, jak sobie z nią poradzić na płaszczyźnie fizycznej. Nigdy nie odczuwałam jej
obecności. Nie doświadczałam absolutnie żadnego bólu. Była jakimś niewyraźnym bytem,
przypominającym, że którejś części mnie brakowało równowagi”.
Gail przyszła do mnie jesienią 1991 r. Najświeższe badanie ultrasonograficzne wykazało, że
torbiel znów zaczęła rosnąć, a jej zawartość się zmieniała, twardniała i gęstniała. Takie zmiany
torbieli oznaczają, że w miejscu płynu tworzą się nowe komórki. Problem torbieli nabierał
znaczenia. Gail tak długo obserwowała torbiel, nie podejmując żadnego działania, że pojawiła
się możliwość przemiany prawidłowych komórek w przedrakowe. (Jeśli ignorujemy mądrość
ciała, która się przejawia jako narośl na ciele, ta zmiana musi mówić do nas głośniej
i wyraźniej, rosnąc szybciej i powodując objawy. W zależności od sytuacji niefizjologiczne
torbiele jajników są zdolne do bardzo szybkiego wzrostu). Gail zaczęła doświadczać ucisku na
pęcherz. Czując, że uporczywa i zmieniająca się torbiel pozbawia ją energii, zasugerowałam
zabieg. Jak już miałyśmy okazję się przekonać, niezdrowa tkanka dosłownie „wysysa”
niezbędne w metabolizmie komórkowym cząsteczki z sąsiedniej, zdrowej tkanki. (Zob. rozdz.
4).
Konsultacja z Caroline Myss potwierdziła moje przypuszczenia. Caroline powiedziała, że
torbiel się teraz „obudziła” i uaktywniła. W sprzyjających warunkach mogła urosnąć
w szybkim tempie. Według niej torbiel należało usunąć w ciągu 3 miesięcy. Potwierdziła, że
powodem, dla którego rozwinął się guz, był konflikt pomiędzy osobistymi, wewnętrznymi
potrzebami Gail a żądaniami świata zewnętrznego. Ponadto Myss stwierdziła, że różnica
między energią Gail i energią jej męża jeszcze nigdy nie była tak ogromna – Gail odczuwała
potrzebę zwrócenia się w stronę cichej, refleksyjnej, archetypowej kobiecości, natomiast jej
mąż (który był także jej partnerem w pracy) wspinał się na szczyty uznania i działalności
w świecie zewnętrznym, w której to aktywności Gail mogła uczestniczyć. Gail dotkliwie
odczuła rozdarcie pomiędzy potrzebą dotarcia do rdzenia własnej istoty i wymogami
związanymi z sukcesem w świecie zewnętrznym, na który pracowała od lat. Gdyby przestała
czerpać korzyści z osiągniętego sukcesu, kultura, w której żyła, oceniłaby to jako „odrzucenie
tego, co cenne”. Pomimo konfliktu pomiędzy światem wewnętrznym i zewnętrznym mądrość
jej jajników jeszcze nigdy nie wciągnęła jej tak głęboko. To klasyczny przykład rodzaju
rywalizacji za pomocą energii i mowy ciała, który powoduje schorzenia jajników.
Gail ufała mi i zgodziła się, żebym to ja wykonała zabieg. Przygotowując się do operacji,
dołączyła do grupy praktykującej duchowość. Częścią procesu była ukierunkowana medytacja,
podczas której Gail doświadczyła zabiegu chirurgicznego poprzez archetypową symbolikę. Jej
wojowniczy/męski aspekt stał za jej szpitalnym łóżkiem, chroniąc wyłaniający się aspekt
mistyczny/kobiecy. Gail wspomina to tak: „Wojownik wyciągnął dłoń, by łagodnie pogłaskać
czoło mistyczki. Na zakończenie operacji mistyczka wzięła torbiel i podała ją wojownikowi.
Wojownik wziął torbiel i pokłonił się mistyczce. To było dla mnie bardzo symboliczne.
Wiedziałam, że dzięki operacji coś bardzo starego, w samym źródle mojej istoty, odzyskuje
równowagę.
Oprócz tej mitycznej zamiany strażnika kilka dni przed zabiegiem mój przyjaciel poprowadził
kolejną medytację. W jej trakcie przeprowadziłam rozmowę z torbielą, którą wyobraziłam sobie
jako wnętrze piłki golfowej. Powiedziałam, że jestem gotowa uwolnić to «zmaterializowane
przeciążenie». Byłam gotowa, by zrównoważyć zewnętrzny, wojowniczy aspekt siebie
z aspektem wewnętrznym, refleksyjnym i mistycznym. Naprawdę pragnęłam tego uzdrowienia.
W trakcie medytacji pozwoliłam, aby Chris [Northrup] rozcięła moje ciało i usunęła torbiel.
Medytowałam na temat usunięcia torbieli. Doświadczyłam pustej przestrzeni w swoim ciele.
Turkusowa barwa Morza Karaibskiego uzdrawiała mnie i oczyszczała. W tej nieskończonej
turkusowej poświacie pojawiły się moje przodkinie – długa linia sióstr, matek, babć, która
sięgała głęboko w przeszłość. Dziękowały mi za to, że odzyskałam kobiecość zarówno dla
siebie, jak i dla nich”.
Utrzymując te uzdrawiające obrazy w umyśle i sercu, Gail stworzyła talizman w postaci
woreczka, do którego włożyła przedmioty przedstawiające dla niej jakąś wartość. Znalazły się
tam kryształy, które dostała, wyjątkowe kamienie z ulubionej plaży, zdjęcie matki i babci oraz
jakieś zabawki z dzieciństwa. Spakowała torbę i ruszyła do szpitala w Maine, w którym
przeprowadzam operacje. Wyznała później: „Przed operacją i po niej byli ze mną mąż i dwoje
najlepszych przyjaciół. Ich obecność była pełną spokoju, miłości i radości ostoją dla mojej
operacji/inicjacji.
Operacja przebiegła gładko. Chris usunęła torbiel o charakterze łagodnym, która zajmowała
miejsce lewego jajnika. Powiedziała, że moja macica oraz mój prawy jajowód i jajnik są
zdrowe i wspaniałe. Jedna z moich przyjaciółek, widząc usuniętą torbiel, stwierdziła, że
wygląda ona jak nabrzmiałe, czerwone mięśnie szyi forsującego się biegacza. Przeciążenie
w pełnej krasie.
Podczas zabiegu odczuwałam jedynie niewielki ból i łagodne skutki uboczne znieczulenia.
Dwa dni później wyszłam ze szpitala. Moja przygoda wzbudziła we mnie pozytywne odczucia,
a ciało weszło w cudowny proces uzdrawiania.
Okres powrotu do zdrowia daje mi dużo radości. Jest zbyt wcześnie, by zrozumieć wszystko,
co się we mnie zmieniło i wydarzyło. Wiem natomiast, że stawiłam czoło najstraszniejszemu
smokowi i z tego powodu jestem pełniejsza i bogatsza. Wiem, że kiedy odczuwam strach,
zawsze mogę poprosić o wsparcie. Wiem także, że wiele drogich mi osób kocha mnie i troszczy
się o mnie. Wiem, że zmieniłam i przywróciłam równowagę w pradawnym związku
istniejącym we mnie, w którym wojownik tańczy walca z mistyczką”.
Często, w przypadku tak dużych i skomplikowanych torbieli jajników jak u Gail, torbiel
prawie całkowicie zastępuje zdrową tkankę, uniemożliwiając odróżnienie jej od chorej tkanki.
Z tego powodu usuwa się cały jajnik15. Gail ma się dobrze. Jej podejście do torbieli, pobytu
w szpitalu i opieki pooperacyjnej to doskonały przykład tego, w jaki sposób można otworzyć
się na bardziej kobiecą, intuicyjną i życiodajną energię. To część lekcji, którą Gail otrzymała od
lewego jajnika.
Mary Jane: całkowite oddanie się pracy. Mary Jane, biolożka molekularna, przez całe życie
zawodowe pracowała w instytucjach zdominowanych przez mężczyzn. Jeszcze będąc w szkole
średniej, chciała uczyć się fizyki i matematyki wyższej, ale jej ojciec, profesor fizyki,
powiedział, że zamiast tego powinna się nauczyć pisania na maszynie, gdyż to bardziej jej się
przyda w życiu. Jak wielu mężczyzn z jego pokolenia, wierzył, że córka wyjdzie za mąż
i będzie miała dzieci, dlatego szkoda jej czasu na wyższe wykształcenie. Jak na ironię, Mary
Jane zdobyła wyższy stopień naukowy i opublikowała więcej prac niż jej ojciec. Chociaż miała
męża i ma z nim jedno dziecko, małżeństwo od początku nie dawało jej zadowolenia.
Rozwiodła się i poślubiła swoją pracę.
Mary Jane była moją pacjentką od kilku lat. Zawsze przyjeżdżała z innego stanu do mojego
gabinetu w Maine na coroczne badanie kontrolne. Podczas jednego z nich w lewym jajniku
wyczułam torbiel o średnicy 7 cm, którą potwierdziło badanie USG. Mary Jane była otwarta na
świadomą pracę ze znakami płynącymi z ciała, więc powiedziałam jej, że torbiel pojawiła się,
by nauczyć ją czegoś na temat spraw związanych z drugą czakrą, szczególnie dotyczących
relacji i kreatywności. Poprosiłam, by porozmawiała z jajnikiem, pytając go, co jej próbuje
powiedzieć. Maksymalnie za 3 miesiące chciałam dokonać ponownej oceny torbieli.
Z intuicyjnej diagnozy, postawionej przez Caroline Myss, wynikało, że torbiel wypełniała
złość, wynikająca z poczucia naruszenia granic. Torbiel miała także „energię rakową”, która co
prawda nie jest jeszcze fizycznym rakiem, ale zmierza w tym kierunku. Caroline Myss
twierdziła, że wkrótce trzeba będzie usunąć torbiel. Chociaż jeszcze nie rozwinął się rak,
energia złości w torbieli była bardzo silna.
Po usłyszeniu intuicyjnej diagnozy Mary Jane zaczęła rozmawiać ze swoim jajnikiem. Oto, co
odkryła: „Czułam, że jajnik wypełniają złość, poczucie odrzucenia i zazdrość. Jednak była tam
też miłość. Chociaż czasami czułam tę miłość, nie mogłam jej wyrazić. Potrzebowałam
miejsca, by to wszystko pomieścić. Miejsce znalazło się w jajniku”.
Mary Jane wzięła urlop. Ze względu na ostrzeżenie, które usłyszała od Myss, zdecydowała się
na operację. Utwierdziłam ją w tej decyzji i zapewniłam, że zabieg wcale nie oznacza
rezygnacji ze swojej zdolności samouzdrawiania. Zabieg może przynieść uzdrowienie
i pozwolić na szybkie odzyskanie zdrowia na wszystkich poziomach życia. Osobiste kwestie
związane z uzdrawianiem w przypadku Mary Jane dotyczyły związku z ojcem i pracą.
Operacja przebiegła pomyślnie. Torbiel okazała się łagodna. Tuż po operacji Mary Jane
doświadczyła głębokiego żalu i przeszła przez proces uwalniania się od nieosiągalnej wizji
relacji z ojcem, jakiej zawsze pragnęła, lecz nigdy nie miała. Uświadomiła sobie, że jej nigdy
niespełnione pragnienie ojcowskiej aprobaty stworzyło życiowy wzorzec, który był źródłem
niesatysfakcjonujących związków z mężczyznami, a także miał wpływ na pracę i jej relacje
w pracy. Zrozumiała, że musi uwolnić ojca od swoich oczekiwań i żądań. Uświadomiła sobie,
że badania naukowe nie były dla niej zwykłym źródłem radości, ale sposobem na osiągnięcie
aprobaty wśród kolegów. Cztery tygodnie później, gdy nadszedł czas na badanie kontrolne,
Mary Jane czuła się wyśmienicie – była wdzięczna swojemu jajnikowi za pokazanie jej,
niedostępnej dla intelektu, prawdy o życiu. Narośl na jajniku zabrała Mary Jane
w transformującą podróż, która połączyła ją z mądrością ciała i przywróciła radość
z wykonywanej pracy.
Conny: stłumiona kreatywność i potrzeba zewnętrznej aprobaty. Conny miała 38 lat, gdy
w jej lewym jajniku rozwinęła się łagodna torbiel o średnicy 6 cm. Torbiel usunięto
chirurgicznie, pozostawiając zdrową tkankę jajnika. Podczas gdy rozwijała się torbiel, Conny
próbowała podjąć decyzję o posiadaniu dziecka. W trakcie zabiegu rozmawiałyśmy o tym, jak
można wykorzystać w pełni doświadczenie z torbielą, aby prowadziło ono do zmiany
i rozwoju. Conny wiedziała, że jej praca ją tłamsi. Pragnęła zająć się ceramiką i naprawdę była
w tym świetna – zawsze znajdowała kupca na to, co zrobiła w wolnym czasie. Jednak
dotychczasowa praca przynosiła jej wielkie „korzyści”. Poprosiłam, żeby się zastanowiła, czy
warto się zabijać dla rzekomych „korzyści”.
Rok po zabiegu Conny przyszła na kolejną wizytę z powodu bólu lewej strony brzucha –
takiego, jakiego doświadczała przy torbieli. Tym razem, chociaż ból był taki sam, nie było już
torbieli. Conny zauważyła, że ból pojawiał się i narastał w pracy; tym razem głos ciała był
donośny. Przeszła już jedną operację, jednak sytuacja, która doprowadziła do powstania torbieli
– wzorzec energetyczny w jej ciele, tak naprawdę nie uległa zmianie.
Na poziomie intelektualnym Conny rozumiała swój problem. Wiedziała, że coś musi się
zmienić. Jednak za każdym razem, gdy myślała o porzuceniu pracy na rzecz tworzenia, gdzieś
w głębi słyszała głos ojca: „Byłabyś głupia, gdybyś porzuciła bezpieczeństwo, które daje ci
praca. Zajmowanie się sztuką to nie praca. To hobby. Możesz się tym zająć po pracy”. Conny
od dzieciństwa nosiła w sobie to przekonanie ojca – wykonywana przez nią praca
reprezentowała jego aprobatę. Conny pozwalała, aby zewnętrzne siły kontrolowały jej
wrodzoną kreatywność. Jednocześnie tłumiła związaną z tą sytuacją złość.
Zapytałam Conny, co by zrobiła, gdyby pozostało jej 6 miesięcy życia. Długo się
zastanawiała. Wreszcie wykończona, pogrążona w depresji i bólu, za przyzwoleniem firmy
wzięła 3-miesięczny urlop, żeby ustalić właściwą hierarchię wartości w swoim życiu. Ból
zniknął niemal natychmiast, wróciła energia, a kreatywność rozkwitła. Wyzwaniem dla niej
stało się znalezienie równowagi między potrzebą wyrażania potrzeb związanych
z kreatywnością a pracą.
Gdy po urlopie wróciła do pracy, okazało się, że firma przeniosła ją do innego działu, gdzie
nie musiała bezpośrednio kontaktować się z klientami. Pracowała na uboczu, zajmując się
dokumentami i wystawianiem faktur. Ta zmiana tylko na chwilę zaspokoiła jej potrzeby, praca
nie przynosiła jej satysfakcji. Wciąż wiele aspektów życia Conny było kontrolowanych przez
potrzebę aprobaty ze strony rodziców i szefa. Trzy miesiące po badaniu ginekologicznym,
podczas którego nie wykryłam żadnych zmian, w jej lewym jajniku rozwinęły się bardzo
rozległe zmiany przedrakowe. Guz był tak duży, że Conny dostrzegła wypukłość na brzuchu,
której nie było jeszcze tydzień wcześniej. W trakcie zabiegu okazało się, że guz był
„graniczny”, pomiędzy łagodnym i złośliwym. Widać też było, że zmiany występują tylko
w lewym jajniku. Po konsultacji z ginekologiem-onkologiem usunięto lewy jajnik
z pozostawieniem macicy oraz prawego jajnika. (Graniczne guzy raka jajników często rosną
wolno, dzięki czemu można usunąć guza tak, aby pozostawić inne organy miednicy oraz
fizyczną płodność w nietkniętym stanie).
Głęboko, na poziomie komórkowym, Conny wiedziała, że jej kreatywność desperacko
pragnie znaleźć ujście, a ciało nie zgodzi się na nic poza całkowitym oddaniem się jego
najgłębszej mądrości. Rzuciła pracę i poświęcała mnóstwo czasu na zajmowanie się ceramiką.
Planowała wrócić na studia, by uczyć się medycyny holistycznej. Gdy widziałam ją po raz
ostatni, nie była już pogrążona w depresji, która towarzyszyła jej przez poprzednie 3 lata.
Kreatywność Conny kwitła w pełni. Nigdy wcześniej nie miała tak dobrej relacji z rodzicami.
Godziła się z tym, że być może rodzice nigdy w pełni nie zrozumieją jej potrzeb związanych
z twórczością. Nie znaczyło to jednak, że nie może być z nimi w kontakcie. Zrozumiała także,
że nie może obarczać rodziców odpowiedzialnością za te wszystkie lata, kiedy ograniczała
swoją kreatywność. Conny uważa, że informacja płynąca z jajników była niezbędnym
„kopniakiem”, za który jest wdzięczna.

Rak jajnika
Wielu amerykańskich ginekologów nauczono, że jeżeli kobieta, która przekroczyła
czterdziestkę, przechodzi jakąś operację w obrębie miednicy, należy od razu usunąć jajniki, aby
zapobiec rakowi jajników. Jednak w Stanach Zjednoczonych rak jajnika dotyka tylko co
osiemdziesiątą kobietę. Oznacza to, że tysiącom kobiet w tym kraju usuwa się zdrowe organy,
by zapobiec chorobie, która dotknie jedynie kilka z nich. Tysiące kobiet pozbawia się korzyści
płynących z tych produkujących hormony narządów. Tymczasem przedwczesne usunięcie
jajników wiąże się ze zwiększonym ryzykiem wystąpienia osteoporozy oraz chorób serca,
a także objawów menopauzy, takich jak ścieńczenie skóry, sprawiające, że wygląda ona starzej
oraz jest bardziej podatna na sińce i zranienia16. Inne problemy to osłabienie popędu płciowego
i zmniejszenie zainteresowania seksem. Badania dr Winnifred Cutler wykazały, że
histerektomia z usunięciem jajników obniża lub eliminuje zdolność produkcji feromonów, które
służą do przywabiania partnerów seksualnych, co zmniejsza atrakcyjność kobiety w oczach
odpowiednich partnerów17. Dobra wiadomość jest taka, że efekt można odwrócić, stosując
syntetyczne feromony. (Zob. rozdz. 8: „Odzyskiwanie sfery erotycznej”).
W naszej kulturze medycyna skupia się na korzyściach takich jak zapobieganie rakowi, które
mają płynąć z usunięcia jajników. Bagatelizuje się jednak niekorzystne skutki tego zabiegu.
Zapobieganie rakowi jajników poprzez ich usunięcie opiera się na przekonaniu, że (1)
profilaktyczne usunięcie jajników podczas histerektomii jest związane z niższą
zachorowalnością na raka jajnika oraz (2) hormony własne można z łatwością zastąpić lekami
hormonalnymi. Jednak badania wykazują, że powyższe twierdzenia nie zawsze są prawdziwe18.
Jeśli jajniki są zdrowe, nie należy ich usuwać, chyba że zidentyfikowano niewątpliwe ryzyko
genetyczne: to znaczy kobieta ma 1–2 krewne pierwszego stopnia, które mają raka jajników
(w „Źródłach” znajdziesz informacje dotyczące doradztwa genetycznego). Ani syntetyczne, ani
bioidentyczne hormony nie zastąpią złożonej mieszanki androgenów, progesteronu i estrogenu,
którą produkują zdrowe jajniki. Gdy weźmiemy pod uwagę sposób, w jaki pacjenci przyjmują
leki, czyli pomijanie niektórych dawek oraz brak konsekwencji, co hamuje wchłanianie
i działanie leków, okazuje się, że dzięki zachowaniu jajników żyjemy dłużej19.
Potrzebujemy innego podejścia do tej sprawy, by nie składać niepotrzebnej ofiary z naszych
jajników. Zrozumienie mądrości i energii tych organów to klucz do tego podejścia. Rak
jajników może powstać w wyniku niewyrażonej energii gniewu czy niechęci, która jest
zapisana w obrębie drugiej czakry. Kobieta może nie być tego świadoma. Energia gniewu może
pojawiać się wtedy, gdy partner lub szef kobiety są zawsze na nią źli lub krzywdzą ją w jakiś
inny sposób. Kobieta może tkwić w krzywdzącej relacji z pracą lub nawet z samą sobą, co
jednakowo może wpłynąć na zdrowie jajników. Powtarzając taki wzorzec z obawy przed
fizycznym, emocjonalnym lub materialnym odrzuceniem, kobieta nie wierzy, że ma
wewnętrzną siłę, dzięki której może zmienić okoliczności swojego życia. Brakuje jej kontaktu
z wrodzoną mocą. Czasem ciało będzie próbowało zwrócić na siebie jej uwagę poprzez jajniki,
szczególnie jeśli czuje ona niechęć lub złość albo wini innych za warunki, w których się
znalazła. (Pamiętaj, że macica ma dużo bardziej pasywną energię niż jajniki).
Chociaż inne rozwiązania mogą być w zasięgu ręki, kobieta jest przekonana, że ktoś ją
zmusza wbrew jej woli do takiego życia. Jest nieświadomie kontrolowana przez wzorzec, który
opisałam w rozdziale 4 i nazwałam archetypem gwałtu. Kobieta pozostająca w krzywdzącym
dla niej związku (lub krzywdząca siebie), zarówno na poziomie emocjonalnym, jak
i fizycznym, jest, mówiąc językiem energii, gwałcona. Nikt, ani ona sama, ani jej agresywny
partner czy środowisko w pracy, nie dostrzega jej wrodzonej godności i wewnętrznej mocy
twórczej, więc gwałcona jest także jej godność. Gniew często obezwładnia kobietę, choć to
właśnie energia gniewu, rozpoznana i wyrażona, mogłaby jej pomóc wprowadzić zmiany.
Kolejnym czynnikiem, który może paraliżować kobietę, jest przekonanie, że praca, mąż lub
inne zewnętrzne źródło sprawują nad nią kontrolę. Wreszcie, na jakimś poziomie, w jakiś
sposób jej emocjonalna rana mogła zostać zlekceważona lub niezauważona. Jednak nawet
w najbardziej krzywdzących sytuacjach, w których kobieta czuje bezsilność, mąż, szef czy inny
zewnętrzny autorytet rzadko biorą na siebie odpowiedzialność za krzywdę – oni także nie
potrafią dostrzec tej rany. W takich sytuacjach kobiety często próbują sobie radzić, obwiniając
się lub tłumiąc gniew i wściekłość z obawy, że w momencie, gdy wyrażą swoje uczucia,
zostaną porzucone. Takie kobiety powinny się wsłuchać w mądrość ciała, gdyż ich wewnętrzne
przewodnictwo może im pomóc wprowadzić niezbędne zmiany w ich życiu. Przypomnijmy, że
druga czakra jest zagrożona w stopniu, w jakim kobieta pogardza swoją pracą lub partnerem,
ale wierzy, że nie może przetrwać bez środków finansowych (pieniądze są przecież
zagadnieniem drugiej czakry).
Syndrom złotej klatki
Częstotliwość występowania raka jajników wśród kobiet, które zajmują wysoką pozycję
społeczno-ekonomiczną, można określić mianem epidemii. Kobieta o wyższej pozycji
społeczno-ekonomicznej często cierpi na syndrom „złotej klatki” – oznacza to, że jest
nieszczęśliwa w związku lub w pracy, a czasem wręcz nienawidzi swojego męża czy posady,
jednak ten mąż lub ta praca zapewniają jej środki finansowe na kosztowne wakacje, życie
w pięknym domu i przynależność do ekskluzywnego klubu. Obawiając się utraty tych
wszystkich „korzyści”, nieszczęśliwa kobieta tłumi emocje w ciele i tkwi w danej sytuacji,
czując się w niej jak w pułapce.
Wielokrotnie spotykałam kobiety z rakiem jajników, które przychodziły na wizytę
w towarzystwie mężów. Energia krytycyzmu, jaka płynęła od tych mężczyzn, była wręcz
namacalna. Pamiętam, że w ich obecności nagle czułam, że jestem bardziej czujna i podatna na
zranienie. Zaczynałam się też zachowywać defensywnie. Mimo że nic nie mówili, byłam
pewna, że w myślach krytykują mnie i mój gabinet. Jeden z mężczyzn na zakończenie wizyty
uścisnął moją dłoń, ale nawet na mnie nie spojrzał! Gdy on i jego żona wyszli, powiedziałam
do mojej pielęgniarki: „Jak można żyć z taką energią na co dzień? Zwykłe przebywanie w jego
obecności sprawiło, że poczułam się, jakbym była maltretowana”.
Prawdopodobne przyczyny
Istnieje tak wiele rodzajów raka jajnika, że ich pełen opis wykracza poza zakres tej książki.
Zasadniczo rak jajnika rozwija się wtedy, gdy jakiś rodzaj komórek jajnika zaczyna tworzyć
nieprawidłową tkankę. Rak jajnika może urosnąć bardzo szybko. Prawie każdy znany mi
ginekolog widział kobietę, która miała prawidłowy wynik badania ginekologicznego, a później,
w okresie 3–6 miesięcy, pojawił się u niej rak jajnika, który tak się rozrósł, że wypełnił
praktycznie całą jamę miednicy.
Medycyna konwencjonalna nie wie, co powoduje raka jajnika, choć jego występowanie jest
mocno związane ze spożyciem nabiału i z dietą bogatą w tłuszcze. Jeśli w obrębie drugiej
czakry istnieją blokady energetyczne, wyżej wymienione czynniki mogą zablokować system
i zwrócić komórki ciała w kierunku choroby. Badania wykazały, że pacjentki z rakiem jajnika
konsumują o 7% więcej tłuszczów zwierzęcych w postaci masła, pełnotłustego mleka
i czerwonego mięsa niż grupa zdrowych kobiet, a także więcej jogurtu, twarogu i lodów20. Im
wyższa pozycja społeczno-ekonomiczna i bardziej tłuste jedzenie, tym wyższy wskaźnik
występowania raka jajnika.
Zachorowalność na raka jajnika jest najwyższa w tych krajach, w których spożywa się
najwięcej nabiału (Szwecja, Dania i Szwajcaria), a najniższa w krajach o małym spożyciu
nabiału (Japonia, Hongkong i Singapur)21. Odkryto, że galaktoza, produkt procesu trawienia
produktów mlecznych, odgrywa rolę w powstawaniu raka jajnika. Największymi winowajcami
w tworzeniu toksyn, które szkodzą jajnikom, są twarogi i jogurty, gdyż produktem końcowym
trawienia zawartych w nich cukrów jest właśnie galaktoza. Organizm nie musi nawet trawić
mleka do końca. Kobiety, które nie tolerują laktozy, a co za tym idzie – nabiału, są mniej
narażone na raka jajnika22.
Kilka badań wykazało związek pomiędzy najczęściej występującym rodzajem raka jajnika,
zwanym nabłonkowym nowotworem jajnika, a użyciem talku. Talk, stosowany na zewnętrzne
narządy płciowe lub używany w postaci podpasek, może się przedostać do jamy miednicy
poprzez szyjkę macicy i pochwę, a następnie jajowody23. Talk, a możliwe, że także inne
substancje, mogą podrażniać torebkę jajnika, tym samym zwiększając ryzyko wystąpienia raka
jajnika. Udowodniono eksperymentalnie, że drobiny węgla naniesione w okolicy sromu
w stosunkowo krótkim czasie mogą się dostać do jamy miednicy poprzez drogi rodne24. Oto
inne czynniki związane z rakiem jajnika:

Różne rodzaje szkodliwych dla oocytów (komórek jajowych) toksyn mogą zwiększyć
ryzyko wystąpienia raka jajnika.
Promieniowanie, wirus świnki, węglowodory policykliczne (zawarte w dymie
papierosowym, kofeinie i w kwasie taninowym).
Wysoki poziom gonadotropin – postawiono hipotezę, która jednak nie znalazła
potwierdzenia we wszystkich badaniach, że stosowanie pigułek antykoncepcyjnych
obniża ryzyko raka jajnika, ponieważ redukuje poziom gonadotropin, a tym samym
zmniejsza stymulację jajników25. Odwrotne działanie mają leki stosowane
w bezpłodności, które zwiększają poziom gonadotropin, przez co prawdopodobnie
przyczyniają się w jakiś sposób do raka jajnika26.
Chronicznie wysoki poziom androstendionu (rodzaj androgenu) – naukowcy, którzy nie
znaleźli żadnego powiązania między rakiem jajników a poziomem gonadotropin,
zauważyli stosunkowo silny związek między androgenami a rakiem jajnika27.
Chronicznie wysoki poziom insuliny, będący wynikiem diety i/lub przewlekłego stresu,
podnosi poziom androgenów.

Kilka badań wykazało znaczne obniżenie ryzyka raka jajników (do 37%) w wyniku
podwiązania jajowodów lub histerektomii28. Być może dzieje się tak dlatego, że w przypadku
obydwu zabiegów korytarz, który prowadzi od zewnętrznych narządów płciowych do wnętrza
jamy miednicy, jest na stałe zamknięty.
Powyższe dane sugerują, że jeśli kobieta po 35. roku życia, gdy poziom gonadotropin zwykle
naturalnie wzrasta, obawia się raka jajnika, powinna rozważyć odstawienie nabiału lub
ograniczyć jego spożycie, zwłaszcza jogurtu i twarogu. Dane nie sugerują, że wszystkie kobiety
po przekroczeniu czterdziestki powinny zacząć stosować tabletki antykoncepcyjne, gdyż one
także powodują efekty uboczne i stanowią element ryzyka.
Rozpoznanie
Jednym z największych utrudnień w diagnozowaniu raka jajnika we wczesnym stadium jest
niewielka liczba objawów. Często mówi się o niejasnych dolegliwościach w obrębie jamy
brzusznej (na przykład niestrawność). Niestety, wiele innych stanów chorobowych może także
wywołać tego typu bóle.
Najczęściej rak jajnika jest wykrywany w późnym stadium, kiedy jest o wiele trudniej
wyleczalny. Wciąż nie istnieje żadna sprawdzona metoda, która pozwoliłaby na
zdiagnozowanie raka jajnika na wczesnym etapie rozwoju, tym bardziej więc nie ma sposobu,
by mu zapobiec. U.S. Preventive Services Task Force29 oraz Canadian Task Force on the
Periodic Health Examination30 zgłaszają, że niemożliwe jest nawet oszacowanie
„podwyższonego ryzyka” (chociaż kobiety z rodzin obciążonych dziedzicznie rakiem powinny
skonsultować się ze specjalistą)31.
Biomarkery genetyczne lub molekularne, jak gen BRCA1, mogą być wyznacznikiem, czy
kobieta jest szczególnie narażona na raka jajnika, chociaż ich zastosowanie w celach
diagnostycznych jest wciąż eksperymentalne i ograniczone do celów badawczych32.
Setki kobiet pytają o badanie ultrasonograficzne i badanie krwi znane pod nazwą Ca 125,
które testuje stężenie białka antygenu rakowego – białka złuszczającego się z powierzchni
komórek rakowych. Niestety, żadne z badań nie może udzielić konkretnej odpowiedzi (tak lub
nie) na pytanie: „Czy mam raka jajnika?”33.
Wysokie stężenie antygenu Ca 125 u zdrowej kobiety wywołuje niepokój i lęk, ale nie musi
oznaczać raka jajnika. Podobny wynik może być skutkiem endometriozy, mięśniaków, choroby
wątroby oraz innych, nieznanych czynników. Co więcej, prawidłowy poziom Ca 125 nie
gwarantuje, że kobieta nie ma raka jajnika. (U 10% kobiet, którym usunięto jajniki, może się
rozwinąć rak, którego źródłem jest otrzewnowa wyściółka macicy. Ten rodzaj raka nie
pochodzi z samego jajnika, ale wygląda i zachowuje się dokładnie jak rak jajnika). Badania
wykazują, że test na obecność Ca 125 (z zastosowaniem ultrasonografu lub bez) zwiększa
przeciętną długość życia średnio o mniej niż dzień na badaną kobietę34. Mówiąc krótko:
badanie Ca 125 jest obecnie mało rzetelne i nieopłacalne.
Badanie ultrasonograficzne także nie daje ostatecznej odpowiedzi. W jednym z badań
oszacowano, że u 100 tysięcy kobiet po 45. roku życia, które poddały się USG, można wykryć
40 przypadków raka jajnika – oraz 5398 fałszywie pozytywnych wyników35.
Nigdy nie ma gwarancji, że wszystko jest w porządku, dopóki nie zbada się jamy miednicy
podczas zabiegu laparoskopowego, który wymaga ogólnej narkozy. Nawet podczas
laparotomii, wykonywanej u kobiet, które są w grupie podwyższonego ryzyka, diagnozuje się
niewiele nowotworów. W jednym z badań wykonano 39 laparotomii wśród 805 kobiet, które
znajdowały się w grupie wysokiego ryzyka, i wykryto tylko jeden przypadek raka jajnika (oraz
8 innych łagodnych guzów)36.
Jeżeli chodzi o raka jajnika, widać wyraźnie, że istniejące obecnie metody diagnostyczne nie
są w stanie ocalić życia. Ten typ raka to prawdziwy problem zarówno dla kobiet, jak i dla
lekarzy. Wymaga zupełnie innego podejścia diagnostycznego niż to, które stosowaliśmy przez
ostatnie 40 lat. Niedawno podczas konferencji jeden z ginekologów-onkologów z naszego
ośrodka medycznego powiedział: „Na początku wydaje się, że wszystko idzie dobrze, ale nic
nie działa długoterminowo. Obudźcie mnie, gdy to się skończy”. Wzajemne oddziaływanie
układu odpornościowego, emocji, diety i czynników genetycznych w przypadku raka jajnika
wymaga dalszych, innowacyjnych i bardziej kreatywnych badań.
FDA właśnie zatwierdziła nowy test krwi, znany jako OVA1, do zastosowania w badaniach
przesiewowych u kobiet z guzami miednicy, które wymagają zabiegu chirurgicznego37. W tej
chwili test ten nie jest przeznaczony do wykrywania raka jajnika, ale testuje pięć różnych
białek, o których wiadomo, że ulegają zmianie, gdy obecny jest rak jajnika. Ponieważ kobiety
z rakiem jajnika radzą sobie lepiej, kiedy ich zabiegi przeprowadzane są przez onkologów-
ginekologów, wykonanie tego testu przed zabiegiem chirurgicznym pozwala wcześniej zebrać
odpowiedni zespół chirurgów.
Niedawne badanie przeprowadzone w 39 ośrodkach podstawowej opieki zdrowotnej w Anglii
wśród kobiet z rozpoznaniem raka jajnika wykazało, że kobiety te rzeczywiście mają wczesne
objawy, z których powodu zwracają się o pomoc lekarską. Ale objawy są niespecyficzne
i dlatego nie są dokładnie badane. Najczęstsze to: wzdęcia brzucha, ból brzucha i częstotliwość
oddawania moczu. Doprowadziło to autorów do przyznania, że „rak jajnika nie jest cichy, lecz
dźwięki przez niego wydawane nie są słyszane”38. Badanie to może podnieść świadomość
wśród lekarzy i pacjentek, że powyższe objawy mogą sygnalizować raka. W międzyczasie rak
jajnika wzywa nas, by odkryć w nowy i twórczy sposób związek między układem
odpornościowym, emocjami, odżywianiem i genetyką. Ważne jest również, aby pamiętać, że
nawet kobiety z bardzo zaawansowaną chorobą doświadczyły całkowitego wyleczenia.
Rodzinnie występujący rak jajnika
Kobieta, której siostra, matka, kuzynka, ciotka ze strony matki lub inna krewna pierwszego
stopnia ma raka jajnika, jest narażona na zwiększone ryzyko wystąpienia choroby. Rodzinny
rak jajnika zaistniał w publicznej świadomości dzięki historii Gildy Radner39. Niektóre kobiety
pochodzące z rodzin, w których rak jajnika występuje powszechnie (zachorowalność w ich
przypadku wynosi 20–30%), decydują się na profilaktyczne usunięcie jajników (ooforektomia).
Kobietom, które nie planują już więcej dzieci, także zaleca się zwykle profilaktyczne usunięcie
jajników. Jednak u kobiet z rodzinną historią raka jajnika profilaktyczne usunięcie jajników nie
zawsze zapobiega chorobie – nawet po zabiegu z komórek wyściółki jamy miednicy wciąż
może rozwinąć się rak, bardzo podobny do raka jajnika40.
Zauważyłam, że kobiety, których bliska przyjaciółka umarła na raka jajnika, są dużo bardziej
skłonne do usunięcia narządów z obawy, że spotka je to samo. Chociaż to nienaukowa teza,
odkryłam, że większość życiowych decyzji podejmujemy na podstawie reakcji emocjonalnych,
a nie statystyk.
Musimy sobie uświadomić, że gdy choroba występuje rodzinnie, mamy do czynienia nie
tylko z genetyką. Przekonania także występują rodzinnie. Interesujące byłyby badania
przeprowadzone wśród tych kobiet z rodzinną historią raka jajnika, które nie zachorowały.
Prawdopodobnie okazałoby się, że są to kobiety, które przełamały rodzinne stereotypy
i opuściły plemię zarówno na poziomie energetycznym, jak i fizycznym.
Ooforektomia przy okazji innej operacji w obrębie miednicy
Kobieta, która decyduje się na histerektomię z powodu mięśniaka macicy lub innej łagodnej
dolegliwości, musi także zdecydować, czy przy okazji chce usunąć jajniki. Przed operacją
pytam każdą kobietę, jak bardzo obawia się raka jajnika, i proszę, żeby oceniła, jak się czuje ze
swoimi jajnikami. Informuję również, że dopóki chirurg nie obejrzy jajników podczas operacji,
nie da się określić ich stanu. Jeśli w trakcie zabiegu lekarz odkrywa jakiś problem, może się
okazać, że jedynym rozwiązaniem jest ich usunięcie.
Jeżeli pacjentka decyduje się na zachowanie jajników, musi zawierzyć ocenie swojego
chirurga, który w trakcie zabiegu jest w stanie stwierdzić, czy jajniki wyglądają nieprawidłowo.
Dobrze jest znaleźć lekarza, który jest „przyjazny jajnikom”. Ostateczna decyzja dotycząca
jajników powinna należeć do pacjentki na podstawie jej świadomej zgody. Gdy podejmujesz
decyzje, które dotyczą twojego ciała, w grę wchodzi wiele czynników, zarówno świadomych,
jak i nieświadomych.
Jak się zapewne domyślasz, kobiety, które wybierają moje podejście, zwykle decydują się na
zachowanie jajników podczas histerektomii, ponieważ, podobnie jak ja, cenią swoje kobiece
narządy. Chociaż nauczono mnie, że jajniki należy usunąć już w wieku 35 lat, dawno
przekroczyłam ten wiek i wciąż cenię swoje jajniki jako część ciała, która będzie
funkcjonowała i wspierała mnie tak długo, jak żyję. Wiem, że stanowią one część mojego
wewnętrznego przewodnictwa, i jeśli zajdzie taka potrzeba, poinformują mnie o swoich
problemach zdrowotnych. Ostatnie badania podkreślają, że usunięcie jajników nie zawsze jest
najlepszą opcją. Dane z Kliniki Mayo pokazują, że u kobiet, u których usunięto jajniki przed
45. rokiem życia, występuje 5-krotny wzrost ryzyka zgonu z powodu chorób neurologicznych
lub psychicznych i prawie 2 razy większe ryzyko zgonu z powodu chorób układu krążenia. Są
one również bardziej zagrożone rozwojem parkinsonizmu, zaburzeń poznawczych i otępienia,
a także nasileniem objawów depresyjnych i lękowych w późniejszym okresie życia41.
Przyjmowanie hormonów pomaga, ale nie niweluje ryzyka całkowicie. (Aby uzyskać więcej
informacji, zob. „Sztuczna menopauza” w rozdz. 14, s. 552).
Większość ginekologów uczących w dużych ośrodkach akademickich, ze względu na swoją
specjalność, tygodniowo leczy więcej kobiet z rakiem jajnika niż przeciętny praktykujący
ginekolog w ciągu dekady. Dlatego też zwykle ginekolodzy spotykają więcej przypadków raka
jajnika w trakcie stażu niż kiedykolwiek później. Tak powstają uprzedzenia w stosunku do
jajników. Trudno jest patrzeć na kogoś, kto umiera na raka jajnika. Choroba jest także trudna do
wyleczenia. Może się wiązać z bólem, nawracającą niedrożnością jelit, dużą ilością
zbierającego się w podbrzuszu płynu i całym szeregiem innych wyjątkowo nieprzyjemnych
objawów. Chociaż większość kobiet nigdy nie zachoruje na raka jajnika, lekarz, który widział,
jak ktoś umiera na tę chorobę, od tej chwili będzie bardziej skłonny do uprzedzeń w stosunku
do jajników.
Jeden ze szpitali, w którym niegdyś pracowałam, jest głównym ośrodkiem referencyjnym dla
naszego stanu. Pracujący tam w owym czasie patolog z zakresu ginekologii powiedział:
„Śmiertelnie obawiam się raka jajnika. Gdy żona będzie miała 40 lat, wyślę ją na usunięcie
jajników. Myślę, że profilaktycznie powinna także usunąć piersi”. Nie traktował swoich zaleceń
z całkowitą powagą, ale codziennie przeprowadzał sekcje zwłok kobiet z całych północno-
wschodnich Stanów Zjednoczonych, które umarły na raka jajnika i piersi. W pracy każdego
dnia widział spustoszenie, jakie sieje ta choroba. Kroił ogromne guzy, pozyskując próbki
chirurgiczne z narządów takich jak macica, jajowody, jajniki, a nawet pochwa, pęcherz
i odbytnica – całkowicie objęte nowotworem. Widział zniszczenia spowodowane rakiem
jajnika, który naciekał na ścianę klatki piersiowej. Kiedy bierzemy to pod uwagę, przestajemy
mu się dziwić. Nie ma też nic dziwnego w tym, że rutynowe usuwanie jajników podczas
histerektomii wciąż cieszy się tak wielkim poparciem.
Konwencjonalne metody leczenia
Rak jajnika zdiagnozowany w późnym stadium jest chorobą trudną do wyleczenia.
Konwencjonalna metoda leczenia polega na chirurgicznym usunięciu guza, po którym czasami
zaleca się chemioterapię lub radioterapię, w zależności od tego, jak bardzo rak się
rozprzestrzenił. Ostateczną diagnozę zwykle stawia się podczas zabiegu wycięcia jakiegoś guza
w obrębie miednicy. Pomimo postępów w leczeniu i prób stawiania wczesnej diagnozy długi
okres przeżycia statystycznie jest raczej rzadkością – według statystyk American Cancer
Society42 tylko 45% pacjentek z rakiem jajnika przeżywa 5 lub więcej lat po postawieniu
diagnozy (wśród kobiet w wieku poniżej 65 lat oraz mających najwyższy wskaźnik
przeżywalności). Wskaźnik ten osiąga poziom 93%, jeśli rak jajnika zostanie rozpoznany,
zanim rozprzestrzeni się poza jajnik, ale tak jest w mniej niż 20% przypadków.
Bez zajrzenia do wnętrza brzucha i wykonania biopsji nie można stwierdzić, czy rozrost
jajników jest łagodny czy złośliwy. Jeśli zmiana jest złośliwa, leczenie zwykle polega na
usunięciu jajników, jajowodów, macicy i sieci (fartucha tkanki tłuszczowej, który przykrywa
jelita) oraz guzów przerzutowych, które rozprzestrzeniły się w miednicy. Następnie stosuje się
chemioterapię; polega ona na wprowadzeniu bezpośrednio do jamy brzusznej dwóch leków
onkologicznych: paklitakselu i cisplatyny. Stosuje się ją w przypadku kobiet z rakiem jajnika,
które spełniają pewne kryteria medyczne. Wykazano, że poprawia to przeżycie średnio o 16
miesięcy. Ta nowa metoda co prawda nie prowadzi do całkowitego wyleczenia, jednak
z pewnością stanowi punkt zwrotny w leczeniu. Na początku 2006 r. National Cancer Institute43
wystosował pismo, zachęcając lekarzy do jej stosowania lub odsyłania pacjentek do ośrodków,
w których się ją stosuje44. Więcej informacji uzyskasz na stronie NCI
www.cancer.gov/newscenter/pressreleases/IPchemotherapyrelease45 lub pod numerem telefonu
800-4-CANCER. W bardzo wczesnym stadium raka jajnika skuteczny może okazać się sam
zabieg. Spieszę dodać, że istnieją dobrze udokumentowane przypadki tzw. spontanicznych
remisji raka jajnika, nawet w zaawansowanej postaci46. Oznacza to, że zawsze jest nadzieja.
Historie kobiet
Jedna z moich pacjentek, która umarła na raka jajnika, w ciągu ostatniego miesiąca przed
śmiercią doznała większego uzdrowienia niż przez całe swoje życie. Przeszła rozległy zabieg,
a także przestrzegała diety odpowiedniej dla jej problemu. Zrobiła wszystko, co „należało”
zrobić, jednak guzy wciąż rosły. Jej uzdrowienie nie polegało na fizycznym wyleczeniu,
chociaż było wynikiem poszukiwań fizycznego zdrowia.
Znajomy lekarz, który pomagał jej przetrwać ból, przeprowadził z nią medytację w stanie
głębokiej relaksacji, podczas której spytał jej ciało, co karmiło guzy. Odpowiedziała, że to „lęk
i smutek”. Następnie poprosił, by kobieta przypomniała sobie i przeżyła raz jeszcze czas, gdy
nie czuła tego lęku ani smutku. Cofnęła się do momentu, gdy była 12-tygodniowym płodem
w łonie matki. Matka chciała dokonać aborcji, stosując tabletkę poronną. Pacjentka
uświadomiła to sobie kilka dni przed śmiercią i podzieliła się tą informacją z matką, która także
potrzebowała uzdrowienia tego incydentu sprzed wielu lat. Kobieta umarła w ramionach swojej
matki, wolna od bólu i wreszcie wolna od ciężaru, który niosła przez całe życie.
Troska o macicę i jajniki lub jamę miednicy

Wiedz, że symbolizowana przez jajniki wrodzona kreatywność jest zawsze dostępna,


bez względu na to, czy wciąż masz jajniki, czy też nie.
Znajdź twórcze działanie, które sprawi, że czas stanie dla ciebie w miejscu. Zanurz się
w coś z takim zaangażowaniem, że zapomnisz o jedzeniu. Jeśli nie wiesz, co to może
być, poproś o prowadzenie swoją wyższą jaźń. To, czego poszukujesz, także szuka
ciebie!
Każdego dnia znajdź czas, żeby zrobić coś, co ma dla ciebie twórczą wartość
i znaczenie. Pozwól, aby to przez ciebie przepłynęło. To może być coś tak prostego jak
piękne uporządkowanie szuflady z bielizną!
Zrób sobie listę dzieł, które stworzyłaś w przeszłości. Zauważ, jak wiele z nich ma
swoje życie.
Jeśli wciąż nie odpuszczasz i starasz się kontrolować kogoś lub coś, co stworzyłaś,
zobacz, jak się czujesz, gdy zaufasz i odpuścisz.
Wiedz, że obecnie świat zewnętrzny bardzo potrzebuje twojej twórczej mocy. Jeśli
w pełni do niej dotrzesz i nie będziesz starała się jej kontrolować lub forsować, ta moc
może świetnie służyć zarówno tobie, jak i innym. Zmarły afroamerykański pisarz
i przywódca ruchów walczących o prawa obywatelskie Howard Thurman doskonale to
opisał: „Nie pytaj siebie o to, czego świat potrzebuje; zadaj sobie pytanie, co sprawia, że
ożywasz. A potem idź i zrób to. Ponieważ świat potrzebuje ludzi, którzy ożyli”.
1
J. Johnson et al., Germline Stem Cells and Follicular Renewal in the Postnatal Mammalian Ovary, Nature, vol. 428, no.
6979 (2004), s. 145–50.
2
R. H. Asch i R. Greenblatt, Steroidogenesis in the Postmenopausal Ovary, Clinical Obstetrics and Gynecology, vol. 4, no. 1
(1977), s. 85.
3E. R. Novak, B. Goldberg i G. S. Jones, Enzyme Histochemistry of the Menopausal Ovary Associated with Normal and
Abnormal Endometrium, American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 93 (1965), s. 669; C. R. Garcia i W. Cutler,
Preservation of the Ovary: A Reevaluation, Fertility and Sterility, vol. 42, no. 4 (1985), s. 510–14.
4 K.P. McNatty et al., The Production of Progesterone, Androgens, and Estrogens by Granulosa Cells, Thecal Tissue, and
Stromal Tissue by Human Ovaries in Vitro, Journal of Clinical Endocrinology and Metabolism, vol. 49 (1979), s. 687.
5 B. Dennefors et al., Steroid Production and Responsiveness to Gonadotropin in Isolated Stromal Tissue of Human
Postmenopausal Ovaries, American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 136 (1980), s. 997; G. Mikhail, Hormone
Secretion of Human Ovaries, Gynecological Investigation, vol. 1 (1970), s. 5; B. B. Sherwin i M. M. Gelfand, The Role of
Androgen in the Maintenance of Sexual Functioning in Oophorectomized Women, Psychosomatic Medicine, vol. 49 (1987),
s. 397.
6
M. Chia i M. Chia, Cultivating Female Sexual Energy: Healing Love Through the Tao (Huntington, NY: Healing Tao
Books, 1986), dostępna w: Healing Tao Books na www.healingtao.com/b06.html.
7 F.P. Paloucek i J. B. Graham, The Influence of Psychosocial Factors on the Prognosis in Cancer of the Cervix, Annals of
the New York Academy of Sciences, vol. 125 (1966), s. 815–16.
8 I.
Gerendai et al., Unilateral Ovariotomy-Induced Luteinizing Hormone-Releasing Hormone Content Changes in the Two
Halves of the Mediobasal Hypothalamus, Neuroscience Letters, vol. 9 (1978), s. 333–36.
9 J.
R. Givens, Reproduction and Hormonal Alterations in Obesity, w: P. Bjorntorp i B. Brodoff, eds., Obesity (New York:
Lippincott, 1992).
10 R.
L. Barbieri et al., Insulin Stimulates Androgen Accumulation in Incubations of Ovarian Stroma Obtained from Women
with Hyperandrogenism, Journal of Clinical Endocrinology and Metabolism, vol. 62 (1986), s. 904.
11R. J. Chang et al., Insulin Resistance in Non-Obese Patients with Polycystic Ovarian Syndrome, Journal of Clinical
Endocrinology and Metabolism, vol. 61 (1985), s. 946; C. A. Stuart et al., Insulin Resistance with Acanthosis Nigricans: The
Role of Obesity and Androgen Excess, Metabolism, vol. 35 (1986), s. 197.
12 K.
Kelly et al., Psychodynamic Psychological Correlates with Secondary Amenorrhea, Psychosomatic Medicine, vol. 16
(1954), s. 129; M. M. Gill, Functional Disturbances in Menstruation, Bulletin of the Menninger Clinic, vol. 7 (1943), s. 12.
13
T. B. Clarkson et al., From Menarche to Menopause: Coronary Artery Atherosclerosis and Protection in Cynomolgus
Monkeys, American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 160, no. 5, part 2 (1989), s. 1280–85.
14T. Piotrowski, Psychogenic Factors in Anovulatory Women, Fertility and Sterility, vol. 13 (1962), s. 11; T. Loftus,
Psychogenic Factors in Anovulatory Women: Behavioral and Psychoanalytic Aspects of Anovulatory Amenorrhea, Fertility
and Sterility, vol. 13 (1962), s. 20.
15 Chociaż
niektórzy mogą twierdzić, że wszystkie torbiele powinny być usunięte, gdy są po raz pierwszy zdiagnozowane i
stosunkowo małe, ja nie zgadzam się z tym podejściem. Nie wszystkie torbiele rosną szybko i nie wszystkie zastępują
normalną tkankę jajnika. I oczywiście niektóre cysty ustępują same z siebie.
16 B.
S. Centerwall, Premenopausal Hysterectomy, American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 139 (1981), s. 38;
R. Punnonen i L. Raurama, The Effect of Long-Term Oral Oestriol Succinate Therapy on the Skin of Castrated Women,
Annals of Gynaecology, vol. 66 (1977), s. 214.
17
W. B. Cutler, Human Sex-Attractant Pheromones: Discovery, Research, Development, and Application in Sex Therapy,
Psychiatric Annals, vol. 29 (1999), s. 54–59.
18 J. G. Annegers et al., Ovarian Cancer: Reappraisal of Residual Ovaries, American Journal of Obstetrics and Gynecology,
vol. 97 (1967), s. 124; G. V. Smith, Ovarian Tumors, American Journal of Surgery, vol. 95 (1958), s. 336; V. S. Counselor
et al., Carcinoma of the Ovary Following Hysterectomy, American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 69 (1955), s.
538; R. H. Grogan, Reappraisal of Residual Ovaries, American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 97 (1967), s. 124.
19 T.Sperof, A Risk-Benefit Analysis of Elective Bilateral Oophorectomy: Effect of Changes in Compliance with Estrogen
Therapy on Outcome, American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 164 (1991), s. 165–74.
20 D.
W. Cramer i B. L. Harlow, Author’s Response to Progress in Nutritional Epidemiology of Ovarian Cancer, American
Journal of Epidemiology, vol. 134, no. 5 (1991), s. 460–61; D. W. Cramer et al., Galactose Consumption and Metabolism in
Relationship to Risks for Ovarian Cancer, Lancet, vol. 2 (1989), s. 66–71; D. W. Cramer, Lactose Persistence and Milk
Consumption as Determinants of Ovarian Cancer Risk, American Journal of Epidemiology, vol. 130 (1989), s. 904–10; D.
W. Cramer et al., Dietary Animal Fat and Relationship to Ovarian Cancer Risk, Obstetrics and Gynecology, vol. 63, no. 6
(1984), s. 833–38.
21C. J. Mettlin i M. S. Diver, A Case-Control Study of Milk-Drinking and Ovarian Cancer Risk, American Journal of
Epidemiology, vol. 132 (1990), s. 871–75; C. J. Mettlin, Invited Commentary: Progress in Nutritional Epidemiology of
Ovarian Cancer, American Journal of Epidemiology, vol. 134, no. 5 (1991), s. 457–59.
22 K. M. Fairfield et al., A Prospective Study of Dietary Lactose and Ovarian Cancer, International Journal of Cancer, vol.
110, no. 2 (2004), s. 271–77.
23 D. W. Cramer et al., Ovarian Cancer and Talc: A Case-Control Study, Cancer, vol. 50 (1982), s. 372–6; W. J. Henderson,
T. C. Hamilton i K. Griffiths, Talc in Normal and Malignant Ovarian Tissue, Lancet, vol. 1 (1979), s. 499.
24 G. E. Egli i M. Newton, The Transport of Carbon Particles in the Human Female Reproductive Tract, Fertility and
Sterility, vol. 12 (1961), s. 151–55.
25B. L. Harlow et al., The Influence of Lactose Consumption on the Association of Oral Contraceptive Pills and Ovarian
Cancer Risk, American Journal of Epidemiology, vol. 134, no. 5 (1991), s. 445–61.
26 B.
V. Stadel, The Etiology and Prevention of Ovarian Cancer, American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 123
(1975), s. 772–74.
27 K. Helzisouer et al., Serum Gonadotrophins and Steroid Hormones and the Development of Ovarian Cancer, Journal of
the American Medical Association, vol. 274, no. 24 (1995), s. 1926–30.
28
S. E. Hankinson et al., Tubal Ligation, Hysterectomy, and Risk of Ovarian Cancer: A Prospective Study, Journal of the
American Medical Association, vol. 270, no. 23 (1993), s. 2813–8; A. S. Whittemore, R. Harris, J. Intyre i Collaborative
Ovarian Cancer Group, Characteristics Relating to Ovarian Cancer Risk: Collaborative Analysis of 12 U.S. Case-Control
Studies. Part II: Invasive Epithelial Ovarian Cancers in White Women, American Journal of Epidemiology, vol. 136 (1992),
s. 1184–1203.
29 Od
tłum.: Amerykańska Agencja ds. Badań Przesiewowych.
30 Od tłum.: Kanadyjska Grupa ds. Badań Okresowych.
31
R. Ferrini, Screening Asymptomatic Women for Ovarian Cancer American College of Preventive Medicine Practice
Policy Statement, American Journal of Preventive Medicine, vol. 13, no. 6 (1997), s. 444–46.
32 Ibid.

33 C.Granai, Sounding Board: Ovarian Cancer: Unrealistic Expectations, New England Journal of Medicine, vol. 327, no. 3
(1993), s. 197–200.
34 S.
J. Skates i D. E. Singer, Quantifying the Potential Benefit of CA-125 Screening for Ovarian Cancer, Journal of Clinical
Epidemiology, vol. 44 (1991), s. 365–80; M. M. Schapira, D. B. Matchar i M. J. Young, The Effectiveness of Ovarian
Cancer Screening: A Decision-Analysis Model, Annals of Internal Medicine, vol. 118 (1993), s. 838–43.
35 S. Campbell et al., Screening for Early Ovarian Cancer, Lancet, vol. 1 (1988), s. 710–11.
36
E. Andolf, E. Svalenius i B. Astedt, Ultrasonography for the Early Detection of Ovarian Cancer, British Journal of
Obstetrics and Gynaecology, vol. 93 (1986), s. 1286–89.
37
FDA Clears a Test for Ovarian Cancer, FDA News Release (September 11, 2009); dostępny na:
www.fda.gov/NewsEvents/Newsroom/PressAnnouncements/ucm182057.htm.
38 W.
Hamilton et al., Risk of Ovarian Cancer in Women with Symptoms in Primary Care: Population Based Case-Control
Study, British Medical Journal, vol. 339 (2009), dostępne na: www.bmj.com/cgi/content/abstract/339/aug25_2/b2998.
39 Gilda
Radner, znana aktorka komediowa i żona aktora Gene’a Wildera, zmarła na dziedzicznego raka jajnika. Aby temu
zapobiec, Wilder opublikował informację o genetycznym ryzyku tych, których bliscy cierpią na tę chorobę; zwykle dotyczy
to krewnych pierwszego stopnia po stronie matki.
40
J. K. Tobachman et al., Intra-Abdominal Carcinomatosis after Prophylactic Oophorectomy in Ovarian Cancer Prone
Families, Lancet, vol. 2 (1982), s. 795; E. Silva i R. Jenkins, Serious Carcinoma in Endometrial Polyps, Modern Pathology,
vol. 3, no. 2 (1990), s. 120–22.
41 C.
M. Rivera et al., Increased Mortality for Neurological and Mental Diseases Following Early Bilateral Oophorectomy,
Neuroepidemiology, vol. 33, no. 1 (2009), s. 32–40.
42 Od
tłum.: Amerykańskie Towarzystwo Nowotworowe.
43
Od tłum.: Narodowy Instytut ds. Nowotworów.
44 D. Grady, Gain Reported in Combating Ovary Cancer, New York Times, January 5, 2006, s. 1–3.
45
Od red.: strona jest nieaktywna.
46
B. O’Regan i C. Hirshberg, Spontaneous Remission: An Annotated Bibliography (Petaluma, CA: Institute of Noetic
Sciences, 1993).
ROZDZIAŁ 8.

Odzyskiwanie sfery erotycznej


Dopóki nie zmierzysz się z własną seksualnością,
Nie odkryjesz prawdziwej duchowości.
Poprzez ziemską duszę odkrywasz duszę niebios.
Przyjrzyj się temu, co cię stworzyło, by odkryć, co czyni cię nieśmiertelnym.
– Hsi Lai, „The Sexual Teachings of the White Tigress”
Mówiąc o erotyce, mam na myśli potwierdzenie siły życiowej kobiet;
wzmocnionej energii twórczej, której znajomość i umiejętność stosowania
odzyskujemy w języku, historii, tańcu, miłości, pracy i życiu.
– Audre Lorde

Jesteśmy istotami seksualnymi


ocenianie i przyjmowanie seksualności stanowi kluczową część naszego rozkwitu.
D W końcu całe życie przekazywane jest drogą płciową. Większość z nas została poczęta
z orgazmem, nawet jeśli osiągnął go tylko twój ojciec. Głównym powodem, dla którego seks
sprzedaje wszystko, od samochodów do szamponów, jest to, że w naturalny sposób jesteśmy
przyciągani do podtrzymującej życie i dającej przyjemność energii. Nasze komórki rozpoznają
ją tak samo instynktownie, jak pszczoła rozpoznaje miód. Oczywiście możesz sublimować
energię seksualną również w innych dziedzinach życia poza faktycznym uprawianiem seksu.
Ale twoje ciało będzie reagować na erotykę aż do dnia, w którym umrzesz. Od urodzenia
jesteśmy na stałe podłączone do przyjemności seksualnej. To jest nasze pierworództwo. Ludzie
to jedyne ssaki, których pożądanie seksualne i sama seksualność nie zawsze wiążą się z cyklem
reprodukcyjnym. Zdolność kobiet do rozkoszowania się przyjemnością seksualną jest
praktycznie nieograniczona, dlatego dr Pat Allen, terapeuta rodzinny i par, odnosi się do kobiet
jako orgazmatronów1. Seksualność kobiet jest związana z rozmnażaniem, ale także
z odwzajemnianiem. Nawet akt porodu może być orgazmiczny. (Zob. rozdz. 12).
Seksualność stanowi nieodłączną, normalną, fizyczną i emocjonalną część ludzkiego życia.
Przez całe życie jesteśmy zdolne do aktywności seksualnej i możemy czerpać z niej
przyjemność. Badania dr Giny Ogden, znanej badaczki zajmującej się seksualnością i autorki
przełomowej książki „The Heart and Soul of Sex” (Trumpeter Books, 2006), wskazują, że to
kobiety w wieku 60–70 lat mają najlepsze życie seksualne2. Badania naukowe wykazały, że
stały seks z partnerem wiąże się z bardziej regularnym i płodnym cyklem miesiączkowym,
lżejszym okresem, lepszym nastrojem, łagodzeniem bólu, lepszą kontrolą pęcherza, mniejszą
liczbą przeziębień i gorączek, zmniejszonym stresem, utrzymaniem formy fizycznej, wyższym
poziomem estrogenu i testosteronu oraz lepszą kontrolą wagi3.
Jednym z głównych powodów jest to, że przyjemny seks powoduje intensywne wydzielanie
tlenku azotu przez wyściółkę naszych naczyń krwionośnych. To nie tylko zwiększa krążenie
w całym ciele, ale także równoważy hormony i neuroprzekaźniki. Tlenek azotu jest określany
jako źródło młodości, co jest prawdopodobnie powodem, dla którego dr David Weeks
stwierdził, że ludzie, którzy regularnie angażują się w seks, wyglądają znacznie młodziej, niż
wskazuje ich wiek chronologiczny. Dr Weeks, neuropsycholog ze Scotland’s Royal Edinburgh
Hospital, zbadał 3,5 tysiąca osób w wieku 18–102 lata4.
Anatomia erogenna kobiet: system łechtaczki
Łechtaczka, zawierająca 8 tysięcy zakończeń nerwowych, których jedyna funkcja to
przyjemność, jest po prostu zwieńczeniem kobiecej anatomii erogennej. Ten stosunkowo
niewielki występ przypominający pączek i umiejscowiony tuż nad otworem pochwy jest
połączony z dużą siecią erogennej tkanki erekcyjnej schowanej głęboko w miednicy po obu
stronach pochwy, a także wokół cewki moczowej (zwanej gąbką cewki moczowej). Żołądź
łechtaczki jest częściowo przykryta napletkiem (kapturem) łechtaczki. Trzon łechtaczki
w stanie spoczynku ma mniej niż cal [2,54 cm – przyp. tłum.] długości i jest w większości
ukryty. W stanie podniecenia może jednak nabrzmieć do 2-krotności swojej normalnej
średnicy. Ponadto pęcznieją również „nogi” łechtaczki, opuszki przedsionka pochwy po obu
stronach wejścia do pochwy, i gąbczasta tkanka erekcyjna otaczająca cewkę moczową; pochwa
się wydłuża, a jej najbardziej wewnętrzna część nabrzmiewa, unosząc macicę i szyjkę macicy.
Jeżeli w czasie pełnego podniecenia seksualnego odbędzie się stosunek seksualny, zmieniony
kształt pochwy pomoże wprowadzić spermę do szyjki macicy, ułatwiając poczęcie. Jak wynika
z tego opisu, żeńska odpowiedź seksualna jest znacznie bardziej wewnętrzna niż zewnętrzna.
Zwieńczenie łechtaczki jest niezwykle wrażliwe na dotyk, ponieważ znajdują się tam tysiące
zakończeń nerwowych. Wszelkiego rodzaju przyjemne bodźce mogą sprawić, że łechtaczka
z łatwością wydostanie się spod napletka, włączając w to bycie podziwianą przez kochanka lub
po prostu wysyłanie przez kobietę pozytywnych myśli i uczuć do tego obszaru jej ciała. Gdy
kobieta myśli o swoich genitaliach w pozytywny sposób, również wewnętrzne wargi sromowe
zaczną nabrzmiewać krwią, a pochwa zacznie się nawilżać. Zatrzymaj się teraz i po prostu
poczuj swoją łechtaczkę. Zobacz, co się dzieje. Spróbuj również tego: usiądź w miejscu
o dobrym naświetleniu i użyj podręcznego lusterka powiększającego. Zbadaj swój srom,
łechtaczkę i pochwę. Teraz wyślij pełne miłości i podziwu myśli w tę okolicę; obserwuj, co się
dzieje (to także wspaniałe ćwiczenie, które możesz wykonać ze swoim kochankiem).
Łechtaczka jest również anatomicznie połączona z punktem G (święte miejsce w tekstach
tantrycznych). Myślę o łechtaczce jako biegunie północnym i punkcie G jako biegunie
południowym. Drażnienie sutków także prowadzi bezpośrednio do silnej stymulacji łechtaczki
i skurczów mięśni miednicy. Podobnie jak całowanie. Poziom wrażliwości można bardzo
dobrze zrozumieć, wyobrażając sobie zmysłowego homunkulusa, rodzaj mapy ciała, która
ilustruje względny rozmiar warg, języka i narządów płciowych oraz dłoni i stóp, to jest tych
części ciała, które mają najwięcej połączeń sensorycznych – poprzez zakończenia nerwowe –
z mózgiem i dlatego są najbardziej wrażliwe na pobudzanie.
Podsumowując, kobiety mają większy przepływ krwi w miednicy niż mężczyźni i tyle samo
erogennej tkanki erekcyjnej w miednicy. To, w połączeniu z mocniejszymi i dłuższymi
mięśniami dna miednicy, sugeruje jeszcze większą zdolność do reagowania seksualnego
u kobiet niż u mężczyzn. Jednak większość kobiet nigdy nie była uczona na temat ich systemu
łechtaczki i nie zna nawet nazwy na swoje genitalia innej niż „pochwa” (która odnosi się tylko
do jednej części anatomii miednicy). Z drugiej strony, mężczyźni mają dziesiątki nazw dla
swoich penisów, a nie tylko jedną: „to na dole”. Nic dziwnego, że tak wiele kobiet nie
doświadczyło jeszcze pełni ich erotycznego potencjału.
Amryta: kobiecy wytrysk
W trakcie podniecenia seksualnego pochwa wydziela lubrykanty. Płyny te pochodzą z różnych
źródeł. Niektóre są produkowane przez gruczoły (Bartholina i Skene’a), które znajdują się
w miejscu, gdzie srom łączy się z wejściem do pochwy (introitus). Ponadto w trakcie
stymulacji seksualnej ściany pochwy wydzielają płyn zwany przesiękiem. W przypadku
niektórych kobiet w czasie orgazmu z waginy także tryska płyn – to zjawisko nazywamy
kobiecym wytryskiem. Kobiecy wytrysk składa się z różnych płynów, które pochodzą
z różnych części układu moczowo-płciowego, w tym również z kobiecej „prostaty”5. Płyn ten
występuje pod nazwą amryta lub boski nektar. Wiele moich pacjentek myli kobiecy wytrysk
z popuszczeniem moczu w trakcie orgazmu. Jednak ten płyn, choć częściowo wypływa z cewki
moczowej, nie jest moczem. Zdarza się, że w trakcie aktu miłosnego uwalnia się kilkakrotnie,
a za każdym razem jego ilość może przekraczać nawet objętość filiżanki. Jest to normalny
element kobiecej reakcji seksualnej. Otuchę przynosi kobietom poznanie prawdziwej natury
tego zjawiska6.
Uwolnienie się amryty może wystąpić nawet bez orgazmu, na przykład gdy kobieta „zatraca
się” w śmiechu, radości lub miłości. W takich momentach kobieta tak naprawdę nie „traci
panowania”, lecz po prostu staje się energią radości lub miłości, nic przy tym nie tracąc,
a wręcz przeciwnie – poznając esencję ekstatycznych doznań7. Chociaż potencjalnie każda
kobieta jest w stanie doświadczyć wytrysku boskiego nektaru, może to zrobić, jedynie poddając
się fali głębokiego szczęścia – które może, choć nie musi, być natury seksualnej.
Przebudzenie świętego miejsca
Charles i Caroline Muir, autorzy „Tantry: sztuki świadomego kochania” (Czarna Owca, 2009),
oraz dr Joan Heartfield i Thomas Heartfield (wraz z Caroline Muir współzałożyciele Divine
Feminine-Awakened Masculine Institute8; zob. www.divine-feminine.com) od wielu lat
pomagają osobom i parom połączyć ich seksualność i duchowość. Uczą techniki dla par, która
polega na bardzo delikatnym masowaniu świętego miejsca (zaczynając od małego palca), przy
jednoczesnym wspólnym oddychaniu i utrzymywaniu ze sobą kontaktu wzrokowego. Partner,
który wykonuje masaż, skupia 100% swojej uwagi na komforcie partnerki. Jej jedyną pracą jest
leżenie na plecach, przyjmowanie uzdrawiającego dotyku i, na koniec, wyrażenie swojej opinii.
Bardzo ważne jest, by zadbać o połączenie genitaliów z sercem. Święte miejsce to często
obszar, w którym kobiety przechowują cały osobisty ból i cierpienie (przez lata wykonywałam
badania organów miednicy, mogę więc to z całą mocą potwierdzić).
Ze względu na nasze kulturowe i indywidualne dziedzictwo związane z seksualnością wiele
kobiet odczuwa w świętym miejscu ból lub drętwienie. Delikatne masowanie w miłosnej
atmosferze ostatecznie powoduje ich zanikanie, a także przetwarzanie i uwalnianie przeszłych
urazów seksualnych. U wielu kobiet pobudzenie tego punktu po raz pierwszy często powoduje
ból lub wzbudza nieprzyjemne wspomnienia. Jednak dzięki tej wiedzy kobieta i jej partner
mogą wytrwać w akcie miłosnym i powoli go kontynuować, aż ból zacznie ustępować. Wtedy
następuje uzdrowienie na wszystkich poziomach. Takie uzdrowienie może rozbudzić
w kobiecie radość, jakiej nie znała nigdy wcześniej. Pozwoli to również wzmocnić i przedłużyć
jej orgazm.
Ilustracja 12. System łechtaczki
System łechtaczki to bogata sieć erekcyjnej tkanki erogennej w miednicy, tak rozległa jak w przypadku
męskiego penisa. Łechtaczka jest jedyną częścią, która jest dobrze widoczna z zewnątrz.
Elizabeth, 47-letnia księgowa, która właśnie wkraczała w okres menopauzy, przyszła do mnie
na badanie kontrolne i opowiedziała taką oto historię: „W Święto Dziękczynienia przyjaciel
poznał mnie z cudownym mężczyzną. Od razu się sobie spodobaliśmy i zaczęliśmy się
spotykać. Kiedy kochaliśmy się po raz pierwszy, było wspaniale. Jednak w pewnym momencie,
gdy pobudzał on głębokie obszary pochwy, powróciły moje wspomnienia wykorzystywania
seksualnego. Zaczęłam drżeć i płakać. Nie mogłam tego powstrzymać i martwiłam się, że on
pomyśli, że zrobił coś nie tak. Jednak przytulił mnie i zapewnił, że wszystko jest dobrze, a on
jest przy mnie. Obecnie, gdy się kochamy, wciąż czasami odczuwam smutek, ale trwa on dużo
krócej i za każdym razem czuję się bezpieczniej. Wzrasta także odczuwanie przyjemności.
Nigdy nie przyszło mi do głowy, że bycie z mężczyzną może być tak cudowne. On się nie
spieszy, jest łagodny i opiekuńczy. Jestem ogromnie wdzięczna”. Opiekuńczy mężczyzna
częstokroć może bardzo pomóc kobiecie zrealizować prawdziwy potencjał seksualny.
Punkt G
Szukanie punktu G najlepiej rozpocząć w momencie, gdy jesteś już pobudzona, gdyż tę
strukturę, znajdującą się głęboko w ścianie pochwy, łatwiej znaleźć, gdy jest nabrzmiała,
a tak się dzieje właśnie w wyniku pobudzenia. Użyj dużej ilości substancji nawilżającej.
Dobrze jest też obciąć paznokcie, żeby się nie skaleczyć. (Nawiasem mówiąc, w przypadku
niektórych kobiet wkładka domaciczna może zakłócać doznania, więc dobrze jest
poeksperymentować przed jej założeniem).
Jeśli szukasz punktu G sama, łatwiej jest to robić w pozycji pionowej (najlepiej na
kolanach) niż w pozycji leżącej. Jeśli robisz to z partnerem, możesz się położyć na plecach
lub na brzuchu z nieco uniesionymi biodrami. Wnętrzem dłoni do góry włóż jeden lub dwa
palce albo poproś partnera, by włożył palce do pochwy na głębokość około 5 cm (zwykle do
środkowych stawów). Następnie delikatnie naciśnij na przednią ścianę pochwy i poszukaj
nieco nabrzmiałego punktu. Wypróbuj różnego rodzaju dotyk i nacisk. Niektóre kobiety
lubią poklepywanie. Inne wolą wkładanie i wyciąganie palców przy jednoczesnym zginaniu
ich w geście „chodź tutaj” przy wyjmowaniu. Kontynuuj stymulację. Przestrzeń będzie
nabrzmiewała (średnio do wielkości orzecha włoskiego) i stanie się gąbczasta. W dotyku
może być delikatnie prążkowana jak sztruks.
Punkt G jest umiejscowiony w okolicy cewki moczowej i w pobliżu szyi pęcherza
moczowego, dlatego też niektóre kobiety w trakcie jego stymulacji odczuwają potrzebę
oddania moczu. Jeśli obawiasz się, że możesz popuścić mocz w trakcie stymulacji, wiedz,
że prawdopodobnie do tego nie dojdzie, a potrzeba minie (jeśli chcesz się upewnić, że masz
pusty pęcherz, przed rozpoczęciem stymulacji możesz go opróżnić).
Podobnie jak w przypadku każdego rodzaju seksu, należy się rozluźnić i nie spieszyć. Bądź
zaciekawiona, a nie nastawiona na osiąganie wyników. Niech twoim jedynym celem będzie
zabawa. Zobacz, co się wydarzy. Jeśli zamartwiasz się, że jesteś za stara na takie rzeczy,
pamiętaj, że niektórzy eksperci twierdzą, że kobiety po 40. roku życia czerpią więcej
przyjemności ze stymulacji punktu G niż młodsze, gdyż obniżony poziom estrogenu
ścieńcza wyściółkę pochwy, dzięki czemu punkt G podczas stymulacji jest dużo
wyraźniejszy. Dobrej zabawy.
Jak wzmocnić mięśnie dna miednicy, by poprawić jakość seksu
Ćwiczenia Kegla polegają na wzmacnianiu i tonizowaniu mięśni dna miednicy, szczególnie
mięśnia łonowo-guzicznego (PC; tego samego, którego używasz do zatrzymania strumienia
moczu). Powinny być wykonywane zmysłowo, jako sposób świadomego łączenia się
z erotyczną anatomią i budzenia jej. Kilka skurczów PC wykonanych z przyjemnością jest
o wiele bardziej skutecznych niż 25 powtórzeń wykonanych z zaciśniętą szczęką! Oto kilka
wskazówek dotyczących ćwiczeń Kegla (zob. także rozdz. 9):
Powolne zaciskanie. Ściśnij mięsień PC i przytrzymaj, licząc powoli do trzech. Zrelaksuj
się, licząc do pięciu, a następnie powtórz. W ciągu kilku następnych tygodni stopniowo
wydłużaj czas napięcia mięśnia, aż dojdziesz do dziesięciu. Upewnij się, że brzuch i uda są
zrelaksowane.
Szybkie, naprzemienne zaciskanie i rozluźnianie. Szybko ściśnij mięsień PC i zwolnij –
jeden skurcz na sekundę. Procedurę wykonaj 10 razy. Wykonuj ją za każdym razem 5-
krotnie, 3–5 razy dziennie, z 10 powtórzeniami na zestaw. Po tygodniu dodaj 5 powtórzeń
do każdego ćwiczenia, łącznie 15 powtórzeń na zestaw. Dodaj kolejnych 5 w następnym
tygodniu, aż będziesz wykonywać 20 powtórzeń na zestaw, 3–5 razy dziennie. Wyniki są
zauważalne w ciągu 6–8 tygodni i obejmują lepszy seks z silniejszym orgazmem i lepszym
nawilżeniem pochwy. Ćwiczenia należy wykonywać regularnie, aby utrzymać korzystny
efekt. Dostępne są również inne metody wzmacniania dna miednicy, w tym ciężarki
dopochwowe, a także jajko z jadeitu dr Saidy Désilets (zob. s. 257). Więcej informacji
o wzmacnianiu dna miednicy zob. rozdz. 9, s. 327–329.
Mózg jest największym organem płciowym w ciele
Chociaż system łechtaczki jest najbardziej oczywistym obszarem erogennym kobiecego ciała,
kobieca seksualność nie ogranicza się jedynie do genitaliów. Dr med. Daniel Amen, autor
książki pt. „Seks zaczyna się w mózgu” (Medium, 2011), pisze: „Mimo że czuje się je
narządami płciowymi, ogromna większość miłości i seksu objawia się w mózgu. Twój mózg
decyduje, kto jest dla ciebie atrakcyjny, jak umówić się na randkę, jak dobrze sobie z nią
poradzić, co zrobić z uczuciami, które narastają, jak długo mają trwać, kiedy się zaangażować
i jak dobrze radzić sobie jako partnerka i rodzic”. Mózg jest także siedzibą orgazmów, dlatego
kobiety z urazami rdzenia kręgowego, które nie mogą czuć niczego poniżej talii, mogą wciąż
mieć orgazmy – i dlatego moja przyjaciółka miała swój pierwszy orgazm, kiedy po raz
pierwszy usłyszała, jak Beatlesi śpiewają „Michelle”. Dr Gina Ogden odkryła, że niektóre
kobiety mogą osiągnąć orgazm tylko wtedy, gdy myślą o rzeczach, które je erotycznie
pobudzają9. Dlatego Isabel Allende zażartowała: „Dla kobiet najlepszym afrodyzjakiem są
słowa. Punkt G jest w uszach. Ten, kto szuka go poniżej, marnuje swój czas”.

Nasze dziedzictwo kulturowe


Funkcjonowanie naszych narządów płciowych, a także nasze zachowania seksualne są w dużej
mierze uwarunkowane tymi elementami kultury, które dotyczą seksualności i zwykle zostały
nam wdrukowane w dzieciństwie. Zrozumienie zachowań seksualnych kobiet oraz działania
organów płciowych wymaga zrozumienia dziedzictwa kulturowego kobiet. W tym
społeczeństwie seksualność jest ściśle związana z wyglądem zewnętrznym i poczuciem
wartości. Mówi się, że „dopóki łysa kobieta z brzuszkiem nie będzie uważana za ładną, nie
nastanie równość pomiędzy mężczyznami i kobietami”. Kobiety są wychowywane
w przekonaniu, że aby zasłużyć na czerpanie przyjemności z seksu, muszą wyglądać
w konkretny sposób i nie mogą przekraczać pewnej wagi ciała. Ponadto pojawia się lęk przed
zajściem w ciążę. Mamy powody, by wierzyć, że w starożytnych, przedpatriarchalnych czasach
kobiety wiedziały, jak naturalnie kontrolować swoją płodność, i rozumiały, że przyjemność
seksualna stanowi naturalną część ludzkiego życia. Wiele par, które w ramach antykoncepcji
stosuje naturalną metodę planowania rodziny, zestroiło się ze swoją płodnością i cyklami
reakcji seksualnych. Metody naturalne nie tylko pozwalają zaplanować poczęcie lub go
uniknąć, ale także zwiększają bliskość i odczuwanie rozkoszy.
W naszej kulturze panuje przekonanie, że przyjemność seksualna w przypadku par
heteroseksualnych opiera się na teorii „wielkiego grzmocenia” [ang. „big bang” theory], która
głosi, że wkładanie penisa do pochwy stanowi najważniejszy element seksu. Chociaż
rzeczywiście tak jest w przypadku niektórych kobiet, zupełnie nie sprawdza się u innych. Jest to
tylko jeden z aspektów seksualności i rozkoszy, więc kobiety, które nie znajdują w tym
przyjemności lub które nie osiągają w ten sposób orgazmu, w żadnym wypadku nie powinny
czuć, że coś jest z nimi nie tak. W przypadku niektórych kobiet stosunek pochwowy, nazywany
„prawdziwym” seksem, nie daje pełnej satysfakcji, a wiele kobiet udaje orgazm, by ich
partnerzy czuli, że są dobrymi kochankami. Szkoda, że tak się dzieje, gdyż obojgu partnerom
odbiera to prawdziwą rozkosz i bliskość. Badania pokazują, że stymulacja łechtaczki, pochwy
i macicy lub ich kombinacji prowadzi do orgazmu – oczywiście wraz z prawidłowym
nastawieniem umysłowym10. Tylko 25% kobiet regularnie osiąga orgazm podczas stosunku.
Nie jest rzadkością, szczególnie w kręgach medycznych, że na podstawie częstotliwości
odbywania stosunków płciowych ocenia się jakość relacji seksualnej11. Oczywiste jest jednak,
że poza liczbą stosunków płciowych odbytych w ciągu tygodnia wiele innych czynników
determinuje jakość relacji.
Jakości życia seksualnego nie określa także liczba partnerów seksualnych. Niezdrowe,
potencjalnie destrukcyjne życie seksualne to takie, w którym kobieta wykorzystuje ciało innej
osoby do rozładowania własnych emocji. Niektóre kobiety poprzez seks z ludźmi, których nie
kochają ani nie szanują, leczą lęk przed samotnością i odrzuceniem. Seks staje się ich używką.
Z drugiej strony, posiadanie wielu partnerów seksualnych niekoniecznie jest czymś złym, o ile
żaden z nich w danym związku seksualnym nie używa drugiego w nieuczciwy lub szkodliwy
sposób i oboje odczuwają przyjemność. Jednak kobiety, którym dzieciństwo kojarzy się
z byciem wykorzystywaną seksualnie, jawnie lub subtelnie, często mają niezdrowe, poniżające
relacje seksualne, niedające im przyjemności i sprawiające, że czują się źle.
Głęboko zakorzeniony jest kulturowy imperatyw, który każe oceniać wartość kobiety na
podstawie jej relacji z mężczyzną oraz jej atrakcyjności seksualnej w oczach mężczyzn –
wszystkich mężczyzn. Zbyt wiele kobiet, próbując stać się tym, czego według nich chcą
mężczyźni, zmienia siebie w cukiereczki. To jest podstawa wszystkich artykułów
w magazynach kobiecych typu: „Wszystko, co musisz wiedzieć, by oszalał na twoim
punkcie!”.
Bez wątpienia wiele kobiet, przekonanych, że spełnianie pragnień seksualnych partnera jest
ich obowiązkiem, ignoruje własne potrzeby erotyczne i fizyczne. Kluczem do przyjemnego
seksu dla par heteroseksualnych jest wiedza, że przeciętna kobieta potrzebuje około 30 minut
kochania się, by osiągnąć orgazm. Przeciętny mężczyzna może mieć orgazm już 5–10 minut od
rozpoczęcia uprawiania miłości. Kobiety angażują się w seks, z którego nie otrzymują nic poza
niechcianą ciążą, bólem czy różnymi chorobami. Badania dotyczące dyspareunii (bolesnych
stosunków płciowych) wykazały, że pośród 324 kobiet jedynie 39% nigdy jej nie doświadczyło.
Bolesne stosunki zdarzały się w przypadku 27,5%, 33,5% (105 kobiet) wciąż czasami odczuwa
ból podczas stosunku, a 25% ma ten problem praktycznie cały czas. Jednak częstotliwość
odbywania stosunków płciowych wśród tych kobiet była niemal taka sama. Badania wykazały
również, że większość kobiet nigdy nie rozmawiała o tym ze swoim lekarzem. Oznacza to, że
wiele kobiet cierpi w trakcie seksu, nie przyznając się do tego. Dyspareunia jest nie tylko
bolesna, ale także zwiększa ryzyko przenoszenia chorób drogą płciową ze względu na
uszkodzenia błony śluzowej pochwy12.
Jak uniknąć bolesnych stosunków
Większość kobiet odczuwa ból podczas stosunku, jeśli penetracja nastąpi, zanim ich
podniecenie będzie wystarczające, by podnieść i usunąć z drogi macicę i szyjkę macicy.
W takim przypadku jajniki mogą zostać uderzone podczas powtarzających się pchnięć, co
powoduje ból. Zwykle nie dzieje się tak, gdy dana para ma wystarczająco dużo czasu na
pełne pobudzenie kobiety przed rzeczywistym stosunkiem.
Kobiety, które mają trwałe bolesne współżycie, powinny przebadać się pod kątem blizn po
starych infekcjach lub endometriozie. U tych kobiet, które mają zrosty po starych
zakażeniach, urazach lub wcześniejszych zabiegach chirurgicznych, technika Wurn,
używana do leczenia bólu miednicy lub niepłodności, poprawia przyjemność seksualną
w ponad 80% przypadków. (Zob. rozdz. 5, s. 153).
Niektóre kobiety, poza cierpliwym znoszeniem bólu, uprawiając seks, narażają także własne
życie. W listopadzie 1991 r., gdy pojawiła się informacja, że Magic Johnson ma AIDS,
w artykule zamieszczonym w magazynie Time można było przeczytać: „Seks i sport stały się
niemalże synonimami”. Artykuł donosił: „Wilt Chamberlain szczyci się, że spał z 20 tysiącami
kobiet – średnio 1,4 dziennie w ciągu 40 lat”. W artykule pojawił się też cytat z wypowiedzi
innego koszykarza: „Po przyjeździe do Los Angeles w 1979 r. zrobiłem wszystko, co było
w mojej mocy, aby obsłużyć jak najwięcej kobiet – większość poprzez seks bez
zabezpieczenia”13.
Wyjaśniając, dlaczego kobieta godzi się na numerek z mężczyzną, nawet sławnym,
w artykule napisano, że „jedynym sposobem, w jaki kobiety, które często nie realizują się
w pracy, określają własną tożsamość, jest mówienie, z kim się przespały”14. Wówczas we
własnych oczach przestają być nikim: wszak uprawiały seks z gwiazdą sportu. Chociaż
mężczyzna nawet ich nie pamięta, kobiety, używając swoich ciał, osiągają jakiś perwersyjny
wysoki status. Wystarczy posłuchać słów rapowych utworów, żeby się przekonać, jak bardzo
powszechne jest takie podejście.
Kobiety, które doświadczyły gwałtu lub kazirodztwa, mają jeszcze większy problem
z tworzeniem satysfakcjonujących, wolnych od agresji i krzywdy relacji seksualnych. Dla
większości tych kobiet seks nigdy nie był przyjemny ani nie stanowił źródła wsparcia. Z uwagi
na to wszystko nie dziwi fakt, że w badaniu z 2008 r. dotyczącym dysfunkcji seksualnych
u kobiet dr med. Jan Shifren z Harvardu stwierdził, że 43% z 32 tysięcy respondentek, w wieku
od 18 lat, zgłosiło problemy seksualne. Jednak tylko 12% odczuwało złość z tego powodu15.
Postrzegam tę część badania jako szczególnie ironiczną, ponieważ projekt badawczy został
sfinansowany przez Boehringer Ingelheim, producenta flibanserinu, leku na zaburzenia
seksualne kobiet (FSD). Firmy farmaceutyczne wielokrotnie próbowały wymyślić kobiecą
viagrę. Nie znoszę przynosić złych wiadomości, panowie, ale kobieca seksualność jest po
prostu zbyt skomplikowana, aby można ją było zredukować do szybkich farmakologicznych
rozwiązań. To, co obecnie nazywamy FSD, jest po prostu reakcją na nasze kulturowe
programowanie na temat seksualności.
Patricia Reis, terapeutka, która długo pracowała w naszym gabinecie, zajmowała się Lydią,
jedną z moich pacjentek. Lydia przez wiele lat cierpiała na przewlekłe zapalenie pochwy. Reis
dowiedziała się, że mąż Lydii uwielbiał seks oralny. Wypożyczał filmy pornograficzne, by
zachęcić ją do oferowania mu tego rodzaju seksu. W wieku kilkunastu lat Lydia została
zgwałcona. W trakcie gwałtu napastnik zmusił ją do seksu oralnego. Atmosfera tego
wydarzenia i trauma z nim związana były tak straszne, że od tamtej pory odrazę budziła w niej
sama myśl o seksie oralnym. Szczęśliwie po 2 latach terapii odważyła się stanowczo
powiedzieć mężowi, że w tym momencie nie ma w niej zgody na seks oralny. Miała poczucie,
że przez lata była wykorzystywana seksualnie przez męża, i na jakiś czas musiała odsunąć się
od tego rodzaju seksu. Chciała odnowić poczucie komfortu związane z własnymi potrzebami
seksualnymi, by sprawdzić, czy jest w stanie z miłością uprawiać seks oralny.
Seks używany w celu pomniejszenia czyjejś wartości, kontrolowania czy ranienia kogoś nie
służy zdrowiu żadnej ze stron. Wiele kobiet doświadczyło kontrolującego wpływu przekonań
i niektórych religii na własną seksualność. Doktryna Kościoła rzymskokatolickiego oraz innych
Kościołów chrześcijańskich umniejsza tę naturalną, ludzką funkcję, jaką jest nasza seksualność,
podporządkowując ją prokreacji. Wynikiem tego są problemy kobiet z ekspresją seksualną oraz
dewiacje seksualne niektórych przedstawicieli Kościoła, na przykład księży, którzy
wykorzystują seksualnie dzieci.
Wiele kobiet tak dużo zainwestowało w związek seksualny swoim kosztem, że wybierają
nieustanne narażanie się na ryzyko ciąży lub choroby przenoszonej drogą płciową, byle nie
narazić na szwank relacji z partnerem. Wzorzec takiego zachowania często powstaje wcześnie,
zwykle w okresie adolescencji. Pewna nastolatka napisała do Ann Landers list, w którym
narzekała, że seks był jedyną rzeczą, jakiej pragnął jej chłopak. Prawie ze sobą nie rozmawiali
i poza seksem nie robili razem zbyt wiele. Dziewczyna jednak bała się powiedzieć cokolwiek
z obawy, że go utraci!
Kilka lat temu miałam wykład w miejscowej prywatnej szkole średniej na temat prawa kobiet
do aborcji. Po wykładzie podeszło do mnie kilku młodych mężczyzn – powiedzieli, że
dziewczyny, z którymi uprawiali seks, nie prosiły ich o użycie prezerwatywy, a często mówiły:
„Wszystko jest w porządku. Nie musisz niczego używać”. W przypadku tych dziewczyn
(w większości białych uczennic prywatnych szkół, pochodzących z klasy średniej i wyższej)
rozmowa o antykoncepcji z chłopakiem stanowiła zagrożenie dla ich wartości społecznej.
Obecnie niektóre dziewczyny w gimnazjum, aby zwrócić uwagę chłopców, uprawiają z nimi
seks oralny. Na przestrzeni wieków kobietom wmawiano, że mają narażać na
niebezpieczeństwo swoje ciała, by utrzymać relacje, które tak naprawdę nie ofiarowały im
wsparcia ani dobrego samopoczucia. Chociaż niektóre badania wykazały, że rozpowszechniło
się użycie prezerwatyw, nadal pokaźna część nastolatków nie stosuje żadnych środków
antykoncepcyjnych. Sprawozdanie National Campaign to Prevent Teen Pregnancy16 z 2005 r.
ujawniło, że około 44% chłopców i 55% dziewcząt przyznaje się do niekonsekwentnego
używania prezerwatywy, podczas gdy 8,6% chłopców i 17,8% dziewcząt nie używa ich
wcale17. Ponieważ 46% nastolatków w wieku 15–19 lat w Stanach Zjednoczonych uprawiało
przynajmniej raz seks18, aktywna seksualnie nastolatka, która nie używa środków
antykoncepcyjnych, ma 90% szans na zajście w ciążę w ciągu roku19. Dlatego brak stosowania
środków zapobiegających zarówno ciąży, jak i chorobom jest poważnym problemem w tym
kraju.

W poszukiwaniu prawdziwej seksualności


Oto dobra wiadomość: niezależnie od tego, co przydarzyło się nam jako dzieciom lub czego
nauczyła nas nasza kultura, nasze mózgi i ciała mają zdolność do zmiany; zjawisko to znane
jest jako plastyczność. A jeśli chodzi o doświadczanie satysfakcjonującego życia seksualnego
w każdym wieku – to wspaniała wiadomość. Kiedy odzyskujemy seksualność na własnych
warunkach, cały świat się zmienia. Kiedy uczymy się, jak aktywnie włączyć się w życie,
zamiast czekać na księcia z bajki, który przyjdzie i zrobi to za nas, wtedy klucz do naszego
spełnienia będziemy trzymać w naszych rękach.
Najważniejszą rzeczą, jaką należy wiedzieć, jest to, że podniecona kobieta odmienia cały
świat. Pomyśl o pierwszej linijce piosenki przewodniej ze starego serialu „Mary Tyler Moore
Show”20 („Kto może nakręcić świat swoim uśmiechem?”21). To prawda. Podniecona kobieta
ma to, co podnieca mężczyznę (lub inną kobietę). Zła, urażona kobieta robi coś wręcz
przeciwnego. Niedawno podszedł do mnie znajomy dyrektor, aby podziękować mi za pomoc
udzieloną jego żonie. Okazało się, że była na sali, kiedy mówiłam, że mężczyźni lubią
zadowalać kobiety i że kobieta, która jest podniecona, jest tym, co podnieca mężczyznę. Poszła
do domu i spytała go, czy to prawda. Powiedział: „Absolutnie!”. Od tego momentu ich życie
seksualne osiągnęło dla obojga zupełnie nowy poziom satysfakcji.
Po raz pierwszy dowiedziałam się o tym efekcie, gdy uczyłam w Mama Gena’s School of
Womanly Arts w Nowym Jorku. Spotkałam tam kobietę po sześćdziesiątce, która powiedziała
mi, że jej mąż nie musi już przyjmować viagry, aby uzyskać erekcję. To był bezpośredni
rezultat nawiązania kontaktu z własną przyjemnością dzięki udziałowi w zajęciach w School of
Womanly Arts. Szybko połączyłam fakty. Wzrost poziomu tlenku azotu zwiększa przepływ
krwi do prącia; to mechanizm, który wykorzystują leki wzmagające erekcję. Ta kobieta stała się
„wirtualną viagrą” dla swojego męża. Jej podniecenie przenosiło się na niego i skutkowało
wyższym poziomem tlenku azotu i lepszymi erekcjami. Implikacje tego są ogromne.
Najpoważniejszą dysfunkcją seksualną u kobiet jest brak pożądania. To jest FSD, o którym
była mowa wcześniej. Jeśli kobieta nie wie, jak się podniecić, nie będzie w stanie zmienić
swojego partnera. Następnie może tylko sięgnąć po lek wzmagający erekcję. Wyobraź sobie,
o ile zdrowszy byłby świat, gdyby kobiety wiedziały, jak to ujęła Regena Thomashauer (Mama
Gena), „jak włożyć klucz do ich własnej stacyjki i wyruszyć w drogę”. (Wiele na ten temat
pisałam w „The Secret Pleasures of Menopause” [Hay House, 2008] i „The Secret Pleasures of
Menopause Playbook” [Hay House, 2009]).
Program świadomego odzyskania życia erotycznego
Energia seksualna, eros, jest siłą życiową, która przenika całe stworzenie i stanowi element
radości tworzenia życia. Jest dokładnym przeciwieństwem siły zwanej thanatos, która prowadzi
ku śmierci. Zbyt długo nasza kultura skupiała się na thanatos bez równowagi ze strony siły
eros. Zamiast traktować uczucia erotyczne, prowadzące nas w kierunku zdrowego
i spełnionego życia, jako oznakę uzdrowienia, nauczono nas obawiać się erotyzmu,
bagatelizować go i tłumić. Twoje ciało powie ci, kiedy zmierzasz w kierunku życiodajnej
przyjemności. Naprawdę poczujesz to dokładnie w swoich genitaliach!
Zanim zapoznasz się z zamieszczonymi poniżej wskazówkami, pragnę podkreślić, że
negatywny wpływ postrzegania seksu w naszej kulturze oraz sposób, w jaki wykorzystuje
i uprzedmiotawia on zarówno mężczyzn, jak i kobiety, w pewnym stopniu wpłynął na każdego
znanego mi mężczyznę i każdą znaną mi kobietę. Prawie żadna kobieta nie wygląda tak jak
nasz kulturowy symbol seksu. Większość z nas nie akceptuje i nie kocha w pełni swojego ciała.
Większość kobiet doświadczyła jakiegoś rodzaju wykorzystywania seksualnego. Inne
cierpliwie znosiły bolesne docinki partnerów, które podważały ich poczucie własnej wartości.
Mężczyźni także zostali skrzywdzeni przekonaniami kultury na temat dominacyjnego seksu.
Wielu mężczyzn czuje, że nie są wystarczająco kompetentni, i obawia się braku akceptacji ze
strony kobiet.
W końcu zarówno mężczyźni, jak i kobiety poszukują bezwarunkowej miłości i akceptacji,
a także zmysłowej przyjemności. Carl Jung nazywał erosa „pokrewieństwem”, ponieważ eros
dotyczy również związków. Ale większość z nas nigdy nie została nauczona, jak być dobrymi
kochankami.
Oto dobra wiadomość. Jeśli chcesz doświadczyć pierworództwa wspaniałego, uzdrawiającego
seksu, możesz zacząć już teraz, od samej siebie. Niezależnie od tego, czy jesteś osobą samotną
czy w związku, gejem czy hetero, kiedy zmienisz siebie i stosunek do swojej płciowości, twoje
zewnętrzne doświadczenia związków seksualnych z innymi osobami również ulegną zmianie
i poprawie. Gwarantowane.
1. Świadomie postanów, że pozwolisz, aby przyjemność i siła życiowa przepłynęły przez
ciebie. Zacznij od afirmacji, które potwierdzają twoją atrakcyjność. Nieważne, ile masz lat ani
jak wyglądasz. Zaufaj mi. To praca wewnętrzna. Co najmniej dwa razy dziennie powiedz na
głos: „Jestem atrakcyjną kobietą, której trudno się oprzeć”. Lub moja ulubiona wersja: „Jestem
Afrodytą. Kocham się z dziką, rozpętaną żywiołowością. Jestem nieodpartą siłą natury”.
Stwórz własne afirmacje. Pamiętaj, wszystko zaczyna się w twoim umyśle. Niech siła słów
i umysłu świadomie ukształtuje twoje seksualne doświadczenie. Steve i Vera Bodansky
nauczają, że pragnienie kobiety jest potężną siłą, dzięki której może ona kreować pełne
przyjemności życie. Zgadzam się. Gdy kobieta czuje swoją atrakcyjność i ma świadomość, jak
za pomocą tego poczucia wzniecić podniecenie i promieniować seksualnością (tylko po to,
żeby sprawić sobie przyjemność), wysyła do świata sygnały, które zmieniają to, co i kogo
przyciąga. Naśladuje jajo, które wysyła sygnał do nasienia.
Intrygujące badanie przeprowadzone ostatnio w Belgii, doskonale to ilustruje. Wyszkoleni
seksuolodzy byli w stanie rozróżnić z dokładnością do 80%, która kobieta ma orgazm
pochwowy, jedynie obserwując sposób, w jaki publicznie się porusza. Naukowcy odkryli, że
kobiety osiągające orgazm pochwowy mają bardziej płynny, energiczny i zmysłowy chód oraz
stawiają dłuższe kroki z większą rotacją kręgosłupa. To, jak stwierdzili, może odzwierciedlać
„wolny, niezablokowany, przepływ energii od nóg przez miednicę aż do kręgosłupa”22.
A oto inna wskazówka. W zabawnej książce pt. „Life Magic: The 7 Keys to Unlocking Your
Magical Life” (Miramax, 2005) utalentowana jasnowidzka Laura Bushnell zaleca, co następuje:
„Wyobraź sobie, że osoba, którą uważasz za atrakcyjną (to może być na przykład Sophia
Loren, Salma Hayek lub ktokolwiek inny), wtula się w twój lewy bok (strona kobieca,
przyjmująca). Przez około 2 minuty wdychaj jej esencję, wyobrażając sobie, jak przenika cię jej
seksualna atrakcyjność. Wykonuj to ćwiczenie 2 razy dziennie przez około 6 tygodni. Na
pewno zauważysz zmianę. Świadomie zdecyduj, że będziesz robiła to, co sprawia, że czujesz
się atrakcyjna. Pod garsonkę wkładaj seksowną bieliznę. Oddawaj się zmysłowym kąpielom.
Czytaj powieści romantyczne. Snuj fantazje”. (Wiem, że to trudne, gdy masz małe dzieci
i pracujesz na pełny etat. Jednak, podobnie jak w przypadku wszystkich dobrych rzeczy, musisz
świadomie zdecydować, że twoje życie seksualne będzie udane).
2. Bardziej skoncentruj się na seksie. Jeśli chcesz, aby poprawiło się twoje życie seksualne,
musisz spędzać więcej czasu, myśląc o seksie i rzeczach, które cię podniecają. Choć prawdą
jest, że nasza kultura ma obsesję na punkcie seksu i używa go w celach komercyjnych, to dla
niewielu ludzi jest on priorytetem. Staliśmy się podglądaczami, a nie aktywnymi uczestnikami.
Nadszedł czas, by to zmienić. Osiąganie przyjemności seksualnej jest umiejętnością, której
można się nauczyć – jak każdej innej. Praktyka czyni mistrza. To urocza pętla sprzężenia
zwrotnego.
3. Utrzymuj ciało w dobrej kondycji i zdrowiu. Atrakcyjna osoba to zdrowa osoba. Wiele
kobiet uważa, że im zdrowsze się stają, tym większe mają libido. Przyjmuj dobre preparaty
witaminowe, a 3 razy w tygodniu przez 20 minut wykonuj ćwiczenia aerobowe. Nie osiągniesz
pełni satysfakcji seksualnej bez dobrej cyrkulacji krwi w miednicy. Pomagają w tym ćwiczenia
i właściwa dieta. Regularnie wykonuj też ćwiczenia Kegla. (Aby uzyskać więcej informacji na
ten temat, przeczytaj książkę dr med. Diany E. Hoppe, mojej koleżanki po fachu, pt. „Healthy
Sex Drive, Healthy You: What Your Libido Reveals About Your Life” [Health Reflections
Press, 2010]).
Starożytne praktyki taoistyczne, nauczane do dziś, postrzegają energię seksualną jako siłę
życiową. Ta energia, świadomie ukierunkowana podczas medytacji, może pomóc w odbudowie
narządów ciała. Energia seksualna jest jedną z najpotężniejszych energii, które biorą udział
w kreowaniu zdrowia. Wykorzystywana świadomie, bez względu na to, czy jesteśmy
w związku, czy też nie, pozwala dotrzeć do źródła młodości i witalności. Jednym z moich
ulubionych sposobów robienia tego jest użycie jajka z jadeitu. Dr Saida Désilets, autorka
książki pt. „Emergence of the Sensual Woman” (Jade Goddess Publishing, 2006), podaje
dokładną instrukcję, zarówno w książce, jak i na płycie CD, jak używać jaj pochwowych, aby
uzyskać sprawność, siłę, elastyczność i komfort. Pochwa, podobnie jak podeszwa stopy, ucho
i dłoń, ma punkty refleksologiczne, które odpowiadają głównym narządom. Wykorzystanie
jadeitowego jaja stymuluje te obszary w zdrowy sposób23 (zob. www.thedesiletsmethod.com).
Chociaż poznanie tych technik wymaga czasu, zdrowie każdej kobiety może zyskać dzięki
wzmacnianiu dna miednicy i mięśni pochwy. Kobiety, które mają zdrowe, silne mięśnie
miednicy, są mniej narażone na choroby pochwy i wysiłkowe nietrzymanie moczu, a dzięki
lepszemu przepływowi krwi w miednicy, większemu nawilżeniu pochwy i głębszym orgazmom
ich współżycie seksualne jest zwykle bardziej satysfakcjonujące. (Kobietom, które
doświadczyły seksualnego lub innego urazu miednicy, gorąco polecam wizytę u fizjoterapeuty,
który specjalizuje się w rehabilitacji dna miednicy. Dobrą alternatywą byłby fizjoterapeuta,
który jest biegły w technice Wurn; zob. s. 153).
Uwaga na temat leków: wiadomo, że niektóre leki przeciwdepresyjne zmniejszają libido. Jak
na ironię nowe badania wykazały, że tabletki antykoncepcyjne, których skuteczność już dawno
sprawiła, że kobiety mogą swobodnie uprawiać seks, nie martwiąc się o niechcianą ciążę, mogą
się także przyczyniać do długoterminowych zaburzeń seksualnych, gdyż pigułka obniża poziom
testosteronu – nawet po jej odstawieniu. (Więcej informacji znajdziesz we fragmencie, który
dotyczy doustnych środków antykoncepcyjnych w rozdz. 11: „Nasza płodność”). Jeśli
korzystasz z któregokolwiek z tych leków, możesz nadal doświadczać bardzo
satysfakcjonującego seksu, korzystając z moich sugestii, jak pomóc sobie w zbudowaniu
w mózgu bardziej solidnych neuronalnych ścieżek przyjemności.
4. Połącz się z naturą. Nie bez powodu w temacie seksu mówimy o „pszczółkach
i ptaszkach”. Seksualność obficie odbija się w naturze. Jedna z moich przyjaciółek wspomina,
jak w pewien niedzielny, wiosenny poranek wyszła z kościoła, a ciepły zapach świeżo
zaoranego pola rozbudził jej zmysły. W jej pamięci połączenie zapachu i słońca utkwiło jako
coś bardzo erotycznego24. To ma sens, gdyż ścieżki w mózgu odpowiedzialne za zmysł węchu
znajdują się bardzo blisko tych, które są związane z podnieceniem i seksualnością. Inna
kobieta, lesbijka, wyznała, że zawsze, gdy się kocha, myśli o Wielkim Kanionie. Trzecia
opisała pływanie z delfinami jako najbardziej erotyczne doświadczenie w życiu25. W przypadku
wielu mężczyzn i kobiet opalanie się również wpływa na podniecenie seksualne. W starożytnej
Grecji mężczyźni biegali nago po plaży, wystawiając jądra na działanie promieni słonecznych.
Współczesne badania wskazują, że taka praktyka podnosi poziom testosteronu. Istnieje duże
prawdopodobieństwo, że u kobiet światło słoneczne podnosi poziom androgenów, hormonów
związanych z pożądaniem seksualnym, przypominających testosteron.
Dla wielu ludzi ocean i fale są także symbolami erotycznymi. Przed okresem dominacji
społeczeństw patriarchalnych celebrowano płodność, seksualność i naturę jako aspekty tej
samej energii i tego samego zjawiska. Wiosną, podczas pogańskiego festiwalu Beltane,
jednocześnie świętowano ludzką seksualność i płodność ziemi (piękny opis tego festiwalu
znajduje się w książce Marion Zimmer Bradley pt. „Mgły Avalonu” [Zysk i S-ka, 2010]).
Festiwale oparte na kulcie ziemi, świętujące cykle jej płodności, stanowią źródło większości
świąt chrześcijańskich. Wystarczy, że to wiesz, a już możesz poczuć się silniejsza.
5. Poznaj siebie. Poznaj swoje ciało, w tym także system łechtaczki. Chociaż jest wiele
erogennych obszarów ciała (jak usta czy sutki), w przypadku większości kobiet łechtaczka
stanowi klucz do satysfakcji seksualnej. Zwykle najwrażliwsza jest jej lewa górna ćwiartka.
Spróbuj głaskać ten obszar, używając lubrykantu, na przykład K-Y Jelly, i zwracaj uwagę na
przyjemne doznania. Wśród obszarów ciała, które dostarczają przyjemności, znajduje się także
ten u wejścia do pochwy. Nie możesz nikogo zabrać tam, gdzie sama nigdy nie byłaś. Nie
możesz też oczekiwać od innej osoby, że będzie wiedziała, jak sprawić ci przyjemność, skoro
sama tego nie potrafisz. Dwa razy w tygodniu poświęć czas na sprawianie sobie przyjemności
(co taoiści nazywają samokultywowaniem siebie [ang. self-cultivation]), aby się przekonać, jaki
lubisz dotyk. Następnie możesz nauczyć tego partnera.
W książce pt. „Five Minutes to Orgasm Every Time You Make Love: Female Orgasm Made
Simple” (JPS Publications, 2000) autorka D. Claire Hutchins twierdzi, że kobiety, które
odczuwają największą satysfakcję seksualną, wiedzą, jak sprawiać sobie przyjemność, i robią to
z partnerem, jednocześnie stymulując łechtaczkę, co zawsze prowadzi je do orgazmu. Biorąc
odpowiedzialność za własną przyjemność, zdejmujemy z mężczyzn ciężar, którym jest przymus
„zapewnienia nam orgazmu”. Świadomość, że zadaniem mężczyzny jest doprowadzenie
kobiety do orgazmu, jest dla niego tak samo wielkim ciężarem, jak dla kobiety byłoby
przekonanie, że to ona musi doprowadzić do orgazmu mężczyznę (potrafisz sobie wyobrazić
taką presję?)
Hutchins obala mit, jakoby kobiety potrzebowały więcej czasu, by osiągnąć orgazm,
zauważając, że w trakcie masturbacji potrzebujemy na to tyle samo czasu (około 4 minut).
Powodem, dla którego w trakcie seksu kobiety potrzebują więcej czasu (30 minut
w przeciwieństwie do około 10 minut w przypadku mężczyzn), jest to, że w wyniku
uwarunkowań społecznych bardziej się hamują w łóżku. O wiele bardziej martwimy się o nasz
wygląd. Jeśli nie wyglądamy jak kobiety z rozkładówek w Playboyu, nie mamy pewności, czy
zasługujemy na przyjemność seksualną i uwagę. Zauważ, że większość łysych czy grubszych
mężczyzn nie zastanawia się nad tym, czy aby zasługuje na dobre pożycie seksualne! Hutchins
wskazuje, że w przypadku wielu kobiet brakującym ogniwem są dobre, wzbudzające
podniecenie fantazje seksualne. Co ciekawe, badania wykazały, że wizualne materiały
erotyczne pobudzają kobiety w równym stopniu co mężczyzn. Jednak wmówiono nam, że tak
być nie powinno. Pamiętaj, że fantazje nikogo nie krzywdzą, wszystko odbywa się jedynie
w wyobraźni. Jeśli myśl o seksie z cudownym nieznajomym w windzie (czy jakakolwiek inna)
działa, użyj jej! Zakres seksualnych pragnień i fantazji, które zadowalają ludzi, jest tak
różnorodny jak nasze odciski palców. Nie powinnaś wstydzić się pytań partnera o to, co cię
kręci, ani odgrywania fantazji, o ile oboje się na to zgadzacie i nie wiąże się to z poniżaniem
lub krzywdzeniem drugiej osoby. Czasami seksualne pragnienie kobiety może być dalekie od
tego, co nasze społeczeństwo uważa za „normalne”, ale dopóki nikt nie ucierpi, wszystko jest
w porządku.
Jeżeli wzbudzasz podniecenie z pomocą wyobraźni, zareaguje na to twoje ciało, gdyż
łączność między umysłem i ciałem jest bardzo mocna. Prawdę powiedziawszy, jedną
z najlepszych fantazji każdej kobiety jest wyobrażenie sobie, że jest się atrakcyjną i że nie
można się nam oprzeć. Oto przykładowa afirmacja, która naprawdę pomaga: „Uwielbiam
przyjemność, którą sprawia mi moje ciało, i zawsze szybko i łatwo osiągam orgazm”.
Oprócz fantazjowania podczas stosunku zalecam także stosowanie pozycji, w której kobieta
jest na górze, gdyż zwiększa to stymulację łechtaczki. Tak jak mężczyzna wie, jak się poruszać,
aby osiągnąć maksymalną przyjemność w trakcie stosunku, tak kobieta, siedząc na mężczyźnie,
może zrobić dokładnie to samo. Jeśli w tej pozycji potrzebna jest dodatkowa stymulacja, można
także pobudzać łechtaczkę za pomocą dłoni (lub wibratora).
6. Świadomie zwiększ zdolność odczuwania przyjemności. Zrozum, że my, ludzie,
możemy odczuwać o wiele większą przyjemność, niż nam kazano wierzyć. Na przykład,
obecnie nie jest już tajemnicą, że kobiety są zdolne do wielokrotnego orgazmu. Większość
ludzi jednak nie wie, że taką samą umiejętność mają także mężczyźni. Można nauczyć się tak
przeprogramować centralny układ nerwowy, aby dosłownie czuć coraz więcej przy coraz
mniejszej stymulacji. Możesz trenować swoje ciało, aby doświadczać wielokrotnych
orgazmów, po prostu ucząc się, jak się zrelaksować i „obudzić się” do bardziej erotycznego
sposobu czucia całego ciała. Edukatorka seksualna Jack Johnston opracowała bardzo skuteczny
proces, który nauczy cię, jak wytrenować system nerwowy, aby doświadczać więcej
przyjemności dzięki zastosowaniu głębokiego relaksu i bardzo specyficznego dźwięku (zob.
www.multiples.com). Spróbowałam tego. To działa. Możesz również dowiedzieć się, jak
pogłębić swój orgazm. Odbywa się to poprzez całkowite rozluźnienie, otwarcie gardła
i wydawanie wysokiego tonu w momencie rozpoczęcia orgazmu. (Caroline Muir i dr Joan
Heartfield uczą tego w Divine Feminine-Awakened Masculine Institute). Natomiast mężczyźni
mogą nauczyć się, jak osiągnąć orgazm bez wytrysku (te dwa odruchy są właściwie niezależne
od siebie). Wszystkie te sposoby zwiększają również ilość tlenku azotu w organizmie.
Obecnie zachodzi cicha rewolucja, od kiedy kobiety zaczęły na własnych warunkach
odkrywać przyjemność seksualną, a następnie uczyć jej mężczyzn w swoim życiu. Otrzymałam
taką historię od jednej z subskrybentek mojego newslettera: „Od lat moje życie seksualne było
pod wpływem przekonania, że potrzeby seksualne mężczyzn są najważniejsze. Chociaż zwykle
mogę osiągnąć orgazm, tak naprawdę skupiałam się na mężu, nie na sobie. Prawdę mówiąc,
seks stał się czymś całkiem zwyczajnym w moim małżeństwie. Żartowałam, że ja i mój mąż
byliśmy małżeństwem osób tej samej płci – w kółko ten sam seks26. I wtedy znajomy
podarował mi książkę pt. «It’s My Pleasure» Marii i Mayi Rodale, a ja zaczęłam coraz więcej
myśleć o tym, jak ważne jest, by moje życie było przyjemniejsze. Zwróciłam także uwagę na
książkę pt. «Extended Massive Orgasm: How You Can Give and Receive Intense Sexual
Pleasure» (Hunter House, 2000) autorstwa Steve’a i Very Bodansky (zob. s. 256). Jestem
terapeutką biofeedbacku, dlatego wiem, że mamy zdolność zmiany naszego postrzegania bólu
po prostu poprzez inne niż dotychczas skupienie się na naszym ciele. Tak samo jest
z przyjemnością. Postępowałam zgodnie ze wskazówkami zawartymi w książce małżeństwa
Bodansky, dotyczącymi tego, jak nauczyć się dawać sobie czas, aby samej się pobudzić.
Zaczęłam inaczej odczuwać moje ciało – nie tylko moje genitalia, lecz całe moje ciało.
Rozmyślne dążenie do przyjemności zrewolucjonizowało całe moje życie zarówno w sypialni,
jak i na zewnątrz”.
W swojej książce Steve i Vera Bodansky opisują technikę nazywaną ESO27, czyli orgazm
długotrwały. Jest to technika stworzona w celu potęgowania przyjemności, która płynie
z orgazmu trwającego grubo ponad minutę. Książka oferuje najlepsze wskazówki, z jakimi
kiedykolwiek miałam okazję się zapoznać. Ćwiczenia pomagają uwolnić się spod kontroli
rozumu, tak by odczuwać więcej doznań cielesnych. Książka może pomóc nawet tym, którzy
nie mają jeszcze partnera. (Lubię także książkę dr Laury Berman pt. „The Passion Prescription:
10 Weeks to Your Best Sex – Ever!” [Hyperion, 2006]). Poznawanie techniki ESO wymaga
czasu oraz zaangażowania w dawanie i otrzymywanie przyjemności. Przyjemności dostarcza
się za pomocą dłoni (co czyni tę technikę idealną dla mężczyzn z problemami z erekcją). A to
wymaga praktyki. Jednak biorąc pod uwagę korzyści zdrowotne płynące z przyjemności
seksualnej, większa radość z seksu jest warta czasu i wysiłku.
Słowo na temat wibratorów
W swojej książce pt. „The Technology of Orgasm: «Hysteria», the Vibrator, and Women’s
Sexual Satisfaction” (Johns Hopkins University Press, 1998) historyczka dr Rachel Maines
dokumentuje niesamowity fakt, że pierwsze wibratory parowe były stosowane w latach 60.
XIX w. przez lekarzy w ich gabinetach w celu doprowadzenia kobiet do orgazmu. Ta
metoda była szybsza i wymagała mniejszych umiejętności niż metoda ręczna, którą lekarze
stosowali wcześniej w leczeniu wszystkich problemów kobiecych, w tym histerii, depresji
i bezdechu. Kiedy wibratory elektryczne pojawiły się w filmach pornograficznych [ang.
blue movies – przyp. tłum.] na początku XX w., ten typ leczenia utracił poważanie
w kręgach medycznych. Dr Maines i jej zespół zrobili zajmujący i otwierający oczy film pt.
„Passion and Power” (www.passionandpowerthemovie.com), który jest historią kobiet
w najlepszym wydaniu.
W dzisiejszych czasach wibratory są dostępne wszędzie i wiele kobiet lubi je
wykorzystywać. Dr Ruth Westheimer28 zaaprobowała szczególnie interesujące urządzenie
znane jako Eroscillator, ze wszystkimi rodzajami różnych dodatków. Niektóre kobiety
potrzebują wibratorów, by osiągnąć orgazm. Mam jednak wątpliwości co do ich używania.
Mamy zdolność takiego trenowania naszego układu nerwowego, aby odczuwać coraz
więcej przyjemności przy coraz mniejszej stymulacji. Omówiłam już korzyści zdrowotne
wynikające ze zwiększania się stężenia tlenku azotu. Natomiast wibratory zapewniają tak
dużą stymulację, że zmniejszają poziom odczuwania w miarę upływu czasu, więc
ostatecznie może się okazać, że potrzeba coraz więcej stymulacji, aby czuć coraz mniej. To
może być uzależniające. Mimo to ciesz się wibratorem. Ale także eksperymentuj z innymi
sposobami odczuwania więcej za mniej.
7. Zrozum związek seksualności i duchowości. Seks, miłość i religia to ludzkie
doświadczenia, które dostarczają największej ekstazy, ale także największego bólu. W swojej
książce pt. „Sacred Pleasure” Riane Eisler pisze: „Wszyscy wiemy, że świece, muzyka, kwiaty
i wino to rzeczy związane z romansem, seksem i miłością. Jednak świece, kwiaty, muzyka
i wino to także rzeczy związane z najświętszymi rytuałami religijnymi. Skąd ten uderzający,
choć rzadko dostrzegany, związek? Czy to przypadek, że słowem pasja opisujemy zarówno
doświadczenie seksualne, jak i mistyczne? Czy istnieje między nimi jakiś dawno zapomniany,
acz potężny związek? Czy tęsknota tak wielu kobiet i mężczyzn za pięknem i magią w seksie
jest naszym z dawien dawna tłumionym impulsem, który zabiera nas w kierunku bardziej
uduchowionego, a jednocześnie bardziej namiętnego sposobu wyrażania seksu i miłości?”29.
Powinnyśmy zrozumieć, że ludzka umiejętność osiągania ekstazy jest częścią nas,
a ekstatyczne doświadczenie zmysłowe może mieć też naturę duchową. Możemy doświadczyć,
podnoszącej na duchu, energii ekstazy dzięki sztuce, głębokiej miłości, a także
w doświadczeniach kultu religijnego lub medytacji, pobudzających ekstatyczną energię, która
może być ze swej natury erotyczna. Zrozumienie, że ekstaza i duchowość to części ludzkiej
natury, pozwala znaleźć sposoby na doświadczanie ekstazy oraz związków z innymi ludźmi,
które nie są ani destrukcyjne, ani nie opierają się na uzależnieniach. Musimy karmić nasze
dusze, ale również nasze ciała.
8. Stwórz społeczność. Trudno jest traktować przyjmowanie przyjemności jako styl życia
w społeczeństwie uzależnionym od cierpienia. Dlatego ważne jest, aby wspierać zmiany,
których jesteś autorką. Dla tych, które są w stanie to zrobić, bardzo polecam Mastery Program
w Mama Gena’s School of Womanly Arts w Nowym Jorku (zob. www.amagenas.com) lub
szkolenie w Divine Feminine-Awakened Masculine Institute, z siedzibą na Hawajach (zob.
www.divine-feminine.com). Oczywiście możesz także założyć klub książki i wspólnie
przeczytać książki Regeny Thomashauer: „Mama Gena’s School of Womanly Arts” (Simon &
Schuster, 2002) lub „Mama Gena’s Owner’s and Operator’s Guide to Men” (Simon & Schuster,
2003). Obie są bardzo praktyczne, zabawne i pomocne. Strona internetowa poświęcona
programowi orgazmu wielokrotnego z wykorzystaniem dźwięków i relaksacji
(www.multiples.com) ma również chat room, którego celem jest pomoc osobom uczącym się
tej techniki. Aby z tego skorzystać, musisz najpierw wykupić kurs.
9. Spodziewaj się oporu. Jednym z powodów, dla których seks, miłość i religia są przyczyną
tak wielkiego bólu, jest to, że nasza dominacyjna kultura poddała nas praniu mózgu,
wmawiając, że cierpienie uszlachetnia, a doświadczanie przyjemności jest grzechem. Nauczono
nas, że gdy jesteśmy „zbyt szczęśliwe” lub czujemy się „za dobrze”, powinnyśmy oczekiwać,
że na pewno wydarzy się coś złego! Dlatego też mamy powiedzenia typu: „Żaden dobry
uczynek nie uchodzi bezkarnie”. A ponieważ nasze przekonania stwarzają rzeczywistość,
właśnie tak się dzieje. Jednak poszukiwanie radości i przyjemności leży w ludzkiej naturze.
Z tym się rodzimy, a następnie wybija nam się to z głowy. W zamian nasza kultura uczy nas
poszukiwać ekstazy w uzależnieniach: jedzeniu, papierosach, alkoholu, narkotykach, a nawet
w sadomasochistycznych praktykach seksualnych, które tak naprawdę z czasem prowadzą do
jeszcze większego odrętwienia. Zapewnienie większej radości i przyjemności w życiu
gwarantuje przekroczenie osobistych ograniczeń. Spodziewaj się tego. Jedna z moich koleżanek
pracowała kilka lat temu z małżeństwem Bodansky. Podczas jej pobytu, gdy uczyła się, jak
odczuwać więcej przyjemności, nabawiła się najgorszego przeziębienia i bólu gardła w swoim
życiu. Wiedziała, że to po prostu opór. I nie pozwoliła mu tego powstrzymać. Mówi, że jej
doświadczenie było punktem zwrotnym w cieszeniu się życiem (i seksem) bardziej niż
kiedykolwiek.
10. Pomóż partnerowi stać się dobrym kochankiem. Ani mężczyźni, ani kobiety (ani nawet
małpy) nie rodzą się z wiedzą o tym, jak być dobrymi kochankami. Trzeba się tego nauczyć.
Mężczyźni są zwykle pod dużą presją, gdyż muszą się wykazać. Wmawia się im, że
doprowadzenie kobiety do orgazmu jest ich zadaniem. Jednak jest to niezmiernie trudne, gdy
kobieta sama nie wie, co sprawia jej przyjemność, i nie jest w stanie rozmawiać o swoich
pragnieniach. Pamiętaj, proszę, że umiejętność zaspokojenia kobiety wpływa dobroczynnie na
samopoczucie mężczyzny. Większość mężczyzn będzie chciała sprawić ci przyjemność, jeśli
tylko otrzyma informację zwrotną na temat tego, co robi dobrze. Dowiedz się więcej o seksie.
Oglądaj filmy (bardzo dokładny przewodnik po filmach erotycznych znajdziesz na stronie
www.clitical.com/sensual-senses/porn-for-couples), czytaj książki. Rozmawiaj o seksie – to
może być bardzo erotyczne. Zauważ, jak reaguje twoja łechtaczka. Uwielbiam książkę Olivii
St. Claire pt. „227 Ways to Unleash the Sex Goddess Within” (Harmony Books, 1996).
Ponieważ my, kobiety, tak długo byłyśmy obywatelkami drugiej kategorii, większość z nas na
jakimś poziomie czuje złość wobec mężczyzn – twierdzą Steve i Vera Bodansky. Chociaż złość
jest uzasadniona, utrudnia odczuwanie przyjemności zmysłowej w związku. Można tego
uniknąć, podejmując decyzję, że wolisz odczuwać przyjemność, niż się złościć. Naucz się
skutecznie wyrażać złość bez obwiniania innych (zob. część III: „Program kobiecej mądrości
prowadzący do pełni zdrowia i uzdrowienia”). Choć nie jest to proste, dołóż, proszę, wszelkich
starań, by zostawić wszelki żal za drzwiami sypialni. Powiedz partnerowi, które z jego
pieszczot dostarczają ci największej przyjemności. Większość mężczyzn skupia się na
wynikach. Jeżeli powiesz partnerowi, że określona pieszczota sprawia ci wyjątkową
przyjemność, on dołoży wszelkich starań, żeby zadowolić cię za każdym razem. Gdy
mężczyzna potrafi zaspokoić kobietę, wzrasta jego poczucie własnej wartości.
W trakcie tego procesu nie skupiaj się na celu. Nie ma nic bardziej nieuchwytnego od
orgazmu, do którego „dążysz”. I nie ma nic mniej zmysłowego od dążenia do celu, co jest
częste w przypadku dzisiejszych, żyjących w pośpiechu, par. Jedna z najlepszych części pracy
małżeństwa Bodansky to ta, gdy uczą, że orgazm zaczyna się od pierwszych oznak skurczu
mięśni dna miednicy. Zamiast zaciskać mięśnie i dążyć do osiągnięcia orgazmu, rób coś wręcz
przeciwnego. Dowiedz się, jak rozluźnić wszystkie mięśnie dna miednicy i pośladków, abyś
mogła czuć jeszcze więcej. Każde inne podejście ogranicza twój potencjał erotyczny. „Szybki
numerek” od czasu do czasu jest w porządku. Upewnij się jednak, że możesz mieć
niezakłócone przez nikogo popołudnie lub wieczór, gdy jedynym celem jest poznanie siebie
nawzajem i brak przymusu dotarcia do mety. Pamiętaj, że orgazm nie musi być ostatecznym
celem.
Gdy już się dowiesz, jak osiągnąć orgazm, przestaniesz się o niego martwić. Będziesz mogła
zatracić się w odczuwaniu dotyku skóry, zapachu, pocałunków itd. Właśnie to jest brakującym
elementem w seksie wielu par. Stąd też tak powszechny brak pożądania. Musimy się nauczyć,
jak nie dążyć do żadnego innego celu poza byciem w pełni w momencie teraz, tak by móc
pławić się w rozkosznych odczuciach, które płyną z dotyku i pocałunków. To tak, jakbyś znów
miała 17 lat – nie była gotowa na stosunek i spędzała wiele godzin na pieszczotach. Narastające
w ten sposób pożądanie i spełnienie są wprost cudowne.
11. W razie potrzeby pomóż naturze. Istnieje wiele dowodów na to, że w pocie ludzkim
znajdują się środki wabiące, zwane feromonami. Feromony nabierają szczególnego znaczenia
w okresie owulacji. Gdy kobiety żyły razem i przebywały w naturalnym świetle, owulacja
zwykle występowała podczas pełni Księżyca. Jednym z przykładów siły feromonów jest ich
wpływ na komary – istnieje wiele dowodów na to, że podczas pełni Księżyca komarzyce gryzą
500 razy częściej; podczas owulacji kobiety, szczególnie blondynki, są także bardziej narażone
na ich ugryzienia30. Badania, prowadzone m.in. przez dr Winnifred Cutler, wykazały, że
zastosowanie specjalnie w tym celu stworzonych feromonów przypomina właściwości wabiące
naturalnie występujących feromonów, tym samym zwiększając atrakcyjność seksualną danej
osoby u jej potencjalnych partnerów seksualnych. Badanie kobiet po histerektomii, które
używały feromonów, zostało przerwane, ponieważ nie było wątpliwości co do tego, że kobiety,
które stosują feromony, skupiają na sobie większą uwagę niż kobiety z grupy kontrolnej31.
Dopiero zaczynamy doceniać ten nowy i ekscytujący wymiar ludzkiej biologii. Na przykład,
dowiedziono, że oksytocyna, podana w postaci sprayu do nosa, zwiększa ufność wobec
otoczenia32. Produkcja oksytocyny, hormonu wspomagającego nawiązywanie więzi
emocjonalnych, wzrasta w czasie porodu i karmienia piersią, a maleje w trakcie przyjemnych
interakcji społecznych oraz podczas seksu. (Uwaga: dr Pat Allen wskazuje, że obcowanie
z mężczyzną, którego niedawno spotkałaś i którego pociągasz, skutkuje wysoką produkcją
oksytocyny u kobiety – tak bardzo, że może się ona uzależnić od tego mężczyzny. Jeśli więc
mężczyzna „nie pisze ani nie dzwoni”, kobieta musi przejść przez bolesny proces obniżenia
poziomu oksytocyny, który może trwać nawet 2 lata. To gorzej niż w przypadku cracku!33
Większość kobiet wie dokładnie, o czym mówię. Jeśli więc poszukujesz zaangażowania
u mężczyzny, powinnaś uważać na stosunek seksualny, dopóki nie będziesz mieć jasności co
do zamiarów swojego potencjalnego partnera (zob. stronę dr Allen: www.drpatallen.com).
Feromony są co prawda hormonami innej kategorii niż oksytocyna, ale użyłam tego
przykładu, żeby zilustrować potężny wpływ, jaki małe cząsteczki mogą mieć na nasz mózg
i zachowanie. Feromony można kupić w Winnifred Cutler’s Athena Institute
(www.athenainstitute.com) oraz za pośrednictwem strony www.love-scent.com.
Nawiasem mówiąc, niewielka pomoc z użyciem terapii hormonalnej może również
podwyższyć niskie libido, jeśli już wypróbowałaś inne sugestie opisane wyżej (w tym
praktykowanie samokultywowania 2 razy w tygodniu, jak wspomniano w kroku 5). Jeśli
problemem jest suchość pochwy lub bolesne współżycie, odrobina estrogenu dopochwowego
może zdziałać cuda. Pamiętaj, aby obficie używać lubrykantu. Jeśli to nie podziała, spróbuj
estrogenu dopochwowo przez miesiąc lub dłużej. Testosteron stosowany przezskórnie jest inną
opcją (zacznij od mniej niż 300 µg na dzień w postaci plastra lub kremu na skórę z apteki leków
recepturowych). Badanie przeprowadzone w 2008 r. wśród 814 kobiet wykazało, że zwiększa
to satysfakcję seksualną, chociaż prawie połowa grupy badanej ostatecznie zrezygnowała
z powodu niechcianego owłosienia i obniżenia głosu oraz czterech przypadków rozwoju raka
piersi34.
12. Bądź kreatywna. Próbuj nowych rzeczy, wyjdź poza to, co jest ci znane, poza swoje
wyobrażenie o tym, kim jesteś. Trochę pikanterii sprawi, że życie seksualne będzie bardziej
ekscytujące, a odrobina kreatywności czyni cuda. Na przykład, moja koleżanka i jej chłopak
czytają sobie na głos w łóżku powieści erotyczne: „Książka z serii Herotica (powieści erotyczne
dla kobiet), którą czytamy, zawiera prawie 70 opowieści, więc jeśli któraś nam się nie podoba,
przechodzimy do następnej. Uwielbiam te historie, gdyż powstały dla kobiet. Są one lepsze dla
par niż materiały skierowane do mężczyzn (z których większość mnie odrzuca)”. Koleżanka
odkryła, że czytanie tych historii na głos jest dobre, gdyż wypowiadanie słów kogoś innego
mniej onieśmiela niż znajdowanie własnych.
Koleżanka eksperymentowała także z jedwabną opaską na oczy. „To wcale nie musi być
perwersyjne – mówi. „Po prostu potęguje doznania zmysłowe (gdy masz zawiązane oczy)
i znacznie wzmaga pożądanie. Gdy robiliśmy to po raz pierwszy, przed wspaniałym ogniem
w chłodną, zimową noc, mój chłopak zrobił mi fantastyczny masaż, używając do tego olejków
eterycznych. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, ale opaska na oczy podkręciła ekscytację,
więc doznania były nadzwyczajne. Efektem ubocznym jest wzrost zaufania, gdyż osoba, która
ma zawiązane oczy, ufa partnerowi czy partnerce, co z kolei sprawia, że partner lub partnerka
czują zaszczyt, że darzy się ich zaufaniem”.
Oczywiście każda kobieta musi znaleźć coś, co jest dla niej najlepsze. Możliwości są
nieskończone. Osobiście lubię literaturę erotyczną Lonnie Barbach, na przykład książkę pt.
„Erotic Interludes” (Plume, 1995). Filmy z serii „Emmanuelle” z lat 70. XX w. są również
bardzo erotyczne, podobnie jak „Spotkanie dwóch księżyców”.
Obrzezanie i seksualność: kluczowy związek
Jeśli mamy odzyskać sferę erotyczną i stworzyć społeczeństwo oparte na partnerstwie,
w którym seksualność mężczyzn jest celebrowana w równym stopniu co seksualność kobiet,
musimy odważnie spojrzeć na to, jak uczestniczymy w praktykach, które tę seksualność
niszczą. Innymi słowy, kobiety nie są jedynymi ofiarami dominacyjnego społeczeństwa.
Rutynowe obrzezanie chłopców, wykonywane często bez znieczulenia w ciągu 3
pierwszych dni życia, jest formą masowego, usankcjonowanego społecznie,
wykorzystywania seksualnego, podczas którego usuwa się bardzo ważną tkankę erogenną.
Prawie wszyscy zgadzają się z tym, że usuwanie łechtaczki i warg sromowych jest
niedopuszczalne. Organizacja Narodów Zjednoczonych wydała nawet dekret, który
sprzeciwia się tej praktyce. Na szczęście wskaźnik obrzezań męskich w Stanach
Zjednoczonych maleje.
Nieobrzezanie to norma
Większość mężczyzn na świecie, w tym także Europejczyków i Skandynawów, nie jest
obrzezana. Przed 1900 r. w Stanach Zjednoczonych również nie praktykowano obrzezania –
z wyjątkiem społeczności żydowskiej i muzułmańskiej, które od setek lat praktykują
obrzezanie z pobudek religijnych. Choć trudno w to uwierzyć, praktykę obrzezania
wprowadzono pod koniec XIX w. w krajach anglojęzycznych jako sposób kontrolowania
i zapobiegania masturbacji; podobnie jak obrzezanie kobiet, które, promowane do dziś
w niektórych muzułmańskich i afrykańskich krajach, jest sposobem kontrolowania kobiecej
seksualności35. Gdy wyszła na jaw niedorzeczność powyższych założeń, błogosławieństwo
placówek medycznych otrzymały nowe uzasadnienia, takie jak zapobieganie rakowi szyjki
macicy i prącia. Jednak te założenia nie zostały potwierdzone naukowo – nie ma żadnych
naukowych dowodów na to, że obrzezanie zapobiega chorobom przenoszonym drogą
płciową.
Przyjemność płynąca z naturalnego seksu
Istnienie męskiego napletka, na który składają się jedne z najbardziej unerwionych
i elastycznych tkanek męskiego ciała, ma swoje uzasadnienie. W swojej dobrze
udokumentowanej książce pt. „Sex as Nature Intended It” (Turning Point Press, 2001)
Kristen O’Hara pisze, że penis pozostawiony w nietkniętej formie nie tylko zapewnia
maksymalne doznania seksualne mężczyźnie, ale także spełnia kobiecą potrzebę stymulacji
łechtaczki. Większość Amerykanek nie doświadczyła przyjemności płynącej z seksu
z nieobrzezanym mężczyzną, gdyż duża część mężczyzn w tym kraju, szczególnie
urodzonych przed 1980 r., została obrzezana. Romans z nieobrzezanym mężczyzną, który
O’Hara miała wiele lat temu, był iskrą, która zapoczątkowała lata badań. Ich rezultatem jest
pouczająca książka badaczki. Przyjrzyjmy się poniższym odkryciom.

Obszarem, który dostarcza największej przyjemności w przypadku naturalnego


(nieobrzezanego) penisa, jest jego górna część, czyli główka penisa, wewnętrzna część
napletka oraz wędzidełko, fałd skóry łączący napletek z główką penisa. Podczas obrzezania
usuwa się najbardziej erogenne obszary penisa: napletek, który normalnie przykrywa
główkę penisa (żołądź), i część lub całe wędzidełko.
Na wędzidełku znajduje się duże skupisko zakończeń nerwowych, wrażliwych na
delikatny dotyk. Żołądź, zgodnie z projektem natury, jest przykryta przez cały czas,
z wyjątkiem momentów aktywności seksualnej. W czasie erekcji obie warstwy napletka
odsuwają się na górną część trzonu prącia, odsłaniając mocno unerwione wędzidełko,
żołądź i wewnętrzną wyściółkę i przygotowując je na aktywność seksualną. To jedna
z przyczyn, dla których na czubku prącia skupia się podniecenie seksualne.

Najnowsze dowody naukowe wskazują, że najbardziej erogenna tkanka, odpowiednik


kobiecej łechtaczki, znajduje się na trzonie penisa, pod koroną żołędzi (przypominającą
haczyk główką penisa) i szczytem żołędzi. Ta wrażliwa tkanka rozciąga się na całą długość
trzonu prącia aż do wzgórka łonowego i kości miednicznej w sposób analogiczny do
anatomii łechtaczki. Unerwienie penisa jest stymulowane uciskiem. Na czubku penisa
znajduje się najwięcej tych zakończeń nerwowych i dlatego jest to najbardziej wrażliwa
jego część, podobnie jak u kobiet najbardziej wrażliwy jest wierzchołek łechtaczki.
I podobnie jak w przypadku łechtaczki, zakończenie penisa jest stymulowane w trakcie
stosunku za pomocą, przypominających masaż, ruchów napletka, których efektem są
przyjemne doznania36. W czasie stosunku te niezmiernie wrażliwe zakończenia nerwowe,
które znajdują się w górnej części penisa, wpływają na podniecenie mężczyzny i kierują
rytmem pchnięć. „Gdy nieobrzezany penis wsuwa się do pochwy, ściany pochwy ocierają
się o wrażliwe nerwy żołędzi, wewnętrzną wyściółkę napletka oraz wędzidełko, wyzwalając
przyjemne doznania – pisze O’Hara. – Pchnięcia penisa do wewnątrz wyzwalają przyjemne
doznania, lecz w czasie stymulacji nerwów penis wyczuwa redukcję przyjemnych wrażeń,
wstrzymuje ruch do przodu i zaczyna się wycofywać w poszukiwaniu mocniejszych doznań.
W trakcie wycofywania zewnętrzna część napletka zsuwa się, przykrywając zakończenia
wewnętrznej wyściółki, podczas gdy wewnętrzną wyściółkę przykrywa wędzidełko.
Przykryte receptory odpoczywają aż do następnego ruchu do środka. Napletek, przesuwając
się w kierunku trzonu penisa, zwija się za rowek zażołędny, a czasem, w zależności od
długości ruchu, może się zsunąć na koronę żołędzi. Ten ruch uciska wewnętrzną tkankę
korony i rowka zażołędnego, gdzie nerwy, pobudzone uciskiem, wysyłają fale podniecenia
w górę penisa. Nieobrzezany penis odbiera przyjemne doznania z jednego źródła grupy
nerwów czuciowych podczas ruchu do środka, a z innego podczas ruchu na zewnątrz.
Dzięki temu może utrzymać falę przyjemnych doznań, utrzymując właściwy rytm”.
Intrygujące jest to, że ponieważ obszar seksualnych doznań znajduje się na zakończeniu
penisa, wystarczy krótki ruch, by pobudzić którąś grupę nerwów. Innymi słowy, penis nie
musi się znacząco wysuwać, aby odczuć przyjemność podczas ruchu na zewnątrz. Dzięki
temu może pozostać głęboko w pochwie, co utrzymuje wzgórek łonowy mężczyzny
w pobliżu łechtaczki, tak, że często jej dotyka, zwiększając przyjemność kobiety i poczucie
bliskości. Większość kobiet uwielbia poczucie stapiania się z partnerem, które ta pozycja
zwiększa.
Kristen O’Hara przeanalizowała dane od około 150 kobiet – wystarczająca liczba, by jej
badania były statystycznie rzetelne. Oto, jak jedna z kobiet opisała seks z nieobrzezanym
mężczyzną: „Seks z naturalnym partnerem był dla mnie jak łagodny rytm spokojnego, choć
potężnego oceanu – najpierw fale narastają, a następnie opadają i się uspokajają. To było tak
naturalne, jakby spełniało jakąś moją wewnętrzną potrzebę, niekoniecznie samego aktu
seksualnego, ale raczej doświadczania rytmu mężczyzny i kobiety, którzy zostali stworzeni,
żeby ze sobą współgrać”.
Wpływ obrzezania na jakość seksu
Po obrzezaniu odsłonięta główka penisa twardnieje jak odcisk, tracąc wrażliwość37.
Mężczyźni, którzy poddali się obrzezaniu w późniejszym okresie życia, dzięki czemu
potrafią dostrzec różnicę, mówią o zmniejszeniu doznań seksualnych.
Ponadto obrzezany penis, z którego usunięto najbardziej erogenne obszary, by osiągnąć
orgazm, musi wykonywać bardziej energiczne i dłuższe pchnięcia, pobudzając mniej
wrażliwy trzon. Podczas badania kobiet, które miały doświadczenia seksualne zarówno
z naturalnymi, jak i z obrzezanymi mężczyznami, O’Hara zauważyła, że kobiety zgodnie
twierdzą, że przebieg stosunku w przypadku obydwu grup mężczyzn znacznie się od siebie
różni: 73% kobiet twierdziło, że obrzezani mężczyźni wykonują mocniejsze, dłuższe
pchnięcia, podczas gdy nieobrzezani mężczyźni wykonują bardziej łagodne, krótsze ruchy
i utrzymują większy kontakt ze wzgórkiem łonowym i łechtaczką.
Jeśli jesteś w związku z obrzezanym mężczyzną
Podobnie jak w przypadku milionów kobiet, które ucierpiały z powodu okaleczenia
genitaliów, wszyscy musimy uznać, że obrzezanie wyrządziło szkody w ciałach, umysłach
i duszach mężczyzn, nawet jeśli mężczyźni „nie pamiętają zabiegu”. Uwierz mi, pamiętają
go ich ciała! Oczywiście pomimo tej rany mężczyźni są zdolni do wielkiej przyjemności
seksualnej. Chociaż nie mam wątpliwości co do tego, że natura stworzyła nasze narządy
płciowe w sposób ułatwiający intymność, która jest pragnieniem tak wielu kobiet, należy
pamiętać, że gdy między partnerami istnieje prawdziwa bliskość i wzajemny szacunek,
można doświadczyć bardzo satysfakcjonującego seksu niezależnie od rodzaju penisa.

Nowy stosunek do seksualności: podsumowanie


Jako kobiety odzyskajmy stan „dziewictwa” poprzez całkowitą szczerość w stosunku do siebie.
Podążajmy za własną prawdą – nie po to, by kogoś zadowolić, ale dlatego, że to jest w zgodzie
z nami. Pierwotne znaczenie słowa dziewica nie miało nic wspólnego z seksualnością.
Opisywało kobietę, która była integralna sama w sobie i nie należała do żadnego mężczyzny38.
Najwyższy czas, byśmy my, kobiety, odzyskały dziewictwo w takim właśnie znaczeniu.

Uznajmy fakt, że mamy dostęp do siły życiowej – naszej erotycznej i ekstatycznej


energii. To element bycia człowiekiem.
Wyobraźmy sobie, jak wyglądałaby nasza seksualność, gdybyśmy traktowały ją jak coś
świętego, dar pochodzący z tego samego źródła, które stworzyło ocean, fale i gwiazdy.
My, każda z nas, ponownie spróbujmy się połączyć, wychodząc poza aspekt seksualny
i traktując go jako zwykły przejaw twórczej siły życiowej.
Nauczmy się doświadczać energii seksualnej, a następnie nią kierować (nie tylko
w trakcie seksu), aby osiągnąć maksymalną przyjemność i najwyższe dobro. Następnie
wyobraźmy sobie, jak możemy użyć tej energii, by przynieść korzyść innym ludziom
w naszym życiu.

Pomyśl o sobie jako o bogini. Przyjmując, bez poczucia winy, wstydu i lęku, wrodzoną
seksualność, pozwólmy, by zmieniło się nasze życie. Czy tak nie jest lepiej?
1 Odred.: orgazmatron [ang. orgasmatron] to fikcyjne urządzenie elektromechaniczne, które pojawia się w filmie „Śpioch”
W. Allena z 1973 r.
2
G. Ogden, The Return of Desire: A Guide to Rediscovering Your Sexual Passion (Boston: Trumpeter Books, 2008). Od
red.: wyd. polskie: Powrót pożądania. Jak na nowo odkryć w sobie namiętność (Warszawa: Czarna Owca, 2016).
3 D.
Amen, Sex on the Brain (New York: Harmony Books, 2007), s. 21. Od red.: wyd. polskie: Seks zaczyna się w mózgu
(Czarnów: Medium, 2011).
4 D.
Weeks i J. James, Secrets of the Superyoung (New York: Villard, 1998).
5
J. Lowdes Sevely, Eye’s Secrets: A New Theory of Female Sexuality (New York: Random House, 1987), s. 89–90.
6 C. Muir i C. Muir, Tantra: The Art of Conscious Loving (San Francisco: Mercury House, 1989). Od red.: wyd. polskie:
Tantra: sztuka świadomego kochania (Warszawa: Czarna Owca, 2009). Muirowie uczą, że dla kobiety znalezienie świętego
punktu w pojedynkę jest często trudne do osiągnięcia. Nawet jeśli uda się jej go zlokalizować, stymulowanie samej siebie
może okazać się bardzo trudne. A jest to jedyny sposób na uzyskanie dostępu do jego uzdrawiającej mocy oraz seksualnego
i duchowego potencjału. Niemniej jednak możesz spróbować znaleźć go w następujący sposób: umieść dwa palce wewnątrz
pochwy, uciskaj nimi w górę w kierunku pępka, jednocześnie uciskając drugą ręką kość łonową w dół. Jeśli zdołasz
odpowiednio długo stymulować lub masować to miejsce, punkt ten zacznie pęcznieć. Możesz być wtedy w stanie odczuwać
go pomiędzy swoimi palcami. Dla większości kobiet ta część procesu ich przebudzenia wymaga czułego dotyku partnera,
który szanuje delikatną naturę tego miejsca.
Po pierwszym wydaniu tej książki otrzymałam list od Roberta Svobody, pierwszego człowieka Zachodu,
który został absolwentem kolegium medycyny ajurwedyjskiej w Indiach. Jako student tantrycznej tradycji,
głęboko rozumiejąc jej zawiłości i subtelności, podkreślił, że zrównanie tantrycznej jogi tylko z radosnym
seksem, jak uczynili to Muirowie w swojej książce, oznacza brak zrozumienia i podawanie nieprawdziwych
informacji o tej dziedzinie. Choć traktuję pracę Muirów jako pomocną, nie chcę wprowadzać w błąd moich
czytelników, by myśleli, że książka ta stanowi prawdziwy obraz jogi tantrycznej. Aby uzyskać więcej
informacji na jej temat, zobacz: D. R. Brooks, The Secret of the Three Cities: An Introduction to Hindu Sakta
Tantrism (Chicago: University of Chicago Press, 1990).
7 Muir
i Muir, Tantra, s. 74.
8 Od tłum.: Instytut Boskiej Kobiecości – Przebudzonej Męskości.
9 G.
Ogden, Women Who Love Sex (New York: Pocket Books, 1994).
10 P. B. Doress-Worters i D. Laskin Siegal, Ourselves, Growing Older (New York: Simon & Schuster, 1987).
11 H.
B. van de Weil et al., Sexual Functioning Following Treatment of Cervical Cancer, European Journal of Gynecologic
Oncology, vol. 9 (1988), s. 275–81.
12 A.
Glatt, S. Zinner i W. McCormack, The Prevalence of Dyspareunia, Obstetrics and Gynecology, vol. 75, no. 3 (1990), s.
433–36.
13 A
View from Above: The Dangerous World of Wannabes, Time, November 25, 1991, s. 77.
14 Ibid.

15J. Shifren et al., Sexual Problems and Distress in United States Women: Prevalence and Correlates, Obstetrics and
Gynecology, vol. 112, no. 5 (2008), s. 970–78.
16 Od
tłum.: amerykańska kampania na rzecz zapobiegania nieplanowanej ciąży wśród nastolatków.
17 B. Albert et al., Freeze Frame: A Snapshot of America’s Teens, National Campaign to Prevent Teen Pregnancy
(September 2005), s. 21.
18 J.
C. Abma et al., Teenagers in the United States: Sexual Activity, Contraceptive Use, and Childbearing, 2002, Vital and
Health Statistics, series 23, no. 24 (2004).
19 S.
Harlap, K. Kost i J. D. Forrest, Preventing Pregnancy, Protecting Health: A New Look at Birth Control Choices in the
United States (New York: AGI, 1991).
20
Od red.: „Mary Tyler Moore Show” to amerykański sitcom stworzony przez Jamesa L. Brooksa i Allana Burnsa,
emitowany na antenie CBS w latach 1970–1977. Jego główną postacią jest niezamężna, niezależna i robiąca karierę kobieta,
co było rzadkością w amerykańskiej telewizji na początku lat 70. XX w. W 2013 r. Writers Guild of America w rankingu
101 najlepszych seriali telewizyjnych wszech czasów umieściło ten tytuł na 6 miejscu.
21 Od
red.: chodzi o piosenkę „Love is All Around”, której autorem i wykonawcą jest Sonny Curtis.
22
A. Nicholas et al., A Woman’s History of Vaginal Orgasm Is Discernible from Her Walk, Journal of Sexual Medicine,
vol. 5, no. 9 (2008), s. 2119–24.
23
M. Chia i M. Chia, Cultivating Female Sexual Energy: Healing Love Through the Tao (Huntington, NY: Healing Tao
Books, 1986), dostępna w: Healing Tao Books na www.healingtao.com/b06.html.
24 Kobiecy
zmysł zapachu jest bardziej wyostrzony niż męski. Zapach może przywołać cały strumień wspomnień, zarówno
pozytywnych, jak i negatywnych. Jest najdłużej zapamiętywanym bodźcem spośród wszystkich zmysłów. Pojedynczy
zapach wywołuje skojarzone z nim wspomnienia mocniej niż obraz, dźwięk czy dotyk. Ośrodek węchu znajduje się w
mózgu w obszarze, który jest ściśle związany z funkcją pamięci.
25
Częścią normalnego życia delfinów są intensywne zachowania seksualne każdego osobnika z wszystkimi pozostałymi.
Samiec delfina często owija swego penisa wokół dolnej części ciała samicy, bawiąc się – celem nie jest prokreacja, lecz po
prostu komunikacja. Samce delfinów czasami czynią podobnie, gdy komunikują się z ludźmi. Przydarzyło się to pewnego
razu mojej siostrze – opisała swoje spotkanie z delfinem jako ekstatyczne doświadczenie.
26 Od tłum.: w oryginale gra słów: I used to joke that my husband and I were in a same-sex marriage – the same sex over and
over again.
27 Od tłum.: ang. extended sexual orgasm.
28 Od red.: Ruth Westheimer (ur. 1928 r.), lepiej znana jako dr Ruth, to urodzona w Niemczech żydowska emigrantka, na
stałe mieszkająca w Stanach Zjednoczonych, która zasłynęła jako terapeuta seksualny, osobowość medialna, aktorka i
autorka książek. Jej kariera medialna rozpoczęła się w 1980 r. od audycji radiowej „Sexually Speaking”, która trwała do
1990 r. W latach 1984–1993 była gospodarzem co najmniej pięciu programów telewizyjnych. Jest autorką około 40 książek
o tematyce dotyczącej seksu i seksualności.
29 R. Eisler, Sacred Pleasure: Sex, Myth, and the Politics of the Body (San Francisco, CA: HarperSanFrancisco, 1995), s. 15.
30 National Geographic Channel, Totally Wild, May 25, 2005.
31 W.
Cutler i E. Genovese-Stone, Wellness in Women After 40 Years of Age: The Role of Sex Hormones and Pheromones,
Disease-A-Month, vol. 44, no. 9 (1998), s. 526.
32 A. Damasio, Brain Trust, Nature, vol. 435 (2005), s. 571–72.
33
Od red.: najbardziej niebezpieczna forma zażywania kokainy. Narkotyk w tej postaci występuje w formie drobnych
kryształków.
34 S.
R. Davis et al., Testosterone for Low Libido in Postmenopausal Women Not Taking Estrogen, New England Journal of
Medicine, vol. 359, no. 19 (2008), s. 2005–17.
35 B.
Berkeley, Foreskin: A Closer Look (Boston: Alyson Publications, 1993), s. 188.
36 J.
Lowndes Sevely, Eve’s Secrets: A New Theory of Female Sexuality (New York: Random House, 1987), s. 17; W. H.
Masters i V. E. Johnson, Human Sexual Response (Boston: Little, Brown, 1966), s. 46.
37 K.
O’Hara i J. O’Hara, The Effect of Male Circumcision on the Sexual Enjoyment of the Female Partner, British Journal
of Urology, vol. 83, suppl. 1 (1999), s. 79–84.
38
Barbara Walker twierdzi, że hebrajskie ewangelie określały Marię słowem mah, mylnie tłumaczonym jako dziewica. W
rzeczywistości oznaczało ono młodą kobietę. Zob. także: E. Harding, Women’s Mysteries, Ancient and Modern (New York:
Rider and Co., 1955).
ROZDZIAŁ 9.

Srom, pochwa, szyjka macicy i dolny odcinek


układu moczowego
Z czułością i szacunkiem dedykuję to […] niewinnej pochwie.
– Alice Walker, „Possessing the Secret of Joy” (W powieści, z której pochodzi
powyższy cytat, autorka opisuje, dając im świadectwo, cierpienia dziesiątek
milionów kobiet na całym świecie, którym wycięto zewnętrzne narządy płciowe
i które na wiele innych sposobów okaleczono w dzieciństwie w wyniku nakazów
kultur patriarchalnych. Obecnie wciąż wykonuje się tę praktykę, nawet
w niektórych rejonach Stanów Zjednoczonych).

ochwa znana jest w sanskrycie jako yoni, co oznacza „bramę życia”. Tworzą ją wszystkie
P części składające się na zewnętrzne genitalia żeńskie. Pochwa, srom i szyjka macicy, wrota
prowadzące ku życiu, powinny być uświęcone, a nie szkalowane, okaleczane czy uważane za
wstydliwe. W końcu jest to obszar ciała, w którym sieje się nasiona życia, a następnie zbiera
ich plony poprzez akt narodzin. Jest to także obszar kojarzony z najbardziej wysublimowaną
przyjemnością, jakiej kobieta jest w stanie doświadczyć.
Ponad 80% komórek układu odpornościowego człowieka znajduje się w błonie śluzowej,
która wyścieła otwory prowadzące do wnętrza ciała, w tym także srom, pochwę, szyjkę macicy
i okolice ujścia cewki moczowej. Dobrostan w tym obszarze zapewnia skuteczną ochronę
przeciw chorobom przenoszonym drogą płciową, m.in. AIDS. Zdrowie narządów płciowych
jest również niezbędne dla optymalnej płodności, seksu i wydalania. Pierwszym krokiem w tym
kierunku jest pełna miłości akceptacja tego obszaru ciała.

Nasze dziedzictwo kulturowe


Należy zacząć od wyjawienia prawdy o kulturowych przekonaniach, z których powodu kobiety
doświadczają tak wielu problemów w obszarze narządów płciowych. Kultura Zachodu
profanuje obszar narządów płciowych, nazywając go „brudnym”. Każda funkcja związana
z narządami płciowymi – poród, krwawienie, seks i wydalanie – niesie ogromny ładunek
emocjonalny i psychologiczny. Już od dzieciństwa większość z nas uważa te części ciała za
inne niż pozostałe – są one traktowane jako tabu, coś brudnego i niegodnego. Na przestrzeni lat
wiele pacjentek, w każdym wieku i z różnych środowisk, podczas badania ginekologicznego
zadawało mi podobne pytanie: „Jak możesz to robić? To takie obrzydliwe”. Pewna kobieta
wspomniała, jak cierpiąc na drożdżycę pochwy, poszła na wizytę do ośrodka zdrowia przy
swojej uczelni, a pracujący tam młody lekarz stwierdził, że „kobiece narządy płciowe są jak
szambo”. Najczęstszym powodem, dla którego kobiety robią irygację pochwy, jest ich mylne
przekonanie, przekazywane z pokolenia na pokolenie, że ta część ciała wydziela wstrętny
zapach i wymaga szczególnej higieny. Obecnie istnieją liczne dowody na to, że irygacja
pochwy jest zbędna, a nawet może być szkodliwa (może podrażniać tkankę, narażając ją na
infekcję). Ta praktyka jest coraz rzadsza. Wciąż jednak promocja i sprzedaż dezodorantów do
higieny intymnej oraz perfumowanych tamponów i podpasek kreują wrażenie, jakby pochwa
w swoim naturalnym stanie była nie do zaakceptowania i dlatego powinna być odkażana
i perfumowana.
Samo słowo pochwa [ang. vagina] pochodzi z łaciny i oryginalnie znaczyło pochwę na miecz
lub pochwę na penisa – przykład definiowania kobiecego ciała jedynie w odniesieniu do
mężczyzn1. W prehistorycznych, egalitarnych społeczeństwach sromy i trójkąty łonowe często
rysowano lub rzeźbiono na ścianach jaskiń jako symbol świętego miejsca, bramy życia. Jak już
wspomniałam, ceniono bliski związek między seksualnością i duchowością. Obecnie w naszej
kulturze ta idea przeżywa odrodzenie.
Być może najbardziej szokującym i ekstremalnym dowodem dzisiejszej globalnej kultury
jawnego braku szacunku dla sromu jest okaleczanie żeńskich narządów płciowych
(eufemistycznie nazywana obrzezaniem), rutynowo przeprowadzane przez starsze kobiety
w tych kulturach, w których jest to praktykowane. Mądrość plemienna mówi, że młoda
dziewczyna będzie uważana za „splamiony towar”, jeśli nie zostanie obrzezana. Całe plemię
bierze udział w tym systemie wierzeń, więc te kobiety, którym to uczyniono, niekoniecznie
czują się nadużywane. Z punktu widzenia kultury Zachodu jest to barbarzyństwo. Ponieważ
świadomość fizycznego, psychicznego i duchowego wpływu obrzezania na kobiety rośnie, cały
temat jest wprowadzany w przestrzeń publiczną, dyskutowany i przewartościowywany.
Kazirodztwo i inne przypadki łamania praw człowieka były normą od 5 tysięcy lat. „Nie stały
się one przestępstwem, czym są dzisiaj – mówi teolożka i diagnostka intuicyjna Caroline Myss
– dopóki nie zaczęłyśmy przewartościowywać naszych osobistych granic w obrębie naszych
plemiennych uwarunkowań”. Moim zdaniem zbiorowe przewartościowanie konstytuuje
uwalnianie się od uzależniającego systemu, w którym tkwiłyśmy.
Biorąc pod uwagę naszą zbiorową historię, nic dziwnego, że dla tak wielu kobiet brama do
kobiecego ciała jest źródłem problemów. Dolegliwości ze strony sromu, pochwy, szyjki macicy
i dolnego odcinka układu moczowego są związane głównie z poczuciem naruszania granic
przez innego człowieka lub pracę. Zważywszy na znaczną ilość komórek odpornościowych
błony śluzowej pochwy, cewki moczowej i pęcherza moczowego, a także na to, że hormon
stresu, kortyzol, ma znaczny wpływ na funkcjonowanie tych komórek, łatwo zauważyć, jak
naruszanie granic oraz idąca za nim kaskada hormonów mogą upośledzić optymalne
funkcjonowanie tego obszaru ciała.
Istnieją dobrze udokumentowane dowody na to, że stres psychospołeczny zwiększa częstość
występowania bakteryjnego zapalenia pochwy [ang. bacterial vaginosis – BV], infekcji pochwy
spowodowanej zaburzeniem równowagi w prawidłowej florze bakteryjnej. BV zwiększa ryzyko
infekcji pooperacyjnych, przenoszenia wirusa HIV i zarażenia się nim oraz przedwczesnego
porodu. Jest ono trudne do wyleczenia, często występują też nawroty. Chociaż BV ma związek
z irygacjami, seksem oralnym i kontaktem z licznymi partnerami seksualnymi, odkryto, że stres
psychospołeczny stanowi niezależny czynnik ryzyka. Prawdopodobnie jest to spowodowane
niekorzystnym wpływem hormonów stresu na funkcje odpornościowe błony śluzowej pochwy2.
Kwestie energetyczne i dolny odcinek dróg rodnych
Oprócz obniżonego poziomu immunoglobuliny A lub immunoglobuliny M także
nieumiejętność mówienia nie, gdy naruszane są nasze granice, może zwiększyć zapadalność na
infekcje. Popatrz na to w ten sposób: poczucie, że naruszane są granice naszego życia
emocjonalnego, może pogorszyć funkcjonowanie układu immunologicznego zarówno na
powierzchni ciała, jak i wewnątrz niego. To jest wyjątkowo wyraźne w przypadku kobiet
z historią psychoseksualnej traumy z wczesnego okresu życia. Kobieta, która była w aktywnym
seksualnie związku miłosnym i która została odrzucona, może postrzegać to odrzucenie jako
naruszenie jej granic, a to z kolei może prowadzić do problemów ze sromem lub z pochwą.
Jeśli kobieta nie jest w stanie poczuć i uwolnić związanej z tym złości, mogą się u niej pojawić
nawracające problemy z układem moczowym. Wspomnienia kazirodztwa, nadużyć natury
seksualnej i poczucie winy związane z seksualnością mogą również powodować nawracające
infekcje pochwy.
Kobieta, która doświadcza problemów zdrowotnych w obrębie pochwy, sromu lub szyjki
macicy, może znajdować się w sytuacji wykorzystywania seksualnego lub zawodowego, na co
się wewnętrznie nie zgadza. Może też czuć, że jest zmuszana do robienia czegoś wbrew własnej
woli lub do zachowań seksualnych, wobec których ma mieszane uczucia. W takich sytuacjach
w jej ciele mogą pojawić się objawy, które zwykle kojarzymy z nadużyciem o charakterze
seksualnym. Problemy somatyczne mogą się pojawiać u kobiet, dla których celem seksu jest
zapewnienie sobie finansowego, fizycznego i emocjonalnego bezpieczeństwa lub
manipulowanie kimś, a nie obustronna przyjemność. Często u podłoża przewlekłych infekcji
pochwy, przewlekłego bólu sromu, kłykcin kończystych, nawracającej opryszczki lub raka
szyjki macicy leży poczucie bycia wykorzystywaną lub zgwałconą. Prowadzi to do
nieprawidłowych wyników badania cytologicznego (dysplazja szyjki macicy).
Kobiety, które sporadycznie doświadczają objawów somatycznych ze strony układu
moczowego, często dostrzegają, że są one związane ze złością lub „wkurzeniem”. Zakażenie
układu moczowego [ang. urinary tract infection – UTI] może być sposobem, w jaki ciało
uzewnętrznia gniew. Kobiety z nawracającymi UTI powinny zwrócić uwagę na to, co
wydarzyło się w ich życiu i związku w ciągu 24–48 godzin przed wystąpieniem objawów.
Często dzięki tej praktyce możemy sobie uświadomić krzywdzące nas okoliczności i poczynić
kroki w kierunku zmiany sytuacji lub sposobu, w jaki na nią reagujemy. Gdy jesteśmy
nieustannie zdenerwowane i nieświadome własnej złości, objawy mogą przyjąć formę
ustawicznego parcia na mocz i przyczynić się do zwiększonej częstotliwości oddawania moczu.
Badania wykazały, że w porównaniu z kobietami, które nie mają takich problemów, kobiety
z przewlekłym zapaleniem pęcherza moczowego doświadczają niepokoju, mają cechy
(zaburzonej) osobowości obsesyjnej i wyrażają emocje jedynie w postaci objawów cielesnych
(zaburzenia pod postacią somatyczną). W jednym z badań kobiety z przewlekłym zapaleniem
pęcherza moczowego badane pod kątem zachowań obsesyjnych miały podobne wyniki jak
pacjentki szpitali psychiatrycznych. Ponadto były bardziej podatne na stany emocjonalne, które
nie miały logicznego uzasadnienia3. W kilku badaniach odkryto, że kobiety, które odczuwają
częstą potrzebę oddawania moczu, ale nie mają objawów infekcji, są bardziej niespokojne
i neurotyczne. Zauważono także, że objawy spowodowane niepokojem wiążą się z parciem na
mocz (wrażeniem, że nie zdąży się dobiec do łazienki), potrzebą wstawania w nocy w celu
oddania moczu oraz częstym oddawaniem moczu4. Wiele kobiet dostrzega, że częściej oddają
mocz w okresie egzaminów lub gdy w nocy próbują zasnąć, lecz coś je martwi.
Problemy ze sromem o przewlekłym charakterze, takie jak ból lub pieczenie, są związane ze
stresem, wynikającym z niepokoju i rozdrażnienia, poczucia bycia kontrolowaną przez partnera
lub sytuacji, która z energetycznego punktu widzenia jest ekwiwalentem partnera. Przykładem
tego jest kobieta, której „związek małżeński” z pracą tak ją ogranicza, że na poziomie
nieświadomym czuje, że nie ma prawa doświadczać życia na własnych warunkach. Zajmująca
się diagnozowaniem intuicyjnym Caroline Myss twierdzi, że możemy postrzegać tę zewnętrzną
kontrolę jako współczesny „pas cnoty”. Kobietę może też kontrolować jej partner, zmuszając ją
do seksu lub pozbawiając upragnionej przyjemności seksualnej.
Ruth przyszła do mnie z wywiadem nawracającego zapalenia pochwy oraz zakażenia układu
moczowego, które nie ustępowały pomimo standardowego leczenia kremami
przeciwgrzybiczymi i antybiotykami. Każdej nocy jej mąż chciał się z nią kochać, a ona czuła,
że zaspokajanie jego potrzeb seksualnych jest jej „obowiązkiem”. Kochała go, ale wieczorem
często była zbyt zmęczona, by uprawiać seks, więc jego pragnienia ją irytowały. Niemniej
jednak zmuszała się do seksu, podczas gdy jej nieświadoma uraza narastała. Podobnie jak wiele
kobiet, Ruth stawiała znak równości między częstym seksem a „satysfakcjonującym” pożyciem
seksualnym. Początkowo zaprzeczała, jakoby jej życie seksualne miało być źródłem
jakichkolwiek problemów. Wyjaśniłam Ruth, że kiedy uprawia seks, którego nie chce, nie
występuje u niej normalne, wynikające z podniecenia seksualnego nawilżenie pochwy. Tarcie
podczas stosunku prowadzi do podrażnienia i zapalenia pochwy oraz dróg moczowych (nie ma
wątpliwości co do tego, że kobieta uprawiająca seks, który powoduje uraz tkanki, zwiększa
ryzyko zakażeń i stanów zapalnych). Uraz tkanki, w połączeniu z brakiem otwarcia na seks
i nieumiejętnością mówienia nie, niekorzystnie wpływa na układ odpornościowy, utrudniając
uzdrowienie traumy. Wreszcie w ramach leczenia Ruth poszła na terapię i nauczyła się wyrażać
swoje potrzeby, co wzmocniło jej związek małżeński.
Przyczyną kobiecych problemów jest seksualny imperatyw kulturowy, który mówi, że
atrakcyjne kobiety zaspokajają potrzeby seksualne mężczyzn; innymi słowy, jest to przymus
uprawiania seksu, który nie spełnia kobiecych potrzeb, a w rzeczywistości bywa nawet
krzywdzący. Wiele kobiet czuje konflikt między potrzebą bycia kochaną i doświadczania
przyjemności seksualnej z jednej strony a chęcią odmówienia współżycia z drugiej. Częstokroć
problemy ginekologiczne w obrębie sromu, pochwy i szyjki macicy pojawiają się, kiedy
kobieta nie potrafi powiedzieć nie, gdy ktoś chce wejść w ten obszar jej ciała wbrew jej woli,
ale godzi się na to, uważając, że tak być powinno. Te problemy dosłownie wynikają
z przyzwolenia na „bycie wykorzystywaną”. U jednej z moich pacjentek rozwinęło się
przewlekłe zapalenie pochwy, gdy uczelnia (nielegalnie) odmówiła jej zaliczenia zajęć, które
kobieta ukończyła. Początkowo nie chciała „robić zamieszania” i stwierdziła, że nie ma innego
wyboru, jak zaakceptować nadużycie. Pomimo stosowania wielu środków na zapalenie sromu
i pochwy jej stan nie uległ poprawie aż do momentu, gdy odwołała się od decyzji uczelni
i wytrwała w swoim postanowieniu. W końcu dostała zaliczenie, a zapalenie ustąpiło.
Inną emocją, poza frustracją i gniewem, która zwykle negatywnie wpływa na nasze zdrowie,
jest poczucie winy. Gdy poczucie winy jest skupione na seksualności, może się przyczynić do
problemów w obrębie narządów płciowych. Rewolucja seksualna lat 60. i 70. XX w.
przełamała niektóre z naszych kulturowych, purytańskich przekonań na temat seksualności.
Jednak kultura, w której seksualność jest tłumiona, do uzdrowienia potrzebuje czegoś więcej
poza zrzuceniem ubrań. W dzisiejszych czasach kobiety powinny mieć jasność co do własnej
seksualności i wyboru partnerów seksualnych. Powinnyśmy świadomie korzystać z naszej
wolności, rozumiejąc, czego tak naprawdę pragną nasze ciała. Nie możemy ulegać umizgom
partnerów, dla których wolność oznacza nieodpowiedzialne zachowanie.
Badania naukowe potwierdzają przesłanki, że niektóre czynniki emocjonalne wpływają na
przewlekłe problemy z układem moczowym, pochwą, sromem i szyjką macicy, w tym także na
rozwój raka szyjki macicy5. Jedno z badań wykazało, że w porównaniu z kobietami, które
chorują na inny typ raka, kobiety z rakiem szyjki macicy dużo częściej mają ambiwalentny
stosunek do seksu, rzadziej doświadczają orgazmu podczas stosunku, a czasem nie lubią
stosunków płciowych, co skutkuje faktyczną awersją seksualną. Częściej mają problemy
w związkach małżeńskich, czego odzwierciedleniem są częstsze rozwody, porzucenia
i separacje6. Innemu badaniu poddano kobiety, które miały nieprawidłowe wyniki cytologii,
wymagające dalszej oceny w celu potwierdzenia raka szyjki macicy. Autorzy badania odkryli,
że byli w stanie przewidzieć, które kobiety mają raka szyjki macicy, na podstawie ich
odpowiedzi na pytania związane ze stresującymi wydarzeniami. Jeśli ich mąż lub chłopak nie
byli lojalni, nadużywali alkoholu lub spotykali się z innymi kobietami, kobieta z rakiem szyjki
macicy zawsze mówiła coś w stylu: „Powinnam była go zostawić, ale nie mogłam ze względu
na dzieci” lub „Myślałam, że mnie potrzebuje”. Kobiety, które nie miały raka szyjki macicy,
reagując na taką samą sytuację, mówiły: „Nie ufam mu – on oczekuje więcej, niż sam może
dać”. W tym samym badaniu odkryto, że jeśli członek rodziny poważnie zachorował lub umarł,
kobiety z rakiem szyjki macicy mówiły: „Powinnam była zrobić więcej i lepiej się nim [lub nią]
zaopiekować”. Z drugiej strony, kobiety, które nie miały raka szyjki macicy, były bardziej
realistyczne co do granic własnej odpowiedzialności za innych i własnej możliwości wpływania
na naturalny bieg wydarzeń7. Można by stwierdzić, że dzisiaj nie możemy polegać na wynikach
badania, które zostało przeprowadzone w latach 50. i 60. XX w. Jednak wyniki badań z 1988 r.
wykazały dokładnie to samo – pojawienie się nieprawidłowych komórek szyjki macicy i idące
za tym ryzyko inwazyjnego nowotworu były o wiele częstsze u kobiet, które były pasywne
w związkach, bardziej podporządkowane społecznie, unikały aktywnego radzenia sobie
z sytuacjami i łatwiej je było udobruchać, w porównaniu z kobietami z grupy kontrolnej,
u których wymaz cytologiczny miał charakter bardziej łagodny8. Badanie z 1986 r. wykazało,
że bezradne, pesymistyczne, wyalienowane społecznie kobiety dużo częściej zapadały na
choroby, w tym także w obrębie szyjki macicy. Cechy osobowości tych kobiet badano przed
postawieniem diagnozy raka szyjki macicy, co minimalizowało prawdopodobieństwo, że
wpłynęła na nie sama diagnoza9. Natomiast w wynikach badań cytologicznych kobiet
odpornych i optymistycznych, które bardziej aktywnie radziły sobie z trudnymi sytuacjami
w życiu, nie stwierdzono nieprawidłowych, inwazyjnych komórek.
Większość kobiet z przewlekłymi problemami w obrębie pochwy, układu moczowego
i sromu boryka się z nimi od lat. Te problemy są często związane z niewyrażonym żalem
z powodu sytuacji życiowej, który kumulował się przez równie długi czas. Z klinicznego
punktu widzenia, dopóki kobieta ignoruje psychologiczne i emocjonalne aspekty problemu,
dopóty leczenie tego typu przewlekłych dolegliwości często nie odniesie skutku. Niestety wiele
takich kobiet odwiedza liczne gabinety, na próżno poszukując lekarstwa.
Z punktu widzenia energetycznego kobieta naraża się na przewlekłe problemy w obrębie
sromu, pochwy i dróg moczowych, gdy brakuje jej odwagi, by zmienić negatywne aspekty
swoich niezdrowych relacji. Kobiety z takimi problemami już we wczesnym dzieciństwie
doświadczyły naruszenia granic i mylą przemoc z miłością. Gdy taka kobieta tkwi w relacji
z człowiekiem, którego nie szanuje lub nawet nie lubi, tylko dlatego, że boi się od niego odejść
– z jakiegokolwiek powodu: lęków natury materialnej lub bytowej, lęku przed samotnością lub
obawy przed własną zależnością – uczestniczy w archetypie prostytutki. Jeśli uprawia seks
z kimś, kogo nie szanuje i nie kocha, utrwala wzorzec energetyczny związany z przewlekłymi
problemami w obrębie pochwy, szyjki macicy i sromu.
Anatomia
Srom i pochwa to wrota do wewnętrznych narządów płciowych. Szyjka macicy i jej ujście,
zwane ostium (jest to termin anatomiczny opisujący „wejście” lub „wylot”), prowadzą do
macicy i wewnętrznych organów płciowych: jajowodów i jajników (zob. ilustr. 9, s. 183). Srom
składa się z warg sromowych większych (wargi zewnętrzne) i warg sromowych mniejszych
(wargi wewnętrzne). Przestrzeń od sromu do pochwy, która znajduje się na zewnątrz, nazywa
się introitus. Włosy łonowe na sromie tworzą barierę ochronną dla delikatniejszych tkanek
pochwy i szyjki macicy. W skórze sromu znajdują się apokrynowe gruczoły potowe, identyczne
z tymi pod pachami. Apokrynowe gruczoły potowe różnią się od zwykłych gruczołów
potowych tym, że pot wydziela się z nich pod wpływem stanu emocjonalnego, a nie tylko
wysiłku fizycznego. Srom „poci się” bardziej niż jakakolwiek inna część ciała.
Pęcherz moczowy jest usytuowany tuż nad pochwą, a cewkę moczową, strukturę prowadzącą
z pęcherza na zewnątrz, można wyczuć jako wystającą, rurkowatą wypukłość, która biegnie
wzdłuż górnej części pochwy i kończy się tuż nad wejściem do pochwy. Łechtaczka znajduje
się tuż nad ujściem cewki moczowej. Odbytnica znajduje się tuż pod i za pochwą.
Pochwa jest korytarzem prowadzącym do szyjki macicy, która w rzeczywistości jest najniżej
położoną częścią macicy. Szyjka macicy jest wysunięta w kierunku wierzchołka pochwy i jest
pokryta takimi samymi komórkami jak wnętrze pochwy.
Wymaz cytologiczny, badanie nieprawidłowości komórek szyjki macicy, pobiera się ze
środkowej części ujścia szyjki macicy, gdzie komórki nabłonka płaskiego [ang. squamous cell],
które pokrywają zewnętrzną część szyjki, stykają się z wnętrzem kanału szyjki (angielskie
słowo squamous odnosi się do płaskich komórek nabłonkowych błon śluzowych ciała – na
przykład sromu, pochwy i jamy ustnej). Obszar ten, zwany granicą międzynabłonkową [ang.
squamocolumnar junction – SCJ], jest dynamiczną strefą, w której produkujące śluz komórki
gruczołowe (endocerwikalne) nieustannie zmieniają się w twardsze komórki nabłonka
płaskiego. W wyniku tego blokuje się wypływ naturalnej wydzieliny szyjki macicy, co
przyczynia się do powstawania wypełnionych płynem torbieli (torbiele Nabotha). Torbiele te to
wyczuwalne małe guzy, które mogą mieć 1–2 cm średnicy. Chociaż wiele kobiet, wyczuwając
tego typu narośl, myśli, że jest to jakaś nieprawidłowość, jest ona czymś całkowicie normalnym
i nie wymaga leczenia.
U niektórych kobiet i większości nastolatek granica międzynabłonkowa (SCJ) jest przesunięta
daleko na tarczę szyjki, więc wewnętrzne, czerwonawe komórki śluzowe jamy szyjki są
widoczne na zewnątrz szyjki. W przeszłości wielu lekarzy myliło to normalne zjawisko
z patologią, nazywając ten czerwony, gruczołowy obszar szyjki „nadżerką szyjki macicy” lub
„przewlekłym zapaleniem szyjki macicy”. W wyniku tego nieporozumienia wiele kobiet
poddano kauteryzacji zdrowej tkanki szyjki macicy.
Obecnie przewlekłe zapalenie pochwy, choroby przenoszone drogą płciową (jak kłykciny
kończyste czy opryszczka), a także nieprawidłowy wymaz cytologiczny (uważany za
dolegliwość związaną z aktywnością seksualną) są praktycznie epidemią. Zaburzenia te mogą
niekorzystnie wpływać na srom, pochwę oraz szyjkę macicy. Cewka moczowa i pęcherz
również mogą być narażone, gdyż przylegają do tego obszaru. Chociaż za te zaburzenia często
winne się wirusy, wiele kobiet nie doświadcza objawów pomimo obecności tych samych
wirusów w organizmie.
Ginekolodzy zajmują się najbardziej sekretnymi i bolesnymi problemami kobiet. Jeśli chcą
być uzdrowicielami, muszą uznać, że często z badaniem ginekologicznym wiąże się
bezbronność seksualna. Gdy u kobiety diagnozuje się chorobę przenoszoną drogą płciową lub
wyniki jej cytologii są nieprawidłowe, mogą się ujawnić wszelkie jej lęki oraz błędne
przekonania na temat seksualności i ciała. Uzdrowiciele muszą być wrażliwi na te emocje,
starając się pomóc pacjentkom wyrazić ból, smutek oraz wątpliwości. Jeśli uważasz, że lekarz
lekceważy twoje uczucia związane z badaniem czy diagnozą, powiedz mu, że są one dla ciebie
ważne, gdyż nauczyłaś się je szanować jako niezbędny klucz do zrozumienia siebie. Poproś
lekarza o pomoc i okazanie ci empatii podczas badania. Chociaż w trakcie badania mogą się
pojawić silne emocje, nie oczekuj, że twój lekarz lub ty będziecie wiedzieli, dlaczego pojawiają
się właśnie w tym momencie. Trwaj przy swoich uczuciach z intencją uzdrowienia sytuacji.
Następnie się rozluźnij i pozwól, by wewnętrzne przewodnictwo pomogło tę sytuację uzdrowić.
Wreszcie, gdy będziesz gotowa, przyjdzie do ciebie zrozumienie, jakiego potrzebujesz.
Uzdrawiające badanie ginekologiczne
Badanie ginekologiczne to idealny moment na zapoznanie się ze swoimi narządami płciowymi
w pozytywny i zdrowy sposób. Możesz to zrobić następująco: poproś lekarza, aby uniósł
oparcie fotela, tak żebyś mogła obserwować całe badanie. Poproś o dokładne wyjaśnienie, co
jest badane i dlaczego. Jeśli się denerwujesz, poproś lekarza o wyjaśnienie tego, co się będzie
działo, oraz o to, aby czekał na twoje przyzwolenie przed każdym kolejnym etapem badania.
Badanie ginekologiczne rozpoczyna się od dokładnego zbadania warg sromowych większych
(dużych, zewnętrznych warg), a następnie warg sromowych mniejszych (małe, wewnętrzne
wargi). Bada się także ujście cewki moczowej, łechtaczkę oraz krocze – obszar pomiędzy
pochwą a odbytnicą. Możesz poprosić o lusterko, żeby zobaczyć, jak wyglądają te części ciała,
gdy są „zdrowe”. Następnie do pochwy wkłada się ciepły wziernik i się go otwiera. Umożliwia
to przyjrzenie się ścianom pochwy i szyjce macicy. (Używanie ciepłego wziernika powinno być
zwykłą procedurą wśród lekarzy. Mamy prawo wyboru. Jednak niedawno, gdy moje córki
poszły na pierwsze badanie do ginekolożki w Nowym Jorku, zimny był zarówno wziernik, jak
i lekarka!) Wzierniki są dostępne w wielu różnych kształtach i rozmiarach, więc ta część
badania powinna przebiec bezboleśnie. Lekarz może ci pokazać, jak wygląda szyjka macicy
i skąd pobiera się wymaz cytologiczny.
Tuż przed włożeniem wziernika możesz też zlokalizować mięsień łonowo-guziczny, aby
nauczyć się go zaciskać. Lekarz może wskazać ci ten mięsień i wytłumaczyć, w jaki sposób się
go zaciska. Zwykle w tym celu lekarz wkłada do pochwy jeden palec w rękawiczce, abyś
mogła zacisnąć mięsień wokół niego. Kilkakrotne zaciśnięcie mięśnia przed włożeniem do
pochwy wziernika znacznie ułatwia badanie. Po zakończeniu tej części badania i pobraniu
wymazu do badania cytologicznego lekarz wyjmie wziernik i wykona badanie „oburęczne”, to
znaczy włoży jeden lub dwa palce do pochwy, a drugą ręką zbada podbrzusze tuż nad kością
łonową, wymacując macicę i jajniki. Następnie wykona badanie odbytniczo-pochwowe (per
rectum), wkładając jeden palec do pochwy, a drugi do odbytu, żeby wyczuć obszar za macicą.
Ta część badania jest nieprzyjemna, ale nie powoduje bólu.
Oczywiście w każdej chwili możesz poprosić o przerwanie badania. Niektóre kobiety
z historią traumy lub wyniesionymi z dzieciństwa negatywnymi przekonaniami na temat
narządów płciowych nie są w stanie przejść przez wszystkie etapy badania, dopóki nie poznają
bliżej swojego lekarza i nie poczują się z nim bezpiecznie. To jest jak najbardziej w porządku.
Wiele kobiet czuje się niezręcznie podczas badania ginekologicznego. Jednak w momencie,
gdy zaakceptujesz i docenisz swoje narządy płciowe, a także nauczysz się zaciskać i rozluźniać
miesień łonowo-guziczny, będziesz zmierzała w kierunku zdrowia ginekologicznego
i śpiewająco przejdziesz przez badanie!

Wirus brodawczaka ludzkiego (HPV)


Wirus brodawczaka ludzkiego (HPV) jest bardzo powszechnym wirusem, który ma ponad 100
różnych podtypów DNA. Może powodować kłykciny kończyste i dysplazję szyjki macicy.
Towarzyszy temu nieprawidłowy rozmaz. Centers for Disease Control and Prevention szacuje,
że 20 milionów Amerykanów jest obecnie zarażonych tym wirusem, a kolejne 6,2 miliona osób
zaraża się każdego roku. Co najmniej połowa wszystkich aktywnych seksualnie Amerykanów
zostanie zarażona HPV w pewnym momencie ich życia. U zdecydowanej większości kobiet ta
infekcja wirusowa zostanie spontanicznie usunięta z układu odpornościowego bez żadnych
objawów w ciągu 1–2 lat. U pozostałych rozwiną się kłykciny lub dysplazja szyjki macicy.
A kobiety, które były narażone na pewne podtypy HPV wysokiego ryzyka, będą narażone na
ryzyko rozwoju raka szyjki macicy10.
Niemal we wszystkich nieprawidłowych wymazach cytologicznych i w komórkach raka
szyjki macicy znaleziono DNA HPV. W marcu 2009 r. FDA ogłosiła zgodę na zastosowanie
dwóch nowych testów diagnostycznych DNA HPV. Pierwszy ma na celu zidentyfikowanie 13
typów wirusa HPV związanych z dysplazją szyjki macicy – nazywa się Cervista HPV HR.
Drugi wykrywa tylko HPV 16 i 18 i nazywa się Cervista HPV 16/18. Testy te są dostępne za
pośrednictwem producenta testu ThinPrep11. Chociaż mają pewną wartość (zob. poniżej), oto
co wszystkie kobiety powinny wiedzieć: u większości zarażonych kobiet, nawet najbardziej
zjadliwym szczepem HPV, nie wystąpi dysplazja szyjki macicy. HPV należy postrzegać jako
ważny czynnik ryzyka dysplazji, ale nie jej jedyną przyczynę.
Z punktu widzenia medycyny konwencjonalnej tak naprawdę nie wiadomo, u kogo rozwiną
się związane z wirusem nieprawidłowości. Należy się przyjrzeć czynnikom obniżającym
odporność. Zaburzenia narastają i powodują szkody jedynie wtedy, gdy osłabiony układ
odpornościowy w tym obszarze ciała nie jest w stanie zapewnić zdrowia tkankom. Dobra
wiadomość jest taka, że choć HPV jest dość powszechny wśród kobiet poniżej 30. roku życia,
zwykle znika z organizmu samoistnie w ciągu 6–8 miesięcy. Dlatego też American College of
Obstetricians and Gynecologists12 zaleca badanie DNA HPV jedynie u kobiet po trzydziestce.
Badanie nie musi być wykonywane regularnie. (Zob. zalecenia związane z badaniem
cytologicznym na s. 296–300).
Przewlekły stres i negatywne podejście do seksu w rzeczywistości zmieniają przepływ krwi
w tkankach szyjki macicy i wpływają na jej wydzieliny. Badania wykazują związek pomiędzy
stresem a rozwojem chorób w tym obszarze ciała13. Upośledzenie układu odpornościowego
w wyniku przewlekłego stresu, nie tylko natury emocjonalnej, może wzmagać namnażanie się
wirusa. Powszechnie wiadomo, że istnieje związek między nieprawidłowym wymazem
cytologicznym a zaburzonym funkcjonowaniem układu odpornościowego: kobiety po
przeszczepach organów, które przyjmują leki upośledzające działanie układu
immunologicznego (jak prednizon), są narażone na większe ryzyko nieprawidłowego wymazu
cytologicznego. Częściej występują też u nich kłykciny kończyste i opryszczka narządów
płciowych. (Emocje związane z kłykcinami kończystymi i opryszczką są ze sobą powiązane.
Jeżeli obawiasz się, że możesz mieć którąś z tych dolegliwości, przeczytaj fragmenty dotyczące
ich obydwu).
Jeśli nasze ciała są hologramami, w których każda część zawiera całość (zob. rozdz. 2), to
wirus HPV oraz związane z nim nieprawidłowe komórki są powiązanymi aspektami większej
całości, której jak dotąd nie rozumiemy. Z różnych powodów upośledzony układ
odpornościowy sprawia, że wirus HPV w szyjce macicy lub w pochwie atakuje osłabione
komórki. Widzę w wirusie HPV oportunistę. Nie „powoduje” on ani dysplazji szyjki macicy,
ani raka szyjki macicy. U większości kobiet z wirusem HPV nie rozwija się rak szyjki macicy,
ponieważ większość aktywności wirusa i infekcji została zatrzymana przez dobrze
funkcjonujący układ odpornościowy. Ale u około 10% kobiet z wysokim ryzykiem wystąpienia
HPV na szyjce macicy infekcje wywołane przez ten wirus będą długotrwałe i zwiększą ryzyko
zachorowania na raka.
Objawy
U większości kobiet z wirusem HPV nie występują żadne objawy. U tych, u których się
pojawiają, najbardziej powszechne są brodawki sromu (condylomata acuminata), które, choć
można je zobaczyć i wymacać, nie powodują bólu. Brodawki mogą powiększyć się lub pojawić
w trakcie ciąży, gdyż ich rozwój stymulują hormony ciążowe. Często znikają samoistnie tuż po
porodzie, kiedy ponownie zmieniają się poziomy hormonów. Brodawki mogą wyglądać bardzo
różnie, od narośli płytkowatych do spiczastych i ostro zakończonych. Niektóre kobiety mają ich
zaledwie kilka, podczas gdy u innych pojawia się ich wiele na całym sromie. Choć zdarza się to
rzadko, wirus może być także przyczyną brodawek na języku, ustach i przełyku. Czasem
kobieta nie ma brodawek na sromie, ale w pochwie lub w szyjce macicy; i może nawet nie być
ich świadoma.
Infekcja HPV może powodować przewlekły ból sromu, przewlekłe zapalenie pochwy
i przewlekłe zapalenie szyjki macicy. Najczęściej nie występują upławy z pochwy.
U niektórych kobiet, obok infekcji HPV, występuje infekcja drożdżakami lub nierównowaga
flory bakteryjnej pochwy, zwana bakteryjnym zapaleniem pochwy, więc trudno jest wskazać,
który wirus lub bakteria powodują objawy. Dopóki nie wystąpią związane z wirusem brodawki
na sromie lub przewlekłe podrażnienie sromu albo waginy, kobieta nie dowie się, że jest
zarażona wirusem HPV.
Rozpoznanie
HPV zwykle powoduje objawy w postaci brodawek na sromie, pochwie i szyjce macicy oraz
nieprawidłowy wymaz cytologiczny lub wynik biopsji szyjki macicy. W momencie, gdy
pojawiają się brodawki, robi się biopsję i wysyła materiał do laboratorium w celu potwierdzenia
diagnozy. Czasami HPV diagnozuje się, wykonując kolposkopię, badanie szyjki macicy
i pochwy za pomocą urządzenia optycznego, lub badanie, podczas którego na tkankę aplikuje
się rozcieńczony kwas octowy (ocet) i robi zdjęcie szyjki macicy [ang. cervigram] – jeśli wirus
HPV jest obecny w tkance, po zaaplikowaniu octu na srom, szyjkę macicy i pochwę tkanka
często zmienia barwę na białą (nazywa się ją wtedy nabłonkiem zbielałym). Biopsja białych
obszarów często ujawnia obecność wirusa HPV.
HPV: sprawy budzące niepokój
Dlaczego tak wiele kobiet jest nosicielkami wirusa? Prawdopodobnie HPV był od zawsze
obecny w narządach płciowych człowieka. Na pewno można go znaleźć w wymazach
cytologicznych sprzed 30 lat, wtedy jednak nie rozpoznawano go ani nie badano tak
powszechnie jak dzisiaj. Kilka czynników przyczynia się do tego, że obecnie częściej
diagnozuje się obecność wirusa. Jednym z nich jest wykonywanie kolposkopii, opracowanej
w latach 70. XX w. metody diagnostycznej, w celu wyjaśnienia nieprawidłowych wymazów
cytologicznych. Jeśli podczas badania zauważy się nieprawidłowe obszary, kolposkopię można
rozszerzyć o biopsję nabłonka pochwy lub szyjki macicy (więcej szczegółów znajdziesz na s.
294). Im więcej wykonywano biopsji szyjki macicy i diagnozowano nieprawidłowości na
wczesnych etapach, tym częściej patolodzy rozpoznawali zmiany komórkowe związane z HPV.
Liczba kobiet narażonych na wirusa wzrosła w wyniku rewolucji seksualnej i seksu
z licznymi partnerami. Prezerwatywa nie zawsze zapobiega przenoszeniu HPV (który jest
przenoszony w wyniku fizycznego kontaktu), gdyż wirus może się znajdować nie tylko na
penisie, ale także na innych obszarach ciała, na przykład na worku mosznowym; niemniej
jednak prezerwatywa wciąż jest wskazana. Nawet jeśli kobieta żyje w monogamii, może być
narażona na kłykciny kończyste, w zależności od tego, ile partnerek seksualnych miał jej
partner. Czynniki, które sprawiają, że HPV przyczynia się do powstawania nieprawidłowych
narośli, to: upośledzenie układu immunologicznego w wyniku stosowania diety ubogiej
w składniki odżywcze, emocjonalnie niezdrowe relacje, nadużywanie alkoholu oraz palenie
papierosów. Nie chodzi więc tutaj jedynie o wirusy, które przenosimy z byłych na obecnych
partnerów seksualnych, gdyż wnosimy też określony stan emocjonalny, który po części
determinuje to, czy wirus się uaktywni.
Jak się zaraziłam? Od kogo? To jedno z najważniejszych pytań, które stawia większość
kobiet. Prawda jest taka, że HPV wnika w DNA tkanki, którą infekuje, i przez lata może
pozostać uśpiony. Teoretycznie oznacza to, że wirus „złapany” w 2001 r. może się ujawnić
dopiero w 2012 r. Oznacza to także, że ktoś, kto „przekazał” wirusa, mógł nawet nie być tego
świadomy. Spotkałam monogamiczne pary, w których tylko jedno z partnerów ma kłykciny
kończyste pomimo ponad 20 lat seksu bez prezerwatywy. Bardzo często trudno jest ocenić,
o ile w ogóle to możliwe, kto ponosi „winę” za zarażenie HPV. Nie przeszkadza to jednym
wytykać innych palcami, a drugim tkwić w poczuciu ogromnej winy, jeśli rozwinie się u nich
choroba – zwłaszcza jeśli pochodzą ze zdominowanych przez mężczyzn, rygorystycznie
religijnych środowisk. Będący tego skutkiem wstyd wraz ze strachem podsycanym przez
historie medialne łączące HPV z rakiem szyjki macicy może być śmiertelną kombinacją dla
układu odpornościowego. W dalszej części rozdziału opiszę, jak sobie radzić z tymi
dolegliwościami na poziomie emocjonalnym i mentalnym, a także jak wzmocnić układ
odpornościowy.
Czy HPV wpłynie na ciążę? Kłykciny kończyste często rosną pod wpływem hormonów
wydzielanych w trakcie ciąży. W rzadkich przypadkach, szczególnie jeśli w trakcie porodu
nacina się krocze w miejscu, w którym srom jest dotknięty brodawkami, kłykciny spowodują
krwawienie. Zwykle jednak nie komplikują one ciąży. Często znikają samoistnie tuż po
porodzie. Teoretycznie kobieta z HPV może zakazić nim swoje dziecko podczas porodu,
a u niektórych dzieci może wystąpić brodawczak strun głosowych (który można wyleczyć
operacyjnie). Jest to jednak tak rzadkie – nigdy nie spotkałam się z takim przypadkiem – że nie
ma potrzeby wykonywania cesarskiego cięcia z tego powodu. Układ immunologiczny dziecka
niemal zawsze je ochroni.
Leczenie
Leczenie polega na usunięciu widocznych brodawek i upewnieniu się, że nie ma żadnych
związanych z nimi nieprawidłowych lub przedrakowych komórek. Usunięcie większości
kłykcin pomaga układowi immunologicznemu zlikwidować pozostałe brodawki. Usunięcie lub
samoistne zniknięcie brodawek nie zawsze zapobiega nawrotom. Wciąż można też przenieść
wirusa na partnera seksualnego.
Spotkałam wiele sposobów leczenia, które „działały” na brodawki. Na przykład brodawki na
dłoniach (kurzajki) można usunąć, stosując wiele różnych metod: od hipnozy do przykładania
zimnego ziemniaka, a nawet przyklejania taśmy izolacyjnej14. Nie wiadomo, co sprawia, że
brodawki znikają. Mimo wielu lat obserwacji brodawki wciąż są podatne na sugestie i ludową
mądrość.
Chociaż usunięcie brodawek nie „leczy” z wirusa, pomaga ciału go zwalczyć. Terapia
zmniejsza ilość wirusa rozsiewanego przez brodawki. Ponadto układ immunologiczny
wzmacnia się dzięki temu, że „coś robimy”. Żyjemy w kulturze, która jest skupiona na
działaniu. Amerykanie chcą doprowadzać sprawy do końca. Lecząc brodawki i pozbywając się
ich, na jakimś poziomie pacjentka czuje, że się „nimi zajęła”. Układ immunologiczny odbiera tę
informację i dalej „sam się nimi zajmuje”.
Konieczność leczenia kłykcin w przypadku mężczyzn jest kontrowersyjnym tematem.
Większość lekarzy bagatelizuje ich rolę w przenoszeniu HPV. Wielu mężczyzn z wirusem nie
ma żadnych widocznych objawów, w związku z czym nie mają oni świadomości, że są
nosicielami. Nie próbuje się też ich diagnozować15. Szyjka macicy ma wyjątkową florę
bakteryjną i zdaje się bardziej podatna na nieprawidłowości, które wynikają z zakażenia
wirusem, niż skóra prącia czy moszny.
Terapia laserowa. Ta bardzo popularna w latach 90. XX w. metoda leczenia kłykcin
kończystych nie sprostała początkowym oczekiwaniom służby zdrowia, choć jest nadal
stosowana. Jeśli lekarz jest wyjątkowo zręczny w posługiwaniu się laserem, może to być dobry
sposób na usunięcie uporczywych kłykcin, ale kilka badań wykazało, że brodawki usunięte
laserowo z szyjki macicy i sromu nawracają o wiele szybciej niż te, które są leczone innymi
metodami. Być może jest to wynik rozprzestrzenienia się wirusa na okoliczne obszary podczas
waporyzacji tkanki. HPV na błonach śluzowych pochwy i szyjki macicy można porównać do
wirusa, który powoduje katar w układzie oddechowym. Nigdy nie przyszłoby nam do głowy,
żeby użyć lasera w celu wyeliminowania wirusa kataru z powierzchni tchawicy czy drzewa
oskrzelowego. Usuwanie kłykcin za pomocą lasera z układu dróg rodnych niczym się od tego
nie różni – wiemy, że ostatecznie nie możemy wytępić wirusa brodawczaka, tak jak nie
możemy wytępić wirusa wywołującego katar. Długoterminowe efekty leczenia laserem nie są
imponujące, dlatego też preferuję inne metody leczenia.
Podofilina. Chemiczna żywica pozyskiwana z kłącza stopowca himalajskiego. Spowalnia
podziały komórkowe, tym samym wstrzymując wzrost kłykcin kończystych. W przypadku
niektórych kobiet może okazać się skuteczna. Należy ją stosować jedynie na zewnętrzne
kłykciny, gdyż może mieć toksyczny wpływ na okoliczne tkanki, w których następuje zdrowy
podział mitotyczny. Podofilinę stosuje się bezpośrednio na brodawkę. Środek należy zmyć po
kilku godzinach.
Podofilox (Condylox) to 0,5-procentowy preparat do stosowania miejscowego, który kobieta
może sama zaaplikować, po wstępnym leczeniu zastosowanym przez lekarza, na zewnętrzne
brodawki. W przypadku nawrotów ta wygodna metoda leczenia może ograniczyć liczbę wizyt
lekarskich. Bazą tego leku jest podofilina. Lek dostępny w aptece za okazaniem recepty16.
Aldara (imikwimod). Środek w postaci kremu modyfikujący odpowiedź immunologiczną,
którym można smarować m.in. brodawki. Możliwe, że zacznie działać dopiero po kilku
tygodniach, ale jest skuteczniejszy niż placebo. Może podrażniać skórę.
Kwasy. Wielu lekarzy leczy brodawki szyjki macicy, pochwy i sromu za pomocą kwasu
trójchlorooctowego (TCA). Kwas jest bardzo skuteczny, ale nie „leczy” kłykcin – po prostu
wypala te, które są widoczne. Kwas należy aplikować w minimalnych ilościach i tylko
w okolicy kłykcin, gdyż może boleśnie poparzyć zdrową tkankę (może także przepalić
ubranie). Nawet w okolicy brodawek może wywołać pieczenie, po którym następuje
owrzodzenie skóry. Jeśli kwas przedostanie się na obszar poza brodawką (co się często zdarza),
skóra goi się 1–2 tygodnie. Tak samo długo zanika owrzodzenie. Czasem terapię należy
powtórzyć.
Kriokauteryzacja. Kłykciny można zamrozić ambulatoryjnie przy użyciu specjalnego
urządzenia. Dzięki zamrażaniu brodawki znikają w ciągu 1–2 tygodni. Nie stosuję tej metody,
gdyż uznałam, że jest czasochłonna, a często także bolesna dla pacjentki.
Elektrokauteryzacja. Dużą część brodawek można usunąć, stosując elektrokauteryzację.
Terapia polega na przypalaniu brodawek za pomocą rozgrzanego narzędzia. Zwykle
przeprowadza się ją w ogólnym znieczuleniu na sali operacyjnej. Jest stosowana, gdy zawiodły
wszystkie inne metody.
LEEP. W celu usunięcia brodawek lub zainfekowanych wirusem tkanek pochwy, szyjki
macicy i sromu można stosować metodę wycięcia pętlą elektrochirurgiczną [ang. loop
electrosurgical excision procedure – LEEP], zwaną także konizacją strefy przejściowej pętlą
elektryczną [ang. large loop excision of transformation zone – LLETZ]. Brodawki usuwa się za
pomocą elektrokauteryzacji, używając do tego drucianej pętli, przez którą przepuszcza się prąd
elektryczny. Można ją stosować w leczeniu dysplazji szyjki macicy. Skuteczność metody jest
bardzo duża. Problem ze stosowaniem LEEP na szyjce macicy polega na tym, że podwaja ona
ryzyko przedwczesnego pęknięcia błon płodowych w przypadku późniejszej ciąży, co zwiększa
ryzyko przedwczesnego porodu17.
Terapie naturalne. Usunięcie brodawek można wspomóc zmianą diety i przyjmowaniem
suplementów. Wyniki badań wskazują, że pożywienie bogate w antyoksydanty, takie jak
witamina C, kwas foliowy, witamina A, witamina E, beta-karoten i selen, lub suplementy, które
je zawierają, pomagają w uzdrawianiu i zapobieganiu dysplazji szyjki macicy18. Udowodniono,
że w niektórych przypadkach bardzo pomocna jest grupa antyoksydantów zwanych
proantocyjanidami, które znajdują się w korze sosny i nasionach winogron (w części
poświęconej dysplazji szyjki macicy znajdziesz instrukcję dotyczącą ich dawkowania [zob. s.
301–303], a w „Źródłach” listę punktów sprzedaży). Ze względu na związek między HPV,
dysplazją szyjki macicy i rakiem szyjki macicy zalecam kobietom, które mają HPV,
wzmacnianie układu odpornościowego zgodnie z programem podstawowym optymalnej
równowagi hormonalnej i zdrowej miednicy (zob. rozdz. 5).
Uzdrawianie energią
Oczywiście nikt z nas nie ma całkowitej kontroli nad tym, czy wirus wbuduje się w nasze
DNA, ani też nad tym, czy się ujawni klinicznie. Szczególnie w przypadku uporczywych
brodawek czy opryszczki wsłuchanie się we własne wnętrze z miłością i przebaczeniem,
spożywanie zdrowego jedzenia i przyjmowanie dobrych multiwitamin może zdziałać cuda
i zapobiec ponownemu wystąpieniu brodawek i opryszczki. Sugeruję także codzienną
medytację nad poniższą afirmacją Louise Hay: „Cieszy mnie moja seksualność. Jest ona dla
mnie czymś zdrowym, naturalnym i doskonałym. Moje narządy płciowe są piękne, zdrowe
i naturalne. Jestem wystarczająco dobra i wystarczająco zdrowa, naturalna i doskonała – taka,
jaka jestem tutaj i teraz. Doceniam przyjemność, którą daje mi ciało. Mogę bezpiecznie cieszyć
się ciałem. Wybieram myśli, które zawsze pozwalają kochać i akceptować siebie. Kocham
i cenię moje piękne narządy płciowe!”19.
Szczepionka HPV: czy warto ryzykować?
Latem 2006 r. firma farmaceutyczna Merck otrzymała zgodę FDA na sprzedaż pierwszej
szczepionki na HPV. Gardasil to stworzony dzięki inżynierii genetycznej lek zapobiegający
najbardziej powszechnym infekcjom HPV, które są związane z rakiem szyjki macicy. Gdy
tylko zatwierdzono szczepionkę, wiadomość o wpływie HPV na raka szyjki macicy trafiła na
pierwsze strony gazet. Reklamy w mediach propagowały informację na temat wirusa wśród
wszystkich młodych kobiet. CDC i wiele innych organizacji nagle zaczęły zalecać szczepienie
wszystkich dziewcząt i kobiet od 9. do 26. roku życia, a nawet starszych.
Z dnia na dzień kobiety spoza grupy ryzyka raka szyjki macicy (czyli większość kobiet)
poczuły, że są na niego podatne („Mogę być o jedną mniej w statystykach” – mówi rezolutna
nastolatka na deskorolce), co tym samym stworzyło ogromne zapotrzebowanie na szczepionkę.
W przypadku większości kobiet szczepionka była zbędna, a dla niektórych mogła wręcz
stanowić zagrożenie. Chociaż firma Merck nadal obiecuje, że szczepionka Gardasil jest
bezpieczna, National Vaccine Information Center20 (NVIC), niezależna organizacja i grupa
zajmująca się bezpieczeństwem szczepionek, udokumentowała powiązane ze szczepionką
przypadki napadów, udarów, schorzeń układu krążenia, paraliżu i chorób
autoimmunologicznych, takich jak reumatoidalne zapalenie stawów. Według danych NVIC
Gardasil powoduje poważne skutki uboczne około 30-krotnie częściej niż szczepionka
przeciwko zapaleniu opon mózgowych, którą podaje się podobnej grupie. (Aby uzyskać więcej
informacji, odwiedź stronę internetową NVIC: www.nvic.org).
Doniesienia o problemach z Gardasilem zaczęły wreszcie pojawiać się na spotkaniach
medycznych. Na spotkaniu American Neurological Association21 w październiku 2008 r.
naukowcy przedstawili wyniki badań nad śmiertelnym przypadkiem choroby neuronu
ruchowego, która wystąpiła po otrzymaniu przez 14-letnią dziewczynkę trzech dawek
szczepionki Gardasil22. Miesiąc wcześniej naukowcy przedstawiający referaty na dorocznym
spotkaniu European Committee for Treatment and Research in Multiple Sclerosis23
poinformowali o jednym przypadku stwardnienia rozsianego (SM) i przypadku zespołu Devica
(neuromyelitis optica; choroba autoimmunologiczna, w której układ odpornościowy atakuje
nerw wzrokowy i rdzeń kręgowy) po szczepieniu Gardasilem24. W 2009 r. australijscy
naukowcy zgłosili pięć przypadków SM, z objawami w ciągu 21 dni od szczepienia
Gardasilem25. Obawy o bezpieczeństwo wzrosły jeszcze bardziej, gdy hiszpańskie władze
sanitarne trafiły w 2009 r. na pierwsze strony gazet, ponieważ wycofały 76 tysięcy dawek
Gardasilu po tym, jak dwie nastolatki poważnie zachorowały zaledwie kilka godzin po
otrzymaniu szczepionki. W sierpniu tego roku w artykule w Journal of the American Medical
Association zauważono, że do tej pory rząd otrzymał ponad 12 tysięcy doniesień o zdarzeniach
niepożądanych, związanych ze szczepieniami Gardasilem – 772 z nich uznano za poważne,
w tym zanotowano 32 zgony26.
Artykuł w Medscape z 2009 r. wskazał, że śmiertelność z powodu raka szyjki macicy
w Stanach Zjednoczonych (3 kobiety na każde 100 tysięcy) i odsetek poważnych zdarzeń
niepożądanych z udziałem Gardasilu (3,4 na 100 tysięcy rozdystrybuowanych dawek) jest
w przybliżeniu równa. Zacytowano dr med. Diane Harper z University of Missouri-Kansas City
School of Medicine, będącą jednym z głównych badaczy pierwszych prób z Gardasilem: „To
jest otrzeźwiająca rzeczywistość. Czy rodzic zaakceptowałby tak dużą liczbę poważnych
zdarzeń niepożądanych, gdyby można było zapobiec temu samemu profilaktyką raka przy
systematycznym badaniu przesiewowym wymazu? Czy istnieje dopuszczalny poziom ryzyka
poważnych zdarzeń niepożądanych, w tym zgonu, w celu zapobiegania brodawkom narządów
płciowych?”27.
Szczepionka może nie być nawet w pełni skuteczna. Wszystko bowiem zależy od stanu
zdrowia biorcy. Na przykład, jeśli dziewczyna, która otrzyma Gardasil, już ma HPV,
szczepionka jest nie tylko bezużyteczna wobec tego konkretnego szczepu, ale również nie
zapewni jej pełnej ochrony przed innymi szczepami HPV. Z uwagi na fakt, że według danych
CDC 25% kobiet w wieku 15–19 lat i 45% kobiet w wieku 20–24 lata wykazuje objawy
zakażeniem HPV, nie jest to drobna kwestia28. A nawet jeśli jest skuteczna, nie jesteśmy pewni,
jak długo szczepionka będzie nadal działać. Dr med. Clayton Young, członek American
College of Obstetricians and Gynecologists (ACOG), napisał list protestacyjny do
profesjonalnego czasopisma ACOG, „Obstetrics and Gynecology”, zwracając uwagę, że
maksymalna mediana obserwacji w badaniach przeprowadzonych dla Gardasilu wynosi 4 lata,
chociaż zazwyczaj rak, aby się ujawnić, potrzebuje 8–13 lat. Może to oznaczać, że
dziewczynki, które otrzymają szczepionkę tuż przed 13. rokiem życia [ang. preteens], mogą
zostać nieoczekiwanie pozostawione bez ochrony, gdy później staną się aktywne seksualnie
i będą najbardziej jej potrzebować. „Uznanie tej szczepionki za zapobieganie rakowi szyjki
macicy – pisze dr Young – jest niestosowne”29.
Przyjrzyjmy się całej dyskusji na temat ryzyka i korzyści, biorąc pod uwagę nie tylko
wartości procentowe, ale także wartości bezwzględne. Zgodnie z danymi CDC każdego roku
w Stanach Zjednoczonych diagnozuje się średnio 9710 nowych przypadków raka szyjki
macicy, w tym 3700 kończy się śmiercią. Z tego 70%, około 6790 przypadków, ma związek
z HPV. Ponad 14 typów HPV ma związek z rakiem szyjki macicy. Gardasil zapobiega
zarażeniu czterema najbardziej powszechnymi typami HPV, które powodują około 90%
przypadków raka związanego z HPV. To redukuje liczbę przypadków raka szyjki macicy,
którym potencjalnie można zapobiec, do mniej niż 6 tysięcy. Przypominam, że 75% ludzi ma
styczność z HPV, ale niewiele kobiet choruje na raka szyjki macicy. Kobiety, u których rozwija
się rak szyjki macicy, zwykle mają osłabiony układ immunologiczny. Jednak nawet w takich
przypadkach chorobie można zapobiec, poddając się rutynowym badaniom, uprawiając seks
z zabezpieczeniem i lecząc raka mało inwazyjnymi metodami w jego wczesnym stadium.
Jak pisze w The Female Patient dr med. Thomas Nolan, przewodniczący wydziału
ginekologii i położnictwa w Louisiana State University Health Science Center, renomowany
ekspert w dziedzinie HPV i krytyk szczepionki przeciwko HPV: „Obserwowałem, jak w ciągu
ostatnich 25 lat wydawano miliardy dolarów na badania nad HPV. […] Statystyki pokazują, że
wykonaliśmy świetną robotę. Liczba nowych przypadków raka szyjki macicy i śmiertelność
z powodu tej choroby spadły o 4% rocznie w ciągu ostatnich 20 lat, a wskaźnik zgonów
w latach 1955–1992 spadł o 74%”30.
Chociaż niektórym kobietom szczepionka może przynieść korzyść, należy zadać sobie
następujące pytanie: kto tak naprawdę zyskuje, szczepiąc w przybliżeniu 30 milionów
dziewczyn i kobiet środkiem, który nie zawsze jest bezpieczny i nie gwarantuje bezpieczeństwa
na dłużej niż 5 lat, a jedna dawka kosztuje 360 dolarów? Jak napisała dr med. Katharine Hikel,
autorka bloga Medscape’s Green Mountain Doc: „To haniebne, że wydarzyło się to w dużej
mierze z powodu nacisków Wielkiej Farmacji31 [ang. Big Pharma], które nie napotkały
żadnego sprzeciwu. Być może tym, czego naprawdę potrzebujemy, jest szczepionka, która
uchroni lekarzy przed niekorzystnymi skutkami marketingu”32.
Jak radzić sobie z efektami ubocznymi Gardasilu
Jeśli po immunizacji Gardasilem doświadczasz (lub doświadcza ktoś, kogo znasz) skutków
ubocznych, natychmiast zgłoś to do specjalisty. Ponadto oto kilka kroków, jak
zminimalizować szkody:

Utrzymuj dietę opartą na optymalnej ilości składników odżywczych (zob. rozdz. 17).
Przyjmuj farmaceutyczne suplementy multiwitaminowo-mineralne i przeciwutleniające.
Znajdź lekarza, który zna chelatację doustną33, schemat detoksykacji, który może być
bardzo skuteczny w oczyszczaniu ciała z toksycznych metali ciężkich, często włączanych
do szczepionek, takich jak aluminium i rtęć. (Szczególnie polecam Zeolite. Upewnij się, że
wybierasz markę, której skuteczność potwierdziły niezależne laboratoria. Stwierdziłam, że
Waiora jest jak dotąd najbardziej godną polecenia marką. Aby znaleźć pracownika służby
zdrowia, który jest zaznajomiony z takimi schematami detoksykacji, odwiedź stronę
internetową Institute for Functional Medicine34: www.functionalmedicine.org).
Zastosuj medycynę wibracyjną, na przykład postępuj zgodnie z protokołem stosowania
Boskiej Miłości [ang. Divine Love] opracowanym przez World Service Institute (zob.
www.worldserviceinstitute.org) lub pracuj z uzdrowicielem wibracyjnym (takim jak Deena
Spear, zob. www.singingwoods.org).

Zapobieganie HPV
Prezerwatywy. Chociaż prezerwatywy nie mogą zapobiec wszystkim przypadkom HPV,
ponieważ wirus może żyć w komórkach nieobjętych prezerwatywą, znacznie zmniejszają
ryzyko infekcji – nawet bardziej, niż wcześniej sądzono. Badanie przeprowadzone w University
of Washington w 2006 r. wykazało, że kobiety, których partnerzy zawsze używali
prezerwatywy, były o 70% rzadziej infekowane wirusem HPV, podczas gdy te, których
partnerzy używali prezerwatywy przez połowę czasu, zmniejszyły ryzyko o 50%35.
Dodatkowe środki zapobiegawcze. Wszelkie metody wzmacniające odporność pomogą
zapobiec infekcji i przeniesieniu wirusa HPV. Obejmują one zapewnienie optymalnego
poziomu witaminy D (zob. s. 366). Przestrzeganie wskazówek zawartych w programie
podstawowym optymalnej równowagi hormonalnej i zdrowej miednicy (zob. rozdz. 5) to
profilaktyka w najlepszym wydaniu. Sugestie dotyczące żywienia oraz medycyna energetyczna
również mogą być wykorzystywane w zapobieganiu HPV.

Opryszczka
Opryszczka to rodzaj infekcji wirusowej, który charakteryzuje się obecnością małych,
bolesnych pęcherzyków na sromie, w pochwie i szyjce macicy. Wirus opryszczki może także
wywoływać opryszczkę na ustach. Wirus opryszczki dzieli się na kilka typów. Typ 1 (HSV-1),
który wywołuje opryszczkę na wargach, zwykle występuje „powyżej pasa”, ale może także
powodować opryszczkę narządów płciowych. W rzeczywistości wirus opryszczki pospolitej
(HSV-1) jest obecnie główną przyczyną opryszczki narządów płciowych, szczególnie wśród
populacji w wieku studenckim, w której stosunki oralno-genitalne stanowią największy czynnik
ryzyka i prowadzą do ponad 80% nowych przypadków zakażeń narządów płciowych wirusem
HSV.
HSV-2 zwykle pojawia się „poniżej pasa” i jeszcze do niedawna był to najbardziej
powszechny wirus opryszczki narządów płciowych. Czasami HSV-2 pojawia się również
„powyżej pasa” i powoduje zapalenie warg i śluzówek jamy ustnej. Człowiek zarażony
opryszczką jest nosicielem wirusa do końca życia. Uśpiony (latentny) wirus rezyduje
w zainfekowanej tkance wokół warg (także sromowych) lub w nerwach rdzeniowych.
Co najmniej 45 milionów osób (co piąty nastolatek i co piąta osoba dorosła) w Stanach
Zjednoczonych chorowało na HSV narządów płciowych36. Wskaźnik wzrósł o 30% między
końcem lat 70. a początkiem 90. XX w. Zmniejszył się natomiast w ciągu ostatniej dekady.
Mimo to każdego roku dochodzi do 1 miliona nowych przypadków opryszczki narządów
płciowych. Infekcja HSV-2 narządów płciowych jest częstsza u kobiet. CDC informuje, że
prawie co czwarta kobieta ma HSV-2, podczas gdy u mężczyzn wskaźnik ten jest bliższy
proporcji 1 : 8. Może to wynikać z faktu, że przenoszenie wirusa z mężczyzny na kobietę jest
bardziej prawdopodobne niż odwrotnie.
Infekcje HSV-1 i HSV-2 objawiają się podobnie. Jednak częstotliwość uaktywniania się
opryszczki narządów płciowych jest dużo mniejsza w przypadku HSV-1, który rzadko nawraca
w ciągu roku od pierwszej infekcji37. W przeciwieństwie do HSV-1 typ 2 opryszczki (HSV-2)
może się objawiać przez wiele lat38. Jeżeli podejrzewasz, że możesz być zarażona, różnice co
do rokowania to dobry powód, żeby wykonać badanie krwi, które określi typ wirusa
opryszczki.
Objawy
Podobnie jak w przypadku HPV, u większości kobiet zarażonych opryszczką nigdy nie
wystąpią objawy. Dlatego też kobiety nie mają powodów, by podejrzewać obecność wirusa.
W badaniu z 1997 r. ustalono, że mniej niż 10% ludzi, u których testy wykazały obecność
opryszczki, wiedziało, że zostali zakażeni39. Wiele kobiet przypisuje łagodne objawy ze strony
narządów płciowych innej dolegliwości, na przykład drożdżakom lub podrażnieniom w wyniku
noszenia rajstop. Tymczasem jedno z badań, któremu poddano kobiety narażone na wysokie
ryzyko wystąpienia chorób wenerycznych, wykazało obecność wirusa u 47% badanych. Tylko
u połowy z nich kiedykolwiek wystąpiły objawy40. Aktywny wirus prowadzi do powstawania
charakterystycznych drobnych pęcherzyków na organach płciowych. Pierwszy epizod objawów
opryszczki (zwany opryszczką pierwotną) może być dotkliwie bolesny, powodować gorączkę,
ogólne osłabienie, powiększenie pachwinowych węzłów chłonnych, ból narządów płciowych,
a nawet trudności przy oddawaniu moczu na skutek bólu i zapalenia pęcherza oraz cewki
moczowej. Wirus opryszczki, wywołując tymczasowe porażenie nerwów ruchowych pęcherza,
może także powodować zatrzymanie moczu. Zjawisko to jest jednak rzadkie i ustępuje
samoistnie. Po wystąpieniu opryszczki pierwotnej objawy prawie nigdy nie pojawiają się już
w takim natężeniu, gdyż organizm wytwarza przeciwciała, które zwalczają opryszczkę.
Każdy następny nawrót opryszczki nazywa się opryszczką wtórną. Zwykle przed
wystąpieniem właściwej postaci opryszczki poczujesz swędzenie zainfekowanego obszaru.
Niektóre kobiety odczuwają także bóle nóg, gdyż wirus opryszczki znajduje się w nerwach
rdzeniowych, odpowiedzialnych zarówno za genitalia, jak i wewnętrzną część ud. Czynniki
natury emocjonalnej, takie jak depresja, niepokój czy wrogość, mogą sprzyjać namnażaniu się
wirusa opryszczki i prowadzić do chronicznego podrażnienia w obrębie pochwy41.
Opryszczka zwykle „wypala się” po kilku latach. Oznacza to, że przez 1–2 lata możesz mieć
nawroty i po tym okresie objawy zazwyczaj nie powracają. U jednej z moich pacjentek objawy
wystąpiły tylko raz. W trakcie choroby odkryła, że jej mąż ma romans. Rozwiodła się z nim.
Obecnie jest w innym związku, a objawy nigdy nie powróciły. Pomimo że styl jej życia
wskazuje na osłabienie odporności, gdyż nałogowo pali i jest pod wpływem stresu
wynikającego z nieustannych prób utrzymania wagi, to jednak jej układ immunologiczny nie
pozwala na uaktywnienie się wirusa. W przypadku tej kobiety układ odpornościowy przyczynił
się do remisji opryszczki w okolicy narządów płciowych – kolejny dowód na to, że dobra
relacja z partnerem zwiększa odporność w tym obszarze.
Rozpoznanie
Ze względu na wysoki odsetek kobiet (oraz mężczyzn), które nie wiedzą, że są nosicielkami
opryszczki, najdokładniejszym sposobem diagnozy jest badanie krwi. Dostępne są nowe testy
serologiczne, które wykrywają glikoproteiny specyficzne dla dwóch różnych szczepów
opryszczki: HSV-1 i HSV-2. Upewnij się, że wykonujesz test na obecność glikoprotein, gdyż
starsze, mniej dokładne testy, które nie opierały się na ich obecności, nie dają precyzyjnych
wyników. W gabinecie lekarskim można wykonać test na podstawie krwi pobranej z palca,
o nazwie biokit HSV-2. Można także pobrać inne próbki na obecność glikoprotein i wysłać je
do badania w laboratorium. (Aby uzyskać więcej informacji na temat testów wykrywających
opryszczkę, odwiedź stronę www.herpesdiagnosis.com/blood.html).
Jeżeli masz aktywną opryszczkę lub opryszczka pojawiła się u ciebie po raz pierwszy,
pracownik służby zdrowia może pobrać do analizy materiał ze zmian chorobowych. Materiał
można pobrać do analizy także wtedy, gdy nie występują u ciebie żadne objawy, ale chcesz
wiedzieć, czy jesteś nosicielką wirusa. Jednak jeden negatywny test w danym dniu nie
gwarantuje, że nie staniesz się nosicielką wirusa w innym czasie.
Opryszczka: sprawy budzące niepokój
Jak się zaraziłam? Czy mogę zarazić kogoś innego? Jak zminimalizować szansę nawrotu?
Odpowiedź na pierwsze pytanie jest taka sama jak w przypadku HPV: wirus może pozostawać
uśpiony przez lata. Opryszczka może wystąpić u kogoś, kto „złapał” wirusa 20 lub więcej lat
temu! Widziałam objawy opryszczki pierwotnej u 85-letnich kobiet, które od 20 lat były
wdowami i żyły w celibacie.
Większość przypadków przeniesienia wirusa HSV drogą płciową zdarza się wśród ludzi,
u których wirus pozostaje nierozpoznany i reaktywuje się bezobjawowo. Ostatnie badania
wykazały, że praktycznie wszystkie osoby seropozytywne w kierunku HSV-2 rozsiewają
wirusa okresowo z powierzchni błon śluzowych, zwykle przez kontakt seksualny lub kontakt
oralno-genitalny42. W odpowiedzi na drugie pytanie ogólnie zaleca się, aby ludzie z opryszczką
używali prezerwatyw, dzięki czemu mogą zmniejszyć ryzyko zarażenia kogoś innego.
Z reguły objawowe manifestacje opryszczki są związane z: lękiem i depresją, brakiem snu,
nadmiernym wysiłkiem i mikrootarciami pochwy w wyniku stosunków seksualnych. Te
nawroty można ograniczyć, a nawet wyeliminować, stosując opisane poniżej porady, które
dotyczą diety i ziół. Emocjonalne konsekwencje diagnozy opryszczki są zwykle znacznie
bardziej niepokojące niż faktyczna infekcja. Przydatne rady znajdziesz na stronie
www.datingwithherpes.org.
Jakie jest ryzyko związane z opryszczką w trakcie ciąży? Opryszczka noworodków jest
najgroźniejszą komplikacją opryszczki narządów płciowych. Powoduje ją kontakt fizyczny
noworodka z zakażonymi wydzielinami z narządów płciowych matki w trakcie porodu.
Opryszczka nie stanowi żadnego zagrożenia dla płodu, chyba że kobieta zarazi się nią podczas
ciąży, a ilość wirusa we krwi osiągnie wystarczająco wysoki poziom (nastąpi wiremia)
i przeniknie on przez łożysko, infekując płód. Zakażenie opryszczką w ciągu czterech ostatnich
miesięcy ciąży wiąże się z największym ryzykiem zakażenia noworodka wirusem, gdyż
organizm matki nie ma czasu na wytworzenie zwalczających go przeciwciał.
Chociaż nie wiadomo, ile dzieci ma styczność z wirusem opryszczki w trakcie porodu,
wiemy, że do zakażenia noworodka wirusem dochodzi w przypadku 1 : 3200 żywych urodzeń –
w przybliżeniu 1500 przypadków rocznie w Stanach Zjednoczonych43.
Wiedza o tym, że rocznie w Stanach Zjednoczonych rodzi się nieco ponad 4 miliony dzieci,
pomaga zrozumieć, jak rzadko zdarza się zarażenie noworodka opryszczką. Ponadto, biorąc
pod uwagę liczbę rodzących kobiet, które mają nierozpoznaną opryszczkę, można wyraźnie
dostrzec, że układ immunologiczny matek niemal zawsze chroni dziecko. Problem polega na
tym, że gdy noworodek zarazi się wirusem opryszczki, w 50% przypadków może to prowadzić
do opryszczki w postaci rozsianej lub zakażenia ośrodkowego układu nerwowego; 30% spośród
tych dzieci umrze, a ponad 40% będzie miało jakiegoś rodzaju długoterminowe zaburzenia
natury neurologicznej. Dlatego też tak ważne jest, by zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby
zminimalizować ryzyko zarażenia dziecka opryszczką w trakcie porodu. Z tego powodu
kobiety z aktywnymi zmianami opryszczki niemal zawsze poddają się cesarskiemu cięciu – to
decyzja, która w moim mniemaniu powinna być częściej kwestionowana (zob. poniżej).
Jeśli jesteś w ciąży lub planujesz zajście w ciążę. Jeśli myślisz o zajściu w ciążę, powinnaś
wraz z partnerem przebadać się na obecność wirusa opryszczki (około 2% kobiet zaraża się
w trakcie ciąży). Jeżeli jesteś zdrowa, ale twój partner jest seropozytywny, w trakcie stosunków
płciowych możecie używać prezerwatyw, a w trakcie seksu oralnego lateksowej chusteczki
[ang. rubber dam], by zapobiec przeniesieniu wirusa drogą płciową.
W trakcie ciąży dobrze się odżywiaj i dbaj o zdrowie. W mojej opinii zamartwianie się
w ciąży, że w czasie porodu możesz mieć nawrót choroby, zwiększa prawdopodobieństwo, że
opryszczka rzeczywiście się aktywuje.
Stosuj się do opisanych w tym rozdziale wskazówek na temat leczenia, takich jak
przyjmowanie suplementów w postaci czosnku i dobrych multiwitamin, by nie dopuścić do
nawrotu choroby.
Uwaga: leki przeciwwirusowe, takie jak walacyklowir i acyklowir (zob. poniżej), można
stosować w trakcie ciąży w przypadku kobiet, u których występują poważne lub nawracające
objawy. Nie stwierdzono żadnych znaczących skutków ubocznych u noworodków, które miały
styczność z lekiem44.
Opryszczka nie musi oznaczać cesarskiego cięcia. Jeśli w przeszłości miałaś opryszczkę,
ale nie masz żadnych czynnych zmian w trakcie porodu, możesz bezpiecznie rodzić drogą
naturalną. Jednym z głównych obszarów, przez który wirus przenika do noworodka, jest skóra.
Każda procedura, która uszkadza skórę dziecka, zwiększa ryzyko przeniesienia wirusa. Badania
wykazują, że pośród dzieci zakażonych wirusem w trakcie porodu 10% rodziło się z użyciem
elektrody umieszczonej na skórze głowy płodu [ang. fetal scalp electrode], wyciągu
próżniowego lub kleszczy, a tylko 2% rodziło się bez żadnych inwazyjnych procedur
położniczych45.
Ze względu na niskie ryzyko przeniesienia wirusa na dziecko nawet w przypadku kobiet
seropozytywnych w kierunku HSV-2, u których występują aktywne zmiany, niektórzy eksperci
sugerują, że mogą one rodzić drogą naturalną46. Zgadzam się z tym. Ponadto, gdy już jesteś
zarażona opryszczką, twoje ciało wytwarza przeciwciała zwalczające wirusa, które przenikają
przez łożysko i chronią dziecko. Pomimo istnienia na to dowodów obecnie w większości
szpitali standardową praktyką stosowaną w przypadku rodzących kobiet z aktywnymi
zmianami opryszczki jest cesarskie cięcie. Wynika to głównie ze strachu przed sporami
sądowymi.
Leczenie
Leki. Dostępnych jest wiele leków antywirusowych, które zwalczają opryszczkę (na przykład
acyklowir [Zovirax] i walacyklowir [Valtrex]). Acyklowir występuje zarówno w postaci
tabletek, jak i maści. Niektóre kobiety stosują go długoterminowo (2–3 lata). Przyjmowany
doustnie działa w ciele jak antybiotyk. Wirus dezaktywuje się w ciągu 24 godzin od wzięcia
tabletki. W przypadku maści stosowanej miejscowo na zmiany na efekty trzeba czekać dłużej.
Leki przeciwwirusowe można kupić jedynie za okazaniem recepty.
Chociaż leki mogą być bardzo pomocne w leczeniu opryszczki pierwotnej, niepokoi mnie ich
długoterminowe stosowanie, gdyż może ono prowadzić do powstawania odpornych szczepów
wirusów, które będą jeszcze silniejsze i trudniejsze do wyleczenia. Stało się tak w przypadku
innych chorobotwórczych mikroorganizmów, przeciw którym w ciągu ostatnich 50 lat lekarze
przepisywali antybiotyki i leki przeciwwirusowe. Trwająca obecnie walka z lekoopornymi
szczepami gruźlicy, zapalenia płuc i gronkowca jest wynikiem rutynowego przepisywania
antybiotyków lub leków antywirusowych, które lekarze, nie szukając alternatywnych sposobów
wspierania zdolności układu immunologicznego do walki z bakteriami, zalecali nawet
w przypadkach, gdy było to zbędne. Dlatego też preferuję metody, które wzmacniają wrodzoną
umiejętność ciała kobiety do kontrolowania wirusa.
Dieta i zioła. Czosnek jest bardzo skutecznym sposobem leczenia nawrotów opryszczki i nie
ma żadnych znanych skutków ubocznych. Działa także w przypadku opryszczki wargowej.
Wykazuje wiele właściwości przeciwwirusowych, antybakteryjnych i przeciwgrzybiczych47.
Kobietom z nawracającymi objawami opryszczki zalecam, aby w momencie, gdy pojawi się
znajome swędzenie, sygnalizujące, że za chwilę wystąpi opryszczka, bezzwłocznie przyjęły 12
kapsułek z bezzapachowym czosnkiem (dostępne w sklepach ze zdrową żywnością)48.
Następnie przez kolejne 3 dni należy przyjmować 3 kapsułki co 4 godziny w ciągu dnia.
Niemal zawsze wstrzymuje to objawy opryszczki. Przyjmuj bezzapachowy czosnek, gdyż
dzięki temu unikniesz nieprzyjemnego zapachu z ust, który jest jedyną wadą jego stosowania.
Zwykle zalecam preparaty, które zawierają allicynę (jak Garlitrin 4000 i Kyolic, powszechnie
dostępne w większości sklepów ze zdrową żywnością).
W przypadku kobiet z wywiadem opryszczki, które planują ciążę lub są w ciąży, zalecam
przyjmowanie 2 kapsułek czosnku dziennie. W okresie zwiększonego stresu dawkę można
zwiększyć do 6–8 kapsułek dziennie. Z mojego doświadczenia klinicznego wynika, że u kobiet,
które stosują się do powyższych zaleceń, objawy opryszczki nie występują.
Pozostałe metody leczenia. Medavir to opatentowany, dostępny bez recepty żel do
stosowania miejscowego. Zawiera związki cynku, które mają dobrze udokumentowane
właściwości antywirusowe i antybakteryjne. Jest stosowany w momencie pojawienia się
jakichkolwiek objawów. W badaniach klinicznych większość użytkowniczek była w stanie
zapobiec powstawaniu ran, a jeśli do nich doszło, rany leczyły się o 50% szybciej i były
znacznie łagodniejsze niż zwykle49. Regularne stosowanie również zmniejsza częstość
nawrotów. Przydaje się także w przypadku półpaśca (rodzaj nawrotu ospy wietrznej). Więcej
informacji znajduje się na stronie www.medavir.com.
Badania naukowe dowiodły, że ekstrakt z melisy (Melissa officinalis) także wykazuje
właściwości antywirusowe. Zapobiega on powstawaniu pęcherzyków, a stosowany
w momencie wystąpienia objawów przyspiesza proces gojenia50. Ekstrakt z melisy w formie
kremu, pod nazwą Herpalieve, można nabyć w sklepach ze zdrową żywnością. Należy go
aplikować na zainfekowany obszar 2–4 razy dziennie przez 5–10 dni.
Olejek z australijskiego drzewa herbacianego można stosować bezpośrednio na obszar,
w którym czujesz mrowienie, tuż przed wystąpieniem opryszczki, używając w tym celu
patyczków higienicznych lub palca. W większości przypadków takie miejscowe leczenie
zapobiegnie wystąpieniu objawów51.
I wreszcie pomocna jest zmiana podejścia. Opryszczka i kłykciny kończyste to nic strasznego.
W większości przypadków układ immunologiczny sam sobie z nimi radzi. Wirus nie wyrządza
też żadnej krzywdy ani tobie, ani innym ludziom. Jedynym problemem jest twoje nastawienie.
Jeśli zaraziłaś się wirusem i postrzegasz siebie jako złą lub naznaczoną, możesz się z tego
„wyleczyć”, afirmując pozytywne aspekty swoich narządów płciowych i seksualności (zob.
afirmację Louise Hay na s. 285). Poniżej znajdziesz przykład jednej z czytelniczek mojego
biuletynu, która zastosowała się do moich rad, a następnie uzdrowiła z opryszczki jednocześnie
i umysł, i ciało. Oto jej historia:
„Pięć lat temu rozwiodłam się po 23 latach monogamicznego małżeństwa. Na pierwszą
randkę poszłam dopiero po 4 latach. Wreszcie znalazłam mężczyznę, który mi się spodobał.
Zanim rozpoczęliśmy współżycie, oboje przebadaliśmy się na obecność wirusa HIV. Żadne
z nas nie miało w przeszłości innych chorób, więc zdecydowaliśmy się na seks. Cudownie
było znów kochać się z kimś, kogo darzyłam uczuciem i komu ufałam. Jednak 4 dni później
wystąpiły u mnie objawy opryszczki. Na początku byłam przerażona. Czułam się jak
idiotka. Jak mogłam do tego dopuścić? Mój kochanek także czuł się źle z tym, że to «przez
niego zachorowałam». Wtedy przeczytałam Pani książkę i uświadomiłam sobie, że takie
podejście i wstyd ani trochę nie wspomagały mojej odporności. Zastosowałam się więc do
Pani wskazówek. Zaczęłam się lepiej odżywiać. Codziennie przyjmowałam również
odpowiednie witaminy. Zaczęłam afirmować własną seksualność. Uświadomiłam sobie, że
nie zrobiłam nic złego. Nie byłam zła ani naznaczona – mój kochanek też nie. Po około 10
dniach objawy opryszczki zniknęły. Obecnie seks dostarcza mi o wiele większej
przyjemności niż kiedykolwiek wcześniej. Znalazłam mężczyznę, któremu naprawdę
zależy, który jest wspaniałym kochankiem i codziennie potwierdza moje piękno
i atrakcyjność. Proszę mi wierzyć, opryszczka była niską ceną. Jestem pewna, że nie wróci,
gdyż teraz czuję się o wiele lepiej z moimi narządami płciowymi i seksualnością niż
kiedykolwiek wcześniej!”
Brawo dla mojej czytelniczki za odważną zmianę sytuacji, która sieje spustoszenie wśród tak
wielu kobiet. Mam wielką nadzieję, że rzeczywiście objawy opryszczki nigdy już u niej nie
wystąpią! Jeśli jednak powrócą, będzie wiedziała, co z tym zrobić.

Zapalenie szyjki macicy (cervicitis)


Prawdziwe zapalenie szyjki macicy wywołują te same czynniki zakaźne, które powodują
zapalenie pochwy, takie jak rzęsistek (trichomonas) lub drożdżaki. Zapalenie szyjki macicy
zwykle występuje jednocześnie z zapaleniem pochwy. Leczenie też jest identyczne. (Zob.
fragment na temat zapalenia pochwy, s. 308).
W przypadku niektórych kobiet wydzielające śluz komórki szyjki macicy przemieszczają się
na zewnętrzną część szyjki macicy [błona zewnętrzna szyjki macicy, ang. exocervix], tarczę
szyjki macicy. Jest to normalny wariant anatomiczny, którego nie należy mylić z zapaleniem
szyjki macicy. Chociaż czasami u tych kobiet występują nieco bardziej obfite upławy
z pochwy, ten stan rzadko wymaga leczenia. Jeżeli upławy rzeczywiście stanowią problem,
można wykonać kriokauteryzację (zamrażanie) szyjki macicy lub elektrokauteryzację LEEP
(zob. s. 284).

Dysplazja szyjki macicy (nieprawidłowy wymaz cytologiczny)


Dysplazja szyjki macicy jest nazwą, którą określa się nieprawidłowości komórkowe powstałe
w kanale szyjki macicy lub na tarczy szyjki macicy; słowo dysplastyczny oznacza po prostu
„nieprawidłowy”. Wymaz cytologiczny wskazuje na obecność nieprawidłowych komórek
szyjki macicy, które klasyfikuje się zgodnie z ogólnokrajowymi standardami.
Nieprawidłowości nazywa się wewnątrznabłonkową neoplazją szyjki macicy [ang. cervical
intraepithelial neoplasia – CIN], co oznacza nieprawidłowe komórki w nabłonkowej warstwie
komórek pokrywających szyjkę macicy, lub zmianami wewnątrzpłaskonabłonkowymi [ang.
squamous intraepithelial lesions – SIL], co oznacza nieprawidłowe komórki w warstwie
płaskonabłonkowej pokrywającej szyjkę macicy, pochwę i srom (w niektórych ośrodkach
medycznych skrót SIL, jako termin uniwersalny, wyparł skrót CIN). Patolog, opisując wymaz
cytologiczny, określa komórki numerycznie, zgodnie ze stopniem zmian komórkowych: CIN 1
lub SIL 1 oznaczają zmiany łagodne, podczas gdy CIN 3 lub 4 albo SIL 3 lub 4 – zmiany
poważne.
Często gdy wynik badania cytologicznego jest nieprawidłowy, kobieta zwykle od razu
wyobraża sobie najgorszy scenariusz: „O nie, mam raka!”. Uspokaja ją zazwyczaj wnikliwe
badanie nieprawidłowego wymazu cytologicznego. Większość nieprawidłowych wyników
badań cytologicznych nie oznacza raka szyjki macicy, chociaż pewien procent dysplazji
zamieni się w raka, jeśli się jej nie rozpozna i nie wyleczy. Niektóre nieprawidłowości CIN,
szczególnie natury łagodnej, ustąpią samoistnie, gdyż większość łagodnych dysplazji to
ustępujące samoistnie infekcje wirusem HPV. Samoistnie ustępujące infekcje to takie,
z którymi układ odpornościowy radzi sobie sam.
Objawy
Zwykle dysplazja szyjki macicy nie powoduje żadnych objawów, choć niektóre kobiety
z nieprawidłowym wynikiem badania cytologicznego twierdzą, że wiedziały, że coś jest z nimi
nie tak, gdyż czuły „palenie” w obszarze szyjki macicy. (Przebieg raka szyjki macicy także
może być bezobjawowy, ale często do symptomów zalicza się krwawienie
międzymiesiączkowe, bóle miednicy, upławy o nieprzyjemnym zapachu i/lub krwawienie po
stosunku).
Cytologia
Cytologia to jedno z najtańszych badań znanych współczesnej medycynie. Od momentu, gdy
pod koniec lat 40. XX w. dr George Papanicolaou wprowadził badanie cytologiczne,
gwałtownie spadła zachorowalność na inwazyjnego raka szyjki macicy. Zmalał też wskaźnik
zgonów z powodu tej choroby. W rzeczywistości oszacowano, że dzięki temu niedrogiemu
i nieinwazyjnemu badaniu można uniknąć 70% zgonów z powodu raka szyjki macicy. Wyniki
są imponujące; żartowałam nawet, że należy otworzyć ośrodek cytologiczny działający na
zasadzie okienka, do którego klientki mogłyby podjeżdżać w samochodach [ang. drive
through]. Dzięki temu badanie byłoby równie proste jak zakup jedzenia w McDonald’s52.
Cytologię wykonuje się, pobierając próbkę komórek z tarczy i kanału szyjki macicy. Wymaz
umieszcza się na szkiełku mikroskopowym, które następnie się spryskuje lub pokrywa
utrwalaczem.
Nowsze badania cytologiczne, takie jak ThinPrep, w których komórki szyjki macicy są
umieszczane w probówce na płynnym podłożu, zastąpiły w wielu przypadkach konwencjonalny
wymaz. ThinPrep ułatwia ocenę komórek szyjki macicy, ponieważ płynne podłoże zapobiega
ich wysychaniu. Filtruje również zanieczyszczenia przed umieszczeniem komórek na szkiełku.
Badania przeprowadzone przez producenta sugerują, że test ThinPrep poprawia wykrywanie
nieprawidłowych komórek o 65% i zmniejsza liczbę rozmazów niediagnostycznych o 50%
w porównaniu z normalnymi technikami cytologicznymi53. Ta informacja niekoniecznie
wpłynie na zmianę sposobu leczenia. ThinPrep zwiększa szansę na znalezienie
nieprawidłowości, które w wielu przypadkach są łagodne. Może również podwajać koszt samej
cytologii.
Badanie cytologiczne nie jest doskonałe: jak dotąd nie udało się wyeliminować raka szyjki
macicy. Ale notujemy postęp. Wciąż co roku w Stanach Zjednoczonych około 3700 kobiet
umiera z powodu raka szyjki macicy – niektóre z nich miały dostęp do regularnego badania
cytologicznego. Spójrzmy na to z szerszej perspektywy: każdego roku 435 000 ludzi umiera
z powodu spożywania alkoholu, 365 000 – złej diety i braku ruchu, a 7600 – stosowania
aspiryny i niesteroidowych leków przeciwzapalnych54. Liczba zgonów każdego roku z powodu
raka szyjki macicy w Stanach Zjednoczonych jest bardzo niska (w krajach rozwijających się
odsetek ten jest znacznie wyższy) – zwłaszcza gdy porównamy ją z poziomem lęku
wywoływanego przez negatywny wynik cytologii.
Rzadko w badaniu cytologicznym można stwierdzić nieprawidłowości górnego odcinka
układu moczowego, endometrium i jajowodów czy też jajników. Badanie cytologiczne
wykrywa nieprawidłowości jedynie w obrębie szyjki macicy. Wiele kobiet nie rozumie
ograniczeń, z którymi ma do czynienia lekarz diagnozujący problemy ginekologiczne.
W 2009 r. organizacja American College of Obstetricians and Gynecologists zaktualizowała
zalecenia dotyczące wykonywania cytologii. Oto one:

Kobiety w wieku 21–29 lat. Pierwsze badanie przesiewowe w kierunku raka szyjki
macicy (wymaz lub cytologia płynna, na przykład badanie ThinPrep) powinno się mieć
w wieku 21 lat, bez względu na to, kiedy zaczyna się uprawiać seks. Następnie kobiety
powinny co 2 lata poddawać się kolejnym badaniom aż do ukończenia 30. roku życia.
(Stare wytyczne, dla kontrastu, wymagały corocznych badań przesiewowych). Należy
zauważyć, że test DNA na obecność HPV nie jest zalecany u kobiet poniżej 30. roku
życia, ponieważ wszelkie zmiany HPV w obrębie szyjki macicy na ogół same ustępują
przed ukończeniem 30 lat.
Kobiety w wieku 30–65/70 lat. Kobiety, które miały 3 kolejne negatywne badania
przesiewowe w kierunku raka szyjki macicy, mogą przeprowadzać kolejne badania co 3
lata (zamiast, jak zalecano wcześniej, co 2–3 lata).
Kobiety w wieku powyżej 65/70 lat. Kobiety z 3 lub więcej kolejnymi negatywnymi
wynikami cytologii oraz brakiem nieprawidłowych wyników testów w ciągu ostatnich
10 lat mogą zaprzestać badań przesiewowych w kierunku raka szyjki macicy.
Wyjątkowe przypadki. (1) Kobiety w każdym wieku z obniżoną odpornością,
nosicielki wirusa HIV lub te, które w łonie matki były narażone na DES, powinny co
roku wykonywać badanie cytologiczne. (2) Większość kobiet, które nie miały
nieprawidłowych wyników cytologii, ale z innej przyczyny przeszły histerektomię
z usunięciem szyjki macicy, nie musi wykonywać rutynowego badania cytologicznego.
Jednak kobiety po histerektomii, które w przeszłości miały nieprawidłowe wymazy
cytologiczne (klasyfikowane jako CIN 2 lub 3), powinny co roku wykonywać badanie
cytologiczne do momentu, aż 3 kolejne wyniki będą ujemne; wtedy mogą zaprzestać
wykonywania badań.

ACOG nadal zaleca kobietom coroczne badania ginekologiczne nawet w latach, w których
nie sugeruje się przeprowadzania badań cytologicznych. Ponadto bardzo ważne jest, aby
kobiety, które otrzymały szczepionkę przeciwko HPV, również stosowały się do tych samych
wytycznych co nieszczepione kobiety, ponieważ szczepionka przeciwko wirusowi HPV nie
chroni przed wszystkimi odmianami HPV, a kobiety, które ją otrzymały, wciąż mogą
zachorować na raka szyjki macicy (zob. omówienie szczepionki przeciw HPV, s. 285).
Wcześniej ACOG zalecało, aby badania przesiewowe w kierunku raka szyjki macicy
rozpoczęły się 3 lata po tym, jak kobieta po raz pierwszy zaczęła współżyć seksualnie, lub
w wieku 21 lat, w zależności od tego, który warunek nastąpi wcześniej. Jednak statystyki
pokazują, że kobiety w wieku poniżej 21 lat rzadko chorują na raka szyjki macicy. Jeśli jednak
są aktywne seksualnie, wskaźnik infekcji HPV i dysplazji dla ich grupy wiekowej jest wysoki.
Liczne badania wykazały, że kobiety, które stosują procedurę LEEP w leczeniu dysplazji, mają
większe prawdopodobieństwo przedwczesnego porodu. (Nie tylko cytologia nie jest potrzebna
w tej grupie wiekowej, ale również przesadą jest LEEP, ponieważ układ odpornościowy
zazwyczaj usuwa 90% zakażeń HPV w ciągu 1–2 lat). Najistotniejsze jest to, że z powodu
dysplazji pojawiającej się w badaniach cytologicznych młode kobiety były nadmiernie leczone,
co potencjalnie może zagrażać zdrowiu ich przyszłych dzieci. Pochwalam te zmiany i zgadzam
się z nimi.
Zalecam coroczne badanie cytologiczne, jeśli:

jesteś zakażona wirusem HIV (ludzki wirus upośledzenia odporności);


masz obniżoną odporność w wyniku transplantacji organu (na przykład nerki);
palisz, regularnie pijesz alkohol lub zażywasz kokainę bądź podobną substancję;
masz w wywiadzie nieprawidłowe wyniki badań cytologicznych, raka szyjki macicy,
trzonu macicy, pochwy lub sromu;
masz niską pozycję społeczno-ekonomiczną (American College of Obstetricians and
Gynecologists wykazało, że niska pozycja społeczno-ekonomiczna ma związek
z wyzwalaniem innych czynników, które narażają kobietę na zwiększone ryzyko
rozwoju chorób).

Czy można polegać na badaniu cytologicznym? Żadne badanie nie daje 100-procentowej
pewności. Z cytologią jest podobnie. Badania wykazują, że współczynnik wyników fałszywie
ujemnych wynosi 5–50%, w zależności od lekarza i laboratorium. Zdarza się, że pomimo
obecności nieprawidłowych komórek wynik badania jest ujemny. Około 2/3 fałszywie
ujemnych wyników powstaje na skutek błędów popełnionych przez pracownika służby zdrowia
w trakcie pobierania komórek (tzw. błąd próbkowania). Około 1/3 fałszywie ujemnych
wyników wiąże się z błędem laboratoryjnym. Czasami nieprawidłowe komórki szyjki macicy
znajdują się w obszarze, do którego nie da się dotrzeć podczas badania cytologicznego. Jak
widać, nawet w idealnych warunkach, gdy wszystko jest wykonane doskonale, w rutynowym
badaniu cytologicznym nie da się rozpoznać niektórych przypadków raka szyjki macicy we
wczesnym stadium.
Co zrobić, jeśli wynik badania cytologicznego nie jest ujemny? Czasami wynik badania
cytologicznego może cię przerazić lub być dla ciebie niezrozumiały. Poniżej przedstawiam
główne kategorie wyników badań cytologicznych oraz wyjaśniam, jak należy się do nich
odnieść.

Zdarza się, że wynik badania cytologicznego wraca z oznaczeniem „nie do interpretacji”


lub „ograniczona przydatność diagnostyczna”. Nie należy się tym niepokoić. Taki zapis
oznacza jedynie, że na szkiełku nie było wystarczającej ilości komórek, by odpowiednio
zinterpretować wymaz. Wynik „niezadowalający” nie musi oznaczać, że lekarz pobrał
nieprawidłowy wymaz lub że nie zrobił tego dobrze. Oznacza jedynie, że badanie
należy powtórzyć.
Inny opis wyników badań cytologicznych brzmi: „ocena niemożliwa ze względu na
obecność komórek zapalnych”. Czasami drożdżaki, rzęsistek lub infekcja bakteryjna
sprawiają, że w komórkach pobranych do badania występuje stan zapalny. Zdarza się,
że stan zapalny jest rezultatem zmniejszonej grubości tkanek szyjki macicy i pochwy
(tzw. atrofia), co występuje po ciąży, po okresie menopauzy lub w innych momentach,
gdy obniżony jest poziom estrogenu. Komórki objęte stanem zapalnym podczas badania
cytologicznego rzadko są powodem do niepokoju. Zwyczajnie powtórz badanie, gdy
wyleczysz zapalenie lub zmiany zanikowe. W wielu przypadkach zapalenie nie wymaga
leczenia i ustępuje samo, szczególnie wtedy, gdy poprawisz dietę i styl życia, jeżeli jest
taka konieczność.
Kategoria wyników badań cytologicznych, która często jest bardzo niejasna zarówno
dla lekarzy, jak i dla pacjentek, a pojawia się w przypadku 10% badań, to ASCUS [ang.
atypical squamous cells of undetermined significance], czyli atypowe komórki nabłonka
płaskiego szyjki macicy o nieokreślonym znaczeniu. Zwykle gdy otrzymujesz taki
wynik badania, oznacza on, że komórki szyjki macicy wyglądają nietypowo z powodu
jakiejś reakcji: procesu regeneracji, stanu zapalnego, atrofii itd. W 75% przypadków
ASCUS nie oznacza choroby szyjki macicy; wtedy pomocne jest badanie DNA na
obecność HPV. Jeśli jest ujemne, ma się właściwie pewność, że nieprawidłowości
komórkowe nie są spowodowane zmianami przedrakowymi. Jeśli jest pozytywne,
aktualne wytyczne zalecają kolposkopię55 oraz wykonanie biopsji obszarów
nieprawidłowych, które zostały wykazane w teście; nieprawidłową tkankę można często
natychmiast usunąć. Zalecam także suplementy, które zawierają antyoksydanty.

Jeżeli masz stwierdzony stan zapalny, a lekarz znajdzie jego przyczynę, wylecz się i powtórz
badanie cytologiczne. ASCUS spowodowany zmianami atroficznymi u kobiet po menopauzie
zniknie dzięki miejscowej terapii estrogenowej lub środkom, które odżywiają i odbudowują
błonę śluzową pochwy. Okazuje się, że Remifemin, ekstrakt z pluskwicy groniastej, pogrubia
tkankę pochwy w ciągu 4–6 tygodni; to dobry wybór w przypadku kobiet, które muszą
unikać estrogenu. Kolejnym dobrym rozwiązaniem jest estriol. (Zob. rozdz. 14).

Czasami wynik ASCUS jest związany z dysplastycznymi zmianami


śródpłaskonabłonkowymi niskiego stopnia [ang. low-grade squamous intraepithelial
lesion – LGSIL]. Jeżeli istnieje podejrzenie tego typu zmian, co 4–6 miesięcy należy
wykonywać powtórne badanie cytologiczne oraz badanie na obecność DNA wirusa
HPV, dopóki wyniki nie powrócą do normy. Dobra wiadomość jest taka, że według
statystyk 50% tego typu nieprawidłowości ustępuje samoistnie. W niektórych
przypadkach lekarz może zalecić (możesz też sama dokonać takiego wyboru) dalsze
badanie szyjki macicy za pomocą kolposkopii.

Wreszcie, jeżeli wynik mówi o dysplastycznych zmianach śródpłaskonabłonkowych


wysokiego stopnia [ang. high-grade squamous intraepithelial lesion – HGSIL], lekarz ustali
termin kolposkopii oraz zalecanej biopsji, a być może zastosuje także metodę pętli
elektrochirurgicznej, by mieć absolutną pewność co do obszaru, na którym występują
nieprawidłowości. Metodą LEEP można również usunąć nieprawidłowe tkanki szyjki macicy
w celu rozpoznania i leczenia, nie naruszając jednocześnie jej prawidłowego funkcjonowania.
Metodę stosuje się ambulatoryjnie. Czasami można nią zastąpić biopsję stożkową, stosowaną
w leczeniu przedrakowych zmian szyjki macicy, którą wykonuje się na sali operacyjnej
w znieczuleniu ogólnym. Pamiętaj jednak, że, jak wyjaśniono powyżej, istnieje ryzyko
związane z LEEP, ponieważ może to osłabić szyjkę macicy i zwiększyć szansę na późniejszy
przedwczesny poród.
Bez względu na to, czy poddałaś się LEEP, zalecam przestrzeganie programu podstawowego
optymalnej równowagi hormonalnej i zdrowej miednicy, opisanego w rozdz. 5, z dodatkowymi
dużymi dawkami kwasu foliowego, w celu wsparcia układu odpornościowego (zob. poniżej).
Inne metody badania komórek szyjki macicy
Kiedy kobieta ma dwa kolejne nieprawidłowe wymazy cytologiczne, ogólnie zaleca się, aby
wykonała również test DNA na obecność HPV. Test ten (który obecnie wykonuje się rutynowo
w wielu miejscach) pozwala uzyskać wiedzę, czy pacjentka ma jeden z podtypów HPV
wysokiego ryzyka. Kolejnym krokiem, po uzyskaniu nieprawidłowego wyniku badania
cytologicznego, jest określenie w trakcie kolposkopii rozległości problemu. Podczas tego
badania sprawdza się naczynia krwionośne oraz prawidłowość tkanek szyjki macicy,
obserwując je za pomocą urządzenia optycznego. Z nieprawidłowo wyglądających obszarów
pobiera się materiał biopsyjny i wysyła go do laboratorium. Szczególną uwagę skupia się na
strefie granicznej szyjki macicy. Należy się upewnić, że cały ten obszar jest widoczny. Czasami
nieprawidłowe komórki szyjki macicy znajdują się w błonie śluzowej kanału szyjki macicy,
gdzie nie można ich ani zobaczyć, ani zbadać. W takich przypadkach zaleca się biopsję
stożkową (biopsję w kształcie stożka fragmentu wnętrza szyjki macicy) lub metodę LEEP (zob.
s. 280) w celu dalszego zbadania błony śluzowej kanału szyjki macicy. Ta procedura nie jest
jedynie diagnostyczna, gdyż często bywa środkiem leczniczym. Spryskanie szyjki macicy (lub
pochwy) środkiem do znieczulenia miejscowego tuż przed wykonaniem biopsji sprawia, że
procedura jest praktycznie bezbolesna. Zapytaj o nią swojego lekarza.
Dysplazja: sprawy budzące niepokój
Skąd to mam? Nikt tak naprawdę nie wie, dlaczego u jednej kobiety rozwija się dysplazja
szyjki macicy, a u innej nie. Podobnie jak wirus HPV, dysplazja szyjki macicy jest związana
z funkcjonowaniem układu immunologicznego. Jedno z badań wykazało, że kobiety po
przeszczepie nerki, które przyjmowały leki obniżające odporność, były 7-krotnie bardziej
narażone na nieprawidłowy wynik badania cytologicznego niż grupa kontrolna, która nie
przyjmowała tego typu leków. Palenie tytoniu jest wyraźnym czynnikiem ryzyka
nieprawidłowości komórek szyjki macicy i raka szyjki macicy. Odkryto, że kobiety, u których
stwierdzono nieprawidłowe komórki szyjki macicy, mają niższy poziom antyoksydantów
i kwasu foliowego we krwi. Istnieje związek między stosowaniem tabletek antykoncepcyjnych
i niektórymi rodzajami dysplazji szyjki macicy56. Być może dzieje się tak, gdyż pigułka obniża
poziom składników odżywczych we krwi, takich jak witaminy z grupy B.
Czy palenie tytoniu zwiększa ryzyko wystąpienia dysplazji szyjki macicy? Wyniki wielu
badań dokumentują związek między paleniem i dysplazją szyjki macicy. W błonie śluzowej
szyjki macicy palaczek wykryto kotyninę, toksyczny produkt uboczny palenia tytoniu. Jeżeli
palisz, obniżasz odporność czynną błon śluzowych w obszarze szyjki macicy i pochwy.
Leczenie
Kobiety powinny wiedzieć, że prawie 50% łagodnych nieprawidłowości w obrębie szyjki
macicy wraca do normy samoistnie. Podobnie ustępuje mniejszy procent poważniejszych
nieprawidłowości. Powtórne badanie kontrolne pomoże ustalić, czy potrzebujesz leczenia.
Kiedy dysplazja nie cofa się samoistnie, celem leczenia jest usunięcie nieprawidłowej tkanki.
Standardowa medycyna z zakresu ginekologii dysponuje wspaniałymi narzędziami do leczenia
zarówno dysplazji szyjki macicy, jak i raka szyjki macicy we wczesnym stadium.
Współczynnik wyleczalności w przypadku standardowych metod wynosi ponad 90%. Każda
kobieta, która uzyska nieprawidłowy wynik badania cytologicznego, powinna stosować się do
wskazówek dotyczących diety, które znajdują się w rozdziale 17, oraz do programu
podstawowego optymalnej równowagi hormonalnej i zdrowej miednicy z rozdziału 5.
Do metod niszczenia nieprawidłowych tkanek szyjki macicy zalicza się laser,
kriokauteryzację, kwas trójchlorooctowy i LEEP. Metodę LEEP stosuje się w celu
rozpoznawania i leczenia niektórych przypadków SIL, które w przeszłości wymagały biopsji
stożkowej, wykonywanej w szpitalu w znieczuleniu ogólnym. Niektórzy lekarze w ten sam
sposób używają lasera. Po zabiegu metodą LEEP szyjka macicy dobrze się goi, ale proces ten
zwiększa ryzyko przedwczesnego porodu w przypadku kolejnej ciąży.
Niezbędne są regularne badania kontrolne, wykonywane przez rok co 3 miesiące, a następnie
co 6 miesięcy. Dzięki nim wiadomo, czy nieprawidłowości nie nawracają. Po kilku latach
prawidłowych wyników badań cytologicznych, wykonywanych co pół roku, wiele kobiet może
się badać raz w roku. Decyzję należy podjąć indywidualnie. Jak mawia moja koleżanka: „Nikt
jeszcze nie zmarł w wyniku zbyt częstych badań kontrolnych”. Jeśli choroba zacznie
postępować, kłopoty mogą mieć te kobiety, u których występuje umiarkowana lub poważna
dysplazja szyjki macicy. Z tego powodu wskazane jest wykonywanie częstych badań.
Dieta. Wiele badań wiąże dysplazję szyjki macicy z niskim poziomem witaminy A i witamin
z grupy B. Doustne środki antykoncepcyjne zwiększają ryzyko powstawania nieprawidłowych
komórek, chociaż ginekolodzy zwykle nie znają popierających tę tezę danych; pigułka obniża
poziom witamin z grupy B we krwi. W przypadku kobiet, których dieta jest uboga w składniki
odżywcze, pigułka może wywołać stan nieznacznego niedoboru. Kobiety, u których dysplazja
szyjki macicy rozwinęła się w okresie stosowania pigułki antykoncepcyjnej, pozbyły się
nieprawidłowości dzięki przyjmowaniu wysokich dawek kwasu foliowego. Dlatego też każda
kobieta, która stosuje pigułkę (lub terapię hormonalną), powinna przyjmować dobre preparaty
wielowitaminowe, bogate w witaminy z grupy B i zawierające kwas foliowy.
Jeśli twój wynik badania cytologicznego wskazuje na LGSIL lub inną nieprawidłowość,
przyjmuj 5 mg kwasu foliowego dziennie, dobre witaminy z grupy B oraz suplementy
wielowitaminowo-mineralne (zwykle zaleca się przyjmowanie 400 μg kwasu foliowego
dziennie, więc to o wiele większa dawka). Stosuj także antyoksydanty. Jedne z najlepszych
znajdują się w grupie substancji roślinnych zwanych proantocyjanidami; można je znaleźć
w pestkach winogron i w korze sosny – popularne marki to Pycnogenol i Proflavanol. Zacznij
od 2 mg na kilogram masy ciała, dzieląc dawkę na 2–3 porcje, przyjmowane codziennie przez
tydzień. Następnie zwiększ dawkę do 20 mg i stosuj ją 2–3 razy dziennie. Widziałam wiele
przypadków dysplazji szyjki macicy, od łagodnych do średnio zaawansowanych, których stan
uległ znacznej poprawie dzięki stosowaniu suplementów wielowitaminowo-mineralnych
w połączeniu z antyoksydantami57. I jeszcze jedna sprawa: rzuć palenie!
Dysplazja szyjki macicy, jeśli nie jest leczona, może rozwinąć się w raka szyjki macicy, który
tradycyjnie był leczony histerektomią. Chociaż pełna dyskusja na temat leczenia raka szyjki
macicy leży poza zakresem tej książki, pozwól mi przynajmniej powiedzieć tyle: widziałam
kilka kobiet, które, pomimo że na podstawie wymazu miały zdiagnozowane początkowe
stadium raka – mikroinwazyjnego raka szyjki macicy potwierdzonego przez biopsję stożkową,
odmówiły histerektomii. U tych kobiet, które pragną dzieci, ten wybór jest coraz częściej
popierany – przy zachowaniu ścisłej kontroli. W zależności od sytuacji rokowanie może być
bardzo dobre.
Historie kobiet
Jeżeli kobieta odważnie przyjrzy się sytuacjom, które przyczyniają się do stresu w jej życiu,
i połączy tę wewnętrzną pracę nad sobą ze standardowymi metodami leczenia, sukces ma
niemal gwarantowany. Poniżej opisuję reakcję trzech kobiet na nieprawidłowości w obrębie
szyjki macicy i sromu, w tym także na raka szyjki macicy, oraz ich wysiłki, by zrozumieć
problemy natury emocjonalnej i poradzić sobie z nimi.
Sylvia: poważne ostrzeżenie. Gdy Sylvia przyszła do mnie po raz pierwszy, miała 39 lat.
Dwa lata wcześniej, w chwilę po tym, jak zdiagnozowano u niej wstępne stadium raka szyjki
macicy, poddała się biopsji stożkowej. Od 2 lat miała prawidłowe wyniki badań
cytologicznych, ale wynik kolejnego badania powrócił z oznaczeniem CIN 2. Gdy Sylvia
wychodziła z gabinetu po otrzymaniu tej diagnozy, usłyszała komentarz pielęgniarki: „Szkoda,
że teraz co 2 lata będzie pojawiał się nawrót”.
Po jakimś czasie Sylvia stwierdziła, że słowa pielęgniarki w końcu zmusiły ją do działania.
Zawsze chciała rzucić palenie papierosów oraz picie alkoholu i kawy, jednak tym razem
zrozumiała, że było to kwestią życia lub śmierci. Musiała zrobić z tym porządek. „Zrozumiałam
także, że czas porzucić nienawiść do matki. Jeszcze rok temu byłam typową «złą»
dziewczynką. Zaczęłam wtedy praktykę uzdrawiających wizualizacji i medytacji. Dzięki tym
działaniom uświadomiłam sobie, że pochodzę z rodziny, w której kobiety od wielu pokoleń
pałały do siebie nienawiścią. Bratowa, paląca cztery paczki papierosów dziennie, umarła na
raka płuc. Moja matka nigdy wcześniej nie była bardziej agresywna w stosunku do mnie niż na
pogrzebie bratowej. Jakieś 2 lata później rozpoznano u mnie raka szyjki macicy. Jestem
wdzięczna, bo czuję, że jest teraz we mnie więcej życia niż kiedykolwiek wcześniej”. Sylvia
wyznała również, że wszystkie jej siostry przeszły histerektomię. Jednej z nich z powodu raka
usunięto pierś. „Matce, która jest przepełniona nienawiścią do siebie, usunięto macicę. Teraz
nagle uświadamiam sobie, że wszystkie kobiety w mojej rodzinie nienawidzą się od lat”.
Sylvia postanowiła przełamać ten wzorzec. Zmieniła dietę, przestała palić papierosy i zaczęła
pisać dziennik, notując wszystkie refleksje dotyczące przekonań, które jej nie służyły. Zaczęła
obdarzać się większym szacunkiem na wszystkich poziomach. Od momentu usunięcia
nieprawidłowych tkanek wyniki jej badań cytologicznych utrzymują się w normie.
Faith: uzdrawianie dysplazji szyjki macicy i sromu. Faith, kobieta tuż po trzydziestce, była
pielęgniarką, ale uczestniczyła także w zajęciach plastycznych. Rok wcześniej rozpoznano
u niej CIN 1 szyjki macicy, śródnabłonkową neoplazję sromu [ang. vulvar intraepithelial
neoplasia – VIN 1] oraz śródnabłonkową neoplazję pochwy [ang. vaginal intraepithelial
neoplasia – VAIN 1]. Wszystkie nieprawidłowości powstały prawdopodobnie w wyniku
zakażenia wirusem HPV, które rok wcześniej Faith leczyła laserowo. Teraz nieprawidłowości
powróciły. Jej lekarz ponownie zalecił terapię laserową, ale Faith nie była do niej przekonana.
Zabieg był dość bolesny i nie gwarantował sukcesu.
Zanim Faith przyszła do mnie na wizytę, zmieniła już nieco dietę. Wyjaśniłam jej naturę
wirusa HPV i powstające pod jego wpływem nieprawidłowości komórkowe. Powiedziałam też,
że może poprawić funkcjonowanie układu immunologicznego poprzez dalszą zmianę diety
i wypróbowanie technik uzdrawiających. Faith zrozumiała, jak ważna jest kontynuacja terapii.
Długo nie miałam od niej żadnych wieści. Po 3 latach przyszła na konsultację. Powiedziała,
że w ciągu 6 miesięcy od momentu, gdy zmieniła dietę i zaczęła medytować, zniknęły
wszystkie nieprawidłowości związane z HPV. Lekarz nie mógł w to uwierzyć. Wyniki jej
badań cytologicznych były prawidłowe. Zaczęła myśleć o nawiązaniu relacji seksualnej, ale
martwiła się o HPV. Czy znów wystąpią objawy? Czytając literaturę fachową i uczęszczając na
spotkania grup ludzi pracujących w oparciu o 12 kroków, szczególnie klubu Anonimowych
Uzależnionych od Miłości i Seksu, wykonała już dużo pracy w zakresie swojej seksualności.
Uświadomiła sobie, że w przeszłości uprawiała seks, mimo że wcale tego nie chciała.
Uczestniczyła w nim niemal automatycznie, oddalając w ten sposób lęk przed odrzuceniem.
Faith wychowała się w religii, która wzbudzała w niej poczucie winy względem seksualności.
Rodzice uczyli jej braci, że mają uważać na niechciane ciąże, a ją uczono, że w ogóle nie
powinna uprawiać seksu – przynajmniej do ślubu. Po okresie celibatu Faith znów poczuła
w sobie gotowość na eksplorowanie seksualności z drugim człowiekiem. Kiedy się
spotkałyśmy, Faith była we wspierającym i pełnym miłości związku z mężczyzną, z którym jak
dotąd nie uprawiała seksu.
Badania Faith i jej potencjalnego partnera na obecność wirusa HIV wypadły ujemnie.
Zasugerowałam badania na obecność wirusa HPV i wirusa opryszczki, chociaż obie
zgodziłyśmy się, że nie będzie to miało wpływu na rozwój jej związku. Poprosiłam Faith, żeby
się zastanowiła, czy związek jest dla niej źródłem wsparcia i radości. Gdy widziałam ją po raz
ostatni, wciąż próbowała podjąć decyzję i nie miała zamiaru pójść ani o krok dalej, dopóki nie
będzie w całkowitej zgodzie ze swoim wewnętrznym przewodnictwem.
Barbara: gdy zabieg się nie sprawdził. Barbara miała 39 lat, gdy spotkałam ją po raz
pierwszy. Jej historia w piękny sposób ilustruje związek między przeszłością, sytuacją
społeczną i „punktami wejścia” do jej ciała oraz późniejszym uzdrowieniem tych wszystkich
aspektów.
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Barbarę, była idealnie ubraną, drobną blondynką
z uśmiechem, który zdawał się przyklejony do jej twarzy na stałe – maska skrywająca to, co
działo się w jej wnętrzu. Chociaż uwielbiała swoją posadę nauczycielki, jej ciało wysyłało
wiele sygnałów ostrzegawczych. Jej matka umarła w wieku 63 lat na raka jajników. Babcia ze
strony matki miała tę samą chorobę. W ciągu ostatnich 9 lat Barbara przeszła ponad 15 różnych
operacji z powodu wczesnych stadiów raka, początkowo szyjki macicy, a później pochwy.
Barbara opowiedziała swoją historię: „W miarę upływu czasu diagnozy kolejnych lekarzy
wciąż wskazywały na obecność komórek przedrakowych. Biopsja za biopsją prowadziły od
zabiegu do zabiegu. Zabiegi laserem okazały się nieskuteczne. Wreszcie 9 lat po tym, jak
pojawiły się pierwsze oznaki nieprawidłowych komórek, poddałam się całkowitej histerektomii
z usunięciem jajników. Doradzono mi, żebym się nie martwiła, gdyż wciąż mam jeszcze trochę
zdrowej tkanki. Byłam wdzięczna”.
Histerektomię wykonano u Barbary, gdy miała 36 lat – 3 lata przed jej wizytą u mnie.
Podczas pierwszego badania pobrałam wymaz cytologiczny, którego wynik znów był
nieprawidłowy58. Wskazywał na „łagodną dysplazję ze zmianami z cechami koilocytozy”
(zmiany w jądrze komórkowym, zwykle związane z aktywnym wirusem HPV). Barbara
przeszła kolposkopię i biopsję, które potwierdziły występowanie nieprawidłowych komórek
w pochwie. Leczenie polegało na ich usunięciu.
Z powodu tego, że problem ze swej natury nawracał, wiedziałyśmy, że jedyne, co Barbara
może zrobić, to zwrócić się do swojego wnętrza – zrozumieć na tyle, na ile było to możliwe,
dlaczego jej ciało wciąż wysyłało tę samą wiadomość. Chciałyśmy wzmocnić układ
odpornościowy i zatrzymać proces choroby, który prowadził do chirurgicznego wycinania,
zamrażania i kauteryzacji kolejnych części jej pochwy. Wszystkie terapie, którym do tej pory
się poddała – zabieg, laser, kauteryzacja i stosowanie różnych leków – nie „wyleczyły”
problemu.
Kiedy wczytałyśmy się głębiej w jej historię, okazało się, że przez pierwsze 15 lat
małżeństwa mąż Barbary był alkoholikiem. Dużo później odkryła, że mąż przez wiele lat miał
różne przygody miłosne. Barbara powiedziała: „Rano trzymał moją dłoń, a wieczorem dłoń
innej kobiety. Kilka nocy przed tym, jak poprosiłam, żeby się wyniósł, wyszły na jaw wszystkie
kłamstwa, które mi opowiadał. Gdzieś w głębi duszy znałam prawdę. Romans za romansem,
chwile z prostytutkami, spotkania w dużych miastach. Początkowo się tego wypierał. Prawda
zostawiła we mnie pustkę i samotność”. Gdy Barbara po raz pierwszy przyszła do ośrodka,
zaczęła już uczęszczać na terapię, podczas której próbowała złożyć w całość historię rodzinną.
Zaczęła stopniowo układać swoje życie. Powiedziała: „Wyruszyłam w podróż, która w końcu
dała mi wiarę, że jestem w stanie poradzić sobie sama. Prośba, żeby mąż odszedł, była pierwszą
samodzielnie podjętą, dobrze przemyślaną decyzją. Byłam w pełni świadoma wpływu, jaki
będzie to miało na moje życie, ale miałam odwagę, by zapoczątkować i kontynuować życie bez
niego. Tęskniłam za bliskością i jednością, które się czuje w małżeństwie. Tęskniłam za
obecnością wyjątkowego człowieka i świadomością, że on wróci do domu. Mąż był moją
podporą. Definiował mnie. Posiadał mnie. Krzywdził mnie. Opuścił mnie. Bolało i choć ból
zmalał, nigdy nie ustąpi”. (Refleksje Barbary wspaniale ilustrują wychodzenie ze stanu
zaprzeczenia. Jak stwierdziła kiedyś Anne Wilson Schaef: „Trudno jest stracić coś, czego się
nigdy nie miało”).
Barbara pisała dziennik i wyznała, że na jego kartkach odkryła przerażoną kobietę, która na
tak wielu poziomach wciąż była dzieckiem. Obawiała się jutra, a pozytywne nastawienie było
dla niej czymś nienaturalnym i niezręcznym. Wydawało się jej, że samotność i nauka życia
w samotności są nie do zniesienia. Jedyną prawdziwą radością były troska o córkę, wtedy 11-
letnią, i obserwowanie, jak dorasta.
Zaczęła wizualizować sobie, że jej tkanki są silne i zdrowe. Rozpoczęła także terapię
uzdrawiającym dotykiem, żeby poruszyć „zablokowaną” energię miednicy59. Dzięki tej
metodzie Barbara nauczyła się relaksować i stała się mniej zestresowana. Powiedziała, że do
tamtej pory nigdy nie myślała o własnej seksualności, piersiach i pochwie jako o miejscach
wolnych od choroby, jasnych, zdrowych i różowych. „Te części ciała zawsze były dla mnie
brudne. Nie były częścią mnie. Nie istniały”.
Barbara tak oto opisała swoje sesje: „Sesja uzdrawiającego dotyku zaczęła się, gdy siedziałam
na krześle. Poproszono mnie, żebym położyła dłonie na kolanach i pomyślała o ciepłej wodzie
i czystym, zdrowym ciele. Zaufaj tej kobiecie, powtarzałam. Zaufaj! Po raz pierwszy w życiu
moje ciało uwolniło się od niepokoju. Pojawiło się poczucie prawdziwego spokoju, cudowny
stan, który trudno jest mi opisać. Wiara w siebie. Chcą, żebym uwierzyła w siebie. Powinnam
zmienić dietę i wyobrażać sobie, jakie mogłoby być moje życie. Zaufanie, powtarzałam sobie.
To może zadziałać. To zadziała”.
Barbara uczestniczyła w konferencji dr. med. Bernie Siegela i Louise Hay, gdzie poprzez
prowadzoną wizualizację koncentrowała się na pozytywnych aspektach swojego życia.
Powiedziała, że w trakcie tego doświadczenia wyłoniły się ból i obrazy, które spowodowały
ogromny ucisk w brzuchu. Zdawało się jej, że ból już nigdy nie ustąpi. Starając się odpuścić
przeszłość, Barbara wykonywała także rytuały uwalniające. Jednym z nich było zakopanie
obrączki w strumieniu, który płynął z dala od jej domu. Powtarzała również afirmację: „Jestem
otwarta na przyjęcie siebie”. Pracowała z tym tematem przez długi czas, wciąż do niego
powracając.
Pomimo tej pracy 6 miesięcy po pierwszej terapii kolejny wynik cytologii znów wskazywał
na nieprawidłowe komórki. Tym razem przez 10 tygodni Barbara leczyła się maścią
chemioterapeutyczną, zawierającą fluorouracyl (terapia stosowana w bardzo uporczywych
przypadkach). W tym momencie zdecydowała, że będzie pracować ze snami i głębiej wsłucha
się w głos swoich komórek.
W tym czasie umarł jej ojciec. Zaczęła się wyłaniać kolejna część jej historii. Od momentu,
gdy Barbara przyszła na świat, z jej rodziną żyła psychicznie chora kobieta. Barbara zauważyła,
że ta kobieta, Kerry, miała ogromny wpływ na otoczenie i przez swoje manipulacje
kontrolowała całą rodzinę. Barbara zastanawiała się, czy Kerry przez te wszystkie lata nie miała
lesbijskiej relacji z jej matką. Czy dlatego matka zawsze stawiała Kerry na pierwszym miejscu
– ponad mężem i dziećmi?
Barbara napisała: „Sny wyjawiły horror, któremu zaprzeczałam. Gdy byłam dzieckiem, Kerry
wykorzystywała mnie seksualnie. Mój gniew z tego powodu był wielki. Gwałciła mnie
i nienawidziłam jej za to! Powtarzała, że jestem brudna. Wciąż czuję jej dłonie na moim ciele.
Następnie prowadziła mnie do wanny i kazała zmywać cały brud. Zmuszała mnie do
szorowania pochwy, aż do otarcia skóry. Wstydziłam się i obawiałam, że stracę tych, którzy
mnie kochają.
Nigdy się nie dowiem, gdzie byli moi rodzice i dlaczego nie chronili mnie przed jędzą, która
zniewoliła mnie na tak wiele lat. Już nie może mnie zranić. Jest stara i cierpi z bólu
powodowanego rakiem, który od wielu lat więzi ją w domu. Odwróciło się współuzależnienie
w rodzinie. Praca nad 12 krokami potwierdziła moje przemyślenia. Wszyscy muszą się odciąć
i jako jednostki nauczyć się żyć samotnie.
Walczę ze sobą, żeby przebaczyć Kerry to, że odebrała mi matkę i ojca. Odebrała mi także
wolność, godność i seksualność. To wszystko powraca, a ja zaczynam siebie kochać. Wstyd
złagodniał, a poczucie winy maleje. W moim życiu zaczęłam rozpoznawać inne postaci
podobne do Kerry. Coś mnie do nich przyciąga; boję się ich, a teraz ich unikam.
Poszukuję spokoju i zadowolenia. Stawiam trzy kroki naprzód i dwa w tył. Nie poddaję się
jednak. Dotrzymałam obietnicy. Córka skończyła studia, a ja przekazuję jej model kogoś, kto
pamięta o sobie, nie zapominając o innych i ich staraniach”.
Barbara godzi się ze swoimi stratami – stratą ojca i matki, a także stratą relacji z bratem, który
jest alkoholikiem. Opłakuje także „utratę marzenia, że w moim życiu pojawi się ktoś
szczególny i uchroni mnie przed samotnością”. Czuje złość, że tak dużo czasu zajęło jej
uświadomienie sobie, że nikt nikogo nie może zbawić.
„Teraz wiem, że nikt nie wejdzie w moją skórę i nie zrobi dla mnie tego, co muszę zrobić
sama. Puściłam córkę. Dałam jej wolność. Nie musi już być moim wsparciem i moją
pocieszycielką. Samotność jest nową rzeczywistością, której przestałam zaprzeczać. Chcę
przyjmować wyjątkowe chwile z innymi ludźmi i wyjątkowe chwile ze sobą, gdyż teraz
postrzegam siebie jako kogoś, kogo nie trzeba zmieniać. Lubię siebie. Lubię ciepłą, pełną
miłości kobietę, która czasem podnosi głowę. Pracuję nad pokazywaniem jej światu. Mam
wiele do zaoferowania. Jeżeli ktoś będzie mnie potrzebował, na pewno nie zawiodę”.
Ciało Barbary jest teraz zdrowe. Jej comiesięczne badania kontrolne i wyniki badań
cytologicznych powróciły do normy. Stała się pełną życia, piękną kobietą, która cała
promienieje zdrowiem. Gdy się uśmiecha, jej uśmiech pochodzi z samego centrum jej istoty.
Maska zniknęła. Jest uzdrowioną kobietą.
Zbyt długo poniżano bramy do naszych ciał i wmawiano nam, że nie stanowią one części nas.
Chociaż często mamy tam wiele stłumionego bólu, możemy się wsłuchać w te zapomniane
części naszych ciał i odzyskać ich uświęconą wartość. Ta podróż zaczyna się od świadomości
i współczucia.

Zapalenie pochwy (vaginitis)


Prawie u wszystkich kobiet pojawia się jakaś naturalna wydzielina z pochwy. Żółtawa czy też
biała plama, którą kobieta widzi wieczorem na bieliźnie, szczególnie jeśli tego dnia nosiła
rajstopy lub spodnie, jest niemal nieunikniona. Wiele kobiet nie zdaje sobie z tego sprawy
i myśli, że to jakiś rodzaj infekcji. Jest to jednak naturalne zjawisko i nie wymaga wizyty
u ginekologa. Wydzielina z pochwy może się pojawić na rok przed pierwszą miesiączką.
Stopniowo wzrastający poziom estrogenu stymuluje wrażliwe na niego komórki pochwy
i szyjki macicy, czego skutkiem jest zwiększona produkcja śluzu szyjki macicy i przyspieszone
złuszczanie się komórek w pochwie.
Zdrowa wydzielina z pochwy składa się z komórek nabłonka pochwy i szyjki macicy
pomieszanych ze śluzem szyjki macicy. W badaniu wymazu pod mikroskopem zwykle
stwierdza się zdrowe komórki nabłonka płaskiego pochwy. Normalne złuszczanie się komórek
wyściełających pochwę może się nasilić pod wpływem stresu, co z kolei zwiększa ilość
wydzieliny. Tego typu wydzielina także zawiera prawidłowe komórki.
Istnieją różne rodzaje wydzieliny z pochwy w zależności od fazy cyklu menstruacyjnego.
Wiele kobiet zauważa, że w okresie okołoowulacyjnym wydzieliny jest więcej; niektóre mają
wrażenie, jakby „popuściły” mocz. Czasem upławy owulacyjne czy też upławy płodne
przypominają białko jaja. Niektóre kobiety przed menstruacją mają plamienia brązową, starą
krwią. To samo w sobie także nie świadczy o nieprawidłowościach.
Jednak prawie każda kobieta na jakimś etapie życia jest narażona na zapalenie pochwy.
Zapalenie zwykle obejmuje zarówno pochwę, jak i srom. Dlatego też zamiast terminu zapalenie
pochwy lepiej używać określenia zapalenie pochwy i sromu.
Powszechnie występujące mikroorganizmy, które w sprzyjających warunkach powodują
zapalenie, to chlamydia, Gardnerella [vaginalis – przyp. red.], rzęsistek i drożdżaki.
Najważniejsze są tutaj „sprzyjające warunki”. W pochwie o odczynie kwaśnym znajduje się
wiele różnych mikroorganizmów, które żyją w symbiozie, tworząc zdrowy ekosystem
i prawidłową odporność. W pochwie mogą żyć nawet drożdżaki oraz bakteria Gardnerella60.
Jeżeli kobieta jest zdrowa, organizmy te nie powodują problemów. Dopiero w momencie
naruszenia równowagi w obszarze pochwy mogą one wywołać zapalenie.
Prawie każdy mikroorganizm wywołujący zapalenie pochwy w momencie zaburzonej
równowagi można także wykryć u kobiet, u których nie występują żadne objawy. Na przykład,
niektóre kobiety nie mają żadnych objawów, choć od lat w ich pochwie bytuje pierwotniak
zwany rzęsistkiem, który zwykle przyczynia się do przenoszonego drogą płciową zapalenia
pochwy. U innych kobiet pierwotniak ten powoduje świąd i pieczenie.
Objawy i najczęstsze przyczyny
Większość infekcji pochwy daje o sobie znać poprzez pieczenie lub świąd, którym czasem
towarzyszą zmiana wydzieliny z pochwy lub obfitsze upławy.
Wszystko, co zakłóca prawidłowe pH zdrowej pochwy lub jej równowagę bakteryjną, może
wywołać infekcję. Okres, gdy jesteś najbardziej narażona na zapalenie pochwy, to menstruacja
oraz kilka dni przed krwawieniem i po, kiedy odporność śluzówkowa jest najsłabsza.
Nowatorska praca dr. Charlesa Wiry na temat odporności śluzówki wykazała, że poziomy
estrogenu i progesteronu wpływają na immunoglobuliny A i M. Tuż przed menstruacją poziom
tych hormonów spada, zwiększając prawdopodobieństwo wystąpienia zapalenia. Układ
immunologiczny odzwierciedla także wrażliwość emocjonalną, którą mamy na tym etapie
cyklu61. Niektóre kobiety doświadczają podobnej podatności na infekcje po menopauzie, gdy
spada zarówno poziom hormonów, jak i produkcja śluzu, jednak nie jest to nieuniknione.
Kilka stosunków płciowych w krótkim czasie. Sperma jest zasadowym płynem buforowym,
którego pH wynosi około 9. Jeden stosunek z ejakulacją może podnieść pH pochwy na 8
godzin. Długi okres, w którym pH pochwy wykracza poza normę, może zaburzyć jej
równowagę bakteryjną. Organizmy, które zwykle występują w ograniczonej ilości, mogą się
wtedy rozmnażać i wywoływać objawy przypominające infekcję. Jeżeli 3 razy w ciągu 24
godzin kobieta uprawia seks, po którym nasienie pozostaje w pochwie przez 24 godziny, jej
pochwa nie powróci w tym czasie do normalnego pH. Niejednokrotnie stanowi to podłoże do
powstawania infekcji, szczególnie w przypadku kobiet, które są w związku na odległość, i tych,
których życie seksualne jest sporadyczne i ograniczone do zwiększonej aktywności w ciągu
kilku dni. By temu zapobiec, kilka godzin po stosunku możesz zrobić irygację z płukanki
Summer’s Eve Medicated Douche, która zawiera jodek potasu i obniża pH pochwy. Możesz też
zrobić irygację z octu – łyżka stołowa na litr ciepłej wody. Płukanka w celu zmniejszenia pH
pochwy po stosunku ma na celu zapobiegawcze leczenie tylko u kobiet, u których zapalenie
pochwy jest wywołane przez kontakt z nasieniem. Nie oznacza to, że płukanka powinna być
standardową praktyką dla wszystkich kobiet.
Przewlekła wilgotność sromu. Srom poci się bardziej od jakiejkolwiek innej części ciała,
szczególnie w okresie stresu natury emocjonalnej. Dlatego też noszenie obcisłej,
nieprzepuszczalnej, sztucznej odzieży może podrażniać skórę w okolicy sromu i powodować
zapalenie, zwłaszcza gdy kobieta ćwiczy w takim ubraniu. Jazda na rowerze czy koniu lub
ćwiczenie na maszynie wioślarskiej w tego typu ubraniu także może podrażniać srom.
Drażniące środki chemiczne. U niektórych kobiet podrażnienie sromu jest wynikiem
stosowania chemicznych środków drażniących, które znajdują się w perfumowanym,
zmiękczanym lub barwionym papierze toaletowym, płynach do kąpieli oraz perfumowanych
tamponach i podpaskach. Kobiety powinny unikać używania perfumowanych podpasek
i tamponów; tampony takie mogą przyczyniać się do powstawania owrzodzeń pochwy,
a podpaski – podrażniać srom. Tamponów nigdy nie należy zostawiać w pochwie na dłużej niż
8–12 godzin. Inne środki drażniące mogą pochodzić z chemikaliów w basenach i publicznych
wannach do hydromasażu, z zapachowych irygacji i dezodorantów intymnych.
Stres natury emocjonalnej. Czasami zapalenie pochwy pojawia się u kobiet, które czują, że
ktoś narusza ich granice. Wiele infekcji drożdżakowych pojawia się przed menstruacją, gdy
stres kobiety częściej manifestuje się w postaci objawów – wtedy też uwrażliwia się
środowisko hormonalne. Najczęściej tego typu infekcje ustępują samoistnie wraz
z pojawieniem się krwawienia.
Antybiotyki. Od momentu, gdy w latach 40. i 50. XX w. rozpowszechniło się stosowanie
antybiotyków, drastycznie wzrosło występowanie drożdżycy. U wielu kobiet zapalenie pochwy
pojawiło się w wieku nastoletnim po przyjęciu antybiotyku, który miał leczyć trądzik, na
przykład tetracykliny. Niestety, za każdym razem, gdy przyjmujemy antybiotyk, zaburzamy
naturalną równowagę flory bakteryjnej w pochwie i jelitach, czego wynikiem może być ostra
bądź przewlekła infekcja drożdżakowa. W ciągu ostatnich 10 lat, gdy odsetek kobiet powyżej
18. roku życia wzrósł o jedyne 13%, liczba recept dla kobiet na leki przeciwgrzybicze wzrosła
o 53%62.
Tabletki antykoncepcyjne. Niektóre kobiety zauważają, że drożdżyca występuje u nich
częściej podczas przyjmowania tabletek antykoncepcyjnych. Może to wynikać z zawartego
w nich progestinu. Spróbuj zmienić tabletki lub odstaw je na 3 miesiące, by się przekonać, czy
infekcja ustąpi.
Dieta. Napisano wiele książek na temat związku między częstym przyjmowaniem
antybiotyków, dietą opartą na wysoko przetworzonej żywności a nadmiernym rozwojem
drożdży w pochwie i jelitach. Spożywanie dużej ilości produktów, które zawierają biały cukier
i białą mąkę, wpływa na rozwój drożdżaków pochwy. W przypadku niektórych kobiet także
nabiał, ze względu na wysoką zawartość laktozy (cukier mleczny), która wzmaga rozwój
drożdży w jelitach i pochwie, może się przyczynić do zapalenia pochwy. U jednej z moich
pacjentek pojawiła się nawracająca drożdżyca w wyniku spożywania śniadaniowego napoju
mlecznego w proszku. Duża zawartość cukru w tym tzw. zdrowym napoju, zastępującym
posiłek, upośledziła naturalną zdolność organizmu do regulowania nadmiernego rozwoju
drożdży.
Wielu szkolonych w medycynie konwencjonalnej lekarzy nie widzi związku między częstym
przyjmowaniem antybiotyków, niezdrową dietą i przewlekłym zapaleniem pochwy. Mnóstwo
kobiet w poszukiwaniu rozwiązania problemu zapalenia pochwy odwiedziło dziesiątki
gabinetów, w których, pomimo wykonywania posiewów i przeprowadzania biopsji, nie
znajdowano wyraźnej przyczyny dolegliwości. Często zapalenie pochwy ustępuje samoistnie
w momencie, gdy kobieta, poprzez pracę nad emocjami, zmianę diety i stosowanie
suplementów, zaczyna wspierać naturalną zdolność samouzdrawiania.
Rozpoznanie
Większość powszechnych infekcji pochwy można rozpoznać, oglądając pod mikroskopem
próbkę wydzieliny z pochwy i sprawdzając jej pH. Niektóre infekcje, takie jak chlamydioza czy
opryszczka, wymagają wysłania kultur bakterii do laboratorium, gdzie przeprowadza się dalsze
testy.
Kobiety z przewlekłym zapaleniem pochwy mogą cierpieć na dysbiozę jelitową lub
nierównowagę w populacji bakteryjnej jelit, którym zwykle towarzyszy nadmierny rozwój
drożdży. W takich przypadkach, mimo leczenia, zapalenie drożdżakowe pochwy często
nawraca. Drożdżaki, które znajdują się w jelitach, nieustannie infekują znajdującą się w pobliżu
pochwę63. Gdy istnieje podejrzenie dysbiozy jelitowej, do laboratorium, które specjalizuje się
w stawianiu prawidłowej diagnozy przy tego typu dolegliwościach, należy wysłać próbkę
kału64. Zwykle jednak wystarczy po prostu zmienić dietę i dodatkowo stosować probiotyki oraz
enzymy trawienne (zob. fragment pt. „Odżywianie”, s. 312).
Leczenie
Preparaty dostępne bez recepty. Wiele kobiet może leczyć sporadyczne epizody pieczenia
lub świądu pochwy jednym z ogólnie dostępnych preparatów, które można kupić bez recepty,
jak Monistat czy Gyne-Lotrimin. Jeżeli od ponad tygodnia stosujesz tego typu preparat,
a objawy nie ustępują, wybierz się do lekarza, gdyż możesz czegoś nie dostrzegać. Lekarz
rozpozna rodzaj infekcji pochwy i przepisze właściwą terapię.
Uporczywe przypadki bakteryjnego zapalenia pochwy można leczyć antybiotykami w postaci
kremów dopochwowych, które są dostępne za okazaniem recepty: Cleocin (klindamycyna) lub
MetroGel (metronidazol).
Rzęsistkowe zapalenie pochwy można leczyć za pomocą dostępnego za okazaniem recepty
leku o nazwie Flagyl (doustny antybiotyk metronidazol). Działaniem niepożądanym
w przypadku tego typu terapii są nudności i niekorzystna reakcja na spożywanie alkoholu
w trakcie terapii. Jeżeli kobieta ma rzęsistkowe zapalenie pochwy, jej partner seksualny także
musi poddać się leczeniu; w innym wypadku infekcja będzie się przenosiła między nimi.
Chociaż mężczyźni nie mają objawów, rzęsistek może bytować na ich narządach płciowych.
Istnieją dowody na to, że niektóre kobiety pomimo leczenia cierpią na chroniczną kandydozę,
gdyż nieustannie zaraża je ich partner seksualny65. W takich przypadkach pomocne jest leczenie
partnera.
Zapobieganie nawrotom. Kobiety podatne na zapalenie pochwy i sromu powinny unikać
chemicznych środków drażniących. Kobiety z historią nawracających infekcji powinny
zaprzestać używania tamponów na okres 6 miesięcy. W miarę możliwości unikaj noszenia
rajstop lub wytnij w nich otwór w okolicy krocza. Ryzyko kandydozy wzrasta na skutek seksu
oralnego, a także spożywania chleba na drożdżach.
Irygacje. Irygację zalecam jedynie jako sposób leczenia konkretnych objawów lub
zapobiegania infekcjom w przypadku częstych stosunków seksualnych. Irygacje, szczególnie
preparatami przemysłowymi, zaburzają naturalną florę bakteryjną pochwy i mogą zwiększać
ryzyko występowania infekcji. Pochwy nie trzeba „czyścić”.
Odżywianie. W przypadku kobiet z nawracającą infekcją drożdżakową zalecam program
podstawowy optymalnej równowagi hormonalnej i zdrowej miednicy (rozdz. 5). Sugeruję
również unikanie wszelkich antybiotyków. Należy pamiętać, że cukier we wszystkich
postaciach (w tym żywność, która szybko przekształca się w cukier – biała mąka, ziemniaki
i większość przetworzonych ziaren) karmi drożdże.
W celu wyeliminowania drożdżaków oraz przywrócenia równowagi flory bakteryjnej jelit, co
zapobiegnie przenoszeniu się drożdżaków do pochwy, możesz zastosować różne suplementy
probiotyczne (jak Lactobacillus acidophilus czy Bifidobacteria), które zawierają żywe kultury
bakterii. Jedną z najlepszych marek jest PB 8; w odróżnieniu od innych probiotyków tego nie
trzeba przechowywać w lodówce. Można go kupić w sklepach ze zdrową żywnością.
Zalecam także dwie inne marki probiotyków: Gastro Flora i EnteroPro. Dostępnych jest
również wiele innych dobrych produktów. Sprawdź sekcję chłodniczą w swoim sklepie ze
zdrową żywnością. Na koniec zmniejsz stres, aby wzmocnić działanie układu
odpornościowego.
Aspekty psychologiczne i emocjonalne
Niektórym kobietom z przewlekłym zapaleniem pochwy nie pomaga żaden rodzaj leczenia.
Inne kobiety, zamknięte na alternatywne metody leczenia, są przekonane, że „jest jakaś
przyczyna, której wy, lekarze, nie potraficie odkryć – zróbcie więc więcej badań”. Takie
sytuacje są ogromnym problemem zarówno dla pacjentki, jak i dla pracownika służby zdrowia.
Jedynym sposobem, w jaki możemy uzdrowić problem przewlekłego zapalenia pochwy
i sromu, jest dostrzeżenie i przepracowanie emocjonalnych aspektów dolegliwości66. Nie chcę
przez to powiedzieć, że problem jest tylko w głowach tych kobiet. To, co mogło zacząć się
w głowie, przejawia się na poziomie fizycznym. Badania wykazały, że kobiety, u których
występują infekcje pochwy i sromu, mają w organizmie przeciwciała zwalczające własne
komórki odpornościowe oraz rozrodcze67. Po sesji diagnozy intuicyjnej, którą dr Mona Lisa
Schulz przeprowadziła z jedną z moich pacjentek, cierpiącą na przewlekłe zapalenie pochwy,
powiedziała: „Jej pochwa jest pełna dobermanów. Przechodząc obok, można stracić kończynę”.
Jak się później okazało, w dzieciństwie kobieta była ofiarą kazirodztwa, a teraz zrozumiała, że
w wieku kilkunastu lat zdecydowała, że nikt nie zbliży się w okolicę jej pochwy. Decyzja, która
nie pochodziła z intelektu ani nie została podjęta z poziomu świadomości, przejawiła się w jej
ciele. Tak jest prawie zawsze. Gdybyśmy były świadome konfliktów, które napędzały nasze
choroby, nie zamanifestowałybyśmy ich fizycznie.
Przewlekłe zapalenie pochwy to społecznie akceptowana przyczyna, dla której kobiety mogą
odmówić seksu. Dla niektórych kobiet, z uwagi na partnera lub pod wpływem domu, w którym
się wychowały, powiedzenie: „Nie, dzisiaj, a może też przez resztę tego tygodnia, nie jestem
zainteresowana seksem” jest nie do przyjęcia. Jeżeli kobieta, nawet na poziomie
nieświadomym, wierzy, że seks to jej obowiązek, bez względu na to, czy stanowi on dla niej
źródło przyjemności, jej przekonanie może się przejawić w postaci zapalenia pochwy. Nie da
się oszukać układu immunologicznego.
Innym powszechnym problemem, który przyczynia się do rozwoju zapalenia pochwy i sromu,
jest niewierność partnera. Ciało kobiety może być świadome, że jej partner ma romans, nawet
jeśli intelektualnie ona tego nie wie. Spotkałam wiele kobiet, u których przewlekłe zapalenie
pochwy wystąpiło w momencie, gdy mąż nawiązał romans. Oczywiście, można też powiedzieć,
że mąż przeniósł jakieś bakterie na żonę, co się także zdarza. Jednak w przypadku większości
kobiet nie byłam w stanie znaleźć fizycznej przyczyny zapalenia pochwy.
Nagłe wystąpienie objawów opryszczki pierwotnej, gorączki, ogólnego osłabienia, owrzodzeń
narządów płciowych, brodawek lub innej infekcji u kobiety, która od wielu lat jest
w monogamicznej relacji, może być klasyczną oznaką niewierności. Jednak, z przyczyn
wymienionych powyżej, nie zawsze tak jest. Ponadto trudno jest cokolwiek udowodnić.
Problemy w obrębie pochwy mogą się także zaostrzyć na skutek poczucia winy z powodu
romansu, który ma kobieta.
Niejednokrotnie mężczyzna kłamie, gdy kobieta pyta go o romans. Kilka moich pacjentek,
szczególnie w okresie przed menstruacją, miało sny, w których ich mąż je okłamywał. Po
latach zastanawiania się nad swoim zdrowiem psychicznym kobiety te odkrywały, że w ich
snach była zawarta prawda – mąż rzeczywiście kłamał. Choć trudno w to uwierzyć, często ciało
kobiety o czymś wie na długo przed tym, zanim daną informację zaakceptuje jej intelekt.
Joyce: przesłanie płynące z zapalenia pochwy. Kiedy Joyce przyszła do mnie po raz
pierwszy, miała 53 lata. Przez prawie 20 lat cierpiała na przewlekłe zapalenie pochwy, które
nawracało mimo leczenia. Gdy ją spotkałam, była świeżo po rozwodzie, zgorzkniała
i zagniewana. Mąż, z którym przeżyła wiele lat, bogaty i czarujący alkoholik, odszedł z jedną
z jej przyjaciółek. Joyce czuła się opuszczona i odrzucona, chociaż dalsze pytania ujawniły, że
związek z mężem od dawna nie był satysfakcjonujący. Jego picie i pracoholizm stanowiły
źródło ciągłych problemów, a jej życie seksualne od prawie 20 lat utrudniały bolesne stosunki
i często nawracające infekcje.
Pomijając cienką i delikatną wyściółkę pochwy, badanie ginekologiczne podczas tej pierwszej
wizyty było właściwie prawidłowe. Tak długo, jak Joyce nie odbywała stosunków płciowych,
nie występowały u niej zapalenie pochwy ani inne dolegliwości. Leczenie okazało się zbędne.
Przez kolejnych kilka lat spotykałam Joyce na corocznych badaniach kontrolnych. Co roku
miała w sobie coraz mniej goryczy w związku z byłym mężem. Powoli dostrzegała, że bez
niego czuje się o wiele lepiej. Ponownie wyszła za mąż. Tuż po zamieszkaniu z nowym mężem
przyśniło się jej, że połowa ich domu była szpitalem, a połowa szkołą. Ten sen miał dla niej
ogromne znaczenie. Symbolizował, że nowe małżeństwo będzie miejscem uzdrawiania
i nauczania. Po raz pierwszy w życiu poczuła, że ktoś się nią opiekuje. Uświadomiła sobie, że
nigdy wcześniej nie doświadczyła prawdziwej bliskości.
Joyce wyznała, że seks z nowym mężem był wspaniały. Tak naprawdę w najśmielszych
marzeniach nie podejrzewała, że może być aż tak dobrze. Zapalenie pochwy nigdy nie
powróciło. Tkanki jej pochwy są prawidłowe i zdrowe pod każdym względem. Joyce
zrozumiała, że przez wiele lat jej ciało, poprzez przewlekłe zapalenie pochwy, wysyłało
informacje, które dotyczyły jej byłej relacji, jeszcze zanim „przyjął” je jej intelekt. Przewlekłe
zapalenie pochwy można z powodzeniem uzdrowić w momencie, gdy pojawiają się sprzyjające
ku temu okoliczności.
Katherine: mądrość ciała. Katherine przyszła na coroczne badanie kontrolne, skarżąc się, że
od 2 miesięcy cierpi na nawracające zapalenie pochwy. Zanim przyszła na wizytę, infekcje
i objawy zaczęły ustępować. Właśnie zakończyła związek, który trwał jedynie 2 miesiące.
Katherine wyznała: „Gdy powiedział: «Chcę mieć cię całą dla siebie i trzymać z dala od
świata», wiedziałam, że czas zmykać”. Po odejściu od tego mężczyzny Katherine myślała, że
poczuje się lepiej – niestety zamiast poczuć się lepiej, zaczęła się obżerać.
Gdy rozmawiałyśmy, zasugerowałam, by przyjrzała się temu, jak wyglądało jej życie od
momentu jej ostatniej wizyty rok wcześniej. Okazało się, że zakończyła 10-letni związek
z osobą uzależnioną od narkotyków. Była też w grupie pracującej z problemem kazirodztwa.
Rok wcześniej zasugerowałam jej słuchanie nagrań Pii Mellody68, które omawiały temat
uzależnienia od miłości. Zapytałam, czy zastosowała się do mojej rady, na co Katherine
odpowiedziała: „Nie odważyłam się”. Roześmiałyśmy się. Przypomniałam jej, jak duże postępy
poczyniła przez ten rok. Gdy rozmawiałyśmy o tym, że ciało wysyła nam sygnały na długo
przed tym, jak dana informacja dotrze do intelektu, powiedziała: „Wiesz, w drugim miesiącu
związku z narkomanem rozwinęła się u mnie endometrioza. Wtedy wiedziałam, że
prawdopodobnie jest ona wynikiem stresu związanego z relacją. Nie posłuchałam jednak
intuicji”. Teraz była już w stanie docenić mądrość swojego ciała, zarówno w jej długotrwałym
związku, jak i w tym, który właśnie skończyła.

Kilka słów na temat chorób przenoszonych drogą płciową


Współcześnie panująca atmosfera, podsycana informacjami płynącymi z mediów, skłania
kobiety ku przekonaniu, że żąda się od nich i oczekuje seksu na pierwszej lub drugiej randce
z człowiekiem, którego właściwie nie znają. Jednocześnie jesteśmy bardziej niż kiedykolwiek
wcześniej świadome ryzyka, jakie niosą ze sobą różnego rodzaju choroby przenoszone drogą
płciową [ang. sexually transmitted disease – STD], w tym także AIDS – ryzyka, które wzrasta
wraz z liczbą naszych (lub naszego partnera) kontaktów seksualnych. To podwójne przesłanie –
oczekiwanie od nas, że będziemy uprawiały seks, ale też pewność, że nie zarazimy się jakąś
chorobą ani nie zarazimy nikogo innego – praktycznie obezwładniło niektóre kobiety,
a w przypadku innych stało się przyczyną ryzykownych zachowań, którym towarzyszyło
zaprzeczanie. W latach 1991–1996 zakażenie wirusem HIV u osób powyżej 50. roku życia,
z pokolenia, które rozpoczęło rewolucję seksualną w latach 60. i 70. XX w., rosło 2-krotnie
szybciej niż wśród młodszych dorosłych – to bezpośrednia konsekwencja tego zaprzeczenia69.
Widziałam przykre konsekwencje zachowań w obydwu przypadkach. Spotkałam kobiety, które
diagnozę opryszczki traktowały niemalże jak wyrok śmierci. Widziałam też wiele innych
kobiet, u których nieleczone infekcje przenoszone drogą płciową wywołały zapalenie narządów
miednicy mniejszej i w konsekwencji bezpłodność. Można jednak podejść do sprawy inaczej:
osoba aktywna seksualnie nigdy nie ma gwarancji, że nie będzie miała styczności z chorobą
przenoszoną drogą płciową. Nie oznacza to jednak, że zakażenie chorobą jest nieuniknione.
Nawet w przypadku AIDS prawdopodobieństwo zarażenia się wirusem HIV w trakcie jednego
stosunku z zakażoną osobą wynosi około 1 : 100070. Niektóre osoby unikają zakażenia pomimo
wielokrotnej styczności z wirusem71. Funkcjonowanie układu odpornościowego zależy po
części od tego, czy przez całe życie lub w danym momencie czujesz się bezpiecznie w świecie.
Stan odporności jest sprawą bardzo indywidualną. Nie sugeruję oczywiście, że kobieta ma
zlekceważyć bezpieczne praktyki seksualne czy stosowanie prezerwatywy. Przedstawiam
natomiast dowody na to, że ludzkie ciało ma ogromny potencjał odporności i zdrowia.
Największą obroną kobiety przed chorobami przenoszonymi drogą płciową jest szacunek dla
siebie, poczucie własnej wartości, miłość i akceptacja własnej seksualności oraz narządów
płciowych, właściwe funkcjonowanie układu immunologicznego (które idzie w parze
z nienaruszoną i zdrową śluzówką pochwy) oraz zdrowy rozsądek, który skłania do używania
prezerwatywy i mądrego wybierania partnerów seksualnych.
Jeżeli chodzi o choroby przenoszone drogą płciową, masz tylko dwa wyjścia:
1. Oddać się iluzji kontroli, pozwalając, by obezwładnił cię lęk, złożyć śluby czystości i nikogo
nie dotykać w „tych miejscach” – także siebie – oraz wysterylizować wszystko dookoła. (To
nie działa – świat jest pełen zarazków, my również).
2. Utrzymywać w czystości śluzówkę pochwy dzięki mocy myśli, diety, emocji i praktyk
seksualnych; zrobić wszystko, by seks był bezpieczny, dopóki nie zaangażujesz się
w monogamiczny związek – zawsze działać zgodnie ze sztywną zasadą dr. Franka Pittmana
dotyczącą etykiety stosowania prezerwatywy: „Załóż, zanim włożysz”72; zaakceptować
siebie oraz swoje naturalne talenty; poszerzać wiedzę na temat seksualności i zrozumieć, jak
wpływa na ciebie sposób, w jaki ją postrzegasz; przyjmować dobre suplementy witaminowo-
mineralne.
Słowo na temat AIDS
Nie jestem autorytetem w sprawie AIDS i nie leczę pacjentek chorych na AIDS. Jednakże
kobiety często mnie o to pytają. Odesłałam też wiele pacjentek na badania pod tym kątem.
Spośród około 1 miliona osób w Stanach Zjednoczonych, które są zarażone wirusem HIV,
około 21% z nich nie wie, co zagraża ich zdrowiu, jak też naraża na niebezpieczeństwo
innych73. Chociaż liczba nowych przypadków AIDS wzrosła w połowie lat 90. XX w.,
zmniejszyła się nieznacznie po 1999 r., a następnie ustabilizowała się na poziomie około 55 400
nowych przypadków rocznie74. Częstość zakażenia wirusem HIV jest większa w niektórych
populacjach wysokiego ryzyka, w tym wśród mężczyzn, którzy uprawiają seks z mężczyznami,
Murzynów, Latynosów i kobiet – wszyscy są nieproporcjonalnie reprezentowani wśród osób
zarażonych wirusem HIV, chorych na AIDS lub jednych i drugich75.
AIDS, chociaż to o wiele poważniejsza choroba, jest spokrewniona z opryszczką i kłykcinami
kończystymi, gdyż jednym ze sposobów zakażenia jest kontakt seksualny. Zanim wirus HIV
zamanifestuje się w postaci AIDS, można go nosić latami, dlatego też potencjalnie nie ma
bezpiecznych partnerów seksualnych, dopóki nie będziesz w monogamicznej relacji przez co
najmniej 8–12 miesięcy, a wasze testy na obecność wirusa HIV będą ujemne (nawet wynik
ujemny nie daje 100-procentowej gwarancji, gdyż w momencie badania możemy już być
nosicielami wirusa, ale w naszej krwi mogą jeszcze nie występować przeciwciała, które są
wykrywane w tym teście). Myślę, że idea bezobjawowego siewcy, o której wspomniałam
w odniesieniu do wirusa opryszczki, dotyczy niemal wszystkich chorób zakaźnych, szczególnie
tych przenoszonych drogą płciową.
Przypuszczam, że epidemia AIDS jest skutkiem upośledzenia układu immunologicznego
człowieka, które wynika z takich czynników jak nadużywanie narkotyków i alkoholu, związki,
w których seks stanowi centralny element, zanieczyszczenie środowiska, wyjałowienie gleby,
niewłaściwe odżywianie oraz istnienie wielu pokoleń, w których występowały zaburzenia
seksualne i dyskryminacja. AIDS stanowi metaforę dla upośledzenia odporności planety na
skutek nadmiernego składowania śmieci w układzie limfatycznym Ziemi – a tym samym
człowieka76.
Na szczęście wzrasta liczba osób, które latami żyją z AIDS. Od czasu wprowadzenia w 1996
r. w krajach rozwiniętych terapii antyretrowirusowych odnotowano znaczną redukcję
współczynnika zachorowalności i zgonów z powodu zakażenia wirusem HIV. Obecnie HIV
traktuje się jak przewlekłą chorobę, a długość życia od momentu postawienia diagnozy może
wynosić dziesiątki lat. W opublikowanym w 2005 r. na ten temat artykule w New England
Journal of Medicine badacz wirusa HIV dr med. Scott Hammer napisał: „Bezobjawowa
nosicielka HIV, która nie choruje na żadną inną chorobę, […] powinna usłyszeć, że ma przed
sobą kilkadziesiąt lat owocnego życia, a jeśli tego pragnie, przy dobrej opiece, ma nawet
możliwość zajścia w ciążę”77. Jestem przekonana, iż na układ odpornościowy korzystnie
wpływa fakt, że obecnie HIV nie jest traktowany jak wyrok śmierci.
Kilka lat temu spotkałam profesor uniwersytetu, która była nosicielem wirusa HIV od czasu,
gdy została zarażona w college’u w latach 80. XX w. Chociaż miała sporadyczne ataki,
w trakcie których była naprawdę chora, w większości pozostawała zdrowa i dobrze
funkcjonowała. Powiedziała mi, że znajduje nadzieję i pociechę w buddyjskim podejściu do
niestosowania przemocy i pragnie żyć w pokojowej koegzystencji z wirusem HIV, zamiast
postrzegać go jako „wroga”. Z pewnością to działa. I tak, bierze też leki antyretrowirusowe78.

Chroniczny ból sromu (wulwodynia)


Kobiety z przewlekłym bólem sromu i poczuciem palenia w tej okolicy (tzw. zespół bolesnego
sromu) cierpią na dolegliwość znaną jako wulwodynia lub zespół zapalenia przedsionka
pochwy. Kobiety z tą dolegliwością w trakcie stosunków doświadczają palącego bólu
w pobliżu wejścia do pochwy, a czasem bezustannego bólu oraz palenia, pieczenia
i zaczerwienienia. Występuje u nich nadwrażliwość na dotyk w okolicy gruczołów
przedsionkowych, które znajdują się tuż u ujścia pochwy. Dolegliwość może wręcz
uniemożliwiać stosunki seksualne. Pacjentki cierpiące na wulwodynię wymagają dużej dozy
współczucia, gdyż niejednokrotnie, mimo wizyt w wielu gabinetach lekarskich, nie znalazły ani
jasnej przyczyny swojej przypadłości, ani odpowiedniego lekarstwa. Zebrałam najlepsze
rozwiązania tego problemu, jakie udało mi się znaleźć. Muszę jednak podkreślić, że kobiety,
które pragną poczuć trwałą ulgę, muszą pamiętać, jak ważna jest łączność umysłu z ciałem.
Takie samo podejście dotyczy pacjentek ze śródmiąższowym zapaleniem pęcherza moczowego
(zob. s. 322).
Co powoduje wulwodynię?
Podczas licznych badań nie udało się znaleźć konkretnej przyczyny zespołu zapalenia
przedsionka pochwy, ale niektórzy wierzą, że mogą je zapoczątkować infekcja drożdżakowa
pochwy, zabieg ginekologiczny lub poród. Łączy się je także z przemocą seksualną. Badania
nie potwierdziły, jakoby alergie, wirus brodawczaka ludzkiego czy bakterie miały powodować
wulwodynię. W badaniu mikroskopowym najczęściej stwierdza się nieswoiste zapalenie
gruczołu przedsionkowego79. Oczywiście zapalenie jest związane niemal ze wszystkimi
dolegliwościami, więc tego typu odkrycie nie jest szczególnie pomocne. Procedury
chirurgiczne, takie jak wulwektomia laserowa czy usunięcie gruczołu przedsionkowego, często
nie eliminują bólu, choć w niektórych przypadkach okazały się pomocne80. Co ciekawe,
naukowcy odkryli, że w strukturze nerwowej gruczołów w tym obszarze znajdują się
neuroprzekaźniki: serotonina oraz chromogranina. To wyjaśniałoby, dlaczego sposoby leczenia,
które wpływają na układ nerwowy i zaburzenia nastroju, czasem pomagają także w przypadku
wulwodynii81. Wszystko, co wpływa na poziom neuroprzekaźników w naszych komórkach,
może wpłynąć na zdrowie. Wykazano, że szeroki zakres metod terapeutycznych, od
biofeedbacku po leki przeciwdepresyjne, wpływa na poziom serotoniny.
Moim pacjentkom, które cierpią na wulwodynię, radzę, by zaczęły od prawidłowego
odżywiania i podejścia, które bierze pod uwagę łączność umysłu z ciałem, a dopiero w razie
konieczności uciekły się do innych, wymienionych poniżej, metod leczenia.
Odżywianie a wulwodynia
Niektóre badania wykazały, że wulwodynia może być związana z obecnymi w moczu
kryształami szczawianu wapnia82. Chociaż nie wszystkie badania to potwierdzają, uważa się, że
szczawian wapnia bardzo podrażnia skórę sromu zainfekowanych kobiet. Bez względu na to,
czy podrażnienie sromu jest wywołane wysokim poziomem szczawianu wapnia w moczu czy
po prostu nadzwyczaj dużą wrażliwością na jego normalny poziom, faktem jest, że wielu
kobietom pomogła dieta, która polega na ograniczeniu spożywanych szczawianów oraz
codziennym przyjmowaniu cytrynianu wapnia. Niektórzy lekarze twierdzą, że w 70%
przypadków takie podejście gwarantuje sukces. Potrzeba 3–6 miesięcy, aby dieta polegająca na
ograniczeniu spożywanych szczawianów zaczęła działać. Produkty bogate w szczawiany to
rabarbar, seler, czekolada, truskawki i szpinak. (Ze „Źródeł” dowiesz się, gdzie znaleźć więcej
informacji na temat poziomu szczawianów oraz przepisy na dania ograniczające ich spożycie).
Poziom szczawianów obniża także przyjmowanie cytrynianu wapnia. Szeroko dostępnym
preparatem jest Citracal; jedna tabletka zawiera 200 mg wapnia i 750 mg cytrynianu. Przyjmuj
2 tabletki Citracalu lub innego suplementu, który zawiera podobne dawki, godzinę przed
posiłkiem 3 razy dziennie. Czasami to wystarcza, żeby złagodzić ból sromu i powrócić do
normalnego stylu życia.
Kobietom z wulwodynią polecam postępowanie zgodnie z programem podstawowym
optymalnej równowagi hormonalnej i zdrowej miednicy (rozdz. 5, s. 143). Do diety włącz
proantocyjanidy (dostępne w sklepach ze zdrową żywnością antyoksydanty, które znajdują się
w pestkach winogron lub korze sosny). Na początku, przez 2 tygodnie, codziennie przyjmuj 2
mg proantocyjanidów na kilogram masy ciała, podzielone na 2–4 porcje. Następnie zredukuj
ilość preparatu i przyjmuj dawkę podtrzymującą: 20–60 mg dziennie. Okazuje się, że dieta
wzbogacona o witaminy, minerały i antyoksydanty wzmacnia funkcjonowanie układu
immunologicznego i wspomaga uzdrawianie komórek oraz regenerację całego ciała. Zapewne
dlatego ten tryb leczenia pomaga kobietom cierpiącym na wulwodynię83. Istotna jest także
dieta, która łagodzi stany zapalne. (Zob. temat odżywiania, rozdz. 17).
Psychologiczne aspekty wulwodynii
Podobnie jak w przypadku innych dolegliwości, przy wulwodynii znaczną rolę odgrywają
aspekty somatyczne, emocjonalne i umysłowe. Jeżeli nie zajmiemy się wszystkimi aspektami
problemu jednocześnie, możemy uzyskać jedynie chwilową ulgę, podczas gdy wewnętrzne
przewodnictwo będzie się starało zwrócić naszą uwagę w inny sposób. Badając emocjonalny
aspekt zapalenia przedsionka pochwy, porównano pacjentki z wulwodynią z grupą kontrolną
kobiet, które cierpiały na inne problemy w obrębie sromu. Badanie wykazało, że w porównaniu
z grupą kontrolną kobiety z wulwodynią odznaczały się większym cierpieniem psychicznym,
dużo częściej występowały u nich zaburzenia natury seksualnej, a także miały one zwiększoną
świadomość całkowicie naturalnych doznań w ciele. Jednak zamiast traktować te doznania jako
coś naturalnego, kobiety te dużo częściej były przekonane, że to oznaka poważnej choroby.
Czując na przykład wzdęcie po posiłku, obawiały się, że jest to objaw jakiegoś poważnego
procesu chorobowego. Mogły też być przekonane, że niewielkie zaróżowienie na ciele lub inne,
normalne przebarwienie skóry to zmiany rakowe albo że dźwięk bicia własnego serca, który
słyszą w uszach, oznacza guza mózgu84. To zjawisko nosi nazwę somatyzacji.
Jak już wspomniałam wcześniej, pacjentki z zapaleniem przedsionka pochwy dużo częściej
miały w wywiadzie seksualną lub fizyczną przemoc niż kobiety, u których występowały inne
problemy w obrębie sromu85. Wyniki dobrze udokumentowanych badań wskazują, że kobiety,
które doświadczyły przemocy seksualnej lub fizycznej, mają problem z ustaleniem zdrowych
relacji seksualnych. Nic więc dziwnego, że wewnętrzna mądrość tych kobiet chce doprowadzić
do uzdrowienia, starając się zwrócić ich uwagę poprzez ten obszar ciała. Biofeedback jest jedną
z metod, z których pomocą możemy zmienić płynące z układu nerwowego informacje na temat
tego obszaru ciała. Jedno z badań wykazało, że biofeedback ukierunkowany na pochwę [ang.
vaginal biofeedback] – to znaczy nauka stopniowego rozluźniania i uzdrawiania mięśni dna
miednicy – złagodził subiektywne odczucie bólu u 83% kobiet, które stosowały tę metodę przez
16 tygodni. Po zakończeniu terapii większość tych kobiet mogła także rozpocząć współżycie
seksualne86. Podobny skutek mogą przynieść ćwiczenia Kegla, które kobieta może wykonywać
w domu. Jest wielu fizykoterapeutów specjalizujących się w rehabilitacji mięśni dna miednicy.
Mogą także pomóc ci, którzy pracują nad wysiłkowym nietrzymaniem moczu.
Inne metody leczenia
Leki przeciwdepresyjne. Okazuje się, że czasami kobietom z wulwodynią pomagają
trójcykliczne leki przeciwdepresyjne (jak amitryptylina czy dezypramina), gdyż hamują one
zwrotny wychwyt neuroprzekaźników (serotoniny i noradrenaliny), co ma wpływ na
funkcjonowanie gruczołów przedsionkowych i nerwu sromowego. Niektórzy klinicyści
twierdzą, że stosowanie leków przeciwdepresyjnych przy tego typu dolegliwościach przynosi
„odpoczynek dla nerwów”. Leki przeciwdepresyjne takie jak Prozac nie były badane pod tym
kątem.
Leczenie należy rozpocząć od najniższej dawki, którą, jeśli nie występują żadne skutki
uboczne, w miarę potrzeby można zwiększać. Na przykład, stosując amitryptylinę, zacznij od
przyjmowania 10 mg na noc przez tydzień, następnie zwiększ dawkę do 20 mg na noc przez 2.
tydzień, a ostatecznie do 30 mg na noc podczas 3. tygodnia. Wraz z lekarzem musicie
dostosować odpowiednią dla ciebie dawkę. Zazwyczaj ulgę przynosi stosowanie 30–75 mg
dziennie.
Dr med. Benson Horowitz, autorytet w dziedzinie zespołu bolesnego sromu, który spotyka
o wiele więcej kobiet z tym problemem niż przeciętny lekarz, zauważa, że skutki działania leku
są widoczne po około 3 tygodniach, podczas których większość pacjentek nie czuje się
najlepiej. Jednak w miarę upływu czasu i przy pozytywnym nastawieniu lekarza leki
przeciwdepresyjne mogą okazać się pomocne w leczeniu przewlekłego bólu sromu. Jeżeli
kobieta stosuje te leki, nie powinna nagle przerywać terapii87. Zwykle, aby uwolnić się od bólu,
kobieta cierpiąca na wulwodynię musi przyjmować leki przez pół roku. Po tym okresie można
zacząć proces bardzo powolnego ograniczania dawek do 10–25 mg na tydzień.
NAET. Chociaż nie istnieją dowody potwierdzające związek wulwodynii z alergią,
z pewnością ma ona związek z procesami odpornościowymi i dlatego może ustąpić dzięki
zastosowaniu Nambudripad Allergy Elimination Technique88 (zob. s. 803 lub wejdź na
www.naet.com).
Interferon. Interferon jest substancją przeciwwirusową, która stymuluje naturalne komórki
cytotoksyczne układu immunologicznego. Chociaż nie rozumiemy, w jaki sposób działa, jest
pomocny w niektórych przypadkach wulwodynii. Wiadomo, że u kobiet, które cierpią na zespół
przewlekłego bólu sromu, coś jest „nie tak” z odpowiedzią immunologiczną śluzówki.
Zrozumiałe jest więc, że taka substancja jak interferon, która wpływa na odporność śluzówki,
może przynieść ulgę w chorobie. Niektórzy naukowcy twierdzą, że interferon działa jedynie
w przypadku kobiet zakażonych wirusem HPV; inni nie robią takiego rozróżnienia.
Interferon wstrzykuje się do gruczołów przedsionkowych 3 razy w tygodniu przez okres 4–6
tygodni. Terapia przynosi ulgę, w zależności od doboru grupy, w przypadku 40–80% kobiet.
Badania wykazują, że HPV nie powoduje bólu sromu, więc powodzenie tej terapii jest
ciekawym paradoksem, którego nie da się łatwo wyjaśnić. Interferon nie przynosi zbyt dobrych
rezultatów u kobiet, u których nie występują oznaki obecności wirusa HPV89.
Zabieg chirurgiczny. W przypadku niektórych kobiet działa chirurgiczne wycięcie
gruczołów przedsionkowych. Zabieg ten nie zajmuje się jednak nierównowagą, która leży
u podstaw dolegliwości, i często nie działa, więc zalecam go jedynie w ostateczności.
Na koniec gorąco polecam książkę pt. „Ending Female Pain: A Woman’s Manual”
(BookSurge Publishing, 2009) autorstwa fizjoterapeutki Isy Herrery, właścicielki firmy Renew
Physical Therapy w Nowym Jorku. Ten obszerny podręcznik opisuje prawie każdą technikę,
jaką można sobie wyobrazić, aby wspomóc miednicę i położyć kres chronicznym bólom
miednicy oraz tym będącym skutkiem uprawiania seksu. Herrera opisuje ćwiczenia jogi,
pilatesu, zastosowanie wizualizacji, masażu wewnętrznego, terapii blizn i samoopieki sromu,
aby zmniejszyć ból nie tylko w przypadku wulwodynii, ale również dolegliwości pochwy,
śródmiąższowego zapalenia pęcherza moczowego, zapalenia przedsionka, endometriozy, bólu
przed- i pourodzeniowego i innych (aby uzyskać więcej informacji, odwiedź jej stronę
internetową: www.endingfemalepain.com).
Biorąc pod uwagę dowody naukowe i dostępne metody terapii, jasno widzimy, że optymalne
leczenie wulwodynii powinno obejmować nie tylko fizyczny, lecz także emocjonalny
i psychologiczny aspekt dolegliwości. Objaw tak uporczywy jak przewlekły ból sromu wymaga
ogromnej dawki zaufania dla wewnętrznej mądrości oraz równie wiele współczucia
i cierpliwości.

Śródmiąższowe zapalenie pęcherza moczowego (zespół bolesnego


pęcherza)
Śródmiąższowe zapalenie pęcherza moczowego ma więcej wspólnego z wulwodynią niż
z zakażeniem układu moczowego (UTI) (zob. s. 317). W odróżnieniu od UTI objawy nie są
wynikiem zakażenia. Zarówno wulwodynia, jak i śródmiąższowe zapalenie pęcherza
moczowego są zespołem przewlekłego bólu.
Śródmiąższowe zapalenie pęcherza moczowego jest dolegliwością, która najczęściej dotyka
kobiety pomiędzy 40. a 60. rokiem życia. Charakteryzuje się zaburzeniami w częstotliwości
oddawania moczu, parciem na mocz, bólem przy oddawaniu moczu, koniecznością wstawania
w nocy w celu oddania moczu i sporadycznie pojawiającą się krwią w moczu. Często
występuje ból nad spojeniem łonowym, a także ból miednicy, cewki moczowej, pochwy
i krocza; po opróżnieniu pęcherza ból częściowo ustępuje. Badanie moczu może wskazywać na
obecność krwinek czerwonych, jednak w moczu nie ma bakterii ani krwinek białych. Często
dolegliwość występuje u kobiet, które doświadczają również bólu sromu. Chociaż jej przyczyna
nie jest znana, wiele osób uważa, że po części jest to zaburzenie autoimmunologiczne. Istnieje
znaczna zbieżność pomiędzy populacją kobiet, które doświadczają wulwodynii, i populacją
tych, które cierpią na śródmiąższowe zapalenie pęcherza moczowego.
Diagnozę stawia się na podstawie wywiadu uzyskanego od pacjentki, a także
przeprowadzając procedurę zwaną cystoskopią, wykonywaną w znieczuleniu, podczas której do
pęcherza wprowadza się światłowód. W ten sposób stwierdza się charakterystyczne krwotoki
pod wyściółką pęcherza oraz pęknięcia błony śluzowej; wynik biopsji wskazuje na stan
zapalny90.
Leczenie
Terapia behawioralna. Wielu kobietom z tym problemem pomagają biofeedback i terapia
behawioralna, dzięki którym można uzyskać znaczne korzyści bez żadnych skutków
ubocznych91. Na terapię behawioralną składają się głęboki relaks, medytacja oraz inne techniki,
które wzmacniają układ immunologiczny i tonują układ nerwowy, umożliwiając ciału
samoistne uzdrowienie. (Zob. fragment na temat redukcji stresu w przypadku PMS, s. 149–
150).
Dieta. Unikaj substancji podrażniających pęcherz, takich jak kawa (także bezkofeinowa),
papierosy i alkohol. Okłady z oleju rycynowego poprawiają funkcjonowanie układu
immunologicznego: 3 razy w tygodniu lub częściej połóż się z okładem z oleju rycynowego na
podbrzuszu, powtarzając i wczuwając się w afirmacje dotyczące zakażenia układu moczowego,
sugerowane we fragmencie poniżej. Terapia antyoksydantami, która działa w przypadku
wulwodynii, może również pomóc kobietom ze śródmiąższowym zapaleniem pęcherza
moczowego (zob. fragment na temat wulwodynii).
NAET. Moja akupunkturzystka Fern Tsao zaobserwowała dobre rezultaty płynące ze
stosowania NAET (zob. s. 803). Osobiście polecam tę metodę wszystkim kobietom, które są na
nią otwarte.
Rozciąganie pęcherza. Procedura diagnostyczna często stosowana w ramach terapii
wstępnej, która polega na rozciąganiu pęcherza poprzez wypełnianie go wodą. Wykonywana
w znieczuleniu ogólnym. Nie wiadomo, dlaczego procedura działa; być może zwiększa
pojemność pęcherza, a także zakłóca przepływ sygnałów bólowych.
Płukanie pęcherza. Procedura ta, zwana również irygacją pęcherza, polega na wypełnieniu
pęcherza roztworem, który pacjentka musi utrzymać przez 10–15 minut. Zwykle terapia trwa
6–8 tygodni. Wykonuje się ją raz w tygodniu lub co 2 tygodnie.
Elmiron (polisiarczan pentosanu sodu). Tabletkę (pierwszy na rynku lek na śródmiąższowe
zapalenie pęcherza moczowego) przyjmuje się 3 razy dziennie. Podczas prób klinicznych
objawy ustąpiły u 30% pacjentek – chociaż poprawę można zauważyć dopiero po 4–6
miesiącach92.
Nawracające zakażenia układu moczowego (UTI)
Większość kobiet doświadczy UTI kilka razy w życiu. Jedna z podstawowych przyczyn
zapalenia pęcherza moczowego, o której słyszały nasze matki, wynika z „choroby miesiąca
miodowego” [ang. honeymoon cystitis], czyli ze skurczów pochwy podczas zwiększonej
aktywności seksualnej, co w sprzyjających warunkach sprawia, że bakterie z pochwy czy okolic
odbytu przedostają się do pęcherza moczowego i cewki moczowej. Do objawów zalicza się
pieczenie podczas oddawania moczu, krew w moczu i gorączkę. Przy nieleczonym UTI
zakażenie może rozszerzyć się na nerki, co może być niebezpieczne. Dlatego też kobieta, która
podejrzewa u siebie UTI, powinna oddać do badania próbkę moczu. Jeśli w moczu występują
bakterie, należy przyjmować antybiotyki. W większości przypadków problem ustępuje po
terapii antybiotykowej bez konieczności dalszego leczenia.
Wiele kobiet doświadcza nawracającego zakażenia układu moczowego, które leczone jest
wielokrotnymi kuracjami antybiotykowymi. Taka sytuacja wymaga innego podejścia. Jeżeli
przez długi okres leczysz UTI za pomocą antybiotyków, nie zajmujesz się leżącą u podstaw
problemu nierównowagą w ciele, która prowadzi do zakażeń. Antybiotyki mogą także zabić
zdrową florę bakteryjną pochwy, powodując drożdżakowe zapalenie pochwy, biegunki i –
niestety – nawracające zakażenie układu moczowego.
Leczenie
Dieta. Zacznij od przyjmowania dobrych probiotyków. Na rynku dostępnych jest wiele marek;
większość należy przechowywać w lodówce, co pozwala utrzymać bakterie przy życiu.
Dostępny w sklepach ze zdrową żywnością PB 8 nie wymaga przechowywania w lodówce.
Innym sposobem przywrócenia zdrowej flory bakteryjnej pochwy w przypadku UTI
i wielokrotnego przyjmowania antybiotyków jest wkładanie do pochwy sztywnego tamponu
(OB jest dobrą marką) nasączonego naturalnym, organicznym jogurtem. Zmieniaj „jogurtowy
tampon” co 3–4 godziny. Uzupełni to florę bakteryjną pochwy i obniży ryzyko nawracających
zakażeń, których przyczyną są drożdżaki. Możesz także robić irygacje z jogurtu lub kilka nocy
z rzędu aplikować kapsułkę z probiotykiem bezpośrednio do pochwy.
Kawa, nawet bezkofeinowa, również może mieć niekorzystny wpływ na układ moczowy
i działać jak środek drażniący pęcherz, więc jeśli pijesz kawę, zrezygnuj z niej.
Wielu kobietom z UTI pomaga także żurawina, gdyż zawiera ona składnik utrudniający
przywieranie bakterii do ścian pęcherza, co zapobiega zakażeniu93. Ponadto sok żurawinowy
zakwasza mocz, utrudniając rozwój bakterii. Badania naukowe potwierdziły, że w przypadku
większości kobiet picie soku żurawinowego, od dawna stosowana domowa metoda leczenia,
eliminuje zakażenia pęcherza94. Dosładzany sok żurawinowy częściowo ogranicza jego
korzystny wpływ, więc spożywaj sok niesłodzony. Jeżeli chcesz wyleczyć zakażenie, możesz
kupić niesłodzony koncentrat soku żurawinowego i dziennie spożywać około 0,5 kg
odtworzonego soku. (Jeżeli chcesz uniknąć sacharyny czy aspartamu, dodaj odrobinę rośliny
o nazwie stewia – od dziesiątek lat w wielu krajach stosuje się ją jako niekaloryczny słodzik.
Zioło to występuje w formie proszku lub płynu. Dostępne jest w sklepach ze zdrową
żywnością). Profilaktycznie stosuj 0,25 kg dziennie. Możesz także poszukać soku
żurawinowego w formie tabletki; popularną marką jest Cranactin.
Mącznica lekarska (Arctostaphylos uva ursi) zawiera substancję o nazwie arbutyna, która jest
naturalnym antybiotykiem, przynoszącym ulgę w zakażeniu pęcherza95. Możesz stosować
sproszkowany ekstrakt (20-procentową arbutynę) w kapsułkach (2 kapsułki 3 razy dziennie) lub
nalewkę (jeden napełniony zakraplacz na filiżankę wody 3 razy dziennie). Nie przerywaj
kuracji aż do ustąpienia objawów. Zarówno kapsułki, jak i nalewkę możesz kupić w sklepach
ze zdrową żywnością.
Witamina C bardzo skutecznie zapobiega nawrotom zakażenia. Przyjmuj 1000–2000 mg
dziennie, a jeśli w twoim przypadku zakażenia są związane z aktywnością seksualną, przyjmuj
1000 mg przed stosunkiem i 1000 mg po stosunku. Pij dużo płynów i w ciągu godziny po
odbyciu stosunku oddaj mocz. Kobiety, które stosują tę zasadę, doświadczają o wiele mniej
zakażeń niż kobiety, które z oddaniem moczu czekają ponad godzinę. Dzieje się tak
prawdopodobnie dlatego, że przyjmowanie płynów i oddawanie moczu zapobiega przyleganiu
bakterii do tkanek, a tym samym rozwojowi zakażenia.
Hormony. Z powodu niedoboru estrogenu u kobiet tuż przed menopauzą i po menopauzie
często następuje ścieńczenie tkanki u ujścia cewki moczowej, co powoduje pieczenie podczas
oddawania moczu. Niejednokrotnie jest to mylone z UTI. Dolegliwość można wyleczyć,
smarując kremem estrogenowym okolice górnej części pochwy, wzdłuż grzebienia cewki
moczowej. Zalecam krem dopochwowy zawierający 0,5 mg estriolu; zalecana dawka to 1 g (1/4
łyżeczki) raz dziennie przez tydzień, a następnie 2–3 razy w tygodniu lub w zależności od
potrzeb. Krem przywróci prawidłową spoistość tkanki, a pieczenie ustąpi96. Ulgę mogą
przynieść także inne rodzaje kremów dopochwowych (jak Estrace czy Vagifem). Mała dawka,
potrzebna do przywrócenia prawidłowego poziomu estrogenu w okolicy cewki moczowej,
tylko nieznacznie podnosi poziom tego hormonu we krwi, więc według większości lekarzy
metoda ta jest bezpieczna.
Aktywność seksualna. UTI niejednokrotnie jest związane z częstymi lub traumatycznymi
stosunkami seksualnymi (seksem, który powoduje uszkodzenia tkanki pochwy lub sromu). Na
przykład, w przypadku par, które w ciągu tygodnia podróżują lub żyją osobno, częste stosunki
w czasie weekendowych wizyt mogą podrażnić tkankę pochwy i cewki moczowej. Terapia
polega na wprowadzeniu niezbędnych zmian w pożyciu seksualnym, tak by ograniczyć urazy.
Jeżeli cierpisz na suchość pochwy, być może powinnaś stosować lubrykant. Powinnaś także
przemyśleć niesatysfakcjonujące cię aspekty relacji.
Metoda antykoncepcji może być również przyczyną nawracających infekcji lub pieczenia
podczas oddawania moczu. Zbyt duża wkładka domaciczna w trakcie stosunku może
podrażniać cewkę moczową, w wyniku czego bakterie mogą się przedostać do ujścia cewki
moczowej, a następnie w okolicę pęcherza. Ponadto stosowanie prezerwatywy lub kremu
antykoncepcyjnego, które zawierają środek plemnikobójczy nonoksynol-9, może podrażniać
cewkę moczową i przyczyniać się do pieczenia przy oddawaniu moczu. Dolegliwości ustąpią
w momencie wyeliminowania przyczyny.
Inne metody leczenia. Nie ułatwiaj dostępu bakteriom w okolice cewki moczowej. Po
skorzystaniu z toalety podcieraj się od przodu do tyłu, a nie odwrotnie.
Okłady z oleju rycynowego, przykładane na podbrzusze 2–3 razy w tygodniu, mogą zdziałać
cuda w zapobieganiu UTI. Wygląda na to, że wzmacniają one funkcjonowanie układu
immunologicznego. Pomocna może być także akupunktura.
Aspekt psychologiczny. Jak już wspomniałam, istnieją pewne sytuacje stresowe wpływające
na pęcherz i układ moczowy, które często dotyczą wypartej złości na kogoś lub obwiniania
kogoś – często płci przeciwnej. Popijając sok żurawinowy, stosując mącznicę lekarską lub leżąc
z okładem z oleju rycynowego, wypróbuj taką oto afirmację: „Z łatwością płynę przez życie.
Z łatwością uwalniam stare przekonania i myśli. Wypływają one ze mnie z łatwością i radością.
Żyję w harmonii z moimi myślami i emocjami”.
Historie kobiet
Chrissa: nawracające UTI. Gdy Chrissa po raz pierwszy przyszła do mnie na coroczne
badanie kontrolne, miała 32 lata. Stan jej zdrowia był stosunkowo dobry, choć doświadczała
bólów menstruacyjnych, okresowych napadów bólu miednicy, a także nawracającego UTI,
które wielokrotnie leczyła antybiotykami. Wyznała, że za każdym razem przed krótką podróżą
lub wakacjami martwi się, że w razie wystąpienia UTI nie będzie w stanie zdobyć recepty na
antybiotyk. Ponadto miała dość drożdżakowego zapalenia pochwy, które towarzyszyło
przyjmowaniu antybiotyków.
Gdy zapytałam, co się dzieje w jej życiu, powiedziała, że mąż z powodu pracy co miesiąc
spędza 2 tygodnie w drodze. Przez nieregularny harmonogram męża nie jest w stanie nic
zaplanować. Gdy zapytałam o jej współżycie seksualne, powiedziała: „Kiedy mąż jest w domu,
kochamy się bardzo często. Używam wkładki z żelem dopochwowym na zmianę
z prezerwatywą”. Spytałam, czy UTI zwykle pojawia się u niej po współżyciu z mężem. Przez
chwilę się zastanawiała, po czym uświadomiła sobie, że rzeczywiście zakażenie pojawiało się
zwykle 1–2 dni po współżyciu.
Sprawdziłam jej wkładkę domaciczną. Była dobrze dopasowana. Wiedziałam, że Chrissa
potrzebuje jakiejś strategii, która zapobiegłaby UTI. Zaproponowałam jej opracowany
wcześniej program polegający na przestrzeganiu diety i przyjmowaniu suplementów:

ogranicz spożywanie białego cukru oraz produktów z białej mąki i zacznij się zdrowo
odżywiać,
regularnie pij sok żurawinowy lub przyjmuj suplement żurawinowy,
zacznij przyjmować dobry suplement wielowitaminowo-mineralny,
zaraz po stosunku płciowym przyjmij 1–2 g (1000–2000 mg) witaminy C; dzień później
przyjmij podobną dawkę,
przyjmuj dobry probiotyk dzień przed stosunkiem, w dzień stosunku oraz dzień po.

Poprosiłam także, żeby Chrissa zaobserwowała, co „wyzwala” jej emocje. W szczególności,


czy złościła się na męża z powodu spraw, o których nie rozmawiali – na przykład związanych
z ciążą lub z tym, kto ma zapłacić rachunki.
Trzy miesiące później Chrissa wróciła na badanie kontrolne. Przez ten okres tylko raz miała
wstępne objawy UTI, które szybko ustąpiły na skutek picia soku żurawinowego i przyjmowania
witaminy C. Chrissa powiedziała: „Uświadomiłam sobie, że moje emocje były kluczowym
czynnikiem, z którego powodu w moim ciele pojawiało się UTI. Gdy tylko czułam, że jestem
«wkurzona» na męża, zmuszałam się do omówienia z nim swoich zmartwień, tak by ciało nie
musiało mówić za mnie. Upewniłam się także, że nie kochamy się z mężem, gdy jestem zła.
Uświadomiłam sobie, że to stanowiło zalążek zakażenia. Jestem zachwycona, bo teraz wiem, że
infekcje nie są zdradą ze strony mojego ciała. Mogę zrobić wiele, żeby im zapobiec,
a przynajmniej stłumić je w zarodku”.

Wysiłkowe nietrzymanie moczu


Chociaż wielu kobietom trudno jest o tym rozmawiać nawet z własnym lekarzem, to 30–50%
z nas od czasu do czasu doświadcza wysiłkowego nietrzymania moczu (mimowolnego
popuszczania), a około 10% kobiet w tej grupie – jeszcze przed 40. rokiem życia. U większości
pojawia się ono sporadycznie w czasie kaszlu, kichania czy wybuchu śmiechu. Jednak u co
szóstej kobiety między 40. a 65. rokiem życia stanowi poważny problem, znacznie utrudniający
codzienne funkcjonowanie. Problem jest powszechny po 65. roku życia.
Rozróżnia się kilka rodzajów nietrzymania moczu. Tutaj zajmę się najczęściej występującym
typem: wysiłkowym nietrzymaniem moczu (SUI). Występuje ono wtedy, gdy ciśnienie
wewnątrzbrzuszne (wywołane kaszlem, kichaniem lub śmiechem) wzrasta tak bardzo, że
zwieracz cewki moczowej, tj. mięsień ją zamykający, nie jest w stanie zatrzymać moczu
w pęcherzu.
Najczęstsze przyczyny
Oto lista czynników, które najczęściej wpływają na osłabienie zwieracza cewki moczowej:

ogólne osłabienie mięśni dna miednicy,


ciąża (wysiłkowe nietrzymanie moczu zwykle ustępuje po porodzie),
uszkodzenie poporodowe (mniej prawdopodobne, gdy kobieta rodzi świadomie,
spokojnie i w życzliwej atmosferze; zapobieganie SUI nie jest wskazaniem do
cesarskiego cięcia),
genetyczne osłabienie tkanki łącznej (kobiety z tym problemem często mają krewne
z problemami związanymi z wypadaniem narządów miednicy),
przewlekły, uporczywy kaszel, zwykle spowodowany paleniem, czego skutkiem jest
podwyższone ciśnienie wewnątrzbrzuszne, osłabiające zwieracz cewki moczowej,
nadmiar tkanki tłuszczowej brzucha, podnoszący ciśnienie w jamie brzusznej.

Leczenie
Wzmacnianie mięśni dna miednicy. Podstawową metodą leczenia wysiłkowego nietrzymania
moczu jest wzmacnianie mięśni dna miednicy za pomocą ćwiczeń Kegla. Wzmacnianie tych
mięśni powinno należeć do codziennej dbałości o zdrowie każdej kobiety, zwłaszcza jeśli ma
ona skłonność do SUI. Silne i elastyczne mięśnie dna miednicy ułatwiają cewce moczowej
wstrzymywanie moczu podczas wykonywania czynności, które zwiększają ciśnienie w jamie
brzusznej.
Niestety, ogromnej liczby kobiet, którym zalecono ćwiczenia Kegla, nie poinstruowano, jak je
wykonywać prawidłowo, dlatego tak wiele z nich (oraz ich lekarzy) nie wierzy w ich
skuteczność. Stwierdzono, że w przypadku 75% kobiet prawidłowo i systematycznie
wykonywane ćwiczenia Kegla pomagają pokonać problem wysiłkowego nietrzymania moczu97.
Ćwiczenia Kegla angażują mięsień łonowo-guziczny (PC) – ten sam, który zatrzymuje strumień
moczu. (Zob. fragment poświęcony ćwiczeniom Kegla w rozdz. 8).
Jeżeli zaciskając mięśnie w okolicy pochwy, jednocześnie napinasz mięśnie miednicy, ud czy
pośladków, ćwiczenia Kegla nie przyniosą oczekiwanych rezultatów. Tak naprawdę
nieprawidłowo wykonywane ćwiczenia zwiększają ciśnienie w jamie brzusznej, co jedynie
pogłębia problem. Jeśli chcesz się upewnić, czy poprawnie wykonujesz ćwiczenia, włóż do
pochwy dwa palce, delikatnie je rozsuń i napnij mięśnie pochwy – powinnaś czuć, jak mięśnie
zaciskają się wokół palców. Jedynie te mięśnie powinny być napięte. Jeśli chcesz się upewnić,
że podczas zaciskania mięśni pochwy nie spinasz mięśni brzucha, połóż drugą rękę na
podbrzuszu, sprawdzając, czy mięśnie brzucha są w pełni rozluźnione. Prawidłowego
wykonywania ćwiczeń Kegla można się także nauczyć, korzystając z dostępnych nagrań audio
i video.
Oprócz ćwiczeń Kegla istnieją inne sposoby wzmocnienia mięśni dna miednicy. Jedna
z metod, wywodząca się ze starożytnych chińskich praktyk, polega na tym, że 2 razy dziennie
wkłada się do pochwy ciężarek w kształcie stożka i utrzymuje się go tak przez kilka minut (zob.
„Źródła”). Zacznij od najlżejszego stożka, który możesz łatwo utrzymać w pochwie przez
minutę, a potem wydłużaj czas do 5 minut. Następnie stopniowo zacznij używać coraz
cięższych stożków, by w końcu ćwiczyć jedynie w celu zachowania sprawności mięśni.
Trzymanie ciężarka w pochwie angażuje, a tym samym wzmacnia, właściwe mięśnie, dzięki
czemu nie musisz się zastanawiać, czy prawidłowo wykonujesz ćwiczenia Kegla. Stożki
spełniają swoje zadanie jedynie wtedy, gdy wysiłkowemu nietrzymaniu moczu nie towarzyszą
inne czynniki (takie jak infekcje, skutki stosowania leków moczopędnych czy spożycie
kofeiny).
Przez Internet możesz także nabyć KegelMaster 2000, urządzenie do ćwiczeń Kegla (zob.
www.kegeltoner.com). Urządzenie ma 15 różnych poziomów oporu, więc w miarę
wzmacniania mięśni możesz go zwiększać. Polecam również Feminine Personal Trainer (FPT),
ciężarek dopochwowy wykonany z nierdzewnej stali, który pozwala kobietom znacznie
wzmocnić mięśnie dna miednicy podczas 10-minutowego treningu wysiłkowego. Dołączone są
do niego doskonałe video oraz przewodnik. (Dostępne w As We Change: 800-203-5584,
www.aswechange.com). W celu osiągnięcia jak najlepszych rezultatów wzmacniania
i uzdrawiania mięśni dna miednicy zalecam pracę z fizjoterapeutą, który specjalizuje się
w rehabilitacji dna miednicy.
Chociaż wzmacnianie dna miednicy nie wyleczy każdego typu nietrzymania moczu, zawsze
warto od tego zacząć, zanim zdecydujesz się na zabieg czy leki. Wzmacnianie mięśni dna
miednicy nie tylko zapobiega wysiłkowemu nietrzymaniu moczu czy też je leczy, ale także
poprawia napływ krwi do miednicy, zwiększając odporność na choroby, takie jak zakażenie
układu moczowego. Ułatwia również osiąganie orgazmu oraz poprawia nawilżenie pochwy
podczas seksu. Jeżeli wykonujesz ćwiczenia prawidłowo, możesz to robić zawsze i wszędzie,
gdyż nikt się o tym nie dowie. Nie masz nic do stracenia, a możesz wiele zyskać.
Dieta. Wiele kobiet doświadcza wysiłkowego nietrzymania moczu jedynie przy zwiększonej
ilości wydalanego moczu, szczególnie po wypiciu kawy czy herbaty. Diuretykiem jest nawet
bezkofeinowa kawa. Podobnie działa zimna pogoda (rano nigdy nie piję kawy, jeśli mam
zamiar jeździć na nartach, gdyż co drugi zjazd musiałabym wracać do hotelu). U wielu kobiet
ilość wydalanego moczu zwiększa się podczas pierwszego dnia miesiączki, gdyż ciało pozbywa
się płynów gromadzących się w organizmie przed menstruacją. W takich okolicznościach, gdy
pęcherz jest zawsze pełny, pogłębia się problem wysiłkowego nietrzymania moczu. Ponadto
kawa podrażnia pęcherz. „Wyleczyłam” kilka przypadków wysiłkowego nietrzymania moczu,
jedynie prosząc pacjentkę, żeby przestała pić kawę! Pomaga także redukcja nadmiernej ilości
tkanki tłuszczowej. (Zob. rozdz. 17).
Hormony. Niektóre kobiety ze względów hormonalnych zaczynają doświadczać
wysiłkowego nietrzymania moczu po menopauzie z tego samego powodu, dla którego czasem
doświadczają UTI – ścieńczenia wrażliwej na estrogen okolicy zewnętrznego ujścia cewki
moczowej (zob. fragment na temat hormonów i UTI). Jeśli tak jest w twoim przypadku, możesz
przywrócić gęstość tkanki cewki moczowej i odzyskać kontrolę nad trzymaniem moczu,
aplikując odrobinę kremu estrogenowego najpierw codziennie przez tydzień, a następnie 1–2
razy w tygodniu. W tym celu przepisuję krem zawierający 0,5 mg estriolu, gdyż
w przeciwieństwie do innych kremów estrogenowych (jak Premarin) ten rodzaj estrogenu jest
bardzo skuteczny miejscowo i ma niewielki wpływ na całość organizmu. Oznacza to, że nawet
jeśli masz raka piersi lub innego raka, który reaguje na poziom estrogenu, możesz bezpiecznie
stosować krem dopochwowy zawierający estriol w celu przywrócenia gęstości tkanki pochwy
i cewki moczowej. Krem dopochwowy z estriolem jest dostępny za okazaniem recepty
w każdej aptece leków recepturowych, która ma dostęp do naturalnych hormonów (ze „Źródeł”
dowiesz się, jak znaleźć tego typu aptekę). Zalecana dawka to 1 g (1/4 łyżeczki) raz dziennie
przez tydzień; następnie 2–3 razy w tygodniu w zależności od potrzeb.
Pessarium i wkładki kontrolujące oddawanie moczu. W przypadku łagodnej postaci
wysiłkowego nietrzymania moczu często pomaga noszenie tamponu, gdyż uciska on ściany
pochwy, ściskając cewkę moczową. W jednym z badań 86% kobiet z łagodną postacią
wysiłkowego nietrzymania moczu nie popuściło moczu, jeśli stosowały podczas ćwiczeń
tampon. Jednak tampon przyniósł oczekiwane rezultaty jedynie w przypadku 29% kobiet,
u których dolegliwości stanowiły poważny problem. Jeżeli używasz tamponów, pamiętaj, by
zmieniać je regularnie, w celu uniknięcia wstrząsu toksycznego; nie pozostawiaj w pochwie
jednego tamponu przez cały dzień.
Pessaria, plastikowe lub gumowe krążki dopochwowe, które pomagają kobietom
z problemem wypadania macicy, mogą być z powodzeniem stosowane przez kobiety cierpiące
na wysiłkowe nietrzymanie moczu. Niestety wielu lekarzy nigdy się o nich nie uczyło i dlatego
pacjentki mogą się nawet nie dowiedzieć o tego typu rozwiązaniu.
Specjalnie zaprojektowane „pessaria na nietrzymanie moczu” unoszą szyję pęcherza,
przywracając jego prawidłowe nachylenie i umożliwiając prawidłowe trzymanie moczu. Ta
metoda działa w przypadku kobiet, które nie kwalifikują się do zabiegu, okresowo cierpią na
nietrzymanie moczu lub którym zabieg nie pomógł98.
FemSoft Insert (produkowany przez firmę Rochester Medical Products), nowy produkt, który
można nabyć za okazaniem recepty, to silikonowa rurka otoczona rękawem wypełnionym
płynem, którą umieszcza się w cewce moczowej. Rękaw tworzy uszczelkę na szyi pęcherza
i zapobiega wyciekaniu moczu. Po oddaniu moczu należy ją wymienić. (By dowiedzieć się
więcej, skontaktuj się z Rochester Medical pod numerem 800-243-3315, 507-533-9600 lub
wejdź na stronę www.1800femsoft.com).
Zabieg. Chirurgiczne metody radzenia sobie z wysiłkowym nietrzymaniem moczu są zwykle
bardzo skuteczne. Poszukaj chirurga specjalizującego się w uroginekologii. Innym doskonałym
rozwiązaniem w przypadku niektórych kobiet jest wstrzyknięcie do cewki moczowej teflonu
lub kolagenu.
(Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej na temat nietrzymania moczu, skontaktuj się z National
Association for Continence, dzwoniąc pod 800-BLADDER, lub odwiedź stronę www.nafc.org).
Bez względu na twój obecny stosunek do tego obszaru ciała wiedz, że każda z nas
odziedziczyła skutki wielu lat milczenia i błędnych informacji na temat narządów płciowych
i układu moczowego. Jedynym sposobem, w jaki możemy wyjść poza dziedzictwo wstydu, jest
mówienie o naszych potrzebach, zdobywanie wiedzy i odzyskiwanie zdrowego stosunku do
narządów płciowych. W miarę jak każda z nas słucha tych obszarów i odzyskuje ich mądrość,
odkrywamy, że te części ciała, podobnie jak wszystkie pozostałe, cudownie reagują na
ofiarowane im troskę, współczucie i szacunek.
1 Zob.: Body Shop Team, Mamamoto: A Celebration (New York: Viking, 1992), s. 78.
2
T. R. Nansel et al., The Association of Psychosocial Stress and Bacterial Vaginosis in a Longitudinal Cohort, American
Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 194, no. 2 (2006), s. 381–86.
3 R.J. Hafner, S. L. Stanton i J. Guy, A Psychiatric Study of Women with Urgency and Urge Incontinence, British Journal of
Urology, vol. 49 (1977), s. 211–14; L. R. Staub, H. S. Ripley i S. Wolf, Disturbance of Bladder Function Associated with
Emotional States, Journal of the American Medical Association, vol. 141 (1949), s. 1139.
4 A. J. Macaulay et al., Psychological Aspects of 211 Female Patients Attending a Urodynamic Unit, Journal of
Psychosomatic Research, vol. 31, no. 1 (1991), s. 1–10; D. L. P. Rees i N. Farhoumand, Psychiatric Aspects of Recurrent
Cystitis in Women, British Journal of Urology, vol. 49 (1977), s. 651–58.
5
M. Tarlau i M. A. Smalheiser, Personality Patterns in Patients with Malignant Tumors of the Breast and Cervix,
Psychosomatic Medicine, vol. 13 (1951), s. 117. U kobiet z rakiem szyjki macicy charakterystyczne było wczesne
odrzucenie; z powodu śmierci lub odejścia ojca pacjentki dorastały w domach pozbawionych męskiego wzorca.
6 J. H. Stephenson i W. Grace, Life Stress and Cancer of the Cervix, Psychosomatic Medicine, vol. 14, no. 4 (1954), s. 287–
94.
7
A. Schmale i H. Iker, Psychological Setting of Uterine Cervical Cancer, Annals of the New York Academy of Sciences,
vol. 125 (1966), s. 807–13.
8
M. H. Antoni i K. Goodkin, Host Moderator Variables in the Promotion of Cervical Neoplasia: I. Personality Facets,
Journal of Psychosomatic Research, vol. 32, no. 3 (1988), s. 327–28.
9
K. Goodkin et al., Stress and Hopelessness in the Promotion of Cervical Intraneoplasia to Invasive Squamous Cell
Carcinoma of the Cervix, Journal of Psychosomatic Research, vol. 30, no. 1 (1986), s. 67–76.
10 J.
Buscema, The Predominance of Human Papilloma Virus-Type 16 in Vulvar Neoplasia, Obstetrics and Gynecology, vol.
71, no. 4 (1988), s. 601–5.
11 The
American Society for Colposcopy and Cervical Pathology, Descriptions of the New FDA-Approved HPV DNA Tests,
HPV Genotyping Clinical Update (2009); dostępne na:
www.omniaeducation.com/iig/IIG_Addenda/Clinical_Update_2009.pdf.
12 Od
tłum.: Amerykańskie Kolegium Ginekologów i Położników.
13 R. Kiecolt-Glaser et al., Stress, Loneliness, and Changes in Herpes Virus Latency, Journal of Behavioral Medicine, vol. 8,
no. 3 (1985), s. 249–60.
14 W
dwóch badaniach zauważono, że wiele pacjentek skutecznie stosowało hipnozę w celu złagodzenia brodawek. Zob.: R.
H. Rulison, Warts: A Statistical Study of 921 Cases, Archives of Dermatology and Syphilology, vol. 46 (1942), s. 66–81; M.
Ullman, On the Psyche and Warts. II: Hypnotic Suggestion and Warts, Psychosomatic Medicine, vol. 22 (1960), s. 68–76.
15
Aby zdiagnozować brodawki, które nie są widoczne, lub tzw. brodawki płaskie, penis musi być skąpany w occie, a
następnie oglądany przez jakiś rodzaj szkła powiększającego. Tylko wtedy płaskie, białe brodawki będą oczywiste dla tych,
którzy wiedzą, czego szukać. Sposoby leczenia mężczyzn są dokładnie takie same jak kobiet.
16 Aby
uzyskać więcej informacji na temat podofiloxu, odwiedź stronę www.watson.com.
17 L.
Sadler et al., Treatment for Cervical Intraepithelial Neoplasia and Risk of Preterm Delivery, Journal of the American
Medical Association, vol. 291, no. 17 (2004), s. 2100–6.
18
N. Whitehead et al., Megaloblastic Changes in Cervical Epithelium: Association of Oral Contraceptive Therapy and
Reversal with Folic Acid, Journal of the American Medical Association, vol. 226 (1993), s. 1421–24; J. N. Orr, Localized
Deficiency of Folic Acid in Cervical Epithelial Cells May Promote Cervical Dysplasia and Eventually Carcinoma of the
Cervix, American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 151 (1985), s. 632–35; J. Lindenbaum et al., Oral
Contraceptive Hormones, Eolate Metabolism, and Cervical Epithelium, American Journal of Clinical Nutrition, April 1975,
s. 346–53; S. L. Romney et al., Plasma Vitamin C and Uterine Cervical Dysplasia, American Journal of Obstetrics and
Gynecology, vol. 151, no. 7 (1985), s. 976–80; S. L. Romney et al., Retinoids in the Prevention of Cervical Dysplasia,
American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 141, no. 8 (1981), s. 890–94; S. Wassertheil-Smaller et al., Dietary
Vitamin C and Uterine Cervical Dysplasia, American Journal of Epidemiology, vol. 114, no. 5 (1981), s. 714–24; C.
LaVecchia et al., Dietary Vitamin A and the Risk of Invasive Cervical Cancer, International Journal of Cancer, vol. 34
(1985), s. 319–22; P. Ramsnamy i R. Natarajan, Vitamin B6 Status in Patients with Cancer of the Uterine Cervix, Nutrition
and Cancer, vol. 6 (1984), s. 176–80; E. Dawson et al., Serum Vitamin and Selenium Changes in Cervical Dysplasia,
Federal Proceedings, vol. 43 (1984), s. 612.
19 L. Hay, I Love My Body (Farmingdale, NY: Coleman Publishing, 1985), s. 49.
20
Od tłum.: Krajowe Centrum Informacji o Szczepionkach.
21 Od tłum.: Amerykańskie Towarzystwo Neurologiczne.
22A. Gandey, Report of Motor Neuron Disease After HPV Vaccine, Medscape, October 28, 2009; dostępne na:
www.medscape.com/viewarticle/711461.
23 Od tłum.: Europejski Komitet ds. Leczenia i Badań nad Stwardnieniem Rozsianym.
24 Ibid.

25
I. Sutton et al., CNS Demyelination and Quadrivalent HPV Vaccination, Multiple Sclerosis, vol. 15, no. 1 (2009), s. 116–
19.
26B. A. Slade et al., Postlicensure Safety Surveillance for Quadrivalent Human Papillomavirus Recombinant Vaccine,
Journal of the American Medical Association, vol. 302, no. 7 (2009), s. 750–57.
27
Death After Cervarix Propels HPV Vaccination into Headlines Again, Medscape, September 30, 2009 (aktualizacja:
October 1, 2009); dostępne online: www.medscape.com/viewarticle/709718.
28 L.
Gavin et al., Sexual and Reproductive Health of Persons Aged 10–24 Years-United States, 2002–2007, Morbidity and
Mortality Weekly Report, vol. 58, no. SS-6 (2009), s. 1–58.
29
C. Young, list napisany do: Obstetrics and Gynecology, pismo profesjonalne American College of Obstetricians and
Gynecologists; opublikowany online: April 5, 2008; dostępny na:
http://www.vaccineinfo.net/immunization/vaccine/hpv/doc_against_HPV.shtml.
30 M.
A. Steller i T. E. Nolan, Universal Human Papillomavirus Vaccination: Pro and Con, The Female Patient, vol. 32, no. 5
(2007), s. 47–48.
31 Od red.: Wielka Farmacja (ang. Big Pharma) – określenie, które weszło do języka potocznego i stało się synonimem dla
nadużyć, niechlubnych praktyk, skandali, podżegania chorobowego czy fabrykowania chorób oraz wyroków sądowych
skazujących firmy farmaceutyczne na gigantyczne, sięgające miliardów dolarów odszkodowania.
32
K. Hikel, ‘One Less’ Sucker, Green Mountain Doc, Medscape blog, February 16, 2009, dostępne online:
http://boards.medscape.com/[email protected]@.29efea0e!comment=1.
33 Od red.: chelatacja to niekonwencjonalna metoda służąca pierwotnie usuwaniu z organizmu metali ciężkich, ostatnio coraz
częściej stosowana również do usuwania złogów tętnicowych i przywracania prawidłowego krążenia krwi, a nawet leczenia
autyzmu. Chelatacja to określenie pochodzące od greckiego słowa chele, które oznacza kleszcze lub szczypce kraba, co
nawiązuje do zmian zachodzących w czasie reakcji chemicznej, gdy kation metalu zostaje zakleszczony w wiązaniach
organicznej struktury pierścieniowej, utworzonej przez tzw. ligandy chelatujące. Powstałe w ten sposób związki już w
czasie I wojny światowej wykorzystywano do celów medycznych, próbując oczyścić z metali ciężkich organizmy żołnierzy
zatrutych gazami bojowymi.
34 Od
tłum.: Instytut Medycyny Funkcjonalnej.
35 R.
L. Winer et al., Condom Use and the Risk of Genital Human Papillomavirus Infection in Young Women, New England
Journal of Medicine, vol. 354, no. 25 (2006), s. 2645–54.
36 D.T.
Fleming et al., Herpes Simplex Virus Type 2 in the United States, 1976 to 1994, New England Journal of Medicine,
vol. 337, no. 16 (1997), s. 1105–11.
37 G.
J. Mertz, S. L. Rosenthal i L. R. Stanberry, Is Herpes Simplex Virus Type 1 (HSV-1) Now More Common than HSV-2
in First Episodes of Genital Herpes?, Sexually Transmitted Diseases, vol. 30, no. 10 (2003), s. 801–2; A. Wald et al., Oral
Shedding of Herpes Simplex Virus Type 2, Sexually Transmitted Infections, vol. 80, no. 4 (2004), s. 272–76 [opublikowana
errata w: Sexually Transmitted Infections, vol. 80, no. 6 (2004), s. 546]; R. Engelberg et al., Natural History of Genital
Herpes Simplex Virus Type 1 Infection, Sexually Transmitted Diseases, vol. 30, no. 2 (2003), s. 174–77.
38
A. Wald et al., Frequent Genital Herpes Simplex Virus 2 Shedding in Immunocompetent Women: Effect of Acyclovir
Treatment, Journal of Clinical Investigation, vol. 99, no. 5 (1997), s. 1092–97.
39 Ibid.

40
L. Koutsky et al., Underdiagnosis of Genital Herpes by Current Clinical and Viral-Isolation Procedures, New England
Journal of Medicine, vol. 326, no. 23 (1992), s. 1533–39.
41
H. C. Taylor, Vascular Congestion and Hyperemia, American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 57, no. 22
(1949), s. 22; M. E. Kemeny et al., Psychological and Immunological Predictors of Genital Herpes Recurrence,
Psychosomatic Medicine, vol. 52 (1989), s. 195–208.
42
A. Wald et al., Reactivation of Genital Herpes Simplex Virus Type 2 Infection in Asymptomatic Seropositive Persons,
New England Journal of Medicine, vol. 342, no. 12 (2000), s. 844–50.
43 Z. A. Brown et al., Genital Herpes Complicating Pregnancy, Obstetrics and Gynecology, vol. 106, no. 4 (2005), s. 845–56.
44
K. M. Stone et al., Pregnancy Outcomes Following Systemic Prenatal Acyclovir Exposure: Conclusions from the
International Acyclovir Pregnancy Registry, 1984–1999, Birth Defects Research Part A, Clinical and Molecular Teratology,
vol. 70, no. 4 (2004), s. 201–7.
45 Z.
A. Brown et al., Effect of Serologic Status and Cesarean Delivery on Transmission Rates of Herpes Simplex Virus from
Mother to Infant, Journal of the American Medical Association, vol. 289, no. 2 (2003), s. 203–9.
46J. J. van Everdingen, M. F. Peeters i P. ten Have, Neonatal Herpes Policy in the Netherlands: Five Years After a
Consensus Conference, Journal of Clinical Investigation, vol. 21, no. 5 (1993), s. 371–75.
47 M.A. Adefumbo i B. H. Lau, Allium Sativum (Garlic): A Natural Antibiotic, Medical Hypothesis, vol. 12, no. 3 (1983), s.
327–37.
48
Na rynku jest wiele marek czosnku: Kyolic (Wakunga Company) i Garlicin (Murdock) to dwie, które często poleca
Women to Women.
49
S. F. Reising et al., In Vitro and In Vivo Evaluation of the Activity of Stannous Compounds Against Herpes Simplex
Virus, Antiviral Research, vol. 37, no. 3 (1998), s. 79.
50 R. H. Wolbling i K. Leonhardt, Local Therapy of Herpes Simplex with Dried Extract from Melissa Officinalis,
Phytomedicine, vol. 1 (1994), s. 25–31; R. A. Cohen et al., Antiviral Activity of Melissa Officinalis (Lemon Balm Extract),
Proceedings of the Society for Experimental Biology and Medicine, vol. 117 (1964), s. 431–34; F. C. Herrmann Jr. i L. S.
Kucera, Antiviral Substances in Plants of the Mint Family (Labiatae). II. Nontannin Polyphenol of Melissa Officinalis,
Proceedings of the Society for Experimental Biology and Medicine, vol. 124, no. 3 (1967), s. 869–74; Z. Dimitrova et al.,
Antiherpes Effect of Melissa Officinalis L. Extracts, Acta Microbiologica Bulgarica (Sofia), vol. 29 (1993), s. 65–75.
51 Niewszystkie produkty oznaczone jako olejek z drzewa herbacianego są równie skuteczne. Używam oleju melaleuca lub
melagel firmy Melaleuca; zob.: www.melaleuca.com.
52 Pap
Smear Screening for Cervical Cancer, Maine Cancer Perspectives, vol. 2, no. 2 (1996).
53 D. Christensen, New Cervical Test ‘More Effective’ than Pap Smear, Medical Tribune, December 12, 1996.
54
A. H. Mokdad et al., Actual Causes of Death in the United States, 2000, Journal of the American Medical Association,
vol. 291, no. 10 (2004), s. 1238, 1241.
55 Od red.: kolposkopia polega na zbadaniu szyjki macicy przy użyciu urządzenia optycznego, umożliwiającego przyjrzenie
się obszarom, w których występują nieprawidłowości. Zwykle natychmiast usuwa się patologiczne obszary, pobierając
materiał do dalszych badań.
56
J. D. Oriel, Sex and Cervical Cancer, Genitourinary Medicine, vol. 64 (1988), s. 81–89; C. LaVecchia et al., Oral
Contraceptives and Control Study, British Journal of Cancer, vol. 54 (1986), s. 311; J. J. Schlesselman, Cancer of the Breast
and Reproductive Tract in Relation to Use of CC’s, Contraception, vol. 40 (1989), s. 1.
57 N.
Potischman i L. Brinton, Nutrition and Cervical Neoplasia, Cancer Causes and Control, vol. 7 (1996), s. 113–26.
58Rozmaz cytologiczny jest wykonywany nawet po usunięciu szyjki macicy podczas histerektomii. Jest to szczególnie
ważne w przypadku kobiet, u których w przeszłości występowały nieprawidłowości w tym zakresie.
59
Terapeutyczny dotyk, system leczenia rękami, został bardzo dobrze przebadany, a jego korzystne działanie zostało
udokumentowane przez dr Delores Kreiger, pielęgniarkę z Columbia University. Marcelle Pick, współzałożycielka Women
to Women, uczyła się u dr Kreiger.
60 Uważam,
że w przypadku niektórych kobiet Chlamydia może być normalnym mieszkańcem pochwy i może powodować
problemy tylko wtedy, gdy wystąpi brak równowagi. Rozumiem to tak, że Chlamydia jest jak myszołów latający wokół
umierającego cielaka, choć wielu moich kolegów nie zgodziłoby się z tym.
61
C. Wira i C. Kaushic, Mucosal Immunity in the Female Reproductive Tract: Effect of Sex Hormones on Immune
Recognition and Responses, w: H. Kiyono, P. L. Ogra, i J. R. McGhee, eds., Mucosal Vaccines (New York: Academic
Press, 1996), s. 375–88.
62
Gardiner-Caldwell SynerMed, The Role of Reduced Regimens in the Management of Vulvovaginitis, Medical Monitor,
vol. 1, no. 1 (1991).
63 M.R. Miles, L. Olsen i A. Rogers, Recurrent Vaginal Candidiasis: Importance of an Intestinal Reservoir, Journal of the
American Medical Association, vol. 238, no. 17 (1977), s. 1836–37.
64
Genova Diagnostics w Asheville, NC. Zob.: „Źródła”.
65 Miles, Olsen i Rogers, Recurrent Vaginal Candidiasis.
66 D. Steward et al., Psychosocial Aspects of Chronic, Clinically Unconfirmed Vulvovaginitis, Obstetrics and Gynecology,
vol. 76, no. 5, part 1 (1990), s. 852–56.
67 S.
Mathur et al., Anti-Ovarian and Anti-Lymphocyte Antibodies in Patients with Chronic Vaginal Candidiasis, Journal of
Reproductive Immunology, vol. 2 (1980), s. 247–62.
68 Od red.: Pia Mellody – autorytet w terapii uzależnień i w dziedzinie zaburzeń emocjonalnych będących skutkiem
doznanych w dzieciństwie nadużyć. Jej poradniki są tłumaczonymi na wiele języków bestsellerami. Wykłada w Meadows
Treatment Center w Wickenburgu, ośrodku dla ofiar traumatycznych przeżyć, przemocy emocjonalnej i różnych form
uzależnień. Jest autorką m.in.: Toksyczna miłość i jak się z niej wyzwolić (Warszawa: Wydawnictwo Jacek Santorski &
Co., 2005) i Toksyczne związki. Anatomia i terapia współuzależnienia (Warszawa: Wydawnictwo Jacek Santorski & Co.,
2008).
69 G.
Collins, Safe Sex: Important at Any Age, The Female Patient, vol. 20 (2000), s. 4–8.
70C. Fordham von Reyn, HIV and Acquired Immunodeficiency Syndrome, wykład, September 21, 1996, Dartmouth
Medical School, Lebanon, NH.
71
Znane są również przypadki osób od ponad 20 lat zakażonych wirusem HIV, które nie mają dowodów na obniżenie
poziomu limfocytów T CD4+ lub AIDS. A. R. Lifson et al., Long-Term Human Immunodeficiency Virus Infection in
Asymptomatic Homosexual and Bisexual Men with Normal CD4+ Lymphocyte Counts: Immunologic and Virologic
Characteristics, Journal of Infectious Disease, vol. 163 (1991), s. 959–65.
72 F.
Pittman, Frankly Speaking, Psychology Today, September–October 1996, s. 60.
73
Centers for Disease Control and Prevention, HIV Prevalence Estimates-United States, 2006, Morbidity and Mortality
Weekly Report, vol. 57, no. 39 (2008), s. 1073–6.
74 H.
I. Hall et al., Estimation of HIV Incidence in the United States, Journal of the American Medical Association, vol. 300
(2008), s. 520–29.
75 F.
J. Palella Jr. et al., Declining Morbidity and Mortality Among Patients with Advanced Human Immunodeficiency Virus
Infection. HIV Outpatient Study Investigators, New England Journal of Medicine, vol. 338, no. 13 (1998), s. 853–60.
76 C.
Myss, AIDS, Passageway to Transformation (Walpole, MA: Stillpoint Publications, 1985).
77
S. M. Hammer, Clinical Practice, Management of Newly Diagnosed HIV Infection, New England Journal of Medicine,
vol. 353, no. 16 (2005), s. 1702–10.
78 Od
red.: leczenie antyretrowirusowe HIV to wieloletnia terapia skoncentrowana na zapobieganiu wiremii (namnażaniu się
wirusa) i zmniejszeniu ilości zachorowań na choroby związane z wirusem HIV oraz podtrzymaniu i zachowaniu właściwych
funkcji układu odpornościowego.
79
C. B. Furlonge et al., Vulvar Vestibulitis Syndrome: A Clinicopathological Study, British Journal of Obstetrics and
Gynaecology, vol. 98 (1991), s. 703–6.
80 E.
Friedrick, Vulvar Vestibulitis Syndrome, Journal of Reproductive Medicine, vol. 32, no. 2 (1987), s. 110–14.
81
T. Warner et al., Neuroendocrine Cell-Axonal Complexes in the Minor Vestibular Gland, Journal of Reproductive
Medicine, vol. 41 (1996), s. 397–402.
82 C.
C. Solomons, M. H. Melmed i S. M. Heitler, Calcium Citrate for Vestibulitis, Journal of Reproductive Medicine, vol.
36, no. 12 (1991), s. 879–82.
83 W
badaniach dr. McNamary użyto dwóch marek USANA: Essential i Proflavanol.
84
D. E. Stewart et al., Psychological Aspects of Chronic Clinically Unconfirmed Vulvovaginitis, Obstetrics and
Gynecology, vol. 76 (1990), s. 852–56; D. E. Stewart et al., Vulvodynia and Psychological Distress, Obstetrics and
Gynecology, vol. 84, no. 4 (1994), s. 587–90.
85
E. A. Walker et al., Medical and Psychiatric Symptoms in Women with Childhood Sexual Abuse, Psychosomatic
Medicine, vol. 54 (1992), s. 658–64.
86 H.
Glazer, Treatment of Vulvar Vestibulitis Syndrome with Electromyographic Biofeedback of Pelvic Floor Musculature,
Journal of Reproductive Medicine, vol. 4, no. 4 (1995), s. 283–90.
87 B. Horowitz, prezentacja Grand Rounds, Maine Medical Center, July 24, 1996.
88
Od tłum.: metoda eliminacji alergii według Nambudripad.
89 Ibid.

90M. M. Karram, Frequency, Urgency, and Painful Bladder Syndromes, w: M. D. Walters i M. M. Karram, eds., Clinical
Urogynecology (St. Louis: Mosby, 1993), s. 285–98.
91 E. M. Messing i T. A. Stamey, Interstitial Cystitis: Early Diagnosis, Pathology, and Treatment, Urology, vol. 12 (1978), s.
381.
92 Strona internetowa National Kidney and Urologic Diseases Information Clearinghouse
(http://kidney.niddk.nih.gov/kudiseases/pubs/interstitialcystitis).
93 E. Sobota, Inhibition of Bacterial Adherence by Cranberry Juice: Potential Usev for the Treatment of Urinary Tract
Infections, Journal of Urology, vol. 131 (1984), s. 1013–16; P. N. Papas et al., Cranberry Juice in the Treatment of Urinary
Tract Infections, Southwestern Medicine, vol. 47A (1966), s. 17–30; D. R. Schmidt i A. E. Sobota, An Examination of the
Antiadherence Activity of Cranberry Juice on Urinary and Non-Urinary Bacterial Isolates, Microbios, vol. 55, nos. 224–225
(1988), s. 173–81.
94
J. Avorn et al., Reduction of Bacteria and Pyuria After Ingestion of Cranberry Juice, Journal of the American Medical
Association, vol. 271 (1994), s. 751–54.
95
V. Frohne, Untersuchungen zur Frage der Garbdesfuzierenden Wirkungen von Barentraubenblatt-Extracten, Planta
Medica, vol. 18 (1970), s. 1–25.
96 R. Raz et al., A Controlled Trial of Intravaginal Estriol in Post-Menopausal Women with Recurrent Urinary Tract
Infections, New England Journal of Medicine, vol. 329 (1993), s. 753–56.
97
D. C. H. Tchou et al., Pelvic Floor Musculature Exercises in Treatment of Anatomical Urinary Stress Incontinence,
Physical Therapy, vol. 68 (1988), s. 652–55; K. Bo et al., Pelvic Floor Muscle Exercises for the Treatment of Female Stress
Incontinence: Effects of Two Different Degrees of Pelvic Floor Muscle Exercises, Neurological Urodynamics, vol. 11
(1990), s. 107–113; P. A. Burns et al., A Comparison of Effectiveness of Biofeedback and Pelvic Muscle Exercise
Treatment in the Treatment of Stress Incontinence in Older Community-Dwelling Women, Journal of Gerontology, vol. 48,
no. 4 (1993), s. 167–74.
98 N.
Bhatia et al., Urodynamic Effects of a Vaginal Pessary in Women with Stress Urinary Incontinence, American Journal
of Obstetrics and Gynecology, vol. 147 (1983), s. 876; A. Diokno, The Benefits of Conservative Management for SUI,
Contemporary ObGyn, March 1997, s. 128–42.
ROZDZIAŁ 10.

Piersi
Poraża mnie […], jak często kobiety czują w swych ciałach, szczególnie
w okolicy piersi i serca, gdy dają, kochają i reagują na potrzeby innych.
– Jean Shinoda Bolen, „Crossing to Avalon”
Obsesja na punkcie piersi jest najbardziej infantylnym – najbardziej
amerykańskim – fetyszem seksualnym.
– Molly Haskell, amerykańska pisarka i krytyk filmowy, w: „The Quotable
Woman”

Nasze dziedzictwo kulturowe

iersi są fizyczną metaforą dawania i otrzymywania. Wiele kobiet, które karmiły piersią
P swoje dzieci w przeszłości, odczuwa to samo laktacyjne mrowienie w swoich piersiach
wiele lat później, gdy są poruszane przez czułość i współczucie lub nawet gdy tylko słyszą
płacz dziecka. Instynkt opiekowania się innymi może być niezwykle silnym i pożądanym
źródłem zdrowia i przyjemności nie tylko dla innych, ale także dla nas samych.
We wczesnych latach 80. XX w. spotkałam kobietę, której przypadek wspaniale ilustruje fakt,
że piersi symbolizują troskę. Cztery lata po menopauzie Jennifer skierowano do mnie z dwiema
dużymi torbielami w prawej piersi, które pojawiły się u niej niemal z dnia na dzień (jedna miała
5, a druga 7 cm średnicy). Gdy zapytałam, czy coś się działo w jej życiu w obszarze troski
o innych, powiedziała, że jej ostatnie dziecko wyjeżdżało właśnie na studia, opuszczając dom,
a niedawno umarł jej ukochany kot, ulubieniec od 15 lat. Jennifer była pogrążona w żalu po
stracie zarówno córki, jak i pupila. W nocy przed pojawieniem się torbieli śniła, że karmi
piersią swoją małą córeczkę – tę samą, która teraz miała opuścić dom. Po odessaniu płynu
z torbieli okazało się, że były one wypełnione mlekiem! W odpowiedzi na zmianę roli
karmicielki ciało Jennifer wyprodukowało płyn związany z matczyną troską. To pokazało mi,
że wyrażenie „wyraz ludzkiej dobroci” [ang. the milk of human kindness] jest czymś więcej niż
tylko metaforą. (Znajoma, dr med. Dixie Mills, chirurg zajmująca się piersiami, po
wydarzeniach 11 września 2001 r., gdy kraj był pogrążony w żałobie, odnotowała, że
z gruczołów sutkowych kobiet wypływało więcej wydzieliny, w tym także krwistej).
Oprócz bycia narządem służącym do karmienia piersi są także symbolem pożądania
seksualnego. Kulturowy ideał optymalnej wielkości i kształtu piersi zmienia się w zależności
od epoki. Jaki by on jednak nie był, większość kobiet nie pasuje do niego, a niektóre z nich
czują, że coś jest z nimi nie tak. Chciałabym, żeby każda kobieta mogła zobaczyć, jak bardzo
różnorodne są rozmiary i kształty piersi, jak bardzo się od siebie różnią w zależności od
kobiety. Zrozumiałyby wtedy, jak bardzo wypaczony jest sposób, w jaki zwykle postrzegamy
piersi. Dzięki temu miałybyśmy szansę pokochania takich piersi, jakie mamy. Uczestniczyłam
w konferencji poświęconej zdrowiu kobiet, w trakcie której młoda kobieta wstała i zaczęła
narzekać na swoje piersi (które były niezaprzeczalnie piękne). Inna kobieta, po obustronnej
mastektomii i rekonstrukcji, wstała i powiedziała: „Dziewczyny, naprawdę nie mamy na takie
rzeczy czasu”. W jednej chwili uświadomiłyśmy sobie, że naszym zadaniem jest kochać piersi,
póki jeszcze je mamy.
Nie da się zaprzeczyć, że sporadycznie kobieta ma piersi różnej wielkości lub inne uderzające
zniekształcenie, które jest dla niej źródłem ogromnego psychicznego czy nawet fizycznego
bólu. Przykładowo, niektóre kobiety mają piersi tak duże, że powodują one ból kręgosłupa.
Z pomocą przychodzi tutaj chirurgia plastyczna, która może okazać się prawdziwym
błogosławieństwem. Jednak większość kobiet poddaje się operacjom plastycznym, gdy są
przekonane, że nie wyglądają równie dobrze jak modelki w magazynie lub tak dobrze, jak
chciałby tego ich partner, lub też dlatego, że nasza kultura, która ma obsesję na tym punkcie,
preferuje duże piersi. Niepokój związany z rozmiarem piersi ma nawet swoją nazwę
w medycznym żargonie chirurgów plastycznych, w którym wskazanie powiększenia piersi
określa się mianem przewlekłej, obustronnej mikromastii, co po prostu oznacza „dwa
uporczywe piegi”.
Tak jak w przypadku naszych genitaliów, niejednokrotnie kobiety czują, że ich piersi mają
stanowić źródło przyjemności i korzyści dla kogoś innego, a nie dla nich samych. Taka
percepcja jest źródłem wielu problemów. Słyszałam, jak moi byli współpracownicy zniechęcali
kobiety do karmienia piersią, gdyż „to zrujnuje ich piersi”. Niektórzy mężowie zabraniają
swoim żonom karmić piersią z powodu zazdrości o dziecko! Bez wątpienia obecnie panujący
trend wszczepiania implantów jest objawem dużo głębszego, wspieranego kulturowo,
niezadowolenia (implanty omówię w dalszej części rozdziału).
Nadmierna troska: czynnik ryzyka w przypadku chorób piersi
Nasza kultura bardzo wypaczyła metaforę troski. Kobiety zbyt często ofiarują się innym,
zaniedbując siebie. Bezustannie dają, nie uzupełniając regularnie zasobów – aż do momentu
całkowitego wyschnięcia studni.
Naukowiec i diagnostka intuicyjna dr med. Mona Lisa Schulz mawia, że w lewej piersi
kobiet, które mają „nadmiernie rozwinięty gruczoł troski”, w pobliżu serca często „widzi”
energie istotnych osób, którymi te kobiety zajmowały się w życiu. Według niej wynika to z ich
przekonania, że troska o innych jest podstawowym sposobem wyrażania miłości. Nie ma nic
złego w troszczeniu się o innych, lecz gdy robimy to kosztem siebie, tworzymy wzorzec
osłabiający zdrowie. Dr Schulz nie widzi tego wzorca u zdrowych kobiet czy mężczyzn.
Wiele przypadków raka piersi wiąże się z potrzebą, by doglądać kogoś, kto jest
samowystarczalny i troszczy się sam o siebie. Jest to po prostu niemożliwe. Do pełni zdrowia
każda z nas potrzebuje wsparcia innych ludzi. Caroline Myss zauważa: „Główne emocje, które
przyczyniają się do powstawania guzów i raka piersi, to poczucie krzywdy, żal i niedokończone
sprawy emocjonalne, zwykle związane z troską”. Piersi są umiejscowione w obszarze
energetycznym czwartej czakry, w pobliżu serca. W tym obszarze ciała energetycznego
przechowywane są takie emocje jak żal czy klasyczne „złamane serce”. Poczucie winy,
wynikające z nieumiejętności przebaczenia sobie lub innym, blokuje energię piersi. (Na ten
wzorzec energetyczny podatne są także inne narządy w obszarze czwartej czakry, na przykład
płuca).
Ważne badanie z 1995 r. wykazało, że ryzyko rozwoju raka piersi wzrasta niemal 12-krotnie,
jeśli w ciągu ostatnich 5 lat kobieta się rozwiodła, straciła bliską jej osobę lub pracę1. Warto
zauważyć, że długoterminowe problemy emocjonalne nie przyczyniały się do powstawania
raka piersi. Inny naukowiec wykazał, że ciężki stres (określony przed rozpoznaniem raka piersi)
zwiększał ryzyko choroby2. Podobnie poważna strata powstała po rozpoznaniu raka piersi
zwiększa późniejsze ryzyko nawrotu choroby3.
Już w XIX-wiecznej literaturze medycznej odnotowano związek raka piersi z samotnością,
żalem, a nawet wściekłością i złością4. Kobiety z rakiem piersi często mają tendencję do
poświęcania się, cierpią na zahamowania seksualne, nie potrafią wyrażać złości, mają tendencję
do ukrywania gniewu i wrogiego nastawienia pod maską uprzejmości, mają także
nierozwiązany konflikt z matką. Istnieją dowody na to, że kobiety chorujące na raka piersi,
które twierdzą, że otrzymują wysokiej jakości emocjonalne wsparcie od męża lub z jakiegoś
innego źródła, mają wzmocnioną odpowiedź immunologiczną5. W jednym z badań okazało się,
że pacjentki z rakiem piersi dużo częściej od kobiet bez raka angażowały się w utrzymanie
zewnętrznego wizerunku osoby miłej i dobrej. Dużo częściej tłumiły swoje uczucia, nie
uzewnętrzniając ich, szczególnie złość6. Tymczasem jedno z badań wykazało, że wieloletnie
tłumienie gniewu ma niekorzystny wpływ na układ immunologiczny7. Biorąc pod uwagę
skłonność, którą ma nasze społeczeństwo, do tłumienia, ignorowania i bagatelizowania kobiet
oraz ich gniewu, łatwo zrozumieć, dlaczego tak wiele z nich ma problemy z piersiami.
Słyszałam, jak kiedyś pielęgniarka powiedziała, że jej przyjaciółka, która umarła na raka piersi,
kilka miesięcy przed śmiercią wygłosiła taką oto refleksję: „Wreszcie zrozumiałam, że wcale
nie muszę umierać, żeby odpocząć”. Badania wykazują, że ciężka emocjonalna strata, taka jak
rozwód, śmierć ukochanej osoby czy utrata pracy, może być zalążkiem raka. Wszystko zależy
od tego, jak kobieta radzi sobie ze stratą.
To nie strata sama w sobie powoduje chorobę, ale nieumiejętność pełnego wyrażenia żalu,
uwolnienia go i zareagowania na sytuację w zdrowy, przystosowawczy sposób. We
wspomnianym wyżej badaniu z 1995 r. naukowcy wykazali, że sposób radzenia sobie ze
stresem wpływa na zachorowalność na raka piersi. W porównaniu z grupą kontrolną strategia
radzenia sobie ze stresem w przypadku kobiet chorujących na raka dużo częściej polegała na
angażowaniu się w problem, przeciwstawianiu się mu, skupianiu się na nim, tworzeniu planu
działania i pozyskiwaniu dla siebie emocjonalnego wsparcia w trakcie całego procesu.
Naukowcy wysnuli taki oto wniosek: nad najbardziej stresującymi wydarzeniami w życiu
(strata bliskiej osoby czy pracy lub poważna choroba w rodzinie) nie mamy kontroli, więc
jeżeli zamiast sobie odpuścić, próbujemy na siłę zmienić lub kontrolować sytuację, angażując
w ten proces innych ludzi, nic nie zdziałamy, a w istocie pogłębimy jedynie stres (oraz ryzyko
raka). Przykładem tego może być kobieta, która niestrudzenie współpracuje z organizacjami
usiłującymi wyeliminować raka piersi, zamiast poświęcić czas i energię na zbadanie tego, co
powinna zrobić w swoim życiu, żeby w pełni poczuć żal, odpuścić go i się uzdrowić. Poważnej
straty nie da się uniknąć, jest ona elementem życia większości z nas. Możemy sobie pomóc,
w pełni wyrażając żal, odnajdując sens danej sytuacji i oddając się w opiekę czemuś, co jest
ponad nami. To bolesny i trudny proces; nazywam go radykalnym oddaniem. (Pięknie to widać
w filmie z 2009 r. pt. „Miłość w Seattle” [ang. Love Happens], z Jennifer Aniston i Aaronem
Eckhartem).
Dr med. Ryke Geerd Hamer, internista i onkolog, przeprowadził rozległe badania na ponad 20
tysiącach pacjentek chorujących na raka i stwierdził, że u każdej z nich rak rozwinął się w 1–2
lata po doświadczeniu głębokiego wstrząsu emocjonalnego lub straty. (Dr Hamer wie
o łączności umysłu i ciała z autopsji. Zdiagnozowano u niego raka po śmierci syna, który zginął
w przypadkowym akcie przemocy). Co najważniejsze, jego badania wykazały, że „tkanka
zaczyna rosnąć w momencie rozpoczęcia konfliktu i przestaje rosnąć, gdy następuje jego
rozwiązanie”. Jeżeli chcesz się dowiedzieć więcej na temat tych badań, wejdź na stronę
www.newmedicine.ca lub przeczytaj książkę pt. „The Cancer Report: The Latest Research in
Psychoneuroimmunology (How Thousands Are Achieving Permanent Recoveries)” autorstwa
Johna Voella i Cynthii Chatfield (Change Your World Press, 2005). Książka jest zbiorem prac
wielu ekspertów reprezentujących holistyczne podejście do leczenia raka. To
najpraktyczniejszy, najbardziej pomocny i podtrzymujący na duchu podręcznik, jaki
kiedykolwiek widziałam (więcej informacji znajdziesz na www.cancerreport.com).

Anatomia
Kobiece piersi są zaprojektowane tak, by dostarczać optymalnego pożywienia dzieciom oraz
przyjemności seksualnej kobiecie. Piersi to narządy gruczołowe, bardzo wrażliwe na poziomy
hormonów w ciele, podlegające cyklicznym zmianom, zsynchronizowanym z cyklem
menstruacyjnym. Ponadto są one blisko związane z organami płciowymi – stymulacja sutków
jednocześnie stymuluje łechtaczkę, zwiększając wydzielanie prolaktyny i oksytocyny przez
przysadkę mózgową. Wpływa to na macicę i może powodować skurcze. Część tkanki piersi,
która sięga do pachy, jest nazywana wypustką pachową (ogonem Spence’a). Pod pachą
znajdują się węzły chłonne, które odprowadzają limfę z tkanki piersi. Po urodzeniu dziecka,
gdy pojawia się mleko, obszar pod pachami może być opuchnięty z powodu obrzmienia tkanki
piersi. Piersi występują we wszystkich rozmiarach i kształtach, podobnie jak brodawki sutkowe.
U większości kobiet jedna pierś jest nieznacznie mniejsza. Niektóre kobiety (oraz mężczyźni)
mają trzeci sutek.

Samobadanie piersi
Świętą powinnością każdej kobiety jest comiesięczne samobadanie piersi [ang. breast self-
examination – BSE]. Kobietom wmawia się, że dzięki temu „ocalą swoje życie”. Jednak nowe
wytyczne dotyczące badań przesiewowych w kierunku raka piersi z listopada 2009 r.,
powołanego przez rząd zespołu roboczego, zaleciły, aby lekarze nie uczyli już BSE. Na
podstawie wyników dwóch dużych badań wykazano, że praktyka ta nie tylko nie zmniejsza
śmiertelności z powodu raka piersi, ale prowadzi również do większej liczby biopsji piersi
i częstszego rozpoznawania zmian łagodnych8.

Ilustracja 13. Anatomia piersi


Podczas badania przeprowadzonego w Szanghaju, którego wyniki opublikowano w Journal of
the National Cancer Institute w 2002 r., przez 5 lat prowadzono 260 tysięcy kobiet. Połowę
grupy nauczono samodzielnego badania piersi, a trening powtórzono w miejscu pracy kobiet,
podczas gdy drugiej połowy nie nauczono wykonywania badania ani do niego nie zachęcano.
Po zakończeniu badania okazało się, że kobiety, które badały piersi, znalazły więcej łagodnych
guzków w piersiach, jednak wskaźnik śmiertelności na raka w obydwu grupach był taki sam.
Naukowcy stwierdzili, że „kobiety, które decydują się na praktykę samodzielnego badania
piersi, powinny wiedzieć, że jej skuteczność nie została udowodniona, a badanie może
zwiększyć prawdopodobieństwo biopsji łagodnych guzków piersi”9. W drugim badaniu, które
przeprowadzono w Petersburgu w Rosji, wzięło udział 57 712 kobiet wykonujących BSE
i kolejnych 64 749 z grupy kontrolnej. Wyniki okazały się podobne10.
Z powodu takich badań wiele organizacji opieki zdrowotnej zaprzestało zalecania rutynowego
BSE jeszcze przed ogłoszeniem nowych wytycznych dotyczących badań przesiewowych. Na
przykład American Cancer Society wycofało BSE ze swoich zaleceń w 2003 r. Ponadto
Canadian Cancer Society11, Canadian Task Force on Preventive Health Care12, Światowa
Organizacja Zdrowia, U.S. Preventive Services Task Force i U.K. National Health Services13
również nie zalecają już rutynowego przeprowadzania tego badania. Z drugiej strony, American
College of Obstetricians i Gynecologists nadal uwzględnia BSE w swoich wytycznych
dotyczących badań przesiewowych raka piersi.

Ilustracja 14. Samobadanie piersi


Jednak to kobiety, a nie ich lekarze, odkrywają większość nieprawidłowości w obrębie piersi
(nie wliczając tych, które wykrywa się podczas mammografii). Według autorów badania
zaprezentowanego w 2009 r. na corocznym spotkaniu American Society of Breast Surgeons14
u kobiet z wysokim ryzykiem zachorowania na raka piersi BSE okazało się równie dokładne
w wykrywaniu nowych nowotworów piersi jak mammografia i MRI.
Niechęć kobiet (nawet pielęgniarek i lekarek, które powinny wiedzieć lepiej) do
samodzielnego badania piersi wynika z dwóch rzeczy: (1) obawy przed tym, co mogą odkryć,
(2) wrodzonego, wewnętrznego przewodnictwa, które wie, że traktowanie samobadania piersi
jako misji, polegającej na „znalezieniu i zniszczeniu”, nie tylko przynosi skutki inne od
zamierzonych, ale może być wręcz szkodliwe. Prawo przyciągania mówi, że to, na czym się
skupiamy, wzrasta. Któż o zdrowych zmysłach będzie co miesiąc świadomie dotykać piersi,
myśląc: „Rak”? W rzeczywistości badania wykazują, że właśnie tak to wygląda (zob. poniżej).
Zmiana podejścia do samobadania piersi
Istnieje jednak zdrowa alternatywa dla traktowania comiesięcznego badania piersi, jak gdyby
chodziło o przeczesywanie pola minowego. Możesz poznawać swoje piersi w pełen miłości
sposób, wzmacniając tym samym zdrowie na każdym poziomie. Dobry moment na zmianę
sposobu, w jaki postrzegasz i badasz swoje piersi, to okres tuż po badaniu lekarskim, gdy
wiesz, że wszystko jest w normie. Oto, co możesz zrobić, jeżeli nie wiesz, co to znaczy
„w normie”. Kiedy lekarz (lub lekarka) bada twoje piersi, zapytaj, co dokładnie wyczuwa.
Następnie powtórz badanie, żebyś wiedziała, co czujesz, gdy piersi są „w normie”. Od tej pory
za każdym razem, gdy dotykasz swoich piersi, rób to z miłością i łagodnością. Rozgrzej dłonie,
pocierając je o siebie. Następnie przyłóż je do piersi, wyobrażając sobie, że przesyłasz im
miłość i troskę. Możesz poczuć mrowienie w piersiach, które jest wynikiem przyspieszonej
cyrkulacji krwi.
Traktuj swoje piersi z szacunkiem. Jeśli w tym momencie obawiasz się dotknąć swoich piersi
i wydaje ci się, że są „zbyt guzowate”, zacznij zmieniać swoje nastawienie, poświęcając
piersiom szczególną uwagę podczas codziennej kąpieli w wannie lub pod prysznicem (możesz
także zająć się guzkami, postępując zgodnie z programem podtrzymującym zdrowie piersi,
zawartym w tym rozdziale, s. 362). Myjąc ten obszar ciała, poczuj skórę pod palcami. Wyobraź
sobie, że w dłoniach masz uzdrawiającą moc (którą rzeczywiście masz). Myjąc piersi oraz
obszar pod pachami, rób to tak, jakbyś błogosławiła te części ciała. Czyniąc w ten sposób,
poznasz ogólny zarys piersi i przekonasz się, jakie są w dotyku. Niech stanowi to element
codziennej kąpieli, dopóki nie odzyskasz szacunku dla tej ważnej części twojego ciała. Tkanka
piersi zareaguje pozytywnie na twoje intencje!
Gdy poczujesz się z tym ćwiczeniem swobodnie, przekonaj się, jaka w dotyku jest tkanka
twoich piersi, stosując mocniejszy ucisk. Możesz podejść do tego w duchu zaciekawienia,
w taki sam sposób, w jaki badałabyś rękę lub podeszwę stopy. Piersi są ważnym elementem
twojej kobiecej mądrości. Dobrze, żebyś wiedziała, jak jej słuchać. Połóż się na plecach,
trzymając lewą dłoń pod głową. Przyciśnie to tkankę piersi do ściany klatki piersiowej, dzięki
czemu łatwiej ci będzie poczuć i zrozumieć tkankę piersi, która leży na znajdujących się pod
spodem mięśniach i żebrach. Prawą dłonią, używając płaskiej części palców, a nie opuszków,
badaj lewą pierś. Opuszki palców są tak wrażliwe, że wychwytują najmniejsze kanaliki. Dopóki
nie przekonasz się, co jest normą, może cię to przestraszyć. Używaj więc opuszków palców do
badania tkanki piersi, dopiero gdy poczujesz się całkowicie swobodnie z ich budową i będziesz
sobie ufała. Powtórz ćwiczenie, używając lewej dłoni do zbadania prawej piersi. Na początku
możesz podzielić pierś na ćwiartki i zbadać każdą z nich oddzielnie. Następnie przesuń dłoń
w kierunku pachy i z powrotem w kierunku brodawki, tak by poczuć różnice pomiędzy
różnymi obszarami piersi. Zazwyczaj tkanka piersiowa jest najtwardsza w górnym,
zewnętrznym kwadrancie. Z czasem nauczysz się wyczuwać te różnice i zrozumiesz, że są one
w twoim przypadku normalne.
Piersi możesz poznać poprzez zrozumienie ich budowy, czucie ich (zarówno od wewnątrz,
jak i od zewnątrz) i przyglądanie się im. Piersi są normalną częścią ciała i zasługują na tyle
samo miłości, a może nawet na więcej, co włosy czy skóra. Jeśli będziesz miała taki stosunek
do piersi, zapragniesz je poznać, by świadomie i z miłością zatroszczyć się o nie (nie tylko
poszukując w nich guzów). Otoczysz je dużo bardziej pozytywnym polem energetycznym od
tego, które zwykle towarzyszy samodzielnemu badaniu piersi, kiedy robisz to, by znaleźć coś,
czego nie chcesz znaleźć. Badanie piersi w duchu lęku tylko go pogłębia i jest przeciwieństwem
tego, czego potrzebujesz, by kreować zdrowie tkanki piersi. Jedna z moich byłych pacjentek,
która przeszła lumpektomię z powodu raka piersi, wcieliła to zdrowe podejście w proces
samobadania piersi. Regularnie dotykała piersi i poznała ich budowę. Każdego ranka, zanim
wstała z łóżka, mówiła do nich: „Dziewczyny, jesteście ze mną bezpieczne!”.
Inna moja pacjentka stwierdziła, że lubi wizualizować Matkę Boską, która błogosławi ją oraz
jej piersi, dotykając ich. Wyznała: „Dzięki temu zawsze czuję się lepiej. To rozwiewa mój lęk”.
Automasaż piersi: comiesięczny rytuał w trosce o siebie
Oto comiesięczny rytuał automasażu piersi, podczas którego świadomie kreujesz ich
zdrowie. Masaż pomaga układowi limfatycznemu usunąć toksyny i zanieczyszczenia
z tkanek ciała, gdyż głaskanie przyspiesza transport tych nieczystości do węzłów chłonnych
w celu ich przetworzenia. (Uwaga: nie wykonuj tego rytuału, jeżeli niedawno rozpoznano
u ciebie raka piersi, ale jeszcze go nie leczono, gdyż masaż może przyczynić się do
rozprzestrzenienia się guzów).
Zanim zaczniesz, włącz swoją ulubioną muzykę (moi faworyci to Jim Brickman i Enya)
i wlej do wanny kilka kropel olejku różanego lub lawendowego (zapach róży pomaga
rozproszyć złość, lawendy zaś uspokaja). Jeśli nie lubisz kąpieli, użyj zapachowego olejku
do masażu. Stosuj delikatny dotyk, przesuwaj skórę, ale nie masuj mięśni. Znajduj
przyjemność w zmysłowej naturze dotyku. Ćwiczenie jest tym bardziej dobroczynne, im
więcej przyjemności odczuwasz.
1. Trzema palcami prawej dłoni znajdź zagłębienie ponad lewym obojczykiem. Delikatnie
rozciągaj skórę, głaszcząc ją od ramion ku szyi. Powtórz 5–10 razy.
2. Płasko ułożonymi palcami prawej dłoni przykryj owłosioną część lewej pachy i 5–10 razy
rozciągnij skórę ku górze.
3. Płasko ułożonymi palcami delikatnie głaszcz lub pieść skórę od strony mostka do pachy.
Wykonuj ten ruch nad piersią, na piersi i pod piersią. Powtórz każdy ruch 5–10 razy.
4. Na zakończenie, wciąż płasko ułożonymi palcami prawej dłoni, delikatnie głaszcz lewy
bok od talii do pachy, powtarzając ruch 5–10 razy.
Teraz zmień dłonie i masuj prawą stronę klatki piersiowej.

Łagodne objawy: bolesność piersi, guzki, torbiele i wydzielina


z sutka
Guzki i torbiele to najczęstsze objawy w obszarze piersi, z których powodu szukamy
konsultacji lekarskiej. Chociaż większość z nich ma charakter łagodny, należy je dokładnie
zbadać w celu wykluczenia zmian rakowych. (Rzadziej spotykanym objawem jest wydzielina
z sutka, która jednak także może być powodem do niepokoju).
Średnio połowa kobiet, które idą na wizytę do lekarza, robi to ze względu na jakiś rodzaj bólu
piersi. Cykliczna mastalgia czy bolesność piersi, pojawiające się i ustępujące w zależności od
cyklu menstruacyjnego, są zwykle wywołane intensywną stymulacją hormonalną piersi na
skutek nadmiernego wydzielania estrogenu, nadużywania kofeiny, a nawet przewlekłego stresu.
Nie jest to czynnik ryzyka raka piersi.
Fibrocystyczna choroba piersi
Obecnie około 70% kobiet słyszy od lekarza, że ma „dysplazję włóknisto-torbielowatą piersi”.
W latach 70. i na początku lat 80. XX w. kilka badań zdawało się wykazywać, że u kobiet
z tzw. dysplazją włóknisto-torbielowatą piersi 2–3 razy częściej występuje rak piersi. Wywołało
to panikę. Lekarze przekazywali kobietom sprzeczne informacje. Gdy w 1985 r. sprawę zbadał
National Cancer Association Consensus Committee15, odkryto, że 70–80% tego, co nazywa się
dysplazją włóknisto-torbielowatą piersi, jest w rzeczywistości normalnym wariantem
anatomicznym, który nie ma związku z rakiem piersi. Jednak wciąż wiele kobiet wierzy, że jest
inaczej.
Piersi składają się z tkanki tłuszczowej i tkanki łącznej. Wraz z upływem czasu zmienia się
proporcja jednej tkanki do drugiej. Normalne jest więc, że niektóre z badanych obszarów piersi
są bardziej spoiste od innych – tkanka piersi nie jest jednorodna. Z powodu większej ilości
tkanki łącznej jeden obszar może być gęstszy od innego. W piersiach większości kobiet
występuje to, co patolodzy nazywają zmianami włóknisto-torbielowatymi, więc
prawdopodobieństwo ich wykrycia podczas biopsji jest bardzo wysokie. Niestety tym terminem
opisuje się niemal każde zgrubienie, tkliwość oraz inne objawy w obrębie piersi i dlatego
dysplazję włóknisto-torbielowatą diagnozuje się u całkowicie zdrowych kobiet, które mają
bardziej zwartą tkankę piersiową wskutek obecności tkanki łącznej lub po prostu u których
w różnych miejscach tkanka ma różną gęstość – co jest zupełnie normalne.
Podobnie jak termin nadżerka szyjki macicy, czyli określanie mianem patologii normalnych
zmian w szyjce macicy, dysplazja włóknisto-torbielowata piersi nie jest chorobą. Według mnie
ten termin powinien w ogóle zniknąć16. Błędne informacje na temat dysplazji włóknisto-
torbielowatej, nieustanna eksploatacja kobiecych piersi w mediach i panujący w naszej kulturze
ambiwalentny stosunek do piersi stwarzają dla wielu kobiet psychologiczną przestrzeń pełną
potencjalnych zagrożeń. Kobiety już nie tylko czują, że ich piersi są zbyt małe, zbyt duże czy
niedobrze uformowane, ale ktoś, komu ufają, mówi im, że są także chore!
Wydzielina z brodawki sutkowej
Wydzielina z sutka jest najczęściej efektem jego stymulacji, zwykle w wyniku aktu miłosnego.
Taka wydzielina jest jak najbardziej bezpieczna. Czasami po okresie karmienia piersią mleko
znika zupełnie dopiero po kilku latach. W przypadku uporczywej wydzieliny z sutka – od
mlecznej po zielonkawo-przezroczystą – która nie jest związana ze stymulacją sutka, należy
poddać się badaniu krwi w celu zmierzenia poziomu prolaktyny i upewnienia się, że kobieta nie
ma rzadkiego guza przysadki mózgowej (mikrogruczolak przysadki). Jeżeli wydzielina jest
krwista, zawsze należy ją zbadać, aby wykluczyć raka. Czasami te rzadkie dolegliwości są
spowodowane łagodnymi guzkami w wyściółce kanalików sutkowych.
Torbiele piersi
Piersi są bardzo wrażliwe na zmiany hormonalne, więc często niezłośliwe guzy czy zgrubienia
znikają samoistnie. Standardowym zaleceniem lekarskim jest jednak natychmiastowe
informowanie lekarza o wszelkich guzkach, które u siebie znajdujesz. Dobrze się przekonać,
czy guzek jest torbielą. Torbiele piersi występują powszechnie u kobiet po czterdziestce, gdy
zmienia się poziom hormonów. Wypełnione płynem torbiele piersi diagnozuje się przez wbicie
w nie igły i odessanie zawartości w znieczuleniu miejscowym. Czasami podczas badania lekarz
nie jest w stanie odróżnić guzka od torbieli; należy wtedy przeprowadzić badanie
ultrasonograficzne. Jeżeli guzek jest torbielą, można odessać jego zawartość, zazwyczaj
niebieskawobrązowy płyn. Większość ekspertów twierdzi, że płyn z torbieli można wyrzucić,
gdyż jego zbadanie zwykle nie jest pomocne. Najczęściej po odessaniu płynu torbiel znika
i dalsze leczenie jest zbędne. Jeżeli istnieje jednak podejrzenie raka, należy zbadać aspirowane
(odessane) komórki. Jeśli podczas USG jasno widać zwykłą torbiel, a kobieta nie chce, aby
w jej pierś wkłuwano igłę, można poprzestać na obserwacji. Wiele kobiet dzięki torbieli śledzi
swój cykl i poziom stresu. Gdy torbiel jest już zbyt bolesna, zbyt duża lub odstająca, zawsze
można ją odessać. Większość torbieli znika wraz z nadejściem menopauzy.
Jeśli guzek na pewno nie jest torbielą, pacjentkę należy skierować do chirurga ogólnego,
który zajmuje się problemami w obrębie piersi, lub do centrum chorób piersi. Zależy mi bardzo
na tym, aby przed rozpoczęciem jakiejkolwiek terapii kobiety otrzymały jak najlepszą opinię
lekarską na temat swojego problemu. W przypadku kobiet poniżej 35. roku życia (z małymi
wyjątkami) piersi można obserwować przez kilka cykli menstruacyjnych, żeby się przekonać,
czy zmiany nie ustępują samoistnie.

Leczenie łagodnych objawów w obrębie piersi


Większość kobiet od czasu do czasu odczuwa ból piersi. Ból piersi (zwany też mastalgią lub
mastodynią) to podstawowy powód, dla którego kobiety odwiedzają kliniki specjalizujące się
w leczeniu piersi – dolegliwość ta występuje u 45% pacjentek odwiedzających te kliniki. Jest
tak powszechna, że prawie wszyscy lekarze ogólni przyjmują kobiety z tym problemem.
Niestety podobnie jak wiele innych problemów zdrowotnych kobiet, opieka lekarska zbyt
często traktuje bolesność piersi w kategoriach choroby, którą można określić mianem
neurotycznego „to wszystko jest w jej głowie”. W związku z tym nie poświęca się temu
problemowi tyle uwagi i troski, na ile on zasługuje. Każda z nas wie, że ból jest oznaką
nierównowagi w jakiejś przestrzeni życia. Ból piersi nie stanowi tutaj wyjątku.
Większość kobiet z bólem piersi chciałaby wiedzieć: „Czy ból oznacza raka piersi?”. Niemal
zawsze odpowiedź brzmi: „Nie”. Zdarza się jednak, że odpowiedź jest twierdząca. Jedno
z badań wykazało, że jedynie u 7% kobiet z rakiem piersi we wczesnym stadium występuje ból,
natomiast 8% ma zarówno ból, jak i guzki. Inne badanie retrospektywne sugerowało, że
w przypadku kobiet z wywiadem przewlekłego, cyklicznego bólu piersi występuje większe
ryzyko raka piersi niż u kobiet, które nie doświadczały bólu17. Nie wiemy, co powoduje raka
piersi, i potrafimy zidentyfikować jedynie 20–30% czynników ryzyka tej choroby. Oczywiste
jest więc, że potrzebujemy więcej różnorodnych badań, które w pełni zajęłyby się problemem.
Zakładam, że jeśli dotkliwie bolą cię piersi, to byłaś u lekarza, poddałaś się gruntownym
badaniom i wykonałaś mammografię lub ultrasonografię, jeżeli było takie zalecenie. Z mojego
doświadczenia, będącego wynikiem przyjęcia setek kobiet z bólem piersi, wynika, że związek
między bólem piersi i rakiem piersi jest bardzo mały. W rzeczywistości w jednym z badań
kobiet z bólem piersi, u których nie wykryto raka piersi podczas rutynowych badań
kontrolnych, ustalono, że u mniej niż 1% (a ściślej 0,5%) w przyszłości rozwinął się rak
piersi18.
Co jest przyczyną bólu piersi?
Jeżeli chcesz, aby ból piersi uległ złagodzeniu, najpierw musisz zrozumieć, dlaczego się
pojawił. Nie ma wątpliwości co do tego, że najczęstszym rodzajem bólu piersi jest ból
przedmenstruacyjny, związany ze zmianami hormonalnymi w ciele w przebiegu cyklu
menstruacyjnego. W fazie lutealnej cyklu (2 tygodnie przed rozpoczęciem menstruacji)
u wszystkich kobiet występuje tendencja do zatrzymywania płynów w organizmie
i przybierania na wadze. Jednak u bardzo wrażliwych kobiet ten nieznaczny wzrost ilości
płynów oraz inne zmiany hormonalne związane z cyklem menstruacyjnym mogą wywołać
napięcie lub obrzęk tkanek, powodując tkliwość piersi. Te same czynniki zapalne, które mogą
powodować bóle menstruacyjne, takie jak prostaglandyny i cytokiny, mogą także wywołać
tkliwość piersi. Co miesiąc tkanka piersi podlega cyklicznym zmianom, odzwierciedlającym te,
które zachodzą w macicy. Różnica polega na tym, że płyny i tkanki, które gromadzą się
w macicy, wypływają z ciała w postaci krwi menstruacyjnej, natomiast nagromadzone
w piersiach płyny i tkanka komórkowa są ponownie absorbowane przez organizm. Nietrudno
jest więc zrozumieć, dlaczego w przypadku niektórych kobiet może to być przyczyną bólu,
szczególnie jeśli spożycie jodu jest zbyt niskie lub jeśli preferowana dieta sprzyja stanom
zapalnym komórek (zob. mój program podtrzymujący zdrowie piersi, s. 362). Te cykliczne
zmiany hormonalne wyjaśniają ponadto, dlaczego tak często kobietom oferuje się przeróżne
terapie hormonalne na dolegliwości w obszarze piersi – wkrótce omówię ten temat.
Niektóre kobiety doświadczają bólu piersi, który wcale nie jest związany z cyklem
menstruacyjnym. Nikt nie wie, co jest jego przyczyną. Według niektórych źródeł wynika on ze
stanu zapalnego w ciele, podczas gdy inne twierdzą, że wiąże się ze zmianami
neuroendokrynnymi na skutek subtelnych interakcji pomiędzy środowiskiem, percepcją oraz
układem immunologicznym i hormonalnym (ból piersi powiązano ze zmianami w poziomie
hormonów steroidowych oraz białkowych, w tym także estrogenu, progesteronu, LHRF
[produkowany przez podwzgórze, uwalniający hormon luteinizujący] i prolaktyny). W takim
przypadku kluczem do uśmierzenia bólu jest dieta, która ogranicza stany zapalne, oraz
stosowanie suplementów, w tym jodu – przy jednoczesnym zaakceptowaniu, a następnie
uwolnieniu różnych stanów emocjonalnych, takich jak urazy, depresja, niepokój, wyuczona
bezradność, które, jak wykazano, zmieniają układ immunologiczny i hormonalny19.
Odkrywanie informacji kryjącej się pod objawem
Czasami bolesność piersi nie ustąpi, dopóki kobieta nie zajmie się głębszą, kulturową raną.
U jednej z moich pacjentek ból piersi ustąpił, dopiero gdy sobie przypomniała, że w wieku 5 lat
bawiła się w stodole, gdzie chłopcy zmusili ją do pozowania nago. Zapamiętała, że głównie
skupili się na jej klatce piersiowej. Kiedy w wieku dojrzewania jej piersi urosły, tamto
wydarzenie wywołało przewlekły emocjonalny i psychiczny dyskomfort, który ostatecznie
przejawił się w postaci bólu fizycznego.
Pewna 47-letnia kobieta wyznała mi, że gdy jej córka skończyła 13 lat i znacznie się od niej
uniezależniła, na chwilę wzbudziło to w niej dotkliwą świadomość własnych piersi. Czasami
bolały ją, jakby tęskniąc za karmieniem lub utuleniem dziecka. Nie urodziła córki, ale ją
adoptowała. Powiedziała: „Zbliżając się do menopauzy, przypomniałam sobie, że nigdy nie
oglądałam jej niemowlęcej twarzyczki, córka nie piła też z moich piersi. Doświadczyłam
intensywnego pragnienia utulenia dziecka, aby zaspokoić swoją potrzebę. Kilka miesięcy
później, podczas rutynowego, corocznego badania kontrolnego, w mojej lewej piersi
stwierdzono zgrubienie. Było w pobliżu serca. Wiedziałam, o co chodzi. Musiałam poradzić
sobie z powracającymi uczuciami związanymi z moją bezpłodnością i wynikającą z niej stratą.
Poczułam ogromny smutek, że nie urodziłam mojego wspaniałego dziecka. Teraz po raz
pierwszy w życiu moje ciało mówiło mi, że mu także jest bardzo przykro”. Dwa miesiące po tej
refleksji, podczas kolejnego badania kontrolnego, nie było śladu po zgrubieniu w piersi.
Czasami ciało uzdrawia się jedynie dzięki temu, że pozwalasz sobie słuchać jego przekazów.
Biopsja piersi
Każdy utrzymujący się guzek wymaga dalszych badań w celu postawienia definitywnej
diagnozy, najczęściej (choć nie zawsze) z pomocą jakiegoś rodzaju biopsji. Badanie
ultradźwiękowe o wysokiej rozdzielczości zredukowało liczbę wykonywanych biopsji.
Większość biopsji piersi wykonuje chirurg ogólny, który specjalizuje się w leczeniu piersi,
w znieczuleniu miejscowym w warunkach ambulatoryjnych. Coraz częściej biopsję igłową
można wykonać w gabinecie pod kontrolą USG lub mammografu, dzięki czemu pacjentka
z łagodnym guzkiem szybko otrzymuje diagnozę i nie musi się poddawać wycięciu guzka,
które zniekształca pierś. W niektórych ośrodkach leczenia chorób piersi diagnozę można
postawić praktycznie tego samego dnia, w którym wykonuje się biopsję igłową. Czasami
jednak na rozpoznanie trzeba poczekać kilka dni, dopóki patolog nie wykona dalszych
diagnostycznych badań tkanki piersi. Chociaż dużo kobiet obawia się, że igła rozprzestrzeni
raka, nie potwierdziło tego wiele lat doświadczeń. W ciągu 20 lat dr Mills spotkała się z tym
tylko 2 razy w przypadku rzadkiej odmiany raka.
Najgorszym doświadczeniem, które może spotkać kobietę, jest życie w niepewności, czy guz
piersi jest nowotworem. Na szczęście są lepsze opcje niż czekanie i martwienie się. Omówię je
później w tym rozdziale.

Mammografia
Mammogram: ograniczenia złotego standardu
Mammogram jest zdjęciem rentgenowskim piersi, które wykonuje się w celu rozpoznania
wczesnych etapów raka piersi, jeszcze zanim można go wybadać podczas badania klinicznego.
Od dawna uważany jest za złoty standard wczesnego wykrywania raka piersi (i postrzegany
jako zwiększenie szansy na wyleczenie).
Poważnym problemem wielu kobiet jest lęk przed rakiem piersi. W ankiecie Instytutu Gallupa
z 1995 r. odkryto, że 40% kobiet uważa, że umrze na raka piersi, chociaż rzeczywiste ryzyko
śmierci z powodu tej choroby wynosi mniej niż 4%. Historycznie kobiety i lekarze trzymali się
mammografii i wczesnego wykrywania, jak gdyby było to podstawowe zabezpieczenie przed
chorobą.
Jednak w listopadzie 2009 r. U.S. Preventive Services Task Force (wpływowa rządowa grupa
doradcza, udzielająca wskazówek lekarzom, firmom ubezpieczeniowym i decydentom) trafiła
na pierwsze strony gazet, gdy zmieniła swoje wieloletnie stanowisko i opublikowała nowe
wytyczne, zalecające, aby większość kobiet zaczęła regularne badania przesiewowe w kierunku
raka piersi w wieku 50 lat (zamiast 40, jak wcześniej sugerowano)20. Wytyczne zalecały
również, aby kobiety w wieku 50–74 lat wykonywały mammograf tylko raz co 2 lata.
Wytyczne nie zalecały rutynowego badania przesiewowego u kobiet w wieku powyżej 74 lat,
ponieważ ryzyko i korzyści pozostają wciąż nieznane. (Te nowe wytyczne nie miały
zastosowania w przypadku kobiet z wysokim ryzykiem zachorowania na raka piersi z powodu
mutacji genetycznej, która zwiększa prawdopodobieństwo tego typu raka, lub z powodu
wcześniejszego dużego narażenia na promieniowanie).
Grupa doradcza doszła do wniosku, że zagrożenia związane z mammografią w przypadku
kobiet po czterdziestce (w tym, z powodu gęstszej tkanki piersi, o 60% większe ryzyko
uzyskania wyniku fałszywie dodatniego, nawet jeśli rzadziej zachorują na raka piersi)
przeważają nad korzyściami (15-procentowa redukcja śmiertelności z powodu raka piersi)21. Są
one od dawna zgłaszane w literaturze. Na przykład, już w latach 2000–2001 duńscy naukowcy
Ole Olsen i Peter Gøtzsche opublikowali w Lancet 2 badania, w których sprawdzili 7 losowo
wybranych badań kontrolnych poświęconych skuteczności mammografii w redukcji
śmiertelności z powodu raka piersi. Odkryli, że 5 z 7 badań było tak wadliwych, że nie dało się
ich nawet skontrolować. W pozostałych 2 zauważyli ograniczenia i poważne wady
proceduralne. Naukowcy wywnioskowali, że wykonywanie mammografii nie ma żadnego
wpływu na śmiertelność z powodu raka piersi. Ich badania wykazały także, że w licznych
przypadkach mammografia prowadziła do niepotrzebnych zabiegów i była związana z 20-
procentowym wzrostem liczby mastektomii, z których wiele było zbędnych22.
Za pomocą prawie wszystkich metod badań przesiewowych w kierunku raka (z wyjątkiem
czynnościowych, takich jak termografia) rozpoznaje się wolno powstające zmiany. Kobiety
umarłyby z tymi zmianami, ale nie z ich powodu. Innymi słowy, guzy pozostawione same sobie
nigdy nie zagroziłyby ich życiu. Nigdy nie staną się śmiertelnym zagrożeniem, jeśli zostaną
pozostawione same sobie. Intrygujące i ważne badanie opublikowane w listopadzie 2008 r.
w Archives of Internal Medicine sugeruje, że niektóre nowotwory piersi rzeczywiście ulegną
remisji bez leczenia23. W badaniu tym wzięło udział, przez kolejne dwa 6-letnie okresy, ponad
200 tysięcy norweskich kobiet w wieku 50–64 lata. Połowa z nich przeprowadzała regularne,
okresowe badania piersi lub regularne mammografie; reszta nie miała regularnych badań
w kierunku raka piersi. Naukowcy odkryli, że wśród kobiet, które wykonywały regularne
badania przesiewowe, odnotowano o 22% więcej przypadków raka piersi. Doszli do wniosku,
że kobiety, które nie wykonywały regularnych badań przesiewowych w kierunku raka piersi,
miały prawdopodobnie taką samą liczbę przypadków raka piersi, ale ich ciała w jakiś sposób
naturalnie pokonywały te nieprawidłowości bez dodatkowej interwencji. Inni lekarze,
niepowiązani z badaniem, przeanalizowali dane i stwierdzili, że ten wniosek ma sens.
Ludzie wierzą, że aby rak zniknął, potrzeba cudu, ale zdarza się to częściej, niż mogłoby się
wydawać. W rzeczywistości American Cancer Society, od dawna zwolennik wczesnego
diagnozowania za pomocą badań przesiewowych, zmieniło swoje stanowisko i pracuje bez
rozgłosu nad tym, aby jego przesłanie było bardziej realistyczne, przyznając, że wartość
wczesnego wykrywania, szczególnie w przypadku badań przesiewowych piersi (i prostaty),
została przeceniona. Przykładowo, szacuje się, że na każde 100 kobiet, którym mówi się, że
mają raka piersi, aż 30 ma tak wolno rosnący nowotwór, że jest mało prawdopodobne, aby był
śmiertelnie groźny24. Odnosząc się do tej kwestii, dr med. Barnett S. Kramer, zastępca
dyrektora ds. zapobiegania chorobom w National Institutes of Health25, powiedział: „Zawody
związane z ochroną zdrowia odegrały ważną rolę w nadmiernym uproszczeniu całej sprawy
i wprowadzeniu zamieszania. Ważne jest, aby informować społeczeństwo o tym, co wiemy,
i być uczciwym wobec tego, czego nie wiemy”26.
Na razie jednak główne organizacje medyczne, takie jak American Cancer Society i American
College of Obstetricians and Gynecologists, nadal zalecają regularne korzystanie
z mammografii kobietom, które ukończyły 40. rok życia. American College of Radiology27
było tak przeciwne tej zmianie, że posunęło się nawet do tego, aby poprosić ciało doradcze
o wycofanie zalecenia. Niektóre grupy medyczne, w tym National Cancer Institute, ogłosiły, że
dokonają przewartościowania swoich wytycznych. Ta dychotomia nie jest trudna do
zrozumienia. Nasza kultura, zarówno lekarze, jak i pacjenci, zaczęła polegać na badaniach,
które mają nas ocalić. Chociaż nie ma na to dowodów, wrażenie, że „zabezpieczyliśmy się na
wszystkich frontach”, sprawia, że kobiety oraz ich lekarze często czują się bezpieczniej.
Jednym z pomocnych sposobów oceny ryzyka zachorowania na raka piersi – który z kolei
może pomóc ci zdecydować, jak często chcesz mieć mammografię – jest skorzystanie
z narzędzia oceny ryzyka raka piersi opracowanego przez National Cancer Institute, dostępnego
online na stronie www.cancer.gov/bcrisktool. Po udzieleniu odpowiedzi na 7 prostych pytań
liczone jest zarówno ryzyko zachorowania na raka piersi w ciągu najbliższych 5 lat, jak i dla
całego życia, w odniesieniu do ryzyka dla przeciętnej Amerykanki w tym samym wieku, tej
samej rasy lub mającej to samo pochodzenie etniczne.
W literaturze medycznej można znaleźć wiele innych badań, które dowodzą nieskuteczności
mammografii – choć zwykle nie cieszą się one popularnością wśród mediów. W 2000 r.
w Journal of the National Cancer Institute wykazano, że łączne ryzyko otrzymania fałszywie
dodatnich wyników badania mammograficznego ma dla kobiet dość duże znaczenie. W 2002 r.
panel doradczy National Cancer Institute stwierdził, że korzyści z przeprowadzenia
mammografii są niepewne, częściowo z powodu znacznej szansy na otrzymanie fałszywie
pozytywnego wyniku. Może się to zdarzyć w każdej grupie wiekowej, jednak jest najczęstsze
wśród kobiet po czterdziestce, gdyż niejednokrotnie tkanka ich piersi jest gęstsza i bardziej
włóknista, czego skutkiem są fałszywie pozytywne wyniki mammogramu, które prowadzą
w następstwie do biopsji. Powyższe odkrycia popiera dr med. Andrew Wolf, adiunkt w Szkole
Medycznej Uniwersytetu Virginia. W artykule na temat badania przesiewowego raka piersi,
zamieszczonym w sierpniu 2003 r. w Consultant, dr Wolf stwierdza: „Jeżeli od 40. roku życia
kobieta regularnie poddaje się badaniom mammograficznym, istnieje praktycznie 100-
procentowe prawdopodobieństwo, że pojawi się jakaś nieprawidłowość, która będzie wymagała
kolejnej mammografii, USG lub telefonu od lekarza, który zaleci ponowne badanie kontrolne
za pół roku. Z dużym prawdopodobieństwem na którymś etapie życia kobieta podda się także
zbędnej biopsji piersi”28.
Moim największym zmartwieniem w związku z mammografią jest fakt, że nie wygląda na to,
żeby zmniejszała ona śmiertelność z powodu raka piersi bardziej od zwykłego badania piersi
(które także nie zmniejsza śmiertelności). Według badania z 2000 r., które ukazało się
w Journal of the National Cancer Institute, po zbadaniu blisko 40 tysięcy kobiet w wieku 50–
55 lat naukowcy odkryli, że w redukcji śmiertelności z powodu raka piersi coroczne badanie
mammograficzne nie było bardziej skuteczne od standardowego badania piersi29. Inne badanie,
opublikowane w Journal of the American Medical Association, wykazało, że kobiety powyżej
70. roku życia odnosiły z mammografii niewielkie korzyści30. Rak rozpoznany w tym wieku
nigdy by ich nie zabił. Niektórzy naukowcy wątpią, czy mammografia, z powodu
promieniowania, jest bezpieczna. Badanie z 1994 r., opublikowane w Lancet, poruszyło inną
sprawę, o której mówiło mi wiele kobiet – że ściskanie piersi podczas mammografii może
powodować rozpad małych guzów przedinwazyjnych (łac. in situ), a tym samym roznosić
komórki rakowe na okoliczne tkanki i potencjalnie zwiększać liczbę inwazyjnych nowotworów
i przerzutów31.
Cornelia Baines, emerytowana profesor Uniwersytetu w Toronto oraz była zastępczyni
dyrektora kanadyjskiego projektu Canadian National Breast Screening Study32, niedawno
powiedziała: „Trwam w przeświadczeniu, że panujący obecnie entuzjazm w stosunku do badań
opiera się bardziej na lęku, fałszywej nadziei i chciwości niż na dowodach”33. Całkowicie
zgadzam się z dr Baines.
Podsumowując: sprawa mammografii nie jest tak prosta, na jaką wygląda. Wielu rzeczy po
prostu nie wiemy. Po przedyskutowaniu wszelkich rozwiązań ze znającym się na rzeczy
lekarzem każda kobieta będzie musiała podążyć za własnym, wewnętrznym przewodnictwem,
biorąc pełną odpowiedzialność za wybór. Zaufajmy, że inteligentne, dobrze poinformowane
kobiety, nawet rezygnując z mammografii, wiedzą, co jest dla nich dobre – wspieram je całym
sercem.
Ograniczenia wynikające z wczesnego rozpoznania
Regularne samobadanie piersi i wykonywanie mammografii (lub ultrasonografii) nie są
tożsame z zapobieganiem. Innymi słowy, nie jest tak jak w przypadku mycia zębów czy
używania nitki dentystycznej, które rzeczywiście zapobiegają powstawaniu ubytków
i problemów z przyzębiem. Jedna z moich koleżanek tak powiedziała o raku piersi:
„Rozpoznajemy zagrożenie, ale dopóki nie przejawi się ono w postaci choroby, nie mamy
pojęcia, co z nim zrobić”. Nasza kultura uznaje mammografię za formę leczenia, lecz nie
zachęca kobiet do zmiany diety, rzucenia palenia czy wchodzenia w związki, w których są
otoczone troską. Osobiście uważam, że dzięki tym profilaktycznym zmianom możemy
zachować zdrowe piersi. Jednak, jak powiedział jeden z naukowców, trudno jest stworzyć
program zapobiegawczy. To leczenie przykuwa naszą uwagę. Jeżeli twoja siostra lub matka
umierają na raka piersi, zwykle wpłacasz darowiznę na projekt, którego badania pozwolą
stworzyć lepsze metody leczenia; nie otwierasz restauracji ze zdrową żywnością na swoim
osiedlu ani nie zachęcasz, by 8-klasistki nauczono szanować własne piersi i sprawdzać, czy
mają optymalny poziom witaminy D. Nasza kultura jest skupiona na kryzysach i lubi działać
w imię zasady „mądry Polak po szkodzie”.
Istnieje jednak trzecie rozwiązanie. Możesz traktować mammografię i inne badania
przesiewowe jak system zewnętrznego przewodnictwa. Jeśli badania wykryją jakieś
nieprawidłowości, będziesz miała możliwość spytania nieprawidłowych komórek, czego im
brakuje i czego potrzebują. Im wcześniej w przebiegu choroby wprowadzisz zmiany w diecie,
przekonaniach i stylu życia, tym łatwiej ci będzie pozytywnie przetransformować komórki.
(Zob. mój program podtrzymujący zdrowie piersi, s. 362).
Badanie ultrasonograficzne piersi: uzupełnienie (a czasem alternatywa) dla mammografii
W przypadku wielu kobiet bardziej stosowne i użyteczne od mammografii jest badanie
ultrasonograficzne tkanek piersi (przepuszczanie fali dźwiękowej przez tkankę piersi i ocena
obrazu uzyskanego po jej odbiciu). Odkrycie USG o wysokiej rozdzielczości skłoniło
niektórych ekspertów ku przekonaniu, że ta metoda diagnostyczna może się okazać najlepszym
sposobem wykrywania inwazyjnego raka piersi. Mammografia byłaby zarezerwowana do
lokalizowania raka przewodowego, dla którego charakterystyczne są zwapnienia. Zaletą
ultradźwięków jest to, że nie emitują one promieniowania, a także są o wiele wygodniejsze.
Rutynowe badanie ultrasonograficzne tkanki piersi ze specjalistyczną interpretacją obrazu nie
jest tak szeroko dostępne jak mammografia, a większość kobiet nie ma możliwości takiego
wyboru.
W przypadku guzków piersi niewyczuwalnych w badaniu palpacyjnym (takich, których nie
da się wymacać, ale które można wykryć podczas mammografii) badanie ultrasonograficzne
może się okazać bezcennym narzędziem do kontroli aspiracyjnej biopsji cienko- lub
gruboigłowej. Badanie ultrasonograficzne wysokiej rozdzielczości pozwala bardziej
precyzyjnie opisać wymacywalne guzki piersi. Za pomocą ultrasonografu łatwiej jest stwierdzić
różnicę między torbielą i guzkiem. W przypadku zwartej tkanki piersi ultrasonograf z 98-
procentową skutecznością pozwala odróżnić zmiany łagodne od złośliwych. Niektóre badania
wykazały, że w przypadku kobiet z wyczuwalnym guzem piersi ultrasonografia, w rękach
osoby doświadczonej w stosowaniu tej metody, jest najbardziej precyzyjnym badaniem, o 99,7-
procentowej wartości predykcyjnej dodatniej34. Jeżeli wciąż istnieje jakakolwiek wątpliwość,
w warunkach ambulatoryjnych można wykonać biopsję igłową, by ustalić, czy guz piersi jest
złośliwy, czy też nie. Dzięki tej metodzie wiele kobiet uchroniono przed zniekształceniem
piersi w wyniku biopsji oraz oszczędzono im niepokoju, który rodzi się z niewiedzy – z czym
mamy do czynienia.
Istnieje jeszcze jeden powód, dla którego badanie ultrasonograficzne jest tak ważne.
Mammografia często jest nieprzydatna w przypadku młodszych kobiet z gęstszą tkanką piersi
oraz tych, które mają blizny pooperacyjne, cierpią na ostre lub przewlekłe zaburzenia
popromienne, stosują zastępczą terapię hormonalną lub mają mniej niż 45–50 lat. W przypadku
kobiet, które mają implanty, ultrasonografia pozwala na bardziej precyzyjne rozpoznawanie
problemów w obrębie piersi niż mammografia. Najwyższe ryzyko występuje w grupie kobiet,
których piersi były już narażone na promieniowanie. W ich przypadku ultrasonografia jest
często dobrą alternatywą. W przypadku kobiet, u których nie występują żadne objawy,
mammografia jest wciąż najczęściej wybieraną metodą badań przesiewowych. Z pewnością
jednak badanie ultrasonograficzne także ma swoje znaczenie. Liczne ośrodki nie wykonują
przesiewowych badań ultrasonograficznych, gdyż pochłaniają one dużo czasu i trudno jest
porównać ich wyniki. Wiele z nich oferuje jednak USG kobietom, które są w grupie wysokiego
ryzyka.
Rezonans magnetyczny (MRI) to najnowsze narzędzie, które jest stosowane do wykrywania
raka piersi. Istnieje małe prawdopodobieństwo, że ta metoda będzie wykonywana w ramach
badań przesiewowych – jest zbyt droga (kosztuje co najmniej 2 tysiące dolarów), zbyt trudna
do wykonania (kobiety muszą przez prawie godzinę leżeć nieruchomo, często pod wpływem
leków), jej wyniki też zbyt często są fałszywie dodatnie. Rezonans magnetyczny ma jednak
znaczenie w przypadku kobiet, które są w grupie wysokiego ryzyka: o zbyt gęstej tkance piersi
czy mających niepokojące wyniki mammografii; chociaż z pewnością podejmowałabym
decyzję z dużą rozwagą. Zalecam wykonywanie rezonansu magnetycznego tylko w ośrodkach
leczenia chorób piersi, których personel ma duże doświadczenie w tej metodzie diagnostycznej.
(Nawiasem mówiąc, u co najmniej 27% kobiet, u których niedawno zdiagnozowano raka piersi,
wykonuje się tzw. wstępne MRI [ang. pretreatment MRI], aby zebrać informacje niezbędne do
podjęcia decyzji dotyczącej leczenia. Jednak badanie przeprowadzone w 2009 r. przez wiodące
amerykańskie centrum badań i leczenia raka wykazało, że ta praktyka czyni więcej złego niż
dobrego: MRI opóźniało leczenie o średnio 3 tygodnie i zwiększyło wskaźnik mastektomii
o 80% – z powodu wysokiego odsetka fałszywych trafień – u kobiet, które byłyby dobrymi
kandydatkami do usunięcia guzów [lumpektomii]35).
Prawdziwe zapobieganie: termografia
Termografia – nieinwazyjna, bezpieczna technika diagnostyczna, która po prostu rejestruje
ilość ciepła wydzielanego przez tkankę piersi (lub inną) – jest badaniem przesiewowym
z wyboru. FDA zatwierdziła je jako pomocniczy test przesiewowy w kierunku raka piersi
w 1982 r. Moim zdaniem może ona zastąpić ogromną liczbę mammografii, którym poddawane
są kobiety. Wykonanie termogramu polega na użyciu kamery termowizyjnej na podczerwień,
która rejestruje poziom ciepłoty na powierzchni ciała. Nieprawidłowe wzorce cieplne w tkance
piersi wskazują na wzmożone krążenie krwi w danym obszarze, co jest ubocznym skutkiem
zapalenia komórkowego, dobrze udokumentowanego prekursora raka. Obraz termogramu
oceniany jest ze względu na obecność stanów zapalnych. Jeśli obraz jest wysoce anormalny
i istnieje wysokie podejrzenie raka, można zlecić wykonanie mammografii w celu
potwierdzenia rozpoznania. Nastąpi po tym standardowe leczenie. Jednak w ogromnej
większości przypadków termogram będzie wskazywał na tendencję do zaburzeń tkanki piersi
na długo przed tym, zanim rozwiną się one w wyczuwalne grudki lub nieprawidłowości
mammograficzne36.
To dobra wiadomość, ponieważ oznacza to, że termogram umożliwia kobiecie i jej lekarzowi
bycie proaktywnymi. Jeśli w skanie pacjentki pojawi się stan zapalny, może ona zastosować
odpowiedni program (taki jak ten na s. 362), aby poprawić stan zdrowia piersi. Zmniejszanie
się stanu zapalnego komórek można z łatwością udokumentować na termogramie kontrolnym.
Takie podejście jest o wiele bardziej skuteczne niż rutynowa mammografia, w której przypadku
kobieta po prostu czeka na pojawienie się nieprawidłowości, nie mając narzędzi do
proaktywnego działania podtrzymującego zdrowie jej piersi. A termogram może pomóc
kobiecie (i jej lekarzowi), u której zdiagnozowano raka przewodowego in situ, podjąć decyzję,
czy wymaga on agresywnego czy też zachowawczego leczenia (zob. poniżej: „Dylemat
DCIS”). Kolejną cenną zaletą jest to, że termogram nie myli nieszkodliwych mas włóknistych
z niepokojącymi guzami tak często jak w przypadku mammografii37.
Rutynowy termogram może uratować tysiące kobiet przed niepotrzebnymi biopsjami
i zniekształceniami piersi. A ponieważ zapalenie tkanki piersi jest oznaką stanu zapalnego
w innych obszarach ciała, stosowanie termogramu poprawiłoby jednocześnie ogólny stan
zdrowia. Niestety, termografia często nie jest objęta ubezpieczeniem (skan kosztuje 90–250
dolarów), co ma więcej wspólnego z polityką i ekonomią niż nauką. (Aby znaleźć w twojej
okolicy lekarza prowadzącego, który wykonuje termografię, odwiedź stronę
www.breastthermography.com, www.breastthermography.org lub stronę internetową
International Academy of Clinical Thermology38: www.iact-org.org lub American College of
Clinical Thermology39: www.thermologyonline.org).
Krótka historia termografii
W latach 70. i 80. XX w. wiele badań wykazało, że termografia była wysoce skuteczna
w badaniach przesiewowych pod kątem nieprawidłowości, które obejmowały także raka
piersi40. Badacze zauważyli, że skanowanie termograficzne było wysoce specyficzne dla
każdej kobiety, zapewniając wyjątkowy, niezwykle trwały pomimo upływu lat, „podpis”
termiczny. Podobnie jak inne metody badań przesiewowych piersi, termografia nie
diagnozowała niczego, po prostu wskazywała na obecność nieprawidłowości. Oto kilka
najważniejszych ustaleń.
Badanie przeprowadzone w 1980 r. na 1245 kobietach przez dr. Michela Gautherie i dr.
med. Charles’a Grosa z Université de Strasbourg I we Francji wykazało, że anormalny
termogram był najważniejszym markerem wysokiego ryzyka dla rozwijającego się raka
piersi41.
W kolejnym roku dr Gautherie zabrał głos na Międzynarodowym Sympozjum Termografii
Biomedycznej, informując o dodatkowych badaniach, które w okresie 10 lat objęły ponad
600 kobiet. On i jego koledzy stwierdzili, że nieprawidłowy termogram był 10-krotnie
bardziej znaczący jako przyszły wskaźnik ryzyka raka piersi niż pierwszorzędowa historia
choroby w rodzinie42.
Dwaj inni badacze przemawiający na sympozjum w Strasburgu (H. Spitalier i D. Giraud)
przebadali 61 tysięcy kobiet w okresie 10 lat za pomocą corocznego termogramu. Okazało
się, że stale nieprawidłowy termogram w tym okresie wiązał się z 20-krotnie wyższym
ryzykiem przyszłego raka piersi (nawet u pacjentek, u których nie stwierdzono innych oznak
złośliwości), a u wszystkich pacjentek, u których ostatecznie zdiagnozowano raka, sama
termografia była pierwszym alarmem w 60% przypadków43.
W 1972 r. opublikowano badanie prowadzone przez radiologa dr. med. Harolda J. Isarda,
z Centrum Medycznego Alberta Einsteina w Filadelfii, analizujące dane 10 000 kobiet,
z których 4393 nie miały żadnych objawów. Dr Isard doszedł do wniosku, że wstępne
oznaczenie tych kobiet za pomocą termografii zamiast mammografii ograniczyłoby
potrzebę mammografii do poziomu 1028 kobiet, co stanowi spadek o 77%. Wyliczył
również, że łączenie mammografii (jeśli to konieczne) z termografią pozwoliłoby osiągnąć
wskaźnik wykrywalności raka na poziomie 24,1 : 1000, zamiast spodziewanego 7 : 1000,
przy użyciu samej tylko mammografii44. Badanie to przeprowadzono w czasie, kiedy nie był
jeszcze jasny związek między stanem zapalnym komórek a rakiem, więc lekarze nie
stosowali termografii jako sposobu wykrywania stanów zapalnych komórek (i zapobiegania
im). Biorąc pod uwagę dzisiejszą wiedzę o tym, jak proaktywnie zmniejszyć stan zapalny
komórek, a także mając świadomość, że niektóre nowotwory cofają się same z siebie,
najlepszym sposobem na monitorowanie stanu zdrowia piersi, jakim dysponujemy, jest
termografia.
W 1996 r. kalifornijski radiolog dr med. Parvis Gamagami badał wykorzystanie termografii
do wykrywania pewnych typów formacji naczyń krwionośnych, które często poprzedzają
rozpoznanie raka piersi. Jego badania wykazały, że 86% niewykrywalnych palpacyjnie
przypadków raka piersi wykazało rozrost tych właśnie naczyń krwionośnych, który był
widoczny na termogramie45.
W 1998 r. chirurg onkolog z Montrealu dr med. John Keyserling udokumentował, że 85%
nowotworów piersi można zdiagnozować za pomocą mammografii i klinicznych badań
piersi. Po dodaniu termografii liczba ta wzrosła do 98%46.
W 2003 r. kalifornijski radiolog diagnosta dr med. Yuri Parisky opublikował badanie 769
kobiet, które miały podejrzany mammogram i zostały poddane termografii. Termogramy
w 97% przypadków poprawnie wykryły raka piersi47.
Termografia jest brakującym ogniwem, które ma kluczowe znaczenie dla prawdziwej
profilaktyki raka piersi, a nie tylko wczesnego wykrywania – choć i w tym zakresie sprawdza
się świetnie. Pozwala ona kobiecie i jej lekarzowi na natychmiastowe określenie stanu zdrowia
jej piersi, a następnie na podjęcie kroków w celu jego poprawy na długo przed rozwinięciem się
poważniejszego stanu.
Poniższa relacja pochodzi od Judie Harvey, redaktorki mojej strony internetowej, i traktuje
o jej doświadczeniach związanych z termografią i mammografią. Poddała się badaniu
termograficznemu, aby sprawdzić je osobiście i porównać z konwencjonalnymi sposobami
dbania o piersi, które stosowała od lat. Wierzę, że jej doświadczenia mają uniwersalne
implikacje dla wszystkich kobiet. Oto jej historia.
„Niedawno po raz pierwszy wykonałam termogram. Odkryłam, że jest to najdoskonalszy
test medyczny do zweryfikowania stanu zdrowia moich piersi. Być może najlepszą jego
częścią było uzyskanie samego wyniku, ponieważ nie tylko był jasny i jednoznaczny, ale
także opowiadał historię mojego wyjątkowego ciała! Nie czułam się jak element danych
statystycznych lub jak kobieta zaliczona do określonej kategorii i wymagająca kolejnej
procedury czy leczenia, ponieważ „w taki sposób radzimy sobie z kobietami w twoim
stanie”. Aby móc dostrzec różnicę między uzyskaniem termogramu a wykonaniem
mammografii, pozwól, że opiszę każde z tych doświadczeń.
MAMMOGRAM
«Panno Harvey, pani mammografia wykazała anormalny obraz. Chcielibyśmy, aby
wykonała pani kolejną mammografię i ewentualnie sonogram, aby potwierdzić nasze
wyniki». Otrzymałam taką wiadomość przez telefon kilka dni po rutynowej mammografii.
Ekstra! – pomyślałam. Naprawdę podobała mi się pierwsza mammografia. Wspaniale jest
przebywać w pokoju, w którym buzuje promieniowanie, z absolutnie nieznajomą mi osobą,
która została przeszkolona w torturowaniu mojego ciała. Hiszpańska inkwizycja
skończyłaby się znacznie wcześniej, gdyby istniała wtedy maszyna do mammografii, dzięki
której wyciskano by resztki życia z czyichś piersi (lub jąder).
Ale pierwsze badanie nie było takie złe. Jasne, totalnie obca mi osoba dotykała moich piersi,
kładąc je na tacy i zgniatając na kilka różnych sposobów, aby zobaczyć, jak płaskie mogą
się stać. Nieprzyjemne, ale tak naprawdę jedyny niezręczny moment to ten, kiedy spytano
mnie o datę ostatniej mammografii. Radiolodzy tego ogromnego zakładu radiologicznego
w Bethesda w stanie Maryland, gdzie dziennie spłaszczają co najmniej 300 par piersi, lubią
porównywać błony fotograficzne. Poczułam leciutkie wahanie, mówiąc, że minęło 12 lat.
Wiedziałam, że prawdopodobnie technik wykonująca badanie będzie musiała usiąść
z wrażenia, żeby złapać oddech. Nie chciałam, żeby się wzdrygnęła lub żeby jej ręka
zadrżała w niekontrolowany sposób, kiedy będzie naciskała przycisk na aparacie
rentgenowskim. Oznaczałoby to, że musiałabym znieść jeszcze więcej zdjęć
rentgenowskich.
«12 lat? Dlaczego tak długo zwlekałaś?» – zapytała, starając się, żeby nie wypadło to jak
wyrzut. Proste – odpowiedziałam jej w mojej głowie. Za każdym razem, gdy mam to
badanie, coś znajdziesz, ponieważ mam grudki i guzy. I za każdym razem, gdy coś
znajdujesz, muszę to ugniatać jak cukierki toffi, a następnie kłuć igłą biopsyjną. «Po prostu
wiem, że moje piersi są normalne i zdrowe» – odpowiedziałam. To samo powiedziałam
mojemu ginekologowi. Naciskał na mnie, chcąc, abym się upewniła, więc przyszłam.
Radiolożka spojrzała na mnie tak, jakbym miała dwie głowy, i powiedziała: «Wiesz, że
coroczna mammografia to najlepszy sposób na zapobieganie rakowi piersi», przemilczając
resztę zdania: który cię w końcu zabije.
Po tym, jak pierwsza mammografia wykazała anormalny wynik, wyznaczono mi drugie
badanie, na które miałam poczekać w specjalnym pokoju ze wszystkimi innymi
przerażonymi kobietami. Wyglądały na spięte i zdenerwowane. Domyślam się, że chodziło
o ich bardzo podejrzane grudki. Pomyślałam, że z moimi nie może być aż tak źle, ponieważ
czekali 3 tygodnie, żeby mnie tu sprowadzić na kolejne badanie. W przypadku mojej
pracowni radiologicznej, do której chodzę, a która jest naprawdę niezła i bardzo
profesjonalna, wychodzisz z gabinetu po pierwszej mammografii, nie znając wyników. Jeśli
zadzwonią do ciebie ponownie, dostaniesz się do radiologa, zadasz mu pytania,
uśmiechniesz się i znów będziesz musiała znieść to, że inna kompletnie ci nieznana osoba
ugniata każde wrażliwe miejsce na twoich piersiach podczas mammografii i sonogramu.
Idźmy dalej. Druga mammografia znalazła dwie grudki i torbiel, prawdopodobnie nic
takiego, ponieważ rak zazwyczaj nie występuje wspólnie z „przyjaciółmi” (innymi
anomaliami w piersiach, które są sobie pokrewne). Ale moi ginekolog i radiolog muszą być
pewni. Machina ruszyła, a ja teraz jestem na linii montażowej. Kolejny przystanek: biopsja
rdzeniowa.
W dniu zabiegu pielęgniarka pomagająca lekarzowi zabiera mnie do bardzo czystego
pokoju. Wyjaśnia procedurę: znieczulenie miejscowe i wielokrotne nakłuwanie za pomocą
igły sprężynowej. Wszystko jest dla mnie jasne i tego się właśnie spodziewałam, do
momentu gdy zaczyna opowiadać mi o tytanowym klipsie (czasami nazywanym chipem).
Wygląda na to, że w swojej praktyce właśnie zainicjowali nową procedurę nakazującą
umieszczanie małego tytanowego klipsa w dowolnej masie biopsyjnej. Pielęgniarka mówi,
żeby się nie martwić. To ten sam materiał, którego używają do wykonywania sztucznych
bioder. Ponadto prawie nigdy nie «piszczy», kiedy przechodzi się przez kontrolę na
lotnisku. Co za ulga! Gdy mówię jej, że tak naprawdę nie chcę tego klipsa i wolałabym
trzymać się tego, co dał mi Bóg, wyczuwam u niej lekkie napięcie. O Boże, tylko nie kolejna
pacjentka, która będzie mi tu narzekać – to klarowny przekaz wyryty w jej oczach. Wiem,
że prawdopodobnie będę musiała uciec się do «spojrzenia mamusi» – spojrzenia, które
dopracowałam do perfekcji i które dosłownie powalało na kolana dorosłych mężczyzn – aby
pozbyć się tego klipsa.
«Ale to jest konieczne. – powiedziała. – To część procedury. Następnie, po umieszczeniu
klipsów w twojej piersi, zabierzemy cię na kolejną mammografię». I jak bardzo będzie to
bolesne? Nie mogłam przestać o tym myśleć. «Musimy się upewnić, że klipsy są we
właściwym miejscu. Jest to najlepszy sposób śledzenia tego, co już udało nam się zrobić,
więc nie będziesz musiała przechodzić niepotrzebnych biopsji». Jak ta, którą mam teraz?
Ponownie powiedziałam jej, że nie chcę ani nie potrzebuję żadnych urządzeń śledzących –
nie jestem zagrożonym gatunkiem, który na wolności wymaga monitorowania. A ponieważ
najwyraźniej straciła z oczu ten fakt, spokojnie powiedziałam jej, że to moje ciało, więc to
naprawdę powinien być mój wybór. Odpowiedziała, że nie mogą zrobić biopsji, chyba że
zgodzę się na klipsy. Powiedziałam tej biednej kobiecie, która po prostu ślepo podążała za
protokołem, że jestem szczęśliwa, mogąc wyjść bez biopsji.
Zgodziłyśmy się, aby wezwać lekarza. A ten poczynił trafną uwagę: jeśli tkanka poddana
biopsji okazuje się rakowa, posiadanie klipsa pomoże chirurgowi zlokalizować tkankę
nowotworową, co ułatwia powrót do zdrowia po lumpektomii.
Spojrzałam mu w oczy, używając najłagodniejszej wersji mojego «maminego spojrzenia».
Miał tacę pełną igieł i innych ostrych przedmiotów, których wkrótce zamierzał użyć. Jedna
z nich była igłą wypełnioną miejscowym znieczuleniem. I chciałam tego! Wyjaśniłam, że
nie chcę tego klipsa i byłam gotowa wyjść. (Chociaż klips był logicznym rozwiązaniem, to
po prostu czułam się z tym źle). Powiedział, że mam szczęście, nie planując procedury kilka
dni później (w 2009 r.), ponieważ od tego momentu klipsy będą nowym standardem opieki,
a on nie czułby się komfortowo, wykonując bez nich biopsję. Powiedział mi też, że
«pozwoli mi się prześlizgnąć», ponieważ był prawie pewien, że moimi grudkami nie ma
powodu się martwić. Poszliśmy dalej z biopsją. Do licha – pomyślałam po wszystkim – to
całkiem niezłe, gdy czujesz, że do twoich piersi celuje się tak, jakby były tarczą na lotki!
Oczywiście kiedy wychodziłam, podziękowałam radiologowi za jego pracę. Był bardzo
miły i byłam pewna, że wykonał dobrą robotę. Wiedziałam też, że mój ginekolog będzie
zadowolony, bo zastosowałam się do jego zaleceń. Przez tydzień czułam ból i miałam
rozległe siniaki. Okazało się, że wszystko jest w normie.
TERMOGRAM
Około 8 miesięcy później zaplanowałam, że wykonam termogram, ponieważ chciałam
doświadczyć nowego podejścia do zdrowia moich piersi. Dr Northrup powiedziała mi, że
jest ono o wiele bardziej proaktywne. Odwiedziłam przytulny ośrodek niedaleko Baltimore
– Cometa Wellness Center – który bardziej przypominał dom niż gabinet lekarski. Technik
termografii (kobieta) spotkała się ze mną i zaprowadziła mnie do wygodnego pokoju. Od
razu mogłam stwierdzić, że była troskliwa i profesjonalna, co pomogło mi trochę się
zrelaksować.
Biorąc pod uwagę historię moich włóknisto-torbielowatych piersi, lumpektomię w wieku 17
lat i wielokrotne biopsje, byłam ciekawa, czy pojawi się gorąco w miejscach, w których taka
tkanka była lub mogłaby się pojawić. Podobnie jak większość kobiet, mam również na
piersiach trochę plamek, które od czasu do czasu bolą. Zastanawiałam się, czy będą
cieplejsze niż normalna tkanka.
Kobieta przeprowadzająca badanie termograficzne powiedziała mi, że wykona termogram
całego górnego odcinka mojego ciała. Co za miła niespodzianka! – pomyślałam. Następnie
termolog (dr med. wyszkolony w nauce czytania termogramów) odczytał wykonane przez
nią cyfrowe obrazy. Lekarz przyjrzał się wielu obszarom, w tym zatokom, żuchwie
i dziąsłom; mojej tarczycy i gruczołom limfatycznym w szyi i pod pachami; mięśniom
pleców i szyi; i całemu układowi trawiennemu, w tym pęcherzykowi żółciowemu, wątrobie,
nerkom, okrężnicy i żołądkowi. Och – i piersiom!
Technik dała mi do wypełnienia bardzo szczegółowe medyczne formularze. Oprócz
wskazania przeszłych operacji lub biopsji wykonanych na moich piersiach lub innych
częściach mojego ciała kazała mi również na rysunku wskazać obszary bólowe lub będące
źródłem mojego niepokoju. Pojawiły się też obszerne pytania dotyczące zdrowia górnej
części mojego ciała. Informacje te pomogą termologowi lepiej zinterpretować wyniki. Jak
to? – pomyślałam. W tym podejściu nikt nie sieje paniki? Czy to może być prawdziwa
medycyna?
Pewne rzeczy mogą zakłócać wyniki badania. Powiedziano mi, że mam się nie kąpać, nie
golić i nie używać dezodorantów na 4 godziny przed obrazowaniem, więc wzięłam prysznic
poprzedniej nocy. Zostałam również poproszona o nieużywanie kremów i nierobienie
makijażu w dniu testu oraz zrezygnowanie na kilka dni przed wizytą z takich narzędzi pracy
z ciałem jak masaż czy chiropraktyka.
Zostałam zabrana do ciemnego pokoju, gdzie wślizgnęłam się w fartuch zabiegowy,
zostawiając moje ubranie od pasa w dół. Kiedy technik wróciła do pokoju, najpierw
wykonała zdjęcia mojej głowy, szyi, klatki piersiowej i pleców, podczas gdy ja byłam cały
czas ubrana od piersi w dół. Stałam kilka kroków od maszyny, która przypominała mi
staroświecki aparat na statywie. Kiedy technik robiła zdjęcie, obraz termiczny pojawiał się
natychmiast na komputerze, z różnymi kolorami wskazującymi intensywność ciepła.
Powiedziała mi, że nie powinnam przejmować się tym, co widzę, ani próbować nadawać
temu sens. Mimo wszystko miało to sens – i było fascynujące.
Następnie zdjęłam mój fartuch, do pięciu zdjęć piersi i węzłów chłonnych w klatce
piersiowej i pod pachami. Ponieważ w pokoju było ciemno, a moja opiekunka w ogóle nie
dotykała moich piersi, czułam, że moja prywatność została uszanowana. Jeden z obrazów
wymagał, abym jedną rękę umieściła za głową, łokciem na zewnątrz. «Czuję się jak pin-up
girl48, ale w dobrym znaczeniu tego słowa» – zażartowałam. Byłam dumna i szczęśliwa, że
mam piersi, zamiast przerażona, że mogą być niezdrowe.
W końcu zajęła się moim brzuchem. Początkowo wyniki nie spodobały się jej i poprosiła
mnie, abym stanęła z szeroko rozstawionymi ramionami, abym mogła dostosować się do
temperatury pomieszczenia. Wyjaśniła, że to zajmie tylko minutę. Wyszła na chwilę
z pokoju i był to dla mnie jedyny niezręczny moment. Poczułam się trochę głupio,
trzymając ramiona w górze i z dala od ciała, ponieważ stałam tam do połowy naga. Nadal
czekając, zauważyłam, że temperatura w pomieszczeniu była idealna, podobnie jak
rozstawienie sprzętu termograficznego, który można porównać tylko do szafki na mięso.
Technik powiedziała mi, że celowo, by zapewnić komfort, ustawia się taką właśnie
temperaturę. Całe badanie trwało około 15 minut.
Kilka tygodni później dr med. Ariane Cometa, praktykująca internistka i założycielka
Cometa Wellness Center, zadzwoniła do mnie, by omówić wyniki badań termologa, który
przeanalizował mój skan. Zwykle po prostu wysyła list opisujący wyniki; jednak w moim
przypadku umówiłam się na konsultację. Rozmawiałyśmy trochę o mojej tarczycy. Badałam
ją niedawno. Wyniki wypadły poniżej średniej. Dr Cometa powiedziała mi, że zauważyła
dysfunkcję, i zapytała mnie, czy miałam chorobę tarczycy w wywiadzie. Zażywałam leki
przez jakiś czas, ale przestałam, kiedy odkryłam, że wywołują u mnie roztrzęsienie. Poleciła
mi inne leki i powiedziała coś bardzo interesującego: termografia często daje lepsze
informacje na temat funkcjonowania tarczycy niż badania krwi. Dlatego jeśli badanie krwi
pod kątem chorób tarczycy jest w porządku, ale mimo to jej pacjentka doświadcza
objawów, które wskazywałyby na dysfunkcję tarczycy, zaleca termogram. Dr Cometa
powiedziała, że kolejne termogramy tarczycy po kilku miesiącach leczenia często wykazują
pozytywne zmiany, których nadal nie widać w badaniach krwi. Byłam pod ogromnym
wrażeniem jej wiedzy i troski, a także praktycznych, prozdrowotnych rozwiązań, które
oferowała. Znów mogłam poczuć się jak wyjątkowa osoba, a nie przypadkowy gadżet na
ogromnej medycznej linii montażowej, niezdolny do posunięcia się naprzód bez «ich»
zgody. Termogram dostarczył informacji na temat moich problemów zdrowotnych.
Dr Cometa wyjaśniła również, że asymetria na termogramie może być oznaką kłopotów,
a moja prawa pacha wydziela więcej ciepła niż lewa. Ponieważ moja prawa pierś została
poddana biopsji w ciągu ostatniego roku, można to wytłumaczyć procesem odtruwania
i odbudowy, który wciąż występował w węzłach chłonnych w tym obszarze.
A co z moimi piersiami? Cóż, są zupełnie normalne. Hurra! W ogóle nie ma podwyższonej
ciepłoty ani oznak anomalii komórkowych w miejscach, gdzie mam guzy lub przeszłam
operację. Dr Cometa powiedziała mi, że jest bardzo szczęśliwa, gdy wyniki badań pokazują,
że piersi są tak zdrowe jak moje. Byłam wdzięczna, że wyniki moich testów były idealne
dla kobiety z włóknisto-torbielowatymi piersiami i bez rodzinnej historii raka piersi. Wrócę
po kolejny termogram w ciągu 3 kolejnych miesięcy, aby sprawdzić prawą strefę pachową,
a następnie raz na rok lub rzadziej. To było niezwykle mocne doświadczenie.
UZGADNIANIE WYNIKÓW
Ach, ale to oznacza, że biopsja, którą miałam zaplanowaną na grudzień, jest niepotrzebna.
Podobnie było z mammogramami, które kazano mi wykonywać, gdy byłam 20-latką,
i wszystkimi poprzednimi biopsjami, z wyjątkiem lumpektomii, którą miałam jako
nastolatka. Ups. Cóż za paskudna świadomość. Próbując jak najlepiej się o mnie
zatroszczyć, moi lekarze narażają mnie na wiele niepotrzebnego bólu, wydatków
i zmartwień. Ponadto: w jaki sposób bycie szturchaną, dźganą i zgniataną może być dobre
dla tkanki piersi?
Potem stało się coś, czego nigdy bym się nie spodziewała. Od stanu, że jestem szczęśliwa,
bo cała tkanka moich piersi jest normalna, przeszłam do zastanawiania się, czy mogę
całkowicie zaufać termogramowi. Może poczułam się jak głupiec, bo pozwoliłam, by moje
ciało musiało przez to wszystko przejść. Może zostałam tak zaprogramowana, by sądzić, że
moje piersi nie są zdrowe, dopóki moja mammografia tego nie stwierdzi.
Dlatego rozmawiałam z dr Cometą. Zgodziła się ze mną. Ponieważ nasze społeczeństwo
nadaje tak duże znaczenie mammografii, niektórym kobietom na początku może być trudno
uwierzyć w termogram, mimo że technologia ta istnieje od lat 50. XX w. i opublikowano
ponad 800 badań potwierdzających jej skuteczność49. Dr Cometa powiedziała, że zaleca,
aby te kobiety używały termogramu w połączeniu z ich mammogramem, dopóki nie poczują
się całkowicie komfortowo. Jest pewna, że gdy kobieta zobaczy, w jaki sposób termogram
wyłapuje zmiany z badania na badanie i jak bardzo zindywidualizowane wyniki oferuje,
będzie wdzięczna i zaufa termografii. Z pewnością ja tak się czuję”.
Dylemat DCIS
Mammografia jest w stanie wychwycić w obrębie piersi bardzo wczesne nieprawidłowości,
które być może nigdy nie przerodziłyby się w inwazyjnego raka. Te wczesne zmiany nazywa
się przedinwazyjnym rakiem przewodowym in situ [ang. ductal carcinoma in situ – DCIS],
dysplazją gruczołu mlekowego lub anaplazją (atypią). Termin DCIS oznacza znajdujące się
w mikroskopijnych przewodach piersi komórki rakowe, które nie wydostały się poza nie i nie
zaatakowały tkanki tłuszczowej czy tkanki włóknistej piersi, a tym samym nie utworzyły guza.
DCIS uznaje się za raka piersi w stadium 0. Wiele osób uważa DCIS za stan przedrakowy.
Niemniej jednak DCIS jest rutynowo badany, aby sprawdzić, czy daje odpowiedź pozytywną
dla receptorów estrogenowych (ER-pozytywny). A jeśli rzeczywiście zostanie stwierdzone, że
jest ER-pozytywny, kobiety otrzymują tamoksyfen, lek, który, jak wykazano, zmniejsza nawrót
nowotworów ER-pozytywnych.
To jednak może być zbyt duże uproszczenie. Wieloetapowy proces rozwoju raka piersi nie
jest do końca poznany. DCIS stanowi przykład stanu przedrakowego, który w wielu
przypadkach może zostać zatrzymany, a nawet odwracalny – co oznacza, że tysiące kobiet są
zbyt inwazyjnie leczone z powodu tego schorzenia. Wspomniane wcześniej norweskie badanie,
które sugeruje, że niektóre nowotwory piersi cofają się naturalnie, jest tego potwierdzeniem.
Mimo to niektórzy lekarze automatycznie zakładają, że wszelkie nieprawidłowości tego typu
rozwijają się w szybkim tempie i są potencjalnie śmiertelne. Częstym zaleceniem jest
mastektomia, gdyż zmiany zwykle pojawiają się w wielu obszarach piersi jednocześnie.
Dr med. H. Gilbert Welch, internista i doświadczony badacz z Department of Veterans’
Affairs50 w White River Junction w stanie Vermont, zbadał istniejące metody obrazowania pod
kątem fałszywie dodatnich rozpoznań, takich jak rak piersi. Dr Welch przytacza badanie, które
wykazało, że w piersiach 40% kobiet, które umarły z innych przyczyn, występowały
mikroskopijne zmiany przedrakowe. Często te same zmiany widać na mammogramach, ale nie
wiadomo, które z nich pozostaną w uśpieniu, a które przerodzą się w inwazyjnego raka51.
W rzeczywistości z dobrze udokumentowanych badań wynika, że u większości kobiet,
u których rozpoznano przedinwazyjnego raka przewodowego piersi, nie rozwinął się inwazyjny
rak piersi.
Artykuł z 1996 r., zamieszczony w Journal of the American Medical Association52, oraz
artykuł z 2005 r., opublikowany w Annals of Internal Medicine53, świetnie podsumowały ten
problem. Przedstawione badania wykazały, że od 1983 r. ze względu na wykonywanie
mammografii drastycznie wzrosło rozpowszechnienie DCIS. DCIS stanowi co najmniej 20%
nowotworów piersi, które wykryto dzięki mammografii. Podczas badania z 2005 r., które
zostało przeprowadzone przez Fred Hutchinson Cancer Research Center54 i opublikowane
w kwietniu 2005 r. w czasopiśmie Cancer Epidemiology, Biomarkers and Prevention, odkryto,
że od 1980 r. częstość rozpoznania DCIS wzrosła 6-krotnie, podczas gdy częstość
występowania prawdziwego inwazyjnego raka piersi jest niezmienna. Naukowcy odkryli także
4-krotny wzrost częstości występowania innego powszechnego problemu zdrowotnego,
zwanego przedinwazyjnym rakiem zrazikowym in situ [ang. lobular carcinoma in situ – LCIS],
który również jest nieinwazyjny55. Podczas gdy wczesne wykrycie inwazyjnego raka piersi jest
korzystne, wciąż nie wiemy, jaką wartość ma rozpoznanie DCIS. Niepokoi mnie fakt, że za
pomocą badania mammograficznego diagnozuje się tak wiele przypadków DCIS, które
w większości są leczone jakimś zabiegiem chirurgicznym. Ponadto leczy się zbyt wiele
przypadków, wykonując mastektomię, zwłaszcza w niektórych rejonach Stanów
Zjednoczonych.
Obecnie dostępne metody leczenia DCIS lub LCIS obejmują różne kombinacje lumpektomii
(chociaż nie ma guza per se), napromieniowania i tamoksyfenu, a czasem nawet mastektomii.
Chociaż mastektomia na tak wczesnym etapie raka wydaje się mocno przedwczesna, coraz
więcej kobiet, ze strachu przed śmiercią, decyduje się na tego typu rozwiązanie. Chociaż bardzo
smutne jest to, że kobiety niepotrzebnie poświęcają swoje piersi, doskonale rozumiem,
dlaczego czują, że nie mają innej alternatywy. To ciągle pulsująca obawa, wynikająca
z obecnego podejścia do zdrowia piersi, które streszczę tak oto: „Nic nie znaleźliśmy w tym
roku. Ale wróć w kolejnym. W końcu nam się uda!”. Bez narzędzi takich jak termografia, która
pozwoliłaby podejmować lepsze decyzje dotyczące zdrowia piersi, kobieta może czuć się tak
bezsilna wobec sytuacji, w której się znajduje, że odczuje ulgę po odjęciu piersi i uwolnieniu
się raz na zawsze od strachu.
To, jakie leczenie jest zalecane, często zależy od tego, z kim się konsultujesz. Chirurdzy
zwykle zalecają leczenie operacyjne. Radioterapeuci zalecają naświetlanie. Onkolodzy zalecają
tamoksyfen i inne antyestrogeny. Niestety, badanie przeprowadzone w 2009 r. na ponad 1000
kobiet z ER-pozytywnym rakiem piersi (nie tylko DCIS) wykazało, że kobiety, które przyjmują
tamoksyfen po lumpektomii lub mastektomii przez co najmniej 5 lat, ponad 4-krotnie częściej
ryzykują rozwój rzadkiego, ale bardziej agresywnego i trudniejszego do leczenia nowotworu
(znany jako ER-ujemny rak piersi) w zdrowej piersi56. Stosowanie tamoksyfenu przez mniej niż
5 lat nie wiązało się z bardziej agresywnym rakiem, ale kobiety nie uzyskają pełnych korzyści
z leku, dopóki nie upłynie okres 5 lat. Oto podsumowanie: podczas gdy większość kobiet
z rakiem piersi zmniejszy ryzyko jego nawrotu poprzez przyjmowanie tamoksyfenu, 1/4 z nich
faktycznie zwiększy ryzyko zachorowania na jeszcze bardziej śmiertelną postać raka piersi –
jest to sytuacja, z którą nie czuję się zbyt dobrze, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę fakt, że lek
ten zwiększa ryzyko wystąpienia zakrzepów, udaru mózgu i raka macicy. Chociaż badanie to
dotyczyło kobiet z rakiem, a nie DCIS, kobiety z DCIS są rutynowo leczone tamoksyfenem.
Uwzględniając fakt, że większość przypadków DCIS nie rozwinie się w postać inwazyjną, czy
faktycznie warto ryzykować stosowanie tamoksyfenu?
Generalnie chemioterapię, inaczej niż tamoksyfen, zaleca się jedynie wtedy, gdy
potwierdzono inwazyjność zmian. Kobiety powinny wiedzieć, że mają wiele czasu na
rozważenie wszystkich rozwiązań. DCIS nie wymknie się spod kontroli. Wiemy, że czasami
nieleczony DCIS może się przerodzić w inwazyjnego raka, ale nie wiemy, w jaki typ, kiedy
i dlaczego. Naukowcy poszukują markerów tej przemiany, ale niestety wciąż nie znaleźli
najdoskonalszego. Inni obserwują „wymianę informacji” pomiędzy komórkami rakowymi
i otaczającymi je zdrowymi komórkami oraz sposób, w jaki komórki pozostają w równowadze.
Dobra wiadomość jest taka, że śmiertelność z powodu DCIS jest bardzo niska – wynosi 1–2%.
Konwencjonalne leczenie polega na zminimalizowaniu ryzyka ponownego rozwoju DCIS
w piersi i zmiany w postać inwazyjną. Nowe dane wspomniane wyżej, wskazujące na to, że
wiele wczesnych przypadków raka piersi, w tym DCIS, znika samoistnie bez leczenia, sugerują,
że niepokój, obawy i dezorientacja wywołane diagnozą DCIS często czynią więcej szkód
w zdrowiu kobiet niż sama choroba. Jedynym wyjściem z tego dylematu jest uświadomienie
sobie, że masz możliwość globalnego poprawienia stanu zdrowia swoich piersi, niezależnie od
tego, czy zdiagnozowano u ciebie DCIS. Oto lepszy sposób: skan termograficzny, a nie
mammografia, wprowadzenie zmian w stylu życia i żywieniu, a następnie wykonywanie
regularnych kontroli (zob. mój program podtrzymujący zdrowie piersi, s. 362).

Rak piersi
Statystyki pokazują, że co ósma kobieta w Stanach Zjednoczonych zachoruje na raka piersi,
jeśli rozpatruje się to ryzyko w skali całego jej życia, aż do osiągnięcia wieku 90 lat. Pozwól, że
przedstawię to z szerszej perspektywy. Według National Cancer Institute ryzyko zachorowania
na raka piersi w wieku 20 lat wynosi 1 : 2500, 40 – 1 : 63, a 60 – 1 : 28… Nadal te wyniki
znacznie różnią się od 1 : 8! Mimo to rak piersi jest najczęstszą przyczyną zgonów z powodu
raka wśród amerykańskich kobiet w wieku 40–55 lat. Z drugiej strony, rak płuc jest
zdecydowanie główną przyczyną zgonów z powodu raka u kobiet w każdym wieku. Choroba
sercowo-naczyniowa przebija oba wyniki – zabija 6 razy więcej kobiet niż rak piersi57.
Gdy byłam na akademii medycznej, uczono mnie, że co 25. kobieta zachoruje na raka piersi.
Nie ma pewności co do tego, czy częstość występowania raka piersi rzeczywiście wzrasta, czy
po prostu rozpoznajemy go dużo wcześniej dzięki częściej wykonywanej mammografii
i większej świadomości społeczeństwa. Jednak, pomijając statystyki, większość z nas zna co
najmniej jedną kobietę, która miała lub ma raka piersi.
Ten stan rzeczy jasno świadczy o pewnym braku równowagi. Coraz więcej dowodów
wskazuje na to, że zanieczyszczenie środowiska w krajach uprzemysłowionych wzmaga
aktywność estrogenną i może się przyczyniać do częstszego występowania problemów
zdrowotnych w obszarze piersi wśród kobiet58. Zostało dobrze udokumentowane, że estrogen
i estrogenopodobne substancje chemiczne (znane jako ksenoestrogeny) stymulują wzrost tkanki
piersi i, w nadmiarze, mogą zwiększać ryzyko raka piersi. Możliwe, że te czynniki, wraz
z suboptymalnymi poziomami witaminy D i jodu, przyczyniają się do wczesnych oznak
dojrzewania u młodych dziewcząt. Jestem również zaniepokojona możliwym wpływem na
tkankę piersi rekombinowanej bydlęcej somatotropiny (rBST), zwanej także bydlęcym
hormonem wzrostu (BGH), który jest podawany krowom w celu zwiększenia produkcji
mleka59. Ponadto zanieczyszczenia środowiskowe, takie jak PCB (polichlorowane bifenyle),
PBB (polibromowane bifenyle) i rtęć, są prawdopodobnie również znaczące. W Stanach
Zjednoczonych 50% dziewcząt ma obecnie oznaki pączkowania piersi przed ukończeniem 10.
roku życia, podczas gdy 14% wykazuje rozwój piersi w wieku 8 lat. Średni wiek pączkowania
piersi w przypadku młodych Afroamerykanek wynosi nieco mniej niż 9 lat, przy czym
u znacznego odsetka włosy łonowe i pod pachami pojawiają się przed osiągnięciem 8. roku
życia60.
Obecnie każda kobieta powinna zachowywać się proaktywnie, gdy idzie o zdrowie jej piersi.
Po co czekać, aż pojawią się dalsze badania nad toksynami środowiskowymi lub ostatecznie
odkryte zostanie skuteczne leczenie raka piersi, kiedy możesz zacząć, poprzez swoje myśli,
emocje i codzienne wybory, kreować zdrowie piersi – nawet jeśli już masz raka?
Piersi to organy wrażliwe na estrogen. Wiele kobiet, stosując tabletki antykoncepcyjne lub
estrogenową terapię zastępczą, miało okazję zauważyć, że ich piersi się powiększyły i stały się
tkliwe. Wpływ tych leków oraz prozapalna standardowa amerykańska dieta, która nadmiernie
stymuluje tkankę piersi ze względu na dużą zawartość tłuszczów i węglowodanów oraz małą
zawartość błonnika, przyczyniają się do powstawania raka piersi.
Rak piersi. Związek między dietą a hormonami
Od dawna raka piersi wiązano z wysoką zawartością tłuszczów i niskim poziomem pewnych
składników odżywczych w diecie, takich jak jod, witamina D i selen. Już w 1973 r. National
Cancer Institute wykazał, że kraje, w których spożywa się dużo tłuszczów pochodzenia
zwierzęcego, mają najwyższy wskaźnik śmiertelności z powodu raka piersi61. Sprawa nie jest
jednak tak prosta. Badanie prospektywne z 1996 r. analizujące przypadki 337 tysięcy kobiet
wykazało, że nie ma żadnego związku pomiędzy spożyciem tłuszczów a ryzykiem rozwoju
raka piersi. Naukowcy nie odkryli żadnej różnicy w częstości zachorowań na raka piersi wśród
kobiet, których spożycie tłuszczów mieściło się w przedziale od ponad 45% przyjmowanych
kalorii do mniej niż 20%. Nie miało znaczenia, czy tłuszcze były nasycone, jednonienasycone
czy wielonienasycone62. Co ciekawe, badanie włoskich naukowców wykazało, że zwiększone
spożycie tłuszczów obniża ryzyko raka piersi, a zwiększone spożycie przyswajalnych
węglowodanów w postaci skrobi (chleb, makaron itp.) prowadzi do wzrostu ryzyka raka
piersi63. W szybkim tempie gromadzą się naukowe dane na temat związku między cukrem,
poziomem insuliny i rakiem piersi64.
Wydaje mi się, że wysokotłuszczowa dieta społeczeństw uprzemysłowionych niemal zawsze
zawiera duże ilości częściowo utwardzonych tłuszczów (tłuszcze trans), zwykle też wiąże się
z wysokim spożyciem przetworzonych węglowodanów oraz cukru i niskim spożyciem
świeżych owoców, warzyw i antyoksydantów. To nie tłuszcz sam w sobie, ale rodzaj tłuszczu
w połączeniu z dietą, która podnosi poziom cukru we krwi, jest prawdziwym winowajcą. Takie
połączenie jest zalążkiem dla przewlekłego zapalenia na poziomie komórkowym – szczególnie
gdy dodamy do tego wpływ pewnych stanów emocjonalnych na procesy biochemiczne, o czym
już wspominałam. Utrzymujący się przez całe życie nadmierny poziom estrogenu (w stosunku
do progesteronu), związany z dietą i otyłością, także podwyższa ryzyko raka piersi,
przynajmniej w przypadku niektórych kobiet65. Czynniki takie jak stres natury emocjonalnej,
dieta uboga w składniki odżywcze (i bogata w rafinowane węglowodany), witaminę D, jod,
magnez i kwasy tłuszczowe omega-3 oraz toksyny środowiskowe prowadzą do stanu zapalnego
komórek. Zapalenie natomiast poprzedza raka. (Nawiasem mówiąc, badanie z 2009 r.
wykazało, że przewlekłe zapalenie komórek u kobiet, u których zdiagnozowano raka piersi,
może również zwiększyć szanse nawrotu raka. Naukowcy odkryli, że podwyższony poziom
białka C-reaktywnego [CRP], markera komórkowego stanu zapalnego, mierzony nawet 7 lat po
skutecznym leczeniu raka piersi we wczesnym stadium, wiązał się ze zmniejszonym
wskaźnikiem przeżywalności66).

Program podtrzymujący zdrowie piersi


Ten program ma na celu wyeliminowanie bólu piersi i zmniejszenie ryzyka wystąpienia raka
piersi. Wybieraj opcje na podstawie tego, co do ciebie przemawia i co możesz łatwo
zastosować bez nadmiernego stresowania się. Nie musisz robić wszystkiego naraz spośród tego,
co wymieniłam, jeśli nie czujesz się z tym dobrze.
Najpierw skonsultuj się z lekarzem. Ma to na celu upewnienie się, że nie ma żadnych oznak
raka piersi. Idealnie, gdy masz dostęp do lekarza, który może zaoferować wsparcie
emocjonalne, potrzebne do radzenia sobie z bólem piersi, guzkami piersi lub jednym i drugim
naraz.
Minimalizuj poziom estrogenu i stany zapalne. Przestrzegaj diety o niskiej zawartości
cukru, która redukuje nadmiar estrogenu, a także zmniejsza stan zapalny komórek w twoim
organizmie (zob. rozdz. 17, traktujący o odżywianiu). Tkanka piersiowa jest wyjątkowo
wrażliwa na dietę bogatą w wysoko rafinowane węglowodany (wysokocukrową), która podnosi
poziom estrogenu, insuliny i cukru we krwi, powodując zapalenie komórek. Nadmierne
wytwarzanie estrogenu pobudza tkankę piersi, powodując u wielu kobiet ból piersi
i powstawanie torbieli67. Duża część nowotworowych guzów piersi stymulowanych jest
hormonami, takimi jak estrogen. Tamoksyfen, lek stosowany w leczeniu raka piersi, działa
poprzez osłabienie działania estrogenu na tkankę piersi. Im wyższy jest procent tkanki
tłuszczowej (ponieważ tłuszcz produkuje estrogen) i im wyższe stężenie insuliny, z powodu
zbyt dużej ilości rafinowanych węglowodanów, tym wyższy poziom estrogenu i większe
ryzyko raka piersi oraz innych nowotworów ginekologicznych68.
Bogactwo rozpuszczalnego błonnika w diecie pochodzenia roślinnego pomaga zwiększyć
wydalanie nadmiaru estrogenu69. Soczewica i fasola są dobrymi źródłami. Możesz również
spożywać babkę płesznik (psyllium) lub wiąz czerwony. Warzywa kapustne (kapusta, brokuł,
jarmuż, brukselka, rzepa i kapusta galicyjska) zawierają roślinny indol-3-karbinol, który, jak
wykazano, obniża zdolność estrogenu do wiązania się z tkanką piersi, co powoduje, że estrogen
obecny w organizmie jest mniej skłonny do promowania raka70. Ta substancja jest również
dostępna jako suplement. Około 80% kobiet z cyklicznym bólem piersi odczuwa ulgę
w wyniku samej zmiany diety, ponieważ dieta bogata w składniki odżywcze i redukująca stany
zapalne tkanek powoduje zmianę poziomów hormonów oraz znacznie zmniejsza tkliwość
i obrzęk piersi71.
Włącz do diety odpowiednią ilość fitoestrogenów (na przykład soję i siemię lniane).
Azjatki, które stosują tradycyjną dietę – opartą na takich produktach sojowych jak tempeh,
miso i natto – wydalają o wiele więcej estrogenu od kobiet, które nie stosują takiej diety. Dzięki
temu są dużo mniej narażone na raka piersi. Wygląda na to, że produkty sojowe, bogate w tzw.
fitoestrogeny, substancje roślinne o właściwościach biochemicznych podobnych do słabego
estrogenu, chronią przed rakiem piersi po części dlatego, że blokują receptory estrogenowe
w komórkach, uniemożliwiając nadmierną stymulację estrogenową z innych źródeł72. Badania
przeprowadzone w Singapurze wykazały, że dieta bogata w produkty sojowe przyczynia się do
niskiego ryzyka raka piersi u kobiet przed menopauzą73. Soja pomaga nawet kobietom,
u których zdiagnozowano raka piersi. Shanghai Breast Cancer Survival Study74 objęło swym
zasięgiem ponad 5 tysięcy Chinek, które przeżyły raka piersi. Badanie to wykazało, że im
więcej soi jest w diecie – zarówno białka sojowego, jak i izoflawonów sojowych – tym
mniejsze ryzyko zgonu i nawrotu raka piersi75. (Było tak niezależnie od tego, jakiego typu był
nowotwór [ER-negatywny lub ER-pozytywny] oraz czy kobieta przyjmowała tamoksyfen).
Ponadto badania wykazały, że soja chroni tkankę piersi76. Badania laboratoryjne wykazały
także, że fitoestrogeny hamują wzrost ludzkich komórek rakowych77.
Spożywaj odpowiednią ilość lignanów. W jednym z badań odkryto, że wegetarianki
i kobiety zamieszkujące obszary, na których występuje niskie ryzyko raka piersi, mają w moczu
wysoki poziom lignanów, podczas gdy kobiety z obszarów o wysokim ryzyku raka mają niski
poziom lignanów78. (Lignany to podstawowy budulec ściany komórkowej roślin; po spożyciu
rozkładane są na enterolakton i enterodiol, substancje o silnym działaniu przeciwrakowym
i przeciwestrogenowym). Ze wszystkich produktów to nasiona lnu mają najwyższe stężenie
lignanów. Można je spożywać w postaci zmielonej (zalecam 1/4 filiżanki 3–7 razy w tygodniu,
wymieszane z zupą, jogurtem lub innym pokarmem) lub w formie kapsułek o nazwie Brevail,
dostępnych w sklepach ze zdrową żywnością, zawierających naturalne ekstrakty roślinne.
Uwaga na temat fitoestrogenów, izoflawonów i ryzyka raka
Ostatnio pojawiło się wiele dezinformacji, jakoby fitoestrogeny (estrogeny roślinne)
i izoflawony zawarte w żywności takiej jak soja i len zwiększały ryzyko raka piersi.
Wskutek tego wielu kobietom zalecono, by unikały tych pokarmów. W 2009 r.
międzynarodowa grupa złożona z blisko 20 badaczy z całego świata zebrała się
w Mediolanie we Włoszech na spotkaniu poświęconym izoflawonom i ich wpływowi na
raka, sponsorowanym przez Council for Responsible Nutrition. Ogólnie rzecz biorąc,
informacje przedstawione na tej konferencji mocno poparły ideę, że izoflawony są
bezpieczne zarówno dla kobiet z rakiem piersi, jak i dla tych z wysokim ryzykiem
zachorowania na raka piersi. Dr Mark Messina, szanowany badacz izoflawonów soi,
powiedział na zakończenie konferencji: „Zgodnie ze stanem badań przedstawionym na tym
spotkaniu izoflawony nie mają wpływu na proliferację komórek piersi ani gęstość tkanki
piersi – dwa dobrze zbadane biomarkery ryzyka raka piersi. W rzeczywistości dane
epidemiologiczne przedstawione na spotkaniu wskazują, że ekspozycja na bogate
w izoflawony produkty sojowe może poprawić rokowanie u pacjentek z rakiem piersi. Co
więcej, nowe odkrycia dobitnie wykazały, że niektóre wyniki badań na zwierzętach, które
wzbudziły obawy dotyczące wpływu izoflawonów na raka piersi, nie dotyczą ludzi”79.
Izoflawony są synonimem fitoestrogenów. Trójwymiarowa struktura tych estrogenów
roślinnych decyduje o tym, w jaki sposób organizm je wykorzystuje. Omawiając to z dr
Margaret Ritchie, światowej sławy ekspertem w dziedzinie fitoestrogenów i badań nad
rakiem piersi z University of St. Andrews w Szkocji, otrzymałam następujące wyjaśnienie:
„Co ciekawe, fitoestrogeny nie mogą działać w taki sam sposób jak oestradiol [tak
Brytyjczycy nazywają fitoestrogeny i estradiol; estradiol jest najbardziej biologicznie
aktywny ze wszystkich estrogenów], ponieważ oestradiol jest cząsteczką trójwymiarową,
podczas gdy fito-oestrogeny mają tendencję do dwuwymiarowości. Geometria przestrzenna,
ze względu na strukturę chemiczną, czyni dużą różnicę. Kolejną różnicą jest to, że
oestradiol zawiera biofor [ang. biophore] o długości 6 angstremów [jednostka długości
równa 10−10 m – przyp. tłum.], występujący w wielu substancjach rakotwórczych. Fito-
oestrogeny zawierają biofor, ale nie o tej samej liczbie angstremów i dlatego nie może on
działać jako czynnik rakotwórczy.
W obu przypadkach wiedza na temat prawidłowości chemicznych i kształtu cząsteczek
wykazuje ogromne różnice, a tym samym wskazuje na odmienne działanie fito-oestrogenów
w porównaniu z naturalnym oestrogenem.
Niektóre badania, które wykazały działanie promujące raka przez fito-oestrogeny u gryzoni,
zostały przeprowadzone przez dr Leenę Hilakivi-Clarke. Zwierzęta karmiono czystą
genisteiną i eksponowano na promujące raka chemikalia. Ponieważ żadna osoba nie może
jeść tylko jednego fito-oestrogenu, a gryzonie wytwarzają ogromne ilości ekwolu [rodzaj
estrogenu], badania te mają ograniczoną wartość. Przeprowadzone przez tych samych
naukowców dodatkowe badania, w których zwierzęta były karmione soją […], wykazały
zmniejszenie wielkości i liczby guzów w przypadku wielu innych fitochemikaliów”80.
Wyeliminuj produkty mleczne. Przez co najmniej miesiąc przestań na próbę spożywać
wszystkie produkty mleczne. Na przestrzeni lat widziałam, jak łagodziło to ból u wielu kobiet.
Jeśli po upływie miesiąca to nie pomoże, możesz ponownie dodać do diety nabiał. Chociaż nie
znam żadnych badań dokumentujących to konkretne zjawisko, odkryłam, że produkty mleczne
są związane z tkliwością piersi i guzkami u niektórych kobiet. Uważam, że powodem tego jest
fakt karmienia krów dużymi ilościami antybiotyków i hormonów, aby zwiększyć podaż mleka.
Substancje te przedostają się następnie do mleka, a spożywane przez kobiety mogą potencjalnie
wpływać na tkankę piersi. Kobiety, które używają ekologicznych produktów mlecznych,
doświadczają mniej problemów.
Wyeliminuj kofeinę. Zrezygnuj ze wszystkich napojów zawierających kofeinę, z coli
i czekolady – nawet z kawy bezkofeinowej i bezkofeinowej pepsi lub coli. Metyloksantyny
(kofeina i teobromina) w coli, piwie korzennym, kawie i czekoladzie mogą powodować
u niektórych kobiet, choć nie u wszystkich, nadmierną stymulację tkanki piersi. Badania
naukowe zgłaszają sprzeczne dowody na ten temat, ale widziałam kobiety, które były tak
wrażliwe na te substancje, że zjedzenie jednego kawałka czekolady na miesiąc już powodowało
ból piersi. Tak więc, podobnie jak w przypadku nabiału, warto przejść próbę eliminacji z diety
tych produktów (zwykle przez jeden pełny cykl miesiączkowy).
Ogranicz spożycie alkoholu. Spożycie alkoholu wiąże się z ryzykiem zachorowania na raka
piersi81; wzrasta ono wraz z ilością spożytego alkoholu. Na przykład, w ramach programu
Nurses’ Health Study82 naukowcy odkryli, że ryzyko zachorowania na raka piersi u kobiet,
które spożywały jeden lub więcej drinków dziennie, było o 60% wyższe niż u kobiet, które nie
piły alkoholu83. Ten związek wynika z faktu, że spożycie alkoholu zwiększa poziom hormonów
we krwi. (Nawiasem mówiąc, badanie z 2009 r. wykazało, że kobiety, które przeżyły raka
piersi i które wypijały średnio jeden drink tygodniowo, miały o 90% zwiększone ryzyko
rozwoju nowotworu w drugiej piersi)84. W przypadku kobiet po pięćdziesiątce piwo było
alkoholem związanym z największym ryzykiem85. Biorąc pod uwagę fakt, że wiele kobiet pije
alkohol, by poprawić sobie nastrój, niewyrażone emocje mogą zwiększać wpływ alkoholu na
raka piersi.
Przyjmuj suplementy. Wiele różnych badań udokumentowało korzyści dla zdrowia piersi
płynące ze spożywania różnych suplementów diety. Podczas gdy większość badań dotyczących
różnych suplementów, które pomagają w bólu piersi, brała pod uwagę konkretny suplement
w oderwaniu od innych, wszystkie substancje działają w powiązaniu ze sobą. Z tego powodu
najlepiej jest przyjmować suplementy razem lub w ramach zrównoważonej formuły
multiwitaminowej. Oto niektóre z ważniejszych suplementów sprzyjających zdrowiu piersi:

Kwasy tłuszczowe omega-3. Jest coraz więcej dostępnej literatury na temat


przeciwzapalnych właściwości tłuszczu omega-3, takiego jak ten obecny w oleju
konopnym, orzechach makadamia, oleju z orzechów włoskich, oleju lnianym oraz
rybach zimnowodnych lub oleju rybim. Pomaga w bólu piersi z tego samego powodu co
w przypadku łagodzenia bolesnego miesiączkowania – zmniejszając stan zapalny,
redukuje ból piersi (zob. rozdz. dotyczący bolesnego miesiączkowania, s. 139, i rozdz.
17). Istnieją dowody sugerujące, że olej z ryb może również chronić przed rakiem piersi
– jedno z ostatnich badań przeprowadzonych na kobietach z rakiem piersi wykazało, że
skład tkanki piersi został zmieniony w pozytywnym kierunku po dodaniu na okres 3
miesięcy suplementu z oleju rybnego86. Dla optymalnego zdrowia piersi polecam
spożywanie dużej ilości omega-3 z pokarmów naturalnych, a oprócz tego przyjmowanie
oleju z ryb w postaci suplementu (1000–5000 mg/dzień).
Antyoksydanty. Badania wykazały, że wielu kobietom z bólem piersi pomagają
antyoksydanty (witaminy E i A) oraz selen mineralny. Ich wyniki pokazują, że witamina
E obniża poziom hormonów przysadki mózgowej (LH i FSH) u kobiet leczonych
z powodu bólu piersi87. (Jeśli witamina E nie jest częścią kompleksu multiwitaminowo-
mineralnego, można dodać ją do schematu leczenia jako oddzielny suplement w postaci
d-alfa-tokoferolu, 400–600 j.m./dzień). Przeciwutleniacze pomagają również
zmniejszyć ryzyko raka piersi, a także zoptymalizować leczenie. W pewnym badaniu
z udziałem kobiet z rakiem piersi niski poziom retinolu w surowicy (produkt uboczny
witaminy A) był związany ze zmniejszoną odpowiedzią na chemioterapię, podczas gdy
osoby z wyższą ilością witaminy A miały lepszą odpowiedź88. Również selen może
pomóc w zmniejszeniu ryzyka raka piersi, co sugeruje fakt, że poziom selenu jest niższy
u kobiet z rakiem piersi89. Ponadto podwójnie ślepe, randomizowane badanie z zakresu
profilaktyki rakowej, w którym uzupełniano selen do poziomu 200 µg/dzień przez
ponad 6 lat, wykazało 50-procentową redukcję całkowitej śmiertelności z powodu
nowotworów90. Selen jest pierwiastkiem śladowym, którego często brakuje w wysoko
przetworzonej żywności.
Bioflawonoidy. Stosowanie bioflawonoidów (które można znaleźć w preparacie C
complex) może hamować syntezę estrogenu91.
Witamina D. Przyjmuj co najmniej 2000–5000 j.m. witaminy D dziennie, w 3 dawkach
(zob. ramka poniżej).
Lactobacillus acidophilus. Hiperestrogenizm i prawdopodobnie ryzyko samego raka
piersi można zmniejszyć przez włączenie do diety tej pożytecznej bakterii.
Lactobacillus acidophilus, bakteria obecna w jogurcie, pomaga prawidłowo
metabolizować estrogen w jelitach92. Większość dostępnych na rynku jogurtów nie
zawiera wystarczającej ilości żywych bakterii, abyś poczuła różnicę, ale marki
organiczne już tak. Lactobacillus można również kupić w postaci kapsułek
sprzedawanych w sklepach ze zdrową żywnością. Pracownicy służby zdrowia
zazwyczaj sugerują wiarygodną markę. Polecam preparat PB 8, który nie wymaga
przechowywania w lodówce.
Koenzym Q10. Badania wykazały, że średnio u 20% pacjentek chorujących na raka piersi
poziom koenzymu Q10 jest poniżej normy. Koenzym Q10 (występujący także pod nazwą
ubikwinon) jest substancją naturalną, niezbędną do produkcji ATP – cząsteczki będącej
głównym paliwem naszych komórek. Wykazano również, że wzmacnia on układ
immunologiczny. W badaniu przeprowadzonym niedawno w Danii 32 pacjentkom
z rakiem piersi podawano do 390 mg CoQ10 dziennie, wraz z antyoksydantami
i niezbędnymi kwasami tłuszczowymi. U 7 kobiet zauważono częściową lub całkowitą
remisję guza93. Chociaż te wyniki są wstępne, każdej kobiecie, która martwi się, że
zachoruje na raka piersi, zalecam CoQ10 jako część programu suplementacji. Zalecana
dawka wynosi 30–90 mg/dzień. Warto, aby kobiety, u których rozpoznano raka piersi,
spróbowały przyjmować 300 mg/dzień. Kilka moich koleżanek leczących raka piersi
odnotowało podobne rezultaty do tych, które stwierdzono w duńskim badaniu. CoQ10
jest dostępny w sklepach ze zdrową żywnością. Uwaga: statyny znacznie redukują
poziom CoQ10 w organizmie; kobiety stosujące te leki powinny przyjmować więcej
CoQ10.

Chroń swoje piersi za pomocą witaminy D


W medycynie dokonuje się obecnie zmiana paradygmatu, ponieważ według nowych
doniesień witamina D odgrywa znacznie większą rolę niż tylko ratowanie dzieci przed
krzywicą. Optymalny poziom witaminy D wzmacnia tworzenie i funkcjonowanie zdrowych
komórek w całym ciele94. Badania wykazują, że, oprócz ochrony kości i wzmocnienia
układu odpornościowego, witamina D pomaga zapobiegać niektórym nowotworom, w tym
piersi, jajników, prostaty, nerek, trzustki, okrężnicy i jelita grubego95. Ekscytujące, nowe
wyniki badania wskazują, że w samych Stanach Zjednoczonych, jeśli kobiety
utrzymywałyby poziom witaminy D we krwi na poziomie 40–60 ng/ml w skali roku,
każdego roku nie dochodziłoby do 58 tysięcy nowych przypadków raka piersi (i 49 tysięcy
nowych przypadków raka jelita grubego)96.
Badania dr. Cedrica Garlanda ze School of Medicine Uniwersytetu Kalifornijskiego w San
Diego i innych wybitnych badaczy witaminy D pokazują, że poziom witaminy D, który
przekracza 52 ng/ml (co można osiągnąć, przyjmując 2 tysiące j.m. witaminy D3 dziennie,
a także, gdy to możliwe, korzystając umiarkowanie ze słońca), może zwiększyć jej stężenie
we krwi w stopniu wystarczającym do zmniejszenia ryzyka zachorowania na raka piersi
o połowę97. Ponadto coraz więcej badań wiąże obecnie przeżywalność w przypadku raka
piersi z tą ważną witaminą. Według kanadyjskiego badania zaprezentowanego w 2008 r. na
dorocznym spotkaniu American Society of Clinical Oncology98 pacjentki z rakiem piersi
z bardzo niskim poziomem witaminy D były bardziej podatne na agresywne nowotwory,
a ryzyko zgonu było wyższe o 73%99. W badaniu z 2009 r. wykazano, że pacjentki z rakiem
piersi z niskim poziomem witaminy D miały prawie 2-krotnie większe ryzyko
rozprzestrzenienia się raka. Natomiast ryzyko śmierci było 1,7 raza większe100.
Wystarczy proste badanie krwi, aby określić twój poziom witaminy D (zob. spis
laboratoriów diagnostycznych w „Źródłach”, aby dowiedzieć się, jak to zrobić bez
skierowania). Pięć lat temu poziom 20–100 ng/ml uważano za prawidłowy. Niedawno jako
prawidłowy określono poziom 32–100 ng/ml. Pamiętaj, aby zapytać swojego lekarza, jaki
jest twój aktualny poziom witaminy D. Zbyt często mówi się kobietom, że ich poziom jest
normalny, choć nie musi to wcale oznaczać, że jest optymalny. Optymalny poziom
w surowicy wynosi 40–100 ng/ml, chociaż opinie ekspertów różnią się nieco, jeśli chodzi
o górny zakres. Aby zwiększyć poziom witaminy D do poziomu optymalnego, zalecam
ekspozycję na umiarkowane, bezpieczne światło słoneczne (około 10–20 minut dziennie –
więcej, jeśli masz ciemną karnację skóry) bez ochrony przeciwsłonecznej w regularnych
odstępach czasu oraz suplementację witaminą D. Początkowo możesz potrzebować 5
tysięcy j.m./dzień. Po ustabilizowaniu się zdrowego poziomu zalecam suplementację
w dawce co najmniej 2000 j.m./dzień, ponieważ trudno jest uzyskać całą potrzebną dawkę
ze spożywanego jedzenia (na przykład niektóre zdrowe ryby zapewniają 300–700 j.m., ale
szklanka mleka zapewnia już tylko 100 j.m.). Według badań dr. Garlanda, aby uzyskać
maksymalne korzyści, dziewczęta powinny otrzymywać wystarczającą ilość witaminy D
w całym okresie rozwoju – nieprzerwanie od momentu pączkowania piersi do ukończenia
28. roku życia. Jeden z moich kolegów ostatnio powiedział mi, że badanie wewnętrzne
w jego firmie wykazało, że prawie wszyscy pracownicy wymagali pełnej suplementacji 5
tysięcy j.m./dzień, aby utrzymać optymalny poziom witaminy D bez codziennej ekspozycji
na słońce.
Możesz być zaskoczona tym, że to słońce jest najlepszym źródłem witaminy D.
Promieniowanie słoneczne UVB pozwala naszym ciałom wytwarzać witaminę D
w warstwie tłuszczu pod skórą, o ile nie stosujesz kremów przeciwsłonecznych. Ciało może
wyprodukować do 10 tysięcy j.m. witaminy D w ciągu 30 minut całkowitej ekspozycji na
słońce, w zależności od poziomu pigmentacji skóry. I nigdy nie osiągnie poziomu
toksycznego. Chociaż uczy się nas bać słońca, opalanie się z umiarem – odsłanianie skóry,
ale niedopuszczanie do oparzeń – jest dla nas wskazane. Twoje piersi i całe ciało tylko na
tym skorzystają. To jest medycyna zapobiegawcza w najlepszym wydaniu. I może to
tłumaczyć, dlaczego częstość występowania raka piersi jest większa na północnych
szerokościach geograficznych niż na równiku. (Nawiasem mówiąc, w zimie można nawet
odwiedzić solarium, które oferuje promieniowanie UVB, aby zapewnić organizmowi
wystarczającą ilość witaminy D. Po prostu wystawiaj się na działanie tych promieni nie
dłużej niż przez 10 minut).
Zwiększ spożycie jodu. Podobnie jak w przypadku witaminy D, wiele kobiet ma
suboptymalny poziom jodu. Średnie spożycie jodu w Japonii wynosi około 45 mg na dobę,
głównie dzięki jedzeniu wodorostów, a Japonki mają najniższy wskaźnik występowania raka
piersi na świecie. W Stanach Zjednoczonych przeciętne spożycie jodu wynosi tylko 240
mikrogramów i jest zdecydowanie zbyt niskie dla optymalnego zdrowia. Spożycie jodu spadło
w ciągu ostatnich 50 lat, ponieważ ludzie zmniejszyli spożycie soli jodowanej, a także dlatego,
że polepszacze stosowane w piekarnictwie zawierają teraz bromian zamiast jodanu. Ponadto
fluoryzacja wody może zakłócać metabolizm jodu. (Implikacje dotyczące jodu i zdrowia są
ogromne i wykraczają poza zakres tej książki. Polecam artykuł pt. „Iodine for Health”
autorstwa dr. med. Donalda Millera Jr., dostępny online na stronie
www.lewrockwell.com/miller/miller20.html).
Badania wykazały, że ci, którzy przyjmują jod w dawkach 6–90 mg/dzień, czują się zdrowiej
i mają większe poczucie dobrostanu. Przyjmowanie jodu w tych ilościach eliminuje ból piersi
spowodowany zmianami fibrocystycznymi przez 70% czasu101. W jednym z ostatnich badań
dotyczących bólu piersi u kobiet ponad połowa badanych, które przyjmowały 6 mg jodu
dziennie, odnotowała znaczną redukcję ogólnego bólu piersi102. Jod zmniejsza zdolność
estrogenu do wiązania się z receptorami estrogenowymi w piersi103. Przyjmowany w dawkach
100 razy większych niż RDA (wynoszące zaledwie 100–150 µg/dzień) przynosi – nie biorąc
pod uwagę tarczycy, dla której jest niezbędny – ważne korzyści. Chodzi m.in. o jego rolę, jaką
odgrywa w zapobieganiu i leczeniu choroby włóknisto-torbielowej piersi i raka piersi oraz jako
przeciwutleniacz.
Istnieją dość przekonujące dowody na to, że niedobór jodu jest przyczyną raka piersi.
Komórki przewodowe piersi, które najszybciej mogą stać się nowotworowe, faktycznie są
wyposażone w pompę jodową, co wskazuje, że mają zdolność aktywnej absorpcji jodu.
Pierwiastek ten pomaga utrzymać układ odpornościowy w zdrowiu i zapewnia antyseptyczną
ochronę śluzówkową w jamie ustnej, żołądku i pochwie. W końcu jest to jedna z najsilniejszych
substancji antywirusowych i przeciwbakteryjnych znanych ludzkości (jod był nawet używany
doustnie w leczeniu malarii). Większość lekarzy nie wie o wielu różnych zastosowaniach tego
istotnego suplementu.
Przez lata przepisywałam suplement jodu kobietom z bólem piersi i obserwowałam doskonałe
wyniki, zwykle w ciągu zaledwie 2 tygodni. Polecam minimum 12,5 mg/dzień. Taką dawkę
można uzyskać z jednej tabletki Iodoralu lub przyjmując suplement z morszczynu
pęcherzykowatego (kelp) albo glonów. Dostępne są również inne suplementy jodu, w tym
w postaci kropli o nazwie Nascent Iodine – jego przygotowanie opiera się na pracy medium
Edgara Cayce’a, który opracował sposób na ulepszenie działania tego pierwiastka; zaletą tego
preparatu jest to, że bardzo łatwo wyliczyć dawkę (więcej informacji można znaleźć na stronie
www.thyroidnascentiodine.com; znajdziesz tam również fascynujący i pouczający wywiad
radiowy z akupunkturzystą Markiem Sircusem, autorem książki pt. „Transdermal Magnesium
Therapy” [Phaelos Books/Mediawerks, 2007] oraz ekspertem w dziedzinie medycyny
survivalowej, jodu, a także magnezu).
Innym sposobem bezpiecznego wprowadzania jodu do organizmu jest aplikacja jodyny na
skórę. Pokrywaj powierzchnię skóry o wielkości małej monety tuż nad bolesnym punktem na
piersi raz na dobę przez 2 tygodnie.
Uwaga: rzadko może wystąpić reakcja na dodanie jodu do diety (zwykle w postaci wysypki
skórnej lub nieprzyjemnego smaku w ustach). Reakcja ta, znana jako jodyzm, jest wynikiem
uwalniania przez jod nadmiarów bromku, fluoru i innych toksyn z układu. To właściwie reakcja
detoksykacji, a nie reakcja na jod jako taka. Po prostu zmniejsz dawkę jodu i stosuj się wolniej
do zaleceń.
Jeśli jesteś w trakcie leczenia tarczycy, przyjmowanie większych ilości jodu często zmniejsza
zapotrzebowanie na leki tarczycowe. Ale jeżeli tego nie wiesz, możesz doświadczyć kołatania
serca z powodu nadmiaru hormonów tarczycy. Dodawaj więc jod do diety bardzo powoli
i przedyskutuj to z lekarzem (należy jednak pamiętać, że większość dostawców usług
medycznych nie jest na bieżąco z korzyściami płynącymi z suplementacji jodu, dlatego zabierz
ze sobą, proszę, kopię pracy dr. Millera). Bardzo praktyczne podejście do stosowania jodu
w leczeniu tarczycy znajdziesz na stronie internetowej Women’s Health Institute of Texas104:
www.1-thyroid.com.
Rozważ progesteron. Upewnij się, że masz wystarczający poziom progesteronu w swoim
ciele. Ponieważ ból piersi jest często związany z nadmierną stymulacją przez estrogen, można
go złagodzić, zwiększając poziom progesteronu. Progesteron obniża poziom reaktywności
receptorów estrogenowych w twoich piersiach po około tygodniu, co oznacza, że twoje piersi
będą chronione przed działaniem zbyt dużej ilości estrogenu. Badania wykazały, że gdy 2-
procentowy krem z progesteronem jest nakładany bezpośrednio na piersi, zmniejsza ich
proliferację komórkową, podczas gdy zastosowanie estradiolu (postać estrogenu) ją zwiększa.
Niekontrolowana proliferacja tkanek piersi wiąże się ze zwiększonym ryzykiem wystąpienia
raka piersi105.
W kilku badaniach mocno sugerowano, że kobiety przed menopauzą, u których operacja
piersi z powodu podejrzenia lub już zdiagnozowanego raka piersi jest przeprowadzana w fazie
lutealnej cyklu miesiączkowego (po owulacji i przed rozpoczęciem miesiączki), mają lepszą
prognozę niż te, u których operacja wykonywana jest podczas innego etapu ich cyklu.
W badaniu z lat 1975–1992 obserwowano 289 kobiet przed menopauzą z operacyjnym rakiem
piersi. Kobiety z operacyjnym rakiem piersi z przerzutami do węzłów chłonnych z poziomem
progesteronu w surowicy powyżej 4 ng/ml miały wskaźnik przeżywalności o 70% wyższy niż
te o niższym poziomie progesteronu w czasie operacji. Może tak być dlatego, że progesteron
spowalnia krzepnięcie krwi, a także wzmacnia działanie komórek NK [ang. natural killers]
w układzie odpornościowym. To również zmniejsza proliferację komórek piersi. Biorąc pod
uwagę te trzy czynniki, możliwe jest, że progesteron działa poprzez zmniejszenie szans
komórek rakowych na wysiewanie się w odległych miejscach ciała, gdy jest wykonywana
operacja piersi mająca usunąć raka106. Zalecam, aby każda kobieta przed menopauzą
przechodząca operację raka piersi upewniła się, że jej poziom progesteronu przed zabiegiem
jest optymalny. Można to zrobić za pomocą 2-procentowego kremu progesteronowego w dawce
zalecanej na s. 151–152. Istnieje również wiele dowodów na to, że u kobiet, które mają
odpowiedni poziom progesteronu w okresie menstruacyjnym i okołomenopauzalnym, może
występować zmniejszone ryzyko rozwoju raka piersi. (Uwaga: mówię o fizjologicznym
poziomie progesteronu, a nie megadawce. Teoretycznie organizm może przekształcić wysokie
stężenie progesteronu w estrogen. To kwestia równowagi).
Nakładaj 1/4 łyżeczki (około 20 mg) 1–2 razy dziennie przez okres do 3 tygodni przed
miesiączką. Daj progesteronowi około miesiąca na zadziałanie; 2-procentowy krem
progesteronowy może zwiększać tkliwość piersi, ponieważ początkowo uwrażliwia receptory
estrogenowe, ale później efekt zanika.
Nie przedawkuj estrogenu. Jeśli ból piersi zaczął się po rozpoczęciu estrogenowej terapii
zastępczej (lub tabletek antykoncepcyjnych), prawdopodobnie twoja dawka jest zbyt wysoka.
Odpowiednio dostosuj dawkę. Możesz także dodać progesteron, jak wspomniano wyżej. (Zob.
rozdz. 14).
Stosuj okłady z oleju rycynowego. Okłady z oleju rycynowego nakładane na piersi 3 razy
w tygodniu przez godzinę w ciągu 2–3 miesięcy często eliminują ból piersi, szczególnie
w przypadku zapalenia tkanki piersi. Po tym okresie zaleca się program podtrzymujący raz
w tygodniu.
Zmień stanik. Przestań nosić biustonosz z fiszbinami (lub noś go rzadziej). Często taki
biustonosz odcina obieg krwi i limfy wokół piersi, klatki piersiowej i w otaczających tkankach.
Ciasny stanik może również powodować ból w klatce piersiowej.
Poznaj swoje piersi. Poznaj anatomię swoich piersi i prowadź kalendarz, zauważając, jak
zmieniają się twoje piersi w trakcie cyklu miesiączkowego, tak by pojawiający się od czasu do
czasu cykliczny ból piersi cię nie przerażał. Mów do swoich piersi. Zapytaj je: „Co próbujecie
mi powiedzieć?”. I uważaj, co mówisz. „Moje piersi mnie zabijają” nie jest pożyteczną
sentencją. Wykonuj masaż piersi opisany na s. 338–339.
Unikaj niektórych leków. Nie stosuj żadnego z poniższych leków w leczeniu bólu piersi,
chyba że uważasz, że nie masz innego wyboru. Wszystkie mają bardzo znaczące skutki
uboczne.

Danazol (Danocrine). Lek ten powoduje obniżenie poziomu estrogenu i jest również
stosowany w leczeniu endometriozy. Często ma następujące działania niepożądane:
zmiana regularności cyklu menstruacyjnego, przyrost masy ciała, trądzik,
zaczerwienienie, zmniejszenie piersi, nadmierne owłosienie, zmiana głosu i depresja.
Bromokryptyna. Jest również stosowana do tłumienia laktacji po porodzie. Może
powodować nudności, wymioty, niskie ciśnienie krwi, zawroty głowy i depresję.
Tabletki antykoncepcyjne. Wszystkie są wykonane z syntetycznych hormonów, bez
bioidentycznego środka antykoncepcyjnego. Istnieją znacznie lepsze możliwości
leczenia bólu piersi.

W zależności od osoby wszystkie leki mogą powodować działania niepożądane. Niektóre leki
statynowe (obniżające poziom cholesterolu), leki z grupy SSRI (przeciwdepresyjne) i leki
nasercowe mogą powodować ból piersi, więc kobiety powinny przyjrzeć się preparatom, jakie
przyjmują.
Ćwicz regularnie. Zostało dobrze udokumentowane, że u kobiet ze „szczupłym” BMI
(poniżej 22,8), które regularnie ćwiczą, ryzyko raka piersi jest niższe aż o 72%107.
W norweskim badaniu odkryto, że ryzyko zachorowania na raka piersi jest o 37% niższe
w przypadku kobiet, które regularnie ćwiczą (4 godziny tygodniowo), niż kobiet, które
prowadzą siedzący tryb życia108. Dane z Nurses’ Health Study (w którym przebadano ponad 85
tysięcy pielęgniarek) wykazały, że kobiety, które codziennie wykonują średnio intensywne lub
intensywne ćwiczenia, o 20% rzadziej chorowały na raka piersi od kobiet, które ćwiczyły mniej
niż godzinę tygodniowo109. Dotyczy to również kobiet, które w przeszłości nie ćwiczyły
regularnie110. Najprawdopodobniej dzieje się tak, gdyż regularne ćwiczenia zmniejszają ilość
tkanki tłuszczowej ciała oraz obniżają całkowity poziom krążącego estrogenu (tłuszcz
w organizmie produkuje estron, rodzaj estrogenu, poprzez konwersję cholesterolu do
androsteronu). Nie ma leku, którego działanie byłoby choćby zbliżone do korzyści płynących
z regularnej aktywności fizycznej.
Wysypiaj się. Najnowsze badania wykazały, że większość z nas nie zdaje sobie sprawy
z tego, jak istotna dla zdrowia piersi jest odpowiednia ilość snu (w ciemnym pomieszczeniu).
W fińskim badaniu z 2005 r., przeprowadzonym na ponad 12 tysiącach kobiet, odkryto, że
w przypadku kobiet, które w nocy śpią ponad 9 godzin, ryzyko wystąpienia guzów piersi spada
o 1/3 w porównaniu z kobietami, które śpią 7–8 godzin111. Kilka innych niedawno
przeprowadzonych badań wykazało, że przebywanie w jasnym świetle późno w nocy może
zwiększać ryzyko raka piersi (w istocie, kobiety pracujące na nocną zmianę są o 50% bardziej
narażone na raka piersi od kobiet pracujących w ciągu dnia)112. Naukowcy odkryli, że (jasne)
światło nocą zakłóca produkcję melatoniny; nieodpowiedni poziom melatoniny może się
przyczyniać do rozwoju guzów piersi113. Kobiety, u których stężenie melatoniny jest powyżej
normy, dużo rzadziej chorują na raka piersi114.
Przyjmuj wsparcie i zatroszcz się o siebie. Bądź otwarta w swoim życiu na przyjmowanie
wsparcia od innych. Objawy ze strony piersi są często sposobem, w jaki ciało zmusza nas,
byśmy się o siebie zatroszczyły i pozwoliły innym, aby nas wspierali. Pamiętaj, że wszyscy
ludzie zasługują na społeczne wsparcie i potrzebują go. Nie ma nic zyskownego w cierpieniu
w ciszy! Miej współczucie dla siebie. I naucz się odmawiać, jeśli czegoś nie chcesz.
Nie mogę wymyślić lepszego sposobu na zilustrowanie tego ostatniego punktu niż
podzielenie się inspirującą historią mojej przyjaciółki Barbary, która, jestem tego pewna,
zmierzała w kierunku raka. Była w stanie całkowicie odwrócić sytuację i zrobiła to stosunkowo
szybko. Oto jej historia:
„Podczas podróży z moim mężem z okazji moich pięćdziesiątych urodzin otrzymałam
telefon z kliniki, w której niedawno przeszłam kompleksowe coroczne badanie, w tym mój
pierwszy termogram. Właśnie otrzymali raport z mojej termografii piersi – nie było dobrze.
Na początku byłam zszokowana. Jestem bardzo aktywna fizycznie, mam dobre nawyki
żywieniowe i prowadzę zdrowy tryb życia. Nie mam żadnej historii raka piersi w rodzinie –
a od 34. roku życia wykonuję co roku badanie mammograficzne. Ale kiedy uczciwie się
zastanowiłam, wiedziałam głęboko w sobie, że te nieprawidłowe komórki były tylko
ostrzeżeniem. Pomimo aktywności fizycznej i zdrowej diety ostatnią dekadę życia
spędziłam w niezdrowym schemacie przepracowania, nadopiekuńczości, dawania z siebie
zbyt wiele oraz z poczuciem urazy i gniewu. W ubiegłym roku zrobiłam duże postępy
w troszczeniu się o siebie i odpuszczaniu pretensji wobec innych. Właściwie to ironia losu,
że dowiedziałam się o tym podczas podróży urodzinowej z moim mężem! To pierwszy raz
od 10 lat, kiedy wreszcie robiliśmy coś sami.
Mój lekarz zasugerował, że natychmiast mam wykonać cyfrową mammografię i MRI, by
zdobyć więcej informacji o naturze mojego przypadku, lecz do końca mojej podróży wciąż
pozostawało 5 dni. Postanowiłam więc całkowicie zanurzyć się w przyjemnościach jako
sposobie na rozpoczęcie procesu uzdrawiania. Instynktownie wiedziałam, że im więcej
przyjemności odczuwam, tym więcej moje ciało będzie w stanie uzdrowić.
Poinformowałam mojego męża, jakie są moje intencje, aby mógł być moim partnerem
w leczeniu. Podczas wspólnej wędrówki po Górach Skalistych skupiłam się na pięknie
opadających liści osiki, odczuwaniu rześkiego wietrzyku, wsłuchiwaniu się w szum
górskich strumieni i wdychaniu czystego, świeżego zapachu górskiego powietrza.
Pozwoliłam sobie na luksus długich drzemek w ramionach mego męża. Smakowałam każdy
kęs jedzenia, jak gdybym nigdy wcześniej go nie kosztowała. Modliłam się o możliwość
uwolnienia wszelkich resztek resentymentów i cieszyłam się świętą intymnością z moim
mężem. Tych 5 dni, które mogły być zatrute strachem i trwogą, było magicznych.
Kiedy wróciłam do domu, wiedziałam, że wszelkie nieprawidłowości, które były w moich
piersiach, zniknęły. Mimo to kontynuowałam dalszą diagnostykę. Cyfrowa mammografia
wskazała na coś podejrzanego, więc wykonałam również MRI, które jednak nic nie
wykazało. Kompletnie nic. Mój zespół lekarski powiedział mi, że dalsze testy nie są
potrzebne. Kolejny termogram 6 miesięcy później był zupełnie normalny.
Jestem bardzo wdzięczna za termografię piersi i zamierzam robić ją co roku. Tymczasem
moja nowa mantra dla zachowania zdrowia brzmi tak oto: «Dbam o siebie z taką samą
troskliwością, jaką daję mężowi i synowi». Kiedy podążam za moją mantrą, czuję, jak
każda komórka w moim ciele promienieje zdrowiem!”
Rodzinny rak piersi oraz gen raka piersi
Niektóre rodziny zidentyfikowano jako takie, u których genetycznie występuje większe
prawdopodobieństwo zachorowania na dziedzicznego raka piersi i raka jajników o wczesnym
początku, gdyż występują u nich mutacje w genach BRCA1 lub BRCA2115. Mężczyźni w tych
rodzinach mogą mieć zwiększone wskaźniki nie tylko raka piersi, ale także raka trzustki
i wczesnego raka prostaty116. Ponieważ u 60% kobiet, które odziedziczyły zmutowany gen raka
piersi, rozwinie się w pewnym momencie życia rak piersi (w porównaniu z 12% kobiet
w populacji ogólnej), kobiety z pozytywnym testem na obecność mutacji coraz częściej
decydują się na prewencyjną obustronną mastektomię (usunięcie dwóch, zwykle zdrowych,
piersi)117.
Jest oczywiste, że geny, z którymi się rodzimy, są tylko częścią naszej historii. Sposób, w jaki
się wyrażają, to inna kwestia. Geny nie działają w próżni. Są one włączane i wyłączane przez
czynniki środowiskowe118. Według jednego z ostatnich badań, na 2 tysiącach kobiet z różnych
krajów, kierowanego przez dr. Colina Begga, kierownika Katedry Epidemiologii i Biostatystyki
w Memorial Sloan Kettering Cancer Center, kilka innych czynników ma związek ze
zwiększonym ryzykiem u kobiet, w tym wywiad rodzinny, dieta i styl życia119. Oznacza to, że
pozytywny wynik testu pod kątem obecności mutacji genu nie oznacza, że zachorujesz na raka
piersi, a jednocześnie negatywny wynik testu nie oznacza, że jesteś chroniona przed jego
rozwojem.
Pierwszą rzeczą, jaką mówię pacjentkom z rodzinną historią raka piersi w rodzinie – zwykle
ich matka choruje na raka piersi – jest to, że one nie są swoją matką, a genetyka to tylko jeden
element, który stanowi o tym, czy ktoś zachoruje. W rzeczywistości większość kobiet,
u których zdiagnozowano raka piersi, nie ma pozytywnej rodzinnej historii choroby ani też nie
ma genetycznej mutacji. (W jednym z głównych badań tylko 10% młodych kobiet z rakiem
piersi miało ten gen). Ale kobiety, które wykazują pozytywny wynik testu na obecność mutacji
i mają więcej niż jednego bliskiego krewnego (matkę, siostrę i/lub córkę) z rakiem piersi,
według National Cancer Institute są o 60% bardziej narażone na chorobę120.
Jeśli należysz do tej kategorii, twój lekarz najprawdopodobniej zaleci skrupulatne badania
przesiewowe w kierunku raka piersi, w tym mammografię i badania piersi (a także MRI lub
sonografię), co 6–12 miesięcy. Medycyna konwencjonalna wierzy również w bardziej
radykalne zabiegi, takie jak:

profilaktyczna mastektomia (opcja, która jednak nie daje 100-procentowej pewności),


prewencyjna chemioterapia (zwykle w postaci tamoksyfenu),
przyjmowanie leków hamujących estrogen przez resztę życia (prawdopodobnie po to,
by powstrzymać wzrost guza).

Jestem zasmucona tymi zaleceniami, bo po prostu nie biorą pod uwagę wszystkich rzeczy,
które kobieta może robić proaktywnie. Nie wierzę, żeby jakakolwiek kobieta myślała o jej
piersiach jak o kawałkach tkanki, które są przeznaczone do tego, by ją zabić. I nie chciałabym,
żeby kobiety myślały, że to jedyne trzy możliwe opcje zachowania zdrowia. Te procedury
mogą powodować więcej problemów i obniżyć jakość życia kobiety. Jak już wspomniano,
częste badania mammograficzne zwiększają ryzyko zachorowania na raka z powodu
nadmiernych dawek promieniowania121.
Parę słów na temat profilu genetycznego
Od zakończenia Human Genome Project122 w 2000 r. coraz więcej badań wykazuje, że pewne
mutacje genów, które mogą zwiększać ryzyko zachorowania na raka piersi, choroby serca itp.,
występują dziedzicznie. Zwykle „profil genetyczny” ustala się na podstawie badania
kombinacji wariantów genów; konkretne kombinacje uważa się za osobiste i poufne, zwykle
nie publikuje się ich w Internecie ani w postaci wydrukowanej informacji.
Profilowanie genomowe, które służyłoby kierowaniu zindywidualizowaną profilaktyką
zdrowia i zapobieganiu chorobom, jest w powijakach, ale staje się coraz bardziej popularne123.
Ten rodzaj testowania może być bardzo cennym narzędziem, jeśli będzie używany
proaktywnie. Na przykład, matka jednej z moich koleżanek po fachu ma dwa różne rodzaje
raka piersi. Koleżanka, lekarka medycyny funkcjonalnej, rozumiejąc związek pomiędzy genami
i środowiskiem, zbadała siebie oraz matkę pod kątem posiadania mutacji genu, który jest
związany z niektórymi typami raka piersi. Jak można się było spodziewać, obie miały
dokładnie ten sam profil genetyczny w obszarze metabolizmu estrogenu. Koleżanka, zamiast
stwierdzić, że jest „łatwym celem” dla raka, potraktowała to jako bodziec do wprowadzenia
niezbędnych zmian, których konieczność widziała od dawna. Więcej ćwiczyła, zwiększyła
dawkę przyjmowanego indolo-3-karbinolu, ograniczyła spożycie cukru itd. Badanie krwi pod
kątem profilu genetycznego – i umiejętność wpływania na sposób, w jaki manifestuje się nasze
DNA – stanie się medycyną przyszłości. Być może warto ustalić swój profil genetyczny, jeżeli
pracujesz z wykwalifikowanym lekarzem, który potrafi go zinterpretować i zgodnie z nim
poprawić twój styl życia. W przypadku większości ludzi za profil genetyczny służy zwykły
rodzinny wywiad. Kluczowe jest wprowadzenie zmian, o których doskonale się wie. (Jeżeli
chcesz znaleźć lekarza, który potrafi powiązać profil genetyczny z konkretnymi sugestiami
dotyczącymi stylu życia, odwiedź stronę Institute for Functional Medicine:
www.functionalmedicine.org).
Zmień swoje dziedzictwo. Zapobieganie od podszewki
A oto historia pewnej kobiety, pracownicy opieki społecznej, która mądrze opracowała swoją
historię rodzinną. (Zwróć uwagę na odniesienie do jej matki: problemy z piersiami zawsze
zwracają nas ku naszym matkom – osobom, od których odebrałyśmy nasze najwcześniejsze
i najgłębsze lekcje na temat troski o siebie).
„Od jakiegoś czasu żyłam w wielkim zamieszaniu. Byłam pracownikiem opieki społecznej
w dużym, bostońskim szpitalu klinicznym, gdzie zajmowałam się pacjentami oddziału
onkologicznego oraz dwóch oddziałów intensywnej terapii. Mój biper dzwonił bezustannie.
W domu bez przerwy byłam atakowana przez hałas ruchu ulicznego i ryki ogromnych
magnetofonów dzieciaków z sąsiedztwa. Przyrzekłam sobie, że przed pięćdziesiątką
wycofam się z wyścigu szczurów i znajdę sobie ciche miejsce, w którym mogłabym trochę
uczyć i doradzać, mieć małą, prywatną praktykę i ogromny ogród.
Od kilku lat pracowałam na oddziale onkologii. Początkowo czułam pewien wewnętrzny
przymus. Wiedziałam, że jest on związany ze śmiercią mojej matki, która umarła na raka
piersi w wieku 40 lat. Próbowałam przeciwstawić się śmierci. Myślałam, że jeśli poznam
raka z bliska, on nigdy mnie nie «dopadnie». Musiałam tylko dotrwać do czterdziestki. Gdy
zbliżałam się do tego wieku, podczas własnej psychoterapii stawiłam czoło moim
problemom związanym z «przymusem» pracy na onkologii. Przez chwilę się z tym
borykałam, ale w końcu stwierdziłam, że robię to, co robię, bo jestem w tym dobra, a kiedy
nadejdzie czas, żeby zacząć pracę w innej dziedzinie, zrobię to.
Skończyłam 40 lat. Niepokój pozostał.
We wrześniu 1990 r. przyjechałam na wakacje do Maine. Podczas obiadu ze znajomą
rozmawiałyśmy o naszych marzeniach dotyczących przyszłości. Gdy powiedziałam, że
moim marzeniem jest przeprowadzka w takie miejsce jak to po ukończeniu 50. roku życia,
znajoma rzuciła mi wyzwanie w postaci pytania: «Dlaczego nie teraz?».
Odpowiedziałam, że dobrze zarabiam jak na pracownika opieki społecznej. Mam znośną
hipotekę i przysługuje mi szpitalny plan emerytalny. Rozdrażniło mnie jej stwierdzenie, że
jestem w «złotej klatce», ponieważ lubię myśleć, że co innego jest dla mnie w życiu ważne.
«Poza tym – zapytała – skąd wiesz, że dożyjesz pięćdziesiątki?». Nie tylko moja matka
umarła młodo, na co dzień pracowałam z młodszymi od siebie ludźmi, którzy także
umierali.
Wiem, że w tym momencie zmieniło się moje życie. Czułam to w każdej komórce mojego
ciała. Wiedziałam, że nie ma żadnego powodu, dla którego miałabym nie przyjechać do
Maine. Dzień później powiedziałam o moich pragnieniach pośrednikowi handlu
nieruchomościami i następnego dnia o 9.00 rano weszłam do domu, który teraz należy do
mnie. Pierwszy dom, który obejrzałam, był domem z moich marzeń.
W styczniu przeprowadziłam się do Maine, ale wciąż pracowałam w Bostonie, zupełnie nie
bacząc na dojazdy do pracy, które ułatwiał mi ruchomy czas pracy. W marcu umarła
Claudia, którą bardzo polubiłam, młoda kobieta chorująca na białaczkę. Przez 4 lata
pracowałam z Claudią i jej rodziną. Bałam się jej śmierci. Tego ranka, gdy umarła, czułam
ból w piersiach. Wiedząc, że fizycznie jest ze mną wszystko w porządku, uważnie
przyglądałam się ciału, usiłując zrozumieć, co też próbuje mi powiedzieć. W końcu
nazwałam ten ból «zbiorową rozpaczą». Uświadomiłam sobie, że znam więcej martwych
ludzi niż żywych, i postanowiłam wziąć weekend wolnego, by wszystko przemyśleć. Kilka
niedziel później siedziałam na skałach naprzeciwko dużego kurortu i patrzyłam na ocean.
Myślałam o Claudii, o innych ludziach, z którymi pracowałam, a którzy odeszli, i w końcu
o mojej matce.
Z jakiegoś powodu zaczęłam się zastanawiać, ile dokładnie miała lat moja matka
w momencie śmierci. Ku mojemu zdziwieniu nigdy tego nie policzyłam. Z prostych
wyliczeń wynikało, że umarła, mając dokładnie 41 lat i 9 miesięcy. Pracowałam na oddziale
onkologii przez 5,5 roku – tyle samo, ile matka była chora na raka. Udało mi się!
Przeżyłam!
Następnego dnia zrezygnowałam z pracy. Zrobiłam sobie wolne lato. Chciałam się
zastanowić, co zrobić z życiem. Tych kilka miesięcy zmieniło się w jeszcze kilka i zanim
znów podjęłam pracę, minęło 9 miesięcy – wystarczyło, by się odrodzić.
W tym czasie świętowałam urodziny, których moja matka nie dożyła. Zaczęłam myśleć
o mojej tożsamości i priorytetach. Wreszcie otworzyłam praktykę psychoterapii, która
okazała się sukcesem. Czasami nauczam, mam trochę konsultacji i duży ogród. Wiem na
pewno, że chociaż jestem córką mojej matki, nie muszę nią być.
W trakcie mojej wędrówki uwierzyłam w siłę ciała i ducha – pomocnika w sytuacjach, które
wydają się niemożliwe. Wiedziałam, że w latach 50. XX w., gdy matka miała raka piersi,
kobieta taka jak ona, tkwiąca w złym związku małżeńskim katoliczka, ma niewielki wybór,
tym bardziej że w dzieciństwie została okaleczona fizycznie. Dzisiaj wierzę, że rak piersi
mojej matki był jedynym wyjściem z niemożliwej sytuacji złego małżeństwa, bezmyślnej
egzystencji opartej na poczuciu winy i wyrzeczeniu. Żałuję, że jej ucieczka kosztowała ją
życie”.
Leczenie raka piersi
Metody leczenia raka piersi wykraczają poza zasięg tej książki i nie są moją specjalnością.
Eksperci nie zgadzają się co do statystyk, ale dane sugerują ogólny spadek śmiertelności
z powodu raka piersi. Chociaż podaje się, że w latach 1975–2000 wskaźnik umieralności
z uwzględnieniem wieku pośród chorujących na raka piersi obywatelek Stanów Zjednoczonych
białej rasy spadł o 10%, nie jestem pewna, jak wiarygodne są to dane, biorąc pod uwagę dużą
liczbę przypadków przedinwazyjnego raka przewodowego in situ, które z pewnością zostały
uwzględnione w tych statystykach. W niektórych częściach kraju wciąż przeprowadza się
mastektomię, pomimo że lumpektomia, dzięki której można zachować piersi, w większości
przypadków okazuje się równie skuteczna. Każdą kobietę, która musi podjąć decyzję odnośnie
do metody leczenia raka piersi, zachęcam, aby zasięgnęła drugiej opinii, jeśli mastektomia jest
jedyną opcją, którą się jej oferuje.
Dużym krokiem naprzód w chirurgicznym leczeniu raka piersi jest biopsja węzła
wartowniczego – podczas niej chirurg może usunąć pojedynczy pachowy węzeł chłonny (węzeł
wartowniczy), do którego na początku dostają się komórki rakowe. Jeżeli wynik biopsji jest
negatywny, nie usuwa się więcej węzłów. Chroni to kobiety przed bólem i obrzękami
towarzyszącymi usuwaniu dużej liczby węzłów chłonnych.
Obecnie kobiety mają nieograniczony dostęp do informacji, które można zaczerpnąć od
innych ludzi, z książek czy Internetu. Niektóre czują się tym przytłoczone, a inne nabywają
ogromną wiedzę specjalistyczną. Każda kobieta dysponuje własnym, unikatowym sposobem
podejmowania decyzji i powinna na nim polegać. Czytając te same statystyki, każda z nas może
zrozumieć je inaczej. Niektóre kobiety chcą zrobić wszystko, co można, nawet jeśli ze statystyk
wynika, że korzyści są niewielkie (poniżej 5%). Dla innych ryzyko związane z leczeniem jest
zbyt wysokie i są one gotowe zaufać własnej intuicji. Różni lekarze mogą przedstawiać
statystyki pacjentkom w różny sposób. Chociaż rzadko działają oni ze złą wolą, niektórzy
onkolodzy (ponieważ mają do czynienia z tak dużą liczbą zgonów) mogą przedstawiać
katastroficzny i posępny obraz. Kobieta powinna czuć, że jest wspierana przez zaufanych
pracowników służby zdrowia, którzy także mają do niej zaufanie.
Jednym z nowych wynalazków internetowych jest AdjuvantOnline.com. (Obecnie możesz
skorzystać ze strony, używając hasła, które podaje lekarz. Możesz go o to poprosić). Kobiety
mogą wpisać dane na temat wielkości i cech swojego guza, a strona – na podstawie
opublikowanych badań klinicznych, w tym także bazy danych programu SEER (Surveillance
Epidemiology and End Results124) i National Cancer Institute – poda dane statystyczne co do
wskaźnika przeżywalności oraz nawrotów w ciągu 10 lat, wskazując różne metody leczenia lub
nie oferując rozwiązań. W skład prezentacji wchodzą łatwe do odczytu kolorowe wykresy.
Innym polecanym przeze mnie internetowym źródłem jest raport dr. med. Ralpha W. Mossa,
eksperta w dziedzinie alternatywnych metod leczenia raka. Jego raporty, czyli okresowo
aktualizowana elektroniczna baza ponad 200 dokumentów dotyczących diagnoz różnych typów
raka, zawierają informacje na temat skutecznych metod leczenia i najbardziej obiecujących,
innowacyjnych terapii różnych typów raka, w tym także raka piersi. (Więcej informacji
uzyskasz, kontaktując się z gabinetem dr. Mossa pod numerem telefonu 800-980-1234 lub 814-
238-3367, albo na jego stronie: www.cancerdecisions.com).
Bez względu na formę leczenia kobiety na całym świecie na najgłębszym poziomie zmieniają
swoje doświadczenia związane z rakiem piersi i uzdrawianiem, by żyć pełniej, bardziej
dynamicznie i twórczo.
Wewnętrzna praca nad zmianą związanych z rakiem piersi wzorców emocjonalnych, grupy
wsparcia i poprawa diety to ważne elementy leczenia, bez względu na to, czy poddajesz się
lumpektomii, mastektomii, naświetlaniom czy chemioterapii. Chociaż większość pacjentek
z rakiem piersi decyduje się na zabieg lub chemioterapię (lub jedno i drugie), pracowałam
z kilkoma kobietami, które zdecydowały się na zmianę diety i wewnętrzne uzdrawianie – bez
wsparcia ze strony medycyny konwencjonalnej; poza wstępną biopsją, na której podstawie
uzyskały diagnozę. Po kilku latach niektóre z tych kobiet mają prawidłowe mammogramy i ani
śladu po raku. Gdy jedna z nich po raz pierwszy odmówiła leczenia, odebrała telefon od
chirurga, który powiedział jej, że umrze, jeśli nie podda się zalecanym zabiegom. Odmówiła.
Teraz, 10 lat później, jest wolna od raka.
Czasem kobiety wybierają tylko niektóre z oferowanych im metod leczenia. Mildred miała 43
lata, gdy rozpoznano u niej raka piersi. Była żoną profesora i mieszkała w miasteczku
studenckim w środkowo-zachodniej części Stanów Zjednoczonych. Nigdy nie pracowała poza
domem. Wyszła za mąż tuż po ukończeniu 20. roku życia i wychowała troje dzieci. Gdy
skończyła 35 lat, uświadomiła sobie, że jej mąż miał wiele romansów ze studentkami.
Postanowiła zostać z mężem ze względów finansowych do momentu, gdy ich dzieci dorosną.
Jednak kiedy rozpoznano u niej raka piersi, odeszła od męża, wróciła do nauki i postarała się
o pracę. Jest teraz szczęśliwa i niezależna. Miała jedynie lumpektomię. Gdy córka zapytała ją,
dlaczego co pół roku nie robi mammografii i badań, Mildred odpowiedziała: „Wiem, dlaczego
miałam raka piersi. Dlatego wiem, że choroba już nie wróci”. Mildred wiedziała, że nie może
być zdrowa, pozostając z mężem, który nie dochowywał jej wierności. Od ponad 10 lat Mildred
nie miała nawrotu raka.
Raka piersi rozpoznano u Brendy Michaels, gdy miała 26 lat. Przez 17 lat walczyła z chorobą.
Przeszła trzy rozległe operacje. Ostatecznie, po trzeciej diagnozie i usłyszeniu prognozy, że
został jej niecały rok życia, wzięła sprawy w swoje ręce i zobowiązała się do słuchania
wewnętrznej mądrości. Napisała: „Postanowiłam zobaczyć w raku nauczyciela, dzwonek
ostrzegawczy. Wzięłam odpowiedzialność za własne zdrowie. Ta decyzja sprawiła, że nie tylko
zaczęłam zgłębiać alternatywne metody, które szanują ciało fizyczne, ale także zaczęłam
uzdrawiać głęboko stłumione emocje i związane z moją chorobą korzenie duchowe. To było
ogromne uzdrowienie, które doprowadziło mnie do zdrowia i witalności. Doświadczam ich do
dzisiaj”. Obecnie Brenda jest uznaną w całym kraju prelegentką American Cancer Society
i pierwszą osobą, która leczyła raka, stosując alternatywne metody uzdrawiania, pracującą z tą
grupą na tak dużą skalę. Obecnie prowadzi program w radiu internetowym, które nadaje
audycje z udziałem słuchaczy (www.conscioustalk.net).
Inna z moich pacjentek, Julia, przeszła lumpektomię w wieku 38 lat. Biopsja wykazała, że
podczas zabiegu nie usunięto całego guza. Ze względu na rodzaj raka zalecono jej mastektomię
i usunięcie węzłów chłonnych. Zamiast poddać się terapii, postanowiła wrócić do domu
rodzinnego na południu Stanów Zjednoczonych, by stanąć twarzą w twarz ze swoimi
demonami – trwającym całe życie współuzależnieniem i małżeństwem, z którego wyrosła.
Temu procesowi towarzyszyło głębokie oczyszczanie emocjonalne i rezygnacja ze starych
nawyków, niezdrowych zachowań i przyzwyczajeń. Julia przeszła także na zdrową,
wegetariańską dietę. Chociaż obecnie nie ma raka, wie, że musi pozostać w kontakcie ze
swoimi najgłębszymi potrzebami i mądrością ciała. Niedawno poczuła potrzebę przeprowadzki
na południowy zachód. Postanowiła się przeprowadzić, pomimo że nie była pewna, w jaki
sposób się tam utrzyma. Niemal natychmiast znalazła pracę w pensjonacie. Okoliczności
sprzyjały uzdrawianiu. Mogła sobie pozwolić nie tylko na dach nad głową i wyżywienie, ale
miała też wiele czasu oraz przestrzeni na samotność i przebywanie wśród natury. Julia jest
nadzwyczaj odważna i wciąż jest zdrowa.
U innej z moich pacjentek, Gretchen, rozpoznano typ raka piersi, który jest bardzo agresywny
i szybko się rozwija. Gretchen nie poddała się konwencjonalnej terapii, zamiast tego zmieniła
dietę i odeszła od męża, który źle ją traktował. Ostatecznie znalazła pracę w wydawnictwie
i zaczęła robić coś, o czym zawsze marzyła. Trzy lata później nie było u niej żadnych
oczywistych oznak raka. Gretchen żyje z dnia na dzień i nie myśli, że „została wyleczona”.
Mawia: „Dla mnie najistotniejsze jest życie chwilą”. Uważa, że to przede wszystkim zmiany,
których dokonała w życiu, doprowadziły ją do uzdrowienia.
Historie kobiet
Caroline Myss oraz inni uzdrowiciele nauczają, że rak jest chorobą związaną z czasem. Może
wystąpić, gdy większość naszej energii jest zaangażowana w rozpamiętywanie starych zranień
i urazów z przeszłości, od których nie jesteśmy w stanie się uwolnić. Zanim rozpocznie się
uzdrawianie, te stare zranienia potrzebują świadka – kogoś, kto je dostrzeże.
Nasz stosunek do czasu może prowadzić do choroby i często tak się dzieje. Sonia Johnson
mawia: „Czas nie jest rzeką. Już teraz wszyscy mamy cały czas, który kiedykolwiek był
i kiedykolwiek będzie. Czas linearny jest tworem pracoholizmu”125. W materialistycznej, pełnej
uzależnień kulturze uczymy się, że czas to pieniądz i że powinnyśmy spędzać każdą minutę
życia, osiągając lub produkując coraz więcej. Zamiast cieszyć się każdą chwilą, jaką mamy,
i żyć w pełni, bardzo wcześnie uczy się nas, że zawsze jest za mało czasu. Nigdy nie mamy
czasu. Zbyt wiele z nas cierpi na „chorobę pośpiechu”. Jesteśmy zabiegane, nasze serca biją
coraz szybciej, gdyż czujemy, że mamy zbyt wiele do zrobienia i zbyt mało czasu, by to zrobić.
Stan naszych ciał i tworzących je komórek odzwierciedla to.
Monica: uzdrawiające lato. Gdy Monica przyszła do mnie po raz pierwszy, miała 48 lat.
Niedawno miała raka piersi, który został potwierdzony przez biopsję. Chirurg ogólny chciał
przeprowadzić mastektomię, a także usunąć węzły chłonne prawej pachy. Monica i jej partner
bardzo dużo przeczytali na temat raka piersi. Monica sprzeciwiła się mastektomii i po długiej
dyskusji chirurg stwierdził, że z czystym sumieniem może wykonać lumpektomię. W pobranej
próbce odkrył jednak, że granice guza nie są wyraźne, co wzbudziło niepokój, że wciąż
pozostały jakieś komórki rakowe. Wysłał ją do onkologa, który wyjaśnił, że standardowym
zaleceniem w przypadku tego typu raka jest chemioterapia. Chciała jednak wiedzieć, co może
zrobić oprócz poddania się konwencjonalnemu leczeniu.
Zasugerowałam Monice przejście na dietę obniżającą poziom krążącego estrogenu,
przykładanie okładów z oleju rycynowego na dotknięty chorobą obszar piersi w celu
wzmocnienia układu immunologicznego i przyjmowanie dobrych suplementów. Podkreśliłam,
że te metody w konwencjonalnym sensie nie są postrzegane w kategoriach „leczenia” i że nie
poświęcono im tak wielu badań jak leczeniu operacyjnemu i chemioterapii. Monica wiedziała
o tym. Powiedziałam, że przez kilka kolejnych miesięcy musi się koniecznie o siebie
zatroszczyć i robić to, co sprawia jej przyjemność. Monica wraz z rodziną miała przemyśleć
wszystkie dostępne rozwiązania. Miałyśmy się spotkać we wrześniu, 3 miesiące później.
Gdy Monica wróciła po 3 miesiącach, wyglądała o 15 lat młodziej i promieniała zdrowiem.
Zapytałam, co zrobiła. Powiedziała: „Gdy stąd wyszłam, wiedziałam, że muszę zmienić swoje
życie. Tego lata postanowiłam robić cudowne i uzdrawiające rzeczy. Jeździłam więc każdego
dnia na rowerze i spędzałam wiele godzin, leżąc na łące, patrząc na niebo i chmury.
Wchłaniałam lato każdą komórką mojego ciała. Nie miałam takiego lata od czasów
dzieciństwa. Odnosiłam wrażenie, że nigdy się nie skończy”.
Monica zmieniła swój stosunek do czasu, zatrzymując zegar i przywracając swoje komórki
teraźniejszości. Wiele z nas potrzebuje zwolnić, by „wchłonąć lato każdą komórką ciała”. Od
ponad 10 lat Monica nie ma śladów raka. Chociaż ostatecznie postanowiła, że nie podda się
chemioterapii czy dalszym zabiegom w celu usunięcia komórek nowotworowych, pozostała
wolna od raka126.
Serena: uwalniając przeszłość. Gdy Serena przyszła do mnie po raz pierwszy, miała 40 lat,
a za sobą mastektomię z powodu dość dużego guza piersi, który był niskozróżnicowanym
rakiem – cechującym się szybkim wzrostem i złym rokowaniem. Chociaż od lat była
zaangażowana w alternatywne sposoby leczenia, jej wewnętrzne przewodnictwo doprowadziło
ją do chemioterapii, którą przeszła bez żadnych problemów, stosując medytację i relaksację
(zob.: „Jak przygotować się do zabiegu (lub chemioterapii) i przyspieszyć powrót do zdrowia”,
s. 670).
Kiedy ją spotkałam, właśnie przeprowadziła się z Kalifornii na wschodnie wybrzeże. Dwa
lata wcześniej rozstała się z mężczyzną, który po 10 latach życia z nią zakochał się w innej
kobiecie i ją poślubił. Ten sam mężczyzna był założycielem i fundatorem, cieszącej się wielką
popularnością, grupy samopomocy, a działania tej grupy, warsztaty i wycieczki nie tylko
zapewniały Serenie dochód, ale także były jej rodziną oraz systemem wsparcia. Ponadto Serena
wniosła znaczny wkład finansowy w ośrodek, w którym regularnie spotykała się grupa. Gdy tak
ważna dla niej osoba odeszła z inną kobietą z grupy, Serena poczuła się odsunięta. Nie była już
tak mile widziana podczas ich wspólnych działań.
Wkrótce po rozpadzie związku skonsultowała się z prawnikiem, aby pomógł jej odzyskać
pieniądze i rzeczy osobiste. Ten powiedział jej, że z uwagi na stan prawny jej sytuacji jest
bardzo mało prawdopodobne, by mogła odzyskać swoje pieniądze. Po rozmowie z członkami
swojej grupy wsparcia zdecydowała się na innego adwokata i uznała, że „jeśli to konieczne,
zaniesie sprawę do Sądu Najwyższego”.
Gdy po rozstaniu ze swoją „rodziną” Serena przeprowadziła się na wschodnie wybrzeże, od
razu poszła na terapię (zarówno indywidualną, jak i grupową), by poradzić sobie z gniewem,
żalem i poczuciem odrzucenia. W wyniku tego doświadczenia spotkała wiele innych kobiet,
które także zostały wykorzystane (m.in. finansowo i seksualnie). Dołączyła również do grupy
wsparcia dla osób z rakiem piersi.
Kiedy po raz pierwszy spotkałam Serenę, powiedziała mi, że czuje się wycieńczona
i apatyczna. Zastanawiała się, dlaczego tak się dzieje, szczególnie że chemioterapię
i naświetlania skończyła niemal rok wcześniej, a zawsze jadła zdrowo, przyjmowała
suplementy i była aktywna fizycznie. Gdy opowiedziała mi swoją historię, zasugerowałam, że
musi się upewnić, że każda jej relacja jest prawdziwa, to jest taka, w której w równym stopniu
daje i bierze. Zasugerowałam też, że powinna się wyciszyć i zrobić listę wszystkich aspektów
życia, które przyniosły dobre efekty, i drugą listę tych aspektów, które wymagały zmiany,
a następnie, medytując nad nimi, wymyślić plan, który już teraz pozwoliłby jej zmienić to, co
chciała zmienić.
Udała się samotnie do ośrodka medytacyjnego. W trakcie pobytu miała sen. Była na tratwie
i w oddali widziała płonący dom. W domu byli jej dawni przyjaciele z grupy wzajemnego
wsparcia. W tym momencie, we śnie, uświadomiła sobie, że ma wybór: może pójść do
płonącego domu, by ich ratować, lub zostać na tratwie i pozwolić rzece zabrać się do miejsca,
w które powinna się udać. We śnie zauważyła, że wybór, by opuścić rzekę i pójść do domu,
wiązał się z poczuciem zmęczenia i walki. Chociaż jej umysł pchał ją w kierunku domu, jej
serce (i ciało) ciągnęło ją w stronę, w którą zabierała ją rzeka. Gwałtownie się obudziła,
wiedząc, co ma zrobić. Musiała pozwolić sobie płynąć z prądem nowego życia.
Choć jej umysł mówił, że społeczność ma u niej dług finansowy, na bardzo głębokim
poziomie uświadomiła sobie, że kurczowe trzymanie się tej starej społeczności pozbawiało ją
siły życiowej – i zatrzymywało resztki energii w przeszłości, przez co nie mogło jej spotkać nic
nowego ani lepszego. Tydzień po powrocie z ośrodka, w którym miała sen, wstrzymała
postępowanie sądowe wytoczone starej grupie i zaprojektowała ceremoniał w celu uwolnienia
przeszłości i przejścia do nowego życia. Z czasem przestała też uczęszczać na spotkania grupy
wsparcia, gdyż uświadomiła sobie, że to doświadczanie jedynie odtwarza jej przeszłość.
Zauważyła, że zawsze czuła większe zmęczenie, gdy wychodziła ze spotkań, niż gdy na nie
przychodziła. Wiedziała, że chociaż grupa początkowo okazała się bardzo pomocna, teraz
nadszedł czas, żeby z niej odejść.
Dwa miesiące po tym okresie uzdrawiania Serena dostała pracę w wydawnictwie – coś,
o czym zawsze marzyła. Przyjęła ofertę i w pracy poznała nowego mężczyznę, który obecnie
jest jej mężem. To małżeństwo, w odróżnieniu od jej poprzedniego związku, jest prawdziwym
związkiem serc. Serena jest w stanie dostrzec, że rak piersi i wewnętrzne przewodnictwo
pojawiły się w kluczowym momencie. Czuje, że dzięki temu dostała dar nowego, lepszego
życia. Serena miewa się dobrze. Raczej nie martwi się o raka piersi, a jeśli tak się dzieje, oddaje
to w ręce siły wyższej.
Chociaż Monica i Serena inaczej podeszły do uzdrawiania, obie zmieniły swój stosunek do
czasu, obie też wiedzą, że wybrały dla siebie właściwą ścieżkę. Co najważniejsze jednak, nie
obawiają się już raka piersi.

Operacja plastyczna piersi


Implanty. Czy są bezpieczne? Czy ich potrzebujesz?
Powiększanie piersi jest obecnie bardzo popularne. Tendencja jest napędzana po części
nieustannym bombardowaniem (i prawdopodobnie zmianą) naszych zmysłów przez
prezentowane w mediach obrazki wydatnych piersi. W rzeczywistości w popularnych
programach, wideoklipach czy filmach rzadko można zobaczyć piersi, które nie zostały
powiększone. Nowe, „idealne” wzory kobiecego piękna widoczne są w bardzo popularnym
katalogu Victoria’s Secret. Sztucznie podniesiono poprzeczkę tego, co obecnie uważamy za
idealny rozmiar i kształt piersi. Przeciętny implant to miseczka C – jest także wiele większych.
Chcąc ukazać sprawę z szerszej perspektywy i upewnić się, że kobiety mają na ten temat
wiedzę, przedstawię trochę historii.
Po raz pierwszy silikon wstrzykiwano w piersi japońskim prostytutkom, by zaspokoić
pragnienia żołnierzy armii amerykańskiej, którzy w latach 40. i 50. XX w. byli ich klientami.
Pojawiły się problemy, gdyż silikon, który nie był zamknięty w implancie, przemieszczał się
w inne rejony ciała. Nic dziwnego, że kobiety doświadczały kłopotów zdrowotnych! Później,
w latach 60. XX w., w imię amerykańskiej zasady „im większe, tym lepsze”, dwóch chirurgów
plastycznych z Teksasu, Frank Gerow i Thomas Cronin, stworzyło pierwsze silikonowe
implanty piersi. W 1962 r. Timmie Jean Lindsey była pierwszą kobietą, której je
wszczepiono127.
W tamtym czasie implantów nie kontrolowała FDA ani żadna inna agencja. Szacuje się, że
w ciągu kolejnych 30 lat implanty wszczepiono 800 tysiącom do miliona kobiet128.
Nad bezpieczeństwem implantów nie zastanawiano się aż do lat 80. XX w., to jest do czasu,
gdy niektóre kobiety z implantami zaczęły przypisywać im swoje objawy chorobowe.
Chroniczne zmęczenie, zapalenie stawów, zaburzenia układu immunologicznego oraz choroby
tkanki łącznej (jak toczeń) powiązano z silikonowymi implantami. Wywołało to 10 lat
kontrowersji, podczas których emocje górowały nad wiedzą naukową. Chociaż nigdy nie
pojawiły się przekonujące dowody na to, że implanty rzeczywiście wiążą się z chorobami
tkanki łącznej, nie powstrzymało to całej serii spektakularnych procesów zbiorowych
przeciwko Dow Corning129 oraz fali lęku wśród kobiet z implantami. W wyniku tego trudno też
było pozyskać surowy materiał, a producenci innych przedmiotów silikonowych, takich jak
stenty naczyniowe, cewniki, sztuczne zastawki serca i protezy dakronowe, zaczęli się obawiać
sporów prawnych130.
Ostatecznie naukowcy nie znaleźli żadnych konkretnych danych, które wiązałyby implanty
per se ze zwiększonym ryzykiem zgonu. W rzeczywistości w czerwcu 1999 r. grupa ekspertów
wyznaczona przez Kongres w celu zbadania sprawy, pod auspicjami Institute of Medicine131
(części National Academy of Sciences132), nie znalazła żadnych naukowych dowodów, które
łączyłyby silikonowe implanty piersi ze zwiększonym ryzykiem śmierci. Grupa podała do
publicznej wiadomości 400-stronicowy raport, przygotowany przez niezależną komisję złożoną
z 13 naukowców, w którym wnioskowano, że chociaż silikonowe implanty piersi mogą być
odpowiedzialne za miejscowe problemy takie jak zwłóknienie czy bliznowacenie tkanki piersi,
to jednak nie powodują takich poważnych chorób jak toczeń czy reumatoidalne zapalenie
stawów. Komisja nie przeprowadziła żadnych oryginalnych badań; przejrzała jedynie badania
z przeszłości oraz inne materiały i przeprowadziła sondaż opinii publicznej, by wysłuchać
wszystkich zainteresowanych stron. Mimo braku danych na temat szkodliwości silikonowych
implantów piersi wycofano je z rynku w Stanach Zjednoczonych i zastąpiono implantami
wypełnionymi tzw. saliną133.
Od tamtej pory przeprowadzono kilka badań na temat umieralności wśród kobiet
z implantami. Badanie z 2001 r., przeprowadzone przez National Cancer Institute, wykazało, że
w porównaniu z kobietami, które poddają się innym operacjom plastycznym, kobiety
z powiększonym biustem dużo częściej umierają na guza mózgu lub raka płuc; wyniki
pokazały, że w przypadku kobiet z implantami guz mózgu występuje 2-krotnie częściej, a rak
płuc, rozedma i zapalenie płuc – 3-krotnie częściej. Wśród pacjentek z implantami występuje
także 4-krotny wzrost liczby samobójstw134. W przeglądzie sześciu różnych badań,
przeprowadzonym w 2007 r. przez University of Pennsylvania Medical Center, stwierdzono, że
kobiety z implantami piersi miały około 2-krotnie wyższą przewidywaną liczbę samobójstw135.
W jednym z takich badań, przeprowadzonym w Szwecji, uznano, że to zwiększone ryzyko
prawdopodobnie nie jest związane z żadnym ze skutków noszenia implantów piersi; raczej
istnieje związek między potrzebą zabiegu chirurgii plastycznej i zaburzeniami psychicznymi136.
Ryzyko jest zaś dobrze udokumentowane137.
To intrygujące, że zarówno rak mózgu, jak i ryzyko samobójstwa wydają się wyższe u kobiet
z implantami piersi. To są kwestie szóstej czakry – obejmujące percepcję, myślenie
i moralność. Innymi słowy, przyczyną problemu nie są same implanty. W ten sposób –
odnosząc zarówno stan zdrowia, jak i choroby do posiadania implantów lub nie – każda
kobieta myśli o sobie oraz postrzega siebie i swoją wartość.
Widząc na przestrzeni lat dziesiątki kobiet, które świetnie funkcjonują z implantami piersi
(oraz te, które sobie nie radzą), przekonałam się, że kobiety z pierwszej grupy znają swoją
wartość i czują się ze sobą dobrze, a decydują się na implanty jedynie po to, by poprawić swój
wygląd w ubraniu lub ze względu na wykonywany zawód, na przykład modelki, aktorki itp.
(zob. ich historie poniżej). Nie wszczepiają implantów, by zdobyć czy zatrzymać mężczyznę,
lub dlatego, że nie czują się wystarczająco kobieco.
Nie potrzeba socjologa, żeby zrozumieć, dlaczego kobiety chcą wyglądać jak na obrazkach
prezentowanych od Playboya po MTV, przez całe życie wtłaczanych nam do głów (moje córki
już od 11. i 13. roku życia przez kilka lat martwiły się rozmiarami i wagą swoich ciał). Presja
na dziewczęta, które nie pasują do ideału kulturowego, jest obecnie dużo większa niż
w przeszłości.
Jednak gdy po raz pierwszy przyglądałam się operacji powiększania piersi i zobaczyłam
zakres uszkodzeń tkanek, spowodowany odciąganiem ściany klatki piersiowej od znajdującej
się pod nią tkanki, instynktownie złapałam się za własne piersi, by je chronić. Uświadomiłam
sobie, że nigdy nie zdecydowałabym się na tę procedurę w formie, w jakiej się ją obecnie
przeprowadza, jedynie ze względów kosmetycznych. Po pierwsze implanty (obecnie
wypełniane saliną, a nie silikonem) mogą ograniczyć lub zlikwidować doznania zmysłowe
płynące z brodawki sutkowej, czyli część kobiecej satysfakcji seksualnej. Po drugie implanty
mogą stwardnieć (choć jest to mniej powszechne w przypadku używanych obecnie
materiałów), co sprawi, że tkanka piersi otoczy je torebką włóknistą (by temu zapobiec,
przyjmuj suplement w postaci kwasu tłuszczowego omega-3, 1000–5000 mg/dzień; zob. rozdz.
17 na temat odżywiania). W niektórych przypadkach implanty utrudniają karmienie piersią
(choć tego nie uniemożliwiają).
Istnieją inne niebezpieczeństwa związane z implantami, które decydująca się na nie kobieta
powinna mieć na uwadze. Dane wskazują, że około 40% pacjentek, które poddały się
powiększeniu piersi, i 70% pacjentek poddanych operacjom odtwórczym piersi po mastektomii
doświadcza co najmniej jednej poważnej komplikacji zdrowotnej w ciągu 3 lat od wszczepienia
implantów; 3–5 lat po zabiegu powiększenia piersi 12,5–25% pacjentek może się spodziewać
kolejnego zabiegu, a w okresie 10–12 lat większość kobiet będzie wymagała co najmniej
jednego dodatkowego zabiegu, gdyż po tym okresie z dużym prawdopodobieństwem co
najmniej jeden implant pęknie. Jak w przypadku innych nowych produktów większość
implantów funkcjonuje świetnie przez pierwszych kilka lat. Po tym czasie, jak w każdym
innym przypadku (na przykład samochodu), mogą wystąpić problemy. Im starszy implant, tym
większe prawdopodobieństwo pęknięcia. Pęknięcie nie zawsze jest zauważalne.
Wszystkie implanty piersi mają taką samą podstawową konstrukcję. Wykonane są
z silikonowej osłonki i zawierają jakieś wypełnienie – zwykle salinę, czasem żel silikonowy.
Implanty silikonowe są bardziej naturalne w dotyku od tych z saliną, a nowsze mają tę zaletę,
że nie przeciekają. Silikon znajduje się w formie, która przypomina wyglądem żelki, więc
przywiera do osłonki, w której się znajduje. Nawet jeśli w implancie powstanie dziura lub
rozdarcie, silikon pozostaje na swoim miejscu; nie może się przedostać do otaczającej go tkanki
czy też wywołać reakcji ze strony tkanki. Dlatego też uważa się, że wokół nowszych implantów
silikonowych rzadziej tworzy się zwłóknienie138. (Przed podjęciem decyzji w sprawie
implantów piersi sprawdź informacje na stronie www.breastimplantinfo.org).
Teoretycznie mammografia może spowodować pęknięcie implantu, szczególnie w przypadku
starszej wersji lub gdy badanie wykonuje technik, który nie posiada kwalifikacji do pracy
z implantami piersi. (Upewnij się, że technik wykonujący mammogram wie, że masz implanty,
i ma odpowiednie kwalifikacje139). Nie ma potrzeby wykonywania mammografii w przypadku
kobiet, którym wszczepiono implanty po mastektomii. Gdy mammografia jest niejasna lub
niewskazana, zarówno piersi, jak i implanty można zobrazować za pomocą MRI.
W ostatecznym rozrachunku nigdy nie oceniałabym surowiej kobiet, które mają implanty
piersi, lub tych, które chcą je mieć, od tych, które w wyniku operacji plastycznej zmieniły
rozmiar i kształt nosa. Implanty piersi i nowsze metody rekonstrukcji piersi mogą oferować
kobietom, które straciły pierś na skutek raka, wizerunek ciała zbliżony do pierwotnego. Taka
operacja może być kluczowa dla uzdrowienia. Dr med. Sharon Webb, chirurg plastyczny
specjalizujący się w rekonstrukcji piersi po operacji z powodu raka piersi, często otrzymuje
listy od pacjentek i członków ich rodzin, w których piszą, jak bardzo są wdzięczni za jej pracę
i jak bardzo chirurgiczna rekonstrukcja piersi poprawiła ich samopoczucie.
Żadna z nas nie jest odporna na kulturowe dziedzictwo i jego wpływ na to, w jaki sposób
postrzegamy własne piersi. Musimy więc praktykować współczucie dla wyborów zarówno
własnych, jak i innych kobiet. Każda kobieta musi sama zdecydować, co jest najlepsze dla jej
ciała i dlaczego. A oto kilka historii związanych z operacją plastyczną piersi i jej
konsekwencjami.
Historie kobiet
Janice: presja rodziny. Janice przyszła do mnie z pozoru na rutynowe, coroczne badanie.
Wcześniej pojawiła się 2-krotnie w celu założenia kapturka dopochwowego (diafragmy). Była
szczupłą i atrakcyjną, pracującą kobietą. Gdy weszłam do pokoju badań, powiedziała, że
chciałaby ze mną porozmawiać jeszcze o innych kwestiach. Po badaniu przyszła do gabinetu.
Powiedziała, że kilka lat wcześniej przeszła zabieg powiększenia piersi i wyglądało na to, że
wszystko jest w porządku (co potwierdziło moje badanie). Jednak gdy była w gabinecie, w jej
oczach pojawiły się łzy. Wyznała, że boi się, że zacznie płakać, gdyż chce mnie zapytać o coś,
o co nigdy wcześniej nie pytała lekarza. Zasugerowałam, żeby pozwoliła ponieść się swoim
emocjom, bo za każdym razem, gdy jesteśmy tak bardzo poruszone, dzieje się coś ważnego.
Janice mówiła dalej: „Gdy miałam 16 lat, po raz pierwszy poszłam do ginekologa. Miałam
straszne bóle menstruacyjne i chciałam sprawdzić, czy wszystko jest ze mną w porządku.
Podczas badania ginekolog nie zgodził się, by moja matka została w gabinecie. Badanie było
bardzo bolesne, więc poprosiłam, by je przerwał. Nie zrobił tego. Następnie, gdy zobaczył moje
piersi, roześmiał się i powiedział: «Być może urosną, jeśli wyjdziesz za mąż, a mąż będzie je
wystarczająco długo pieścił»”. Przepisał pigułki antykoncepcyjne na bóle menstruacyjne,
a Janice, upokorzona, wyszła z gabinetu.
Janice opisała rozwój swoich piersi. Najpierw urosły jej brodawki, które odstawały. Miała
wrażenie, jakby pod każdą znajdował się guz wielkości orzecha włoskiego. Tkanka urosła do
rozmiaru pestki awokado i rozwój się zatrzymał. Opisywała naturalny rozwój piersi ze zdrową
tkanką gruczołową pod brodawkami. Działo się to w czasie, gdy pojawiła się u niej pierwsza
miesiączka. Powiedziałam, że to wszystko brzmi dla mnie bardzo naturalnie. Janice ponownie
się rozpłakała. Jej piersi naturalnie były małe, ale jej matka, brat i siostra zawsze mówili jej, że
jest „zdeformowana”.
Pewnego dnia, gdy kupowała z matką ubranie, ta skomentowała „deformację” Janice,
mówiąc, że jeśli kiedykolwiek będzie chciała coś z tym zrobić, ona jest w stanie za to zapłacić.
(Często słyszę opowieści o tym, jak matki mówią swoim córkom, że ich piersi są zbyt małe.
Czasami sugerują córkom noszenie usztywnianych staników lub wypychanie ich
chusteczkami). Janice zaskoczyła matkę, mówiąc, że rzeczywiście chce coś z tym zrobić.
Wkrótce potem poddała się operacji plastycznej powiększającej piersi z użyciem silikonowych
implantów.
Zapytałam Janice, jak teraz czuje się ze swoimi piersiami. Odpowiedziała, że z powodu
okoliczności, w jakich poddała się operacji, ma mieszane uczucia. W związku z tym, że obecnie
stosowała akupunkturę i dużo bardziej niż kiedyś interesowała się naturalnym uzdrawianiem,
obawiała się, że przez coś tak „nienaturalnego” zrujnowała siebie.
Powiedziałam Janice, że wiele kobiet decyduje się na powiększenie piersi i są z tego bardzo
zadowolone. Najbardziej zadowolone kobiety to te, które przemyślały swoją decyzję
i powiększyły piersi, by sprawić przyjemność sobie, a nie komuś innemu. W przypadku tych
kobiet rezultaty są zwykle bardzo dobre i nie występują powikłania. Wierzę, że gdy kobieta
czuje się dobrze z tego typu decyzją, poprawia się funkcjonowanie układu immunologicznego
i maleje wskaźnik powikłań. Chciałam, aby Janice wiedziała, że nie sądzę, by operacja piersi
miała ostatecznie zniszczyć jej zdrowie.
Co najważniejsze jednak, zapewniłam ją, że jest i zawsze była zdrowa, a nie
„zdeformowana”. Miała po prostu małe piersi, jak wszystkie kobiety w jej rodzinie ze strony
ojca. Niestety dorastała w rodzinie, która emocjonalnie znęcała się nad jej ciałem w okresie,
gdy była bardzo podatna na zranienie. Wizyta u ginekologa wzmocniła tę patologię.
Teraz, w wieku 33 lat, Janice była w końcu w stanie opowiedzieć historię swojego ciała.
Przed wyjściem powiedziała: „Nie ma pani pojęcia, jak istotne było dla mnie usłyszenie tego od
lekarza”. Zasugerowałam, żeby tego dnia zaakceptowała wszystkie łzy i inne pojawiające się
emocje. Poprosiłam, by wyraziła je za pomocą dźwięków. Wszelkie stłumione łzy i emocje
pozostają w naszych ciałach jak niedokończone sprawy, czekając, aż się nimi zajmiemy. Janice
miała możliwość zakończenia ważnego etapu uzdrawiania. Była gotowa na uzdrowienie
związku ze swoimi piersiami na wszystkich poziomach.
Sarah: implanty, by zadowolić męża. Sarah miała około 55 lat, gdy spotkałam ją po raz
pierwszy. Wychowała kilkoro dzieci. Obecnie była rozwiedziona, ale przez 25 lat była żoną
alkoholika. I jak to często bywa w przypadku kobiet podobnych do Sarah, jej ojciec także był
alkoholikiem. Piętnaście lat wcześniej mąż Sarah stał się impotentem. Oskarżał ją o swój stan,
mówiąc, że przez nieodpowiednie ciało żony nie może mieć erekcji.
Podobnie jak wiele kobiet, które są w dominacyjnych związkach, Sarah uwierzyła mężowi
i zaczęła traktować jego problem jako własny. Mąż powiedział jej, że być może nie byłby
impotentem, gdyby miała większe piersi. Sarah posłusznie pojechała do Nowego Jorku
i wszczepiła sobie implanty. Nienawidziła ich od samego początku. Mąż pozostał impotentem –
teraz jednak mówił, że coś musi być nie tak z jej pochwą. Ich związek podupadał, a mąż pił
coraz więcej.
Kilka lat później mąż odszedł od Sarah (teraz jest z młodszą kobietą, której możemy tylko
współczuć). Sarah zaczęła terapię współuzależnienia i uświadomiła sobie, że nigdy nie była
powodem impotencji męża. Teraz jest jednak skazana na silikonowe implanty, których
nienawidzi. Powiedziała, że gdy na zewnątrz jest zimno, jej piersi się nie rozgrzewają, gdyż
implanty potrzebują na to dużo czasu. Podobno chciała je usunąć, ale dowiedziała się, że to
koszt tysięcy dolarów, którego nie pokryje ubezpieczenie. Każdego dnia pamięta cenę, którą
zapłaciła własnym ciałem. (Czasami ubezpieczenie pokrywa usunięcie implantów. Wielu
chirurgów plastycznych usuwa implanty za małą opłatą).
Kim: implanty, by zadowolić siebie. Kim jest niespełna 40-letnią energiczną kobietą.
Obecnie pracuje w przemyśle odzieży markowej, ale przez wiele lat była nauczycielką. Gdy
miała kilkanaście lat, miała szerokie biodra i małe piersi. Nie będąc w stanie dopasować góry
i dołu, nigdy nie mogła kupić kostiumu. Pomimo wielu talentów przez lata była niezadowolona
ze swojej sylwetki. Ćwiczyła i stosowała różne diety, by zrównoważyć proporcje ciała. Po
latach namysłu zdecydowała się na powiększenie piersi. Zabieg przebiegł doskonale,
a ponieważ zdecydowała się na niego ze względu na optymalne okoliczności (zrobiła to dla
siebie), uzdrowienie następowało szybko. Już wcześniej miała wysokie poczucie własnej
wartości i właściwe oczekiwania względem zabiegu. Kiedy wkrótce po jej operacji wybuchł
medialny szum o zagrożeniach związanych z implantami, nie zmartwiła się tym. Nigdy nie
miała problemów. Rozmawiałam z nią niedawno, prawie 10 lat po operacji. Powiedziała, że
nadal kocha swoje implanty i jest pewna, że nie będzie miała z nimi kłopotów.
Beth: gdzieś pomiędzy. Beth od wielu lat była moją pacjentką. Urodziła i wykarmiła piersią
dwoje dzieci. Mąż odszedł od niej po narodzinach drugiego dziecka, więc wychowywała je
samotnie. Była niezależna i silna. Kilka lat wcześniej powiększyła piersi, które po porodach
i karmieniu wyglądały na zwiotczałe. Nie mogła dopasować stanika i nie podobała się sobie. Jej
ciało zawsze było wyjątkowo atrakcyjne (wiem, że to pojęcie, które rodzi mnóstwo pytań:
atrakcyjne dla kogo? Dlaczego? W jakim celu?). W każdym razie, pomimo niskich dochodów,
Beth udało się zebrać pieniądze na zabieg. Rezultat był wspaniały, a Beth była bardzo
zadowolona. Antropolog mógłby powiedzieć, że zabieg udoskonalił jej „społeczne” ciało.
(Obecnie pracuje nad przezwyciężeniem nieświadomej umiejętności przyciągania mężczyzn,
którzy nie okazują jej wsparcia).
Wierzę, że okoliczności związane z wszczepieniem implantów – powód, dla którego
przeprowadza się zabieg – mogą się przyczynić do skutków ubocznych w równym stopniu co
potencjalne problemy z silikonem. Kobiety z implantami powinny wiedzieć, co następuje:
tysiące kobiet nie mają z nimi problemów. Drag queens prawie nigdy nie mają. To samo
dotyczy pacjentek po rekonstrukcji piersi po mastektomii oraz tych, które mają implanty
wyrównujące rozmiar piersi. Jeśli chcesz karmić piersią, powinnaś także wiedzieć, że ostatnie
badania nie wykazały zwiększonej częstości występowania problemów immunologicznych
u niemowląt, których matki miały silikonowe implanty. Jednak, chociaż 40% kobiet
z implantami nie miało problemów z karmieniem piersią, jedno z badań wykazało, że kobiety
z implantami 3 razy częściej doświadczają trudności w karmieniu piersią niż kobiety, które ich
nie miały. Implanty umieszczane przez nacięcie brodawki sutkowej wiązały się z największą
liczbą problemów140.
Jeśli zdecydujesz się na implanty, upewnij się, że dieta wspiera twój układ odpornościowy.
Jedz warzywa bogate w beta-karoten, fitoestrogeny i lignany roślinne. (Aby uzyskać więcej
informacji, zobacz mój program podtrzymujący zdrowie piersi, s. 362). Upewnij się, że
otrzymujesz dużo kwasów tłuszczowych omega-3. Byłam bardzo zadowolona z tego, jak
dobrze mięknie osłona implantów, gdy kobiety stosują dietę redukującą stan zapalny,
zawierającą wystarczającą ilość kwasów omega-3.
Operacja piersi w celu ich zmniejszenia
Piersi Sharon zaczęły rosnąć, gdy miała zaledwie 11 lat. W wieku 15 lat nosiła stanik
w rozmiarze 38D. W szkole podczas zajęć sportowych była zażenowana i skrępowana.
Bieganie stanowiło dla niej problem, a latem na skutek pocenia się pod piersiami dostawała
bolesnej wysypki. Trudno jej było kupić ubranie, gdyż jej biodra były stosunkowo szczupłe
w porównaniu z klatką piersiową. Około trzydziestki poddała się mammoplastyce – zabiegowi
zmniejszenia piersi. Obecnie, pomimo widocznych blizn na każdej piersi, jest zachwycona.
Erin, uderzająco piękna kobieta po trzydziestce, przyszła do mnie na podwiązanie jajowodów.
Podczas badania zauważyłam, że ma charakterystyczne blizny po zabiegu zmniejszenia piersi,
i zapytałam, kiedy miała operację. Powiedziała, że zabiegowi poddała się około 25. roku życia,
gdyż była zmęczona uwagą, jaką przykuwały zarówno jej uroda, jak i obfity biust. Jej piersi nie
były wyjątkowo duże, nosiła rozmiar 38C, niemniej jednak zdecydowała się na zabieg.
Jedna z moich przyjaciółek uprawia jogging z kobietą, która także ma biust w rozmiarze 38C.
Gdy biega, przejeżdżający obok samochodami mężczyźni zwalniają i wygłaszają komentarze
na ten temat. Nawet 11-letni chłopcy uważają, że mają prawo jeździć za nią na rowerze
i komentować jej wygląd!
Tego typu doświadczenia są typowe dla kobiet, które zdecydowały się na zmniejszenie piersi.
Chociaż zabieg często zmniejsza lub eliminuje doznania płynące z brodawek sutkowych,
pozostawia blizny i może utrudnić karmienie dziecka, większość kobiet, które poddały się
zabiegowi, jest z niego zadowolona. Dr med. Janet Hurley, lekarz rodzinny w miejscowości
Calgary w stanie Alberta w Kanadzie i orędowniczka karmienia piersią, powiedziała, że kobiety
po zabiegu zmniejszenia piersi, które mają pozytywny stosunek do karmienia piersią i potrafią
pogodzić się z naturalną funkcją piersi, często mogą to robić z powodzeniem.
Kobiety mają cały zakres doświadczeń związanych z operacją plastyczną. Operacja
plastyczna piersi lub innej części ciała nie jest ani dobra, ani zła – zapotrzebowanie na nią
jedynie odzwierciedla wartości czczone w naszej kulturze. Wynikające z zabiegu zmiany mogą
przynieść ogromną satysfakcję, ale, jak Naomi Wolf trafnie zauważa w książce pt. „Mit urody”
(Czarna Owca, 2014), nie stanowią panaceum. Zabieg nie uzdrowi ani życia kobiety, ani jej
związku z własnym ciałem. Jedne z najważniejszych czynników sukcesu, obok zręcznego
chirurga, to oczekiwania kobiety wobec zabiegu oraz jego kontekst.
Wpływ siły umysłu na piersi
Badania wykazały, że można powiększyć rozmiar i jędrność piersi dzięki hipnozie
i wizualizacji. W czterech odrębnych badaniach kobietom po 12 tygodniach stosowania
hipnozy nie tylko urosły piersi i zyskały większą jędrność, ale także zmniejszył się obwód talii,
a niektóre kobiety nawet schudły. Podczas jednego z badań ochotniczki poproszono, żeby na
klatce piersiowej poczuły ciepło ręcznika lub w inny sposób wyobrażały sobie spływające na
piersi ciepło. Następnie proszono je, aby poczuły pulsowanie w piersiach i połączyły je
z biciem serca, pozwalając, by energia serca wpływała do piersi. Tę samą wizualizację miały
praktykować w domu raz dziennie przez 12 tygodni. Po tym okresie u 85% kobiet znacznie
powiększyły się piersi (średnio o 3,5 cm). Lepsze rezultaty osiągnęły kobiety, które dobrze
radziły sobie z wizualizacją, ale dało się je zauważyć także wśród kobiet, które nie były zbyt
dobre w tej praktyce. Nie miało znaczenia, jakiej wielkości były piersi kobiet przed badaniem;
metoda działała również w przypadku kobiet po pięćdziesiątce.
W innym badaniu w trakcie łagodnego transu kobiety miały się przenieść w czasie do okresu
pomiędzy 10. a 12. rokiem życia, gdy zwykle piersi zaczynają się rozwijać. Zasugerowano, aby
kobiety poczuły wzrost, naprężenie skóry wokół piersi i delikatną tkliwość. Podczas sesji
kobiety miały przykładać dłonie do piersi i czuć, jak w miarę ich powiększania się dłonie
delikatnie się unoszą. Zwykle w czasie tej praktyki dało się zauważyć, że dłonie kobiet unoszą
się kilka centymetrów nad klatką piersiową. Na trzecim etapie badania mówiono kobietom,
żeby przeniosły się do przyszłości o 2–3 lata. Miały sobie wyobrazić, że tuż po kąpieli stoją
nago przed lustrem w łazience. Kobiety miały przyjrzeć się sobie, dostrzec większe i bardziej
atrakcyjne piersi, które są wynikiem hipnotycznych sugestii. Autorzy tego badania, a także
innych podobnych, twierdzą, że powodem, dla którego rozwój piersi mógł się zatrzymać
w wieku nastoletnim, mogły być negatywne informacje, które dziewczynka otrzymywała na
temat kobiecości czy samych piersi. W pewnym badaniu naukowcy starali się „oczyścić” te
treści, choć nie zawsze z powodzeniem. Przy pierwszej próbie ponad połowa uczestniczek
zrezygnowała „ze względów osobistych”; najwyraźniej dla niektórych kobiet cofnięcie się
z pomocą hipnozy do tego trudnego okresu może obfitować w emocjonalne zagrożenia, lecz
jeśli kobieta potrafi przejść przez to bezpiecznie, ma szansę na uzdrowienie emocjonalne (oraz
pełny rozwój piersi).
Przy trzeciej próbie 7 z 8 kobiet, które poddano hipnozie, w wieku 21–35 lat, odniosło
korzyści w postaci powiększenia rozmiaru piersi o 2,5–5 cm. Wyjątek stanowiła jedna
uczestniczka, która żałowała, że nie jest mężczyzną. Podczas tego badania największy wzrost
piersi odnotowano w grupie starszych, zamężnych kobiet141. (Płyty CD z hipnozą służącą do
powiększania piersi można kupić za pośrednictwem Internetu; sprawdź produkty
wykwalifikowanej hipnoterapeutki Wendi Friesen na www.wendi.com).
Jeżeli kobiety mogą zmienić rozmiar i jędrność piersi, używając w tym celu siły intencji
i wizualizacji, bez wątpienia mamy także siłę niezbędną do utrzymania lub wykreowania
zdrowia piersi, wyobrażając je sobie jako zdrowe i piękne. Jeśli ciało to jedynie obszar idei,
upewnijmy się, że te idee reprezentują nasze najwyższe dobro.
Jeśli miałaś raka piersi
Pewna 38-letnia położna, którą spotkałam na konferencji, miała 21 lat, gdy usunięto jej pierś.
Powiedziała, że spoglądając wstecz, uświadomiła sobie, że bardzo wcześnie na głębokim
poziomie odrzuciła swoje piersi, gdyż od dzieciństwa dostawała informację, że powinna się
urodzić jako chłopiec. Przypisała raka piersi nieustannym negatywnym myślom na temat bycia
kobietą. Teraz, prawie 20 lat po mastektomii, zdecydowała, że pozbędzie się protezy.
Powiedziała, że „sztuczna” pierś tworzyła blokadę między jej klatką piersiową, sercem i pełną
miłości energią, którą ta część jej ciała powinna czuć. Wyznała, że teraz, gdy ktoś ją przytula,
jej cała klatka piersiowa także dostaje tę pełną miłości energię.
Rekonstrukcja piersi po mastektomii może być błogosławieństwem. Jeżeli tak jest w twoim
przypadku, regularnie poświęcaj kilka chwil na docenienie pracy chirurga i uzdrawiającej mocy
swojego ciała. Z implantem piersi lub bez niego, jeśli miałaś mastektomię, dotykanie twojej
blizny z szacunkiem i pietyzmem jest aktem dbania o siebie – uznaniem twojej ofiary i ciągłej
zdolności do rozkwitu.
1
C. Chen, Adverse Life Events and Breast Cancer: A Case-Controlled Study, British Medical Journal, vol. 311 (1995), s.
1527–30.
2
S. Geyer, Life Events Prior to Manifestation of Breast Cancer: A Limited Prospective Study Covering Eight Years Before
Diagnosis, Journal of Psychosomatic Research, vol. 35 (1991), s. 355–63.
3 A. Ramirez et al., Stress and Relapse of Breast Cancer, British Medical Journal, vol. 298 (1989), s. 291–93.
4
W XIX-wiecznej przeszłości badawczej doszło do niezwykłego przypadku Herberta Snowa, który porównał raka piersi i
raka macicy do historii wzburzonego umysłu i przewlekłego niepokoju. Szczególnie ważnym dla kobiet przedmiotem jego
badań była utrata znaczących relacji jako czynnik przyspieszający ujawnienie się guza. Zob.: H. Snow, The Proclivity of
Women to Cancerous Disease (London, 1883).
W XX w. M. Tarlau i M. A. Smalheiser odkryli, że typowy wzorzec dla kobiet z rakiem
piersi to psychologiczna nieobecność ojca; natomiast dla kobiet z rakiem szyjki macicy –
nieobecność ojca ze względu na jego śmierć lub porzucenie rodziny. Zob.: M. Tarlau i M. A.
Smalheiser, Personality Patterns in Patients with Malignant Tumors of the Breast and Cervix,
Psychosomatic Medicine, vol. 13 (1951), s. 117. Odkryli oni również, że kobiety z rakiem
piersi często odrzucają swoją seksualność oraz mają jednakowo negatywne odczucia
zarówno na jej temat, jak i często względem relacji heteroseksualnych jako takich. Dla
kontrastu, kobiety z rakiem szyjki macicy mają mniej negatywne odczucia na temat
seksualności. Pacjentki z rakiem piersi ze znacznie większym prawdopodobieństwem
pozostawały w niezadowalającym małżeństwie, podczas gdy wiele pacjentek chorych na raka
szyjki macicy było rozwiedzionych lub kilkakrotnie zamężnych.
Badanie przeprowadzone przez Bacona i jego współpracowników wykazało, że wiele kobiet
z rakiem piersi zazwyczaj nie było w stanie rozładować lub poradzić sobie w odpowiedni
sposób z gniewem, agresywnością czy wrogością. Często kobiety te ukrywały tego typu
uczucia pod fasadą miłego usposobienia. Kobiety z rakiem piersi często odpowiadały
zaprzeczaniem i nierealistycznym poświęcaniem się, próbując na nowo rozwiązać konflikt
wrogości z ich własnymi matkami. Zob.: C. L. Bacon et al., A Psychosomatic Survey of
Cancer of the Breast, Psychosomatic Medicine, vol. 14, no. 6 (1952), s. 453–59. Zob. także:
C. B. Bahnson, Stress and Cancer: The State of the Art, Psychosomatics, vol. 22, no. 3
(1981), s. 207–20.
5 S.
Levy et al., Perceived Social Support and Tumor Estrogen Progesterone Receptor Status as Predictors of Natural Killer
Cell Activity in Breast Cancer Patients, Psychosomatic Medicine, vol. 51 (1990), s. 73–85.
6
A. Bremond, G. Kune i C. Bahnson, Psychosomatic Factors in Breast Cancer Patients: Results of a Case Control Study,
Journal of Psychosomatic Obstetrics and Gynecology, vol. 5 (1986), s. 127–36.
7 K.W. Pettingale et al., Serum IgA Levels and Emotional Expression in Breast Cancer Patients, Journal of Psychosomatic
Research, vol. 21 (1977), s. 395.
8 U.S.
Preventive Services Task Force, Screening for Breast Cancer: U.S. Preventive Services Task Force Recommendation
Statement, Annals of Internal Medicine, vol. 151, no. 10 (2009), s. 716–26; dostępne także online:
www.annals.org/content/151/10/716.full.
9
D. B. Thomas et al., Randomized Trial of Breast Self-Examination in Shanghai: Final Results, Journal of the National
Cancer Institute, vol. 94, no. 19 (2002), s. 1445–57.
10 V.F. Semiglazov et al., [Interim Results of a Prospective Randomized Study of Self-Examination for Early Detection of
Breast Cancer (Russia/St.Petersburg/WHO)],Voprosy Onkologii, vol. 45, no. 3 (1999), s. 265–71.
11 Od
tłum.: Kanadyjskie Stowarzyszenie Onkologiczne.
12 Od tłum.: Kanadyjska Grupa ds. Prewencyjnej Opieki Zdrowotnej.
13 Od
tłum.: Narodowa Służba Zdrowia Wielkiej Brytanii.
14 Od
tłum.: Amerykańskie Towarzystwo Chirurgów Piersiowych.
15
Od tłum.: Komisja Uzgodnień Narodowego Związku ds. Nowotworów.
16
S. M. Love, R. S. Gelman i W. J. Sile, Fibrocystic ‘Disease’ of the Breast: A Non-Disease, New England Journal of
Medicine, vol. 307 (1982), s. 1010.
17 P.E. Preece et al., Importance of Mastalgia in Operable Breast Cancer, British Medical Journal, vol. 284 (1982), s. 1299–
1300; L. E. Hughes i D. J. Webster, Breast Pain and Modularity, w: Benign Disorders and Disease of the Breast (London:
Bailliere Tindale, 1989).
18
G. Plu-Bureau et al., Cyclic Mastalgia as a Marker of Breast Cancer Susceptibility: Results of a Case Control Study
Among French Women, British Journal of Cancer, vol. 65 (1992), s. 945–49; oraz J. R. Harris et al., Breast Cancer, part 1,
New England Journal of Medicine, vol. 327 (1992), s. 319–28.
19 P. L. Jenkins et al., Psychiatric Illness in Patients with Severe Treatment-Resistant Mastalgia, General Hospital Psychiatry,
vol. 15 (1993), s. 55–57.
20 U.S.Preventive Services Task Force, Screening for Breast Cancer: U.S. Preventive Services Task Force Recommendation
Statement, Annals of Internal Medicine, vol. 151, no. 10 (2009), s. 716–26; dostępne także online:
www.annals.org/content/151/10/716.full.
21
J. S. Mandelblatt et al., Effects of Mammography Screening Under Different Screening Schedules: Model Estimates of
Potential Benefits and Harms, Annals of Internal Medicine, vol. 151, no. 10 (2009), s. 738–47; dostępne także online:
www.annals.org/content/151/10/738.full.
22 P.
C. Gotzsche i O. Olsen, Is Screening for Breast Cancer with Mammography Justifiable?, The Lancet, vol. 355, no. 9198
(2000), s. 129–34; P. C. Gotzsche i O. Olsen, Cochrane Review on Screening for Breast Cancer with Mammography, The
Lancet, vol. 358, no. 9290 (2001), s. 1340–42.
23 P.
Zahl, J. Maehlen i H. G. Welch, The Natural History of Invasive Breast Cancers Detected by Screening Mammography,
Archives of Internal Medicine, vol. 168, no. 21 (2008), s. 2311–6.
24 T.
Parker-Pope, Benefits and Risks of Cancer Screening Are Not Always Clear, Experts Say, New York Times, October
22, 2009, s. A26, dostępny także online: http://www.nytimes.com/2009/10/22/health/22screen.html#; L. Esserman, Y. Shieh
i I. Thompson, Rethinking Screening for Breast Cancer and Prostate Cancer, Journal of the American Medical Association,
vol. 302, no. 15 (2009), s. 1685–92; G. Kolata, Cancer Society, in Shift, Has Concerns on Screenings, New York Times,
October 21, 2009, s. A1, dostępny także dostępne online: www.nytimes.com/2009/10/21/health/21cancer.html#.
25 Od
tłum.: Narodowy Instytut Zdrowia.
26 Parker-Pope,
Benefits and Risks of Cancer Screening Are Not Always Clear, Experts Say.
27 Od tłum.: Amerykańskie Kolegium Radiologiczne.
28 A.
M. D. Wolf, Share the Burden of Uncertainty with Patients, Consultant, vol. 43, no. 9 (2003), s. 1102–3.
29 A.
B. Miller et al., Canadian National Breast Screening Study 2: 13-Year Results of a Randomized Trial in Women Aged
50–59 Years, Journal of the National Cancer Institute, vol. 92, no. 18 (2000), s. 1490–9.
30 K.
Kerlikowske et al., Continuing Screening Mammography in Women Aged 70 to 79 Years: Impact on Life Expectancy
and Cost-Effectiveness, Journal of the American Medical Association, vol. 282, no. 22 (1999), s. 2156–63.
31 J.
P. van Netten et al., Physical Trauma and Breast Cancer, The Lancet, vol. 343, no. 8903 (1994), s. 978–79.
32 Od
tłum.: Narodowe Badania Raka Piersi.
33 C. Baines, Rethinking Breast Screening-Again, British Medical Journal, vol. 331 (2005), s. 1031.
34
A. T. Stavros et al., Solid Breast Nodules: Use of Sonography to Distinguish Between Benign and Malignant Lesions,
Radiology, vol. 195 (1995), s. 123–34; E. Staren, Breast Ultrasound for Surgens, American Surgeon, vol. 62 (1996), s. 109–
12.
35 R.
J. Bleicher et al., Association of Routine Pretreatment Magnetic Resonance Imaging with Time to Surgery, Mastectomy
Rate, and Margin Status, Journal of the American College of Surgeons, vol. 209 (2009), s. 180–87.
36
J. D. Bronzino, ed., Medical Devices and Systems (The Biomedical Engineering Handbook) (Boca Raton: CRC
Press/Taylor & Francis Group, 2006).
37
N. Arora et al., Effectiveness of a Noninvasive Digital Infrared Thermal Imaging System in the Detection of Breast
Cancer, American Journal of Surgery, vol. 196, no. 4 (2008), s. 523–26.
38 Od
tłum.: Międzynarodowa Akademia Termografii Klinicznej.
39 Od tłum.: Amerykańskie Kolegium Termografii Klinicznej.
40
M. Gautherie i C. M. Gros, Breast Thermography and Cancer Risk Prediction, Cancer, vol. 45, no. 1 (1980), s. 51–56.
41 Ibid.

42
K. Louis, J. Walter i M. Gautherie, Long-Term Assessment of Breast Cancer Risk by Thermal Imaging, w: M. Gautherie i
E. Albert, eds., Biomedical Thermology: Proceedings of an International Symposium Held in Strasbourg, France, June 30–
July 4, 1981 (New York: A. R. Liss, 1982), s. 279–301; M. Gautherie, Thermobiological Assessment of Benign and
Malignant Breast Diseases, Amercan Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 147, no. 8 (1983), s. 861–69.
43
H. Spitalier et al., Does Infrared Thermography Truly Have a Role in Present-Day Breast Cancer Management?, w: M.
Gautherie i E. Albert, eds., Biomedical Thermology: Proceedings of an International Symposium (New York: A. R. Liss,
1982), s. 269–78; R. Amalric et al., Does Infrared Thermography Truly Have a Role in Present-Day Breast Cancer
Management?, Progress in Clinical and Biological Research, vol. 107 (1982), s. 269–78.
44H. J. Isard et al., Breast Thermography After Four Years and 10,000 Studies, American Journal of Roentgenology,
Radium Therapy, and Nuclear Medicine, vol. 115, no. 4 (1972), s. 811–21.
45 P.Gamagami, Indirect Signs of Breast Cancer: Angiogenesis Study, Atlas of Mammography (Cambridge, MA: Blackwell
Science, 1996), s. 231–258.
46 J.
R. Keyserlingk et al., Infrared Imaging of the Breast: Initial Reappraisal Using High-Resolution Digital Technology in
100 Successive Cases of Stage I and II Breast Cancer, The Breast Journal, vol. 4, no. 4 (1998), s. 245–51.
47Y. R. Parisky et al., Efficacy of Computerized Infrared Imaging Analysis to Evaluate Mammographically Suspicious
Lesions, American Journal of Roentgenology, vol. 180, no. 1 (2003), s. 263–69.
48 Od
red.: pin-up (z ang. pin-up – przypiąć, powiesić) – określenie używane wobec trendu wywodzącego się głównie z lat
40. i 50. XX w. Pin-up girls (dziewczyny pin-up) były piękne i uśmiechnięte, ubrane w rozkloszowane sukienki lub skąpe
stroje, bieliznę. Pojawiały się przede wszystkim na plakatach, które mężczyźni przypinali na ścianach (stąd ich nazwa).
Współczesne pin-up girls wzorują się zwłaszcza na modzie tamtych lat, a ich charakterystyczną cechą są mocne czarne
kreski nad górnymi powiekami, długie rzęsy (często sztuczne), mocno pomalowane na czerwono usta oraz zarumienione
policzki. Charakterystyczne fryzury to głównie loki podpięte po bokach i grzywki – koniecznie podwinięte lub w formie
dużych loków. Najbardziej znaną przedstawicielką nurtu pin-up była Marilyn Monroe.
49 Ibid.;N. Arora et al., Effectiveness of Noninvasive Digital Infrared Thermal Imaging System in the Detection of Breast
Cancer, American Journal of Surgery, vol. 196, no. 4 (2008), s. 523–26; E. Y. Ng i E. C. Kee, Advanced Integrated
Technique in Breast Cancer Thermography, Journal of Medical Engineering and Technology, vol. 32, no. 2 (2008), s. 103–
14; D. A. Kennedy, T. Lee i D. Seely, A Comparative Review of Thermography as a Breast Cancer Screening Technique,
Integrative Cancer Therapies, vol. 8, no. 1 (2009), s. 9–16.
50 Od tłum.: Departament Spraw Weteranów.
51 G.
Kolata, Breast Cancer Screening Under 50: Experts Disagree If Benefit Exists, New York Times, December 14, 1993,
s. C-1; W. G. Welch i W. Black, Advances in Diagnostic Imaging, New England Journal of Medicine, vol. 328 (1993), s.
1237–42; M. Nielson et al., Breast Cancer and Atypia Among Young Middle-Aged Women: A Study of 110 Medical-Legal
Autopsies, British Journal of Cancer, vol. 56 (1987), s. 814–19. Nieopublikowane badanie na podstawie autopsji z
podobnymi odkryciami przeprowadzono w Cook County Hospital w Chicago (rozmowa prywatna z dr med. Kate Havens).
52 V.Ernster et al., Incidence of and Treatment for Ductal Carcinoma In Situ of the Breast, Journal of the American Medical
Association, vol. 275, no. 12 (1996), s. 913–18.
53
G. Arpino, R. Laucirica i R. M. Elledge, Premalignant and In Situ Breast Disease: Biology and Clinical Implications,
Annals of Internal Medicine, vol. 143, no. 6 (2005), s. 446–57.
54 Od
tłum.: Centrum Badań nad Rakiem im. Freda Hutchinsona.
55
C. I. Li et al., Age-Specific Incidence Rates of In Situ Breast Carcinomas in Histologic Type, 1980 to 2001, Cancer
Epidemiology, Biomarkers and Prevention, vol. 14, no. 4 (2005), s. 1012–15.
56
C. I. Li et al., Adjuvant Hormonal Therapy for Breast Cancer and Risk of Hormone Receptor-Specific Subtypes of
Contralateral Breast Cancer, Cancer Research, vol. 69, no. 17 (2009), s. 6865–70.
57
National Center for Health Statistics, Vital Statistics of the United States, 1987, vol. 2, Mortality, Part A, DHHS
Publication no. (PHS) 90–1101 (Washington, DC: U.S. Government Printing Office, 1990).
58 Przebadano następujące substancje chemiczne: pestycydy DDT, heptachlor i atrazynę, kilka wielopierścieniowych
węglowodorów aromatycznych (WWA), produkty uboczne ropy naftowej, dioksyny i polichlorowane bifenyle (PCB). Zob.
także: J. Ralof, Ecocancer: Do Environmental Factors Underlie a Breast Cancer Epidemic?, Science News, vol. 144 (1993),
s. 1013.
59
Dr med. S. Epstein, list do dr. Davida Kesslera, komisarza FDA, February 14, 1994. Cyt. za: B. Joseph, My Healing from
Breast Cancer (New Canaan: Keats, 1996), s. 7.
60
S. Steingraber, The Falling Age of Puberty in U.S. Girls: What We Know, What We Need to Know (San Francisco: Breast
Cancer Fund, 2007), dostępny także online: http://www.breastcancerfund.org/site/pp.asp?c=kwKXLdPaE&b=3291891.
61
P. Buell, Changing Incidence of Breast Cancer in Japanese-American Women, Journal of the National Cancer Institute,
vol. 51 (1973), s. 1479–83; L. Kinlen, Meat and Fat Consumption and Cancer Mortality: A Study of Strict Religious Orders
in Britain, The Lancet, 1982, s. 946–49; W. Willett et al., Dietary Fat and Risk of Breast Cancer, New England Journal of
Medicine, vol. 316, no. 22 (1987).
62 D.J. Hunter et al., Cohort Studies of Fat Intake and the Risk of Breast Cancer: A Pooled Analysis, New England Journal
of Medicine, vol. 334 (1996), s. 356–61.
63 S. Franceschi et al., Intake of Macronutrients and Risk of Breast Cancer, The Lancet, vol. 347 (1996), s. 1351–56.
64 S. Seely i D. F. Horrobin, Diet and Breast Cancer: The Possible Connection with Sugar Consumption, Medical
Hypotheses, vol. 3 (1983), s. 319–27; K. K. Caroll, Dietary Factors in Immune-Dependent Cancer, w: M. Winick, ed.,
Current Concepts in Nutrition, vol. 6, Nutrition and Cancer (New York: John Wiley and Sons, 1977), s. 25–40; S. K. Hoeh i
K. K. Carroll, Effects of Dietary Carbohydrate in the Incidence of Mammary Tumors Induced in Rates by 7, 12-
Dimethylbenzanthracene, Nutrition and Cancer, vol. 1, no. 3 (1979), s. 27–30; R. Kazer, Insulin Resistance, Insulin-Like
Growth Factor I and Breast Cancer: A Hypothesis, International Journal of Cancer, vol. 62 (1995), s. 403–6.
65 T. A. Sellers et al., Effect of Family History, Body-Fat Distribution, and Reproductive Factors on the Risk of
Postmenopausal Breast Cancer, New England Journal of Medicine, vol. 326, no. 20 (1992), s. 1323–9.
66
B. L. Pierce et al., Elevated Biomarkers of Inflammation Are Associated with Reduced Survival Among Breast Cancer
Patients, Journal of Clinical Oncology, vol. 27, no. 21 (2009), s. 3437–44.
67 N. Boyd, Effect of a Low-Fat, High-Carbohydrate Diet on Symptoms of Cyclical Mastopathy, The Lancet, vol. 2 (1988),
s. 128; D. Rose et al., Effect of a Low-Fat Diet on Hormone Levels in Women with Cystic Breast Disease. I: Serum Steroids
and Gonadotropins, Journal of the National Cancer Institute, vol. 78 (1987), s. 623; D. Rose et al., Effect of a Low-Fat Diet
on Hormone Levels in Women with Cystic Breast Disease. II: Serum Radioimmunoassayable Prolactin and Growth
Hormone and Bioactive Lactogenic Hormones, Journal of the National Cancer Institute, vol. 78 (1987), s. 627.
68 M. Woods, Low-Fat, High-Fiber Diet and Serum Estrone Sulfate in Premenopausal Women, American Journal of Clinical
Nutrition, vol. 49 (1989), s. 1179; D. Ingram, Effect of Low-Fat Diet on Female Sex Hormone Levels, Journal of the
National Cancer Institute, vol. 79 (1987), s. 1225; H. Aldercreutz, Diet and Plasma Androgens in Postmenopausal
Vegetarian and Omnivorous Women and Postmenopausal Women with Breast Cancer, American Journal of Clinical
Nutrition, vol. 49 (1989), s. 433; A. Tavani et al., Consumption of Sweet Foods and Breast Cancer Risk in Italy, Annals of
Oncology, vol. 17, no. 2 (2006), s. 341–5.
69 M.
H. Holl et al., Gut Bacteria and Aetiology of Cancer of the Breast, The Lancet, vol. 2 (1971), s. 172–73; R. E. Hughes,
Hypothesis: A New Look at Dietary Fiber in Human Nutrition, Clinical Nutrition, vol. 406 (1986), s. 81–86.
70 J.
Michnovicz i H. Bradlow, Altered Estrogen Metabolism and Excretion in Humans Following Consumption of Indole-3-
Carbinol, Nutrition and Cancer, vol. 16 (1991), s. 59–66.
71 Rose et al., Serum Steroids and Gonadotropins.
72 H. Aldercreutz et al., Dietary Phytoestrogens and the Menopause in Japan, The Lancet, vol. 339 (1992), s. 1233; H. P. Lee
et al., Dietary Effects of Breast Cancer Risk in Singapore, The Lancet, vol. 337 (1991), s. 1197–1200.
73 N.
N. Ismael, A Study of Menopause in Malaysia, Maturitas, vol. 19 (1994), s. 205–9.
74 Od tłum.: badanie przeżycia w przypadku raka piersi w Szanghaju.
75 X.
O. Shu et al., Soy Food Intake and Breast Cancer Survival, Journal of the American Medical Association, vol. 302, no.
22 (2009), s. 2437–43.
76 L. J. Lu et al., Decreased Ovarian Hormones During a Soya Diet: Implications for Breast Cancer Prevention, Cancer
Research, vol. 60, no. 15 (2000), s. 4112–21; N. B. Kumar et al., The Specific Role of Isoflavones on Estrogen Metabolism
in Premenopausal Women, Cancer, vol. 94, no. 4 (2002), s. 1166–74; C. Nagata et al., Decreased Serum Estradiol
Concentration Associated with High Dietary Intake of Soy Products in Premenopausal Japanese Women, Nutrition and
Cancer, vol. 29, no. 3 (1997), s. 228–33.
77 T.
Hirano et al., Antiproliferative Activity of Mammalian Lignan Derivatives Against the Human Breast Carcinoma Cell
Line ZR-75-1, Cancer Investigations, vol. 8 (1990), s. 595–602.
78 H.
Aldercreutz et al., Excretion of the Lignans Enterolactone and Enterodiol and of Equol in Omnivorous and Vegetarian
Women and in Women with Breast Cancer, The Lancet, vol. 2 (1992), s. 1295–99.
79Council for Responsible Nutrition, International Researchers Convene Meeting on Isoflavones, wyd. prasowe, June 17,
2009, dostępne online: www.npicenter.com/anm/anmviewer.asp?a=24304&print=yes.
80
Rozmowa prywatna z dr Margaret Ritchie, czerwiec 2009.
81 L. Rosenberg et al., Breast Cancer and Alcoholic Beverage Consumption, The Lancet, vol. 1 (1982), s. 267–70.
82 Od tłum.: Badanie Stanu Zdrowia Pielęgniarek.
83 W. C. Willett et al., Moderate Alcohol Consumption and the Risk of Breast Cancer, New England Journal of Medicine,
vol. 316, no. 19 (1987), s. 1174–80.
84C. I. Li et al., Relationship Between Potentially Modifiable Lifestyle Factors and Risk of Second Primary Contralateral
Breast Cancer Among Women Diagnosed with Estrogen Receptor-Positive Invasive Breast Cancer, Journal of Clinical
Oncology, vol. 27, no. 32 (2009), s. 5312–8.
85I. Kato et al., Alcohol Consumption in Cancers of Hormone Related Organs in Females, Japan Journal of Clinical
Oncology, vol. 19, no. 3 (1989), s. 202–7.
86D. Bagga et al., Dietary Modulation of Omega-3/Omega-6 Polyunsaturate Fatty Acid Ratios in Patients with Breast
Cancer, Journal of the National Cancer Institute, vol. 89, no. 15 (1997), s. 1123–31.
87 R. S. London et al., The Effect of Alpha-Tocopherol on Premenstrual Symptomatology, Cancer Research, vol. 41 (1981),
s. 3811–16; R. S. London et al., The Effect of Alpha-Tocopherol on Premenstrual Symptomatology: A Double-Blind Study,
Journal of American College Nutrition, vol. 3 (1984), s. 351–56; R. S. London et al., The Role of Vitamin E in Fibrocystic
Breast Disease, Obstetrics and Gynecology, vol. 65 (1982), s. 104–6; A. A. Abrams, Use of Vitamin E for Chronic Cystic
Mastitis, New England Journal of Medicine, vol. 272 (1965), s. 1080–81.
88R. R. Brown et al., Correlation of Serum Retinol Levels with Response to Chemotherapy in Breast Cancer, American
Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 148, no. 3, s. 309–12.
89
K. P. McConnell et al., The Relationship Between Dietary Selenium and Breast Cancer, Journal of Surgical Oncology,
vol. 5, no. 1 (1980), s. 67–70.
90L. C. Clark et al., Effects of Selenium Supplementation for Cancer Prevention in Patients with Carcinoma of the Skin,
Journal of the American Medical Association, vol. 276 (1996), s. 1957–63.
91
T. T. Kellis i L. E. Vickery, Inhibition of Human Estrogen Synthetase (Aromatase) by Flavonoids, Science, vol. 255
(1984), s. 1032–34. Bioflawonoidy rywalizują o estrogen jako substrat w metabolizmie tłuszczów.
92 B.
Goldin i J. Gorsbach, The Effect of Milk and Lactobacillus Feeding on Human Intestinal Bacterial Enzyme Activity,
American Journal of Clinical Nutrition, vol. 39 (1984), s. 756–61. Lactobacillus acidophilus hamuje beta-glukuronidazę,
enzym bakterii kałowej odpowiedzialny za dekoniugację skoniugowanych estrogenów wątrobowych.
93K. Lockwood et al., Partial and Complete Regression of Breast Cancer in Patients in Relation to Dosage of Coenzyme
Q10, Biochemical and Biophysical Research Communications, vol. 199, no. 3 (1994), s. 1504–8.
94 R.
Staud, Vitamin D: More than Just Affecting Calcium and Bone, Current Rheumatology Reports, vol. 7, no. 5 (2005), s.
356–64.
95
Ibid.; J. J. Cannell i B. W. Hollis, Use of Vitamin D in Clinical Practice, Alternative Medicine Review, vol. 13, no. 1
(2008), s. 6–20; J. J. Cannell et al., On the Epidemiology of Influenza, Virology Journal, vol. 25, no. 5 (2008), s. 29; M. F.
Holick, Vitamin D: Importance in the Prevention of Cancers, Type 1 Diabetes, Heart Disease, and Osteoporosis, American
Journal of Clinical Nutrition, vol. 79, no. 3 (2004), s. 362–71.
96 C.
F. Garland et al., Vitamin D for Cancer Prevention: Global Perspective, Annals of Epidemiology, vol. 19, no. 7 (2009),
s. 468–83.
97 C.
F. Garland et al., Vitamin D and Prevention of Breast Cancer: Pooled Analysis, The Journal of Steroid Biochemistry
and Molecular Biology, vol. 103, nos. 3–5 (2007), s. 708–11.
98 Od
tłum.: Amerykańskie Towarzystwo Onkologii Klinicznej.
99 American
Society of Clinical Oncology 2008 Annual Meeting, streszczenie 511, przegląd literatury, May 15, 2008.
100
P. J. Goodwin et al., Prognostic Effects of 25-Hydroxyvitamin D Levels in Early Breast Cancer, Journal of Clinical
Oncology, vol. 27, no. 23 (2009), s. 3757–63.
101 J.
H. Kessler, The Effect of Supraphysiologic Levels of Iodine on Patients with Cyclic Mastalgia, The Breast Journal, vol.
10, no. 4 (2004), s. 328–36; W. R. Ghent et al., Iodine Replacement in Fibrocystic Disease of the Breast, Canadian Journal
of Surgery, vol. 35, no. 5 (1993), s. 453–60.
102 Kessler, The Effect of Supraphysiologic Levels of Iodine on Patients with Cyclic Mastalgia.
103
B. A. Eskin et al., Mammary Gland Dysplasia in Iodine Deficiency, Journal of the American Medical Association, vol.
200 (1967), s. 115–19.
104 Od tłum.: Instytut Zdrowia Kobiet w Teksasie.
105 K.J. Chang et al., Influences of Percutaneous Administration of Estradiol and Progesterone on Human Breast Epithelial
Cell Cycle in Vivo, Fertility and Sterility, vol. 63 (1995), s. 785–91.
106P. E. Mohr et al., Serum Progesterone and Prognosis in Operable Breast Cancer, British Journal of Cancer, vol. 73
(1996), s. 1552–55.
107A. McTiernan, Exercise and Breast Cancer-Time to Get Moving?, New England Journal of Medicine, vol. 336, no. 18
(1997), s. 1311–2.
108I. Thune et al., Physical Activity and the Risk of Breast Cancer, New England Journal of Medicine, vol. 336, no. 18
(1997), s. 1269–75.
109
B. Rockhill et al., A Prospective Study of Recreational Physical Activity and Breast Cancer Risk, Archives of Internal
Medicine, vol. 159, no. 19 (1999), s. 2290–96.
110T. M. Peters et al., Intensity and Timing of Physical Activity in Relation to Postmenopausal Breast Cancer Risk: The
Prospective NIH-AARP Diet and Health Study, BMC Cancer, vol. 9, no. 1 (2009), s. 349.
111 P.
K. Verkasalo et al., Sleep Duration and Breast Cancer: A Prospective Cohort Study, Cancer Research, vol. 65, no. 20
(2005), s. 9595–600.
112 E.S. Schernhammer et al., Rotating Night Shifts and Risk of Breast Cancer in Women Participating in the Nurses Health
Study, Journal of the National Cancer Institute, vol. 93, no. 20 (2001), s. 1563–68.
113 D.
E. Blask et al., Melatonin-Depleted Blood from Premenopausal Women Exposed to Light at Night Stimulates Growth
of Human Breast Cancer Xenografts in Nude Rats, Cancer Research, vol. 65, no. 23 (2005), s. 11174–84.
114 E. S. Schernhammer et al., Urinary Melatonin Levels and Breast Cancer Risk, Journal of the National Cancer Institute,
vol. 97, no. 14 (2005), s. 1084–87.
115 S.
Narod et al., Familial Breast-Ovarian Cancer Locus on Chromosome 17q12a23, The Lancet, vol. 338 (1991), s. 82–83.
116 D.Thompson et al., Cancer Incidence in BRCA1 Mutation Carriers, Journal of the National Cancer Institute, vol. 94, no.
18 (2002), s. 1358–65; The Breast Cancer Linkage Consortium, Cancer Risks in BRCA2 Mutation Carriers, Journal of the
National Cancer Institute, vol. 91, no. 15 (1999), s. 131–36; National Cancer Institute, National Cancer Institute Fact Sheet:
BRCA1 and BRCA2: Cancer Risk and Genetic Testing, dostępny online:
www.cancer.gov/cancertopics/factsheet/Risk/BRCA.
117 National Cancer Institute, National Cancer Institute Fact Sheet: BRCA1 and BRCA2: Cancer Risk and Genetic Testing.
118 M.
B. Fitzgerald et al., Germ Line BrCa 1 Mutations in Jewish and Non-Jewish Women with Early Onset Breast Cancer,
New England Journal of Medicine, vol. 334, no. 3 (1996), s. 143–49; F. S. Collins, BrCa 1: Lots of Mutations, Lots of
Dilemmas, New England Journal of Medicine, vol. 334, no. 3 (1996), s. 186–88; A. A. Langston, BrCa 1 Mutations in
Population-Based Sample of Young Women with Breast Cancer, New England Journal of Medicine, vol. 334, no. 3 (1996),
s. 137–42.
119
C. B. Begg et al., Variation of Breast Cancer Risk Among BRCA 1/2 Carriers, Journal of the American Medical
Association, vol. 299, no. 2 (2008), s. 194–201.
120
U.S. Preventive Services Task Force, Genetic Risk Assessment and BRCA Mutation Testing for Breast and Ovarian
Cancer Susceptibility: Recommendation Statement, Annals of Internal Medicine, vol. 143, no. 5 (2005), s. 355–61.
121 R. Semelka, Imaging X-Rays Cause Cancer: A Call to Action for Caregivers and Patients, Medscape, February 13, 2006
(przejrzane i zaktualizowane: February 16, 2007).
122 Od
tłum.: Program Poznania Ludzkiego Genomu.
123 S.B. Haga et al., Genomic Profiling to Promote a Healthy Lifestyle: Not Ready For Prime Time, Nature Genetics, vol.
34, no. 4 (2003), s. 347–50.
124 Od
tłum.: Obserwacja, Epidemiologia i Rezultaty Końcowe.
125 S.
Johnson, Wildfire: Igniting the She-volution (Albuquerque, NM: Wildfire Books, 1990), s. 38.
126
Rak piersi w konwencjonalnym sensie może powrócić w dowolnym momencie. Dlatego żaden lekarz nie uważałby
Moniki za wyleczoną. Powiedziałby raczej, że jest w remisji. Bez względu na to, jak to nazwiemy, podobają mi się jej
wygląd i jej życie.
127
Aby uzyskać fascynujący opis kontrowersji dotyczących implantów piersi, zob. stronę Chronology of Silicone Breast
Implants programu Frontline amerykańskiej sieci telewizyjnej PBS: www.pbs.org/wgbh/pages/frontline/implants/cron.html.
128L. A. Brinton et al., Cancer Risk at Sites Other Than the Breast Following Augmentation Mammoplasty, Annals of
Epidemiology, vol. 11, no. 4 (2001), s. 248–56.
129 Od red.: przedsiębiorstwo amerykańskie z siedzibą w Midland w stanie Michigan, USA, lider w produkcji silikonu.
130
Dane na temat implantów cytowane za: M. Angell, Shattuck Lecture-Evaluating the Health Risks of Breast Implants: The
Interplay of Medical Science, the Law, and Public Opinion, New England Journal of Medicine, vol. 334, no. 23 (1996), s.
1513–18.
131 Od tłum.: Instytut Medycyny.
132 Od tłum.: Narodowa Akademia Nauk.
133 Od red.: roztwór solny.
134 L.
A. Brinton et al., Mortality Among Augmentation Mammoplasty Patients, Epidemiology, vol. 12, no. 3 (2001), s. 321–
26.
135 D.
B. Sarwer, G. K. Brown i D. L. Evans, Cosmetic Breast Augmentation and Suicide, American Journal of Psychiatry,
vol. 164, no. 7 (2007), s. 1006–13.
136 V. C. Koot et al., Total and Cause Specific Mortality Among Swedish Women with Cosmetic Breast Implants:
Prospective Study, British Medical Journal, vol. 326, no. 7388 (2003), s. 527–28.
137 J.
S. Hasan, Psychological Issues in Cosmetic Surgery: A Functional Overview, Annals of Plastic Surgery, vol. 44, no. 1
(2000), s. 89–96.
138 Rozmowa prywatna z dr med. Moną Lisą Schulz, która zbadała to zagadnienie dokładnie przed zabiegiem rekonstrukcji
po rozpoznaniu u niej raka piersi.
139 Saline-Filled
Breast Implant Surgery: Making an Informed Decision, ulotka dla pacjentek w przypadku implantów piersi
wypełnianych saliną, Mentor Corporation (zaktualizowane: January 2004); Making an Informed Decision: Saline-Filled
Breast Implant Surgery; 2004 Update, ulotka dla pacjentek w przypadku implantów piersi wypełnianych saliną, INAMED
Corporation (zaktualizowane: November 2004).
140 N.
Hurst, Lactation After Augmentation Mammoplasty, Obstetrics and Gynecology, vol. 87, no. 1 (1996), s. 30–34.
141 A.
R. Staib i D. R. Logan, Hypnotic Stimulation of Breast Growth, American Journal of Clinical Hypnosis, April 1977;
R. D. Willard, Breast Enlargement Through Visual Imagery and Hypnosis, American Journal of Clinical Hypnosis, April
1977; J. E. Williams, Stimulation of Breast Growth by Hypnosis, Journal of Sex Research, vol. 10, no. 4 (1974), s. 316–26;
L. M. LeCron, Breast Development Through Hypnotic Suggestion, Journal of the American Society of Psychosomatic
Dentistry and Medicine, vol. 16, no. 2 (1969), s. 58–62.
ROZDZIAŁ 11.

Nasza płodność
W okresie reprodukcyjnym płodna i aktywna seksualnie kobieta, która nie
stosuje żadnych środków antykoncepcyjnych, urodzi średnio 14 dzieci lub
podda się 31 aborcjom. Jest to sytuacja nie do wyobrażenia w czasach
upragnionej niezależności i równości kobiet.
– dr med. Luella Klein, była prezeska American College of Obstetrics and
Gynecology, 1984
Szerszej wizji płodności nie determinuje jedynie posiadanie lub brak dziecka.
Płodność jest dozgonnym związkiem ze sobą, a nie tylko stanem czysto
medycznym.
– dr Joan Borysenko

łodność. Jak odbierasz to słowo? Odczuwasz bogactwo, spełnienie, yin, obfitość – jak
P w przypadku urodzajnego pola czy żyznego umysłu? Wywołuje ono obrazy niesamowitej
młodości i nieskończonych możliwości? Nic dziwnego, że wszystkie kobiety pragną być
płodne, by wiedzieć, że mogą mieć dziecko, jeśli tylko tego zechcą. Uczucie bycia płodną to
wewnętrzny potencjał, którego tak wiele z nas pragnie i się z nim identyfikuje. Płodność jest
formą kobiecej siły, mocy, z którą musimy pracować odpowiedzialnie i świadomie, jeśli mamy
naprawdę się rozwijać. Najważniejszym wskaźnikiem statusu kobiety na świecie jest to, czy ma
władzę nad swoją płodnością. W ciągu ostatnich 50 lat umiejętność określenia przez kobietę,
w jakim czasie i ile chce mieć dzieci, kiedy dojdzie już do decyzji o ich posiadaniu, stała się
jednym z najważniejszych czynników prowadzących do znacznego zwiększenia roli kobiet
w biznesie i edukacji oraz ich samorozwoju1.
Osiągnęłyśmy moment w naszej planetarnej historii, kiedy musimy nauczyć się rozmnażać,
dokonując świadomego wyboru, a nie tylko po to, aby zapełnić pustą przestrzeń wewnątrz
siebie czy też zatrzymać przy sobie mężczyznę. Te ostatnie powody są pozostałościami
nieświadomego programowania plemiennego, które już nam nie służy. Zmarła w 2005 r.
pisarka i położna, Jeannine Parvati Baker, określiła siebie jako osobę będącą jednocześnie za
wyborem i za życiem2. Kiedy miała 17 lat, podjęła decyzję, że jest gotowa, by stać się aktywna
seksualnie. Przysięgła również, że nigdy nie będzie kochać się z mężczyzną, którego dziecka
nie chciałaby urodzić, jeśli zaszłaby w ciążę nieumyślnie. Znalezienie takiego mężczyzny
zajęło jej 3 lata. Jest to potężny przykład wzięcia odpowiedzialności za to, co tworzymy!
Historia Baker, podobnie jak historie rodzących kobiet w rozdziale 12, są drogowskazami na
temat tego, jakie kobiety mogłyby być, gdyby kochały i ceniły swoje ciała oraz zdolności
twórcze.
Życie prenatalne, w pobliżu serca matki, teoretycznie powinno być dla nienarodzonej istoty
błogostanem. Kobiety powinny mądrze przejść przez okres ciąży, gdyż ten stan wpływa
zarówno na nie, jak i na ich potomstwo. Chociaż Zygmunt Freud ukuł zwrot dziecięca amnezja,
który miał wyjaśniać, dlaczego większość ludzi nie pamięta wydarzeń sprzed 3. roku życia,
prawda jest taka, że nasze ciała zawsze pamiętają nasze życie płodowe, narodziny i wczesne
dzieciństwo. Rodzice mają ogromny wpływ na zdolności umysłowe i sprawność fizyczną dzieci
– wpływ, który zaczyna się na długo przed narodzeniem i trwa przez całe życie3.
W komórkach ciała wszyscy nosimy zapis całego naszego życia, począwszy od okresu
jeszcze przed narodzinami. Życie zaczyna się w wodach płodowych, naszym pierwszym
środowisku. Ten okres i wczesne dzieciństwo to etapy krytyczne, gdy powstaje większość
naszych oczekiwań i potencjału. Wspomnienia prenatalne i okołoporodowe oraz ich
potencjalny wpływ na nienarodzone dziecko to jeden z powodów, dla których kobieta musi się
nauczyć zarządzać własną płodnością, by móc począć świadomie. Musimy się stać świadomym
naczyniem.
Gdy od samego początku dziecko czuje się kochane i chciane, jego poczucie przynależności
i bezpieczeństwa tworzy niezmiernie silny układ odpornościowy, a także zdrowe kości i krew,
które stanowią fundament zdrowia na całe życie. Z drugiej strony, wiele kobiet wiedziało, że
matki ich nie chciały, i przez całe życie to odczuwało. Jedna z nich powiedziała: „Wiem, że
zostałam poczęta, gdy matka była pogrążona w żalu po stracie syna, który umarł 9 miesięcy
wcześniej. Wiem, że przejęłam to, będąc w jej łonie. Przyrzekłam wtedy sobie, że postaram się
jej to wynagrodzić. Starałam się to zrobić przez 64 lata. Nigdy mi się to nie udało”. Beverly,
kobieta po menopauzie, wyznała, że matka przyszła na jej pięćdziesiąte urodziny z balonami
i różą i powiedziała: „Masz 50 lat. Teraz już będzie z górki. Nie jesteś już dzieckiem”.
Powiedziała córce, jak bardzo cierpiała, gdy ją rodziła, a także że Beverly urodziła się brzydka.
Wychwalała natomiast syna – brata Beverly – mówiąc, że poród był praktycznie bezbolesny,
a syn od urodzenia był piękny. Słuchając matki, Beverly poczuła, że w jakiś perwersyjny
sposób na urodziny dostała prawdziwy dar: matka utwierdziła ją w czymś, co Beverly czuła od
zawsze – została odrzucona już w momencie narodzin.
Depresja egzystencjalna dotyka ludzi, którzy zostali poczęci i narodzili się jako istoty
niechciane. Pewna kobieta wstydziła się faktu, że oddycha i zajmuje przestrzeń – miała
wrażenie, że nie ma dla niej miejsca, że samo jej istnienie sprawia komuś ból. Twierdziła, że
czuła się tak od zawsze. Wiedziała, że nie była planowanym dzieckiem. Inna kobieta, lekarka
po pięćdziesiątce, powiedziała, że niedawno uczestniczyła w sesji emocjonalnego uzdrawiania,
podczas której uświadomiła sobie, że nigdy nie czuła się bezpiecznie w łonie matki – wiedziała,
że matka jej nie chce. Przez całe życie starała się to sobie jakoś kompensować – studiowała,
została lekarką i wchodziła w liczne związki, jednak nic nie zaspokoiło potrzeby, która tkwiła
w niej od momentu przyjścia na świat: potrzeby bycia kochaną i chcianą w dzieciństwie. „Bicie
serca matki, tak blisko mego serca, nie było dla mnie źródłem spokoju i wsparcia”. Chociaż
matka już nie żyje, kobieta doświadczyła procesu przebaczenia. Powiedziała ze łzami
w oczach: „Teraz wreszcie tęsknię za matką, której nigdy nie miałam. Uświadomiłam sobie, że
zrobiła, co było w jej mocy. Nigdy sama nie dostała szansy”.

Aborcja
Dla wielu kobiet aborcja jest obszarem „niedokończonych spraw” i z tego powodu zasługuje na
szczegółowe omówienie. Gdybyśmy żyły w kulturze, która ceni sobie autonomię kobiet
i w której zarówno mężczyźni, jak i kobiety wspólnie stosują antykoncepcję, na temat aborcji
dyskutowano by otwarcie. Gdyby kobiety w Stanach Zjednoczonych tak jak w Chinach były
zmuszane do aborcji, zabieg ten miałby dla nas zupełnie inne znaczenie4.
Według Trudy M. Johnson, licencjonowanej terapeutki rodzinnej i par, z 20-letnim
doświadczeniem w pracy z kobietami, które cierpią z powodu tego, co nazywa VPT
(dobrowolne przerwanie ciąży) [ang. voluntary pregnancy termination], 43% kobiet poniżej 55.
roku życia miało tego typu doświadczenie; 38% z nich to członkinie Kościoła (55 milionów
kobiet).
Aborcja to celowe zakończenie jednego potencjalnego życia. Jednak brak zgody na aborcję
potencjalnie niszczy życie dwóch istot. Więź matki z dzieckiem to najgłębsza więź znana
ludzkości. Tę najbardziej pierwotną relację pomiędzy ludźmi powinny przepełniać miłość,
serdeczność i otwartość. Zmuszanie kobiety do rodzenia i wychowywania dziecka wbrew jej
woli jest aktem przemocy, który ogranicza i osłabia więź matki z dzieckiem, a zamiast nasion
miłości zasiewa nasiona nienawiści. Czy może być gorszy sposób przyjścia dziecka na świat od
przymusu przebywania w ciele, które jest wobec niego wrogie? Życie jest zbyt cenne, by
zmuszając kobietę do wydania go na świat wbrew jej woli, powstrzymywać jego pełny rozkwit
i potencjał. Wiemy, że wczesne lata życia przestępców są często pełne ubóstwa i rozpaczy,
więc sprowadzanie na świat niechcianej istoty może być wręcz niebezpieczne. (W bestsellerze
pt. „Freakonomia. Świat od podszewki” [Wyd. Helion, 2007] autorzy Steven Levitt i Stephen
Dubner wysuwają hipotezę, że spadek przestępczości w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat
może wynikać z zalegalizowania aborcji). Gdy kobiecy potencjał reprodukcyjny służy za
polityczną kartę przetargową, na horyzoncie majaczy widmo coraz większej liczby kobiet
skazanych na niechciane ciąże.
Na jakimś poziomie wie o tym każdy – łącznie z tymi, którzy publicznie odmawiają kobietom
prawa do sprawowania kontroli nad własną płodnością. W trakcie mojego stażu w Bostonie
często zdarzało się, że rodzice młodych katoliczek w ciąży przyprowadzali je do mnie, mówiąc:
„Nie uznajemy aborcji, ale jeśli córka urodzi, zmarnuje sobie życie. Czy nie dałoby się czegoś
zorganizować?”.
Na przestrzeni lat nauczyłam się jednego: nie istnieje coś takiego jak wolność seksualna. Być
może właśnie dlatego określenie aborcja na życzenie powodowało u mnie dyskomfort.
Wieloletnia praca w obszarze kobiecej płodności nauczyła mnie, że tocząca się obecnie debata
na temat aborcji jest przejawem dużo głębszego problemu, który opisałam we wcześniejszych
rozdziałach: tak długo, jak kobiety nie zrozumieją, jak sprostać własnym potrzebom
erotycznym, i będą poświęcały swoje ciała przyjemności seksualnej mężczyzn, nic się nie
zmieni. Nic się nie zmieni, dopóki aborcja będzie postrzegana jedynie jako „problem kobiet”.
Przez lata wykonywałam aborcje i zawsze będę popierała wybór kobiet w tej kwestii. Po
drodze zrozumiałam jednak, że aborcja to niezmiernie złożony problem, dla którego nie ma
łatwych rozwiązań.
Aborcja jest zawsze trudną kwestią, gdyż zmusza kobietę do stanięcia twarzą w twarz
z najgłębszymi uczuciami, które są związane ze zdolnością mężczyzn do zapłodnienia i mocą
kobiet do zatrzymania lub odrzucenia rezultatów tego zapłodnienia. Aborcja uderza w samo
sedno społecznych przekonań na temat roli kobiety. Czy społeczeństwo popiera pełne
uczestnictwo kobiet w gospodarce? Jaka jest nasza właściwa rola w domu i w społeczeństwie?
„Aborcja ilustruje polityczną kontrolę nad sferą osobistą i fizjologiczną” – pisze historyczka
Carroll Smith-Rosenberg. „Jest pomostem pomiędzy sprawami głęboko osobistymi i sprawami
szeroko pojętej polityki. Rozmowa o aborcji jest na każdym poziomie rozmową o mocy”5.
Za każdym razem, gdy przeprowadzałam aborcję, miałam wrażenie, jakbym siedziała
pośrodku pola minowego. Zdarzało się, że byłam zła, gdy po raz czwarty wykonywałam zabieg
kobiecie, która zwyczajnie nie stosowała środków antykoncepcyjnych. Czasami
przeprowadzałam aborcję, gdy kobieta tak naprawdę jej nie chciała, ale czuła, że nie ma innego
wyjścia. Oczywiście, wiele niechcianych ciąż przydarza się kobietom, które stosują środki
antykoncepcyjne dopuszczane przez ich religię, a metoda ta zawodzi.
Wiele kobiet po wielokrotnych aborcjach wyznało, że z czasem stwierdziły, że ich seksualne
zachowania były formą samogwałtu, którego korzenie tkwiły w nienawiści do siebie i niskim
poczuciu własnej wartości. Liczba niechcianych ciąż u kobiet mających dostęp do
antykoncepcji jest wynikiem magicznego myślenia, że seks może być oddzielony od jego
konsekwencji. Powinnyśmy opierać się wszelkim kontaktom seksualnym z ludźmi, którzy nie
szanują naszej duszy i naszej najgłębszej jaźni6.
W obecnych czasach wiele kobiet ponownie przewartościowuje swoje seksualne
zaprogramowanie. Pierwszy krok w tym procesie to zrozumienie, czym ono jest. Gdy kobieta
decyduje się na aborcję ze względu na siebie i swoje życie, płynie pod prąd 5 tysięcy lat
uwarunkowań społecznego porządku narzuconego przez Kościoły i inne zdominowane przez
pierwiastek męski instytucje, które twierdzą, że podstawowym celem kobiety jest posiadanie
dzieci i służenie im oraz mężowi. Pozostawienie kobietom wyboru co do kierunku własnego
życia kłóci się z bardzo starymi zasadami.
Od czasu historycznego procesu sądowego Roe vs Wade7, legalizującego aborcję w 1973 r.,
liczba kobiet walczących z tymi zasadami znacznie wzrosła. Siły polityczne i społeczne, które
chcą, „żebyśmy pozostały na swoim miejscu”, stają się coraz bardziej aktywne i destrukcyjne.
Półtora wieku retoryki stworzonej, by wpędzać kobiety w poczucie winy i wstydu z powodu
aborcji oraz przedkładania rozwoju osobistego nad macierzyństwo (przynajmniej przez pewien
czas), nie pozostawia wątpliwości co do tego, że aborcja nie jest łatwym tematem; takim,
o którym kobiety mogłyby swobodnie porozmawiać. Jednak gdyby każda kobieta, która
kiedykolwiek poddała się aborcji, a nawet 1/3 tych kobiet, zechciała opowiedzieć o swoim
doświadczeniu – nie z punktu widzenia wstydu, ale ze szczerością odnośnie do tego, jak
wyglądało wtedy jej życie, czego się nauczyła i gdzie jest teraz – cała sprawa znalazłaby
rozwiązanie o wiele szybciej. Trudy Johnson napisała książkę pt. „CPR: Choice Processing and
Resolution” (Outskirts Press, 2009), aby pomóc kobietom, które przerwały ciążę z wyboru,
przeżyć ich żałobę. Zwraca uwagę, że 37 lat po legalizacji aborcji nadal nie jest czymś
naturalnym, aby kobiety mogły opłakiwać swe doświadczenia bez odnoszenia się do retoryki
politycznej lub religijnej. Pisze: „Nie ma miejsca w przestrzeni publicznej, gdzie kobiety
w naszej kulturze mogłyby opłakiwać aborcyjną stratę. Ten rodzaj smutku nazywa się
smutkiem pozbawionym prawa głosu [ang. disenfranchised grief]. Kobiety siedzą w ciszy ze
strachu przed tym, że zostaną źle zrozumiane, lub poczują się jeszcze bardziej zawstydzone.
Kim są te kobiety? Są twoją matką, twoją siostrą, twoją dziewczyną. Może nawet to ty sama”.
Od momentu pierwszego wydania tej książki wiele kobiet pisało do mnie, wyrażając
wdzięczność za poruszenie tego tematu. Pisały, że dzięki wyjawieniu prawdy na temat
doświadczenia aborcji doznały uzdrowienia. Kris Bercov, terapeutka, która zajmuje się
poradnictwem dla kobiet rozważających aborcję, napisała wzruszającą książkę pt. „The Good
Mother: An Abortion Parable”8. Na egzemplarzu wysłanym do mnie napisała: „Doświadczenie
aborcji ma ogromny potencjał, który może nas albo zranić, albo uzdrowić – w zależności od
tego, jak sobie z nim poradzimy i jak je zinterpretujemy. Jak dobrze wiesz, wiele kobiet
przechodzi przez to doświadczenie nieświadomie – pozostawiając swoim ciałom pełne wyzwań
(a czasami niebezpieczeństw) zadanie wyrażenia uczuć, które nie znalazły ujścia”. Z pewnością
to właśnie obserwowałam podczas wielu lat wykonywania zabiegu aborcji. Nieprzeżycie
pełnego żalu po przerwaniu ciąży może być w przyszłości przyczyną problemów związanych
z ciążą.
Teraz, dzięki istnieniu Internetu, w końcu mamy sposób, aby kobiety zakończyły izolację
aborcyjnego żalu i wstydu (odpowiednie zasoby i społeczność można znaleźć na stronie Trudy
Johnson: www.missingpieces.org).
Klimat kulturowy każdej epoki historycznej może mieć głęboki wpływ na ogólne
samopoczucie ludzi w niej żyjących, zarówno na poziomie emocjonalnym, jak i fizycznym.
Szacuje się, że w latach 40. XIX w. połowa wszystkich ciąż kończyła się aborcją9. Obecnie,
w miarę jak wzrasta kobieca moc, nasila się też antyaborcyjna retoryka. Mimo że żadnej
kulturze na przestrzeni dziejów aborcja nie była obca, badania Carroll Smith-Rosenberg
wykazały, że staje się ona kwestią polityczną jedynie wtedy, gdy następuje „znaczne
zachwianie równowagi sił między kobietami a mężczyznami, a także między mężczyzną
będącym głową rodziny a osobami, które tradycyjnie są na jego utrzymaniu”10. W takich
okresach zmiany są odzwierciedlone w prawach kobiet do sprawowania kontroli nad własną
płodnością.
Uzdrawianie poaborcyjnej traumy
Techniczne aspekty różnych procedur aborcyjnych są bardzo proste i zazwyczaj nie powodują
one żadnych fizycznych dolegliwości, choć nagłe przerwanie ciąży przez interwencję
z zewnątrz zawsze jest pewnym szokiem dla ciała. Wszystkie przeprowadzone do tej pory
badania, które dotyczyły długoterminowych konsekwencji zdrowotnych aborcji, czy to przez
łyżeczkowanie, czy próżniowe odsysanie, nie wskazują ani na wzrost odsetka bezpłodności, ani
na inne problemy. Lek o działaniu antyprogesteronowym o nazwie mifepriston (uprzednio
występujący pod nazwą RU486) jest nawet bezpieczniejszy od łyżeczkowania czy odsysania.
Stosowany razem z misoprostolem (syntetycznym analogiem prostaglandyny) daje 95,5-
procentową skuteczność i może zostać dyskretnie podany w gabinecie lekarskim. Lek hamuje
działanie progesteronu. Zwykle stosuje się go w ciągu 50 dni od ostatniej menstruacji. Aborcja
farmakologiczna jest bardzo skuteczna i bezpieczna – to duży krok naprzód w zakresie zdrowia
kobiet (zob. www.plannedparenthood.org).
Dziesiątki lat życia w poczuciu winy i wstydu sprawiły, że duża część kobiet nigdy nie
rozwiązuje do końca emocjonalnych aspektów aborcji. Wiele kobiet nigdy przed nikim się do
niej nie przyznało. Nie chcąc wyjawiać swojej przeszłości seksualnej, kobiety często proszą
mnie, abym nie mówiła ich mężom, że zanim się z nimi związały, poddały się aborcji. Na
przestrzeni lat usłyszałam wiele opowieści na temat nielegalnego przerwania ciąży – niektóre
z nich były bolesne, inne uzdrawiające. Kilka kobiet po sześćdziesiątce wyznało, że mężczyzna
dokonujący aborcji zgwałcił je przed zabiegiem, mówiąc, że robi to, „by je rozluźnić”.
Przerażenie i zależność od ich usług sprawiały, że kobiety znosiły tego typu upokorzenia i nie
mówiły o nich przez kolejne kilkadziesiąt lat. Inna kobieta, która poddała się nielegalnej
aborcji, wyznała, że na zawsze pozostanie wdzięczna cudownemu człowiekowi, który
przeprowadził zabieg. Według niej jego łagodny dotyk i umiejętności lekarskie były
błogosławieństwem dla wielu nieszczęsnych kobiet takich jak ona w momencie, gdy nie istniał
inny wybór. Obyśmy nigdy nie musiały wracać do tych czasów.
Fizyczne skutki wstydu i żalu z powodu aborcji mogą latami tkwić w komórkach ciała
kobiety. To jeden z powodów, dla których w momencie, gdy ogłoszono, że prawdopodobnie
istnieje związek między aborcją a rakiem piersi, wydawało się to możliwe; nie potwierdziło
tego jednak badanie z 1996 r.11 Niewyrażony ból emocjonalny przejawia się na poziomie
fizycznym i może się przyczynić do późniejszych problemów ginekologicznych, takich jak
mięśniaki czy bóle miednicy. Pamiętaj, że to znaczenie, jakie nadajesz wydarzeniu czy
zabiegowi, a nie sam zabieg, ma siłę i potencjał, który może cię zranić lub uzdrowić. Chociaż
aborcja jest zabiegiem bezpiecznym, wierzę, że wielokrotne aborcje osłabiają harę (centrum
energetyczne ciała kobiety).
Najtrudniej było mi przeprowadzić aborcję, gdy kobieta miała już jedno lub dwoje dzieci,
dom oraz środki do życia, ale zaszła w ciążę w niedogodnym dla niej czasie. Pewnej kobiecie,
której mąż nie chciał dziecka, powiedziałam, że może odczuwać żal z powodu tej aborcji.
Widziałam, że pragnie urodzić to dziecko, lecz poddaje się zabiegowi, by mieć spokój
w małżeństwie. Zapewniła mnie, że podjęła stanowczą decyzję – że ma już dość fotelików dla
dzieci i pieluszek i chce mieć jakieś własne życie. Przeprowadziłam więc zabieg. Dokładnie po
tygodniu kobieta wróciła do gabinetu, płacząc: „Dlaczego mi pani nie powiedziała, jak źle się
będę czuła? Dlaczego nie odwiodła mnie pani od decyzji o zabiegu?”. Postanowiła jak
najszybciej zajść w ciążę, żeby „złagodzić poczucie straty”.
Często kobiety poddają się aborcji, gdyż nalegają na to ich mężczyźni. W takich przypadkach
aborcja jest zdradą samej siebie, rodzajem samogwałtu. Jeżeli otwarcie i szczerze nie
poradzimy sobie z problemem, aborcja może zaszkodzić naszemu związkowi. Przede
wszystkim kobieta musi przed samą sobą szczerze przyznać, co tak naprawdę czuje.
Jedna z moich pacjentek po 50. roku życia zaczęła doświadczać przewlekłych plamień.
Pojawiły się też dolegliwości w obrębie macicy, zwane hiperplazją gruczolakowatą
i torbielowatą endometrium, którym towarzyszył ból miednicy (zob. rozdz. 5). Pacjentka
stwierdziła, że jej problem wynikał z towarzyszenia córce podczas porodu wnuczki
i obserwowania swojego męża, który w tym czasie bezwarunkowo ją wspierał. To
doświadczenie wzbudziło w niej ogromną złość na jej męża i poczucie ogromnego żalu –
emocje, których nie potrafiła zrozumieć. Później, gdy odczuła je w pełni, uświadomiła sobie, że
wciąż nie zakończyła sprawy aborcji sprzed kilku lat. Poddała się jej, chociaż tego nie chciała.
Jej mąż nie wspierał jej w trakcie ciąży, więc zdecydowała się na jej usunięcie. Teraz, patrząc
na tego samego mężczyznę w pełni wspierającego narodziny wnuka, jej stary, nieprzetworzony
żal pojawił się na nowo, domagając się, aby go poczuła i uwolniła.
W połowie lat 80. XX w. przestałam przeprowadzać aborcje. Byłam zmęczona zaprzątaniem
sobie głowy ambiwalencją, którą kobiety przejawiały w stosunku do własnej płodności. Byłam
zmęczona wykonywaniem wielokrotnych aborcji, gdy każdego roku na zabieg przychodziły te
same kobiety. Potrzebowałam chwili wytchnienia. Wolałam pracować z innymi aspektami
problemu – pomagając kobietom zrozumieć własną seksualność i potrzebę szacunku dla siebie
oraz odbudować poczucie własnej wartości, bez względu na to, czy były w relacji z mężczyzną,
czy też nie.
Niechciane ciąże będą nadal występować. Taka po prostu jest nasza natura. Niektóre kobiety,
szczególnie te, których granice zostały naruszone w przeszłości, nie mają jeszcze siły ani
poczucia własnej wartości, aby przejąć władzę nad własną płodnością i seksualnością. Nadal
ewoluujemy w tej kwestii. Dobrowolne zakończenie ciąży zawsze będzie konieczne. Poprę jego
dostępność. Wciąż jednak czekam na dzień, gdy aborcja stanie się rzadkością, kobiety wraz
z mężczyznami będą decydować o poczęciu ostrożnie, rozważnie i celowo, a każde dziecko
będzie chciane i otoczone troską.
Inne spojrzenie na aborcję
O komunikacji z nienarodzonymi dziećmi po raz pierwszy dowiedziałam się z książki pt. „Born
to Live” (Inkwell Productions, 2001) autorstwa dr med. Gladys McGarey. Dr McGarey opisuje
wiele lat przyjmowania porodów, zarówno w domach, jak i w szpitalach. Jej głęboko duchowe
podejście do medycyny i troski o zdrowie kobiet, szczególnie w zakresie aborcji, przez długi
czas było dla mnie mocnym oparciem i drogowskazem. Dr McGarey opowiedziała mi taką oto
historię: „Rozumiem, że często aborcja może być czymś rozsądnym, zrozumiałym
i «właściwym». Zobaczyłam ją jednak w nowym świetle, gdy jakiś czas temu jedna z moich
pacjentek opowiedziała mi pewną historię. Kobieta miała 4-letnią córeczkę Dorothy, którą
czasami zabierała na lunch. Rozmawiały o różnych sprawach. Dorothy skakała z tematu na
temat, aż nagle powiedziała: «Jak poprzednio byłam mała, miałam inną mamusię!». Następnie
zaczęła mówić w obcym języku, który matka starała się notować.
Mogłoby się zdawać, że magiczna chwila minęła, jednak Dorothy zaczęła mówić dalej: «Ale
to nie był ostatni raz. Ostatnio, gdy miałam 10 centymetrów długości i byłam w twoim
brzuszku, tata nie był gotowy, żeby cię poślubić, więc odeszłam. Ale przyszłam ponownie».
Następnie dziecko wróciło do rozmów o sprawach 4-latków.
Matka zaniemówiła. Nikt, poza nią, jej mężem i lekarzem, nie wiedział, że jakieś 2 lata przed
tym, jak zapadła decyzja o ślubie, zaszła w ciążę. Zdecydowała się na aborcję. Była gotowa na
dziecko, ale jej przyszły mąż nie.
Po ślubie, gdy oboje byli gotowi na pierwsze dziecko, na świecie pojawiła się ta sama istota.
W gruncie rzeczy to małe dziecko mówiło: «Nie mam do ciebie żalu za aborcję. Rozumiem to.
Wiedziałam, dlaczego tak się stało. Wszystko jest w porządku. Przychodzę więc ponownie. To
było doświadczenie. Dzięki niemu ja i ty czegoś się nauczyłyśmy, więc teraz zajmijmy się
życiem»”12.
Moja siostra, matka trzech silnych i aktywnych synów, zaszła w niechcianą ciążę, owulując
podczas menstruacji – co zdarza się rzadko. Wiedziała, że ciąża nie jest dla niej dobrem –
w rzeczywistości czuła, że jest złem na wszystkich poziomach. Starała się więc nawiązać
kontakt z nienarodzonym dzieckiem, prosząc duszę o opuszczenie jej ciała. Wykonywała tę
wewnętrzną pracę każdego dnia przez 2 tygodnie, jednak wciąż była w ciąży. Wreszcie
zadzwoniła do kliniki aborcyjnej, żeby się umówić na wizytę. Nigdy nawet nie przypuszczała,
że posunie się do takiego kroku. Gdy tylko odłożyła słuchawkę, zaczęła krwawić. Tego samego
dnia poroniła.
Opowieści takie jak ta rzucają zupełnie inne światło na „moralność” aborcji, nie wspominając
o rodzicielstwie jako takim. Takie historie odzwierciedlają moje przekonanie, że nasze dusze
wybierają rodziców i okoliczności narodzin. Caroline Myss nie ma wątpliwości co do tego, że
po aborcji energia duszy pozostaje przy matce i powinna być w pełni uwolniona. Wiele
dawnych, tradycyjnych kultur także w to wierzy (w rozdz. 6 znajdziesz historię pacjentki, która
poszła do rdzennego szamana, aby uzdrowić emocje po trzech aborcjach, nierozwiązanych na
poziomie emocjonalnym).
W 1985 r., podczas międzynarodowego zebrania Pre- and Perinatal Psychology Association13,
uczestniczyłam w rytuale uzdrawiania skutków aborcji, który przeprowadziła Jeannine Parvati
Baker, autorka książki pt. „Conscious Conception” (North Atlantic Books, 1986). Baker
nauczyła się tego rytuału od indiańskiej uzdrowicielki [ang. medicine woman]. Wszystkie
uczestniczące w spotkaniu kobiety, które usunęły ciążę, oraz osoby, na które aborcja miała
głęboki wpływ, usiadły w kręgu wewnętrznym. W tej grupie był mężczyzna, którego matka
usiłowała poddać się aborcji, będąc z nim w ciąży, a także mężczyzna, którego żona usunęła
upragnione przez niego dziecko. W zewnętrznym kręgu, otaczającym krąg wewnętrzny, usiedli
wszyscy, którzy kiedykolwiek widzieli przeprowadzanie aborcji lub jej dokonywali. Staliśmy
się „oczami”, które były świadkiem aborcji. Najbardziej zewnętrzny krąg składał się z ludzi,
których przyjaciółka lub ktoś bliski poddali się aborcji. Stali się „uszami”, które były
świadkiem aborcji. Przez całe popołudnie i wieczór mężczyźni i kobiety mówili o trwającym od
lat, związanym z aborcją, a niewyrażonym wcześniej, bólu i uwalniali go. Baker, reprezentująca
łącznik pomiędzy światami, pomogła uwolnić energię odesłanych dusz. Wiele osób doznało
potęgi uzdrowienia.
Sytuacja każdej kobiety jest wyjątkowa, gdy chodzi o zajście w ciążę lub o jej utrzymanie,
i nikt poza nią samą nie może i nie powinien o tym decydować. Bez względu jednak na podjętą
decyzję nadejdą jej konsekwencje. Każda kobieta powinna wiedzieć, że ma wybór.

Antykoncepcja doraźna: zapobieganie aborcji


Od ponad 20 lat w Stanach Zjednoczonych i Europie stosuje się pozarejestracyjnie
antykoncepcję doraźną w postaci pigułki antykoncepcyjnej. Dopiero jednak w 1998 r. FDA po
raz pierwszy zatwierdziła standardowy schemat, który jest bezpieczny i skuteczny
w zapobieganiu ciąży. Obecnie antykoncepcja doraźna ma postać jednej tabletki, która jest
skuteczna, jeśli zostanie zastosowana w ciągu 72 godzin od niezabezpieczonego stosunku. Plan
B One-Step składa się z lewonorgestrelu, syntetycznego progestagenu, składnika pigułek
antykoncepcyjnych. Jest dostępny bez recepty (lub w Internecie) dla osób powyżej 17. roku
życia. Wykazuje się bezpieczeństwem i skutecznością (zob. www.PlanBonestep.com). Szacuje
się, że zapobiega ciąży u około 7 na 8 kobiet, które w przeciwnym razie mogłyby zajść w ciążę,
a regularne stosowanie antykoncepcji doraźnej może zmniejszyć o połowę liczbę niechcianych
ciąż i poronień14.
Antykoncepcja doraźna zapobiega ciąży poprzez wstrzymanie lub opóźnienie owulacji albo
zmianę wyściółki macicy na taką, która utrudnia zagnieżdżenie się jaja oraz przemieszczanie
się plemników i komórki jajowej. Nie działa jednak poronnie. Jeżeli kobieta potrzebuje
antykoncepcji doraźnej, powinna najpierw wykonać test ciążowy. Jeśli nie jest w ciąży,
powinna przyjąć pigułkę w ciągu 72 godzin od stosunku – im szybciej, tym lepiej. Skutkiem
ubocznym w przypadku niektórych pacjentek są nudności. U większości kobiet menstruacja
wystąpi 21 dni od zastosowania pigułki. Założenie wkładki wewnątrzmacicznej po
niezabezpieczonym stosunku także zapobiega ciąży; zalecam ją jedynie w przypadku kobiet,
które narażone są na niskie ryzyko chorób przenoszonych drogą płciową, są w monogamicznej
relacji i będą kontynuowały tę metodę antykoncepcyjną.

Świadome poczęcie i antykoncepcja


Jeśli rozważasz ciążę, pomyśl o sobie jako naczyniu na nowe życie, które chcesz przygotować
z odpowiednią intencją. Tybetanki przed poczęciem dziecka tradycyjnie zawsze poświęcały
czas na modlitwę i medytację. Wierzę, że na wcielenie oczekuje tysiące dusz. Nie wszystkie są
wysoko rozwinięte. Gdy podniesiesz swoją wibrację poprzez świadomą medytację i modlitwę,
sama lub wspólnie z partnerem, zwiększysz prawdopodobieństwo poczęcia bliskiej ci duszy.
Tak wiele kobiet powiedziało mi, że „czuły” swoje dziecko, zanim zaszły w ciążę. Możesz to
zrobić, nawet jeśli rozważasz zapłodnienie nasieniem dawcy i samotne rodzicielstwo! Ważne,
abyś postrzegała swoje ciało jako bramę dla nowej duszy i poddała się temu, czego będziesz
doświadczać – otworzyła się na wszystko, czego może cię to nauczyć. Dusza o wysokiej
wibracji niekoniecznie będzie fizycznie doskonałym dzieckiem. Jedna z moich przyjaciółek
urodziła najbardziej niesamowitego chłopca w historii. Urodził się ze wszystkimi rodzajami
tzw. wrodzonych wad i żył do czwartego roku życia. Ale otworzył jej serce i serca całej rodziny
(która była dość poważna i naukowa) w cudowny sposób. (Dla kobiet, które rozważają samotne
rodzicielstwo, polecam książkę pracownicy socjalnej Jane Mattes pt. „Single Mothers by
Choice” [Times Books, 1994]; więcej informacji na temat samotnego rodzicielstwa i wsparcia
dla samotnych matek znajdziesz na stronie www.singlemothers.org).
Świadoma antykoncepcja
Wszystkie dostępne obecnie metody antykoncepcji – pigułki, wkładki wewnątrzmaciczne,
krążki dopochwowe, prezerwatywy i in. – mają swoją rację bytu (zob. tab. 6, s. 418). Niestety,
większość lekarzy nie przedstawia metod antykoncepcyjnych obiektywnie. Gdy studiowałam
medycynę i odbywałam staż, panowała tendencja do promowania doustnych środków
antykoncepcyjnych jako optymalnej metody antykoncepcji. Bagatelizowano skuteczność
krążków czy prezerwatyw. Biorąc pod uwagę nasze kulturowe podejście, które kontroluje
kobiece ciało, oraz fakt, że wiele kobiet nadal nie panuje świadomie nad swoją płodnością, nie
jest to zaskakujące. Tabletki (obecnie też plastry) łatwo jest przepisać i łatwo przyjmować. Są
one pewne i wygodne. Dzięki nim możemy sterować cyklem menstruacyjnym, nie krwawiąc
wcale lub jedynie w weekendy. Krótko mówiąc, pigułka pasuje do kulturowego ideału. To lek,
któremu poświęcono najwięcej badań w całej historii. Niestety składa się z syntetycznych, a nie
bioidentycznych hormonów, więc powoduje więcej skutków ubocznych, niż mogłoby się
wydawać. Chociaż przy dzisiejszej wiedzy i technologii można by zapewnić bezpieczniejsze
doustne środki antykoncepcyjne z bioidentycznych hormonów, nie przyniosłoby to żadnego
zysku, a więc nikomu na tym nie zależy. Obecnie takie pigułki antykoncepcyjne nie są
dostępne.
Przeważająca część pozostałych środków antykoncepcyjnych wymaga większej wiedzy na
temat ciała i większego zaangażowania. Nie pasują do napiętego harmonogramu przeciętnego
lekarza. Wielu lekarzy uważa, że kobiety nie będą stosowały mechanicznych środków
antykoncepcyjnych, takich jak krążek, prezerwatywa czy pianka antykoncepcyjna, gdyż
widziały zbyt wiele „niepowodzeń”. To prawda w przypadku niektórych kobiet, ale nie
wszystkich. Badania wykazują, że u kobiet, które są idealnymi pacjentkami – takimi, które
zawsze prawidłowo stosują metodę – mechaniczne środki, a nawet „metoda rozpoznawania dni
płodnych” (naturalnego planowania rodziny), może dać 95–98-procentową skuteczność15.
Ważne jest rozróżnienie, kiedy metoda antykoncepcyjna zawodzi, a kiedy jest nieprawidłowo
stosowana przez kobietę. Znaczną część kobiet uwarunkowano tak, by okazywały gotowość do
seksu bez angażowania partnera w odpowiedzialność za antykoncepcję. Wiele kobiet jest
z mężczyznami, którzy nie współpracują z nimi w zakresie antykoncepcji, uważając, że to
obowiązek kobiety. Chociaż chciałabym zasugerować, że z takim mężczyzną nie warto
uprawiać seksu, wiem, że czasami nie ma innego wyboru – szczególnie gdy w grę wchodzi tak
często występujący problem przemocy domowej. Oczywiście w takiej sytuacji najlepiej, aby
kobieta stosowała metodę antykoncepcyjną, która nie wymaga współpracy ze strony
mężczyzny. Do tych metod zalicza się pigułki antykoncepcyjne, plaster, pierścień
antykoncepcyjny NuvaRing, wkładkę wewnątrzmaciczną, Depo-Proverę, podwiązanie
jajowodów oraz Reality – prezerwatywę dla kobiet. Metody, które wymagają świadomego
zaangażowania ze strony partnera, takie jak prezerwatywa, nie są odpowiednie dla tych kobiet.
I rzeczywiście, w ramach pewnego badania Philadelphia Department of Public Health16
kobietom o niskich zarobkach dano do wyboru metodę antykoncepcyjną. Większość wybrała
prezerwatywę dla kobiet Reality, gdyż ta metoda najlepiej zabezpiecza przed ciążą i infekcjami,
czego doświadczyłyby w innym przypadku.
Wybierając najlepszą metodę antykoncepcyjną, musisz się szczerze zastanowić, w jakim
jesteś momencie swojego życia i w jakim stopniu chcesz być odpowiedzialna za własną
płodność. Niektóre kobiety nie chcą nawet myśleć o wyznaczaniu czasu owulacji i sprawdzaniu
wydzieliny z szyjki macicy, nie mówiąc o zakładaniu krążka przed każdym stosunkiem. Nie ma
w tym nic złego – często dobrym rozwiązaniem jest dla nich pigułka lub inna „automatyczna”
metoda. Inne kobiety preferują metody mechaniczne, takie jak wkładka. Zachęcam do tych
metod, lecz polecam je jedynie kobietom, które świadomie zaangażują się w ich stosowanie.
Wiele razy pracowałam z kobietami, które poddały się 3–4 aborcjom, gdyż zawiodły je
tzw. naturalne metody antykoncepcyjne. Twierdzę, że nie ma nic naturalnego w aborcji, gdy
kobieta nie stosuje sumiennie swojej „naturalnej” metody kontroli urodzeń. Te kobiety,
pomimo świadomości na temat żywienia i środowiska, często cierpią na odziedziczone przez
nas wszystkie rozszczepienie pomiędzy umysłem i ciałem, według którego atrakcyjna kobieta
jest zawsze dostępna seksualnie i nie angażuje partnera w odpowiedzialność. Szkoda,
szczególnie że jest tak wiele innych sposobów na ekspresję seksualną, które nie narażają na
niechcianą ciążę (zob. rozdz. 8: „Odzyskiwanie sfery erotycznej”). Polecam, aby kobiety,
niezależnie od tego, z kim się związały, dołożyły wszelkich starań, by na pierwszym miejscu
postawić własne potrzeby seksualne i reprodukcyjne. Wymaga to odwagi i wsparcia.
Wkładka wewnątrzmaciczna
Wkładka wewnątrzmaciczna [ang. intrauterine device – IUD] jest dobrym rozwiązaniem dla
niektórych kobiet, choć może zwiększać ryzyko zakażenia narządów miednicy mniejszej.
Pracowałam z wieloma kobietami, u których IUD sprawdzała się doskonale nawet przez 20 lat.
Stosowanie wkładki jest związane z podwyższonym ryzykiem ciąży jajowodowej.
W przypadku niektórych kobiet przyczynia się ona do częstszych skurczów i obfitszych
krwawień. Najlepiej sprawdza się u kobiet, które już rodziły. Chociaż dawniej na rynku
dostępne były mało bezpieczne wkładki, dzisiejsze są znacząco lepsze. Biorąc pod uwagę
możliwości, jakie oferują, uważam, że nie wykorzystuje się w pełni ich potencjału.
Kombinowane metody hormonalne
Doustne środki antykoncepcyjne (tabletki). Dla wielu kobiet doustne środki antykoncepcyjne
są dobrodziejstwem, chociaż mogą się przyczynić do niedoboru składników odżywczych,
a niejednokrotnie również do częstszego występowania drożdżakowego zapalenia pochwy
(pigułka obniża poziom witamin z grupy B we krwi oraz ma wpływ na inne zmiany
metaboliczne)17. Stosowanie tabletek wiąże się też z: nieznacznie podwyższonym ryzykiem
wystąpienia gruczolakoraka szyjki macicy18, podwyższonym poziomem trójglicerydów19
i ryzykiem wystąpienia układowego tocznia rumieniowatego20. Chociaż Światowa Organizacja
Zdrowia zaklasyfikowała pigułkę antykoncepcyjną łączącą estrogen z progestinem (a także
hormonalną terapię zastępczą [ang. hormone replacement therapy – HRT]) jako rakotwórczą,
obwieszczenie to nie zdobyło dużego rozgłosu w prasie. (Najnowsze tego typu ustalenia
pojawiły się, gdy w czerwcu 2005 r. we Francji agencja badania raka Światowej Organizacji
Zdrowia zwołała grupę 21 naukowców z 8 krajów. Po przejrzeniu literatury naukowej na temat
pigułki i raka wskazano dowody na zwiększone ryzyko występowania raka szyjki macicy, raka
piersi i raka wątroby, jednak podkreślono również, że istnieją przekonujące dowody na to, że
pigułka zapobiega rakowi endometrium i jajników21). Według innych ekspertów nieco
zwiększone względne ryzyko raka piersi nie jest istotne statystycznie22. Z mojego
doświadczenia wynika, że pigułka powoduje huśtawkę nastrojów, przybieranie na wadze,
a w przypadku wielu kobiet obniża także libido.
Po odstawieniu pigułek wiele kobiet czuje się znacznie lepiej, choć nie zawsze wszystkie
objawy uboczne ustępują. Jak na ironię, nowe badania wykazały, że na skutek przyjmowania
doustnych środków antykoncepcyjnych niektóre kobiety mogą doświadczać długoterminowych
zaburzeń seksualnych. W styczniu 2006 r. w Journal of Sexual Medicine doniesiono, że nawet
po odstawieniu pigułka obniża poziom testosteronu. Dzieje się tak, gdyż u kobiet stosujących
tabletki wzrasta poziom białka wiążącego hormony płciowe [ang. sex hormone--binding
globulin – SHGB], które wiążą testosteron, czyniąc go bezużytecznym dla organizmu.
Obniżony w ten sposób poziom „niezwiązanego” testosteronu potencjalnie prowadzi do takich
skutków ubocznych jak mniejsza ochota na seks, mniejsze podniecenie i nawilżenie pochwy
oraz większy ból w trakcie stosunku seksualnego. Chociaż badania wykazały, że dolegliwości
nie ustępują nawet po odstawieniu pigułek, potrzebne są długoterminowe badania, które
ustaliłyby, czy te problemy są trwałe23.
Do korzyści zdrowotnych płynących z przyjmowania tabletek zalicza się obniżenie ryzyka
raka jajnika, raka endometrium, trądziku oraz zapalenia narządów miednicy mniejszej. Ogólnie
rzecz biorąc, u większości kobiet korzyści przewyższają ryzyko, to znaczy ryzyko zdrowotne
związane z niechcianą ciążą przewyższa ryzyko wynikające ze stosowania pigułek. Kobiety
stosujące tę metodę powinny przyjmować dobry suplement wielowitaminowo-mineralny, który
zawiera witaminy z grupy B. Większość kobiet, u których w wyniku stosowania pigułki
występują poważne problemy, to palaczki tytoniu. Kobiety po 35. roku życia, które palą tytoń,
nie powinny jej stosować. Obecnie doustne środki antykoncepcyjne są stosowane przez kobiety
aż do okresu menopauzy, kiedy to te same kobiety mogą rozpocząć estrogenową terapię
zastępczą. Tym samym stosują one chemiczny środek antykoncepcyjny lub hormonalną terapię
zastępczą przez większą część dorosłego życia. Kobieta przyjmująca w ten sposób hormony
odcina się od informacji, które otrzymałaby od macicy i jajników (o czym pisałam w rozdz. 6
i 7).
Krążek antykoncepcyjny (NuvaRing). Pierścień antykoncepcyjny, zatwierdzony przez FDA
w 2001 r., to elastyczny krążek o średnicy około 5 cm, który wkłada się do pochwy, gdzie jest
utrzymywany przez mięśnie ścian pochwy. Krążek nosi się nieustannie przez 3 tygodnie (także
w trakcie seksu), a następnie wyjmuje na 7 dni, by mogła wystąpić menstruacja. Po 7 dniach
wkłada się nowy pierścień.
Podobnie jak pigułki, krążek zawiera niskie dawki estrogenu i progestinu, które są wchłaniane
przez ścianę pochwy i stale rozprowadzane po krwiobiegu, co wstrzymuje owulację. Kobiety
stosujące krążek nie muszą pamiętać, by codziennie o tej samej porze przyjąć tabletkę, więc
doświadczają mniej wahań hormonalnych. Tak jak w przypadku pigułki, kobiety, które stosują
krążek, mają bardziej regularne, mniej obfite i krótsze menstruacje. W momencie odstawienia
produktu płodność szybko powraca. Jeżeli pierścień jest stosowany zgodnie ze wskazówkami,
daje 99-procentową skuteczność.
Początkowo skutki uboczne są podobne do tych, które wynikają ze stosowania pigułki.
Zalicza się do nich przyrost lub spadek masy ciała, mdłości, zmienność nastroju i tkliwość
piersi. Jednak niektóre kobiety zgłaszają także obfitszą wydzielinę z pochwy, zapalenie pochwy
oraz podrażnienia. Ze względu na użyty w tym produkcie progestin może również wystąpić
większe ryzyko powstawania zakrzepów w naczyniach krwionośnych niż w przypadku
niektórych niskodawkowych pigułek antykoncepcyjnych dostępnych na rynku. Podobnie jak
w przypadku tabletek, kobiety po 35. roku życia, które palą tytoń, nie powinny stosować tej
metody antykoncepcyjnej.
Ponadto niektóre leki – w tym także antybiotyk rifampicyna, niektóre leki stosowane
w leczeniu chorób psychicznych, leki przeciwpadaczkowe, niektóre doustne leki
przeciwgrzybicze przepisywane na infekcje drożdżakowe oraz niektóre inhibitory proteazy HIV
– mogą obniżać skuteczność krążka (więcej informacji znajdziesz na stronie
www.nuvaring.com).
Plaster (Ortho Evra). Plaster antykoncepcyjny, także zatwierdzony przez FDA w 2001 r.,
przykleja się na ramię, górną część tułowia, brzuch lub pośladki i wymienia raz w tygodniu
przez 3 kolejne tygodnie. Następnie odkleja się go na tydzień, by umożliwić menstruację.
Podobnie jak krążek, plaster utrzymuje stały dopływ estrogenu i progestinu, które są
wchłaniane do krwi i wstrzymują owulację. Stosowany poprawnie zapewnia 99-procentową
skuteczność.
Skutki uboczne są w większości takie same jak w przypadku pigułki, chociaż badania
wykazały, że ból piersi i bolesne miesiączkowanie występują częściej u kobiet, które stosują
plaster, niż tych, które stosują pigułki. Ponadto poziom estrogenu u kobiet stosujących plaster
Ortho Evra jest o 60% wyższy niż u kobiet, które przyjmują standardowe tabletki
antykoncepcyjne. Zwiększony poziom estrogenu może zwiększyć ryzyko powstawania
zakrzepów krwi (także śmiertelnych), a po kilku latach stosowania może również powodować
inne skutki uboczne. Obecnie prowadzone są badania, które oceniają ryzyko związane
z podwyższonym poziomem estrogenu24. Niektóre kobiety zgłaszają częstsze występowanie
depresji, zmiany libido i reakcje skórne w miejscu przyklejenia plastra.
Plaster może być mniej skuteczny w przypadku kobiet, które ważą ponad 90 kg, stosują
dziurawiec, a także przyjmują opisane powyżej leki obniżające skuteczność krążka
antykoncepcyjnego. Podobnie jak w przypadku kobiet, które stosują krążek czy pigułki
antykoncepcyjne, kobiety, które używają plastra i jednocześnie palą tytoń, są bardziej narażone
na wystąpienie problemów sercowo-naczyniowych (więcej informacji znajdziesz na stronie
www.orthoevra.com).
Minipigułka [ang. progestin-only contraceptives – jednoskładnikowa]. Depo- -Provera
(zastrzyk podawany co 12 tygodni) i Implanon są wytwarzane z syntetycznego progestagenu.
Implanon jest cienkim i elastycznym plastikowym implantem (o wielkości zapałki), który jest
wprowadzany pod skórę górnej części ramienia za pomocą znieczulenia miejscowego. Chroni
przed ciążą przez okres do 3 lat.
W przypadku niektórych kobiet wszelkie rodzaje syntetycznego progesteronu mogą
powodować bóle głowy, wzdęcia oraz nadpobudliwość. Ten ostatni skutek występuje tak
często, że pewien profesor ginekolog-położnik, interesujący się naturalnymi hormonami,
niegdyś zauważył: „Nic dziwnego, że Depo-Provera działa jako środek antykoncepcyjny.
Kobiety są po nim tak nieznośne, że nie ma się ochoty do nich zbliżyć”. Badanie z 2009 r.
wykazało, że około 1/4 użytkowniczek Depo-Provery doświadczyło ponad 5-procentowego
wzrostu wagi w ciągu pierwszych 6 miesięcy użytkowania. Ten przyrost masy ciała był
szczególnie związany ze zwiększoną ilością tłuszczu brzusznego, znanego markera zespołu
metabolicznego, który z kolei wiąże się ze zwiększonym ryzykiem chorób sercowo-
naczyniowych, udaru mózgu i cukrzycy25. Nieregularne plamienia i trądzik to inne problemy
związane z tymi metodami. Z drugiej strony, w porównaniu z innymi metodami, te są
„automatyczne”, ich skuteczność jest bardzo wysoka i sprawdzają się w przypadku niektórych
kobiet.
Uwaga: wkładka Mirena również zawiera syntetyczny progestagen, który może wywoływać
niektóre ze skutków ubocznych wymienionych powyżej. Działa przez okres do 5 lat.
Mechaniczne metody antykoncepcji. Dostępna jest cała gama mechanicznych metod
antykoncepcyjnych. Prezerwatywa ma tę wyjątkową zaletę, że stanowi ochronę przeciwko
chorobom przenoszonym drogą płciową. Wiele par używa naprzemiennie prezerwatywy
i krążka, tym samym dzieląc się odpowiedzialnością za antykoncepcję. W tabeli 6 (s. 418)
znajdziesz listę mechanicznych środków antykoncepcyjnych. Każdy z nich ma swoje zalety.
Stosunek bez penetracji. Stosunek bez penetracji to każdy rodzaj kontaktu seksualnego bez
wprowadzania członka do pochwy, co uniemożliwia ciążę. Dopóki sperma nie dostanie się na
zewnętrzne narządy płciowe lub do pochwy, niemożliwe jest zajście w ciążę. Do
najpopularniejszych form stosunku bez penetracji zalicza się seks oralny i stymulację ręczną, co
może być równie satysfakcjonujące jak współżycie – a czasem bardziej. Do tej kategorii zalicza
się także takie działania jak masaż erotyczny, fantazje, odgrywanie ról, stosowanie wibratorów
lub innych zabawek erotycznych. Jeżeli podczas stosunku bez penetracji nie zachodzi wymiana
płynów, maleje również ryzyko chorób przenoszonych drogą płciową. Inną, dużą zaletą
stosunku bez penetracji jest to, że może on potęgować orgazm, gdyż, podobnie jak gra wstępna,
wzmaga podniecenie (świetne wskazówki znajdziesz w książce Steve’a i Very Bodansky pt.
„Extended Massive Orgasm” [Hunter House, 2000]).
Metoda rozpoznawania dni płodnych: naturalna metoda antykoncepcji. Moja koleżanka
po fachu Joan Morais uczy naturalnych metod antykoncepcji na Uniwersytecie Kalifornijskim
w Davis. Joan napisała: „Najczęstsze pytanie, jakie zadają mi ludzie, gdy im mówię, że jestem
instruktorką naturalnych metod antykoncepcji, brzmi: «Czy to ta niedziałająca metoda, której
używają katolicy?». Zakładają, że jest to stara, zawodna metoda o nazwie «kalendarzyk», którą
katolicy stosowali wiele lat temu. Według nich metoda cofa kobiety o sto lat i odbiera im
wolność reprodukcyjną. Doskonale to rozumiem, bo myślałam podobnie. Sprzeciwiałam się
naturalnemu planowaniu rodziny i wydawało mi się, że pigułka antykoncepcyjna jest
najlepszym rozwiązaniem. Do 30. roku życia z przerwami stosowałam tabletkę
antykoncepcyjną. Nie było to dla mnie korzystne. Nie czułam własnych cykli. Nie czułam
własnego ciała! Pogrążyłam się w depresji i straciłam libido. Moja, pochodząca z głębi duszy,
wewnętrzna mądrość mówiła mi, że pigułka antykoncepcyjna nie jest dla mnie dobra.
Istnieje inne wyjście, które nie wymaga chemicznych środków antykoncepcyjnych,
przyrządów czy sterylizacji. Rozpoznawanie dni płodnych jest wspaniałą metodą, pozwalającą
kobietom odczuwać własne cykle, wzrastanie i opadanie, a także zapobiega ciąży. Tę
podstawową wiedzę na temat kobiecej płodności i niepłodności powinno się przekazywać
każdej miesiączkującej dziewczynce i kobiecie. To prawo przysługujące nam z tytułu
urodzenia. Z czasem z jakiegoś powodu odrzucono te zasady funkcjonowania kobiecego ciała.
Metoda rozpoznawania dni płodnych jest naturalną metodą antykoncepcji, która pozwala
poznać cykle ciała, cykl menstruacyjny, zdrowie reprodukcyjne oraz płodne i niepłodne dni.
Wiedza o tym, jak zapobiegać ciąży, oraz świadomość tego, kiedy można zajść w ciążę, daje
kobiecie kontrolę nad własnym życiem i jest najbardziej gruntowną wiedzą, jaką kobieta może
posiąść. W miesiącu jest tylko 5 dni, podczas których kobieta może zajść w ciążę, a my
każdego dnia, 365 dni w roku, faszerujemy swoje ciało lekami. To tak, jakbyśmy każdego dnia
brały leki, żeby zapobiec comiesięcznemu bólowi głowy”26.
Całkowicie zgadzam się z Joan. Żałuję, że lata temu nie znałam metody rozpoznawania dni
płodnych. Choć słabo znana, rozpoznawanie dni płodnych i naturalne planowanie rodziny to
metoda dokładnie przebadana i bardzo skuteczna27. Dr med. Joseph Stanford, lekarz rodzinny
i ekspert w dziedzinie naturalnego planowania rodziny, definiuje rozpoznawanie dni płodnych
jako „wykorzystanie fizjologicznych oznak i objawów cyklu menstruacyjnego do określenia
płodnej i niepłodnej fazy cyklu menstruacyjnego. Informacje mogą posłużyć do naturalnego
planowania rodziny lub rozpoznawania i leczenia bezpłodności”. Rozpoznawanie dni płodnych
polega na wyznaczaniu momentu owulacji. Podczas gdy jedne z badań wykazały, że pewne
objawy związane z owulacją u niektórych kobiet, takie jak tkliwość piersi, Mittelschmerz (ból
w połowie cyklu związany z owulacją) i zmiana pozycji szyjki macicy, mogą nie być
dokładnymi wskaźnikami owulacji, istnieją wiarygodne techniki oceny fazy płodnej. Można to
zrobić na wiele różnych sposobów: sprawdzanie śluzu szyjki macicy, obserwacja śluzu szyjki
macicy w wydzielinie z pochwy i pomiar podstawowej temperatury ciała [ang. basal body
temperature – BBT]28. Obserwację śluzu szyjkowego w połączeniu z pomiarem temperatury
ciała i innymi objawami, które towarzyszą owulacji, określa się mianem metody objawowo-
termicznej planowania rodziny. Jednak w analizie porównawczej 15 różnych metodologii,
w tym wariacji najbardziej powszechnych metod stosowanych do określania owulacji,
stwierdzono, że sama obserwacja wydzieliny z pochwy, znana jako metoda owulacyjna [ang.
ovulation method], była najbardziej precyzyjnym i praktycznym sposobem określania czasu
płodności29 (dodanie podstawowego wykresu temperatury ciała nie wpłynęło na podniesienie
dokładności samego badania śluzu).
W większości aptek dostępne są testy owulacyjne, które sprawdzają mocz przed owulacją
i po, jednak dużo prostszym i tańszym sposobem jest ustalanie czasu owulacji na podstawie
zmian w śluzie z szyjki macicy. Pomocne może być również badanie śliny (zob. s. 412).
Polecam też szczegółowy i dający wiele możliwości program komputerowy, który pokrywa się
z bardzo skutecznymi metodami opracowanymi przez Toni Weschler, autorkę książki pt.
„Taking Charge of Your Fertility” (HarperCollins, 2002). Program komputerowy nie tylko
automatyzuje metodologię Toni, ale pozwala także na osobiste ustawienia i indywidualne
formatowanie, prognozowanie oraz sporządzanie wykresów i sprawozdań. Dodatkowo istnieje
sekcja społecznościowa, która umożliwia kobietom wymianę informacji między sobą. (Zob.
www.tcoyf.com).
Zapoznanie się z własnym miesięcznym cyklem płodności dzięki zmianom w wydzielinie
z pochwy pozwala z wyprzedzeniem ustalić czas, w którym jesteś płodna. Daje to kobietom siłę
i pomaga im docenić płodność, a nie martwić się o nią. Dr Stanford powiedział mi: „Pary, które
stosują tę metodę, mają do siebie większy szacunek, szanują własną płodność oraz seksualność.
Wzmacnia to każdy aspekt związku. Jest to sprawa duchowa”.
Rozpoznawanie dni płodnych (bez względu na to, czy stosujemy metody mechaniczne
w czasie owulacji) może być bardzo skuteczną metodą antykoncepcyjną. Najbardziej
rygorystycznie zbadano przewidywanie dni płodnych w Creighton University w Omaha,
w stanie Nebraska. Trzy najważniejsze badania wykazały, że jego skuteczność w zapobieganiu
ciąży waha się w przedziale 99,1–99,9%, podczas gdy rzeczywisty wskaźnik w grupie
użytkowników wyniósł 94,8–97,3%. Przyczyny różnic w powyższych danych upatruje się
w edukacji i powtarzaniu wynikających z niej błędów30.
Znając czas swojej owulacji, znacznie zwiększasz szanse na poczęcie dziecka. Ogólnie
przyjmuje się, że prawdopodobieństwo poczęcia w trakcie jednego cyklu w przypadku par,
których płodność jest w normie, wynosi 22–30%. Jednak stosunek zorientowany na
zapłodnienie znacznie zwiększa te szanse. W badaniu par, które stosowały stosunek
zorientowany na zapłodnienie, 71,4% kobiet, które już rodziły, zaszło w ciążę w trakcie
pierwszego cyklu. W przypadku kobiet, które nigdy nie były w ciąży, wskaźnik wyniósł 80,9%.
Przed upływem czwartego cyklu poczęło 100% kobiet, które nigdy wcześniej nie były
w ciąży31.
W przypadku par, które mają problem z poczęciem, samo stosowanie metody owulacyjnej,
bez przeprowadzenia żadnych innych badań, może znacznie zwiększyć szansę na poczęcie. Dr
Stanford zauważa, że „20–40% par mających problem z poczęciem dziecka (średnio przez 3
lata), które skierowano do ośrodka naturalnego planowania rodziny (NPR) w Omaha, poczęło
w ciągu 6 miesięcy stosowania metody przewidywania dni płodnych, jeszcze przed
wystawieniem dalszej opinii lekarskiej i przed podjęciem leczenia”32. Metoda rozpoznawania
dni płodnych sprawdza się w przypadku kobiet z nieregularnymi miesiączkami, karmiących
piersią oraz tych, które są w okresie okołomenopauzalnym.
Każdej zaangażowanej parze stanowczo zalecam metodę owulacyjną. Dr Stanford, a także
inni eksperci z dziedziny rozpoznawania dni płodnych, zawsze kieruje pacjentki do instruktora
naturalnego planowania rodziny, gdyż mimo że metoda jest prosta, wymaga wsparcia i wiedzy,
szczególnie na początku. Z pewnością dla wielu ludzi wprowadzenie metody przewidywania
dni płodnych w obszar seksualności i codzienna praca z tą metodą będą czymś nowym.
W stosowaniu naturalnego planowania rodziny, a w szczególności metody owulacyjnej, istotne
są odpowiednie, dobrane do indywidualnych potrzeb, wskazówki wykwalifikowanego
nauczyciela. Prawdopodobnie ze względu na emocjonalne i psychologiczne problemy, jakie
powoduje ta metoda, nie da się jej nauczyć z książki. Jakość doświadczenia kobiety (lub pary)
w związku z tą metodą często zależy od jakości otrzymanych wskazówek i dalszej opieki.
Pary, które w okresie całego życia reprodukcyjnego stosują metodę rozpoznawania dni
płodnych, nie doświadczają żadnych skutków ubocznych oraz często odkrywają większą
bliskość w swoim związku, która po części wynika z tego, że dzielą się odpowiedzialnością za
płodność. Chociaż zwykle kojarzymy zainteresowanie naturalnym planowaniem rodziny
z podejściem religijnym, wiele kobiet interesuje się tą metodą, gdyż bezsprzecznie jest ona
holistycznym podejściem do płodności. Podejrzewam, że metoda byłaby stosowana częściej,
gdyby była bardziej znana i propagowana przez służbę zdrowia. Bez względu na to, czy
stosujesz metodę rozpoznawania dni płodnych w ramach antykoncepcji czy też w celu poczęcia
dziecka, poznanie cyklu płodności daje ogromną siłę. A oto krótki zarys metody.
Ustalanie fazy płodnej. Jajo żyje średnio od 6 do 24 godzin po owulacji. Szanse na przeżycie
plemników zależą od obecności płodnego śluzu. W płodnym śluzie plemniki mogą żyć do 5
dni. Bez płodnego śluzu obumierają w ciągu kilku godzin. Dlatego też teoretycznie można zajść
w ciążę przez okres 7 dni w ciągu każdego cyklu. Pewne badanie wykazało, że niemal
wszystkie ciąże u zdrowych kobiet, które starają się o dziecko, pojawiają się po stosunkach
odbywanych podczas 6-dniowego okresu, który kończy się w dniu owulacji. Chociaż żadna
z badanych kobiet nie poczęła dzień po owulacji, autorzy badań wywnioskowali, że istnieje 12-
procentowe prawdopodobieństwo poczęcia dzień po, a także 7 dni przed. Ponadto z badania
wywnioskowano, że pary, które starają się o dziecko, mogą odbywać stosunki co drugi dzień,
gdyż jest to tak samo skuteczne jak stosunki codzienne. Praktycznie rzecz ujmując: jeśli starasz
się o dziecko, kochaj się cztery razy w trakcie najbardziej płodnego tygodnia. Zwykle przynosi
to lepsze efekty i jest mniej stresujące od próby trzymania się rozkładu „co drugi dzień”33.
Z mojego doświadczenia wynika jednak, że pomimo najlepszej wiedzy oferowanej przez naukę
czasami, jeżeli dusza ma się narodzić, narodzi się bez względu na to, co robisz lub czego nie
robisz.
Obserwacja śluzu szyjkowego (naturalna antykoncepcja). Badania wykazują, że niemal
wszystkie kobiety są w stanie bez trudu nauczyć się sprawdzania obecności lub nieobecności
płodnego śluzu estrogennego (śluz typu E) dzięki rutynowej obserwacji pojawiającej się na
sromie wydzieliny z pochwy34. Najmniej śluzu szyjkowego jest po zakończeniu menstruacji;
masz wtedy poczucie suchości, u ujścia pochwy nie ma śluzu szyjkowego, a na bieliźnie nie ma
wydzieliny. Brak śluzu jest oznaką niepłodności. W trakcie tych „suchych” dni zwykle można
uprawiać seks bez zabezpieczenia. Około 6 dni przed owulacją szyjka macicy zaczyna
wydzielać śluz estrogenny, więc stosując tę metodę, z wyprzedzeniem będziesz w stanie
przewidzieć czas owulacji. Śluz na bieliźnie lub na papierze toaletowym będzie informacją, że
rozpoczyna się okres płodny. Pod mikroskopem można zauważyć, że śluz estrogenny zawiera
kanały, które pomagają plemnikom przedostać się przez szyjkę macicy. Ponadto wysychając,
śluz tworzy charakterystyczną strukturę liścia paproci. Płodny śluz przypomina surowe białko
jaja kurzego. Niektóre kobiety mogą go zauważyć na bieliźnie. Jesteś płodna od momentu
pojawienia się płodnego śluzu do czwartego dnia po szczytowym punkcie wydzieliny śluzowej.
Dniem „szczytu” wydzieliny śluzowej nazywa się ostatni dzień, gdy śluz jest przezroczysty,
rozciągliwy (taki, który możesz rozciągnąć pomiędzy kciukiem i palcem wskazującym na co
najmniej 2,5 cm) lub śliski. Ten dzień „szczytu” śluzu jest związany z owulacją, która w 95%
przypadków występuje 2 dni przed okresem „szczytu” lub po 2 dni po nim35.
Śluz typu G (zależny od progesteronu) pojawia się tuż po owulacji. Ten rodzaj śluzu nie jest
przezroczysty, rozciągliwy czy lepki. Pod mikroskopem widać, że w śluzie typu G nie ma
kanałów, które ułatwiają przemieszczanie się plemników. W istocie ten typ śluzu blokuje
przepływ spermy. Po okresie wydzielania śluzu owulacyjnego śluz szyjkowy może zaniknąć
(występuje suchość) lub zmienić się w mętny i gęstszy (śluz typu G). W obu przypadkach
zmiana jest wyraźna i łatwo zauważalna. Okres rozpocznie się 12–15 dni od dnia szczytowej
wydzieliny szyjkowej36.
Jak już wspomniałam, wraz z cyklem hormonalnym cyklicznym zmianom podlega także
ślina. W miarę jak w trakcie cyklu zmieniają się poziomy hormonów, ślina po wysuszeniu
tworzy specyficzną strukturę liścia paproci, podobną do wzoru wydzieliny szyjkowej.
W Europie i Japonii popularne są specjalne małe mikroskopy, które są kolejną metodą poznania
cyklu płodności i wykorzystania tej wiedzy w celu poczęcia dziecka lub uniknięcia ciąży.
W celu ustalenia czasu owulacji przez 3 miesiące zapisuj podstawową temperaturę ciała.
Chociaż ocena śluzu szyjkowego jest dokładniejsza, pomiar podstawowej temperatury ciała
i zapisywanie jej przez kilka cykli to ciekawy sposób poznania ciała i jego wewnętrznych
rytmów. Może to również zwiększyć umiejętność powiązania śluzu szyjkowego i/lub zmian
w wyglądzie śliny z owulacją.
Występujący w trakcie owulacji wzrost temperatury wynika z działania progesteronu. Jeśli
zajdziesz w ciążę w czasie, gdy mierzysz podstawową temperaturę ciała, zauważysz, że wysoka
temperatura się utrzymuje. Wzrost temperatury ciała jest bardzo wczesną oznaką ciąży.
(W okresie ciąży w ciele kobiety poziom progesteronu jest wysoki, a temperatura ciała jest
wyższa. Tylko w ciąży mogłam swobodnie pływać w oceanie w Maine).
Pomiarów podstawowej temperatury ciała dokonuj wcześnie rano, zaczynając od pierwszego
dnia menstruacji (który jest pierwszym dniem cyklu). Rób tak przez trzy cykle, zapisując każdy
cykl oddzielnie, gdyż dzięki temu będziesz mogła użyć wykresu temperatury do rejestrowania
zmian śluzu szyjkowego i śliny (zob. ilustr. 15). Owulacji towarzyszy wzrost podstawowej
temperatury ciała średnio o 0,6–0,8 stopnia Farenheita 37. Owulacja występuje w okresie, gdy
temperatura zaczyna wzrastać i osiąga punkt szczytowy. Okres płodności zwykle kończy się
pod koniec trzeciego dnia z rzędu, gdy temperatura jest wyższa (zob. ilustr. 15).
Jeżeli twoje cykle są w miarę regularne, sporządzając opisane poniżej wykresy, możesz mieć
ogólne pojęcie na temat długości okresów płodnych i niepłodnych. Przez co najmniej 6
miesięcy zapisuj długość swojego cyklu, by wyznaczyć najwcześniejszy dzień, w którym może
wystąpić owulacja. Czas trwania folikularnej fazy cyklu (od pierwszego dnia miesiączki do
owulacji) może się różnić. Faza lutealna (od momentu owulacji do początku krwawienia)
zwykle trwa 14 dni. Jeśli chcesz określić najwcześniejszy dzień owulacji, od najkrótszego cyklu
odejmij 14. Jeśli długość twojego cyklu waha się w przedziale 26–31 dni, owulacja może
wystąpić najwcześniej w 12. dniu (26 – 14 = 12). W zależności od tego, jak wygląda śluz
szyjkowy, prawdopodobnie możesz odbywać stosunki płciowe do 8.–9. dnia cyklu i nie
zajdziesz w ciążę. (Dokonując takich obliczeń, szybko zauważysz, dlaczego wykresy, na
których zaznaczasz wygląd śluzu lub strukturę liścia paproci śliny, są zwykle bardziej
precyzyjne od „kalendarzyka”).
Trwała antykoncepcja
Podwiązanie jajowodów. W Stanach Zjednoczonych podwiązanie jajowodów jest
najpopularniejszą metodą trwałej antykoncepcji. Wiele kobiet ma do niej ambiwalentny
stosunek, również gdy nie chcą mieć więcej dzieci. Większość ceni zdolność poczęcia, nawet
jeśli z niej nie korzysta. Trwała antykoncepcja zamyka drzwi, których zwykle nie da się
ponownie otworzyć. Przez wieki wartość kobiety określano jedynie na podstawie jej zdolności
do rodzenia dzieci. Rodzenie było najważniejszym akceptowalnym społecznie ujściem dla
kobiecej kreatywności. Dobrowolne zrezygnowanie z tej zdolności wzbudza pierwotne lęki.
Jednak wiele kobiet uważa, że uwolnienie się od lęku przed ciążą wzmacnia ich zdrowie
i odnawia seksualność.
Ilustracja 15. Rozpoznawanie dni płodnych. Owulacja i podstawowa temperatura ciała
Dla niektórych kobiet podwiązanie jajowodów jest doskonałym rozwiązaniem.
Zdecydowałam się na nie, gdy moja młodsza córka miała 4 lata. Z jakiegoś powodu, chociaż
nie ma na to logicznego wyjaśnienia, czułam, że córka jest już „bezpieczna” i „trwała”. Gdy
miałam około 37 lat, musiałam dokonać wyboru w kwestii posiadania dzieci. Wiedziałam, że
kolejne dziecko oznacza, że przez co najmniej 5 następnych lat będę poświęcała energię
potrzebom dziecka, a nie własnym. Wciąż zdarzało mi się patrzeć z sentymentem na dzieci na
lotniskach. Miałam cichą nadzieję na idealną ciążę i idealny poród, podczas których bym
wypoczęła i naprawdę cieszyła się tym stanem i nowym dzieckiem – coś, czego nie
doświadczyłam w pełni przy dwójce moich dzieci.
Widziałam zbyt wiele kobiet, które zbliżając się do czterdziestki lub będąc tuż po
czterdziestce, w momencie gdy ich życie zaczynało się stabilizować po 10 latach poświęcania
się dla dobra dzieci, „przypadkowo” zachodziły w ciążę. Znalazłam się w punkcie, w którym
musiałam dokonać świadomego wyboru w kwestii posiadania kolejnego dziecka. Gdybym
w tym okresie mojego życia zaszła w ciążę, nie poddałabym się aborcji. (Jeśli zaszłabym
w ciążę w czasie stażu, bez wahania poddałabym się aborcji). Nie chciałam jednak, żeby ciąża
po prostu mi się przydarzyła. Chciałam świadomie podejmować decyzje, tak by o moim życiu
nie decydował „los”.
Wspólnie podjęliśmy decyzję. Choć ostatecznie to ja dokonałam wyboru, oboje zdaliśmy
sobie sprawę, że tak naprawdę nie chcemy więcej dzieci. Decyzja o podwiązaniu jajowodów
nie była trudna. Mimo że z technicznego punktu widzenia łatwiej jest podwiązać nasieniowody,
czułam, że to ja powinnam poddać się zabiegowi. Chciałam mieć pewność, że nie zajdę
w ciążę, gdyby pewnego dnia zmieniły się okoliczności i miałabym innego partnera
seksualnego. Ponadto wielokrotnie podwiązywałam pacjentkom jajowody i znałam ten zabieg
od podszewki. (Innym parom bardziej odpowiada wazektomia. Jest bezpieczniejsza i tańsza od
podwiązania jajowodów).
Tabela 6. Porównanie metod antykoncepcyjnych

Wskaźniki podane w tabeli odnoszą się do sytuacji idealnej. Wskaźniki skuteczności


rzeczywistej mogą się znacznie różnić od przedstawionych. Dane statystyczne za: Planned
Parenthood (zob. www.plannedparenthood.org).

Metoda Skuteczność Wymagania Zalety Wady


rozpoznawanie dni 75–88% Świadome Pozwala zachować Wymaga współpracy
płodnych (Uwaga: dane zrozumienie naturalny/hormonalny i wysokiej świadomości.
dla sytuacji cyklu płodności. cykl płodności. Leki wpływające na śluz
typowej; dane Nieustanne, szyjki macicy, temperaturę
wzorcowe świadome ciała lub regularność cyklu
niedostępne). zaangażowanie. mogą obniżać skuteczność.
Gotowość do
zastosowania
mechanicznych
metod
antykoncepcji lub
wstrzemięźliwość
w trakcie dni
płodnych.
błona 94% Dobierana przez Może zapobiegać Nie dla każdego.
dopochwowa lekarza. infekcji w obrębie Może podrażniać narządy
(diafragma) Konsekwentne miednicy płciowe.
z kremem lub stosowanie i nieprawidłowościom Współczynnik
żelem podczas każdego w obrębie szyjki niepowodzenia jest wyższy,
antykoncepcyjnym zbliżenia. macicy. gdy stosunki odbywają się
Pozwala zachować częściej niż 3 razy
naturalny/hormonalny w tygodniu.
cykl płodności. Należy zmienić jej rozmiar
Można ją umieścić po ciąży, w przypadku
w pochwie kilka niektórych poronień lub
godzin przed aborcji,
stosunkiem.
W trakcie menstruacji
wstrzymuje krew,
dzięki czemu podczas 20-procentowej zmiany
seksu łatwiej jest masy ciała.
zachować czystość. W przypadku niektórych
kobiet może powodować
częste zakażenia układu
moczowego
prezerwatywa 98% Sumienne Stanowi ochronę Wymaga współpracy
stosowanie przed chorobami partnera.
w celu Nie dla każdego.
zwiększenia przenoszonymi drogą Niektórzy mają alergię na
skuteczności. płciową. prezerwatywy lateksowe
Obniża ryzyko (dostępne są inne).
dysplazji szyjki Wymaga wzwodu.
macicy. Ogranicza doznania.
Dostępna bez recepty.
Może pomóc przy
przedwczesnym
wytrysku.
prezerwatywa dla 95% Sumienne Stanowi ochronę Do jednokrotnego użytku.
kobiet Reality stosowanie przed chorobami Nie dla każdego.
w celu przenoszonymi drogą Może wydawać dźwięki.
zwiększenia płciową. Może być trudna do
skuteczności. W trakcie stosunku założenia.
Konsekwentne chroni wargi Może podrażniać narządy
stosowanie sromowe i trzon płciowe.
podczas każdego penisa. W czasie seksu może się
zbliżenia. Można ją założyć do ześlizgnąć do pochwy.
8 godzin przed
stosunkiem.
Obniża ryzyko
dysplazji szyjki
macicy.
Nie wymaga
współpracy partnera.
Mocniejsza od
lateksu, więc istnieje
mniejsze
prawdopodobieństwo
pęknięcia.
Zewnętrzny pierścień
prezerwatywy może
stymulować
łechtaczkę.
pigułka 99% Recepta od Obniża ryzyko raka Blokuje naturalny cykl
antykoncepcyjna lekarza. jajników i raka hormonalny/płodności.
Codzienne macicy. Może obniżać popęd
przyjmowanie Zmniejsza obfitość płciowy.
pigułki. krwawień i ryzyko Może zwiększać ryzyko
wystąpienia gruczolakoraka szyjki
niedoboru żelaza. macicy.
Zmniejsza bóle Zwiększa ryzyko
menstruacyjne i PMS. występowania depresji.
Obniża ryzyko Zwiększa ryzyko
powstawania wystąpienia chlamydiozy.
łagodnych guzów Zwiększa ryzyko
piersi. wystąpienia zakrzepowego
Łagodzi trądzik. zapalenia żył, zatorowości
Nie wymaga płucnej, wylewu –
planowania. szczególnie u palaczek
tytoniu.
Może powodować nudności
i wymioty, bóle głowy.
Niektóre leki upośledzają
jej skuteczność.
Może powodować
plamienia, tkliwość piersi,
zmiany nastroju, bóle
głowy, nudności i przyrost
masy ciała.
wkładka 99% Zakładana przez Nie wymaga Może zwiększać ryzyko
wewnątrzmaciczna lekarza. planowania. infekcji w obrębie miednicy
(Progestasert, mniejszej tuż po założeniu
Copper T Mirena) lub w przypadku kobiet
zakażonych chorobą
przenoszoną drogą płciową.
Może powodować
plamienia.
Miesiączka może być
dłuższa i bardziej obfita.
Po założeniu mogą się
pojawić skurcze.
Może wywoływać
symptomy podobne do
PMS.
plemnikobójcza 85% Sumienne Częściowo Nie dla każdego.
pianka, krem, żel, stosowanie zabezpieczają Mogą podrażniać narządy
listki [ang. film] w celu przeciw chorobom płciowe.
lub czopki zwiększenia przenoszonym drogą Należy ich użyć przed
skuteczności. płciową. każdym stosunkiem.
Brak skutków dla Mogą powodować
całego ustroju. zabrudzenia.
Nie wymagają
planowania.
Dostępne bez recepty.

Implant 99% Zakładany Może być używany U większości kobiet okres


(Implanon) przez lekarza. przez kobiety, które jest rzadszy i lżejszy, po
nie mogą przyjmować jednym roku u 1/3 kobiet
estrogenu. ustanie całkowicie. Może
Po usunięciu powodować nieregularne
płodność szybko krwawienia (zwłaszcza
wraca. przez pierwsze 6–12
Może być używany miesięcy), w tym dłuższy
w trakcie karmienia i cięższy okres oraz
piersią. plamienia lub krwawienie
Nie wymaga przełomowe.
planowania.
Daje ochronę do 3 lat
po założeniu.
Gąbka (Today 80–91% Sumienne Dostępna bez recepty. Stosowanie w trakcie
Sponge) stosowanie Można ją założyć krwawienia z pochwy,
w celu kilka godzin przed w tym także w trakcie
zwiększenia stosunkiem.
skuteczności.
Można ją nosić 30 miesiączki, może obniżać
godzin po założeniu; skuteczność.
przez pierwsze 24 Może nieznacznie
godziny można przyczyniać się do zespołu
uprawiać seks bez wstrząsu toksycznego.
dodatkowego Środek plemnikobójczy
przygotowania. może podrażniać narządy
płciowe.
kapturek 71–86% Niezbędna Nie wymaga Obecnie kapturki występują
naszyjkowy (Uwaga: recepta. planowania. tylko w trzech rozmiarach –
(FemCap) wskaźnik Sumienne Daje stałą ochronę do dlatego też nie zawsze
w przypadku stosowanie 48 godzin bez można je dokładnie
typowego w celu względu na dopasować.
użytkowania; zwiększenia częstotliwość Pewne ryzyko wstrząsu
brak danych skuteczności. stosunków. toksycznego, jeśli kapturka
określających nie wyjmie się przed
idealne upływem 48 godzin.
zastosowanie). Pozostawiony na dłużej
w przypadku niektórych
kobiet może być przyczyną
nieprzyjemnego zapachu.
Mniej skuteczny
w przypadku kobiet, które
rodziły.
Mniej skuteczny po nie
dawno przeprowadzonej
aborcji.
Może sprawiać trudność
przy zakładaniu.
Stosowanie w trakcie
krwawienia z pochwy,
w tym także podczas
menstruacji, może obniżać
skuteczność.
Krążek 99% Sumienne Obniża ryzyko raka Może być mniej skuteczny
(NuvaRing) stosowanie jajnika i macicy. w przypadku kobiet
w celu Zmniejsza ważących ponad 90 kg.
zwiększenia krwawienie Może obniżać libido.
skuteczności. miesięczne i ryzyko Zwiększa ryzyko
wystąpienia zakrzepowego zapalenia
niedoboru żelaza. żył, zatorowości płucnej,
Łagodzi bóle wylewu – szczególnie
menstruacyjne i PMS. w przypadku palaczek
Obniża ryzyko tytoniu.
wystąpienia Może powodować nudności
łagodnych guzów i wymioty, bóle głowy.
piersi. Niektóre leki obniżają jego
Łagodzi trądzik. skuteczność.
Nie wymaga
planowania.
Może powodować
plamienia, tkliwość piersi,
zmiany nastroju, bóle
głowy i zwiększenie masy
ciała, a także podrażniać
skórę w miejscu aplikacji.
Może zwiększać wydzielinę
z pochwy, wywoływać
zapalenie lub podrażnienie
pochwy.
Plaster (Ortho 99% Sumienne Obniża ryzyko raka Może być mniej skuteczny
Evra) stosowanie jajnika i macicy. w przypadku kobiet
w celu Zmniejsza obfitość ważących ponad 90 kg.
zwiększenia krwawień Może zmniejszać popęd
skuteczności. miesięcznych płciowy.
i ryzyko wystąpienia Zwiększa ryzyko
niedoboru żelaza. zakrzepowego zapalenia
Zmniejsza bóle żył, zatorowości płucnej,
menstruacyjne i PMS. wylewu – szczególnie
Obniża ryzyko w przypadku palaczek
wystąpienia tytoniu.
łagodnych guzów Może powodować nudności
piersi. i wymioty, bóle głowy.
Łagodzi trądzik. Niektóre leki obniżają jego
Nie wymaga skuteczność.
planowania.
Może powodować
plamienia, tkliwość piersi,
zmiany nastroju, bóle
głowy i zwiększenie masy
ciała, a także podrażniać
skórę w miejscu aplikacji.
stosunek 96% Sumienność przy Nie wymaga Może zmniejszyć
przerywany każdym planowania. przyjemność seksualną.
zbliżeniu. Preejakulat (płyn na czubku
Doskonała penisa po wzwodzie) może
samokontrola, zawierać spermę.
doświadczenie Mniej skuteczna
i zaufanie do w przypadku mężczyzn,
partnera. którzy mają przedwczesny
wytrysk.
zastrzyk 99% Zastrzyk co 3 Nie wymaga Plamienia i bóle głowy,
zawierający miesiące planowania. częsta zmiana nastrojów,
progestagen Może być stosowany rozdrażnienie i obniżone
(Depo-Provera) przez kobiety, które libido.
nie tolerują estrogenu. Nie może być stosowany
Może pomóc ponad 2 lata z rzędu.
w zapobieganiu Płodność wraca po średnio
rakowi endometrium. 9–10 miesiącach po
odstawieniu.

Rzadsze i mniej Może powodować


obfite miesiączki. tymczasowe ścieńczenie
warstwy korowej kości.
wazektomia Blisko 100% Zabieg Nie wymaga Nieodwracalna
planowania.
podwiązanie Blisko 100% Zabieg Nie wymaga Nieodwracalna
jajowodów planowania.
uniedrożnienie Blisko 100% Metoda Nie wymaga Nieodwracalna
jajowodów niechirurgiczna, planowania.
(Essure) wykonywana Założenie blokady nie
w gabinecie wymaga nacięć ani
lekarskim. narkozy.
Nie blokuje dopływu
krwi do jajowodów
czy jajników.

Podwiązanie jajowodów zmienia dopływ krwi do jajników. Jeśli jest on poważnie


ograniczony, zabieg może nieznacznie zwiększyć ryzyko wystąpienia wcześniejszej
menopauzy, co zdarza się rzadko. Niektóre kobiety cierpią na „syndrom podwiązanych
jajowodów”, bliżej nieokreślony problem, który charakteryzuje się wzmożonymi skurczami,
nieregularnym okresem i obfitszym krwawieniem (wiele badań nie potwierdza takich skutków,
więc jest to sprawa kontrowersyjna). Problem najczęściej dotyczy tych kobiet, które przed
zabiegiem podwiązania jajowodów stosowały pigułki, w związku z czym od wielu lat nie
doświadczały naturalnych miesiączek. Ich dolegliwości związane z krwawieniem mogą mieć
związek z odstawieniem pigułek, a nie z podwiązaniem jajowodów. Podwiązanie jajowodów
może stanowić pewną ochronę przed rakiem jajników38.
Zabieg ten znacznie ogranicza wydzielanie progesteronu. Nawet w rok po zabiegu poziom
hormonu może nie powrócić do stanu sprzed zabiegu. Zabieg nie wpływa na przebieg cyklu
menstruacyjnego39. Te dane z pewnością po części wyjaśniają, dlaczego u niektórych kobiet po
podwiązaniu jajowodów występuje PMS.
Essure: nowa, niechirurgiczna procedura uniedrożnienia jajowodów
Pierwsza trwała metoda antykoncepcyjna dla kobiet niewymagająca cięcia chirurgicznego
ani narkozy, zwana Essure, została zatwierdzona przez FDA w 2002 r. Essure jest równie
skuteczna co podwiązanie jajowodów. Zabieg trwa około pół godziny i jest przeprowadzany
w gabinecie lekarskim. Lekarz przez pochwę, szyjkę macicy i macicę wprowadza mały
mikroskop, używając go do założenia na jajowodach małego drucika, który przypomina
ściśle skręconą sprężynkę o długości 1–2 mm (jest mniej więcej wielkości sprężynki
w długopisie Bic). Większość kobiet wraca do swoich zajęć jeszcze tego samego dnia lub
dzień później. Następnie tkanka ciała zabliźnia się wokół sprężyny. W ciągu około
3 miesięcy blizna jest już na tyle gruba, że całkowicie blokuje jajowody (dopóki lekarz nie
potwierdzi, że blizna jest wystarczająco gruba, należy stosować alternatywną metodę
antykoncepcji).
Zabieg Essure nie tylko nie wymaga narkozy ani pobytu w szpitalu, ale też nie blokuje
przepływu krwi w jajowodach i nie zakłóca dopływu krwi do jajników. Ponadto metoda
może być stosowana przez kobiety, które nie mogą podwiązać jajowodów, gdyż są otyłe,
przeszły wielokrotne operacje w obrębie jamy brzusznej albo mają problemy sercowe lub
inne przeciwwskazania do narkozy. (Więcej informacji uzyskasz, kontaktując się z Essure
Information Center pod numerem 877-377-8731 lub odwiedzając stronę www.essure.com).
Chociaż w niektórych starożytnych tradycjach taoistycznych uważa się, że podwiązanie
jajowodów czy wazektomia zakłócają przepływ energii w ciele, współpracujące ze mną
konsultantki, które zajmują się diagnozowaniem intuicyjnym, twierdzą, że energia życiowa
wokół ciała po prostu zmienia swoją trasę. Tak zwany zabieg sterylizacji nie powoduje
trwałych zniszczeń w ciele. Caroline Myss twierdzi, że problemy mogą wystąpić, jedynie gdy
mamy ambiwalentny stosunek do podwiązania jajowodów lub wazektomii albo tak naprawdę
nie chcemy zabiegu. Podobnie jak w przypadku aborcji to nie zabieg sam w sobie powoduje
ewentualne problemy, ale znaczenie, jakie mu nadajemy.
Oczywiste było dla mnie, że potencjalne problemy, które mogą się pojawić w następstwie
podwiązania jajowodów, są niczym w porównaniu z zakłóceniami, które spowodowałaby
w moim życiu nieplanowana ciąża. Dokonałam więc świadomego wyboru. Następnie
zadzwoniłam do mojej siostry.
Zmierzając w kierunku większej kreatywności
Rok przed podjęciem decyzji o podwiązaniu jajowodów moja siostra Penny poroniła. (Jest
między nami 11 miesięcy różnicy – lekarz pytał moją matkę, czy zrobiła dziury w diafragmie).
Gdy poroniła, zasugerowałam: „Może mogłabyś podwiązać sobie jajowody i nie martwić się
już więcej?”. „Zrobię to, gdy ty to zrobisz” – odpowiedziała. Kiedy wreszcie zdecydowałam się
na zabieg, zadzwoniłam do niej i zapytałam, czy chce się do mnie przyłączyć i czy mam
umówić nas na ten sam termin. Chciała. Ustaliłam, że obie poddamy się zabiegowi metodą
zwaną minilaparotomią (niewielka operacja), który wykonuje się w gabinecie. Gdy umówiłam
nas na wizytę i odłożyłam słuchawkę, przez około pół minuty czułam żal z powodu tego, co
właśnie zrobiłam. Przyrzekłam sobie, że jeśli poczucie straty mnie nie opuści, odwołam zabieg.
Uczucie to jednak szybko odeszło.
Postanowiłyśmy potraktować to jako ważne wydarzenie. Penny nie ma córek, ja nie mam
synów; każda z nas musiała się z tym pogodzić. Nazwałyśmy nasze zabiegi i ceremonię przed
nimi zmierzaniem w kierunku większej kreatywności. W naszym życiu po okresie rozrodczym
widziałyśmy ogromny potencjał do dalszego samorozwoju (tak na marginesie, właśnie tak się
stało). Nie znoszę słowa sterylizacja ze względu na skojarzenia, jakie ze sobą niesie –
„niepłodna” kobieta jest wysterylizowana; pusty, zimny pokój jest sterylny; szpitale są sterylne.
Przed podwiązaniem jajowodów nie uważałam siebie za sterylną, a już na pewno nie
wyobrażałam sobie, żeby przypalanie jajowodów miało zmienić moje samopoczucie. Po prostu
chciałam aktywnie zapobiec przyszłej ciąży.
Nasze zabiegi były zaplanowane na 9.00 i 10.30 rano w majowy piątek. Wiosna – doskonały
czas na celebrowanie nowo odkrytej płodności, a według Caroline Myss także dobry czas na
zabiegi, gdyż energie związane z wiosną służą uzdrawianiu i nowemu wzrostowi. W noc przed
zabiegiem uczestniczyłyśmy z Penny w pięknej ceremonii, przygotowanej dla nas przez
przyjaciółkę, Judith Burwell, która za pomocą rytuału przeprowadza ludzi przez ważne,
życiowe zmiany. Inna przyjaciółka, Gina Orlando, zrobiła dla nas dwa wspaniałe wianki
z wiosennych kwiatów, które w trakcie ceremonii miałyśmy mieć na głowie. Czułam się jak
druhna – dziewica w prawdziwym znaczeniu tego słowa. Czułam się też w pełni kobietą.
Każda z nas mówiła o tym, jak się czuje ze swoją decyzją, a także o tym, że gdy
podejmujemy świadomą decyzję, zawsze pojawia się żal z powodu wyboru, którego się nie
dokonało. Musimy jednak nieustraszenie iść do przodu i świadomie pracować
z okolicznościami najlepiej, jak potrafimy, dążąc do spełnienia marzeń. Podczas rytuału Penny
i ja wyraziłyśmy żal z powodu nienarodzonych dzieci – ja z powodu syna, Penny z powodu
córki – dobrze wiedząc, że Matka Ziemia nie potrzebuje więcej ludzi, że tę część historii Ziemi
– nakaz, by iść i się rozmnażać – mamy za sobą. „Byśmy od teraz – powiedziałam – mogły iść
i rodzić wiele duchowych dzieci, a także urodzić siebie”.
Następnego ranka przybyłyśmy do gabinetu lekarskiego, który znajdował się 3 mile od
mojego domu. Przywiozłyśmy specjalną płytę z muzyką, której chciałyśmy słuchać w trakcie
zabiegu. Zabieg miał się odbyć w znieczuleniu miejscowym. Dożylnie zaaplikowano nam
bardzo słaby środek uspokajający. Siostra była pierwsza. Trzymałam ją za dłoń. Upewniłam się
też, że jej jajowody są podwiązane właściwie – tak, by nie upośledzić dopływu krwi do
jajników.
Siostra poszła na salę chorych. Nadeszła moja kolej. Wszystko przebiegło niemal
bezboleśnie. W pewnym momencie lekarz zapytał: „Chciałabyś zobaczyć swoje jajowody? Są
bardzo długie i bez skazy”. Odpowiedziałam: „Nie, natychmiast doznałabym rozszczepienia
między umysłem a ciałem”. Nie podobało mi się wypalanie ładnych, zdrowych jajowodów;
takich, jakie wiele kobiet chciałoby mieć. Dokonałam wyboru. Jednak jeśli w trakcie zabiegu
zmieniłabym zdanie, poprosiłabym lekarza, żeby go przerwał.
Po zabiegu mąż przywiózł nas do domu, podał nam lunch i obiad, a my odpoczywałyśmy na
kanapie, przykładając okłady z lodu na podbrzusze i oglądając wszystkie odcinki „Ani
z Zielonego Wzgórza”. Pojawił się ból barku. Zdarza się to często, gdyż na skutek otwarcia
jamy brzusznej nadmiar gazu z powietrza w pokoju lub CO2 dostaje się pod przeponę i jest
„odsyłany” do barku, ponieważ nerwy odpowiedzialne za przeponę są związane z tymi, które
unerwiają bark. Po około 2 dniach gaz zostaje wchłonięty, a ból mija. Nie spodziewałyśmy się,
że ból barku będzie tak intensywny, ale byłyśmy zadowolone ze swojej decyzji.
Następnego ranka nazbierałyśmy w ogrodzie wiosennych kwiatów, wrzuciłyśmy je do wanny
i siedząc na jej brzegu, moczyłyśmy w wodzie stopy, rozmawiając o rodzicach, dzieciństwie
i o tym, jak wielkim szczęściem było wspólne celebrowanie tak doniosłego wydarzenia.
Wymasowałyśmy sobie nawzajem stopy, słuchając Susan Osborne, po czym jeszcze przez jakiś
czas odpoczywałyśmy.
Po południu pojechałyśmy do wyjątkowego sklepu Plains Indian Gallery w Portland. Kupiłam
dzieło zatytułowane „Tree Momma”, magiczną figurkę kobiety wykonaną ze zwietrzałego
drewna, futra i gliny. Penny kupiła obraz, który miał dla niej ogromne znaczenie. Przedstawiał
on dwóch wojowników z plemienia Siuksów odjeżdżających od stosu pogrzebowego, na
którym Indianie zostawiali ciała zmarłych ludzi [ang. burial platform]. Nabytki były osobistymi
symbolami świadomego wyboru, dzięki któremu nasze przeznaczenie kształtowały jasność
i intencja, a nie przypadek.
Ani siostra, ani ja niczego nie żałowałyśmy. Zamknął się pewien etap naszego życia, ale
każda z nas otworzyła zupełnie nowy. Na rodzinnym spotkaniu, podczas którego
obserwowałyśmy nasze, bawiące się razem, nastoletnie dzieci, wspomniałyśmy mądrość naszej
decyzji.

Zmiana podejścia do bezpłodności


Zdolność poczęcia i urodzenia dziecka może mocno wpłynąć na sposób, w jaki kobieta, na
bardzo głębokim poziomie, postrzega siebie. W momencie, gdy kobieta dowiaduje się, że nie
może mieć dzieci, wpada w wielką rozpacz i ma poczucie niesprawiedliwości: „Dlaczego ja?”.
Dopóki nie odkryje, jakie znaczenie ma dla niej to, czego doświadcza, i nie pogodzi się z tym,
oglądanie nastoletnich matek, które bez problemu zachodzą w ciążę, jest niemal nie do
zniesienia. Nowatorska praca dr Alice Domar, założycielki i dyrektorki wykonawczej Domar
Center for Complementary Healthcare w Waltham w stanie Massachusetts, wyraźnie wykazała,
że kobiety, u których rozpoznaje się bezpłodność, są 2-krotnie bardziej narażone na depresję
niż kobiety z grupy kontrolnej. Szczytowy punkt depresji pojawia się średnio po 2 latach od
momentu podjęcia próby zajścia w ciążę. Chociaż bezpłodność nie zagraża życiu, częstotliwość
występowania depresji u bezpłodnych kobiet niczym się nie różni od częstotliwości
występowania depresji u kobiet chorujących na raka, choroby serca czy nosicielek HIV40.
Średnio co szósta para doświadcza problemów związanych z bezpłodnością. Około 40%
problemów dotyczy mężczyzn, a 60% – kobiet. Statystyki wskazują, że w ciągu ostatniego
wieku liczba plemników w męskim nasieniu stopniowo malała. Obniżona liczba plemników
jest wynikiem palenia papierosów i marihuany, spożywania alkoholu oraz czynników
środowiskowych. Ludzie nie mogą zanieczyszczać tej planety i swoich ciał, nie ponosząc za to
konsekwencji. Bezpłodność jest jedną z nich. Panujące obecnie na Ziemi warunki nie sprzyjają
płodności. Wygląda to tak, jakby zbiorowy mózg gatunku, ze względu na stres panujący
w dzisiejszych rodzinach, środowisko społeczne, indywidualne uzależnienia, a także stres
samej planety, generował dużo energii, która wywołuje bezpłodność wielu kobiet i mężczyzn.
Dzieciństwo zbyt wielu osób nie zostało uzdrowione; za dużo dzieci dorasta zbyt szybko. Nie
pozwalamy, by natura działała według swego rytmu. Problemy reprodukcyjne związane
z toksycznymi chemikaliami i zaburzeniami pola magnetycznego mogą być jednym
z powodów, dla których od dziesięcioleci zmniejszają się współczynniki płodności w krajach
uprzemysłowionych41. Nie musi to jednak wpływać negatywnie na płodność poszczególnych
kobiet.
Wiele różnych czynników (jak dieta czy środowisko) wpływa na płodność, ale w 20%
przypadków przyczyny nie są znane, co oznacza, że badanie lekarskie nie jest w stanie wyjaśnić
problemu. Z mojego doświadczenia wynika, że pary, które, obok innych aspektów płodności, są
także skłonne przyjrzeć się łączności umysłu z ciałem i pracować nad nią, mają większe szanse
na poczęcie dziecka lub uzdrowienie własnej relacji z płodnością.
Oto najczęstsze czynniki (często ze sobą powiązane), które przyczyniają się do kobiecej
bezpłodności:

palenie,
dieta o wysokim indeksie glikemicznym i niskiej zawartości mikroelementów,
nieregularna owulacja,
endometrioza,
wywiad zakażenia w obrębie miednicy na skutek wkładki wewnątrzmacicznej lub
innego pochodzenia, które spowodowało blizny na jajowodach,
nierozwiązany problem stresu natury emocjonalnej, który powoduje subtelne
zachwianie równowagi,
problemy z układem immunologicznym – u niektórych kobiet występują przeciwciała,
które atakują plemniki pewnych mężczyzn; mogą one także wytworzyć przeciwciała,
które atakują jajo zapłodnione nasieniem pewnych partnerów42,
wiek.

Pewien odsetek kobiet, którym powiedziano, że są bezpłodne ze względów „medycznych”,


zachodzi w ciążę bez leczenia. Bezpłodność nigdy nie jest sprawą prostą. Na poczęcie wpływa
wiele czynników fizycznych, emocjonalnych i psychologicznych. Tak wiele, że śmieszne jest
sprowadzenie płodności do podania właściwego hormonu we właściwym czasie. Specjalista
w dziedzinie płodności, którego kiedyś spotkałam, powiedział: „Stosuję wszelkie
najnowocześniejsze zabiegi i leczenie hormonalne, żeby ktoś mógł zajść w ciążę. Kiedy
wszystko zostanie powiedziane i zrobione, wciąż nie wiem, kto zajdzie w ciążę, a kto nie
i dlaczego. Po wielu latach praktyki ten obszar wciąż jest dla mnie wielką tajemnicą, której nie
jestem w stanie kontrolować”.
Konwencjonalne „zarządzanie” bezpłodnością zwykle skupia się na ciele, postrzegając je jak
hormonalną maszynę i w dużej mierze ignorując czynniki emocjonalne, psychologiczne,
a nawet te związane z dietą, które manifestują się na poziomach fizycznym i hormonalnym43.
Chociaż od dziesiątek lat dostrzega się, że związek umysłu i ciała ma wpływ na bezpłodność,
dopiero niedawno zaczęto podchodzić poważnie do tego istotnego połączenia. W miarę jak
nasze społeczeństwo jest coraz bardziej skupione na technologii, badanie łączności między
umysłem i ciałem w zakresie bezpłodności może pomóc wielu parom, a dokładny wywiad
psychologiczny powinien stanowić rutynowy element każdego badania płodności44. Gdy
koncentrujemy się jedynie na niezmiernie drogiej i inwazyjnej technologii, dostępnej obecnie
w leczeniu bezpłodności, a zapominamy o sercach i duszach tych, którzy przechodzą przez ten
proces, wyniki mogą być rozczarowujące, a nawet katastrofalne.

Ilustracja 16. Przyczyny bezpłodności u kobiet


W 2007 r. ponad 57 tysięcy niemowląt urodziło się na skutek rozrodu wspomaganego
medycznie [ang. assisted reproductive therapy or technology – ART]. Stanowi to 1,3%
porodów w Stanach Zjednoczonych. Pomimo swojej popularności z technologią tą wiąże się
poważne ryzyko. Dobrze udokumentowano, że ART 2-krotnie, a bywa, że nawet 4-krotnie,
zwiększa ryzyko wad wrodzonych. Zwiększa również ryzyko ciąży bliźniaczej,
przedwczesnego porodu, niskiej wagi urodzeniowej, nieprawidłowości chromosomalnych,
zaburzeń neurorozwojowych, wad wrodzonych, rzucawki porodowej, umieralności
przedporodowej, łożyska przodującego, a także zwiększa odsetek cięć cesarskich45. Na walkę
z bezpłodnością wydaje się ponad miliard dolarów każdego roku, a kwota ta wciąż wzrasta46.
Podsumowując, Matka Ziemia ma system wprowadzania równowagi47, którego technologia nie
może pominąć.
Czynniki psychologiczne
Wiele kobiet nie zachodzi w ciążę, gdyż w głębi duszy tak naprawdę nie chce dziecka –
obawiając się związanych z nim zobowiązań. W pewnym badaniu odkryto, że kobiety,
w których przypadku leczenie bezpłodności się nie powiodło, odnosiły więcej sukcesów
w świecie zewnętrznym niż kobiety, które zaszły w ciążę. Autorzy badania tłumaczyli to jako
„przesadnie pozytywne nastawienie stanowiące próbę przezwyciężenia wewnętrznych lęków,
wątpliwości i ambiwalencji [związanych z posiadaniem dziecka]”48. Caroline Myss wyjaśnia,
że w obrębie drugiej czakry kobiety dysponują ograniczoną ilością energii. Dopóki kobieta
pożytkująca energię na robienie kariery nie ograniczy zobowiązań, dopóty może nie mieć
w ciele obwodów energetycznych potrzebnych do poczęcia dziecka. Wiele bezpłodnych kobiet
jest wyeksploatowanych pracą po 60–80 godzin tygodniowo; ponadto kobiety te dążą do
posiadania dziecka, jakby to było pisanie pracy doktorskiej. W badaniu prospektywnym
przeprowadzonym we Włoszech na kobietach poddających się zapłodnieniu in vitro (IVF) lub
implantacji embrionu (ET) odkryto, że zarówno podatność na stres, jak i praca poza domem
wiązały się z mniejszą skutecznością obydwu metod terapii, chociaż w całej badanej grupie
występowały takie same medyczne przyczyny niepłodności49.
Poczęcie dziecka jest aktem przyjmowania, a nie maratonem, który można zaplanować
zgodnie z kalendarzem. Kilka badań wykazało, że nadmierna koncentracja na posiadaniu
dziecka może się przyczynić do przedwczesnego dojrzewania jaj w jajnikach i uwalniania ich,
gdy jeszcze nie są gotowe do zapłodnienia50. Pragnę podkreślić, że praca czy kariera nie
wpływają na płodność. Problemy mogą się pojawić w wyniku innych czynników, które
w obecnych czasach wiążą się z pracą: wrażenia, że nasze potrzeby nie są zaspokajane;
poczucia utraty kontroli nad życiem; niezadowolenia z wykonywanej pracy lub z tego, co dana
praca reprezentuje w naszym życiu, bądź wykonywania zawodu, który jest sprzeczny z naszą
wewnętrzną mądrością.
Pewne interesujące badanie grupy heteroseksualnych kobiet, które poddały się inseminacji
nasieniem dawcy, wykazało, że po kilku próbach zajścia w ciążę kobiety, które wcześniej
owulowały, przestały owulować. Autorzy badania wywnioskowali, że sztuczne zapłodnienie –
oraz każda inna mechaniczna, nienaturalna metoda „wymuszania” ciąży – jest na jakimś
poziomie traumatyczne i hamuje proces poczęcia, który jest jego celem. (Nie musi tak być
w przypadku par lesbijskich lub samotnych kobiet, które wybierają macierzyństwo, gdyż
w takich sytuacjach zapłodnienie nasieniem dawcy to jedyny sposób zajścia w ciążę). Co
ciekawe, odkryto, że orgazm zwiększa szansę zajścia w ciążę. Orgazmowi towarzyszą
mimowolne ruchy pochwy i macicy, które wspomagają poczęcie. Niemożność osiągnięcia
orgazmu może prowadzić do zmian w przepływie krwi w miednicy, co z kolei może wpływać
na płodność51. Najnowocześniejsze metody, które wspomagają rozród, zupełnie pomijają ten
aspekt płodności.
Czasami do niepłodności przyczyniają się wewnętrzne konflikty kobiety dotyczące porodu,
dzieci czy ograniczeń, które się pojawiają w momencie przyjścia dziecka na świat. Niektóre
badania z lat 1940–1990 sugerowały związek pomiędzy bezpłodnością a ambiwalentnym
stosunkiem do ciąży oraz dzieci.
Badano także relacje pomiędzy bezpłodnymi mężami i żonami. Wiele kobiet uczestniczących
w badaniu odczuwało niechęć do stosunków płciowych; rzadko osiągały orgazm i miały
poczucie wyraźnej dysharmonii seksualnej w związku. Gdy te same kobiety znajdowały
odpowiednich partnerów, odzyskiwały płodność52. W swojej praktyce wielokrotnie spotykałam
się z tym zjawiskiem. Widziałam też wiele tzw. bezpłodnych kobiet, które tuż po
zaadoptowaniu dziecka zachodziły w ciążę. Pewne badanie, w którym 117 mężów
z bezpłodnych par poddano testom psychologicznym, wykazało, że mężczyźni ci cechowali się
wyraźnym brakiem wiary w siebie, byli introwertyczni i mało asertywni53.
W konwencjonalnej nauce wciąż kontrowersyjny pozostaje związek pomiędzy bezpłodnością
a stresem. Trudno jest udokumentować związek przyczynowy pomiędzy stresem
psychospołecznym i płodnością. Chociaż badania wykazują, że bezpłodne kobiety są bardziej
podatne na depresję i lęki, wielu lekarzy twierdzi, że to depresja i niepokój wynikają
z bezpłodności. Istnieją sprzeczne badania w tym zakresie. Grupy kontrolne nie są odpowiednio
dobierane i brak jest badań prospektywnych. Omawiając 40 lat badań nad stresem psychicznym
i bezpłodnością, dr W. A. Fisher i A. M. Brkovich streścili pogląd dużej części lekarzy
medycyny konwencjonalnej, pisząc: „Większość badań wykonano w sposób potwierdzający
sugestię, że czasami czynniki psychologiczne mogą być związane z występowaniem
niepłodności, ale jak dotąd żadne z badań nie było w stanie potwierdzić związku
przyczynowego. W rzeczywistości samo założenie, że istnieje związek pomiędzy stresem
psychicznym a niepłodnością, stało się stosunkowo kontrowersyjne, gdyż pojawiły się głosy, że
obarcza się kobiety odpowiedzialnością za niemożność poczęcia dziecka”54.
Pomimo tej powszechnej opinii niezbadanie psychospołecznych aspektów płodności jest
dużym błędem, który pozbawia kobiety wielu możliwości. Nie ma jednak wątpliwości co do
tego, że podświadome lęki związane z posiadaniem dziecka mogą wywierać – i wywierają –
ogromny wpływ na subtelne procesy hormonalne, niezbędne do poczęcia. Coś, co postrzegamy
jako stres, zmienia sposób funkcjonowania podwzgórza, a to z kolei wpływa na owulację.
Zmienia także funkcjonowanie immunologiczne komórek w układzie rozrodczym oraz
w innych obszarach. Kobieta może wpłynąć na płodność, ucząc się skutecznie radzić sobie ze
stresem. Dowiodła tego dr Alice Domar, pracując z grupą kobiet bezpłodnych z nieznanych
przyczyn, w ramach programu „umysł/ciało” w szpitalu Beth Israel Deaconess w Bostonie.
W ciążę zaszło 34% kobiet w ciągu 6 miesięcy – jest to dużo wyższy wskaźnik od średniego
wskaźnika ciąż pośród bezpłodnych par, określonego dla półrocznego okresu. Średni czas
trwania niepłodności wyniósł 3,3 roku55. Kobieta, która jest gotowa uznać znaczenie własnych
przekonań i dąży do uświadomienia ich sobie, dotrze do ogromnego, uzdrawiającego
bezpłodność, potencjału. Pierwszy krok – najtrudniejszy – polega na uzdrowieniu
podświadomych negatywnych wzorców oraz gotowości zaakceptowania siebie w pełni
i bezwarunkowo już teraz. Ten proces wymaga od ciebie, byś nie robiła sobie wyrzutów za to,
że „nie udało” ci się począć, gdyż czekałaś zbyt długo, lub „nie udało” ci się cokolwiek innego.
Tu nie chodzi o obwinianie się, ale o coś zupełnie odwrotnego.
Spotkałam wiele kobiet, które zaszły w ciążę w chwili, gdy zobowiązały się do uzdrowienia
na najgłębszym poziomie. Jeden z najbardziej niezwykłych przykładów to historia mojej
koleżanki Julii Indichovy, która mając 43 lata, nie mogła zajść w drugą ciążę. Powiedziano jej,
że ma zbyt wysoki poziom hormonu FSH (hormon przysadki mózgowej stymulujący
pęcherzyki jajnikowe; oznaczając jego poziom, sprawdza się, czy kobieta wciąż produkuje
płodne jaja). Wewnętrzna mądrość mówiła jej jednak, że to nieprawda. Zmieniła dietę,
rozpoczęła głębokie poszukiwania duchowe, czytała, co tylko wpadło jej w ręce, naturalnie
obniżyła poziom FSH, aż wreszcie zaszła w ciążę i urodziła zdrową córkę. Swoją historię
opowiedziała w książce pt. „Inconceivable: A Woman’s Triumph over Despair and Statistics”
(Broadway Books, 2001). Obecnie Julia prowadzi warsztaty dla kobiet, u których
zdiagnozowano bezpłodność. Wielu z nich pomogła odzyskać płodność oraz uzdrowić życie
(więcej informacji znajdziesz na jej stronie www.fertileheart.com).
Niravi Payne, autorka książki pt. „The Whole Person Fertility Program” (Three Rivers Press,
1997), jest kolejną znajomą terapeutką, która z pomocą Whole Person Fertility Program56
poświęciła życie zawodowe pomaganiu parom w poczęciu (zob. www.niravi.com). Jej
postrzeganie występujących obecnie problemów związanych z płodnością jest nie tylko
głęboko mądre, ale oferuje też siłę. Według niej to nie przypadek, że tak wiele osób z pokolenia
powojennego wyżu demograficznego ma problemy z płodnością. W ciągu ostatnich 25 lat cała
gama złożonych czynników psychologicznych, socjologicznych i politycznych doprowadziła
do bezprecedensowych zmian w naszym społeczeństwie i przyczyniła się do decyzji wielu
ludzi, by odsunąć rodzicielstwo w czasie, a tym samym zmienić wzorzec życia
reprodukcyjnego, który był znany ich rodzicom, a także 30 tysiącom pokoleń wstecz. Niravi
pisze: „W ciągu jednego pokolenia Amerykanie z klasy średniej i wyższej odsunęli
rodzicielstwo w czasie o 10–20 lat. To być może najbardziej radykalna świadoma zmiana stylu
życia, która bez wątpienia pociągnęła za sobą konsekwencje natury fizjologicznej”.
Miliony kobiet z pokolenia wyżu zbuntowało się przeciwko ograniczonej egzystencji, jaką
w latach 50. i 60. XX w. wiodły ich matki. Sprzeciwiły się zawieraniu małżeństwa i rodzeniu
dzieci we wczesnym wieku, a postawiły na definiowanie siebie i rozwój osobisty. Wiele matek
kobiet z pokolenia wyżu, dostrzegając własny brak spełnienia oraz frustrację, zachęcało córki
do kończenia studiów i rozpoczynania kariery zawodowej. Jak na ironię, wiele kobiet
z pokolenia wyżu poddało się pierwszej aborcji w podobnym wieku, w jakim ich matki
urodziły pierwsze dziecko. Uznanie, że fakty takie jak te mogą obecnie wpływać na kobietę, to
często pierwszy krok w kierunku uzdrowienia relacji z płodnością.
Wielokrotnie widziałam, jak nieświadomie przejęte przekonania na temat ciąży, seksualności
i posiadania dzieci mogły hamować płodność, a w niektórych przypadkach rzeczywiście ją
hamowały. Na przykład, niektóre kobiety nie są szczęśliwe z obecnym partnerem, ale obawiają
się mu to wyznać, czując, że nie mają innego – poza byciem z nim – wyjścia. Inne kobiety
usłyszały od matek, że dzieci mogą zmarnować im życie. Wiele naszych matek, pomimo
ogromu talentów i ambicji, nie miało wyboru innego niż zostać w domu i wychowywać dzieci.
Ich córki często to czuły. Obwiniając siebie za frustrację swoich matek, nie chcą ryzykować
przekazania tego bólu kolejnemu pokoleniu.
Przekazałyśmy pochodnię naszym córkom, które mają więcej możliwości niż kiedykolwiek
wcześniej. Wiele 30-latek jest przekonanych, że aby zajść w ciążę po 35. roku życia, potrzebują
technologii reprodukcyjnych. Inne, które nie spotkały Tego Jedynego, gdy mają trzydzieści
kilka lat, zastanawiają się, czy powinny zamrozić jajeczka. Bez względu na wiek, ważne, aby
połączyć się z cykliczną mądrością i płodnością – żadna technologia nie jest w stanie
dopasować się do tego, jak pojmujesz i odbierasz swoje ciało. Niravi donosi, że u kobiet
skłonnych pogodzić się z nieświadomymi przekonaniami, które naprawdę napędzają ich
płodność, późniejszy odsetek ciąż znacznie przewyższa ten oczekiwany.
Czy powinnaś zamrozić (lub oddać do adopcji) swoje jajeczka?
Moja 35-letnia przyjaciółka wzięła niedawno udział w przyjęciu, na którym poznała
specjalistę od niepłodności. Ten powiedział jej, że powinna natychmiast zamrozić jajeczka.
Nie jest mężatką, ale chce mieć dzieci. Zapytała mnie, co myślę na ten temat. Jest bardzo
zdrowa, nie pali i wygląda na to, że jej biologiczny wiek nie przekracza 25 lat.
Powiedziałam jej, że ma bardzo duże szanse na samodzielne poczęcie i że gdy tylko spotka
właściwego mężczyznę, powiększenie rodziny nie zajmie jej dużo czasu. Z drugiej strony,
gdyby miała zostać poddana chemioterapii, zdecydowanie sugerowałabym przechowanie
jajeczek na przyszłość. Jeśli chodzi o oddawanie jajeczek (co studentki czasami robią za
pieniądze), jestem przeciwna. Na pewno nie chciałabym, żeby moje córki to zrobiły –
z kilku powodów. Jednym z nich jest to, że leki stosowane do stymulacji jajników w celu
pobierania komórek jajowych są przeznaczone do wytwarzania dużej ilości jaj w krótkim
czasie. Może to wywołać zespół hiperstymulacji jajników, którego objawami są nudności
i wymioty, dyskomfort w jamie brzusznej, duszność, trudności w oddychaniu, zaburzenia
krzepnięcia, niewydolność nerek, a czasami śmierć57. Istnieje również ryzyko, że
przestymulowanie jajeczkowania spowoduje zmniejszenie płodności w przyszłości. Możesz
przekazać jajeczka w college’u, aby opłacić czesne, tylko po to, by mieć kłopoty
z założeniem własnej rodziny na początku trzydziestki. Wiedz, że pożałujesz tej decyzji!
Oto kilka powodów, dla których stymulacja jajeczkowania musi zostać bardzo dokładnie
przemyślana.

Kompleksowy program poprawiający płodność


Jeżeli niepokoi cię kwestia płodności, polecam, abyś dokładnie przyjrzała się łączności między
umysłem i ciałem. Opisany niżej plan pomoże ci zacząć58. Proponuję, żebyś w trakcie czytania
miała przygotowany dziennik, tak byś mogła zapisywać pojawiające się myśli, uczucia
i przekonania, które pojawią się, gdy będziesz przechodzić przez opisane poniżej kroki. Twoje
odpowiedzi będą niezbędnym przewodnikiem w podróży w kierunku uzdrowienia płodności.
Podejście do płodności, które uwzględnia połączenie umysłu i ciała, opiera się na przesłance,
że wiedza jest siłą, a zmiana postrzegania na podstawie nowych informacji jest na tyle potężna,
że może wpłynąć na subtelne zmiany w układzie endokrynnym, immunologicznym
i nerwowym. Bez względu na to, co usłyszałaś na temat swojej płodności, powinnaś wiedzieć,
że na twoją zdolność poczęcia znacząco wpływa złożona interakcja pomiędzy czynnikami
psychospołecznymi, psychologicznymi i emocjonalnymi (zasadniczo twoje myśli i emocje),
nad którymi możesz świadomie pracować w celu zwiększenia płodności.
Po pierwsze, w obszarze płodności niezbędny jest nowy język. Istnieje niewiele określeń,
które są bardziej krzywdzące dla kobiet (czy mężczyzn) niż etykietka „bezpłodna”. Uderza ona
w samo serce naszego poczucia własnej wartości i tego, w jaki sposób postrzegamy siebie, oraz
sprawia, że wiele kobiet ma poczucie nieudolności i winy, zarazem obwiniając innych za swoje
położenie, co jedynie wpędza je w błędne koło. Słowo bezpłodność wywołuje obraz jałowej,
suchej, sterylnej ziemi, która nie może rodzić owoców. Jeżeli nosisz taką etykietkę, spróbuj
zastąpić ją czymś takim: „Jestem zmysłową, seksualną, płodną istotą z ogromem miłości
i troski, którymi mogę obdarzyć innych i które także mogę otrzymać” lub: „Moje ciało jest
szeroko otwartym kanałem dla nowego życia i nowej miłości”. Uwewnętrznienie uczuć, które
towarzyszą tym słowom, pomoże ci zmienić sposób, w jaki postrzegasz siebie (i fizjologię).
Pamiętaj, że zmiana sposobu, w jaki postrzegasz siebie, to proces, a nie wydarzenie. Daj mu
czas.
Krok pierwszy. Spójrz na sprawę z szerszej perspektywy. Zrozum, że nie jesteś sama –
miliony kobiet wytyczają nowy kierunek, wprowadzając równowagę pomiędzy życiem
osobistym i zawodowym. Twoja sytuacja może po części wynikać z wszechogarniających,
psychospołecznych sił, które nieświadomie wpłynęły na całe pokolenie, powodując bardzo
realne skutki na poziomie fizjologicznym.
Krok drugi. Jeżeli masz ponad 35 lat i starasz się zajść w ciążę, przyjrzyj się swoim
przekonaniom na temat zegara biologicznego. Popularność i duży rozgłos metod rozrodu
wspomaganego medycznie sprawiły, iż odnosi się wrażenie, że każda kobieta po 35. roku życia
prawdopodobnie będzie miała problem z poczęciem dziecka, co jednak nie jest prawdą. Oto
statystyki: około 1/3 kobiet, która odsuwa w czasie zajście w ciążę do okresu po 35. roku życia,
będzie miała problemy z płodnością. Jednak aż 2/3 kobiet nie dotknie żaden problem. Co
więcej, 50% kobiet tuż po czterdziestce także nie doświadczy żadnych problemów59.
Chociaż statystyki wskazują, że płodność kobiet maleje z wiekiem, należy pamiętać, że
opierają się one na doświadczeniach całej populacji. W danej populacji istnieje wiele różnic
indywidualnych. Przykładowo, najstarsza w Portland w stanie Oregon kobieta, która urodziła,
uwieczniona w „Księdze rekordów Guinnessa”, zaszła spontanicznie w ciążę w wieku 57 lat.
Wcześniej kobieta w Szkocji urodziła sześcioro dzieci po 47. roku życia – ostatnie w wieku 62
lat60. Co ciekawe, Brant Secunda, urodzony w Stanach Zjednoczonych szaman wyszkolony
przez Indian Huiczol, mieszkający w odległym regionie Meksyku, donosi, że kobiety Huiczol
standardowo zachodzą w ciążę po pięćdziesiątce, a nawet po sześćdziesiątce61 (być może nie
powiedziano im, że ich jaja są zbyt stare, więc ich płodność nie cierpi tak bardzo z powodu
wieku).
Ta informacja jest dowodem na to, jak cudowne jest kobiece ciało, jeśli chodzi o płodność.
Pozory mylą. W istocie badania dr. Jonathana Tilly’ego i jego współpracowników w Harvard
Medical School wykazały, że samice ssaków mogą produkować nowe jaja aż do okresu
starości62. To wstępne badanie obaliło jedną z najświętszych zasad biologii reprodukcyjnej.
W zakresie płodności istnieje ogromna różnica między wiekiem chronologicznym (mierzonym
w latach) i wiekiem biologicznym (wiekiem tkanek). Wszyscy znamy kobiety tuż po
trzydziestce, które wyglądają, jakby miały blisko 50 lat, i kobiety po czterdziestce, a nawet po
pięćdziesiątce, które nie wyglądają na więcej niż 30.
Wstępne dane z Centers for Disease Control za rok 2007 pokazują, że wskaźnik urodzeń dla
kobiet w wieku 40–44 lata był najwyższy od 1968 r. Łączna liczba urodzeń w 2007 r. dla kobiet
w wieku 40 i więcej lat wynosi ponad 112 tysięcy63. Wiele kobiet po czterdziestce nie zdaje
sobie sprawy z tego, jak są płodne: 51% przypadków ciąży w grupie kobiet po czterdziestce to
ciąże nieplanowane64. Być może dlatego kobiety po czterdziestce są na drugim miejscu po
kobietach między 18. i 25. rokiem życia, jeśli chodzi o częstotliwość poddawania się aborcji.
Kto twierdzi, że twoje jaja są za stare?
Krok trzeci. Odkryj związek pomiędzy emocjami, rodziną i płodnością. Istotą podejścia do
płodności, które bierze pod uwagę łączność umysłu i ciała, jest odkrycie, które informacje
zinternalizowane w dzieciństwie wpływają obecnie na twoją zdolność poczęcia. Bez wątpienia
fizjologia może reagować automatycznie i nieświadomie na sytuacje bezpośrednio związane
z twoim dzieciństwem czy rodzinnymi uwarunkowaniami. Chociaż większość ludzi,
szczególnie członkowie rodziny, może twierdzić, że łatwiej i zdrowiej jest zapomnieć
o bolesnych doświadczeniach z dzieciństwa, i zachęcać cię do unikania trudnych emocjonalnie
tematów, twoja gotowość do przypomnienia sobie i wyzwolenia się z emocjonalnych więzów
łączących cię z dawnymi doświadczeniami uwolni energię, która pomoże ci uzdrowić płodność.
Nie zapominaj, proszę, że przywoływanie bolesnych doświadczeń z dzieciństwa nie odbywa się
kosztem szczęśliwszych wspomnień. Na ogół odkryjesz, że ta praca będzie mieszanką wielkiej
radości i smutku, które ostatecznie doprowadzą cię do większej miłości i przebaczenia zarówno
sobie, jak i twoim rodzicom.
Najpierw stwórz w tym celu efistogram [ang. ephistogram]. Efistogram jest emocjonalną
i fizyczną historią rodziny, w schematyczny sposób przedstawiającą wzorce rodzinne.
Stworzyła go Niravi Payne na bazie stosowanego przez terapeutów rodzinnych genogramu.
Pomoże ci on zrozumieć, które okoliczności w ciągu dziesiątek lat mogły sprawić, że
doświadczasz problemów w zakresie płodności. „Wypełnianie go – pisze Niravi – jest
skuteczną metodą tworzenia nowych ścieżek, które prowadzą w kierunku uzdrowienia,
poczęcia dziecka i donoszenia ciąży”. W celu stworzenia efistogramu możesz użyć takiego
samego wykresu, jakiego używasz do rysowania historii rodu czy drzewa genealogicznego,
z tym wyjątkiem, że oprócz imion dziadków, rodziców, ciotek, wujków i rodzeństwa wpisujesz
także ich choroby lub objawy fizyczne, wszelkie wzorce emocjonalne, które zapamiętałaś, oraz
wszelkie problemy reprodukcyjne. Przypomina to pracę detektywa. Kolejnym fascynującym
zasobem jest trafnie zatytułowana książka „Wombology: Healing the Primordial Memories and
Wounds Your Grandmother’s Daughter Gave to You” (iUniverse.com, 2009) autorstwa dr. C.
J. Johnsona. Pamiętaj, że rodzina jest modelem, na dobre i na złe, twoich obecnych bliskich
relacji. Zadaj sobie następujące pytania w odniesieniu do każdego członka rodziny: jakie
informacje dotyczące posiadania dzieci otrzymałam od tej osoby? Czy były pozytywne czy też
negatywne? Czy przyswoiłam sobie któreś z nich? Do jakich przekonań na temat procesu
poczęcia, ciąży i porodu mnie one doprowadziły? Czy były jakieś tajemnice w rodzinie, takie
jak poronienia czy ciąże, które ukrywano?
Niravi wskazuje na coś, co daje ogromną wiarę we własne siły: „Prawdziwe uwolnienie od
negatywnych rodzicielskich uwarunkowań następuje wtedy, gdy przyznajemy, że jesteśmy tacy
sami jak nasi rodzice. Zapytanie siebie, kiedy czujemy, myślimy, postępujemy i reagujemy jak
nasi rodzice, to początek oddzielenia się od nich oraz procesu uzdrawiania. Gdy postrzegamy
swoje życie w ten sposób, łatwiej jest nam wyciągnąć na światło dzienne przedstawioną na
efistogramie wielopokoleniową ambiwalencję w kwestii poczęcia”. A to prowadzi do kolejnego
kroku.
Krok czwarty. Uznaj swoją ambiwalencję. Ambiwalentny stosunek do posiadania dziecka
jest całkowicie naturalny. Możemy jednocześnie bardzo pragnąć dziecka i być przerażone tym
wszystkim, co się z tym wiąże. Dlaczego miałoby być inaczej? Na zawsze zmieni się twoje
życie w sposób, którego tak naprawdę nie możesz zaplanować. Ja z pewnością byłam
ambiwalentna, do tego stopnia, że będąc w pierwszej ciąży, nie kupiłam ani jednej rzeczy dla
dziecka, dopóki się ono nie urodziło! W pracy wykonywałam swoje obowiązki, jak gdyby nic
się nie działo z moim ciałem. Ambiwalencja staje się problemem jedynie wtedy, gdy nie zostaje
zauważona i przepracowana. Wiele kobiet pragnie ciąży, ale nie ma pewności co do
wychowywania dziecka. Inne pragną dzieci, ale nie chcą przechodzić przez ciążę, twierdząc
m.in., że będzie to zbyt bolesne czy za bardzo zepsuje ich figurę. Jeszcze inne kobiety obawiają
się, że będą traktowały swoje dzieci tak, jak same były traktowane przez rodziców. Należy
sobie uświadomić ambiwalentne uczucia, tak by nie zakłócały one poczęcia. Zadaj sobie
poniższe pytanie, a odpowiedź zapisz w dzienniku: „Dlaczego nie chcę dziecka?”. Wykonując
to ćwiczenie, bądź całkowicie szczera.
Inne czynniki, które należy rozważyć
Przewlekły stres. Przedłużający się stres skutkuje wysokim poziomem adrenaliny i kortyzolu.
Zaburza to równowagę innych hormonów, które są istotne dla optymalnej płodności, takich jak
hormony tarczycy, progesteron i estrogen. Jedne z najbardziej sprawdzonych i skutecznych
sposobów obniżenia poziomu stresu emocjonalnego i jego fizjologicznych skutków to:
wyobraźnia kierowana, medytacja, oddychanie przez nos i relaksacja. Dostępna jest szeroka
gama dobrze udokumentowanych metod, które ci w tym pomogą.
Medytacja uważności i techniki takie jak reakcja relaksacyjna Herberta Bensona65 (zob. s.
149) zostały z powodzeniem wykorzystane przez dr Alice Domar, aby pomóc kobietom
wyleczyć się ze stresu spowodowanego bezpłodnością, co jednocześnie znacznie zwiększa
wskaźnik poczęcia66. Praktyczny przewodnik po programie dr Domar można znaleźć w jej
książkach: „Healing Mind, Healthy Woman” (Henry Holt, 1996) oraz „Self-Nurture” (Viking,
2000).
Uważność oraz trening relaksacji są szczególnie istotne, gdy stosujesz nowoczesne metody
leczenia bezpłodności, gdyż oczywiste jest, że nierozwiązany i niewyrażony stres natury
emocjonalnej i psychologicznej niesie ze sobą fizjologiczne konsekwencje, które mogą
ograniczać skuteczność metod wspomagania płodności67. Gdy zajmiemy się emocjonalnym
stresem i rozładujemy go, wzrośnie współczynnik płodności. Moja przyjaciółka Belleruth
Naparstek stworzyła metodę wyobraźni kierowanej, która wspomaga płodność (zob.
www.healthjourneys.com). Specjalne programy jogi w celu zwiększenia płodności, takie jak te
stworzone przez Sue Dumais, również mogą być niezwykle korzystne. Dumais jest autorką
podręcznika pt. „Yoga for Fertility” (Trafford Publishing, 2009) (więcej informacji na temat jej
programu można znaleźć na stronie www.yogaforfertilityresources.com).
Czynnik męski. Gdy ludzie słyszą o zegarze biologicznym, zwykle myślą o kobietach. To
jednak nieprawda. Aż 40% problemów z płodnością leży po stronie mężczyzn, a nie kobiet.
Czynnik męski często pozostaje ukryty, gdyż leczenie płodności kobiet jest dużo bardziej
intratne i ogólnie bardziej akceptowalne niż dokładne zdiagnozowanie i leczenie problemu
męskiej płodności. Według dr. med. Harry’ego Fischa, urologa, eksperta w dziedzinie męskiej
bezpłodności i autora książki pt. „The Male Biological Clock” (Free Press, 2005),
w przybliżeniu 10% starających się o dziecko mężczyzn – średnio 2,5 miliona mężczyzn
w samych Stanach Zjednoczonych – jest albo bezpłodnych, albo ich płodność jest ograniczona.
Wielu z nich nie wie o problemie, gdyż się nie przebadali lub przebadali się niedokładnie.
W swojej książce dr Fish zauważa: „Płodność mężczyzn najczęściej sprawdza się jedynie
poprzez zwykłą analizę nasienia. Uznaje się, że mężczyzna jest płodny, jeśli ma dostateczną
ilość plemników w spermie, a plemniki wyglądają na zdrowe. W trakcie tego pobieżnego
«badania» nie wykrywa się mnóstwa problemów, które mogą się przyczyniać do niepłodności,
a które w większości można stosunkowo łatwo i niedużym kosztem rozwiązać”68. Problem
pozostaje więc ukryty, a medycyna koncentruje się na kobiecie. To tragedia, której
z powodzeniem można by uniknąć.
Wiele czynników, które wpływają na płodność kobiet, ma także wpływ na płodność
mężczyzn. Na jakość spermy znacznie wpływa chociażby dieta. Niedawno miałam
przyjemność gościć męża jednej z moich byłych pacjentek, który pokazał mi zdjęcia ich dzieci.
Mężczyzna powiedział: „Jestem pani ogromnie wdzięczny za to, że wiele lat temu zaleciła mi
pani przyjmowanie witaminy C i cynku. Zaszliśmy w ciążę w ciągu 3 miesięcy od momentu,
gdy doprowadziłem do porządku swoją dietę i zacząłem przyjmować suplementy”.
W artykule z lipca 2005 r., który ukazał się w piśmie Fertility and Sterility, wskazuje się, że
akupunktura także może znacznie zwiększyć całkowitą ilość plemników oraz poprawić ich
funkcjonowanie69. Problem często też stanowią przedłużający się stres i wynikająca z niego
nierównowaga hormonalna. „W ciągu dziesiątek lat pracy nad tym zagadnieniem – pisze dr
Fisch – widziałem, że można zwolnić, a nawet cofnąć męski zegar biologiczny, a problemy
związane z seksualnością czy płodnością, pojawiające się w jakimkolwiek momencie życia
mężczyzny, zwykle można rozwiązać”70.
Chociaż kwestia czynnika męskiego w niepłodności wykracza poza zakres tej książki,
zachęcam każdą parę, która poddaje się ocenie płodności, do przeczytania książki dr. Fischa.
Znajduje się w niej szczegółowy plan poprawy płodności i ogólnego zdrowia mężczyzny.
Światło sztuczne i naturalne. Światło słoneczne samo w sobie jest czynnikiem odżywczym,
więc negatywny wpływ na płodność może mieć przebywanie w sztucznym świetle, bez dostępu
światła naturalnego. Pracując, zbyt wiele osób nie tylko doświadcza stresu, ale także w ogóle
nie wychodzi na zewnątrz. Gdy starałam się po raz pierwszy zajść w ciążę, podczas owulacji
podstawowa temperatura mojego ciała wzrastała bardzo powoli (jak już wspomniałam,
owulacja powoduje wzrost podstawowej temperatury ciała średnio o 0,8 stopnia [Farenheita –
przyp. tłum.]; w trakcie owulacji jajniki produkują progesteron, który z kolei powoduje wzrost
temperatury ciała). Postanowiłam, że codziennie przez 20 minut będę przebywała w świetle
słonecznym bez okularów czy szkieł kontaktowych (naturalne światło musi padać bezpośrednio
na siatkówkę oka; nie możemy bezpośrednio patrzeć na słońce, ale musimy przebywać
w słońcu w ciągu dnia). Już w następnym cyklu menstruacyjnym temperatura ciała w czasie
owulacji gwałtownie skoczyła w górę – co było bardzo dobrym znakiem. Zaszłam w ciążę
w ciągu dwóch cykli od momentu, gdy zdecydowałam, że będę wychodzić na słońce.
Wcześniej starałam się o dziecko przez 5 miesięcy. Co prawda nie jest to żaden dowód
naukowy, ale przykład prostej zmiany, która przyniosła natychmiast zauważalne skutki. Istnieje
obszerna literatura na temat światła i cykli biologicznych człowieka71.
Czynniki żywieniowe. Składniki pokarmowe wpływają na każdą hormonalną interakcję
w organizmie, a odpowiedni poziom hormonów jest bardzo istotny dla reprodukcji człowieka.
Standardowa amerykańska dieta, obfitująca w przetworzoną żywność i uboga w wartościowe
składniki, przyczynia się do niedoboru składników odżywczych w momencie poczęcia. Badania
wykazały, że bezpłodnym parom pomogło przyjmowanie witaminy C (w jednym z badań 500
mg co 12 godzin) oraz cynku w formie suplementu72. Inne badanie wykazało korzystny wpływ
kwasu foliowego i witaminy B1273. Badanie kontrolne suplementacji diety metodą podwójnie
ślepej próby, przeprowadzone w Stanford University School of Medicine Department of
Obstetrics and Gynecology i opublikowane w 2004 r., udokumentowało korzyści płynące ze
stosowania suplementów diety w grupie pacjentek, które borykają się z problemem
niepłodności. Naukowcy podawali bezpłodnym kobietom pomiędzy 24. a 46. rokiem życia
suplementy diety, które zawierały witaminy, minerały, ekstrakt z zielonej herbaty
i niepokalanka mnisiego. Po 5 miesiącach 15 kobiet (33%) z grupy stosującej suplementy diety
zaszło w ciążę. Nie udało się to żadnej kobiecie z grupy, w której podawano placebo. Nie
odnotowano żadnych skutków ubocznych74.
Jeżeli kobieta stosowała pigułki antykoncepcyjne, a szczególnie jeśli odstawiła je, aby zajść
w ciążę, zalecam przyjmowanie dobrego preparatu witaminowego. Biorąc pod uwagę dzisiejszą
standardową dietę oraz poziom stresu współczesnego życia, sugeruję, aby wszystkie starające
się o dziecko pary zaczęły przyjmować suplement wielowitaminowo-mineralny (niedobór
składników odżywczych może wpłynąć na jakość nasienia). Ważne jest także stosowanie diety,
która łagodzi stan zapalny tkanek (zob. rozdz. 17: „Odżywianie”).
Zaburzenia odżywiania, ze względu na ich związek z nieprawidłowościami
endokrynologicznymi, również wiążą się z bezpłodnością. W jednej z prac naukowcy wskazali,
że 16,7% niepłodnych osób poddanych badaniu cierpiało na zaburzenia odżywiania, od bulimii
po anoreksję. Zalecili, aby wśród pacjentek leczących bezpłodność przeprowadzać wywiad
dotyczący diety i zaburzeń odżywiania, szczególnie gdy występują nieprawidłowości cyklu
menstruacyjnego75. Niejednokrotnie w momencie opanowania zaburzeń związanych
z odżywianiem powraca równowaga hormonalna.
Palenie tytoniu, narkotyki i alkohol. Wiele badań wykazało, że palenie tytoniu, narkotyki
(takie jak marihuana i kokaina) oraz spożywanie alkoholu mają niekorzystny wpływ na
wszystkie aspekty procesu reprodukcyjnego, od poczęcia (istotna jest zarówno rola kobiety, jak
i mężczyzny) po poród. Palenie powoduje znaczny wzrost częstości poronień i przedwczesnych
porodów. Palące kobiety rzadziej niż niepalące odnoszą korzyści z metod leczenia
niepłodności. Jeżeli poważnie zastanawiasz się nad ciążą, postaraj się rozwiązać problem
uzależnień. (Zob. fragment pt. „Jak rzucić palenie” w rozdz. 17: „Odżywianie”, s. 751).
Problemy związane z jajowodami. Do zajścia w ciążę niezbędne jest, aby jajowody
wychwyciły jaja i przemieściły je do wyczekującej na nie macicy. Jest to proces dynamiczny,
na który wpływ mogą mieć niezliczone czynniki. Najbardziej powszechnym problemem są
blizny jajowodów, powstałe w wyniku wcześniejszych zakażeń w obrębie miednicy, a także
chorób przenoszonych drogą płciową. Problem ten można leczyć wieloma metodami, w tym
także za pomocą masażu tkanek głębokich (zob. technika Wurn, s. 442–443). W przypadku gdy
jajowody są drożne, ale nie w pełni funkcjonalne, być może będziesz musiała popracować nad
emocjami. Według Caroline Myss problemy związane z jajowodami skupiają się wokół
„wewnętrznego dziecka”, a same jajowody reprezentują nieuzdrowioną dziecięcą energię.
Pomocne metody terapeutyczne poprawiające płodność
Tradycyjna medycyna chińska [ang. traditional Chinese medicine – TCM]. Chociaż nasza
kultura, chcąc zwiększyć płodność, zwykle pochopnie zwraca się ku technologii dużego
kalibru, nie zawsze jest to konieczne. Jedną z najbardziej użytecznych metod, które pomagają
zwiększyć płodność, jest tradycyjna medycyna chińska. Od wielu lat z powodzeniem kieruję
pacjentki do praktyków akupunktury i zielarzy. To także pierwsze miejsce, w którym szukam
pomocy w przypadku własnych dolegliwości zdrowotnych. Moja koleżanka po fachu dr
Randine Lewis pomaga kobietom zwiększyć ich płodność poprzez stosowanie TCM. Jeszcze na
uczelni medycznej dr Lewis, autorka książki pt. „The Infertility Cure” (Little, Brown, 2004),
zaczęła mieć problemy z płodnością. Po wypróbowaniu wszystkich dostępnych metod
zachodniej medycyny odkryła starożytną mądrość tradycyjnej medycyny chińskiej. Dzięki niej
dr Lewis nie tylko wyeliminowała nierównowagę, która powodowała jej problemy
z płodnością, ale także uświadomiła sobie, że TCM jest doskonałym rozwiązaniem dla wielu
innych kobiet. Dr Lewis rzuciła studia medyczne, by się szkolić w zakresie tradycyjnej
medycyny chińskiej. Po szkoleniu odbytym w Chinach wróciła do Stanów Zjednoczonych,
gdzie prowadzi gabinet, pomagając kobietom osiągnąć optymalną płodność. Jej współczynnik
powodzeń wynosi 75%. Dr Lewis w swojej pracy nad poprawą płodności wspiera także
kobiety, które stosują techniki wspomaganego rozrodu, pomagając im osiągnąć lepszy rezultat.
Program zwiększający płodność opracowany przez dr Lewis składa się z trzech części:
1. „Nowa nadzieja: Wzmacnianie reakcji jajników” – otwieranie się na energię ze źródła
w celu poprawy funkcjonowania układu rozrodczego.
2. „Zmiana paradygmatu: Poprawa zdolności reprodukcyjnej” – poprawa statusu
hormonalnego układu endokrynnego i energii między wszystkimi gruczołami.
3. „Troska o wewnętrzną matkę: Otwarcie na zagnieżdżenie się jaja” – połączenie reakcji
jajników i hormonów, które pozwala ciału przyjąć nowe życie.
Dr Lewis wskazuje, że w medycynie chińskiej zakłócony cykl jajników potrzebuje pełnych 90
dni, aby się zregenerować. Dlatego też dr Lewis namawia pacjentki do ukończenia pełnego, 90-
dniowego programu. TCM, podobnie jak większość holistycznych metod, jest ukierunkowana
na przywrócenie pełnej równowagi w ciele. Nie jest doraźnym rozwiązaniem, oferowanym
przez zachodnią medycynę. Dr Lewis 4–6 razy w roku organizuje Fertile Soul Retreats76,
podczas których prowadzi indywidualne konsultacje i udziela wskazówek (zob.
www.thefertilesoul.com).
Masaż tkanek głębokich. Zrosty miednicy spowodowane infekcją, urazem, zabiegiem
chirurgicznym lub endometriozą mogą zakłócać funkcję jajowodów i od dawna są związane
z problemami z płodnością, jak również z przewlekłym bólem. Szacuje się, że około 40%
przypadków bezpłodności kobiet wiąże się z bliznami na narządach miednicy, które powstały
na skutek zabiegów lub zakażeń. Nieinwazyjny, niechirurgiczny masaż tkanek głębokich,
wykonywany przez specjalnie wyszkolonych w tym kierunku fizykoterapeutów (zwany
techniką Wurn, od nazwiska jego twórców, fizykoterapeutów Larry’ego i Belindy Wurnów),
we wstępnych badaniach przyniósł takie oto rezultaty:

ponad 75% przypadków odzyskania drożności jajowodów u kobiet z rozpoznaną


niedrożnością jajowodów,
ponad 70% przypadków odzyskania płodności u kobiet, u których zdiagnozowano
bezpłodność,
znaczne zwiększenie skuteczności zapłodnienia in vitro (IVF) w przypadku
zastosowania masażu przed procedurą zapłodnienia.

Technika pomaga także w wielu innych dolegliwościach, w tym w problemach z osiąganiem


orgazmu, ostrych, nawracających bólach menstruacyjnych, zespole jelita drażliwego, przy
bolesnych stosunkach płciowych, w endometriozie i bólach miednicy. Liczne badania
publikowane w recenzowanych czasopismach medycznych udokumentowały skuteczność pracy
małżeństwa Wurnów. (Więcej informacji uzyskasz, kontaktując się z Clear Passage Therapies
pod numerem 352-336-1433, lub na stronie www.clearpassage.com albo
www.miraclemoms.net).
Masaż brzucha według tradycji Majów, technika stosowana od wieków przez rdzennych
uzdrowicieli z Ameryki Środkowej, jest inną formą masażu tkanek głębokich, którą
z powodzeniem stosuje się w leczeniu bezpłodności oraz innych zaburzeń związanych
z reprodukcją i narządami miednicy. (Więcej znajdziesz we fragmencie na temat bolesnego
miesiączkowania w rozdz. 5: „Cykl menstruacyjny”, s. 139; listę certyfikowanych praktyków
brzusznego masażu według tradycji Majów znajdziesz na www.arvigomassage.com).
Historie kobiet
Grace: lęki z dzieciństwa. Grace przyszła do mnie z powodu niepłodności. Pochodziła ze
środkowego zachodu Stanów Zjednoczonych, gdzie odnosiła sukcesy jako kobieta biznesu. Od
3 lat była zamężna, ale nie mogła zajść w ciążę. Podobnie jak większość moich pacjentek, nie
chciała zgłębiać przyczyn swojej niepłodności, stosując szeroko zakrojone i inwazyjne badania,
dopóki nie stanie się to absolutnie konieczne. Nie chciała, aby ktokolwiek „się tam pałętał”.
Grace regularnie owulowała, miała regularne, bezbolesne miesiączki, a jej badanie
ginekologiczne dało wynik prawidłowy. Nie przechodziła infekcji, operacji w obrębie miednicy
ani nie stosowała wkładki wewnątrzmacicznej. W skrócie, jej wywiad nie świadczył
o jakimkolwiek problemie w obrębie układu rozrodczego. Ilość plemników jej męża
utrzymywała się w normie.
W trakcie terapii Grace dotarła do wspomnienia z okresu, gdy miała 4 lata. Przypomniała
sobie, że zachorowała wtedy tak poważnie, że z powodu wysokiej gorączki straciła
przytomność. W końcu trzeba było zabrać ją do szpitala. Chociaż od kilku dni nie czuła się
wtedy dobrze, nie powiedziała o tym rodzicom, dopóki nie rozchorowała się na dobre i nie
wystąpiło u niej zatrzymanie moczu. W szpitalu, gdy wprowadzano jej cewnik, musiało ją
trzymać kilka pielęgniarek i kilku sanitariuszy. Jej matka stwierdziła, że córka zachowała się
bardzo niestosownie.
Gdy Grace wyzdrowiała, matka wzięła ją za rękę i kazała przepraszać każdą pielęgniarkę,
która się nią zajmowała, i każdego sanitariusza za to, że była „niedobrą dziewczynką”.
Wspomnienie wstydu, który wtedy czuła, było dla Grace bardzo dotkliwe. Zawsze wydawało
się jej, że miała szczęśliwe dzieciństwo, choć wyznała, że niewiele z niego pamięta. Niemniej
jednak szpitalne doświadczenie i krzywdzące zachowanie matki pozostawiły w niej głębokie
rany. Podejrzewam, że jej dzieciństwo nie było nawet w przybliżeniu tak szczęśliwe, jakim je
zapamiętała.
Kiedy Grace opowiedziała o swojej hospitalizacji w dzieciństwie, zrozumiałam jej niechęć do
poddawania się inwazyjnym badaniom. W momencie, gdy piszę te słowa, Grace podjęła pracę
z terapeutą. Postanowiła wstrzymać się z rozwiązywaniem problemu niepłodności, dopóki nie
przepracuje starych lęków. Niedawno powiedziała: „Uświadomiłam sobie, że teraz nie jestem
gotowa na dziecko. Mam zbyt wiele rzeczy do przepracowania. Nie chciałabym przekazać
dziecku swoich nierozwiązanych spraw”.

Utrata ciąży
Poronienie
Średnio co szósta ciąża kończy się poronieniem. Mówię kobietom, że poronienie jest zwykle
sposobem, w jaki natura pozbywa się płodów, z których i tak nie rozwinęłyby się zdrowe
dzieci. Ogólnie mówiąc, jeśli dzieci są zdrowe, nie następuje poronienie, choć istnieją pewne
czynniki, które mogą spowodować, że tak się stanie. Niestety, u palaczek występuje 2-krotnie
większy wskaźnik poronień, a z badań nad poronionymi płodami wynika, że znacznie częściej
niż w innych przypadkach były one w pełni normalne. Kobiety palące tytoń mają też mniejszą
szansę na powodzenie we wszystkich aspektach leczenia niepłodności. Istnieją także pewne
dane na temat związku między kontaktem z rtęcią (zwykle z wypełnień stomatologicznych)
a późniejszymi poronieniami. Nigdy, w żadnym wypadku, nie powinno się stosować rtęci do
wypełniania ubytków i nigdy nie powinno się jej stosować w ciąży. Powszechnie dostępne są
o wiele lepsze, mniej toksyczne materiały. Badanie dr med. Claire Infante-Rivard z McGill
University w Montrealu wykazało, że spożywanie kofeiny przez kobiety w ciąży w ilości
przekraczającej 3 filiżanki kawy dziennie niemal potroiło wskaźnik poronień77. Jednak
późniejsze badanie na 5144 kobietach w ciąży, przeprowadzone w State Department of Health
Services78 w Emeryville w Kalifornii, Kaiser Permanente Division of Research79 i University of
California w San Francisco, nie wykazało znacznego ryzyka poronień z tego powodu. Pośród
kobiet pijących dużo kawy (300 mg kofeiny lub 3 filiżanki kawy dziennie) wskaźnik poronień
wzrósł tylko nieznacznie. Jednak biorąc pod uwagę, że kofeina to dobrze udokumentowany
środek pobudzający i neurotoksyna, wskazane jest, aby przed poczęciem oraz w trakcie ciąży
kobiety ograniczyły lub wyeliminowały jej spożycie80.
Niektóre najnowsze badania wskazują, że nawracające poronienia są wtórne wobec zaburzeń
krzepnięcia krwi lub płytek krwi81. W niedawno opisanym przypadku ten syndrom został
całkowicie wyleczony u pacjentki, u której zastosowano akupunkturę i technikę eliminacji
alergii o nazwie Bioenergetic Sensitivity and Enzyme Therapy82 (BioSET), podobną do NAET;
kobieta przeszła normalną ciążę. Biorąc pod uwagę zawiły i intymny związek między genami
a środowiskiem, uważam to za bardzo zachęcający przykład współpracy medycyny Wschodu
i Zachodu, warty wypróbowania. Jeśli masz historię nawracających poronień, zachęcam do
skorzystania z tej metody83.
Kobiety, które poroniły, wciąż muszą odbyć żałobę po potencjalnym dziecku, nawet jeśli
uważają, że ciąża nie była im „przeznaczona”. W niektórych przypadkach cierpią tak samo jak
kobiety, które urodziły martwe dziecko. Gdy kobieta poroniła, jej szanse na kolejną ciążę wcale
nie zmalały, ale wiele kobiet traci zaufanie do swojego ciała. Smutek i ponowna nauka zaufania
do siebie to główne problemy kobiet po poronieniu. Inną ważną kwestią jest poczucie winy:
wiele kobiet ma błędne wrażenie, że coś, co zrobiły, musiało spowodować poronienie. Jeśli
masz za sobą poronienie, nie spędzaj zbyt dużo czasu, próbując dowiedzieć się dlaczego.
Pozostań przy tym, co czujesz, i poświęć czas na opłakanie swojej straty.
Kilka badań wykazało, że u kobiet, które kilkakrotnie (3 razy lub więcej) poroniły, wpływ na
ciążę może mieć wzajemne oddziaływanie emocji i układu hormonalnego. Dr Robert J. Weil,
naukowiec badający emocjonalne aspekty bezpłodności, i C. Tupper piszą: „Kobieta w ciąży
funkcjonuje jak system komunikacji. Płód jest źródłem nieprzerwanych informacji odbieranych
przez ciało matki, w którym na ich skutek zachodzą subtelne psychobiologiczne zmiany. Jej
osobowość, na którą wpływa podlegająca ciągłym zmianom sytuacja życiowa, może albo (1)
reagować na płód, podtrzymując jego nieustanny wzrost i rozwój, albo (2) doprowadzić do
fizjologicznych zmian, które mogą skutkować zakończeniem ciąży”84. Metody przetwarzania
przez kobiety uczuć związanych z ciążą są zróżnicowane, ale wszystkie są zapośredniczone
przez układy immunologiczny i endokrynny, a także przez sposób, w jaki nasze myśli
wpływają bezpośrednio na komórki. Badania wykazują, że w przypadku kobiet, u których
często dochodzi do poronień (w kręgach medycznych nazywa się je „roniącymi nawykowo”),
i u tych, u których występuje „niewydolność szyjki macicy” (co oznacza, że szyjka macicy
rozwiera się zbyt szybko i uniemożliwia macicy utrzymanie dziecka), emocjonalny stres
zaburza równowagę hormonalną. Pewne badania przeprowadzone wśród kobiet, które ronią
nawykowo lub które cierpią na niewydolność szyjki macicy, sugerują, że niektóre z nich mają
trudności z akceptacją macierzyństwa lub kobiecej roli. Dla tych kobiet kobiecość oznacza
samopoświęcenie, bierność, cierpienie oraz konieczność służenia mężowi (który je kontroluje)
i zaspokajania jego potrzeb. Zachodzą w ciążę, „bo ich mężowie tak bardzo pragnęli dziecka”.
Ponadto czują, że „urodzenie dziecka jest głównym osiągnięciem kobiety, a niemożność
posiadania dzieci oznacza, że są nieudolnymi kobietami”85. Kobiety te często wybierają
zależnych i małomównych mężów, a także mają trudności w przystosowywaniu się oraz
ograniczają swoje uczestnictwo w życiu społecznym. Z powodu swojej powściągliwości często
nie potrafią uczestniczyć w toczącym się wokół nich życiu. Grupa kontrolna składająca się
z nieroniących kobiet miała o wiele zdrowsze wyobrażenie kobiecości86. Inne badanie
wykazało, że kobiety „roniące nawykowo” czerpią przyjemność z życia, spełniając oczekiwania
innych. Ich reakcją na żądania innych jest uległość, pomimo narastającego w ciele napięcia
i wrogości. Poczucie winy, które wynika z bezpośredniego wyrażania złości wobec żądań
innych ludzi, i wdrukowana w ciało frustracja przejawiają się w postaci choroby fizycznej.
Poronienie (w tym przypadku choroba „psychosomatyczna” lub „autoimmunologiczna”)
uwalnia napięcie, które powstało w ciele. Co ciekawe, gdy wiele z tych kobiet poddało się
psychoterapii i nauczyło bezpośredniego wyrażania gniewu, zamiast kumulowania go w ciele,
ich wskaźnik powodzenia wyniósł 80%, podczas gdy u kobiet, które nie przeszły psychoterapii,
jedynie 6%87. Chociaż te badania są stosunkowo stare, bez wątpienia potwierdzają wpływ
czynników psychologicznych na bezpłodność – czynników, którymi warto się zająć bez karania
się za nie.
Poronienie jest procesem wieloczynnikowym, o którym wciąż niewiele wiemy. Pisarz
i popularyzator nauki Jon Cohen po trzecim poronieniu swojej żony dogłębnie zbadał temat
i napisał najbardziej kompetentną jak dotąd książkę, pt. „Coming to Term: Uncovering the
Truth About Miscarriage” (Houghton Mifflin, 2005). Cohen wskazuje na negatywne aspekty
wczesnego wykonywania testu ciążowego – z którymi nieustannie się spotykam.
Wprowadzenie testów do wczesnego rozpoznawania ciąży w istocie zwiększyło wskaźnik tzw.
poronień. Chcąc wcześnie rozpoznać ciążę – często jeszcze zanim opóźnia się okres i zanim
ciało ma szansę wypowiedzieć się na „tak” lub „nie” odnośnie do zdrowia potencjalnego
embrionu – kobiety, których wynik testu ciążowego jest pozytywny, zaczynają emocjonalnie
angażować się w ciążę. Kiedy ciało mówi „nie” embrionowi, który nigdy nie miał szans na
przetrwanie, kobieta może odczuwać ogromny żal i poczuć się jak ofiara, gdy w rzeczywistości
jej ciało zareagowało prawidłowo. Wielokrotnie widziałam kobiety wpadające w skrajną
rozpacz z powodu czegoś, co jest prawdziwym darem mądrości ciała – pozbyciem się wadliwie
zapłodnionego jaja.
W czasach, gdy testy ciążowe nie były dostępne, tzw. poronienie nie było niczym więcej, jak
nieco opóźnionym lub obfitszym krwawieniem. Kobieta nie postrzegałaby tego doświadczenia
jako porażki czy własnej niedoskonałości. (Niektórzy eksperci sugerują, że nawet 90%
zapłodnionych jaj nigdy nie dotrwa do końca ciąży. Większość z nich nie wytworzy nawet
wystarczającej ilości hormonów, by dać pozytywny wynik testu). Widziałam kobiety
wpadające w skrajną rozpacz z powodu tego rodzaju poronienia. To z kolei wzbudza
przekonanie, że ich ciało zawiodło. Nie ma nic bardziej odległego od prawdy. Dobra
wiadomość, na którą Cohen przytacza dowody, jest taka, że szansa na pomyślne donoszenie
dziecka wzrasta z każdym kolejnym poronieniem. Książki dotyczące tego tematu, wspomniane
w „Źródłach”, pomogły wielu kobietom uzdrowić ich problemy wynikające z poronienia.
Ciąża pozamaciczna
Zapłodnione jajo zwykle zagnieżdża się w wyściółce macicy. Zagnieżdżenie jaja w innym
miejscu określa się mianem ciąży pozamacicznej. Średnio 1,9% wszystkich ciąż to ciąże
pozamaciczne. W latach 1970–2004 ryzyko to (wyższe pośród kobiet ras innych niż biała)
wzrosło 10-krotnie. Ten wzrost odnotowano nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale także
w Europie Wschodniej, Skandynawii i Wielkiej Brytanii. Do najbardziej prawdopodobnych
przyczyn ciąż pozamacicznych zalicza się:
1. występowanie chorób przenoszonych drogą płciową, które mogą prowadzić do blizn na
jajowodach,
2. umiejętność rozpoznawania za pomocą przezpochwowego badania ultrasonograficznego
oraz testów ciążowych ciąż, które zostałyby wchłonięte samoistnie,
3. stosowanie procedur zmniejszających drożność jajowodów,
4. większy odsetek cesarskich cięć, co zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia ciąży
pozamacicznej w przypadku kolejnej ciąży,
5. operowanie uszkodzonych jajowodów.
Ciążę pozamaciczną (ektopową) rozpoznaje się u kobiet z pozytywnym testem ciążowym,
gdy w badaniu ultrasonograficznym nie widać oznak ciąży w macicy (małego pęcherzyka
z płynem wokół embrionu, zwanego pęcherzykiem ciążowym). Wykonuje się wtedy serię
badań krwi w kilkudniowych odstępach w celu ustalenia, czy poziom hormonu ciążowego
(beta-hCG – ludzkiej gonadotropiny kosmówkowej) wzrasta, czy też maleje. Jeżeli maleje,
należy sytuację obserwować i odczekać, mniej więcej co drugi dzień wykonując badanie krwi
pacjentki. Jednak gdy poziom hormonu beta-hCG wzrasta, a w macicy wciąż nie widać śladów
ciąży, zakłada się, że pęcherzyk ciążowy znajduje się w nieodpowiednim miejscu. Zwykle
w badaniu ultrasonograficznym w jednym z jajowodów można dostrzec zagęszczenie tkanek.
Czasami można je wyczuć nawet w trakcie badania miednicy. Jeżeli ciąża rośnie, należy się nią
zająć, gdyż pęknięta ciąża ektopowa, wywołując krwawienie, może zagrażać życiu. Najczęściej
używa się w tym celu metotreksatu, leku stosowanego w chemioterapii, który w szybkim
tempie zabija rosnące komórki. Zwykle jest to skuteczne; z czasem jajowód wchłania tkankę
ektopową. Gdy ta forma leczenia zawiedzie, niezbędny jest zabieg operacyjny. U kobiety, która
przebyła ciążę pozamaciczną, występuje 7–15-procentowe prawdopodobieństwo nawrotu,
spowodowane bliznami na jajowodzie.
Chociaż ciąża pozamaciczna przyczynia się do 10% zgonów związanych z ciążą, w ciągu
ostatnich kilkudziesięciu lat 10-krotnie spadła rzeczywista śmiertelność spowodowana
powikłaniami ciążowymi, prawdopodobnie dzięki lepszej diagnozie i opiece88. Zawsze gdy
w pierwszym trymestrze kobieta ma bóle i krwawienie, należy wykluczyć ciążę pozamaciczną.
Każdej kobiecie z wywiadem zapalenia jajowodów, zabiegu w obrębie jajowodów czy ciąży
pozamacicznej zdecydowanie zalecam masaż tkanek głębokich, takich jak technika Wurn czy
masaż brzuszny według tradycji Majów (zob. rozdział 5: „Cykl menstruacyjny”). Techniki te
mogą zapobiec, przyczyniającym się do późniejszych ciąż pozamacicznych, zrostom na
jajowodach lub je wyeliminować.
Stracone nadzieje: doświadczenie martwego porodu
Gdy odbywałam staż, urocza młoda katoliczka urodziła dwie idealne, identyczne bliźniaczki.
Niestety dziewczynki miały zaplątane wokół siebie pępowiny i zmarły tuż przed rozpoczęciem
akcji porodowej (bardzo rzadkie zjawisko). Pomagałam lekarzowi prowadzącemu przy
porodzie, więc spytałam matkę, czy chce je zobaczyć i przytulić. Chciałam zawinąć je w koce
i spędzić z matką odrobinę czasu po porodzie, posiedzieć przy niej, gdy będzie tuliła dzieci
w ramionach. Jednak lekarz mnie skarcił, a do matki powiedział: „Regino, lepiej będzie, jeśli
ich nie zobaczysz. Damy ci tylko coś na sen, żebyś mogła się pozbierać i zostawić to za sobą.
Oglądanie ich sprawi ci ból”. Kobieta posłusznie się zgodziła. Jako lekarka odbywająca staż
wiedziałam, że nie powinnam spierać się z jej lekarzem.
Instynktownie wiedziałam jednak, że lekarz nie ma racji. Matka potrzebuje obcowania z tym,
co stworzyła, żeby nie śnić latami o dzieciach bez twarzy. Jej dzieci były naprawdę piękne.
Powinna była zobaczyć ich małe rączki, doskonałe ciała i anielskie twarze, wiedząc, że to jej
ciało je stworzyło. Dużo łatwiej jest radzić sobie z czymś, co istnieje, niż z naszym
wyobrażeniem o tym.
Większość kobiet potrzebuje obcowania z tym, co „stworzyły” – dziećmi, które urodziły się
martwe. W przeciwnym razie niedokończone sprawy mogą przemienić się w problemy
emocjonalne. Gdy parze rodzi się zdeformowane lub martwe dziecko (a także wtedy, gdy para
cierpi z powodu śmierci innego dziecka czy bliskiej osoby), trzeba zobaczyć tę istotę, dotknąć
jej, zrobić zdjęcia, nadać imię i, być może, przeprowadzić jakąś ceremonię, by uznać jej
istnienie. Obecnie, dzięki wizji Kathy Adzich, w wielu szpitalach jest dostępny pokój, gdzie
pary mogą wziąć w ramiona swoje dzieci, które są chore lub które umarły, wykąpać je i zrobić
im zdjęcia – by mieć coś namacalnego, co można zatrzymać. Możliwość utulenia dziecka
w ramionach i obcowania z nim może być niezwykle uzdrawiająca.
Kathy Adzich, wspaniałą, promieniującą wewnętrznym światłem kobietę, która z pewnością
wykonuje pracę, do której została stworzona, spotkałam w San Diego jesienią 2005 r. Kathy
straciła syna Jakoba (a przed Jakobem także dwóch innych synów w wieku niemowlęcym),
który mając 26 dni, zachorował na sepsę. Nie była gotowa, aby oddać Jakoba do szpitalnej
kostnicy, spytała więc pielęgniarkę, czy może dostać pokój, gdzie mogłaby przez chwilę
potrzymać dziecko (dla niej „chwila” oznaczała kilka dni). Godny pochwały personel szpitalny
wyraził zgodę. Chociaż niektórzy twierdzili, że Kathy powinna pójść dalej, ona czuła, że
pozostanie z synem jest czymś całkowicie normalnym. Potrzebowała czasu, aby spać z nim,
tuląc go w ramionach, być blisko niego, głaskać go, kąpać i mu śpiewać. Zrobiła odciski jego
dłoni. Zaprosiła przyjaciół i rodzinę. Razem opowiadali historie, śmiali się i śpiewali. Nikomu
nie wydawało się to dziwne czy makabryczne.
Ten proces pomógł Kathy przemienić żal w siłę życiową, dzięki której pomaga innym.
Stworzyła ruch, którego celem jest nadanie śmierci ludzkiego wymiaru. Poświęciła swoje życie
na zapewnienie milionom ludzi środków i przestrzeni niezbędnych do pożegnania się z bliską
osobą, którą stracili. W 2007 r. Kaiser Permanente otworzył pierwszy Pokój Jakoba; po nim
powstaną kolejne. Pokój taki zapewnia bujany fotel, formy do robienia odcisków dłoni i stóp,
możliwość robienia zdjęć, muzykę, materiały edukacyjne oraz wsparcie zewnętrzne;
uwzględniane będą także konkretne potrzeby rodziców.
Kathy regularnie rozmawia z pracownikami szpitali, policją i organizacjami rodzicielskimi
oraz wspiera ich w stworzeniu zasad, które mają pomóc ludziom pogrążonym w żałobie
pożegnać się ze zmarłym, zamiast błyskawicznie zabierać jego ciało i skracać proces żalu.
(Więcej informacji znajdziesz na stronie Kathy: www.trustingthejourney.com89).
Gdy praca nieżyjącej już dr med. Elisabeth Kübler-Ross na temat żalu i umierania stała się
szerzej znana dzięki publikacji jej klasycznej książki pt. „Rozmowy o śmierci i umieraniu”
(Media Rodzina, 2002), szpitale zaczęły sobie zdawać sprawę, że unikanie i zaprzeczanie
śmierci nie pomagają pacjentom w ich procesie zdrowienia. Zbyt wiele kobiet, które straciły
dzieci, nigdy należycie nie wyraziło żalu – w rzeczywistości często mówiono im: „Masz inne
dzieci w domu”, „Możesz mieć więcej” lub „Musisz być silna”. Żal uznawano za folgowanie
sobie.
Jednak to, czego należycie nie opłaczemy, nie może zostać uwolnione (ten problem dotyczy
także bezpłodności). Uzdrawianie bólu po stracie ciąży lub stracie dziecka jest procesem.
Wymaga czasu. Wymaga, aby kobieta dała sobie czas i przestrzeń niezbędne do wyrażenia żalu
i uzdrowienia.
Barb Frank napisała list, gdy po prawidłowo przebiegającej, zdrowej ciąży niespodziewanie
urodziła martwego syna Micah: „Po tym doświadczeniu byłam bardzo chłonna na nowe
doświadczenia. To był dla mnie okres intensywnego rozwoju zarówno na poziomie
emocjonalnym, jak i duchowym. Na początku to doświadczenie mnie otworzyło – pozwoliłam
sobie na bezbronność i otwarte wyrażanie żalu w obecności przyjaciół. […] Płacz z innymi
ludźmi i w ich obecności był dla mnie naprawdę uzdrawiającym i nowym doświadczeniem
(zwykle jestem «opanowana» i wszystko «planuję»). To doświadczenie okazało się także
transformujące na poziomie emocjonalnym dla trzech moich przyjaciółek, które przyszły do
ośrodka porodowego, gdzie mogły spędzić czas, tuląc z nami Micah i będąc w samym środku
tej przepełniającej pokój tajemniczej energii pomiędzy narodzinami a śmiercią. W rezultacie
bardzo pogłębiło się moje współczucie i zrozumienie; wpłynęło to na prowadzoną przeze mnie
terapię zajęciową w zakresie pediatrii z rodzinami, które próbują się uporać z własnym lękiem
oraz poczuciem straty z powodu ich niepełnosprawnych dzieci. Nie boję się już ich łez ani
gniewu, gdyż te emocje nie są mi obce. Potrzeba stworzenia przestrzeni i znalezienia czasu na
refleksję i wyrażenie żalu w wypełnionym obowiązkami dniu zbliżyły mnie do duchowej
praktyki, regularnej modlitwy/medytacji, na którą zawsze chciałam znaleźć czas. Nie udało mi
się to aż do momentu, gdy musiałam to zrobić, by przetrwać emocjonalnie. Wydaje mi się, że
zaczynam coś rozumieć”.
Ponadto Barb stworzyła notatkę, w której podzieliła się informacją o porodzie. Używała jej
przy różnych okazjach jako podziękowanie za prezenty podarowane jej z okazji spodziewanych
narodzin syna, jak i za uczestnictwo w ceremonii żałobnej – dołączyła ją także do niektórych
kartek bożonarodzeniowych. Brzmi ona tak:
„W obliczu tajemnicy
życia i śmierci
ubolewamy nad utratą naszego syna
– Micah –
który towarzyszył nam w trakcie zdrowej
i pełnej nadziei ciąży… ale urodził się martwy:
21 września, 2200 g, 48 cm”.
Na prośbę swoich położnych stworzyła także listę, która pomogła jej w procesie powrotu do
zdrowia. To najlepsza i bardzo praktyczna lista, która może pomóc w wyrażaniu żalu po
każdego rodzaju stracie. Czuję się zaszczycona, że mogę ją wam przekazać w imieniu Barb:
„Na początku spędzanie czasu z dzieckiem i robienie mu zdjęć, które można zachować
i którymi później można się podzielić. Niektóre pary także ubierają i kąpią dziecko. Pewna
para na kilka godzin wzięła dziecko do domu.
Zaproszenie przyjaciół, aby przyszli, zobaczyli i utulili dziecko razem z nami. W moim
przypadku nadało to sens całemu doświadczeniu. Nikt inny nie mógł poznać Micah. W tym
sensie dla większości przyjaciół i rodziny Micah wciąż nie jest «prawdziwy».
Płakanie z innymi ludźmi i patrzenie, jak inni płaczą, sprawiło, że było nam łatwiej. Gdy
ludzie starali się ukryć swoje emocje, usiłowali być «silni» czy «profesjonalni», było im
dużo trudniej.
Wiadomości i telefony od ludzi, którzy przeszli to samo, doświadczyli straty i potrafią to
wyrazić. Rozmowy z ludźmi, którzy przemyśleli to, czego doświadczyliśmy, i byli w stanie
dotrzeć do czegoś więcej poza: «Nie wiem, co powiedzieć».
Fizyczna obecność innych ludzi i fizyczny kontakt z nimi, zwłaszcza w ciągu pierwszych
dni i tygodni. Miałam potrzebę dosłownie przylgnięcia do ludzi, by czuć, że mam oparcie
i jestem «obecna» w świecie, co jest dla mnie nietypowe. W miarę upływu czasu wciąż
służą temu rozmowy telefoniczne, szczególnie gdy mam potrzebę kontaktu, ponieważ jest
mi trudno.
Stworzenie «świątyni» z ważnymi darami, zdjęciami i pamiątkami po Micah. Jest to
namacalny sposób na pamiętanie o nim i oddawanie mu czci. Do tej pory nigdy nie
rozumiałam znaczenia świątyń/ołtarzy w innych kulturach i kościołach. Gdy jestem
przygnębiona, wciąż bardzo pomaga mi zapalanie świecy (i noszenie jej wokół domu).
Powrót do formy, dostarczanie ciału tylu ćwiczeń, ile na danym etapie było w stanie
przyjąć.
Zaangażowanie w celową działalność. Wykonywanie konkretnych zadań wokół domu
i w ogrodzie, które dawały mi poczucie spełnienia, ale nie wymagały ode mnie
rozwiązywania problemów (łatwo się denerwowałam, miałam kłopoty z pamięcią i przez
jakiś czas nie miałam zbyt dużo twórczej energii).
Przebywanie na świeżym powietrzu. Powrót do pracy w ogrodzie daje mi kontakt z cyklami
życia, łączy mnie z ziemią i daje poczucie nadziei i odnowy. Dobre jest chodzenie na plażę,
ale na początku ocean wzbudzał we mnie zbyt wiele emocji […], był tak nieskończony,
symbolizował źródło życia.
Czytanie książek i informacji na temat straty dziecka i żalu po nim. Wiele z nich czytamy
sobie na głos, co ułatwia również rozmowę o naszych uczuciach. Te treści sprawiają, że
zawsze płaczę, ale płacz jest dla mnie ważny i wpływa na mnie pozytywnie. Później zwykle
czuję się lepiej. (Gorąco polecam książkę Lorraine Ash pt. «Life Touches Life» [NewSage,
2004])”.
Barb urodziła zdrową dziewczynkę. Wyznała, że ta ciąża była dla niej trudna, gdyż
nieustannie martwiła się o zdrowie dziecka. Jednak udało się jej dzięki wsparciu położnych
i pracowników ośrodka porodowego. Obecnie cieszy się nowo narodzoną córką.

Adopcja
Dzisiaj adopcji poświęca się więcej uwagi niż kiedykolwiek dotąd. W rzeczywistości badania
przeprowadzone w Centers for Disease Control i opublikowane przez Urban Institute wykazały,
że w latach 1995–2002 liczba zainteresowanych adopcją kobiet, między 18. a 44. rokiem życia,
wzrosła o 38% (z 13 do 18 milionów)90. Obecnie wiele amerykańskich par adoptuje niemowlęta
z innych krajów. Nie znam lepszego sposobu promowania globalnej świadomości
i międzykulturowego porozumienia. Pacjentka, która zaadoptowała dwoje dzieci z Chin,
opowiedziała mi taką oto historię, którą zatytułowała „Słuchanie sercem”.
W listopadzie 1981 r. Susan i jej mąż Bob pojechali na Tajwan z intencją zaadoptowania
dziecka. Miesiąc później wrócili jako 4-osobowa rodzina z niespełna 6-letnim Anio Nicholasem
i blisko 4-letnią Shao-Ma Annie. „Boże Narodzenie w 1981 r. było wspaniałą celebracją
narodzin naszej nowej rodziny”. W Święto Dziękczynienia Susan zaprosiła swoich krewnych,
by mogli spędzić święta z jej „nową” rodziną. Pod koniec tego świątecznego dnia siedząca na
schodach Annie zapytała oskarżycielskim tonem: „Dlaczego w ogóle przyjechałaś i zabrałaś
nas taksówką na Tajwanie?”. Przez chwilę Susan zastanawiała się, co wywołało takie pytanie.
Wtedy ją olśniło, że po raz pierwszy od adopcji siedziała w pokoju pełnym ukochanych ludzi,
którym poświęcała sporo uwagi – uwagi, którą z perspektywy Annie do tej pory obdarzała
jedynie Boba, Nicholasa i ją.
W odpowiedzi na pytanie córki Susan powiedziała prawdę: że wiodła bardzo szczęśliwe życie
w otoczeniu przyjaciół i rodziny, pracy i zabawy, ale wciąż czuła się pełna niespożytkowanej
miłości. Wyruszyła więc z mężem na poszukiwanie kogoś, kogo można by było obdarzyć
miłością. Znalazła ją i jej brata. Annie zawahała się, przechyliła w zamyśleniu głowę i poszła
umyć zęby. Susan przyłączyła się do ich wspólnego wieczornego rytuału. Chociaż Annie
wiedziała, że nie ma informacji na temat jej biologicznej matki, i nie było wiadomo, kto
przyniósł ją do domu dziecka, gdy wyciskała pastę na obie szczoteczki, powiedziała
buntowniczo: „Chcę wrócić na Tajwan, żeby zobaczyć moją chińską mamę”. Susan
uświadomiła sobie, że wyrażone przez jej córkę pragnienie powrotu na Tajwan jest
symboliczne i istotne, więc zapytała: „Chciałabyś, żebym pojechała z tobą, czy chcesz pojechać
sama?”. „Sama” – odpowiedziała Annie. Susan uderzyło poczucie straty, pustki i rozpaczy.
Później wyznała: „Rodziło się we mnie pytanie: «A co ze mną? Kocham cię i kochałam całym
sercem! Czy to za mało? Co ze mną?»”.
Następnie spojrzała na córkę i zrozumiała, że tęsknota za biologiczną matką jest po prostu
naturalną częścią jej historii i tego, kim jest. „Annie, wyznając miłość do kobiety, której
prawdopodobnie żadna z nas nigdy nie spotka, dzieliła się ze mną najgłębszą częścią swojej
istoty. Mogłam się teraz albo przyłączyć do tej miłości, tkwiącej w samym centrum jej
istnienia, albo się od niej odgrodzić. Wreszcie ja, która zawsze mówię, po prostu słuchałam –
aktywnie, boleśnie – sercem”.
Kilka lat później Annie spacerowała, huśtając się pomiędzy trzymającymi ją za ręce Susan
i Bobem. W pewnym momencie, gdy oczy Susan i Boba spotkały się tuż nad jej głową, Annie
zawołała ku niebu: „Witaj, chińska mamo! Co u ciebie? Jestem szczęśliwa. Mam nadzieję, że ty
też! Kocham cię! Żegnaj!”.
Uczestniczyłam kiedyś w cudownej ceremonii adopcyjnej z parą, która od dawna była
bezpłodna, a znalazła dziecko dzięki pomocy, intencji i modlitwom rodziny i społeczności.
W chwilę po adopcji przyprowadzili dziecko na duże spotkanie, by podzielić się z nami swoją
radością. Polecam podobną ceremonię wszystkim, którzy adoptują dziecko. Jest to wzruszający
i świadomy sposób wprowadzenia dziecka w nową społeczność.
Kobieta prowadząca rytuał poprosiła przybranych rodziców, aby w ceremonialny sposób
wzięli dziecko na ręce i obnosili je tak, aby każdy członek społeczności mógł je przywitać.
Jednocześnie poprosiła osoby, które zostały adoptowane, aby w trakcie ceremonii stanęły
w środku kręgu. Gdy każdy z nas witał dziecko, zwróciła się do osób, które adoptowano:
„Witając to nowe dziecko i świętując jego narodziny i nowych rodziców, niech ten dzień będzie
dla was symbolem, że jesteście chciani, że zawsze byliście bardzo chciani. Od teraz, bez
względu na to, co wydarzyło się w przeszłości, wiedzcie, jak istotne były wasze narodziny,
i widząc, jak chciane i błogosławione jest to dziecko, przyjmijcie to samo”. Ta ceremonia,
pełna cudów i nadziei, uzdrowiła ludzi na wielu poziomach.
Przez lata pracowałam z matkami, które rodziły naturalnie, oraz z matkami adopcyjnymi –
doceniam oba typy tej relacji. Zarówno oddanie dziecka do adopcji, jak i adopcja mają swoje
konsekwencje i oferują wszystkim zaangażowanym stronom emocjonalny roller coaster.
W przeszłości agencje adopcyjne działały w aurze tajemnicy i zaprzeczania. Obecnie, dzięki
wysiłkom biologicznych matek oraz adoptowanych dzieci, biologiczni rodzice i ich dzieci
oddane do adopcji odnajdują się, czasem ku wielkiej radości, a czasem ku wielkiemu
rozczarowaniu. Adopcja to obszar, w którym społeczeństwo się przekonuje, że nie można
utrzymać wszystkiego w tajemnicy, szczególnie gdy w grę wchodzą sprawy pokrewieństwa
krwi. Więzy krwi są potężne – niosą starożytną pamięć.
Co najważniejsze jednak, każde dziecko w łonie matki jest głęboko naznaczone przez,
stworzone przez nią, środowisko prenatalne. Nie da się tego uniknąć. Musimy zaakceptować
fakt, że w momencie narodzin nie jesteśmy tabula rasa. Z drugiej strony, każde niepożądane
uwarunkowanie prenatalne może ulec korekcie dzięki jakości opieki sprawowanej nad
zaadoptowanym dzieckiem. Zawsze wierzyłam, że wybieramy naszych rodziców, a także tych,
którzy nas wychowują. Dzieci, które wychowujemy, są naszymi dziećmi – proste i bez cienia
wątpliwości. Niedawno słuchałam inspirującego mówcy Lesa Browna, który wymownie
opowiadał o tym, że został wychowany przez przybraną matkę: „Zostałem zabrany z łona mojej
rodzonej matki i wychowany w sercu mojej przybranej matki”. Nigdy nie słyszałem, żeby
mężczyzna mówił z większą miłością o swojej matce.
Stało się normą dla rodziców adopcyjnych, że zbierają tyle informacji na temat sytuacji
dziecka, ile tylko potrafią, by się nimi podzielić, gdy nadejdzie właściwy czas. Większość
dzieci chce znać swoje dziedzictwo. Biologiczne matki, nawet jeśli wiedzą, że same nie są
w stanie odpowiednio wychować swoich dzieci, zwykle chcą wiedzieć, gdzie one są i czy jest
im dobrze. Uczciwość to jedyne, co działa w kwestii adopcji.

Płodność jako metafora


Musimy się uporać z problemami natury ekonomicznej i społecznej, które są
przyczyną wysokiego współczynnika dzietności: powszechnym ubóstwem
i uciskiem kobiet. […] Jeśli wszędzie kobiety dokonają wyborów związanych
z własną reprodukcją, spadnie współczynnik płodności.
– The Union of Concerned Scientists
Macierzyństwo to nie tylko biologiczny proces narodzin […], to rozumienie
potrzeb świata.
– Alexis DeVeaux, matka i fundatorka MADRE, latynoamerykańskiej
organizacji humanitarnej
Coraz częściej ludzie zgadzają się z ideą zrównoważonego rozwoju, którą Friends of the Earth91
definiuje jako „prostą zasadę brania od Ziemi tylko tego, co może nam ona zapewnić
w nieskończoność, pozostawiając przyszłym pokoleniom nie mniej, niż sami mieliśmy”.
Uczymy się, że zrównoważony rozwój obejmuje życie w granicach zasobów Ziemi,
jednocześnie rozumiejąc związek między naszą gospodarką, naszym społeczeństwem i naszym
środowiskiem.
My, ludzie, jesteśmy sprytni. Produkujemy coraz więcej pożywienia na coraz mniejszych
obszarach. Union of Concerned Scientists pisze: „Nasz gatunek nie przetrwa lekkomyślnie
przyspieszonego wzrostu populacji, nieodpowiedzialnego trwonienia zasobów Ziemi
i bezustannej destrukcji środowiska. […] Każdego dnia jest nas o ćwierć miliona więcej niż
dzień wcześniej. Co tydzień musimy znaleźć sposób wykarmienia kolejnego miasta wielkości
Filadelfii. Co miesiąc musimy wyrwać kolejne zasoby Ziemi, by utrzymać przy życiu kolejne
New Jersey. Co rok obciążamy tę małą planetę całym kolejnym Meksykiem”92.
Kończy się okres nieskończonej wydajności zasobów, których niczym nie uzupełniamy.
Właśnie dlatego światowe priorytety gospodarcze musiały ulec przesunięciu, napędzane przez
globalną recesję, która rozpoczęła się na dobre w 2008 r. My, kobiety, musimy użyć naszej
wrodzonej kreatywności – mocy łona – by zregenerować planetę i stworzyć następne
pokolenia. Nie możemy rodzić kolejnych dzieci, nie zastanawiając się nad konsekwencjami.
Już teraz wiele z nas czuje się źle, używając jednorazowych pieluch, wiedząc, ile miejsca
zajmują one na wysypiskach – jednak musimy także dostrzec fakt, że przeciętne dziecko
w Stanach Zjednoczonych zużywa 50 razy więcej zasobów niż dziecko urodzone w krajach
Trzeciego Świata. Niewiele spraw jest równie kontrowersyjnych co przyrost ludności. Nie
zamierzam tutaj zagłębiać się w tę kontrowersję.
W Stanach Zjednoczonych, a także w innych miejscach na świecie, kobiety, nie mając
wystarczających środków do życia, rodzą jedno dziecko za drugim. To te matki są narażone na
ryzyko problemów okołoporodowych oraz rodzenie upośledzonych dzieci i wcześniaków.
Jednak to nie te kobiety stanowią problem. Ich problemy są objawem nierównowagi naszej
kultury. Problemy, które leżą u podstaw, to sposób, w jaki społeczeństwo traktuje kobiety, oraz
zaklęte kręgi ubóstwa, dyskryminacji i wykorzystywania, w których one tkwią.
Wśród nastoletnich matek 60% to ofiary wykorzystywania seksualnego. Niemal
instynktownie wiążą się z mężczyznami, którzy je w przyszłości opuszczą. Jedyne, co poznały,
to przedwczesne zobowiązania, które pozbawiają je wolności. Według nich jedyną dostępną dla
kobiety rolą jest rola dostarczycielki dziecka. Nie wiedząc, że mają wybór, i sądząc, że nie stać
je na nic więcej, rodzą dzieci. Krąg się zamyka.
Kiedy nauczymy młode kobiety, że mają niepodważalną wartość – i że choć mogą
zdecydować się na dziecko, istnieje również wiele innych możliwości – świat się zmieni. To
właśnie dzieje się teraz. Co by się stało, gdyby wiedziały, że cykl menstruacyjny jest ich
świętym połączeniem z Ziemią i Księżycem, a swoją seksualnością nie muszą się dzielić
z mężczyzną i jeśli chcą, mogą mieć ją całą dla siebie? Co by było, gdyby nie mierzyły swojej
wartości tym, z kim mają dziecko albo z kim się przespały? Co by się stało, gdyby wiedziały,
że ich łona, bez względu na to, czy mają dzieci, są w ich ciele ośrodkiem kreatywności
i pragnień?
Musimy znacznie poszerzyć znaczenie płodności i narodzin. Musimy dostrzec, że kobieca
moc rodzenia jest podstawą wszelkiej kreatywności. Gdy wystarczająco dużo kobiet poczuje tę
twórczą, kobiecą moc, która stanowi nieodłączną część każdej z nas i nie jest zależna od tego,
co powstaje lub nie powstaje w naszych ciałach – zmieni się świat. Gdy kobiety dotrą do tej
mocy, dzieci, pomysły i nowy świat, które się z nas narodzą, będą wspierać wszystkie istoty,
także nas.
Bez względu na to, czy kiedykolwiek zdecydujesz się na ciążę, każda z nas ma zakodowaną
w komórkach wiedzę o poczęciu, formowaniu się i narodzinach czegoś, co powstaje z nas
samych. Poczęcie, rozwój płodu i poród to fizyczna metafora tego, jak wszelkie przejawy
twórczości manifestują się na ziemi.
Na jakimś poziomie wszyscy doświadczamy poronień, aborcji, powikłań porodowych
i martwych porodów, a także pięknie uformowanych kreacji. Nie musimy doświadczać tych
procesów na poziomie fizycznym, by je zrozumieć i się z nich uzdrowić – to nieodłączne
procesy natury.
Każda kobieta musi znaleźć własną prawdę o tym, jak wykorzystywać płodność, jeśli chce
rozkwitnąć. Należy jednak pamiętać, że twórcza płodność, w najszerszym znaczeniu, jest
z nami przez całe życie – bez względu na to, czy mamy dzieci.
1 C. Goldin i L. Katz, The Power of the Pill: Oral Contraceptives and Women’s Career and Marriage Decisions, Journal of
Political Economy, vol. 110, no. 4 (2002), s. 730–70, dostępny online: www.jstor.org/pss/3078534.
2 Od red.: pro-choice (pol. ‘za wyborem, na rzecz wyboru’) – określenie organizacji i ruchów społecznych opowiadających
się za prawem kobiet do decydowania o aborcji i za tzw. prawami reprodukcyjnymi.
Pro-life (dosł. za życiem) – określenie organizacji i ruchów społecznych prowadzących
działalność edukacyjną, wychowawczą i naukową, służącą obronie życia człowieka od
poczęcia do naturalnej śmierci. Udzielają pomocy m.in. rodzinom wielodzietnym,
dysfunkcyjnym oraz rodzicom samotnie wychowującym dzieci, usiłują też oddziaływać na
ustawodawstwo dotyczące takich kwestii jak: aborcja, eutanazja, klonowanie czy stosowanie
kary śmierci, aczkolwiek w powszechnym odczuciu społecznym kojarzone są głównie ze
sprzeciwem wobec aborcji.
3D. Chamberlain, The Mind of Your Newborn Baby (Berkeley, CA: North Atlantic Books, 1998); zob. także:
www.birthpsychology.com.
4
Poznałam kobietę, ginekologa-położnika z Chin, która powiedziała mi, że w swojej karierze przeprowadziła 20 tysięcy
aborcji. W Chinach dozwolone jest tylko jedno dziecko na parę – a czasami nawet i to nie. Aborcja jest stosowana
powszechnie jako narzędzie kontroli urodzeń. Jeśli para ma więcej niż jedno dziecko, jego rodzice mogą stracić pracę lub
być przedmiotem innych sankcji. W rezultacie chińskie pary wybiórczo dokonują aborcji żeńskich płodów. Obecnie dla
całej generacji młodych mężczyzn nie ma dostatecznej liczby kobiet, które mogłyby zostać ich żonami. Fakt, choć
tragiczny, wydaje się rodzajem surowej sprawiedliwości.
5 C.
Smith-Rosenberg, Disorderly Conduct: Visions of Gender in Victorian America (New York: Oxford University Press,
1986).
6 W społeczeństwie, w którym jest tak wiele kazirodztwa i gwałtów, zachowania seksualne często są zniekształcone,
począwszy od dzieciństwa. Każda kobieta, która była ofiarą wykorzystywania seksualnego i powróciła do zdrowia, powie
ci, że posiadanie wielu partnerów seksualnych i seksualny acting out należą do konsekwencji wykorzystywania seksualnego.
Nie obwiniam tych kobiet. Sugeruję tylko, że proces zdrowienia musimy rozpocząć w jakimś miejscu.
7 Od red.: Roe v. Wade (Roe versus Wade, Roe przeciwko Wade’owi) była sprawą rozpatrzoną na początku lat 70. XX w.
przez Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych. W jej wyniku aborcja została uznana w USA za legalną przez cały okres
ciąży (z niewielkimi dopuszczalnymi ograniczeniami w ostatnich 3 miesiącach ciąży). Decyzja ta skukowała tym, że do dziś
USA ma najbardziej liberalne przepisy dotyczące legalności przerywania ciąży w świecie Zachodu. Sąd uznał, że większość
przepisów zakazujących aborcji stanowi naruszenie konstytucyjnego prawa do ochrony prywatności (tzn. sprzeciwił się
ingerencji państwa w tej dziedzinie, decyzję o aborcji pozostawiając kobiecie), co oznaczało zmianę przepisów w 48 z 50
stanów. Decyzja SN uczyniła prawo do aborcji fundamentalnym prawem konstytucyjnym każdej kobiety, co oznacza, że
żaden przepis prawa nie może się temu prawu sprzeciwiać ani go ograniczać (w praktyce wprowadzono jednak szereg
ograniczeń, takich jak na przykład wycofanie finansowania aborcji z większości funduszy stanowych).
8 Dostępne
w: Kris Bercov, tel.: 407-628-0095; www.innerpeacework.net.
9 Smith-Rosenberg,
Disorderly Conduct.
10 Ibid., s. 218.
11 M.
Melbye et al., Induced Abortion and the Risk of Breast Cancer, New England Journal of Medicine, vol. 336 (1996), s.
81–85.
12 G.T. McGarey, Born to Live (Phoenix, AZ: Inkwell Production, 2001), s. 54. Jeśli chcesz wiedzieć więcej, skontaktuj się
z: Gladys T. McGarey Medical Foundation, 4848 E. Cactus Rd., Suite 505-506, Scottsdale, AZ 85254; 480-946-4544;
www.mcgareyfoundation.org.
13 Od
tłum.: Związek Psychologii Prenatalnej i Okołoporodowej.
14
J. Trussell et al., Emergency Contraceptive Pills: A Simple Proposal to Reduce Unintended Pregnancies, Family Planning
Perspectives, vol. 24, no. 6 (1992), s. 269–73.
15
R. Hatcher et al., Contraceptive Technology (New York: Irvington Publishers, 1991).
16 Od tłum.: Wydział Zdrowia Publicznego w Filadelfii.
17 M. K. Horwitt et al., Relationship Between Levels of Blood Lipids, Vitamins C, A, E, Serum Copper, and Urinary
Excretion of Tryptophan Metabolites in Women Taking Oral Contraceptive Therapy, American Journal of Clinical
Nutrition, vol. 28 (1975), s. 403–12; K. Amatayakul, Vitamin Metabolism and the Effects of Multivitamin Supplementation
in Oral Contraceptive Users, Contraception, vol. 30, no. 2 (1984), s. 179–96; J. L. Webb, Nutritional Effects of Oral
Contraceptive Use, Journal of Reproductive Health, vol. 25, no. 4 (1980), s. 151.
18A. M. Kaunitz, Oral Contraceptives, w: T. G. Stovall i F. W. Ling, eds., Gynecology for the Primary Care Physician
(Philadelphia: Current Medicine, 1999).
19
I. F. Godsland et al., The Effects of Different Formulations of Oral Contraceptive Agents on Lipid and Carbohydrate
Metabolism, New England Journal of Medicine, vol. 323, no. 20 (1990), s. 1375–81.
20 M.Bernier et al., Combined Oral Contraceptive Use and the Risk of Systemic Lupus Erythematosus, Arthritis Care and
Research, vol. 61, no. 4 (2009), s. 476–81.
21
V. Cogliano et al., Carcinogenicity of Combined Oestrogen-Progestagen Contraceptives and Menopausal Treatment,
Lancet Oncology, vol. 6, no. 8 (2005), s. 552–53.
22 Collaborative
Group on Hormonal Factors in Breast Cancer, Breast Cancer and Hormonal Contraceptives: Further Results,
Contraception, vol. 54, no. 3 suppl. (1996), s. 1S–106S.
23 C.Panzer et al., Impact of Oral Contraceptives on Sex Hormone Binding Globulin and Androgen Levels: A Retrospective
Study in Women with Sexual Dysfunction, Journal of Sexual Medicine, vol. 3, no. 1 (2006), s. 104–13.
24
U.S. Food and Drug Administration, FDA Updates Labeling for Ortho Evra Contraceptive Patch, November 10, 2005,
dostępne online: www.fda.gov/News-Events/Newsroom/PressAnnouncements/2005/ucm108517.htm.
25Y. C. Le, M. Rahman i A. B. Berenson, Early Weight Gain Predicting Later Weight Gain Among Depot
Medroxyprogesterone Acetate Users, Obstetrics and Gynecology, vol. 114 (2009), s. 279–84.
26 Cytat
z ulotki Joan Morais, wykorzystany za zgodą autorki.
27
Moje wprowadzenie w prawdziwy zakres nauki opartej na naturalnym planowaniu rodziny nastąpiło, kiedy usłyszałam
przemówienie dr. med. Josepha Stanforda w 1993 r. na corocznym spotkaniu American Holistic Medical Association w
Kansas City w stanie Kansas. Badania, które są cytowane w tym rozdziale, zostały mi udostępnione dzięki uprzejmości dr.
Stanforda, obecnie prowadzącego zajęcia w Department of Family and Preventive Medicine, University of Utah School of
Medicine, 375 Chipeta Way, Suite A, Salt Lake City, Utah 84108.
28 Obserwacja wydzieliny śluzu pochwowego dla określenia okresu płodności została pierwotnie opracowana przez dwóch
lekarzy: Johna i Evelyn Billingsów. Dlatego metoda ta jest czasem określana jako metoda Billingsów.
29
T. W. Hilgers, A. I. Bailey i A. M. Prebil, Natural Family Planning IV: The Identification of Postovulatory Infertility,
Obstetrics and Gynecology, vol. 58, no. 3 (1981), s. 345–50.
30
T. W. Hilgers, The Medical Applications of Natural Family Planning: A Contemporary Approach to Women’s Health
Care (Omaha, NE: Pope Paul VI Institute Press, 1991); T. W. Hilgers, The Statistical Evaluation of Natural Methods of
Family Planning, International Review of Natural Family Planning, vol. 8, no. 3 (1984), s. 226–64; J. Doud, Use-
Effectiveness of the Creighton Model of NFP, International Review of Natural Family Planning, vol. 9, no. 54 (1985).
31
T. Hilgers et al., Cumulative Pregnancy Rates in Patients with Apparently Normal Fertility and Fertility-Focused
Intercourse, Journal of Reproductive Medicine, vol. 37, no. 10 (1992), s. 864–66.
32 Cytat
z konspektu wykładu J. Stanforda, wygłoszonego na corocznym spotkaniu American Holistic Medical Association,
13 marca 1993. Badania cytowane są w: Hilgers, The Medical Applications of Natural Family Planning.
33 A.
Wilcox i C. Weinberg, Timing of Sexual Intercourse in Relation to Ovulation: Effects on the Probability of Conception,
Survival of Pregnancy, and Sex of Baby, New England Journal of Medicine, vol. 333 (1995), s. 1517–21.
34 H.Klaus, Natural Family Planning: A Review, Obstetrics and Gynecology, vol. 37, no. 2 (1982), s. 128–50; T. W. Hilgers
i A. M. Prebil, The Ovulation Method: Vulvar Observations as an Index of Fertility and Infertility, Obstetrics and
Gynecology, vol. 53, no. 1 (1979), s. 12–22; World Health Organization, A Prospective Multicentre Trial of the Ovulation
Method of Natural Family Planning: I. The Teaching Phase, Fertility and Sterility, vol. 362 (1981), s. 152–58.
35
T. W. Hilgers, G. F. Abraham i D. Cavanagh, Natural Family Planning. I. The Peak Symptom and Estimated Time of
Ovulation, American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 52, no. 5 (1978), s. 575–82.
36 Materiał zawarty w tej sekcji pochodzi od dr. Josepha Stanforda.
37
Od red.: oryginalnie autorka używa do mierzenia temperatury ciała skali Fahrenheita. W przybliżeniu T (Fahrenheita) = T
(Celsjusza)*9/5 + 32. Oznacza to analogiczną zmianę temperatury ciała, mierzoną w stopniach Celsjusza, średnio o 0,33–
0,44 stopnia.
38 J.F. Cattanach i B. J. Milne, Post-Tubal Sterilization Problems Correlated with Ovarian Steroidogenesis, Contraception,
vol. 38, no. 5 (1988); J. Donnez, M. Wauters i K. Thomas, Luteal Function After Tubal Sterilization, Obstetrics and
Gynecology, vol. 57, no. 1 (1981); M. M. Cohen, Long-Term Risk of Hysterectomy After Tubal Sterilization, American
Journal of Epidemiology, vol. 125 (1987).
39
S. Sumiala et al., Salivary Progesterone Concentration After Tubal Sterilization, Obstetrics and Gynecology, vol. 88
(1996), s. 792–96.
40
A. Domar et al., The Prevalence and Predictability of Depression in Infertile Women, Fertility and Sterility, vol. 58
(1992), s. 1158–63; A. Domar et al., The Psychological Impact of Infertility: A Comparison with Patients with Other
Medical Conditions, Journal of Psychosomatic Obstetrics and Gynecology, vol. 14 (1993), s. 45–52.
41 I.
Gerhard et al., Prolonged Exposure to Wood Preservatives Induces Endocrine and Immunologic Disorders in Women,
American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 165, no. 2 (1991), s. 487–88; P. Thompkins, Hazards of
Electromagnetic Fields to Human Reproduction, Fertility and Sterility, vol. 53, no. 1 (1990), s. 185; The World Factbook
2009, Central Intelligence Agency, Washington, D.C., dostępne online: https://www.cia.gov/library/publications/the-world-
factbook/rankorder/2127rank.html.
42
A. Stagnaw-Green et al., Detection of At Risk Pregnancy by Means of Highly Sensitive Assays for Thyroid
Autoantibodies, Journal of the American Medical Association, vol. 269, no. 11 (1990), s. 1422–25; O. B. Christiansen et al.,
Autoimmunity and Spontaneous Abortion, Human Reproduction [Denmark], vol. 4, no. 8 (1989), s. 913–17.
43M. Stauber, Psychosomatic Problems of Childless Couples, Archives of Gynecology and Obstetrics, vol. 245, nos. 1–4
(1989), s. 1047–50.
44
L. Jeker et al., Wish for a Child and Infertility: A Study of 116 Couples. I. Interview and Psychodynamic Hypotheses,
International Journal of Fertility, vol. 33, no. 6 (1988), s. 411–20.
45 T.Shevell et al., Assisted Reproductive Technology and Pregnancy Outcome, Obstetrics and Gynecology, vol. 106, no. 5
(2005), s. 1039–45.
46 E.
Hopkins, Tales from the Baby Factory, New York Times Magazine, March 15, 1992.
47 Odtłum.: ang. checks and balances (pol. ‘zasada hamulców i równowagi’) – system wzajemnej kontroli między władzą
ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą.
48
P. Kemeter, Studies on Psychosomatic Implications of Infertility: Effects of Emotional Stress on Fertilization and
Implantation in In Vitro Fertilization, Human Reproduction, vol. 3, no. 3 (1988), s. 341–52.
49F. Facchinetti et al., An Increased Vulnerability to Stress Is Associated with a Poor Outcome of In Vitro Fertilization-
Embryo Transfer Treatment, Fertility and Sterility, vol. 67 (1997), s. 309–14.
50 K.
Menninger, Somatic Correlations with the Unconscious Repudiation of Femininity in Women, Journal of Nervous and
Mental Disease, vol. 89 (1939), s. 514; T. Benedek i B. Rubenstein, Correlations Between Ovarian Activity and
Psychodynamic Processes: The Ovulatory Phase, Psychosomatic Medicine, vol. 1, no. 2 (1939), s. 245–70; A. Mayer,
Sterility in Women as a Result of Functional Disturbance, Journal of the American Medical Association, vol. 105 (1935), s.
1474; Kemeter, Studies on Psychosomatic Implications of Infertility.
51 H.Ellis, Studies in the Psychology of Sex (Philadelphia: Davis and Co., 1928); T. H. Van de Veld, Fertility and Sterility in
Marriage (New York: Covic Fried, 1931).
52
H. F. Dunbar, Emotions and Bodily Changes (New York: Columbia University Press, 1935), s. 595; R. L. Dickerson,
Medical Analysis of 1000 Marriages, Journal of the American Medical Association, vol. 97 (1931), s. 529; C. C. Norris,
Sterility in the Female Without Gross Pathology, Surgery, Gynecology, and Obstetrics, vol. 15 (1912), s. 706.
53
D. H. Hellhammer et al., Male Infertility, Relationships Among Gonadotropins, Sex Steroids, Seminal Parameters, and
Personality Attitudes, Psychosomatic Medicine, vol. 47, no. 1 (1985), s. 58–66.
54 A.M. Brkovich i W. A. Fisher, Psychological Distress and Infertility: Forty Years of Research, Journal of Psychosomatic
Obstetrics and Gynaecology, vol. 19, no. 4 (1998), s. 218–28.
55
A. D. Domar et al., The Mind/Body Program for Infertility: A New Behavioral Treatment Approach for Women with
Infertility, Fertility and Sterility, vol. 53, no. 2 (1990), s. 246–49.
56
Od tłum.: Holistyczny Program Wspierania Płodności.
57Reproductive Health Technologies Project, Ovarian Stimulation and Egg Retrieval: Overview and Issues to Consider
(Washington, DC, 2009), dostępny online: www.rhtp.org/documents/RHTP-
OvarianStimulationandEggRetrievalPaperUpdated.pdf.
58
Niektóre z tych materiałów zostały pierwotnie opublikowane w czerwcowym wydaniu biuletynu Christiane Northrup,
Health Wisdom for Women.
59
D. R. Meldrum, Female Reproductive Aging-Ovarian and Uterine Factors, Fertility and Sterility, vol. 59, vol. 1 (1993), s.
1–5; C. Wood, I. Calderon i A. Crombie, Age and Fertility: Results of Assisted Reproductive Technology in Women over
40 Years, Journal of Assisted Reproduction and Genetics, vol. 9, no. 5 (1992), s. 482–84; S. L. Tan et al., Cumulative
Conception and Livebirth Rates After In-Vitro Fertilisation, The Lancet, vol. 339, no. 8806 (1992), s. 1390–4.
60 W. J. Kennedy, Edinburgh Medical Journal, vol. 27 (1882), s. 1086.
61 Rozmowa prywatna z Brantem Secundą.
62 J.
Johnson et al., Germline Stem Cells and Follicular Renewal in the Postnatal Mammalian Ovary, Nature, vol. 428, no.
6979 (2004), s. 145–50.
63 B.
E. Hamilton et al., Births: Preliminary Data for 2007, National Vital Statistics Report, vol. 57, no. 12 (2009), s. 2.
64 S. K. Henshaw, Unintended Pregnancy in the United States, Family Planning Perspectives, vol. 30, no. 1 (1998), s. 24–29,
46.
65
H. Benson, Stress, Anxiety and the Relaxation Response, Behavioral Biology in Medicine: A Monograph Series, no. 3
(1985), s. 1–28.
66 Podczasgdy wskaźnik ciąż u innych niepłodnych par, które szukają leczenia, wynosi 17–25%, wskaźnik ciąż w programie
dr. Domara wynosi 44%, z czego 37% to porody domowe (niektóre ciąże kończą się poronieniem). The Goddess of Fertility,
Boston Magazine, March 1997, s. 57–117.
67 Facchinetti
et al., An Increased Vulnerability to Stress.
68 H.Fisch i S. Braun, The Male Biological Clock: The Startling News About Aging, Sexuality, and Fertility in Men (New
York: Free Press, 2005), s. 13.
69
J. Pei et al., Quantitative Evaluation of Spermatozoa Ultrastructure After Acupuncture Treatment for Idiopathic Male
Infertility, Fertility and Sterility, vol. 84, no. 1 (2005), s. 141–47.
70 Fisch i Braun, The Male Biological Clock, s. 14.
71
E. Dewan, On the Possibility of a Perfect Rhythm Method of Birth Control by Periodic Light Stimulation, American
Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 99, no. 7 (1967), s. 1016–19. Zob. także przypisy do rozdz. 5.
72E. R. Gonzalez, Sperm Swim Singly After Vitamin C Therapy, Journal of the American Medical Association, vol. 20
(1983), s. 2747; T. R. Haroma et al., Zinc, Plasma Androgens, and Male Sterility, list do wydawcy, The Lancet, vol. 3
(1977), s. 1125–26; M. Igarashi, Augmentative Effects of Ascorbic Acid upon Induction of Human Ovulation in
Clomiphene Ineffective Anovulatory Women, International Journal of Fertility, vol. 22, no. 3 (1977), s. 68–73; D. W.
Dawson, Infertility and Folate Deficiency, opisy przypadków, British Journal of Obstetrics and Gynaecology, vol. 89
(1982), s. 678.
73 J.
Hargrove i E. Guy, Effect of Vitamin B6 on Infertility in Women with Premenstrual Tension Syndrome, Infertility, vol.
2, no. 4 (1979), s. 315–22.
74
L. M. Westphal et al., A Nutritional Supplement for Improving Fertility in Women: A Pilot Study, Journal of
Reproductive Medicine, vol. 49, no. 4 (2004), s. 289–93.
75 D.
E. Stewart et al., Infertility and Eating Disorders, American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 163 (1990), s.
1196–99.
76 Od
tłum.: Spotkania Płodnych Dusz.
77 A.
Blau et al., The Psychogenic Etiology of Premature Births, Psychosomatic Medicine, vol. 25 (1963), s. 201; R. J. Weil,
The Problem of Spontaneous Abortion, American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 73 (1957), s. 322.
78 Od
tłum.: Stanowy Departament Zdrowia.
79 Od
tłum.: Dział Badań Kaiser Permanente.
80
L. Fenster et al., Caffeinated Beverages, Decaffeinated Coffee, and Spontaneous Abortion, Epidemiology, vol. 8., no. 5
(1997), s. 515–23.
81
R. L. Bick i D. Hoppensteadt, Recurrent Miscarriage Syndrome and Infertility Due to Blood Coagulation Protein/Platelet
Defects: A Review and Update, Clinical and Applied Thrombosis/Hemostasis, vol. 11, no. 1 (2005), s. 1–13; F. E. Preston et
al., Increased Fetal Loss in Women with Heritable Thrombopilia, Lancet, vol. 348, no. 9032 (1996), s. 913–16.
82
Od red.: czułość bioenergetyczna i terapia enzymatyczna.
83
R. Stanford, Recurrent Miscarriage Syndrome Treated with Acupuncture and an Allergy Elimination/Desensitization
Technique, Alternative Therapies in Health and Medicine, vol. 15, no. 5 (2009), s. 62–63.
84
R. J. Weil i C. Tupper, Personality, Life Situation, Communication: A Study of Habitual Abortion, Psychosomatic
Medicine, vol. 22, no. 6 (1960), s. 448–55.
85
Ibid.
86 E. R. Grimm, Psychological Investigation or Habitual Abortion, Psychosomatic Medicine, vol. 24, no. 4 (1962), s. 370–
78.
87 R. L. VandenBergh, Emotional Illness in Habitual Aborters Following Suturing of Incompetent Cervical Os,
Psychosomatic Medicine, vol. 28, no. 3 (1966), s. 257–63.
88 Chapter10: Ectopic Pregnancy, w: F. G. Cunningham et al., eds., Williams Obstetrics, 22nd ed. (New York: McGraw Hill
Professional, 2005), s. 254–55.
89 Od red.: strona jest nieaktywna.
90
J. E. Macomber et al., Foster Care Adoption in the United States: An Analysis of Interest in Adoption and a Review of
State Recruitment Strategies, Urban Institute, Washington, D.C., November 2005.
91 Od red.: Friends of the Earth International (Przyjaciele Ziemi, FoEI) – międzynarodowa organizacja ekologiczna, mająca
swoją główną siedzibę w Amsterdamie. Jest federacją niezależnych organizacji ekologicznych działających na całym
świecie. Zrzesza w 70 krajach około 1,5 miliona członków i sympatyków, którzy prowadzą kampanie dotyczące
najważniejszych współczesnych problemów ekologicznych i społecznych, jednocześnie działając na rzecz lokalnego i
globalnego zrównoważonego rozwoju. W Polsce organizacją członkowską FoEI jest Polski Klub Ekologiczny.
92 Union of Concerned Scientists, 2 Brattle Square, Cambridge, MA 02238; 617-547-5552; www.ucsusa.org.
ROZDZIAŁ 12.

Ciąża i poród
Przez całą wieczność Bóg leży na łóżku porodowym, rodząc. Rodzenie stanowi
esencję Boga.
– Mistrz Eckhart

Transformująca moc ciąży


iąża to czas rozkoszowania się i świętowania, ponieważ bierzesz udział w rodzeniu
C przyszłości. To cud, naprawdę – i kluczowy czas rozwoju twojego i dziecka. W czasie
ciąży możesz być w kontakcie ze swoją harą – centrum kreacji twojego ciała – w najbardziej
bezpośredni i najsilniejszy z możliwych sposobów. Gdy kobieta zajdzie w ciążę, hormon znany
jako HCG (ludzka gonadotropina kosmówkowa, która jest podstawą testu ciążowego) jest
wytwarzany przez łożysko w ogromnych ilościach. Komórki twojego ciała nie widziały tego
hormonu, odkąd sama byłaś w łonie matki. Uważam, że jest to fizjologiczny powód, dla
którego ciąża budzi podstawowe plemienne wspomnienia o tym, jak powstawały nasze własne
ciała i jak były pielęgnowane. Jedna z moich koleżanek doświadczyła wielokrotnego bólu
stawu biodrowego podczas ciąży i po jej zakończeniu. Kiedy zgłębiała tę sprawę, odkryła, że
kiedy jej matka była w trakcie porodu, powiedziano jej, że jest za wcześnie, więc próbowała,
zaciskając mięśnie, powstrzymać poród. Medium powiedziało mojej koleżance, że podczas
porodu bolało ją lewe biodro – stąd powtórka tego bólu podczas jej własnego porodu. Ponieważ
twoje ciało jest dosłownie zalane biochemią nowego początku, ciąża i poród to także czas na
uzdrowienie przeszłości.
Ciąża nie jest chorobą ani czasem, kiedy należy obchodzić się z nami jak z jajkiem. Jest to
jednak okres, w którym potrzebujemy spokojnego czasu na refleksję, aby dostroić się do siebie
i naszych dzieci. Pozytywna wewnętrzna komunikacja między matką a dzieckiem na długo
przed narodzinami przekłada się na głębsze wzajemne zaufanie po porodzie. Ciąża to również
czas odpoczynku, do którego ciało jest przygotowane. Progesteron, uwalniany naturalnie
podczas ciąży, ma działanie uspokajające i kojące (rozluźnia i spowalnia jelita, co może
prowadzić u niektórych kobiet do zaparć). Gdy dziecko się rozwija, ciało wykonuje dużo
wewnętrznej pracy. Przebieg samej ciąży istotnie wpływa na organizm dziecka przez resztę
jego życia. Czterdzieści tygodni ciąży to względnie krótki okres w życiu kobiety. Jednak jest to
czas, który ma kluczowe znaczenie dla zdrowia następnej generacji.
Profesjonalna opieka i edukacja w czasie ciąży, wraz z gotowością kobiety do podtrzymania
jej wewnętrznego planu pielęgnowania poprzez umiejętność optymalnego zaopiekowania się
sobą, mogą zapobiec później nieopisanej liczbie kosztownych problemów dla dziecka, w tym
w wielu przypadkach przedwczesnemu porodowi, opóźnieniu wzrostu, upośledzeniu
umysłowemu, niepełnosprawności fizycznej i trudnościom w uczeniu się – wszystkie z nich
znacznie utrudniają proces rodzicielstwa. Optymalna opieka nad kobietami w ciąży, które
jednocześnie są i bardzo silne, i wrażliwe, powinna być priorytetem w naszym świecie.
Ponieważ kobiety mają tendencję do lepszej opieki nad sobą w czasie ciąży, jest to dla nich
fantastyczna okazja, aby dowiedzieć się więcej o sobie i źródłach własnej witalności.
Przez wieki położne pomagały matkom w czasie ciąży i porodu, służąc im medycznym
i emocjonalnym wsparciem. Samo słowo położnictwo [ang. obstetrics] pochodzi od łacińskiego
słowa stare, które oznacza być w pogotowiu. Kobiece ciało instynktownie wie, jak rodzić,
i będzie podpowiadać kobiecie, jaką powinna przyjąć pozycję i jakie wydawać dźwięki.
Współczesne położnictwo zamieniło jednak to naturalne „bycie w pogotowiu” i pozwalanie
kobiecemu ciału na naturalne reakcje w dominacyjną, a często również inwazyjną praktykę.
Stąd też książka autorstwa Jennifer Block o jakże trafnym tytule „Pushed: The Painful Truth
About Childbirth and Modern Maternity Care” (Da Capo Press, 2007), która sumiennie
dokumentuje obecny smutny stan opieki położniczej w Stanach Zjednoczonych. Kulturowe
uwarunkowania sprawiają, że kobiety zwracają się do specjalistów w zakresie położnictwa.
Większość z nas, podobnie zresztą jak większość tych specjalistów, polega na badaniach
i urządzeniach, które mówią, jak pomóc ciężarnej. Większość straciła też kontakt z własną
mocą i wrodzoną wiedzą na temat wydawania dziecka na świat. Przyjmowałam porody przez
niemal 10 lat i sama urodziłam dwoje dzieci, zanim w pełni dotarł do mnie fakt, że
doświadczenie ciąży i porodu większości kobiet nie jest nawet w przybliżeniu tak
wzmacniające, jak mogłoby być.
Dlaczego chcemy mieć dzieci?
Gdy wspominam powody, dla których urodziłam dzieci, widzę, jak emocjonalna
i instynktowna, nieświadoma i „plemienna” była moja, powodowana biologicznym
imperatywem, decyzja. Kobiety, które mają jedno lub dwoje dzieci, często pragną kolejnego,
nawet gdy wiedzą, że następne dziecko obciąży je emocjonalnie i fizycznie w niezdrowy
sposób. Niektóre kobiety uwielbiają być w ciąży. Inne ubóstwiają małe dzieci i bezustannie
chcą mieć takie dziecko w pobliżu. Jeszcze inne są uzależnione od posiadania i rodzenia dzieci
– m.in. dlatego, że jest to jedyna rzecz w ich strukturze rodzinnej, która w pełni należy do nich.
Pracowałam z wieloma kobietami tuż przed czterdziestką i tuż po, dla których posiadanie
kolejnego dziecka stało się obsesją po części dlatego, że na 5 kolejnych lat chciały odłożyć
decyzję, co zrobić ze swoim życiem.
Ciąża może być sposobem kobiety na wypełnienie pustki w życiu, której nie może wypełnić
inny człowiek. Zanim zbliżymy się do innego człowieka, musimy najpierw dobrze poznać
siebie. Jeśli powołane do życia dziecko ma zaspokoić niespełnione potrzeby osoby dorosłej,
niesie ono niesprawiedliwy, a często szkodliwy ciężar niemożliwych do realizacji oczekiwań
rodzica. Chociaż posiadanie dziecka rzadko jest decyzją czysto racjonalną lub logiczną, decyzję
można podjąć świadomie i zgodnie z mądrością serca. Moim życzeniem dla wszystkich kobiet
jest, abyśmy zdobyły się na odwagę i zrozumiały, że posiadanie dziecka nie może samo w sobie
uczynić nas szczęśliwymi i spełnionymi. Weź pod uwagę słowa Betsey Stevenson, adiunkta
w Wharton School, University of Pennsylvania: „Analizując dane dotyczące szczęścia,
odkryjesz, że jedyną rzeczą, która sprawi, że będziesz mniej szczęśliwa, jest posiadanie dzieci.
To prawda niezależnie od tego, czy jesteś bogata czy biedna, masz dzieci wcześnie czy późno.
Mimo to znam bardzo niewielu ludzi, którzy powiedzieliby, że nie chcą mieć dzieci lub że ich
dzieci są destruktorami ich szczęścia”1.
Prawdopodobnie najważniejszym czynnikiem, który przyczynia się do tego nieszczęścia, jest
fakt, że szczyt płodności kobiety pokrywa się z czasem, w którym rozwija się jej kariera.
W związku z tym kobieca wartość opieki nad potomstwem często przeciwstawia się męskim
cechom, które musi ona stosować, aby osiągnąć sukces w pracy – a wszystko to powoduje
ogromne poczucie winy, chyba że zdaje sobie sprawę, że problem ten jest o wiele większy niż
ona sama. To dlatego tak wiele kobiet ostatecznie rezygnuje z korporacyjnej Ameryki
i rozpoczyna własną działalność gospodarczą lub pracę w domu. W 2009 r. kobiety prowadziły
ponad 10 milionów firm, a łączny zysk ze sprzedaży wyniósł 1,9 biliona dolarów2. W ciągu
ostatnich 30 lat liczba pracujących kobiet podwoiła się. Obecnie 35% wszystkich
samozatrudnionych to kobiety3.

Nasze dziedzictwo kulturowe: ciąża


Ciąża jako „stan” do pokonania
W czasach młodości mojej mamy od kobiet w ciąży oczekiwano, że nie będą wychodziły
z domu ani podróżowały. Odzież ciążowa, w tym znienawidzony pas ciążowy, była brzydka
i nie wpływała pozytywnie na obraz własnego ciała. Wiele kobiet traciło pracę w momencie,
gdy zachodziły w ciążę. Te, które jej nie traciły, aż do wczesnych lat 80. XX w. nie dostawały
oficjalnego urlopu macierzyńskiego. W moim poprzednim miejscu pracy byłam pierwszą
lekarką, która dostała urlop macierzyński. Kilku kolegów z pracy miało do mnie pretensję, gdyż
uważali, że ciąży nie powinno się traktować w ten sam sposób co złamanej nogi, gdyż to
„niepełnosprawność z wyboru”, nad którą miałam pewną kontrolę. Bez wątpienia od tamtej
pory poczyniliśmy duże postępy, ale udawanie, że kobieta w ciąży niczym się nie różni od
innych ludzi i nie ma wyjątkowych potrzeb, jest krótkowzroczne i naraża nie tylko jej zdrowie,
ale także zdrowie jej dziecka. Nasza kultura nie potrafi znaleźć złotego środka.
Musimy wspierać ciężarne kobiety zarówno ze względu na nie same, jak i ze względu na ich
dzieci. Wpływ czynników prenatalnych decyduje o stanie zdrowia dziecka w ciągu całego
życia. Ekspresja genów dziecka jest mocno kształtowana już w macicy. Dr psychologii
i psychiatra Thomas Verny, który stworzył Association for Pre- & Perinatal Psychology and
Health4, pisze: „Cały szereg dowodów naukowych, które pojawiły się w ciągu ostatnich 10 lat,
wymaga od nas ponownej oceny zdolności umysłowych i emocjonalnych nienarodzonych
dzieci. Zarówno na jawie, jak i podczas snu bezustannie są one dostrojone do każdej czynności,
myśli i każdego uczucia matki. Od momentu poczęcia doświadczenie w łonie kształtuje mózg
i stwarza podwaliny osobowości, temperamentu oraz umiejętności myślenia”5. Badania
wykazały na przykład, że suboptymalne warunki w łonie matki przyczyniają się do chorób
w wieku dorosłym, takich jak nadciśnienie, choroby serca i cukrzyca6. Dlatego też ciążę należy
traktować jako wyjątkowy (i ważny) czas, który wymaga od kobiety częstszego odpoczynku
i zwiększonej troski lub przynajmniej zmiany negatywnych myśli lub uczuć na temat ciąży.
W przeciwnym razie kobieta może doświadczyć większego zmęczenia, przedwczesnego porodu
i zatrucia ciążowego (toksemia)7. Badania wykazały, że u kobiet, które nie otrzymują wsparcia
lub które w trakcie ciąży są pod wpływem dużego stresu, częściej występują skutki
niepożądane. Także u ich dzieci. Z drugiej strony, nawet kobiety, które mają ciążę wysokiego
ryzyka, mają większe dzieci i zdrowsze wyniki, jeśli są optymistycznie nastawione8.
Lekarka położna zachodzi w ciążę
Gdy zaszłam w ciążę z pierwszym dzieckiem, właśnie ukończyłam 4-letni staż. Pracowałam
z setkami kobiet w ciąży, otaczając je rodzicielską opieką, wspierając je i asystując przy
porodzie ich dzieci. W trakcie stażu byłam zwolenniczką porodów naturalnych i wolnych od
leków. Byłam pozytywnie nastawiona do własnego porodu. Przecież większość ciąż kończy się
narodzinami zdrowego dziecka – miałam wiadomości z pierwszej ręki.
Ciąża była dla mnie obserwacją eksperymentu przeprowadzanego na macicy. Czy to nie jest
ciekawe – obserwacja zmian, przez które przechodzi moje ciało! Teraz widzę, że chociaż
planowałam ciążę i pragnęłam jej, nie pozwoliłam sobie na to, co wtedy uważałam za luksus
ekscytacji i oczekiwania.
Nauczyłam się doskonale oddzielać umysł od ciała i postanowiłam, że nie chcę za bardzo
„wiązać” się z dzieckiem, dopóki ciąża nie będzie zaawansowana, a ja nie będę wiedziała, że
dziecko jest zdrowe – o czym mogłam się przekonać dopiero po jego narodzinach. Zauważ
paradoks w moim rozumowaniu. Czułam, że wszystko będzie dobrze, jednak „tak na wszelki
wypadek” nie chciałam się zbytnio angażować. Widziałam kobiety, które już w trzecim
trymestrze, gdy ryzyko poronienia wciąż wynosi 1 : 6, meblowały cały pokój dziecinny. Nie
chciałam odczuwać żalu, gdyby coś się nie powiodło. Wydawało mi się, że ich emocjonalne
zaangażowanie jest przedwczesne. Lata później dowiedziałam się, że dzieci w macicy wiedzą,
co się dzieje wokół nich, słyszą, czują i doświadczają emocji na długo przed narodzinami.
Dzieci czują, gdy ich matki są obojętne i niezaangażowane emocjonalnie.
Nie byłam wtedy świadoma, chociaż uczyłam tego swoje pacjentki, że proces nawiązywania
więzi z dzieckiem rozpoczyna się w momencie uzyskania pozytywnego wyniku testu
ciążowego. Zwykle kobiety zaczynają wtedy fantazjować na temat dziecka, wymyślają imię
i oglądają dziecięce ubranka oraz inne przedmioty. (Wprowadzenie badania
ultrasonograficznego sprawiło, że obecnie proces powstawania więzi uczuciowych zaczyna się
wcześniej i jest bardziej intensywny). Nigdy nie interesowałam się dziećmi. Nie rozumiałam
zachowania kobiet podczas imprez dla kobiet w ciąży [ang. baby shower] – wydarzeniach,
które ledwie byłam w stanie znieść. Nie podobały mi się achy i ochy nad ubrankami
dziecięcymi.
Gdy pod koniec ciąży pielęgniarki zapytały mnie, czy mam gotowy pokój dla dziecka,
odpowiedziałam: „Nie, nie mam nawet koszulki”. Nie miałam nic dla dziecka, nawet pieluszki.
Mąż kończył właśnie program stypendialny z zakresu ortopedii i był, jak zwykle, bardziej
zajęty ode mnie. Z pewnością nie był zainteresowany zakupami dla dziecka. Byłam pewna, że
nie chcę żadnej imprezy. Na szczęście zaprzyjaźnione pielęgniarki zignorowały moją
stanowczą postawę. Chociaż wtedy czułam się tym zażenowana, później byłam im wdzięczna.
Nie miałam pojęcia, jak kupować rzeczy dla dziecka.
Zamiast przeczytać poradniki dla rodziców, ufałam mojej zdolności bycia matką, która nie ma
potrzeby zadawania pytań. Według mnie dobra matka nie musiała być sentymentalna wobec
dziecka. Moja matka była „lwicą”, która zwykle miała doskonały instynkt. Nie polegała za
bardzo na „ekspertach” – za co na zawsze pozostanę jej wdzięczna.
W miarę jak dziecko rosło, z zainteresowaniem obserwowałam swoje zmieniające się ciało.
Dowiedziałam się wiele na temat porannych mdłości, bólów pod żebrami, zaparć, wzdęć
i zgagi. Przez całe lata słyszałam, jak kobiety narzekają na te dolegliwości. Teraz wiedziałam
dlaczego. Chociaż mąż twierdził, że moje zmieniające się ciało jest piękne, nie byłam co do
tego przekonana. Martwiłam się, że za dużo przytyję. Jak mogła mi się podobać zanikająca
talia, spuchnięte policzki i coraz większa ilość tłuszczu na biodrach w ramach kultury, która za
ideał uznaje niemal anorektyczki?
Teraz żałuję, że nie mam żadnych zdjęć z okresu ciąży. Dziwiłam się moim pacjentkom, które
pokazywały mi albumy pełne zdjęć z czasu ciąży i porodu – były dumne ze swoich ciał i nie
wstydziły się ich. W tamtych czasach te kobiety wyglądały jak okazy z innej planety – czy nie
„docierało do nich”, że kultura (i ja) nie uważa, by wyglądały aż tak świetnie? Dwie dekady
przyniosły ogromne zmiany w tym obszarze. Obecnie kobiety są dumne ze swoich „obfitości”.
Ubrania ciążowe są wspaniałe.
Przy drugim dziecku brzuszek pojawił się tuż po zajściu w ciążę, która, co nie zdarza się
często, niemal natychmiast była widoczna. Tym razem byłam jeszcze bardziej zajęta niż
poprzednio, ale pamiętam, że częściej mówiłam do dziecka (myślałam jednak, że to chłopiec
i przez 9 miesięcy nazywałam ją Williamem – była dużo bardziej aktywna od pierwszej córki,
więc poczyniłam to seksistowskie założenie). Pod koniec ciąży miałam trudności z chodzeniem
z powodu rozejścia się spojenia łonowego, które występuje po to, by dziecko mogło przejść
przez miednicę. Jednak ogólnie rzecz biorąc, była to zupełnie normalna ciąża. Chociaż tym
razem mój brzuch był o wiele większy, w trakcie obydwu ciąż przytyłam tyle samo: 11 kg.
Spotkałam kiedyś światową kobietę na kierowniczym stanowisku. Zbliżała się do
czterdziestki i była w połowie pierwszej ciąży. W pewnym momencie wreszcie przyznała, że
musi kupić jakieś „brzydkie ubrania”, gdyż nie jest już w stanie „ukrywać” ciąży, i musi
zmienić nienaganny wygląd kobiety w wąskich spódnicach i na wysokich obcasach. Jej
podejście, że ciąża jest czymś, co trzeba przetrwać, zignorować czy znieść, było bardzo
powszechne – do pewnego stopnia sama się do niego przyczyniałam. Im mniej widać ciążę,
tym, według innych ludzi, lepiej wyglądasz: „Och, jesteś taka drobna, wyglądasz świetnie –
prawie nic nie widać!”. Reklama witamin prenatalnych z jednego z czasopism medycznych
z połowy lat 80. XX w. przedstawiała bardzo szczupłą, wysoką kobietę, która w ogóle nie
wyglądała, jakby była w ciąży – biegała i robiła zdjęcia, ćwiczyła na siłowni i pracowała do
późnych godzin wieczornych w biurze. Nagłówek brzmiał: „Ciąża jej nie ciąży”. Reklama
przypomina mi o moim podejściu do ciąży, gdy biegałam po schodach szpitalnych, by wykonać
cesarskie cięcie czy operację. Nie chciałam, żeby ciąże w jakikolwiek sposób utrudniały mi
życie.
Będąc w ciąży z drugim dzieckiem, czasami musiałam wstawać w nocy, by pojechać i przyjąć
poród. Bywało, że ubierając się, ze zmęczenia wpadałam na ściany. (Aż do 5. roku życia moje
pierwsze dziecko nie przespało całej nocy, więc przez wiele lat wstawałam w nocy, bez
względu na to, czy miałam dyżur, czy też nie). Nikt nie zaproponował mi, żebym zwolniła.
Poza tym wciąż próbowałam udowodnić, że jestem profesjonalistką – szczególnie teraz, gdy
miałam dzieci.
Niestety badania wykazują, że czasami, jeśli w trakcie ciąży nie zwolnimy tempa, narazimy
na szwank zdrowie. Badanie pilotażowe związku stresu z ciążą u ciężarnych lekarek
i pielęgniarek wykazało, że poziom pewnych hormonów (katecholamin w moczu),
produkowanych przez nadnercza oraz inne tkanki w wyniku fizycznego czy mentalnego stresu,
wzrastał o 58% w czasie pracy w porównaniu z okresem wolnym od pracy. Poziom
katecholamin był także o 64% wyższy u ciężarnych lekarek niż u pracujących kobiet w ciąży
z grup kontrolnych, które nie były lekarkami. (Wszystkie kobiety były w podobnym wieku
ciążowym)9. Nasila to stan zapalny tkanek, co z kolei prowadzi do powikłań porodowych. Dr
Sylvia Guendelman, profesor zdrowia publicznego na Uniwersytecie Kalifornijskim
w Berkeley, wykazała, że skorzystanie z urlopu macierzyńskiego przed porodem może 4-
krotnie obniżyć wskaźnik cesarskiego cięcia. Jest tak dlatego, że odpoczynek i sen są
najlepszymi sposobami na metabolizowanie, a także zmniejszenie wydzielania hormonów
stresu, a tym samym zapalenia komórek10.
Poprzez ciążę i poród kobieta dosłownie wciela w życie, trwający całe
życie, wzorzec energii, która staje się materią.
– Caroline Myss
Program wspierający optymalną ciążę i obniżający ryzyko powikłań
Ostatecznie wspólnym mianownikiem prowadzącym niemalże do wszystkich powikłań
porodowych, w tym stanu przedrzucawkowego, niskiej wagi urodzeniowej i przedwczesnego
porodu, jest stan zapalny tkanek. Na szczęście można go zredukować na wiele różnych
sposobów, które wzajemnie się uzupełniają. Poniżej opisany program zwiększy twoje szanse na
zdrową ciążę.
1. Stosuj dietę o niskim indeksie glikemicznym, utrzymującą stabilny poziom cukru we
krwi i zapewniającą odpowiednią ilość witamin, niezbędnych tłuszczów oraz śladowych
składników odżywczych (zob. rozdz. 17). Taka dieta pomoże również sprawić, by przyrost
wagi pozostał w zdrowych granicach.
Optymalny wzrost wagi w ciąży
Obecnie, gdy 55% kobiet w wieku 20–39 lat ma nadwagę, a około połowa z nich spełnia
medyczną definicję otyłości, przyrost masy ciała w ciąży staje się coraz ważniejszym
czynnikiem. Nowe wytyczne, wydane w 2009 r. przez Institute of Medicine and National
Research Council, zalecają węższy zakres przyrostu masy ciała podczas ciąży dla kobiet
otyłych. Nowe wytyczne, oparte na punktach odcięcia Światowej Organizacji Zdrowia dla
wskaźnika masy ciała (BMI), zalecają utrzymanie przyrostu masy, dla optymalnego zdrowia
zarówno dziecka, jak i matki, w następujących przedziałach: 12,7–18 kg dla kobiet
z niedowagą, 11,3–15,9 kg dla kobiet o normalnej wadze, 6,8–11,3 kg dla kobiet z nadwagą
oraz 5–9 kg dla kobiet otyłych11.
2. Rzuć palenie i unikaj dymu tytoniowego. Palenie pozbawia płód tlenu, co spowalnia jego
rozwój i prowadzi do niskiej wagi urodzeniowej. Według Report of the Surgeon General12
z 2001 r. palenie tytoniu jest powodem 20–30% przypadków dzieci z niską wagą urodzeniową,
14% przedwczesnych porodów i około 10% zgonów noworodków. Raport donosi także, że
nawet zdrowe, donoszone dzieci palących kobiet mogą mieć zwężone drogi oddechowe
i ograniczoną czynność płuc. Inne badania wykazują, że palenie w trakcie ciąży jest związane
z trudnościami w uczeniu się i problemami z zachowaniem w późniejszym okresie życia
dziecka. Ryzyko jest podobne, gdy partnerzy kobiet palą przy nich w okresie ciąży.
Jeżeli uważasz, że to ryzyko jest wyolbrzymione, bo widziałaś palące matki, które rodziły
zdrowe dzieci, rozważ historię mojej niepalącej koleżanki: „Moja matka paliła przez całą ciążę,
a także w okresie mojego dorastania. Gdy się urodziłam, ważyłam ponad 3 kg. Nie byłam więc
mała. Urodziłam się po 40 tygodniach, więc nie byłam wcześniakiem. Nie miałam też
problemów z uczeniem się (ukończyłam college z najwyższym wyróżnieniem, należałam do
Phi Beta Kappa). Jednak gdy zajęłam się nurkowaniem, instruktorzy byli zdziwieni, jak dużo
potrzebuję tlenu. Mój zbiornik zawsze opróżniał się dużo szybciej niż zbiorniki innych ludzi.
Instruktorzy mówili, że pewnie biegam pod wodą, skoro zużywam tak dużo tlenu, i żartowali,
że noszę płetwy firmy Nike!”. (Jeżeli chcesz rzucić palenie, sprawdź, czy miejscowy szpital
oferuje program rzucania palenia; zob. też rozdz. 17).
3. Nie rób irygacji. Irygacja pochwy jest nie tylko zbędna, ale wiąże się także z niską wagą
urodzeniową noworodków oraz bakteryjnym zapaleniem pochwy.
4. Przyjmuj suplementy. Jeżeli to możliwe, zacznij jeszcze przed zajściem w ciążę. (Jedno
z ostatnich badań wykazało na przykład, że kobiety, które w momencie poczęcia miały
najniższy poziom witaminy B12 – niezbędnej do produkcji czerwonych krwinek i zdrowego
układu nerwowego – miały nawet 5-krotnie wyższe ryzyko, że dziecko urodzi się z wadą cewy
nerwowej, niż kobiety z najwyższym poziomem)13. Chcąc osiągnąć lepsze rezultaty, upewnij
się, że masz zagwarantowaną skuteczność przyjmowanych przez ciebie suplementów i że są
one produkowane zgodnie ze standardem Dobrej Praktyki Wytwarzania [Good Manufacturing
Practice – GMP]. Zalecam codzienną suplementację witamin i minerałów w takich oto
dawkach:

Witaminy
beta-karoten 15
000–25
000
j.m.
biotyna 100–
500 µg

cholina 45–100
mg
kwas foliowy 800–
1000
µg
glutation 2–10
mg
inozytol 30–500
mg
niacyna lub 20–100
witamina B3 mg

kwas 30–400
pantotenowy µg
lub witamina
B5

pirydoksyna 10–100
lub witamina mg
B6

ryboflawina 9–50
lub witamina mg
B2

tiamina lub 9–100


witamina B1 mg

witamina B12 30–250


µg

witamina C 500–
2000
mg
witamina D 2000– Dąż do optymalnego poziomu we krwi przed poczęciem, ponieważ
5000 matki z niedoborem witaminy D są prawie 4 razy bardziej narażone na
j.m. cesarskie cięcie14; zob. rozdz. 17.
witamina E 400–
600
j.m.
witamina K 90 mg

Minerały
bor 1–3 mg
wapń 500–
1500
mg
chrom 100–
400 µg
miedź 1–2 mg
jod 6–12,5 Jeśli tarczyca jest w normie.
mg
żelazo 30 mg
magnez 400–
1000
mg
mangan 1–15
mg
molibden 20–60
µg
potas 2000–
4700
mg
selen 80–120
µg
pierwiastki Pochodzące z kompleksu minerałów morskich lub ze spożywania
śladowe wodorostów morskich, takich jak hiziki, dulse, wakame lub nori.
wanad 50–100
µg
cynk 12–50
mg

Dawki dotyczące jodu mogą wydawać się wysokie, ale wiele dowodów wskazuje, że obecny
RDA dla jodu w ciąży jest absolutnie niewystarczający dla optymalnego zdrowia płodu. Biorąc
pod uwagę związek między jodem i rozwojem mózgu płodu, zalecam dawkowanie jodu
wykraczające poza obecne RDA (zob. dyskusję na temat jodu w rozdz. 10). Nawiasem mówiąc,
odpowiednie witaminy nie tylko są ważne dla dziecka, ale mogą też być istotne dla matki.
Przykładowo, badanie z 2008 r. wykazało, że niedobór witaminy D jest związany
z bakteryjnym zakażeniem pochwy (co jest powszechne) w pierwszym trymestrze ciąży. Gdy
tylko poziom ten poprawił się, zmniejszyła się częstość występowania bakteryjnego zapalenia
pochwy15.
5. Spożywaj odpowiednią ilość kwasów tłuszczowych omega-3, szczególnie DHA.
Niezbędne kwasy tłuszczowe (zwane także wielonienasyconymi, długołańcuchowymi kwasami
tłuszczowymi lub PUFA [ang. polyunsaturated long-chain fatty acids]) pomagają ciału
zwalczać, a ostatecznie wstrzymać zapalenie tkanek. Spożywanie ich w odpowiedniej ilości
może zapobiec przedwczesnemu porodowi i niskiej wadze urodzeniowej16. Głównym źródłem
kwasów tłuszczowych omega-3 są tłuste ryby, jaja, orzechy, nasiona, wodorosty oraz zielone,
liściaste warzywa, takie jak szpinak, brokuły, kapusta czy jarmuż. Dobrym źródłem są także
nieprzetworzone oleje roślinne (zwłaszcza z nasion lnu, orzechów makadamia i nasion konopi).
6. Regularnie ćwicz. Zgodnie z badaniem przeprowadzonym w 2009 r. w Norwegii17
regularne ćwiczenia podczas ciąży zmniejszają prawdopodobieństwo urodzenia noworodka
z nadmierną masą urodzeniową o 23–28%.
7. Zacznij medytować. Program Calm Birth18 jest formą przygotowania do porodu
z zastosowaniem metod, które uwzględniają łączność umysłu i ciała, oraz technik oddechowych
o potwierdzonej skuteczności, pomagających stworzyć atmosferę spokoju zarówno w ciąży, jak
i w trakcie porodu, wpływającą na redukcję lęku i bólu oraz powikłań. Wiele ośrodków
medycznych z powodzeniem stosuje ten program. Trzy główne metody nauczane w programie
Calm Birth to Praktyka Otwarcia (pozwala przyszłym rodzicom doświadczyć niezwykłego
procesu rozwoju ich nienarodzonego dziecka), Oddech Łona (kobiety uczą się wysyłać oddech
do ośrodków energetycznych swojego ciała, by osiągnąć pełen potencjał w trakcie porodu,
a także wzbogacić dziecko) oraz Medytacja Dawania i Przyjmowania (uczy, jak
przetransformować energię lęku, niepokoju oraz występujących w ciele napięć w światło,
a następnie uwolnić je wraz z oddechem). We wstępie do programu czytamy: „Gdy kobiety
w ciąży praktykują medytację, w ich wnętrzu rodzi się wzmacniające poczucie bezpieczeństwa
i pełni. Metody Calm Birth zostały opracowane tak, by dać kobietom proste narzędzia, które
podnoszą jakość zdrowia w czasie porodu bez względu na to, czy stosuje się medyczną
interwencję. Wykazano, że metody te zmniejszają wpływ interwencji, obniżają koszty
medyczne oraz ryzyko okołoporodowe”. Gorąco polecam ten bardzo skuteczny program. Dla
kobiet, które w swojej okolicy nie mogą znaleźć praktyka Calm Birth (obecnie większość
praktykuje na Zachodnim Wybrzeżu Stanów Zjednoczonych), organizacja oferuje płytę CD pt.
„Calm Birth”, a także program poporodowy Calm Healing (więcej informacji znajdziesz pod
numerem telefonu 541-488-2563 lub na stronie internetowej www.calmbirth.org).
8. Korzystaj z masażu. Masaż przynosi wspaniałe rezultaty, m.in. podnosi poziom endorfin
i obniża poziom hormonów stresu. Dr Tiffany Field, założycielka i dyrektorka Touch Research
Institute na University of Miami School of Medicine, wykonała staranne badania, które
wykazały, że u kobiet w ciąży masaż obniża niepokój, poprawia nastrój, redukuje ból
kręgosłupa i poprawia sen. Kobiety te mają mniej komplikacji w trakcie porodu, doświadczają
mniejszego bólu i rzadziej rodzą wcześniaki (więcej informacji znajdziesz na stronie Touch
Research Institute: www.miami.edu/touch-research)19. Dwuminutowe pocieranie stóp pod
koniec dnia pracy jest dobrą alternatywą, jeśli nie możesz wykonać masażu całego ciała.
9. Przebywaj w naturalnym świetle. Według badania z Yale z 2002 r. poranne, jasne światło
pomaga zmniejszyć depresję u kobiet w ciąży. Naukowcy odkryli, że po 3 tygodniach terapii
porannym, jasnym światłem częstość występowania depresji uległa 49-procentowemu
zmniejszeniu. Korzyści dostrzegano przez 5 tygodni terapii. Nie odkryto niekorzystnego
wpływu terapii światłem na ciążę. To ważna informacja, gdyż w trakcie ciąży należy unikać
w miarę możliwości leków przeciwdepresyjnych, a depresja może się przyczyniać do stanu
przedrzucawkowego20.

Zapobieganie przedwczesnemu porodowi


Współczynnik przedwczesnych porodów, pomimo wielu badań w tym zakresie, nie zmalał
w ciągu ostatnich 50 lat. Występuje w przypadku 13% ciąż i przyczynia się do większej liczby
zgonów noworodków niż jakikolwiek inny czynnik poza poważnymi wadami wrodzonymi21.
Wspomagane technologie reprodukcyjne zwiększyły liczbę ciąż mnogich – i tym samym
zwiększyły liczbę wcześniaków. Wzrosła również popularność porodu wywołanego;
obserwujemy obecnie zwiększoną ilość późnych wcześniaków (około 37 tygodni), co sprawia,
że na oddziale intensywnej terapii jest zdecydowanie za dużo dzieci z powodu problemów
z niedorozwojem płuc. Można by było temu zapobiec, gdyby kobiety były zachęcane do
normalnego porodu22.
Chociaż w celu zatrzymania akcji porodowej stosuje się wiele leków, przynoszą one jedynie
ograniczone korzyści i w żaden znaczący sposób nie wpływają na współczynnik
przedwczesnych porodów. Dopóki nie zajmiemy się związkiem pomiędzy umysłem, ciałem
i stylem życia, który wpływa na przedwczesny poród, prawdopodobnie współczynnik ten się
nie zmieni. Dobrze udokumentowano fakt, że naczynia krwionośne macicy są niezmiernie
wrażliwe na wzbudzenie układu współczulnego, a hormony związane z każdym rodzajem
stresu mogą powodować zmiany w dopływie krwi do płodu23.
Dr med. Lewis Mehl-Madrona po przebadaniu 64 kobiet odkrył, że czynniki psychologiczne,
takie jak lęk, niepokój i stres, brak wsparcia ze strony partnera, słaba identyfikacja z rolą matki,
negatywne przekonania dotyczące porodu oraz brak wsparcia ze strony przyjaciół i rodziny,
zapowiadały poród, który wymagał interwencji położniczej, takiej jak cesarskie cięcie,
wspomaganie oksytocyną czy indukcja porodowa. W innym badaniu stwierdzono, że
hipnoterapia odgrywa statystycznie istotną rolę w zapobieganiu skutkom negatywnych
czynników emocjonalnych, które prowadzą do cesarskiego cięcia, wspomagania oksytocyną
czy indukcji porodowej. Stosując hipnoterapię, dr Mehl-Madrona pomaga także kobietom
uniknąć przedwczesnego porodu. Każdej kobiecie, którą poddano hipnoterapii, dodano otuchy,
mówiąc jej, że robi wszystko, co jest w jej mocy. Kobiety miały opowiedzieć o tym, co je
stresuje. Następnie sugerowano im, że ich ciało wie, jak ma zapewnić bezpieczeństwo dziecku.
Pozytywna sugestia złagodziła lęk i niepokój, a także zmniejszyła liczbę skutków
niepożądanych24.
W jednym z badań uczestniczyły kobiety z wywiadem trzech następujących po sobie
poronień bez wyraźnej medycznej przyczyny. Podczas kolejnej ciąży na szyjkę macicy
założono szew, który miał podtrzymać ciążę – 89% tych kobiet popadło w ciężką depresję
poporodową, natomiast z grupy kontrolnej jedynie 11% kobiet doświadczyło łagodnej lub
umiarkowanej depresji. Autorzy badania wywnioskowali, że „te kobiety zmuszono do
macierzyństwa”25. Gdy kobiety są w poważnym konflikcie emocjonalnym, który dotyczy
macierzyństwa, i nie poradzą sobie z nim na poziomie świadomym, problemy mogą się
zaostrzyć po porodzie i spowodować załamanie emocjonalne. Wiadomo, że można zapobiec
niepożądanym skutkom ciąży dzięki metodom pozwalającym kobiecie nazwać i przepracować
poszczególne napięcia, które mogą głęboko oddziaływać na jej ciało w ciąży i na nienarodzone
dziecko.
Według mnie niedoceniany, ale bardzo istotny czynnik, który przyczynia się do trudnego
przebiegu ciąży, to ciąża niechciana lub nieplanowana albo związany z nią jakiś rodzaj
nierozpoznanej ambiwalencji. Bieżące dane wskazują, że co najmniej 50% wszystkich ciąż to
ciąże nieplanowane26. Dużo trudniej jest ustalić, które z nich są niechciane, gdyż wiele kobiet
przyzwyczaja się do nieplanowanej ciąży i ostatecznie jej pragnie. Dopóki kobieta nie rozwiąże
swoich uczuć w trakcie ciąży, jej ambiwalencja związana z tym stanem będzie podłożem dla
komplikacji (zob. rozdz. 11). Kobieta, która czuje (zwykle nieświadomie), że musi jak
najszybciej zakończyć ciążę, żeby nadal żyć własnym życiem, jak najszybciej mieć ciążę za
sobą lub „odzyskać figurę”, może sprowokować przedwczesny poród lub nabawić się innej
dolegliwości, która przedwcześnie zakończy ciążę. Liczne badania dokumentują ogromny
wpływ czynników psychologicznych na rezultat ciąży – innymi słowy, przedwczesny poród
może się wiązać z niewielkim zaangażowaniem matki w ciążę zarówno na poziomie
emocjonalnym, jak i fizycznym27. Z badań nad zwierzętami wynika, że śmierć płodu w macicy
może być także związana z wyraźnym niepokojem matki. U małp, świnek morskich i królików
w ciąży w następstwie stresu natury emocjonalnej uwalniała się adrenalina, ograniczając
przepływ krwi do macicy i łożyska. Na skutek tego płody nie otrzymywały wystarczającej
ilości tlenu i często umierały w wyniku zamartwicy. Ponadto wyraźny niepokój i stres matki,
uwalniając do krwiobiegu hormony i neuroprzekaźniki, zwężały naczynia krwionośne macicy,
ograniczając dopływ tlenu do dziecka, co może prowadzić do takich powikłań jak
przedwczesne odklejenie się łożyska, łożysko przodujące (łożysko przykrywa ujście szyjki
macicy, co może skutkować krwawieniem i/lub przedwczesnym porodem), wypadnięcie
pępowiny, owinięcie pępowiny wokół szyi lub poród pośladkowy28.
Dobrą wiadomością jest to, że matki mogą nauczyć się przekazywać zdrowe emocje swoim
dzieciom bez względu na ich sytuację. W końcu dziecko stanowi część ciała kobiety w ciąży.
Gdy kobiety nauczą się nawiązywać kontakt z wewnętrznym przewodnictwem, mogą również
się nauczyć, jak zapewnić dziecku bezpieczeństwo, a także wstrzymać przedwczesny poród czy
rozwój toksemii. To naprawdę bardzo proste. Po prostu weź głęboki oddech, zdecyduj się
połączyć z dzieckiem i powiedz mu, że robisz wszystko, co w twojej mocy, aby zapewnić mu
bezpieczeństwo. Z biegiem czasu będziesz w stanie wyczuć reakcję swojego dziecka.
I pamiętaj, że twoje dziecko, kiedy przyszło do ciebie, wiedziało, w co się pakuje. Oczywiście
kobiety z toksemią (zatrucie ciążowe) lub te, u których rozpoczyna się przedwczesny poród,
muszą wyrazić chęć przerwania pracy zawodowej, większego odpoczynku, a także zmiany
wszelkich krzywdzących wzorców zachowań oraz myśli. Nowatorska praca dr. Lewisa Mehla-
Madrony wykazała, że interwencja prenatalna w grupie kobiet należących do mniejszości
etnicznych, polegająca na wsparciu społecznym, edukacji, a także opiece podczas porodu,
obniżyła spożycie alkoholu, palenie tytoniu, poziom stresu, jak również znacznie poprawiła
przebieg porodu29.
Jak osiągnąć idealny wiek ciążowy
Jeśli jesteś narażona na ryzyko przedwczesnego porodu:

Zapytaj swojego lekarza o progesteron. Badania wykazują, że ten hormon (dostępny


w postaci cotygodniowego zastrzyku, który podaje się od 16. do 36. tygodnia ciąży, lub
w postaci czopka dopochwowego) obniża ryzyko przedwczesnego porodu30. Jeśli jednak
nosisz bliźnięta, progesteron może nie zapobiegać przedwczesnemu porodowi.
Prawdopodobnie dlatego, że przyczyny wczesnego porodu w ciążach wielorakich są
różne31.
Postaraj się o wsparcie psychologiczne. Badania wykazują, że wsparcie psychologiczne
obniża współczynnik przedwczesnych porodów u kobiet w grupie podwyższonego ryzyka32.
Stosuj metodę wyobraźni kierowanej [ang. guided imagery]. Psychoterapeutka, autorka
i prekursorka kierowanej wizualizacji Belleruth Naparstek, twórczyni popularnego, 52-
odcinkowego zestawu audio pt. „Time Warner Health Journeys guided imagery”, a także
autorka książki pt. „Staying Well with Guided Imagery” (Warner Books, 1994), wyjaśnia,
że wyobraźnia kierowana jest „łagodną, ale potężną metodą, która ogniskuje i nakierowuje
wyobraźnię”. Chociaż określa się ją mianem wizualizacji lub obrazami umysłowymi,
Naparstek tłumaczy, że wyobraźnia kierowana nie angażuje jedynie zmysłu wzroku, ale
wykorzystuje wszystkie zmysły, wszystkie emocje i całe ciało fizyczne. Komentując
badania, które ukazują pozytywny wpływ wyobraźni kierowanej na zdrowie, kreatywność
i funkcjonowanie, Naparstek zauważa, że „właśnie ta koncentracja na ciele sprawia, że jej
wpływ jest tak potężny. […] Obecnie wiemy, że w wielu przypadkach nawet 10 minut
praktyki wyobraźni kierowanej obniża ciśnienie, cholesterol i poziom glukozy we krwi
i krótkoterminowo zwiększa odporność komórkową. Wzbudza też stan, który można
określić mianem naturalnego transu, więc można ją postrzegać jako formę hipnozy”.
Belleruth tworzy najlepsze na rynku płyty na temat wyobraźni kierowanej. Wszystko jest
odpowiednio dobrane i zgrane, łącznie z fantastyczną muzyką. Jej płyta zatytułowana „The
Healthy Pregnancy & Successful Childbirth” została specjalnie zaprojektowana w celu
rozwijania pewności siebie, wsparcia, rozluźnienia, bezpieczeństwa, wdzięczności
i zdrowego oczekiwania w okresie ciąży, a także do wyobrażania sobie porodu, co pozwala
obniżyć dyskomfort, uspokoić oddech i zaufać boskiej mądrości ciała (więcej informacji
znajdziesz na www.healthjourneys.com).

Zapobieganie stanowi przedrzucawkowemu


Stan przedrzucawkowy (lub toksemia) to zjawisko, w którym u ciężarnej kobiety rozwijają się
obrzęki, wzrasta ciśnienie krwi, a w moczu pojawia się białko. Czasami ten stan nazywa się
nadciśnieniem indukowanym ciążą [ang. pregnancy-induced hypertension – PIH]. Bardziej
narażone na stan przedrzucawkowy są kobiety z chorobą nerek lub nadciśnieniem tętniczym,
a także te, które chorują na cukrzycę. Toksemia to główna przyczyna przedwczesnych porodów
i powikłań w przebiegu ciąży. Nieleczona może prowadzić do napadów drgawek – stanu, który
określa się mianem rzucawki porodowej. Chociaż istnieje wiele teorii na ten temat, nikt tak
naprawdę nie wie, co powoduje stan przedrzucawkowy. Pewnemu badaniu poddano cztery
grupy kobiet: kobiety w ciąży z nadciśnieniem tętniczym, kobiety, które nie były w ciąży
z nadciśnieniem tętniczym, kobiety w ciąży z normalnym ciśnieniem tętniczym oraz kobiety,
które nie były w ciąży z normalnym ciśnieniem tętniczym. Na ich włóknach nerwowych,
zaopatrujących naczynia krwionośne, umieszczono elektrody. Odkryto, że kobiety, u których
rozwinął się stan przedrzucawkowy, miały bardziej aktywny współczulny układ nerwowy
(więcej adrenaliny w krwiobiegu), co powodowało zwężenie naczyń krwionośnych,
podwyższone ciśnienie oraz wyższy poziom czynników zapalnych na poziomie komórkowym.
Powszechnie wiadomo, że współczulny układ nerwowy jest związany z reakcją walki lub
ucieczki oraz z tym, co postrzegamy jako stresujące. Jeden z prowadzących to badanie
naukowców zasugerował, że powodem, dla którego u kobiet ze stanem przedrzucawkowym
wzrasta ciśnienie krwi, jest „nieprawidłowość w centralnym układzie opracowywania
sprzecznych danych”, która może podwyższać poziom niektórych hormonów, przyczyniających
się nie tylko do podwyższonego ciśnienia krwi, ale mogących się wiązać z uczuciem lęku
i wrogości33. Wydaje mi się, że taka „nieprawidłowość” nie istnieje. Zwyczajnie kobiety te nie
mają umiejętności czy środków, dzięki którym mogłyby bezpośrednio zaspokajać własne
potrzeby. Mogą się jednak tego nauczyć.
Inne badania kobiet w ciąży, u których występował stan przedrzucawkowy, sugerują, że czują
się one mniej atrakcyjne, mniej kochane i bardziej bezradne od ciężarnych, u których nie
występował stan przedrzucawkowy. Kobiety te mogą być nadmiernie wrażliwe na opinię
otoczenia i nastawione na spełnianie oczekiwań innych. Dla tych kobiet ciąża to dodatkowa
sytuacja kryzysowa, która jeszcze bardziej obciąża ich stresujące życie. Chociaż według nich
ciąża to kryzys, nie są dostatecznie przygotowane do radzenia sobie z wiążącymi się z nią
emocjami. Nie potrafią sobie poradzić z tym, co postrzegają jako oczekiwania innych ludzi,
biorąc sobie do serca każdą drobną krytykę czy wyrządzoną im krzywdę. Swoich uczuć nie
zdradzają jednak na zewnątrz. Natomiast ich ciało odzwierciedla stres podwyższonym
ciśnieniem krwi.
Potwierdza to praca dr. med. Samuela J. Manna, specjalisty od nadciśnienia tętniczego z New
York Presbyterian Hospital/Weill Medical College of Cornell University i autora książki pt.
„Healing Hypertension: A Revolutionary New Approach” (John Wiley, 1999). Dr Mann
spotkał tysiące osób z różnymi rodzajami nadciśnienia tętniczego. Z czasem zauważył wzorzec,
który nie zgadzał się z powszechnie panującym poglądem, że z tym stanem wiąże się stres.
W swojej książce pisze: „Nawet pacjenci z poważnym nadciśnieniem nie wyglądali na bardziej
zestresowanych od innych pacjentów. Wyglądali raczej na mniej zestresowanych. Wydawało
się, że ich wysokie ciśnienie krwi jest związane raczej z tym, czego nie czuli, niż z tym, co
rzeczywiście odczuwali”. Dr Mann zaczynał rozumieć, że głównym winowajcą była stara,
nieuzdrowiona i wyparta trauma. Zgadzam się z tym całkowicie. Chociaż nadciśnienia
indukowanego ciążą nie postrzega się w takich samych kategoriach co nadciśnienia, które nie
jest związane z ciążą, uważam, że te dolegliwości mają ze sobą wiele wspólnego. Sedno sprawy
stanowi fakt, że to nasze ukryte emocje, których nie czujemy, wywołują nadciśnienie (a także
wiele innych dolegliwości somatycznych).
Nic więc dziwnego, że kobiety, u których występuje stan przedrzucawkowy, często
doświadczają spięć ze swoimi pracodawcami, a ich ciśnienie rośnie, gdy próbują
wynegocjować urlop macierzyński. Często starają się ustalić wszystko przed porodem.
W porównaniu z kobietami, u których nie występuje stan przedrzucawkowy, ich emocje
przejawiają się na poziomie fizycznym poprzez autonomiczny (podświadomy) układ nerwowy:
kobiety te często mają rumieńce na twarzy i szyi, szybko mówią, doświadczają skoków
ciśnienia, zawrotów głowy i palpitacji serca34. Jedno z badań wykazało, że w porównaniu
z kobietami z grupy kontrolnej ciężarne spełniające kilka warunków, w tym nadmierny przyrost
wagi, przedwczesne pęknięcie błon płodowych (jedna z najczęstszych przyczyn
przedwczesnego porodu) i stan przedrzucawkowy, przejawiają niepokój, wykluczenie
społeczne oraz hipochondrię35. Tego typu objawy można traktować jako wołanie ciała o pomoc
i wsparcie. Jeśli kobiety zrozumieją, co to znaczy mieć dziecko na oddziale intensywnej terapii
noworodkowej, mogą zacząć postrzegać własne ciało w kategoriach najlepszej, a zarazem
najtańszej z możliwych przestrzeni intensywnej opieki dla dziecka. Zwykle dzieje się tak
w momencie, w którym kobieta zaczyna określać swoje potrzeby i stawiać je na pierwszym
miejscu. Istotna jest także dieta, która utrzymuje stabilny poziom cukru we krwi (zob. rozdz.
17).

Ułożenie pośladkowe
Ułożenie pośladkowe płodu, kiedy dziecko zamiast główką jest ułożone stópkami lub
pośladkami do dołu, najciekawiej obrazuje połączenie pomiędzy umysłem a ciałem. Zwykle
przed 37. tygodniem ciąży dziecko w macicy jest ułożone główką do dołu, jednak w 3%
przypadków – stópkami lub pośladkami. Chociaż dzieci ułożone w ten sposób mogą zmienić
pozycję w każdej chwili, prawdopodobieństwo, że po 37. tygodniu ciąży dziecko spontanicznie
zmieni ułożenie z pozycji pośladkowej na położenie główkowe, wynosi jedynie 12%. Jeżeli
w momencie rozpoczęcia porodu dziecko jest w pozycji pośladkowej, niemal zawsze urodzi się
przez cesarskie cięcie. Niektóre dzieci są ułożone pośladkowo ze względu na budowę ciała
matki. Wpływ na pozycję dziecka może mieć na przykład przegroda lub ściana macicy. Jednak
w większości przypadków nieznana jest medyczna przyczyna ułożenia pośladkowego.
Oczywiście, niekiedy dziecko jest w pozycji pośladkowej ze względu na napięcie, które
występuje w dolnej części ciała matki. Zaobserwowano, że do porodu pośladkowego dochodzi
częściej u niespokojnych, pełnych lęku kobiet. Powodów upatruje się w fakcie, że lęk, niepokój
i stres wzbudzają reakcje współczulne, które przyczyniają się do ściśnięcia dolnej ściany
macicy36. Bethany Hays, koleżanka, która jest położną, twierdzi, że dziecko może być ułożone
pośladkowo, gdy stara się być bliżej serca matki – chce czuć z nią głębszy związek.
Pomagając matce uwolnić napięcia z dolnej ściany macicy, pozwalamy dziecku spontanicznie
zmienić pozycję. Można to zrobić na wiele różnych sposobów. W przypadku niektórych kobiet
działa akupresura (zob. ilustr. 17, s. 473). W swojej praktyce miałam 40-procentowy
współczynnik powodzenia dzięki nauczaniu matek bioenergetycznego oddychania, które
rozluźnia podbrzusze i dolną ścianę miednicy, co w efekcie pozwala dziecku zmienić pozycję.
Dr Hays twierdzi, że gdy udaje jej się przekonać kobietę do rozluźnienia dolnych partii
brzucha, często jest w stanie bez trudu zmienić pozycję dziecka (ten manualny manewr nazywa
się obrotem zewnętrznym na główkę [ang. external cephalic version – ECV]). Dr Lewis Mehl-
Madrona wykazał, że z 81-procentowym wskaźnikiem powodzenia pozycję płodu można
zmienić z pomocą hipnozy – w porównaniu z 41% w grupie kontrolnej37. Stosował on także
hipnozę w celu obniżenia wskaźnika cesarskich cięć u kobiet, które były na nie narażone, oraz
zmniejszenia liczby porodów wspomaganych oksytocyną (więcej informacji uzyskasz dzięki
Association for Pre- & Perinatal Psychology and Health: 707-887-2838 lub
www.birthpsychology.com).

Ilustracja 17. Punkty akupunkturowe lub akupresurowe pozwalające zmienić pozycję płodu
Punkty można stymulować, stosując wiele różnych metod, takich jak igły do akupunktury czy terapia
ciepłem, zwana moksą. Jeżeli nie masz dostępu do obeznanego w tych metodach akupunkturzysty, możesz
wypróbować akupresurę, jeśli twój lekarz wyrazi na to zgodę. Paznokciem naciśnij punkt na którymkolwiek
palcu u nogi. Zastosuj silny ucisk, ale taki, który nie powoduje bólu. Uciskaj punkt przez 1–2 minuty 1–2
razy dziennie, po czym natychmiast na 15 minut przyjmij pozycję kolankowo-łokciową (pozycja ta pomaga
też odwrócić się dziecku). Możesz stosować tę metodę od 7. miesiąca ciąży (wcześniej z dużym
prawdopodobieństwem płód odwróci się sam). Nie stosuj ćwiczenia, jeśli masz jakiekolwiek
nieprawidłowości w obrębie macicy lub miednicy, historię nawykowych poronień lub inne problemy
z ciążą. Przed rozpoczęciem koniecznie skonsultuj się z lekarzem.

Nasze największe wyzwanie: zbiorowe myślenie ukierunkowane na sytuacje awaryjne


Ciąża to czas, gdy zdrowy rozsądek najczęściej milknie, zagłuszany przez kulturę, której
w kwestii porodu brakuje równowagi. W żadnym innym momencie tak bardzo jak w trakcie
ciąży nie widać połączenia kobiety z jej wewnętrznym przewodnictwem lub jego braku. Nagle
jej ciało nie należy do niej. Cała rodzina czuje, że kobieta jest w ciąży, i udziela jej rad
dotyczących tego, co ma jeść, w co się ubierać i jak postępować. Będąc w ciąży, byłam
zaskoczona, gdy obcy ludzie podchodzili do mnie, głaskali mój brzuch i udzielali porad.
Przyjaciele zdają się myśleć, że ich obowiązkiem jest opowiedzenie kobiecie w ciąży
najgorszych historii, jakie tylko przyjdą im do głowy na temat cesarskich cięć, bólów
porodowych i złych wyników badań. (To jeszcze jeden przykład naszej dominacyjnej kultury –
gloryfikowanie bólu i destrukcji oraz przedkładanie ich nad wzmacniające życie jakości, do
których potencjalnie możemy dotrzeć poprzez ciążę i poród). Błogosławieństwem dla mnie
okazało się to, że byłam położnikiem, gdyż oszczędzono mi tych wszystkich przerażających
opowieści. (Prawdopodobnie ludzie stwierdzili, że poznając te straszne historie z pierwszej
ręki, zostałam już „ucywilizowana”). Heroiczne opowieści na temat trudu związanego
z porodem są często przekazywane z pokolenia na pokolenie. Częstokroć matki mówią swoim
córkom: „Teraz zobaczysz, jak cierpiałam, rodząc ciebie”.
Na jakimś poziomie jesteśmy pełni szacunku dla kobiet w ciąży oraz ich mocy. Jednak
zamiast podkreślać cudowną kobiecą moc rodzenia, nasza kultura w klasyczny, patriarchalny
sposób zajmuje się lękiem, który ta moc wzbudza. Kobiety w ciąży są bardziej chłonne
emocjonalnie. Mają większy niż zwykle dostęp do intuicji i dlatego są wrażliwsze. Odbierają
cały związany z nimi społeczny i zbiorowy lęk.
Obrazki z mediów przedstawiające kobiety w ciąży, które nagle padają na ziemię, piszcząc
coś w stylu: „Och, John, dziecko!”, wzmacniają w naszej psychice przekonanie, że ciąża to
niebezpieczny i nieprzewidywalny okres, a nie coś zupełnie normalnego. Przypominają nam
o czymś, co nie jest prawdą: że kobieta ciężarna jest tykającą bombą zegarową. W każdym
szpitalu, w którym pracowałam, kobiety w ciąży, które przychodziły na izbę przyjęć,
pośpiesznie odsyłano na trakt porodowy, nawet jeśli zgłaszały się z innym problemem.
W Bostonie pracownicy izby przyjęć odesłali tam kobietę w drugim trymestrze, która miała
złamaną nogę!
Myślenie ukierunkowane na sytuacje awaryjne jest szczególnie szkodliwe w przypadku
kobiet, które rodzą dzieci po 30. lub 40. roku życia. Nasza kultura uczy, że większość kobiet,
jeśli nie wszystkie, które zachodzą w ciążę po trzydziestce, są narażone na większe ryzyko
powikłań niż kobiety dwudziestoparoletnie. Takie postrzeganie zwiększonego ryzyka
niekoniecznie jest prawdziwe i zależy od zdrowia danej kobiety. Pamiętam moment, gdy po raz
pierwszy spotkałam kobietę w ciąży po trzydziestce. Byłam w poradni prenatalnej Mary
Hitchcock Hospital w czasie drugiego roku studiów medycznych. Myślałam, że ta kobieta jest
wyjątkowa i bardzo odważna, decydując się na dziecko w tak zaawansowanym wieku – 32 lata.
Patrząc wstecz, zdaję sobie sprawę, że była ona na samym początku trendu, który rozpoczął się
w latach 70. XX w. i trwa nieprzerwanie do dziś – odkładanie rodzicielstwa na później. (Tak na
marginesie dodam notkę na temat ewolucji tego podejścia. Moje dwudziestokilkuletnie córki
twierdzą, że zamążpójście przed trzydziestką to o wiele za szybko).
Kobiety, które rodziły pierwsze dziecko po 35. roku życia, nazywano starymi pierwiastkami.
Na szczęście zrezygnowano z tego określenia. Chociaż obecnie wciąż czasami używa się
terminu geriatryczne położnictwo, powinno się go wykluczyć, gdyż jest on przyczyną
wszelkiego rodzaju negatywnego nastawienia. To, czy kobieta po trzydziestce jest narażona na
większe ryzyko, jest sprawą całkowicie indywidualną. Planująca ciążę 40-latka, której zdrowie
dopisuje, poradzi sobie dużo lepiej od 25-latki, która pali dwie paczki papierosów dziennie
i wlewa w siebie kilka litrów dietetycznej coli. Zbyt często służba zdrowia „piętnuje” kobiety,
które zachodzą w ciążę po trzydziestce i czterdziestce, wrzucając je do statystycznej kategorii
podwyższonego ryzyka, które niekoniecznie musi ich dotyczyć. Starsze kobiety w ciąży,
a także pacjentki, które zachodzą w ciążę w wyniku leczenia bezpłodności, są narażone na
większe ryzyko cesarskiego cięcia. W niektórych miejscach kobieta po czterdziestce usłyszy, że
z dużym prawdopodobieństwem będzie miała cesarskie cięcie, gdyż jej „ciąża ma szczególne
znaczenie” [ang. premium pregnancy]. (W przeciwieństwie do ciąży dwudziestoparoletniej
matki, której powodzenie nie ma aż tak wielkiego „znaczenia”, gdyż „zawsze może mieć
kolejne – ma czas”). Zakłada się, że kobieta w ciąży o szczególnym znaczeniu może być lub
jest bardziej niespokojna (lub jej kultura albo lekarz wzbudzają w niej niepokój) i dlatego
należy traktować ją inaczej. Odzwierciedla to własne nierozwiązane problemy emocjonalne
przedstawicieli służby zdrowia. Ten sposób myślenia doprowadził do najwyższego jak do tej
pory współczynnika cesarskich cięć, który obecnie wynosi 33%38, pomimo że Światowa
Organizacja Zdrowia twierdzi, że optymalny poziom to 5–10%, a ostatnie badania pokazują, że
jakiekolwiek przekroczenie poziomu 15% przynosi więcej szkód niż pożytku39. Wskaźnik
cesarskich cięć rośnie co roku; w ciągu ostatniej dekady wzrósł o ponad 50%. Przykładowo,
w 1965 r. wynosił zaledwie 4,5%40. Co najmniej w części może być on związany z obawami
lekarzy, że zostaną pozwani. W 2003 r. ponad 3/4 wszystkich amerykańskich położników
zostało pozwanych co najmniej raz, a mediana odszkodowań za medyczne zaniedbania przy
porodzie wyniosła 2,3 miliona dolarów. W rezultacie wielu lekarzy jest bardziej skłonnych do
wykonania cesarskiego cięcia przy pojawieniu się jakiejkolwiek komplikacji41. Mimo to
cesarskie cięcie nie należy do procedur łagodnych, a jednak nasze zbiorowe zaufanie do niego
jest oszałamiające.
Jeśli chodzi o poród, to wiek nie odgrywa tu większej roli. Wiek chronologiczny (wiek
w latach) i biologiczny (wiek tkanek) nie zawsze idą ze sobą w parze. Jedna z moich
przyjaciółek urodziła pierwsze dziecko w wieku 41 lat. Pierwsza faza porodu trwała tylko 3
godziny – bardzo krótko według każdego standardu. Gdyby jej miednica nie była tak wąska,
urodziłaby w 4 godziny. Zdrowe kobiety, które podczas porodu mają wsparcie, zwykle radzą
sobie świetnie bez względu na wiek.
Najwspanialszą rzeczą w rodzeniu dzieci około 40. roku życia jest to, że kobiety w tym wieku
mają ustaloną pozycję w zewnętrznym świecie pracy i kariery. Znajdują czas, by cieszyć się
dziećmi. Już wiedzą, jak „tam” jest. Znają ograniczenia świata korporacji i są gotowe odłożyć
na bok „korzyści”, by ocenić na nowo swoje życie z perspektywy rodzica. Wiele z nich
znalazło też czas, by na przestrzeni lat nawiązać kontakt z ciałem, i czuje się lepiej ze sobą niż
w wieku dwudziestu paru lat. Według mnie ryzyko w przypadku tych kobiet jest tak naprawdę
niskie.
Magia porodu
Dziecko niesie ze sobą prawdziwą „przemianę życia”. Kobiety, które w trakcie porodu
uzyskują pełne wsparcie, często wychodzą z tego doświadczenia odmienione na zawsze. Jedna
z moich pacjentek, która urodziła w domu dwoje dzieci, powiedziała: „Moje porody były
absolutnie szczytowym doświadczeniem ekstazy i duchowego spełnienia. Nie dorównało im
nic, czego doświadczyłam wcześniej lub później. W wyniku moich doświadczeń bezgranicznie
ufam mojemu ciału”. Chcąc doświadczyć transformującej mocy porodu, kobiety powinny
wiedzieć, że:
1. Poród przebiega zgodnie z własnym rytmem. Należy szanować to, że każdy jego etap
przychodzi w odpowiednim momencie, co wynika z subtelnej interakcji pomiędzy dzieckiem
a matką. (W całym kraju coraz częściej poród „dla wygody” się wywołuje, zwiększając ryzyko
wszelkich związanych z nim komplikacji, m.in. przedwczesnego porodu, cesarskiego cięcia
i śmierci matki). W 2006 r. ponad 22% wszystkich kobiet w ciąży w Stanach Zjednoczonych
wywołało poród – to wskaźnik, który w ciągu ostatnich 20 lat wzrósł ponad 2-krotnie42.
2. Poród jest zaplanowany przez naturę tak, by było to radosne, ekstatyczne i pełne
miłości doświadczenie szczytowe. Ciało kobiety jest perfekcyjnie zaprojektowane do porodu,
pod warunkiem że kobieta jest zrelaksowana, dobrze odżywiona i znajduje się pod dobrą
opieką. Gdyby tak nie było, ludzkość nigdy by nie przeżyła. Ciało rodzącej kobiety jest
zalewane endorfinami, naturalnymi substancjami morfinopodobnymi, a także oksytocyną,
hormonem więzi. Ten rodzaj ekstazy widoczny jest w takich ośrodkach jak Farm Midwifery
Center w Summertown w stanie Tennessee, gdzie pracuje słynna położna Ina May Gaskin. Jej
książka pt. „Poród naturalny” (CoJaNaTo, 2012) to obowiązkowa lektura dla każdej kobiety
w ciąży. Na ostatnim spotkaniu Association for Pre- & Perinatal Psychology and Health Ina
May pokazała zdjęcie swojej siostrzenicy w trakcie naturalnego porodu z wielkim uśmiechem
na twarzy – to coś, czego nigdy nie widzimy w telewizji ani w większości szpitali!
3. Poród jest doświadczeniem seksualnym. To ma sens, gdyż dziecko przechodzi przez
kanał pochwy, stymulując punkt G oraz wszystkie nerwy związane z pobudzeniem seksualnym.
Jak mawia Ina May: „Energia, dzięki której dziecko znalazło się w środku, teraz wyprowadza je
na zewnątrz. Wiele kobiet, rodząc w środowisku, w którym są otoczone miłością, adorowane
i otrzymują pełne wsparcie, doświadcza najbardziej intensywnego orgazmu w życiu”. To
prawdopodobnie najlepiej strzeżona tajemnica na świecie.
Pewna kobieta stwierdziła, że po narodzinach dziecka powiedziała do swojego lekarza:
„Gdybym wiedziała, że będzie to tak przyjemne, zaplanowałabym dziesięcioro dzieci!”.
Moja koleżanka po fachu dr med. Bethany Hays powiedziała mi, że kiedy była w ciąży ze
swoim pierwszym dzieckiem i gdy nadszedł czas parcia, znalazła się w miejscu, które mogła
opisać jedynie jako „miejsce, w którym nie mogłam zostać”. W tym momencie za wszelką cenę
chciała się pozbyć dziecka. Podczas kolejnych porodów Bethany także znalazła się w tym
„strasznym miejscu, którego nie była w stanie zaakceptować”. Używała wszelkich zdolności
racjonalnego myślenia, żeby tylko „ominąć to straszne przejście przez miednicę”: „Weź się
w garść”, „Bądź wściekła i wypchnij go!”, „Zignoruj ból, po prostu przebij się przez niego”.
Bethany zauważa, że takie podejście sprawiło jej „spory ból i spowodowało traumę”.
Nieco później Bethany spotkała kobietę, która przekazała jej – a także mnie – sekret drugiej
fazy porodu, który teraz wydaje mi się czymś oczywistym: kobiety nie chcą przeć, gdyż czują
się oddzielone od tej części ciała, a poród jest doświadczeniem seksualnym, niemalże tabu,
któremu przygląda się tak wiele osób. Zamiast się przepychać przez drugą fazę porodu, jak
gdyby to była konkurencja atletyczna, kobietom byłoby lepiej, gdyby pozwoliły macicy
wykonać swoje zadanie, a pochwie rozluźnić się w tym czasie.
W trakcie stażu pielęgniarki zarzucały mi, że jestem dr Cierpienie, gdyż nie zawsze
obstawałam przy znieczuleniu zewnątrzoponowym. Już wtedy wiedziałam, że parcie trwa
stosunkowo krótko, i wierzyłam, że lepiej jest, gdy kobieta ma świadomość swojego nowo
narodzonego dziecka i nie ma sparaliżowanej znieczuleniem dolnej części ciała, które sprawia,
że dziecko trzeba wyjmować za pomocą kleszczy. Widziałam wiele kobiet, które dostawały
znieczulenie zewnątrzoponowe i zasypiały na stole porodowym. Te kobiety były mniej
„obecne” podczas witania dziecka na świecie niż kobiety, które rodziły naturalnie.
W tamtych czasach nie wiedziałam, że poród jest elementem kobiecej seksualności i że
znieczulając dolną część ciała, by nie czuć bólu, znieczulamy również uczucia natury
ekstatycznej czy seksualnej.
Choć większość ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy, sztuka tańca brzucha powstała, by móc
nawiązywać kontakt z siłą płynącą z porodu. Babcie przekazywały go wnuczkom i córkom.
Jestem pewna, że obecne odrodzenie zainteresowania sztuką tańca brzucha, tańca na rurze
i tańca erotycznego jest napędzane przez odrodzenie energii Afrodyty – części kobiecości, którą
feministki powojennego wyżu demograficznego [ang. baby boomers] ominęły, próbując być jak
mężczyźni. Wraz z tą intensywną energią przypominamy sobie naszą niezbędną, kobiecą
umiejętność rodzenia. Dlatego moja młoda koleżanka, która doświadczyła ekstatycznego
porodu w szpitalu po tym, jak przez większą jego część tańczyła razem z mężem, opisała to
doświadczenie jako „wysoce erotyczne”. Jeszcze jedno: istnieją liczne dowody na to, że
pierwszymi bębniarzami były kobiety i że rytm bębna odtwarza rytm serca – optymalny rytm
dla kobiet, aby przyprowadzić nowe życie (więcej informacji uzyskasz z książki pt. „When the
Drummers Were Women: A Spiritual History of Rhythm” autorstwa Layne Redmond [Three
Rivers Press, 1997]).
Więcej informacji znajdziesz na stronie Orgasmic Birth (www.orgasmicbirth.com). Gorąco
polecam DVD pt. „Birth as We Know It” rosyjskiej artystki filmowej Eleny Tonetti-
Vladimirovej, której film o naturalnych porodach, na wybrzeżu Morza Czarnego w Rosji, jest
obowiązkowy dla wszystkich kobiet w ciąży (aby uzyskać więcej informacji lub zamówić
DVD, zob. stronę Eleny: www.birthintobeing.com).
4. Ile dasz, tyle otrzymasz. Podwyższona, emocjonalna i neurologiczna wrażliwość matki
i dziecka sprawia, że doświadczenie porodu wywiera głębokie piętno zarówno na matce, jak
i dziecku i przez całe życie wpływa na ich relację. Jeśli postrzegasz poród jako katastrofę, która
ma się wydarzyć, lub przekażesz swoje ciało ekspertom, pozbawiając się kontaktu z twoją
wewnętrzną mądrością, stracisz niezwykle wzmacniające doświadczenie.
5. Poród naturalny jest bezpieczny. Kolejne badania wykazują, że u zdrowych matek,
u których nie występują czynniki ryzyka, poród domowy jest równie bezpieczny co poród
szpitalny. W badaniu przeprowadzonym w Holandii analizowano prawie 530 tysięcy
zaplanowanych porodów o małym ryzyku. Okazało się, że przy odpowiednich warunkach
(takich jak dobrze wyszkolona położna i dobry transport) porody domowe są tak samo
bezpieczne jak porody w szpitalu43. Być może nawet bezpieczniejsze. Ina May Gaskin donosi,
że w Farm Midwifery Center współczynnik cesarskich cięć wynosi jedynie 1,4% –
współczynnik bezpieczeństwa, któremu nie są w stanie sprostać szpitale. Bez wątpienia Ina
May nie jest odosobniona w swoim doświadczeniu. Przełomowe badanie opublikowane w 2005
r. w British Medical Journal wykazało, że naturalny poród w domu pod opieką licencjonowanej
położnej jest bezpieczny dla matek i ich dzieci z grupy niskiego ryzyka. To badanie, w którym
wzięło udział ponad 5 tysięcy matek w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, wykazało także, że
w przypadku matek z grupy niskiego ryzyka poród domowy przebiegał z dużo mniejszym
wskaźnikiem interwencji medycznych niż w przypadku matek z grupy niskiego ryzyka
rodzących w szpitalu. Na przykład, wskaźnik nacięcia krocza wyniósł 2,1% w przypadku
porodów w domu w porównaniu z 33% w przypadku porodów w szpitalu. Poród wywołano
w 9,6% przypadków porodów domowych i 21% przypadków porodów szpitalnych.
W porodach domowych odnotowano niższy wskaźnik elektronicznego monitorowania stanu
płodu, cesarskiego cięcia, stosowania kleszczy oraz próżnociągu44.
Niestety, Amerykanie (w tym także lekarze) mogą mieć fałszywe poczucie bezpieczeństwa
w związku ze współczesnymi porodami, gdyż w Stanach Zjednoczonych statystyki
śmiertelności matek są mylące. W odróżnieniu od większości pozostałych krajów rozwiniętych
w Stanach Zjednoczonych do tego typu statystyk wlicza się jedynie te zgony, które nastąpiły
w ciągu sześciu tygodniu od zakończenia ciąży. Inne kraje rozwinięte do statystyk wliczają
zgony, które wystąpiły do roku po zakończeniu ciąży. Według raportu CDC od 1998 r. mogło
umrzeć aż 3-krotnie więcej Amerykanek, niż wykazują statystyki, gdyż nie wszystkie zgony
matek na akcie zgonu są klasyfikowane jako takie, które mają związek z ciążą45. Gorąco
polecam krótki film pt. „Reducing Infant Mortality and Improving the Health of Babies” Debby
Takikawy, który można obejrzeć za darmo na stronie www.reducinginfantmortality.com. Film
pokazuje, w jaki sposób wykorzystanie położnych i innych środków wspomagania porodu
może pomóc w zmianie perspektywy narodzin jako sytuacji kryzysowej, tak aby rodzące matki
i ich noworodki nie tylko przetrwały, ale naprawdę rozkwitły. Ponadto skonsultuj się z Birth
Survey (www.thebirthsurvey.com), aby uzyskać opinie i oceny lekarzy, szpitali i infrastruktury
położniczej w twojej okolicy.
„Safe Motherhood Quilt Project” Iny May
Na początku lat 90. XX w. pionierka położnictwa Ina May Gaskin zaczęła badać wskaźniki
zgonów matek w Stanach Zjednoczonych. Obawiała się, że przy eskalacji porodów
z interwencjami medycznymi, takimi jak poród indukowany i planowane cesarskie cięcie,
liczba zgonów matek wzrośnie dramatycznie pomimo głębokich postępów medycznych,
jakich doświadczają mieszkańcy Stanów Zjednoczonych. Jej badania pokazują, że w 41
krajach odnotowano niższy wskaźnik zgonów matek niż w Stanach Zjednoczonych.
Wskaźnik zgonów matek w danej populacji jest bardzo dobrym wskaźnikiem ogólnego
stanu zdrowia tej populacji. Szczególnie szokującym odkryciem Iny było to, że śmiertelność
matek w Stanach Zjednoczonych podwoiła się w ciągu ostatnich 25 lat. W 1982 r. wskaźnik
ten wynosił 7,5 na 100 tysięcy żywych urodzeń. Do 1999 r. wzrósł do poziomu 13,2, a do
2005 r. – 15,1. W niektórych nowojorskich szpitalach jest jeszcze wyższy. Co więcej, wśród
Latynosek i Afroamerykanek nadal występują znacznie wyższe wskaźniki śmiertelności
matek – nawet 4-krotnie lub więcej.
„Kiedy po raz pierwszy zainteresowałam się wskaźnikiem zgonów matek w USA,
zastanawiałam się, dlaczego tak trudno jest znaleźć te informacje w pracach medycznych” –
wspomina Ina. „To było na początku lat 90. XX w. Zauważyłam ostry kontrast między tym,
jak zgony matek są liczone w USA, a systemem zapytań poufnych w Wielkiej Brytanii,
w ramach którego cztery kraje46 współpracują w celu osiągnięcia 100-procentowego
potwierdzenia zgonów matek, które są bezpośrednio związane z ciążą i porodem (prace
donoszą o 97-procentowej trafności). Według CDC faktyczna liczba może być wyższa 1,6–
3 razy od tej publikowanej corocznie. Uważam to za szokujące, zwłaszcza gdy wiemy, że
wskaźnik śmierci matek rośnie w ostatnich latach – coś, co nie dzieje się w innych krajach”.
Aby nadać ludzki wymiar temu często ukrywanemu problemowi i uwypuklić go, w 1982 r.
(rok, w którym śmiertelność matek była najniższa) Ina May zaczęła zbierać nazwiska
kobiet, które zmarły z przyczyn związanych z ciążą. W 1999 r., zainspirowana przez „AIDS
Memorial Quilt”, rozpoczęła „Safe Motherhood Quilt Project”. „Jego celem jest
uświadomienie rosnącej śmiertelności matek w Stanach Zjednoczonych oraz znaczącego
zaniżania liczby takich zgonów” – wyjaśnia. „Zmniejszenie wskaźnika zgonów matek
zależy od pełnego zweryfikowania sytuacji, dzięki czemu można uczyć się na błędach
z przeszłości”. Do tej pory Ina May zebrała 230 nazwisk, a dla 163 kobiet zostały
ukończone elementy końcowego patchworku; praca jest w toku.
Byłam w San Diego, kiedy Ina May zaprezentowała patchwork na dorocznym spotkaniu
Association for Pre- and Perinatal Psychology and Health w listopadzie 2005 r. Patchwork
honoruje każdą matkę, która zmarła podczas porodu lub w okresie poporodowym. Gdy
opowiadała kolejną historię, szybko można było zdać sobie sprawę, jak naprawdę tragiczne
i całkowicie niemożliwe do uniknięcia były te wszystkie zgony. Wzrasta twoja świadomość,
ponieważ uświadamiasz sobie, że te kobiety to nie tylko statystyki bez twarzy i imienia.
Były matkami, żonami, siostrami, kochankami i wszystkie pozostawiły bez matki rodziny –
to znamię, które przez pokolenia będzie miało wpływ na ich dzieci i rodziny.
Więcej informacji na temat projektu Iny May można znaleźć na stronie
www.rememberthemothers.org.
Jeżeli chodzi o umieralność noworodków, te dane są jeszcze bardziej porażające. Według
National Center for Health Statistics, wydziału Centers for Disease Control and Prevention,
stopa umieralności niemowląt w USA zaczęła rosnąć w 2000 r. – po raz pierwszy nie spadła
w ciągu długiego okresu od lat 50. XX w. Obecnie w Stanach Zjednoczonych odnotowuje się
6,86 zgonu niemowląt na 1000 żywych urodzeń, co jest wyższym wskaźnikiem niż
w większości innych rozwiniętych krajów. Mimo że w 1960 r. Stany Zjednoczone osiągnęły 12.
najniższą śmiertelność niemowląt na świecie, to już w 2004 r. spadły na 29. pozycję47.
(Singapur ma najniższy współczynnik umieralności noworodków – 2,28 zgonu na 1000 żywych
urodzeń). Podobnie jak w przypadku wskaźnika zgonów matek, śmiertelność niemowląt jest
bardzo ważnym miernikiem zdrowia publicznego, ponieważ odzwierciedla czynniki takie jak
jakość opieki prenatalnej, zdrowie matki, status społeczno-ekonomiczny i ubezpieczenie
zdrowotne. Tyle, jeśli chodzi o korzyści z zaawansowanych technologicznie narodzin.
6. Możesz urodzić dziecko na wiele różnych sposobów. Obecnie istnieje więcej rodzajów
porodu niż kiedykolwiek wcześniej – od nowoczesnego porodu szpitalnego do domowego
porodu w wodzie. Jeżeli chcesz wybrać najbezpieczniejszą opiekę i rozwiązanie, które jest
najbardziej przyjazne matce, zachęcam cię do odwiedzenia strony CIMS – Coalition for
Improving Maternity Services48, grupy osób oraz ponad 50 organizacji, których misją jest
promocja modelu zdrowego porodu. (Jeśli chcesz uzyskać więcej informacji, przeczytaj artykuł
pt. „Having a Baby? Ten Questions to Ask” na stronie CIMS: www.motherfriendly.org).

Nasze dziedzictwo kulturowe: poród


Bardzo często poród przebiega prawidłowo. Jednak jako społeczeństwo wciąż podchodzimy
histerycznie do tego naturalnego zjawiska. Panujący w tym kraju ogromny lęk związany z ciążą
i porodem po części wynika z naszej zbiorowej nierozwiązanej traumy porodowej – niemal
każdy z nas nosi niezamknięty problem związany z własnym porodem, który projektujemy na
kobiety w ciąży. Większość kobiet z pokolenia wyżu demograficznego urodziła się pod
wpływem leków, po czym błyskawicznie zabrano je matkom i umieszczono w oślepiającym
świetle sterylnego oddziału dla noworodków. Pokolenie II wojny światowej rodziło się
w domu. Następnie poród zmedykalizowano i przeniesiono do szpitala. Chociaż spadł wskaźnik
umieralności matek, wraz z tą zmianą straciliśmy ogrom mądrości dotyczącej porodu.
W Nowej Anglii widziałam cmentarze pełne nagrobków zmarłych młodo kobiet, otoczonych
grobami ich zmarłych dzieci. Większość tych zgonów i nieszczęść nie tyle było wynikiem
braku skomplikowanej interwencji medycznej, ile ubogiej w składniki odżywcze diety,
przepracowania i braku wsparcia dla matki49. Badania wykazują na przykład, że kobiety, które
podczas porodu nie otrzymują wsparcia, są narażone na większe ryzyko przedłużonego porodu
i słabe rezultaty. Kilka doskonałych badań wykazało, że obecność douli, kobiety udzielającej
wsparcia, która „matkuje matce” w czasie porodu, skróciła cały poród z 19,3 do 8,8 godziny.
Ponadto dzięki jej obecności matka była bardziej świadoma po porodzie, dzięki czemu mogła
głaskać dziecko, uśmiechać się do niego i rozmawiać z nim50.
Często w tzw. prymitywnych społeczeństwach łowiecko-zbierackich, dzięki długotrwałemu
karmieniu piersią, które utrzymuje wysoki poziom prolaktyny i działa jak naturalny środek
antykoncepcyjny, przerwa pomiędzy ciążami wynosiła 2–4 lata. Kobieta z takiego
społeczeństwa przez całe życie mogła mieć 20 miesiączek, podczas gdy kobieta z Zachodu ma
ich 50051. W tych społeczeństwach wspiera się kobietę w ciąży oraz jej poród. Poród jest
świętowany jako wydarzenie środowiskowe. Choć nie chciałabym sugerować, że poród zawsze
jest całkowicie wolnym od ryzyka, cudownym procesem, od społeczeństw, w których kobieta
jest dobrze odżywiona i otrzymuje wsparcie, możemy się wiele nauczyć, łącząc zbiorową
kobiecą mądrość rdzennych ludów żyjących blisko natury ze współczesną technologią.
Jak żyjesz, tak urodzisz
Uczestnicząc w setkach porodów, zarówno przez cesarskie cięcie, jak i z użyciem innych
zmedykalizowanych metod, zrozumiałam, że współczesne problemy z nimi związane zaczynają
się na długo przed porodem. Zaczynają się na długo przed zajściem w ciążę. Każda z nas nosi
ich nasiona w sobie. Musimy dostrzec, w jaki sposób każdego dnia przyczyniamy się do
traktowania, które nie jest optymalne.
Tabela 7. Czynniki ryzyka związane z porodem

Poród wysokiego ryzyka Poród niskiego ryzyka

bierność aktywność
zależność niezależność
poleganie na innych poleganie na sobie
nieumiejętność przyjęcia wsparcia od umiejętność przyjęcia wsparcia od
innych osób innych osób
odrzucenie kobiecości akceptacja kobiecości
stłumiona seksualność zdrowa seksualność
postrzeganie siebie jako obiektu postrzeganie siebie jako istoty
seksualnego seksualnej
infantylizm dojrzałość
ograniczające przekonania na temat przekonania ułatwiające poród
porodu sprzyjające uwarunkowania kulturowe
niesprzyjające uwarunkowania jasna i uczciwa komunikacja
kulturowe przekonania duchowe ułatwiające poród
nieuczciwa komunikacja, manipulacja postrzeganie siebie jako osoby silnej
przekonania duchowe utrudniające integracja umysłu i ciała
poród relacje pełne miłości
postrzeganie siebie jako osoby słabej zgodność co do planu porodu
rozszczepienie umysłu i ciała przepracowany lęk
relacje konfliktowe aktywność fizyczna
całkowita rozbieżność co do planu ciało wyglądające na silne
porodu
nieprzepracowany lęk poddawanie się zmianom
siedzący tryb życia i przystosowywanie się do nich
ciało wyglądające na wątłe komfort w domu
uporczywe opieranie się zmianom pragnienie dziecka
i nowym pomysłom wewnętrzna kontrola własnego życia
chaos w domu akceptacja bólu porodowego
brak pragnienia posiadania dziecka
zewnętrzna kontrola własnego życia
zaprzeczanie bólom porodowym

W trakcie porodu ujawniają się przekonania kobiety na temat ciąży. Moja znajoma, kobieta
aktywna zawodowo, nie chciała nic czuć podczas porodu. Powiedziała: „Uśpij mnie – nie
jestem Indianką”. To zdanie kobiety, która nie rozumie mocy porodu. Sugeruje ono, że tylko
„pierwotni” doświadczają w pełni porodu, natomiast wyrafinowane intelektualistki wydają na
świat dzieci dzięki technologii, nie brudząc rąk, nie marszcząc brwi i nie rujnując makijażu.
Zbyt wiele kobiet podchodzi do porodu z wyrażonym lub niewyrażonym życzeniem typu:
„Proszę zająć się tym kłopotem. Nie chcę nic czuć – po prostu proszę dać mi dziecko, gdy to
wszystko się skończy!”. Chociaż w czasie porodu kobiety najbardziej potrzebują zachęty
i pełnego miłości wsparcia ich naturalnej zdolności rodzenia, najczęściej tego nie otrzymują,
gdyż lekarze i pielęgniarki traktują poród jak sytuację kryzysową czy problem zdrowotny –
chcą go jak najszybciej wyleczyć.
Przekonałam się, że całe życie kobiety wpływa na to, co się wydarzy podczas porodu.
Badania wykazują, że kobiety, u których poród się przedłuża, charakteryzują podobne cechy.
Noszą one wewnętrzne konflikty związane z reprodukcją i macierzyństwem, a w czasie porodu
nie są w stanie okazać swojego niepokoju i przyznać się do niego (któż nie byłby w konflikcie,
żyjąc w kulturze, w której matki zwykle otrzymują tak niewiele wsparcia?). Te psychologiczne
czynniki mogą się przyczyniać do zbyt słabych skurczów macicy, a w rezultacie przedłużać
poród52. Faktem jest także, że w naszej kulturze w życiu wielu kobiet powszechna jest przemoc,
szczególnie w trakcie ciąży, kiedy celem staje się brzuch ciężarnej kobiety. To z pewnością
przyczynia się do wszelkiego rodzaju powikłań. Zadaj sobie następujące pytania: czy w ciągu
ostatniego roku lub od momentu, gdy zaszłaś w ciążę, ktoś cię uderzył, kopnął czy w jakiś inny
sposób skrzywdził fizycznie? Czy jesteś w związku z kimś, kto ci grozi lub krzywdzi fizycznie?
Czy ktokolwiek zmuszał cię do aktywności seksualnej, która powodowała twój dyskomfort?
Jeśli na jakiekolwiek z powyższych pytań odpowiedziałaś twierdząco, jesteś ofiarą przemocy.
Pomoc znajdziesz, dzwoniąc na krajową gorącą linię 800-799-SAFE (7233), dzwoniąc do
miejscowego schroniska dla kobiet albo kontaktując się z gorącą linią przemocy domowej53.
Kobiety, które doświadczyły kazirodztwa lub innego rodzaju molestowania, dopóki tego nie
przepracują – co jest z pewnością możliwe – są najbardziej narażone na powikłania porodowe,
a w ich następstwie na cesarskie cięcie. Wiele tych kobiet na najgłębszym poziomie nauczyło
się być ofiarą. Daje to o sobie znać w trakcie porodu – w momencie, gdy zamiast być ofiarą
własnego ciała, muszą się zjednoczyć z procesem porodu. Jedna z moich pacjentek
uświadomiła sobie, że jej akcja porodowa się zatrzymała, gdyż na jakimś podświadomym
poziomie bała się urodzić dziecko swojego ojca. Inna ofiara wykorzystywania seksualnego
uświadomiła sobie, że tak dobrze nauczyła się tkwić w roli ofiary, że nie była w stanie przeć.
Podobnie jak większość ludzi żyjących w poczuciu bezsilności, oddała się w ręce szpitala
i personelu. Na jakimś poziomie oczekiwała, że to oni urodzą za nią dziecko. Pracowałam
z wieloma kobietami, które nauczyły się takiego podejścia.
W przypadku osób, które przeżyły wykorzystywanie seksualne, kontrola jest mechanizmem
przetrwania. Będąc w ciąży, takie kobiety często przychodzą do lekarza z długą listą żądań:
żadnych kroplówek, żadnego monitorowania, żadnych studentów, minimalna liczba badań,
żadnego golenia ani lewatywy (mimo że golenia i lewatyw nie wykonuje się od lat). Wielu
położników wie, że najczęściej kobiety, które mają potrzebę kontrolowania porodu, ostatecznie
wymagają najwięcej interwencji. Każdy, kto uczestniczy w porodach, wie, że im dłuższa
„lista”, tym większe prawdopodobieństwo nieplanowanej interwencji, takiej jak cesarskie
cięcie. Dzieje się tak, gdyż tego typu „lista” jest często przejawem iluzji, jaką żywi kobieta na
temat intelektualnej kontroli, próbując panować nad sytuacją, w której czuje się całkowicie
przerażona i bezradna. Próbując przejąć kontrolę nad wszystkimi aspektami porodu, kobieta ma
nadzieję, że w jakiś sposób ucieknie przed lękiem, który wzbudza w niej jej ciało, odczuciami
związanymi z cielesnością oraz procesem porodu. Im większa kontrola intelektualna, tym
mniejsze prawdopodobieństwo poddania się woli ciała i większe prawdopodobieństwo
interwencji. Opieka zdrowotna idealnie się w to wpisuje.
Poród odsłania także prawdę na temat związku kobiety z mężem lub innymi ludźmi, którzy
wspierają poród. Czasami, gdy rozwarcie szyjki macicy wynosi 9 cm, kobieta nagle bezlitośnie
atakuje męża jedynie dlatego, że jest w okresie przejściowym. Uczono mnie, że „tak po prostu
jest”, ale nigdy nie miało to dla mnie sensu. Na przestrzeni lat zrozumiałam jednak, że wcale
nie jest tak, że „tak po prostu jest”. Jakakolwiek wrogość pomiędzy ludźmi, która wypływa
w trakcie porodu, była w nich na długo przed porodem. Z powodu absolutnie pierwotnej natury
tego procesu znikają wszelkie pozory społecznie akceptowanej grzeczności i prawda wychodzi
na jaw. Mój ojciec mawiał, że jeśli chcę kogoś naprawdę poznać, powinnam pojechać z tą
osobą na biwak. Można powiedzieć to samo o porodzie.
Gayle Peterson w swojej książce pt. „Birthing Normally” podkreśla, że kobiety rodzą tak, jak
żyją. Dla większości kobiet poród jest sytuacją kryzysową. Traktują go więc tak jak każdy
kryzys: niektóre twierdzą, że są bezradne, podczas gdy inne starają się przejąć kontrolę.
Badania różnic pomiędzy kobietami, które zdecydowały się wywołać poród, a tymi, które
zdecydowały się na poród spontaniczny, wykazały, że tym, które wybrały poród indukowany,
brakowało zaufania wobec własnego układu rozrodczego. Kobiety te dużo częściej zgłaszały
dolegliwości w trakcie menstruacji, miały więcej komplikacji w wywiadzie położniczym
i odczuwały silniejszy lęk w związku z porodem54. Gayle Peterson i Lewis Mehl--Madrona,
badając kobiety w ciąży zgodnie z kryteriami przedstawionymi w tabeli 7 (s. 485, opierającej
się na wielu badaniach indywidualnych komplikacji, byli w stanie przewidzieć z 95-procentową
precyzją, które kobiety doświadczą problemów okołoporodowych55.
Szyjka macicy jako zwieracz
Położna Ina May Gaskin ukuła termin prawo zwieracza, który wyjaśnia, dlaczego poród tak
wielu kobiet zatrzymuje się w momencie, gdy trafiają one do szpitala, i dlaczego tak wiele
z nich doświadcza „braku postępu”, który kończy się interwencją lekarską. Dzieje się tak,
gdyż szyjka macicy jest zwieraczem – podobnym do tych, które kontrolują oddawanie
moczu i wydalanie. Nie da się rozluźnić zwieracza, dopóki sama nie jesteś całkowicie
rozluźniona i nie czujesz się bezpiecznie. Z tego powodu tak wielu ludzi cierpi na zaparcia
podczas podróży.
„Ocalić” kobiety od porodu
Nie jest rzadkością, że rodząca kobieta domaga się, aby jej partner zadziałał i „uratował” ją
z sytuacji, w której się znalazła. Pamiętam mężów, u których żony szukały wsparcia podczas
skurczów, krzycząc coś w stylu: „Jerry – zrób coś!”. Mężczyźni ci krzyczeli wtedy do mnie:
„Jak długo to jeszcze potrwa? Lepiej szybko coś z tym zrób, bo jeszcze mnie popamiętasz”.
Wielokrotnie słyszałam groźby mężów, którzy chcieli, żebym jak najszybciej „załatwiła” poród
ich żon – bo jak nie, to…!
Mężczyźni, bezradni wobec dyskomfortu żon, źli na własne poczucie bezsilności wobec
procesu, na którego przebieg nie mają wpływu, zachowują się agresywnie w stosunku do
położnych: „Zakończ to cierpienie!”. Ich żony, nie mogąc odgrywać swojej zwykłej roli
„emocjonalnego amortyzatora dla mężczyzn”, bezsilnie się im przyglądają lub oczekują od
nich, że przejmą rolę „pana załatwiacza”. Kobiety te jeszcze bardziej tracą kontakt ze sobą.
Poród nie jest najlepszym czasem na przekazywanie wiedzy o transformujących
doświadczeniach. Jednak jeśli w przerwach pomiędzy skurczami zachęci się parę, by pozostała
w procesie, rozumiejąc, że jest on normalny, naturalny i nie zagraża życiu, można jej pomóc
pracować ze skurczami i procesem porodu, a nie przeciwko nim. Moja koleżanka Bethany
Hays, ginekolożka i dyrektorka medyczna TrueNorth Health Center w Falmouth w stanie
Maine, przypomina mężom lub partnerom, że nie mogą urodzić dziecka za partnerkę; nie mogą
też wziąć na siebie jej bólu. Mogą jednak otoczyć partnerkę miłością. Dla wielu rodzących
kobiet jest to wielkim darem – poczucie, że w czasie całego procesu porodu są kochane.
Kobiety, które w trakcie porodu otrzymują pełne wsparcie zarówno na poziomie
emocjonalnym, jak i fizycznym, widząc, że były w stanie przejść przez ten proces, że mają
wewnętrzne zasoby, mogą się zmienić na zawsze. Każda kobieta zasługuje na takie pełne
miłości wsparcie – a badania wykazują, że na skutek tego kobiety otaczają większą miłością
swoje dzieci. Choć poród trwa stosunkowo krótko, jest na tyle potężny, że może odmienić
wszystkie aspekty relacji kobiety z własnym ciałem i zachodzącymi w nim procesami. Pewna
kobieta po naturalnym porodzie powiedziała: „Jeszcze nigdy w życiu nie czułam się tak silna.
Ten proces bardzo mnie ożywił. Fruwałam. Chciałam zadzwonić do wszystkich znajomych,
żeby podzielić się z nimi moją radością”.
Zmiana wzorca mechanizmu przetrwania, któremu podlegałyśmy przez całe życie, nie zawsze
jest możliwa podczas porodu. Gdy jeszcze przyjmowałam porody, odkryłam, że bez względu
na to, jak bardzo nakłaniałam, edukowałam czy błagałam kobiety, nie byłam w stanie zmienić
niektórych odziedziczonych przekonań typu: nie można urodzić naturalnie, trzeba stosować
w tym celu leki i znieczulenie.
Opieka medyczna także traktuje poród jak nagły przypadek, który wymaga leczenia. Ze
względu na swoją patriarchalną naturę opieka zdrowotna najczęściej staje się symbolicznym
„mężem” dla kobiet krzyczących: „Jerry, zrób coś!”. I, uwierz mi, na wiele sposobów uczy się
lekarzy, żeby „coś zrobili”. Każde nasze działanie ma jakąś cenę. Niektóre badania wykazały,
że znieczulenie zewnątrzoponowe zwiększa wskaźnik cesarskich cięć, gdyż rozluźnia ono
mięśnie dna miednicy, sprawiając, że główka dziecka przybiera ułożenie potyliczne tylne –
twarzą do góry. Dużo trudniej jest przeć, gdy dziecko jest w tej pozycji; zwalnia to również
przebieg porodu i może sprawić ból dziecku. Znieczulenie zewnątrzoponowe to także metafora
dla obecnego podejścia do porodu, które polega na rozszczepieniu umysłu i ciała: „Chcę być
przytomna i świadoma intelektualnie, ale nie chcę czuć ciała”. Świetnym tego przykładem był
pewien poród w znieczuleniu zewnątrzoponowym, który przyjmowała moja przyjaciółka,
lekarka rodzinna. Rodząca kobieta oglądała serial w telewizji i była zupełnie nieświadoma tego,
co się dzieje poniżej jej pasa. W momencie, gdy pokazała się główka dziecka, czyli w istocie
ono się rodziło, kobieta poprosiła moją przyjaciółkę, żeby się trochę przesunęła, bo zasłania jej
telewizor. Chociaż nie należy winić znieczulenia, wyraźnie odebrało ono matce kontakt
z dzieckiem i procesem porodu – sprawiło też, że świeżo upieczona matka była o wiele mniej
świadoma nowo narodzonego dziecka. Ponadto leki przeciwbólowe przenikają przez łożysko
i mogą wpłynąć na dziecko. Kleszcze, nacinanie krocza, próżnociąg, wspomaganie porodu
oksytocyną i zbędne cesarskie cięcie to inne interwencje, które także wiążą się z pewnym
ryzykiem.
Kobieta ma wewnętrzną siłę niezbędną do tego, by urodzić naturalnie. Powinna wiedzieć, że
leki i znieczulenie mogą mieć niekorzystne działania uboczne. Gdy przyjmowałam porody,
wyprowadzały mnie z równowagi kobiety, które nie miały zamiaru rodzić naturalnie.
Próbowałam to zmienić poprzez edukację. To był jednak mój problem, a nie ich. One chciały
całej technologii, którą szpital miał im do zaoferowania. Teraz wiem, że nie do mnie należy
zmienianie ich czy kogokolwiek innego. Każda kobieta musi się zwrócić do własnego wnętrza
i zachowując jak największą szczerość wobec siebie, zobaczyć, czego naprawdę pragnie. Moja
praca polega na przedstawieniu dostępnych opcji w każdej sytuacji i przyzwoleniu, by każda
kobieta sama dokonała wyboru.

Technologie wspomagające poród


Monitorowanie płodu i cesarskie cięcie
Nie ma bardziej uderzającego przykładu nadużywania technologii przy porodach niż wysoki
wskaźnik cesarskich cięć w wielu szpitalach w Stanach Zjednoczonych, będący wynikiem
medykalizacji porodu, napędzanej lękiem przed procesami sądowymi w przypadku, gdy
dziecko nie jest w pełni zdrowe. Chociaż współczynnik cesarskich cięć w większości szpitali
klinicznych wynosi obecnie 33%, w niektórych miastach ubezpieczona biała kobieta z 50-
procentowym prawdopodobieństwem urodzi przez cesarskie cięcie56.
W trakcie mojego stażu, gdy wprowadzono monitorowanie płodu, a częstość cesarskich cięć
zaczęła wzrastać, pamiętam, jak się zastanawiałam: „Jak to możliwe, że tak znaczący procent
kobiet nie jest w stanie przejść przez normalne zjawisko fizjologiczne bez znieczulenia
i poważnego zabiegu chirurgicznego? W jaki sposób przetrwała ludzkość, skoro tak wiele
kobiet potrzebuje poważnej operacji, by urodzić? O co tu chodzi?”.
Nauczono mnie, żeby każdą kobietę traktować tak, jakby miała mieć potencjalne
komplikacje, a normalny poród mógł w mgnieniu oka zmienić się w sytuację kryzysową. Za
każdym razem, gdy w szpitalu pojawiała się rodząca kobieta, natychmiast podłączaliśmy ją pod
kroplówkę, pobieraliśmy jej krew, przekłuwaliśmy błony płodowe – przebijając otaczający
dziecko worek owodniowy (worek z wodami płodowymi) – na skórze główki dziecka
umieszczaliśmy elektrodę, a do macicy wprowadzaliśmy cewnik, który na detektorze tętna
płodu wskazywał ciśnienie wewnątrzmaciczne. Następnie kobieta i jej rodzina oraz lekarze
i pielęgniarki wpatrywali się w monitor, w zasadzie polegając na nim co do dalszych kroków.
Kobieta miała rodzić w pozycji, która umożliwiała śledzenie wskazań monitora – a nie w takiej,
w której najlepiej się czuła. Pamiętam, że te urządzenia monitorujące starano się przypiąć nawet
tym kobietom, które wjeżdżając do szpitala, niemal były już na finiszu porodu. Jeśli nie miałam
dokumentacji w postaci wydruku z monitora, a wystąpiły komplikacje, wiedziałam, że będę
miała nieprzyjemną rozmowę z opiekunem specjalizacji. Oczywiście wykonywałam wszystkie
te zabiegi, w tym przebijanie worka owodniowego, mimo że w trakcie drugiego roku stażu
poszłam na spotkanie International Childbirth Education Association57 (ICEA) i dowiedziałam
się, że błony płodowe zwykle nie pękają, dopóki kobieta nie zacznie przeć, a dzieci, którym
sztucznie przerwano błonę, doświadczają więcej napięć w macicy – mają niższy współczynnik
pH skóry główki płodu. Podczas tego spotkania dowiedziałam się także, że wody płodowe są
najlepszą „otuliną”. W trakcie skurczów zabezpieczają one ciało dziecka. Dlaczego tak ochoczo
psuliśmy tę naturalną ochronę? Po to, by umiejscowić przyrządy kontrolne!
Nic dziwnego, że podłączając rodzącą, a z tego powodu podatną na stres, kobietę do trzech
lub czterech różnych rurek i kabli, a następnie przebijając jej worek owodniowy, możemy ją
i jej dziecko zdrowo przestraszyć – czego skutkiem jest zagrożenie płodu. Na domiar złego jest
coś w tym, że ekran monitora tak intensywnie przyciąga uwagę wszystkich – i odciąga ją od
rodzącej kobiety. Pomimo danych, które pokazują, że tak naprawdę nie pomaga, personel
szpitala i rodzące kobiety sami zwracają większą uwagę na ekran monitora niż na wewnętrzne
doświadczenie matki. Technologia zaprojektowana po to, aby pomóc, sprawiła, że udało się
przypieczętować podział umysłu i ciała.
Później badania wykazały, że elektroniczne monitorowanie płodu (EFM) faktycznie nie
poprawia rokowań w okresie okołoporodowym w porównaniu z pielęgniarką słuchającą
okresowo częstości akcji serca58. Za to przyczynia się do zwiększenia częstości cesarskiego
cięcia – świetny przykład, jak łatwo przyjmujemy technologię, zanim wszystkie dane będą
dostępne. Dr med. George Macones, który kierował opracowywaniem najnowszych
wytycznych monitorowania płodu w American College of Obstetricians i Gynecologists,
podsumował to całkiem zgrabnie: „Od 1980 r. wykorzystanie EFM w przypadku kobiet w ciąży
wzrosło dramatycznie, od 45% do 85% w 2002 r. Chociaż EFM jest obecnie najczęściej
stosowaną procedurą położniczą, niestety nie zmniejszyła ona umieralności okołoporodowej ani
ryzyka porażenia mózgowego”. (Kiedy wprowadzono monitorowanie płodu, porażenie
mózgowe uważano za związane z traumą położniczą, dlatego obwiniano za to położników,
a kolejne badania na dużą skalę dowiodły, że porażenie mózgowe jest spowodowane
uszkodzeniami neurologicznymi macicy, które zachodzą na długo przed porodem
i narodzinami). „W rzeczywistości wskaźnik porażenia mózgowego pozostał zasadniczo taki
sam od II wojny światowej, pomimo monitorowania płodu i wszystkich naszych postępów
w leczeniu i interwencjach medycznych”59.
Badanie obejmujące 1600 kobiet przeprowadzone przez Harris Interactive dla organizacji non
profit Maternity Center Association wykazało, że u 61% z nich w trakcie porodu
przeprowadzono 6–10 interwencji medycznych, m.in. podłączenie kroplówki oraz podanie
Pitocinu60 w celu przyspieszenia porodu – czego skutkiem są boleśniejsze skurcze oraz większe
ryzyko zagrożenia płodu i żółtaczki noworodków. (Ponadto 43% kobiet poddano 3–5
poważnym interwencjom, m.in. indukcji porodu, nacięciu krocza, cesarskiemu cięciu
i porodowi kleszczowemu, a 8 na 10 kobiet [91% pierworódek] podczas porodu dostało leki
przeciwbólowe).
Dużo przypadków zagrożenia płodu można zniwelować, uspokajając matkę i zachęcając ją do
skupienia uwagi na swoim wnętrzu, na samopoczuciu dziecka i na wysyłaniu mu dodających
otuchy sygnałów. Dzięki metodzie biofeedbacku udokumentowano głęboki wpływ myśli na
procesy fizjologiczne, takie jak ciśnienie krwi, puls i oporność skóry. Dziecko jest częścią ciała
kobiety. Jej myśli i emocje mogą mieć i mają ogromny wpływ na dziecko.
Wielu położników żywi niepodważalne przekonanie, że poród drogą pochwową jest
niebezpieczny i częściej powoduje urazy okołoporodowe. Dyskutowałam z kolegami
i koleżankami, którzy na bardzo głębokim poziomie, prawdopodobnie niezbadanym, wierzą, że
cesarskie cięcie jest najlepszą formą porodu. Ostatnio niektórzy wyrażają duże poparcie dla
elektywnego cesarskiego cięcia61.
Niestety, musisz być bardzo odporna i pewna siebie, aby stawić opór wszechogarniającej
atmosferze indukcji i planowanych cesarskich cięć, które są obecnie powszechne
w zdecydowanie zbyt wielu szpitalach. Niedawno córka jednego z moich przyjaciół będąca
w ciąży pojechała do szpitala w Teksasie na pierwszą wizytę w okresie prenatalnym. Lekarz
zapytał: „Czy chciałabyś zaplanować indukcję lub cesarskie cięcie?”. Pomysł na spontaniczny
poród był po prostu nie do zaakceptowania. Innej znajomej młodej kobiecie powiedziano, że
skóra na jej pochwie jest „zbyt cienka”, aby wytrzymała poród pochwowy, i że może skończyć
się to wszystko płaczem. Lekarz wyznaczył dla niej cesarskie cięcie. Jak można sugerować
przeprowadzenie poważnej operacji brzusznej (rozmawiając o łzach!) jako środka
zapobiegawczego przed możliwym uszkodzeniem pochwy, które można łatwo naprawić? A co
ważniejsze, jak to możliwe, że my, kobiety, tak łatwo poddajemy się praniu mózgu i po prostu
się z tym zgadzamy?
Średnio 50–85% kobiet, które rodziły przez cesarskie cięcie, kolejne dziecko może urodzić
naturalnie. Chociaż położników uczono maksymy: „Raz cięcie, zawsze cięcie”, sytuacja się
zmieniła. Pod koniec lat 70. XX w. pojawiła się literatura naukowa dokumentująca fakt, że po
cesarskim cięciu kolejne porody drogą pochwową są bezpieczne. W trakcie mojego stażu
rutynowo oferowaliśmy opcję porodu drogą pochwową (ang. vaginal birth after cesarean
section – VBAC) po zabiegu cesarskiego cięcia. Jednak wciąż nie oferuje się tego rozwiązania
kobietom, które mogłyby z niego skorzystać. Nawet te kobiety, które mogłyby skorzystać z tej
opcji, zwykle tego nie robią, gdyż zarówno lekarze, jak i pacjentki obawiają się rzadkiego
zjawiska pęknięcia macicy. Dr med. Bruce Flamm w artykule pt. „When Your Patient Demands
a C-section”, który pojawił się w jednym z czasopism fachowych, trafił w samo sedno, pisząc:
„Czyjeś przerażenie nie jest wskazaniem do zabiegu. Jest wskazaniem do edukacji”62.
Liczba wykonywanych cesarskich cięć różni się w zależności od lekarza. U niektórych
lekarzy wynosi jedynie 6%. Ci sami lekarze wyrażają głębokie poparcie dla pracy położnych.
Ryzyko związane z cesarskim cięciem
Chociaż niektóre kobiety decydują się na cesarskie cięcie z wygody lub z lęku przed aktem
porodowym, praktyka cesarskich cięć w momencie, gdy nie ma ku temu żadnych wskazań
medycznych, jest kontrowersyjna. Nie bez powodu. Cesarskie cięcie jest poważną operacją,
która pociąga za sobą duże ryzyko. Zagrożenia przedstawione poniżej, opracowane przez
Coalition for Improving Maternity Services, częściej dotyczą kobiet rodzących drogą
cesarskiego cięcia niż kobiet rodzących drogą pochwową:

śmierć kobiety w czasie porodu (występuje 5–7 razy częściej)63,


uraz pęcherza, macicy i naczyń krwionośnych, krwotok, ryzyko anestezjologiczne,
zakrzepy krwi w nogach, zatorowość płucna, porażenie jelit oraz zakażenia (do 50 razy
częściej)64,
problemy z normalnym funkcjonowaniem 2 miesiące po porodzie (1 przypadek na 1065; 1
spośród 4 kobiet, która jest po cesarskim cięciu, zgłasza, że jej głównym problemem jest ból
w miejscu cięcia, a 1 na 14 zgłasza ból nawet 6 miesięcy po porodzie)66,
rehospitalizacja (2-krotnie wyższe prawdopodobieństwo)67,
powstanie zrostów w jamie brzusznej, powodujących bóle miednicy, ból podczas seksu
i problemy z jelitami,
konsekwencje w obszarze reprodukcji, takie jak bezpłodność68, poronienia
i przedwczesny poród69,
zwiększone ryzyko urodzenia martwego dziecka w przyszłych ciążach z niewyjaśnionych
przyczyn70,
zwiększone ryzyko problemów z łożyskiem w kolejnych ciążach, takich jak przyrośnięte
łożysko [ang. placenta accreta], gdy łożysko wrasta w ścianę macicy, powodując masywną
utratę krwi i możliwą konieczność histerektomii71.

Zagrożenia dla dziecka narodzonego przez cesarskie cięcie:


problemy z oddychaniem i karmieniem piersią na skutek nawet nieznacznie
przedwczesnego porodu72,
przypadkowe okaleczenie przez chirurga (1–2 przypadki na 100)73,
niska punktacja w skali Apgar (z 50-procentowym prawdopodobieństwem) i przyjęcie na
oddział intensywnej terapii (5 razy częściej)74,
rozwój przetrwałego nadciśnienia płucnego, dolegliwości zagrażającej życiu (ponad 4
razy częściej)75.

Ponadto naukowcy odkryli, że dzieci po cesarskim cięciu w późniejszym życiu mają


zwiększone ryzyko alergii, astmy, cukrzycy typu 1, raka jąder i białaczki dziecięcej76.
Więcej informacji znajdziesz na stronie CIMS: www.motherfriendly.org.
Nacięcie krocza
Epizjotomia to kolejna procedura, z której powinno się zrezygnować. Oszacowano, że 1/3
wszystkich kobiet w Stanach Zjednoczonych, które rodzą drogą pochwową (ponad milion
kobiet rocznie), jest poddawana epizjotomii, chirurgicznemu nacięciu tkanek pomiędzy pochwą
a odbytem. W Stanach Zjednoczonych tej procedurze poddaje się 70–80% pierworódek, które
rodzą drogą pochwową77.
Kobiety, które poddano epizjotomii, 50 razy częściej są narażone na poważne rozdarcie
tkanek78, gdyż w trakcie porodu nacięcie krocza postępuje dalej w głąb tkanek pochwy. To
chirurgiczne nacięcie krocza może się przyczynić do nadmiernej utraty krwi, bolesnych blizn
i zbędnego bólu poporodowego79. Dyskomfort kobiety może zakłócić tworzenie się więzi
emocjonalnej z noworodkiem oraz karmienie piersią.
Badania wykazały, że to, czy kobietę podda się epizjotomii, zależy od tego, czy poród jest
przyjmowany przez lekarza czy położną. Położne są uczone normalnych porodów bez
interwencji. Lekarze natomiast naturalnie robią więcej – tego ich nauczono. W niektórych
szpitalach rzadko pozwala się kobiecie przeć powoli, delikatnie i bez ingerencji.
Retrospektywne badanie analizujące 2041 porodów operacyjnych (z zastosowaniem
próżnociągu lub kleszczy) drogą pochwową, przeprowadzone w San Francisco, wykazało, że
wskaźnik pęknięć krocza czwartego stopnia (rozdarcie sięgające odbytnicy) zmalał z 12,2% do
5,4% w ciągu 10 lat, w miarę jak wskaźnik wykonywania nacięcia krocza w szpitalach spadł
z 93,4 do 35,7%80. Chociaż wzrosła częstość rozdarć krocza, są one płytkie i łatwiej się goją
w porównaniu z uszkodzeniami, które powoduje nacięcie krocza. Ponadto są mniej bolesne.
Nowe, szeroko nagłośnione sprawozdanie ostatecznie zakończyło sprawę (mam nadzieję). Po
skrupulatnym przeglądzie wszystkich artykułów opublikowanych w literaturze medycznej
w latach 1950–2004 autorzy stwierdzili, że tak naprawdę rutynowe nacięcie krocza nie przynosi
żadnych korzyści, które pierwotnie mu przypisywano. „W rzeczywistości – badanie donosi –
epizjotomia niesie poważniejsze następstwa, gdyż u niektórych kobiet rana byłaby mniejsza od
tej pozostawionej po chirurgicznym nacięciu”81.
Słowo na temat dysfunkcji dna miednicy
Od końca lat 90. XX w. cesarskie cięcie, szczególnie gdy nie było do niego żadnych innych
wskazań, usprawiedliwiano potencjalną dysfunkcją dna miednicy, wywołaną porodem drogami
natury. W rzeczywistości w październiku 2003 r. American College of Obstetricians and
Gynaecologists podał do publicznej wiadomości, że chociaż lekarze nie mają obowiązku
rozpoczynania dyskusji na temat elektywnego cesarskiego cięcia, lekarz jest usprawiedliwiony,
jeśli wykonuje zabieg w przekonaniu, że przyczynia się to do poprawy ogólnego zdrowia oraz
dobra matki i dziecka bardziej niż poród drogą pochwową. Cesarskie cięcie (które nazywam
zabiegiem obejścia pochwy) usprawiedliwiano potencjalną ochroną dna miednicy.
Wiele organizacji, m.in. International Cesarean Awareness Network82, College of Midwives83,
Doulas of North America84, Attachment Parenting International85 oraz American College of
Nurse-Midwives86, mocno skrytykowało to oświadczenie. W marcu 2004 r. Society of
Obstetricians and Gynaecologists of Canada87 w dwóch oświadczeniach prasowych podało do
wiadomości, że poród drogą pochwową pozostaje głównym i najbezpieczniejszym
rozwiązaniem dla większości kobiet, gdyż pociąga za sobą mniej powikłań podczas kolejnych
ciąż.
Szczegółowy przegląd literatury medycznej pod kątem sposobu porodu i zaburzeń dna
miednicy, opublikowany w 2006 r., wskazuje na trudności w porównywaniu różnych dróg
porodu ze względu na różne umiejętności lekarzy i odmienne warunki, w których odbywa się
poród. Na przykład, nacięcie krocza lub poród drogą pochwową z zastosowaniem kleszczy lub
próżnociągu prowadzone przez niewykwalifikowanego lekarza o wiele częściej powodują
problemy z dnem miednicy od porodów, w których nie stosuje się tych metod. Autorzy
oświadczają na przykład, że „łagodny poród w pozycji innej niż na wznak, bez naglącego,
bezpośredniego parcia czy rutynowej epizjotomii zwykle chroni dno miednicy i odbytnicę oraz
obniża napięcie w strukturach, które omawiamy, tym samym poprawiając wynik porodu
i redukując różnicę pomiędzy porodem drogą pochwową a cesarskim cięciem”88.
Bez względu jednak na statystyki dno miednicy większości kobiet jest zaprojektowane
w sposób, który umożliwia poród bez powikłań, i w sprzyjających warunkach jest to w pełni
możliwe. W 2005 r. podczas dorocznego spotkania Association for Pre- and Perinatal
Psychology and Health uczestniczyłam w panelu ze słynną położną Iną May Gaskin. Ina May
sugerowała, że niemal niemożliwy jest naturalny poród, gdy kobieta nie ma kontaktu z dnem
miednicy, w tym także z rytmem wypróżnień – częsta sytuacja wśród kobiet, które są
przerażone utratą kontroli w trakcie porodu. Żartem zasugerowała, że kobiety być może zechcą
poprzyglądać się koniom, żeby zobaczyć, jak świetnie rozciąga się zwieracz, pozwalając
zwierzęciu na wypróżnienie, a następnie natychmiast powraca do normalnego stanu. Szyjka
macicy kobiety jest także zwieraczem, który w optymalnych warunkach ładnie się rozszerza,
jednak ogromny wpływ mają na to bezpieczeństwo i wsparcie odczuwane przez kobietę
podczas porodu. Podobnie jest z dnem miednicy. Na stronie
www.childbirthconnection.org/article.asp?ck=10206 dostępne są wyczerpujące informacje,
które pomagają uniknąć problemów związanych z dnem miednicy.
Znieczulenie
Nierzadko oferowane współcześnie znieczulenie jest błogosławieństwem, jednak w przypadku
porodów stosuje się je zbyt często. W naszej kulturze panuje przekonanie, że jeżeli mała ilość
czegoś działa korzystnie, większa ilość musi być jeszcze lepsza. W wielu miejscach
oferujących opiekę położniczą kobiety w ciąży na długo przed porodem zachwycają się
zaletami znieczulenia zewnątrzoponowego – cadillaca wśród znieczuleń położniczych. Często
nasiona tego przekonania są zasiewane w trakcie sponsorowanej przez szpital szkoły rodzenia:
„Nie musisz nic czuć”. Wielu kobietom znieczulenie oferuje się jako panaceum. Słyszałam
kiedyś komentarz pewnej kobiety: „Chcę, żeby na dwa ostatnie tygodnie ciąży założono mi
cewnik zewnątrzoponowy!”. Inna kobieta stwierdziła: „Upewnię się, że dostanę to znieczulenie
zewnątrzoponowe [ang. happy dural]!”. Jednak w ten sposób kobieta naraża się na wstrzymanie
pierwszej i drugiej fazy porodu, gorączkę, częstsze zastosowanie kleszczy, uszkodzenia dna
miednicy, zagrożenie płodu, a w następstwie zwiększone prawdopodobieństwo cesarskiego
cięcia89.
W 1996 r. w badaniu 1733 pierworódek stwierdzono, że wskaźnik cesarskiego cięcia w grupie
kobiet, u których zastosowano znieczulenie zewnątrzoponowe, wynosił 17% w porównaniu
z 4% kobiet, którym nie podano tego rodzaju znieczulenia – 4-krotnie więcej90. W badaniu
opublikowanym w 2005 r. naukowcy odkryli, że znieczulenie zewnątrzoponowe ma ogromny
związek z problematycznym ułożeniem potylicowym tylnym płodu (w momencie porodu twarz
dziecka jest zwrócona do góry; o wiele lepiej jest, gdy główka dziecka jest na dole, a twarz
skierowana w stronę krzyża matki), co, według naukowców, może wyjaśniać wyższy wskaźnik
cesarskich cięć u kobiet, które dostały znieczulenie91. Powodem tego jest to, że gdy
znieczulenie zewnątrzoponowe znieczula nerwy czuciowe dna miednicy, wpływa również na
ich funkcję motoryczną; mięśnie dna miednicy nie działają więc prawidłowo, tak aby dziecko
mogło się ułożyć we właściwej pozycji. To trochę tak, jakby próbować jeść zupę po zabiegu
stomatologicznym, w którym stosowano nowokainę!92 Pomimo tych badań nadal toczą się
debaty na temat plusów i minusów znieczulenia zewnątrzoponowego. (W jaki sposób podaje
się znieczulenie, kto je wykonuje i na którym etapie porodu – to niektóre z czynników
mogących mieć wpływ na rezultat porodu). Związek znieczulenia zewnątrzoponowego
z cesarskim cięciem potwierdza moje doświadczenie z pracy na porodówkach w dużych
szpitalach.
W innym badaniu, obejmującym 1657 pierworódek, 14,5% kobiet, które dostały znieczulenie
zewnątrzoponowe, doświadczyło gorączki w porównaniu z 1% kobiet, które nie otrzymały
znieczulenia. Z powodu gorączki niemowlęta kobiet z grupy, w której podano znieczulenie, 4-
krotnie częściej badano pod kątem infekcji i leczono antybiotykami niż dzieci kobiet, którym
nie podano znieczulenia zewnątrzoponowego93. Jednak tylko 3 spośród 356 noworodków, które
obserwowano pod kątem sepsy, gdyż u ich matek zastosowano znieczulenie zewnątrzoponowe,
rzeczywiście na nią zachorowało. Znieczulenie zewnątrzoponowe narażało matkę na wyższe
ryzyko gorączki, bez względu na wielkość dziecka i czas trwania porodu – dwa czynniki, które
także są związane ze zwiększonym ryzykiem zakażeń. Do grupy niekorzystnych konsekwencji
związanych z podejrzeniem zakażenia u dziecka zalicza się odebranie go matce i umieszczenie
na oddziale noworodków; narażenie na ból, gdyż należy dziecku pobrać krew i podłączyć
kroplówkę; zagrożenie związane z antybiotykami, które zabijają wszystkie dobroczynne,
fizjologiczne bakterie w ciele dziecka, co podnosi ryzyko zakażenia ze strony bytujących
w szpitalu bakterii odpornych na antybiotyki; większy niepokój zarówno u matki, jak
i u dziecka; niekorzystny wpływ na pomyślne rozpoczęcie karmienia piersią. Sepsa rozwija się
tuż po porodzie, więc może znacząco wpłynąć na ważny okres nawiązywania więzi
emocjonalnej, który naturalnie następuje tuż po porodzie.
Pozycja na wznak
U kobiet, które rodzą w fizjologicznie naturalnej pozycji: na stojąco lub w kucki, dużo rzadziej
występuje rozdarcie krocza. Druga faza porodu częściej jest u nich naturalna i następuje bez
ingerencji chirurgicznej. Wielu kobietom najwygodniej jest rodzić, gdy opierają się na rękach
i kolanach. W rzeczywistości leżenie na wznak w trakcie parcia nie sprzyja rodzeniu, gdyż
zwiększa ucisk ciała dziecka na tylną ścianę pochwy i zmniejsza wymiary wychodu miednicy –
co prowadzi do rozdarć (próbowałaś się wypróżnić, leżąc płasko na plecach?). Podobno taka
pozycja, zwana pozycją litotomijną, została rozpowszechniona we Francji przez Ludwika XIV,
który był podglądaczem i chciał ukradkiem podglądać porody na swoim dworze. W pozycji
litotomijnej, z zadartą spódnicą rodząca kobieta nie widziała, kto się jej przygląda. Pozycja się
przyjęła, gdyż kojarzono ją z klasą wyższą i naśladowano. Ułatwiała ona pracę osobie
przyjmującej poród.
Prawdopodobnie kolejnym powodem, dla którego stała się tak popularna, było
rozpowszechnienie używania kleszczy. W 1630 r. kleszcze po raz pierwszy zastosował Peter
Chamberlain, położnik pochodzący z rodziny położników. Dopiero w 1728 r. narzędzia te
udostępniono medycynie; do tego czasu pozostawały „rodzinnym sekretem”94. Stosowania
kleszczy uczono jedynie mężczyzn (zwykle lekarzy lub chirurgów). Używano ich dopiero
wtedy, gdy zawiodły wszystkie inne metody, a kobieta parła już od wielu godzin. Pozycja
litotomijna podczas stosowania kleszczy była jedyną pozycją, w której wyczerpana kobieta
mogła odpocząć. Pozwalała też położnikowi na maksymalną kontrolę nad przebiegiem porodu
kleszczowego.
Gdy w trakcie drugiej fazy porodu kobieta kuca, zamiast leżeć na wznak, poszerza się
naturalnie ujście pochwy. Dzięki tej pozycji napięcie na całym obwodzie pochwy rozkłada się
równomiernie, co pomaga obniżyć główkę dziecka. Pozycja w kucki zwiększa przednio-tylny
wymiar miednicy (od części przedniej do tylnej) o pół centymetra lub nawet bardziej95. Ponadto
dzięki pozycji w kucki macica z dzieckiem jest oddalona od głównych, prowadzących do serca,
naczyń krwionośnych miednicy. Poprawia to przepływ krwi od matki do dziecka, zapewniając
im większe bezpieczeństwo (na porodówce wielokrotnie spotkałam się z zagrożeniem płodu,
które wynikało jedynie z faktu, że matka leżała płasko na plecach). Kobiety, które zachęca się
do dotykania krocza i główki dziecka, bardzo szybko nawiązują kontakt z dzieckiem i dużo
łatwiej rodzą. Na ogół nie jest dobrze, gdy matki forsują się podczas drugiej fazy porodu.
Powolne i delikatne parcie dużo rzadziej prowadzi do urazów dna miednicy!
Podsumowując: czasami technologie wspomagające poród mogą ocalić życie i okazać się
zbawienne. Lekarz na sali operacyjnej przetaczający krew kobiecie, gdy jej łożysko nie chce się
oddzielić i która w szybkim tempie traci krew, wie, że 100 lat temu jego pacjentka by umarła.
Jednak w większości przypadków wystarczyłoby „więcej ludzkiego dotyku” i „mniej
technologii”.

Matkowanie matce: rozwiązanie, na które nadszedł czas


Już przed wiekami wspierano kobietę podczas porodu. Wiemy intuicyjnie, że te kobiety, które
czują się najbardziej wspierane w czasie porodu, radzą sobie najlepiej. W sześciu
kontrolowanych badaniach klinicznych dr med. Marshall Klaus i dr med. John Kennell
udowodnili, że obecność kobiety wspierającej poród, zwanej doulą, skraca poród pierworódek
średnio o 2 godziny, o 50% zmniejsza prawdopodobieństwo cesarskiego cięcia, zmniejsza
potrzebę stosowania leków przeciwbólowych i znieczulenia zewnątrzoponowego, pomaga ojcu
lub opiekunowi uczestniczyć w porodzie z większym zaangażowaniem i poprawia perspektywę
karmienia piersią. Dr Kennell udowodnił, że jeśli rutynowo stosowano by wsparcie douli, ten
prosty zabieg oszczędziłby służbie zdrowia 2 miliardy dolarów rocznie, które wydaje się na
zbędne cesarskie cięcia, znieczulenia zewnątrzoponowe i leczenie sepsy u noworodków. Dr
Kennell zażartował sobie kiedyś: „Gdyby jakiś lek miał taki sam efekt jak doula, niestosowanie
go byłoby nieetyczne”.
Najczęściej myśląc o wsparciu porodowym, myślimy o instruktorze porodowym – o kimś, kto
specjalizuje się we właściwych technikach oddechowych itp. Jednak doula to wcielenie
kobiecej mądrości, to empatyczna kobieta, która nauczyła się oferować emocjonalne wsparcie
podczas porodu poprzez dostrojenie się do potrzeb matki i matkowanie jej. Doula tworzy
„emocjonalne środowisko dla matki, zachęcając ją, by pozwoliła swojemu ciału powiedzieć jej,
co jest dla niej najlepsze na różnych etapach porodu. […] Dobra doula – piszą autorzy
«Mothering the Mother» – daje siebie i nie boi się miłości”96. Doula wchodzi w przestrzeń
rodzącej kobiety, jest świadoma jej potrzeb, zmiennych nastrojów, niewyrażonych uczuć
i odpowiada na nie. Nie ma potrzeby kontroli ani nie przytłacza. Każda kobieta powinna mieć
doulę. Tak na marginesie, taka osoba nie umniejsza roli ojca czy opiekuna dziecka. Doula
zachęca go (lub ją) i daje przestrzeń do wykonywania niezmiernie istotnej pracy, która polega
na otaczaniu kobiety miłością.

Jak uniknąć ryzyka cesarskiego cięcia


Chociaż zdarza się, że cesarskie cięcie jest niezbędne, wielu ekspertów z tej dziedziny twierdzi,
że o wiele rozsądniejszy od obecnego współczynnika, wynoszącego 30%, jest wskaźnik
w wysokości 15% (±5%)97. Oczywiście oznacza to, że wiele kobiet poddaje się cesarskiemu
cięciu, gdy nie jest to konieczne. Zabieg jest tak powszechny, że wiele kobiet nie zdaje sobie
nawet sprawy z faktu, że jest to poważna operacja brzuszna, która niesie ze sobą potencjalne
komplikacje, takie jak krwawienie czy zakażenie. Dopóki zabieg nie jest absolutnie niezbędny,
powinno się go unikać. Oto, jak uniknąć cesarskiego cięcia:
1. Poznaj poglądy na temat cesarskiego cięcia, zarówno własne, jak i twojego lekarza.
Jesteś przekonana, że poród pochwowy jest z natury obrzydliwy i zbyt niebezpieczny czy
przerażający, żebyś mogła go przetrwać? Wiele kobiet oraz ich lekarzy działa zgodnie z takim
przekonaniem, które gładko wpisuje się w to, co dzieje się podczas porodu. W badaniu z 1996
r., opublikowanym w magazynie Lancet, stwierdzono, że spośród 282 położników, którzy
wzięli udział w badaniu, 31% kobiet i 8% mężczyzn (łącznie 17%) stwierdziło, że wolałoby,
żeby ich dzieci rodziły się przez cesarskie cięcie. Wielu przyznało, że wybrałoby operację
nawet w przypadku ciąży bez komplikacji i wiążącej się z niewielkim ryzykiem98. Chociaż nie
znam podobnego badania z terenu Stanów Zjednoczonych, spotkałam wielu lekarzy, którzy
mocno wierzą, że cesarskie cięcie jest najlepszym sposobem porodu. Szpitale prowadzą
statystyki, które dotyczą cesarskich cięć wykonywanych przez poszczególnych lekarzy, więc
lekarz powinien być w stanie ci powiedzieć, jaki jest jego wskaźnik (oczywiście w przypadku
placówki, która specjalizuje się w prowadzeniu ciąż wysokiego ryzyka, ten wskaźnik będzie
wyższy).
2. Jeżeli miałaś już cesarskie cięcie, przy następnym porodzie rozważ poród siłami
natury. Chociaż wiele kobiet o tym nie wie, zarówno literatura medyczna, jak i osobiste
doświadczenie niezliczonej liczby położników (w tym także moje), którzy przyjmowali porody
pochwowe po uprzednim zabiegu cesarskiego cięcia [ang. vaginal birth after cesarean –
VBAC], od wielu lat wykazują, że większość kobiet, które miały cesarskie cięcie, może
bezpiecznie urodzić w sposób naturalny. W niedawno przeprowadzonym badaniu wykazano, że
w przypadku około 73% kobiet, które spróbowały urodzić drogami natury po uprzednio
przebytym cesarskim cięciu, poród zakończył się sukcesem. To samo badanie donosi, że tylko
u 1 na 2 tysiące kobiet, które rodzą naturalnie po uprzednio przebytym cesarskim cięciu,
wystąpią znaczne komplikacje w postaci pęknięcia macicy99. Wynika z tego, że poród drogami
natury po uprzednio przebytym cięciu cesarskim jest o wiele bezpieczniejszy od rutynowo
stosowanego cesarskiego cięcia. Jednak według badania z 2009 r. kobiety, które urodziły za
pośrednictwem cesarskiego cięcia, mają ponad 90% szans w następnej ciąży na taki sam
poród100. Jeśli lekarz nie jest zadowolony z opcji VBAC, znajdź takiego, który jest.
3. Starannie wybierz miejsce porodu. Zaplanuj, że urodzisz dziecko w miejscu, w którym
będziesz się czuła najbezpieczniej. Coraz częściej badania dokumentują, że w przypadku
starannie wyselekcjonowanych kobiet, które otrzymują dobre wsparcie, porody domowe są
bezpieczne. Rodzinne centrum położnicze oferuje kobietom domowy komfort
z zabezpieczeniem świadczeń szpitalnych. Obecnie coraz więcej szpitali oraz samodzielnych
ośrodków porodowych oferuje tego rodzaju opiekę. Charakteryzuje się ona tym, że: cały poród
odbywa się w jednym pokoju, w którym rodzącej kobiecie towarzyszą wspierające ją osoby;
przez cały pobyt kobieta jest z tą samą pielęgniarką; pielęgniarka rodzącej kobiety jest także
główną pielęgniarką dziecka, które przebywa w pokoju z matką. W skrócie, rodzinne centrum
położnicze jest skupione na tym, by matki, dzieci i rodziny przebywały razem w zdrowej
i pełnej wsparcia atmosferze. To znaczna poprawa w stosunku do powszechnego od lat 50. XX
w. podejścia, które traktuje poród jak poważną operację, wymagającą odrębnej sali do
pierwszej i drugiej fazy porodu oraz sali pooperacyjnej – z innym personelem w każdej z nich.
W tym podejściu dziecko wysyła się na oddział noworodków, gdzie zajmuje się nim jeszcze
inna grupa pielęgniarek. Taka fragmentaryczna opieka, której doświadczyły niemal wszystkie
nasze matki, może być wstrząsem dla rodzącej kobiety i jej nowo narodzonego dziecka. Od
momentu, gdy kobieta przybywa do szpitala, zwiększa się także ryzyko interwencji medycznej.
4. Zatrudnij doulę, która w trakcie porodu „będzie ci matkowała” (zob. s. 494). Jeszcze
lepiej, gdy współpracujesz z lekarzem lub położną, którzy automatycznie zasugerują tego typu
profesjonalne wsparcie i czują się dobrze, pracując z takimi osobami. Tacy lekarze i położne
zwykle mają niższy wskaźnik cesarskich cięć.
5. Nie idź zbyt wcześnie do szpitala. Często kobieta doświadcza wielu godzin
„zwiastujących” poród łagodnych skurczów „przepowiadających”, zanim nastąpi faza
prawdziwego porodu, czyli rozszerzenia i skrócenia szyjki macicy. Gdy zaczniesz naprawdę
rodzić, nie będziesz w stanie rozmawiać w trakcie skurczów, twoja uwaga będzie skupiona na
wnętrzu, w trakcie skurczu nie będziesz też chciała się zbytnio poruszać. Pomyśl o zatrudnieniu
położnej, która będzie mogła spotkać się z tobą w domu lub w innym dogodnym miejscu, by
sprawdzić postęp porodu, zanim zostaniesz przyjęta do szpitala, gdyż panująca tam atmosfera
może spowolnić akcję porodową lub ją zaburzyć (w dobrych ośrodkach porodowych, które
oferują rodzinne położnictwo, może być inaczej). Pamiętaj, macica jest bardzo wrażliwa na
wpływ otoczenia. Funkcjonuje najlepiej, gdy jesteś rozluźniona i czujesz się bezpieczna.
Oczywiście u każdej kobiety może być inaczej.
Najnowsze badania sugerują, że nawet jeśli długość porodu przekracza oczekiwania lekarzy,
wciąż jest on zupełnie prawidłowy i bezpieczny. Wielu lekarzy nauczono ustalać postęp porodu
za pomocą obecnie już przestarzałego wykresu, zwanego krzywą Friedmana, znanego
bostońskiego położnika, którego poglądy wywarły wpływ na kilka pokoleń położników. Nawet
jeśli wszystko jest w porządku z porodem, ale nie przebiega on zgodnie z tym wykresem, może
się zwiększyć prawdopodobieństwo cesarskiego cięcia.
Znaczną część cesarskich cięć wykonuje się z powodu „braku postępu” po stwierdzeniu, że
dziecko jest „za duże”, co zwykle nie jest prawdą. Wiele kobiet, które poddano cesarskiemu
cięciu na podstawie takiego wskazania, później urodziło nawet większe dzieci drogami natury.
Z mojego doświadczenia wynika, że brak postępu oznacza jedynie, że skurcze macicy są zbyt
słabe, a matka wyczerpana. Jeżeli taka sytuacja utrzymuje się przez wiele godzin, często
wykonuje się cesarskie cięcie, żeby mieć problem z głowy.
Należy unikać łańcucha zdarzeń, który do tego prowadzi. Spróbuj dostroić się do mądrości
ciała. Większość kobiet wie, kiedy naprawdę rodzi. Nie pozwól, by myślenie zbiorowe
wpłynęło na twoją fizjologię. Jeżeli to zrobisz i podłączą cię do monitora, być może odkryjesz,
że akcja porodowa zwalnia lub, jeśli jesteś pełna obaw, ustaje całkowicie. Nie pozwól, aby
przebito twój pęcherz płodowy, żeby „popchnąć sprawę do przodu”.
Niestety, ogromną rzeszę kobiet oraz ich partnerów zindoktrynowały programy telewizyjne
oraz filmy, które pokazują ludzi pędzących do szpitala na widok pierwszych oznak skurczów
w obawie, że jeśli nie zdążą na czas, dziecko po prostu wypadnie. Gdy już tam dotrą, subtelnie
(lub mniej subtelnie) popędzają personel szpitalny, żeby coś zrobił, gdyż kobieta jest zmęczona
ciążą i chce mieć ją z głowy. Jeżeli w takim stanie położysz się do łóżka, pozwolisz, by
przebito twoje błony, i będziesz trwała bez ruchu, czekając, aż coś się wydarzy, odbierzesz
swojemu ciału i dziecku sposobność znalezienia właściwego momentu.
6. Zaplanuj, że urodzisz bez znieczulenia zewnątrzoponowego. Jeżeli zaczniesz rodzić
z przekonaniem, że ciało wie, jak ma sobie radzić, będziesz dużo bardziej otwarta, co jest
niezbędne dla optymalnego funkcjonowania macicy. Z drugiej strony, jeżeli w momencie, gdy
przekraczasz próg szpitala, jesteś przekonana, że potrzebujesz znieczulenia
zewnątrzoponowego, nie będziesz w pełni obecna w trakcie własnego porodu. Skurcze będą
jedynie czymś, co trzeba przetrwać do chwili, gdy pojawi się anestezjolog. Chociaż w pewnych
okolicznościach znieczulenie zewnątrzoponowe może być bardzo pomocne, przedłuża ono
poród i rozluźnia dolną część macicy i miednicy tak bardzo, że główka dziecka przyjmuje
nieodpowiednią pozycję. Zgodnie z tym, co wspomniałam powyżej, nawet jeżeli znieczulenie
zewnątrzoponowe nie zwiększa ryzyka cesarskiego cięcia, bywa przyczyną gorączki, a także
naraża dziecko na ryzyko sepsy. Wstrzymuje również uwalnianie się neuroprzekaźników
o nazwie beta-endorfiny, których poziom zwykle wzrasta w trakcie porodu, a w przypadku
niektórych kobiet powoduje euforię. Natura zaprojektowała tę euforię jako najlepszy stan na
spotkanie z nowym dzieckiem i zakochanie się w nim. Jeżeli z jakiegoś powodu potrzebujesz
jednak znieczulenia zewnątrzoponowego, poczekaj do momentu, gdy akcja porodowa będzie
zaawansowana, i poproś o najmniejszą możliwą dawkę.
7. Przede wszystkim zaufaj temu, że twoje ciało wie, jak rodzić. Poród jest bardzo
instynktowny i prymitywny, ale ponieważ nasza kultura uczy nas nie ufać naszym instynktom,
zwykle kojarzymy słowo prymitywne z ignorancją. Słownik wydawnictwa Random House
definiuje prymitywny jako „niewrażliwy na wpływy cywilizacyjne”. Wierz mi, dokładnie tak
odczuwany jest poród. Nie możemy rodzić naszym intelektem. My, kobiety, musimy odzyskać
tę zwierzęcą część nas i przyjąć starożytną i niezbędną mądrość. Przygotowanie do porodu
metodą Bradleya (zob. www.bradleybirth.com) lub metodą Calm Birth (zob.
www.calmbirth.org) na pewno pomaga. Przede wszystkim zaufaj temu, że twoje ciało wie, jak
rodzić. W trakcie porodu, bardziej niż w jakimkolwiek innym czasie, kobiety mają sposobność
radykalnego doświadczenia mądrości ciała. Przybieraj pozycje, w których czujesz się najlepiej.
Nie kładź się, chyba że w tej pozycji jest ci najwygodniej. Nie stawiaj oporu – zanurz się
głęboko w poród i podążaj za nim. Uczestniczyłam w wystarczającej liczbie porodów i wiem,
że ciało kobiety, która czuje się komfortowo, jest rozluźniona i otrzymuje dobre wsparcie,
automatycznie wie, co ma robić, żeby zapewnić bezpieczeństwo sobie oraz dziecku.

Moja historia
Jako matka i lekarka, która zajmuje się kobietami, doświadczyłam obydwu aspektów porodu.
Każda matka pielęgnuje w pamięci doświadczenie porodu, ma też spostrzeżenia i uczucia,
którymi czasem pragnie się podzielić z innymi kobietami. Chciałabym opowiedzieć swoją
historię, a także niesamowite historie innych kobiet.
Termin porodu pierwszego dziecka miałam wyznaczony na 7 grudnia 1980 r. Pełniłam wtedy
nadzór nad lekarzami rezydentami w bostońskim szpitalu, a co drugi tydzień latałam lub
jeździłam do Maine, żeby prowadzić tam własną praktykę. Widziałam zbyt wiele kobiet
w ciąży, które wcześnie przestały pracować i snuły się po domu bez celu, podjadając i czekając
na pojawienie się dziecka, a czasem błagając położnika, żeby wywołał poród. Nie chciałam do
nich dołączyć. Widziałam też dziesiątki kobiet, które przenosiły ciążę. Nie miałam zamiaru
ekscytować się porodem – na pewno nie przed terminem.
W Święto Dziękczynienia poszliśmy na obiad do przyjaciół. Później tego wieczoru w domu,
leżąc w łóżku, zaczęłam doświadczać bardzo łagodnych, bezbolesnych, ale regularnych
skurczów. Jak na dobrego, opanowanego lekarza przystało, poszłam do łazienki, żeby zbadać
szyjkę macicy i sprawdzić, czy następuje rozwarcie. Wtedy odeszły mi wody. Pomyślałam:
„Cholera, teraz wiem, że to już”101. Wkrótce potem, bez naturalnej „wyściółki”, którą dają
wody płodowe, skurcze zaczęły się pojawiać co dwie minuty. Były o wiele bardziej dotkliwe
niż początkowo.
Zadzwoniłam do matki, która miała mi pomóc po porodzie, i powiedziałam: „To nie będzie
miłe”. Matka odparła, że mnie rozumie (mając sześcioro dzieci, wiedziała, co mówi), ale że to
nie będzie trwało wiecznie. W latach 40. XX w. za każdym razem mama musiała rodzić sama,
przypięta do łóżka, bez środków przeciwbólowych czy indywidualnego wsparcia. W trakcie
każdego porodu pozbawiano ją przytomności za pomocą leków, a później położnik wręczał jej
dziecko, jak gdyby to był prezent od niego, a nie owoc jej pracy. Tysiące podobnych do niej
kobiet nigdy nie miało wyboru. Nie wiedziały, że można rodzić inaczej.
Ból porodowy był o wiele większy, niż się spodziewałam (zawsze jest silniejszy, gdy pękną
błony, co nie powstrzymuje niektórych położników przed przedwczesnym przebijaniem worka
owodniowego, nawet gdy nie ma takiej potrzeby). W trakcie 5 lat stażu w zakresie położnictwa
widziałam setki rodzących kobiet. Zawsze koncentrowałam się na kobietach, które pozornie nie
odczuwały żadnego bólu. Byłam pewna, że będę jedną z nich. A jednak. Czułam się, jakbym
była w pudełku, z którego nie mogę się wydostać. Jedyne, co mogłam zrobić, to przebić się
przez to pudełko. Mój intelekt nie mógł mi pomóc – byłam zdeterminowana, że urodzę
naturalnie. Już wtedy ufałam naturalnemu światu bardziej niż temu, który stworzył człowiek.
Zadzwoniliśmy do mojego położnika, wrażliwego mężczyzny, z którym przez kilka lat
pracowałam w szpitalu. Zasugerował, żebym pojechała z mężem do szpitala. Jedynym
problemem było to, że chciałam pozostać na czworakach na podłodze. Przenoszenie się
gdziekolwiek wydawało mi się najbardziej nienaturalną rzeczą na świecie. Było sprzeczne ze
wszystkimi odczuciami, które płynęły z mojego ciała.
Nie miałam spakowanej torby, którą mogłabym zabrać do szpitala. Mąż biegał tam
i z powrotem, pakując do torby bieliznę, koszulę nocną i szczoteczkę do zębów. Następnie
próbował mnie ubrać, wyprowadził z domu i wsadził do samochodu. Musiał mnie niemalże
nieść. Gdybym podążyła za instynktem, pozostałabym w pozycji na czworakach.
Gdy dotarliśmy do szpitala, w którym pracowałam od 5 lat, musiałam przejść przez izbę
przyjęć jako pacjentka. Na izbie przyjęć zgubiono właściwe papiery i nie pozwolono mi iść na
górę na salę porodową, gdzie czekały na mnie zaprzyjaźnione pielęgniarki i lekarz. To było
moje wprowadzenie w biurokrację szpitala; coś, przed czym przez wiele lat się uchroniłam.
(Rodzenie w szpitalnym korytarzu jest nieludzkie. Jednak jest to doświadczenie tysięcy kobiet).
Po prostu wyszłam z izby przyjęć, udałam się do windy na tyłach korytarza i sama poszłam na
salę porodową.
Lekarz zbadał mnie. Rozwarcie szyjki macicy wynosiło 4 cm (parcie można rozpocząć, gdy
szerokość szyjki macicy wynosi 10 cm). W ciągu kolejnych 3 godzin miałam częste skurcze,
ale rozwarcie nie przekroczyło 6 cm, na których „utknęłam” na te 3 godziny. Monitor
wskazywał na „zaburzenia” czynności skurczowej. Chociaż skurcze były bardzo bolesne
i występowały bez przerwy, nie spełniały swojego zadania. Wystąpił u mnie problem zwany
słabą czynnością skurczową macicy [ang. hypertonic uterine inertia], co oznacza, że
pojawiające się skurcze nie są skuteczne – są nieregularne, zaczynają się jednocześnie
w różnych miejscach macicy, podobnie jak w przypadku migotania serca (górne serce –
w klatce piersiowej – czasami robi to samo co „serce dolne” – macica w miednicy). Skurcze,
zamiast rozpoczynać się w górnej części macicy i poruszać falami w dół, zaczynały się w wielu
miejscach jednocześnie. Poród nie postępował. Przypominał próbę wyciśnięcia pasty z tubki
przez delikatne ściskanie jej w 15 miejscach jednocześnie, zamiast stanowczego ściśnięcia
tylko na końcu tubki, tak by pasta wyszła równomiernie.
Gdy lekarz powiedział, że od 3 godzin nie poczyniłam żadnych postępów, wiedziałam, co
mnie czeka (pamiętaj, mój intelekt myślał, że kontroluje poród). „W porządku – powiedziałam
– załóż wkłucie, umieść elektrodę na główce płodu i podłącz kroplówkę z Pit”. Pitocin
(oksytocyna) jest lekiem, który wywołuje sztucznie skurcze macicy. Gdy podano mi Pitocin,
skurcze stały się niemal nie do zniesienia i od samego początku wystąpiły z pełną siłą.
Nawet oddech techniką Lamaze’a nie był w stanie odwrócić mojej uwagi od intensywnego
wrażenia, jakby dolna część mojego ciała była ściśnięta w imadle102. W pewnym momencie
spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest 11.15. Pomyślałam wtedy: „Jeszcze 15 minut
i będę potrzebowała znieczulenia zewnątrzoponowego”. Nie wiedziałam, że jestem w okresie
przejściowym – najbardziej intensywnej fazie porodu, tuż przed pełnym rozwarciem szyjki
macicy. W ciągu kolejnych 12 minut nagle poczułam przemożną potrzebę parcia. Nigdy nie
miałam równie potężnego cielesnego odczucia. Byłam wobec niego bezsilna, nie mogłam się
mu oprzeć. Przemknęło mi przez myśl: „Jeżeli kiedykolwiek powiem kobiecie, żeby nie parła,
gdy każde włókno jej ciała mówi jej, że ma przeć, niech mnie Bóg skarze!”.
Po drugim parciu Ann niemal wyfrunęła z mojego ciała. Położnik dosłownie ją złapał.
Chociaż rodziłam na „sali porodowej”, nie byłam we „właściwym” łóżku porodowym i ledwie
zdążyłam dobiec na czas do tego przeznaczonego dla mnie. (Obecnie sale porodowe
wyposażone są w łóżka, które są dostosowane do porodu, więc nie trzeba się przemieszczać
z jednego łóżka na drugie).
Ann bez przerwy płakała i choć niemal natychmiast przystawiłam ją do piersi, uspokojenie jej
zajęło mi chwilę. Przypuszczam, że było to spowodowane Pitocinem, który zbytnio
przyspieszył drugą fazę porodu, przez co zarówno dla mnie, jak i dla niej był on zbyt
intensywny. Nie miałyśmy czasu pomiędzy skurczami, żeby dojść do siebie.
Zwykle w przypadku pacjentki, która jest pierworódką – czyli rodzi pierwsze dziecko – parcie
trwa ponad godzinę. Od momentu pełnego rozwarcia szyjki macicy do urodzenia dziecka –
podczas drugiej fazy porodu – moja szyjka rozszerzyła się od 6 do 10 cm w czasie poniżej
godziny, a macica kurczyła się pod wpływem silnego leku. Było to bardzo intensywne
i nienaturalne doświadczenie.
W dzieciństwie moja córka nie czuła się we własnym ciele jak „w domu”. Obawiała się
aktywności fizycznej takiej jak jazda na nartach czy piesze wędrówki. Chociaż istnieją ku temu
różne powody, w głębi serca wiem, że bycie wypchniętą na świat i brak czasu na
przystosowanie się do porodu były dla niej przerażającym doświadczeniem. Miała problemy ze
ssaniem piersi i zawsze miała lekki sen. Po części wynikało to z jej osobowości, a także z tego,
że była mała (2,5 kg) i urodziła się wcześnie (po 38,5 tygodniu). Jednak przyczynił się do tego
również sposób, w jaki się urodziła. Nie wiedziałam wtedy tego, co wiem dzisiaj, i nawet przez
chwilę nie obwiniałam się za to, w jaki sposób się urodziła. Pozwoliłam sobie na żal
wynikający z tego doświadczenia, które większość ludzi postrzega jako zupełnie normalny
poród.
Po narodzinach Ann pępowina oderwała się od łożyska, więc lekarz musiał ją ręcznie
wyciągnąć. Gwałtowny, niepohamowany poród spowodował rozdarcie pochwy, więc usuwanie
łożyska było dość nieprzyjemne. Jednak nic nie było w stanie dorównać tym bolesnym,
spowodowanym przez Pitocin skurczom! Czułam euforię, że mam to wszystko za sobą. Miałam
„normalny poród pochwowy” i według mnie miałam szczęście, że udało mi się uniknąć
cesarskiego cięcia. Ciąże i porody większości lekarek automatycznie traktuje się w kategoriach
wysokiego ryzyka, gdyż lekarki (a także inne kobiety, których szkolenie odwiodło od
instynktownej kobiecej mądrości) często oddzielają intelekt od ciała. Nie ufają swojemu ciału
i nieświadomie narażają się na problemy porodowe. Ponadto jesteśmy narażone na zbyt wiele
godzin pracy w trakcie ciąży, co ma „udowodnić”, że „radzimy sobie” i dorównujemy
mężczyznom.
Patrząc wstecz, wiem, że moje utknięcie na 6 cm było doskonałą metaforą ambiwalencji,
która dotyczyła posiadania dziecka oraz mojego samopoczucia w trakcie porodu. Czułam, że
„utknęłam” i zostałam uwięziona w bólu – nie przygotował mnie na to intelekt.
Przeprowadzałam przecież eksperyment na macicy. Nie byłam zbytnio zaangażowana
w posiadanie dziecka. W moim życiu nie stworzyłam przestrzeni dla dziecka. Ostatnie 10 lat
spędziłam, udowadniając sobie i światu, że jestem równie dobra jak mężczyzna – a mężczyźni
nie zajmują się dziećmi.
Innymi czynnikami, które zaburzyły przebieg porodu, były powstanie z pozycji na
czworakach, przybycie do szpitala, formalności związane z przyjęciem do szpitala
i konieczność odpowiadania na pytania z zakresu ubezpieczeń i leczenia w formularzach, które
wypełniałam już kilkakrotnie. To wszystko zakłóca tak niezbędne dla normalnego porodu
skupienie na wnętrzu. Wtedy o tym nie wiedziałam, choć widziałam wiele kobiet
pojawiających się w szpitalu w trakcie porodu, który został zwolniony lub zaburzony podczas
procesu „przetwarzania przez system”.
Teraz to ja rodziłam dziecko, które, jak zdecydowałam, miało nie zmienić mojego życia.
Uświadomiłam sobie, że w momencie, gdy utknęłam, potrzebowałam położnej lub lekarza,
który miałby zdolności akuszerskie, najlepiej mądrej kobiety (lub mądrego mężczyzny –
istnieją akuszerzy i położnicy o duszy akuszera), która jest matką i ufa procesowi porodu oraz
wysyłanym przez ciało sygnałom. Potrzebowałam kogoś, kto by mi powiedział: „Zanurz się
w sobie i porozmawiaj z dzieckiem. Powiedz mu, że może bezpiecznie wyjść na świat, że nic
mu się nie stanie”. Następnie akuszerka mogłaby zabrać mnie na spacer po korytarzu – bardzo
skuteczny sposób przywracania normalnych skurczów. Być może nawet pomogłaby mi
przepracować moją ambiwalencję związaną z posiadaniem dziecka.
Podczas drugiego porodu miałam położną. Poród zaczął się w domu, a ja spędziłam jakiś czas
w wannie (badania przeprowadzone w Szwecji wykazały, że u kobiet rodzących w ciepłej
wodzie rozwarcie szyjki macicy następuje dużo szybciej). Nie chciałam iść do szpitala, dopóki
nie było to konieczne. Mąż spał. Obudziłam go dopiero kilka godzin później, gdy wiedziałam,
że trwa akcja porodowa. Gdy mnie zbadał, rozwarcie wynosiło 7 cm. Pojechaliśmy do szpitala,
gdzie przy wejściu czekała na mnie koleżanka, dr med. Mary Ellen Fenn, która zaparkowała
mój samochód. Był to gest wsparcia, który zawsze będę cenić.
Gdy pojawiłam się na sali porodowej, miałam rozwarcie na 9 cm. Przez resztę porodu stałam,
przenosząc ciężar ciała z jednej stopy na drugą. Druga córka była o wiele większa niż pierwsza
– ważyła 3,09 kg. Jej główka była w ułożeniu tylnym (była zwrócona twarzą w kierunku
mojego brzucha). Nie czułam potrzeby parcia, ale mimo wszystko parłam, co wymagało
ogromnego wysiłku. Nawet gdy miałam pełne rozwarcie, skurcze odczuwałam tak samo jak
przy 9 cm. Krocze nie pękło ani mi go nie nacinano. Moja córka Kate i ja wyszłyśmy ze
szpitala w godzinę po porodzie. Kate była spokojna, grzeczna i taka pozostała. Ma zupełnie
inną osobowość i konstrukcję fizyczną od swojej siostry. Wynika to po części z faktu, że będąc
w ciąży z Kate, byłam kimś zupełnie innym niż w trakcie ciąży z Ann.
Cudownie było mieć w pokoju położną. Czułam wsparcie. Tym razem dużo bardziej ufałam
sobie i miałam już przygotowane rzeczy dla dziecka. Pamiętam, że w czasie drugiego porodu
myślałam, że każda kobieta zasługuje na podobne wsparcie. Każda kobieta powinna rodzić
w takiej pozycji, jaką chce przyjąć jej ciało. Powinni otaczać ją bliscy przyjaciele, których sama
wybrała (nie widzowie, ale osoby wspierające – to ogromna różnica!). Każda kobieta w trakcie
porodu powinna być masowana, otoczona troską i dopieszczona.
Oczywiście także w czasie tego porodu czułam ból, ale podążyłam za nim głęboko w siebie.
Podczas pierwszego porodu walczyłam z bólem i w desperacji zwracałam się do męża – nie
pozwoliłam mu nawet wyjść do łazienki. Czułam, że drugi poród jest sprawą pomiędzy mną
a dzieckiem. W przerwach między skurczami miałam dużo czasu na odpoczynek i rozmowy
z moimi opiekunami, którzy fantastycznie masowali mi plecy. Żadne leki nie zakłóciły
przebiegu porodu. Nauczyłam się ufać ciału i odpuszczać, jak gdyby poddając się procesowi,
który jest tobą, ale jest też o wiele potężniejszy od ciebie. Nie nauczyłam się tego w trakcie
stażu – nie nauczyłam się tego z obserwacji rodzących kobiet, chociaż wierzę, że jest to
możliwe i pewnie w końcu by mi się udało. Musisz zaufać naturze, spodziewać się najlepszego
i pozbyć się z ciała zabójczej kontroli intelektu.
Żałuję, że nie jęczałam głośno i nie pozwoliłam, by jęki pomogły mi w parciu. Nie pozwolił
mi na to mój „profesjonalizm” (czytaj: brak kontaktu). Napawają mnie smutkiem wszystkie
niepotrzebnie zmedykalizowane porody, których przyczyną jest fakt, że kobieta nie ufa sobie
i nie jest otoczona przez ludzi, którzy mogliby jej pomóc przebyć ten proces.

Czerpanie osobistej mocy z porodu


Zaufanie do procesu porodu i umiejętność dostrojenia się do dziecka sprzyjają porodowi
i sprawiają, że jest on doświadczeniem, które daje możliwość wzmocnienia siebie. Zamiast
uciekać od tych lekcji, my, kobiety, jeżeli tylko jesteśmy gotowe je przyjąć, możemy się z nich
wiele nauczyć.
Wspomniana wcześniej dr med. Bethany Hays jest matką trzech synów. Przekazała mi takie
oto refleksje na temat bólu porodowego oraz sposobów radzenia sobie z nim: „Wydawało mi
się kiedyś, że poród jest jedynie sprawą radzenia sobie z bólem oraz lękiem przed nim.
Wiedziałam, że ból porodowy miał zupełnie inną jakość od każdego innego rodzaju bólu
doświadczanego przez ciało. Nigdy nie podpisywałam się pod teorią, że ból porodowy jest
rodzajem kary. Szukałam naturalnego i sensownego jego wyjaśnienia. Nie wierzyłam, że ból
porodowy był kaprysem Matki Natury, podobnie jak nie był karą od Boga.
Każdy inny rodzaj bólu pojawia się, by poinformować nas, że coś jest nie w porządku.
«Przestań chodzić, masz kawałek szkła w stopie». «Nie jedz chilli, masz po nim zgagę».
Wiedziałam, że przyczyna bólu porodowego, przynajmniej w większości przypadków, nie jest
związana z tym, że coś jest nie w porządku. Fizyczny proces porodu jest zupełnie normalny
i doskonale zaprojektowany przez naturę w sposób, który zapewnia bezpieczny poród
noworodka z minimalną traumą dla matki. Ból stanowił część tego planu i, by zrozumieć cel
jego istnienia, musiałam przyjrzeć się mu w takim kontekście.
Obserwując kobiety w ciąży, zaczęłam rozumieć, że natura musi mieć jakiś sygnał, dzięki
któremu kobiety mogą przerwać wykonywaną pracę, znaleźć bezpieczne miejsce do porodu
i zebrać wokół siebie wspierających ją ludzi. W przypadku niektórych kobiet nie zadziałałoby
nic o mniejszej sile niż uderzenie młotem. Musiał to być sygnał, którego nie da się zignorować,
ale który nie pozbawia matki możliwości uczestniczenia w porodzie, jeżeli wymagają tego od
niej okoliczności”.
Bez wątpienia ból porodowy jest mocnym sygnałem, który mówi: „Przestań robić to, co
robisz, i bądź czujna”. Wbrew kulturowemu przekonaniu, że „cierpienie uszlachetnia”,
prowadzącemu często do wyrządzania sobie krzywdy, ból porodowy jest zupełnie innym
rodzajem bólu. Gdy kobieta przestała wykonywać swoje zadania, znalazła grupę wspierających
ją ludzi i dotarła w bezpieczne miejsce, nadszedł czas, by wykorzystać ból porodowy w jakimś
innym celu. Dr Hays sugeruje, że w tym momencie ból jest czymś, na co trzeba sobie pozwolić,
i wskazuje, że jednym ze znaczeń słowa cierpienie [ang. suffer] jest pozwalanie [ang. to allow],
tak jak w przypadku Chrystusa, który mówi: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie” [ang.
Suffer the little children to come unto me].
Po znalezieniu odpowiedniego miejsca rodzące kobiety muszą pozwolić sobie na ból.
Miotanie się nie pomaga. Pomaga natomiast zanurzenie się we własnym wnętrzu. Niedawno
rozmawiałam z dr Hays o bólu porodowym oraz o tym, jak pomóc kobietom pracować z tym
bólem. Opowiedziałyśmy sobie kilka historii kobiet, które twierdziły, że w trakcie porodu
„przeniosły się w inne miejsce”.
Dr Hays opowiedziała mi o żonie studenta medycyny, z którym kiedyś pracowała. W trakcie
porodu kobieta siedziała na łóżku w słabo oświetlonym pomieszczeniu w zupełnej ciszy. Była
tak skupiona, że jej matka i mąż stwierdzili, że pewnie nie rodzi. Ona jednak nie tylko rodziła,
ale gdy wreszcie otworzyła oczy, powiedziała: „Wydaje mi się, że już czas przeć”.
„Po porodzie – wyznała dr Hays – moja ciekawość skłoniła mnie do zapytania kobiety, gdzie
była, gdy powiedziałam jej, żeby udała się «w jakieś inne miejsce». [Wcześniej sprawiała
wrażenie bardzo odciętej od swego ciała, więc dr Hays powiedziała, żeby znalazła sobie
wygodną pozycję, rozluźniła się i «udała w jakieś inne miejsce»]. Jej odpowiedź była zupełnie
nieoczekiwana. Powiedziała bowiem: «Skupiałam się na bólu». Zaintrygowało mnie to. Czy
kobieta może poradzić sobie z bólem porodowym w inny sposób, niż mnie uczono, czyli przez
odwrócenie uwagi i skoncentrowanie się na czymś innym – «oddechu», «centralnym punkcie»
czy wymarzonej podróży na Karaiby? Czy może raczej przez skupienie się na ciele – na pracy,
którą wykonuje, i na samym bólu?”
Dr Hays zadawała pytania wszystkim kobietom, które rodziły w ciszy i nie były zbyt
aktywne. Jedna z nich powiedziała: „Po prostu skupiałam się na szyjce macicy. Starałam się ją
rozewrzeć dla główki dziecka”. Wspólnym elementem tych wszystkich porodów było to, że
kobiety były ze swoim bólem. Zanurzały się głęboko w siebie, w miejsce, w którym powstawał
ból, i pozwalały mu trwać.
Jedna z pacjentek dr Hays na pytanie: „Dokąd wędrują twoje myśli w trakcie skurczów?”
opowiedziała o takim oto pięknym wyobrażeniu porodowym: „Otóż jeśli w trakcie wysokiej
fali na oceanie pozostaniesz na powierzchni, będziesz uderzać o rafy i skały, twoje usta i nos
napełnią się wodą i będziesz miała wrażenie, że toniesz. Jednak jeśli zanurkujesz, przytrzymasz
się czegoś i pozwolisz, by fale przepływały nad tobą, będziesz mogła wynurzyć się pomiędzy
nimi i wszystko będzie dobrze. Właśnie tak robiłam w trakcie porodu. Gdy pojawiały się
skurcze, zanurzałam się głęboko i pozwalałam im przepłynąć”. Wyobrażenia związane z wodą
są bardzo powszechne wśród kobiet opisujących poród naturalny.
Uświadomiłam sobie, że w trakcie drugiego porodu przyzwoliłam na ten proces, zupełnie
inaczej niż za pierwszym razem. Poród jest naprawdę procesem – z własnym rytmem
i właściwym czasem na wszystko – i jest ponad nami. Dlatego też poddanie się mu –
przyzwolenie, by nas zabrał – jest niezapomnianym doświadczeniem. Jest także doskonałym
ćwiczeniem kompromisów, związanych z rodzicielstwem.
Historie kobiet
Rebecca: odzyskiwanie siły płynącej z porodu. Poniższą historię opowiedziała Bethany Hays,
położna Rebekki.
„Rebecca rodziła po raz drugi. Jej pierwszy poród był długi, ale poradziła sobie dzięki
pomocy osoby wspierającej oraz spokojnego, kochającego męża. Gdy Rebecca przybyła do
szpitala w trakcie drugiego porodu, miała już 7-centymetrowe rozwarcie, ale czuła się świetnie.
Chodziła i rozmawiała z grupą wspierających ją osób, popijając płyny. Tolerowała naszą
medyczną ingerencję w jej poród w postaci monitora, opaski do mierzenia ciśnienia krwi
i termometru.
Po kilku godzinach jej rozwarcie wciąż wynosiło 7–8 cm. Była zdziwiona, sfrustrowana
i chciała «się za to zabrać». Omówiłyśmy dostępne rozwiązania, w tym także przerwanie błon
płodowych, co pomogłoby obniżyć główkę dziecka do szyjki macicy. Szyjka macicy była
gotowa i wystarczająco miękka, by pozwolić na przejście dziecka, więc czekała tylko na jakieś
bliżej nieokreślone działanie.
Po rozważeniu możliwych negatywnych następstw Rebecca zdecydowała się na przebicie
błon. Błony przerwano. Skurcze się nasiliły, ale po jakimś czasie badanie wykazało, że wciąż
nie ma pełnego rozwarcia. Główka wciąż była wysoko w miednicy. Rebecca miała nieznaczną
potrzebę parcia w pozycji w kucki, ale jej parcie nie było skuteczne. Osoba wspierająca jej
poród [ang. monitrice] przypomniała mi, że w czasie pierwszego porodu Rebecca także miała
problem z parciem, które w czasie drugiej fazy zajęło jej 3 godziny i wymagało ucisku tylnej
ściany pochwy, co pomagało jej przeć.
Ktoś zasugerował, że to może pomóc również teraz. Rebecca kucała, więc uklęknęłam na
podłodze, włożyłam dwa palce do jej pochwy i ucisnęłam mocno na jej tylną ścianę.
W odpowiedzi nagle Rebecca odruchowo się cofnęła. Uświadomiłam sobie, że to nie tylko
sprawia jej ból, ale wywołuje o wiele poważniejszą reakcję emocjonalną. Moja reakcja była
równie silna. Nie, pomyślałam, nie będę uczestniczyła w tym nadużyciu. To jest
wykorzystywanie seksualne ciała innej kobiety i nie zrobię tego.
«Rebecca – powiedziałam – spróbujmy zrobić coś innego». Zawsze wzruszała mnie wiara
(często nieuzasadniona), którą moje pacjentki pokładały we mnie. Wiedziałam, że Rebecca ma
do mnie zaufanie. Jakikolwiek by był ten plan, ona dałaby mu szansę. Ja jednak nie miałam
żadnego planu. Robiłam wszystko na wyczucie. Poprosiłam ją, żeby znalazła wygodną pozycję.
Ułożyła się na łóżku w pozycji półleżącej. Jej mąż leżał za jej plecami i przytulał ją. «Teraz –
powiedziałam – chcę, żebyś się rozluźniła i słuchała mojego głosu. Najpierw wejdź w siebie
i znajdź to miejsce w ciele, w którym jest twoje dziecko. Kiedy już z nim będziesz, powiedz
mu, że wszystko jest w porządku, na wypadek gdyby było przestraszone».
Czekaliśmy. Powoli na jej twarzy pojawił się uśmiech. Wiedziałam, że jest z dzieckiem. Nie
przeszkadzało już jej monitorowanie płodu, które nagle zaczęło pokazywać – łagodne do
umiarkowanych – deceleracje zmienne, pojawiające się przy skurczach [deceleracje zmienne to
obraz akcji serca płodu związany z uciskiem żyły pępowinowej, co czasem u dziecka może
powodować stres].
«Teraz – powiedziałam – chcę, żebyś tylko słuchała. Wiele kobiet nie czuje się
właścicielkami wszystkich części swojego ciała. Nie pozwalamy sobie czuć pochwy i krocza.
Postrzegamy je jako coś odrębnego i nie mamy nad nimi władzy. Niosą one negatywne
skojarzenia: pornograficzne lub brudne. Te części naszych ciał często sprawiają nam problem.
Jednak prawda jest taka, że one należą do nas. Należą do nas tak samo jak nasze ręce, usta
i umysły. Ta część twojego ciała jest twoja i możesz ją odzyskać. Już teraz. Przyjmij ją jako
zmysłową część ciebie, która jest źródłem radości. Skoro jest twoja, masz nad nią władzę.
Możesz pozwolić, by twoje dziecko przeszło przez tę część ciebie tak szybko lub tak wolno, jak
sobie tego życzysz. To nie musi boleć, ale w tej części ciała poczujesz bardzo silne sygnały, do
których nie jesteś przyzwyczajona. Pozwól sobie na te uczucia i celebruj je jako powrót dawno
utraconego przyjaciela».
Wszyscy obserwowaliśmy. Rebecca, leżąc w ramionach męża, była całkowicie rozluźniona.
W pokoju panowała cisza. Słychać było jedynie dźwięk monitorowania płodu, które cichutko
zaświadczało o dobrym samopoczuciu dziecka. Zastanawiałam się, czy nie oszukuję sama
siebie – byłam pewna, że każdy w pokoju uważa, że jestem świrnięta.
Nagle uświadomiłam sobie, że z każdym skurczem krocze Rebekki bardziej się wybrzusza,
a główka dziecka obniża. A więc to działało. Od czasu do czasu Rebecca traciła kontakt
z ciałem. Wtedy ogarniało ją przerażenie i kurczowo ściskała męża. W takich momentach
pomiar tętna dziecka wskazywał przedłużone deceleracje zmienne, powoli powracające do
normy. Mówiłam wtedy: «Rebecca, porozmawiaj jeszcze raz z dzieckiem. Jest przerażone.
Pamiętaj, nie przyspieszaj, jeśli tego nie chcesz. To twoje ciało. Całe należy do ciebie».
Rebecca ponownie się wyciszała. Zobaczyliśmy, że w kanale rodnym pojawia się czubek
główki dziecka [tuż przed wyjściem na świat]. Wkrótce, przy nieznacznym wysiłku, dziecko
urodziło się w kochające ramiona matki”.
Słysząc tę historię, uświadomiłam sobie, że druga faza mojego drugiego porodu mogłaby
mieć inny przebieg, gdybym miała taką lekarkę jak Bethany Hays. Zrozumiałam też, że
nieświadomie stosowałam przemoc fizyczną wobec wielu rodzących kobiet, gdy naciskałam na
ich pochwy, pomagając im w parciu i zachęcając je jak trener futbolu, żeby „je wypchnęły”.
Nie robiłabym tego, gdybym wiedziała to, co wiem dzisiaj.
Historia Amandy: poród domowy. Bethany uczestniczyła także w porodzie, podczas
którego jedna z jej pacjentek weszła tak głęboko w siebie, że nawet nie podejrzewałyśmy, że
jest to możliwe. Pierwsze dziecko Amandy urodziło się w wyniku cesarskiego cięcia, które
przeprowadziła Bethany. „Wydawało mi się, że zrobiliśmy wszystko, jak należy” – mówi
Bethany. „Amanda była zdrowa, pewna siebie i chciała urodzić naturalnie bez znieczulenia.
Miała wsparcie podczas porodu: rodzinę i przyjaciół. Chociaż wszystko wydawało się idealne,
dziecko po prostu nie chciało wyjść na świat. Skorzystałam z całej dostępnej mi wiedzy, która
w tamtym czasie była dość ograniczona. Wreszcie przeprowadziłam cesarskie cięcie”.
W trakcie drugiej ciąży Amanda wróciła do Bethany i powiedziała: „Tym razem chcę urodzić
naturalnie”. Bethany zgodziła się i powiedziała, że według niej jest to jak najbardziej realne.
Kobiety, którym nie udało się urodzić naturalnie za pierwszym razem i nie straciły pragnienia,
by spróbować ponownie, mają największą motywację. Amanda nie chciała rodzić drugiego
dziecka w szpitalu, gdyż czuła, że jedną z przyczyn jej problemów było środowisko szpitalne.
Zdecydowała się na poród domowy.
Przez lata miałam w moim sercu szczególne miejsce dla kobiet, które decydują się na poród
domowy, gdyż ufają one sobie bardziej niż lekarzom i szpitalom. Chociaż czasami popełniają
błędy, mogą nas czegoś nauczyć. Moja siostra rodziła w domu, a ja żałuję, że nie urodziłam
w ten sposób choćby jednego dziecka. Mimo że wychodziłam ze szpitala tuż po porodzie
i żadne z moich dzieci nie leżało na oddziale dla noworodków, to jednak wolałabym nie
przerywać porodu, żeby wejść do samochodu i gdzieś jechać. Za każdym razem czułam, że jest
to nienaturalne zakłócenie procesu.
Amanda chciała, żeby Bethany była przy niej, jednak Bethany nie przyjmuje porodów
w domu. Wreszcie osiągnęły kompromis: Bethany miała być jedynie osobą wspierającą poród,
a Amanda miała zatrudnić najlepszą położną. Przyjmowanie porodów domowych przez
ginekologa-położnika było politycznie niebezpieczne. Wiele szpitali odbiera przywileje
szpitalne lekarzom, którzy przyjmują porody domowe, a większość firm ubezpieczających od
błędu w sztuce zawodowej [ang. malpractice insurance companies] nie ubezpiecza takich
lekarzy, pomimo statystyk świadczących o bezpieczeństwie porodów domowych. Jednak
Amanda stanowczo zdecydowała, że chce, aby Bethany była przy niej obecna. Bethany chciała
ją wspierać, ale nie chciała być odpowiedzialna za sprawowanie nad nią opieki.
Wywiązała się długa dyskusja na temat różnych zagrożeń: pęknięcia macicy, zagrożenia
płodu, ich prawdopodobieństwa oraz tego, co Bethany może, a czego nie może zrobić, w razie
gdyby te problemy wystąpiły w domu. Ostatecznie Amanda przekonała Bethany, że bierze
odpowiedzialność za bezpieczeństwo swojego dziecka oraz swoje, i jeżeli poczuje, że nie jest
w stanie tego zrobić, powie o tym Bethany i udadzą się wtedy do szpitala.
Nadszedł dzień rozwiązania. Wczesna faza porodu była długa i bolesna, ale Amanda do
nikogo nie dzwoniła. Gdy wreszcie zaprosiła swoich opiekunów, znaleźli ją w fotelu bujanym.
„Czuję się świetnie” – powiedziała, po czym dodała: „Po południu ból był tak straszny, że
myślałam, że umrę”. Później, w rozmowie ze mną, Bethany oznajmiła: „Nie wiedziałam, jak
powiązać te dwa stwierdzenia w całość”. Gdy zbliżał się moment rozwiązania, Amanda leżała
na boku na swoim ogromnym łóżku. „Staraliśmy się za nią nadążyć – powiedziała Bethany –
kiedy ona zataczała kręgi na łóżku. Jej głowa pozostawała pośrodku, a reszta jej ciała
dwukrotnie zatoczyła wokół niej pełen krąg, manewr, którego nigdy wcześniej nie widziałam
w szpitalu. To było bardzo pierwotne. Chociaż nie rozumiałam tego, zaufałam, że jej potrzeba
poruszania się w ten sposób jest elementem jej wyjątkowego procesu porodu.
Niewiele rozmawialiśmy. Amanda milczała i prawie nie wydawała z siebie dźwięków.
Urodziła na czworakach, po czym przyklęknęła nad dzieckiem. Była gdzie indziej. Wszyscy
wygłaszaliśmy komentarze na temat dziecka, ale ona nie patrzyła na noworodka. Jej ciało
przyjęło pozycję świadczącą o ekstazie. Nie odpowiadała, gdy mówiliśmy do niej. Przez
moment przestraszyłam się, że może nie wrócić z miejsca, w którym się znalazła. Następnie
popatrzyła na niemowlę i powoli wróciła do swego ciała – czy też, być może, znów znalazła się
poza ciałem?”
Bethany zrobiła zdjęcie Amandzie w tym ekstatycznym stanie i pokazała je na ostatnim
spotkaniu lekarzy, na którym obie wygłaszałyśmy wykład na temat zdrowia kobiet. Z historii
Amandy, a także z lektury książek pt. „Shakti Woman” autorstwa Vicki Noble103 oraz „Poród
naturalny” (CoJaNaTo, 2012) Iny May dowiedziałam się, że ekstaza, której doświadczyła
Amanda, potencjalnie leży w zasięgu każdej kobiety. Od tamtej pory dużo rozmawiałam
z moimi pacjentkami, które rodziły w domu. Niedawno jedna z nich wyznała, że w trakcie
porodu w domu „wyszła z ciała” i stała się latającym w górze orłem. W ogóle nie doświadczyła
bólu. Nigdy nikomu o tym nie mówiła. Jednak od tego momentu w pełni ufała swemu ciału.
Zbiorowo, choć niekoniecznie świadomie, kobiety nauczyły się obawiać doświadczenia
porodu. Na naszej zbiorowej ścieżce pojawiła się każda z możliwych przeszkód, które
uniemożliwiają nam doświadczenie mocy porodu. Jednak, jak mawia Bethany: „Ten rodzaj
porodu jest możliwy w wielu środowiskach. Wymaga matki, która ufa swemu ciału i jest
połączona ze wszystkimi jego częściami. Musi ona kochać dziecko i pragnąć go. Musi
rozumieć, że poród jest doświadczeniem natury seksualnej, i czuć się swobodnie ze swoją
seksualnością. Musi się czuć bezpieczna. Musi wiedzieć, że ludzie wokół niej akceptują jej
ciało oraz seksualną naturę tego, co robi. Nie są tym zażenowani i nie zakłócą procesu porodu.
Musi wiedzieć, że może zejść do swojego wnętrza i bezpiecznie stamtąd powrócić. Jeżeli
jeszcze nigdy tam nie była, potrzebuje uziemiającej miłości rodziny i przyjaciół, którzy w razie
potrzeby przywołają ją z powrotem”.
Kobiety, które rodziły w sposób standardowy, powinny zrozumieć, że nie są odpowiedzialne
za to, czego w tamtym czasie nie wiedziały. Gdy moja matka mnie rodziła, a także gdy rodziła
wszystkich moich braci i siostry, była pod wpływem leków. Chociaż karmiła nas piersią, to
jednak na wiele godzin pozostawiano nas na oddziale dla noworodków, gdy matka się budziła.
Nie chciała, żeby tak to wyglądało, ale nie wiedziała, że ma inny wybór.
Pamiętaj, że bycie odpowiedzialną oznacza jedynie, że ma się „możliwość odpowiedzi”. Nikt
nie ma gwarancji idealnego porodu. W rzeczywistości pojęcie idealnego porodu stanowi
element perfekcjonizmu systemu uzależnień. Czasami tuż po porodzie dziecko musi zostać
poddane obserwacji na oddziale dla noworodków. Czasami niezbędne jest nagłe cesarskie
cięcie. Gdy tak się zdarzy, nie jest to porażką kobiety. Kobieta stanowi jedynie element
złożonego i tajemniczego procesu. Dziecko także jest aktywnym uczestnikiem porodu. Każde
wnosi coś wyjątkowego w ciążę i poród. Zawsze możemy się czegoś nauczyć i wykorzystać to
doświadczenie w rozwoju osobistym. Jednak bez względu na to, co się dzieje, rodzice powinni
być maksymalnie zaangażowani na wszystkich etapach ciąży i porodu. Powinni zrozumieć, że
ich wkład ma ogromne znaczenie dla zdrowia dziecka.
Zbiorowe odzyskiwanie mocy płynącej z porodu
Wyobraź sobie, co by się stało, gdyby większość kobiet wstała z łóżka porodowego
z odnowionym poczuciem siły i mocy swoich ciał oraz ich umiejętności osiągania ekstazy
poprzez poród. Jeżeli wystarczająca liczba kobiet zrozumie, że poród jest czasem, który oferuje
wspaniałą możliwość nawiązania kontaktu ze swoją prawdziwą mocą, i gdy kobiety będą
chciały wziąć za to odpowiedzialność, odzyskamy moc płynącą z porodu i pomożemy
przywrócić technologii jej właściwe miejsce – jako coś, co służy rodzącym kobietom, ale nie
jest ich panem.
Dla wielu kobiet poród jest pierwszym doświadczeniem połączenia z innymi kobietami oraz
z ich olbrzymią kreatywnością. Może odmienić sposób, w jaki o sobie myślimy. Jedna
z pacjentek powiedziała: „Czułam się jednością z każdą kobietą, która kiedykolwiek rodziła.
Czułam siłę i miałam kontakt z czymś wewnątrz mnie, o istnieniu czego nie miałam nawet
pojęcia. Zajęłam miejsce w szeregu kobiet matek”.
1 Betsey
Stevenson, cytowana w: Maureen Dowd, Blue is the New Black, New York Times (September 20, 2009), s. WK9.
Współautorka z Justin Wolfers, The Paradox of Declining Female Happiness, publikacja w nadchodzącym wydaniu
American Economic Journal: Economic Policy.
2
Center for Women’s Business Research, Key Facts About Women-Owned Businesses (2009), także dostępne online:
www.womensbusinessresearchcenter.org/research/keyfacts; Brad Harrington i Jamie Ladge, Got Talent? It Isn’t Hard to
Find, w: Heather Boushey i Ann O’Leary, eds., The Shriver Report: A Woman’s Nation Changes Everything (Washington,
DC: Center for American Progress, 2009), s. 206.
3
Maria Shriver, The Unfinished Revolution, Time (October 26, 2009); The Shriver Report: A Woman’s Nation Changes
Everything (Washington, DC: Center for American Progress, 2009).
4 Od
tłum.: Związek Psychologii i Zdrowia Prenatalnego i Okołoporodowego.
5
Thomas R. Verny i Pamela Weintraub, Tomorrow’s Baby: The Art and Science of Parenting from Conception Through
Infancy (New York: Simon & Schuster, 2002), s. 29.
6
Peter W. Nathanielsz, Life in the Womb: The Origin of Health and Disease (Ithaca, NY: Promethean Press, 1999); L.
Szabo, Aging Well Starts in Womb, As Mom’s Choices Affect Whole Life, USA Today (June 30, 2009), także dostępne
online: www.usatoday.com/news/health/2009-06-30-prenatalcover_N.htm.
7
U.S. Department of Health, Education, and Welfare, the National Center for Health Statistics, Wanted and Unwanted Births
by Mothers 15-44 Years of Age: United States, 1973 (Washington, DC: U.S. Government Printing Office, 1973); dane z
wyprzedzeniem za: Vital and Health Statistics, no. 9 (Aug. 10, 1977); National Institutes of Health, Institute of Child Health
and Human Development, raporty badawcze (Nov. 1992), dostępne w: NICHD Office of Research Reporting, budynek 31,
pokój 2A312, National Institutes of Health, Bethesda, MD 01892; (310) 496-5133; M. D. Muylder et al., A Women’s
Attitude Toward Pregnancy: Can It Predispose Her to Preterm Labor? Journal of Reproductive Medicine, vol. 37, no. 4
(Apr. 1992); R. Newton i L. Hunt, Psychosocial Stress in Pregnancy and Its Relationship to Low Birth Weight, British
Medical Journal, vol. 288 (1984), s 1191.
8
M. Lobel et al., The Impact of Prenatal Maternal Stress and Optimistic Disposition on Birth Outcomes in Medically High-
Risk Women, Health Psychology, vol. 19, no. 6 (November 2000), s. 544-53.
9
V. L. Katz et al., Catecholamine Levels in Pregnant Physicians and Nurses: A Pilot Study of Stress and Pregnancy,
Obstetrics and Gynecology, vol. 77, no. 3 (Mar. 1991), s. 338-41.
10
S. Guendelman et al. Maternity Leave in the Ninth Month of Pregnancy and Birth Outcomes Among Working Women,
Women’s Health Issues, vol. 19, no. 1 (January-February 2009), s. 30-37.
11
Kathleen M. Rasmussen i Ann L. Yaktine, eds., Weight Gain During Pregnancy: Reexamining the Guidelines
(Washington, DC: National Academies Press, 2009).
12 Od
tłum.: Raport Lekarza Naczelnego.
13A. M. Molloy et al., Maternal Vitamin B12 Status and Risk of Neural Tube Defects in a Population with High Neural
Tube Defect Prevalence and No Folic Acid Fortification, Pediatrics, vol. 123, no. 3 (March 2009), s. 917-23.
14
A. Merewood et al., Association Between Vitamin D Deficiency and Primary Cesarean Section, Journal of Clinical
Endocrinology and Metabolism, vol. 94, no. 3 (2009), s. 940-45.
15 L. M. Bodnar, M. A. Krohn i H. N. Simhan, Maternal Vitamin D Deficiency Is Associated with Bacterial Vaginosis in the
First Trimester of Pregnancy, Journal of Nutrition, vol. 139 (2009), s. 1157-61.
16
J. A. McGregor et al., The Omega-3 Story: Nutritional Prevention of Preterm Birth and Other Adverse Pregnancy
Outcomes, Obstetrical and Gynecological Survey, vol. 56, no. 5 suppl. 1 (May 2001), s. S1-13.
17 K. Owe et al., Association Between Regular Exercise and Excessive Newborn Birth Weight, Obstetrics and Gynecology,
vol. 114, no. 4 (October 2009), s. 770-76.
18 Od
tłum.: Spokojny Poród.
19 T.Field et al., Pregnant Women Benefit from Massage Therapy, Journal of Psychosomatic Obstetrics and Gynaecology,
vol. 20, no. 1 (Mar. 1999), s. 31-38; T. Field, Labor Pain Is Reduced by Massage Therapy, Journal of Psychosomatic
Obstetrics and Gynaecology, vol. 18, no. 4 (Dec. 1997), s. 286-91.
20 D.
A. Oren et al., An Open Trial of Morning Light Therapy for Treatment of Antepartum Depression, American Journal of
Psychiatry, vol. 159, no. 4 (April 2002), s. 666-69.
21 B.E. Hamilton, J. A. Martin i S. J. Ventura, Births: Preliminary Data for 2007, National Vital Statistics Report, vol. 57,
no. 12 (March 18, 2009), s. 4.
22
K. Fuchs i R. Wapner, Elective Cesarean Section and Induction and Their Impact on Late Preterm Births, Clinics in
Perinatology, vol. 33, no. 4 (December 2006), s. 793-801; Preterm Birth Rate Continues to Rise, The Medical News
(October 5, 2009), dostępne online: www.news-medical.net/news/20091005/Preterm-birth-rate-continues-to-rise.aspx.
23
Ronald Meyers, Maternal Anxiety and Fetal Death, Psychoneuroimmunology in Reproduction (New York:
Elsevier/North-Holland Biomedical Press, 1979), s. 555-73.
24 L.
E. Mehl et al., The Role of Hypnotherapy in Facilitating Normal Birth, w: P. G. Fedor-Freburgh i M. L. V. Vogel, eds.,
Encounter with the Unborn: Perinatal Psychology and Medicine (Park Ridge, NJ: Parthenon, 1988), s. 189-207; I. E. Mehl,
Hypnosis in Preventing Premature Labor, Journal of Prenatal and Perinatal Psychology, vol. 8 (1988), s. 234-240; A. Omer,
Hypnosis and Premature Labor, Journal of Psychosomatic Medicine, vol. 57 (1986), s. 454-60.
25
R. L. VandenBerge et al., Emotional Illness in Habitual Aborters Following Suturing of the Incompetent Cervical Os,
Psychosomatic Medicine, vol. 28, no. 3 (1966), s. 257-63.
26G. Berkowitz i S. Kasl, The Role of Psychosocial Factors in Spontaneous Preterm Delivery, Journal of Psychosomatic
Research, vol. 27 (1983), s. 283; R. Newton et al., Psychosocial Stress in Pregnancy and Its Relation to the Onset of
Premature Labour, British Medical Journal, vol. 2 (1979), s. 411; A. Blau et al., The Psychogenic Etiology of Premature
Births: A Preliminary Report, Psychosomatic Medicine, vol. 25 (1963), s. 201.
27
V. Laukaran i C. van Den Berg, The Relationship of Maternal Attitude to Pregnancy Outcomes and Obstetric
Complications: A Cohort Study of Unwanted Pregnancies, American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 139 (1981),
s. 596; R. McDonald, The Role of Emotional Factors in Obstetric Complications, Psychosomatic Medicine, vol. 30 (1968),
s. 222; M. D. De Muylder, Psychological Factors and Preterm Labour, Journal of Reproductive Psychology, vol. 7 (1989), s.
55.
28R. Myers, Maternal Anxiety and Fetal Death, w: L. Zichella i P. Pancheri, eds., Psychoneuroendocrinocology and
Reproduction (New York: Elsevier, 1979).
29
L. E. Mehl-Madrona, Psychosocial Prenatal Intervention to Reduce Alcohol, Smoking, and Stress and Improve Birth
Outcome Among Minority Women, Journal of Prenatal & Perinatal Psychology & Health, vol. 14, no. 3 (2000), s. 257-279.
30
E. B. Da Fonseca et al., Prophylactic Administration of Progesterone by Vaginal Suppository to Reduce the Incidence of
Spontaneous Preterm Birth in Women at Increased Risk: A Randomized Placebo-Controlled Double-Blind Study, American
Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 188, no. 2 (Feb. 2003), s. 419-24; P. J. Meis et al., Prevention of Recurrent
Preterm Delivery by 17 Alpha-Hydroxyprogesterone Caproate, New England Journal of Medicine, vol. 348, no. 24 (June 12,
2003), s. 2379-85.
31
J. E. Norman et al., Progesterone for the Prevention of Preterm Birth in Twin Pregnancy (STOPPIT): A Randomised,
Double-Blind, Placebo-Controlled Study and Meta-Analysis, The Lancet, vol. 373, no. 9680 (June 13, 2009), s. 2034-40.
32 N.
Mamelle et al., Prevention of Preterm Birth in Patients with Symptoms of Preterm Labor-The Benefits of Psychologic
Support, American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 177, no. 4 (1977), s. 947-52.
33 H.P. Schobel et al., Preeclampsia: A State of Sympathetic Overactivity, New England Journal of Medicine, vol. 335, no.
20 (1996), s. 480-85; H. J. Passloer, Angstlich-Feindseliges Verhalten als Prakursor einer Schaumangerschafstinduzierten
Hypertonic (SIJ), A. Guburtsh Perinat., vol. 195 (1991), s. 137-42.
34 E. Muller-Tyl i B. Wimmer-Puchinger, Psychosomatic Aspects of Toxemia, Journal of Psychosomatic Obstetrics and
Gynecology, vol. 1, nos. 3-4 (1982), s. 111-17; C. Ringrose, Psychosomatic Influence in the Genesis of Toxemia of
Pregnancy, Canadian Medical Association Journal, vol. 84 (1961), s. 647; oraz A. J. Cooper, Psychosomatic Aspects of Pre-
eclamptic Toxemia, Journal of Psychosomatic Research, vol. 2 (1958), s. 241.
35
R. L. McDonald, Personality Characteristics in Patients with Three Obstetric Complications, Psychosomatic Medicine,
vol. 27, no. 4 (1965), s. 383-90
36 C.
Cheek i E. Rossi, Mind-Body Hypothesis (New York: W. W. Norton, 1989).
37 L.
Mehl, Hypnosis and Conversion of the Breech to the Vertex Position, Archives of Family Medicine, vol. 3 (1994), s.
881-87.
38 Hamilton, Martin iVentura, Births: Preliminary Data for 2007, s. 3.
39 F.
Althabe i J. F. Belizan, Caesarean Section: The Paradox, The Lancet, vol. 368 (2006), s. 1472-73.
40 S.
M. Taffel, P. J. Placek i T. Liss, Trends in the United States Cesarean Section Rate and Reasons for the 1980-85 Rise,
American Journal of Public Health, vol. 77, no. 8 (1987), s. 955-59.
41 American College of Obstetricians and Gynecologists (ACOG), 57th Annual Clinical Meeting, referaty dotyczące
bieżących badań klinicznych i podstawowych, przedstawione: 5 maja 2009.
42
American College of Obstetricians and Gynecologists, Practice Bulletin No. 107: Induction of Labor, Obstetrics and
Gynecology, vol. 114 (2009), s. 386–97.
43
A. de Jonge et al., Perinatal Mortality and Morbidity in a Nationwide Cohort of 529,688 Low-Risk Planned Home and
Hospital Births, BJOG: An International Journal of Obstetrics and Gynaecology, vol. 116 (2009), s. 1177–84.
44 K.
C. Johnson i B. A. Daviss, Outcomes of Planned Home Births with Certified Professional Midwives: Large Prospective
Study in North America, British Medical Journal, vol. 330, no. 7505 (2005), s. 1416.
45 Centers for Disease Control and Prevention, State-Specific Maternal Mortality Among Black and White Women-United
States, 1987–1996, Morbidity and Mortality Weekly Report, vol. 48, no. 23 (1999).
46 Od
red.: Anglia, Walia, Szkocja i Irlandia Północna.
47 M. F. MacDorman i T. J. Mathews, Recent Trends in Infant Mortality in the United States, National Center for Health
Statistics Data Brief No. 9, October 2008, s. 1–2, dostępny także online: www.cdc.gov/nchs/data/databriefs/db09.pdf.
48 Od
tłum.: Porozumienie ds. Poprawy Usług związanych z Macierzyństwem.
49 J.
Levit, Brought to Bed: Childbearing in America, 1750–1950 (New York: Oxford University Press, 1988).
50
R. Sosa et al., The Effect of Supportive Companions on Perinatal Problems, Length of Labor, and Mother-Infant
Interaction, New England Journal of Medicine, vol. 303 (1980), s. 597–600; M. H. Klaus et al., Effects of Social Support
During Parturition in Maternal and Infant Mortality, British Medical Journal, vol. 293 (1986), s. 585–87; M. H. Klaus et al.,
Maternal Assistance and Support in Labor: Father, Nurse, Midwife, or Doula?, Clinical Consultation in Obstetrics and
Gynecology, vol. 4 (1992).
51 R. M. Sapolsky, Why Zebras Don’t Get Ulcers (New York: W. H. Freeman, 1994), s. 116–22.
52 F. T. Kapp et al., Some Psychological Factors in Prolonged Labor Due to Inefficient Uterine Action, Comparative
Psychiatry, vol. 4 (1963), s. 9; L. Gunter, Psychopathology and Stress in the Life Experience of Mothers of Premature
Infants, American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 86 (1963), s. 333; A. Davids i S. Devault, Maternal Anxiety
During Pregnancy and Childbirth Abnormalities, Journal of Psychosomatic Medicine, vol. 24 (1972), s. 464.
53 Powyższe pytania są częścią American College of Obstetricians and Gynecologists’ Domestic Violence Screening
Program.
54J. J. Oat et al., Characteristics and Motives of Women Choosing Elective Induction of Labor, Journal of Psychosomatic
Research, vol. 30, no. 3 (1986), s. 375–80.
55 Cyt. za: G. H. Peterson, Birthing Normally: A Personal Approach to Childbirth (Berkeley, CA: Mindbody Press),
appendix 2, s. 181. Zob. także: L. Mehl et al., Complications of Home Delivery: Analysis of a Series of 287 Deliveries from
Santa Cruz, California, Birth and Family Journal, vol. 2, no. 4 (1975), s. 123–31; G. Peterson et al., Outcome of 1146
Elective Home Births, Journal of Reproductive Medicine, vol. 19, no. 3 (1977), s. 281–90.
56 Dane liczbowe za: Houston Healthcare Coalition, Houston, TX (1986); rozmowa prywatna z dr Bethany Hays.
57 Od
tłum.: Międzynarodowe Stowarzyszenie Edukacji Położniczej.
58D. A. Luthy et al., Effects of Electronic Fetal Heart Rate Monitoring as Compared with Periodic Auscultation on the
Neurologic Development of Premature Infants, New England Journal of Medicine (1990), s. 588–93.
59
American College of Gynecologists and Obstetricians, Practice Bulletin No. 106: Intrapartum Fetal Heart Rate
Monitoring: Nomenclature, Interpretation, and General Management Principles, Obstetrics and Gynecology, vol. 114, no. 1
(2009), s. 192–202; American College of Gynecologists and Obstetricians, ACOG Refines Fetal Heart Rate Monitoring
Guidelines, wydanie prasowe, June 22, 2009, dostępne online: www.acog.org/from_home/publications/press_releases/nr06-
22-09-2.cfm.
60 Od
red.: syntetyczna oksytocyna.
61 Od
red.: cięcie przed rozpoczęciem akcji porodowej.
62 S. Gardner, When Your Patient Demands a C-Section, OBG Management, November 1991.
63 M.
H. Hall, Commentary: Confidential Enquiry into Maternal Death, British Journal of Obstetrics and Gynaecology, vol.
97, no. 8 (1990), s. 752–53; N. Schuitemaker et al., Maternal Mortality After Cesarean Section in the Netherlands, Acta
Obstetricia et Gynecologica Scandinavica, vol. 76, no. 4 (1997), s. 332–34.
64 E.L. Shearer, Cesarean Section: Medical Benefits and Costs, Social Science &Medicine, vol. 37, no. 10 (1993), s. 1223–
31; American College of Obstetricians and Gynecologists, Task Force on Cesarean Delivery Rates, Evaluation of Cesarean
Delivery (Washington, DC: ACOG, 2000).
65
S. M. Miovich et al., Major Concerns of Women After Cesarean Delivery, Journal of Obstetric, Gynecologic, and
Neonatal Nursing, vol. 23, no. 1 (1994), s. 53–59.
66
E. R. Declercq et al., Listening to Mothers: Report of the First National U.S. Survey of Women’s Childbearing
Experiences (New York: Maternity Center Association/Harris Interactive Inc., 2002).
67
M. Lydon-Rochelle et al., Association Between Method of Delivery and Maternal Rehospitalization, Journal of the
American Medical Association, vol. 283, no. 18 (2000), s. 2411–16.
68 J.
Jolly, J. Walker i K. Bhabra, Subsequent Obstetric Performance Related to Primary Mode of Delivery, British Journal of
Obstetrics and Gynaecology, vol. 106, no. 3 (1999), s. 227–32.
69 J.
M. Crane et al., Neonatal Outcomes with Placenta Previa, Obstetrics and Gynecology, vol. 93, no. 4 (1999), s. 541–44.
70 G.C. Smith, J. P. Pell i R. Dobbie, Caesarean Section and Risk of Unexplained Stillbirth in Subsequent Pregnancy, The
Lancet, vol. 362, no. 9398 (2003), s. 1779–84.
71 T.
Rosen, Placenta Accreta and Cesarean Scar Pregnancy: Overlooked Costs of the Rising Cesarean Section Rate, Clinics
in Perinatology, vol. 35, no. 3 (2008), s. 519–29.
72
March of Dimes, referencje medyczne: poród przedwczesny,
http://www.marchofdimes.com/professionals/14332_1157.asp.
73 M. A. van Ham, P. W. van Dongen i J. Mulder, Maternal Consequences of Caesarean Section. A Retrospective Study of
Intra-Operative and Postoperative Maternal Complications of Caesarean Section During a 10-Year Period, European Journal
of Obstetrics, Gynecology, and Reproductive Biology, vol. 74, no. 1 (1997), s. 1–6.
74 D. J. Annibale et al., Comparative Neonatal Morbidity of Abdominal and Vaginal Deliveries After Uncomplicated
Pregnancies, Archives of Pediatrics & Adolescent Medicine, vol. 149, no. 8 (1995), s. 862–67.
75 E.M. Levine et al., Mode of Delivery and Risk of Respiratory Diseases in Newborns, Obstetrics and Gynecology, vol. 97,
no. 3 (2001), s. 439–42.
76T. Schlinzig et al., Epigenetic Modulation at Birth-Altered DNA-Methylation in White Blood Cells After Caesarean
Section, Acta Paediatrica, vol. 98, no. 7 (2009), s. 1096–9.
77K. Hartmann et al., Outcomes of Routine Episiotomy: A Systematic Review, Journal of the American Medical
Association, vol. 293, no. 17 (2005), s. 2141–48.
78 P.Shiono et al., Midline Episiotomies: More Harm Than Good, American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 75,
no. 5 (1990), s. 765–70.
79
M. P. Walker et al., Epidural Anesthesia, Episiotomy, and Obstetric Laceration, American Journal of Obstetrics and
Gynecology, vol. 77, no. 5 (1991), s. 668–71.
80J. Ecker et al., Is There a Benefit to Episiotomy at Operative Vaginal Delivery: Observations over 10 Years in a Stable
Population, American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 176 (1997), s. 411–14.
81
K. Hartmann et al., Outcomes of Routine Episiotomy: A Systematic Review, Journal of the American Medical
Association, vol. 293, no. 17 (2005), s. 2141–48.
82 Od tłum.: Międzynarodowa Sieć Świadomości na temat Cesarskiego Cięcia.
83 Od
tłum.: Kolegium Położnych.
84 Od
tłum.: Doule Ameryki Północnej.
85 Od tłum.: organizacja promująca rodzicielstwo bliskości.
86 Od
tłum.: Amerykańskie Kolegium Pielęgniarek-Położnych.
87 Od
tłum.: Stowarzyszenie Kanadyjskich Położników i Ginekologów.
88J. Press et al., Mode of Delivery and Pelvic Floor Dysfunction: A Systematic Review of the Literature on Urinary and
Fecal Incontinence and Sexual Dysfunction by Mode of Delivery, Medscape Ob/Gyn and Women’s Health, Clinical Update,
January 17, 2006, dostępny online: http://www.medscape.com/viewprogram/4989.
89 J.Thorpe et al., The Effect of Continuous Epidural Anesthesia on Cesarean Sections for Dystocia in Primiparous Patients,
American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 161, no. 3 (1989); H. Kaminski, A. Stafl i J. Aiman, The Effect of
Epidural Analgesia on the Frequency of Instrumental Obstetric Delivery, American Journal of Obstetrics and Gynecology,
vol. 69, no. 5 (1987); L. Fusi et al., Maternal Pyrexia Associated with the Use of Epidural Analgesia in Labour, The Lancet,
vol. 1, no. 8649 (1989), s. 1250–1.
90 E.
Lieberman et al., Association of Epidural Analgesia with Cesarean Delivery in Nulliparas, Obstetrics and Gynecology,
vol. 88 (1996), s. 993–1000; S. Sharma et al., Cesarean Delivery: A Randomized Trial of Epidural Versus Patient-Controlled
Meperidine Analgesia During Labor, Anesthesiology, vol. 87, no. 3 (1997), s. 487–94; D. Chestnut, Epidural Analgesia and
the Incidence of Cesarean Section, Anesthesiology, vol. 87, no. 3 (1997), s. 472–76.
91
E. Lieberman et al., Changes in Fetal Position During Labor and Their Association with Epidural Analgesia, Obstetrics
and Gynecology, vol. 105, no. 5 ( 2005), s. 974–82.
92
Od red.: prokaina (nowokaina) – lek znieczulający o długim czasie narastania znieczulenia i krótkotrwałym działaniu,
stosowany do znieczuleń nasiękowych, nadoponowych i rdzeniowych.
93 E.
Lieberman, Epidural Analgesia, Intrapartum Fever, and Neontal Sepsis Evaluation, Pediatrics, vol. 99, no. 1 (1997), s.
415–19.
94 P. Chamberlen, The Elder, Encyclopedia Brittanica Online, March 11, 2010.
95 Znany
jako manewr McRobertsa; można to stwierdzić, ustawiając nogi w pozycji przykucniętej i leżąc na plecach.
96 M.
Klaus, J. Kennell i P. Klaus, Mothering the Mother: How a Doula Can Help You Have Shorter, Easier, and Healthier
Birth (New York: Addison-Wesley, 1993), s. 25.
97
J. Stenson, Number of C-Sections Must Be Reduced, Medical Tribune, May 2, 1996.
98 Raport w: Medical Tribune, March 21, 1996.
99
M. B. Landon et al., Maternal and Perinatal Outcomes Associated with a Trial of Labor After Prior Cesarean Delivery,
New England Journal of Medicine, vol. 351, no. 25 (2004), s. 2581–89.
100B. D. Kamath et al., Neonatal Outcomes After Elective Cesarean Delivery, Obstetrics and Gynecology, vol. 113, no. 6
(2009), s. 1231–8.
101 Błony płodowe rzadko pękają przy badaniu miednicy. Być może w moim przypadku stało się tak z powodu nietypowego
przyczepu pępowiny, na błonach płodowych zamiast na płycie, znanego jako błoniasty przyczep pępowiny. A może po
prostu były gotowe, by pęknąć!
102 Jak zobaczysz dalej, bycie rozproszoną w trakcie procesu tak ważnego jak poród może nie być najlepszym podejściem.
103 V. Noble, Shakti Woman (San Francisco: Harper and Row, 1992).
ROZDZIAŁ 13.

Macierzyństwo: nawiązywanie więzi z dzieckiem


W momencie, gdy rodzi się dziecko, rodzi się także matka. Nigdy wcześniej nie
istniała. Istniała kobieta, ale nie matka. Matka to ktoś zupełnie nowy.
– Yogi Rajneesh

roces nawiązywania więzi z nowo narodzonym dzieckiem zaczyna się na długo przed
P porodem i trwa jeszcze długo po nim. Niemniej jednak należy dołożyć wszelkich starań, by
poród przebiegł optymalnie, a środowisko poporodowe było jak najlepsze, gdyż jest to czas
wyjątkowo podwyższonej wrażliwości, pozostawiający trwałe piętno zarówno na matce, jak
i na dziecku, tworzący podwaliny dla ich wspólnego życia. W tym czasie ciała matki i dziecka
są zalewane prolaktyną, oksytocyną i beta-endorfinami – neuroprzekaźnikami, które nazwano
molekułami przynależności [ang. molecules of belonging], gdyż pomagają wytworzyć
w dziecku głębokie poczucie zaufania i przynależności. Niczym strzała Amora pomagają nowej
matce bez pamięci zakochać się w swoim dziecku, a także w tych, którzy wspierali ją w trakcie
porodu. Neuroprzekaźniki sprawiają, że matka jest o wiele wrażliwsza na wpływ otoczenia.
Dlatego też wydarzenia związane z porodem znacznie wpływają na odczucia matki w stosunku
do siebie, osób, które się o nią troszczyły, oraz jej nowo narodzonego dziecka.
W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat nasze zrozumienie tego zaprojektowanego przez naturę
okresu podwyższonej wrażliwości posunęło się o lata świetlne. Przeprowadzono obszerne
badania nad biologicznym wpływem prolaktyny i tego, w jaki sposób wzbudza ona zaufanie.
W skrócie: poród i okres poporodowy – oraz wszelkie doświadczenia matki i dziecka w tym
czasie – tworzą wyjątkowe sieci połączeń pomiędzy układem nerwowym, endokrynnym
i immunologicznym – podwaliny dla zdrowia dziecka przez całe jego życie.
Gdy byłam studentką medycyny, nowo narodzone dziecko szybko owijano sterylnym
kocykiem, tylko na chwilę pokazywano je matce, jak gdyby życie dziecka zależało od
przebywania w innym miejscu, a następnie błyskawicznie zabierano do „ogrzewacza” na
oddziale dla noworodków, podczas gdy matka przyglądała się temu błagalnie, pragnąc przytulić
kogoś, kogo stworzyła. W czasie mojego stażu, zamiast od razu zabierać dziecko do
ogrzewacza, zaczęliśmy je kłaść na brzuchu matki. Gdy trzyma ona dziecko na swoim nagim
ciele i leżą razem pod kocem, dziecko nie potrzebuje ogrzewacza; matka jest ogrzewaczem –
i tak być powinno. W przypadku normalnego porodu natychmiast po narodzinach dziecka
matka bierze je w ramiona i kładzie brzuszkiem na swojej skórze. Wie, że to jest jej dziecko,
które należy przywitać i utulić. Trzymanie dziecka na skórze umożliwia także zasiedlenie
organizmu noworodka bakteriami ze skóry matki, co jest fundamentem prawidłowej
odporności.
Narodziny dziecka mają też ogromne znaczenie dla ojca. Im bardziej jest on włączony w ten
proces, tym lepiej. Margaret Mead stwierdziła kiedyś, że w wielu kulturach ojcom zabraniano
uczestnictwa w porodzie, ponieważ gdyby brali w nim udział, zarówno doświadczenie to, jak
i nowo narodzone dziecko zaabsorbowałyby ich tak bardzo, że nigdy nie byliby już w stanie się
uwolnić, pozbierać i robić tego, co do nich należy, jak czynili do tej pory. Wierzę, że większy
udział mężczyzn w porodach – nie w roli nadzorców czy wybawców, ale świadków nabożności
chwili – niesie w sobie ogromny potencjał przywrócenia równowagi naszemu światu.
Nigdy nie chciałam, aby moje dzieci leżały na oddziale noworodków, gdyż wiedziałam, jak
bardzo panująca tam atmosfera różni się od tego, czego dla nich pragnęłam. Właśnie spędziły
40 tygodni, słuchając bicia mojego serca, zanurzone w ciepłym płynie w ciemnej przestrzeni.
Na oddziale noworodków leżałyby osobno w małych łóżeczkach pod fluorescencyjnym
światłem, zapalonym przez 24 godziny na dobę, będąc pod opieką obcej osoby. Wiedziałam, że
cała moja fizjologia została zaprojektowana przez naturę tak, żebym mogła „związać się”
z dzieckiem. Siara (pierwsze mleko) zawiera przeciwciała optymalnie dopasowane do ochrony
dziecka przed zarazkami, a ssanie piersi powoduje wytwarzanie u matki hormonów, które
wspomagają obkurczanie się macicy. Dzieci od urodzenia potrafią nawiązać kontakt wzrokowy
z odległości około 30 cm, co stanowi odstęp pomiędzy oczami matki a oczami niemowlęcia
w trakcie karmienia piersią. Patrzenie w oczy swojemu dziecku i dostrzeganie jego
odwzajemnionych spojrzeń czy trzymanie go śpiącego na swojej skórze – wszystko to jest
naturalnym „klejem”, rozwijającym pomiędzy matką a niemowlęciem więź, która powstała
w łonie. Wiedziałam, że doświadczenia te są ważne dla nas obojga.
Wiele dzieci zabiera się na oddział noworodków, żeby je „oczyścić” po porodzie (pozbyć się
tej obrzydliwej wydzieliny z pochwy!). Proces kąpieli może obniżyć temperaturę ciała dziecka
tak bardzo, że pielęgniarki nie oddadzą go matce, dopóki ona nie wzrośnie! Doszłam do
wniosku, że nie ma sensu kąpać córki i jej wychładzać. Dlaczego by jej nie nakarmić, trzymać
blisko siebie i spędzać razem czas?
Po urodzeniu pierwszego dziecka poszłam na salę poporodową, ale Ann miałam cały czas
przy sobie. Gdy wyszłam do łazienki, wzięłam ją ze sobą. Jedna z pielęgniarek przyszła
i krzyknęła przez drzwi: „Gdzie jest dziecko?”. „Tutaj, ze mną” – odpowiedziałam.
Usłyszałam: „Będzie pani musiała się nauczyć czasami ją zostawiać”. Odpowiedziałam: „Nie
pierwszego dnia jej życia!”.
Obawiałam się swojej poporodowej nadwrażliwości. Pielęgniarki podważają opinie wielu
matek, a ja nie chciałam ryzykować kłótni z pielęgniarkami czy ich zasadami dotyczącymi tego,
kiedy mogę, a kiedy nie mogę wziąć dziecka. Chciałam, żeby moja matka mogła wziąć
w ramiona swoją pierwszą wnuczkę. W tamtych czasach, zgodnie z normą szpitalną, tylko
najbliższa rodzina mogła trzymać dziecko, jak gdyby personel szpitalny był „właścicielem”
dziecka. (Chociaż przepisy szpitalne się zmieniły, musiałam wtedy walczyć z pielęgniarką,
żeby pozwoliła dziadkom potrzymać dziecko; nawet tym, którzy jechali wiele godzin, żeby
zobaczyć nową wnuczkę. Czasami, w zależności od pielęgniarki, nie udawało mi się wskórać
zbyt wiele).
Wiedziałam, że wyobrażenie szpitala jako miejsca odpoczynku jest mitem. Chciałam być
w domu. Za każdym razem wychodziłam ze szpitala już w dniu porodu. Pierwsze tygodnie
życia to istotny okres przystosowawczy zarówno dla dziecka, jak i dla rodziców. Żałuję, że nie
spędziłam więcej czasu z moimi nowo narodzonymi dziećmi. Pierwsze trzy miesiące po
narodzinach określa się mianem czwartego trymestru. W tym czasie ciało matki jest dla dziecka
swego rodzaju „zewnętrznym” łożyskiem. Dziecko uważa się za „płód na zewnątrz”, który
wciąż wymaga częstego kontaktu z ciałem matki dla optymalnej regulacji oddychania,
temperatury, trawienia itd.
Dr med. John Kennell jest pionierem w zakresie opieki nad noworodkami1. On i jego kolega,
dr med. Marshall Klaus, zaangażowali się w leczenie noworodków wysokiego ryzyka.
Określenie wysokie ryzyko stosuje się do dzieci, które podczas porodu, pierwszych dni, tygodni
czy miesięcy życia wymagają intensywnej obserwacji. Większość dzieci z grupy wysokiego
ryzyka jest urodzona przedwcześnie. Po porodzie układy narządów ciała wielu wcześniaków
nie są w pełni rozwinięte, co zwiększa u nich ryzyko wystąpienia problemów z płucami,
rozwojem, karmieniem, a także naraża na zakażenia. Jeszcze w latach 60. i 70. XX w. Kennell
i Klaus odkryli, że niezwykle duży odsetek matek, których nie uwzględniono w opiece nad ich
przedwcześnie urodzonymi dziećmi lub dziećmi chorującymi z innych przyczyn, a opiekę nad
nimi przejął personel szpitalny, znęca się później nad swoimi dziećmi. Chcieli zrozumieć,
dlaczego tak się dzieje. Ich badania, jedno dotyczące nawiązywania więzi pomiędzy matką
a niemowlęciem, a drugie pomiędzy rodzicem a niemowlęciem (z uwzględnieniem ojca),
wykazały, że matki, które od porodu mają przy sobie dzieci, nawiązują z nimi lepszą więź i są
na nie bardziej wyczulone niż matki, których dzieci są błyskawicznie zabierane na oddział
noworodków, gdzie pozostają pod opieką „ekspertów”2 (jest to szczególnie widoczne
w przypadku matek, które mają ograniczone inne środki z powodu ubóstwa, przemocy,
samotnego rodzicielstwa itd.). Takie dzieci są ogólnie zdrowsze i bardziej inteligentne wiele
miesięcy lub nawet lat po porodzie. (Ludzka psychika i dusza są jednak bardzo wytrzymałe.
Rozłąka nie musi powodować nieodwracalnych zmian, ale dopóki nie jest absolutnie
konieczna, należy jej unikać).
Badania przeprowadzone przez Klausa i Kennella wykazały coś, co wydaje się oczywiste – że
ludzki dotyk i troska mają zauważalny wpływ na zdrowie dziecka. Jedno z badań wpływu
dotyku na niemowlęta, zwane stymulacją dotykową, wykazało, że grupa wcześniaków, które
regularnie głaskano, przybierała na wadze znacznie szybciej od tych, które nie były dotykane –
nawet gdy dzieciom z obydwu grup podawano taką samą ilość pokarmu. Badanie
przeprowadzone na Uniwersytecie Miami wykazało, że głaskane dzieci szybciej wypisywano
ze szpitala – pozwala to oszczędzić tysiące dolarów na każdym dziecku3. Dotyk powinno się
traktować jak składnik odżywczy na całe życie. W końcu skóra pochodzi z tego samego listka
rozwojowego co mózg i ośrodkowy układ nerwowy. Dotykanie skóry dziecka (czy bycie
dotykaną) obniża poziom hormonów stresu, podnosi poziom hormonów przynależności, obniża
ciśnienie krwi i wpływa na poprawę zdrowia na wszystkich poziomach. Imponująca ilość badań
wykazuje, że dotyk przynosi korzyści zarówno matce, jak i dziecku. (Więcej informacji
uzyskasz, zapoznając się z badaniem dr Tiffany Field, umieszczonym na stronie Touch
Research Institute Wydziału Medycznego Uniwersytetu Miami; www.miami.edu/touch-
research).
Dotyk jest czymś bardzo pierwotnym i instynktownym. Ciężarne kobiety odruchowo głaszczą
swój brzuch, wysyłając miłość i energię nienarodzonemu dziecku, przygotowując się na jego
przyjście. Jak w ogóle mogliśmy wymyślić system, w którym dzieci w pierwszych minutach
swojego życia są oddzielane od miłości rodziców oraz ich dotyku i odsyłane samotnie na
oddział noworodków, prowadzony przez obce osoby?4 Żaden ssak nie pozostawia bez opieki
swoich dzieci i nie odrywa ich od piersi tak, jak robią to ludzie. Niedźwiedzica jest najbardziej
niebezpieczna w okresie, gdy chroni swoje młode. Nie pozwala, by ktokolwiek się do nich
zbliżył. Wielu kobietom przydałoby się trochę energii niedźwiedzicy.
Dotyk to jeden z podstawowych sposobów, w jaki dziecko uczy się zaufania i miłości. Dr
James Prescott, twórca i kierownik Developmental Behavioral Biology Program5 w National
Institutes of Health’s Division of Child Health and Human Development6, przeprowadził
badania porównawcze nad rozwojem dzieci w różnych kulturach. Wykazały one, że
w społecznościach, które przytulają i kochają swoje dzieci oraz nie tłumią seksualności, panuje
pokój. Jednak te społeczności (jak nasza), które nie zaspokajają pierwotnej potrzeby
noworodków, dzieci i młodzieży, jaką jest dotyk, są o wiele bardziej brutalne.
W rzeczywistości u pozbawionych dotyku dzieci często rozwija się zaburzenie, które sprawia,
że nie potrafią one skutecznie radzić sobie z falami hormonów stresu, co zwiastuje wybuch
agresji (więcej informacji znajdziesz na www.violence.de). Natura zaprojektowała poród
i okres poporodowy jako czas, w którym należy przykładać większą wagę do dotyku. Częsty
dotyk pozostawia w pamięci poczucie dobrostanu. Aby uzyskać więcej informacji na temat
zdrowego przywiązania (w tym korzyści ze wspólnego spania, „noszenia” dziecka itp.),
odwiedź stronę internetową Attachment Parenting International (API):
www.attachmentparenting.org. Polecam także książkę pt. „Attached at the Heart: 8 Proven
Parenting Principles for Raising Connected and Compassionate Children” (iUniverse.com,
2009) autorstwa współzałożycielek API, Barbary Nicholson i Lysy Parker.
Kulturowo, w imię nauki, wszyscy uczestniczyliśmy w subtelnych lub mniej subtelnych
aktach przemocy wobec wrażliwych noworodków, po części powodowani lękiem
i zwątpieniem w naturalny instynkt. Jednym z przykładów jest zakraplanie oczu noworodka
piekącym azotanem srebra lub stosowanie maści z erytromycyną, by zapobiec rzeżączkowemu
zapaleniu spojówek. Po co to robić wszystkim dzieciom, nawet tym, których matki nie mają
rzeżączki ani chlamydiozy? Podpisałam oświadczenie, w którym zabroniłam wkraplania
czegokolwiek do oczu mojego dziecka. Wiedziałam, że nie mam rzeżączki ani chlamydiozy,
i nie rozumiałam, dlaczego moje dziecko ma poddać się leczeniu choroby, która u mnie nie
występuje. Moje oświadczenie zwalniało szpital od wszelkiej odpowiedzialności za moją
decyzję i tak właśnie być powinno. (Nawiasem mówiąc, przepisy co do tego, czy nowi rodzice
mogą odmówić takiego leczenia, różnią się w zależności od stanu. Sprawdź w lokalnym
departamencie zdrowia, jakie przepisy obowiązują w twojej okolicy, choć przygotuj się, że
możesz być nieco wodzona za nos, ponieważ nie jest to powszednie pytanie i osoba, z którą
rozmawiasz, może nie od razu udzielić odpowiedzi).
Przecinanie pępowiny tuż po porodzie to kolejny przykład nadmiernie stresującego działania
wobec noworodków. Może się ono okazać niebezpieczne, gdyż może prowadzić do zbyt małej
objętości krwi u dziecka i niedotlenienia tkanek. Natura zaprojektowała poród tak, by dziecko
otrzymało od matki zapas dotlenionej krwi, która płynie przez wciąż pulsującą pępowinę
w momencie, gdy płuca i serce przechodzą ogromne zmiany, niezbędne do przejścia ze
środowiska wodnego do środowiska tlenowego. Gdy dziecko oddycha już samodzielnie,
a krążenie krwi się unormowało, naczynia krwionośne pępowiny zamykają się samoistnie.
Pozostawienie pępowiny do momentu ustania jej pulsowania pozwala ustabilizować objętość
krwi u dziecka i zapewnia mu odpowiednie krążenie. W większości przypadków przedwczesne
przecinanie pępowiny nie jest konieczne. Gdy dzieci są chore lub urodziły się przedwcześnie,
dodatkowo dotleniona krew, która dopływa pulsującą pępowiną, ułatwia ich adaptację,
a czasem jest sprawą życia lub śmierci. (U wielu wcześniaków, którym za szybko przecięto
pępowinę, występuje hipowolemia, czyli zbyt niska objętość krwi. Dzieci te wymagają
transfuzji krwi na oddziale intensywnej terapii). Przecinanie pępowiny natychmiast po
narodzinach dziecka zmusza je do zbyt raptownego przejścia na oddychanie powietrzem.
W przekonaniu wielu matek i lekarzy wywołuje to u dziecka stan paniki z powodu niedoboru
powietrza. Taka praktyka jest jak wydanie rozkazu: „W porządku, oddychaj albo giń!”.
W przypadku większości naturalnych porodów można położyć dziecko na brzuchu matki,
pozwalając, by pępowina stopniowo przestała pulsować. W tym czasie często dzieci są bardzo
spokojne, oddychają powoli i nie płaczą. Matki i ojcowie czasami martwią się, że coś jest nie
tak, skoro dziecko jest tak spokojne po porodzie. Kultura nauczyła ich, że „normą” jest
krzyczący i przerażony noworodek. Moja przyjaciółka, dr med. Bethany Hays, wspomina, że
gdy po raz pierwszy widziała poród metodą Lamaze’a, myślała, że coś jest nie w porządku,
ponieważ dziecko nie płakało tuż po porodzie! (Pamiętaj, że to, co jest normalne dla naszej
kultury, nie zawsze jest zdrowe). Pokolenie wstecz za „normalne” uważało dziecko wiotkie,
niereagujące.
Niestety, zbiorowe myślenie ukierunkowane na sytuacje awaryjne, które towarzyszą porodom
z użyciem nowoczesnej technologii, sprawia, że przedwczesne przecinanie pępowiny jest
normą, a nie wyjątkiem. Konwencjonalna praktyka położniczo-ginekologiczna utrzymuje, że
opóźnione przecięcie pępowiny podwyższa ryzyko wystąpienia hiperbilirubinemii (żółtaczki).
Jednocześnie położnicy i ginekolodzy nie widzą nic złego w stosowaniu Pitocinu do indukcji
lub wspomagania porodu i/lub znieczulenia zewnątrzoponowego, co bezsprzecznie wiąże się
z wystąpieniem niefizjologicznej żółtaczki noworodków. W rzeczywistości każdy lek podany
matce lub dziecku z dużym prawdopodobieństwem będzie konkurował z bilirubiną o miejsca
wiązania z białkami krwi, powodując wydzielanie większej ilości bilirubiny, co prowadzi do
żółtaczki. U zdrowych, pełnowartościowych noworodków, a nawet u chorych niemowląt
istnieją niezaprzeczalne zalety opóźnienia zaciśnięcia pępowiny do momentu urodzenia łożyska
(lub zatrzymania pulsowania naczyń krwionośnych), co zajmuje tylko 1–3 minuty7. Na
przykład, badanie ponad 1900 noworodków, opublikowane w Journal of American Medical
Association w 2007 r., wykazało, że opóźnianie zaciskania pępowiny przez zaledwie 2 minuty
zmniejsza ryzyko niedokrwistości o połowę oraz zmniejsza niski poziom żelaza we krwi
noworodków o 1/38. Według przeglądu badań opublikowanego w 2009 r. w Journal of
Midwifery and Women’s Health opóźnianie przecięcia pępowiny przynosi liczne korzyści
(m.in. zmniejsza potrzebę transfuzji krwi w pierwszych 6 tygodniach życia) bez dodatkowego
ryzyka dla noworodka i matki. Okazało się też, że jest to szczególnie korzystne dla
wcześniaków9. Jednak wczesne przecinanie pępowiny jest nadal normą na całym świecie.
(Każdy, kto troszczy się o zdrowie dzieci, powinien przeczytać obszerne badania na temat
korzyści wynikających z opóźnienia zaciskania pępowiny oraz niekorzystnych skutków
przedwczesnego zaciskania, opracowane przez mojego kolegę położnika, dr. med.
George’a Morleya, i jego współpracowników – są dostępne na stronach: www.birth-brain-
injury.org i www.autism-end-it-now.org)10.

Po porodzie: czwarty trymestr


Przez pierwsze 3 miesiące po porodzie większość kobiet podlega głębokim fizycznym,
emocjonalnym i psychologicznym zmianom, których w naszej kulturze się nie zauważa.
Kontrowersje wokół zbyt wczesnego wypisywania matek z dziećmi ze szpitala wiążą się
z faktem, że opieka nad większością kobiet i ich odpoczynek kończą się w momencie dotarcia
do domu. Chociaż szpital nie jest idealnym miejscem wypoczynku po porodzie dziecka, jest na
pewno lepszy niż powrót do domu, w którym zlew pełen jest brudnych naczyń, a brudne
ubrania czekają na pranie.
Ciało również przechodzi pewne nieoczekiwane zmiany. W tym czasie naturalne są
wzmożona potliwość oraz uderzenia gorąca – to elementy procesu przystosowawczego po
okresie głębokich zmian związanych z ciążą. Niektóre kobiety zauważają także, że na skutek
zmian hormonalnych wypadają im włosy (które potem odrastają). Przez 4–6 tygodni może też
wystąpić krwawienie, gdyż w macicy goi się miejsce przyczepu łożyska. Innym bardzo
powszechnym problemem kobiet jest ból w trakcie stosunku, szczególnie jeśli nacinano im
krocze. Chociaż wielu lekarzy mówi kobietom, że mogą uprawiać seks po badaniu kontrolnym,
które odbywa się 6 tygodni po porodzie, to wciąż może być zbyt wcześnie, żeby czuć się
komfortowo. Poza bólem, który wynika z nacięcia krocza, zmiany hormonalne, niezbędne dla
karmienia piersią, mogą także powodować suchość pochwy. Nie oznacza to (czego obawiają się
niektóre kobiety), że przestałaś kochać swojego partnera, ale że do momentu zakończenia
hormonalnych zmian poporodowych być może będziesz potrzebowała lubrykantu. Możesz
także odkryć, że jesteś tak wyczerpana nocą spędzoną z dzieckiem, że seks jest ostatnią rzeczą,
o jakiej myślisz.
Z drugiej strony, ciekawe badanie na temat kobiet samodzielnie rodzących w domu,
przeprowadzone przez Marilyn Moran, wykazało, że kobiety rodzące w środowisku, w którym
są w pełni wspierane przez swoich mężów i w którym mogą bezpiecznie przejawiać swoją
seksualność, w istocie doświadczają po porodzie znacznego wzrostu aktywności seksualnej.
Wydaje mi się to wysoce prawdopodobne i niezmiernie interesujące. Jest to niezgodne ze
wszystkim, czego nas nauczono na temat seksualności i porodu – być może dlatego, że to,
czego nas nauczono (a w rezultacie to, czego doświadczamy), zostało głęboko naznaczone
przez kulturowe oczekiwania. Współczesne stechnicyzowane środowisko narodzin, w którym
ponad 1/3 porodów to głównie zabiegi chirurgiczne, z pewnością nie zachęca do odczuwania
seksualności w trakcie porodu lub po nim (temat omówiłam szerzej w swojej książce
pt. „Mother-Daughter Wisdom” [Bantam Books, 2005], s. 99–100).
Gdybym to ja rządziła tym krajem, zapewniłabym każdej kobiecie po porodzie pomoc przy
gotowaniu i sprzątaniu w pełnym wymiarze godzin co najmniej przez 2 miesiące po
narodzinach dziecka. Upewniłabym się również, że kobieta każdego dnia ma czas na drzemkę.
W niektórych tradycyjnych kulturach przez 2–3 miesiące po porodzie o kobietę i jej dziecko
często troszczą się położne, matki lub inne kobiety. W tym czasie jej jedyną powinnością jest
karmienie, odpoczynek i odzyskiwanie sił, tak by mogła być w pełni dostępna dla nowo
narodzonego dziecka.
Depresja poporodowa
Często depresja u matek pozostaje niezdiagnozowana (około 10–15% cierpi na depresję już
w trakcie ciąży)11. Aż 80% kobiet do 2 tygodni po porodzie doświadcza „baby blues”
(przejściowego obniżenia nastroju). Średnio 15% kobiet po porodzie odczuwa jakiegoś rodzaju
zaburzenia nastroju – od ciężkiej depresji do zaburzeń lękowych, takich jak napady paniki.
Jeżeli kobieta chorowała już na depresję, ryzyko jej wystąpienia po porodzie znacznie wzrasta.
Wiele kobiet, które raz zapadły na depresję poporodową, doświadcza jej po każdym następnym
porodzie12. W badaniu przeprowadzonym w Norwegii w 2009 r. zauważono, że niektóre nowe
matki błędnie przyjmują, że ich zmęczenie w ciągu pierwszych kilku miesięcy po porodzie jest
jedynie skutkiem ubocznym złego snu, podczas gdy w rzeczywistości może być objawem
depresji13. Tylko po 1 na 1000 porodów występuje prawdziwa psychoza, a do jej objawów
zalicza się brak kontaktu z rzeczywistością, halucynacje i słyszenie głosów, co może wiązać się
z wezwaniem pogotowia psychiatrycznego. Jedna z moich pacjentek przeszła przez ten stan,
korzystając z minimalnej dawki leków, chociaż przez jakiś czas musiała być hospitalizowana.
Wyznała, że w tym czasie uzdrowiła dużą część swojej przeszłości z matką, ojcem i, jak to
ujęła: „moimi przodkami, którzy byli tu przede mną. Tak jakbym musiała wejść w ten mrok –
sięgający kilku pokoleń – żebym mogła być otwarta na moje dziecko”. Wewnętrzna mądrość
podpowiedziała jej, że reakcja po porodzie była istotna, niosła bowiem informacje i energię.
Poddając się temu procesowi i nie redukując go do „chemicznej nierównowagi”, mogła się
w pełni uzdrowić – a ostatecznie także swoją rodzinę. Jest to uderzający przykład bycia obecną,
a tym samym rozpuszczania ciała bólowego.
Kobiety z wywiadem depresji czy psychozy przed porodem powinny omówić to ze swoim
lekarzem, gdyż dzięki właściwemu leczeniu można uniknąć zaostrzenia się problemów.
Udowodniono, że w niektórych przypadkach pomocne są leki przeciwdepresyjne. Kobiety
z umiarkowanymi i poważnymi objawami PMS mogą być narażone na większe ryzyko depresji
poporodowej, zwłaszcza te, które czują się świetnie w trakcie ciąży i dobrze reagują na
naturalny progesteron. W ich przypadku często bardzo pomocne okazuje się przyjęcie
progesteronu tuż po porodzie14. Ponadto z powodzeniem stosuje się estrogen15.
Kobiety, które przyjmują odpowiednią ilość kwasów omega-3, obniżają ryzyko wystąpienia
depresji poporodowej. Kwasy omega-3 można również stosować w jej leczeniu (1000–5000
mg/dzień). Istotne jest utrzymywanie w normie poziomu cukru we krwi (jego niski poziom
zaostrza depresję, a jest zjawiskiem bardzo powszechnym). Najlepszym na to sposobem jest
rozpoczęcie każdego dnia śniadaniem, które zawiera zdrowe białka i węglowodany o niskim
indeksie glikemicznym (zob. rozdz. 17: „Odżywianie”). Dobrym wyborem są jaja kurze oraz
pełnoziarnisty chleb lub płatki owsiane z dodatkiem sproszkowanego białka. Dla kobiet, które
nie mają czasu gotować, dostępny jest szeroki wybór batonów i koktajli. Ważny jest także
dobry suplement wielowitaminowo-mineralny, gdyż pomaga on ciału wytwarzać takie
neuroprzekaźniki jak serotonina, dopamina oraz endorfiny, biorące udział w równoważeniu
nastroju. Odpowiednia ilość snu również pomaga utrzymać dobry nastrój (zob. program
wspierający optymalną ciążę i obniżający ryzyko powikłań w rozdz. 12, s. 462 – wszystkie
zawarte tam porady można zastosować w okresie poporodowym). Najważniejsze jest
stworzenie osobistej równowagi hormonalnej, która wspiera stabilność emocjonalną.
Depresję poporodową pogłębia także każde poczucie porażki lub doświadczenie, które nie
pokrywa się z oczekiwaniami. Pewna Europejka opowiedziała mi w liście taką oto historię:
„Jestem matką dziewczynki, która obecnie ma półtora roku, a przyszła na świat w drodze
cesarskiego cięcia. Ta rana znacznie zmieniła moją relację z własnym ciałem. Nawet teraz, 16
miesięcy później, wciąż mam poczucie, że zostałam zraniona nie tyle w ciele fizycznym, co
energetycznym. Takiej operacji towarzyszy ogrom fizycznego i emocjonalnego bólu. Znam
sporo kobiet, które mają takie samo doświadczenie. W mieście jest nawet grupa wsparcia”.
Poród, który nie potoczył się zgodnie z twoim planem, może być bardzo traumatyczny dla
umysłu i ciała i może wywołać u kobiety zaburzenie stresowe pourazowe [ang. post-traumatic
stress disorder – PTSD]. Jeżeli nie otrzymałyśmy pełnego wsparcia, poród może pozostawić
w naszych ciałach wiele niedokończonych spraw. Dzieje się tak, gdyż na jakimś poziomie
wiemy, że obyłoby się bez wielu operacji czy zabiegów, gdybyśmy były w innej sytuacji, miały
inne myśli, emocje i środowisko porodowe. W takich przypadkach polecam metody, które
pomagają oczyścić ciało energetyczne i przeprogramować podświadomość. Są to przykładowo
hipnoza, desensytyzacja z wykorzystaniem ruchów gałek ocznych [ang. eye movement
desensitization and reprocessing – EMDR; więcej informacji znajdziesz na stronie Instytutu
EMDR: www.emdr.com], kasety z medytacjami oraz płyty z zastosowaniem technologii
dudnień różnicowych [ang. binaural beat technologies] (zwłaszcza produkty Hemi-Sync
z Instytutu Monroe; więcej informacji znajdziesz na stronie www.monroeinstitute.org lub
www.hemi-sync.com), a także Psych-K. Metoda Psych-K została opracowana przez
psychoterapeutę Roberta Williamsa. Polega na stosowaniu technik integracji całościowej
mózgu do komunikacji z podświadomym umysłem w celu zmiany podświadomych przekonań,
które napędzają sabotujące nas nawyki i zachowania (więcej informacji na temat Psych-K
uzyskasz na stronie internetowej Psych-K Centre: www.psych-k.com). Skuteczne mogą też być
terapie i pomoc uzdrowicieli (zob. sekcję „Przewodnictwo intuicyjne” w „Źródłach”).
Nierozwiązane w momencie porodu sprawy dotyczące matki mogą także zwiększyć ryzyko
wystąpienia depresji poporodowej. Sharon urodziła swoje pierwsze dziecko w wieku 29 lat.
Mniej więcej tydzień po porodzie zapadła na ciężką depresję i rozważała przerwanie karmienia
piersią. Pomogłam jej wytrwać przy karmieniu, co znacznie podniosło jej poczucie własnej
wartości. Przez około 6 miesięcy korzystała z pomocy psychiatry. Ostatecznie udało się jej
wyjść z depresji. Wyznała później, że czuła bezpośredni związek między depresją a faktem, że
jej matki alkoholiczki nie było z nią w tej decydującej fazie jej życia. „Z powodu alkoholu nie
była obecna duchem, gdy się rodziłam. Z tego samego powodu nie była obecna podczas porodu
mojego syna. Niemniej jednak, gdzieś w głębi pragnęłam, żeby była tam ze mną, więc
poprosiłam, żeby mi pomogła po porodzie. Nie można było jednak na niej polegać. W niczym
nie była w stanie mi pomóc i ostatecznie musiałam matkować nie tylko mojemu dziecku, ale
także jej. Rezygnacja z marzenia, że pewnego dnia odnajdzie się matkę, której się nigdy nie
miało, to wielki ból”.
Kobieta może reagować podobnie, gdy relacja z jej ojcem nie jest satysfakcjonująca.
Sprowadza się to do takiej oto sytuacji: kiedy kobieta rodzi, uwalnia się potężna energia
odnawiania i uzdrawiania. Coś w głębi kobiety pragnie połączyć się z jej rodziną, by ją
uzdrowić. Jeżeli w relacji z rodziną odczuwa się jakiś niedosyt, poczucie uzdrawiania będzie
wzmocnione. Kontrast pomiędzy tym, co mogłoby być, a tym, co rzeczywiście jest, może
wzbudzić jeszcze większe poczucie straty i żalu, co przyczynia się do depresji.
Bez względu na okoliczności każda kobieta musi zrozumieć, że posiadanie dziecka jest
prawdziwą zmianą życiową. Może jednak nie być w pełni przygotowana na ten stresujący czas,
zwłaszcza gdy nie otrzymuje wsparcia. Z mojego doświadczenia wynika, że w okresie
poporodowym kobiety nie dostają nawet w przybliżeniu takiej ilości wsparcia, jakiej
potrzebują. Wiele z nich nie dosypia i jest wyczerpanych. Pamiętam, że po narodzinach mojego
pierwszego dziecka, gdy córka miała około 4 dni, wyszłam z domu na zakupy. Zamknęłam
drzwi i stanęłam na ganku. Wtedy mi się przypomniało: „Boże, nie mogę tak po prostu wyjść.
Mam dziecko”. W momencie paniki uświadomiłam sobie, że na zawsze zmieniło się moje życie
i nie mogę tego odwrócić. W tym czasie przygotowywaliśmy się do przeprowadzki. Każdego
dnia mąż wracał z pracy i pytał, ile udało mi się zrobić. Mówiłam mu, że jedynie nakarmić
dziecko, trochę odpocząć i przygotować posiłek. Byłam zbyt wyczerpana i zestresowana, żeby
zrobić cokolwiek innego. Ponadto nie mogłam się zmotywować do pracy na najwyższych
obrotach; do czegoś, co tak skutecznie robiłam w mojej praktyce lekarskiej przez długi czas.
Ani ja, ani mój mąż nie rozumieliśmy tego, więc mój „czwarty trymestr” nie był, delikatnie
rzecz ujmując, okresem uzdrawiania.
Jak w naturalny sposób uspokoić dziecko
Dr med. Harvey Karp, pediatra, autor książki pt. „The Happiest Baby on the Block”
(Bantam Books, 2002), dzieli się kilkoma cennymi wskazówkami, dzięki którym rodzice
mogą pomóc swoim marudzącym dzieciom uspokoić się i zasnąć. (Na stronie
www.thehappiestbaby.com znajdziesz więcej informacji na temat pomysłów dr. Karpa oraz
zamówisz kasety video i płyty DVD, które wspaniale pokazują na rzeczywistych
przykładach, jak szybko uspokoić dziecko). A oto niektóre z jego porad:

Używaj generatora szumu białego lub dźwięku szszsz. Możesz skorzystać zarówno z płyty
CD z białym szumem, jak i generatora białego szumu lub samodzielnie uciszać dziecko (tuż
przy twarzy, tak aby dziecko słyszało cię przez płacz). Odtwarza to natężenie dźwięku
w łonie matki, w którym wcale nie jest cicho, i sprawia, że dziecko czuje się bezpieczniej.
Kołysz dziecko w wiszącej lub wyposażonej w silnik huśtawce.
Otulaj dziecko lub zawijaj je ciasno w kocyk dla niemowląt. Mocny uścisk odtwarza
poczucie bezpieczeństwa, które dziecko miało w łonie.
Układaj dziecko na boku lub na brzuszku. Pozycje te naśladują ułożenie dziecka w łonie,
dzięki czemu czuje się ono bezpieczniej. Klasyczna pozycja płodowa – przygięcie główki
dziecka do przodu, dotykanie jego brzucha, a następnie kładzenie go na boku – uaktywnia
receptory pozycji na główce dziecka, co naturalnie je uspokaja. (Nigdy nie układaj dziecka
do snu w pozycji na boku lub na brzuchu, gdyż może to zwiększyć ryzyko wystąpienia
zespołu nagłej śmierci niemowląt [ang. sudden infant death syndrome – SIDS]).
Pozwól dziecku ssać (karmiąc je lub podając mu smoczek).

Obrzezanie
Obrzezanie chłopców to kolejna bolesna procedura, która nie jest do niczego potrzebna (zob.
także rozdz. 8: „Odzyskiwanie sfery erotycznej”). Zabieg obrzezania wykonywałam setki razy.
Po latach publicznie przeprosiłam każdego z tych małych chłopców, mając nadzieję, że ten gest
pomoże uniemożliwić matkom nieświadome wyrażanie zgody na tę procedurę. Chociaż często
stosowałam znieczulenie miejscowe, nawet wbicie igły w tym celu powodowało niepotrzebny
ból u dziecka i nie zawsze było skuteczne. Coraz częściej lekarze i rodzice zauważają, że układ
nerwowy nowo narodzonych dzieci jest w pełni zdolny do odczuwania bólu, a obrzezanie bez
znieczulenia to barbarzyństwo.
W przeszłości, gdy dokonywałam obrzezania, zapraszałam matki na oddział, by ukoiły swoje
dzieci w trakcie zabiegu, one jednak nie chciały tego robić. Nie podobał im się mój pomysł.
Zawsze, tuż po zakończeniu zabiegu, osobiście przynosiłam matce jej obrzezane dziecko, żeby
mogła je pocieszyć. Nie chciałam, żeby zranione dziecko pozostawało samo na oddziale
noworodków. Nie ma żadnego medycznego uzasadnienia dla rutynowego obrzezania
noworodków. Dr med. George Denniston doskonale podsumowuje sprawę obrzezania:
„Według mnie pomysł, żeby przeprowadzać 100 tysięcy razy okaleczający zabieg, co być może
zapobiegnie jednemu przypadkowi raka prącia u starszego mężczyzny, jest absurdem”16.
Sprawa obrzezania jest doskonałym przykładem mocy i wpływu zaprogramowania
plemiennego w obrębie pierwszej czakry na nasze myśli i reakcje emocjonalne.
Zaprogramowanie to jest wbudowane tak mocno, że wiele osób nie jest w stanie rozmawiać na
temat obrzezania bez poczucia winy, zaprzeczania lub innych silnych emocji. Wiem, że samo
poruszenie tematu integralności ciała małego chłopca, jego przyszłych decyzji i bólu (jeśli
procedurę przeprowadza się bez znieczulenia) może wywołać reakcję typu „zabić posłańca”.
Jednak gdy się tego pragnie, zaprogramowanie pierwszej czakry można skutecznie
zakwestionować i przepracować. Wiele par żydowskich po ponownym przemyśleniu sprawy
obrzezania postanowiło oszczędzić tego zabiegu swoim synom.
Wiadomo, że obrzezanie zaburza sen na co najmniej trzy dni17. Ma także ogromne
konsekwencje dla męskiej seksualności (zob. rozdz. 8: „Odzyskiwanie sfery erotycznej”).
Generalnie jest formą przemocy seksualnej. Bez wątpienia w takich kategoriach traktujemy
wycięcie łechtaczki, obrzezanie kobiet i infibulację18, ale usprawiedliwiamy obrzezanie
noworodków, udając, że dzieci go nie czują, gdyż są zbyt młode, oraz twierdząc, że nie
doprowadzi to do żadnych konsekwencji w wieku dorosłym. Uczono mnie, że dzieci tuż po
urodzeniu nic nie czują, obrzezania także. Dlaczego więc w momencie, gdy przypinałam ich
małe rączki i nóżki do blatu, zwykle były bardzo spokojne, a gdy tylko zaczynałam ciąć ich
napletek, głośno krzyczały, swoim płaczem łamiąc moje serce? Z powodu tego błędnego
przekonania przez wiele lat w wielu szpitalach zabiegi na noworodkach przeprowadzano bez
znieczulenia. Kobiety, które przypominają sobie przemoc z dzieciństwa, wiedzą, jak głębokie
i bolesne ślady pozostawiają na ciele te wczesne doświadczenia.

Pokarm sztuczny a mleko z piersi matki


Sztuczne karmienie niemowląt to kolejny obszar, który wymaga ponownego przemyślenia.
W latach 40. XX w. do karmienia niemowląt podchodziło się w sposób „naukowy”. Matki
sterylizowały brodawki piersiowe, butelki oraz wszystko inne, a medycyna systematycznie
deprecjonowała karmienie piersią, traktując je jako coś gorszego. Guma i szkło zajęły miejsce
ciepłych, ludzkich piersi. Z góry ustalano czas karmienia. Nawet jeśli dziecko przejawiało
potrzebę częstszego karmienia, uczulano matki, by nie podawały mu pokarmu przed upływem 4
godzin od poprzedniego karmienia. Praktykę tę oparto na wynikach sekcji zwłok wcześnie
zmarłych niemowląt (które były na tyle chore, że umarły!). Badanie wykazało, że do 3 godzin
po karmieniu w żołądku dziecka wciąż zalega pokarm, natomiast 4 godziny po jedzeniu
żołądek jest pusty. Podobnie jak w przypadku rutynowej epizjotomii, karmienie co 4 godziny
według harmonogramu zostało zaakceptowane kulturowo, by po chwili stać się standardową
procedurą. Indywidualne potrzeby dziecka złożono w ofierze na ołtarzu wydajności i „nauki” –
z jej podejściem typu „szkiełko i oko”. Potrafisz sobie wyobrazić ból niemowlęcia, które
płacze, bo chce być przytulone czy nakarmione, ale jego matka tego nie robi, ponieważ
„eksperci” powiedzieli jej, że ma ignorować swój instynkt, żeby nie „zepsuć” dziecka? (Często
dzieci ważono tuż przed karmieniem i tuż po, by się upewnić, że dostały wystarczającą ilość
pokarmu – nie istnieją żadne rzetelne dowody na skuteczność tej praktyki).
Nawet obecnie kobiety pytają lekarzy: „Skąd będę wiedziała, że mam dość mleka?”. Oto
odpowiedź: jeśli dziecko rośnie, jest szczęśliwe i zdrowe, otrzymuje wystarczającą ilość
pokarmu. Przez wieki zaufanie kobiet do samych siebie w każdym obszarze ich życia było
systematycznie podważane, więc jak można od nas oczekiwać, że będziemy ufały, iż nasze
ciała potrafią wykarmić dziecko? (Bogu dzięki, na przestrzeni lat niektórym się udało). Nie
oczekuję oczywiście, że każda kobieta będzie chciała karmić swoje dziecko piersią.
W przypadku niektórych kobiet wywołuje to zbyt duży lęk. Dla innych karmienie butelką to
jedyny sposób, w jaki mogą uzyskać pomoc męża w opiece nad dzieckiem, gdyż wtedy może
on pomóc w karmieniu. Wszystkie musimy zacząć z miejsca, w którym się obecnie
znajdujemy, ale powinnyśmy zacząć z pozycji wiedzy, a nie ignorancji.
W opublikowanej w 2007 r. analizie ponad 500 badań nad karmieniem piersią (wybranych
z około 9 tysięcy abstraktów) stwierdzono, że karmienie piersią zmniejsza ryzyko infekcji ucha,
zapalenia żołądka i jelit, ciężkich infekcji dróg oddechowych, egzemy, astmy, otyłości,
cukrzycy typu 1 i 2, białaczki dziecięcej, martwiczego zapalenia jelita (choroba przewodu
pokarmowego, która dotyka przede wszystkim wcześniaki) i zespołu nagłej śmierci
niemowląt19. (Z badania przeprowadzonego w 2009 r. w Niemczech wynika, że karmienie
piersią zmniejsza ryzyko zespołu nagłej śmierci łóżeczkowej niemowląt o połowę)20. Analiza
wykazała również, że karmienie piersią wpływa na poprawę zdrowia kobiet: matki karmiące
piersią rzadziej chorowały na cukrzycę typu 2, raka piersi i jajnika.
W 2009 r. opublikowano wyniki badania 704 kobiet, które obserwowano przez 20 lat.
Wykazało ono, że karmienie piersią ogranicza u matek ryzyko rozwinięcia się później zespołu
metabolicznego (grupa czynników ryzyka, takich jak wysokie ciśnienie krwi i wysoki poziom
trójglicerydów, które są związane z otyłością), szczególnie w przypadku matek, które miały
cukrzycę ciążową. Naukowcy odkryli, że matki, które nie chorowały na cukrzycę ciążową
i które karmiły piersią przez ponad 9 miesięcy, zmniejszyły ryzyko wystąpienia zespołu
metabolicznego o około 39–56%. Natomiast matki, które chorowały na cukrzycę ciążową,
zmniejszyły ryzyko o prawie 44–86%21. Badanie wykazało, że ryzyko to spadło w większym
stopniu w przypadku kobiet karmiących piersią. Nic dziwnego, że Światowa Organizacja
Zdrowia (WHO), Fundusz Narodów Zjednoczonych ds. Dzieci (UNICEF), American Academy
of Pediatrics22, American College of Obstetricians and Gynecologists oraz American Academy
of Family Physicians23 zalecają wyłącznie karmienie piersią przez 6 miesięcy. WHO i UNICEF
ponadto zalecają, aby matki kontynuowały karmienie (wraz z podawaniem żywności
dostosowanej do wieku) aż do wieku 2 lat lub dłużej.
Natura urządziła to tak, że ssanie piersi przez dziecko przystawione tuż po porodzie
powoduje, że przysadka mózgowa matki wydziela oksytocynę i prolaktynę. Prolaktyna
wzbudza matczyne zachowania, a oksytocyna jest hormonem budującym więź. Im dłużej matka
karmi piersią, tym mniej prawdopodobne jest, że będzie zaniedbywać swoje dziecko lub w inny
sposób znęcać się nad nim w ciągu pierwszych 15 lat jego życia – tak wynika z badania z 2009
r. dotyczącego ponad 7 tysięcy par matka–dziecko24.
Dzięki tym hormonom matki mają odpowiednią ilość pokarmu. Matki, które karmią tuż po
porodzie, mają także mniej problemów zdrowotnych. Hormony wzmagają skurcze macicy,
dzięki czemu łożysko może się naturalnie oddzielić, a matka traci mniej krwi. Ponadto mleko
z piersi matki różni się od mleka krowiego czy modyfikowanego i jest wyjątkowe, gdyż jego
skład zmienia się z czasem w zależności od potrzeb dziecka.
Do szpitala trafia o 1/3 mniej dzieci karmionych piersią w porównaniu z dziećmi karmionymi
butelką. Te pierwsze rzadziej są narażone na alergie, mają zdrowsze podniebienie i zgryz od
tych drugich. Pewne szczegółowe badanie wykazało nawet, że wcześniaki karmione piersią
mają wyższy iloraz inteligencji, gdyż mleko matki korzystnie wpływa na rozwój układu
nerwowego25. (To badanie było nietypowe, gdyż dzieci karmiono pokarmem sztucznym lub
mlekiem matki przez zgłębnik, co miało wykluczyć oczywisty, korzystny wpływ związany
z przebywaniem dziecka blisko ciała matki w trakcie karmienia). Powszechnie wiadomo, że
mleko matki jest dużo lepsze niż sztuczny pokarm i że zawiera odpowiednie ilości niezbędnych
kwasów tłuszczowych, które są potrzebne do rozwoju mózgu.
Większość kobiet musi wrócić do pracy, gdy ich dzieci mają 6 tygodni, co sprawia, że o wiele
trudniej jest im karmić na żądanie. (Brak urlopu macierzyńskiego jest osobną kwestią: zgodnie
z harwardzkim badaniem z 2004 r., w którym przeanalizowano politykę w 168 krajach, 163
z nich oferowały pewną formę płatnego urlopu macierzyńskiego. Tylko Stany Zjednoczone,
Australia, Lesotho, Papua Nowa Gwinea i Suazi – nie. Matki w Stanach Zjednoczonych mają
zagwarantowane tylko 12 tygodni bezpłatnego urlopu macierzyńskiego, i tylko wtedy, gdy
pracują w firmie zatrudniającej co najmniej 50 pracowników26). Wiele matek, będąc w tej
sytuacji, mówiło mi, że w ogóle nie planowały karmienia piersią. Czują, że 6 tygodni to tak
krótki czas, że nie ma to w ogóle sensu. Tymczasem kobiety, które muszą wrócić do pracy,
mogą odciągać mleko mechanicznie i w ten sposób karmić, choćby zaledwie przez pierwsze 6
tygodni. Karmienie nawet tylko przez pierwsze kilka dni jest wartościowe, ponieważ antyciała
zawarte w siarze już na początku życia dają dziecku korzyści zdrowotne, których nie jest
w stanie zapewnić żaden sztuczny pokarm. Oszukujemy siebie, myśląc, że odżywka dla dzieci
jest równie dobra co natura. W drodze żadnych eksperymentów naukowych nie da się stworzyć
pożywienia, które byłoby bardziej odpowiednie dla dziecka niż mleko jego matki. (Na
szczęście do pokarmu sztucznego obecnie dodaje się kwas dokozaheksaenowy [DHA] oraz
kwas arachidonowy [AA] [na przykład Enfamil Lipil, Nestlé Good Start Supreme, Similac
Advance, Bright Beginnings oraz Parent’s Choice]. Obydwa kwasy są istotne dla optymalnego
rozwoju mózgu, serca i układu immunologicznego. Dostępne są także hydrolizowane odżywki
dla dzieci [takie jak Enfamil Nutramigen Lipil, Enfamil Pregestamil i Similac Alimentum],
które zawierają łatwiejsze w trawieniu, częściowo rozłożone białka).
Karmienie piersią jest także wygodniejsze niż noszenie ze sobą butelek, zwłaszcza w czasie
podróży. Karmiłam dyskretnie w restauracjach, podczas konferencji medycznych, w kinie
i w teatrze. Zwykle nikt tego nie zauważał. Niektórzy, jak dr med. Bernie Siegel, gratulowali
mi, mówiąc, że to wspaniałe. (Niektóre dzieci jedzą jednak bardzo głośno, chrząkając jak
prosięta. Musisz się z tym liczyć i dostosować się do ich zachowania). Ja odciągałam mleko
z piersi i zamrażałam je w butelkach, tak by ktoś inny mógł karmić moje dzieci, gdy byłam
z dala od nich. Obie córki piły zarówno z piersi, jak i z butelki, więc sytuacja była korzystna dla
obu stron. (Zaburzenia mechanizmu ssania [ang. nipple confusion], które wynikają
z równoczesnego karmienia piersią i butelką, nie zdarzają się zbyt często).
Antropolożka dr Ashley Montagu, która była zwolenniczką karmienia piersią na długo, zanim
zaakceptowały je współczesne kraje zachodnie, powiedziała kiedyś: „Przy piersi matki uczymy
się, jak być człowiekiem”. Karmienie piersią jest jedną z najbardziej naturalnych, pełnych
troski rzeczy, jakie kobieta może zrobić dla siebie i dla swojego dziecka. Żyjemy jednak
w kulturze, w której akceptowane jest przechadzanie się po plaży w stringach, ale nie zawsze
akceptowane jest karmienie piersią w miejscu publicznym. Postrzega się to jako coś
nieprzyzwoitego. Chociaż okazuje się, że ludzie, którzy w późniejszym okresie życia mają
największe poczucie bezpieczeństwa, w dzieciństwie mieli najzdrowszą fizyczną i emocjonalną
więź z matką, to karmienie piersią określa się jako nienaturalne, a matki – jako wspierające
niepotrzebną zależność dziecka. Najnowsze badania chłopców wykazują, jak istotna jest silna
więź z matką – więź, z której zerwaniem nie powinnyśmy się zbytnio spieszyć. Dzieci, które
w dzieciństwie czują się najbezpieczniej, w późniejszym okresie życia często potrafią
podejmować największe ryzyko. Tylko w kulturze dominacyjnej może nam się wydawać, że
branie płaczących dzieci na ręce i pocieszanie ich, gdy tego potrzebują, rozpieszcza je. (Tak na
marginesie: dlaczego dorośli śpią razem, skoro dzieci muszą spać same?).
W naszej kulturze priorytetem jest zupełnie co innego, niż być powinno, szczególnie
w czasach, gdy matkom jest trudno odpowiednio karmić swoje dzieci i jednocześnie zarabiać
na życie. Moje priorytety zmieniły się, gdy doświadczyłam zranienia związanego z ropniem
piersi. Próbowałam pracować 80 godzin tygodniowo, chcąc udowodnić, że jestem tak dobra jak
moi koledzy, i jednocześnie dostarczać mojej córce dietę w 100% złożoną z mleka matki.
Ropień, który atakował mięśnie klatki piersiowej, wymagał ostatecznie operacji chirurgicznej.
Chirurg, mający ponad 30 lat doświadczenia, powiedział mi później, że nigdy nie widział tak
ciężkiego ropnia. (Zdiagnozowałam to sama w biurze, kiedy wbiłam igłę w swoją pierś
i wyciągnęłam 10 cm3 ropy. Tak wielkie było moje zanurzenie się w systemie dominacyjnym.
Wiedziałam, że mam kłopoty, i w końcu poprosiłam o pomoc). Szybko upłynęło 2,5 roku.
Trzeciego dnia po urodzeniu Kate zauważyłam, że z mojego prawego sutka nie wypływa
mleko. Wtedy uderzyło mnie, jak wielką szkodę wyrządziłam sobie 2 lata wcześniej. Zachciało
mi się płakać. Siedziałam na łóżku, patrząc na moją śliczną córeczkę, i myślałam: „Jesteś tu,
a ja nawet nie mogę cię dobrze nakarmić, bo 2 lata temu zrobiłam krzywdę swojemu ciału,
starając się udowodnić, że jestem mężczyzną”. Byłam w stanie karmić, ale przez większość
czasu nie mogłam utrzymać odpowiedniej ilości pokarmu i musiałam dokarmiać dziecko
sztucznie, zwłaszcza wtedy, gdy długo byłam poza domem i ominęłam czas karmienia.
Stanęłam twarzą w twarz z faktem, że wyrządziłam sobie nieodwracalną szkodę. Nauczono
mnie, że „baby blues”, który występuje około trzeciego dnia po narodzinach dziecka, jest
naturalnym zjawiskiem, ale moją depresję wzmacniało przekonanie, że nie będę w stanie
karmić Kate w pełni naturalnie. Tak naprawdę już drugiego dnia jej życia musiałam uzupełniać
jej dietę mieszanką. Wiedziałam, że jej stolce natychmiast zaczną wydzielać brzydki zapach.
Dzięki równowadze bakteryjnej stolec dziecka karmionego piersią ma zapach maślanki.
Zmienianie pieluszki dziecka karmionego piersią jest zupełnie innym doświadczeniem.
W momencie, gdy wprowadzisz pożywienie z innego źródła, flora bakteryjna jelit się zmienia,
co powoduje wstrętny zapach!
Chociaż obecnie środowisko lekarskie mocno popiera karmienie piersią, niedawne badanie
przeprowadzone przez American Academy of Pediatrics pokazuje, że teraz, w porównaniu
z okresem sprzed 10–20 lat, mniej pediatrów uważa, że większość kobiet jest w stanie
skutecznie karmić piersią i że korzyści z karmienia piersią przeważają trudności lub
niedogodności. To sprawia, że lekarze rzadziej aktywnie je promują i wspierają27. Ponadto
firmy produkujące odżywki dla niemowląt wywierają dużą presję. Wydawca i redaktor
naczelna magazynu Mothering, Peggy O’Mara, w niedawno opublikowanym artykule na ten
temat napisała: „To nie przypadek, że branża odżywek dla dzieci prawie podwoiła nakłady na
reklamę, do prawie 50 milionów dolarów rocznie, gdy tylko rozpoczęła się Breastfeeding
Awareness Campaign28 (3-letnia kampania medialna promująca karmienie piersią, zainicjowana
przez Departament Zdrowia i Opieki Społecznej USA pod koniec 2003 r.). To agresywne
promowanie sztucznych odżywek jest jedną z głównych przeszkód w sukcesie projektu
poświęconego karmieniu piersią, a zdominowanie zdrowia kobiet przez zysk jest klasyczną
kwestią feministyczną”29.
Podczas gdy prawie 3/4 wszystkich matek w Stanach Zjednoczonych zaczyna karmić piersią
swoje noworodki, statystyki CDC pokazują, że do czasu, aż ich dzieci osiągną wiek 6 miesięcy,
robi to nadal mniej niż 15%30. Nasza kultura zniechęca je, twierdząc, że karmienie „psuje”
piersi kobiet. Niektóre kobiety po wykarmieniu kilkorga dzieci rzeczywiście zauważają, że ich
piersi zmieniły wygląd. Przez jakiś czas mogą być one zwiotczałe i odzyskać swój kształt
dopiero po kilku latach od okresu ciąży i karmienia. Zwykle potrzeba na to czasu, jednak
w naszej kulturze płaskie piersi, nawet jeśli jest to stan przejściowy, nie są postrzegane jako coś
atrakcyjnego31. Pomogła mi to zrozumieć przyjaciółka, która wykarmiła piersią kilkoro dzieci.
Opowiedziała mi taką oto historię. Rozbierała się pewnego wieczoru, gdy do pokoju wszedł jej
czteroletni syn. Popatrzył na jej klatkę piersiową, po czym podniósł głowę i powiedział:
„Mamo, co się stało z twoimi piersiami? One umarły!”. Nagły spadek masy ciała,
spowodowany nieodpowiednim odżywianiem w trakcie karmienia lub długotrwałym
karmieniem piersią przy odpowiednim odżywianiu, może uszczuplić zapasy tłuszczu
w piersiach i pogorszyć ich wygląd. Nagły spadek masy ciała obniża także ilość pokarmu.
Produkowanie pokarmu, karmienie dziecka, poczucie, jak w odpowiedzi na płacz dziecka,
a nawet na myśl o dziecku wypływa mleko – to doświadczenia łączące wszystkie kobiety na
świecie. Położna, która przyjmowała Kate, wyznała, że nawet gdy jej dzieci były na studiach,
wielokrotnie czuła, że wypływa jej mleko, gdy słyszała płacz dziecka lub wiedziała, że któreś
dziecko jest w potrzebie. Ja także czasami czuję to mrowienie w piersiach, zwłaszcza gdy
odczuwam współczucie lub wdzięczność. Moje ciało mówi mi w ten sposób, że mam w sobie
miłość, którą mogę ofiarować osobie lub sytuacji. Doświadcza tego wiele kobiet. Poprzez to
uczucie nasze piersi odzwierciedlają prawdę koncepcji „mleka dobroci ludzkiej”.
(Udowodniono też, że poziom prolaktyny, niezbędnej do produkcji pokarmu, wzrasta, gdy
odczuwamy współczucie, miłość czy wdzięczność).
Gdy bardziej ufamy producentom mieszanek dla niemowląt niż własnej umiejętności
karmienia, tracimy szansę odzyskania pewnego aspektu naszej kobiecej mocy. Przekonanie, że
sztuczny pokarm jest równie dobry co mleko z piersi, to wiara, że 40 lat technologii przewyższa
3 miliony lat ludzkiej ewolucji. Niezliczona ilość kobiet odzyskała zaufanie do swoich ciał
dzięki temu, że karmiły piersią, nawet gdy na początku nie były pewne, czy będą w stanie to
robić. Jest to akt kobiecej mocy, który postrzegam jako feminizm w najczystszym wydaniu.
Jedna z moich przyjaciółek powiedziała niedawno: „Karmienie piersią mojego syna dało mi
więcej ufności w moją kobiecość niż cokolwiek innego. Poczułam się bardzo silna”.
Noworodki traktowane z czułością są piękne. W ich oczach widziałam bardzo mądre, stare
dusze w malutkich ciałach, które przyszły prosto od Boga. W swoim gabinecie słyszałam taką
oto historię z życia. Gdy pewnej parze urodził się drugi syn, ich 4-letni wtedy syn chciał
spędzić trochę czasu sam na sam z niemowlęciem. Rodzice byli odrobinę niechętni, czując, że
w grę może wchodzić czynnik rywalizacji pomiędzy rodzeństwem. Jednak 4-latek nalegał.
Wreszcie pozwolili mu spędzić trochę czasu z niemowlęciem. Stojąc cicho pod drzwiami,
usłyszeli, jak chłopiec pyta niemowlę: „Proszę, powiedz mi, jaki jest Bóg. Powoli zapominam”.
Szczepionki: pomocne czy szkodliwe?
Chociaż idea szczepień jest z pewnością dobra – zapobieganie chorobom, które mogą być
śmiertelne – prawda jest taka, że zdrowie nie jest kwestią uniknięcia wszystkich chorób
zakaźnych. W rzeczywistości choroby wieku dziecięcego są konieczne, aby rozwinąć
system autoimmunologiczny i uczynić go odpornym w taki sam sposób, w jaki dzieci muszą
nauczyć się tolerować rozczarowanie, aby rozwinąć się w dojrzałych dorosłych.
Podczas gdy większość rodziców wyżu demograficznego otrzymała tylko jedną szczepionkę
(na ospę), a do wczesnych lat 80. XX w. dzieci rutynowo miały 10 szczepień przed
rozpoczęciem nauki w szkole, to dziś dostają 55 dawek przed ukończeniem 6. roku życia.
Jak napisałam w swojej książce pt. „Mother-Daughter Wisdom”, niepokoi mnie liczba
szczepionek, jakie otrzymują dziś bardzo małe dzieci. Uważam, że są one związane nie
tylko ze wzrostem zachorowań na astmę wieku dziecięcego i z alergiami, ale także ze
wzrostem liczby przypadków cukrzycy, zaburzeń koncentracji uwagi i nadpobudliwości
(ADHD) oraz autyzmu. Poprzez immunizację przeciwko tak wielu chorobom wieku
dziecięcego możemy nieświadomie tworzyć suboptymalną odporność immunologiczną,
która przeobraża się w chorobę przewlekłą. Chociaż ta idea jest kontrowersyjna, istnieją na
to dowody w literaturze medycznej32.
Najważniejsze jest to, że szczepionki nie są ani 100-procentowo bezpieczne, ani 100-
procentowo skuteczne. Często zawierają konserwanty, które zapobiegają skażeniu
bakteriami lub grzybami, a także adiuwanty – substancje powodujące zapalenie
i aktywujące w ten sposób układ odpornościowy, aby szczepionka dała zamierzony efekt.
Adiuwanty często zawierają rtęć lub aluminium, które mogą być toksyczne dla układu
nerwowego oraz nerek. (Na przykład badanie opublikowane w 2009 r. w Journal of
Neurological Sciences wykazało, że dzieci z ciężkim zaburzeniem ze spektrum autyzmu
[ASD] miały znacznie wyższy poziom zatrucia rtęcią w porównaniu z osobami z łagodnym
ASD33. Badania opublikowane w 2008 i 2009 r. w Alternative Therapies in Health and -
Medicine pokazują związek między szczepionkami a przewlekłym stanem zapalnym tkanki
mózgowej, który uszkadza komórki nerwowe i występuje u osób z autyzmem34).
Szczepionki zawierają również wiele innych substancji – każda z nich może powodować
niepożądane reakcje po wstrzyknięciu. Chociaż nie wszyscy są na to podatni, to dzieci,
które albo mają predyspozycje genetyczne, albo są narażone na inne potencjalnie
niebezpieczne czynniki środowiskowe, mogą rzeczywiście cierpieć z powodu tragicznie
wyniszczających skutków szczepionek, zaprojektowanych przecież po to, o ironio, aby
zapewnić im zdrowie.
Oto moje rady:

Powstrzymaj się od szczepień do momentu, gdy dziecko będzie miało co najmniej 3


miesiące – zwłaszcza jeśli masz rodzinną historię ADHD, autyzmu, alergii, cukrzycy typu 1
lub astmy. Ekspert ds. naturalnego zdrowia Joseph Mercola pisze na swojej stronie
internetowej (www.mercola.com) o badaniach przeprowadzonych w Japonii, gdzie użycie
szczepionki skojarzonej przeciwko błonicy, tężcowi i krztuścowi (DPT) zostało opóźnione
do czasu, gdy dzieci miały 2 lata. Badanie wykazało, że dzieci te doświadczyły 85–90%
mniej poważnych powikłań niż dzieci, które otrzymały szczepionkę w wieku 3–5 miesięcy.
Ogranicz liczbę szczepionek podawanych jednocześnie.
Unikaj szczepionek zawierających rtęć. (Zadzwoń zawczasu, aby poprosić lekarza
o sprawdzenie na ulotce informacyjnej, czy szczepionka zawiera rtęć, a jeśli tak, poproś
o inny typ).
Nie szczep swojego dziecka, jeśli jest chore lub walczy z infekcją. Jeśli układ
odpornościowy dziecka już działa ponad miarę, szczepionka niepotrzebnie go obciąża.
Bądź selektywna w sprawie szczepionek, które dziecko otrzymuje. Przykładowo, nie
jestem fanką szczepionki przeciwko ospie wietrznej, ponieważ choroba ta ma bardzo
łagodny przebieg u zdecydowanej większości dzieci, ale bardziej dotkliwy u dorosłych.
Jeśli wszystkie dzieci zostaną zaszczepione przeciwko ospie wietrznej, nie uzyskają
naturalnej odporności przez całe życie, w konsekwencji czego więcej dorosłych na nią
zachoruje (w tym kobiet w ciąży), a jej skutki będą znacznie poważniejsze. Podobnie nie
polecam szczepionki MMR (odra, świnka i różyczka), dopóki dziewczynka nie będzie
w wieku wystarczającym na zajście w ciążę, ponieważ kobiety, które otrzymały ją
w dzieciństwie, mogą mieć mniej przeciwciał przeciwko różyczce w wieku dorosłym, kiedy
tak ważna jest odporność w czasie ciąży. Sugeruję również wstrzymać się z zaszczepieniem
noworodka na zapalenie wątroby typu B, chyba że rodzic lub członek rodziny cierpią na
aktywne zapalenie wątroby typu B w momencie narodzin dziecka.
Jeśli karmisz piersią, zwiększ spożycie witaminy C do około 3000 mg zarówno przed, jak
i po szczepieniu dziecka, ponieważ witamina C przeniknie do mleka matki i pomoże
chronić dziecko przed uszkodzeniem tkanek.
Nie traktuj szczepionek jako podstawowego sposobu zapobiegania chorobom, ignorując
inne aspekty odporności i zdrowia.

Aby uzyskać więcej informacji na temat szczepionek, polecam lekturę „Saying No to


Vaccines: A Resource Guide for All Ages” (NMA Press, 2008) autorstwa lekarza osteopaty
Sherri Tenpenny, ekspertki ds. negatywnych skutków szczepionek, która uzasadnia swoją
pracę cytatami czerpanymi bezpośrednio z dokumentów CDC i szanowanych,
recenzowanych czasopism, oferujących niepodważalne fakty, które przeczą informacjom
powszechnie uznawanym za prawdę w konserwatywnych kręgach medycznych. Zob. także
stronę internetową dr Tenpenny: Vaccine Information Centerpod, http://drtenpenny.com.

Być matką w kulturze dominacyjnej: najtrudniejsza praca na świecie


Jedyną rzeczą, która w macierzyństwie wydaje się wieczna i naturalna, jest
ambiwalencja.
– Jane Lazare
Niektóre kobiety twierdzą, że czuły się najbardziej spełnione jako matki, gdy ich dzieci były
małe. Dla innych jest to wyczerpujące. Dla mnie posiadanie małych dzieci – nie przesadzam –
było najbardziej męczącym okresem mojego życia, którego nie chciałabym powtórzyć, chyba
że miałabym dwie ukochane nianie, siostry i przyjaciółki mieszkające ze mną przez cały czas
i pomagające w opiece nad dzieckiem.
Lynn Andrews napisała kiedyś, że istnieją dwa typy matek: Matki Ziemie i Twórcze Tęczowe
Matki. Matki Ziemie troszczą się o swoje dzieci i je karmią – dzięki temu kwitną. Nasze
społeczeństwo docenia ten typ kobiety, który według niego jest „dobrą matką”.
Z drugiej strony, Twórcze Tęczowe Matki inspirują swoje dzieci, choć niekoniecznie serwują
im posiłek na czas. Nie mam wątpliwości co do tego, że jestem Twórczą Tęczową Matką.
Przeczytałam kiedyś książkę kucharską pt. „Laurel’s Kitchen” i snułam fantazje na temat tego,
jak wspaniale by było codziennie piec chleb, rozkoszować się byciem kimś, kogo Laurel
nazywa „Strażniczką Kluczy”, i stwarzać tak ważną przestrzeń domowej troski. Jednak taka nie
jestem, a usiłowanie bycia kimś, kim nie jestem, ostatecznie wyrządziłoby mnie i moim
dzieciom dużo szkody. Uwielbiam być sama. Uwielbiam ciszę, muzykę i pisanie. Moja dusza
żywi się długimi godzinami nieprzerwanych twórczych działań. Małe dzieci wymagają zupełnie
innej energii – energii, której ja nie mam zbyt wiele.
Kiedy moje dzieci były małe, uświadomiłam sobie, jak trudno jest kobietom zrobić cokolwiek
dla siebie, gdy w ich pobliżu są małe dzieci. Dzieci kierują na siebie naszą uwagę i absorbują ją
na wszelkie możliwe sposoby. Są fenomenalnymi małymi pochłaniaczami energii. (Nie mam
im tego za złe – to jest normalne. W młodości rozwija się u nich zdrowe ego. Jednak nasza
kultura oczekuje, że matki same zaspokoją całą potrzebę uwagi swoich dzieci). Taki jest układ.
W przybliżeniu 1/3 dzieci w tym kraju – ponad 24 miliony – żyje bez ojców. „Połowa dzieci,
których rodzice się rozwiedli – pisze Ellen Goodman – nigdy nie była w domu swojego ojca.
40% dzieci w ciągu przeciętnego roku nie widuje ojca35. Jedno dziecko na pięcioro nie widziało
ojca od 5 lat. […] Nic dziwnego, że poszukiwanie brakującego mężczyzny w rodzicielstwie to
tak często powracający temat w naszej kulturze i rozmowach”36.
Czasami kobieta, która ma małe dzieci, potrzebuje wolnego czasu, przestrzeni i snu. Jednak
w większości przypadków nie ma ona nikogo, kto mógłby przejąć ciężar wychowywania
dziecka. Powiedziałam kiedyś Anne Wilson Schaef, że według mnie optymalna proporcja
dorosłych do dzieci to trzy osoby dorosłe na jedno dziecko. „Wydaje mi się, że twój
pracoholizm daje o sobie znać” – rzekła Anne i opowiedziała mi o aborygeńskiej kulturze
z Australii, gdzie niedawno spotkała się z plemienną starszyzną. W społecznościach
aborygeńskich wszystkie siostry matki, ciotki dziecka, są uważane za matki. Wszyscy bracia
ojca – wujowie – są uważani za ojców. Gdy zapytasz aborygeńskie dziecko, kto jest jego
matką, wskaże nie tylko na biologiczną matkę, ale także na wszystkie ciotki. Podobnie jest
z ojcem. Jeżeli biologiczna matka ma potrzebę duchowej inicjacji [ang. walkabout – ‘samotna
wędrówka’ – przyp. tłum.], wie, że dziecko zawsze ma swoje miejsce w grupie i nie jest
zależne jedynie od niej, tak jak to często bywa z dziećmi w naszym patriarchalnym
społeczeństwie.
Czy potrafisz sobie wyobrazić, jak wyglądałoby życie kobiet, gdyby nie były obarczone
miażdżącą odpowiedzialnością, która polega na zapewnianiu większości emocjonalnej
i fizycznej troski dzieciom? Jak to by było, gdybyśmy wiedziały, że jeżeli pewnego wieczoru
będziemy musiały pracować do późna w biurze, społeczeństwo zajmie się naszym dzieckiem?
Jak to by było, gdyby nasze życie rodzinne nie było oddzielone od życia zawodowego? Jak by
to było, gdyby kobieta mogła nadal dbać o swoje własne zainteresowania, nawet gdyby właśnie
urodziła dziecko? Jak to by było, gdybyśmy żyły w społeczeństwie, w którym kobieta nie
musiałaby dokonywać wyboru pomiędzy własnymi potrzebami, potrzebami pracy i rodziny?
Pomyśl o tym przez chwilę.
Nikt, bez względu na to, czy jest to kobieta czy mężczyzna, nie powinien być więźniem we
własnym domu, każdego dnia, całymi godzinami opiekując się małymi dziećmi, bez
zaspokajania własnej potrzeby wypoczynku, rozmowy, czasu w samotności i działań
twórczych. Pamiętam, że najlepsze chwile z moimi małymi dziećmi (jedno miało 3 miesiące,
drugie 2 lata) spędzałam u mamy, gdy moja siostra odwiedzała ją ze swoimi dziećmi. W tym
czasie moja siostra także karmiła dziecko piersią, więc gdy chciałam na chwilę wyjść, po prostu
karmiła Kate zamiast mnie, tak jak kobiety robiły przez wieki. (Za pierwszym razem Kate
popatrzyła na nią szeroko otwartymi oczami, jakby mówiąc: „Kto to?”, po czym zajęła się
posiłkiem). Nasze dzieci radośnie bawiły się razem, a ja mogłam cieszyć się towarzystwem
dorosłych, jednocześnie ciesząc się dziećmi. To moje jedyne doświadczenie tego, jak musiało
wyglądać pełne miłości plemię. Podczas niedawno odbytej podróży do Włoch było dla mnie
jasne, że wszyscy we wsi zajmowali się dziećmi – nie tylko matki.
Zawsze martwiło mnie jedno z powszechnie panujących błędnych przekonań na temat
wychowywania dzieci, mianowicie mit, że chłopcy w wieku poprzedzającym dojrzewanie oraz
w wieku dojrzewania są z natury o wiele łatwiejsi w wychowaniu od dziewczynek. Wiele
feministek także podpisuje się pod tym poglądem. Ludzie mówili mi: „Poczekaj, a zobaczysz,
jak trudne są dziewczynki około 11. roku życia”. Miałam dwie 11-letnie dziewczynki.
Wspierałam je tak, jak mogłam, żeby były silne, a w razie potrzeby nawet uparte. Nie chciałam,
żeby się „ogłupiały” w wieku nastoletnim. Nie były wtedy trudne i teraz też takie nie są. (Mój
13-letni siostrzeniec był zawsze o wiele bardziej humorzasty od którejkolwiek z moich córek).
To, że łatwiej jest wychowywać chłopców niż dziewczynki, może być doświadczeniem wielu
osób. Jednak ta różnica wynika z kultury; z tego, w jaki sposób traktuje i wychowuje się
chłopców, a w jaki dziewczynki.
Rozumiem, dlaczego dziewczynki około 12. roku życia mogą być humorzaste. Widzą, co je
czeka. W swojej książce pt. „Fire with Fire” (Random House, 1993) Naomi Wolf przedstawia
mocne argumenty na to, że wszystkie dziewczynki rodzą się z silną wolą władzy, która zostaje
skierowana do wnętrza. Wolf nazywa to smokami potulności. Wrodzone pragnienie, by się
wybijać i wygrywać, zwraca się przeciwko młodej dziewczynie, gdy pokrzyżuje się jej szyki.
Na skutek tego dziewczynki często zwracają się przeciwko sobie nawzajem. Ich silnym duszom
nie podobają się uwarunkowania, według których mają się poświęcać i być bierne. (Jeśli ktoś
spróbowałby postąpić tak ze mną, bardzo trudno byłoby mu ze mną wytrzymać). Zamiast
przypisywać kapryśność wrodzonej hormonalnej niższości kobiet, powinniśmy zachęcać je do
wyrażania siebie, a nie kierowania swoich darów i talentów do wnętrza. Nastolatka, którą
traktuje się poważnie i zachęca się do realizacji marzeń, nie będzie trudniejsza w wychowaniu
od chłopca. Młode kobiety potrzebują hołubienia, wyróżniania, zachęcania i chwalenia za
swoje dary. W przeciwnym razie świat nie odniesie z nich korzyści, a cykl ucisku będzie trwał
nadal (szerzej omawiam ten temat w swojej książce pt. „Mother-Daughter Wisdom”).
Każda matka musi się także nauczyć matkować sobie, gdyż bez tego nie będziemy dobrymi
matkami dla naszych dzieci. Kiedy kobiety pytają mnie, jak najlepiej matkować nastolatkom,
mówię im, aby zrobiły wszystko, co w ich mocy, aby być szczęśliwymi i spełnionymi. Ten
rodzaj modelowania roli idzie dalej niż cokolwiek innego, co mogłabyś zrobić, aby
wychowywać córki. Dzięki temu będą wiedziały, jak zrobić to samo. Samopoświęcenie
i męczeństwo są wytartą drogą do przewlekłej choroby i gniewu – to proste i oczywiste. I choć
nasza kultura preferowała tę znojną, starą ścieżkę przez wieki, a my obserwowałyśmy, jak
nasze matki i babcie podążały nią – czas z tym skończyć. Matkowanie sobie i troska o siebie
z taką samą uwagą, jaką poświęcamy wychowaniu naszych dzieci, wymaga od nas odwagi.
I absolutnie jest to konieczne, abyś naprawdę mogła rozkwitnąć.
1 M.
H. Klaus i J. H. Kennell, Maternal-Infant Bonding (St. Louis, MO: C. V. Mosby Company, 1976).
2 Ibid.

3 C.
M. Huhn et al., Tactile-Kinesthetic Stimulation Effects on Sympathetic and Adrenocortical Function in Preterm Infants,
Journal of Pediatrics, vol. 119, no. 3 (1991), s. 434–40.
4 Rzeczywiście, pierwsze badania nad wprowadzeniem inkubatorów były wykonywane na wcześniakach, którym nie dawano
szans na przeżycie i z tego powodu były one porzucane przez swoje matki. Martin Cooney, pionier w dziedzinie opieki nad
noworodkami, umieścił taką grupę noworodków w inkubatorach i objeżdżał z nimi kraj, wystawiając je nawet na
Światowych Targach w Chicago jako Żywe niemowlęta w inkubatorze, a jego wpływy kasowe były niższe tylko od tych,
które uzyskała Sally Rand the Fan Dancer. Gdy tylko doprowadzał niemowlęta do określonej wagi, próbował zwrócić je ich
matkom, które jednakże, nie mając uformowanej więzi emocjonalnej, nie chciały ich. Powyższa informacja za: Klaus i
Kennell, Maternal-Infant Bonding (zob. przypis 1).
5
Od tłum.: Program Rozwojowej Biologii Behawioralnej.
6 Od tłum.: [Narodowy Instytut ds. Zdrowia Dziecka i Rozwoju Człowieka.
7
G. M. Morley, Cord Closure: Can Hasty Clamping Injure the Newborn?, OBG Management, vol. 10, no. 7 (1998), s. 29–
36; S. Kinmond et al., Umbilical Cord Clamping and Preterm Infants: A Randomised Trial, British Medical Journal, vol.
306, no. 6871 (1993), s. 172–75. Jeśli ciśnieniomierz krwi zostanie umieszczony na niezaciśniętej pępowinie, wychwyci
skoki ciśnienia na poziomie 60 mm Hg przy każdym skurczu macicy. Oznacza to, że te skurcze są ściśle związane z
transferem krwi łożyskowej przez pępowinę. Uderzający wzrost ciśnienia, który utrzymuje się przez pierwsze kilka godzin
życia, jest również widoczny u noworodka w żyle głównej [ang. vena cava] i w prawym przedsionku serca. Wszystkie
badania wskazują na to znacznie wyższe ciśnienie tętnicze [ang. systemic blood pressure] u noworodków, których pępowina
została zaciśnięta późno (90% w ciągu pierwszych 10 godzin), i odwrotnie – znaczny spadek u tych, których pępowina
została zaciśnięta wcześnie (70% – w ciągu drugiej godziny, prawie 50% – w ciągu czwartej godziny) (A. J. Moss i M.
Monset-Couchard, Placental Transfusion; Early versus Late Clamping of the Umbilical Cord, Pediatrics, vol. 40, no. 1
[1967], s. 109–26). Krew łożyskowa jest czymś naturalnym dla noworodka, a brak możliwości dostarczenia jej jest
równoznaczny z narażaniem noworodka na poważny krwotok w trakcie porodu. Czas, w którym pępowina jest zaciśnięta, to
być może jedna z patogenetycznych przyczyn idiopatycznego zespołu zaburzeń oddychania [ang. idiopathic respiratory
distress syndrome] (im wcześniej zaciśnięta pępowina, tym większa niewydolność oddechowa) (S. Saigal et al., Placental
Transfusion and Hyperbilirubinemia in the Premature, Pediatrics, vol. 49, no. 3 [1972], s. 406–19). Krew łożyskowa działa
jako źródło wartości odżywczych i jako taka chroni noworodka przed zakłóceniami w dostawie białka (Q. B. De Marsh et
al., The Effect of Depriving the Infant of Its Placental Blood, Journal of the American Medical Association, vol. 116, no. 23
[1941], s. 2568–73). Badania pokazały, że natychmiastowe zaciśnięcie pępowiny przedłuża średnie trwanie trzeciej fazy
porodu i znacząco podnosi utratę krwi przez kobietę ciężarną (S. Z. Walsh, Maternal Effects of Early and Late Clamping of
the Umbilical Cord, The Lancet, vol. 1, no. 7550 [1968], s. 996–97).
8
E. K. Hutton i E. S. Hassan, Late vs. Early Clamping of the Umbilical Cord in Full-Term Neonates, Journal of the
American Medical Association, vol. 297, no. 11 (2007), s. 1241–52.
9 G.
Eichenbaum-Pikser i J. S. Zasloff, Delayed Clamping of the Umbilical Cord: A Review with Implications for Practice,
Journal of Midwifery and Women’s Health, vol. 54, no. 4 (2009), s. 321–26.
10 Zob.
także: Morley, Cord Closure: Can Hasty Clamping Injure the Newborn?.
11
S. K. Misri, Pregnancy Blues: What Every Woman Needs to Know About Depression During Pregnancy (New York:
Delacorte Press, 2005).
12 H.Vinamaki et al., Evolution of Postpartum Mental Health, Journal of Psychosomatic Obstetrics and Gynecology, vol. 18
(1997), s. 213–19; D. D. Affonso i G. Domino, Postpartum Depression: A Review, Birth, vol. 11, no. 4 (1984), s. 231–35.
13
S. K. Dorheim et al., Sleep and Depression in Postpartum Women: A Population-Based Study, Sleep, vol. 32, no. 7
(2009), s. 847–55.
14
K. Dalton, Successful Prophylactic Progesterone for Idiopathic Post-Natal Depression, International Journal of Prenatal
Studies (1989), s. 322–27.
15 D.
Sichel et al., Prophlactic Estrogen in Recurrent Postpartum Affective Disorder, Society of Biological Psychiatry, vol.
38 (1995), s. 814–18.
16 G. Denniston, Unnecessary Circumcision, Female Patient, vol. 17 (1992), s. 13.
17 Dane na temat efektów obrzezania podane za: Circumcision Resource Center (617) 523-0088; www.circumcision.org.
18 Od
red.: infibulacja – jeden z podtypów medycznie nieuzasadnionej modyfikacji genitaliów żeńskich. Polega na usunięciu
łechtaczki, warg sromowych mniejszych i nacięciu oraz zaszyciu warg sromowych większych z pozostawieniem małego
otworu pozwalającego na oddawanie moczu i miesiączkowanie. Praktykowana w wielu krajach Afryki, Bliskiego Wschodu
i Azji Południowo-Wschodniej, zazwyczaj bez zasad zachowania aseptyki, bez znieczulenia i przed okresem dojrzewania
osoby. Celem jest zapewnienie wierności kobiety. Rozerwanie blizny po operacji następuje podczas pierwszego stosunku
seksualnego (w Sudanie niepowodzenie rozerwania źle świadczy o potencji mężczyzny) lub – jeśli nie jest to możliwe –
przed pierwszym stosunkiem dokonuje się rozcięcia tkanki za pomocą małego noża. Czasem dochodzi do zapłodnienia
mimo zachowania ciągłości blizny i wówczas jest ona przecinana chirurgicznie, by umożliwić poród, lub dokonuje się
nacięcia krocza, które zwykle nie jest potrzebne.
19
S. Ip et al., Breastfeeding and Maternal and Infant Health Outcomes in Developed Countries, Agency for Healthcare
Research and Quality (AHRQ), Evidence Report/Technology Assessment No. 153 (2007), s. 1–186.
20 M.
M. Vennemann et al., Does Breastfeeding Reduce the Risk of Sudden Infant Death Syndrome?, Pediatrics, vol. 123,
no. 3 (2009), s. e406–10.
21
E. P. Gunderson et al., Duration of Lactation and Incidence of the Metabolic Syndrome in Women of Reproductive Age
According to Gestational Diabetes Mellitus Status: A 20-Year Prospective Study in CARDIA-The Coronary Artery Risk
Development in Young Adults Study, Diabetes (2009), dostępny także na:
http://diabetes.diabetesjournals.org/content/early/2009/11/12/db09-1197.abstract.
22 Od tłum.: Amerykańska Akademia Pediatrii.
23 Od tłum.: Amerykańska Akademia Lekarzy Rodzinnych.
24
L. Strathearn et al., Does Breastfeeding Protect Against Substantiated Child Abuse and Neglect?, Pediatrics, vol. 123, no.
2 (2009), s. 483–93.
25
A. Lucas et al., Breast Milk and Subsequent Intelligence Quotient in Children Born Preterm, The Lancet (1992), s. 261–
64.
26
J. Heyman, A. Earle i J. Hayes, The Work, Family, and Equity Index: Where Does the United States Stand Globally?
(Cambridge, MA: Harvard School of Public Health, Project on Global Working Families, 2004).
27L. B. Feldman-Winter et al., Pediatricians and the Promotion and Support of Breastfeeding, Archives of Pediatrics and
Adolescent Medicine, vol. 162, no. 12 (2008), s. 1142–9.
28 Od
tłum.: Kampania na rzecz Świadomego Karmienia Piersią.
29 Peggy O’Mara, Case Closed: Breast Is Best, Mothering, vol. 154 (2009), s. 8–12.
30
Centers for Disease Control and Prevention, Breastfeeding Among U.S. Children Born 1999–2006, CDC National
Immunization Survey, www.cdc.gov/BREASTFEEDING/DATA/NIS_data/index.htm.
31 Rozwiązaniem tego może być procedura wizualizacji opisana na końcu sekcji dotyczącej powiększania piersi w rozdz. 10.
32
S. O. Shaheen et al., Measles and Atopy in Guinea-Bissau, Lancet, vol. 347, no. 9018 (1994), s. 1792–6; M. R. Odent,
Pertussis Vaccination and Asthma: Is There a Link?, Journal of the American Medical Association, vol. 272, no. 8 (1994), s.
592–93; J. S. Alm et al., Atopy in Children of Families with an Anthroposophic Lifestyle, Lancet, vol. 353, no. 9163 (1999),
s. 1457–8; T. Kemp et al., Is Infant Immunization a Risk Factor for Childhood Asthma or Allergy?, Epidemiology, vol. 8,
no. 6 (1997), s. 678–80.
33 D.
A. Geier et al., Biomarkers of Environmental Toxicity and Susceptibility in Autism, Journal of Neurological Sciences,
vol. 280, nos. 1–2 (2009), s. 101–8.
34 R.
L. Blaylock, A Possible Central Mechanism in Autism Spectrum Disorders, Part 1, Alternative Therapies in Health and
Medicine, vol. 14, no. 6 (2008), s. 46–53; R. L. Blaylock, A Possible Central Mechanism in Autism Spectrum Disorders,
Part 2, Alternative Therapies in Health and Medicine, vol. 15, no. 1 (2009), s. 60–67.
35
R. M. Krieder i J. Fields, Living Arrangements of Children: 2001. Current Population Reports (Washington, DC: US
Census Bureau, 2005), s. 70–104.
36 E. Goodman, Search for Father Dominating Lives, Portland Press Herald (1992), syndykowany z: Boston Globe.
ROZDZIAŁ 14.

Menopauza
Podobnie jak ładunek elektryczny, menstruacja oraz falowanie naturalnych
rytmów to „prąd przemienny”. W okresie menopauzy przepływ energii
intensyfikuje się i stabilizuje jak „prąd stały”. Jesteśmy naładowane energią
w takim stopniu, w jakim otworzyłyśmy się na mądrość Staruchy.
– Farida Shaw

ermin perimenopauza odnosi się do lat poprzedzających ostatnią miesiączkę. Menopauza


T oznacza wstrzymanie menstruacji – termin wywodzi się z greckiego meno (miesiąc,
menstruacja) i pauses (pauza). Wiele kobiet nazywa ten naturalny proces zmianą życiową lub
po prostu zmianą. Lata okołomenopauzalne, które prowadzą do stopniowej zmiany
w funkcjonowaniu jajników, wyznaczają cały etap życia kobiety, trwający 6–13 lat, zwany
klimakterium.
Bez względu na to, jak go nazwiemy, żaden inny etap w życiu kobiety nie niesie ze sobą tak
dużego potencjału, który pozwala zrozumieć kobiecą moc i dotrzeć do niej – pod warunkiem że
kobieta jest w stanie pokonać powszechne negatywne nastawienie kultury, od wieków
otaczające menopauzę. W ciągu ostatnich 10 lat, w miarę jak setki tysięcy kobiet z mojego
pokolenia, z pokolenia wyżu demograficznego, wkracza w okres menopauzy, kwestionuje się
i zmienia to negatywne nastawienie kultury. W efekcie etap klimakterium znacznie różni się od
tego, czego doświadczały nasze matki z pokolenia II wojny światowej.
Według North American Menopause Society1 do 2000 r. w okres menopauzy wkroczyło 45,6
miliona Amerykanek. Liczba ta wzrasta z każdym rokiem. Szacuje się, że do 2025 r. liczba
kobiet po 50. roku życia na całym świecie osiągnie 1,1 miliarda. Jednocześnie gwałtownie
wzrosła długość życia, która obecnie wynosi u Amerykanek średnio 80 lat, podczas gdy
w przypadku kobiet urodzonych w 1900 r. wynosiła jedynie 48 lat. Oznacza to, że z dużym
prawdopodobieństwem kobieta przeżyje 30–35 lat po menopauzie, dzięki czemu menopauza
będzie „wiosną” drugiej połowy jej życia.
W związku z tym wzrosło też zainteresowanie mediów tematem menopauzy. Napisano więcej
książek na jej temat niż na jakikolwiek inny z zakresu zdrowia kobiet.
Chociaż zakres rad dotyczących radzenia sobie z menopauzą waha się od zachwalania
hormonalnej terapii zastępczej do promowania naturalnego przebiegu menopauzy bez
hormonów, najważniejsze jest to, że kobiety z powojennego wyżu demograficznego przerwały
ciszę wokół tego procesu. Służba zdrowia stoi w pogotowiu, chcąc pomagać kobietom przejść
przez ten etap życia, a w całych Stanach Zjednoczonych zaczęły powstawać ośrodki, które
skupiają się na potrzebach zdrowotnych kobiet w średnim wieku. Jest to potencjalnie dobre, ale
każda kobieta musi nauczyć się uważnie wsłuchiwać w swoje indywidualne, wewnętrzne
przewodnictwo, aby usłyszeć osobistą prawdę o tym, jak najlepiej poradzić sobie z wzajemnie
sprzecznymi radami dotyczącymi dylematów tego etapu życia.
Pomiędzy 49. a 55. rokiem życia zmiany hormonalne postępują pełną parą. To czas, gdy
kobieta potrzebuje wsparcia. Po pewnym czasie w przypadku większości kobiet powraca
równowaga hormonalna, z większą wolnością niż kiedykolwiek wcześniej realizują swoje
twórcze zamierzenia i działania społeczne. W tym okresie wszystkie doświadczenia życiowe
kobiety układają się w całość i mogą być ukierunkowane tak, by jak najlepiej jej służyć.

Menopauza: na rozstaju dróg


Jeśli chcesz wiedzieć, gdzie naprawdę jest twoja moc, nie musisz szukać niczego więcej poza
procesami swojego ciała, które nauczono cię odrzucać, zaprzeczać im lub się ich bać. Należą do
nich: cykl menstruacyjny, poród i królowa wszystkich naszych sygnałów ostrzegawczych –
menopauza. Dla większości kobiet okres menopauzy jest próbą ogniową, podczas której palą
one za sobą wszelkie odpady pierwszej połowy życia, by się odrodzić i bardziej być sobą.
Menopauzę można porównać do okresu dorastania – te same burzliwe emocje, które
przeżywałyśmy w okresie dojrzewania, często powracają, zachęcając nas do ukończenia
niedokończonych spraw z wcześniejszych lat.
Wspomniałam już, że PMS to sygnał ostrzegawczy cyklu miesięcznego, zachęcający nas do
oczyszczenia wszystkiego, co nie działa w naszym życiu. Sezonowe zaburzenie afektywne to
sygnał ostrzegawczy cyklu rocznego. Perimenopauza jest sygnałem ostrzegawczym całego
cyklu życiowego. Jeśli naciskamy przycisk drzemka na niektórych etapach naszego życia, które
wymagają uwagi, lata otaczające menopauzę przykują naszą uwagę w sposób, którego nie
będziemy w stanie dłużej unikać, jeśli mamy naprawdę rozkwitnąć w drugiej połowie naszego
życia. Gdy kobieta zrozumie, że prawdziwe znaczenie menopauzy zostało zmienione
i zdeprecjonowane, podobnie jak wiele innych procesów kobiecego ciała, zmieni sposób, w jaki
zostałyśmy zaprogramowane, i spędzi resztę życia bogatsza o cel, zrozumienie siebie
i przyjemność.
Dr Joan Borysenko nazywa okres od 42. do 49. roku życia metamorfozą wieku średniego.
W tym czasie kobieta zaczyna na poważnie kreować swoje życie, tak by w codziennych
działaniach przejawiać swoje najskrytsze wartości. W tym okresie kobieta jest bardziej skłonna
do mówienia prawdy niż kiedykolwiek wcześniej i mniej skłonna do usprawiedliwiania się
przed innymi. Wiele kobiet – kończąc 20-letnie małżeństwa, wdając się w romanse, będąc
porzucanymi przez partnerów, stawiając czoło pustym gniazdom, rozkręcając nowy biznes czy
odkrywając nowe aspekty własnej tożsamości – poszukuje spokoju umysłu w obliczu chaosu
i zmian.
Kobieta w wieku średnim spogląda wstecz na swoje życie i zastanawia się, gdzie była i jak
daleko zaszła. Nadszedł dla niej czas, by opłakać stratę wszelkich niespełnionych marzeń
z młodości i przygotować glebę pod kolejny etap życia. Kobieta zmaga się z wieloma
sprawami, które zbiegają się w czasie, ale nie są bezpośrednio związane z funkcją hormonalną,
takimi jak troska o starzejących się, chorych rodziców. Jednocześnie chce skupić się bardziej na
sobie, być może wyruszając po raz pierwszy w prawdziwą podróż lub wracając do college’u.
Kobieta, w zależności od stopnia osiągniętego sukcesu lub tego, co postrzega jako sukces
życiowy, może doświadczyć kryzysu, który jest nie tyle natury fizjologicznej, ile rozwojowej.
Sposób, w jaki poradzi sobie z tym kryzysem w okresie menopauzy, wpłynie na jej zdrowie na
wszystkich poziomach.
Podczas wykładów, chcąc zilustrować burzliwe emocje, które zwykle charakteryzują te lata,
pokazywałam slajd przedstawiający erupcję wulkanu Mount Saint Helens. Wiele kobiet w tym
okresie, łącznie ze mną, zaczyna przejawiać gwałtowną potrzebę samorealizacji, która
w młodości pozostaje głęboko w ukryciu. Podoba mi się postrzeganie kobiet w wieku średnim
jako osób niebezpiecznych – niebezpiecznych dla każdej siły w życiu, która chce nas zmienić
w ciche, małe, starsze panie; niebezpiecznych dla ogłupiającego wpływu konwencji
i potulności oraz niebezpiecznych wobec wszelkich kompromisów, na które poszłyśmy, tłumiąc
to, kim możemy się stać. Około 45. roku życia zaangażowałam się w proces szczegółowej
analizy każdego aspektu mojego życia i moich związków, starając się usunąć niepotrzebny
balast, który albo mnie wstrzymywał, albo nie służył temu, kim się stałam. Straciłam tolerancję
dla wszelkich beznadziejnych związków. Ostatecznie doprowadziło mnie to do zakończenia 24-
letniego małżeństwa i stało się impulsem do napisania „The Wisdom of Menopause” (Bantam
Books, 2001; wydanie zrewidowane 2006). Kobiety w średnim wieku są w punkcie zwrotnym:
możemy albo żyć w związkach, w pracy czy w sytuacjach, z których wyrosłyśmy – to wybór
drastycznie przyspieszający proces starzenia i możliwość pojawienia się choroby – albo
możemy wykonać pracę w zakresie rozwoju osobistego, o którą wołają nasze ciała i hormony.
Od teraz źródłem naszego życia ma być dusza. Nie ma na to innej rady. Gdy znajdziemy
odwagę, by to zrobić, naprawdę przygotujemy się na „wiosnę” drugiej połowy życia. Wszystko
sprowadza się do tego: wzrastaj lub umieraj.

Ilustracja 18. Prądy mądrości


Hormony FSH oraz LH stymulują owulację i są uwalniane co miesiąc cyklicznie aż do okresu
okołomenopauzalnego. Później następują zmiany, w których wyniku owulacja stopniowo ustaje, a poziomy
FSH i LH stopniowo wzrastają.
W kulturach celtyckich młodą dziewicę postrzegano jako kwiat, matkę jako owoc, a starszą
kobietę jako nasiono. Nasiono to wiedza i potencjał wszystkich zawartych w nim składników.
Zadaniem kobiety po okresie menopauzy jest zasiewanie w społeczności tej kwintesencji
prawdy i mądrości. W niektórych rdzennych kulturach panowało przekonanie, że kobiety po
menopauzie, zamiast cyklicznie pozbywać się „mądrej krwi”, zatrzymują ją w sobie. Dlatego
też postrzegano je jako potężniejsze od miesiączkujących kobiet. Kobieta nie mogła zostać
szamanką, dopóki nie przeszła przez okres menopauzy. „Menopauza – zauważa Tamara
Slayton, autorka książki pt. „Reclaiming the Menstrual Matrix” (Lantern Books, 2002) – gdy
jest zrozumiana i wspierana, stanowi kolejny etap inicjacji kobiet w ich osobistą moc.
Zwiększona długość życia zmusza nas do uaktualnienia sposobu, w jaki postrzegano
menopauzę w czasach starożytnych mitologii. Postrzegam okres okołomenopauzalny oraz 20–
30 lat po menopauzie jako czas dojrzałości. Nie jesteśmy już pąkami róży, lecz stajemy się jej
owocami – soczystymi, zawierającymi nasiona i szykującymi się do ich wysiania
w późniejszym czasie”2. W trakcie menopauzy dopiero zaczynamy. W 1998 r. napisałam:
„Potrzebujemy nowego archetypu Staruchy – czegoś w stylu «Staruchy Ery Wodnika» – który
odzwierciedlałby nowe sposoby postrzegania tego okresu życia”. Właśnie to się obecnie dzieje.
W swojej książce pt. „The Queen of Myself” (Monarch Press, 2005) miejska szamanka Donna
Henes określa ten etap mianem Królowej (zob. www.thequeenofmyself.com).
Lata po menopauzie są czasami określane jako lata mądrości. Wierzę, że jeden
z podstawowych sposobów, w jaki ta mądrość jest połączona z naszymi mózgami i ciałami, ma
związek z neuroprzekaźnikami FSH i LH (zob. rozdz. 5: fragmenty poświęcone cyklowi
menstruacyjnemu). Ich poziom jest wysoki w trakcie owulacji, gdy kobiety są maksymalnie
płodne, a także maksymalnie otwarte na nowe pomysły i „zapylenie krzyżowe” ze strony
innych. Po menopauzie poziomy tych neuroprzekaźników pozostają na stałym poziomie – tym
z momentu jajeczkowania – przez resztę naszego życia, co, moim zdaniem, czyni nas bardziej
otwartymi na ciągły przepływ mądrości, który dotychczas był dostępny tylko podczas owulacji.

Nasze dziedzictwo kulturowe


Jeszcze do niedawna w konwencjonalnej medycynie menopauzę postrzegano jako chorobę
z niedoboru, a nie naturalny proces. Dr med. Jerilynn Prior, profesor endokrynologii
i metabolizmu na University of British Columbia oraz współautorka – z dr Susan Baxter –
książki pt. „The Estrogen Errors” (Praeger, 2009), pisze: „Łatwo jest naszej kulturze winić
układ reprodukcyjny kobiety, przypisując mu chorobę. Wiązanie menopauzalnej zmiany
zdolności reprodukcyjnej z wiekiem, traktowanie menopauzy jako momentu, a nie procesu,
i nazywanie jej chorobą z niedoboru estrogenu to odzwierciedlenie nienaukowego,
krzywdzącego myślenia pracowników służby zdrowia”3. Kobiety po menopauzie nie używają
już swojej energii do rodzenia dzieci, więc ich układ rozrodczy jest opisywany w kategoriach
usterki funkcjonalnej lub ruiny; piersi i narządy płciowe stopniowo „zanikają”, „marnieją”
i „niedołężnieją”4. Menopauza widziana w takim świetle jest ostatecznym „ustaniem produkcji”
– „zamknięciem systemu”.
Przez lata ginekolodzy byli zasypywani wykładami i artykułami na temat „zarządzania”
menopauzą i perimenopauzą. Pomocni okazują się ci pracownicy opieki zdrowotnej, którzy
wspierają kobietę na tym etapie życia i szanują ten proces. Jednak jeśli perimenopauza (czy
jakikolwiek inny naturalny proces) jest traktowana w kategoriach choroby,
z przeświadczeniem, że wymaga ona zarządzania (a w podtekście kontroli), doświadczenie
kobiety będzie dalekie od ideału. W naszej kulturze jedyny czas, gdy procesy endokrynne
u kobiet nie podlegają potencjalnemu „zarządzaniu”, to lata poprzedzające pierwszą
menstruację oraz okres po 70. roku życia.
Lęk przed starzeniem: przejaw kultury dyskryminującej osoby starsze
Żyjemy w kulturze, która dyskryminuje osoby starsze, w kulturze, w której większość ludzi
uważa, że depresja, przemęczenie, nietrzymanie moczu lub stolca, brak zainteresowania
seksem, kłopoty z pamięcią i zniedołężnienie to naturalne zjawiska u starzejących się ludzi.
Firmy farmaceutyczne i ginekolodzy zasiewają w kobietach nasiona lęku, twierdząc, że jeśli nie
zaczną przyjmować leków w momencie wejścia w okres menopauzy, ich ciała po prostu
rozpadną się i zmarnieją.
Przykładem tego była okładka magazynu Menopause Medicine z lat 90. XX w. Kobieta stoi
przed otwartym oknem obok zwiewnej zasłony, która unosi się w powietrzu; widoczne są tylko
jej plecy. Patrzy na krajobraz usłany martwymi drzewami i spaloną słońcem, suchą ziemię.
Napis pod ilustracją brzmi: „Los nieleczonej menopauzy”.
Nie trzeba być psychologiem, żeby zrozumieć, jak firmy farmaceutyczne wpływają na
odczucia przeciętnej kobiety czy lekarza. Przez większość mojej kariery zawodowej my,
położnicy-ginekolodzy, czuliśmy olbrzymią presję, by wszystkim oferować konwencjonalną
terapię zastępczą. Wmówiono nam, że dzięki temu można uniknąć wszystkiego – od chorób
serca po osteoporozę. Łatwo dostrzec, jak firmy farmaceutyczne i media manipulują
związanymi z procesem starzenia się stereotypami i głębokimi kulturowymi lękami, które my,
kobiety, w związku z nimi odczuwamy. Przez dziesiątki lat uczono nas, że bez hormonalnej
terapii zastępczej przestaniemy być atrakcyjne dla mężczyzn, uschniemy, staniemy się kruche
jak wyschnięta, spękana, pozbawiona wilgoci i składników odżywczych ziemia. Nowsze
badania wykazują jednak, że wcale tak być nie musi.
Dzisiejsze doświadczanie procesu starzenia się w dużej mierze determinują przestarzałe
przekonania. Chociaż w naszej kulturze wielu ludzi rzeczywiście słabnie z wiekiem, to nie jest
to naturalnym wynikiem starzenia się, ale naszych zbiorowych przekonań na temat tego
procesu. Moja matka, która obecnie ma 85 lat i nigdy nie stosowała hormonów, zbliżając się do
siedemdziesiątki, przeszła cały Szlak Appalachów [ponad 3500 km – przyp. tłum.], wkrótce
potem jeździła na nartach u podnóża góry McKinley i spędziła lato w 1997 r. na 3-miesięcznej,
trudnej wędrówce i kajakowaniu na Alasce. Później wspięła się na 111 najwyższych szczytów
na północnym wschodzie wraz ze swoją przyjaciółką Anną, która ma teraz 87 lat i osobiście
rąbie drewno, by ogrzać swój dom. Inna z bliskich przyjaciółek mojej mamy w 2005 r.
skończyła 90 lat. Na początku 2005 r. razem wspinały się na Górę Waszyngtona, a w północnej
części Vermont chodziły po śniegu w rakietach śnieżnych. Jednak gdy tylko mama skończyła
60 lat, jej skrzynkę pocztową nagle wypełniły ulotki reklamujące aparaty słuchowe, pieluchy
dla osób nietrzymających moczu oraz urządzenia dla osób ze słabnącym wzrokiem, których ona
zupełnie nie potrzebowała. Z czasem nauczyła się ignorować to nieustanne bombardowanie
negatywnymi informacjami na temat procesu starzenia. Powiedziała mi także, że chociaż nie
czuje się inaczej niż wtedy, gdy miała 30 lat, z pewnością jest inaczej traktowana.
Dr Ellen Langer, profesor na Harvardzie, obszernie badała, w jaki sposób kontekst, w którym
żyjemy, wpływa na to, że czujemy się młodsi lub starsi, oraz jakie może to mieć dramatyczne
konsekwencje dla naszego zdrowia. Na przykład, stwierdziła, że negatywne stereotypy
dotyczące starzenia się stanowią podstawę ograniczonej poczytalności u osób starszych,
zarówno bezpośrednio, jak i pośrednio, podczas gdy brak tych samych wskaźników poprawia
zdrowie. Langer i jej zespół obserwowali kobiety, które miały dzieci w późniejszym wieku.
Ciekawiło ich, czy charakterystyczne dla młodych kobiet bodźcowanie, którego doświadczały,
ponieważ przebywały w środowisku, gdzie przeważały właśnie młodsze kobiety, przekłada się
na dłuższe życie. Dokładnie to właśnie odkryli. Starsze matki mają w rzeczywistości dłuższe
życie5.
Dobra wiadomość jest taka, że w ciągu ostatniej dekady zaczęły się intensywnie zmieniać
przekonania na temat procesu starzenia. Gdy kobiety z pokolenia powojennego wyżu
demograficznego tłumnie wkroczyły w okres menopauzy, wreszcie zaczęłyśmy widzieć
w mediach więcej silnych, seksownych i pełnych życia kobiet po menopauzie. Obecnie
wyglądają one młodziej niż kiedykolwiek dotąd, 50-latka nie wygląda już staro. Ten wiek staje
się wręcz seksowny u coraz większej liczby kobiet. To samo dotyczy 60-latek, co wszyscy
widzieliśmy, kiedy Helen Mirren odbierała Oscara za film „Królowa”. Zbiorowo, krok po
kroku, zmieniamy negatywne przekonania kultury na temat menopauzy i procesu starzenia.
Zmiana przekonań i oczekiwań przejawia się w naszych ciałach. Przykładowo, moja matka
w wieku 68 lat odbyła sesję z Caroline Mys. Jej ciało wyglądało energetycznie, jakby była po
trzydziestce.
Im więcej kobiet zignoruje to, co rzekomo powinno się wydarzać wraz z wiekiem, tym
większą będziemy miały szansę na utrzymanie zdrowia. To dlatego, że wszystkie jesteśmy
połączone energetycznie. A kiedy jedna kobieta wychodzi poza ograniczające ją pudełko,
ułatwia pozostałym zrobienie tego samego. Średnia długość życia stale rośnie, ponieważ
wspólnie zmieniamy nasze przekonania na temat tego, co jest możliwe. Ludzie żyją o ponad
połowę dłużej niż 100 lat temu, a ci, którzy pracują nad przedłużaniem naszego życia, uważają,
że nie ma absolutnego ograniczenia czasu trwania ludzkiego życia. Naszym zadaniem w wieku
średnim jest uświadomienie sobie, że nasze najbardziej radosne i przyjemne lata mogą być
dopiero przed nami.

Kreowanie zdrowia w trakcie menopauzy


Kobietę, która chce jak najlepiej wykorzystać czas menopauzy, zachęcam, by myślała o niej
jako o procesie kreowania zdrowego ciała, które posłuży jej do końca życia. Menopauza to
doskonały czas, by skupić się na zapobieganiu problemom, które, choć niekonieczne, są
bezpośrednio związane z menopauzą i statystycznie nasilają się na tym etapie. Przykładowo,
w wieku średnim większość kobiet zauważa, że nie wystarczy już po prostu przez tydzień
powstrzymać się od jedzenia chleba i ciastek, aby zgubić kilogram czy dwa i zmieścić się
w małą czarną. Nie możemy też nie spać całą noc bez odczuwania skutków następnego dnia.
Krótko mówiąc, nie możemy dłużej ignorować naszych fizycznych, emocjonalnych
i duchowych potrzeb i oczekiwać, że nasze ciała pozostaną witalne i zdrowe. Czas zatem na
proaktywne usprawnienie stylu życia.
To, czego kobieta doświadczy w tym okresie swojego życia, zależy od mnóstwa czynników,
poczynając od cech dziedzicznych, oczekiwań oraz tła kulturowego, a na poczuciu własnej
wartości oraz diecie kończąc. W obecnych czasach większość kobiet w naszej kulturze
doświadcza w trakcie menopauzy pewnego dyskomfortu oraz kłopotliwych objawów. Istnieje
jednak wiele możliwości ich leczenia – od stosowania bioidentycznych hormonów, które
odpowiadają tym produkowanym przez kobiece ciało, po homeopatię. Idealnym sposobem na
przejście przez tę zmianę jest optymalne wykorzystanie wiedzy medycyny zachodniej na temat
przemian hormonalnych, gęstości kości i zdrowia układu krążenia w połączeniu z –
uzupełniającymi ją – wschodnimi metodami uzdrawiania, od medytacji po akupunkturę i zioła,
w celu zapewnienia optymalnej, zindywidualizowanej opieki.
Części ciała produkujące hormony
Chociaż nauczono nas, że objawy menopauzy wynikają głównie z niedoboru estrogenu na
skutek wygasania czynności jajników, przekonanie to oparte jest na niepełnych informacjach.
W rzeczywistości chodzi o progesteron, inny hormon wytwarzany przez jajniki – to jego
niedobór, a nie estrogenu, najprawdopodobniej będziesz odczuwać podczas perimenopauzy.
Ogólny dobrostan w trakcie menopauzy oraz po niej zależy w równej mierze od odpowiedniego
poziomu progesteronu – tak samo jak DHEA i testosteronu, androgenów również
produkowanych przez jajniki – co estrogenu. Androgeny są związane z satysfakcją seksualną,
libido oraz ogólnie dobrym samopoczuciem i są produkowane nie tylko przez jajniki, ale też
inne narządy ciała: nadnercza, skórę, mięśnie, mózg, szyszynkę, a także mieszki włosowe oraz
tkankę tłuszczową (zob. ilustr. 19, s. 541). Co ciekawe, w miarę jak w trakcie menopauzy
zanika w jajnikach produkcja hormonów, 2-krotnie zwiększa się produkcja androgenów
z innych źródeł. Androgeny mogą wykazywać właściwości słabego estrogenu, mogą być też
jego prekursorem, więc oczywiste jest, że zdrowa kobieta podczas menopauzy może
w naturalny sposób poradzić sobie z zachodzącymi w jej jajnikach zmianami hormonalnymi.
Kobiety, które są w stanie wyprodukować odpowiednią ilość androgenów w ciele, często
z łatwością radzą sobie z menopauzą.
Niemniej jednak niektóre kobiety bez wątpienia cierpią w trakcie menopauzy. Podczas gdy
15% kobiet nie ma żadnych objawów, aż 85% doświadczy uderzeń gorąca, a średnio połowa
z tej grupy stwierdzi, że są one nie do zniesienia. Wraz z upływem czasu u kobiet po
menopauzie zwykle nasilają się objawy atrofii pochwy (ścieńczenia ścian pochwy); zwiększa
się także ryzyko chorób serca i ryzyko złamań osteoporotycznych, choć nie ujawnią się one co
najmniej do 60. roku życia.

Ilustracja 19. Obszary ciała produkujące hormony


Poziom estrogenu i progesteronu produkowanych przez jajniki spada u kobiet po menopauzie. Jednakże inne
części ciała są w stanie produkować te same hormony w zależności od stylu życia i diety. Dlatego też kobiece
ciało ma zdolność utrzymywania zdrowej równowagi poziomu hormonów po menopauzie.
Tego typu problemy związane z menopauzą wynikają po części z długotrwałego
wyczerpywania się w trakcie perimenopauzy zasobów metabolicznych kobiety. To, czy kobieta
z łatwością przejdzie przez ten etap, zależy od siły jej nadnerczy i ogólnego stanu odżywienia.
W przypadku zdrowej osoby nadnercza będą w stanie stopniowo przejąć od jajników produkcję
hormonów. Jednak wiele kobiet zbliża się do menopauzy w stanie emocjonalnego wyczerpania
i niedoboru składników odżywczych, co zaburzyło optymalną funkcję nadnerczy. W takich
okolicznościach, dopóki nie powróci równowaga endokrynna, kobieta może potrzebować
hormonalnego, żywieniowego, emocjonalnego i/lub innego rodzaju wsparcia6.

Funkcja nadnerczy: co każda kobieta powinna wiedzieć


Nadnercza zapewniają istotne hormonalne wsparcie, którego wszystkie potrzebujemy, by wieść
wydajne, wypełnione energią i entuzjazmem życie. Jeżeli nadnercza są wyczerpane przewlekłą
nadprodukcją hormonów stresu: norepinefryny (adrenaliny) i kortyzolu, istnieje większe
prawdopodobieństwo, że będziesz wycieńczona i doświadczysz objawów menopauzy.
Powinnaś zwrócić uwagę na swoje nadnercza, gdy: budzisz się osłabiona i masz trudności ze
wstaniem z łóżka; nie jesteś w stanie nic zrobić, dopóki nie wypijesz jednej lub dwóch filiżanek
kawy; nie przetrwasz dnia bez słodyczy i kofeiny, zwłaszcza późnym rankiem lub po południu;
w nocy, pomimo zmęczenia, masz problem z zaśnięciem, gdyż wciąż przypominają ci się troski
dnia; straciłaś zainteresowanie seksem. Jeżeli ten opis pasuje do ciebie, oznacza to, że twoje
nadnercza są niemal wyczerpane, nawet jeśli konwencjonalne badania są w normie.
Testy wykonywane w celu oceny funkcji nadnerczy, mierzące poziom ich dwóch kluczowych
hormonów, wykazały, że nadnercza wielu chronicznie wyczerpanych kobiet nie funkcjonują
w pełni wydajnie – zwykle na skutek złego odżywiania oraz przewlekłego stresu, m.in. natury
emocjonalnej. Zaburzenia w funkcjonowaniu nadnerczy są także związane z takimi objawami
jak: splątane myślenie, bezsenność, hipoglikemia, nawracające zakażenia, depresja, osłabienie
pamięci, bóle głowy i głód słodyczy.
Nadnercza są głównym „amortyzatorem” ciała. Te dwa małe gruczoły wielkości kciuka,
znajdujące się na górnym biegunie nerek, są zaprojektowane do produkcji hormonów, które
pozwalają reagować na codzienne sytuacje w zdrowy i elastyczny sposób. Jednak gdy
intensywność i częstotliwość stresu, który pochodzi z twojego wnętrza (postrzeganie życia) lub
wynika z okoliczności zewnętrznych (jak operacja czy praca na nocną zmianę), narasta,
z czasem nadnercza się wyczerpują – podobnie jak koń, którego nieustannie wykorzystuje się
do pracy lub który zbyt dużo biega bez odpowiedniej ilości odpoczynku, pożywienia czy wody.
Ostatecznie ciało zacznie ujawniać wiele różnych objawów, by zwrócić twoją uwagę i zmienić
pewne aspekty życia – tak jak zmęczony koń prędzej czy później przestanie pracować bez
względu na to, jak bardzo będziesz go popędzać.
Oto lista powszechnie występujących stresorów, które z czasem mogą prowadzić do zaburzeń
w funkcjonowaniu nadnerczy. Sprawdź, które z nich dotyczą ciebie.
Nierozwiązany stres natury emocjonalnej:

zmartwienia,
gniew,
poczucie winy,
niepokój,
lęk,
depresja,
brak przyjemnych doświadczeń.

Stres środowiskowy i fizyczny:

nadmiar ćwiczeń fizycznych,


narażenie na przemysłowe lub inne toksyny środowiskowe,
przewlekłe lub ciężkie alergie,
dieta uboga w składniki odżywcze,
szok glikemiczny spowodowany spożywaniem zbyt dużej ilości wysoko
przetworzonych węglowodanów,
fizyczne lub umysłowe przepracowanie,
operacja,
późne chodzenie spać, niedostateczna ilość snu,
uraz, rana,
skrajne temperatury,
przewlekła choroba,
zaburzenia cyklu świetlnego (praca zmianowa),
przewlekły ból,
przewlekła choroba,
brak światła słonecznego.

Do głównych hormonów produkowanych przez nadnercza należą: adrenalina, która napędza


reakcję walki lub ucieczki; kortyzol, czyli substancja podobna do prednizonu i kortyzonu; oraz
DHEA. Szczególnie istotna dla kreowania codziennego zdrowia jest stała równowaga
pomiędzy kortyzolem a DHEA.
Odpowiednia ilość kortyzolu wzmacnia naturalną odporność i wytrzymałość ciała. Ponadto
kortyzol:

stymuluje wątrobę do przemiany aminokwasów w glukozę – główne paliwo do


produkcji energii,
zapobiega alergiom i zapaleniom,
pomaga regulować nastrój i utrzymać stabilność emocjonalną,
stymuluje zwiększoną produkcję glikogenu w wątrobie – magazynowanie glukozy,
utrzymuje odporność na stres powstały w wyniku zakażeń, urazów fizycznych, urazów
emocjonalnych, skrajnych temperatur itd.,
uwalnia kwasy tłuszczowe i zwiększa ich poziom we krwi (z komórek tłuszczowych) –
stają się paliwem do produkcji energii.

Jednak zbyt wysoki poziom kortyzolu, jak wszystko inne w nadmiarze, może stać się
przyczyną problemów. Nadmiar kortyzolu prowadzi do:

obniżenia tkankowego zużycia glukozy i zwiększenia poziomu cukru i insuliny we krwi,


obniżenia zdolności ciała do syntezy białek,
zwiększenia rozpadu białek, co może powodować zanik mięśni i osteoporozę,
zahamowania działania hormonów płciowych,
zwiększenia ryzyka wystąpienia nadciśnienia tętniczego, hipercholesterolemii i chorób
serca,
osłabienia układu immunologicznego, co może zwiększać podatność na alergie,
zakażenia i nowotwory.

W normalnych okolicznościach DHEA odwraca wiele niekorzystnych skutków nadmiernego


poziomu kortyzolu. Ponadto przynosi istotne korzyści. DHEA:

funkcjonuje jako androgen, pomagając ciału rozbudowywać tkankę mięśniową,


jest prekursorem testosteronu – hormonu związanego z podnieceniem seksualnym,
usprawnia układ immunologiczny, osłabiony nadmiernym poziomem kortyzolu,
i w związku z tym podnosi odporność na wirusy, bakterie, Candida albicans, pasożyty,
alergie i nowotwory,
stymuluje formowanie się tkanki kostnej oraz jej przebudowę, co zapobiega
osteoporozie,
poprawia funkcjonowanie układu sercowo-naczyniowego poprzez obniżenie poziomu
cholesterolu LDL (szkodliwego),
zwiększa masę mięśniową i obniża odsetek tkanki tłuszczowej,
wpływa na poprawę energii, witalności, snu i jasności umysłu; łagodzi objawy PMS;
pomaga ciału szybciej odzyskać siły po ostrym stresie, który wynika z braku snu,
nadmiernych ćwiczeń czy emocjonalnej traumy.

Jak z łatwością możesz zauważyć, nierównowaga pomiędzy poziomem kortyzolu i DHEA


może sprawić, że będziesz bardziej podatna na zmęczenie oraz wszelkie choroby, a także
przyczyni się do wielu objawów związanych z menopauzą. W przypadku niektórych kobiet
poziom DHEA obniża się z wiekiem. Przywrócenie naturalnego poziomu tego hormonu może
przynieść wiele korzyści, jednak nie każda kobieta może go stosować. W momencie
przywrócenia funkcji nadnerczy ciało zwykle potrafi wyprodukować odpowiednią ilość
DHEA7.
Jeżeli chcesz sprawdzić swój obecny poziom kortyzolu i DHEA oraz przekonać się, czy
hormony te pozostają w równowadze, polecam, aby twój lekarz zamówił test Adrenal Stress
Index lub Temporal Adrenal Profile, co wiąże się z pobraniem w ciągu 12 godzin serii próbek
śliny. Możesz wykonać też badania na poziom DHEA we krwi (optymalny poziom dla kobiet
wynosi 550–980 ng/dl). (Laboratoria, które mogą je wykonać na podstawie skierowania od
lekarza, to Genova Diagnostics, 800-522-4762, www.genovadiagnostics.com, i ZRT
Laboratory, 503-466-2445 lub bezpłatnie 866-600-1636, www.zrtlab.com)8.
Nie trzeba mierzyć poziomu kortyzolu i DHEA w ślinie, by skorzystać z moich sugestii, które
dotyczą przywracania pełnej wydolności nadnerczy. Zauważyłam jednak, że większość kobiet
czuje większą motywację do zmiany, gdy widzą swoje wyniki na papierze, zwłaszcza gdy
początkowo nie są one optymalne. Jeżeli z jakiegokolwiek powodu nie chcesz teraz wykonać
badania, zastosuj się do takiej liczby podanych poniżej wskazówek, która nie wywoła w tobie
dodatkowego stresu.
Program przywracający wydolność nadnerczy w trakcie menopauzy
Naładuj baterie mocą swoich myśli i emocji. Badania wykazują, że możesz wzmocnić
naturalną zdolność produkowania DHEA, ucząc się „myśleć sercem”. To proste: oznacza
wybieranie myśli, dzięki którym czujesz się lepiej. Przykładowo, jeżeli jesteś czymś
zestresowana, skieruj uwagę na serce i pomyśl o szczeniaczku, rozkosznym dziecku czy
pysznym daniu – o czymś, co sprawia, że czujesz się dobrze, i co daje ci przyjemność. Uczyń
z tego nawyk. To odmieni twoje życie! (Na początek polecam przeczytanie książek pt. „Proś,
a będzie ci dane” [Studio Astropsychologii, 2008] lub „Potęga świadomej intencji” [Studio
Astropsychologii, 2008] autorstwa Esther i Jerry’ego Hicksów lub odwiedzenie ich strony
internetowej www.abraham-hicks.com. Dostępny jest tam pełen zakres bardzo pomocnych płyt
CD). The Institute of HeartMath w Boulder Creek w Kalifornii (zadzwoń do HeartMath pod
numer telefonu 800-450-9111 lub wejdź na ich stronę www.heartmath.com) opracował system
technik koncentrowania się na sercu – można nauczyć się ich w trakcie szkoleń oraz z książek.
Wykazano, że sumienne praktykowanie jednej z technik HeartMath, zwanej Cut-Thru, może
pomóc zamienić szkodliwe reakcje fizjologiczne i emocjonalne wywołane przez stres natury
emocjonalnej. Badanie dowiodło, że po miesiącu stosowania tej metody poziom DHEA
u badanych wzrósł o 100%. Uczestnicy zgłaszali znaczny wzrost zainteresowania otoczeniem
i wzrost poziomu energii oraz istotną redukcję zmęczenia i niepokoju. Metoda ta pozwala także
rozproszyć napięcie emocjonalne oraz pomaga w uzdrowieniu emocjonalnych wzorców
zamartwiania się, wrogości, niepokoju i poczucia winy9.
Myślenie sercem wymaga praktyki, ale gdy ufnie zaczniesz się go uczyć i przykładać wagę do
sfer życia przynoszących ci radość i spełnienie, z czasem wywołasz w ciele biochemiczne
zmiany, które ponownie naładują twoje baterie.

Ćwiczenie koncentracji na sercu, obniżające poziom hormonów stresu


1. Zatrzymaj się i obserwuj swój stan emocjonalny.
2. Określ, co cię trapi – możesz to nawet zapisać lub wypowiedzieć na głos sama lub
w obecności przyjaciółki/przyjaciela.
3. Skoncentruj uwagę na okolicy serca (jeśli pomoże ci to w koncentracji, połóż tam dłoń).
4. Kieruj uwagę na szczęśliwe, zabawne lub krzepiące wydarzenie, osobę lub miejsce, które
cenisz, i spędź jakiś czas, wyobrażając to sobie.
5. Przypomnij sobie coś, co wzbudza w tobie poczucie bezwarunkowej miłości lub
wdzięczności – zwykle dziecko lub zwierzak – utrzymuj to uczucie przez co najmniej 15
sekund (tutaj także pomaga trzymanie dłoni na sercu).
6. Zauważ, jak zmiana myśli i percepcji zmieniła twoje samopoczucie. Zauważ, że masz
siłę, by wyjść z negatywnych emocji, w które mogłaś się uwikłać.
Stwórz listę najważniejszych zadań i zobowiązań. Odpuść sobie wszystko inne. Zanim
zgodzisz się na kolejne zadanie czy zobowiążesz się do czegoś, zadaj sobie pytanie: „Zrobienie
tego naładuje moje baterie czy je wyczerpie?”. Jeżeli to drugie, nie podejmuj się go.
Wysypiaj się. Sen przywraca równowagę hormonów nadnerczy bardziej niż jakakolwiek inna
metoda. Wiele kobiet, łącznie ze mną, do optymalnego funkcjonowania potrzebuje 8–9 godzin
snu. Kładź się spać przed 22.00. Sen przed północą wzmacnia nadnercza dużo bardziej niż
późne kładzenie się spać, nawet jeśli śpisz na tyle długo, by zapewnić sobie wystarczającą ilość
snu.
Przyjmij troskę i miłość. Jeżeli nie nauczyłaś się tego w dzieciństwie, być może będziesz
musiała poćwiczyć. Każdego ranka, zanim wstaniesz z łóżka, poświęć minutę lub dwie na
wspominanie okresu, gdy czułaś się kochana. Zrób to samo wieczorem. Wyobraź sobie swoje
serce wypełnione tą miłością. Rozpamiętuj rzeczy, które naprawdę lubisz.
Skup się na działaniach, które sprawiają ci frajdę, i ludziach, którzy wywołują twój uśmiech.
Pobudza to układ immunologiczny do zdrowego funkcjonowania. Niech przyjemne zajęcia
staną się dla ciebie priorytetem – codziennie. Nie odkładaj tego na później. „Później” rzadko się
wydarza.
Stosuj także regularnie masaż. To dużo więcej niż błahy sposób na relaks. Masaż jest po
prostu zdrowy. Według badań dr Tiffany Field, dyrektora Touch Research Institute10 przy
University of Miami School of Medicine, masaż faktycznie obniża poziom kortyzolu i podnosi
poziom serotoniny (hormon pozytywnego samopoczucia), dopaminy (neuroprzekaźnik
zwiększający poziom energii) oraz komórek NK, które zwiększają odporność. (Nawiasem
mówiąc, nie myśl, że aby uzyskać te korzyści, potrzebujesz profesjonalnego masażu. Badania
dr Field opierają się w dużej mierze na masażu wykonywanym przez 20 minut 2 razy
w tygodniu przez miesiąc przez osoby bliskie). Terapia masażem pomaga zająć się problemami
wieku średniego, w tym endometriozą, włókniakami, skurczami i ciężkimi okresami,
artretyzmem, chronicznym zmęczeniem i bezsennością – a to tylko niektóre z nich.
Masaż pomaga też w łagodzeniu zmiennych nastrojów, ponieważ przyczynia się do
uwolnieniu stresu, który wszyscy przechowujemy w powięzi i mięśniach, a także przywraca
równowagę przywspółczulnego układu nerwowego. Znam kobiety, które na stole do masażu
przeszły od załamania do przełomu, płacząc i pozbywając się bólu trzymanego w sobie przez
lata.
Mam też teorię, że masaż może pomóc w normalizacji wagi, częściowo dlatego, że pomaga
wnieść przyjemność w twoje życie. Kiedy regularnie nie odczuwasz przyjemności, znacznie
chętniej sięgasz po cukier i alkohol, by poczuć się lepiej.
Wspieraj się dietą. Stosuj się do wskazówek z rozdziału 17. Przejdź na pełnowartościową
dietę z minimalną ilością cukru. O ile to możliwe, unikaj kofeiny i niezdrowego jedzenia.
Upewnij się, że dostarczasz organizmowi odpowiednią ilość białka – zjedz go trochę podczas
każdego posiłku i każdej przekąski. Unikaj głodówek i oczyszczania organizmu, które mogą cię
jeszcze bardziej osłabić. Kontroluj także spożycie witamin i minerałów. Witamina C jest istotna
dla naczyń krwionośnych, które zaopatrują nadnercza: dziennie przyjmuj 500–2000 mg w kilku
dawkach. Witamina B5 (kwas pantotenowy) bierze udział w produkcji energii zgromadzonej
w ATP w nadnerczach i innych obszarach; przyjmuj również pozostałe witaminy z grupy B
(dziennie 25–50 mg suplementu, który ponadto zawiera przynajmniej 800 µg kwasu
foliowego).
Magnez ma kluczowe znaczenie dla regulacji ponad 325 enzymów, z których najważniejsze
są te związane ze zdolnością organizmu do tworzenia, przechowywania, transportu
i wykorzystywania energii. Krótko mówiąc, aby doświadczyć optymalnej energii, potrzebujesz
optymalnego poziomu magnezu. Szacuje się, że większość ludzi w Stanach Zjednoczonych,
jeśli nie większość ludzi na Ziemi, ma suboptymalny poziom magnezu, częściowo z powodu
wyjałowienia gleby i rafinacji żywności11. Wydalanie magnezu wraz z moczem zwiększa się,
gdy poziom kortyzolu jest zbyt wysoki, więc łatwo zrozumieć, dlaczego przewlekły stres
prowadzi również do niedoboru magnezu. Stwierdzono, że suplementacja magnezem zwiększa
zdolność nadnerczy do wytwarzania DHEA (zob. poniżej). Z tego powodu magnez jest
absolutnie niezbędny do przywrócenia zdrowia nadnerczy. Przyjmuj go w ilości 300–800 mg
dziennie w kilku dawkach (w formie fumaranu, cytrynianu, glicynianu lub jabłczanu) (zob.
zalecenia dotyczące suplementów w rozdz. 17: „Odżywianie”). Dr med. Norm Shealy odkrył,
że przezskórna terapia magnezem bardzo skutecznie i w sposób naturalny podnosi poziom
DHEA (ten oraz inne suplementy wytwarzane przez firmę dr. Shealy’ego, Self-Health Systems,
zamówisz, dzwoniąc pod 888-242-6105 lub wchodząc na www.normshealy.com;
transdermalny magnez jest również dostępny na stronie www.puremagoil.com). Pomocny jest
też cynk – przyjmuj go w ilości 15–30 mg dziennie. Okazuje się, że MSM
(metylosulfonylometan) w połączeniu z witaminą C także podnosi poziom DHEA, podobnie
jak specjalna odżywka o nazwie Youth Formula, stworzona przez dr. Shealy’ego.
Twój zwykły suplement wielowitaminowo-mineralny może zawierać wszystkie składniki,
które tu wymieniłam. Po prostu dodaj do obecnej diety to, czego w niej brakuje.
Wspomóż się ziołami. Często funkcję nadnerczy wspomaga syberyjski żeń- -szeń, gdyż
jeden z jego składników jest zbliżony do pregnenolonu (prekursora DHEA) i kortyzolu.
Przyjmuj jedną kapsułkę (100 mg) 2 razy dziennie. Jeżeli to nadmiernie cię pobudza, przyjmuj
ją przed 15.00.
Korzeń lukrecji zawiera hormony roślinne, które mają podobny wpływ do kortyzolu.
W przypadku niskiego poziomu kortyzolu 3 razy dziennie przyjmuj do 1/4 łyżeczki suchego
ekstraktu 5 : 1 lub po prostu pij herbatę z lukrecji. Dobra marka to Traditional Medicinals.
Rozważ wspomaganie hormonalne. Jeżeli wyniki twojego badania laboratoryjnego
wskazują na obniżony poziom DHEA, najpierw zastosuj wskazówki wymienione powyżej.
O ile to możliwe, dobrze jest przywrócić funkcję nadnerczy naturalnie. Jeśli to nie skutkuje,
rozważ suplementację hormonem DHEA do momentu poprawy stanu nadnerczy. Wysokie
dawki DHEA przyjmowane przez długi czas mogą zmienić normalne dzienne wahania poziomu
kortyzolu, więc nie zalecam ich w przypadku większości zdrowych kobiet. Jednak zastępcze,
fizjologiczne dawki DHEA (wystarczające, by przywrócić normalny poziom hormonów) mogą
pomóc twoim nadnerczom odpocząć i szybciej powrócić do normy.
DHEA jest dostępny w postaci kremu, pigułki i nalewki. Najlepsze marki to preparaty
farmaceutyczne (na etykietce szukaj znaku GMP). (Nalewka musi być zrobiona przez
farmaceutę, który specjalizuje się w lekach recepturowych). Różne postaci DHEA przynoszą
nieco inny skutek, jednak zawsze powinnaś zacząć od najniższej możliwej dawki i zwiększać ją
stopniowo do momentu, aż zauważysz różnicę w poziomie energii. Większość kobiet nie
potrzebuje więcej niż 5–10 mg 2 razy dziennie; inne potrzebują do 25 mg 1–2 razy dziennie.
Trzy miesiące później ponownie powinnaś zbadać poziom DHEA. Jeśli powrócił on do normy,
możesz zacząć ograniczać stosowanie suplementacji DHEA.
Progesteron także pomaga zrównoważyć zbyt wysoki poziom kortyzolu. Smaruj skórę
kremem z 2-procentowym progesteronem 1–2 razy dziennie w ilości 1/4–1 łyżeczka. Podnosi
to też poziom DHEA.
Sporadycznie kobieta może potrzebować suplementacji kortyzolem, którą lekarz może
przepisać na czas ograniczony.
Ćwicz. Pomocne są łagodne oraz średnio intensywne ćwiczenia. Jeśli po ćwiczeniach czujesz
się wyczerpana, to znak, że wykonujesz je zbyt intensywnie. Forsowanie się ponad miarę
jeszcze bardziej osłabia nadnercza, zacznij więc powoli – nawet jeśli będzie to tylko spacer
wzdłuż twojej ulicy. Powoli zwiększaj ilość ćwiczeń. (Więcej informacji na temat DHEA
znajdziesz w książce C. Normana Shealy’ego pt. „Life Beyond 100: Secrets of the Fountain of
Youth” [Jeremy P. Tarcher/Penguin, 2005]).
Witamina D i światło słoneczne. Witamina D, która jest zarówno witaminą, jak i hormonem,
wpływa na każdą komórkę w ciele. Odpowiedni poziom witaminy D (40–100 ng/ml) jest
niezbędny dla optymalnego funkcjonowania nadnerczy, jak również dla zdrowia kości i piersi
(zob. dyskusję na temat witaminy D w rozdz. 10, poświęconym zdrowiu piersi, a także w rozdz.
17, poświęconym odżywianiu). Bierz 2000–5000 j.m. dziennie. Jeżeli nie przesadzasz
z naturalnym światłem słonecznym, może być ono bardzo pomocne w przywracaniu funkcji
nadnerczy. Zalecam spędzanie na słońcu 3–5 razy w tygodniu przynajmniej 10–20 minut
wcześnie rano lub późnym popołudniem (nigdy w południe) poprzez wystawianie na jego
działanie jak największej powierzchni skóry. (Uwaga: na północy – tereny położone na
szerokości geograficznej około 30° lub więcej – nie można uzyskać wystarczającej ilości
promieniowania UVB, aby w okresie od końca października do połowy marca dostarczyć ciału
odpowiedniej ilości witaminy D). Rób to co najmniej 3–4 razy w tygodniu w odpowiedniej
porze roku. Tego rodzaju krótkotrwałe wystawienie się na działanie promieni słonecznych, jeśli
jesteś pewna, że nie poparzy ani nawet nie zaczerwieni skóry, nie zwiększa ryzyka raka skóry.
Jest to także doskonały sposób na podniesienie poziomu witaminy D. Zimą, raz w tygodniu,
przez mniej niż 10 minut, możesz korzystać z kabiny do opalania.
Niedoczynność tarczycy
Tarczyca – gruczoł w kształcie motyla umieszczony w okolicy szyi tuż poniżej jabłka
Adama – jest częścią układu dokrewnego i reguluje tempo metabolizmu, chociaż wywiera
głęboki wpływ na funkcję prawie każdego organu w ciele. Kobiety z nadczynnością
tarczycy produkują zbyt dużo hormonów tarczycy, podczas gdy znacznie częstszym stanem
jest niedoczynność tarczycy, która występuje, gdy organizm nie wytwarza wystarczającej
ilości hormonów tarczycy. Około 26% kobiet w okresie okołomenopauzalnym doświadcza
tego problemu12.
Istnieje wiele różnych objawów niedoczynności tarczycy. Najczęstsze obejmują zaburzenia
nastroju (takie jak depresja i drażliwość), jak również niski poziom energii, przyrost masy
ciała, splątanie umysłowe i zaburzenia snu. U niektórych kobiet występuje niedoczynność
tarczycy bez żadnego z tych objawów, podczas gdy inne, zgłaszające objawy, mają
normalne (lub tylko nieznacznie nieprawidłowe) wyniki testów czynności tarczycy – w tym
przypadku często przyczyną jest subkliniczna niedoczynność tarczycy. (Nawiasem mówiąc,
wiele objawów niedoczynności tarczycy jest takich samych jak tych zwykle związanych
z hormonalnymi fluktuacjami w okresie perimenopauzy, a więc jest całkiem możliwe, że
wiele z objawów niedoczynności tarczycy współwystępuje z jej całkowicie normalnym
funkcjonowaniem).
Niedoczynność tarczycy może zubożyć organizm w serotoninę i inne neuroprzekaźniki
stabilizujące nastrój, dlatego stan ten często wiąże się z depresją. Podejrzewam, że te dwa
warunki (niedoczynność tarczycy i depresja) występują jednocześnie. Chociaż
niekoniecznie jedno wywołuje drugie, podobne emocje lub wzorce behawioralne – takie jak
wyuczona bezradność lub przekonanie, że nie możesz mieć własnego zdania – mogą
predysponować cię zarówno do niedoczynności tarczycy, jak i depresji. Z tego powodu
wiele kobiet czyni słusznie, jednocześnie lecząc i depresję, i niedoczynność tarczycy.
Jeśli podejrzewasz, że masz problemy z tarczycą, sprawdź poziom hormonu TSH (hormon
tarczycy) oraz wolnej jodotyroniny (T3) i wolnej tyroksyny (T4). Wartość TSH nie powinna
być wyższa niż 3,0 mIU/l, chociaż wielu ekspertów, w tym ja, czuje się komfortowo,
ustalając limit na poziomie 2,5. Jeśli twój poziom jest wyższy, masz subkliniczną
niedoczynność tarczycy. (Aby dowiedzieć się, jak sprawdzić ten poziom bez wizyty
lekarskiej, zob. My Med Lab w sekcji „Laboratoria diagnostyczne” w „Zasobach”).
Pomocna może być suplementacja jodem (więcej informacji na ten temat można znaleźć
w sekcji dotyczącej jodu w rozdz. 10). Jeśli to nie zadziała, spróbuj zastąpić tarczycę.
W wielu przypadkach uzupełnienie tylko T4 (hormon obecny w jednym z najczęściej
przepisywanych leków tarczycowych o nazwie Synthroid) nie jest wystarczające.
Potrzebujesz również T3. Aby go uzyskać, musisz zastosować naturalną terapię zastępczą,
taką jak Nature-Throid (www.nature-throid.com) lub Armout Thyroid, albo mieszankę T3
i T4 przygotowaną przez farmaceutę.

Rodzaje menopauzy
Naturalna menopauza i perimenopauza
Obecnie przeciętny wiek menopauzalny, który waha się w granicach 45–55 lat, wynosi około
51 lat. Niektóre kobiety doświadczają menopauzy już w wieku 39 lat. Większość kobiet
doświadcza menopauzy mniej więcej w tym samym wieku co ich matki, choć są wyjątki.
Klimakterium to proces biochemiczny, który trwa 6–13 lat. W tym czasie miesiączka może
ustać na kilka miesięcy, a następnie powrócić; może się wydłużać i skracać czas jej trwania
oraz zmieniać obfitość krwawień. Niektóre kobiety mogą doświadczyć rocznej przerwy
w miesiączkowaniu, po której okres powraca.
W trakcie perimenopauzy, gdy cykl menstruacyjny staje się nieregularny, takie objawy jak
bóle głowy i rozdrażnienie zwykle są związane ze zwiększonym w stosunku do progesteronu
poziomem estrogenu, co jest spowodowane zmniejszoną częstotliwością występowania
owulacji. Określa się to mianem dominacji estrogenu. Kobiety, które miały trudny okres
dojrzewania, objawy PMS lub depresję poporodową, w trakcie menopauzy dużo częściej
doświadczają huśtawki nastrojów i innych zbliżonych objawów w porównaniu z kobietami,
które łagodnie przeszły przez wcześniejsze zmiany hormonalne. Kobietom w okresie
perimenopauzy zwykle pomagają małe dawki progesteronu, aplikowane w fazie lutealnej
(drugiej połowie) cyklu. Zalecana dawka wynosi 50–100 mg mikronizowanego progesteronu,
przyjmowanego doustnie 1–3 razy dziennie od 16. do 27. dnia cyklu13. Można także stosować
krem z 2-procentowym progesteronem (niektóre kobiety odniosą większe korzyści, stosując
progesteron przez cały cykl). Progesteron jest wyjątkowo skuteczny w przypadku kobiet,
u których występują przedmenstruacyjne, migrenowe bóle głowy.
Wiele kobiet, które zaczynają nieregularnie miesiączkować lub doświadczają innych zmian
cyklu menstruacyjnego, jest przekonanych, że wkraczają w okres menopauzy. Chociaż ostatnia
menstruacja prawdopodobnie wystąpi u nich co najmniej za 5 lat, pomocne może być
zamówienie profilu hormonalnego. Ustala on podstawowy poziom estrogenu, progesteronu
i testosteronu, co może okazać się przydatne później, podczas przepisywania indywidualnej
hormonalnej terapii zastępczej, jeżeli zdecydujesz się na tego typu rozwiązanie (informacje na
temat odpowiednich testów hormonalnych znajdują się na s. 543–544 ). Testy hormonalne to
wciąż kontrowersyjna kwestia, która wymaga większej ilości badań.
Chociaż wstępne zmiany cyklu miesiączkowego lub nieregularny okres zwykle zwiastują
menopauzę, niektóre kobiety przestają miesiączkować, nie mając zupełnie żadnych objawów.
Inne doświadczają uderzeń gorąca, suchości pochwy, obniżonego libido i „zamąconego
myślenia”. Zwykle w tym czasie przeprowadza się badanie krwi lub moczu w celu
„zdiagnozowania” menopauzy. Składa się na to pomiar poziomu przysadkowych gonadotropin
FSH (hormonu folikulotropowego) oraz LH (luteinizującego), a także hormonów wydzielanych
przez przysadkę mózgową, które pobudzają jajniki do produkcji komórek jajowych. W okresie,
gdy kobieta miesiączkuje, poziom FSH i LH co miesiąc osiąga punkt szczytowy w czasie
owulacji w połowie cyklu, powodując emocjonalne i fizjologiczne zmiany, opisane w rozdziale
5. Jednak podczas klimakterium przysadka mózgowa i jajniki podlegają stopniowym zmianom,
w których wyniku owulacja występuje rzadziej, a powoli wzrasta poziom FSH i LH.
(Przysadka mózgowa bezustannie wydziela LH i FSH, gdyż nie ma rozwijającej się komórki
jajowej, która wysłałaby jej informację hormonalną, że ma zaprzestać ich produkcji). Gdy FSH
i LH osiągają pewien poziom we krwi, mówi się, że są w przedziale menopauzalnym.
Nauczono mnie, że gdy FSH i LH są w przedziale menopauzalnym, kobieta rzeczywiście
wkroczyła w okres menopauzy i tak już zostanie, jednak nie zawsze jest to prawda. Pewna 40-
letnia kobieta, u której okres nie wystąpił przez pół roku, a poziomy FSH i LH świadczyły
o menopauzie, dostała normalnego krwawienia, takiego jak przez wiele lat. Ponowne badanie
poziomu jej hormonów wykazało, że one także powróciły do poziomu sprzed menopauzy.
W chwili obecnej nie sądzę, żeby poziomy FSH i LH były rzetelnym wskaźnikiem
diagnostycznym menopauzy, ale mogą potwierdzić, że kobieta zmierza w tym kierunku.
(Ciekawa jest obserwacja odwrócenia tego procesu, gdy jajniki i nadnercza otrzymują
niezbędne wsparcie).
Kobiety w okresie perimenopauzy powinny wiedzieć, że nawet jeśli nie występuje u nich
owulacja, do roku od wystąpienia ostatniej miesiączki teoretycznie wciąż mogą zajść w ciążę.
Dlatego też zalecam, aby w tym czasie kobieta stosowała jakąś formę antykoncepcji.
Przedwczesna menopauza
Niewielki odsetek kobiet doświadczy przedwczesnej menopauzy w wieku trzydziestu paru lat
lub tuż po czterdziestce. W niektórych przypadkach jest to zaburzenie autoimmunologiczne,
związane z niedożywieniem i przewlekłym stresem, które prowadzi do produkcji przeciwciał
przeciwjajnikowych14. Wykazano, że kobiety przechodzące przedwczesną menopauzę, w której
wyniku spada poziom estrogenu wydzielanego przez jajniki, są bardziej podatne na demencję15.
Kobieta z takim wywiadem powinna zwrócić szczególną uwagę na ćwiczenia, które wspierają
zdrowe funkcjonowanie mózgu (zob. poniżej w tym rozdziale część poświęconą chorobie
Alzheimera).
Sztuczna menopauza
Obecnie menopauza na skutek operacji wystąpi u co czwartej Amerykanki. Histerektomia
z usunięciem jajników lub obustronne usunięcie jajowodów i jajników u kobiet w okresie
przedmenopauzalnym skutkują natychmiastową menopauzą, która znacznie się różni od tej
naturalnej, fizjologicznej, w związku z czym powinna być traktowana inaczej. Usunięcie
jajników wiąże się z gwałtownym spadkiem produkcji testosteronu oraz innych androgenów.
Menopauza na skutek operacji może także znacznie obniżyć produkcję estrogenu. Bez
odpowiedniej regulacji poziomu hormonów objawy mogą być ciężkie i wyczerpujące16.
Zaskakujące badanie z 2009 r. pokazuje również, że przedwczesna menopauza, zarówno
naturalna, jak i z powodu obustronnego wycięcia jajowodów, prawie podwaja ryzyko raka płuc
– nawet jeśli nie palisz17. Obustronne wycięcie jajowodów zwiększa też ryzyko wystąpienia
choroby wieńcowej, udaru mózgu i śmierci z powodu jakiejkolwiek postaci raka, chociaż
zmniejsza ryzyko raka piersi i oczywiście raka jajnika18. Oprócz wymienionych powyżej
zagrożeń Mayo Clinic Cohort Study of Oophorectomy and Aging wykazało, że kobiety,
u których usunięto jajniki przed menopauzą, miały 5-krotnie wyższe ryzyko zgonu z powodu
chorób neurologicznych lub psychicznych. Dane z tego samego badania wskazały również, że
kobiety z obustronnym wycięciem jajowodów przed 45. rokiem życia w późniejszym życiu
prawie 2-krotnie częściej umierają z powodu chorób układu krążenia, mają zwiększone ryzyko
parkinsonizmu, zaburzeń poznawczych i demencji oraz więcej objawów depresyjnych
i lękowych19. Terapia hormonalna po usunięciu jajników z pewnością pomaga zapobiegać
takim skutkom, ale badania pokazują też, że nawet jej długoterminowe stosowanie nie
wystarcza, aby naprawić skutki niedoboru hormonów po operacji20.
Menopauza naturalnie występuje około 51. roku życia, więc hormonalną terapię zastępczą
należy stosować do tego czasu lub nawet dłużej, w zależności od indywidualnych potrzeb.
Jak już wspomniałam wcześniej, histerektomia bez usunięcia jajników może przyspieszyć
menopauzę. W niektórych przypadkach jajniki tymczasowo obniżają produkcję hormonów,
wywołując objawy menopauzalne, które ustępują, gdy powraca normalna funkcja jajników.
Wykazano także, że na co najmniej pół roku po podwiązaniu jajowodów znacznie obniża się
poziom progesteronu (prawdopodobnie nie dzieje się tak po zastosowaniu nowej metody Essure
– zob. rozdz. 11: „Nasza płodność”)21.
Kobiety, które przeszły chemioterapię z powodu jakiegoś rodzaju raka lub które poddawały
się naświetlaniom w obrębie miednicy, również są bardziej narażone na przedwczesną
menopauzę. Z mojego doświadczenia wynika, że akupunktura i chińskie zioła, stosowane
równolegle z chemioterapią lub naświetlaniem, często zapobiegają przedwczesnej menopauzie,
a także uśmierzają wiele skutków ubocznych terapii. Po zsumowaniu liczby kobiet, które
przechodzą przedwczesną naturalną menopauzę oraz sztuczną menopauzę, okaże się, że średnio
1 na 12 kobiet doświadczy menopauzy przed 40. rokiem życia.

Kwestia hormonalnej terapii zastępczej


Krótka historia konwencjonalnej hormonalnej terapii zastępczej
Premarin, pierwszy i najbardziej znany preparat estrogenowy, stosowany jako hormonalna
terapia zastępcza, wprowadzono w 1949 r. Zawiera ponad 20 różnych skoniugowanych
końskich estrogenów, w większości wyizolowanych z moczu ciężarnych klaczy. (Premarin to
skrót od angielskich słów pregnant mares’ urine [mocz ciężarnych koni – przyp. tłum.]. Jeśli
w to nie wierzysz, umieść kroplę wody na tabletce Premarinu i powąchaj ją).
Ze względów historycznych i ekonomicznych Premarin (samodzielnie, w połączeniu
z progestagenem [Provera] lub w pigułce o nazwie Prempro, będącej połączeniem Premarinu
i Provery) jest wciąż złotym standardem, do którego porównuje się wszystkie inne hormonalne
terapie zastępcze. W późnych latach 80. i w latach 90. XX w. przepisywano ten lek milionom
kobiet, gdyż badania wykazały, że obniża on ryzyko ataku serca i udaru mózgu (podstawowe
przyczyny przedwczesnej śmierci kobiet), zwiększa gęstość kości i obniża ryzyko wystąpienia
demencji. Chociaż nieznacznie zwiększał ryzyko raka piersi i endometrium, to przeważał
argument, że daje możliwość uratowania życia wielu kobiet, które umierały w wyniku zawału
serca.
We wczesnych latach 90. XX w. firma Wyeth-Ayerst, produkująca Premarin, pomogła
sfinansować szeroko zakrojone badanie Women’s Health Initiative22, które miało udowodnić,
że Prempro ratuje życie, zmniejszając częstotliwość zawałów itp. Badanie wstrzymano w lipcu
2002 r., gdy naukowcy odkryli, że Prempro tak naprawdę zwiększa ryzyko zawału serca
i udaru, a także raka piersi, choroby Alzheimera i demencji. Ostatecznie stwierdzono, że ryzyko
przewyższa korzyści.
Wiadomości dotyczące Prempro wywołały panikę wśród tysięcy kobiet. Wiele z nich nagle
przestało stosować hormonalną terapię zastępczą, co spowodowało, że cierpiały na bezsenność
i trudne do zniesienia uderzenia gorąca, oraz znacznie obniżyło jakość ich życia.
Następnie, na początku 2006 r., po ponownej analizie danych pochodzących z badania
Women’s Health Initiative (WHI) oraz Nurses’ Health Study odkryto, że kobiety, które zaczęły
stosować hormonalną terapię zastępczą w ciągu 10 lat po menopauzie, rzeczywiście miały
o 11–30% niższe ryzyko chorób serca w porównaniu z kobietami, które nie stosowały
hormonów. Jednak u kobiet, które rozpoczęły terapię ponad 10 lat i więcej po menopauzie,
wzrosło ryzyko udaru, ataku serca itp.23 Dodaje to nową zmienną, którą należy rozważyć przy
hormonalnej terapii zastępczej.
Kolejne, bliższe przyjrzenie się dowodom pokazało, że hormony, które pasują do tych
obecnych w kobiecym ciele, nie mogą zwiększać ryzyka raka piersi, tak jak czynią to hormony
syntetyczne. Jedno z największych dotychczasowych badań porównujących ryzyko raka piersi
w przypadku użycia naturalnych hormonów bioidentycznych i syntetycznej terapii hormonalnej
trwało ponad 8 lat i objęło we Francji ponad 80 tysięcy kobiet po menopauzie. Dane pokazały,
że naturalne hormony (w tym progesteron) to znacznie mniejsze ryzyko związane z rakiem
piersi24.
Dr med. Rowan Chlebowski, onkolog w Los Angeles Biomedical Research Institute
w Harbour-UCLA Medical Center, zebrał zespół naukowców, aby ustalić, czy znaczący spadek
liczby przypadków raka piersi po 2003 r. był spowodowany zaprzestaniem przez kobiety terapii
hormonalnej lub bardziej powszechnym stosowaniem mammografii25. W 2009 r. wykazano, że
na zmniejszenie liczby przypadków raka piersi nie wpłynęły ani regularne wykonywanie
mammografii, ani jakikolwiek rodzaj terapii hormonalnej. Kobiety, które przyjmowały tylko
estrogen (głównie Premarin) bez progestagenu, nie były bardziej narażone na raka piersi niż
kobiety, które nie przyjmowały żadnych hormonów, co wskazuje na syntetyczny progestagen
jako najbardziej prawdopodobnego winowajcę.
Wszystkie zebrane dane podkreślają fakt, który teraz jest bardziej oczywisty niż kiedykolwiek
dotąd, że nauka wspierająca terapię hormonalną wciąż ewoluuje, a decyzję co do hormonalnej
terapii zastępczej należy podejmować indywidualnie.
Potrzeba stosowania hormonów bioidentycznych
Pomimo danych sugerujących zmniejszenie liczby chorób serca, w przypadku gdy Premarin
jest przyjmowany odpowiednio wcześnie, a także pomimo danych wskazujących, że Premarin
prawdopodobnie nie powoduje zwiększenia ryzyka raka piersi, nadal obawiam się, że nie jest
on najlepszym wyborem, jeśli chodzi o estrogen. W 1994 r., zaniepokojona rodzajem
hormonalnej terapii zastępczej stosowanej w badaniu WHI, napisałam: „Zważywszy na obawy
rozwoju raka piersi w związku z estrogenową terapią zastępczą, stosowanie syntetycznych
hormonów płciowych, do których nie jest dostosowane ludzkie ciało, wydaje się ekwiwalentem
prowadzenia ogromnego eksperymentu na populacji kobiet. W tym świetle na ironię zakrawa
fakt, że leczenie z zastosowaniem naturalnych hormonów, które odpowiadają hormonom
w ciele kobiety, określa się mianem medycyny «alternatywnej»”.
Dziś jesteśmy blisko 20 lat później, a większość ludzi, w tym lekarzy, nadal nie rozumie
różnicy między hormonem, który jest identyczny z hormonem pochodzącym z kobiecego ciała,
a tym, który taki nie jest. Ważne jest, aby zrozumieć, że to trójwymiarowa struktura hormonu
decyduje o tym, jak działa on w ciele. Nie można uzyskać optymalnej odpowiedzi
fizjologicznej na hormon, jeśli jego struktura jest obca ludzkiemu ciału. Tak jest w przypadku
wielu dostępnych dzisiaj hormonów. Powodem dalszego stosowania syntetycznych hormonów
jest to, że naturalnie występujących związków nie można opatentować. Dlatego korzystanie
z nich nie leży w interesie finansowym firm farmaceutycznych. Zamiast tego zmieniono
związki tak, aby można było uzyskać odpowiednie patenty. (Z tego samego powodu tak powoli
przebija się zrozumienie siły potencjału terapeutycznego takich substancji jak na przykład jod,
magnez, witamina D i tłuszcze omega-3. Ich wytwarzanie przynosi niewielki zysk finansowy).
Premarin nie zawiera hormonów identycznych z produkowanymi w ciele kobiety, ponieważ
te, które są w nim zawarte, pochodzą od koni26. Jak żartobliwie zauważył dr med. Joel
Hargrove, pionier w zakresie stosowania naturalnych hormonów i były dyrektor medyczny
Menopause Center w Vanderbilt University Medical Center: „Premarin jest naturalnym
hormonem, jeśli twoim naturalnym pokarmem jest siano”.
Poszukiwanie kompromisu: zindywidualizowane dawkowanie hormonów
Chociaż sposób, w jaki wstrzymano badanie Women’s Health Initiative, oraz problemy, jakie
to wywołało u tak wielu kobiet, zaniepokoiły mnie oraz moich kolegów, dobra wiadomość jest
taka, że całkowicie zmieniło to paradygmat hormonalnej terapii zastępczej. Niemal z dnia na
dzień przeszliśmy od „jednego rozmiaru dla wszystkich”, który był receptą na wszystko, do
zrozumienia konieczności indywidualnego podejścia do hormonalnej terapii zastępczej.
Prawdopodobnie pozostanie to już standardem – bez względu na nowe, przeprowadzone
w przyszłości badania. To zaktualizowane myślenie o hormonach doprowadziło również do
nowej terminologii. Przyjmowanie hormonów nazywa się obecnie hormonoterapią (HT), a nie
hormonalną terapią zastępczą (HTZ). Ta zmiana pokazuje, że menopauza jest teraz postrzegana
jako normalny etap życia, a nie jako stan niedoboru. Alleluja!
Mam dobre wieści dla kobiet, które wymagają terapii hormonalnej z racji występujących
u nich objawów lub innych czynników ryzyka. Od momentu pierwszego wydania tej książki
szeroko rozpowszechniło się indywidualne dobieranie naturalnych hormonów. Obecnie nie
sprowadzamy po prostu zagadnienia gospodarki hormonalnej do estrogenu, lecz wiemy, że HT
może wymagać stosowania dwóch innych rodzajów hormonów produkowanych przez jajniki:
progesteronu i androgenów.
Najpierw kilka zdań na temat mylącego i szeroko dyskutowanego określenia naturalny. Dla
koni hormonalne składniki Premarinu są naturalne, ale słowo to dużo częściej stosuje się
w odniesieniu do hormonów roślinnych (fitohormonów), które zawarte są w takich produktach
jak soja czy dziki pochrzyn. Ludzkie ciało dużo lepiej wykorzystuje hormony roślinne niż
hormony końskie, gdyż te pierwsze spożywamy od milionów lat. Ale hormonami roślinnymi są
sterole, a nie steroidy. I choć mają one nieznaczne działanie hormonalne, to po prostu nie to
samo co bioidentyczne ludzkie hormony (zob. także dyskusję na temat fitoestrogenów w rozdz.
10, s. 363 ).
Używam słowa naturalny w odniesieniu do hormonów pochodzących od steroli roślinnych,
które znajdują się w soi i dzikim pochrzynie, ale ich struktura molekularna jest modyfikowana
w laboratorium tak, by dokładnie odpowiadały hormonom w ludzkim ciele. Dlatego określa się
je też mianem hormonów bioidentycznych. Nie ma znaczenia, czy dany hormon
wyprodukowano w laboratorium; jeżeli odpowiada on hormonom, które znajdują się w ludzkim
organizmie, jest to hormon bioidentyczny. Bioidentyczne estrogen, progesteron i testosteron,
które stosuje się w terapii hormonalnej, są dostępne od lat i wymienione w Farmakopei Stanów
Zjednoczonych. Każdy licencjonowany farmaceuta lub lekarz może z nich korzystać. Mogą być
wytwarzane w znormalizowanych dawkach, więc ich efekty są wymierne i przewidywalne. Nie
wymagają zatwierdzenia przez FDA, ponieważ jako substancje występujące naturalnie nie
podlegają jurysdykcji tego organu.
Nie istnieje ujednolicony program naturalnej terapii hormonalnej z zastosowaniem
bioidentycznych hormonów. Recepturę należy dostosować indywidualnie do pacjentki, a przez
pierwszy rok lub do czasu, gdy osiągnie się optymalną dawkę, regularnie wprowadzać
poprawki. Dawka może wymagać ponownej modyfikacji, w miarę jak kobieta przechodzi przez
okres perimenopauzy i menopauzy, kiedy to zmienia się jej ciało, styl życia i dieta.
Celem naturalnej terapii hormonalnej jest zapewnienie złagodzenia objawów u kobiet
w okresie menopauzy. Wielkość dawki hormonu, jakiej należy użyć, aby uzyskać efekt, różni
się znacznie w zależności od kobiety. Ogólnie rzecz biorąc, złagodzenie objawów uznaje się za
osiągnięte, gdy hormony u danej kobiety są w przybliżeniu na tym samym poziomie co
w momencie, gdy miała trzydzieści kilka lub 40 lat.
Zintegrowane podejście obejmujące wszystkie trzy typy hormonów (estrogen, progesteron
i androgen) jest optymalne nawet u kobiet, u których usunięto macicę. Obecnie większość
kobiet po histerektomii otrzymuje jedynie estrogen; nie bierze się w ogóle pod uwagę roli
progesteronu czy androgenów.
Praktycznie można stworzyć setki różnych kombinacji hormonów, w tym także estrogenu,
progesteronu, DHEA i testosteronu, i aplikować je na różne sposoby: doustnie, przezskórnie
i dopochwowo (dawkowanie przezskórne i dopochwowe jest fizjologicznie najlepszym
sposobem przyjmowania hormonów, ponieważ nie muszą one przechodzić przez układ
żołądkowo-jelitowy, a następnie być przetwarzane przez wątrobę, co pozwala organizmowi
uzyskać maksymalną korzyść z minimalnej dawki). Ze względu na szeroki wybór, co może być
mylące, każdej kobiecie, która obawia się menopauzy lub u której występują objawy
menopauzy, na początek zalecam ustalenie profilu hormonalnego. Taki podstawowy profil
hormonalny jest także doskonały w przypadku kobiet po czterdziestce, które nie mają żadnych
niepokojących objawów. Pozwala to poznać ich optymalny poziom hormonów, dzięki czemu
dużo łatwiej można stworzyć dopasowany do ich potrzeb program terapii hormonalnej, jeżeli
jest taka konieczność. Pomimo to wciąż nie mamy pełnej wiedzy na temat metabolizmu
hormonów w ciele i ich idealnych poziomów. Ostatecznie najlepszym potwierdzeniem
skuteczności danej terapii hormonalnej jest ustąpienie objawów i ogólne poczucie dobrostanu,
a nie poziom hormonów. Klimakterium może trwać nawet 13 lat, więc konieczne są
różnicowanie trybu leczenia lub ponowna ocena potrzeby kontynuacji hormonalnej terapii
zastępczej w trakcie menopauzy. Na szczęście coraz większa liczba lekarzy zapewnia kobietom
zindywidualizowany schemat terapii hormonalnej, co uważam za idealne podejście. Wiele
laboratoriów i niezależnych aptek leków recepturowych znajdujących się w Stanach
Zjednoczonych i Kanadzie specjalizuje się w opiece indywidualnej (zob. „Zasoby”).
Nikt nie wie, jak długo kobieta powinna stosować terapię hormonalną. Za krótkoterminową
terapię uważa się okres do 5 lat. Sugeruję, abyś co roku ponownie podejmowała decyzję, czy
pozostać na hormonach. Trwają badania nad potencjalnymi długofalowymi korzyściami terapii
hormonalnej. Przykładowo, Kronos Longevity Research Institute, organizacja non profit
z Phoenix, która zajmuje się badaniami nad procesem starzenia się, prowadzi wieloośrodkowe
badanie prospektywne, znane jako Kronos Early Estrogen Prevention Study (KEEPS,
www.keepstudy.com), porównujące użycie bioidentycznych terapii hormonalnych z tymi
wykorzystującymi skoniugowane estrogeny (Premarin) u kobiet, które właśnie weszły w okres
menopauzy. Kontrolowane badanie placebo, które rozpoczęło się w 2006 r. i ma być
zakończone w 2012 r., zajmuje się kwestią, czy którykolwiek z tych typów terapii estrogennej,
o ile rozpocznie się w ciągu kilku pierwszych lat menopauzy, zmniejszy u kobiet ryzyko chorób
serca. National Institute on Aging27 również sponsoruje badanie dotyczące estrogenu i chorób
serca, zwane Early versus Late Intervention Trial with Estradiol28 (ELITE). W badaniu, które
rozpoczęło się w 2004 r. i ma się zakończyć w 2012 r., naukowcy z Keck School of Medicine
na University of Southern California testują, czy naturalna terapia estrogenowa zmniejszy
postęp wczesnej miażdżycy tętnic, jeśli rozpocznie się wkrótce po wejściu w menopauzę.
Badanych jest również wiele innych aspektów HT. Bądźcie czujne.
Pamiętaj, że terapia hormonalna jest w takim samym stopniu sztuką, co nauką. Większość
aptek recepturowych ma ogromne doświadczenie w pracy z lekarzami nad optymalizacją
indywidualnego rozwiązania hormonalnego. Aby uzyskać dodatkowe informacje i wskazówki,
które pomogą ci podjąć właściwą decyzję dotyczącą hormonów bioidentycznych, odwiedź
stronę internetową Bioidentical Hormone Initiative: www.bioidenticalhormoneinitiative.org.
Czy hormony bioidentyczne to sekret młodości?
Niektórzy lekarze praktykujący medycynę antystarzeniową uważają, że prowadzona przez całe
życie terapia hormonalna, podczas której poziom hormonów odpowiada 20-letniemu ciału, jest
sekretem młodości. Ta szkoła myślenia zaleca także, aby kobiece hormony były poddawane
cyklom w taki sposób, by kobieta miesiączkowała co miesiąc. Takie podejście zostało szeroko
nagłośnione przez aktorkę Suzanne Somers, która przeżyła raka piersi, w jej książce pt. „The
Sexy Years” (Crown, 2004). Chociaż uwielbiam ideę, że wszystkie jesteśmy tak seksowne
i młode, jak to tylko możliwe przez całe nasze życie, istnieją inne sposoby, aby to osiągnąć,
nieobejmujące sztucznego utrzymywania hormonów na poziomie 20-latki. Sędziowie wciąż nie
dają wiary w to, że przyjmowanie hormonów o wysokiej dawce przez całe życie zapewni na
zawsze pozostanie młodą. Poza tym znam kilka niezwykłych kobiet w wieku powyżej 50 lat,
które chcą nadal mieć okres. Mimo to pochwalam Somers za jej pracę polegającą na
informowaniu kobiet, że hormony bioidentyczne mają wiele zalet, w przeciwieństwie do
syntetycznych. Pomogły one milionom kobiet, które inaczej cierpiałyby niepotrzebnie na
bezsenność, nieznośne uderzenia gorąca, niski popęd seksualny i brak energii.

Baza hormonalna
Estrogen
W ciele kobiety naturalnie występują trzy rodzaje estrogenu: estron (E1), estradiol (E2) i estriol
(E3). Znaczne ilości estronu są produkowane w tkance tłuszczowej. Jest to jeden z powodów,
dla których anorektyczki przestają miesiączkować i zapadają na przedwczesną osteoporozę.
Brakuje im wystarczającej ilości tkanki tłuszczowej, by utrzymać prawidłową funkcję
hormonalną. Estrogen jest hormonem wzrostu dla tkanki piersi, macicy i jajników. Zbyt duża
stymulacja tych narządów estrogenem powoduje nadmierny przyrost tkanki i może prowadzić
do raka. Dobrą stroną estrogenu jest to, że podnosi poziom HDL (dobrego cholesterolu) i ma
korzystny wpływ na ściany naczyń krwionośnych; m.in. dlatego wiele badań, poza Women’s
Health Initiative, wiąże estrogenową terapię zastępczą z niższym ryzykiem chorób serca.
Estrogen pomaga także zapobiegać osteoporozie poprzez hamowanie aktywności komórek
kościogubnych, zwanych osteoklastami, które biorą udział w przebudowie i niszczeniu starej
tkanki kostnej. Łagodzi też uderzenia gorąca, zapobiega ścieńczeniu ścian pochwy i suchości
pochwy oraz ulepsza strukturę kolagenową skóry, co wpływa na poprawę jej elastyczności
i pozwala zapobiegać powstawaniu zmarszczek.
Najbardziej skuteczne i najczęściej stosowane estrogeny to estradiol i estron. Dostępne są
w postaci wielu różnych preparatów, w tym doustnych, plastrów przyklejanych na skórę,
kremów, krążków dopochwowych.
Estrogeny, z wyjątkiem estriolu, bez względu na to, czy pochodzą ze źródła naturalnego, czy
nie, mogą być niebezpieczne, jeżeli dawka jest zbyt wysoka lub nie są one zrównoważone
progesteronem. Zasada stosowania estrogenów brzmi tak: zastosuj najniższą możliwą dawkę,
która łagodzi objawy.
Najlepsze preparaty odpowiadają hormonom, które naturalnie występują w kobiecym ciele.
Zaliczają się do nich: wszelkie połączenia estronu i estradiolu pochodzące z apteki
specjalizującej się w lekach recepturowych; Estrace lub plastry Estraderm i Climara albo
jakiekolwiek inne typy estradiolu; Ortho-Est, rodzaj estronu.
Uwaga: zwykle wyższy poziom estrogenu uzyskuje się dzięki aplikowaniu go przez skórę
w postaci plastra lub kremu. W niektórych przypadkach kobiety, które aplikują estrogen
przezskórnie, potrzebują jedynie 1/10 dawki stosowanej w postaci tabletek. To jeden
z powodów, dla których istotne może się okazać kontrolowanie poziomu hormonów we krwi.
Estriol
Kobiety, które chorowały na raka piersi czy jakiś rodzaj nowotworu związanego z estrogenami
lub też obawiają się raka piersi, zazwyczaj nie są odpowiednimi kandydatkami do zastosowania
hormonoterapii. (Niemniej jednak niektóre kobiety decydują się na to. Wśród nich jest sławna
Suzanne Somers, która opisała bardzo pozytywne doświadczenia z bioidentycznymi
hormonami). W ich przypadku alternatywą może być bioidentyczny hormon estriol, nieco
słabszy estrogen, który chroni przed rakiem piersi29. Dr med. Henry Lemon wykazał to
w badaniu kobiet chorujących na raka piersi z przerzutami. W grupie kobiet, którym podawano
estriol w dawkach 2,5–15 mg dziennie, u 37% nastąpiła remisja raka lub choroba przestała się
rozwijać. Późniejsze badanie na Hebrew University of Jerusalem wykazało, że estriol
w odpowiednich dawkach wykazuje działanie antyestrogenne, zapobiegając wiązaniu estradiolu
przez wrażliwą na działanie estrogenu tkankę (jak tkanka piersi lub endometrium), dzięki
czemu nie rozwijają się guzy30. W najnowszym badaniu, przeprowadzonym w Berkeley,
naukowcy odkryli, że u szczurów poddanych 3-tygodniowej terapii estriolem w połączeniu
z progesteronem znacznie zmalała częstość występowania raka piersi31. Z pewnością
zagadnienie to wymaga dalszych badań.
Podsumowując, wygląda na to, że estriol może okazać się zbawienny dla kobiet, które
obawiają się raka piersi. Nie tylko nie powoduje nadmiernego rozrostu komórek w wyściółce
macicy32 czy tkance piersi i zapobiega uderzeniom gorąca33 oraz suchości pochwy, ale równie
dobrze co inne estrogeny wpływa na strukturę kolagenową skóry34. Jednak aby zauważyć jego
wpływ na gęstość kości, wymagane są bardzo duże dawki (od 12 mg dziennie). Zwykle
wywołują one nudności, więc z klinicznego punktu widzenia nie są odpowiednie. Warto także
wiedzieć, że w przypadku niektórych kobiet wykazano związek estriolu z otosklerozą,
występującą rodzinnie dolegliwością, w której trzy kosteczki w uchu środkowym ulegają
zrośnięciu, co uniemożliwia transmisję dźwięków do mózgu. Zalecana dzienna dawka estriolu
wynosi 2 mg.
Progesteron
W okresie okołomenopauzalnym poziom estrogenu często rośnie, podczas gdy progesteron jest
pierwszym hormonem, którego poziom spada. Sytuacja ta jest znana jako dominacja estrogenu
i w dużej mierze jest odpowiedzialna w tym czasie za wiele pospolitych objawów podobnych
do PMS. Podawanie estrogenu kobiecie z dominacją estrogenową jest jak wrzucanie zapałki do
kanistra z benzyną. To, czego naprawdę ona potrzebuje, to progesteron. Obszerne badania dr
med. Jerilynn Prior, współautorki „The Estrogen Errors” (Praeger, 2009), wyraźnie pokazują,
że terapia progesteronem, a nie estrogenem, powinna być jako pierwsza objawowo zastosowana
u kobiet w okresie okołomenopauzalnym. Progesteron jest cząsteczką prekursorową, której
ciało może użyć do produkcji estrogenów i androgenów. Przykładowo, z naturalnego
progesteronu organizm może uzyskać odpowiedni poziom DHEA. Dlatego też powszechnym
zjawiskiem w suplementacji progesteronem jest zwiększony popęd płciowy (niestety nie działa
to u wszystkich).
Bioidentyczny progesteron różni się od syntetycznego progestagenu, takiego jak octan
medroksyprogesteronu (Provera). W odróżnieniu od Provery, która może powodować wzdęcia,
bóle głowy, depresję, przyrost masy ciała, a także zwiększyć ryzyko skurczu tętnic wieńcowych
(zob. część poświęconą chorobom serca w dalszej części rozdziału), bioidentyczny progesteron
w zalecanych dawkach nie powoduje żadnych poważnych skutków ubocznych i nie wpływa
negatywnie na lipidy krwi35. Niektóre kobiety wymagają silnego, farmakologicznego działania
Provery, na przykład w sytuacji obfitych krwawień. Jednak w większości przypadków
bioidentyczny progesteron jest o wiele lepszy, zarówno ze względu na łagodzenie objawów, jak
i brak skutków ubocznych.
Zwykle dla celów klinicznych przyjmuje się, że 5 mg Provery odpowiada 100 mg naturalnego
progesteronu, jeżeli kobieta stosuje go doustnie. Ogólnie rzecz biorąc, w celu obniżenia
wrażliwości receptorów estrogenowych w tkance piersi i wyściółce macicy, a tym samym
zahamowania wpływu podwyższonego poziomu hormonów, wywołanego estrogenową terapią
zastępczą, należy zastosować znaczną ilość progesteronu36. Krem z 2-procentowym
progesteronem w dawce 1/4 łyżeczki (około 20 mg) także przywraca fizjologiczny poziom
progesteronu. Zwykle wystarcza to, by przeciwdziałać skutkom działania estrogenu. Dawkę
należy jednak dostosować indywidualnie.
Wielu lekarzy twierdzi, że kremy z 2-procentowym progesteronem, takie jak Emerita, nie
działają, gdyż nie powodują podniesienia poziomu hormonów we krwi. Jednak badanie z 2005
r. wykazało, że niewielkie ilości kremu z progesteronem wchłaniają się do krwiobiegu37.
Zwykle w przypadku kobiet, które stosują krem z progesteronem, poziom progesteronu
w surowicy krwi jest niski, gdyż jest on wchłaniany do krwi, gdzie w 80% jest wiązany z błoną
komórkową krwinek czerwonych – a komórek tych nie bierze się pod uwagę w trakcie
oznaczania poziomu hormonów we krwi. Dlatego też poziom hormonów w ślinie jest zwykle
wyższy od poziomu hormonów we krwi. W miarę możliwości poziom hormonów oznacza
lekarz w warunkach klinicznych. Większość lekarzy zgadza się co do tego, że samopoczucie
pacjentki stosującej terapię hormonalną jest lepszym miernikiem jej skuteczności niż poziom
hormonów we krwi lub ślinie. Potwierdza to moje doświadczenie.
Skuteczny krem przezskórny powinien zawierać co najmniej 13,20 mg progesteronu na gram.
Poniższe kremy odpowiadają tym standardom lub przekraczają je: Emerita, PhytoGest,
BioBalance, Ostaderm, Progonol, ProBalance oraz Serenity. Zalecana dawka tych typowych
kremów z progesteronem wynosi 1/4–1/2 łyżeczki na skórę 1–2 razy dziennie. Właściwie nie
można ich przedawkować. Wiele kobiet stosuje 375–400 mg lub całą tubkę albo opakowanie na
tydzień bez żadnych negatywnych skutków.
Bioidentyczny progesteron jest także dostępny w zwykłych aptekach w dwóch postaciach:
jako doustny mikronizowany progesteron, który występuje pod fabryczną nazwą Prometrium,
a także progesteron dopochwowy o nazwie Crinone 4% i 8% oraz Prochieve 4% i 8%.
Wiele sprzedawanych preparatów, na przykład krem z dzikiego pochrzynu (Dioscorea), może
nie zawierać progesteronu lub zawierać go w śladowych ilościach. Chociaż dziki pochrzyn to
jeden ze składników stosowanych do laboratoryjnej produkcji progesteronu oraz innych
hormonów płciowych, nie istnieją żadne dowody na to, że krem z dzikiego pochrzynu pomaga
kobiecie tak jak formuła standardowa. Dziki pochrzyn może być użyteczny jako fitohormon
(hormon roślinny), nie przynosi jednak takich samych wymiernych korzyści.
Androgeny
Jak już wspomniałam w sekcji na temat funkcji nadnerczy, androgenne hormony DHEA
i testosteron są nieodzowne dla zapewnienia energii, witalności i popędu płciowego. Jednak
prawdą jest również, że mózg kobiety to największy organ płciowy, a optymalne libido jest
krytycznie powiązane z jej myślami i emocjami. Dlatego też niektóre kobiety z niskim
poziomem androgenów mają silne libido, a inne, z normalnym poziomem androgenów, mają
słabe libido. Poziom androgenów może się obniżyć na skutek histerektomii, nawet gdy nie
usunięto jajników, a także po podwiązaniu jajowodów z powodu zmian w dopływie krwi do
jajników. Wiele kobiet, które nie czują się najlepiej, nawet przyjmując estrogen i progesteron,
odkrywają, że potrzebują jedynie niewielkiej dawki DHEA lub testosteronu, by poczuć się jak
dawniej. DHEA jest prekursorem dla testosteronu, dlatego wolę najpierw zacząć od tego
hormonu.
Jeśli uważasz, że możesz skorzystać na podwyższonym poziomie androgenów, najpierw
wypróbuj przezskórnie magnez i/lub progesteron; jak już zauważyłam, mogą one pomóc ciału
w produkcji własnego DHEA. Jeśli objawy się utrzymują, spróbuj zastosować doustnie lub
przezskórnie DHEA w dawce początkowej 5 mg 2 razy dziennie. Czasem kobieta musi
zwiększyć dawkę do ponad 10 mg 2 razy dziennie. Wyniki badania z 2009 r., opublikowane
w czasopiśmie Menopause, wykazały, że codzienne dawki DHEA podawane dopochwowo
poprawiają funkcje seksualne, w tym pożądanie, pobudzenie, orgazm i nawilżenie38. Niektóre
kobiety wymagają jednak bezpośredniej suplementacji testosteronem, który można stosować
w tabletce lub w postaci kremu. Wiele kobiet odkrywa, że naturalny testosteron w dawce 1–2
mg co drugi dzień w postaci kremu dopochwowego likwiduje suchość pochwy oraz problemy
z libido. Apteka recepturowa może przygotować krem na receptę z testosteronem lub DHEA do
stosowania przezskórnego lub doustnego.

Objawy menopauzy
To, czego doświadczysz w trakcie menopauzy, ma duży związek z twoimi przekonaniami,
kulturą i oczekiwaniami. Biorąc pod uwagę naszą kulturę medyczną, nic dziwnego, że na
przestrzeni lat większość badań przeprowadzano na kobietach, które doświadczały podczas
menopauzy problemów zdrowotnych. System opieki zdrowotnej (będący po prostu
odzwierciedleniem kultury) dopiero niedawno zaczął badać doświadczenie menopauzy wśród
zdrowych kobiet, które regularnie ćwiczą, nie palą tytoniu, zdrowo się odżywiają i prowadzą
aktywny tryb życia. Jak można było podejrzewać, badania te wykazują, że zdrowe kobiety nie
mają problemów z zanikiem kości, popędem płciowym, chorobami układu sercowo-
naczyniowego czy depresją.
Fascynujące są badania tradycyjnych kultur, w których doświadczenie kobiety jest zgoła
odmienne. Antropolożka medyczna Ann Wright badała objawy menopauzy wśród kobiet z ludu
Nawaho – tych, które żyją zgodnie z tradycją, oraz tych, które uległy akulturacji. Ann odkryła,
że te pierwsze mają mniej objawów, a ich sytuacja ekonomiczna i społeczna jest wyraźnie
związana z ich doświadczaniem. Wyniki badania sugerowały, że przyczyną objawów
menopauzy jest raczej stres psychologiczny, a nie fizyczny39.
Badanie kobiet z plemienia !Kung w południowej Afryce wykazało, że po menopauzie ich
pozycja społeczna ulega poprawie. Co więcej, w języku !Kung nie istnieje określenie na
uderzenia gorąca. Być może kobiety z plemienia !Kung w ogóle nie doświadczają tego objawu
lub doświadczają go w inny sposób niż kobiety Zachodu i nie postrzegają go w negatywnym
świetle40. W odróżnieniu od nich aż 80–90% kobiet w naszej kulturze doznaje uderzeń gorąca,
a wiele kobiet cierpi na suchość pochwy oraz utratę libido.

Uderzenia gorąca
Uderzenia gorąca (objawy wazomotoryczne) charakteryzują się odczuwaniem gorąca i potami,
zwłaszcza w obrębie głowy i szyi. Dotykają one w którymś momencie klimakterium 50–85%
kobiet. U większości uderzenia gorąca to tylko sporadyczne odczucie ciepła i wystąpienie
lekkiego potu, ale około 10–15% kobiet doświadcza ciągłych fal ciepła i zlewnych potów, które
zakłócają wykonywanie codziennych czynności i mogą się przyczynić do problemów ze snem
oraz depresji. Uderzenia gorąca zwykle ustępują po mniej więcej roku, ale niektóre kobiety
mają je przez 10–40 lat41. Nieznana jest dokładna ich przyczyna, ale istnieje
prawdopodobieństwo, że są związane ze zmianami neuroprzekaźników, o których wciąż
niewiele wiemy. Kobiety mogą także doświadczyć, z innych przyczyn niż niedobór estrogenu,
uderzeń gorąca w okresie dorastania i okresie reprodukcyjnym, po urodzeniu dziecka i przed
menstruacją. Wykazano, że uderzenia gorąca wzmagają się, gdy kobieta jest niespokojna lub
spięta. Wynika to z faktu, że hormony stresu, adrenalina i kortyzol, mają negatywny wpływ na
metabolizm innych hormonów. Nadmiar hormonów stresu spowodowany zamartwianiem się,
depresją, brakiem snu i niedoborami żywieniowymi jest często przyczyną uderzeń gorąca, które
trwają latami lub nie reagują dobrze na standardowe leczenie.
Leczenie
Dieta. Bardzo wiele kobiet dostrzega ogromną poprawę snu i złagodzenie uderzeń gorąca
w momencie obniżenia stresu glikemicznego (zob. rozdz. 17: „Odżywianie”). Uderzenia gorąca
niemal zawsze ustępują w wyniku odstawienia wina, cukru, produktów z białej mąki oraz kawy
(przykro mi). Dzieje się tak, gdyż substancje te mogą podnosić poziom cukru i adrenaliny,
zaburzając równowagę neuroprzekaźników. Przyjmuj 100–400 j.m. witaminy E (d-alfa
tokoferol) 2 razy dziennie42 oraz 200 mg bioflawonoidów z owoców cytrusowych z kwasem
askorbinowym 4–6 razy dziennie43. Bardzo pomocne są także kwasy tłuszczowe omega-3, na
przykład te, które znajdują się w siemieniu lnianym i oleju rybnym.
Fitoestrogeny. Fitoestrogeny (znane także jako izoflawony) to estrogeny, które występują
naturalnie w ponad 300 roślinach, w tym w soi i siemieniu lnianym (dwa wyjątkowo bogate
źródła). Duże ilości fitoestrogenów można znaleźć w orzechach nerkowca, orzeszkach
ziemnych, owsie, kukurydzy, pszenicy, jabłkach i migdałach44. Fitoestrogeny zawierają
izoflawonoidy, które są chemicznie zbliżone, choć nie identyczne, do estrogenów
występujących w ciele człowieka. Substancje te zapobiegają uszkodzeniom powodowanym
przez wolne rodniki (podstawowa przyczyna przedwczesnego starzenia się tkanek). Wygląda
na to, że hamują też wpływ nadmiernej stymulacji piersi i macicy przez estrogen (genisteina
w produktach sojowych również daje nadzieję na obniżenie ryzyka raka). Fitoestrogeny łagodzą
także objawy menopauzy i regulują poziom estrogenu. Wysnuto hipotezę, że Japonki rzadziej
doświadczają uderzeń gorąca oraz innych objawów, gdyż spożywają dużą ilość produktów
sojowych45.
Wykazano, że białko sojowe przyjmowane w odpowiednio wysokich dawkach korzystnie
wpływa na włosy, skórę i paznokcie, łagodzi uderzenia gorąca, zwiększa wilgotność pochwy,
pomaga schudnąć, a także poprawia jakość życia kobiety w okresie menopauzy.
Randomizowane 3-miesięczne badanie kliniczne z 2009 r., wykonane metodą podwójnie ślepej
próby z placebo na Johns Hopkins University w Baltimore, wykazało, że kobiety, które
spożywają białko sojowe (w postaci produktu Revival), zgłaszają zmniejszenie się uderzeń
gorąca i nocnych potów oraz poprawę jakości życia46. Wiele kobiet osobiście mówiło mi, jak
bardzo pomogły im produkty o wysokiej zawartości soi. Jedna z nich napisała: „Revival
odmienił moje życie! Zeszłego lata bez przerwy nękały mnie uderzenia gorąca, miałam łamliwe
paznokcie i oklapnięte włosy, ponadto byłam otyła. Teraz, po 4 miesiącach codziennego
stosowania preparatu, ważę 12 kg mniej, moje włosy i paznokcie nie są łamliwe i nie mam
potów. Jestem w nowym związku. Czuję się jak nowo narodzona, młoda i pełna życia. Bez
objawów menopauzy wyglądam i czuję się wspaniale. Wiem, że nie wyglądam na 52 lata”.
(Zob. „Źródła”).
Leki pochodzenia roślinnego. Od czasów starożytnych w celu złagodzenia objawów
menopauzy stosowano szeroką gamę ziół. Obecnie jednym z najszerzej przebadanych jest
ekstrakt z pluskwicy groniastej (Cimicifuga racemosa), sprzedawany pod nazwą Remifemin
i dostępny w aptekach oraz sklepach ze zdrową żywnością. Wykazano, że pluskwica groniasta
zwiększa nawilżenie pochwy oraz redukuje depresję, bóle głowy i uderzenia gorąca. Zalecana
dawka to 2 tabletki 2 razy dziennie47. Nowa postać pluskwicy, znana jako BNO 1055, zawarta
w preparatach Menopret (wcześniej Klimadynon) i Menofem, okazała się łagodzić uderzenia
gorąca u osób, które przeżyły raka piersi, w takim samym stopniu co skoniugowane estrogeny
i całkowicie je wyeliminować u 47% badanych kobiet48.
Inne pomocne zioła to Vitex agnus castus, syberyjski żeń-szeń, dzięgiel chiński, fo-ti,
czerwona koniczyna oraz pochrzyn49. W sklepach ze zdrową żywnością powszechnie dostępne
są – sporządzone z tych ziół – nalewki i mieszanki doustne. Poprawę zauważa się po 4–6
tygodniach stosowania. Leki z chińskich ziół także łagodzą objawy związane z menopauzą.
Dostępnych jest kilka doskonałych mieszanek. Możesz też pójść na osobistą konsultację do
praktyka (zob. „Źródła”). Należy pamiętać, że substancje roślinne i wszystkie inne naturalne
metody leczenia uderzeń gorąca potrzebują więcej czasu niż estrogen, by przynieść efekt.
Ostatnie badania pokazują, że choć wszystkie kobiety, które stosowały dziki pochrzyn
i czerwoną koniczynę, uzyskały poprawę, a oba zioła okazały się bezpieczne, to zmiana nie
różniła się istotnie od tej zanotowanej w grupie placebo50. Mimo to zioła, inaczej niż
syntetyczny estrogen, nie miały niekorzystnego wpływu na funkcje poznawcze51. Ponadto wiele
kobiet radzi sobie bardzo dobrze, stosując te zioła.
W pewnym badaniu odkryto, że nowy i bardzo obiecujący naturalny suplement
fitoestrogenowy o nazwie Nutrafem zmniejsza uderzenie gorąca o 46%52. Naukowcy stwierdzili
też, że 43% kobiet przyjmujących Nutrafem (preparat z dwóch ekstraktów roślinnych: kory
Eucommia ulmoides i Vigna radiata [fasola złota]) doświadczyły 50-procentowego
zmniejszenia objawów menopauzy. Kobiety zgłaszały ulgę po 7 dniach przyjmowania tego
suplementu. Nutrafem jest dostępny w Emerson Ecologics (800-654-4432 lub 603-656-9778;
www.emersonecologics.com).
Pueraria mirifica (PM). PM, znany również jako thai kudzu, okazał się bardzo skuteczny
w łagodzeniu objawów menopauzy, w tym suchości pochwy, uderzeń gorąca, bezsenności
i drażliwości. Trzynaście różnych gatunków pochodzi z Tajlandii, ale tylko jeden był
stosowany przez 7000 lat, zarówno przez mężczyzn, jak i kobiety, ze względu na efekty
hormonalne. Standaryzowana postać PM zawiera silny sterol roślinny znany jako miroestrol,
który jest szczególnie skuteczny w bezpiecznym łagodzeniu objawów menopauzy. Miroestrol
ma działanie estrogenopodobne na tkankę kostną i pochwy, a jednocześnie chroni piersi
i endometrium przed niekorzystnymi skutkami nadmiaru estrogenu53. W pewnym badaniu,
w którym porównywano PM do skoniugowanych estrogenów końskich (Premarin), PM miał
działanie estrogenowe podobne do Premarinu, ale bez skutków ubocznych54. Badania pokazują
ponadto, że PM może zatrzymać rozwój komórek raka piersi in vitro (w laboratorium)55. Aby
odnieść korzyści z PM, potrzebny jest produkt zawierający znormalizowany miroestrol (około
20 mg na 100 g). Jednym z takich produktów jest H.R.T. Plus (ang. herbal remedy from
Thailand), wytwarzany przez Longevity Plus, dostępny na www.longevityplus.com. Kolejnym
jest PM PhytoGen Complex, wytwarzany przez Solgar. Zazwyczaj stosowana dawka to 2
tabletki dziennie.
Maca. Maca rośnie w wielu krajach Ameryki Południowej, ale tylko ta z Peru została
zbadana w jakikolwiek znaczący sposób. Maca jest podstawą diety w tym kraju, ma wysoką
wartość odżywczą. To roślina adaptogenna, co oznacza, że pomaga modulować reakcję
organizmu na wszelkiego rodzaju stres. Zioło to było tradycyjnie stosowane w celu
wspomagania systemu endokrynologicznego i rozrodczego zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet.
Badania pokazały, że maca u wielu osób zwiększa wytwarzanie hormonów płciowych,
poprawia popęd płciowy, podnosi energię, a także poprawia stan umysłowy. Jej właściwości
sprawiają, że jest szczególnie przydatna dla kobiet w okresie perimenopauzy i menopauzy56. -
Femmenessence MacaPauza, mieszanka ziołowa, która ma gwarantowaną moc i doskonałą
przyswajalność biologiczną, jest wytwarzana przez Natural Health International
(www.naturalhi.com).
Naturalny progesteron. Okazuje się, że w przypadku niektórych kobiet uderzenia gorąca
łagodzi naturalny progesteron57. Ten efekt prawdopodobnie można przypisać temu, że
progesteron jest prekursorem innych hormonów. Ponadto reguluje on działanie receptorów
estrogenowych.
Terapia hormonalna. Złotym standardem łagodzenia objawów w przypadku uderzeń gorąca
jest terapia estrogenowa. Zwróć uwagę, że nie zawsze uderzenia gorąca są związane
z niedoborem estrogenu. Mogą być także spowodowane nadczynnością tarczycy, spożyciem
alkoholu oraz źle kontrolowaną cukrzycą. Sama odczuwałam uderzenia gorąca, będąc w ciąży,
a czasem przed miesiączką. Wiele kobiet zgłasza podobny wzorzec.
Uzdrawianie energią. Uderzenia gorąca można złagodzić dzięki medytacji, relaksacji oraz
powolnemu, głębokiemu oddechowi brzusznemu58. Wiele kobiet, stosując relaksację,
z powodzeniem łagodziło uderzenia gorąca aż w 90% (zob. część poświęconą PMS w rozdz.
5)59. Bardzo pomocne są również tradycyjna medycyna chińska oraz zioła – sposób ich
działania polega na obniżeniu poziomu hormonów stresu, które powodują uderzenia gorąca.
Program, który przywraca wydolność nadnerczy (zob. s. 545 ), łagodzi także uderzenia gorąca.

Pochwa: suchość, podrażnienie oraz ścieńczenie ścian


Ścieńczenie tkanek pochwy w przebiegu menopauzy jest związane z niedoborem estrogenu.
Ścianę pochwy tworzy wiele warstw komórek. Gdy w błonie śluzowej pochwy występuje duża
ilość estrogenu, mówi się o nabłonku zrogowaciałym. Słowo zrogowaciały odnosi się do
komórek, które są twarde i odporne. Po menopauzie niektóre kobiety tracą zewnętrzną,
zrogowaciałą warstwę tkanek pochwy. Może to prowadzić do suchości pochwy i podrażnień,
które są sprawą bardzo indywidualną i subiektywną; kobieta, u której zdiagnozowano zanikowe
zapalenie pochwy, może nie mieć żadnych objawów. W przypadku niektórych kobiet
ścieńczeniu i podrażnieniu towarzyszy wzrost zasadowości pochwy. Wyższy poziom pH może
czasem prowadzić do zapalenia bakteryjnego.
Wymienione wyżej fitohormony często działają skutecznie, przywracając tkankę pochwy,
szczególnie Pueraria mirifica (PM) i duże dawki soi (na przykład Revival). Jednak niektóre
kobiety powinny stosować miejscowo lub doustnie estrogen. U innych może wystarczyć
podanie kremu estrogenowego bezpośrednio do pochwy. Transdermalny estrogen lub pierścień
pochwowy (Estring) są również bardzo skuteczne. Badania pokazują, że stosowanie 0,1-
procentowego żelu estradiolowego przez 12 tygodni nie tylko złagodziło uderzenia gorąca, ale
także zwiększyło stosunek estradiol/estron u kobiet po menopauzie do poziomu
przedmenopauzalnego60. Niskie dawki syntetycznego, skoniugowanego kremu estrogenowego
(wytwarzanego z Premarinu), stosowanego 2 razy w tygodniu, również okazały się pomocne
i nie powodowały problemów z endometrium61.
Czasami ze ścieńczeniem błon śluzowych pochwy oraz cewki moczowej wiąże się wzrost
częstości oddawania moczu i obecność objawów zakażenia układu moczowego (zob. fragment
na temat zakażenia układu moczowego oraz hormonów w rozdz. 9). Problem można łatwo
złagodzić, aplikując niewielką ilość kremu estrogenowego bezpośrednio na tkankę pochwy
i zewnętrzną część cewki moczowej, którą możesz wyczuć tuż obok górnej części ujścia
pochwy.
Leczenie
Leki pochodzenia roślinnego. Pueraria mirifica (PM) (zob. wyżej) i soja w wysokich
dawkach (na przykład Revival) okazały się łagodzić suchość pochwy u wielu kobiet.
Remifemin (pluskwica groniasta), podobnie jak estriol, powoduje pogrubienie błony śluzowej
pochwy. W celu przywrócenia prawidłowego nawilżenia pochwy stosuje się takie zioła jak liść
mniszka lekarskiego oraz słoma owsiana62. Zioła należy przyjmować doustnie.
Lubrykanty. Wykazano, że skuteczny jest szeroki zakres lubrykantów, co sprawia, że niemal
każda kobieta znajdzie coś dla siebie63. Dostępne bez recepty opcje obejmują żel K-Y, Sylk,
Probe i Good Clean Love, aby wymienić tylko kilka.
Testosteron. Stosowany przezskórnie lub w postaci kremu dopochwowego, 0,5–1 mg
codziennie lub nawet co trzeci dzień, przywróci funkcjonalność błony śluzowej pochwy, nie
powodując wzrostu poziomu estrogenu w organizmie64.
Estriol. Krem dopochwowy z estriolem aplikuje się w dawce 0,5 mg 2 razy dziennie przez
tydzień, następnie 1 raz dziennie przez tydzień, a w końcu 2–3 razy w tygodniu. Stosując
estriol, nie należy się obawiać wpływu estrogenu na ryzyko raka piersi, gdyż ma on potężne
działanie miejscowe, ale słabe ogólne65.
Krążek dopochwowy z estradiolem. Estring to wykonany z silikonu i nasączony estradiolem
krążek dopochwowy. Umieszczony w pochwie, w podobny sposób co diafragma, przez 3
miesiące nieustannie uwalnia niewielkie dawki estradiolu. Wygodne rozwiązanie dla wielu
kobiet. Niewielki odsetek stosujących doświadczy skutków ubocznych w postaci
nawracającego zakażenia pochwy, bólu głowy i podrażnienia pochwy.
Konwencjonalne kremy dopochwowe. Estrace (estradiol) to krem estrogenowy, który
stosuje się w leczeniu suchości pochwy, ścieńczenia ścian pochwy oraz innych objawów.
Wykorzystuj albo strać. Samo regularne pobudzanie pochwy, czy to poprzez stosunek
płciowy, czy za pomocą jadeitu, wibratora lub dildo, pomaga utrzymać tkankę pochwy
w zdrowiu i właściwie unaczynioną. Wiele kobiet zauważa, że dzięki tym praktykom znika
początkowa suchość pochwy.

Osteoporoza
Osteoporoza postmenopauzalna jest obecnie jedną z najpowszechniej występujących chorób,
które powodują kalectwo kobiet w Ameryce Północnej. Badania wykazały, że kobiety w trakcie
5 lat klimakterium rocznie tracą 2–5% masy kostnej. Czynnikami ryzyka osteoporozy są: brak
ćwiczeń, dieta bogata w rafinowane węglowodany, niedobory wapnia, magnezu, boru,
pierwiastków śladowych i witaminy D oraz brak przebytej ciąży. Wykazano również, że
depresja jest istotnym czynnikiem ryzyka osteoporozy, najprawdopodobniej ze względu na
zwiększony poziom kortyzolu, zwykle związany z tym schorzeniem66.
Jednak aż 50% całkowitej utraty masy kostnej u kobiety przypada na okres tuż przed
menopauzą. Historia zaburzeń owulacji i późniejszy niedobór progesteronu mogą
predysponować do osteoporozy. Kobiety z historią braku miesiączki ze względu na niski
procent tkanki tłuszczowej, jak to często bywa u tych uprawiających sport i taniec, są bardziej
narażone na osteoporozę niż kobiety z populacji ogólnej67. Statystyki pokazują, że 6–18%
kobiet pomiędzy 25. a 34. rokiem życia ma nietypowo niską gęstość kości. Jednak dwa ostatnie
badania wykazały, że predyspozycja do częstych upadków na skutek zaburzeń chodu –
powłóczenia nogami, niepewnego chodu spowodowanego osłabieniem mięśni, ogólnym
brakiem kondycji oraz słabym wzrokiem – przyczynia się do ryzyka złamania szyjki kości
udowej w równym stopniu co niska gęstość kości68. W Stanach Zjednoczonych zauważa się
gwałtowny wzrost wskaźnika złamań szyjki kości udowej w grupie białych kobiet pomiędzy
40. a 44. rokiem życia, przed naturalnym okresem menopauzy69.
Badanie gęstości kości jest zalecane w przypadku kobiet w wieku 65 lat i starszych lub
młodszych po menopauzie z określonymi czynnikami ryzyka (m.in. palenie tytoniu,
nadużywanie alkoholu w wywiadzie, reumatoidalne zapalenie stawów, w przeszłości
przyjmowanie leków steroidowych oraz ciężka osteoporoza u matki). Najlepszym sposobem na
ustalenie gęstości kości jest badanie przesiewowe zwane dwuwiązkową absorpcjometrią
promieniowania rentgenowskiego (DEXA) [ang. dual-energy X-ray absorptiometry]. Można
w ten sposób badać biodra, kręgosłup, przedramię lub całe ciało. Badanie jest szybkie (trwa
mniej niż 10 minut) i bezpieczne, gdyż stosuje się w nim bardzo niską dawkę promieniowania.
Największym problemem związanym z testem jest to, że jeśli jesteś drobnokoścista, badanie
może sugerować, że tracisz kości, nawet jeśli tak nie jest. Innymi słowy, twoje kości mogą
plasować się w niższym zakresie w porównaniu z całą populacją, nawet jeśli znajdowały się
w tym zakresie przez całe twoje życie. Nie pozwól, aby jeden wynik testu spowodował
nadmierny stres. Pozwól za to, by pobudził cię do zdrowszego stylu życia. Badanie produktów
metabolizmu kostnego w moczu (Pyrilinks-D) także pomaga ustalić, czy kobieta traci masę
kostną. Jest to przydatny sposób monitorowania dowolnego programu odbudowującego masę
kostną, ponieważ będzie on wskazywał poprawę na długo, zanim będzie można go zobaczyć
w teście DEXA.
Program wspierający zdrowie kości
Chociaż estrogenowa terapia zastępcza jest bardzo skuteczna w zmniejszaniu ryzyka
osteoporozy, zapobieganie postępującej utracie masy kostnej u kobiet wymaga radzenia sobie
z dużo bardziej złożonymi czynnikami. Zmiana diety, ćwiczenia z odpowiednią ilością
i właściwym rodzajem obciążenia na kości i stawy oraz suplementacja witaminą D, wapniem
i magnezem – to mogą być bardzo skuteczne elementy w zapobieganiu, zatrzymywaniu,
a nawet odwracaniu utraty masy kostnej. Suboptymalny poziom witaminy D jest coraz częściej
związany z osteoporozą. Badania przedstawione na spotkaniu American Society for Bone and
Mineral Research70 z 2009 r. wykazały, że połączenie domowego programu fizjoterapii
z wysokodawkową suplementacją witaminą D znacznie zmniejszyło wskaźnik upadków
i hospitalizacji osób starszych71. Podczas gdy nabiał promuje się jako panaceum, które ma
zapobiegać osteoporozie, można wykreować i utrzymać zdrowie kości bez spożywania nabiału
(zob. ramkę poniżej). Najnowsze badania kobiet przed menopauzą i po niej wykazują, że
spożywanie soi i izoflawonoidów sojowych wzmacnia strukturę kości72. Miroestrol, silny
fitoestrogen znaleziony w pochodzącej z Tajlandii Pueraria mirifica (zob. wyżej), zwiększa
gęstość kości u szczurów, którym usunięto jajniki – znak, że to samo zioło może dobrze działać
u ludzi73.
Jedna z moich pacjentek w trakcie menopauzy (w wieku 53 lat) poddała się badaniu gęstości
kości. Wynik wskazywał, że gęstość jej kości jest poniżej normy. Jej matka umarła na raka
piersi, gdy moja pacjentka miała 13 lat, nie miała więc zamiaru stosować estrogenu. W zamian
natychmiast zalecono jej Fosamax – lek, który zapobiega łamliwości kości – oraz powtórzenie
badania za pół roku. Kobieta zadzwoniła do mnie, zaniepokojona, że jej kości się rozsypują.
Zapewniłam ją, że nie jest to prawdą, i zasugerowałam program, w którego skład wchodziły
trening siłowy, naturalny progesteron oraz suplementacja borem, wapniem, magnezem,
witaminą D, witaminą C i minerałami śladowymi (zob. poniżej). W ciągu 6 miesięcy gęstość jej
kości znacznie wzrosła. Lekarz w ośrodku zajmującym się osteoporozą był bardzo zdziwiony
jej wynikami i powiedział jej, że cokolwiek robi, powinna to kontynuować. Od tamtej pory
pacjentka co 2 lata poddaje się badaniu, a gęstość jej kości jest optymalna.
Dieta niskokwasowa: lepsza niż wapń w zapobieganiu osteoporozie
Choć od wielu lat lekarze zalecają dietetyczny wapń jako najlepszy sposób na zapobieganie
osteoporozie, mnóstwo badań podaje w wątpliwość tę koncepcję. Przykładowo, w studium
harwardzkim z 2003 r. opisano 18 lat badań nad dietą i złamaniami stawu biodrowego u 72
337 starszych kobiet. Stwierdzono, że „ani mleko, ani dieta bogata w wapń nie wydają się
zmniejszać ryzyka [złamania]”74. W nowszym studium harwardzkim, z 2007 r.,
przeanalizowano siedem badań, w których przez kilka lat wzięło udział 170 991 kobiet, i nie
stwierdzono związku między całkowitym spożyciem wapnia a ryzykiem złamania biodra75.
Prawda jest taka, że wapń nie jest wcale tym, czym powinien być, gdy idzie o zdrowie
kości. W końcu w Afryce i Azji, gdzie ludzie na ogół nie przyjmują suplementów wapnia,
a poza okresem niemowlęctwa produkty mleczne spożywane są w bardzo niewielkich
ilościach lub wcale, częstość złamań jest o 50–70% mniejsza niż w Stanach Zjednoczonych.
Statystyki pokazują, że większość krajów uprzemysłowionych ma najwyższy współczynnik
złamań, chociaż konsumują więcej produktów mlecznych niż inne państwa.
Dr Amy Lanou, docent zdrowia i odnowy biologicznej na Uniwersytecie Karoliny
Północnej w Asheville, i pisarz medyczny Michael Castleman w trakcie zbierania
materiałów do ich wspólnej książki pt. „Building Bone Vitality: A Revolutionary Diet Plan
to Prevent Bone Loss and Reverse Osteoporosis” (McGraw-Hill, 2009), po przeglądzie
1200 badań dotyczących czynników ryzyka żywieniowego, a związanych z osteoporozą,
doszli do niezwykłego wniosku. Okazało się, że 2/3 ze 136 badań mierzących wpływ
wapnia spożywczego na ryzyko złamań osteoporotycznych wykazało, że wysokie spożycie
wapnia nie zmniejsza liczby złamań – nawet u osób przyjmujących wapń (z witaminą D)
w okresie dzieciństwa. Odkryli również, że jedzenie owoców i warzyw poprawia gęstość
kości, co potwierdziło aż 85% badań poświęconych temu zagadnieniu.
Nie chodzi o to, że wapń nie jest cenny; po prostu nie jest to Święty Graal, choć tak próbuje
się go nam przedstawiać. „Pomyśl o wapniu jako cegle w ścianie zbudowanej z kości” –
pisze Castleman w artykule w Natural Solutions. „Cegły są niezbędne, ale bez
wystarczającej ilości zaprawy, która ma około 16 innych składników odżywczych, ściana
nie może się utrzymać”76.
Badacze ci wywnioskowali, że kluczem do zapobiegania osteoporozie jest dieta
niskokwasowa. Podstawową ideą jest to, że dieta bogata w białka zwierzęce (w tym mięso,
drób, ryby, mleko i nabiał), zboża i żywność o wysokiej zawartości glukozy (rafinowane
węglowodany) sprawia, że krew jest nieco bardziej kwaśna. Kiedy krew jest bardziej
kwaśna, organizm próbuje tę kwasowość zrównoważyć lub zneutralizować, dodając
substancję alkaliczną w jedyny możliwy sposób – poprzez ługowanie niektórych związków
wapnia przechowywanych w kościach. W końcu dochodzi do osteoporozy.
To, czy jedzenie jest uważane za alkaliczne czy kwaśne, zależy od wpływu, jaki ma na
organizm po strawieniu. Generalnie owoce i warzywa są uważane za zasadowe, a mięso
i produkty mleczne za kwasowe. Ważne jest, aby pamiętać, że choć niektóre produkty
spożywcze (takie jak pomidory, owoce cytrusowe i jabłka) mogą mieć kwaśny smak,
wpływ, jaki mają na organizm podczas metabolizowania, jest w rzeczywistości zasadowy.
Białka pochodzące ze źródeł zwierzęcych zawarte w mięsie i produktach mlecznych są
odpowiedzialne za działanie kwasowe, podobnie jak białka obecne w soi i większości
soczewic oraz fasoli, chociaż białka roślinne nie mają na ogół tak silnego efektu kwasowego
jak te ze źródeł zwierzęcych (zobacz wykresy względnej kwasowości i zasadowości kilku
różnych rodzajów żywności w „Building Bone Vitality”).
Ogólnie rzecz biorąc, potrzeba trzech porcji owoców i warzyw, aby zneutralizować
kwasowość jednej porcji pożywienia pochodzenia zwierzęcego, i dwóch porcji owoców
i warzyw, aby zneutralizować kwasowość jednej porcji zbóż. (Warto dodać, że spożywanie
produktów mlecznych powoduje zwiększenie stężenia wapnia, ale wapń pochodzący ze
źródeł zwierzęcych, takich jak produkty mleczne, jest bardzo kwaśny, więc przypomina to
robienie jednego kroku naprzód i dwóch kroków w tył).
Podsumowując: aby twoje kości były zdrowe, krew musi utrzymywać lekko zasadowy
poziom pH (miara względnej kwasowości lub zasadowości), który możesz osiągnąć,
spożywając co najmniej pięć porcji owoców i warzyw na każdą porcję czerwonego mięsa,
kurczaka lub ryby. (Innym dobrym pomysłem są posiłki wegańskie – bez mięsa i nabiału –
jeden dzień w tygodniu, co jest bardzo łatwe, biorąc pod uwagę szeroką dostępność
w dzisiejszych czasach fasoli, tofu i innych białek roślinnych).
Dieta. Kości są dynamicznymi organami, które dobrze się rozwijają w środowisku bogatym
w minerały. Dieta bogata w produkty rafinowane zawsze wiąże się ze słabymi kośćmi i słabymi
zębami. Postępuj zgodnie z programem dietetycznym w rozdziale 17.
Ćwiczenia. Według badań dr Miriam Nelson, dyrektora Center for Physical Activity and
Nutrition77 na Uniwersytecie Tufts oraz autorki książki pt. „Strong Women, Strong Bones”
(Perigee, 2006), dwie 40-minutowe sesje treningu siłowego tygodniowo zwiększają gęstość
kości w takim samym stopniu co estrogen. Dr Nelson donosi, że ćwiczenia o wyższym
obciążeniu (w tym podskoki i wspinaczka po schodach), gdy są bezpiecznie wykonywane,
mogą również pomóc w budowaniu kości. Zaleca ona kompleksowy program, który obejmuje
ćwiczenia aerobowe z obciążeniem, trening siłowy, skoki w pionie (gdy nie ma ku temu
przeszkód oraz dla kobiet poniżej 50. roku życia), ćwiczenia równowagi i rozciąganie.
Chodzenie, jazda na rowerze i wspinaczka – wszystkie te aktywności wpływają na dobre
zmineralizowanie kości, naprężenia bowiem w tkance kostnej wytwarzają miniprąd
elektryczny, który wciąga minerały do wnętrza kości.
Właściwe spionizowanie osi szkieletu ma również kluczowe znaczenie dla utrzymania
zdrowych kości i bioder przez całe życie (zob. rozdz. 18: „Moc płynąca z ruchu”). Pilates i joga
są w tym zakresie doskonałe.
Ogranicz spożycie fosforanów. Spożycie fosforanów bezpośrednio zaburza wchłanianie
wapnia. Wyeliminuj colę oraz napoje korzenne [ang. root beer drinks], które zawierają zbyt
dużą ilość fosforanów. Zawierają też środki barwiące, które zakłócają wchłanianie wapnia.
Rzuć palenie i ogranicz spożycie alkoholu. Kobiety palące tytoń oraz pijące ponad dwa
drinki dziennie są w grupie najwyższego ryzyka osteoporozy. Kobiety powinny unikać palenia
i ograniczyć spożycie alkoholu78.
Ogranicz spożycie kofeiny. Kofeina zwiększa eliminację wapnia z moczem. Należy
ograniczyć jej codzienne spożycie do ekwiwalentu kofeiny, który znajduje się w 1–2
filiżankach kawy79.
Ogranicz hormony stresu. Jeśli masz depresję lub jesteś pod wpływem chronicznego stresu,
poszukaj pomocy. Depresja zwiększa ryzyko osteoporozy. Poziom kortyzolu (hormonu stresu)
jest wyższy u osób z depresją lub przewlekłym stresem. Z czasem hormon ten powoduje
rozkład kości (i skóry).
Witamina D. Jak przypominasz sobie z rozdziału dotyczącego piersi, optymalny poziom
witaminy D wynosi 40–100 ng/ml. Według dr. med. Michaela Holicka, szefa Endokrynologii,
Metabolizmu i Odżywiania w Boston University School of Medicine, poziom we krwi mniejszy
niż 20 ng/ml może powodować osteoporozę80, natomiast najniższe średnie stężenie we krwi,
które wskazuje, że zmniejsza się ilość złamań, to 30 ng/ml81. Według badań Brighama,
Women’s Hospital oraz Harvard Medical School spożywanie odpowiedniej ilości witaminy D
wiąże się u kobiet po menopauzie z niższym ryzykiem złamań biodra82. Przyjmuj co najmniej
2000 j.m. witaminy D dziennie83. (Bardziej szczegółowa dyskusja na temat znaczenia witaminy
D znajduje się w rozdz. 17).
Beta-karoten. Przyjmuj 25 000 j.m. dziennie (15 mg). W organizmie beta-karoten jest
przekształcany w witaminę A. Witamina A natomiast wzmacnia nabłonek jelitowy, który jest
istotny dla optymalnego wchłaniania składników odżywczych, oraz stawy. Duże ilości beta-
karotenu znajdują się w żółtych i pomarańczowych warzywach, takich jak dynia zwyczajna
i marchew, a także w ciemnozielonych warzywach liściastych.
Naturalny progesteron. Często pomija się dobrze udokumentowaną rolę progesteronu
w metabolizmie kości84. Zalecam dzienną aplikację na skórę 1/4–1/2 łyżeczki kremu z 2-
procentowym progesteronem.
Witamina C. Ten składnik bierze udział w syntezie i naprawie kolagenu. Zalecana dawka to
2000 mg dziennie85. Praca dr. Linusa Paulinga sugeruje, że optymalne spożycie witaminy C
powinno być znacznie wyższe niż to, którego nas nauczono. Pomarańcza dostarcza jedynie 60
mg dziennie, ale wyniki badań dr. Paulinga są przekonujące co do tego, że witamina C
w dziennej dawce około 2000 mg lub nawet większej przynosi korzyści i nie powoduje
skutków ubocznych.
Magnez. Wapń ma ogromne znaczenie, jeśli chodzi o zdrowie kości, ale równie ważny jest
magnez. Magnez to element kości, który jest istotny dla kilku reakcji biochemicznych
związanych z ich budową. Jak już wspomniano w dyskusji na temat zdrowia nadnerczy,
standardowa amerykańska dieta jest uboga w magnez. W istocie dieta uboga w magnez
i stosunkowo bogata w wapń może się przyczynić do osteoporozy. Chociaż poziom magnezu
we krwi zwykle jest w normie, jest to zwodnicze. Dokładniejsze wyniki zapewnia badanie na
zawartość magnezu w krwinkach czerwonych. Jego poziom jest często niski w przypadku
depresji i wycieńczenia (zob. część poświęconą magnezowi w rozdz. 17). Nadmierne spożycie
przetworzonych produktów często przyczynia się do niedoboru magnezu. Pierwiastek ten
można znaleźć w ekologicznie uprawianych warzywach, pełnoziarnistych zbożach, algach
morskich i w mięsie (na przykład indyka). W zależności od jakości twojej diety, polecam
suplement magnezu w dawce 400–800 mg dziennie86.
Mangan. Ten pierwiastek powinien być suplementowany w postaci pikolinianu manganu.
Zalecana dawka wynosi 15 mg dziennie.
Wapń. Przyjmowanie wapnia bez witaminy D jest całkowicie bezużyteczne. Mówi się, że
suplementacja wapniem jest bardzo ważna. Należy stosować 1000–1500 mg dziennie w postaci
asparaginianu, cytrynianu lub mleczanu. Możesz zażywać go mniej, jeśli dostarczasz znaczną
ilość wapnia z pożywieniem. Pomimo powszechnej promocji środka neutralizującego kwasy
o nazwie Tums, który miałby być sposobem na pozyskanie niezbędnego wapnia, dostępne są
lepsze suplementy. Chociaż wykazano, że węglan wapnia, który znajduje się w suplemencie
Tums, zwiększa gęstość kości oraz alkalizuje kwasy żołądkowe, to jednak hamuje też
wchłanianie wapnia i zwiększa ryzyko tworzenia się kamieni nerkowych87.
Bor. Bor jest pierwiastkiem śladowym, który znajduje się w owocach, orzechach
i warzywach. Odkryto, że obniża on wydalanie wapnia z moczem i zwiększa poziom 17-beta-
estradiolu (najbardziej biologicznie aktywnego estrogenu) we krwi; obydwa zjawiska
wzmacniają zdrowie kości. Minimalne dzienne zapotrzebowanie na bor (2 mg) można uzyskać,
stosując dietę bogatą w owoce, orzechy i warzywa; ponadto można przyjmować do 12 mg boru
dziennie w postaci suplementu88.
Ostrzeżenie dotyczące bisfosfonianów (Fosamax, Actonel i Boniva)
Jestem bardzo zaniepokojona bezpieczeństwem długotrwałego stosowania bisfosfonianów,
w tym alendronianu (Fosamax), ibandronianu (Boniva) i risedronianu (Actonel), które są
intensywnie promowane na rynku jako leki zapobiegające złamaniom osteoporotycznym.
Wbrew pozorom nie stanowią one panaceum na zdrowe kości, wręcz mogą być
niebezpieczne. Hamują resorpcję kości przez komórki zwane osteoklastami, niezbędną
w procesie ciągłej przebudowy kości, który zachodzi przez całe życie. Problem polega na
tym, że tłumienie obrotu kostnego powoduje nadmierną mineralizację kości, przez co stają
się one bardziej kruche. Gdy kość staje się zbyt gęsta, naczynia krwionośne również nie
mogą jej odżywić. Badania na zwierzętach wykazały, że alendronian hamuje też normalną
naprawę mikrouszkodzeń w kościach, co prowadzi do ewentualnego nagromadzenia
mikrouszkodzeń i obniżenia wytrzymałości kości. Z tych powodów u osób przyjmujących
ten lek powstają spontaniczne nieurazowe złamania kręgosłupa i nietypowe złamania kości
udowej. W jednym z badań stwierdzono znaczną redukcję formowania się kości
u wszystkich badanych pacjentek89. Chirurdzy ortopedyczni coraz częściej zgłaszają
nietypowe złamania kości udowej, które nie leczą się u kobiet przyjmujących alendronian90.
Choć firmy farmaceutyczne cytują szeroko nagłośnione badania wykazujące 50-procentowe
zmniejszenie ryzyka złamań przy terapii alendronianem, nie mówią, że ten wynik jest
widoczny tylko u tych, którzy już cierpią na osteoporozę, a nie u zdrowych kobiet, które
zażywają lek zapobiegawczo. Szacuje się, że na 100 kobiet przyjmujących ten lek tylko 1
odniesie korzyści91.
Więcej zamieszania pojawiło się, gdy dwa badania ogłoszone w 2009 r. wydawały się
wiązać przyjmowanie doustne bisfosfonianów (w tym alendronianu) ze zmniejszonym
ryzykiem raka piersi – w jednym o 32%, a w drugim o 34%92. Jednak nawet czołowi lekarze
zajmujący się rakiem nie podzielali z kilku ważkich powodów ekscytacji tym związkiem.
Po pierwsze żadne z tych badań nie było randomizowanym badaniem klinicznym – oba były
obserwacyjnymi badaniami danych, które już istniały. Po drugie kobiety o niskiej gęstości
kości przyjmujące ten lek często mają niższy poziom estrogenu, co może początkowo
obniżyć ryzyko raka piersi – wzrasta ono wraz z większym narażeniem na estrogen
w trakcie życia.
Kolejny potencjalny efekt uboczny, naprawdę niepokojący, to obumieranie tkanki kostnej
(martwica kości) szczęki – stan, który nie daje się wyleczyć93. Wiele kobiet odkryło
również, że wkrótce po rozpoczęciu przyjmowania alendronianu wymagają leczenia
kanałowego zębów. Przyczyną obu tych stanów jest najprawdopodobniej niewystarczająca
cyrkulacja do korzeni zębowych przez szczękę i do samej szczęki.
Co gorsza, bisfosfoniany pozostają w układzie krążenia przez dziesięciolecia, nawet po
zaprzestaniu ich przyjmowania, ponieważ wiążą się ściśle z kośćmi. Minie jeszcze co
najmniej 10 lat, zanim naprawdę poznamy ich długofalowy wpływ na zdrowie kości.
W międzyczasie alendronian, jeśli zostanie w ogóle wykorzystany, powinien być
zarezerwowany dla znacznie starszych kobiet po menopauzie (w wieku 70 lat lub starszych)
z istotnymi czynnikami ryzyka osteoporozy. A nawet wtedy leczenie powinno być
ograniczone do 5 lat lub mniej94.
Seks w trakcie menopauzy
Przekonania dotyczące związku seksualności z menopauzą w dużej mierze wynikają z naszych
oczekiwań wobec seksu oraz naszego doświadczenia. Najbardziej rozpowszechnionym
przesądem dotyczącym menopauzy jest to, że popęd seksualny i aktywność seksualna w tym
czasie znacznie spadają. Najnowsze badania nie wykazują żadnego istotnego związku
pomiędzy menopauzą a obniżoną aktywnością seksualną95. Nasze społeczeństwo postrzega
menopauzę jako „zanik produkcji”, łącząc zdolność reprodukcyjną ze zdolnością seksualną. Na
skutek tego wiele kobiet wierzy, że ich popęd płciowy powinien zaniknąć. Jednak u ludzi
zdolność czerpania przyjemności z seksu i zdolność reprodukcyjna to dwie odmienne funkcje.
Zawsze można skupić się tylko na jednej z nich.
Najnowsze badania wykazują, że u zdrowych, szczęśliwych kobiet po menopauzie nie
występuje znaczne obniżenie libido, a już na pewno nie zmniejszają się ich satysfakcja
seksualna, częstotliwość stosunków, reakcja genitalna czy też łatwość osiągania orgazmu.
Satysfakcja ze związku, podejście do seksu i starzenia się, suchość pochwy, tło kulturowe
i ogólne zdrowie mentalne oraz fizyczne mają o wiele większy wpływ na aktywność seksualną
niż menopauza. Wiele z moich pacjentek w trakcie menopauzy, po zakończeniu
niesatysfakcjonujących małżeństw, ponownie wyszło za mąż za lepiej dobranego partnera
i miało bardziej udane życie seksualne niż kiedykolwiek wcześniej. Pierwszym predyktorem
w prognozowaniu dobrego seksu podczas menopauzy i po niej jest nowy partner! Zamiast
uprawiać handel ze starym partnerem, zostań nowym partnerem dla samej siebie – taka jest
moja rada dla większości kobiet. Innymi słowy, gdy zaczynasz dzieło wymyślania siebie na
nowo, nie tkwij w przestarzałych wzorcach gniewu i urazy – wtedy odkryjesz, że twoje życie
seksualne ulega poprawie. Jest to jeden z powodów, dlaczego badania Giny Ogden wykazały,
że kobiety w wieku 60 i 70 lat mają najlepszy seks w swoim życiu96.
Szczególnie uderzający był przypadek pewnej 75-letniej kobiety, która zawsze przychodziła
formalnie ubrana w bluzki zapięte pod samą szyję. Miała problem z suchością pochwy
i martwiła się, że będzie zmuszona przerwać aktywność seksualną. Niedawno wyszła za mąż
i regularnie doświadczała siedmiu orgazmów podczas jednej sesji miłosnej z mężem, choć
przez całe poprzednie, 40-letnie małżeństwo nie miała w ogóle orgazmów. Wyznała, że nie
miała pojęcia, jak wspaniały może być seks. Potrzebowała jedynie odrobiny kremu
estrogenowego i zapewnienia, że wszystko jest z nią w porządku.
Inna kobieta, 55-letnia, poczuła się najbardziej spełniona seksualnie, gdy weszła w związek
z mężczyzną młodszym od niej o 15 lat. Istnieją pewne dowody na to, że w czasach
przedpatriarchalnych starsze kobiety wprowadzały młodszych mężczyzn w nauki o takim
seksie, który sprawiałby wyjątkową przyjemność kobiecie. Związek starszej kobiety
i młodszego mężczyzny w tym kontekście ma sens – chociaż jeszcze do niedawna było to
wbrew wszystkiemu, czego nauczyła nas kultura. W średnim wieku może się także zmienić
orientacja seksualna. Kilka moich pacjentek odkryło po menopauzie, że pociągają je kobiety,
chociaż wcześniej uważały się za heteroseksualne. Badania pokazują, że seksualność kobiet jest
o wiele bardziej płynna, niż nam się wydawało, więc brzmi to sensownie97.
Niektóre kobiety rzeczywiście zauważają spadek libido związany z menopauzą. Jedna z nich
powiedziała, że brak libido nie stanowi dla niej problemu, ale martwi się, że jej mąż nie
otrzymuje wystarczającej ilości seksu. Podejrzewam, że to niepokój wielu kobiet. Jednym
z powodów, dla których u kobiet w czasie perimenopauzy obniża się libido, jest to, że ich siła
życiowa (czy też qi) jest po prostu wyczerpana przez lata stresu, co sprawia, że brakuje jej na
popęd seksualny. Wiele kobiet w średnim wieku zauważa, że ich energia kieruje się do wnętrza,
podczas gdy one odkrywają siebie na nowo. Oczywiste jest także, że u wielu starszych kobiet
z wielu różnych przyczyn spada poziom testosteronu, który odgrywa znaczną rolę w popędzie
seksualnym98. Można jednak przywrócić naturalny poziom tych androgennych hormonów (zob.
fragment na temat przywracania funkcji nadnerczy w tym rozdziale)99.
Jednak w przypadku innych kobiet klimakterium oraz okres po menopauzie są związane ze
zwiększonym popędem płciowym i aktywnością seksualną. Wiele z nich po raz pierwszy
w życiu jest naprawdę wolnych od lęku przed niechcianą ciążą. Mnóstwo lekarzy jest błędnie
przekonanych, że starszym kobietom, które nie są aktywne seksualnie, brakuje popędu
płciowego. Badania wykazały, że powodem, dla którego te kobiety nie są aktywne seksualnie,
jest brak partnera, tudzież jego choroba lub ścieńczenie nabłonka pochwy, powodujące ból
w trakcie stosunku (dolegliwość, którą można łatwo wyleczyć za pomocą metod opisanych na
s. 566–567). Najważniejsze jednak dla niesłabnącego popędu seksualnego i zainteresowania
seksem jest szczęście w małżeństwie100.
Inny problem wielu heteroseksualnych kobiet polega na tym, że z wiekiem zdolność ich
partnera do uzyskania i utrzymania erekcji może ulec zmianie. Jeżeli mężczyzna postrzega to
jako nadciągającą impotencję, może unikać aktywności seksualnej. Od wielu kobiet słyszałam,
że pragną się regularnie kochać, ale nie chcą tego ich mężowie z lęku przed impotencją.
Kobiety, zamiast poszukać pomocy, milczą z obawy, że urażą ego męża. Najważniejszym
sposobem, w jaki mogą pomóc, jest poinformowanie mężów, że nie wymagają od nich erekcji.
Nadszedł czas, aby stali się kreatywni za pomocą rąk, języka itd. (zob. rozdz. 8). Sam stosunek
seksualny jest bardzo ograniczonym sposobem wyrażania seksualności. Wszystkie pary mogą
zacząć eksplorować szereg innych opcji.
Słowo o lekach na problemy z zaburzeniami erekcji. Farmaceutyki takie jak Viagra, Levitra
i Cialis wielu mężczyznom pomogły osiągnąć erekcję, ale nie zawsze prawdziwą intymność.
Poza tym pojawiają się nowe doniesienia na temat zagrożeń z nimi związanych. Health
Research Group101 z organizacji Public Citizen, działającej na rzecz ochrony praw konsumenta,
poprosiła FDA o zamieszczanie ostrzeżenia na tych lekach [ang. black box warning], gdyż
powiązano je z utratą widzenia w jednym oku. Mężczyźni powinni także wiedzieć, że dieta
i suplementacja, wspierające równowagę hormonalną kobiet w trakcie menopauzy, mogą im
pomóc utrzymać optymalną funkcję seksualną bez stosowania leków102. Zwykle mężczyźni
potrzebują jedynie odrobiny edukacji. Niemniej jednak w przypadku niektórych mężczyzn leki
stosowane w terapii nadciśnienia tętniczego oraz inne mogą zaburzać erekcję, a nawet zdolność
osiągania orgazmu. U osób, które są zmotywowane, zmiana stylu życia, polegająca na
zrzuceniu zbędnych kilogramów, poprawie diety, suplementacji i zwiększonej aktywności
fizycznej, może obniżyć ciśnienie tętnicze.
Przypomnij sobie także to, co powiedziałam w rozdziale 8: podniecona kobieta jest tym, co
podnieca mężczyznę. Koncepcja ta jest tak ważna dla zdrowia i dobrego samopoczucia, że
napisałam o niej małą książkę zatytułowaną „The Secret Pleasures of Menopause” (Hay House,
2008). Dotyczy ona wszystkich tych właściwości tlenku azotu, które poprawiają zdrowie –
chodzi o poprawę krążenia związków chemicznych wytwarzanych przez wyściółkę wszystkich
naczyń krwionośnych, a na tym właśnie polega mechanizm działania takich leków jak Viagra.
Leczenie
Mając na uwadze, że najczęstszą przyczyną braku popędu płciowego jest sposób, w jaki kobieta
myśli o seksie i traktuje go, co jest również związane z jej ogólną jakością zdrowia, samo
leczenie jest sprawą bardzo indywidualną. Twierdzi się, że wszystkie kobiety z tym problemem
powinny rozważyć zbadanie poziomu testosteronu i DHEA. Jeśli okaże się niski, pierwszą linią
leczenia jest zastosowanie programu odbudowy nadnerczy (zawartego w tym rozdziale na s.
545–550). Niektóre kobiety zgłaszają, że stosując estrogenową terapię zastępczą, czują się
bardziej sobą. Inne zauważają wzrost libido dzięki stosowaniu przezskórnie kremu z 2-
procentowym progesteronem, który może działać po części dlatego, że naturalny progesteron
jest cząsteczką prekursorową i może być przekształcony w androgen, a nawet estrogen, gdy
ciało potrzebuje większej ilości któregoś z tych hormonów. Testosteron to główny hormon
związany z libido. Kobietom, które nie produkują odpowiedniej ilości androgenów, można
przepisać DHEA lub testosteron w postaci kremu, żelu lub kapsułek.
Jeżeli poziom DHEA i testosteronu jest niski, najpierw staram się uzupełnić DHEA, gdyż
przyjmowany w zalecanych dawkach (10–20 mg dziennie) jest prekursorem testosteronu,
którego poziom wzrasta 1,5-krotnie, a nawet 2-krotnie103. W przypadku kobiet, które nie
reagują na sam progesteron, DHEA podany razem z progesteronem może poprawić
samopoczucie. Niektóre starsze kobiety mają naturalnie wysoki poziom DHEA, więc nie każda
kobieta potrzebuje tego hormonu. Efektem ubocznym przyjęcia nadmiernej ilości testosteronu
lub DHEA jest nieznaczny wzrost owłosienia pod pachami i na nogach, a czasami także na
twarzy.
Dawka progesteronu w przypadku kobiet, które nie reagują na DHEA, wynosi 1–2 mg co
drugi dzień, w zależności od osoby. Transdermalny magnez może również pomóc
w zwiększeniu poziomu DHEA (zob. s. 737).
Innym kobietom pomagają leki homeopatyczne, akupunktura lub zioła. Możesz także
rozważyć wypróbowanie specjalnych ćwiczeń wywodzących się ze starożytnych praktyk
taoistycznych, które zostały udoskonalone dla współczesnych kobiet przez dr Saidę Désilets,
autorkę książki pt. „Emergence of the Sensual Woman” (Jade Goddess, 2006) i nauczycielkę
ćwiczeń wykorzystujących jadeitowe jajko (zob. rozdz. 8). Takie podejście jest idealne dla
kobiet, które chcą zachować młodzieńczy wygląd i siłę seksualną długo po menopauzie. Po raz
pierwszy opracowane przez Wielkiego Mistrza Mantaka Chię, wykorzystuje umysł do
przepływu energii życiowej – szczególnie silnej energii jajników – w całym ciele104.
Nie musisz jednak stosować starożytnych taoistycznych praktyk, by utrzymać silny popęd
płciowy. Powinnaś jedynie ćwiczyć ciało w doświadczaniu większej przyjemności. Ono samo
w sobie zadba o siłę życiową (zob. rozdz. 8: „Odzyskiwanie sfery erotycznej”). Regularne
doświadczanie przyjemności sprawia, że działasz jak magnes – przyciągasz jej do siebie jeszcze
więcej.
Bez względu na to, jaką terapię wybierzesz, prawdopodobnie efektem placebo będzie
poprawa libido, gdyż po prostu robisz coś, żeby sobie pomóc. Pamiętaj, że czasami to twoje
życie potrzebuje „uzdrowienia”. Wprowadzenie pozytywnych zmian (w tym także większej
przyjemności) pomaga przywrócić równowagę hormonalną. Aktywność seksualna i libido są
ściśle związane z myślami i emocjami, dlatego też ważne jest, aby kobiety, które chcą
zwiększyć swoje libido, częściej myślały o seksie. Niejednokrotnie słabnące libido może
pobudzić przeglądanie pism i oglądanie filmów erotycznych oraz spędzanie czasu na
sprawianiu sobie przyjemności.
Uwaga: Estratest jest połączeniem końskich estrogenów oraz syntetycznego
metylotestosteronu. Często jest to jedyne rozwiązanie oferowane kobietom, które doświadczają
problemów z libido. Jednak dla wielu z nich dawka jest zbyt wysoka, a trudno ją dopasować do
indywidualnych potrzeb. Ponadto hormony zawarte w nim są obce dla kobiecego ciała. Nie
polecam stosowania tego leku.

Wypadanie włosów
W naszej kulturze nawet 1/3 kobiet w trakcie menopauzy i po menopauzie wypadają włosy.
Mylące jest to, że ubywającym włosom na głowie może towarzyszyć nadmierny porost włosów
na twarzy, gdyż nie wszystkie mieszki włosowe jednakowo reagują na hormony. Większość
problemów wynika z subtelnych zaburzeń równowagi hormonalnej na poziomie wrażliwych na
androgeny mieszków włosowych – zaburzeń tych nie wykazują standardowe badania.
Nierównowaga wynika z insulinooporności oraz nadmiernego spożycia wysoko
przetworzonych węglowodanów. Oto typowy list od członkini mojej społeczności internetowej:
„Droga dr Northrup,
w tej chwili przechodzę menopauzę. Moje włosy zawsze były gęste i zdrowe. Obecnie
zaczynam tracić dużo włosów. Zrobiłam badania krwi u mojego głównego opiekuna
zdrowotnego. Wszystkie wyniki okazały się w normie z wyjątkiem poziomu moich
hormonów. Poziom estrogenu okazał się niski, a testosteronu wynosi 77. Mój lekarz
wspomniał, że wysoki poziom testosteronu może powodować wypadanie włosów. Zalecił
hormonalną terapię zastępczą, na którą się nie zgodziłam, lub spironolakton. Martwię się,
ponieważ zgodnie z tym, co powiedział, będę musiała stosować ten lek do końca życia, o ile
nie chcę stracić włosów. Czy to prawda? Jestem również zainteresowana wypróbowaniem
chińskiego zioła, o którym Pani wspomniała: Shou Wu Pian. Czy to zioło powstrzyma moje
włosy przed wypadnięciem? Zmieniłam dietę, ćwiczę z ciężarkami i wykonuję trening
kardio. Będę bardzo wdzięczna za pomoc. Naprawdę bardzo mnie to stresuje”.
Konwencjonalne podejście w przypadku wypadania włosów opiera się na takich lekach jak
spironolakton. Nie mam doświadczeń z nimi związanych i wolę, aby kobiety najpierw
spróbowały naturalnego podejścia.
Plan odbudowy włosów
Wypróbuj jeden lub więcej z poniższych kroków w następującej kolejności:

Sprawdź tarczycę. Poziom TSH nie powinien być wyższy niż 3,0, chociaż zalecam limit
2,5. Jeśli twój poziom jest wyższy, wypróbuj suplementację jodem lub naturalną terapię
zastępczą hormonów tarczycy, taką jak Nature -Throid (www.nature-troid.com),
Armour Thyroid lub mieszankę T3 i T4 (przygotowaną przez farmaceutę). (Aby
zapoznać się z pełniejszą dyskusją na temat chorób tarczycy, zob s. 549–550).
Stosuj dietę, która normalizuje poziom cukru i insuliny we krwi i ogranicza stan zapalny
tkanek (zob. rozdz. 17). Wysokie poziomy cukru i insuliny we krwi powodują
metabolizację hormonów w kierunku zbyt wysokiego poziomu androgenów. Przyjmuj
również dobry suplement multiwitaminowy.
Pozbądź się nadmiernej tkanki tłuszczowej.
Zmniejsz stres. Hormony stresu wpływają negatywnie na wszystko, a nawet mogą być
główną przyczyną wypadania włosów. Jak już wspomniano, hormony wytwarzane
w przypadku nadmiernego stresu sprawiają, że przeważa metabolizowanie hormonów
w kierunku androgenów. A jeśli twoja dieta składa się z dużej ilości cukru i rafinowanej
żywności (alkohol, biały chleb, frytki itd.), to fundujesz sobie podwójne obciążenie.
Refleksologia stóp i masaż mogą pomóc w redukcji stresu.

Suplementuj jod (zob. rozdz. 17, s. 731–732).


Jeśli te wskazówki nie zadziałają w ciągu 3 miesięcy, spróbuj wykonać następujące
czynności:

Stosuj akupunkturę laserową lub tradycyjną akupunkturę igłową.


Stosuj chiński ziołowy suplement diety o nazwie Shou Wu Pian. Przyjmowany
regularnie przez co najmniej 2–3 miesiące może przywrócić włosom ich naturalny
kolor, jeśli posiwiały. Zwykle zwiększa ogólny poziom energii, a w przypadku wielu
kobiet stymuluje porost włosów (możesz go zamówić w Quality Life Herbs, dzwoniąc
pod numer telefonu 207-842-4929 lub wchodząc na www.qualitylifeherbs.com).

Zmiany nastroju i depresja


Badania wykazują, że menopauza sama w sobie nie przyczynia się do osłabienia zdrowia
psychicznego czy fizycznego. Kobiety menopauzalne w wieku 45–64 lat mają znacznie niższy
wskaźnik depresji niż kobiety młodsze. Ponadto poważny stres w życiu kobiety w trakcie
menopauzy jest częściej powodowany rodziną lub innymi czynnikami, a nie samą
menopauzą105. Przykładowo, według niektórych badań średnio 25% kobiet w okresie
menopauzy opiekuje się starszym krewnym, co z pewnością może stanowić przyczynę stresu106.
Dr Sonja McKinlay, wcześniej profesor nadzwyczajny ds. zdrowia społecznego w Brown
University, a obecnie prezes New England Research Institutes, po przeprowadzeniu badań
wśród zdrowych menopauzalnych kobiet, które nie szukały pomocy lekarskiej, stwierdziła:
„Dla większości kobiet menopauza nie jest głównym negatywnym wydarzeniem, za jakie się ją
uważa. To powszechny mit”. Dr McKinlay zauważa, że jedynie 2–3% kobiet w jej badaniu
wyraziło żal z powodu zakończenia okresu reprodukcyjnego. Wyjątkową cechą tych badań jest
to, że zostały one przeprowadzone wśród zdrowych kobiet, które nie szukały wsparcia ze strony
medycyny. Oczywiście wielu lekarzy negatywnie postrzega menopauzę po części dlatego, że
spotykają kobiety, które doświadczają związanych z nią dolegliwości.
Jednak, jak już wspomniałam wcześniej, menopauza to okres, w którym możemy natknąć się
na nierozwiązane sprawy, nagromadzone w pierwszej połowie życia. Możemy przeżywać
straty, których nigdy nie odżałowałyśmy, takie jak nieukończenie studiów czy brak pierwszego
lub kolejnego dziecka. Przypomina to zejście do piwnicy i znalezienie wielu pudełek
z rzeczami, które należy posortować i wyrzucić. Kobieta, która jest gotowa poradzić sobie
z niedokończonymi sprawami, będzie miała mniej objawów związanych z menopauzą.
Odkryje, że objawy to wiadomość od wewnętrznego przewodnictwa, iż pewne aspekty życia
wymagają uwagi. Zmieniający się poziom hormonów stanie się siłą niezbędną do
wprowadzenia zmian, które były potrzebne od dawna.
Leczenie
Kobieta, która wykazuje gotowość do rozwiązania niezałatwionych spraw o podłożu
emocjonalnym, zazwyczaj nie musi podejmować żadnego leczenia. Dobrym punktem wyjścia
jest praca wewnętrzna, opisana w trzeciej części tej książki. (Pełną procedurę leczenia zawiera
moja książka pt. „Wisdom of Menopause” [Bantam, 2006]). Poprawa diety i ćwiczenia często
potrafią zdziałać cuda. Wiele cierpiących na depresję kobiet stosuje dietę ubogą w tłuszcze, co
uniemożliwia wytworzenie w mózgu właściwych związków chemicznych, które pomogłyby im
wyjść z depresji (zob. rozdz. 17).
Inne kobiety potrzebują fizycznego wsparcia układu endokrynnego, energetycznego
i emocjonalnego w postaci estrogenowej terapii zastępczej, homeopatii, akupunktury i/lub
innych metod. Spośród leków pochodzenia roślinnego objawy może złagodzić Remifemin107.
Wykazano, że także dziurawiec (Hypericum perforatum) może być bardzo pomocny w leczeniu
łagodnej i umiarkowanej depresji, a zarazem pozwolić kobietom odstawić inne leki
przeciwdepresyjne. Poszukaj standardowego roztworu 0,3-procentowego. Dawka dziurawca to
300 mg 3 razy dziennie w trakcie posiłków108. Ponadto wykazano, że również Pueraria mirifica
pomaga w zaburzeniach nastroju (zob. s. 565).
U niektórych kobiet depresję łagodzi hormonalna terapia zastępcza. Każdy przypadek musi
zostać zbadany holistycznie w celu ustalenia optymalnej terapii.

Zamącone myślenie
Wiele kobiet wspomina o pojawiającej się w okresie menopauzy zmianie w ich procesach
myślowych. Najczęściej takie zamącone myślenie, które jest normalnym, choć
samoograniczającym stanem, opisuje się jako nieumiejętność trzeźwego myślenia. Marian Van
Eyk McCain w swojej książce pt. „Transformation Through Menopause” (Bergin & Garvey,
1991) nazywa to „watą w głowie” lub nieumiejętnością zaangażowania lewej półkuli mózgowej
czy intelektu do takich zadań jak rozliczenie książeczki czekowej czy zorganizowanie się109.
Pytałam o to wiele kobiet i odkryłam, że jest to częste zjawisko. Mnóstwo kobiet, słysząc, że to
normalne, odczuwa ulgę, gdyż obawia się, że zaczyna się u nich rozwijać choroba Alzheimera.
Nie istnieją żadne dowody, które potwierdzałyby powszechnie panujący mit, że wraz z wiekiem
kobiety (czy mężczyźni) zwykle tracą pamięć lub niedołężnieją110. Bardzo uspokajające
badanie ponad 2 tysięcy kobiet z 2009 r., kierowane przez dr med. Gail A. Greendale ze Szkoły
Medycznej Davida Geffena na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles, wykazało, że jeśli
umiejętności uczenia się w okresie okołomenopauzalnym zmniejszają się, to później powracają
do poziomu przedmenopauzalnego111.
Gdy przeczytałam o „wacie w głowie”, uświadomiłam sobie, że tak się czułam po urodzeniu
dzieci. Praktycznie nie byłam w stanie się skoncentrować na linearnych, prostych zadaniach.
Mój umysł był zamącony. Chciałam oglądać filmy, być z dzieckiem i nie myśleć, przynajmniej
nie w ten ograniczony sposób, w jaki nasza kultura definiuje myślenie. Postrzegam stan „waty
w głowie” jako tymczasowe odłączenie się od płata czołowego, tej części mózgu, która jest
zaangażowana w racjonalne, linearne, skupione na przyszłości myślenie. Teraz mamy szansę
myślenia sercem. Jeśli pozwolimy, by ten proces się rozwinął, jeśli nie będziemy z nim
walczyły czy postrzegały go w kategoriach dysfunkcji, może się on stać inicjacją
doświadczania świata w zupełnie nowy sposób, dużo bardziej intuicyjny. Dla wielu kobiet
zdolność wyrażania siebie poprzez sztukę, pisanie czy rzeźbę to przyzwolenie, by ogarnął je
stan „waty w głowie” i pomógł im wycofać się ze świata rządzonego żelazną organizacją
intelektu. Dr med. Mona Lisa Schulz, neuropsychiatra, autorka książki pt. „The New Feminine
Brain” (Free Press, 2005), wskazuje, że chwilowe zapominanie imion czy miejsca, w którym
zostawiłaś telefon, nie jest zanikiem pamięci per se. Takie chwilowe luki w pamięci są
związane z uwagą. Wiele kobiet w okresie perimenopauzy kieruje uwagę do wnętrza, co jest
naturalnym sposobem uzdrawiania.
Gdy Peggy, 58-letnia przedszkolanka, przechodziła przez menopauzę, nie była w stanie
skupić uwagi podczas zajęć z dziećmi. „Po 33 latach pracy w zawodzie nauczyciela – wyznała
– nie byłam w stanie zapamiętać imion dzieci w grupach, a czasem nie byłam w stanie sobie
przypomnieć, jak przeliterować jakieś słowo”. Każde włókno jej istoty mówiło, żeby wzięła
urlop i poświęciła więcej uwagi swojemu wnętrzu. Problem z „myśleniem” pogłębił się do tego
stopnia, że w końcu rozpłakała się w obecności dzieci. Uświadomiła sobie, że potrzebuje
zmiany. Opuściła szkołę, wyjechała do Kalifornii i przez rok żyła w małym domku w pobliżu
plaży. W tym czasie zajęła się dziewiarstwem. Odkryła, że robienie na drutach jest dokładnie
tym, czego potrzebuje jej umysł do medytacji.
Działając na wyczucie, Peggy zaczęła nauczać emerytów technik dziewiarskich, których sama
się uczyła. Wysłała mi leżak plażowy. Na siedzeniu i oparciu pięknie wydziergała niespotykane
wzory. Oprócz zajmowania się dziewiarstwem pozwoliła sobie w pełni poczuć żal z powodu
zakończenia małżeństwa 10 lat wcześniej. Wybaczyła sobie wpływ, jaki to miało na jej syna.
Gdy spotkałam ją rok później, była w pełni uzdrowioną kobietą z ogromnym zaufaniem do
życia. Zaakceptowała wyzwanie rzucone jej przez menopauzę, postawiła na intuicyjną stronę
siebie i zaczęła zupełnie nowe życie. Obecnie spędza pół roku w Kalifornii i pół roku w Maine.
Ponownie odrobinę naucza, ale na własnych warunkach. Nie zapomina już imion ani planu
zajęć.

Długoterminowe zagrożenia zdrowotne


Rak piersi
Najczęstszą obawą kobiet związaną z przyjmowaniem hormonów jest rak piersi. To także
główny powód, dla którego wiele kobiet nie chce mieć nic wspólnego z terapią hormonalną,
nawet wtedy, gdy mogłaby im pomóc. Wierzę, że gdyby w HT stosowano opisane wcześniej
bioidentyczne estrogen i progesteron i przyjmowano je w dawkach dopasowanych
indywidualnie do każdej kobiety, nie zwiększałoby to ryzyka raka piersi.
Dr med. Jerilynn Prior, założycielka i dyrektorka naukowa Centre for Menstrual Cycle and
Ovulation Research (CeMCOR) w Vancouver w Kolumbii Brytyjskiej, twierdzi, że progesteron
może w istocie obniżyć ryzyko inwazyjnego raka piersi, gdyż badania wykazują, że działa on
przeciwstawnie do estrogenu112. Wyniki jej badań pokazują, że poziom estrogenu jest znacznie
wyższy niż normalnie w okresie okołomenopauzalnym113. W celu wyrównania wysokiego
poziomu estrogenu dr Prior, współautorka książki pt. „The Estrogen Errors” (Praeger, 2009),
przepisuje progesteron, którym skutecznie leczy uderzenia gorąca, niską gęstość kości oraz
dolegliwości menstruacyjne. Zgadzam się z jej praktyką medyczną.
Dr Isaac Schiff, kierownik Vincent Memorial Obstetrics and Gynecology Service
w Massachusetts General Hospital w Bostonie, ma na swoim biurku przedstawiającą ryzyko
raka piersi tabelę, która ma pomóc jego pacjentkom zobaczyć, co dla nich osobiście oznaczają
statystyczne dane dotyczące wpływu estrogenu na rozwój raka piersi. Odkryłam, że to
podejście jest bardzo pomocne, a poniżej zamieszczam tę tabelę. Należy spojrzeć z właściwej
perspektywy na ryzyko raka piersi.
Tabela 8. Terapia hormonalna a ryzyko raka piersi
Twój obecny wiek Prawdopodobieństwo wystąpienia raka piersi w tym wieku
5 lat stosowania HT Bez HT
50–54 1 do 320 1 do 450
55–59 1 do 275 1 do 386
60–64 1 do 209 1 do 292
65–69 1 do 144 1 do 244

Źródło: Cancer Statistics Review 1973–1989, przedruk z numeru Harvard Women’s Health Watch wydanego
w sierpniu 1995 r., ©1995, President and Fellows of Harvard College.
Jak już wspominałam, istnieje związek między nadmierną ilością węglowodanów w diecie
a rakiem piersi. Utrzymuj więc umiarkowany poziom wysoko przetworzonych węglowodanów
w diecie114. Ponadto w badaniu kontrolującym spożycie alkoholu u kobiet, które przyjmowały
doustnie Premarin, oraz tych, które stosowały estrogen, przez 5 godzin od momentu spożycia
alkoholu utrzymywał się 300-procentowy wzrost poziomu estradiolu. U kobiet, które nie
stosowały HT, nie zauważono podobnego wzrostu. Zaleceniem dla kobiet korzystających
z doustnej hormonoterapii powinno być ograniczenie spożycia alkoholu115.
Najlepiej, gdy kobieta, która obawia się raka piersi, unika estrogenu, lecz stosuje estriol, małe
dawki progesteronu i leki pochodzenia roślinnego lub minimalną skuteczną dawkę estradiolu
albo estronu (zob. program podtrzymujący zdrowie piersi w rozdz. 10: „Piersi”). Pamiętaj też,
że regularne ćwiczenia znacząco zmniejszają ryzyko raka piersi.
Choroby serca
Choroby serca to główni zabójcy kobiet po menopauzie. Jeżeli masz osobistą lub rodzinną
historię chorób serca, zrozum, że dieta i zmiana stylu życia mogą odwrócić lub znacznie
obniżyć ryzyko zachorowania, bez względu na to, czy stosujesz estrogen, czy też nie. Głównym
czynnikiem ryzyka chorób serca jest zwiększona insulinooporność, która w tym kraju
występuje w pewnym stopniu u 50–75% kobiet. Problemy z insuliną i nadmiernym spożyciem
węglowodanów zwiększają ilość tkanki tłuszczowej i prowadzą do zaburzeń profilu lipidowego
(zob. rozdz. 17)116. Istnieje ogromna ilość danych na temat związku diety z chorobami serca,
zwłaszcza jeśli chodzi o niekorzystny wpływ nadmiernej ilości insuliny oraz korzyści płynące
ze stosowania przeciwutleniaczy. Badanie z 1997 r., którego wyniki ukazały się w American
Journal of Clinical Nutrition, wykazało, że dieta oparta na nadmiernej ilości węglowodanów
i uboga w tłuszcze zwiększa ryzyko chorób serca ze względu na jej niekorzystny wpływ na
lipidy i insulinę. Autorzy podsumowali, że biorąc pod uwagę wyniki ich badania, „sensowne
jest kwestionowanie słuszności zalecania kobietom po menopauzie diety ubogiej w tłuszcze
i bogatej w węglowodany”117. Zgadzam się z tym całkowicie. Wykazano także, że w przypadku
osób ze stabilną chorobą wieńcową (bólem w klatce piersiowej) w trakcie próby wysiłkowej
posiłek bogaty w węglowodany dużo szybciej wywoływał niedokrwienie serca niż posiłek
bogaty w tłuszcze118. Dzieje się tak, ponieważ po posiłku z rafinowanymi węglowodanami
gwałtowny wzrost stężenia cukru we krwi powoduje, ze względu na obecność wolnych
rodników, uszkodzenia w wyściółce naczyń krwionośnych, wywołując ich obkurczanie się.
Z czasem wysoki poziom cukru we krwi przyspiesza miażdżycę.
Styl życia, który charakteryzuje się nadmiernym spożyciem kwasów tłuszczowych typu trans
i wysoko przetworzonych węglowodanów w połączeniu z nieodpowiednią ilością ćwiczeń oraz
białek i mikroelementów, stwarza podwaliny dla stanu zapalnego tkanek, co predysponuje do
nadciśnienia, cukrzycy i chorób serca119. Jednak w wielu badaniach wykazano, że dieta
zawierająca olej rybny skuteczniej redukuje występowanie chorób serca niż leki statynowe.
W rzeczywistości regularne spożywanie oleju rybnego zmniejsza ryzyko zgonu z jakiejkolwiek
przyczyny, a nie tylko choroby serca120. Zalecam spożywanie dwóch porcji sardynek, makreli,
łososia lub miecznika, wolnych od rtęci (na przykład produkty z Vital Choice Seafood; więcej
informacji uzyskasz, dzwoniąc do Vital Choice pod numer telefonu 800-608-4825)121. Jeżeli
jesteś wegetarianką, dobroczynne są: dobrej jakości olej z siemienia lnianego, mielone siemię
lniane, olej z nasion konopi, orzechy makadamia lub olej z orzechów makadamii (zob.
„Źródła”). Stosuj się także do zaleceń dotyczących diety, opisanych w rozdziale 17.
Pomocne mogą być również ćwiczenia siłowe, które znacznie obniżają insulinooporność
(zob. rozdz. 18). Pomagają zwiększyć masę mięśniową, a ponieważ masa mięśniowa ma
większy wskaźnik metaboliczny od tkanki tłuszczowej – spalić nadmierną tkankę tłuszczową
i obniżyć ryzyko chorób serca. Ćwiczące w ten sposób kobiety żyją średnio o 6 lat dłużej.
Ostatnie badania wykazały, że u kobiet naturalny progesteron działa ochronnie na tętnice
wieńcowe. Ponadto niski poziom progesteronu (często podczas perimenopauzy) lub
przyjmowanie syntetycznego progestagenu zwiększają u kobiet ryzyko skurczu tętnicy
wieńcowej, a następnie bólu w klatce piersiowej. Wykazano, że naturalny progesteron jest
bardzo pomocny w tym względzie, i to przy bardzo małej dawce (1/4 łyżeczki 2-procentowego
kremu progesteronowego nakładanego na skórę)122. Kobietom, które stosują już syntetyczny
progestagen w postaci Provery, Amenu, Cycrinu lub Prempro, zalecam przejście na naturalny
progesteron. Podczas badania w Oregon Regional Primate Center123 wywoływano atak serca,
wstrzykując substancje chemiczne kilku grupom małp, którym usunięto jajniki w celu
wywołania menopauzy. Jednej grupie podawano Proverę, drugiej estrogen, a trzeciej estrogen
plus naturalny progesteron; ostatniej nie podawano żadnych hormonów. Odkryto, że u małp,
którym podano Proverę, wystąpiło trwałe zwężenie tętnic wieńcowych, odcinające dopływ
krwi. Małpy umarłyby, gdyby nie podjęto leczenia. W przypadku małp, którym nie podawano
żadnych hormonów, taki sam efekt przyniosło pobudzanie substancjami chemicznymi. Jednak
w przypadku małp, którym podawano tylko estrogen, oraz tych, którym podawano estrogen
i naturalny progesteron, przepływ krwi szybko powrócił do normy i leczenie okazało się
zbędne.
Bez wątpienia informacja, którą należy zapamiętać, brzmi: jeżeli stosujesz Proverę (lub
Prempro) w ramach terapii hormonalnej, zastąp ją bioidentycznym progesteronem. (Gwoli
sprawiedliwości ponowna analiza z 2006 r. danych z badania Women’s Health Initiative [WHI]
oraz Nurses’ Health Study wykazała obniżone ryzyko wystąpienia chorób serca u kobiet, które
rozpoczęły HT w ciągu 10 lat po menopauzie, a ryzyko chorób serca zmalało o 11% nawet
w przypadku kobiet, które stosowały estrogen oraz syntetyczny progesteron. Jednak ryzyko
malało dużo bardziej [44%] w przypadku kobiet, które stosowały sam estrogen – co może
wskazywać na negatywny wpływ syntetycznego progestagenu).
W trakcie menopauzy niektóre kobiety doświadczają palpitacji serca; często w związku
z takimi emocjami jak panika, lęk i depresja, które podnoszą poziom adrenaliny, co z kolei
podnosi ciśnienie krwi oraz tętno. W przypadku tego typu objawów znacznie pomaga
biofeedback, na przykład opisana wcześniej metoda HeartMath (zob. część poświęconą
nadnerczom w tym rozdziale). Skuteczny może okazać się także dziurawiec (zob. część
poświęconą zmianom nastroju i depresji w tym rozdziale). Dla zachowania zdrowia i dobrego
funkcjonowania układu sercowo-naczyniowego potrzebujemy regularnych przejawów radości
i twórczości, które prawdopodobnie będą najlepszym środkiem zapobiegawczym. Emocje te
obniżają poziom hormonów stresu. Louise Hay porównuje przepływ krwi do przepływu radości
w ciele. Im więcej czerpiesz przyjemności i radości z życia, tym swobodniej płynie twoja krew!

Choroba Alzheimera
Zamącone myślenie, którego doświadcza wiele kobiet w okresie perimenopauzy, nie jest
objawem choroby Alzheimera, dlatego należy zrozumieć, jakie czynniki są związane z tą
chorobą, najpowszechniejszą przyczyną otępienia, odpowiedzialną za ponad połowę
przypadków (inne rodzaje demencji są spowodowane stwardnieniem tętnic mózgowych,
długotrwałym spożywaniem alkoholu oraz dietą ubogą w składniki odżywcze). Obecnie 5,3
miliona Amerykanów cierpi na chorobę Alzheimera, w tym 5,1 miliona osób (jedna na osiem)
w wieku 65 lat i starszym. Co 70 sekund u kogoś w Ameryce rozwija się ta wyniszczająca
choroba. Eksperci szacują, że do 2050 r. każdego roku będzie przybywać około miliona
nowych przypadków choroby Alzheimera, przy całkowitej liczbie pacjentów na poziomie 11–
16 milionów124. Choroba Alzheimera jest przedstawiana jako schorzenie dużo częściej
dotykające kobiety niż mężczyzn, co potwierdzają dane z Europy i Azji. Jednak dane ze Stanów
Zjednoczonych pokazują, że występuje ona równie często u kobiet, co u mężczyzn125.
Trudno dokładnie przewidzieć, u kogo w końcu zdiagnozuje się demencję. Długoterminowe
badanie przeprowadzone na zakonnicach wykazało, że kobiety, u których procesy poznawcze
przebiegały sprawnie we wczesnych latach życia, kilkadziesiąt lat później dużo rzadziej chorują
na alzheimera126. Kobiety, których pamięć i mózg funkcjonują normalnie przez całe życie, mają
pewne cechy wspólne. Zalicza się do nich:

dobre zdrowie,
zabezpieczenie finansowe,
ponadprzeciętne wykształcenie i inteligencja,
aktywne zainteresowania osobiste,
poczucie satysfakcji i spełnienia w życiu.

Demencji można uniknąć. Większość starzejących się kobiet może z powodzeniem zachować
dobrą pamięć, a nawet ją poprawić. Badania neuropsychologiczne wykazały, że u zdrowych
starszych ludzi funkcjonowanie mózgu utrzymuje się w normie aż do końca ósmej dekady
życia (jak dotąd przebadano taki okres).
Nie ma jednak wątpliwości co do tego, że hormony mają wpływ na funkcjonowanie mózgu,
dlatego te kobiety, które usunęły jajniki przed ukończeniem 40. roku życia, obarczone są
znacznie większym ryzykiem wystąpienia problemów neurologicznych w późniejszym życiu,
w tym demencji. Początkowo wierzono, że estrogen chroni przed otępieniem, więc miliony
kobiet stosowało terapię hormonalną w celu odsunięcia od siebie groźby tej choroby. Jednak
dane z Women’s Health Initiative Memory Study (WHIMS) wskazały, że ryzyko demencji
w grupie kobiet stosujących hormonoterapię opartą tylko na samym estrogenie było o 49%
wyższe niż w przypadku kobiet, które nie przyjmowały hormonów127. Tymczasem ryzyko
indywidualne jest niewielkie (spośród 10 000 kobiet stosujących hormony 37 może zapaść na
demencję, w grupie niestosującej hormonów jest to 25 kobiet – jedynie 12 przypadków mniej)
i nie uznano, by miało ono wartość statystyczną, niemniej jednak dane te mogą wywołać
pewien niepokój. Jak już wspomniałam, uważam, że Premarin (rodzaj estrogenu stosowany
w tych badaniach) to najbardziej problematyczne z dostępnych rozwiązań. (Z kolei badanie
przeprowadzone w 2009 r. w Emory University School of Medicine w Atlancie wykazało, że
przezskórny estradiol może zapewniać co najmniej niewielką ochronę przed chorobą
Alzheimera, zwłaszcza jeśli zaczyna się go przyjmować wkrótce po menopauzie)128.
Wykazano, że w przeciwieństwie do Premarinu bioidentyczny estrogen stymuluje komórki
mózgowe do budowy rozgałęzień dendrytycznych i aksonalnych między sobą – proces
związany z poprawą pamięci129. Jest to jeden z powodów, dla których niektóre kobiety
przyjmujące estrogen mają lepszy nastrój, a nawet pamięć (DHEA i pregnenolon – hormon
steroidowy związany z progesteronem – również wspomagają proliferację połączeń między
komórkami mózgowymi)130.
Do tej pory przeprowadzono kilka badań w grupie kobiet z chorobą Alzheimera w postaci
łagodnej i umiarkowanej, u których dzięki estrogenowi początkowo pamięć uległa poprawie.
W rzeczywistości estradiol (rodzaj naturalnego estrogenu) łączy się z rejonami mózgu, które są
związane z pamięcią i na które wpływa choroba Alzheimera: korą mózgową, hipokampem,
częścią podstawną kresomózgowia.
Poza estrogenem wiele innych czynników wpływa na funkcjonowanie mózgu, zachowanie
pamięci oraz związany z tymi funkcjami poziom acetylocholiny.
Program ochrony mózgu
Zaktualizuj swoją wiedzę i podejście do pamięci i wieku. Obecnie nasze społeczeństwo
opiera się na mylnym przeświadczeniu, że zniedołężnienie, utrata pamięci i zmiana osobowości
to normalne zjawiska, które postępują z wiekiem. Każdy z nas miał do czynienia z krewnym
lub przyjacielem z chorobą Alzheimera lub innym rodzajem otępienia i wie, jak duże piętno ta
choroba wywiera na wszystkich, których ona dotyczy. Ale nikt nie traci funkcji
neurologicznych po prostu ze względu na wiek. Zawsze są inne czynniki, takie jak zapalenie
komórek, nieoptymalne odżywianie itd. Zatem pierwszą rzeczą, którą musisz zrobić, aby
wzmocnić funkcjonowanie mózgu, jest zaprzestanie przyjmowania na wiarę samospełniającego
się proroctwa, że pamięć pogarsza się wraz z wiekiem. Zacznij od wyrzucenia ze swojego
słownika frazy starcza skleroza.
A oto fakty. W momencie narodzin masz w mózgu komplet komórek nerwowych, który około
20. roku życia osiąga punkt szczytowy, po czym przez resztę życia stopniowo się zmniejsza.
Jeśli więcej znaczy lepiej, to szczyt mądrości i inteligencji osiągamy przed 20. rokiem życia, co
jest zupełnie niedorzeczne (możesz się o tym przekonać, oglądając MTV).
Świadomość, że postępujący z czasem naturalny zanik komórek mózgowych nie musi być
związany z zanikiem funkcji mózgu, jest kluczowa dla zrozumienia i wspomagania funkcji
mózgu. Badania wykazują, że w ciągu naszego życia, w miarę jak przechodzimy od stanu
naiwności do mądrości, funkcje mózgu formują się zgodnie ze ścieżkami mądrości. Wyobraź
sobie mózg jako drzewo. Jeśli ma ono osiągnąć optymalne kształt i funkcję, wymaga
regularnego przycinania. Postępująca z wiekiem utrata komórek mózgowych przypomina
przycinanie zbędnych gałęzi, które mogą zakłócać optymalne funkcjonowanie mózgu, rzucając
cień na świadomość i jasność umysłu. Dopełniając ten proces, wraz z wiekiem, w miarę jak
wzrasta zdolność tworzenia złożonych skojarzeń, wzmacniają się rozgałęzienia dendrytów
i aksonów pomiędzy komórkami mózgowymi. Oznacza to, że wraz z wiekiem i nabywaniem
doświadczeń tracisz coraz więcej nieistotnych połączeń i komórek mózgowych, ale wytwarzasz
nowe połączenia, które pozwalają dokonać syntezy zgromadzonych doświadczeń. W ten sposób
„okablowuje się” mądrość!131
Wspomóż się przeciwutleniaczami. Przyjmowanie odpowiedniej ilości przeciwutleniaczy
i witamin pomaga zapobiegać chorobie Alzheimera, redukując wywoływane przez wolne
rodniki uszkodzenia tkanki mózgowej132. Wolne rodniki to niestabilne cząsteczki, które często
powstają w tkankach na skutek takich czynników jak naświetlanie, kwasy tłuszczowe typu
trans, a nawet tlen. Wolne rodniki łączą się z normalną, zdrową tkanką i powodują
mikroskopijne blizny oraz uszkodzenia, które z czasem prowadzą do utraty czynności tkanek
i do chorób. Witaminy przeciwutleniające, takie jak witamina E, pozwalają stłumić wolne
rodniki w momencie, gdy są one wytwarzane, dzięki czemu nie wpływają negatywnie na mózg,
serce, naczynia krwionośne oraz inne tkanki.
Stosuj dietę bogatą w witaminę C i E, selen oraz witaminy z grupy B, w tym kwas foliowy.
Wykazano, że witamina E zwalnia postęp zdiagnozowanej choroby Alzheimera, ale po co
czekać? Inną grupę skutecznych przeciwutleniaczy stanowią proantocyjanidy, które znajdują
się w korze sosny oraz nasionach winogron. Zdrowie mózgu w dużym stopniu zależy od
zminimalizowania uszkodzeń powodowanych przez wolne rodniki, więc kobiety powinny
dodać do codziennego programu suplementacji dobre przeciwutleniacze.
Unikaj palenia i nadużywania alkoholu. Alkohol wpływa na część podstawną
kresomózgowia – obszar związany z pamięcią. Papierosy natomiast są dobrze znanym
czynnikiem, który powoduje choroby układu sercowo-naczyniowego i małe zmiany
w naczyniach krwionośnych, obniżające dotlenienie tkanek mózgowych.
Chroń poziom acetylocholiny mózgu. Unikaj leków, które obniżają poziom acetylocholiny.
Jej niedobór przyczynia się do utraty pamięci i dezorientacji. Byłabyś zaskoczona, gdybyś
wiedziała, ile takich leków istnieje i jak niewielu lekarzy zdaje sobie sprawę z ich negatywnego
wpływu na funkcjonowanie mózgu. Przeczytaj etykietę na każdym leku nasennym, leku na
przeziębienie i alergię – sprawdź, czy nie zawierają difenhydraminy (powszechnie
sprzedawanej pod nazwą Benadryl). Przykładem leków, które mają w składzie difenhydraminę,
są Tylenol PM i Excedrin PM.
Spożywaj kwasy tłuszczowe omega-3. Wszystkie komórki ośrodkowego układu nerwowego
(mózgu i rdzenia kręgowego) są zbudowane z określonego rodzaju tłuszczów. Kwasy
tłuszczowe omega-3 są szczególnie istotne dla zdrowego funkcjonowania mózgu. Zalecam
1000–5000 mg kwasów tłuszczowych omega-3 dziennie (zob. rozdz. 17).
Ćwicz regularnie. Badania wykazały, że ćwiczenia poprawiają pamięć nawet w przypadku
osób z widocznymi oznakami demencji. Wyobraź sobie, jak muszą jej zapobiegać!
Ucz się przez całe życie. Nie da się tego przecenić. Uważam, że to najważniejszy czynnik dla
optymalnego funkcjonowania mózgu. Musisz być nieustannie zainteresowana toczącym się
procesem życia, by utrzymać i wzmocnić funkcjonowanie mózgu oraz mądrość. Musisz być
aktywnie zaangażowana w jakieś przyjemne działanie, dzięki któremu wzrastasz, rozwijasz się
i uczysz. Uczęszczaj na zajęcia, spotykaj się z przyjaciółmi, naucz się nowego sportu lub nowej
umiejętności, rozpocznij nową karierę, otwórz firmę lub zaangażuj się w wolontariat. Każdego
dnia wzmacniaj swoje komórki mózgowe oraz drogi nerwowe nowymi pomysłami, nowymi
połączeniami i nowymi myślami. Upewnij się, że jesteś na ścieżce, która pozwoli ci stać się
mądrą kobietą mocy, a nie „miłą, starszą panią”. Przypomniało mi się to niedawno, gdy
rozmawiałam z moją koleżanką, dr med. Gladys McGarey, o białej księdze, którą właśnie
napisała na temat reformy służby zdrowia. Powiedziała: „Uwielbiam mieć 89 lat. Mogę
powiedzieć, co chcę. To wspaniałe!”.

Decyzja dotycząca podjęcia leczenia


Dane Woman’s Health Initiative dotyczące Prempro z dnia na dzień zmieniły sposób leczenia
menopauzy. Nagle wszystkie domniemane korzyści płynące z HT zastąpiły wątpliwości i lęk.
To, co było czarne i białe, zmieniło się w odcienie szarości. W ostatecznym rozrachunku jest to
korzystne, choć pewnie nie tak krzepiące jak stare podejście typu jeden lek dobry na wszystko.
Wiedz jedno: jeśli chodzi o leczenie objawów menopauzy, możesz skonsultować się
z lekarzem w sprawie zaleceń i oczywiście recepty, lecz osobą, która jest najbardziej
zaznajomiona z twoim ciałem i jego reakcjami, jesteś ty sama. I to ty musisz zwrócić uwagę na
swoją wewnętrzną mądrość, decydując się na odpowiednie leczenie.
W mojej ocenie, jeżeli kobieta doświadcza wielu objawów związanych z menopauzą,
próbowała już zmienić dietę, stosowała suplementy i ćwiczenia, ale nadal je odczuwa, powinna
wypróbować bioidentyczne hormony. Po 3 miesiącach stosowania dawki startowej należy
ponownie ocenić postęp leczenia. Pamiętaj, że zawsze można zmienić decyzję dotyczącą
stosowania HT. Nasze ciała nieustannie się zmieniają i rozwijają; dlatego też, w miarę jak
zmieniają się poziom hormonów i okoliczności życia, należy regularnie kontrolować
i aktualizować zalecenia. Radzę, by kobiety, w zależności od swojego samopoczucia, co rok
ponownie podejmowały decyzję dotyczącą terapii hormonalnej. Przy takim podejściu nie masz
nic do stracenia, a możesz wiele zyskać.
Odstawienie HT lub zmiana terapii hormonalnej
Wiele kobiet odkrywa, że gdy jeden rodzaj HT nie przynosi rezultatów, inny może okazać się
skuteczny. Ogólnie rzecz biorąc, można zmienić jeden rodzaj leczenia na inny bez robienia
pomiędzy nimi przerwy. Przykładowo, jednego dnia możesz przyjąć Premarin, a następnego
rozpocząć stosowanie naturalnego estradiolu.
Jednak jeśli chcesz zakończyć HT, zrób to stopniowo. Zwykle oznacza to przyjmowanie
o jedną tabletkę mniej tygodniowo, aż do zupełnego odstawienia estrogenu. Gdy w ten sposób
odstawisz lek, zmniejszysz prawdopodobieństwo nawrotów uderzeń gorąca. Niektóre kobiety
zaczynają używać kremu z 2-procentowym progesteronem, a po około miesiącu stopniowo
odstawiają estrogen, by w końcu stosować jedynie progesteron lub mieszanki ziołowe. Dzięki
temu ciało ma szansę poczuć korzyści, jakie płyną z nowego trybu leczenia, powoli
odzwyczajając się od starej metody.

Troska o siebie w trakcie menopauzy


Wybierając sposób troski o siebie w trakcie menopauzy, pamiętaj o takich oto spostrzeżeniach:

Nasze ciało zostało zaprojektowane w sposób, który umożliwia nam zdrowie przez 100
lat, a nawet dłużej. Menopauza nie jest niczym więcej niż półmetkiem.
Można uniknąć demencji, osteoporozy, chorób serca i raka bez względu na to, czego
doświadczyły twoja matka czy babcia.
Menopauza jest potężną, napędzaną biologicznie szansą na ponowną ocenę wszystkich
aspektów twojego życia i zdrowia.
Istnieje wiele różnych metod leczenia, dzięki którym w trakcie menopauzy możesz
uzyskać wsparcie, na przykład za pomocą hormonów. Dzięki wewnętrznemu
przewodnictwu możesz wybrać metodę, która jest dla ciebie najlepsza. Zaliczają się do
nich także bioidentyczne hormony.
Przeznaczeniem kobiet jest czerpanie przyjemności, która płynie z seksu, przez całe
życie. Po menopauzie przyjemność seksualna może się znacznie zwiększyć.
Menopauza jest wiosną drugiej połowy życia.
Czas i energia, które w siebie teraz zainwestujesz, odpłacą ci się z nawiązką w ciągu
nadchodzących lat.

Menopauza jako nowy początek


Wiele kobiet w trakcie menopauzy ma sny o rodzeniu dziecka. Sny o narodzinach są ważne –
oznaczają, że jest w nas wiele spraw, które pragną wyjść na jaw. W naszej kulturze kobiety tuż
przed menopauzą lub w okresie menopauzy powinny bardziej niż w jakimkolwiek innym
momencie życia sięgać głęboko do swojego wnętrza, by uzewnętrznić to, co tylko czeka, by się
objawić. Nie możemy już dłużej pozwalać, by kultura zagłuszała mądrość kobiet – kobiet, które
noszą w sobie świętą krew.
Susan Weed pisze: „Menopauza – nie ostatnia miesiączka, nie ostatnia kropla krwi, ale cały
13-letni proces – tworzy podwaliny rytuału inicjacyjnego na całym świecie, tak jak naturalne
potrzeby i zdolności miesiączkujących kobiet stają się podstawą dla wszystkich innych
inicjacji.
W trakcie menopauzy każda kobieta angażuje się w kreowanie trzech klasycznych etapów
inicjacji: odosobnienia, śmierci i odrodzenia. […] Nasze kobiece ciała nalegają na pełnię,
jedność, prawdę i zmianę. Nieważne, jak usilnie kobieta zaprzecza ciemnej stronie swojej jaźni,
ciało jej na to nie pozwoli. Menopauza stawia kobietę, a tym samym całą społeczność, twarzą
w twarz z tym, co ciemne i nieznane”133.
Każda kobieta, bez względu na to, czy stosuje wsparcie hormonalne, czy też nie, odniesie
korzyści, wkraczając w okres menopauzy świadomie, gotowa, by zebrać dary dostępne na tym
etapie życia. To, co możemy stracić, nie jest nawet w przybliżeniu tak cenne jak to, co możemy
zyskać: odnalezienie własnego głosu i odwagi, by głosić swoją prawdę. Kobiety, którym się to
udaje, obezwładniają swoją mocą i pięknem. Dostrzegam wszędzie, że coraz więcej kobiet po
pięćdziesiątce wygląda lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Jako kultura ponownie definiujemy,
co oznacza być dojrzałą w mądrości.
Moja matka zaledwie kilka lat temu zaczęła wyrażać swoją kreatywność i łączność ze
zwierzętami, ucząc się sztuki rzeźbienia ich w kamieniu. Wcześniej nigdy nie uważała się za
osobę kreatywną czy twórczą… Ponadto była zbyt zajęta wychowywaniem pięciorga dzieci, by
odkryć swój talent w tej dziedzinie. Jej praca jest piękna i inspirująca, a ona, podobnie jak wiele
innych kobiet po menopauzie, odkryła aspekty siebie, o których istnieniu nie wiedziała. Często
zabiera także głos podczas zgromadzeń mieszkańców miasta oraz innych dyskusji, które jej
dotyczą. Nie boi się już wyrażania prawdy w grupie czy też w swojej rodzinie. Mówi: „Nie
mam nic do stracenia, a zrozumiałam, że ludzie często mogą odnieść korzyści z tego, co mam
do powiedzenia”.
Niedawno na rodzinnym weselu prowadziłam rytuał błogosławienia ścieżki [ang. blessing
way] dla narzeczonej mojego brata, celebrując nadchodzący ślub i witając ją w naszej rodzinie.
W kręgu wokół niej siedziały moje córki, moja siostrzenica, moja siostra, matka panny młodej,
moja szwagierka, siostra panny młodej i dwie przyjaciółki mojej matki. Przedział wieku kobiet
w tym kręgu wynosił 18–83 lata. Mądrość trzech silnych, potężnych, utalentowanych starszych
kobiet w naszym kręgu była dla mnie błogosławieństwem, szczególnie ze względu na moje
córki. Jakże wielkim darem jest obecność szczerych, otwartych i zdrowych fizycznie kobiet po
siedemdziesiątce, dających nam nadzieję, odwagę i przewodnictwo na ścieżce, która jest przed
nami.
W naszej kulturze zbyt długo byliśmy pozbawieni potężnych, szczerych, mądrych starszych
kobiet; zbyt długo byliśmy pozbawieni wizerunków ich piękna, mocy i siły. Przywitajmy je
z powrotem. Bez względu na to, czy znasz teraz taką kobietę, pamiętaj, że jest ona w każdej
z nas i oczekuje na narodziny poprzez inicjację menopauzy.
1 Od tłum.: Północnoamerykańskie Towarzystwo Menopauzy.
2 T.
Slayton, Reclaiming the Menstrual Matrix: Evolving Feminine Wisdom-A Workbook (Petaluma, CA: Menstrual Health
Foundation, 1990), s. 41.
3J. C. Prior et al., Spinal Bone Loss and Ovulatory Disturbances, New England Journal of Medicine, vol. 323 (1990), s.
1221–7.
4 C.
Longscope, R. Hunter i C. Franz, Steroid Secretion by the Postmenopausal Ovary, American Journal of Obstetrics and
Gynecology, vol. 138 (1980), s. 6540–68; C. Longscope, C. Bourget i C. Flood, The Production and Aromatization of
Dehydroepiandrosterone in Postmenopausal Women, Maturitas, vol. 4 (1982), s. 325–32; C. Longscope, W. Jaffe i G.
Griffing, Production Rates of Androgens and Oestrogens in Post-Menopausal Women, Maturitas, vol. 3 (1981), s. 215–23.
5 E.
Langer, Counterclockwise (New York: Ballantine Books, 2009), s. 123.
6 W. M. Jeffries, Cortisol and Immunity, Medical Hypotheses, vol. 34 (1991), s. 198–208; J. P. Kahn et al., Salivary Cortisol:
A Practical Method for Evaluation of Adrenal Function, Biological Psychiatry, vol. 23 (1988), s. 335–49; M. H. Laudet et
al., Salivary Cortisol: A Practical Approach to Assess Pituitary-Adrenal Function, Journal of Clinical Endocrinology and
Metabolism, vol. 66 (1988), s. 343–48; R. F. Vining i R. A. McGinley, The Measurement of Hormones in Saliva:
Possibilities and Pitfalls, Journal of Steroid Biochemistry, vol. 27, nos. 1–3 (1987), s. 81–94.
7 E.Barrett-Connor et al., A Prospective Study of Dehydroepiandrosterone Sulfate, Mortality, and Cardiovascular Disease,
New England Journal of Medicine, vol. 315, no. 24 (1986), s. 1519–24; R. E. Bulbrook et al., Relation Between Urinary
Androgen and Corticoid Excretion and Subsequent Breast Cancer, The Lancet, vol. 2, no. 7721 (1971), s. 395–98; S. E.
Monroe i K. M. J. Menon, Changes in Reproductive Hormone Secretion During the Climacteric and Post-Menopausal
Periods, Clinical Obstetrics and Gynecology, vol. 20 (1977), s. 113–22; W. Regelson et al., Hormonal Intervention: ‘Buffer
Hormones’ or ‘State Dependency’: The Role of DHEA, Thyroid Hormone, Estrogen, and Hypophysectomy in Aging,
Annals of the New York Academy of Sciences, vol. 521 (1988), s. 260–73. Ostatnie badania kobiet po menopauzie w wieku
60–70 lat, które używały kremu z DHEA, wykazały, że po roku leczenia kobiety te doświadczyły 10-procentowego
zmniejszenia się tkanki tłuszczowej w organizmie, a 10% z nich – wzrostu masy mięśniowej, zmniejszenia stężenia cukru
we krwi, zmniejszenia stężenia insuliny i spadku poziomu cholesterolu. Tkanka ich pochwy wykazywała zagęszczenie
podobne do tego, które obserwuje się w przypadku użycia estrogenu, lecz nie odnotowano wzrostu pobudzenia wyściółki
macicy. Wykazano również wzrost gęstości kości. Niestety, kobiety te doświadczyły również 70-procentowego wzrostu
poziomu tłustości skóry, co skutkowało trądzikiem. Być może efekt ten można zredukować, stosując mniejsze dawki. Zob.:
R. Sahelian, Landmark One-Year DHEA Study, Health Counselor, vol. 9, no. 2 (1997), s. 46–47.
8R. Golan, Optimal Wellness (New York: Ballantine, 1995), konkretnie rozdział 11: Adrenal Exhaustion, s. 197–207; E.
Olya, The New Definition of Stress Evaluation Adrenal Stress Index (Kent, WA: Diagnos-Techs, 1991); Laudet et al.,
Salivary Cortisol; Kahn et al., Salivary Cortisol; J. B. Jemmott et al., Academic Stress, Power, Motivation, and Decrease in
Secretion Rate of Salivary Secretory Immunoglobulin A, The Lancet, vol. 1, no. 8339 (1983), s. 1400–2; F. Horst i J. Born,
Evidence for the Entrainment of Nocturnal Cortisol Secretion and Sleep Process in Human Beings, Neuroendocrinology,
vol. 53 (1991), s. 171–76; J. W. Tintera, The Hypoadrenocortical State and Its Management, New York Journal of Medicine,
vol. 55, no. 13 (1955), s. 1869–76.
9 R.
McCraty et al., The Impact of a New Emotional Self-Management Program on Stress, Emotions, Heart Rate Variability,
DHEA and Cortisol, Integrative Physiological and Behavioral Sciences, vol. 33, no. 3 (1998), s. 151–70. Uaktualniony
„Research Overview” dostarcza więcej informacji na temat badań już wykonanych i aktualnie prowadzonych przez Institute
of HeartMath. Dostępne poprzez: Institute of HeartMath, P.O. Box 1463, Boulder Creek, CA 95006, (931) 338–8500.
10
Od tłum.: Instytut Badań nad Dotykiem.
11 C. Dean, The Magnesium Miracle (New York: Ballantine Books, 2007).
12
M. S. Massoudi et al., Prevalence of Thyroid Antibodies Among Healthy Middle-Aged Women. Findings from the
Thyroid Study in Healthy Women, Annals of Epidemiology, vol. 5, no. 3 (1995), s. 229–33.
13 J. Hargrove i E. Eisenberg, Menopause, Medical Clinics of North America, vol. 79, no. 6 (1995), s. 1337–56.
14
C. B. Coulam, Premature Gonadal Failure, Fertility and Sterility, vol. 38, no. 645 (1982); C. B. Coulam, S. C. Adamson i
J. F. Annegers, Incidence of Premature Ovarian Failure, American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 67, no. 4
(1986), s. 604–6; R. des Moraes et al., Autoimmunity and Ovarian Failure, American Journal of Obstetrics and Gynecology,
vol. 112, no. 5 (1972), s. 693–703; H. J. Gloor, Autoimmune Oophoritis, American Journal of Clinical Pathology, vol. 81
(1984), s. 105–9; M. Leer et al., Secondary Amenorrhea Due to Autoimmune Ovarian Failure, Australia and New Zealand
Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 20 (1980), s. 177–79; T. Miyake et al., Acute Oocyte Loss in Experimental
Autoimmune Oophoritis as a Possible Model of Premature Ovarian Failure, American Journal of Obstetrics and
Gynecology, vol. 158, no. 1 (1988), s. 186–92; T. Miyake et al., Evidence of Autoimmune Etiology in Some Premature
Menopause, ObGyn News (1981).
15 J. Pfenninger, Sex and the Maturing Female, Mature Health, Jan-Feb. (1987), s. 12–15.
16
L. Zussman et al., Sexual Response After Hysterectomy-Oophorectomy: Recent Studies and Reconsideration of
Psychogenesis, American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 140, no. 7 (1981), s. 725–29.
17 A.
Koushik, M. E. Parent i J. Siemiatycki, Characteristics of Menstruation and Pregnancy and the Risk of Lung Cancer in
Women, International Journal of Cancer, vol. 125, no. 10 (2009), s. 2428–33.
18 W.
H. Parker et al., Ovarian Conservation at the Time of Hysterectomy and Long-Term Health Outcomes in the Nurses’
Health Study, Obstetrics and Gynecology, vol. 113, no. 5 (2009), s. 1027–37.
19 C.
M. Rivera et al., Increased Mortality for Neurological and Mental Diseases Following Early Bilateral Oophorectomy,
Neuroepidemiology, vol. 33, no. 1 (2009), s. 32–40.
20
T. Speroff et al., A Risk-Benefit Analysis of Elective Bilateral Oophorectomy: Effect of Changes in Compliance with
Estrogen Therapy on Outcome, American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 164 (1991), s. 165–74.
21
L. C. Swartzman, Impact of Stress on Objectively Recorded Menopausal Hot Flashes and on Flush Report Bias, Health
Psychology, vol. 9 (1990), s. 529–45.
22 Od
tłum.: Inicjatywa Zdrowia Kobiet.
23
F. Grodstein, J. E. Manson i M. J. Stampfer, Hormone Therapy and Coronary Heart Disease: The Role of Time Since
Menopause and Age at Hormone Initiation, Journal of Women’s Health (Larchmont), vol. 15, no. 1 (2006), s. 35–44.
24
A. Fournier, F. Berrino i F. Clavel-Chapelon, Unequal Risks for Breast Cancer Associated with Different Hormone
Replacement Therapies: Results from the E3N Cohort Study, Breast Cancer Research and Treatment, vol. 107, no. 1 (2008),
s. 103–11.
25
R. Chlebowski et al., Breast Cancer After Use of Estrogen Plus Progestin in Postmenopausal Women, New England
Journal of Medicine, vol. 360, no. 6 (2009), s. 573–87.
26
B. R. Bhavnani i A. Cecutti, Pharmacokinetics of 17b-Dihydroequilin Sulfate and 17b-Dihydroequilin in Normal
Postmenopausal Women, Journal of Clinical Endocrinology and Metabolism, vol. 78 (1994), s. 197–204.
27 Od
tłum.: Narodowy Instytut ds. Starzenia się.
28 Od
tłum.: Próba wczesnej vs późnej interwencji z użyciem estradiolu.
29
A. Follingstad, Estriol, the Forgotten Hormone, Journal of the American Medical Association, vol. 239, no. 1 (1978), s.
29–39; H. Lemon, Clinical and Experimental Aspects of the Anti-Mammary Carcinogenic Activity of Estriol, Frontiers of
Hormonal Research, vol. 5, no. 1 (1977), s. 155–73; H. Lemon, Estriol Prevention of Mammary Carcinoma Induced by 7,
12-Dimethyibenzathracene and Procarbazine, Cancer Research, vol. 35 (1975), s. 1341–53; H. Lemon, Oestriol and
Prevention of Breast Cancer, The Lancet, vol. 1, no. 802 (1973), s. 546–47; H. Lemon, Pathophysiologic Considerations in
the Treatment of Menopausal Patients with Oestrogens: The Role of Oestriol in the Prevention of Mammary Cancer, Acta
Endocrinologica, vol. 233, suppl. (1980), s. 17–27; H. Lemon et al., Reduced Estriol Excretion in Patients with Breast
Cancer Prior to Endocrine Therapy, Journal of the American Medical Association, vol. 196 (1966), s. 1128–36; B. G. Wren i
J. A. Eden, Do Progesterones Reduce the Risk of Breast Cancer? A Review of the Evidence, Menopause: The Journal of the
North American Menopause Society, vol. 3, no. 1 (1996), s. 4–12; M. van Haaften et al., Oestrogen Concentrations in
Plasma, Endometrium, Myometrium, and Vagina of Postmenopausal Women, and Effects of Vaginal Oestriol (E3) and
Oestradiol (E2) Applications, Journal of Steroid Biochemistry, vol. 4A (1989), s. 647–53.
30
M. Melamed et al., Molecular and Kinetic Basis for the Mixed Agonist/Antagonist Activity of Estriol, Molecular
Endocrinology, vol. 11, no. 12 (1997), s. 1868–78.
31
L. Rajkumar et al., Prevention of Mammary Carcinogenesis by Short-Term Estrogen and Progestin Treatments, Breast
Cancer Research, vol. 6, no. 1 (2004), s. R31–37.
32
S. Granberg et al., The Effects of Oral Estriol on the Endometrium in Postmenopausal Women, Maturitas, vol. 42, no. 2
(2002), s. 149–56.
33
K. Takahashi et al., Efficacy and Safety of Oral Estriol for Managing Postmenopausal Symptoms, Maturitas, vol. 34, no. 2
(2000), s. 169–77; K. Takahashi et al., Safety and Efficacy of Oestriol for Symptoms of Natural or Surgically Induced
Menopause, Human Reproduction, vol. 15, no. 5 (2000), s. 1028–36.
34R. Punnonen i L. Raurama, The Effect of Longterm Oral Oestriol Succinate Therapy on the Skin of Castrate Women,
Annals of Gynecology, vol. 66 (1977), s. 214.
35 Hargrove i Eisenberg, Menopause.
36 Ibid.

37F. Z. Stanczyk, R. J. Paulson i S. Roy, Percutaneous Administration of Progesterone: Blood Levels and Endometrial
Protection, Menopause, vol. 12, no. 2 (2005), s. 232–37.
38F. Labrie et al., Effect of Intravaginal Dehydroepiandrosterone (Prasterone) on Libido and Sexual Dysfunction in
Postmenopausal Women, Menopause, vol. 16, no. 5 (2009), s. 923–31.
39 A.
Wright, An Ethnography of the Navajo Reproductive Cycle, American Indian Quarterly, vol. 6, nos. 1–2 (1982), s. 52–
70; także cytowany w: A. Voda, M. Dinnerstein i C. R. O’Donnell (eds.), Changing Perspectives on Menopause (Austin:
University of Texas Press, 1982).
40 J.
K. Brown i V. Kerns (eds.), In Her Prime: A New View of Middle-Aged Women (Amherst, MA: Bergin and Garvey,
1985).
41 F.
Kronenberg i J. A. Downey, Thermoregulatory Physiology of Menopausal Hot Flashes: A Review, Canadian Journal of
Physiological Pharmacology, vol. 65 (1987), s. 1312–24.
42
R. S. Finkler, The Effect of Vitamin E in the Menopause, Journal of Clinical Endocrinology and Metabolism, vol. 9
(1949), s. 89–94.
43
C. J. Smith, Non-Hormonal Control of Vasomotor Flushing in Menopausal Patients, Chicago Medicine, vol. 67, no. 5
(1964), s. 193–95.
44 C.
A. B. Clemetson et al., Estrogens in Food: The Almond Mystery, International Journal of Gynecology and Obstetrics,
vol. 15 (1978), s. 515–21; S. O. Elakovich i J. Hampton, Analysis of Couvaestrol, a Phytoestrogen, in Alpha Tablets Sold
for Human Consumption, Journal of Agricultural and Food Chemistry, vol. 32 (1984), s. 173–75.
45 H. Aldercreutz et al., Dietary Phyto-Oestrogens and the Menopause in Japan, The Lancet, vol. 339 (1992), s. 1233; M. J.
Messina et al., Soy Intake and Cancer Risk: A Review of the In Vitro and In Vivo Data, Nutrition and Cancer, vol. 21
(1994), s. 113–31; G. Wilcox et al., Oestrogenic Effects of Plant Foods in Postmenopausal Women, British Medical Journal,
vol. 301 (1990), s. 905–6.
46
S. Basaria et al., Effect of High-Dose Isoflavones on Cognition, Quality of Life, Androgens, and Lipoprotein in Post-
Menopausal Women, Journal of Endocrinological Investigation, vol. 32, no. 2 (2009), s. 150–55.
47 M.
Murray, HRT vs. Remifemin in Menopause, American Journal of Natural Medicine, vol. 3, no. 4 (1996), s. 7–10; G.
Warnecke, Beeinflussing Klimakterischer Beschwerden durch ein Phytotherapeutikum [Influencing Menopausal Symptoms
with a Phytotherapeutic Agent], Medwelt, vol. 36 (1985), s. 871–74.
48
W. Wuttke, D. Seidlová-Wuttke i C. Gorkow, The Cimicifuga Preparation BNO 1055 vs. Conjugated Estrogens in a
Double-Blind Placebo-Controlled Study: Effects on Menopause Symptoms and Bone Markers, Maturitas, vol. 44, suppl. 1
(2003), s. S67–77; G. Hernandez Munoz i S. Pluchino, Cimicifuga racemosa for the Treatment of Hot Flushes in Women
Surviving Breast Cancer, Maturitas, vol. 44, suppl. 1 (2003), s. S59–65.
49 I.
I. Bukham i O. I. Kirillov, Effect of Eleutherococus on Alarm-Phase of Stress, Annual Review of Pharmacology, vol. 8
(1969), s. 113–21; A. Milewiez et al., Vitex Agnus Castus Extract in the Treatment of Luteal Phase Defects Due to
Hyperprolactinemia: Results of a Randomized Placebo-Controlled Double-Blind Study, Arzneimittel-Forschung/Drug
Research, vol. 43 (1993), s. 752–56; D. B. Mowrey, The Scientific Validation of Herbal Medicine (New Canaan, CT: Keats,
1986); G. Sliutz et al., Agnus Castus Extracts Inhibit Prolactin Secretion of Rat Pituitary Cells, Hormone and Metabolic
Research, vol. 2 (1993), s. 253–55.
50
S. E. Geller et al., Safety and Efficacy of Black Cohosh and Red Clover for the Management of Vasomotor Symptoms: A
Randomized Controlled Trial, Menopause, vol. 16, no. 6 (2009), s. 1156–66.
51
P. M. Maki et al., Effects of Botanicals and Combined Hormone Therapy on Cognition in Postmenopausal Women,
Menopause, vol. 16, no. 6 (2009), s. 1167–77.
52
J. Tan Garcia et al., Use of a Multibotanical (Nutrafem) for the Relief of Menopausal Vasomotor Symptoms: A Double-
Blind, Placebo-Controlled Study, Menopause, vol. 17, no. 2 (2009), s. 303–8.
53
J. Manonai et al., Effects and Safety of Pueraria mirifica on Lipid Profiles and Biochemical Markers of Bone Turnover
Rates in Healthy Postmenopausal Women, Menopause, vol. 15, no. 3 (2008), s. 530–35; N. Urasopon et al., Pueraria
mirifica, a Phytoestrogen-Rich Herb, Prevents Bone Loss in Orchidectomized Rats, Maturitas, vol. 56, no. 3 (2007), s. 322–
31.
54V. Chandeying i M. Sangthawan, Efficacy Comparison of Pueraria mirifica (PM) Against Conjugated Equine Estrogen
(CEE) With/Without Medroxyprogesterone Acetate (MPA) in the Treatment of Climacteric Symptoms in Perimenopausal
Women: Phase III Study, Journal of the Medical Association of Thailand, vol. 90, no. 9 (2007), s. 1720–6.
55 S. Ramnarine, J. MacCallum i M. Ritchie, Phyto-oestrogens: Do They Have a Role in Breast Cancer Therapy?,
Proceedings of the Nutrition Society, vol. 68 (OCE) (2009), s. E93.
56 T.
Hudson, Maca: New Insights on an Ancient Plant, Integrative Medicine, vol. 7, no. 6 (2008/2009), s. 54–57.
57 J. R. Lee, What Your Doctor May Not Tell You About Menopause (New York: Warner Books, 1996).
58 L.
M. Germaine i R. R. Freedman, Behavioral Treatment of Menopausal Hot Flashes: Evaluation by Objective Methods,
Journal of Consulting and Clinical Psychology, vol. 52 (1984), s. 1072–9; R. R. Freedman i S. Woodward, Behavioral
Treatment of Menopausal Hot Flushes: Evaluation by Ambulatory Monitoring, American Journal of Obstetrics and
Gynecology, vol. 167 (1992), s. 436–39; R. R. Freedman et al., Biochemical and Thermoregulatory Effects of Behavioral
Treatment for Menopausal Hot Flashes, Menopause, vol. 2 (1995), s. 211–18; J. H. Irvin et al., The Effects of Relaxation
Response Training on Menopausal Symptoms, Journal of Psychosomatic Obstetrics and Gynaecology, vol. 17 (1996), s.
202–7; K. Wijima et al., Treatment of Menopausal Symptoms with Applied Relaxation: A Pilot Study, Journal of Behavior
Therapy and Experimental Psychiatry, vol. 28 (1997), s. 251–61.
59 A.D. Domar i H. Dreher, Healing Mind, Healthy Woman (New York: Henry Holt and Co., 1996), s. 291–92; Swartzman,
Impact of Stress on Objectively Recorded Menopausal Hot Flashes and on Flush Report Bias; Freedman i Woodward,
Behavioral Treatment of Menopausal Hot Flushes: Evaluation by Ambulatory Monitoring; L. C. Swartzman, R. Edelberg i
E. Kemmann, The Menopausal Hot Flush: Symptom Reports and Concomitant Physical Changes, Journal of Behavioral
Medicine, vol. 13 (1990), s. 15–30; D. W. Stevenson i D. J. Delprato, Multiple Component Self-Control Program for
Menopausal Hot Flashes, Journal of Behavior Therapy and Experimental Psychology, vol. 14, no. 2 (1983), s. 137–40.
60 N.Carroll et al., Postmenopausal Restoration of the Estradiol/Estrone Ratio Reduces Severity of Vasomotor Symptoms,
prezentacja na: 57th Annual Meeting of the American College of Obstetricians and Gynecologists, May 2009, Chicago, IL.
61 M.
Freedman et al., Twice-Weekly Synthetic Conjugated Estrogens Vaginal Cream for the Treatment of Vaginal Atrophy,
Menopause, vol. 16, no. 4 (2009), s. 735–41.
62 S.
Weed, Menopausal Years: The Wise Women’s Way: Alternative Approaches for Women 30–90 (Woodstock, NY: Ash
Tree Publishing, 1992).
63M. Bygdeman i M. L. Swahn, Replens Versus Dienoestrol Cream in Symptomatic Treatment of Vaginal Atrophy in
Postmenopausal Women, Maturitas, vol. 23 (1996), s. 256–63.
64 S.
Rako, The Hormone of Desire: The Truth About Sexuality, Menopause, and Testosterone (New York: Harmony, 1996).
65 V. L. Handa, Vaginal Administration of Low-Dose Conjugated Estrogens: Systemic Absorption and Effects of the
Endometrium, Obstetrics and Gynecology, vol. 84 (1994), s. 215–18; G. M. Heimer i E. L. E. Englund, Effects of Vaginally
Administered Oestriol on Postmenopausal Urogenital Disorders: A Cytohormonal Study, Maturitas, vol. 3 (1992), s. 171–
79; C. S. Iosif, Effects of Protracted Administration of Estriol on the Lower Urinary Tract in Postmenopausal Women,
Archives of Gynecology and Obstetrics, vol. 3, no. 251 (1992), s. 115–20; A. L. Kirkengen et al., Oestriol in the
Prophylactic Treatment of Recurrent Urinary Tract Infections in Postmenopausal Women, Scandinavian Journal of Primary
Health Care, vol. 10, no. 2 (1992), s. 139–42; R. Ruz i W. Stamm, A Controlled Trial of Intravaginal Estriol in Post-
Menopausal Women with Recurrent Urinary Tract Infections, New England Journal of Medicine, vol. 329, no. 11 (1993), s.
753–56; M. van Haaften et al., Oestrogen Concentrations in Plasma, Endometrium, Myo metrium, and Vagina of
Postmenopausal Women, and Effects of Vaginal Oestriol (E3) and Oestradiol (E2) Applications, Journal of Steroid
Biochemistry, vol. 4A (1989), s. 647–53.
66 D. Michaelson et al., Bone Mineral Density in Women with Depression, New England Journal of Medicine, vol. 335, no.
16 (1996), s. 1176–81.
67 C. E. Cann, M. C. Martin i R. B. Jaffe, Decreased Spinal Mineral Content in Amenorrheic Women, Journal of the
American Medical Association, vol. 25, no. 5 (1984), s. 626–29; J. S. Lindberg et al., Increased Vertebral Bone Mineral in
Response to Reduced Exercise in Amenorrheic Runners, Western Journal of Medicine, vol. 146 (1987), s. 39–42; R. Marcus
et al., Menstrual Function and Bone Mass in Elite Women Distance Runners, Annals of Internal Medicine, vol. 102 (1985),
s. 158–63; J. C. Prior, Spinal Bone Loss and Ovulatory Disturbances, New England Journal of Medicine, vol. 323, no. 18
(1990), s. 1221–27.
68 W. S. Browner et al., Mortality Following Fractures in Older Women: The Study of Osteoporotic Fracture, Archives of
Internal Medicine, vol. 156 (1996), s. 1521–25; P. Dargen-Molina et al., Fall-Related Factors and Risk of Hip Fracture: The
EPI-DOX Prospective Study, The Lancet, vol. 348 (1996), s. 148–49.
69
L. Avioli, Osteoporosis: A Growing National Health Problem, Female Patient, vol. 17 (1992), s. 25–28; W. A. Wallace,
The Increasing Incidence of Fractures of the Proximal Femur: An Orthopaedic Epidemic, The Lancet, vol. 1, no. 833 (1993),
s. 1413.
70 Od tłum.: Amerykańskie Towarzystwo Badawcze Kości i Minerałów.
71
H. Bischoff-Ferrari, Effect of Extended Physiotherapy and High-Dose Vitamin D on Rate of Falls and Hospital Re-
admission After Acute Hip Fracture: A Randomized Controlled Trial, prezentacja na: 31st Annual Meeting of the American
Society for Bone and Mineral Research (ASBMR), September 2009, Denver, CO.
72
L. S. Harkness et al., Decreased Bone Resorption with Soy Isoflavone Supplementation in Postmenopausal Women,
Journal of Women’s Health (Larchmont), vol. 13, no. 9 (2004), s. 1000–7; M. Mori et al., Soy Isoflavone Tablets Reduce
Osteoporosis Risk Factors and Obesity in Middle-Aged Japanese Women, Clinical and Experimental Pharmacology and
Physiology, vol. 31, suppl. 2 (2004), s. S39–41; M. Mori et al., Soy Isoflavones Improve Bone Metabolism in
Postmenopausal Japanese Women, Clinical and Experimental Pharmacology and Physiology, vol. 31, suppl. 2 (2004), s.
S44–46; E. Nikander et al., Effects of Phytoestrogens on Bone Turnover in Postmenopausal Women with a History of Breast
Cancer, Journal of Clinical Endocrinology and Metabolism, vol. 89, no. 3 (2004), s. 1207–12.
73 Urasopon et al., Pueraria mirifica, a Phytoestrogen-Rich Herb, Prevents Bone Loss in Orchidectomized Rats.
74 D.
Feskanich, W. C. Willett i G. A. Colditz, Calcium, Vitamin D, Milk Consumption, and Hip Fractures: A Prospective
Study Among Postmenopausal Women, American Journal of Clinical Nutrition, vol. 77, no. 2 (2003), s. 504–11.
75 H.
A. Bischoff-Ferrari et al., Calcium Intake and Hip Fracture Risk in Men and Women: A Meta-Analysis of Prospective
Cohort Studies and Randomized Controlled Trials, American Journal of Clinical Nutrition, vol. 86, no. 6 (2007), s. 1780–90.
76
M. Castleman, The Calcium Myth, Natural Solutions, July/August 2009, s. 57–62, dostępny online:
www.naturalsolutionsmag.com/articles-display/15403/The-Calcium-Myth.
77 Od tłum.: Centrum Aktywności Fizycznej i Odżywiania.
78 M.
Hernandez-Avila et al., Caffeine, Moderate Alcohol Intake, and Risk of Fracture of the Hip and Forearm in Middle-
Aged Women, American Journal of Clinical Nutrition, vol. 54 (1991), s. 157–63; D. E. Nelson et al., Alcohol as a Risk
Factor for Fall Injury Events Among Elderly Persons Living in the Community, Journal of the Geriatric Society, vol. 40
(1992), s. 658–61; H. D. Nelson et al., Smoking, Alcohol, and Neuromuscular and Physical Function of Older Women,
Journal of the American Medical Association, vol. 272, no. 24 (1994), s. 1909–13.
79 D.
C. Bauer et al., Factors Associated with Appendicular Bone Mass in Older Women, Archives of Internal Medicine, vol.
118, no. 9 (1993), s. 657–65; D. P. Kiel et al., Caffeine and the Risk of Hip Fracture: The Framingham Study, Biological
Psychiatry, vol. 23 (1988), s. 335–49.
80 M.
F. Holick, Optimal Vitamin D Status for the Prevention and Treatment of Osteoporosis, Drugs and Aging, vol. 24, no.
12 (2007), s. 1017–29.
81 R.
Vieth, The Role of Vitamin D in the Prevention of Osteoporosis, Annals of Medicine, vol. 37, no. 4 (2005), s. 276–77.
82
Feskanich, Willett i Colditz, Calcium, Vitamin D, Milk Consumption, and Hip Fractures: A Prospective Study Among
Postmenopausal Women.
83
B. Dawson-Hughes et al., Effect of Vitamin D Supplementation on Wintertime and Overall Bone Loss in Healthy
Postmenopausal Women, Annals of Internal Medicine, vol. 115, no. 17 (1991), s. 505–12.
84
H. I. Abdalla et al., Prevention of Bone Mineral Loss in Postmenopausal Women by Norethisterone, Obstetrics and
Gynecology, vol. 66 (1985), s. 789–92; J. Dequeker i E. De Muylder, Long-Term Progestogen Treatment and Bone
Remodeling in Premenopausal Women; A Longitudinal Study, Maturitas, vol. 4 (1982), s. 309–13; R. Lindsay et al.,
Comparative Effectiveness of Estrogen and a Progestogen on Bone Loss in Postmenopausal Women, Clinical Science and
Molecular Medicine, vol. 54 (1978), s. 93–95; J. McCann i N. Horwitz, Provera Alone Builds Bone, Medical Tribune, July
1987, s. 4–5; J. C. Prior et al., Progesterone as a Bone-Tropic Hormone, Endocrine Reviews, vol. 11 (1990), s. 386–98; B. L.
Riggs et al., Effect of Sex Hormones in Bone in Primary Osteoporosis, Journal of Clinical Investigations, vol. 48 (1969), s.
1065–72; F. G. R. Snow i C. Anderson, The Effect of 17-Beta Estradiol and Progestogen on Trabecular Bone Remodeling in
Oophorectomized Dogs, Calcification Tissue, vol. 39 (1986), s. 198–205.
85 A. K. Banerjee, P. J. Lane i F. W. Meichen, Vitamin C and Osteoporosis in Old Age, Age and Aging, vol. 7, no. 1 (1978),
s. 16–18.
86 F. H. Nielsen, Studies on the Relationship Between Boron and Magnesium Which Possibly Affects the Formation and
Maintenance of Bones, Magnesium Trace Elements, vol. 9, no. 2 (1990), s. 61–91; J. U. Reginster et al., Preliminary Report
of Decreased Serum Magnesium in Post-Menopausal Osteoporosis, Magnesium, vol. 8, no. 2 (1989), s. 106–9.
87T. L. Holbrook et al., Dietary Calcium and Risk of Hip Fracture: A 14-Year Prospective Population Study, The Lancet,
vol. 2 (1988), s. 1046–9; H. Spencer et al., Absorption of Calcium in Osteoporosis, American Journal of Medicine, vol. 37
(1964), s. 223–24.
88
F. H. Nielsen et al., Effects of Dietary Boron on Mineral, Estrogen, and Testosterone Metabolism in Post-Menopausal
Women, Federation of American Societies for Experimental Biology Journal, vol. 1 (1987), s. 394–97.
89
C. V. Odvina et al., Severely Suppressed Bone Turnover: A Potential Complication of Alendronate Therapy, Journal of
Clinical Endocrinology and Metabolism, vol. 90, no. 3 (2005), s. 1294–301.
90 D.
C. Bauer et al., Change in Bone Turnover and Hip, Non-Spine, and Vertebral Fracture in Alendronate-Treated Women:
The Fracture Intervention Trial, Journal of Bone and Mineral Research, vol. 19, no. 8 (2004), s. 1250–8; E. B. Kwek et al.,
An Emerging Pattern of Subtrochanteric Stress Fractures: A Long-Term Complication of Alendronate Therapy?, Injury, vol.
39, no. 2 (2008), s. 224–31; A. S. Neviaser et al., Low-Energy Femoral Shaft Fractures Associated with Alendronate Use,
Journal of Orthopaedic Trauma, vol. 22, no. 5 (2008), s. 346–50; T. Parker-Pope, Drugs to Build Bones May Weaken Them,
New York Times, July 15, 2008, dostępny online: www.nytimes.com/2008/07/15/health/15well.html?
partner=rssnyt&emc=rss; R. K. Cheung et al., Sequential Non-Traumatic Femoral Shaft Fractures in a Patient on Long-Term
Alendronate, Hong Kong Medical Journal, vol. 13, no. 6 (2007), s. 485–89.
91 P.Alonso-Coello et al., Drugs for Pre-Osteoporosis: Prevention or Disease Mongering?, British Medical Journal, vol. 336,
no. 7636 (2008), s. 126–29.
92 32nd
Annual San Antonio Breast Cancer Symposium (SABCS): abstrakt 21 i 27 (prezentacja), 10 grudnia 2009.
93S. L. Ruggiero et al., Osteonecrosis of the Jaws Associated with the Use of Bisphosphonates: A Review of 63 Cases,
Journal of Oral and Maxillofacial Surgery, vol. 62, no. 5 (2004), s. 527–34.
94 L.
Speroff, Is Long-Term Alendronate Treatment a Problem?, Ob/Gyn Clinical Alert, vol. 22, no. 2 (2005), s. 9–10.
95U. Hartmann et al., Low Sexual Desire in Midlife and Older Women: Personality Factors, Psychosocial Development,
Present Sexuality, Menopause, vol. 11, no. 6 (2004), s. 726–40; R. Basson, Recent Advances in Women’s Sexual Function
and Dysfunction, Menopause, vol. 11, no. 6 (2004), s. 714–25; NAMS Supplement-Update on Sexuality at Menopause and
Beyond: Normative, Adaptive, Problematic, Dysfunctional, North American Menopause Society, vol. 11, no. 6 (2004), s.
708–86; P. Sarrel i M. I. Whitehead, Sex and Menopause: Defining the Issues, Maturitas, vol. 7 (1985) s. 217–24; R. H. van
Lunsen i E. Laan, Genital Vascular Responsiveness and Sexual Feelings in Midlife Women: Psychophysiologic, Brain, and
Genital Imaging Studies, Menopause, vol. 11, no. 6 (2004), s. 741–48.
96 G.
Ogden, The Return of Desire (Boston: Trumpeter, 2008).
97 L.
M. Diamond, Sexual Fluidity: Understanding Women’s Love and Desire (Cambridge, MA: Harvard University Press,
2008).
98
B. Zumoff et al., 24-Hour Mean Plasma Testosterone Concentration Declines with Age in Normal Premenopausal
Women, Journal of Clinical Endocrinology and Metabolism, vol. 80, no. 4 (1995), s. 1429–30.
99 G.
A. Bachmann, Correlates of Sexual Desire in Postmenopausal Women, Maturitas, vol. 7, no. 3 (1985), s. 211. Cyt za:
D. Youngs, Common Misconceptions About Sex and Depression During Menopause: A Historical Perspective, Female
Patient, vol. 17 (1992), s. 25–28; Pfenninger, Sex and the Maturing Female; J. R. Wilson, Sexuality in Aging, w: J. J.
Sciarra, ed., Gynecology and Obstetrics (Philadelphia: Lippincott, 1987), s. 1–12.
100 Bachmann,
Correlates of Sexual Desire.
101 Od
tłum.: Grupa Badań Zdrowia.
102 H.Fisch i S. Braun, The Male Biological Clock: The Startling News About Aging, Sexuality, and Fertility in Men (New
York: Free Press, 2005).
103
Rozmowa prywatna z dr. Alanem Gabym (specjalistą ds. odżywiania); rozmowa prywatna z dr. Davidem Zavą, Aeron
Lifecycles Lab.
104M. Chia i M. Chia, Cultivating Female Sexual Energy: Healing Love Through the Tao (Huntington, NY: Healing Tao
Books, 1986); dostępna przez: Healing Tao Books, 2 Creskill Place, Huntington, NY 11743.
105
J. K. Meyers, M. M. Weissman i G. L. Tischler, Six-Month Prevalence of Psychiatric Disorder in Three Communities,
Archives of General Psychiatry, vol. 41 (1984), s. 959.
106 S.
M. McKinlay, J. B. McKinlay i D. J. Bramblilla, Health Status and Utilization Behavior Associated with Menopause,
American Journal of Epidemiology, vol. 125 (1987), s. 110.
107
M. Murray, HRT vs. Remifemin in Menopause, American Journal of Natural Medicine, vol. 3, no. 4 (1996), s. 7–10;
Warnecke, Beeinflussing Klimakterischer Beschwerden durch ein Phytotherapeutikum.
108 S. Hozl, L. Demisch i B. Gollnik, Investigations About Antidepressive and Mood Change Effects of Hypericum
Perforatum, Planta Medica, vol. 55 (1989), s. 643.
109 M. Van Eck McCain, Transformation Through Menopause (Amherst, MA: Bergin and Garvey, 1991).
110 M. Holloway, The Estrogen Factor, Scientific American, vol. 266, no. 6 (1992), s. 26.
111
G. A. Greendale et al., Effects of the Menopause Transition and Hormone Use on Cognitive Performance in Midlife
Women, Neurology, vol. 72, no. 21 (2009), s. 1850–7.
112 K.J. Chang et al., Influences of Percutaneous Administration of Estradiol and Progesterone on Human Breast Epithelial
Cell Cycle in Vivo, Fertility and Sterility, vol. 63, no. 4 (1995), s. 785–91; M. J. Foidart et al., Estradiol and Progesterone
Regulate the Proliferation of Human Breast Epithelial Cells, Fertility and Sterility, vol. 69, no. 5 (1998), s. 963–69.
113 J.
C. Prior, Perimenopause: The Complex Endocrinology of the Menopausal Transition, Endocrine Reviews, vol. 19, no.
4 (1998), s. 397–428.
114
S. Franceschi et al., Intake of Macronutrients and Risk of Breast Cancer, The Lancet, vol. 347 (1996), s. 1351–6; A.
Tavani et al., Consumption of Sweet Foods and Breast Cancer Risk in Italy, Annals of Oncology, vol. 17, no. 2 (2006), s.
341–5.
115
E. Ginsburg et al., Effects of Alcohol Ingestion on Estrogens in Postmenopausal Women, Journal of the American
Medical Association, vol. 276, no. 21 (1996), s. 1747–51.
116
M. Eades i M. D. Eades, Protein Power (New York: Bantam Books, 1996). Zarówno Eadesowie, jak i Hellerowie
wykonali przełomowe badania nad wpływem diety, nadmiaru tłuszczu i insuliny na zdrowie. Oba zespoły prowadzą
konsultacje lekarskie, a ich książki są doskonałymi praktycznymi przewodnikami dla pacjentów oraz lekarzy.
117 J. Jeppesen et al., Effects of Low-Fat, High-Carbohydrate Diets on Risk Factors for Ischemic Heart Disease in
Postmenopausal Women, American Journal of Clinical Nutrition, vol. 65 (1997), s. 1027–33.
118
M. Kearney et al., William Heberden Revisited: Postprandial Angina Interval-Interval Between Food and Exercise and
Meal Consumption Are Important Determinants of Time of Onset of Ischemia and Maximal Exercise Tolerance, Journal of
the American College of Cardiology, vol. 29 (1997), s. 302–7.
119 B. M. Altura et al., Cardiovascular Risk Factors and Magnesium: Relationships to Atherosclerosis, Ischemic Heart
Disease, and Hypertension, Magnesium and Trace Elements, vol. 10 (1991–92), s. 182–92; R. DeGronzo i E. Ferrannini,
Insulin Resistance: A Multifaceted Syndrome Responsible for NIDDM, Obesity, Hypertension, Dyslipidemia, and
Atherosclerotic Cardiovascular Disease, Diabetes Care, vol. 14, no. 3 (1991), s. 173–94; A. Ferrara et al., Sex Differences in
Insulin Levels in Older Adults and the Effect of Body Size, Estrogen Replacement Therapy, and Glucose Tolerance Status:
The Rancho Bernardo Study, 1984–87, Diabetes Care, vol. 18, no. 2 (1995), s. 220–25; J. M. Gaziano, Antioxidant Vitamins
and Coronary Artery Disease Risk, American Journal of Medicine, vol. 97 (1994), s. 3A–18S, 21S; J. Hallfrisch et al., High
Plasma Vitamin C Associated with High Plasma HDL and HDL(2) Cholesterol, American Journal of Clinical Nutrition, vol.
60 (1994), s. 100–5; M. Modan et al., Hyperinsulinemia: A Link Between Hypertension, Obesity, and Glucose Intolerance,
Journal of Clinical Investigation, vol. 75 (1985), s. 809–17; H. Morrison et al., Serum Folate and Risk of Fatal Coronary
Heart Disease, Journal of the American Medical Association, vol. 275, no. 24 (1996), s. 1893–6; R. A. Riemersma et al.,
Risk of Angina Pectoris and Plasma Concentrations of Vitamins A, E, C, and Carotene, The Lancet, vol. 337 (1991), s. 1–5;
M. Stampfer et al., Vitamin E Consumption and the Risk of Coronary Heart Disease in Women, New England Journal of
Medicine, vol. 328, no. 20 (1993), s. 1444–9; D. Steinberg et al., Antioxidants in the Prevention of Human Atherosclerosis,
Circulation, vol. 85, no. 6 (1972), s. 2338–43; D. A. Street et al., A Population Based Case Control Study of the Association
of Serum Antioxidants and Myocardial Infarction, American Journal of Epidemiology, vol. 124 (1991), s. 719–20.
120 M. Studer et al., Effect of Different Antilipidemic Agents and Diets on Mortality: A Systematic Review, Archives of
Internal Medicine, vol. 165, no. 7 (2005), s. 725–30.
121
M. Daviglus et al., Fish Consumption and the 30-Year Risk of Fatal Myocardial Infarction, New England Journal of
Medicine, vol. 336, no. 15 (1997), s. 1046–53.
122 R. K. Hermsmeyer et al., Cardiovascular Effects of Medroxyprogsterone Acetate and Progesterone: A Case of Mistaken
Identity?, Nature Clinical Practice. Cardiovascular Medicine, vol. 5, no. 7 (2008), s. 387–95.
123
Od tłum.: Zakład Badania Ssaków w Oregonie.
124 Alzheimer’s Association, 2009 Alzheimer’s Disease Facts and Figures, Alzheimer’s and Dementia, vol. 5, no. 3 (2009),
s. 234–70.
125
S. D. Edland et al., Dementia and Alzheimer Disease Incidence Rates Do Not Vary by Sex in Rochester, Minn, Archives
of Neurology, vol. 59, no. 10 (2002), s. 1589–93.
126
D. Snowden et al., Linguistic Ability in Early Life and Cognitive Function and Alzheimer’s Disease in Late Life, Journal
of the American Medical Association, vol. 275, no. 7 (1996), s. 528–32.
127
M. A. Espeland et al., Conjugated Equine Estrogens and Global Cognitive Function in Postmenopausal Women:
Women’s Health Initiative Memory Study, Journal of the American Medical Association, vol. 291, no. 24 (2004), s. 2959–
68.
128
T. L. Loucks i S. L. Berga, Does Postmenopausal Estrogen Use Confer Neuroprotection?, Seminars in Reproductive
Medicine, vol. 27, no. 3 (2009), s. 260–74.
129 V.
Henderson et al., Estrogen Replacement Therapy in Older Women: Comparisons Between Alzheimer’s Disease Cases
and Nondemented Control Subjects, Archives of Neurology, vol. 51 (1994), s. 896–900; H. Honjo et al., An Effect of
Conjugated Estrogen to Cognitive Impairment in Women with Senile Dementia, Alzheimer’s Type: A Placebo-Controlled
Double Blind Study, Journal of the Japanese Menopause Society, vol. 1 (1993), s. 167–71; T. Ohkura et al., Evaluation of
Estrogen Treatment in Female Patients with Dementia of the Alzheimer’s Type, Endocrine Journal, vol. 41 (1994), s. 361–
71; A. Paganini-Hill i V. W. Henderson, Estrogen Deficiency and Risk of Alzheimer’s Disease in Women, American
Journal of Epidemiology, vol. 140 (1994), s. 256–61.
130 J. F. Flood, J. E. Morley i E. Roberts, Memory-Enhancing Effects in Male Mice of Pregnenolone and Steroids
Metabolically Derived from It, Proceedings from the National Academy of Sciences, vol. 89 (1992), s. 1567–71; C. R.
Mevril et al., Reduced Plasma DHEA Concentrations in HIV Infection and Alzheimer’s Disease, w: M. Kalimi i W.
Regelson, eds., The Biological Role of Dehydroepiandrosterone (New York: de Gruyter, 1990), s. 101–5; W. Regelson et
al., Dehydroepiandrosterone (DHEA)-The ‘Mother Steroid.’ I. Immunologic Action, Annals of the New York Academy of
Sciences, vol. 719 (1994), s. 553–63; S. S. C. Yen et al., Replacement of DHEA in Aging Men and Women: Potential
Remedial Effects, Annals of the New York Academy of Sciences, vol. 774 (1995), s. 128–42.
131 M.
Freedman et al., Computerized Axial Tomography in Aging, w: M. L. Albert, ed., Clinical Neurology of Aging (New
York: Oxford University Press, 1984); U. Lehr i R. Schmitz-Scherzer, Survivors and Non-Survivors: Two Fundamental
Patterns of Aging, w: H. Thomas, ed., Patterns of Aging (Basel: S. Karger, 1976); A. L. Benton, P. J. Eslinger i A. R.
Damasio, Normative Observations on Neuropsychological Test Performance in Old Age, Journal of Clinical
Neuropsychiatry, vol. 3 (1981), s. 33–42.
132 P.
H. Evans, J. Klinowski i E. Yano, Cephaloconiosis: A Free Radical Perspective on the Proposed Particulate-Induced
Etiopathogenesis of Alzheimer’s Dementia and Related Disorders, Medical Hypotheses, vol. 34 (1991), s. 209–19; I.
Rosenberg i J. Miller, Nutritional Factors in Physical and Cognitive Functions of Elderly People, American Journal of
Clinical Nutrition, vol. 55 (1992), s. 1237S–43S; R. N. Strachan i J. G. Henderson, Dementia and Folate Deficiency,
Quarterly Journal of Medicine, vol. 36 (1967), s. 189–204.
133 Weed, z wprowadzenia do: Menopausal Years.
CZĘŚĆ III.

Program kobiecej mądrości prowadzący do


pełni zdrowia i uzdrowienia
ROZDZIAŁ 15.

Kroki prowadzące do kreowania pełni zdrowia


pisane w tym rozdziale wskazówki pomogą ci dostroić się do wewnętrznego
O przewodnictwa twojego ciała, umysłu i ducha. Po jego uważnym prześledzeniu będziesz
uprawiała medycynę zapobiegawczą w jej najlepszym wydaniu, bez względu na to, czy obecnie
poddajesz się jakiemuś leczeniu, czy też nie. Swoje odpowiedzi zapisuj w dzienniku. Notuj
wszystko, co przychodzi ci na myśl. Pozwoli ci to zebrać dokładne dane na temat tego,
w którym miejscu obecnie jesteś. Zalecam powtarzanie tych czynności co kilka miesięcy, tak
byś mogła zauważyć postęp. W ten sposób będziesz afirmować swoją wewnętrzną mądrość. Ja
wykonuję to podczas równonocy i przesileń. Przeczytaj dziennik za rok, a zobaczysz, że jesteś
zupełnie inną osobą!

Wyobraź sobie swoją przyszłość: zmień świadomość, zmień komórki


Uzdrawianie zawsze polega na uwalnianiu przeszłości, w miarę jak zmierzamy ku przyszłości.
Jeśli nie uwolnimy przeszłości, będziemy ją bez przerwy odtwarzać, w związku z czym stanie
się ona naszą przyszłością. Uwalniając przeszłość, powinnyśmy mieć potężną wizję obiecującej
i ekscytującej przyszłości, która nas przyciąga. Przez wiele lat moje pacjentki rozpoczynały
podróż ku zdrowiu od zbadania przeszłości w celu odnalezienia w niej wskazówek dotyczących
tego, w jaki sposób kreowały obecne okoliczności życiowe.
Nasze komórki wymieniają się każdego dnia, a co 7 lat powstaje zupełnie nowe ciało. Nie jest
więc tak, że przeszłość jest zablokowana w ciele, choć czasami tak to wygląda. To stwarzająca
komórki świadomość tkwi w przeszłości i odtwarza te same wzorce poprzez stary,
podświadomy program układu nerwowego. Jeśli potrafimy zmienić świadomość, która stwarza
komórki, komórki i życie doskonalą się automatycznie, gdyż zdrowie i radość są naszymi
naturalnymi stanami. Najprostszym i najszybszym sposobem, by tego dokonać, jest
wyobrażenie sobie siebie w przyszłości tak szczegółowo, jak to możliwe. Takie działanie
wspomoże każdy proces uzdrawiania, w który jesteś zaangażowana. Zanim przejdziesz do
opisanych poniżej wskazówek, zaproś wizję przyszłości, by towarzyszyła ci w tej podróży.
Gdyby twoje zdrowie było optymalne i w pełnym rozkwicie, jak wyglądałoby twoje życie?
Możesz potraktować to pytanie jako formę ćwiczenia, wykonując je z przyjaciółką, która
w pełni cię wspiera, zapisując je, nie zważając na styl czy ortografię, lub wypowiadając je na
głos, gdy patrzysz na siebie w lustrze.
Odpowiedz na takie oto pytania (poproś, żeby przyjaciółka zadała ci je po kolei; pisz bez
przerwy przez 3–5 minut lub mów do siebie w lustrze): Gdyby wszystko było możliwe szybko,
łatwo i teraz, jak wyglądałoby twoje życie? Kto by w nim był? Co byś robiła? Gdzie byś żyła?
Jak byś się czuła? Jak byś wyglądała? Ile byś zarabiała?
Nie zastanawiaj się nad udzieleniem odpowiedzi. Udawaj, że jesteś dzieckiem, tworząc
dokładnie takie życie, jakiego pragniesz, bez żadnych ograniczeń. Jakie by ono było?
Wewnętrzne przewodnictwo dokładnie zna pragnienia serca. Gdy otworzysz usta i przestaniesz
się hamować – na moment pozbywając się z umysłu sędziego – wewnętrzne przewodnictwo
znajdzie właściwe odpowiedzi.
Jeśli potrzebujesz pomocy, by zacząć, wyobraź sobie czas, gdy miałaś 11 lat. Co uwielbiałaś
robić? Kim byłaś? Kim chciałaś zostać? Wyobraź sobie siebie w teraźniejszości i powiedz
światu, kim jesteś i kim się staniesz. Powiedz to do swego odbicia w lustrze, powiedz to
przyjaciółce lub wiatrowi. Przywołaj tę 11-latkę. Ona ma ci coś do powiedzenia. Zabierz ją ze
sobą w przyszłość i pozwól jej stać się tym kimś, o kim marzyła.
Po ukończeniu pierwszej części tego ćwiczenia wyobraź sobie, że jest rok później. Udało ci
się osiągnąć wszystko, czego pragnęłaś, a nawet więcej. Wszystko, o czym marzyłaś, stało się
rzeczywistością. Świętujesz, spoglądając wstecz na ten fenomenalny rok. Stworzyłaś to
wszystko, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, dzięki mocy płynącej z połączenia
z wewnętrznym przewodnictwem i mądrością. Gdy w pełni poczujesz tę scenę, opisz
szczegółowo partnerowi lub partnerce (lub w dzienniku albo przed lustrem) wszystko, co
stworzyłaś. Podziel się swoją ekscytacją i zaproś tę osobę do wspólnej celebracji. Mów przez
2–3 minuty, nie stosując autocenzury. Pozwól temu wypłynąć – zrób to jak dziecko, które bawi
się w udawanie1. Jeśli nie jesteś w stanie wyobrazić sobie żadnych przyszłych okoliczności,
przywołaj uczucie radości, lekkości i szczęścia.
To wyjątkowo proste i mocne ćwiczenie. Wynika to po części stąd, że skupiona myśl tworzy
otaczającą nas rzeczywistość. Stwierdzono, że jeśli jesteś w stanie utrzymać myśl lub odczucie
przez co najmniej 17 sekund, bez zakłóceń ze strony sprzecznych myśli czy emocji, zobaczysz
manifestację tej myśli w świecie fizycznym. Zacznij na przykład myśleć lub mówić
o niebieskim szkle, białych liliach lub o czymś innym, co nie niesie ze sobą konkretny
„ładunek”, i zobacz, co się wydarzy. Doświadczałam tego wielokrotnie. To ćwiczenie sprawia
tak wielką frajdę, że bez problemu można je wykonywać przez 17 sekund, a nawet dłużej2.
Możesz zmieniać odstępy czasu, wyobrażając sobie siebie za tydzień, za rok lub pod koniec
życia. Za każdym razem, będąc w przyszłości, zobacz przeszłość i przyjmij wszystko, co
osiągnęłaś i uzdrowiłaś. To radosne ćwiczenie pozwoli ci nawiązać kontakt z tym, kim
naprawdę jesteś. Zalecam powtarzanie tego doświadczenia co najmniej 4 razy w roku.
Teraz pójdź o krok dalej. Udawaj, że już teraz jesteś tą idealną osobą z przyszłości. Właśnie
tak. Wyobraź sobie, że już teraz jesteś pewną siebie, sprawną, zamożną, pełną magnetyzmu
i atrakcyjną kobietą. Rozchmurz się. Pobaw się tą energią. Przywołaj siebie z przyszłości.
Czytając pozostałą część tego rozdziału, zabierz ze sobą siebie z przyszłości. Przywołaj się
i pozwól, by mądrość i radość pomogły ci zbadać przeszłość. Zawsze będą przy tobie. Nie
musisz robić tego sama.

Krok pierwszy: odkryj i zaktualizuj swoje dziedzictwo


Musisz jedynie odzyskać wydarzenia swojego życia, byś mogła stać się
panią swojego życia. Gdy naprawdę jesteś w posiadaniu wszystkiego,
czym byłaś i co robiłaś, co wymaga czasu, jesteś stanowcza wobec
rzeczywistości.
– Florida Scott-Maxwell
Każda z nas dostaje w spadku od swojej rodziny konkretne dziedzictwo, które w miarę
potrzeby należy przyjąć i zmodyfikować. Mianem dziedzictwa określa się ogromną ilość
informacji dotyczących naszej przeszłości oraz przeszłości naszej rodziny, która w każdym
pokoleniu wpływa na energię, zdrowie oraz potencjał do wprowadzania zmian. Jest ono
przekazywane nieświadomie, poprzez powtarzanie zachowań, i świadomie, poprzez udzielanie
rad. Nasze zapisy często wprowadzają górną granicę tego, co według nas jest możliwe w życiu.
Naszym zadaniem jest przebić się przez nią dzięki naszej intencji i świadomości. Jednym ze
sposobów, aby to zrobić, jest zapisanie historii rodziny (aspekty medyczne, a także
emocjonalne), a tym samym wyprowadzenie jej na powierzchnię, gdzie można ją zbadać.
Jeśli na przykład wszystkie kobiety w twojej wielopokoleniowej rodzinie miały histerektomię
przed 50. rokiem życia, możesz być pod wpływem samospełniającej się medycznej i rodzinnej
przepowiedni związanej z macicą, niemającej nic wspólnego z genetyką, za to wiele
z przekonaniami. Ogłoszenie tego faktu na piśmie może pomóc ci uwolnić się od konieczności
powtórzenia tego doświadczenia. W systemie rodzinnym często zaprzecza się takim problemom
jak alkoholizm czy depresja, więc należy zająć się nimi bezpośrednio, rzucając światło na
bagatelizowane obszary („Nie jestem alkoholiczką. Po prostu dużo piję w towarzystwie”).
Ponadto często nie przyznajemy się do emocjonalnego wpływu zdarzeń takich jak
przedwczesna śmierć rodzica, strata ukochanego zwierzaka czy rozpad ważnej relacji. Tego
typu sprawy często odkrywa się w trakcie spisywania rodzinnej historii.
W przeszłości naukowcy uważali, że nasze geny mają ogromną rolę do odegrania
w określaniu naszego zdrowia, co znane jest jako determinizm genetyczny, przejawiający się
w słowach: „Moim przeznaczeniem jest zachorować na raka, ponieważ w mojej rodzinie tak to
działa”. Jednak nowsze dane znacznie zmodyfikowały to podejście. Biolog komórkowy dr
Bruce Lipton, autor książki pt. „Biologia przekonań” (BMG Publishing, 2010), wyjaśnia, że
nasze geny są planem. Ale sam projekt leżący na biurku architekta nic nie znaczy, dopóki
wykonawca nie weźmie go do ręki i na jego podstawie nie wybuduje czegoś konkretnego3. To
samo dotyczy naszych genów – ostatecznie to umysł jest generalnym elektrycznym łącznikiem
mechanizmowym (kontaktor), a neuroprzekaźniki, które mózg wytwarza, gdy myśli, odgrywają
ogromną rolę w sposobie ekspresji genów. Rozmawiałam ostatnio w moim programie
radiowym pt. „Flourish!” z kobietą, której syn ma mukowiscydozę – dobrze znane zaburzenie
genetyczne związane z ciężką chorobą układu oddechowego i przedwczesną śmiercią. Na
początku zdecydowała, że nie zamierza „aktywować” choroby syna, choć wydawało się to
nieuniknione. Nigdy nie ograniczała jego aktywności ani nie próbowała chronić go przed
zarazkami, które rodzeństwo przynosiło do domu ze szkoły. Ma teraz 12 lat i nigdy nie
doświadczył hospitalizacji. Jest to wspaniały przykład tego, jak ogromną rolę w ekspresji
chorób odgrywa środowisko – nawet takich jak mukowiscydoza, która bez wątpienia jest
genetyczna (większość chorób występujących w rodzinach, takich jak cukrzyca, osteoporoza
i rak piersi, jest w rzeczywistości wieloczynnikowa i nie są one dziedziczone w prosty sposób).
Najważniejsze: użyj swojej mocy, by wpłynąć na swoje geny, zamiast być ich ofiarą.
Lois, 43-letnia kobieta z wywiadem wczesnego raka szyjki macicy i endometriozy,
powiedziała: „Pięć lat temu byłam maltretowaną żoną. W końcu wyrwałam się z tego
małżeństwa. Później córka miała wypadek samochodowy i przez wiele miesięcy musiałam się
nią zajmować. Następnie, tego lata, ja miałam wypadek i doznałam odgięciowego urazu
kręgosłupa szyjnego. Chce mi się płakać, ale tłumię to w sobie. Coraz trudniej mi to robić. Czy
to przez wczesną menopauzę?”.
Badając historię Lois, łatwo było zauważyć, że w ciągu ostatnich 10 lat doświadczyła wielu
zmian i strat, z którymi starała się sobie poradzić, utrzymując porządek, codziennie chodząc do
pracy i udając radosną. Przyznała, że obecnie trudniej jest jej utrzymać porządek w domu,
i chociaż teraz nie jest w sytuacji kryzysowej, wciąż czuje się nieudolna i rozedrgana
emocjonalnie. Jednak ból kręgosłupa związany z urazem minął, córka poszła na studia, a praca
szła jej całkiem nieźle. Uświadomiła sobie, że musi uznać straty, których wcześniej nie
opłakała, i dać sobie na to niezbędne czas i przestrzeń.
Doświadczenie Lois nazywam załamaniem w celu przełamania. Lois musiała wszystko
poczuć. Wzięła tydzień wolnego od pracy i rodziny, wyjechała do małej wiejskiej gospody
i spędziła ten czas głównie w szlafroku i kapciach, czytając, płacząc, pijąc herbatę z kobietą
prowadzącą gospodę i stopniowo odzyskując kontakt z tymi częściami siebie oraz uczuciami,
którym od dawna zaprzeczała. Gdy zobaczyłam ją ponownie, wyglądała o 15 lat młodziej.
„Teraz wiem, że uczucia, o których wspominałaś, nie pojawiają się, gdy tego chcemy” –
powiedziała. „Pojawiają się, gdy się pojawiają. Dopiero po 3–4 dniach ciszy i samotności
byłam w stanie naprawdę płakać. Zrozumiałam także, że mogę spędzić czas w samotności, gdy
chcę zająć się sobą. Moje relacje z mężem [ponownie wyszła za mąż] i córką są lepsze niż
kiedykolwiek dotąd. Zrozumiałam, że gdy zajmuję się sobą, wszystko inne też się sobą
zajmuje”.
Historia rodzinna
Dla każdego członka rodziny należy uwzględnić wiek (jeśli nadal żyje), wszelkie ważne
choroby (alkoholizm, wysokie ciśnienie krwi, rak, cukrzyca, choroby serca, osteoporoza, inne
uzależnienia, inne choroby) oraz przyczynę zgonu i wiek zgonu (jeśli dotyczy).
Matka: _________________________________________________________
Ojciec: _________________________________________________________
Siostra(-ry): ______________________________________________________
Brat(-cia): _______________________________________________________
Babka ze strony matki: ____________________________________________
Babka ze strony ojca: ______________________________________________
Dziadek ze strony matki: ___________________________________________
Dziadek ze strony ojca: ____________________________________________
Ciotka(-ki) ze strony matki: __________________________________________
Ciotka(-ki) ze strony ojca: ___________________________________________
Wujek(-kowie) ze strony matki: ______________________________________
Wujek(-kowie) ze strony ojca: _______________________________________
Analiza stanu zdrowia: gdzie jestem obecnie
Wypełnienie znajdującego się poniżej formularza pomaga zobaczyć, jak obecnie wygląda
dokładnie twoje zdrowie i życie. Jest on częściowo zmieniony w stosunku do tego, którego
przez wiele lat używałam w swojej praktyce.
Stan zdrowia
Ogólny stan zdrowia (zakreśl jedno): doskonałe dobre przeciętne słabe
Leki (witaminy, na receptę lub inne): ______________________________
__________________________________________________________________________________________
Suplementy (witaminy, zioła, minerały): ____________________________
__________________________________________________________________________________________
Hospitalizacje i operacje
Daty Diagnoza/operacja
__________________________________________________________________________________________
Ciąże (w tym także poronienia i aborcje)
Daty Jak długo trwająca Płeć Waga Problemy
__________________________________________________________________________________________
Przebyte lub obecne choroby (zakreśl te, które dotyczą ciebie)
różyczka
ospa wietrzna
inne choroby dziecięce
dolegliwości sercowe
wysokie ciśnienie krwi
wysoki poziom cholesterolu
udar
żółtaczka/zapalenie wątroby
padaczka
artretyzm
zapalenie jelita
złamania
żylaki
zapalenie żył
skłonność do krwawień
zaburzenia krzepnięcia
transfuzje krwi
cukrzyca
problemy z nerkami
gorączka reumatyczna
rak
astma
przewlekłe zmęczenie/wirus Epsteina-Barr
zaburzenia odżywiania
inne
Nawyki
Preferencje żywieniowe/ograniczenia żywieniowe: ___________________________
Przykładowy jadłospis dnia:
Śniadanie: ________________________________________________
Obiad: ___________________________________________________
Kolacja: __________________________________________________
Przekąski: _________________________________________________
Regularnie wykonywane ćwiczenia (rodzaj, jak często, jak długo): ______________
____________________________________________________________
Palenie tytoniu (ile palisz obecnie, w przeszłości): ___________________________
____________________________________________________________
Spożywanie alkoholu (ile, jak często): ______________________________
Spożycie kofeiny (ile): __________________________________________
Substancje wpływające na nastrój (np. marihuana, kokaina itp.), w przeszłości i obecnie:
___________________________________________________
Rzeczy, które robię dla przyjemności
Hobby: _____________________________________________________
Sport: ______________________________________________________
Przedsięwzięcia muzyczne/artystyczne: _____________________________
Działania grupowe lub kluby: ____________________________________
Wolontariat: _________________________________________________
Uczestnictwo w praktykach religijnych/duchowych: __________________________
Inne: _______________________________________________________
Stres
Stres rodzinny: _______________________________________________
Stres zawodowy: ______________________________________________
Stres osobisty: ________________________________________________
Wywiad ginekologiczny
Wiek, w którym zaczęłaś miesiączkować: ____________________________
Nieprawidłowe wymazy cytologiczne: ______________________________
Jeśli tak, jak były leczone? _________________________________________
Czy jesteś aktywna seksualnie? ____________________________________
Czy odbywasz stosunki płciowe? __________________________________
Czy regularnie masz orgazm? _____________________________________
Czy wiesz, gdzie masz łechtaczkę? _________________________________
Czy uprawiasz bezpieczny seks? ___________________________________
Czy starasz się zajść w ciążę? _____________________________________
Obecna metoda antykoncepcyjna (jak długo): _______________________________
Czy w związku z nią masz jakieś problemy? ___________________________
Metody antykoncepcyjne, które stosowałaś w przeszłości: ________________
Normalna (gdy nie stosujesz hormonalnych metod antykoncepcyjnych) liczba dni od początku
pierwszej miesiączki do początku następnej: ________________________
Liczba dni, w których krwawisz: __________________________________
Obfitość krwawień: ____________________________________________
Intensywność skurczów: ________________________________________
Objawy przed menstruacją (kiedy się zaczynają): ____________________________
Czy obecnie doświadczasz jakichś odstępstw od normy? ______________________
Krwawienia pomiędzy miesiączkami? ______________________________
Niecodzienny ból miednicy, napięcie czy uczucie pełności? ____________________
Niecodzienna wydzielina z pochwy lub świąd? ______________________________
Jakiekolwiek problemy seksualne? _________________________________
Czy zdarzały się zapalenia jajowodów? ______________________________
Czy zdarzały się choroby przenoszone drogą płciową? ________________________
Czy twoja matka przyjmowała DES, będąc z tobą w ciąży? ____________________
Inne: _______________________________________________________
Obecne objawy
Ogólne fizyczne
Gorączka
Uderzenia gorąca
Niecodzienny porost włosów
Wysypki
Zmiana wagi
Brzuch
Wzdęcia
Zgaga, niestrawność
Skurcze lub ból
Mdłości lub wymioty
Zmiana wzorca wypróżnień
Krwisty lub smolisty stolec
Biegunka
Zatwardzenie
Hemoroidy
Gazy
Głowa
Bóle głowy
Zawroty głowy
Zaburzenia widzenia
Zaburzenia słuchu
Problemy z zatokami
Omdlenia
Pęcherz
Częste oddawanie moczu
Bóle przy oddawaniu moczu
Krew w moczu
Niemożność trzymania moczu
Niemożność opróżnienia pęcherza
Potrzeba wstawania w nocy, by opróżnić pęcherz
Klatka piersiowa
Ból w klatce piersiowej
Duszność
Szmery w sercu
Wypadanie płatka zastawki dwudzielnej
Palpitacje
Przewlekły kaszel
Odkrztuszanie krwi
Świszczący oddech
Piersi
Guzy
Krwawienie
Wydzielina
Tkliwość
Inne dolegliwości
Profil codziennego życia
Zakreślając tak lub nie, wskaż, które ze zdań opisuje twoje obecne życie. Kwestionariusz został
zaprojektowany tak, by zwiększyć świadomość wpływu stylu życia i stresu na twoje
samopoczucie na poziomie fizycznym; opiera się na kwestionariuszu, który przez wiele lat
stosowałam w Women to Women.
SĄSIEDZTWO
Lubię okolicę, w której mieszkam. __________________________* tak * nie
Okolica, w której mieszkam, jest zbyt hałaśliwa. ______________* tak * nie
Okolica, w której mieszkam, jest zbyt zatłoczona. _____________* tak * nie
Okolica, w której mieszkam, jest zbyt cicha. __________________* tak * nie
Mam za mało przyjaciół/sąsiadów. * tak * nie
Mieszkam w niebezpiecznej okolicy. * tak * nie
Irytuje mnie tak duża ilość obowiązków domowych. * tak * nie
Dokucza mi tutejsza pogoda. * tak * nie
Jestem w tej okolicy od niedawna. * tak * nie
Inne problemy z okolicą (opisz): ____________________________________
RODZINA
Moja rodzina jest dla mnie oparciem. * tak * nie
Niedawno wyszłam za mąż. * tak * nie
Niedawno się rozwiodłam lub rozstałam. * tak * nie
Niedawno się przeprowadziłam lub mam zamiar się przeprowadzić. * tak * nie
Zbyt dużo czasu spędzam sama w domu. * tak * nie
Martwi mnie moja relacja z partnerem. * tak * nie
Martwi mnie moja relacja z innym członkiem rodziny
(rodzicem, dzieckiem, bratem, siostrą). * tak * nie
Mam wrażenie, że wychowałam się w rodzinie dysfunkcyjnej. * tak * nie
Mamy nowe dziecko w rodzinie. * tak * nie
Ja lub członek mojej rodziny mamy problemy z prawem. * tak * nie
Niedawno umarł członek mojej rodziny lub bliski przyjaciel. * tak * nie
Ktoś w mojej rodzinie poważnie choruje. * tak * nie
Niepokoję się o jednego z członków mojej rodziny. * tak * nie
Ktoś mi bliski za dużo pije. * tak * nie
Jedno z moich dzieci niedawno wyprowadziło się z domu. * tak * nie
Mój partner przeszedł niedawno na emeryturę. * tak * nie
Inne zmartwienia dotyczące domu i rodziny: ________________________
PRACA
Lubię moją pracę i znajduję w niej spełnienie. * tak * nie
Nudzi mnie praca, którą wykonuję. * tak * nie
Inni ludzie wymagają ode mnie zbyt wiele. * tak * nie
Mam zbyt mały wpływ na moją pracę. * tak * nie
Praca, którą wykonuję, nie przynosi mi satysfakcji. * tak * nie
Często czuję się przytłoczona obowiązkami. * tak * nie
Brakuje mi czasu, by skończyć pracę. * tak * nie
Właśnie rozpoczęłam nową pracę. * tak * nie
Właśnie straciłam pracę. * tak * nie
Nie mam dobrych stosunków z szefem/współpracownikami. * tak * nie
Mam problemy z ludźmi, z którymi pracuję. * tak * nie
Inne zmartwienia związane z pracą: ___________________________________
OSOBISTE
Moje życie kwitnie i sprawia mi radość. * tak * nie
Mam wielu różnych przyjaciół. * tak * nie
Cieszę się na myśl o świetlanej przyszłości. * tak * nie
Dużo martwię się o pieniądze. * tak * nie
Czuję się samotna. * tak * nie
Jestem znudzona życiem. * tak * nie
Zwykle martwię się o zdrowie. * tak * nie
Dużo myślę o śmierci. * tak * nie
Mam konkretne zmartwienia związane z moją religią. * tak * nie
Inne zmartwienia natury osobistej: ___________________________________
ODPORNOŚĆ
Każdej nocy głęboko śpię, zapewniając sobie
co najmniej 8 godzin wypoczynku. * tak * nie
Mam trudności z zasypianiem. * tak * nie
Mam trudności z przespaniem całej nocy. * tak * nie
Cały czas odczuwam senność. * tak * nie
Rano po przebudzeniu czuję się zmęczona. * tak * nie
Mój nastrój jest stabilny. * tak * nie
Zazwyczaj jestem szczęśliwa. * tak * nie
Najczęściej jestem zdenerwowana. * tak * nie
Często jestem przygnębiona. * tak * nie
Dużo się zamartwiam. * tak * nie
Często choruję. * tak * nie
Rozważałam popełnienie samobójstwa. * tak * nie
Mam problemy seksualne. * tak * nie
Czasami czuję się słaba i zamroczona. * tak * nie
Często czuję ból barków, szyi i pleców. * tak * nie
Często chce mi się płakać. * tak * nie
Staram się jeść pełnowartościowe jedzenie. * tak * nie
Lubię dobre jedzenie i dobre towarzystwo. * tak * nie
Piję zbyt dużo kawy. * tak * nie
Zbyt dużo palę. * tak * nie
Zwykle piję za dużo alkoholu. * tak * nie
Jem więcej niż dawniej. * tak * nie
Jem dużo mniej niż dawniej. * tak * nie
Martwi mnie moja waga. * tak * nie
Obecnie częściej tracę panowanie nad sobą. * tak * nie
Wydaje mi się, że pomogłaby mi terapia. * tak * nie
Inne zmartwienia: ________________________________________________
Po wypełnieniu tego formularza będziesz miała lepsze pojęcie o tym, co należy zmienić.
Kiedy już wyrazisz swoje pragnienie, aby to zrobić, bądź świadoma, że ty i twoja Siła Wyższa
(lub szersza perspektywa) macie to, czego potrzeba, aby wprowadzić zmiany, które pomogą
wam się rozwijać.

Krok drugi: przyjrzyj się swoim przekonaniom


Poświęć trochę czasu i odpowiedz na pytania z poniższych zestawów. Możesz to zrobić
z przyjaciółką lub w grupie. Twoje odpowiedzi będą doskonałym sposobem na rozpoczęcie
prowadzenia dziennika, który możesz regularnie aktualizować w miarę pojawiania się nowych
spostrzeżeń. Zapisywanie odpowiedzi samo w sobie wymaga sporego zaangażowania czasu
i energii w kreowanie zdrowia. Wiele nauczysz się o sobie i swojej relacji z ciałem. To opieka
zdrowotna, na którą nie wydasz ani grosza.
Czy rozumiesz, jak odziedziczona kulturowa postawa wobec takich kobiecych procesów
fizjologicznych jak menstruacja i menopauza przyczyniła się do chorób, które dotykają kobiece
ciało? Jakie myśli pojawiają się, gdy słyszysz takie słowa jak piersi, menstruacja, poród,
pochwa, srom, menopauza itd.?
Jeśli dorastałaś w przekonaniu, że menstruacja jest „przekleństwem”, z dużym
prawdopodobieństwem twoje podejście do kobiecej fizjologii odbiega od ideału.
W jakim stopniu przyswoiłaś sobie negatywne kulturowe uwarunkowania, które dotyczą
kobiecego ciała?
Jedna z moich pacjentek w wieku 27 lat po chemioterapii z powodu ziarnicy złośliwej weszła
w okres menopauzy. Chociaż przez kilka lat stosowała estrogenową terapię zastępczą, w końcu
ją odstawiła, gdyż, jak przyznała, „myśl o ponownych miesiączkach przyprawiała mnie
o dreszcze i była dla mnie odrażająca”. Jej obrzydzenie i wpływ tej postawy na ciało także
przyprawiały mnie o dreszcze. Jednak takie podejście jest nader częste. Na szczęście można to
zmienić.
Czy wierzysz, że możesz być zdrowa?
Kobiety dorastające w domach, w których normą jest chodzenie do lekarza po tabletki
nasenne, uspokajające, na bóle głowy i przeziębienie, często przyswajają sobie przekonanie, że
przeznaczeniem ludzkiego ciała jest doznawanie wszelkiego rodzaju dolegliwości, a na każdą
z nich istnieje odpowiednia pigułka. Słabe zdrowie to dla wielu ludzi norma. W przypadku
niektórych osób nie do pomyślenia jest zdrowe ciało; takie, które nie jest podatne na każdy
zarazek w ich otoczeniu.
Jakie miałaś wyzwania w dzieciństwie?
Wyzwania są częścią każdego dzieciństwa. To one budują odporność. Jeśli chodzi o ciało
fizyczne, choroby wieku dziecięcego i zarazki są rzeczywiście niezbędne do dojrzewania
układu odpornościowego. Dlatego wyzwania wieku dziecięcego są konieczne. W życiu
dorosłym ważne jest aktualizowanie wszelkich przestarzałych przekonań i zachowań, które
wciąż utrzymują się od dzieciństwa. Czy przyjrzałaś się doświadczeniom z dzieciństwa, żeby
zobaczyć, jak mogły się one przyczynić do twoich obecnych spostrzeżeń i doświadczeń?
Kazirodztwo, przewlekła choroba rodzica, straty, którymi się nie zajęłaś, takie jak rozwód
w rodzinie lub opuszczenie przez rodzica, to powszechne wydarzenia, które, jeśli nie zostaną
rozwiązane, tworzą podwaliny dla przyszłych problemów o podobnej dynamice. Ojcowie wielu
kobiet opuścili je, gdy one były małe, by już nigdy nie wrócić. Inne kobiety nigdy otwarcie nie
mówiły o śmierci rodzica. Chociaż wpływ takich wydarzeń jest tak zróżnicowany jak linie
papilarne, to jest zawsze obecny. To, jak nazwiemy, wyrazimy i w pełni uwolnimy emocje
dotyczące tych strat, może być czynnikiem warunkującym zdrowie fizyczne. Pamiętaj, że te
informacje są bezpośrednio związane ze zdrowiem w trzech pierwszych czakrach i narządach,
których one dotyczą.
Jedna z moich pacjentek w okolicy 40. urodzin, kilka miesięcy po tym, jak u jej ojca
rozpoznano raka jelita, zaczęła doświadczać ataków paniki i ciężkich objawów PMS. Gdy
pacjentka miała 4 lata, nagle, w wyniku uczulenia na penicylinę, zmarła jej matka. Bez żadnych
wyjaśnień zamieszkała z ciotką i nigdy nie pozwolono jej mówić o tej stracie czy wyrazić
związanego z nią żalu. Wyznała, że nigdy tak naprawdę nie powiedziano jej, co się stało z jej
matką, nikt też nie płakał. Odniosła wrażenie, że ma o tym nigdy nie wspominać. Teraz,
w obliczu możliwości straty ojca, wszystkie emocje, niegdyś stłumione, wypływały na
powierzchnię. Ale gdy zdała sobie sprawę z tego, co się dzieje i dlaczego, była w stanie wyrazić
je w zdrowy sposób i z czasem uwolnić.
Czemu służy twoja choroba? Jakie ma dla ciebie znaczenie?
Kobieta w wieku 42 lat, dochodząca do siebie po wypadku samochodowym, wyznała, że nie
ma wątpliwości, że przed wypadkiem tempo jej życia było zbyt szybkie. Została zmuszona do
kilkumiesięcznego leżenia w łóżku, gapienia się w sufit i zajęcia się swoimi potrzebami. Swój
wypadek postrzega jako bardzo pozytywny punkt zwrotny w jej życiu. Zajmująca się
kręceniem filmów Leslie Kussman, która choruje na stwardnienie rozsiane, powiedziała, że
w trakcie jednej z porannych medytacji dotarło do niej, że być może powinniśmy zamienić
pytanie Czemu służy twoja choroba? na Jaka choroba ci posłuży?4. Często choroba jest jedyną
akceptowalną społecznie formą zachodniej medytacji. Nasze społeczeństwo jest tak
skonstruowane, że drzemka lub medytacja w ciągu dnia, które pozwalają naładować baterie
i się odnowić, nie znajdują akceptacji i są postrzegane jako działanie hedonistyczne
i nieodpowiedzialne, podczas gdy grypa jest społecznie akceptowaną formą odpoczynku.
Pomyśl, kiedy po raz ostatni nie poszłaś do pracy z powodu choroby, nie czując się z tego
powodu winna. Czy choroba była satysfakcjonującą przerwą od rutyny? Co ci dała? Czego się
nauczyłaś? Czy widzisz sposób, w jaki mogłabyś tak samo odpocząć, nie chorując? U młodej
lekarki, która była w ciąży z trzecim dzieckiem, rozwinął się rak piersi. W wyniku tego
zmieniła swoją dietę, tryb pracy i życie. Dwa lata później powiedziała: „Moje życie nigdy nie
było lepsze. Każdy dzień jest radością. Cieszę się, że miałam raka. On ocalił moje życie”.
Czy jeśli pozostałoby ci tylko 6 miesięcy życia, zostałabyś w obecnej pracy? Zostałabyś
z obecnym partnerem? Czy musiałabyś poważnie zachorować, żeby już teraz zacząć
wprowadzać korzystne zmiany?
Czy jesteś otwarta na przyjęcie informacji niesionych przez twoje objawy lub chorobę?
Zanim zaczniesz pracować nad tym pytaniem, zauważ, że gotowość przyjęcia informacji to
coś zupełnie innego niż potrzeba kontroli i dokładnego zrozumienia znaczenia danej choroby,
zwłaszcza w momencie, gdy chorujemy. To pierwsze wiąże się z pełnią zdrowia. Drugie jest
jedynie manipulowaniem sobą i stanowi element iluzji sprawowania kontroli. Otwartość na
informacje oznacza, że pozwalasz chorobie przemawiać do siebie językiem emocji, obrazów
i bólu. Zrozumienie sytuacji na poziomie intelektu może nadejść dopiero wtedy, gdy choroba
minie.
W latach 80. XX w., gdy nasza kultura uczyła się o łączności pomiędzy umysłem a ciałem,
ludzie zadawali pytania w stylu: „Po co tworzysz sobie raka?”; tak jakby można to było
zrozumieć na poziomie intelektu, poprzez myślenie przyczynowo--skutkowe. Tego typu
pytania sprawiają, że intelekt kręci się w kółko i oddala nas od serca – miejsca w ciele, które
rzeczywiście nas uzdrawia. Otwartość na znaczenie to postawa, proces. Jest czekaniem z, a nie
czekaniem na. Ponadto łączy nas z głosem duszy. Pięknie ujmuje to Glenda Green, autorka
książki pt. „Love without End” (Spirits, 2002): „Umysł będzie się starał zrekompensować
dyskomfort serca. Jednak umysł nigdy nie będzie się starał go uzdrowić czy też usunąć”.
Jak zazwyczaj reagujesz, stając w obliczu choroby?
Docieranie do znaczenia ukrytego w chorobie to proces, który nie podlega takim pytaniom
jak: „Dlaczego ja?”, „Dlaczego teraz?”. Evy McDonald pisze: „Nie daj się uwikłać
w pogmatwaną sieć pytań dlaczego. Poszukiwanie znaczenia choroby może doprowadzić do
frustracji i depresji oraz sparaliżować umiejętność podejmowania decyzji i działania”. Jak
mówią w programie 12 kroków: „Dopytywanie to umieranie”.
W czasach starożytnej Grecji do przywódcy wysyłano posłańca z nowinami na temat ostatniej
bitwy. Jeśli wiadomości były złe, zabijano posłańca. Twoim zadaniem nie jest zabicie posłańca
w postaci choroby poprzez ignorowanie go, narzekanie na niego czy po prostu tłumienie
objawów. Twoim zadaniem jest przyjrzenie się życiu ze współczuciem i szczerością przy
jednoczesnym rozwijaniu dystansu – co po prostu oznacza głęboką troskę przy zachowaniu
obiektywnej perspektywy. Z tej perspektywy rozpoznaj przestrzenie swojego życia, które
wymagają harmonii, spełnienia i miłości.
Co cię powstrzymuje przed doświadczeniem pełni zdrowia?
„Oczekiwanie z” tym pytaniem jest dobrą medytacją. Nie oczekuj, że odpowiedź pojawi się
natychmiast, choć czasem się tak zdarza. W czasie, gdy miałam dwoje małych dzieci i byłam
zajęta praktyką lekarską, wielokrotnie pytałam siebie, jakich zmian potrzebuję w życiu i co
muszę zrobić. Pojawiająca się odpowiedź była prosta: odpocznij, jesteś wypalona. Minął ponad
rok, zanim za tym podążyłam. Dlaczego? W tym czasie szczerze wierzyłam, że właściwy
odpoczynek nie idzie w parze z wybranym przeze mnie życiowym zajęciem. To był – i zawsze
jest – proces.
Niektórzy ludzie nigdy nie doznają uzdrowienia, gdyż wierzą, że zostaliby wtedy sami
i porzuceni. Chorowanie w naszej kulturze może być potężnym sposobem, który uzasadnia
zaspokajanie własnych potrzeb. Powiedzenie komuś: „Proszę, przytul mnie – jestem chora”
brzmi inaczej od: „Przytul mnie – chcę być przytulona, bo to miłe i lubię to”. Pierwsze zdanie
używa choroby w celu usprawiedliwienia ogólnoludzkiej potrzeby bliskości. Drugie zdanie
jasno wyraża nasze potrzeby. Wielu ludzi nie wie, że bliskość jest możliwa, nawet gdy nie
wykorzystujemy naszych ran, by ją otrzymać. Wychowano nas tak, że wstydzimy się potrzeby
dotyku, miłości i przyjaźni, więc bardzo wcześnie uczymy się nawiązywania kontaktu poprzez
zranienia.
W trakcie mojego stażu byłam dumna z tego, jak poradziłam sobie z opieką nad pewną
kobietą. Postanowiłam powiedzieć o tym jednej ze znajomych pielęgniarek, która także dobrze
znała tę pacjentkę i mogłaby cieszyć się ze mną. Gdy się z nią tym podzieliłam, usłyszałam:
„Tylko nie pęknij z dumy”. Osłupiałam. Zwyczajnie przejawiłam naturalną, ludzką potrzebę
podzielenia się swoim sukcesem z koleżanką, która byłaby w stanie to zrozumieć. Gdy
dorastałam, moi rodzice zawsze wierzyli, że każde z nas, dzieci, potrzebuje swojego miejsca
pod słońcem. Bez przerwy doceniano nasze talenty i osiągnięcia, a my czuliśmy się dobrze
sami ze sobą i ze sobą nawzajem, gdy się nimi dzieliliśmy (wciąż to robimy). Jednak znajoma
pielęgniarka zapewne nauczyła się, że nie należy „się przechwalać”. Często jedynym
momentem, gdy dobrze wyrażamy się o życiu jakiejś osoby, jest jej pogrzeb. To bardzo smutne.
Każda z nas powinna zaakceptować fakt, że bez względu na to, jak silne, niezależne i zdrowe
jesteśmy, zawsze będziemy potrzebowały innych do towarzystwa, celebracji i radosnego życia.
Potrzebujemy też, by inni odzwierciedlali naszą wartość!
Czy przejmujesz problemy wszystkich ludzi, zaniedbując siebie?
To klasyczny problem kobiet. Potrzeba bycia uzdrowicielką i rozjemczynią dla całej rodziny
lub w miejscu pracy to schemat, którego wiele z nas nauczyło się w dzieciństwie jako sposobu
na zdobycie uznania. W celu wykreowania zdrowia kobieta musi uczciwie rozpoznać tę
tendencję i zobowiązać się do zmiany.
Oto przykład. Gdy moje dzieci miały 10 i 12 lat, wciąż narzekały na moją dobrą przyjaciółkę.
Kobieta ta pomogła mi przy zbieraniu materiałów do niniejszej książki i była bardzo zabawną
towarzyszką w trakcie tego procesu. Moje dzieci twierdziły, że przyjaciółka zabiera mi zbyt
wiele czasu, w związku z czym nie jestem dla nich tak dostępna, jak one by tego chciały.
Zauważyłam jednak, że gdy Ann i Kate bawiły się z przyjaciółmi, czytały czy w pełni żyły
własnym życiem, ignorowały mnie przez wiele godzin, a nawet dni. Przez wiele dni, gdy nie
było mojej przyjaciółki, dzieci przychodziły i wychodziły zgodnie ze swoim upodobaniem,
skupiając się jedynie na własnych potrzebach. Gdy działy się inne rzeczy, nie były szczególnie
zainteresowane moim towarzystwem. Jednak wyjątkowo interesowały się mną, gdy tylko moja
absorbująca przyjaciółka pojawiała się w drzwiach.
Chcąc poradzić sobie z sytuacją, początkowo spędziłam wiele godzin, słuchając narzekań
Ann i Kate i starając się ustalić tylko ich potrzeby. Następnie dotarło do mnie, że na
nieświadomym poziomie córki oczekiwały, że nie będę miała żadnej potrzeby przyjaźni,
śmiechu i towarzystwa, która byłaby odrębna od nich. Gdy to sobie uświadomiłam, dałam im
jasno do zrozumienia, że ja także mam potrzeby – osobiste potrzeby, które są równie ważne
(nie ważniejsze – równie ważne) co ich. Zrozumiałam, że muszę stanąć w obronie zarówno
własnych potrzeb, jak i potrzeb moich dzieci. Razem zaczęłyśmy pracować nad
uświadamianiem sobie sposobów, w jakie one nieświadomie oczekiwały, że nie będę miała
odrębnego życia, i sposobów, w jakie mnie uwarunkowano, by poświęcić życie dla ich potrzeb.
Gdy zobaczyłam wyraźnie tę sytuację oraz to, co musiało się wydarzyć, miałam sen,
w którym dostałam czerwoną pompę paliwową z lat 50. XX w., która pompowała mleko. Na
pompie widniał napis „Matka”. Musiałam trzymać ją w lodówce, żeby mleko się nie zepsuło.
Usiłowałam sobie przypomnieć, komu miałam dać to mleko. Moja rodzina go nie potrzebowała
– nie pijemy mleka. Po przebudzeniu uświadomiłam sobie, że pompa reprezentowała mnie i oto
nadszedł czas, by odpuścić sobie przestarzały sposób matkowania.
Czy w pełni rozumiesz funkcjonowanie kobiecego ciała oraz to, jak ściśle twoje myśli
i uczucia są związane ze zdrowiem fizycznym?
Dla ciała każde uczucie czy myśl to „fizyczna rzeczywistość”. Myśląc o smaku czy zapachu
czekolady, pobudzasz mnogość takich samych reakcji, jakbyś jadła kawałek czekolady. Nasze
ciała nie są statyczną strukturą. Ilość słońca, które świeci na nas w ciągu dnia, wpływa na
fizjologię. Jakość słyszanych dźwięków wpływa na fizjologię. Jakość związków z innymi
ludźmi wpływa na fizjologię. Pewna kobieta powiedziała: „Moimi piersiami zajmuje się Lahey
Clinic!”. Zamiast wierzyć, że Lahey Clinic jest odpowiedzialna za jej piersi, dużo lepiej by jej
zrobiło wzięcie odpowiedzialności we własne ręce.
Wiele kobiet nie rozumie nie tylko tego, jak wielki wpływ na nasze ciało ma środowisko, ale
także podstawowej anatomii ciała. Mnóstwo kobiet, które przeszły operację, nie wie dokładnie,
co im wycięto, a co pozostawiono. Jednak wiedza, gdzie dokładnie znajdują się narządy
w ciele, bardzo uspokaja. W trakcie mojego stażu przeprowadziłam u pewnej kobiety operację
ostrego zapalenia wyrostka robaczkowego. Ze względu na zagrażające życiu zakażenie kobieta
wymagała także usunięcia macicy i jajników. Kilka dni później dowiedziałam się, że kobieta ta
myślała, iż jej wyrostek robaczkowy był wielkości dużego melona, a po jego usunięciu jej
brzuch jest pusty. Wyjaśniłam, że pomimo wycięcia narządów miednicy jej podbrzusze
wypełnia jelito cienkie i grube. Ta informacja była istotna dla jej powrotu do zdrowia. Dzięki
temu czuła, że strata jest mniej przytłaczająca. Pomogło jej również obejrzenie rysunków
własnej anatomii – zobaczyła, że wyrostek był mniejszy od małego palca.
Zachęcam, aby kobiety wzięły kopie wszystkich swoich wyników, zwłaszcza opisy
przebytych operacji, i przejrzały je ze swoim lekarzem, który może odpowiedzieć na ich
pytania, tak by dokładnie wiedziały, co się dzieje w ich ciele, co jak wygląda i co w nim
pozostało. Idąc do lekarza, zabierz przyjaciółkę lub dyktafon. Zadawaj pytania. Bądź aktywna.
Posiadanie przy sobie kopii wyników może także usprawnić opiekę zdrowotną kobiet w czasie
podróży lub wizyty na izbie przyjęć.
Czy wiesz, gdzie znajdują się poszczególne narządy w twoim ciele? Jeśli nie, pomyśl
o przejrzeniu encyklopedii lub standardowego podręcznika anatomii. Poznaj swoje zdrowe
ciało, a nie tylko chore. Musisz przyznać się do całego ciała – nawet tych jego części, które nie
są akceptowane społecznie.
Jak nazywasz swoje narządy płciowe? Jak nazywano kobiece narządy płciowe w twojej
rodzinie? Zbyt wiele kobiet wychowało się w rodzinach, w których wszystkie funkcje poniżej
pasa uważano za wstydliwe i nie rozmawiano o nich. Jedna z moich przyjaciółek powiedziała:
„W mojej rodzinie obszar poniżej pasa nazywano «tam». To było dość niejasne. Wciąż nie
wiem, jak to nazywać. Podobnie kobiety nie mogły mieć gazów!”. Podczas ostatniego
spotkania Association of Pre- and Perinatal Psychology and Health słynna położna Ina May
Gaskin skomentowała, że kobiety byłyby dużo bardziej przygotowane do porodu, gdyby
z większym poczuciem humoru i bardziej luźno traktowały funkcje cielesne takie jak
wypróżnianie i gazy. Zgadzam się.
Pierwszym krokiem odzyskiwania kobiecej mądrości jest nazywanie i odzyskanie całej swojej
istoty. Regena Thomashauer, autorka książek pt. „Mama Gena’s School of Womanly Arts”
(Simon & Schuster, 2002) i „Mama Gena’s Owner’s and Operator’s Guide to Men” (Simon &
Schuster, 2003), spędziła wiele lat, badając kultury boginiczne starej Europy, i poświęciła
życie, pomagając kobietom wprowadzić tę wzmacniającą je wiedzę w praktykę w ich
codziennym życiu. Odnosząc się do narządów płciowych, Regena Thomashauer używa dość
szokującego słowa cipka [ang. pussy to także ‘kotek’ lub ‘bazia’ – przyp. tłum.]. Wielu
kobietom na skutek kulturowych przekonań na początku wydaje się to obraźliwe. Jednak to
przyjazne słowo może być pieszczotliwym określeniem, które trafnie opisuje ciepły,
kędzierzawy i przynoszący przyjemność obszar ciała. Z pewnością jest dużo lepsze od innych
terminów slangowych! Przeczytanie książek tej badaczki pomoże ci nie tylko zaakceptować to
słowo, ale także przyjąć moc narządów płciowych. Sanskryckie słowo yoni, jak już
wspomniałam w rozdziale 9, również jest trafnym wyborem.
Czy realizujesz swój życiowy cel?
Nasze ciała funkcjonują najlepiej, gdy jesteśmy zaangażowane w działania, które nam w pełni
odpowiadają i sprawiają nam przyjemność. Zaangażowanie w głęboko twórczą pracę, która
przynosi nam satysfakcję – a nie tylko zadowala naszego szefa, męża czy matkę – wzmacnia
nasze zdrowie. To może być ogrodnictwo, programowanie komputerowe czy też spawanie. Mój
przyjaciel i kolega po fachu, dr Gay Hendricks, nazywa to naszą Strefą Geniuszu. Kiedy
zobowiążemy się spędzać większość czasu w Strefie Geniuszu zamiast w naszej Strefie
Doskonałości (robienie rzeczy, w których jesteśmy dobre, ale które tak naprawdę nie czynią nas
spełnionymi), wtedy naprawdę zaczniemy kwitnąć.
Choć każda z nas od czasu do czasu musi angażować się w pracę, której tak naprawdę nie
chce wykonywać, aby dostać się tam, gdzie chce, rozkwitamy tylko wtedy, gdy zarabiamy na
życie w Strefie Geniuszu. (Zachęcam do zdobycia doskonałej książki dr. Hendricksa pt.
„Wielki skok” [MT Biznes, 2010], by przeczytać więcej o tym, jak zmienić swoje życie). Dla
wielu ludzi chodzenie do pracy jest bardziej „zarabianiem na śmierć” niż „zarabianiem na
życie”. Ludzie częstokroć godzą się na bardzo niesatysfakcjonujące środowisko pracy ze
względu na „socjal”. Nazywam to umieraniem dla korzyści. Dobrobyt finansowy i zdrowie
ginekologiczne są ze sobą blisko powiązane. Stres natury finansowej wpływa na obszar drugiej
czakry w ciele (macicę, jajowody, jajniki oraz dolny odcinek kręgosłupa). Kreujemy zdrowie
w tym obszarze, gdy docieramy do umiejętności życia twórczego i dostatniego.
Życie w Strefie Geniuszu i zostanie osobą zamożną często wymaga przede wszystkim zmiany
postaw wobec pieniędzy, własnej wartości oraz pracy. Musimy wyraźnie dostrzec, jaki wpływ
ma na nas przekonanie naszej kultury na temat gry o sumie zerowej. Przykładowo, wiele osób
wierzy, że jeśli dobrze im się wiedzie, ktoś inny musi cierpieć. Mówią: „Ilość pieniędzy
w obiegu jest ograniczona”. Lub też odwrotnie: „Jeśli komuś innemu dobrze się wiedzie, mi nie
może się udać. Nie mam szans na odniesienie sukcesu”. Nasze finanse w ogromnym stopniu
zależą od przekonań dotyczących pieniędzy. Świadomość ubóstwa przenika naszą kulturę na
każdym poziomie. Zmieniając przekonania, możemy zmienić dochody!
W książce pt. „Your Money or Your Life” (Viking, 1992) nieżyjący już Joe Dominguez, były
analityk z Wall Street, i Vicki Robin wskazują, że dla większości ludzi pieniądze to materiał, na
który wymieniają energię życiową5. Sugerują, żebyś wyliczyła, ile zostało ci godzin w życiu –
twojej całkowitej energii życiowej. Następnie skalkuluj, ile kosztuje cię praca w przeliczeniu na
energię życiową. Jeśli pracujesz tak wiele godzin, że potrzebujesz drogich wakacji i często
chorujesz, by zrównoważyć wyczerpanie energii spowodowane pracą, być może odkryjesz, że
biorąc pod uwagę „ukryte” koszty wakacji i choroby, godzina twojej pracy jest warta o wiele
mniej, niż za nią dostajesz. Ta metoda pomaga znaleźć równowagę w relacji z pieniędzmi
poprzez określenie, ile spełnienia czerpiesz z każdego zakupu w porównaniu z tym, ile cię to
kosztuje w przeliczeniu na energię życiową.
Następny krok to świadoma decyzja, by wydawać więcej pieniędzy na przedmioty i działania,
które dają ci największe spełnienie, i mniej pieniędzy na rzeczy, które ostatecznie nie mają
znaczenia. W końcu twoje wydatki się zmniejszą, a wzrośnie czerpane z nich spełnienie. Gdy
zaczniesz w ten sposób postrzegać pieniądze, zmieni się twoja relacja z nimi. Zaczniesz
dostrzegać, że nie musisz odkładać na później tego, co zawsze chciałaś zrobić. Niektóre
z moich największych przyjemności, takich jak spacer po plaży, czytanie czy chodzenie do
kina, prawie nic nie kosztują. Bardziej spełnione życie nie musi cię dużo kosztować. Gdy
zastosowałam program Dominguez–Robin w późnych latach 80. XX w., uświadomiłam sobie,
że mój wolny czas jest dla mnie bezcenny i że już nigdy nie będę w stanie pracować, bez
względu na to, jak wysoka będzie płaca i jak dobry pakiet pracowniczy, jeśli dana praca nie
będzie dawała spełnienia mojej duszy i nie pozostawi mi wystarczająco dużo czasu na
kreowanie życia na własnych warunkach. Dlatego do dziś odrzucam ogromną większość
zaproszeń, by wystąpić publicznie, jeśli nie są zgodne ze mną.
W wieku średnim, w trakcie nieoczekiwanego rozwodu, jeszcze raz zostałam zmuszona do
rozpoznania tego, co naprawdę cenię. Kilka lat przed rozwodem usunięto mi dużego mięśniaka
macicy – oznakę tego, że miałam do odrobienia lekcje drugiej czakry w dziedzinie pieniędzy,
seksu i władzy. Pamiętaj – ciało nigdy nie kłamie! Po rozwodzie z dnia na dzień moje dochody
zmniejszyły się o połowę, a wydatki znacznie wzrosły. Musiałam płacić większość czesnego
moich córek na dwóch prywatnych uniwersytetach. Nic lepiej nie przyciąga naszej uwagi do
kryzysu finansowego (lub zdrowotnego)! Wiedząc o związku między dobrobytem a myślami,
przeczytałam klasykę gatunku, czyli książkę pt. „Myśl i bogać się” autorstwa Napoleona Hilla,
wszystkie książki Suze Orman, a także wszystkie porady finansowe Roberta Kiyosakiego,
autora książki pt. „Bogaty ojciec, biedny ojciec” (Instytut Praktycznej Edukacji, 2002; więcej
informacji znajdziesz na www.richdad.com). Grałam też w genialną grę planszową
Kiyosakiego „CashFlow 101”, aż w końcu potrafiłam regularnie wydostać się z wyścigu
szczurów (od wypłaty do wypłaty) i wejść na szybką ścieżkę (tworząc dochody z działalności
gospodarczej lub inwestycji). Ta gra niesamowicie odtwarza twój związek z pieniędzmi.
I naprawdę otwiera szeroko oczy.
W końcu zrozumiałam, że edukacja finansowa jest istotna dla wszystkich kobiet. Zauważyłam
nagłą potrzebę zabezpieczenia dochodu rezydualnego (takiego, który napływa bez względu na
to, czy pracujesz, czy też nie). Dochód rezydualny to największa różnica pomiędzy ludźmi
zamożnymi, a tymi, którzy mają trudności finansowe. Dowiedziałam się także, jak
przeprogramować myślenie na temat dobrobytu dzięki pracom Catherine Ponder, autorki
książki pt. „The Dynamic Laws of Prosperity” (Prentice Hall, 1962), oraz Randy’ego
Gage’a (więcej informacji o Randym Gage’u i jego pomysłach dotyczących dobrobytu
znajdziesz na stronie www.randygage.com). W trakcie rozwodu przypadkowo w programie
„Today” spotkałam Suze Orman. Powiedziała mi, że zawsze da się zauważyć, iż problemy
zdrowotne danej osoby zaczynają się od jej sytuacji finansowej, gdyż w zestawieniu
finansowym nie da się ukryć energii. Wcześniej czy później wyciek energii uderza w ciało
w postaci problemu fizycznego. Powiedziała też, że jedyne rzeczy, które zabierają ci pieniądze,
to gniew lub strach. Odkryłam, że Suze ma absolutnie rację: miałam w tamtym momencie
ogromne pokłady obu tych emocji w sobie. Stosując prawa dobrobytu w moim życiu (na
przykład prawo obiegu: jeśli chcesz otrzymywać, musisz nauczyć się dawać itd.), ostatecznie
udało mi się stworzyć prawdziwą obfitość materialną i znacznie poprawić zdrowie. Ten proces
dał mi taką siłę, że przekazałam go córkom, aby w kwestii bezpieczeństwa finansowego nie
musiały być zależne od mężczyzny.
Czas Einsteina
Równie ważna dla naszej zdolności do rozkwitu jest zmiana naszej relacji z czasem. Kilka
lat temu odbyłam niezwykłą rozmowę z dr. Gayem Hendricksem o tym, co nazywa on
Czasem Einsteina (napisał o tym w swojej wspomnianej poprzednio książce „Wielki skok”).
Wskazał, że każdemu przydzielono taką samą ilość czasu każdego dnia. Ale w tym coraz
bardziej zatłoczonym świecie ludzie odczuwają presję czasu i działają pod wpływem
stresującego przekonania, że czas im się kończy. Korzystając z fizyki kwantowej
i kontinuum czasoprzestrzennego Einsteina, dr Hendricks wyjaśnił, że nasze postrzeganie
czasu jest pod silnym wpływem naszych odczuć na temat tego, co z nim zwykle robimy.
Dlatego gdy coś jest bolesne lub niespełnione, nasze pole energetyczne kurczy się, a czas
ciągnie się bez końca. Czujemy się nieszczęśliwi. Z drugiej strony, gdy angażujemy się
w coś, co nas wzbogaca, na przykład kochamy się z naszym ukochanym, nasze pole
energetyczne rozszerza się, a czas stoi w miejscu. Godzina spędzona z pasją mija w minutę,
ale kilka sekund, gdy dotykasz gorącego pieca, jest jak wieczność. Wszystko jest względne.
Dr Hendricks zauważa, że nigdy nie mamy wystarczająco dużo czasu, aby zrobić to, czego
naprawdę nie musimy robić w pierwszej kolejności. Z drugiej strony, kiedy działamy
w naszej Strefie Geniuszu – robiąc rzeczy, które kochamy i do których zostałyśmy
stworzone – wtedy jesteśmy znacznie bardziej wydajne, a nasze postrzeganie czasu zmienia
się całkowicie. Robimy więcej w znacznie krótszym czasie.
Możemy stać się mistrzyniami czasu poprzez bycie w każdej chwili w pełni obecnymi i ze
zrozumieniem, że nasza percepcja zakrzywia czas i kształtuje nasze doświadczenie. Dr
Hendricks sformułował wyzwalającą myśl: „Jestem tam, skąd pochodzi czas”. Gdy
zostałam wprowadzona w tę najbardziej sprzyjającą zdrowiu i wyzwalającą koncepcję
czasu, napisałam następującą afirmację: „Czas jest po mojej stronie. Czas stoi dla mnie
pełen słodyczy. Tworzę ponadczasowy czas. Mam wystarczająco dużo czasu. Dzierżę czas
mojego życia!!! Jestem tam, skąd pochodzi czas – w powolnych, seksownych, zmysłowych
rytmach radości i przyjemności, które rozciągają się w wieczność. Achhhhhhhhhh!”.
Mam ją naklejoną na moim lustrze w łazience, abym mogła regularnie patrzeć na to i czuć
prawdę za każdym razem, kiedy mam ochotę poddać się niszczącym zdrowie skutkom
nadmiernej pracy lub pośpiechu. Sugeruję, abyś zrobiła to samo!
Czy zaprojektowałaś swoje życie tak, by móc spełniać zarówno swoje najgłębsze potrzeby, jak
i pragnienie służenia innym?
Pełny osobisty rozwój, zaspokajanie własnych najgłębszych emocjonalnych potrzeb
i jednoczesna praca z innymi ludźmi dla wspólnego dobra są jak najbardziej możliwe.
Tymczasem nasza kultura nauczyła kobiety czegoś zupełnie odwrotnego: poświęcania siebie
i własnych potrzeb dla dobra innych. Nie da się jednak zaspokoić czyjegoś pragnienia, gdy
nasza szklanka jest zawsze pusta. Wiele badań wykazało na przykład, że kobiety poświęcające
ukochaną pracę i optymalny rozwój osobisty, by troszczyć się o innych, są narażone na raka
piersi. To nie poświęcenie stwarza problem, ale niewyrażony żal, który z niego wynika.
Kobieta, nie wierząc, że ma prawo do osobistego rozwoju, nie pozwoli sobie uznać tego typu
żalu. Musi jej o tym przypomnieć mądrość jej ciała, by przywrócić równowagę. Najbogatsi
ludzie, których znam, są jednocześnie najbardziej hojni. Tworzą lepszy świat i jednocześnie
czerpią radość z obfitości.
Czy regularnie wyrażasz wdzięczność za swoje mocne strony, dary, talenty i osiągnięcia? Czy
potrafisz przyjmować?
Kreowanie pełni zdrowia – czy czegokolwiek innego, na przykład bogactwa – w dużej mierze
polega na zaakceptowaniu miejsca, w którym obecnie jesteś. Można się nauczyć przyjmować
pochwały i pozwalać sobie na pełne odczuwanie sukcesu i spełnienia na poziomie fizycznym.
Amanda Owen, autorka otwierającej oczy na sztukę otrzymywania książki pt. „The Power of
Receiving: A Revolutionary Approach to Giving Yourself the Life You Want and Deserve”
(Tarcher/Penguin, 2011), mówi: „Ci, którzy mają problemy z przyjmowaniem, przyciągają
tych, którzy mają problemy z dawaniem”.
Powodem, dla którego ludzie zatrzymują się w miejscu i nie są w stanie stworzyć lepszego
życia, jest to, że nie uznają tego, co już stworzyli. Zwykle wywodzi się to z podświadomego
uwarunkowania, które otrzymaliśmy w dzieciństwie, jak na przykład: „Pieniądze nie rosną na
drzewach” lub „Nigdy niczego nie osiągniesz”. Jeśli bez przerwy pomijasz ten krok, nie
uznajesz własnych osiągnięć i tylko koncentrujesz się na tym, co masz jeszcze do zrobienia,
twoja podświadomość słyszy jedynie: „Nie jesteś wystarczająco dobra. Nie zrobiłaś
wystarczająco dużo. Jest tak wiele do zrobienia. Nigdy nie będziesz spełniona” zamiast: „Dobra
robota. Zobacz, jak daleko zaszłaś”.
Jedna z moich koleżanek po fachu nauczyła się tego, gdy rozwinęła się u niej torbiel jajnika
w trakcie pracy naukowej w wiodącym ośrodku medycznym. Florence podjęła tam pracę, gdyż
nie wierzyła, że dzięki swojej kreatywności ma to, co jest niezbędne, by otworzyć własną
praktykę. Jednak po usunięciu torbieli jajnika Florence intuicyjnie wyczuła, że musi odejść
z pracy, gdyż pozostając, narazi się na niebezpieczeństwo. W tym środowisku ludzie nie
doceniali jej wrodzonej kobiecej kreatywności, w wyniku czego ona też jej nie ceniła. Florence
wiedziała, że nie jest na tyle silna, by przeforsować swój kobiecy punkt widzenia bez wsparcia
ze strony innych, ale „poświęcenie” jajników naprawdę przykuło jej uwagę i zmobilizowało do
zmiany. Odeszła z ośrodka medycznego i otworzyła własną praktykę, która okazała się
ogromnym sukcesem. Zaledwie kilka lat później, poznając mądrość jajników i uwalniając
potrzebę oskarżania innych, była w stanie w pełni zobaczyć, jak bardzo naraziła na szwank
swoją kreatywność w poprzednim miejscu pracy.
Wiele kobiet żyje z takimi oto przekonaniami: „Jest zbyt dużo do zrobienia”, „Nigdy tego nie
zrobię, ale nie mogę odpocząć czy dobrze się bawić, dopóki tego nie zrobię”. Klasyczne
podwójne związanie. Bezpośrednio wywodzi się ono z naszej kulturowej obsesji dotyczącej
wydajności i przekonania, że nasza wartość jest uzależniona od tego, co jesteśmy w stanie
zrobić dla innych, bez względu na to, czy są to dzieci, dobra czy usługi. Funkcjonując zgodnie
z takim systemem przekonań, kreujemy coraz więcej pracy, która nigdy nie jest ukończona i nie
przynosi spełnienia. A prawda jest taka, że nigdy nie zrobisz wszystkiego. Zawsze będzie coś
do zrobienia w przyszłości i zawsze będzie coś w przeszłości, co mogłaś zrobić lepiej. To
prawda o nas wszystkich. Moja odpowiedź: wkomponuj w swój harmonogram regularne
odczuwanie przyjemności i uznania, by już teraz nauczyć się czuć dobrze ze sobą i ze swoim
życiem! I rób regularne „uzupełnienia”. Przykładowo, ja każdego roku w swoje urodziny
i ponownie w Nowy Rok zapisuję zarówno moje cele na kolejny rok, jak i rzeczy, które
ukończyłam i osiągnęłam w roku ubiegłym. Lista uzupełnień zawsze mnie zadziwia, gdy patrzę
wstecz na to, jak wiele osiągnęłam. To bardzo satysfakcjonujące. Regena Thomashauer ujmuje
to w inny sposób: „Niestrawione dobro zamienia się w gówno”. Ta obserwacja jest absolutnie
prawdziwa, dlatego po prostu musisz regularnie potwierdzać i doceniać siebie i innych.
Pomyśl o jednej rzeczy, z której jesteś dumna i którą udało ci się zrobić dzisiaj, w tym
tygodniu czy w tym roku. Poczuj w pełni swoje osiągnięcia. Przyjmij je tak, by stały się czymś
więcej niż tylko zrozumieniem na poziomie intelektualnym. Zabierz siebie do swojego serca.
Jeśli nie czujemy się dobrze z własnymi umiejętnościami i osiągnięciami, nikt inny nie może
tego za nas zrobić. Znajdź kilkoro przyjaciół, przed którymi będziesz mogła się chwalić. (Mam
kilka grup kobiet, w tym moje córki, z którymi regularnie to robię. Jest to jedno z najbardziej
podnoszących na duchu i użytecznych przedsięwzięć, w których kiedykolwiek brałam udział).
Regularnie wysyłajcie sobie maile, przechwalając się, jakie wspaniałe jesteście, jak wiele macie
zdolności i z czego jesteście najbardziej dumne. Uświadomienie sobie, że jesteś wyczerpana
i dlatego decydujesz się spędzić dzień na odpoczynku, jest również czymś, z czego możesz być
dumna.
Pamiętaj, że optymalne zdrowie jajników wymaga uznania własnej twórczości jako
zewnętrznego przejawu najgłębszej wewnętrznej potrzeby autoekspresji. Tego typu
kreatywność nie musi być mierzona ani wydajnością, ani w dolarach, żeby pozytywnie
przyczynić się do twojego zdrowia czy zdrowia innych ludzi. Jednymi z osiągnięć, z których
byłam najbardziej dumna w tym roku, były możliwość spędzenia samotnego weekendu w domu
i czerpanie ogromnej przyjemności z posiadania własnej firmy!
Mówi się, że nadszedł również czas, abyśmy właściwie uznały i doceniły pełną wartość
wkładu finansowego, jaki kobiety wnoszą do dochodów rodziny. Według pracy Shriver Report
pt. „A Woman’s Nation Changes Everything” (Center for American Progress, 2009) kobiety są
w stanie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej kierować swoimi domami. Ponad 39% kobiet to
główne żywicielki rodziny, a kolejne 24% zapewnia co najmniej 1/4 dochodu rodziny.
Stanowimy dziś prawie połowę siły roboczej (40 lat temu – 1/3), co oznacza, że nasze głosy
i umiejętności wpływają na wszystkie obszary społeczeństwa – w przemyśle, edukacji,
medycynie i innych zawodach. To imponujące! Ale Shriver Report wskazuje również, że
kobiety wciąż o wiele częściej niż mężczyźni szukają przyzwolenia zewnętrznych autorytetów.
Nadal nie ufamy sobie. Możemy zmienić tę sytuację, ucząc się wsłuchiwać głęboko w mądrość
wewnątrz nas samych i w siebie nawzajem, dzięki czemu rozwijamy silne, pewne siebie głosy,
które są zakorzenione w wewnętrznych kobiecych wartościach.
(Kobiety, za dużo narzekając, często strzelają sobie w stopę. To zły nawyk, który przyczynia
się do ogromnego i niepotrzebnego cierpienia nie tylko ich samych, ale także wszystkich wokół
nich. Skupianie się na tym, co pozytywne, i podsycanie ognia pragnień i marzeń – swojego
i innych kobiet – jest o wiele bardziej radosne i pożyteczne. Znajdź przyjaciółki, które mają
odwagę zrobić to razem z tobą).

Krok trzeci: uszanuj i uwolnij emocje


Ból wynika z oporu przed naturalnym stanem dobrostanu. Im więcej
poświęcamy mu uwagi, tym mocniej go przyciągamy.
– Abraham, via Esther Hicks
Emocje to ważny element wewnętrznego przewodnictwa. Jak podkreślałam już wcześniej,
nasze emocje należą do nas. Dają nam znać, czy podróżujemy w kierunku naszych marzeń, czy
też w przeciwnym. I zawsze wskazują na niezaspokojone potrzeby, o których istnieniu nie
wiedziałyśmy. Musimy się nauczyć odczuwać własne emocje, uwolnić się od osądzania ich
i poczuć wdzięczność za przewodnictwo, które nam oferują. Nigdy nie kłamią. Ze względu na
prawo przyciągania chroniczna złość czy smutek przyciągają do nas sytuacje pełne złości lub
smutku. Widzisz na przykład, że utknęłaś w złości, i przewracasz się na oblodzonym chodniku
lub zostajesz zatrzymana za przekroczenie prędkości. Z drugiej strony, codzienne dawki radości
oraz uznania dla siebie i innych przyciągają do naszego życia radość i uznanie.
Dzieci automatycznie wiedzą, jak odczuwać własne emocje i jak je uwalniać. Gdy czują ból,
zatrzymują się i płaczą, by po chwili znów się bawić. Elisabeth Kübler-Ross wskazuje, że
naturalne wybuchy gniewu i emocji u dzieci trwają około 15 sekund. Wywołując u dzieci
poczucie wstydu lub winy z powodu ich złości, często blokuje się ich naturalne uwolnienie.
Naturalne emocje dziecka mogą zostać zablokowane i przerodzić się w rozczulanie się nad
sobą, które danej osobie będzie towarzyszyło przez lata. Kübler-Ross wskazuje, że ludzie,
którym w dzieciństwie nie pozwalano naturalnie wyrażać złości, często „kiszą się w użalaniu
się nad sobą” i trudno jest z nimi wytrzymać.
Tłumienie emocji to schemat przekazywany z pokolenia na pokolenie. Wiele kobiet przez
dziesiątki lat trzyma w ryzach złość. Chowają w sobie oceany łez, które należy wypłakać.
Pewna otyła kobieta podczas wizyty powiedziała mi, że jej matka i babcia nauczyły ją
objadania się czekoladą za każdym razem, gdy mąż wyjeżdża poza miasto, a one czują się
samotne. Tłuszcz na ich biodrach reprezentował trzy pokolenia unieruchomionej emocjonalnej
energii, zatrzymanej przez czekoladę.
Emocjonalne uwolnienie lub to, co już wcześniej nazwałam emocjonalnym nacięciem
i drenażem, to całkowicie naturalny i bezpieczny organiczny proces uzdrawiania6. Gdy po raz
pierwszy uczestniczyłam w intensywnych warsztatach i siedziałam z ludźmi, którzy
przechodzili przez różne głębokie procesy, czułam się, jakbym była na szpitalnej porodówce –
oczekiwałam, pozwalając ludziom, by się narodzili. Wszyscy mamy w sobie tę umiejętność.
Dzięki rubinowym pantofelkom Dorotka [postać z powieści „Czarnoksiężnik z krainy Oz” –
przyp. tłum.] sama mogła się dostać do Kansas, ale o tym nie wiedziała. Myślała, że potrzebuje
do tego czarnoksiężnika. Podobnie my wszystkie mamy w sobie siłę, która pozwala wybierać
myśli pełne wdzięczności oraz uwalniać stare urazy i łzy.
Wydawanie dźwięków to istotny element emocjonalnego uzdrawiania. Rodzące kobiety
naturalnie wydają głębokie, pierwotne dźwięki, które pomagają w rozwarciu szyjki macicy
i przejściu dziecka przez kanał rodny. Pierwotne dźwięki stanowią także element aktu
miłosnego, co jest podstawą metody Jacka Johnstona w pracy nad orgazmem wielokrotnym
(zob. www.multiples.com). Myron McClellan, muzyk specjalizujący się w uzdrawiającej mocy
dźwięków, mówi, że „śpiew jest elementem układu trawiennego ciała emocjonalnego”.
Śpiewanie to jedna z form uzdrawiania dźwiękiem. Kolejną jest zawodzenie lub głęboki szloch.
Te dźwięki są jak wyciory, które przechodzą przez ciało, oczyszczając je z toksyn i starych
odpadów. Pewna kobieta niedawno napisała: „Poszłam na kilkumiesięczny kurs sztuk walki
jedynie po to, by pomóc sobie uwolnić napięcia, które czułam w ciele, oraz wzmocnić siłę
mięśniową. Interesującym skutkiem ubocznym jest to, że znalazłam własny głos. Ucząc się
taekwondo, musiałam wydawać z siebie głośne krzyki towarzyszące uderzeniom i kopniakom,
które stanowiły część ćwiczenia. Nigdy wcześniej w życiu nie byłam w stanie wydać z siebie
dźwięku z tak wielkim zaangażowaniem. Jako dziecko nauczyłam się, że gdy nie wydaje się
dźwięków, można uniknąć zirytowania ludzi, którzy cię krzywdzą, a tym samym, być może,
uniknąć także krzywdy. Przez wiele lat niosłam ze sobą to dziedzictwo, milcząc nawet wtedy,
gdy zabito mojego męża. W innych kulturach kobiety są tradycyjnie nauczane głośnego
lamentowania i wyrażania żalu, smutku i gniewu z powodu śmierci. Nigdy nie wydałam
z siebie takich dźwięków, choć z pewnością chciałam to zrobić i potrzebowałam tego. Dopiero
teraz, 6 lat po śmierci męża, byłam w stanie wydać z siebie te dźwięki. Pojawiły się nie tylko ze
względu na karate, ale na skutek głębokiego uzdrowienia dróg oddechowych, którego udało mi
się dokonać dzięki makrobiotyce i medycynie orientalnej”.
Z wielu względów dużo trudniejsze od samego traumatycznego doświadczenia są rok lub dwa
lata po nim – być może dlatego, że w naszej kulturze w trakcie kryzysu otrzymujemy wsparcie,
ale tuż potem pojawia się oczekiwanie, które płynie zarówno z naszego wnętrza, jak i ze świata
zewnętrznego, żeby pójść dalej. Pewnego razu przyszła do mnie młoda kobieta, która rok
wcześniej wyleczyła się z ziarnicy złośliwej dzięki przeszczepowi szpiku kostnego.
Chemioterapia wywołała u niej wczesną menopauzę, więc pracowałyśmy nad estrogenową
terapią zastępczą, która miałaby złagodzić uderzenia gorąca. Kobieta była zmęczona i słaba, ale
nie było oznak nawrotu nowotworu. Gdy w gabinecie przeglądałyśmy jej historię, wybuchła
płaczem. Powiedziała, że ani w roku, gdy postawiono jej diagnozę, ani w trakcie całej
chemioterapii nie płakała ani razu. Nie pozwoliła sobie doświadczyć lęku. Po prostu przeszła
przez wszystko najlepiej, jak potrafiła. Rok później w życiu tej kobiety nie było żadnego
kryzysu. Jej ciało miało się dobrze, ale ona nie czuła się lepiej. Nie miała energii, by ćwiczyć,
ani ochoty, by przygotowywać dla siebie pożywne posiłki. Kiedy się nad tym zastanowiła,
uświadomiła sobie, że potrzebuje czasu, by przepracować ostatnie doświadczenia na poziomie
emocjonalnym.
Gdy po raz pierwszy poszłam do akupunkturzystki, dowiedziałam się, że w medycynie
chińskiej takie emocje jak gniew są postrzegane jako zwykła energia. Wiele kobiet nie potrafi
bezpośrednio wyrazić złości i używa jej w celu manipulacji. Jednak złość może być potężnym
sprzymierzeńcem. Gdy czujemy złość, jest ona zawsze związana z czymś, co należy w sobie
dostrzec. Złość nie musi dotyczyć sytuacji czy osoby, które ją wzbudziły. Jest zawsze oznaką,
że na jakimś poziomie nie zaspokajamy własnych emocjonalnych potrzeb. To jeden
z powodów, dla których gniew jest często elementem PMS.
Wszystkie kobiety powinny wiedzieć, że nikt nie może wywołać w nas złości. Nasza złość
należy do nas i mówi nam o czymś, co powinnyśmy wiedzieć. Złość jest energią – naszym
osobistym paliwem rakietowym. Mówi nam, że coś w naszym życiu wymaga korekty. Mówi
nam, że jest coś, czego pragniemy, ale jeszcze nie wiemy, jak to uzyskać, i jest niebezpieczna
jedynie wtedy, gdy zaprzeczamy jej istnieniu i tłumimy ją w ciele lub kierujemy ją przeciwko
komuś. Następnym razem, gdy zauważysz, że jesteś zła (co może się przejawić w postaci
rozdygotania, trzęsących się rąk lub irytacji), pobądź przez chwilę sama. Przejdź się.
Pooddychaj. Krzycz.
Spróbuj tego: ustaw dwa krzesła naprzeciwko siebie. Usiądź na jednym i wyobraź sobie, że
osoba, na którą się gniewasz, siedzi naprzeciw ciebie. Teraz powiedz tej osobie wszystko, co
naprawdę chcesz powiedzieć – bez względu na to, jak głośne, niedelikatne lub paskudne by to
było. Pozwól naprawdę uwolnić się twojemu gniewowi. Wejdź w to w pełni. A kiedy już to
zrobisz, pokochaj siebie za swoją odwagę. Następnie zapytaj siebie: „Czego potrzebuję?”.
Poczekaj na odpowiedź. Jeśli gniew pojawi się ponownie, powtórz ćwiczenie, aż ładunek
zostanie rozproszony.
Twoja złość na kogoś może być uzasadniona, jednak jeśli będziesz w niej tkwiła zbyt długo,
przede wszystkim sama na tym ucierpisz. Ostatecznie musisz zdecydować, czy chcesz
wyrównać rachunki, czy też chcesz być zdrowa i szczęśliwa! Życzliwie zapytaj siebie, czego
potrzebujesz. Gdy to uzyskasz, powiedz: „Dziękuję”.

Krok czwarty: naucz się słuchać własnego ciała


Uczenie się, jak słuchać i szanować ciało, to proces, który wymaga cierpliwości i empatii.
Poniższa lista sugestii może ci pomóc w tym procesie.
Stwórz listę tych rzeczy w twoim życiu, które są trudne, bolesne, radosne itd. W miarę
pojawiania się tych rzeczy zwróć uwagę na oddech, tętno i wrażenia płynące z ciała. Czym są?
Gdzie się pojawiają?
Skup się na tym, jak odczuwasz swoje ciało. Czy pewne części ciała są zdrętwiałe?
Zmęczone? Czy masz ochotę płakać? Czy któreś części ciebie chcą płakać? Te uczucia są
mądrością ciała, elementem wewnętrznego przewodnictwa.
Jaki masz obraz siebie? Wiele kobiet po latach nieustannego braku satysfakcji ze swojego
ciała i nieustannego stosowania diety rozwija nierealistyczny obraz siebie. Niektóre czują się
grubsze, niż są w rzeczywistości; to fakt, który został pięknie udokumentowany
w telewizyjnym reality show pt. „How to Look Good Naked”, w którym kobiety, ubrane
jedynie w biustonosze i majtki, zostały poproszone o spojrzenie na szereg innych kobiet
ubranych w ten sam sposób i wybór rozmiaru, który najbardziej im by pasował. Kobiety
niezmiennie przeszacowywały swój rozmiar, sądząc, że wyglądają na znacznie większe niż
w rzeczywistości. Jednak kobiety, które mają kontakt z wewnętrznym przewodnictwem,
wydają się wyższe i bardziej imponujące fizycznie, niż wskazywałyby na to rzeczywiste
rozmiary ich ciała. Sposób, w jaki siebie postrzegasz, tworzy wokół ciebie pole
elektromagnetyczne, które wysyła te uczucia w świat i przyciąga do ciebie rzeczywistość.
Świadomie wybieraj wysyłane sygnały.
Zauważ, co bezustannie mówisz do swojego ciała. Co się dzieje każdego ranka, gdy
patrzysz na siebie w lustrze? Krytykujesz swoje nogi, włosy, twarz? Bezustannie przepraszasz
innych za to, jak wyglądasz? Teraz napisz na kartce następujące zdanie i przyklej taśmą do
lustra: „Akceptuję siebie teraz bezwarunkowo”. Często pisałam to na recepcie i przekazywałam
pacjentce z następującą instrukcją: „Wypowiadaj głośno to zdanie przed lustrem, patrząc sobie
w oczy. Rób to 2 razy dziennie przez 30 dni”. Kiedy wykonasz to ćwiczenie, dowiesz się wiele
o wewnętrznych krytykach, którzy w tobie żyją. Nadaj im imiona, takie jak Esmeralda lub
Grześ, abyś następnym razem nie odbierała ich tak osobiście, gdy będą próbować poniżyć
ciebie lub twoje ciało. (Pamiętaj – to tylko stare, podświadome i błędne programy, które zostały
ci wcześniej wgrane; możesz je zmienić). Kiedy nie odbierasz ich krytyki osobiście, możesz
powiedzieć im, żeby byli cicho. Lub możesz nawet śmiać się z nich. I wiesz co? W końcu
stracą nad tobą władzę i odejdą! A potem możesz swobodnie głosić każdego ranka: „Jestem
piękna, urocza i seksowna”, gdy patrzysz w lustro.
Zauważ codzienne potrzeby ciała. Jesteś głodna? Musisz pójść do toalety? Jesteś
zmęczona? A może bezustannie ignorujesz swoje ciało?
Zrozum, że bezustannie deprecjonując pewne części i funkcje ciała, narażasz na szwank
swoje zdrowie. Barbara Hoberman Levine w swojej książce pt. „Your Body Believes Every
Word” (WordsWork Press, 2000) opowiada historię przyjaciółki, u której zawsze w trakcie
miesiączki występował ból odbytu. Levine zapytała ją, czy traktuje swój okres jak wrzód na
tyłku. Kobieta westchnęła i przyznała, że tak właśnie jest.
Zauważ, jakie są twoje lęki związane z ciałem. Boisz się na przykład dotykać piersi
z obawy, że znajdziesz w nich guzki? Zamiast tego poznaj anatomię ciała i naucz się dotykać
go z szacunkiem i miłością. Możesz przetransformować i uzdrowić relację z piersiami. To samo
dotyczy narządów płciowych.
Zwróć uwagę, czy są części ciała, których się wyrzekłaś. Których? Czy niektóre części
ciała są dla ciebie „nie do zaakceptowania”? Moja pacjentka aż do 35. roku życia miewała
częste bóle podbrzusza. Od swojej rodziny dowiedziała się, że chociaż gazy są czymś
naturalnym dla jej ojca i braci, w przypadku kobiet są zupełnie nie do zaakceptowania. Dlatego
też, zamiast pozwolić, by rozdymające jej brzuch gazy opuszczały ciało, ona dosłownie
zatrzymywała je, co przejawiało się w postaci bólu podbrzusza. Gdy tylko uświadomiła sobie,
że zupełnie wyparła tę naturalną cielesną funkcję, i zaczęła sobie na nią pozwalać, uwolniła się
od bólu brzucha. Puszczanie bąków jest zabawne. Wiedzą o tym małe dzieci. Wiedział o tym
nawet Szekspir. Zaakceptuj je, naucz się z nich śmiać i pierdnij sobie!
Gdy doświadczasz wrażeń płynących z ciała, takich jak ból pleców, „przeczucie
z trzewi”, ból głowy czy ból brzucha, zwróć na nie uwagę i sprawdź, czy jesteś w stanie
określić emocjonalną sytuację, która je wywołała. Niravi Payne naucza swoje klientki
nowego słownictwa, które pomaga czerpać siłę z objawów. Przykładowo, zamiast mówić: „Boli
mnie brzuch”, powiedz: „Co się dzieje, że mam problem z brzuchem?”. Trudne do przyjęcia
emocje, choćby gniew, lub takie, których nie potrafisz doświadczyć bezpośrednio, wpływają na
ciało. Gdy w ciele pojawia się jakieś odczucie, zatrzymaj się na chwilę, połóż się, pooddychaj
i pobądź chwilę sam na sam z objawem, emocją lub uczuciem. Możesz być zaskoczona innymi
uczuciami i spostrzeżeniami, które się pojawiają. Dr med. John Sarno, specjalista medycyny
fizykalnej i rehabilitacji z Rusk Institute w Nowym Jorku oraz autor książek pt. „Mind Over
Back Pain” (Berkeley Books, 1999) i „Healing Back Pain” (Warner Books, 1991), ma 75–85-
procentowy współczynnik powodzenia w leczeniu bólu pleców oraz innych powiązanych z nim
dolegliwości, takich jak ból szyi i fibromialgia, które nazywa zespołem napięciowego zapalenia
mięśni [ang. tension myositis syndrome – TMS]. Zauważa on, że narażone na te objawy osoby
są bardzo sumienne, odpowiedzialne i perfekcjonistyczne. (To nie to samo co osobowość typu
A, której cechą jest wrogość). John Sarno naucza pacjentów, jak uwolnić się od bólu, tworząc
powiązania między emocjami a objawami i mówiąc mózgowi, że już dotarła do niego dana
informacja, a ból może ustąpić. Efekty są często zdumiewające! Moja przyjaciółka przyszła na
jedno ze spotkań Sarno, kulejąc z powodu paraliżującej ją rwy kulszowej, którą miała od kilku
tygodni. Wyszła ze spotkania bez bólu.
Regularnie stawaj przed lustrem i dziękuj ciału za wszystko, co dla ciebie robi. Rozwijaj
połączenie pomiędzy ustami a uszami oraz resztą ciała, tak byś mogła się przyzwyczaić do
słuchania siebie mówiącej pozytywne rzeczy o twoim ciele. Nie zapominaj, że 90% funkcji
cielesnych przebiega bez twojego świadomego udziału. Co sprawia, że bije twoje serce? Co
trawi pokarm? Kto ci mówi, że musisz uzupełnić poziom płynów, pijąc wodę? Kto goi skórę,
gdy się zranisz? Kto mówi twoim uszom, by słuchały pięknej muzyki? Kto mówi oczom, by
oglądały piękny zachód słońca? Przyznaj, że twoje ciało jest cudem, a jego naturalnym stanem
jest zdrowie i radość.

Krok piąty: naucz się szanować swoje ciało


Niemal wszystkie kobiety w Stanach Zjednoczonych mają zaburzony obraz siebie ze względu
na miliony wyretuszowanych wizerunków „doskonałych” kobiet, serwowanych nam
bezustannie przez media. Już przed okresem dojrzewania zaczynamy porównywać siebie
z idolkami, z niemożliwą do osiągnięcia doskonałością. Dlatego też odnosimy się do ciała
poprzez negatywne porównania: „Moje biodra są za grube, moje piersi są za małe, moje kolana
są brzydkie, moje włosy są zbyt cienkie”.
Zamiast ulegać tym kulturowym nakazom i czuć się źle sama ze sobą:
Zrozum, że pragnienie posiadania tego, co społeczeństwo uznaje za „doskonałe ciało”,
jest całkowicie naturalne. Wiedz, że możesz być wobec niego bezsilna. (Mam na myśli fakt,
że takie pragnienie pojawia się samoistnie. Nie masz nad nim kontroli). Masz jednak moc
i kontrolę nad tym, co zrobisz z daną myślą czy danym pragnieniem. Dlatego tak ważne jest
słyszenie siebie i własnych myśli.
Kochaj ciało, które masz. Jeśli nie szanujesz, nie kochasz swojego ciała i nie troszczysz się
o nie, nikt inny tego nie zrobi, nikt nie będzie w stanie tego zrobić. Przyrzeknij, że będziesz
traktowała siebie i swoje ciało z życzliwością, zwłaszcza gdy z twojego wnętrza wyłonią się
docinki i porównania.
Zrozum, że myśli i przekonania na własny temat wysyłają do wszechświata sygnały,
które inni są w stanie wyczuć. W swojej książce pt. „Life Magic” (Miramax Books, 2005)
Laura Bushnell sugeruje, żebyś wyobraziła sobie ogromne lustro na niebie nad tobą. Na tym
lustrze czerwoną szminką napisz takie zdanie: „Jestem piękna i trudno mi się oprzeć”. Z czasem
ciało zareaguje na twoje myśli. Staniesz się tym, co afirmujesz.
Artykuły w magazynach dokumentują, że większość osobowości medialnych na jakimś etapie
swojej kariery poddało się lub podda operacji plastycznej. Modele doskonałości, pojawiające
się za pośrednictwem mediów w naszych domach, ustanawiają standard, który dla większości
z nas jest niemożliwy do osiągnięcia bez uciekania się do takich metod jak operacja7. Nie ma
też nic złego w poddawaniu się operacji plastycznej, by wyglądać jak najlepiej. Pomimo to
modelki na okładkach magazynów mają wyretuszowane kilka centymetrów z ud, pośladków,
a także wyszczuplającą taśmę, przyklejoną do pewnych obszarów ciała. Przecież one też są
ludźmi tak jak my wszyscy, w związku z czym u nich też pojawiają się te same zmarszczki
i fałdy na skórze. Jednak przemysł, w którym pracują, wymaga od nich pewnego wizerunku,
któremu mogą sprostać przede wszystkim dzięki odpowiednim genom, operacjom plastycznym,
a często surowemu i zdyscyplinowanemu stylowi życia, który pozwala im utrzymać atrakcyjny
wygląd. W telewizji lub na planie filmowym ktoś przez cały dzień chodzi za nimi z suszarką.
Na jakimś poziomie niemal wszystkie kobiety wyglądałyby świetnie (według standardu
kultury), gdyby poświęciły tyle samo czasu, energii i pieniędzy na swój wygląd co kulturowe
ikony z mediów, a wszystkie ich zdjęcia byłyby profesjonalnie przerobione. Wszystkie
widziałyśmy na to dowody w popularnym programie telewizyjnym, w którym zmienia się
wizerunek. Niesłabnącym urokiem zmieniania wizerunku jest to, że może ono nam pomóc
pokazać na zewnątrz to, jak się czujemy. (Jeśli chcesz wyglądać najlepiej, jak to możliwe,
polecam książkę pt. „Jak się nie ubierać” autorstwa Trinny Woodall i Susannah Constantine
[Świat Książki, 2007]. Jest bardzo praktyczna, pomocna i zabawna).
Starożytna sztuka upiększania ciała stanowi element troski o siebie. Lakiery do paznokci,
kredki do oczu i szminki do ust były używane już przez starożytnych Greków i Rzymian.
Wydaje się, że ludzkość zawsze interesowała się stylem i makijażem. Pochwalam nasilającą się
tendencję w kierunku większej troski o siebie poprzez regularny masaż, pedicure, manicure
i dopieszczanie siebie. To krok we właściwym kierunku!
Nasze podejście do ubierania się, makijażu, włosów i troski o siebie może wspomóc mądrość
Dolly Parton, która rzekła: „Odkryj, kim jesteś, a następnie rób to celowo”. Poprzez odkrycie
tego, kim jesteśmy wewnątrz, możemy to przejawić na zewnątrz. Jak powiedziała niegdyś Coco
Chanel: „Upiększanie to nic więcej, jak odzwierciedlenie serca”.

Krok szósty: uznaj siłę wyższą lub wewnętrzną mądrość


Istnieje niewidzialna siła czy też duchowy wymiar, który kieruje naszym
życiem, tak jak kochający rodzic kieruje dzieckiem.
– Pythia Peay
Nasze ciała przenika oraz karmi duchowa energia i przewodnictwo. Wiara w tę rzeczywistość
i zaufanie do niej są kluczowe dla zdrowia i szczęścia. Gdy kobieta wierzy w coś większego od
swojego intelektu czy też od jej obecnych okoliczności, jest w kontakcie ze swoim
wewnętrznym źródłem mocy. Każda z nas ma wewnątrz boską iskrę. Nieodłącznie jesteśmy
częścią Boga/Bogini/Źródła. Jezus powiedział, że Królestwo Boże jest w nas. Dzięki
wewnętrznemu przewodnictwu możemy nawiązać to duchowe połączenie. Nie musimy
wychodzić poza siebie, żeby je znaleźć.
Nietrudno jest łączyć się z wewnętrzną mądrością, naszą duchowością, ale intelekt i ego nie
są w stanie kontrolować ani tego połączenia, ani tego, dokąd ono prowadzi. Pierwszy krok to
szczera intencja, by się połączyć z boskim przewodnictwem. Drugi to uwolnienie się od
oczekiwań dotyczących tego, co się może wydarzyć. Trzeci krok to oczekiwanie na odpowiedź
poprzez otwartość na zauważanie w schemacie naszego życia zmian, które są związane
z pierwotną intencją.
Każda z nas ma anioła stróża, który może nas poprowadzić. Musimy jednak poprosić o to
prowadzenie i być na nie otwarte. Dostrzeganie schematów powiązania między wszystkimi
elementami to sposób postrzegania życia. To zmiana paradygmatu, o której wspominałam na
początku tego rozdziału. Rozumienie szerszej perspektywy nie jest utknięciem w jednym
miejscu. Uzyskanie dostępu do duchowego prowadzenia oznacza śledzenie, wraz z upływem
czasu, wzorca naszego życia. Jak powiedział David Spangler: „Marzenie, wydarzenie, książka,
słowa przyjaciela: to wszystko może być tym jednym słowem od anielskiej istoty”.
Mniej więcej 2 lata przed opublikowaniem pierwszego wydania tej książki, mojej pierwszej,
stałam przy łóżku w słoneczny piątkowy poranek, przygotowując się na nadchodzący dzień.
Przeglądałam moje ulubione medytacje, które zapisałam w małej książeczce z ręcznie
robionego papieru. Postanowiłam wypowiedzieć na głos zdanie z książki Frances Scovel Shinn
pt. „The Game of Life and How to Play It”8. Zrobiłam to wyraźnie, ze szczerą intencją:
„Nieskończony duchu, daj mi wyraźne prowadzenie, odsłoń przede mną doskonały sposób na
wyrażenie siebie. Pokaż mi, z którego talentu mam teraz skorzystać”. Tego popołudnia
zadzwonił do mnie znajomy, który jest agentem literackim. „Wydaje mi się, że nadszedł czas,
byś napisała książkę” – powiedział. Dopiero dużo później tego dnia powiązałam te dwa
wydarzenia. Czasem prowadzenie przychodzi łatwo i szybko. Gdy tak się dzieje, musisz
pokonać tę część intelektu, która ci mówi, że coś sobie zmyślasz i jesteś wariatką, wierząc
w takie rzeczy.
Chociaż każda z nas jest częścią większej całości, jesteśmy także jednostkami. Wyjątkowa
część tej całości, którą ucieleśnia każda z nas, musi być w pełni wyrażona, by stworzyć
zdrowie, szczęście dla siebie i innych oraz duchowy rozwój. Najlepszy sposób na wyrażanie
duchowego pierwiastka nas samych polega na tym, by stać się w pełni sobą. Nasze ciała, dając
nam znać, co jest dla nich dobre i „właściwe”, a co nie, kierują nas ku pełnej osobistej
ekspresji. Choroba jest często oznaką, że zboczyłyśmy z drogi, która prowadzi do życiowego
celu. Dlatego dr med. Bernie Siegel mawia: „Choroba jest boskim klawiszem resetu”.
Wielu lekarzy jest otwartych na tę przestrzeń tajemnicy, ale nie mają odwagi, by się do tego
przyznać. Bardzo uzdolniony człowiek, zajmujący się intuicyjnym diagnozowaniem
w południowej części Maine, powiedział mi: „Pewnego dnia zrobię przyjęcie w domu dla
wszystkich lekarzy z tej okolicy, którzy byli u mnie na sesji. Zdziwicie się, jak wielu was jest,
a także kto jest wśród was”.
Zapraszając świętość do naszego życia poprzez szczere poproszenie wewnętrznej mądrości,
siły wyższej lub Boga o prowadzenie, wzywamy wielką moc. Nie można tego lekceważyć.
Powodem, dla którego ludzie są wobec tego cyniczni i się z tego śmieją, jest lęk. Gdy szczerze
poprosisz, by świętość (wewnętrzne przewodnictwo lub duch) towarzyszyła twemu życiu,
dajesz przyzwolenie na zmianę życia. Być może zaczną się rozpadać obszary twojego życia,
które nie służą wyższemu celowi – co może być przerażające. Caroline Myss mawia: „Koniec
małżeństwa czy pracy to dzień na plaży dla anioła”. Będąc w obydwu sytuacjach, mogę
potwierdzić zarówno lęk, jak i moc zawarte w tej postawie. Kluczowa dla przejścia przez ten
czas jest otwartość na wielkość twojego ducha.
Wiara w anioły, zrobienie sobie astrologicznego kosmogramu czy sesja diagnozowania
intuicyjnego nie zwalniają nikogo od pracy nad uzdrawianiem i osiąganiem pełni. Pamiętaj, że
od wszystkiego można się uzależnić – nawet od tzw. dążeń duchowych. Wiele osób korzysta
z „praktyk duchowych”, by nie zajmować się trudnymi aspektami swojego życia. Stosowanie
kryształów, new age’owa muzyka, astrologia czy chodzenie do kościoła 2 razy w tygodniu
i jednoczesne picie czterech drinków co wieczór czy krzywdzenie swoich dzieci nie pomogą
w uzdrowieniu. Skrupulatna medytacja 2 razy dziennie i bycie co noc bitą przez męża nie
utrzymają cię przy zdrowiu. Cała „duchowość” świata nie wykona za ciebie ludzkiej pracy.
Jedynie ty możesz podjąć działanie niezbędne dla ułożenia sobie życia, które będzie pełne
energii. Jak mówi moja przyjaciółka z programu 12 kroków: „Bóg przenosi góry – przynieś
łopatę”.
Wiele kobiet, by ponownie połączyć się z wrodzoną duchowością, musi pokonać lata krzywd
natury religijnej, zwłaszcza jeśli padły ofiarą sekt czy patriarchalnych religii. Zbyt często
przedstawiano nam Boga jako mściwą, sprawiedliwą istotę, która jest poza ludzkim
zrozumieniem i poznaniem. Nic więc dziwnego, że wiele osób czuje złość na Boga lub walczy
z pojęciem siły wyższej czy wewnętrznej mądrości. Wiele kobiet utknęło na bardzo dziecinnym
etapie rzeczywistości, mówiąc, że: „Jeśli istniałby Bóg, nigdy nie pozwoliłby, żeby to mi się
przydarzyło”. Jedna z moich koleżanek mawia: „Jeśli traktuję Boga jako coś, co jest ode mnie
oddzielone i znajduje się poza mną, oskarżam go za każdym razem, gdy coś mi się w życiu nie
udaje”.
Wszystkie jesteśmy duchowymi istotami z wszechwiedzącą duszą czy siłą wyższą. Połączenie
z duchem to wrodzony element człowieczeństwa. Przez wieki poprzez religię nasza kultura
starała się kontrolować wrodzoną duchowość. Chociaż niektóre kobiety mogą dotrzeć do swojej
duchowości poprzez zorganizowane religie, zbyt wiele z nich polega na statycznych dogmatach
i zasadach, które oddzielają nas od codziennej duchowości. Duchowość płynie swobodnie
i nieustannie się zmienia. Chociaż wiadomo, że większość religii początkowo opierała się na
bezpośrednich głębokich i duchowych spostrzeżeniach ich założycieli, obecnie większości
zorganizowanych religii brakuje elastyczności i ciągłej ewolucji, by mogły mieć prawdziwą
łączność z duchem.
Częściowo w odpowiedzi na tak wiele lat istnienia religii opartych na męskim pierwiastku
obecnie wiele kobiet zwraca się w kierunku różnych aspektów Wielkiej Bogini. Jako kobiety
potrzebujemy „afirmującego seksualność wizerunku mocy i piękna, który będzie centralnym
punktem modlitwy i medytacji” – mówi Patricia Reis9. Po tym, jak przyswoiłyśmy sobie Boga
jako mężczyznę, w wyłaniających się obecnie wizerunkach Bogini możemy odnaleźć jakże
potrzebną równowagę.
Moja matka jest radiestetką i do intuicyjnego przewodnictwa często używa wahadła. Inne
kobiety stosują runy, karty tarota czy cytaty z Biblii. Duchowe przewodnictwo przychodzi pod
wieloma postaciami, więc zastosuj tę, która działa najlepiej w twoim przypadku.
Bez względu na to, co myślisz o duchowości, ważne jest, byś do codzienności wprowadziła
świętość. Duchowość przenika wszystko, co robię. Nie praktykuję duchowości w wyjątkowe
dni, takie jak Boże Narodzenie, ani nie praktykuję jej w specjalnym miejscu, zwanym
kościołem, synagogą czy świątynią. Moja duchowość to każda część mnie. Na jakimś poziomie
czuję, że jestem częścią Boga/Bogini/Wszystkiego, Co Jest – a nie czymś odrębnym. Jestem
w kontakcie z moją duchowością, gdy ćwiczę. Jestem w kontakcie z duchowością, gdy piszę.
Jestem w szczególnym kontakcie z moją duchowością, gdy pomagam kobietom otworzyć się na
ich wewnętrzne przewodnictwo. Sięganie ku innym, pomaganie im w uzdrowieniu i nawiązaniu
kontaktu z duchowością pomaga także mi uzdrowić siebie i połączyć się z duchowością.
Podobnie jak wiele kobiet, czuję głębokie duchowe połączenie z naturą. Wiele osób znajduje
spokój i ukojenie w jakimś wyjątkowym miejscu; miejscu, do którego mogli chodzić jako
dzieci, by czuć bliskość żywicielskich mocy natury. Kobiety często mówią mi o ulubionych
drzewach, skałach, wzgórzach oraz innych miejscach, które mocno łączą je z duchowością.
Spędzanie samotnie czasu na łonie natury jest często katalizatorem połączenia z duchowością.
Potężnym sposobem dostrojenia się do świata natury jest śledzenie faz księżyca i dostrzeganie
tego, czy naturalne przypływy i odpływy mają jakikolwiek wpływ na twoje ciało, emocje
i percepcję10. Zauważ, jaki wpływ mają na ciebie pory roku. Czy nadejście jesieni rozbudza
twoje zmysły i przygotowuje na nowe początki – a może tak się dzieje na wiosnę? Dowiedz się,
kiedy są równonoce i przesilenia. Od wieków ludzie czuli, że w tych okresach mają dostęp do
większej duchowej mocy. Wszystkie główne religijne święta obchodzi się w tym czasie. Nie
musisz nic studiować – po prostu bądź świadoma księżyca i rytmów natury. Żyję obok rzeki
z pływami i lubię obserwować zmieniający się poziom wody za oknem, wiedząc, że tak jak
moje ciało jest on powiązany z fazami księżyca.
Gdy dorastałam, mój ojciec chodził w niedzielę do kościoła, bo lubił kościół, a jego rodzina
od zawsze tam chodziła. Moja matka natomiast często chodziła na spacer do lasu. „On ma swój
kościół, ja mam swój” – mówiła. Każda kobieta musi znaleźć swoje duchowe centrum i własne
wewnętrzne przewodnictwo, które będzie dla każdej z nas inne.
Bez względu na to, czy wierzymy w anioły, Boga, Jezusa Chrystusa, ludzkiego ducha, Buddę,
Matkę Boską, Wielkiego Ducha czy Boginię Gaję, kontakt z duchowymi zasobami jest
podstawową siłą uzdrawiania. Pamiętanie o duchowej części naszej istoty i przyjmowanie
przewodnictwa, które dotyczy życia, stanowi element kreowania pełni zdrowia.
Boska Miłość: najsilniejsza energia na świecie
Kilka lat temu otrzymałam ulotkę o pracy zmarłego Brunona Groeninga (www.bruno-
groening.org/English), niemieckiego uzdrowiciela. Poszłam na spotkanie prowadzone przez
lekarzy z Niemiec i dowiedziałam się, że wiele uzdrowień z tzw. nieuleczalnych chorób
zostało dobrze udokumentowanych przez medyczną grupę naukową Bruno Groening Circle
of Friends11, która uczy sposobu dostrojenia się do boskości poprzez proces zwany
Einstellen. To sposób siedzenia z dłońmi na udach w pozycji wyciągniętej do góry
z rozłożonymi rękami i nogami. Można dzięki temu poczuć to, co Groening nazwał
Heilstrom (uzdrawiający strumień). Do tej praktyki została napisana piękna muzyka. Brałam
udział w wielu spotkaniach Circle of Friends i osobiście byłam świadkiem wielu
niezwykłych uzdrowień, w tym kobiety ze stwardnieniem rozsianym i mężczyzny
z cukrzycą insulinozależną. Byłam także pod wrażeniem rygoru naukowego, zgodnie
z którym dokumentowano uzdrowienia.
Potem dowiedziałam się o pracy inż. Roberta Fritchiego, autora filmu „Surviving Chaos:
Healing with Divine Love” (World Service Institute, 2009), który pracował z nieżyjącym
Marcelem Vogelem, naukowcem posiadającym wraz z IBM ponad 100 patentów z zakresu
technologii kryształów. Fritchie i Vogel przez wiele lat pracowali nad dokumentacją
uzdrawiania energią. Ta siła uzdrawiająca, którą Fritchie nazywał Boską Miłością, jest
moim zdaniem dokładnie tym samym co Heilstrom Brunona Groeninga. Fritchie określił to
najpotężniejszą siłą uzdrawiającą na świecie. Używał jej też, by pomóc uzdrowić wszystko
– od zanieczyszczenia środowiska po raka.
Choć Vogel opracował specjalne kryształy do wzmacniania energii, nie są one konieczne.
Fritchie wskazuje, że wszyscy jesteśmy kryształami i mamy zdolność zarówno do
wysyłania, jak i odbierania energii uzdrawiania przekazywanej poprzez intencję. (Jak już
zauważyłam, nasza tkanka łączna, zęby i kości to krystaliczne matryce, dzięki którym
informacja powstała w jednym obszarze jest natychmiast przesyłana całości). Dr Gary
Schwartz, dyrektor Laboratory for Advances in Consciousness and Health na Uniwersytecie
Arizony w Tucson, udokumentował to, pokazując także, że ludzkie serce emituje światło.
Boska Miłość jest dostępna dla wszystkich, bez względu na religię. Osobiście pracuję z nią
każdego dnia. Jest to podstawa wielu tzw. spontanicznych remisji, które zostały dobrze
udokumentowane w przypadku wielu chorób. Jak zauważa Fritchie, trzeba wierzyć
w kochającego stwórcę, aby Boska Miłość działała właściwie. Doszłam do wniosku, że nic
nie jest nieuleczalne i że uzdrawiająca moc Boskiej Miłości jest niezbędną wiedzą dla
każdego, gdy przechodzimy przez obecny czas zmian na planecie. (Robert Fritchie
prowadzi internetową grupę uzdrawiającą, która uczy ludzi, jak pracować nad dawaniem
i otrzymywaniem Boskiej Miłości. Aby uzyskać więcej informacji, zob.
www.worldserviceinstitute.org).

Krok siódmy: odzyskaj pełnię swojego umysłu


Kobiety powinny wiedzieć, że są zdolne do inteligentnego myślenia.
Powinny o tym wiedzieć już teraz.
– Adrienne Rich
Pozytywnym aspektem pisania jest to, że łączysz się ze sobą na
najgłębszym poziomie; i to jest niebo. Dostajesz możliwość poznania
siebie, zobaczenia, o czym myślisz. Zaczynasz nawiązywać relację ze
swoim umysłem.
– Natalie Goldberg
Jeśli mamy odzyskać mądrość ciała, musimy także odzyskać intelekt, umysł i umiejętność
myślenia. Gdy już doświadczymy bliskiego związku pomiędzy myślami a objawami płynącymi
z ciała oraz zorientujemy się, jak jesteśmy inteligentne, nasze myślenie będzie mniej zaburzone
przez hipnotyczny wpływ kultury. Zaczniemy ufać własnemu wewnętrznemu głosowi. Podamy
w wątpliwość nasze przekonania, uwalniając się od mentalnych nawyków, które miałyśmy
przez całe życie.
Prowadzenie dziennika, praktyka pisania i medytacja to metody stosowane przez wiele kobiet
w celu skutecznego nawiązania kontaktu z własnym głosem wewnętrznym i poznania własnego
umysłu. Pisanie proprioceptywne [ang. proprioceptive writing – PW] nauczyło mnie zaufania
dla mojego umysłu i wewnętrznej mądrości. Ten proces pisania, zapoczątkowany (opracowany)
przez dr Lindę Trichter Metcalf, autorkę książki pt. „Writing the Mind Alive” (Ballantine
Books, 2002), angażuje jednocześnie intelekt, intuicję oraz wyobraźnię. Praktykuje się go do
muzyki barokowej12. (Odkryto, że muzyka barokowa synchronizuje fale mózgowe ze średnią
częstotliwością 60 cykli na sekundę, co odpowiada rytmowi alfa i wiąże się ze zwiększoną
kreatywnością). (Więcej informacji na temat pisania proprioceptywnego znajdziesz na stronie
Proprioceptive Writing Center: www.pwriting.org).
Zauważyłam, że w trakcie pisania proprioceptywnego, jeśli po prostu spisałam swoje myśli,
gdy ich słuchałam, początkowo wydawały się przypadkowe i bezładne. Gdy piszę lub myślę
o jakimś słowie lub pojęciu, mój umysł natychmiast zmierza w kilku kierunkach jednocześnie –
wszystkie są pełne emocji i w równym stopniu ze sobą połączone. Nie ma w nich hierarchii ani
nie są one linearne. Dlatego też mój naturalny proces myślowy, podobnie jak w przypadku
wielu kobiet, kręci się w kółko i jest wielowątkowy. Jednak kontynuując ten proces,
zauważyłabym, że moje myśli zaczynają tworzyć sieć połączonych ze sobą znaczeń, które
wybiegają w kilku kierunkach. Moim zadaniem byłoby pójście za nimi i spisanie tego, co
usłyszałam i poczułam. Zawsze powracam do punktu, z którego wyszłam, ale z głębszym
zrozumieniem własnych przekonań i własnej mądrości.
Dzięki pisaniu zauważyłam, że każde słowo, które pojawia się w moich myślach, ma
znaczenie, a to znaczenie jest związane z całą moją istotą. Przykładowo, pisząc słowo stanik,
mój umysł niemal jednocześnie zmierza w takich oto kierunkach: myślę o relacji kobiety ze
stanikiem, o tym, jak kupiła swój pierwszy stanik, jak się z tym czuła, jakie to ma znaczenie dla
jej relacji z piersiami, czy kiedykolwiek używała stanika na fiszbinach, jakie znaczenie mają
piersi w jej kulturze, czy karmiono ją piersią itd. Zaczęłam doceniać, że moje pomysły, myśli
i mądrość pochodzą z całej mojej istoty – mózgu, macicy, siły wyższej – i mogą powstać
w jakiejkolwiek z powiązanych ze sobą części mojej istoty. Nauczyłam się ufać myślom.
Sposoby rozumowania w przypadku kobiet (i niektórych mężczyzn) nie wywodzą się
z logocentrycznego podejścia lewej półkuli mózgowej, nauczanego w naszych szkołach i na
uniwersytetach. Zdumiewająca jest świadomość, jak wiele wysoce inteligentnych kobiet uważa
się za głupie z powodu takiego treningu.
Pisanie jest potężnym narzędziem, które pozwala nauczyć się słuchania siebie. Przez lata
w moim pisaniu pojawiało się słowo wartościowy, gdyż na jakimś głębokim poziomie nie
czułam się wartościowa. Godzinami pytałam siebie, co chcę wyrazić poprzez to słowo. Zawsze
wokół tego słowa powstawały obrazy szkoły, autorytetów, sprawdzianów i kościoła. Wreszcie
medytacja nad słowem wartościowy doprowadziła mnie do przełomowego zrozumienia
pierworodnego grzechu bycia kobietą. Jak mogłam czuć się wartościowa, biorąc pod uwagę
kulturowe zaprogramowanie?
Jeśli jakieś słowo lub zdanie nieustannie pojawia się w twoim umyśle, jest ważne – niesie dla
ciebie znaczenie. Zbadaj temat. Napisz o nim. Medytuj nad nim. Jeśli w twoim umyśle pojawia
się jakaś myśl, naucz się ją akceptować bez oceniania. Ona niesie ze sobą znaczenie bez
względu na to, czym jest. Istnieje jakiś powód, dla którego się pojawia. Jak mawia Linda
Metcalf: „W umyśle nie ma turystów”.
Jeśli chcemy zmienić okoliczności naszego zewnętrznego życia, musimy się zmienić
wewnątrz. Pisanie proprioceptywne jest narzędziem, które pozwala zbadać to, co jest w naszym
wnętrzu. Jak możemy oczekiwać, że dotrzemy w jakieś inne miejsce, jeżeli nie wiemy, gdzie
jesteśmy? Odkryłam w sobie całe pokłady powinności oraz innych przeszkód, które wynikają
z edukacji i kulturowej indoktrynacji. Metcalf opisuje to jako mangrowe bagna z poplątanymi
korzeniami.
Dzięki temu, że pisałam przez wiele tygodni, miesięcy i lat, bezpośrednio doświadczyłam
własnej indoktrynacji i wreszcie usłyszałam wyłaniającą się z mojego wnętrza prawdziwą istotę
– własny głos. Zderzyłam się jednak także z własnym poczuciem winy dotyczącym niemal
wszystkiego: nie jestem wystarczająco dobrą matką i dobrym lekarzem, nie mam doskonałego
ciała i nie jestem w stanie zaspokoić wszystkich potrzeb! Stąd brało się to, co dr Anne Wilson
Schaef nazywała trwającym bez końca grzechem bycia kobietą z urodzenia. Poczucie winy
zdawało się częścią tego, kim byłam; zostało precyzyjnie zainstalowane wiele lat wcześniej.
Poczucie winy z powodu bycia „niewystarczającą” jest doskonałym narzędziem zatrzymywania
kobiet tam, gdzie jest ich miejsce. Jest formą uwewnętrznionego ucisku i lęku, który ma
utrzymywać status quo. Poczucie winy unieruchamia nas stwierdzeniami typu: „Co oni sobie
pomyślą, jeśli…”. Uświadomiłam sobie, że jeżeli nadal będę trwać w poczuciu winy, zamiast
zbadać jego głos we mnie, na zawsze pozostanę nieskuteczna w pracy, którą wykonuję najlepiej
– i którą najbardziej kocham. Jak to może pomóc mnie lub komukolwiek innemu? Gdy
odzyskałam aspekt polityczny mojej pracy i odpuściłam sobie poczucie winy, uwolniłam się
(w dużej mierze) od zestawu niszczących zdrowie przekonań. To proces, który wciąż trwa.
Moje pisanie było kluczowym elementem pozwalającym mi uwolnić się od tych części życia,
które już mi nie służyły. Bez względu na to, jak to zrobisz, ty także możesz się nauczyć
szanować umysł oraz pełnię swojej inteligencji.
Rozmowa z ciałem: słuchanie umysłu, który tworzy komórki
Często proszę kobiety, aby poprzez pisanie, medytację lub rysowanie przeprowadziły rozmowę
z objawami płynącymi z ciała lub z narządem, który im dokucza. Siedząc nad otwartym
dziennikiem i będąc otwartą na myśli, zapytaj ciało, czego potrzebuje lub co usiłuje ci
powiedzieć.
Jedna z moich pacjentek, która doświadczała obfitych krwawień menstruacyjnych i miała
mięśniaka, poprosiła, aby przemówiła do niej jej miednica. Napisała w dzienniku: „Jaką
mądrość chcesz mi przekazać poprzez krwawienia i mięśniaka?”. Przez kilka następnych dni
„czekała” z tym pytaniem przez 15 minut dziennie.
Odpowiedź, która się w końcu pojawiła, brzmiała: „Twój okres symbolizuje to, że zbyt łatwo
rezygnujesz z siebie. Obfite krwawienia odzwierciedlają wypływającą z ciebie życiodajną
krew. Robisz to samo w swojej relacji z chłopakiem. Ma to związek z twoją relacją z ojcem”.
Inna pacjentka powiedziała mi: „Poprosiłaś, żebym porozmawiała z szyjką macicy. [Miała
nieprawidłowy wynik badania cytologicznego]. Chodzi o wstyd, poczucie niedosytu i niebycia
wystarczająco dobrą. Wydaje mi się, że muszę się wsłuchać jeszcze bardziej”.
Powstało wiele doskonałych artykułów i jest mnóstwo warsztatów na temat pracy nad
dziennikiem oraz innych form introspektywnej rozmowy. Polecam książki na temat praktyki
pisania: Natalie Goldberg pt. „Writing Down the Bones” (Shambhala, 1986) i „Wild Mind”
(Bantam Books, 1990) oraz Anne Lamott pt. „Bird by Bird” (Anchor Books, 1995).
Praca ze snami: inkubacja snów
Sny przemawiają Językiem Dzikiej Kobiety. To ona przekazuje informacje.
Naszym zadaniem jest spisanie tego, co nam dyktuje.
– Clarissa Pinkola Estés
Możesz nauczyć się aktywnie pracować ze snami i konsultować się z nimi w sprawie
konkretnych problemów w twoim życiu. Zwracanie się do snów z prośbą o prowadzenie
określa się mianem inkubacji snów13. Aby była skuteczna, wymaga ona stuprocentowej
szczerości na temat okoliczności twojego życia. A oto, jak to zrobić.
Wybierz taką noc, kiedy będziesz mogła poświęcić temu procesowi energię i uwagę. W ciągu
10–20 minut opisz w dzienniku konkretną sprawę, na której chcesz się skupić. Zadaj sobie
poniższe pytania i bądź otwarta na inne sygnały wewnętrznego przewodnictwa.
1. Co jest korzeniem mojego problemu?
2. Jakie możliwe rozwiązania tego problemu przychodzą mi teraz na myśl?
3. Dlaczego te rozwiązania nie są odpowiednie?
4. Jak się czuję teraz, pracując nad tym?
5. Czy bezpieczniej jest żyć z tym problemem, niż go rozwiązać?
6. Co mogę stracić, jeśli teraz rozwiążę problem?
7. Co mogę zyskać, jeśli rozwiążę ten problem?
8. Czy jest cokolwiek, co moja przyszła jaźń chciałaby mi powiedzieć, a co mogłoby mi
pomóc?
Zapisz krótkie zdanie lub prośbę, zajmujące się twoim problemem, tak bezpośrednio i prosto,
jak to możliwe, i zapadając łagodnie w sen, miej to pytanie w pamięci. Pod ręką, obok łóżka,
połóż papier, długopis, latarkę lub dyktafon i zapisuj wszystkie zapamiętane sny. Czasami
spostrzeżenia przychodzą o 3.00 nad ranem lub wtedy, gdy się obudzisz, aby skorzystać
z toalety. Jeśli nie zapiszesz przynajmniej tych szczegółów snu, które są związane ze sprawą,
z dużym prawdopodobieństwem zapomnisz je do rana. Proces ten może zająć kilka nocy, zanim
pojawi się klarowny sen. Dr Doris Cohen, autorka „Repetition: Past Lives, Life, and Rebirth”
(Hay House, 2008), sugeruje, byśmy podchodziły do naszych snów tak, jak zrobiłby to reporter
– nadając im nagłówki jak w gazecie.
Oto przykład snu, który miałam niedawno, oraz tego, jak użyłam techniki Doris, by dotknąć
tego, co chciał mi ten sen powiedzieć. Przebywam w nim w mieszkaniu Regeny Thomashauer
(Regena, znana również jako Mama Gena, jest założycielką i dyrektorem generalnym Mama
Gena’s School of Womanly Arts). Na ścianie wisi plakat samotnego człowieka, który napisał
na nim wszystko o sobie. Jestem bardzo nim zainteresowana i czuję się tak, jakbym go
wcześniej znała. Jest późno w nocy, a kiedy wychodzę z budynku, okazuje się, że samochód
tego mężczyzny jest zaparkowany w strefie zakazu parkowania. Podchodzę do niego, a między
nami powstaje natychmiastowa „chemia”. Mówi mi, że jest chory i umiera. Całujemy się.
A potem po prostu zostawia swój samochód tam, gdzie jest, i razem wracamy do Regeny,
u której, jak się okazuje, ma sypialnię. Mówi mi, że zawsze chciał się ze mną umówić, ale nie
miał jaj, aby mnie zapytać. Jestem podekscytowana.
Potem sen się zmienia. Kiedy następnym razem go widzę, dobrze wygląda i czuje się
świetnie. Jest teraz w kuchni mojego domu z dzieciństwa. Flirtujemy. Telewizor jest włączony,
a jakiś facet o imieniu Danny sprzedaje swoją markę produktów na odchudzanie Lighten Up.
Wyłączam telewizor i mówię, że prawie nigdy tak nie miałam. Mój facet zmienia się teraz
w Toma Sellecka. Przygotowuję się do wyjazdu, aby iść do pracy. Mój facet jest tam ze mną.
Jestem taka szczęśliwa. Jesteśmy na samym początku.
Nazwałam ten sen „Miłość ściąga człowieka z krawędzi”. Doris uczy, że każdy we śnie jest
aspektem samego siebie, więc kiedy spojrzałam na swój sen, mogłam zobaczyć, że chodziło
o to, żeby zaprzyjaźnić się i zakochać w moim wewnętrznym aspekcie męskości (mój animus);
zadanie, w które byłam aktywnie zaangażowana przez ostatnie 10 lat. Kiedy przeżyłam rozwód,
moim najgorętszym życzeniem było zastąpienie męża innym mężczyzną, który przyszedłby
mnie uratować – finansowo, seksualnie i społecznie. Nie wiedziałam, że moja dusza ma inne
plany – plany, które przede wszystkim obejmują rozwijanie męskich umiejętności w zakresie
finansów i znajomości biznesu, a także uczenie się, jak stać się kobietą zdolną przyciągnąć
mężczyznę, który mnie interesuje (stąd wymarzone miejsce w Mama Gena’s School of
Womanly Arts). Z perspektywy czasu widzę, że musiałam zrobić to, co Carl Jung nazwał
hieros gamos, czyli święte małżeństwo pomiędzy wewnętrzną męską i wewnętrzną kobiecą
częścią jaźni. Krótko mówiąc, musiałam zostać mężczyzną, z którym chciałam się pobrać. Sen
ten oznaczał, że poczyniłam wielki postęp w tej dziedzinie. Obudziłam się bardzo
podekscytowana!
Betty, jedna z moich przyjaciółek, znalazła się w trudnej sytuacji życiowej. Czuła, że dwie
koleżanki obwiniają ją o to, że nie otrzymały awansu w pracy. Betty jest bardzo inteligentna
i kreatywna i zawsze jest w stanie wymyślić nowe podejście do pracy, które jest pełne radości,
nowatorskie i skuteczne. Przez wiele lat jej koleżanki zazdrościły jej tej umiejętności. Dla
Betty, która uwielbia pracę z ludźmi i ciężko znosi konflikty interpersonalne, ta sytuacja była
bardzo bolesna. Chociaż w swojej pracy znajdowała spełnienie, rozważała rzucenie jej
i przeprowadzkę na drugi kraniec kraju. Uświadomienie sobie wrogości koleżanek wzbudziło
w niej uczucie, które było stare i dziwnie znajome. Inni ludzie bojkotowali ją w podobnie
niesprawiedliwy sposób, czepiali się jej i robili z niej kozła ofiarnego. Nieustannie zdarzało się
to w innych miejscach pracy oraz innych okolicznościach zarówno osobistych, jak
i zawodowych. Betty miała już dość doznawania krzywd. Chciała w inny sposób żyć ze swoimi
darami i talentami. Postanowiła poddać się inkubacji snów i poprosić o przewodnictwo
odnośnie do zmiany nieświadomych schematów, przyciągających sytuacje, w których padała
ofiarą niedoskonałości innych ludzi. Przypominając sobie wszystkie inne sytuacje, w których
została skrzywdzona, i pozwalając sobie poczuć w pełni, jak wielkim oburzeniem ją to
napawało, poprosiła o sen, który by jej pomógł wyjaśnić sytuację. Napisała: „Dlaczego wciąż
odtwarzam w życiu sytuacje, w których ludzie się mnie czepiają?”.
Tej nocy miała taki oto sen. Dobra przyjaciółka siedziała po jej lewej stronie i starała się
pomóc jeżozwierzowi, gdy ten wystrzelił w nią swoje kolce. Przyjaciółka Betty wzięła kilka
kolców i wbiła je w jej ramię, po czym popatrzyła na nią, żeby sprawdzić jej reakcję. Betty po
prostu siedziała, pozwalając, by kolce tkwiły w jej ramieniu, sprawiając jej ból. Następnie
przyjaciółka wzięła garść igieł i szpilek i je także zaczęła wbijać w ramię Betty, która wciąż nic
nie mówiła – po prostu siedziała, znosząc ból. Wreszcie postanowiła coś z tym zrobić i sama
zaczęła wyciągać igły. Gdy to robiła, ze wszystkich ranek po igłach zaczęła wypływać duża
ilość krwi. Przejęta bólem i obfitością krwawienia, Betty postanowiła poskarżyć się
przyjaciółce, mówiąc jej, że wbijanie kolców i igieł w jej ramię nie jest w porządku. Betty
spojrzała w prawo i zobaczyła siedzących tam matkę, ojca i siostrę.
Gdy się obudziła, uświadomiła sobie, że przez całe dzieciństwo ci członkowie jej rodziny
obrażali ją i bili. Betty nigdy nie narzekała i nigdy nic nie mówiła. Po prostu sama zajmowała
się bólem i pozwalała sobie krwawić (pamiętaj, że krew symbolizuje rodzinę). Kiedy
zastanawiała się nad swoim snem, uświadomiła sobie, że nie musi się przeprowadzać ani
zmieniać pracy; musiała zmienić sposób, w jaki reagowała, gdy ludzie wyrażali swoją niechęć
względem niej. Nie mogła już dłużej pozwalać, by bez słowa skargi z jej strony kumulowały się
w niej psychiczne, emocjonalne czy jakiekolwiek inne kolce. Wiedziała, że dotarła do miejsca,
w którym może „wykrwawić się na śmierć” z powodu nagromadzonych przez całe życie
zranień, których nigdy nie rozpoznała i na które nie narzekała. Sposób, w jaki została
wychowana, wzbudził w niej przekonanie, że jeśli będzie narzekała, zbierze jeszcze większe
cięgi. Betty zrozumiała, że widząc pierwsze oznaki przemocy w swoich relacjach, musi się
bronić. Dostrzegła, jak głęboko wpojono jej w dzieciństwie mentalność ofiary. Początkowo
użyła swoich licznych darów i talentów, by uciec od rodziny – tylko po to, by wzorzec
wyniesiony z domu rodzinnego pojawił się w jej późniejszych związkach. Gdy Betty wyraźnie
dostrzegła swój udział w tworzeniu sytuacji, w których padała ofiarą, gdyż siebie nie broniła,
zaczęła się bronić przy pierwszej oznace dyskomfortu. Ponadto uświadomiła sobie, że jeśli
koleżanka ma problem co do jej umiejętności, ona nie musi się tym zajmować. Koleżanka musi
sama poradzić sobie z zazdrością i poczuciem niedowartościowania oraz zobaczyć, czego ma
się dzięki temu nauczyć. Betty nie może tego zrobić za kogoś.

Krok ósmy: postaraj się o pomoc


Nie wierzymy w siebie, dopóki ktoś nie odkryje głęboko w nas czegoś cennego,
wartego wysłuchania, godnego zaufania, świętego dla naszego dotyku. Wierząc
w siebie, możemy zaryzykować ciekawością, zdumieniem, spontanicznym
zachwytem oraz każdym doświadczeniem, które odzwierciedla ludzkiego ducha.
– E. E. Cummings
Poświęcenie czasu i pieniędzy na rozmowę z kimś, kto potrafi umiejętnie słuchać, może okazać
się bezcenne. Taką osobą może być terapeuta, pastor, coach lub ktoś, kto jest wart zaufania.
Sesje mogą być sposobem na zatrzymanie się, ocenę życia i poświęcenie sobie uwagi, której tak
bardzo potrzebujemy. Wielu terapeutów pomogło ludziom inaczej spojrzeć na życie
i zapoczątkować zmianę. Dobry terapeuta może być jak położna, oczekując, gdy ktoś rodzi to,
co jest w nim najlepsze.
Gdy miałam jakieś 14 lat i martwiłam się czymś, czego teraz nawet nie pamiętam, mój ojciec
powiedział, jak ważne jest wyrażenie tego, co czuję, i zrzucenie z serca ciężaru. (Wyrażenie
zrzucić ciężar z serca w sposób anatomiczny dokładnie opisuje sposób radzenia sobie ze
sprawami czwartej czakry, takimi jak smutek, który wpływa na ramiona, piersi i serce). Ojciec
powiedział: „Zauważyłem u ciebie tendencję do zamykania się w sobie i niemówienia o tym, co
się dzieje. Gdy to robisz, nie pozwalasz, by inni ci pomogli”. To była dobra rada. Każdej z nas
dobrze by zrobiły regularna ocena własnego życia i umiejętny słuchacz. Tego rodzaju wsparcie
powinno stanowić część kultury. Od czasu rewolucji przemysłowej i następującego po niej
podziału na pracę i dom, sferę prywatną i sferę publiczną w dużym stopniu straciliśmy oparcie
w społeczności. W idealnym świecie nie musiałybyśmy chodzić do terapeuty czy tworzyć
odrębnych grup wsparcia dla kobiet chorych na raka, cierpiących z powodu samotności czy
takich, które chcą kreować zdrowie.
Tuż po otwarciu ośrodka zdrowia Women to Women ja i moje koleżanki z pracy regularnie
pracowałyśmy z terapeutą, ucząc się, jak otwarcie i szczerze ze sobą rozmawiać i jak radzić
sobie z emocjami takimi jak złość, których kobiety nie powinny doświadczać. Nasz terapeuta
nigdy nie starał się nas zmienić czy „naprawić”. Po prostu stwarzał dla nas bezpieczną
przestrzeń, w której mogłyśmy wyrazić to, co chciałyśmy sobie powiedzieć, nie myśląc o tym,
że musimy się zająć uczuciami osoby, na którą byłyśmy złe. We wczesnych latach naszej
praktyki naprawdę nie wiedziałyśmy, że nawet wtedy, gdy wyrażamy złość czy rozczarowanie,
możemy funkcjonować ze sobą w idealnej relacji. Nie potrafiłyśmy przebić się przez stary
nawyk „bycia miłą”. Po wykonaniu intensywnej pracy nad współuzależnieniem (uzależnieniem
od związków) zauważyłyśmy, jak bardzo te wczesne sesje terapeutyczne pomogły nam w byciu
szczerymi wobec samych siebie i siebie nawzajem. W miarę jak wzrastała nasza
samoświadomość, potrzebowałyśmy o wiele mniej sesji. Nasza „terapia” grupowa (obecnie
zwana w terapii budowaniem zespołu [ang. team building]) pomogła nam uzyskać niezależność.
Udało się nam przyjąć i zinternalizować to, czego się dowiedziałyśmy. Wreszcie nauczyłyśmy
się komunikować ze sobą bez wsparcia osoby z zewnątrz.
Istnieje wiele różnych rodzajów terapii. Cała dziedzina zmieniała się w odpowiedzi na
ewoluującą wiedzę na temat uzależnień, powrotu do zdrowia i wpływu traumy z dzieciństwa.
Wydaje mi się, że terapia nie powinna być wieloletnia. Gdy tak się dzieje, sama w sobie może
się stać uzależnieniem, które niczym się nie różni od zależności od terapeuty, do czego czasem
dochodzi u zdrowiejących alkoholików. Wszystkie relacje, nie tylko terapeutyczne, funkcjonują
najlepiej, gdy uczestnicy postrzegają siebie nawzajem jako zasadniczo spełnione jednostki
z dużymi wewnętrznymi zasobami i mocnymi stronami, które czasami potrzebują
tymczasowego wsparcia.
Chociaż terapia indywidualna to niejednokrotnie pierwszy krok w przypadku wielu kobiet,
taka praca grupowa jak program 12 kroków lub grupa treningu umiejętności może być
skuteczna, gdyż pomaga nam zobaczyć, że inni ludzie dzielą nasze problemy. Członkini grupy
Anonimowych Żarłoków powiedziała mi kiedyś: „Leczenie uzależnień to odpowiedź Boga na
społeczność”. Bez wątpienia praca grupowa to rozwiązanie, które pomaga milionom ludzi.
Mądrość praktyczna, przekazywana w programie 12 kroków Anonimowych Alkoholików, to
plan życia oparty na wewnętrznym przewodnictwie. Wiele innych wspólnot 12 kroków stosuje
kroki AA, usuwając słowa alkohol i alkoholik, jeśli nie są one odpowiednie, i zamieniając je na
coś bardziej stosownego.
Grupy pomagają nam pozbyć się czegoś, co moja znajoma terapeutka określa mianem mitu
nieuleczalnej wyjątkowości, podczas gdy indywidualna terapia, zajmująca się takim traumami
jak kazirodztwo, może jeszcze bardziej wyizolować kobietę, „prywatyzując” coś, co
w rzeczywistości jest problemem kulturowym, a nawet globalnym. Elementem zranienia, które
wynika z uzależnień, kazirodztwa czy innego rodzaju wykorzystywania seksualnego, jest to, że
jest ono ukryte. Wyobraź sobie, jaką ulgę może przynieść uczestnictwo w grupie kobiet,
w której każda mówi: „Tobie też się to przydarzyło? Zawsze myślałam, że jestem jedyna!”.
Z mojego doświadczenia wynika, że kobiety, które mają za sobą historię traumy, doznają
największego uzdrowienia podczas terapii poznawczo-behawioralnej. Ten rodzaj terapii nie
skupia się jedynie na urazach z przeszłości, ale pomaga ludziom rozwinąć umiejętności, które
pozwolą im żyć teraz wydajnie i zdrowo. Poświęcanie zbyt dużego czasu na powrót do
przeszłości zwykle nie pomaga, gdyż łatwo można utknąć w bólu i inercji. Zamiast tego kobiety
z historią traumy powinny rozwinąć w sobie umiejętności, których nie rozwinęły
w dzieciństwie. W terapii poznawczo-behawioralnej kobiety uczą się odpowiadać na poniższe
pytania, by następnie podjąć skuteczne, oparte na równowadze działanie:
1. Co czuję?
2. Czemu służy to uczucie?
3. Co muszę dla siebie zrobić, by skutecznie poradzić sobie z tym uczuciem?
Zauważyłam, że dzięki tej metodzie życie wielu kobiet ulega większej poprawie niż
w przypadku stosowania innych metod. Umiejętności te są praktyczne i mogą pomóc
wszystkim, nie tylko tym, którzy mają za sobą historię traumy, gdyż reprogramują one stare,
podświadome przekonania.
Mnóstwo osób z przewlekłą lub zagrażającą życiu chorobą także spotyka się razem, by dzielić
nie tylko swoje łzy, ale także radość i śmiech. Dla wielu ludzi ten oddolny ruch grup wsparcia,
które powstają w całym kraju, jest źródłem rozwoju, pocieszenia i nadziei. Często kieruję ludzi
do wszelkiego rodzaju grup wsparcia w naszej społeczności i sama w nich uczestniczę. Dr
David Spiegel wyraźnie dowiódł, że kobiety chorujące na raka piersi z przerzutami, które
uczestniczyły w grupie wsparcia opartej na emocjonalnej otwartości i dzieleniu się
doświadczeniami, żyły dwa razy dłużej od kobiet, które nie uczestniczyły w takich
spotkaniach14. Możemy być pewne, że jeśli jakiś lek przynosiłby taki skutek, byłby
powszechnie stosowany. Jednak do dzisiaj większości kobiet, u których rozpoznaje się raka
piersi, nie zachęca się do szukania korzyści zdrowotnych wynikających z uczestnictwa w takich
grupach.
Dla wielu kobiet istotne jest regularne spędzanie czasu w kobiecym gronie. Gdy kobiety
zbierają się razem, każda z nich niesie w sobie część całej historii. Razem uzdrawiamy się
szybciej niż wtedy, gdy jesteśmy odizolowane i podzielone. Członkinie grupy są dla nas
lustrem, dzięki któremu możemy wyraźniej zobaczyć siebie.
Na początkowych etapach rozwoju samoświadomości kobiety zwykle nie mówią całej
prawdy, jeśli w pokoju jest choćby jeden mężczyzna. Tak samo może być w przypadku
mężczyzn. Uwarunkowano nas tak, by rozmowę dostosowywać do płci przeciwnej.
Uzyskiwanie samoświadomości wymaga środowiska, w którym możemy być w pełni sobą. Dla
wielu kobiet oznacza to, że powinny zapewnić sobie wyłącznie kobiecą grupę do czasu, gdy
będą w stanie powiedzieć prawdę o danym doświadczeniu bez korygowania historii w celu
ochrony mężczyzn, którzy ją słyszą. Ten proces zajął mi wiele lat.
Annie Rafter, znajoma pielęgniarka, opowiedziała taką oto historię. Pewnego lata wraz
z grupą przyjaciółek stworzyły załogę żaglówki i uczestniczyły w regatach. Spostrzegły, że gdy
tylko na łodzi pojawiał się mężczyzna, odruchowo mu się podporządkowywały, wręczając mu
rumpel lub oczekując, że to on wyznaczy właściwy kurs, choć nawet nie wiedziały, czy jest
dobrym żeglarzem.
Zauważając u siebie takie zachowanie, kobiety postanowiły, że przez jeden sezon będą
żeglować bez żadnych mężczyzn, tak by stworzyć spójny zespół. Wytrwały w tym i nauczyły
się sobie ufać. Podczas kolejnego sezonu żeglarskiego nie miało znaczenia, kto pojawiał się na
łodzi. Kobiety z załogi ufały samym sobie, sobie nawzajem oraz własnym umiejętnościom
żeglarskim. Już nie miały odruchu ulegania mężczyznom.
We wczesnym okresie działalności Women to Women często wspominałyśmy historię Annie
Rafter, nazwaną żadnych mężczyzn na łodzi. Podobnie jak jej załoga, musiałyśmy nauczyć się
ufać sobie nawzajem, a także nauczyć się, jak utrzymywać to zaufanie, bez względu na to, kto
pojawiał się w budynku. Odkryłam wtedy, że praca w gronie samych kobiet daje mi czas
i przestrzeń do opowiedzenia o swoich problemach w sposób, który po prostu nie działał
z mężem. Wprowadzono nas w błąd nauką, że nasi partnerzy powinni być naszymi najlepszymi
przyjaciółmi i naszym głównym źródłem emocjonalnego wsparcia. Czasami to działa, ale nie
zdarza się to często. Gdy w zakresie emocjonalnego wsparcia polegamy na mężczyznach,
często jesteśmy zawiedzione. Odkryłam, że gdy znalazłam czas, by przejść przez dany „proces”
z innymi kobietami, nie musiałam z mężem omawiać szczegółów dnia, by otrzymać od niego
radę czy wsparcie. Gdy wracałam do domu, spotykaliśmy się na równym poziomie, dzieląc się
wydarzeniami dnia w sposób, który był zgoła odmienny od tego, w jaki dzieliłam się nimi
z przyjaciółką. Spędzając dużo czasu z kobietami i mając ich wsparcie, nauczyłam się nie
obarczać mojej podstawowej relacji damsko-męskiej potrzebami, których ta relacja i tak nie
była w stanie spełnić.
Dzięki spotkaniom i wsparciu ludzie mogą wyjść z zaprzeczania. Program 12 kroków oraz
inne programy pomogły milionom ludzi odzyskać wewnętrzną siłę i spokój – co powinno
stanowić pierwszy krok, jeśli mamy pójść dalej. Jednak aby się w pełni uzdrowić, każda z nas
musi dotrzeć do miejsca, w którym nie identyfikujemy się zbytnio z naszymi ranami. Nie jest to
proste, gdyż, jak mawia Caroline Myss: „Język zranień jest pierwszym językiem, którego się
uczymy. Używamy ran do tworzenia bliskości”. Ludzie nie uzdrowią się w pełni i nie ruszą
dalej, dopóki traktują to, co się im przydarzyło, zbyt osobiście i identyfikują się tylko z rolą
ofiary. Gdy kobieta postrzega siebie jedynie jako ofiarę, często sama staje się sprawcą. Może
wybuchnąć złością na każdego, kto ośmieli się jej zasugerować, że ma wewnętrzną mądrość, by
dokonać zmiany. Uważaj na język, którym się posługujesz. Chociaż na początku możesz się
nazywać osobą, która doświadczyła kazirodztwa, lub osobą, która wyzdrowiała z raka,
ostatecznie identyfikacja z raną może ci utrudnić powrót do zdrowia i spełnienia – naszych
naturalnych stanów. W pewnym momencie odkryjesz, że lepiej jest powiedzieć coś w stylu:
„Jestem kobietą, która doświadczyła raka piersi/kazirodztwa”, ponieważ to poszerza twoje
możliwości, podczas gdy etykietka „ocalonego” może je zawężać. W końcu musimy wziąć
odpowiedzialność za nasze życie i za jego okoliczności, przestać obarczać wszystko winą, od
uzależnień i kazirodztwa po system polityczny i środowisko. Dostrzeganie emocjonalnych
wzorców, praca z nimi i odpuszczanie ich jest procesem.

Krok dziewiąty: pracuj z ciałem


W przypadku większości z nas rozmowa na temat różnych spraw po prostu nie wystarcza.
„Wiem o wszystkim, co się wydarzyło, gdy byłam dzieckiem i gdy byłam z mężem –
powiedziała pewna kobieta – ale mówienie o tym nic nie zmienia. Odnoszę wrażenie, że kręcę
się w kółko”. W takich momentach często się zadręczamy i wydaje nam się, że niepotrzebnie
się staramy. Łatwo jest utkwić w „uzależnieniu od myśli” – rodzaju karuzeli dla gryzoni, którą
mamy w mózgu, a która sprawia, że kręcimy się w kółko.
Większość niezbędnych do uzdrowienia informacji jest zablokowana w naszych mięśniach
oraz innych częściach ciała. Dobry masaż często uwolni stare blokady energetyczne, pomoże
nam płakać lub uwolni od przewlekłego bólu spowodowanego „niesieniem świata na swoich
barkach”. Istnieje wiele skutecznych rodzajów pracy z ciałem, od terapii polarity po metodę
Feldenkraisa. Pracę z ciałem można podzielić na dwa typy: fizyczną pracę z ciałem (jak rolfing,
klasyczne kręgarstwo i masaż) oraz energetyczną pracę z ciałem (jak reiki, akupunktura
i terapeutyczny dotyk). Chociaż nie omówię szczegółowo każdego z nich, chciałam dokonać
takiego podziału.
Praca nad i z ciałem może stanowić okazję do zrozumienia i doświadczenia jedności umysłu
i ciała. Terapie te są zwykle głęboko odprężające i dają naszym ciałom możliwość odpoczynku
i snu, a zatem czas, gdy ciało najbardziej się odnawia. Akupunktura działa świetnie
w przypadku wielu problemów, których nie da się łatwo wyleczyć za pomocą środków
konwencjonalnych. Chciałabym, żeby akupunktura oraz inne rodzaje fizycznej i energetycznej
pracy z ciałem były stosowane w konwencjonalnych szpitalach.
Na przestrzeni lat skierowałam setki pacjentek na różne rodzaje pracy z ciałem, których
wyniki sprawiły mi radość. Aby ułatwić sobie znalezienie właściwej formy pracy z ciałem,
sięgnij po książkę Mirki Knaster pt. „Discovering the Body’s Wisdom” (Bantam, 1996). To
przewodnik po ponad 50 rodzajach pracy z ciałem, w przejrzysty sposób wyjaśniający, jak
i dlaczego te metody działają. Ja raz w tygodniu chodzę na masaż całego ciała. Postrzegam to
jako element mojego programu utrzymywania zdrowia.
Jeszcze w tym miesiącu zapisz się przynajmniej na masaż ramion lub stóp. Możesz się także
wymieniać masażami z przyjaciółką. Doprowadź do tego, by korzystać regularnie z masażu
całego ciała.

Krok dziesiąty: zbieraj informacje


Obecnie jest więcej książek, które mogą zainteresować kobiety, niż kiedykolwiek wcześniej
w historii. Przejdź się do księgarni lub biblioteki i przy wyborze zastosuj wewnętrzne
przewodnictwo. Uznaj, że masz mądrość niezbędną do tego, by wybrać właściwą publikację we
właściwym czasie. Po prostu usiądź na chwilę z książkami i przejrzyj tytuły. Sprawdź, które do
ciebie przemawiają. Wybierz te, które cię przyciągają i które ci się podobają. Nie sposób
popełnić błędu.
Odzyskiwanie zapomnianej historii poprzez czytanie z kobiecego punktu widzenia o ciele,
menstruacji, porodzie i boginiach jest dla kobiet potężnym doświadczeniem. Jednym
z największych darów ruchu feministycznego lat 70. XX w. była dekonstrukcja patriarchalnego
sposobu myślenia, który przez wieki postrzegano jako „prawdę” lub „coś, co po prostu jest”.
Ursula Le Guin zauważa, że 50% pisarzy to kobiety, ale 90% tego, co nazywamy literaturą,
napisali mężczyźni.
Takie książki jak „Our Bodies, Ourselves” z Boston Women’s Health Book Collective (tytuł,
który zwiastował tak potrzebną ponowną ocenę opieki zdrowotnej kobiet) czy „The Chalice and
the Blade” (Harper, 1990) i „Sacred Pleasure” (HarperSanFrancisco, 1995) autorstwa Riane
Eisler pomogły całemu pokoleniu kobiet ponownie przemyśleć historię i jej wpływ na nasze
życie15. Dzięki sile pióra otrzymujemy wsparcie w naszej wspólnej podróży.
Ponadto książki na temat połączenia umysłu i ciała są dla kobiet świetnym sposobem na
umocnienie się we własnym doświadczeniu. „Biologia przekonań” autorstwa dr.
Bruce’a Liptona (Tu i Teraz, 2010), biologa komórkowego i byłego naukowca, badacza ze
Stanford University School of Medicine, to pozycja wyjątkowo istotna, gdyż w przystępny
sposób, który jest zarówno przekonujący, jak i zajmujący, dokumentuje badania nad tym, jak
myśli i emocje wpływają na komórki (więcej informacji na temat pracy dr. Liptona znajdziesz
na www.brucelipton.com). Bardzo pomocne jest także wszystko, co napisała moja przyjaciółka
Louise Hay, szczególnie klasyczna pozycja pt. „Możesz uzdrowić swoje życie” (Medium,
1998). Książki są świetnym towarzyszem dla kobiet, które żyją w odosobnieniu, gdyż jeszcze
nie odnalazły innych kobiet ani nie stworzyły społeczności. Czytanie i zbieranie informacji to
pierwszy bezpieczny krok na drodze do pełni zdrowia. Mnóstwo moich pacjentek spędziło
wiele lat, czytając wszystko, co tylko wpadło im w ręce, zanim odnalazły w sobie gotowość do
przyłączenia się do grupy czy szukania innego rodzaju wsparcia i siostrzeństwa. Oczywiście,
gdy już to zrobią, znajdują wiele innych, które podzielają ich przekonania!
Słowo o roztropności i umiejętności korzystania z mediów: gromadząc informacje, należy
uważnie obserwować, kto je tworzy, co twierdzi i kto je popiera. W końcu nawet doktorów
medycyny można oszukać! Oto przykład. W 2009 r. ujawniono, że przedsiębiorstwo
farmaceutyczne Wyeth, które produkuje Premarin i Prempro, zleciło firmie zajmującej się
komunikacją medyczną napisanie 26 artykułów podkreślających korzyści i minimalne ryzyko
korzystania z hormonów syntetycznych. Artykuły te, które nie ujawniały, że Wyeth
zainicjowało ich powstanie i za nie zapłaciło, zostały ostatecznie opublikowane w 18 różnych
czasopismach branżowych w latach 1998–2005, wpływając na niezliczoną liczbę badaczy
i lekarzy oraz opinię publiczną. Inwestycja początkowo się opłaciła – tylko w 2001 r. zysk ze
sprzedaży leków hormonalnych osiągnął prawie 2 miliardy dolarów. Ale prawdziwa bomba
wybuchła w następnym roku, gdy rząd nagle wstrzymał słynną inicjatywę Women’s Health
Initiative dotyczącą terapii hormonalnej, ponieważ u kobiet biorących udział w badaniu
i zażywających Prempro odnotowano alarmująco wyższe ryzyko chorób serca, udaru mózgu
i inwazyjnego raka piersi.
W 2009 r. indywidualny pozew przeciwko Wyeth wskazał dowody na to, co działo się za
kulisami. Dokumenty sądowe ujawniły, że po wynajęciu przez Wyeth firma zajmująca się
komunikacją medyczną z góry określała treść artykułów, pisała je, a następnie szukała
uznanych lekarzy, by ci podpisali się pod badaniami pomimo faktu, że wielu z nich miało
niewielki udział lub żaden w ich napisaniu. Wyeth podkreślał, że artykuły są „solidne
z naukowego punktu widzenia” i zostały poddane rygorystycznej ocenie przez zewnętrznych
ekspertów, a także twierdził, że to powszechna praktyka w branży. Jednak New York Times
zacytował dr. med. Josepha S. Rossa, profesora asystującego geriatrii w Mount Sinai School of
Medicine w Nowym Jorku i jednego z profesjonalistów, który prowadził badania nad
medycznym ghostwritingiem: „To prawie jak sterydy i baseball. Nie wiesz, kto brał, a kto nie;
nie wiesz, które artykuły są skażone, a które nie”16.
Tego typu praktyki nie ograniczają się wyłącznie do Wyeth – dokumenty sądowe pokazują,
że to samo stało się z wieloma lekami wytwarzanymi przez inne firmy farmaceutyczne. Jak
zauważa The Times, incydent ten pokazuje, że „poziom ukrytego wpływu przemysłu na
literaturę medyczną jest szerszy, niż wcześniej sądzono”. To nie jest nic nowego; po prostu
ludzie zaczynają się budzić i wyczuwać oszustwo! W 2000 r. redaktor naczelna słynnego New
England Journal of Medicine, dr med. Marcia Angell, ustąpiła ze swojego prestiżowego
stanowiska, kiedy nie mogła dłużej tolerować stopnia ingerencji firm farmaceutycznych
w praktykę medyczną i badania, które ją wspierają. Jej książka pt. „The Truth About the Drug
Companies: How They Deceive Us and What to Do About It” (Random House, 2004)
wskazuje, że Big Pharma wydaje ponad 12 miliardów dolarów rocznie na działania
zaprojektowane tak, aby zarówno lekarzy, jak i pacjentów jeszcze bardziej uzależnić od leków
przez nią produkowanych.
Oto kolejny przykład. W swojej książce pt. „Spontaneous Evolution” (Hay House, 2009) dr
Bruce Lipton i Steve Bhaerman podkreślają: „Kiedy przemysł farmaceutyczny musiał
zwiększyć marżę zysku poprzez sprzedaż coraz większej ilości leków na nadciśnienie, po
prostu wpłynął na branżę medyczną, aby ta zmieniła definicję wysokiego ciśnienia krwi. Przez
lata ciśnienie krwi powyżej 140/90 uważano za nadciśnienie. W 2003 r. wprowadzono jednak
nowy stan zwany nadciśnieniem tętniczym [ang. pre-hypertension] w celu opisania pacjentów,
u których ciśnienie krwi wynosi 120/80–140/90. Voilà! Świat ma teraz nowy stan, który można
leczyć tymi samymi dawnymi lekami, a przemysł farmaceutyczny ma zupełnie nowy rynek
z wieloma nowymi klientami”17.
W niezwykle rozrywkowym filmie „Side Effects” z Katherine Heigl przedstawicielka firmy
farmaceutycznej w końcu uświadamia sobie, jakich praktyk dopuszcza się jej firma, a sumienie
nie pozwala jej dłużej tolerować uczestnictwa w tym procederze. Film został napisany
i wyreżyserowany przez Kathleen Slattery-Moschkau, która przez 10 lat pracowała jako
przedstawiciel ds. sprzedaży leków w przemyśle farmaceutycznym. Po odejściu z pracy
udokumentowała swoje doświadczenia i napisała scenariusz. (Nawiasem mówiąc, wielu
przedstawicieli medycznych to absolutnie czarujący ludzie; firmy farmaceutyczne są bardzo
inteligentne, rekrutują ładne i sympatyczne osoby, z których wiele to byłe cheerleaderki –
osoby, którym trudno powiedzieć „nie”, jeśli jesteś zapracowanym lekarzem). Carl Elliott
z Center for Bioethics na University of Minnesota napisał w artykule z 2006 r. w czasopiśmie
Atlantic: „Można uczciwie powiedzieć, że lekarze, farmaceuci i profesorowie szkół
medycznych nie są ogólnie podziwiani za swój wygląd i wyczucie gustu. Na tym tle przeciętny
przedstawiciel medyczny wygląda jak supermodel, a może pierwszoplanowa gwiazda filmowa.
Obecnie to często młodzi, zadbani i uderzająco przystojni ludzie. Wielu z nich to kobiety. Są
zwykle uprzejmi, a czasami bardzo inteligentni. Mnóstwo z nich wydziela rodzaj blasku, jakby
właśnie wyszli ze spa lub salonu. I są zawsze, bez dwóch zdań, najlepiej ubranymi ludźmi
w szpitalu. […] Wielu jest tak przyjacielskich, tak prostolinijnych, tak przyjemnie się z nimi
flirtuje, że praktycznie niemożliwe jest ich demonizowanie. Jak możesz demonizować kogoś,
kto przynosi ci lunch, dotyka twojego ramienia i pamięta o twoich urodzinach oraz zna imiona
wszystkich twoich dzieci?”18. Na przestrzeni lat mam za sobą odwiedziny wielu przedstawicieli
medycznych i mogę poświadczyć trafność tego komentarza.
Big Pharma ma również duży wpływ na większość głównych wiadomości telewizyjnych,
a także na popularne czasopisma informacyjne. W wyniku tego wpływu bezpieczne, tanie
podejście do zdrowia jest prawie zawsze lekceważone, a nawet wyśmiewane w prasie, podczas
gdy najnowsze leki stają się informacją dnia. Uważam, że „Side Effects” powinien być
obowiązkowy we wszystkich szkołach publicznych jako intelektualna immunizacja przeciwko
przekonaniu, że istnieje pigułka dla każdej choroby. Najważniejsze: konsumencie, bądź
uważny!

Krok jedenasty: przebacz


Musimy pozwolić sobie poczuć całą bolesną destrukcję, którą chcemy
wybaczyć, zamiast tłumić ją w zaprzeczeniu. Jeśli nie staniemy z nią twarzą
w twarz, nie będziemy w stanie przebaczyć.
– Kenneth McAll, „Uzdrowienie więzi rodzinnych”
Przebaczenie nas uwalnia. Uzdrawia ciało i życie. Jest proste, choć niełatwe. Przebaczanie nie
oznacza, że coś, co zrobiła dana osoba, było dobre czy sprawiedliwe. Po prostu oznacza, że
zdecydowałaś się przebaczyć i uwolnić tę osobę, obdarowując w ten sposób siebie. Trzymanie
kogoś z dala od naszego serca pochłania ogrom energii. Przebaczając komuś, kto nas zranił,
uwalniamy obydwie osoby. Przebaczanie i naprawianie są ze sobą połączone. Żywienie do
kogoś urazy i podtrzymywanie nienawiści czy niechęci rani nas co najmniej tak bardzo jak tę
drugą osobę. Często najtrudniej jest przebaczyć sobie. Przebaczenie oznacza niedopuszczenie,
aby coś z przeszłości wpłynęło negatywnie na ciebie w teraźniejszości.
Przebaczenie porusza energię w kierunku serca, czwartej czakry. Gdy w to miejsce napływa
energia ciała, nie bierzemy zranień do siebie – i możemy się uzdrowić. Przebaczenie uruchamia
energię serca i jest bezsprzecznie najpotężniejszą znaną mi siłą przyciągania pełni zdrowia. Dr
Fred Luskin ze Stanford Forgiveness Project19, autor książki pt. „Forgive for Good”
(HarperSanFrancisco, 2002), wykazał, że przebaczenie może poprawić zdrowie oraz jakość
życia nawet w przypadku osób, które doznały potężnego zranienia. Po tygodniowych
warsztatach z przebaczenia prowadzonych przez dr. Luskina dla 17 mieszkańców Irlandii
Północnej, którym na skutek panującej tam przemocy zbrojnej zamordowano kogoś z rodziny,
objawy stresu (takie jak zawroty głowy, bóle głowy i bóle brzucha) zmniejszyły swoje nasilenie
o 35%, częstość depresji spadła o 20%, a złości o 12%. Ponadto zdrowie fizyczne uczestników
uległo znacznej poprawie (w tym także poziom energii, apetyt, cykl snu i ogólny dobrostan)20.
(Więcej na temat przebaczenia, w tym „9 kroków do przebaczenia” dr. Luskina, oraz
informacje na temat jego badań znajdziesz na jego stronie www.learningtoforgive.com).
Przebaczenie jest po prostu dobrym lekarstwem. Ma pozytywny wpływ na serce, ponieważ je
otwiera, umożliwiając przepływ wdzięczności. (Urazy, z drugiej strony, zamykają serce i mają
negatywny wpływ na jego zdrowie). Badania naukowe wykazały, że gdy myślimy sercem,
poprzez chwilę koncentracji na czymś lub kimś, kogo kochamy bezwarunkowo – jak szczeniak
czy małe dziecko – rytm serca wyrównuje się i powraca do zdrowia. Zmienia się także
i stabilizuje poziom hormonów. Ludzie, których uczy się regularnego myślenia sercem, są
w stanie zapobiec chorobom serca oraz innym, wynikającym ze stresu dolegliwościom. Pole
elektromagnetyczne serca jest 60 razy silniejsze od pola elektromagnetycznego wytwarzanego
przez mózg. Dla mnie oznacza to, że na jakość każdej komórki naszego ciała oraz ciał osób
wokół nas można pozytywnie wpłynąć jakością serca, którego rytm jest zsynchronizowany
z energią wdzięczności21.
Gdy myślę o moim ropniu w piersi, czuję ogromne współczucie i przebaczenie w stosunku do
siebie. Skąd mogłam wiedzieć, co robię? Nie miałam modeli do naśladowania pośród kobiet
ginekologów-położników, które pomogłyby mi znaleźć równowagę między pracą
a macierzyństwem. Przebaczyłam sobie i dzięki temu wybaczyłam także moim koleżankom
z tamtych lat.
Wiele lat zajęło mi uchwycenie tego, co oznacza przebaczenie. Gdy po raz pierwszy pisałam
ten rozdział, nawet nie pomyślałam o uwzględnieniu tego istotnego kroku. Gdy przebaczamy
komuś tylko dlatego, że jest to właściwe, jedynie skaczemy przez społecznie akceptowaną
obręcz i nic nie zmieniamy. Psycholożka dr Alice Miller zauważa, że gdy prosi się dzieci, by
przebaczyły rodzicom, którzy je krzywdzą, bez uprzedniego doświadczenia emocji i osobistego
bólu, przebaczenie staje się kolejną bronią chwilowego wyciszenia. Doraźne przebaczenie
w takich okolicznościach nie jest prawdziwym przebaczeniem, ale kolejną formą zaprzeczenia.
Wiele kobiet sądzi, że przebaczenie komuś, kto je zranił, jest tożsame ze stwierdzeniem, że
wszystko było w porządku i nie zostały zranione. Nic nie jest dalsze od prawdy. Mnóstwo
kobiet, nie rozumiejąc przebaczenia, przeszło pranie mózgu, które zmusiło je do uległości.
Chcąc dotrzeć do przebaczenia, musimy najpierw przepracować bolesne doświadczenia.
Przebaczenie jest całkowicie przedwczesne, gdy kobieta nawet nie przyznaje się, że ma
emocjonalny ropień, nie mówiąc już o tym, że musi on zostać osuszony. Przebaczenie nie
oznacza, że to, co się nam przytrafiło, było w porządku. Oznacza jedynie, że już dłużej nie
pozwalamy, by to doświadczenie negatywnie wpływało na nasze życie. Przebaczenie jest
czymś, co ostatecznie robimy dla siebie.
Prawdziwe przebaczenie zmienia nas do szpiku kości. Zmienia nasze ciała. Jest
doświadczeniem łaski. Pisząc o tym, jestem poruszona do łez świętością istoty przebaczenia.
Głęboko doświadczyłam tego wiele lat temu, gdy pewien chirurg ogólny złożył na mnie
doniesienie do komisji lekarskiej w Maine. Jedna z jego pacjentek przyszła do mnie na
konsultację. Trzy miesiące wcześniej poszła do tego chirurga ze względu na bóle brzucha,
spadek masy ciała i ołówkowate stolce. Chirurg próbował wykonać kolonoskopię (badanie,
podczas którego do okrężnicy wprowadza się światłowód w celu zbadania jej wnętrza
i wykrycia takich stanów jak rak), ale nie był w stanie umieścić endoskopu w okrężnicy.
Powiedział pacjentce, że należy operacyjnie usunąć część okrężnicy, gdyż praktycznie jest
pewien, że przyczyną jej objawów jest rak.
Kobieta poszła do domu, przeszła na ścisłą dietę makrobiotyczną i w ciągu trzech miesięcy
odzyskała utraconą masę ciała, uwolniła się od bólu brzucha, a jej stolce wróciły do normy.
Wszystko to stało się przed wizytą u mnie. Gdy zobaczyłam ją po raz pierwszy, była zdrowa,
pełna życia i zdeterminowana, by uniknąć operacji. Czuła się znacznie lepiej i chciała wiedzieć,
czy wciąż wymaga operacji.
Powiedziałam jej, że bez dalszych badań nie można mieć pewności, czy nie ma raka.
Zaryzykowała już wcześniej, nie poddając się operacji. Z drugiej strony, jej działania
z pewnością zlikwidowały objawy, które początkowo skłoniły ją do szukania pomocy.
Możliwe, że nie miała raka, a jej objawy wywołało zapalenie uchyłków (zapalenie okrężnicy,
objawami mogące przypominać raka), które zostało wyleczone. Postanowiła, że nadal będzie
stosować dietę, a za kilka miesięcy powtórzy kolonoskopię. W końcu to było jej ciało, a ona nie
czuła się tak dobrze od wielu lat.
Rozumiała, że jej decyzja była całkowicie sprzeczna z zaleceniami chirurga, ale w tamtym
momencie on nie wiedział o jej znacznej poprawie. Byłam pewna, że gdy ją zobaczy, zgodzi się
odroczyć operację i powtórzyć badania. Wierzę, że ludzie radzą sobie najlepiej, gdy troszczy
się o nich dobrze poinformowany zespół lekarski, więc wysłałam kopię naszej rozmowy do
chirurga.
Jak się okazało, chirurg był na mnie wściekły, że nie „zmusiłam” kobiety do poddania się
operacji, i złożył na mnie doniesienie do naszej stanowej komisji lekarskiej. Musiałam złożyć
sprawozdanie dotyczące historii z mojej perspektywy i czekać, aż komisja wezwie mnie na
przesłuchanie. Komisja spotykała się tylko raz na 3 miesiące, więc miałam dużo czasu na
zamartwianie się sytuacją. Byłam pewna, że skarga zainicjowana przez lekarza zostanie
potraktowana poważnie, i byłam przerażona.
To wydarzenie było najtrudniejszą lekcją, jakiej doświadczyłam w czasie mojej kariery.
Spędziłam całe życie na dążeniu do jak najlepszych wyników, poważania i zasług.
Wychowałam się w tradycji rodzinnej „dobrych” lekarzy. A jednak manifestował się mój
największy lęk: władze miały orzec, że jestem „złą” lekarką i nie mogę praktykować medycyny
zgodnie z własnymi przekonaniami na temat uzdrawiania, a, co gorsza, moje pacjentki nie mają
wyboru co do swoich ciał! Przez wiele tygodni odczuwałam ten lęk i pracowałam nad nim.
Wiedziałam, że jeśli byłabym w stanie zmienić to, jak się czuję, coś zmieniłoby się także
w świecie zewnętrznym. To przeświadczenie zawsze było elementem mojego systemu
przekonań. Teraz musiałam je sprawdzić w praktyce.
Elementem każdego uzdrawiania jest „odpuszczanie”, rezygnacja z iluzji sprawowania
kontroli. Odpuszczenie w moim przypadku doprowadziło mnie do takiego wniosku: jeśli nie
mogę praktykować medycyny w sposób, który jest zgodny z uzdrawiającą mocą ludzkiego ciała
i osobistym, wolnym wyborem, chętnie zrzeknę się prawa wykonywania zawodu lekarza.
Pomagały mi i wspierały mnie koleżanki oraz pacjentki, które zapewniły, że w razie
konieczności będą mi towarzyszyć podczas przesłuchania. Dr med. Nancy Coyne, miejscowa
lekarka, powiedziała mi, że jeśli będę musiała pójść na przesłuchanie, upewni się, że sala
przesłuchań będzie „pełna feministek”, które będą mnie wspierać. Pozostanę jej za to
dozgonnie wdzięczna.
Pewnego dnia, podczas twórczego pisania, spontanicznie zaczęłam pisać list do chirurga,
który złożył na mnie doniesienie: „Szanowny dr. M., znam pana lęki. Wiem, dlaczego się pan
zdenerwował…”. W miarę pisania poczułam dla niego współczucie. Wiedziałam, kim jest.
Czułam, że jest przerażonym mężczyzną, który walczy o kontrolę – i przebaczyłam mu.
W miarę pisania poczułam, że po raz pierwszy od wielu tygodni z mojego splotu słonecznego
uwalnia się lęk. Czułam to na poziomie fizycznym. To nie było ćwiczenie intelektualne.
Jednocześnie wiedziałam, że wszystko będzie w porządku, bez względu na decyzję komisji.
Następnego dnia jeden z moich kolegów, który w tym czasie był w komisji, zobaczył mnie
w szpitalu i powiedział: „Tak przy okazji, komisja jednogłośnie postanowiła odrzucić
oskarżenie. Stwierdzono, że chirurg znacznie przesadził!”. Nie musiałam pojawiać się przed
komisją ani odpowiadać na zarzuty. Komisja podtrzymała prawo mojej pacjentki do
poinformowanej [ang. informed] opieki i moje prawo do jej sprawowania.
Moja ciężka próba dobiegła końca. Najbardziej uderzające w tym doświadczeniu było
uwolnienie obszaru splotu słonecznego na poziomie fizycznym, gdy wreszcie uzdrowił się mój
lęk i poczułam współczucie dla mojego przeciwnika. Nauczyłam się, że przebaczenie jest
organiczne i w równym stopniu fizyczne, co duchowe i emocjonalne. Moją intencją było
uzdrowienie własnej sytuacji, a nie przebaczenie chirurgowi. Jednak w wyniku tego
dowiedziałam się, że jedynym sposobem uzdrowienia sytuacji jest wycofanie z niej energii
i przebaczenie oskarżycielowi. Nauczyłam się, że gdy zobowiązujemy się wobec pełni zdrowia,
przebaczenie nadchodzi spontanicznie, samo z siebie. Jednak aby doświadczyć przebaczenia,
musimy najpierw dążyć do uzdrowienia i wprowadzić poprawki, gdy są one potrzebne.
Nie było moim celem odczuwanie współczucia czy przebaczenia w stosunku do tego
chirurga. Chciałam się jedynie pozbyć węzła w splocie słonecznym. Zrobiłam to dzięki temu,
że byłam skłonna pobyć sam na sam z tym węzłem, porozmawiać z nim i uczyć się od niego.
Na głębokim poziomie wierzyłam, że mogę wyciągnąć naukę z tego doświadczenia,
a w rzeczywistości muszę to zrobić tak, bym nie musiała go powtarzać w inny sposób czy
w innej formie.
Chociaż w ramach rozwoju osobistego nie polecam, aby ktokolwiek składał na ciebie
doniesienie do komisji lekarskiej, to było jedno z najbardziej uwalniających doświadczeń
mojego życia. Stanęłam twarzą w twarz z moim największym lękiem, wytrwałam w nim
i przetransformowałam go. Dwa miesiące później powtórzono badanie pacjentki w innym
szpitalu. Jej okrężnica była zupełnie zdrowa, bez żadnych oznak guza. Prawdopodobnie nigdy
nie miała raka, a jedynie zapalenie okrężnicy. Pacjentka czuje się dobrze. Mój były mąż
zasugerował, żebym złożyła doniesienie na chirurga do jego komisji w Massachusetts
z zapytaniem, czy w jego stanie normalną praktyką jest usuwanie zdrowej okrężnicy.
Powiedziałam: „Nie. Wojna musi się gdzieś skończyć. Kończy się na mnie”. Napisałam jednak
notatkę do dr. M., dołączając do niej kopię prawidłowych wyników badań pacjentki,
i skomentowałam: „Czyż uzdrawiające zdolności ludzkiego ciała nie są cudowne?”.
Stephen Levine naucza, że przebaczenie cudownie przywraca równowagę. Przypomina, że
większości z nas podczas treningu nie ofiarowano niczego, co by nam pozwoliło pracować nad
poczuciem krzywdy. Levine oferuje nam taką oto medytację22:
Zamknij oczy…
Przez moment zastanów się, co tak naprawdę oznacza słowo przebaczenie. Czym jest
przebaczenie?
A teraz, bardzo powoli – nie używając siły – w ramach doświadczania prawdy – tylko przez
chwilę – pomyśl o kimś, do kogo czujesz duży żal – o kimś, na kogo jesteś zła i kogo
trzymasz na dystans – pozwól, by te osoby powoli – powoli pojawiły się w twoim umyśle –
jako obraz, uczucie.
Może czujesz je w środku klatki piersiowej jako strach lub opór. Bez względu na to, jak
manifestują się one w twoim umyśle, ciele, w tym momencie, po prostu, bardzo łagodnie je
zaproś – na potrzeby tego eksperymentu.
W swoim sercu, po cichu, powiedz do nich: „Przebaczam wam. Przebaczam wam wszystko,
co zrobiliście mi w przeszłości, co zadało mi ból, celowo czy niechcący. Bez względu na to,
jak zadaliście mi ból, przebaczam wam”.
Przemawiaj do nich powoli, w sercu, swoimi słowami – na swój sposób.
W swoim sercu powiedz do nich: „Przebaczam to, co zrobiliście mi w przeszłości poprzez
swoje słowa, poprzez swoje działania, poprzez swoje myśli, które sprawiły mi ból, celowo
czy niechcący, przebaczam wam, przebaczam wam”.
Pozwól… Pozwól, aby dotknęło ich… przynajmniej przez moment… twoje przebaczenie.
Wpuść przebaczenie.
Trzymanie kogoś z dala od swego serca jest bolesne. Jak możesz, nawet przez chwilę
dłużej, trzymać się tego bólu, żalu?
Lęk, wątpliwości… Odpuść je… i w tym momencie dotknij ich swoim przebaczeniem.
„Przebaczam wam”.
Teraz powoli pozwól im odejść, pozwól im odejść w ciszy. Pozwól im odejść z twoim
błogosławieństwem.
Teraz wyobraź sobie kogoś, kto ma ogromny żal do ciebie. Możesz poczuć te osoby
w swojej klatce piersiowej, zobaczyć ich obraz w umyśle – poczuć ich obecność. Powoli je
zaproś. Kogoś, kto czuje do ciebie żal, złość – kogoś, kto ci nie wybaczył.
Wpuść ich do swojego serca.
I w swoim sercu powiedz im: „Proszę o twoje przebaczenie tego, co zrobiłam w przeszłości,
celowo czy niechcący, a co zadało ci ból – poprzez moje słowa, moje działania, moje myśli.
Bez względu na to, w jaki sposób zadałam ci ból, proszę o twoje przebaczenie. Proszę
o twoje przebaczenie.
Poprzez moją złość, lęk, ślepotę, lenistwo. Bez względu na to, jak zadałam ci ból, celowo
czy niechcący – proszę o twoje przebaczenie”.
Pozwól temu być. Wpuść to przebaczenie. Pozwól sobie być dotkniętą ich przebaczeniem.
Jeśli w twoim umyśle pojawiają się myśli pobłażania sobie czy wątpliwości, po prostu
zobacz, jak głęboki jest brak współczucia w stosunku do siebie, i otwórz się na
przebaczenie.
Pozwól, by ci przebaczono.
Pozwól, by ci przebaczono.
Bez względu na to, w jaki sposób zadałam ci ból, proszę o twoje przebaczenie. Pozwól
sobie poczuć ich przebaczenie.
Pozwól temu być.
Pozwól temu być.
I powoli… powoli… pozwól im odejść i przebaczyć tobie – z błogosławieństwem dla
ciebie.
Następnie zwróć się do siebie w swoim sercu i powiedz do siebie: „Przebaczam ci”.
Cokolwiek stara się to powstrzymać – brak współczucia czy lęk – odpuść to.
Pozwól, by dotknęło tego twoje przebaczenie i miłosierdzie.
I powoli, w sercu, zwracając się do siebie po imieniu, powiedz: „Przebaczam ci”.
Tak bolesne jest trzymanie siebie z dala od własnego serca.
Wpuść siebie. Pozwól sobie być dotkniętą tym przebaczeniem.
Wpuść uzdrowienie.
Powiedz do siebie: „Przebaczam ci”.
Pozwól, by to przebaczenie rozprzestrzeniło się na istoty wokół ciebie.
Niech wszystkie istoty sobie przebaczą.
Niech odkryją radość.
Niech wszystkie istoty będą wolne od cierpienia.
Niech wszystkie istoty żyją w harmonii.
Niech wszystkie istoty doznają uzdrowienia.
Niech będą pogodzone ze swoją prawdziwą naturą.
Niech będą wolne od cierpienia.
Niech żyją w harmonii.
Pozwól, by ta kochająca życzliwość, to przebaczenie rozprzestrzeniły się na całą planetę –
na każdy poziom istnienia, widzialny i niewidzialny.
Niech wszystkie istoty uwolnią się od cierpienia.
Niech znają moc przebaczenia, wolności i pokoju.
Niech wszystkie istoty, widzialne i niewidzialne, na każdym poziomie istnienia, poznają
swoją prawdziwą istotę.
Niech znają swój ogrom – swój nieskończony spokój.
Niech wszystkie istoty będą wolne.
Niech wszystkie istoty będą wolne.

Krok dwunasty: aktywnie dąż do przyjemności i własnego celu


Dążąc do tego, co nas przyciąga, pomagasz powiązać wszechświat
w całość. Jedność świata opiera się na podążaniu za pasją.
– Brian Swimme
Gdy moja starsza córka miała 9 lat, przypomniała mi, jak wspaniale jesteśmy wyposażone we
wrodzoną umiejętność życia w pełni i doceniania go na każdym kroku. W niedzielę
wielkanocną w podskokach zbiegła ze schodów i wykrzyknęła: „Czy ty też uwielbiasz, jak się
czujesz dobrze, wyglądasz dobrze, a twój pokój jest czysty?”.
Poobserwuj przez chwilę dzieci, a zobaczysz, jakie jakości powinnaś ucieleśniać, by
regularnie pobudzać swoją duszę i układ immunologiczny. Większość małych dzieci dokładnie
wie, czego chce. Wszyscy rodzimy się z wrodzoną umiejętnością, dzięki której znamy swoje
pragnienia. Później się nas warunkuje, mówiąc, że nie możemy mieć tego, czego chcemy, więc
stopniowo porzucamy nasze najskrytsze marzenia i życiowe pasje, by uniknąć rozczarowania.
Doszłam jednak do wniosku, że kobiece pragnienia są najpotężniejszą siłą czynienia dobra na
tej planecie.
Dr med. David Ehrenfeld napisał w „The Arrogance of Humanism” (Oxford University Press,
1978, zaktualizowane 1981):
„Nasza cywilizacja zmierza do tego, by sprowadzić wartość życia do prostego unikania
śmierci. Pusty i niemożliwy do osiągnięcia cel, pogoń głupca za nicością, zajął miejsce
zachwytu nad życiem i tkwi ukryty głęboko w nas wszystkich. Gdy ponownie
zaakceptujemy śmierć jako jeden z wielu ważnych elementów życia, życie będzie mogło
odzyskać swój dawny urok, a wysiłki dobrych lekarzy nie pójdą na marne”23.
Weź kartkę papieru i na górze napisz: „Pragnę…” lub „Wybieram…”, a następnie dodaj,
czego pragniesz. Na przykład: „Pragnę silnego, zdrowego ciała” albo „Wybieram silne, zdrowe
ciało”. Zauważ lekkość słowa pragnę lub wybieram. Musisz jedynie pozwolić, by to nadeszło.
To jest kobieca otwartość, której tak często brakuje w naszej kulturze. Teraz napisz dokładnie,
dlaczego tego chcesz, tak byś dosłownie poczuła ekscytację wygenerowaną przez twój
entuzjazm. Pamiętaj: zgodnie z prawem przyciągania przyciągasz wibracyjny odpowiednik. To
uczucie i jego wibracja mają moc przyciągania wydarzeń. Na przykład: „Zdrowe, silne ciało
sprawia, że czuję się silna i wibruję życiem. Pragnę, aby moje ciało było dobrze dostrojonym
do moich potrzeb instrumentem. Pragnę ciała, które jest odzwierciedleniem mojego
wewnętrznego piękna. Wybieram ciało, które jest zdolne zanieść mnie tam, dokąd chcę pójść.
Wybieram ciało, które jest pełne energii, tak bym mogła jeszcze pełniej cieszyć się życiem”.
Pozytywna emocjonalna energia wygenerowana przez to doświadczenie dosłownie zacznie
przyciągać do ciebie doświadczenie zdrowia. Często skupiaj się i myśl o tym, czego pragniesz,
a dzięki temu będziesz stwarzała niewidzialne pole magnetyczne, które zacznie przyciągać do
ciebie zdrowie, chyba że będziesz je blokowała innymi myślami, takimi jak: „No tak, chcę tego,
ale nigdy tego nie osiągnę”. (Powtórz krok pierwszy i sprawdź, czy twoja przyszła jaźń ma ci
coś do powiedzenia). W tym przypadku twoje myśli i emocje muszą być zestrojone. Nie da się
obejść podświadomego programu jedynie poprzez afirmacje. Jeśli mówisz, że chcesz mieć
zdrowe ciało, ale w głębi siebie czujesz, że nie jesteś go godna lub że choroba jest jakiegoś
rodzaju karą, wysyłasz mieszaną informację, a twoje wyniki nie będą nawet w przybliżeniu tak
dobre.
Każdego dnia spędzaj kilka chwil, odczuwając wdzięczność za to, co sprawia ci przyjemność.
Niech wdzięczność stanie się twoim nawykiem. Pisz dziennik wdzięczności. To, na czym
skupiasz uwagę, wzrasta. Spędzaj czas, zauważając to, co działa i co teraz lubisz. Nigdy nie
będziesz się czuła szczęśliwa i spełniona w przyszłości, dopóki nie poczujesz tego teraz.
Z czasem ten proces zmieni każdą komórkę twojego ciała.
Przez 30 nocy z rzędu tuż przed zaśnięciem mów do siebie: „Jestem spokojem. Jestem
pięknem. Jestem w pełni zdrowa. Jestem zamożna”. W czasie snu milknie intelekt, a na
pierwszy plan wysuwa się wewnętrzne przewodnictwo. W trakcie snu twoja intencja, by
uzyskać lub utrzymać przyjemność i pokój, zostanie wprogramowana w twoje ciało i umysł. Po
prostu spróbuj i zobacz, co się wydarzy.
W ciągu dnia używaj mocy intencji do oczyszczania swojej ścieżki. Powiedz: „Wprost nie
mogę oprzeć się radości i wolności”. Powieś afirmacje w strategicznych miejscach w domu
i w pracy, by zaprogramować swoją podświadomość na więcej przyjemności, zdrowia
i zaangażowania. Poświęć czas na wsłuchanie się w dobrą muzykę i naprawdę otwórz się na
piękno i przyjemność. Odkryłam, że Mastery Program at Mama Gena’s School of Womanly
Arts jest niezwykle skuteczny w inspirowaniu kobiet do leczenia przez celowe kultywowanie
przyjemności w ramach wspierającej społeczności (www.mamagenas.com).
Niech twoim nawykiem będzie skupianie się na tym, co w twoim życiu działa. Rozwijaj
praktykę zauważania tego, co dobre, i wdzięczności za to. Nauczyciel o imieniu Abraham
mówi: „Wdzięczność jest naszą najsilniejszą emocją, która przyciąga to, czego pragniemy”24.
Szukając ludzi, miejsc i rzeczy, za które możesz być wdzięczna, i ucząc się doceniać wszystkie
aspekty swojego życia, które przynoszą dobre efekty, przyciągasz więcej tego, czego chcesz,
a mniej tego, czego nie chcesz. Zacznij zauważać małe rzeczy: przyjemny dotyk pościeli
w nocy na twoich palcach czy przyjemny dotyk poduszki pod głową.
Polecam, abyś co najmniej przez 30 dni unikała oglądania wiadomości w telewizji, słuchania
ich w radiu i czytania ich w gazetach. Zamiast budzić się, słuchając wiadomości lub ludzi
gadających w radiu, obudź się przy dźwiękach muzyki. Czyniąc tak, usuniesz główną
przeszkodę w dostrajaniu się do wewnętrznego przewodnictwa, czyli przeciążenie
negatywnymi informacjami. Istoty ludzkie nie zostały zaprojektowane jako odbiorniki złych
wiadomości z całej planety. Budząc się przy dźwiękach łagodnej muzyki lub ciszy, lepiej
zapamiętasz swoje sny. Z czasem zauważysz, że unikając wiadomości, nie tracisz wiele. Osoby
znające się na mediach doskonale zdają sobie sprawę z tego, jak bardzo manipuluje się
wiadomościami, aby uzyskać jak największą uwagę. Masz wpaść w stan utraty kontroli i strach,
dzięki czemu poczujesz się bardziej bezbronna, a tym samym kupisz to, co reklamodawcy
sprzedają, byś poczuła się lepiej. W naszej kulturze zawsze ktoś ci powie, co się „tam” dzieje.
Zawsze dowiesz się o tym, co ciebie dotyczy i co powinnaś wiedzieć. Będziesz miała jednak tę
przewagę, że twoja relacja ze sobą będzie o wiele bliższa niż większości ludzi. Od ponad 10 lat
jestem na diecie wolnej od wiadomości. Trudno uwierzyć, jak wielką różnicę dostrzegam
w swoich myślach, snach i stanie ogólnego dobrobytu. Teraz, gdy oglądam telewizję lub
czytam gazetę, nie biorę tego aż tak poważnie i jestem bardzo wybiórcza. Udowodniłam sobie
ponad wszelką wątpliwość, że umiejętność tworzenia takiego życia, jakiego chcę, poprzez
wybieranie tego, na czym skupiam uwagę, jest najpotężniejszą siłą twórczą w moim życiu.
Zapisz swoje cele krótko- i długoterminowe na nadchodzący rok, tak jak to już opisano na s.
596. Sam proces spisywania ich i myślenia o nich wprawia w ruch coś magicznego. Tym
magicznym „czymś” jest moc intencji – twórcza moc naszych myśli.
Niech zauważanie tego, czego chcesz, stanie się twoim nawykiem – w ten sposób odkryjesz
swoją pasję. Może powinnaś nosić spódnice, które się bardziej kołyszą, więcej spacerować
w słońcu, więcej pracować w ogródku. Gdy pozwolisz sobie czuć więcej radości, twoje życie
wypełni się większą obfitością na każdym poziomie. Gwarantuję, że już teraz gdzieś w głębi
siebie wiesz, czego potrzebujesz i pragniesz.
Mam nadzieję, że przeczytanie tego rozdziału:

poruszyło w tobie jakieś zablokowane, wymagające dopasowania miejsca,


upewniło cię, że zmierzasz we właściwym kierunku,
dotknęło twojej złości,
wywołało łzy,
rozśmieszyło cię,
zainspirowało cię.

Właśnie tym jest życie: wzrostem, zmianą, ruchem, tworzeniem – każdego dnia. Dōgen Zenji,
XIII-wieczny japoński mistrz zen, powiedział kiedyś, że życie jest ciągłym błędem25.
Uwielbiam to. To tak uwalniające wiedzieć, że nigdy nie będziesz mieć racji – i nigdy też nie
będziesz się mylić.
Być może czujesz potrzebę śpiewać; być może czujesz potrzebę biegać. Nie czekaj z tym.
Życie nie jest sytuacją awaryjną, ale nie daje też gwarancji, że będzie trwało wiecznie. Jak
chcesz się czuć? Często wyobrażaj sobie, że tak właśnie się czujesz. Jakie działania musisz
teraz podjąć, by żyć pełniej? Już wiesz?
Teraz zrób krok w tym kierunku!
Bądź błogosławiona.
1 Ćwiczenie
zaadaptowane z autorskiego warsztatu Annie Gill-O’Toole, w którym wzięłam udział.
2 Ten
instruktaż pochodzi od Abrahama, który naucza poprzez Esther Hicks. Nieustannie odkrywam, że jego nauki są bardzo
praktycznym materiałem, niosącym radość życia. Aby uzyskać więcej informacji, wejdź na: www.abraham-hicks.com.
3 Komentarz
dr. Bruce’a Liptona w programie „Flourish! with Dr. Christiane Northrup”, radio Hay House, 21 października
2009.
4 L.
Kussman, rozmowa prywatna (6 maja 1992) przed zdjęciami do filmu pt. „Harbour of Hope”, dokumentu na temat osób,
które wyzdrowiały z choroby przewlekłej lub terminalnej. Aby dowiedzieć się więcej, napisz na adres: Aquarius Production,
31 Martin Road, Wellesley, MA 02181; 617-237-0608.
5 V.
Robin i J. Dominguez, Your Money or Your Life: 9 Steps to Transforming Your Relationship with Money and Creating
Financial Independence (New York: Penguin, 2008).
6 Na jednym z moich warsztatów pewna kobieta z Atlanty powiedziała mi, że grupa jej kobiet po prostu nazywa tę głęboką
pracę procesem. Nigdy nie słyszała o Anne Wilson Schaef lub jej pracy.
7 N.
Wolf udokumentowała tragiczne aspekty tego zjawiska w: Mit urody (Warszawa: Czarna Owca, 2014).
8 F. S. Shinn, The Game of Life and How to Play It (Marina del Rey, CA: DeVorss and Co., 1925).
9 Patricia
Reis, autorka Through the Goddess (Freedom, CA: Crossing Press, 1991), pracowała z nami w Women to Women
przez cztery lata, ucząc nas o głębokich wzorcach, które kobiety przetrzymują w swoich ciałach i duszach.
10 Dogłębne
spojrzenie na tę perspektywę jest dostępne w książce: V. Noble, Shakti Woman (HarperSanFrancisco, 1992).
11 Od
tłum.: Krąg Przyjaciół Brunona Groeninga.
12 Aby
uzyskać więcej informacji, napisz do: Proprioceptive Writing Center, 1001 53rd St., Oakland, CA 94608; 510-350-
8799.
13 Metoda
inkubacji snów została zaczerpnięta z prac Patricii Reis.
14
D. Spiegel et al., Effects of Psychosocial Treatment on Survival of Patients with Metastatic Breast Cancer, The Lancet,
vol. 2 (1989), s. 888–91; D. Spiegel, A Psychosocial Intervention and Survival Time of Patients with Metastatic Breast
Cancer, Advances, vol. 7, no. 3 (1991), s. 10–19.
15 Boston
Women’s Health Book Collective, The New Our Bodies, Ourselves (New York: Simon & Schuster, Inc., 1984); R.
Eisler, The Chalice and the Blade: Our History, Our Future (HarperSanFrancisco, 1988).
16 N.
Singer, Medical Papers by Ghostwriters Pushed Therapy, New York Times, August 5, 2009, s. A1.
17
J. Law, Big Pharma: Exposing the Global Healthcare Agenda (New York: Carroll & Graf, 2006), s. 48; B. Lipton i S.
Bhaerman, Spontaneous Evolution: Our Positive Future (And a Way to Get There from Here) (Carlsbad, CA: Hay House,
2009), s. 208.
18 C. Elliott, The Drug Pushers, The Atlantic, April 2006, dostępny także online: www.theatlantic.com/doc/200604/drug-
reps.
19
Od tłum.: Stanfordzki Projekt Przebaczenia.
20 F.
Luskin i B. Bland, Stanford-Northern Ireland Hope 2 Project, nieopublikowany manuskrypt (Palo Alto, CA: Stanford
University, 2001).
21 R.McCraty et al., The Effects of Emotions on Short-Term Power Spectrum Analysis of Heart Rate Variability, American
Journal of Cardiology, vol. 76, no. 14 (1995), s. 1089–93; L. Childre, Women Lead with Their Hearts: A White Paper,
dostępny w: Institute of HeartMath, P.O. Box 1463, Boulder Creek, CA 95006; 831-338-8500; www.hearthealth.org.
22
S. Levine, Guided Meditations, Explorations and Healings (New York: Doubleday, 1991), s. 324.
23 D. Ehrenfeld, The Arrogance of Humanism. Cyt. za: R. Sandor, The Attending Physician, Sun, vol. 4 (1991), s. 4.
24 Cyt. za: J. Hicks i E. Hicks, A New Beginning, część I i II.
25 D. Zenji, znalezione w: S. Suzuki, Zen Mind, Beginner’s Mind (Boston, MA: Shambhala, 2006), s. 30.
ROZDZIAŁ 16.

Jak optymalnie korzystać z opieki zdrowotnej


Dobrostan, na który pozwalasz lub którego sobie odmawiasz, polega na stanie umysłu,
nastroju, postawie i przećwiczonych myślach. Nie ma w tym zakresie wyjątku ani u ludzi,
ani u zwierząt; możesz je wielokrotnie poprawiać, a one i tak znajdą inny sposób powrotu
do naturalnego rytmu ich umysłu. Leczenie ciała polega na leczeniu umysłu. Wszystko jest
z natury psychosomatyczne. Każda cząstka, bez wyjątków.
– Abraham, via Esther Hicks
Większość osób zajmujących się opieką zdrowotną to z natury wspaniałe istoty ludzkie,
które chcą pomagać innym ludziom.
– dr Susan Frampton

Dlaczego musisz wziąć odpowiedzialność za swoją opiekę


zdrowotną
ednym z najpotężniejszych narzędzi, byś mogła zarówno żyć pełnią życia, jak i się
J uzdrawiać, jest umiejętność uzyskania odpowiedniego wsparcia we właściwym czasie. Aby
to zrobić, musisz stanąć w obronie siebie i tego, co znasz i czujesz – i musisz absolutnie
wierzyć, że masz zdolność przyciągania tego, czego potrzebujesz, a także być gotową, by to
otrzymać. Musisz też wziąć na siebie odpowiedzialność za koniec modelu partnerskiej opieki
zdrowotnej. Twój dostawca tej opieki posiada zasoby wiedzy. To, czym ty dysponujesz, to
wiedza o swoim ciele. I jedno, i drugie jest konieczne. Lecz teraz twoja wiedza o twoim ciele
i chęć zrobienia tego, co trzeba, aby naprawdę żyć pełnią życia, bez względu na to, jaki jest
twój aktualny stan zdrowia, są ważniejsze niż kiedykolwiek. Nie możemy dłużej pozwalać
sobie na odgrywanie roli dziecka i powierzanie naszego zdrowia obecnemu głównemu nurtowi
opieki medycznej bez naszego bardzo aktywnego udziału.
Dr med. David Riley, redaktor naczelny Alternative Therapies in Health and Medicine,
podsumowuje to zgrabnie w swoim ostatnim artykule na temat reformy służby zdrowia:
„Aby zrozumieć szaleństwo naszej obecnej sytuacji, rozważ, co następuje: gdybyśmy byli
w stanie wykazać, że zmiana stylu życia może zapobiec większości chorób sercowo-
naczyniowych w tym kraju, zbankrutowałaby większość szpitali w Stanach Zjednoczonych,
jeśli nie wszystkie, i spowodowałoby to ogromną zapaść w przemyśle medycznym.
Zapewnienie zdrowia nie jest celem naszego obecnego systemu; zarządzanie chorobą – oto,
jak nazywa się ta gra. Szpitale są oparte na bardzo drogich (i refundowanych) terapiach,
włączając w to leczenie chorób układu krążenia za pomocą stentów i by-passów, często bez
dowodów, że są one wskazane u większości pacjentów, którzy otrzymują tego typu
usługę”1.
Podsumowując: nie znajdziesz zdrowia w konwencjonalnym systemie medycznym.
Dziesięcioletnie badanie statystyk rządowych wykazało, że choroba jatrogenna (na przykład
niepożądane reakcje na leki, słabe wyniki zabiegów chirurgicznych itd., które są spowodowane
nieświadomie przez działania podmiotów świadczących opiekę zdrowotną) jest główną
przyczyną zgonów w Stanach Zjednoczonych, a niepożądane reakcje na leki na receptę
odpowiadają za ponad 300 tysięcy zgonów rocznie2. Według raportu opublikowanego przez
Institute of Medicine w listopadzie 1999 r. rocznie z powodu błędów popełnianych w szpitalach
umiera 44–98 tysięcy osób3. Większość lekarzy już to wie. Dlatego tak wielu z nas nie korzysta
z głównego nurtu medycyny. Nie oczekuję też, że moje ubezpieczenie zdrowotne pokryje wiele
kosztów związanych z moim zdrowiem – dlatego mam dobre ubezpieczenie. Uważam, że
celem mojego ubezpieczenia zdrowotnego jest zapewnienie mi opieki w przypadku poważnego
zdarzenia medycznego, takiego jak wypadek samochodowy. I tyle. Faktyczna opieka
zdrowotna polega przede wszystkim na tym, aby wiedzieć, że moje zdrowie pochodzi
z wnętrza, a moje myśli i emocje są najważniejszymi siłami mojego wzrastania, jakie są dla
mnie dostępne. Płacę z własnej kieszeni za masaż, witaminy i minerały oraz zajęcia pilatesu
i jogi. Mój „główny dostawca opieki” jest moim akupunkturzystą! Prowadzę także dziennik,
mam solidną sieć pomocy społecznej, czytam wiele książek i uczę się nowych rzeczy. Wiem, że
mogę przyciągnąć zasoby, których potrzebuję, kiedy ich potrzebuję (niektóre z nich
rzeczywiście znajdowały się w szpitalach głównego nurtu, na przykład gdy usunięto mi
mięśniaka i kiedy miałam ropnia piersi). Kiedy naprawdę będziesz gotowa, aby wziąć na siebie
odpowiedzialność za swoje zdrowie, również znajdziesz potrzebne ci zasoby.
Wybór opieki lekarskiej
Aby się rozwijać, musisz mieć moc wyszukiwania lekarzy i innych pracowników służby
zdrowia oraz środowisk, które faktycznie przyczyniają się do zachowania zdrowia. Powinnaś
zacząć od znalezienia dostawcy opieki zdrowotnej, któremu ufasz i wierzysz. Wybór opieki
zdrowotnej musi być oparty na twoich potrzebach i wartościach. Jak każdy rodzaj leczenia, jaki
możesz wybrać, to też jest częścią twojego zdrowia i uzdrowienia. (Mam nadzieję, że
w niedalekiej przyszłości tego rodzaju opieka zdrowotna zostanie objęta ubezpieczeniem,
a przynajmniej będziemy mieć plan, w którego ramach osoby takie jak ja będą mogły korzystać
ze swoich składek na ubezpieczenie zdrowotne, płacąc za modalności, których celem jest
poprawa zdrowia).
Jedno z najczęściej zadawanych mi pytań brzmi: „Czy w Nowym Jorku jest taki lekarz jak
pani?” (lub w Kalifornii, lub w innym miejscu). Wiele pacjentek ceni podejście, które szanuje
ich wewnętrzną mądrość, odczytuje informację kryjącą się za objawem i łączy medycynę
zachodnią z innymi metodami leczenia. W szybkim tempie wyłania się nowa, „trzecia fala”
pracowników służby zdrowia, otwartych na takie podejście. Wszędzie spotykam lekarzy
i studentów medycyny, którzy interesują się lub aktywnie uczestniczą w czymś, co określa się
mianem medycyny komplementarnej lub integralnej. To połączenie tego, co najlepsze z dwóch
światów: konwencjonalnej medycyny alopatycznej i tzw. medycyny alternatywnej, która
postrzega ciało jako system energetyczny. Wielu innych praktyków medycyny, wyszkolonych
w różnych dziedzinach, także podziela to podejście. W Stanach Zjednoczonych i na całym
świecie istnieje cały szereg głęboko oddanych, troskliwych lekarzy, którzy niekoniecznie
określają się mianem holistycznych. Lekarz, z którym obecnie pracujesz, też może być otwarty
na twoje poglądy na temat choroby i chętny do podążania twoją nową ścieżką – gdy tylko
przedyskutujesz z nim, na czym ci zależy.
A oto wskazówki, które pomogą ci znaleźć odpowiedniego dla ciebie lekarza lub terapeutę.
1. Właściwe referencje. W poszukiwaniu specjalisty lub jakiegokolwiek innego pracownika
służby zdrowia można rozważyć referencje z dwóch źródeł: od usatysfakcjonowanych
pacjentów (lub klientów) i od innych osób praktykujących medycynę. Aczkolwiek terapeuta,
który zajmuje się medycyną alternatywną, nie musi współpracować z głównym nurtem
medycyny. Z tego powodu lekarz rodzinny nie musi znać dobrego akupunkturzysty czy
masażysty. Nie oznacza to jednak, że takich praktyków nie ma. Często najlepszych praktyków
można znaleźć dzięki poczcie pantoflowej – rozmowom z innymi kobietami. Zapytaj więc
swoje przyjaciółki, do kogo chodzą i dlaczego. Natomiast jeśli chodzi o lekarzy w twojej
okolicy, postaraj się znaleźć pielęgniarkę w twoim ulubionym szpitalu, która pracowała
z miejscowymi lekarzami, i poproś ją o rekomendacje.
Najlepszym sposobem na znalezienie praktyka medycyny alternatywnej, oprócz zapytania
twoich przyjaciół, jest odwiedzenie miejscowego sklepu ze zdrową żywnością. Pracownicy
takich miejsc często wiedzą, kto jest dostępny w twojej okolicy. Mogą mieć także listę
ogłoszeń. Coraz częściej praktycy medycyny alternatywnej mają zajęcia w YMCA4, szkołach
średnich, na uniwersytetach i w ramach programów szkoleniowych dla dorosłych w całym
kraju. Chodzenie na takie zajęcia jak joga, masaż czy tai-chi to również dobry sposób na
odkrycie tego, kto się czym zajmuje, gdyż ludzie, którzy interesują się medycyną
komplementarną, zwykle znają się nawzajem. Oczywiście, Internet zrewolucjonizował
nawiązywanie kontaktów do tego stopnia, że wystarczy wpisać słowo akupunkturzysta, żeby
kogoś znaleźć. Wciąż jednak najlepiej wybrać praktyka z polecenia kogoś, kto zna go
osobiście.
2. Kwalifikacje. Egzamin specjalizacyjny jest dowodem na to, że lekarz zdał wiele egzaminów
kwalifikacyjnych, które oceniają jego kompetencje w danej dziedzinie. Przeszłam ten proces,
więc mogę zaświadczyć o jego rygorze. Oczywiście, dobrze jest znać staż specjalisty –
większość dobrych praktyków ma takie informacje dostępne w swoich broszurach, które
dotyczą praktyki zawodowej. Kwalifikacje z medycyny alternatywnej są bardzo zróżnicowane.
W niektórych przypadkach nie są jeszcze określone, choć to się zmienia w szybkim tempie.
Obecnie American Holistic Medical Association5 ma specjalną komisję przyznającą tytuł
specjalisty, który uwierzytelnia lekarzy wyszkolonych w zakresie medycyny holistycznej,
stosując takie same rygorystyczne kryteria jak w przypadku innych specjalizacji (więcej
informacji znajdziesz na stronie AHMA: www.holisticmedicine.org). Institute for Functional
Medicine ma również zakładkę na swojej stronie internetowej (www.functionalmedicine.org),
która pomoże ci znaleźć praktyka medycyny funkcjonalnej w twojej okolicy. Medycyna
funkcjonalna nie jest specjalnością ani odrębną dyscypliną, ale raczej podejściem do medycyny,
które koncentruje się na leczeniu całej osoby, a nie na zestawie objawów, i na zapobieganiu,
a nie na chorobach. Ponadto Planetree, organizacja non profit współpracująca z praktykami
medycznymi, którzy chcą poprawić doświadczenia swoich pacjentów, skupiając się na opiece
skoncentrowanej na pacjencie, wymienia ponad 125 organizacji opieki zdrowotnej, które są jej
członkami, na swojej stronie internetowej (www.planetree.org).
3. Zapytaj siebie, czy dana osoba ci odpowiada. Lekarz może mieć wszystkie kwalifikacje
świata, ale wciąż może nie być odpowiednią dla ciebie osobą. Po sprawdzeniu wszystkich
kwalifikacji z poziomu intelektu ostatecznie musisz zaufać sercu i trzewiom, zanim pozwolisz
komuś sprawować nad tobą opiekę lub przeprowadzać operację, bez względu na to, jak bardzo
daną osobę ci polecano. Najlepsi pracownicy służby zdrowia muszą być świadomi tego, jaką
moc mają wypowiadane przez nich słowa. Na swoich ramionach noszą oni płaszcz szamana,
bez względu na to, czy zdają sobie z tego sprawę, czy też nie. Z powodu potężnego wpływu
przekonań na ciało, szczególnie w przypadku słabej i zalęknionej osoby, ich słowa mają moc
uzdrawiania lub niszczenia. Słowa profesjonalistów muszą być zgodne z prawdą,
a jednocześnie dobrane w sposób wspierający uzdrawianie.
Gdy moja córka wymagała operacji stomatologicznej, wiedziałam, że kwalifikacje chirurga
szczękowego są nienaganne, jeszcze zanim się spotkaliśmy. Nie pozwoliłabym mu jednak
pracować z moją córką, gdybym nie doświadczyła jego umiejętności interpersonalnych i tego,
co nazywam potencjałem uzdrawiania (zob. następny punkt). Gdyby chirurg go nie miał,
wyszłabym z gabinetu – też powinnaś tak zrobić.
4. Ocena potencjału uzdrawiania. Czujesz, że twój lekarz jest uzdrowicielem? Wychodzisz
z gabinetu spokojna i podniesiona na duchu? Czujesz, że jesteś w dobrych rękach? Uzdrowiciel
wie, jak pomóc ci w uzyskaniu własnego wewnętrznego przewodnictwa, i nie będzie próbował
odwieść cię od tego, co myślisz o leku lub procedurze, która nie jest dla ciebie odpowiednia.
Przez wiele lat praktykowania medycyny odkryłam, że prawdziwi uzdrowiciele pracują
wszędzie, bez względu na narzędzia, których używają. (Tak na marginesie: mogą się do nich
zaliczać ludzie sprawujący pieczę nad szpitalem!) Chociaż już to wiedziałam, przekonałam się
o tym w dobitny sposób, gdy razem z ówczesnym mężem pojechaliśmy do Vermont na sesję
z uzdolnioną diagnostyczką intuicyjną. Kobieta powiedziała mojemu mężowi, że ma on
w dłoniach ogromną uzdrawiającą energię, i zapytała, czy używa jej do uzdrawiania.
Powiedział, że nie, a ona zasugerowała, że mógłby rozważyć masaż lub chiropraktykę. Później,
w drodze powrotnej do domu, gdy mąż zastanawiał się nad sesją, powiedział: „Myślisz, że
operacje ortopedyczne zaliczają się do uzdrawiania za pomocą dłoni?”. Roześmialiśmy się,
gdyż mój mąż – jak większość osób w naszej kulturze – założył, że „uzdrawianie” nie jest
elementem konwencjonalnej medycyny. Przyjął, że skoro jest konwencjonalnym chirurgiem
ortopedą i dość sceptycznie podchodzi do medycyny alternatywnej, pewnie nie jest
uzdrowicielem – że uzdrowicielami są ci, którzy stosują zioła i masaże. Jak bardzo się mylił.
Ciepło mi się robi na sercu, gdy każdego dnia dostrzegam troskę, współczucie i prawdziwe
uzdrawianie, bez względu na miejsce, w którym się odbywa.
Z drugiej strony, jeśli lekarz jest zdystansowany i stara się być obiektywny, przedstawiając
suche fakty, jedynie intelekt pacjentki jest otoczony opieką, a to nie wystarcza. Miałam kiedyś
pacjentkę z rakiem piersi, która powiedziała swojemu lekarzowi: „Radzenie sobie z rakiem nie
stanowi dla mnie problemu, ale dojście do siebie po wizytach u pana zajmuje mi jakieś dwa
tygodnie”. Miała na myśli jego obojętność i wrażenie, że mu na niej nie zależy. Nie oczekiwała
cudów, ale pragnęła nieco otuchy i sporadycznego dotyku. Gdy tylko zakomunikowała to
lekarzowi, ich relacja uległa poprawie. Często, gdy dasz szansę swojemu lekarzowi lub
terapeucie, sytuacja się poprawi.
Jedna z moich pacjentek przyszła na badanie kontrolne i narzekała na swoją lekarkę: „Wydaje
jej się, że nie może się mną zająć bez zapisywania na kartkach tych wszystkich małych cyferek.
Wiem, że jest dobrą lekarką, ale odnoszę wrażenie, że mnie nie słucha”.
Moja przyjaciółka powiedziała mi, że gdy lekarz oglądał jej jajniki podczas ultrasonografii po
nieudanym zapłodnieniu in vitro, wygłosił komentarz: „Co ci tam rośnie? Trawa?”. Poskarżyła
się na niego u kierownika kliniki ginekologii i położnictwa. Jego odpowiedź? „Brenda, przestań
być tak wrażliwa. Twojemu lekarzowi było przykro z powodu nieudanego zabiegu i chciał
obrócić to jakoś w żart”. Nie można obrócić w żart nieudanego zapłodnienia in vitro, które
kosztowało 10 tysięcy dolarów!
Wciąż wysłuchuję wielu podobnych historii i uświadamiam sobie, jak bardzo my, jako
społeczeństwo, musimy otworzyć na siebie serca. Niestety, w nauczaniu medycyny
alopatycznej główny nacisk kładzie się na leczenie pacjenta poprzez manipulowanie składem
krwi czy naprawianie złamanej kości. Właśnie za te umiejętności oceniani są studenci
medycyny – a nie za to, jak komunikują się z pacjentami. Chociaż obecnie na studiach
medycznych następują w tym zakresie zmiany, większości praktykujących lekarzy nauczono
umiejętności leczenia, a nie sprawowania opieki. Ale każdy z nas musi zrozumieć, że
współczucie jest kluczowe, obecnie bardziej niż kiedykolwiek. Jako społeczeństwo musimy
otworzyć nasze serca na siebie nawzajem. Serce i intelekt muszą działać w partnerstwie
w każdym z nas.
Moc placebo
Jak napisał nieżyjący już Norman Cousins: „Lekarz wie, że to sam druk recepty, bardziej
niż to, co jest na nim napisane, często jest istotnym czynnikiem pozwalającym pacjentowi
pozbyć się dolegliwości. Leki nie zawsze są potrzebne. Wiara w uzdrowienie – zawsze.
W przypadku gdy pokrzepienie pacjenta jest o wiele skuteczniejsze od jakiejś popularnej
pigułki «trzy razy dziennie», lekarz może przepisać placebo”6. Placebo ma efekt
fizjologiczny7. Uderzający przykład tego (jest ich wiele) pojawił się w badaniu ludzi
cierpiących na ostre bóle kolan, którego wyniki ukazały się w 2002 r. w New England
Journal of Medicine. Dr med. Bruce Moseley, chirurg ortopeda z Baylor College of -
Medicine w Houston, chciał się dowiedzieć, który element operacji jest najskuteczniejszy.
Podzielił pacjentów biorących udział w badaniu na trzy grupy. Jedną grupę poddano
operacji artroskopowej, podczas której oczyszczono chrząstkę stawową. Drugiej grupie
przepłukano kolano w celu usunięcia materiału zapalnego. Trzecią grupę uśpiono
i wykonano standardowe nacięcie, ale nie przeprowadzono operacji. Wyniki były
zdumiewające. W dwóch pierwszych grupach, w których wykonano operację,
zaobserwowano poprawę. Jednak naprawdę szokującym odkryciem było to, że w trzeciej
grupie – której nie poddano operacji – widoczna była taka sama poprawa. (Widziałam takie
same rezultaty przy przewlekłym bólu miednicy i laparoskopii. Samo działanie i wiara
pacjentki w zabieg często przyczyniały się do wyzdrowienia, chociaż tak naprawdę nie
wykonałam żadnych zabiegów w obrębie miednicy!)8 Efekt placebo w tych sytuacjach nie
jest „niczym”. To silny efekt przeciwzapalny i równoważący hormony, najprawdopodobniej
w wyniku wysokiego poziomu tlenku azotu wytwarzanego przez wyściółkę naczyń
krwionośnych w sytuacjach, w których istnieją pozytywne oczekiwania i nadzieja.
Uczęszczanie do dostawcy opieki zdrowotnej, który budzi nadzieję, jest zatem istotną
częścią tej opieki.
Przeciętnego ginekologa-położnika w tym kraju zaskarżono co najmniej 2-krotnie za
domniemany błąd w sztuce. Nie stanowię tutaj wyjątku. Emocjonalne skutki takiego
doświadczenia są ogromne i niestety są przyczyną konfliktów pomiędzy lekarzami
a pacjentami. Jest coraz gorzej, co sprawia też, że niektórzy lekarze niechętnie robią coś wbrew
standardowemu w ich środowisku leczeniu, choć wykazano, że istnieją lepsze i bezpieczniejsze
metody leczenia. Jednym ze sposobów na obejście tego jest dołączenie do karty chorobowej
pisemnego oświadczenia, które zwalnia lekarza od wszelkiej odpowiedzialności, w przypadku
gdy wybierze on alternatywną metodę leczenia. (Obecnie ubezpieczenie od błędu w sztuce
zawodowej kosztuje wielu lekarzy ponad 100 tysięcy dolarów rocznie, a w niektórych stanach
nawet 200 tysięcy). Chociaż nie gwarantuje ono, że obejdzie się bez procesu, to pomaga wielu
lekarzom poczuć się swobodniej podczas stosowania metod, których nie nauczano ich na
studiach medycznych. Jeśli mamy osiągnąć partnerstwo pomiędzy lekarzami i pacjentami,
musimy zacząć z miejsca, w którym jesteśmy, a obydwie strony muszą być szczere w kwestii
swoich potrzeb i obaw.
Ze względu na to, że za wszelką cenę staram się unikać zabiegów operacyjnych, widziałam,
jak przy zmianie emocji czy diety ustępują dolegliwości takie jak torbiele jajnika.
Dowiedziałam się o kobiecym ciele wielu rzeczy, których nie omawiano w trakcie mojego
szkolenia. Mój ogólny optymizm w połączeniu z odwagą i otwartością pacjentek pozwolił nam
zebrać całą masę informacji klinicznych, które niekoniecznie są dostrzegane przez wielu
ginekologów. Stało się to możliwe jedynie dzięki pacjentkom, które naprawdę chcą wziąć
odpowiedzialność za siebie i własne wybory. W celu wykreowania zdrowia wszyscy musimy
wyjść poza model „winy”.
5. Współodpowiedzialność za opiekę zdrowotną. Wiem, jak kuszące jest pragnienie, aby ktoś
wyczuł intuicyjnie, co dokładnie się z tobą dzieje, i dał ci wyraźne zalecenia, które cię wyleczą,
bez względu na to, jaki masz problem. Każda z nas kultywuje tę dziecięcą fantazję
o znalezieniu doktora, za którego radą możemy ślepo podążać, bez lęku przed skutkami
ubocznymi czy niekorzystnym zakończeniem choroby. Zła wiadomość jest taka, że ten
zewnętrzny autorytet po prostu nie istnieje. Dobra wiadomość jest taka, że każda z nas ma
wewnątrz cichy głosik – wewnętrzne przewodnictwo i autorytet – który niezawodnie prowadzi
nas tam, dokąd musimy dojść. Trudnym zadaniem jest nauczenie się przyjmowania informacji
z zewnątrz, a następnie sprawdzanie ich przy zastosowaniu wewnętrznej mądrości, przed
podjęciem decyzji czy działania.
Prawdą jest, że o wiele łatwiej jest przekazać odpowiedzialność za nasze zdrowie komuś
innemu, zamiast wziąć ją na siebie. Obarczanie kogoś odpowiedzialnością za własne problemy
jest dla wielu ludzi standardem. Ostatecznie jednak nagroda za zaufanie do siebie i przekonanie,
że jesteś w stanie zaspokoić własne potrzeby, daje o wiele większą satysfakcję od ulotnej ulgi,
którą przynosi rezygnacja z odpowiedzialności za siebie i przeniesienie jej na kogoś innego.
Ostatnio przypomniałam sobie, jak głęboki jest „trans” sprawiający, że ludzie tkwią
zamknięci w swoich oczekiwaniach i żądają, by lekarze byli w stanie wyleczyć ich bez ich
udziału. Podczas warsztatów na północnym wschodzie w 2009 r. podzieliłam się
z publicznością wszystkimi najnowszymi badaniami dotyczącymi poprawy zdrowia kości,
w tym optymalnego poziomu witaminy D, suplementacji mineralnej, treningu siłowego itd. Pod
koniec zajęć, podczas sesji pytań i odpowiedzi, pewna kobieta wstała, aby powiedzieć, że co
roku, bez względu na to, jakie zabiegi zalecał jej lekarz, jej osteoporoza stawała się coraz
gorsza. Chciała poznać moją opinię na temat zastrzyku IV, który teraz dostała, a który też nie
działał. Bardzo się tym przejmowała, ponieważ jej matka zmarła na skutek powikłań po
osteoporozie.
Zapytałam ją, czy kiedykolwiek sprawdzono u niej poziom witaminy D. Powiedziała, że nie.
Zapytałam, czy wykonywała jakieś ćwiczenia z obciążeniem. Odpowiedź brzmiała: nie. Potem
zapytałam, czy brała minerały. Ponownie rzekła, że nie. Zastanawiałam się, czy usłyszała
choćby słowo z tego, o czym tak namiętnie opowiadałam wcześniej w trakcie warsztatów. Jej
mentalność (i postawa fizyczna) była typowa dla ofiary, która czeka na jakiegoś zewnętrznego
eksperta, by przepisał jej eksperymentalne leczenie, aby ją uratować. Powiedziałam jej, że musi
zacząć od odzyskania kręgosłupa i nauczenia się, jak zawalczyć o siebie. Musiała zastosować
dostarczone informacje lub przynajmniej zweryfikować je dla siebie. Zasugerowałam też, aby
wezwała swoją matkę i poprosiła o wsparcie z drugiej strony. Całe jej ciało ożyło, kiedy
przedstawiłam tę sugestię!
Ważne jest, abyś uczyła się rozumieć wszystkie swoje wybory, a następnie dostrajała się do
wewnętrznych wskazówek, kiedy przychodzi do podejmowania decyzji dotyczących operacji,
leków i procedur. Nigdy dość powtarzania: jeśli chodzi o twoje zdrowie, nikt nie przyjdzie
z zewnątrz i nie uratuje cię. Musisz zrobić to sama.
W trakcie gdy rozważasz swoje opcje, zrozum, że różni lekarze często przeszli bardzo różne
szkolenia i mają różne zainteresowania. Jako lekarka, która „lawiruje pomiędzy światami”,
widzę dobro płynące z różnych metod leczenia. Gdyby pacjentki zrozumiały ilość
nieporozumień wśród ginekologów-położników, nawet w tak małych miastach jak Portland czy
Maine, na temat tego, jak leczyć jakąś dolegliwość, doceniłyby, jak ważny jest ich wkład
w kreowanie optymalnych wyników. Każda pacjentka sama dla siebie musi się stać autorytetem
i zrozumieć, jak zdobywać informacje z różnych źródeł.
Stając się dorosłą osobą
Wiele osób w gabinecie lekarskim, oddając całą swoją moc, zamienia się w małe dzieci.
Widziałam to wielokrotnie. Kiedy moja przyjaciółka była ostatnio u lekarza, jej ciśnienie
krwi było wysokie. Na szczęście miała z sobą męża. „Ruth – powiedział do niej – masz
obecnie 8 lat!” (Jej matka była bardzo chora, gdy Ruth miała 8 lat. Wtedy nie miała nic do
powiedzenia, ale teraz, w wieku 45 lat, już ma). Gdy tylko mąż przypomniał jej o tym, Ruth
stała się dorosła i zdała sobie sprawę, że ciśnienie krwi było oznaką tego, że się boi. To było
uczucie, którego istnienie musiała uznać w tej chwili. Dzięki temu mogła zachowywać się
jak dorosły i uzyskać właściwą opiekę, zadając właściwe pytania.
Od lat uczono kobiety, aby nie mąciły wody i nie szukały problemów na siłę. Gdy jedna
z moich przyjaciółek była operowana, zapytałam, czy przed operacją rozmawiała ze swoim
anestezjologiem i czy poprosiła go, żeby zastosował uzdrawiające afirmacje, gdy ona będzie
wchodzić w narkozę, a następnie wybudzać się z niej. Odpowiedziała: „Nie, za bardzo się
krępowałam”. Jej zdanie podsumowuje ogromny problem opieki zdrowotnej: zbyt często
kobiety boją się poprosić o to, czego potrzebują. Jeśli stanowi to dla ciebie problem, weź ze
sobą kogoś, kto ci pomoże mówić o tym otwarcie, gdy poczujesz się jak jeleń na szosie
w świetle reflektorów lub dziecko, które nie ma prawa głosu.
Z bardzo praktycznego powodu ważne jest, byś szła do lekarza w pełni przygotowana, z listą
pytań, na które może on rozsądnie odpowiedzieć w przeznaczonym dla ciebie czasie. Jeśli
twoja sytuacja jest nadzwyczaj złożona, miej świadomość, że być może będziesz musiała
umówić się na kolejną wizytę.
Służba zdrowia zmieni się dla nas wszystkich, gdy wszyscy zaczniemy brać
odpowiedzialność za własne zdrowie (większość problemów zdrowotnych ma przecież związek
z życiowymi wyborami). I kiedy pomimo naszych najlepszych starań potrzebujemy pomocy,
dobrze jest mieć kompetentnego lekarza, z którym możemy współpracować.
6. Zastosowanie prawa przyciągania. W części I wspomniałam o prawie przyciągania.
Zasadniczo to potężne prawo wszechświata mówi, że przyciągamy do siebie to, co jest do nas
podobne. To, co naprawdę czujesz głęboko w swoim wnętrzu, determinuje to, jakie
doświadczenie do siebie przyciągniesz. Przykładowo, jeśli wierzysz, że twoje potrzeby zostaną
spełnione w każdej sytuacji, z dużym prawdopodobieństwem przyciągniesz do siebie to, czego
potrzebujesz. Od prawa przyciągania nie ma wyjątków, zacznij więc, proszę, zwracać na nie
uwagę w swoim codziennym życiu.
Pomimo to uznaję także fakt, że w gabinetach lekarskich w tym kraju potrzeby zdrowotne
zbyt wielu kobiet nie są zaspokajane. Końcowym tego efektem – co kobiety powoli sobie
uświadamiają – jest stale podtrzymywany brak zaufania do pracowników służby zdrowia,
zwłaszcza lekarzy, od początku rzutujący na relację pomiędzy pracownikiem służby zdrowia
a pacjentką. Ze względu na prawo przyciągania może to doprowadzić do nieuniknionej
katastrofy, która nikomu nie służy.
Zanim więc pójdziesz do nowego lekarza, zadaj sobie następujące pytania i szczerze na nie
odpowiedz:

Czy ogólnie ufam lekarzom? Czy czuję, że na przykład lekarze biorą zbyt dużo
pieniędzy i trafili do tej branży, żeby się wzbogacić?
Czy mam przekonanie, że lekarz mnie nie wysłucha, bez względu na to, jak wyrażę
swoje obawy?
Czy wierzę, że leki i operacje są z zasady złe i zawsze jest lepiej stosować w leczeniu
metody alternatywne?
Czy prośba, aby lekarz był moim partnerem przy podejmowaniu decyzji dotyczących
opieki zdrowotnej, napawa mnie lękiem, wstydem i wprawia mnie w zakłopotanie?
Czy naprawdę jestem gotowa, by zaufać swojemu wewnętrznemu przewodnictwu,
nawet jeśli odbiega ono od sugestii lekarza?
Czy jestem zdolna zasugerować pójście na kompromis z lekarzem, tak by odnieść
korzyści z jego opieki, biorąc na siebie część odpowiedzialności?

Jeśli odpowiedziałaś szczerze, być może odkryłaś pewne swoje przekonania, które
powstrzymują cię przed nawiązaniem przynoszącej spełnienie i satysfakcję relacji z dobrym
medykiem.
W celu zmiany tej sytuacji chciałabym, abyś pomyślała o tym, że w Stanach Zjednoczonych
i na całym świecie są tysiące różnych terapeutów, którzy mogą pomóc ci pomóc samej sobie.
Chciałabym, żebyś poświęciła kilka chwil dziennie na wizualizację tego, jak wspaniale byłoby
mieć zespół opieki zdrowotnej, któremu ufasz, z którym czujesz się bezpiecznie i dzięki
któremu czujesz się silniejsza. Poczuj, jakże radosne jest to, że bez względu na to, dokąd się
wybierzesz, masz umiejętność, dzięki myślom i uczuciom, przyciągania najbardziej
odpowiednich dla uzdrawiania okoliczności.
7. Uznanie mocy wyboru. Na przestrzeni lat słyszałam od wielu pacjentek, że nie mogły
przyjmować jakiegoś suplementu, skorzystać z masażu czy czegokolwiek innego, gdyż nie
pokrywa tego ubezpieczenie. Nieodmiennie stan zdrowia tych kobiet nie jest tak dobry jak tych,
które mówią: „Bez względu na to, czego to będzie ode mnie wymagało, znajdę sposób, żeby
otrzymać to, czego pragnę. Dla chcącego nic trudnego. Nie wiem, jak to zrobię, ale wiem, że
coś wymyślę”. Proszę, pomyśl przez chwilę, co to znaczy, gdy mówisz, że nie możesz czegoś
zrobić dla swojego zdrowia ze względu na zasady wymyślone przez grupę kierowników firm
ubezpieczeniowych. Komu oddajesz swoją siłę?
Zrozumiałam, że jedną z podstawowych przyczyn chronicznie złego stanu zdrowia w tym
kraju jest przekonanie, że ubezpieczenie (albo rząd czy ktoś inny poza tobą) jest
odpowiedzialne za twoje wybory, które dotyczą opieki zdrowotnej. Potrzebujemy dużej
przemiany świadomości wokół tej kwestii. Według mnie powinno się zlikwidować termin
ubezpieczenie zdrowotne, a zamiast tego posługiwać się nazwą, która określałaby to, co
powinna określać: ubezpieczenie kryzysowe lub ubezpieczenie chorobowe. Kreowanie zdrowia
i utrzymywanie go to twoja odpowiedzialność, a ponieważ żadna z nas nie jest w tym
doskonała, potrzebujemy zaplecza na wypadek ciężkich chorób czy sytuacji awaryjnych.
Właśnie po to powinnyśmy mieć ubezpieczenie chorobowe.
Obecnie, w miarę jak załamuje się cały stary system, sugeruję, byś ustaliła maksymalny
udział własny, na jaki możesz sobie pozwolić, i odłożyła te pieniądze na konto inwestycyjne
lub, jeśli to możliwe, na oszczędnościowe konto zdrowotne. (Tego typu konta stają się coraz
bardziej powszechne, ale jeszcze wiele im brakuje. Jestem również świadoma trudnej sytuacji
tych, którzy nie mają ubezpieczenia zdrowotnego. Wielu z nich po prostu nie może sobie
pozwolić na stale rosnące koszty obecnie dostępnych opcji). Następnie, dzięki znacznym
oszczędnościom, których nie wkładasz w kieszenie dyrektorów firm ubezpieczeniowych,
będziesz mogła sobie pozwolić na dobre jedzenie, kartę członkowską, która upoważnia do
korzystania z siłowni czy masaży. Sugestie te mogą brzmieć naiwnie – w przypadku osób
o ograniczonych dochodach rzeczywiście tak jest. Jednak w wielu innych są biletem do
prawdziwego wyboru opieki zdrowotnej i wolności; pozwalają wyrwać się z tak powszechnej
i obezwładniającej mentalności owcy.
Zmierzamy w kierunku czasów, kiedy to codziennie będą podejmowane bezprecedensowe
decyzje i wdrażane nowe sposoby kreowania zdrowia. Dlaczego już dzisiaj nie stać się odbiorcą
opieki zdrowotnej przyszłości? Możesz tego dokonać, pracując nad wielkim paradoksem:
musisz samodzielnie kreować zdrowie, ale nie musisz robić tego sama.
Proszę, doceń siłę codziennego kreowania zdrowia w swoim życiu i zrozum, że uzdrowienie
często nadchodzi przez łączność z innymi9.

Wybór terapii: od leczenia chirurgicznego po akupunkturę


Jeśli jesteś poważnie chora, zajmij się najpierw kluczowymi objawami, stosując sposób, który
najbardziej ci odpowiada. W drugiej kolejności poszukaj zrozumienia. Konwencjonalna
medycyna jest niezrównana w radzeniu sobie z nagłymi przypadkami i ciężkimi objawami.
Chociaż obok leków i operacji istnieje wiele alternatywnych metod, czasami konwencjonalna
medycyna jest potrzebna i może przynieść ulgę.
Po dokładnej ocenie sytuacji pacjentki i poinformowaniu jej o standardowych zaleceniach
lekarskich w danej sytuacji – jak histerektomia w przypadku dużego mięśniaka – pacjentka
musi sama zdecydować, z czym „czuje się” dobrze. Dla jednej będzie to histerektomia, dla
innej z takim samym problemem – zmiana diety, okłady z oleju rycynowego czy miomektomia.
Dzięki Internetowi kobiety mogą poznać o wiele więcej opcji.
Gdy zalecono ci program leczenia, bez względu na to, jaki on jest, pozwól, by przez kilka dni
lub dłużej ta informacja „docierała” do ciebie. Sprawdź, czy odpowiada to twemu ciału. Jeśli
nie, ponownie rozważ sprawę, znajdź inne rozwiązania, poproś o pomocny sen lub oddaj się
w ręce wewnętrznego przewodnictwa. Jeśli zalecono operację, jestem zwolenniczką zasięgania
drugiej, a nawet trzeciej opinii. Jest niewiele stanów tak nagłych, że musisz natychmiast podjąć
decyzję. Jeśli przez chwilę nad tym pomyślisz, znacznie mocniej zaufasz terapii, którą
ostatecznie wybierzesz.
Która terapia jest najlepsza?
Sposób wyboru leczenia dolegliwości będzie zależał od potrzeb kobiety w danym czasie.
Mówię to, choć jednocześnie uznaję siłę wpływu przemysłu medyczno -farmaceutycznego na
opinię publiczną i kulturowe uprzedzenia, które omówiłam wcześniej.
Ludzie często mają z góry wyrobione zdanie na temat danej metody leczenia. Ci, którzy
skłaniają się ku terapiom naturalnym, czasami postrzegają operację czy przyjmowanie leków
jako porażkę, a stosowanie witamin w leczeniu tego samego problemu jako zwycięstwo. Jedna
z moich przyjaciółek, która ostatecznie poddała się zabiegowi ablacji endometrium z powodu
ciężkiego krwawienia miesiączkowego i przewlekłej niedokrwistości, powiedziała: „Zdaję
sobie teraz sprawę, że w pewnym sensie odwracam dyskryminację medycyny konwencjonalnej.
Ponieważ byłam przeciwna zabiegowi chirurgicznemu i interesowałam się tylko naturalnymi
opcjami, prawie straciłam możliwość zrobienia czegoś, co było dla mnie właściwym
rozwiązaniem”. Dla tych, którzy są obeznani z konwencjonalnymi lekami i metodami
chirurgicznymi, sama sugestia, że zmiana diety lub zioła mogłyby im pomóc, wydaje się
niedorzeczna. Nauczam kobiety, że mają duży wybór i nie powinny wykluczać całych kategorii
metod, które mogą być pomocne – konwencjonalnych czy alternatywnych.
Jedzenie brązowego ryżu, tofu i warzyw może być odpowiednie dla niektórych kobiet, które
chcą złagodzić objawy związane z nadmiarem estrogenów, podczas gdy dla innych najlepszym
rozwiązaniem tego samego problemu będzie przyjmowanie progesteronu. Czasami kobieta
potrzebuje obydwu metod. Wiele z nas się w tym gubi. Kobiety powinny zrozumieć, że mają
wybór.
Podejście do choroby, które nie uwzględnia diagnostycznych narzędzi współczesnej
medycyny w momentach, gdy jest to wskazane, jest dla pacjentek tak samo dualistyczne
i krzywdzące jak powiedzenie komuś, kto cierpi na artretyzm, bez zbadania diety, stresu
zawodowego czy stylu życia tej osoby: „Mamy wyniki badań. Masz artretyzm. To
wycieńczająca przewlekła choroba, trwająca całe życie, więc dobrze byłoby, gdybyś nauczyła
się z nią żyć”. Tajemnica jest stałym elementem życia i nigdy nie możemy być pewne, jak coś
się zakończy; nigdy nie ma pewności, czy dana dolegliwość jest nieuleczalna, gdyż istnieje
wiele dobrze udokumentowanych spontanicznych remisji niemal każdej choroby!
Pewna 38-letnia artystka przyszła do mnie na coroczne badanie kontrolne. Próbowała podjąć
decyzję, czy ma zastosować Prozac – lek przeciwdepresyjny – do leczenia okresowej depresji.
Takie rozwiązanie nie było zgodne z jej filozofią życiową, ale jej stan zdrowia nie ulegał
poprawie. Miała sesję diagnozowania intuicyjnego z wielce szanowaną w naszej okolicy osobą,
która zachęciła ją do wypróbowania leku. Zdecydowała w końcu, że jego przetestowanie to
jedyny sposób, żeby się przekonać, czy rzeczywiście jej pomoże. Powiedziała mi później:
„Najbardziej z wizyty u pani pomogły mi możliwość opowiedzenia o sesji diagnozowania
intuicyjnego i dostosowanie opieki lekarskiej do tego, jak się czułam z tą informacją. Doceniam
to, że z chęcią wysłuchała pani różnych elementów mojej historii”.
Gdy zobaczyłam ją 3 miesiące później, powiedziała, że czuje się wspaniale, a lek był dla niej
„brakującym ogniwem”. „Nie mogę uwierzyć, jak zmieniło się moje życie” – wyznała. „Teraz
wszechświat mi sprzyja. Moje dzieła sztuki dobrze się sprzedają, a ja jestem o wiele bardziej
twórcza. Odzyskuję także siłę i energię i nie przejmuję się już tak bardzo tym, co inni sobie
pomyślą, ani tym, czy jestem lepsza czy gorsza od innych [jako artystka]. Mam więcej energii
niż kiedykolwiek dotąd”. Przyjmowanie leku stało się dla niej punktem zwrotnym, ale zanim go
zaakceptowała, musiała uwolnić się od uprzedzeń. Chociaż lek z pewnością jej pomógł, ona nie
ignorowała problemu z przeszłości – wykorzystywania seksualnego w dzieciństwie – który
stanowił sedno jej depresji.
Pół roku później kobieta przestała przyjmować Prozac, czując, że wywołuje on „sztuczną
euforię”, z którą nie czuła się dobrze. To, co przez jakiś czas działało, przestało być dla niej
odpowiednie. Kobieta wciąż czuje się dobrze, bez stosowania leku jest silna i kreatywna. (Co
interesujące, dane na temat leków przeciwdepresyjnych i placebo wykazują, że placebo jest
równie skuteczne. Oznacza to, że leki przeciwdepresyjne działają dlatego, że w nie
wierzymy)10.
Istnieje wiele metod uzdrawiania. Najlepsza dla ciebie to taka, z którą najlepiej się czujesz
w danym momencie. Musimy nauczyć się postrzegać siebie jako proces – zmieniamy się
i rozwijamy wraz z upływem czasu. Generalnie wszelkie narzucone z zewnątrz wskazówki,
które dotyczą powrotu do zdrowia, muszą być zgodne z naszym wewnętrznym przewodnictwem.
Ostatecznie musimy się nauczyć wspierać siebie poprzez szacunek dla własnej osoby, a nie
poprzez ograniczający nas, surowy tryb leczenia, pełny karzących „powinności”.
Tryb leczenia narzucony z zewnątrz, taki jak zmiana diety, jest często pierwszym krokiem do
uzdrowienia. Niejednokrotnie pomaga on kobietom poczuć się na tyle dobrze, że same mogą
się zabrać za prawdziwą pracę, która polega na odkrywaniu zarówno swoich najgłębszych ran,
jak i tego, co umożliwia im rozwój i co pomaga uzdrowić im te rany. Te poszukiwania idą ze
sobą w parze. Nie możemy pominąć tych aspektów życia, które nas ranią lub nam
przeszkadzają, próbując „podążać za tym, co daje nam błogość”. Jednak gdy zobowiążemy się
do podążania za tym, co daje nam błogość, uzdrawianie ran zacznie się spontanicznie.
Analiza może sparaliżować
Biegamy w kółko w poszukiwaniu wiedzy, ale toniemy w informacjach.
– Karl-Henrik Robèrt
Zbieranie informacji to tylko pierwszy krok do kreowania zdrowia. Wcześniej czy później
musisz zamknąć oczy, wejść do środka i wysłuchać twoich odpowiedzi, a nie tych właściwych.
Wiele osób, stawiając znak równości między metodami leczenia, lekami czy nawet witaminami
a zdrowiem, zatrzymuje się na tym poziomie. Widziałam kobiety obarczone wieloma różnymi
dolegliwościami, odwiedzające licznych terapeutów z wszelkich dziedzin, które nawet nie
zbliżyły się do uzdrowienia. Często im większą ilością informacji dysponują, tym bardziej są
zdezorientowane. Dylemat, który dotyczy informacji, jest powszechny i może nas obezwładnić.
Wśród ludzi, którzy starają się uzdrowić dolegliwość za pomocą diety, nadchodzi czas, gdy
próba kontrolowania ilości i jakości wszystkiego, co jedzą, przejmuje dominację w ich życiu:
„Jak dużo zielonych warzyw powinnam jeść? Miskę czy pół miski? Powinny być gotowane?
A co, jeśli chodzi o stolec – powinien opaść na dno czy unosić się na wodzie? Jeśli opada, czy
to oznacza, że powinnam jeść otręby? A co z wodą – dwie szklanki czy trzy? Czy mogę zjeść
pomarańczę? Ile? Jedną czy dwie dziennie?”.
Nie możemy się dowiedzieć i zrozumieć wszystkiego. Takie podejście staje się
problematyczne, gdy mamy do czynienia z żywym, oddychającym, stale zmieniającym się
ludzkim ciałem. Odpowiedzi są zawsze w sercu, nie w umyśle.
Stosowanie terapii hormonalnej jest powszechną sytuacją, w związku z którą kobiety mogą
się doprowadzić do prawdziwego szaleństwa, jeśli polegają jedynie na intelekcie. Żadna ilość
badań nad terapią hormonalną, spożyciem wapnia czy ćwiczeniami nigdy nie będzie w stanie
wziąć pod uwagę wszystkich zmiennych, które wpływają na życie kobiety w okresie
menopauzy.
Czasami musimy oddzielić się od intelektu i śmiać się z tego, jak biega w kółko i goni własny
ogon. Pisarka Natalie Goldberg nazywa to małpim umysłem. Bez względu na to, jaki jest
problem, po przeczytaniu wszystkich książek i konsultacjach ze wszystkimi specjalistami tylko
twoje wewnętrzne przewodnictwo, którego intelekt jest jedynie elementem, może udzielić ci
właściwej odpowiedzi.
Pamiętaj też, że Boska Miłość jest najpotężniejszą siłą uzdrawiającą na tej planecie i że żadna
choroba nie jest nieuleczalna (zob. w rozdz. 15 informacje na temat World Service Institute:
www.worldserviceinstitute.org).

Kreowanie zdrowia poprzez operację


Wiele kobiet w którymś momencie swojego życia staje w obliczu potencjalnej operacji. Według
National Center for Health Statistics ponad 40 milionów osób w Stanach Zjednoczonych
każdego roku jest poddawanych operacji szpitalnej (jeśli wliczyć w to chirurgię ambulatoryjną,
daje to łącznie prawie 72 miliony pacjentów), a 58% z nich to kobiety. Widziałam kobiety,
które przez wiele miesięcy żyły w zawieszeniu, starając się „naturalnie” uzdrowić dolegliwość,
która wymagała banalnej operacji oszczędzającej. Operacja naprawcza narządów miednicy jest
zupełnie czymś innym niż ich usunięcie. Leczenie chirurgiczne zawsze należy rozważać obok
innych metod terapeutycznych. Chciałabym pomóc w uzdrowieniu negatywnych odczuć
związanych z tą metodą leczenia, zmieniając jej nazwę na Kreowanie Zdrowia poprzez
Operację. Zabieg można potraktować jak uzdrawiającą ceremonię. Dr Jeanne Achterberg,
Barbara Dossey i Leslie Kolkmeier w swojej książce pt. „Rituals of Healing” (Bantam Books,
1994) podają wskazówki, jak tego dokonać.
Druga opinia medyczna
Przed wykonaniem planowej operacji – lub jakiejkolwiek innej – zasięgnij drugiej opinii, jeśli
masz jakiekolwiek wątpliwości. Spotkałam wiele kobiet, które chciały wysłuchać drugiej opinii
dotyczącej histerektomii. Druga opinia daje kobiecie czas na rozważenie decyzji i pokazuje jej,
że w medycynie istnieją ogromne rozbieżności w postrzeganiu leczenia danego problemu.
Niektóre kobiety idą do 5–6 specjalistów, zanim zdecydują się podjąć jakieś działanie.
Ostatecznie muszą się dostroić do wewnętrznego przewodnictwa, by dotrzeć do najlepszej
odpowiedzi, gdyż żaden lekarz nie może jej udzielić.
Udzielając drugiej opinii, często zgadzałam się z uzasadnieniem chirurga, który zalecał
histerektomię; na przykład obfite, nieregularne krwawienia, które doprowadziły do anemii, to
powszechny powód wykonywania histerektomii, chociaż oprócz operacji istnieje wiele innych
sposobów leczenia tego problemu. Jeśli jednak zabieg wydaje się kobiecie dobrym
rozwiązaniem, powinna się mu poddać. Z drugiej strony, jeżeli kobieta jest otwarta na
alternatywne metody leczenia, takie jak zmiana diety, powinna ich spróbować. Należy mieć
świadomość, że istnieje wiele różnych rozwiązań, a wszystkie z nich mają swoją wartość.
Kobiety, które poświęciły czas na czytanie i zbieranie informacji, podchodzą do wybranej
terapii czy zabiegu operacyjnego z pozycji siły i wiedzy. Nie robią tego dlatego, że jakiś
autorytet powiedział im, że powinny tak zrobić. To wspaniałe podejście! Nikt nigdy nie
powinien planować zabiegu, czując, że nie może nic powiedzieć, nie zgodzić się czy zebrać
więcej informacji.
Zrozum, że operacja jest twoim wyborem. Jeśli w ostatniej chwili chcesz ją odwołać, gdyż
przemyślałaś całą sprawę lub nagle poczułaś się z tym źle, zrób to. Odwołaj ją. W dwóch
sytuacjach kobieta musi dać sobie pełne przyzwolenie na zmianę zdania: na ślubnym kobiercu
tuż przed zawarciem małżeństwa oraz przed operacją (nie dotyczy to ratującej życie operacji
w nagłych przypadkach).
Przede wszystkim „bankuj” swoją krew
Przed poważną operacją (4–6 tygodni wcześniej), taką jak wycięcie macicy lub
miomektomia, oddaj dwie jednostki własnej krwi (chyba że jesteś zbyt słaba), w przypadku
gdy istnieje ryzyko jej utraty wymagające transfuzji. Igła używana przez Czerwony Krzyż
do oddawania krwi jest duża. Sugeruję, abyś poprosiła swojego lekarza o receptę na EMLA
lub Lidoderm (15-procentowy krem lidokainowy), przezskórny krem anestezjologiczny,
który możesz aplikować na przedsionkowy fałd ramienia (obszar, w którym krew jest
pobierana) na godzinę przed pobraniem, a następnie opatrzyła to miejsce plastikowym
bandażem Tegaderm. Dzięki temu zabieg jest bezbolesny.
Operacja nie jest porażką, ale szansą na uzdrowienie
Zbyt często kobiety, których problem wymaga leczenia operacyjnego, uważają, że poniosły
porażkę. To przykład dualistycznego myślenia typu czarne–białe. Pewna kobieta z mięśniakiem
macicy wielkości 14-tygodniowego płodu powiedziała mi przez łzy: „Jest mi wstyd. Wciąż
myślę, że powinnam była temu zapobiec lub co najmniej sprawić, żeby problem sam zniknął”.
Dalsze pytania ujawniły, że pochodziła z rodziny, od której nieustannie słyszała: „Nie płacz, bo
za chwilę dam ci prawdziwy powód do płaczu”. Proszenie o pomoc oraz fakt, że miała
potrzeby, były objawem słabości.
Gail, której torbiel jajnika omówiłam w rozdziale 7, powiedziała: „Jak na dobrego
newage’owca przystało, operacja była dla mnie ostatecznością. Z powodu klasycznej
newage’owskiej pychy czułam, że powinnam uzdrowić się sama, a jeśli zdecyduję się na
operację, okażę się nieudacznicą. Wypróbowałam więc całą gamę holistycznych metod:
akupunkturę, zioła, okłady z oleju rycynowego, pracę z przyjaciółką, która jest medium,
i wizualizację. Wszystkie metody okazały się pomocne i na pewnych poziomach z pewnością
uzdrawiające. Uświadomiłam sobie jednak, że torbiel jest zbyt zbita, zarówno fizycznie, jak
i duchowo, żeby można było ją rozpuścić, nawet przy zastosowaniu igieł do akupunktury.
Musiała zostać wycięta”.
Inna moja pacjentka, June, miała uporczywą torbiel jajnika i bardzo chciała uniknąć operacji.
Poświęciła 3 miesiące na wizualizacje, oczyszczanie emocjonalne i wprowadzenie zmian
w diecie, żeby uzdrowić torbiel. Powiedziałam June, że według mnie operacja jest dla niej
najlepszym rozwiązaniem. Jej torbiel była duża – 10 cm – i nie zniknęła samoistnie po 3
miesiącach. Chociaż June chciała wierzyć, że torbieli już nie ma, a ona uniknie operacji, miała
taki oto sen: „Poszłam do mechanika odebrać samochód, który nie był jeszcze gotowy. Ten sen
pojawiał się kilkakrotnie. Zaczęłam się zastanawiać, czy torbiel rzeczywiście zniknęła. Nigdy
nie czułam, żeby torbiel stanowiła dla mnie realne zagrożenie, ale mimo to czułam, że
zakończyłam swoją pracę”. June z dużą jasnością dostrzegła to, co torbiel reprezentowała w jej
życiu, oraz doświadczyła ogromnego żalu i smutku z tego powodu. „Zastanawiałam się, że
może torbiel jeszcze tam jest. Rzadko przyznawałam się do tej myśli, wybierając w zamian
pozytywne myślenie, że musiała zniknąć, bo ukończyłam to, co uważałam za uzdrawiającą
pracę”.
Kilka tygodni przed zaplanowaną operacją June poszła na obiad z dopiero co poznaną
kobietą, którą fascynowały mity, praca ze snami i terapia poprzez sztukę, stosowane w ramach
pomocy ludziom w samouzdrawianiu. „Gdy usłyszała o moich snach z samochodem – napisała
później June – zaczęła mnie mocno naciskać. Zapytała, czy wiem, jaki miałam z nim problem.
Powiedziała, że powinnam była odkryć, co się zepsuło, i zadzwonić do specjalisty, żeby się
dowiedzieć, jak to naprawić”. Miało się to dokonać we śnie. „Kobieta była przerażona, że chcę
pozwolić, aby ktoś wyciął mi jajnik, i nie wkładam więcej starań w zachowanie go. Sugerowała
tym samym, że jeśli nie próbuję zastosować się do jej wskazówek, nie staram się wystarczająco
mocno. Potraktowałam poważnie jej pytania. Pytania były heroiczne, przepełnione poczuciem
winy11. Jestem odpowiedzialna za nią i pewnie muszę chcieć tej torbieli. Wychodząc od niej,
czułam się brudna, w jakiś sposób zgwałcona emocjonalnie. Później uświadomiłam sobie, że
niekończące się poszukiwania metod leczenia zachowawczego uzależniają. Mogłam zachować
torbiel i uzależnić się od tego procesu lub usunąć ją chirurgicznie i mieć to z głowy”. June
miała wewnętrzną siłę i mądrość, aby uznać, że czasami zwolennicy metod alternatywnych
mogą być równie aroganccy i nieprzejednani jak ci, którzy wierzą w konwencjonalny system
opieki zdrowotnej. Chociaż June czuła się zastraszana naciskiem tej kobiety, szybko zdała sobie
sprawę, że uczucia, które pozostały w niej po obiedzie, były znakiem, że manipulowano nią
w sposób, który był dla niej toksyczny.
Szansa na uzdrowienie starych lęków
Dla wielu kobiet, szczególnie tych, które skłaniają się ku naturalnym metodom uzdrawiania,
operacja może być przerażająca. Moja pacjentka Gail po operacji torbieli jajnika powiedziała:
„Torbiel pozwoliła mi odkryć kilka potężnych wzorców, których nie byłam świadoma.
Przerażenie związane z ciałem, chorobą, lekarzami i szpitalem wynikało z długotrwałej
tajemniczej choroby serca mojej matki, która doprowadziła do jej śmierci. Na pewnych etapach
mojego dzieciństwa matka często bywała w szpitalu. Zdawało się, że jej stan nie ulega
poprawie, a lekarze nigdy nie wiedzieli, co jej jest. Jeszcze więcej cierpienia sprawiały mi
uczucia wszystkich członków rodziny związane z jej chorobą – nigdy o nich nie
rozmawialiśmy”.
Wiele kobiet przetransformowało swoje lęki związane ze szpitalem i operacją i potraktowało
to doświadczenie jako „duchową inicjację” – czas pozwalający stanąć twarzą w twarz z lękami
i umożliwiający ich pokonanie oraz dający szansę na odwrócenie starych wzorców, które już im
nie służą. Gail napisała: „Myśląc o nadchodzącej operacji, miałam absolutną jasność, że dostaję
wspaniałą możliwość skonfrontowania się z wyniesionym z dzieciństwa lękiem przed szpitalem
i tym, co on reprezentuje. Mogłam się przekonać, że moja historia jest zupełnie inna od historii
mojej matki. Nauczyłam się wspaniałych rzeczy. Przeciwstawiając się rodzinnemu wzorcowi,
podzieliłam się moimi lękami i zmartwieniami z mężem oraz bliskimi przyjaciółmi
i poprosiłam ich o wsparcie. Przypływ ich miłości i wsparcia był wielkim darem, który długo
będę cenić”.
Danie sobie przyzwolenia, by ktoś inny ci pomógł, może być głęboko uzdrawiającym
doświadczeniem. Gdy operacja jest najlepszą metodą leczenia, zdanie się na umiejętności
anestezjologa, chirurga, pielęgniarek i wewnętrzne przewodnictwo może być prawdziwym
doświadczeniem rozwoju. Jeśli w dzieciństwie otrzymałaś informację, że twoja potrzeba
wsparcia fizycznego i emocjonalnego nie zasługuje na spełnienie, prośba o wsparcie w trakcie
operacji lub hospitalizacji może zmodyfikować ten przekaz.
W szpitalach możesz mieć kontakt z uzdrawiającą energią. Można postrzegać pielęgniarki
i personel jako uzdrawiające anioły. Pracujący w szpitalach ludzie – bez względu na to, czy są
to pielęgniarki, asystenci pielęgniarek czy salowe – często trafiają do takich miejsc, gdyż
naturalnie ciągnie ich do uzdrawiania. Gdy przestaniesz walczyć z tymi, którzy są tam, żeby ci
pomóc, poczujesz ulgę.
Jeśli masz w planach operację, zabierz przyjaciółkę lub członka rodziny na przedoperacyjną
wizytę. Przyjaciółka może cię odprowadzić do szpitala, spotkać się z anestezjologiem i przejść
z tobą przez okres przedoperacyjny w szpitalu. Po operacji przyjaciele lub inni ludzie mogą cię
wspierać w domu, gotując, sprzątając i masując ci plecy. Kobiety muszą nauczyć się prosić
o tego typu wsparcie. Przyjmowanie go jest umiejętnością. Czasami, by ją opanować,
potrzebujemy pomocy.
Oto co June napisała o przyjmowaniu wsparcia: „Gdy dowiedziałam się, że muszę się poddać
operacji, w drodze do domu wiedziałam, że nie mogę być sama przez cały weekend.
Zatrzymałam się więc u mojej przyjaciółki Carol. Myślę, że Carol przestraszyła się, widząc mój
zły nastrój. Wygłosiła poważną mowę na temat tego, jak ważna jestem dla mojego syna, dla
niej i dla wielu ludzi. Nigdy nie podejrzewałam, że mogę być tak ważna dla tych osób,
z wyjątkiem syna. Carol przedstawiła mocne argumenty na to, że mam pozwolić sobie
otrzymać wsparcie przyjaciół. Powiedziała, że mam powracać do zdrowia w jej domu, tak bym
nie musiała sama gotować, robić zakupów czy załatwiać podobnych spraw. Ogromnie mi
pomogła”.
Przygotowując się do operacji, June poszła do hipnoterapeuty, gdzie odbyła trzy sesje. Jej
hipnoterapeuta nagrał dla niej dwie kasety – jedną, przygotowującą ją na doświadczenie
zdrowia i szybkie odzyskiwanie sił, i drugą, która miała jej pomóc pójść dalej. June
wielokrotnie słuchała tych kaset w okresie dwóch tygodni przed operacją12. Zaczęła także
współpracować z lekarzem, który rozumiał chi kung i nauczał go (to starożytna chińska sztuka,
która uczy rozprowadzania życiowej energii poprzez ruch, masaż i oddech).
Nowa generacja szpitali
Po spędzeniu 15 lat jako dyrektor generalny różnych szpitali Kelly Mather była przekonana,
że istnieje o wiele lepszy sposób, aby pomóc ludziom i społecznościom skoncentrować się
na zdobyciu i utrzymaniu zdrowia. Dlatego w 2006 r. założyła organizację Harmony
Healing House13, która ma współpracować ze szpitalami w całym kraju, aby zachęcać je do
przyjęcia, opartej bardziej na koncepcji dobrostanu, globalnej perspektywy.
Mather opracowała naukowo udowodniony, tani i prosty model, który umożliwiłby wyjście
szpitali poza pierwszy poziom leczenia (choroba i opieka ratownicza) oraz trzy dodatkowe
poziomy: 1. tworzenie kultury zdrowia poprzez program dobrostanu pracowniczego, 2.
tworzenie uzdrawiającego środowiska, które promuje fizyczne, umysłowe, emocjonalne
i duchowe techniki doskonalące pacjentów i gości, 3. rozprzestrzenianie informacji poza
mury szpitala i wśród społeczności poprzez współpracę ze szkołami, ośrodkami wellness
itp. w celu promowania zdrowia.
Szpitale, które osiągną wszystkie cztery poziomy, otrzymują znak Healing Hospital
i zostają umieszczone na stronie organizacji (www.harmonyhealinghouse.com).
Jak przygotować się do zabiegu (lub chemioterapii) i przyspieszyć powrót do zdrowia
Moja koleżanka Peggy Huddleston, magister nauk ścisłych, jest autorką niezwykle godnej
uwagi książki pt. „Prepare for Surgery, Heal Faster: A Guide of Mind-Body Techniques”
(Angel River Press, 1996), która może krok po kroku pomóc w jak najlepszym wykorzystaniu
doświadczenia operacji chirurgicznej (zob. stronę internetową www.healfaster.com, dzięki
której możesz również zamówić jej płytę CD, zaprojektowaną tak, by ułatwić trwałe
uzdrowienie). Udowodniono klinicznie, że jej lista kroków mająca na celu przygotowanie do
operacji zmniejszała utratę krwi oraz ból i przyspieszała powrót do zdrowia. Książka ta
i program w niej zawarty są wykorzystywane w wielu dużych szpitalach w całym kraju.
Osobiście użyłam stwierdzeń uzdrawiających Huddleston, kiedy przed laty przeszłam operację
mięśniaka – zadziałały jak czary. Po wielu latach wykonywania operacji mogę cię zapewnić, że
dla chirurga nic nie jest bardziej satysfakcjonujące niż pacjent, który po partnersku z nim
współpracuje – i ufają sobie wzajemnie – tak aby uzyskać optymalne wyniki.
Metody, które stosuje Peggy, pomogły wielu moim pacjentkom i tysiącom osób na świecie
odnieść następujące korzyści:

czuć mniejszy niepokój przed operacją,


odczuwać mniej bólu po operacji,
stosować o 23–50% mniej leków przeciwbólowych,
wzmocnić układ immunologiczny,
zaoszczędzić na kosztach leczenia (badanie w Kalifornii wykazało, że pacjenci
przygotowujący się do operacji brzusznej przy zastosowaniu konkretnej instrukcji
opuszczali szpital 1,5 dnia wcześniej, a każdy z nich zaoszczędził 1200 dolarów na
hospitalizacji)14.

Takie podejście może ci pomóc bez względu na to, czy planujesz drobny zabieg
ambulatoryjny czy też poważną operację. Swoją drogą, techniki te mogą ci pomóc przejść przez
naświetlanie i/lub chemioterapię.
Krok pierwszy: rozluźnij się tak, by poczuć spokój. Aż 85% wszystkich problemów
zdrowotnych ma związek z nierozwiązanym napięciem i noszonym w ciele stresem. Ta
chroniczna reakcja na napięcie powoduje kaskadę fizjologicznych zmian, które mogą
niekorzystnie wpłynąć na zdrowie. Jakie jest antidotum? Naucz się głębokiej relaksacji i często
ją praktykuj, tak byś wiedziała, że na zawołanie możesz przywołać głębokie poczucie spokoju.
Nauczenie się głębokiej relaksacji jest proste. Istnieje na to wiele różnych sposobów. W celu
przygotowania się do operacji polecam stosowanie kaset lub płyt nagranych specjalnie w tym
celu. Oprócz płyt i kaset Peggy, o których wspomniałam powyżej, polecam także „Meditation
to Promote Successful Surgery” mojej koleżanki Belleruth Naparstek
(www.healthjourneys.com) oraz serię „Surgical Support”, opracowaną przez Monroe Institute
(www.hemi-sync.com). Dwie ostatnie pozycje to nie tylko medytacje, które należy wykorzystać
podczas przygotowywania się do zabiegu, ale także muzyka skomponowana do słuchania
w trakcie samej procedury. Nie zdziw się, jeśli na początku nauki relaksacji ujawnią się silne
emocje, takie jak smutek, złość itd. Poczuj je w pełni; płacz tak długo, jak tego potrzebujesz;
nie powstrzymuj się – pozwól temu, co czujesz, przepłynąć przez ciebie. Przywitaj te
intensywne emocje. Prawdopodobnie tkwiły one w tobie przez długi czas, czekając na ich
wyrażenie.
Badania wykazały, że relaksacja wzmacnia układ odpornościowy, uspokaja ośrodkowy układ
nerwowy, a często leczy napięciowe bóle głowy i migreny, nadciśnienie i lęki, a także pomaga
przygotować się do operacji. Obecnie wiele szpitali oferuje programy przygotowujące do
operacji.
Krok drugi: wizualizuj uzdrowienie. Wizualizuj idealny rezultat operacji. Wyobraź sobie
tak wyraźnie, jak tylko potrafisz, że masz już operację za sobą, czujesz się dobrze i pod każdym
względem wypełnia cię spokój i zdrowie. Poczuj, że jesteś otoczona uzdrawiającym światłem,
dźwiękiem lub uczuciem głębokiego spokoju. Im bardziej szczegółowo wyobrazisz sobie
doskonały rezultat, tym szybciej się uzdrowisz. Z im większą szczegółowością możesz sobie
wyobrazić idealny rezultat, tym szybciej się wyleczysz. Twoja intuicyjna mądrość dostarczy ci
najbardziej uzdrawiających obrazów. Wizualizuj, wizualizuj, wizualizuj: 5 razy dziennie przez
5 minut da lepsze efekty od jednej 25-minutowej sesji.
Krok trzeci: postaraj się o grupę wspierających osób. Operacja to doskonały czas na
sięganie po wsparcie. Upewnij się, że w momencie, gdy będziesz przyjmowana do szpitala,
ktoś z tobą będzie; że będzie cię codziennie odwiedzał w szpitalu, a w razie konieczności
pomoże ci w domu tak długo, jak będziesz tego potrzebowała (w przypadku operacji brzusznej
co najmniej przez dwa tygodnie). Wiele kobiet zwyczajnie nie spodziewa się, jak osłabione
mogą się czuć po operacji. Zatem przygotuj się, byś tak długo, jak to będzie konieczne, mogła
przebywać w uzdrawiającym kokonie. Pozwoli ci to otrzymywać od przyjaciół i rodziny myśli
pełne troski i miłości. Ten aspekt przygotowania do operacji może być szczególnie
uzdrawiający dla tych kobiet, które czują, że aby cokolwiek mogło być zrobione, muszą to
zrobić same. Będziesz miała okazję pozwolić, by inni robili coś za ciebie i dla ciebie. Nauczysz
się umiejętności przyjmowania, która dla wielu kobiet stanowi ogromne wyzwanie.
W czasie pobytu w szpitalu i/lub w domu polecam co najmniej jedną sesję reiki,
uzdrawiającego dotyku lub masażu. Przez pierwsze 2–3 dni idealnie byłoby odbywać taką sesję
codziennie. Zarówno reiki, jak i uzdrawiający dotyk to całkowicie bezpieczne zabiegi
energetyczne, które, jak potwierdzono naukowo, przyspieszają proces uzdrawiania. Zapytaj
lekarza lub pielęgniarkę, czy znają kogoś, kto zajmuje się tego typu terapią – wiele osób, w tym
pracownicy służby zdrowia, odbywa trening w tej dziedzinie. (Jeśli chcesz znaleźć praktyka
reiki, wejdź na www.reikialliance.org; praktyka uzdrawiającego dotyku znajdziesz na
www.therapeutic-touch.org).
Krok czwarty: spotkaj się z anestezjologiem. Temu lekarzowi powierzasz swoją
świadomość, więc przed operacją dobrze jest się z nim spotkać. W czasach, gdy cały proces
operacyjny został ograniczony do jednego dnia, powszechne jest spotkanie z anestezjologiem
tuż przed zabiegiem. Jednak przy odrobinie wysiłku z twojej strony możecie znaleźć czas na
rozmowę. Badania przeprowadzone na Harvardzie wykazały, że spotkanie z anestezjologiem
jakiś czas przed operacją znacznie obniża lęk przedoperacyjny. Poproś chirurga, by
zorganizował takie spotkanie. Nie możesz się teraz martwić, że zrobisz „zamieszanie”. Jeśli
wyrobisz sobie pozycję osoby, która z szacunkiem prosi, by w trakcie operacji zająć się całą jej
istotą, lekarze cię zapamiętają i otoczą bardziej indywidualną opieką.
Krok piąty: stosuj uzdrawiające afirmacje. Byłoby dobrze, gdyby w trakcie operacji
chirurg lub anestezjolog wypowiedzieli cztery uzdrawiające zdania. Badania wykazały, że
łagodzą one ból i obniżają ryzyko komplikacji oraz przyspieszają uzdrawianie. Zrób trzy kopie
tych stwierdzeń; daj jedną chirurgowi, jedną anestezjologowi, a jedną przyklej do koszuli
szpitalnej, tak by była ona widoczna przed operacją. Nie pozwól, by zakłopotanie
powstrzymało cię przed poproszeniem lekarza, by to dla ciebie zrobił. Wierz mi, większość
lekarzy praktykuje medycynę z potrzeby bycia uzdrowicielami. Poproś ich, by się nimi stali.
Ani razu nie widziałam, żeby chirurg lub anestezjolog szydzili z prośby pacjentki dotyczącej
tych stwierdzeń. Jeśli tak zrobią, idź do kogoś innego. Jeżeli twoja świadomość nie jest z nimi
bezpieczna, twoje ciało także nie będzie się czuło bezpiecznie – a uzdrowienie nie nastąpi tak
szybko, jak mogłoby w innym wypadku.
A oto afirmacje.
Gdy będę zasypiała, proszę, powiedz:
1. „Po tej operacji będziesz się czuła dobrze i szybko wrócisz do zdrowia” (powtórz 5 razy).
Po wypowiedzeniu tych zdań, proszę, nałóż mi słuchawki na uszy i włącz odtwarzacz MP3.
Po zakończeniu operacji, proszę, powiedz:
2. „Twoja operacja przebiegła pomyślnie” (powtórz 5 razy).
3. „Po operacji będziesz miała ochotę zjeść __________. Będziesz spragniona i z łatwością
oddasz mocz” (powtórz 5 razy).
4. „Po operacji __________”. (Poproś, aby chirurg uzupełnił puste miejsce zaleceniami
takimi jak: „Będziesz w stanie ćwiczyć i w ciągu 4 tygodni odzyskasz pełną aktywność” itd.
Dodaj też własne cele. Jeśli palisz tytoń, możesz poprosić, aby anestezjolog dodał coś w stylu:
„Będziesz osobą niepalącą, która nie cierpi smaku papierosów” lub „Będziesz wolna od
potrzeby palenia”. Wiem, że to działa).
Przygotowując odtwarzacz płyt CD lub MP3 do operacji, dostosuj głośność, tak byś ledwie
słyszała muzykę. Przyklej taśmę na pokrętło regulujące głośność, tak by nie dało się jej
zwiększyć. W trakcie narkozy malutkie mięśnie związane ze słyszeniem będą rozluźnione,
a słuch – wyostrzony. Nie pozwól, aby zbyt głośna muzyka uszkodziła twój słuch w czasie, gdy
jesteś na to bardzo podatna. Kiedy moja przyjaciółka miała niedawno operację, chirurg nie
chciał, aby miała słuchawki podczas zabiegu. Przyniosła więc płytę CD ze swoimi ulubionymi
piosenkami, a lekarz był bardzo szczęśliwy, mogąc odtwarzać jej muzykę na sali operacyjnej.
Dr med. Bernie Siegel, słynny chirurg dziecięcy szkolony w Yale, odkrył, że muzyka, która
najlepiej sprawdza się w chirurgii, to ta, którą pacjent lubi najbardziej. Może to być wszystko,
od Beatlesów do Mozarta (popularny wybór, ponieważ jego utwory ponoć poprawiają
odpowiedź immunologiczną). Tempo adagio jest szczególnie dobre. Ale wszystko, co kochasz,
zadziała, w tym country!
Krok szósty: stosuj suplementy przyspieszające uzdrawianie. Wykazano, że takie oto
suplementy przyspieszają zdrowienie (ale pamiętaj, aby przedyskutować je wcześniej ze swoim
chirurgiem):
Witamina A. Zalecana dawka to 25 000 j.m. dziennie (chyba że jesteś w ciąży). Liczne
badania wykazały korzystny wpływ witaminy A na powrót do zdrowia po operacji. Witamina
A wzmacnia także układ immunologiczny. Zacznij ją przyjmować na tydzień przed operacją
i kontynuuj 3–4 tygodnie po zabiegu.
Bromelina. Ten suplement, pozyskiwany z ananasa, zapobiega sińcom i zmniejsza obrzęk
pooperacyjny. Przyjmuj 1000 mg dziennie, zaczynając kilka dni przed operacją i kontynuując
przez około 2 tygodnie po zabiegu.
Witamina C. Przyjmuj 2000 mg dziennie. Witamina C jest niezbędna do syntezy kolagenu,
który wspomaga prawidłowe gojenie ran. Po operacji wzrośnie twoje zapotrzebowanie na
witaminę C. Zacznij ją przyjmować co najmniej miesiąc przed operacją i kontynuuj przez
miesiąc po operacji.
Cynk, magnez, witaminy z grupy B. Wykazano, że suplementy te przyspieszają gojenie ran.
Zalecana dzienna dawka pikolinianu cynku to 100 mg, magnezu – 800 mg, kompleksu witamin
z grupy B – 20–50 mg, przyjmowanych raz dziennie w dobrej jakości suplemencie, który
zawiera co najmniej 800 µg kwasu foliowego.
Witamina E. Po usunięciu opatrunku chirurgicznego w miejscu cięcia aplikuj olej z witaminą
E (d-alfa-tokoferol; jeżeli twój chirurg się temu nie sprzeciwi). Witamina E przyspiesza
zdrowienie i zmniejsza blizny. Niektóre kobiety w tym celu preferują żel aloesowy, maść
z nagietka lub inne ziołowe leki.
Homeopatia. Przyjmuj Arnica Montana 30X, 3–4 kulki (rozpuszczone pod językiem) 2 razy
dziennie, dzień przed operacją, a także tuż przed zabiegiem. Możesz je wziąć tuż przed
odwiezieniem cię na salę operacyjną. Następnie przyjmij je natychmiast po dotarciu na salę
pooperacyjną. Może ci w tym pomóc anestezjolog lub możesz poczekać, aż dotrzesz do pokoju.
Przyjmuj taką samą dawkę codziennie przez tydzień po operacji. Arnika zapobiega także
niekorzystnym skutkom wszelkiego rodzaju fizycznych urazów. Istnieje wiele innych
homeopatycznych leków, które można stosować w przypadku różnych rodzajów operacji.
Skonsultuj się z wykwalifikowanym praktykiem.
Zioła. Chińskie zioło występujące pod nazwą Yunnan Baiyao doskonale sprzyja gojeniu się
ran i poprawia krzepliwość krwi. Wiele moich pacjentek stosowało je z powodzeniem,
przyspieszając powrót do zdrowia po operacji. Zmniejsza opuchliznę i sińce. Dawka to 1
tabletka 4 razy dziennie – przez tydzień przed operacją i miesiąc po niej. Zacznij, gdy tylko po
operacji będziesz mogła przyjmować pokarm doustnie.
Krok siódmy: zmów modlitwę za pomyślność operacji. Kiedy mój przyjaciel miał ostatnio
operację, dr Doris Cohen, psycholog kliniczny i uzdrowiciel, pomogła mi opracować
następującą listę rzeczy, w których intencji mógłby się on pomodlić (i poprosić o modlitwę
w jego imieniu przyjaciół oraz rodzinę) przed operacją. Zadziałało pięknie.

Wykwalifikowany anestezjolog, który doskonale mnie poprowadzi.


Ciało, które dobrze reaguje na znieczulenie.
Wykwalifikowany chirurg, którego ręce są pewne i który jest w stanie łatwo i szybko
____________ [podaj, co konkretnie chirurg usunie, naprawi, zastąpi lub wstawi].
Że mój wyjątkowy duch – i tylko on – wróci do mojego ciała, gdy znieczulenie ustąpi.
Że obudzę się łatwo i szybko po operacji.
Że moje funkcje życiowe wrócą do normy bez bólu.
Że ta operacja pozwoli mi uzdrowić się na wszystkich poziomach – fizycznym,
emocjonalnym i duchowym.

Uzdrowienie Boską Miłością


Ilekroć jeden z moich bliskich przechodzi operację lub staje przed wyzwaniem, zawsze
spotykam się z co najmniej jedną inną osobą i proszę, aby była kanałem dla Boskiej
Miłości. Oto modlitwa (lub petycja), której używam, na podstawie pracy Roberta
Fritchiego: „Z głębi mojej duszy poddaję moją wolę Woli Bożej. Przyjmuję do wiadomości
____________ [podaj problem, a także intencję, na przykład: «Uznaję, że moja siostra ma
obecnie operację barku, a moim zamiarem jest, aby w wyniku tego miała całkowicie
wyleczone, funkcjonalne i komfortowe ramię»]. Proszę, aby wszelkie lęki lub problemy
zostały rozwiązane Boską Miłością zgodnie z wolą stwórcy”.
Potem siedzę z rozłożonymi rękami i nogami, ręce są wyprostowane, w pozycji proszącej.
Biorę głęboki oddech, wstrzymuję go przez chwilę, koncentruję się na mojej grasicy (tuż
pod mostkiem), po prostu proszę o bycie kanałem dla Boskiej Miłości i przesyłam to do
mojej siostry (lub do osoby, o którą się modlę). Więcej informacji można znaleźć na stronie
internetowej World Service Institute (www.worldserviceinstitute.org).
Myśl o operacji przeraża wiele osób, więc można zabieg potraktować jako poważny sygnał
alarmowy – czas, w którym można zmienić życiowe priorytety. Jeśli podejdziesz do operacji
uczciwie, z otwartym umysłem i otwartym sercem, oraz szczerze się zastosujesz do
przedstawionych powyżej wskazówek, ufając temu procesowi, możesz uzdrowić się sama
i odkryć, że operacja stała się zbędna. W trakcie swojej praktyki kilkakrotnie byłam tego
świadkiem, a Peggy Huddleston podaje na to przykłady w swojej książce. Nie stosuj tych
wskazówek, by uniknąć operacji w przypadku, gdy zabieg jest naprawdę niezbędny. Kluczem
do uzdrawiania na wszystkich poziomach jest całkowita otwartość na operację, jeśli jest ona
konieczna. W programie 12 kroków zostało to określone mianem odpuszczania i oddania Bogu.
To może zdziałać cuda.
Zauważ i zaakceptuj uczucia, które pojawiają się po operacji. Po usunięciu części ciała lub
naruszeniu integralności powierzchni tkanek poprzez jakiegoś rodzaju nacięcie być może
będziesz musiała odżałować utratę poprzedniego stanu15. Żadna z nas nie lubi pooperacyjnych
blizn na ciele. Nie ma znaczenia, czy kiedykolwiek nosiłaś bikini, czy też masz taki zamiar.
Wszystkie troszczymy się o wygląd naszych ciał.
Po operacji mogą powrócić stare wspomnienia, które tkwiły w tkankach. Operacja może
przywołać do świadomości pamięć komórkową. Wspomnienia kazirodztwa lub innego rodzaju
krzywdy mogą wypłynąć na sali pooperacyjnej lub w ciągu kilku tygodni po operacji. Nie
musisz się jednak o to martwić, gdyż wspomnienia nie pojawią się, jeśli nie jesteś gotowa na
poradzenie sobie z nimi. Mądrość ciała dotycząca momentu uwalniania informacji działa
doskonale.
Ważne jest, abyś pozwoliła sobie poczuć emocje związane z chirurgicznym usunięciem
tkanki. Caroline Myss naucza: „Gdy wytniesz tkankę komórkową przed ukończeniem jakiegoś
procesu, ciało się rozstraja”. Energia wielu ludzi tkwi w przeszłości, w związku z czym obecnie
jest jej niewiele do uzdrawiania. Gdy wycina się organ lub tkankę, a związane z tym informacje
płynące z ciała nie są przyswojone czy przetransformowane, część energii pozostaje
w przeszłości jak niezapłacony rachunek – element osobistej niedokończonej sprawy. Jeżeli
jakiekolwiek emocje lub inne informacje wypływają przed operacją lub po niej, poczuj je
w pełni i pozwól, by przepłynęły przez twój organizm.
Gdy jedna z moich pacjentek miała mieć usuwane mięśniaki, chciała być świadoma w trakcie
zabiegu, dostała więc znieczulenie rdzeniowe. Okazało się, że ma ostrą adenomiozę, łagodną
dolegliwość, w której gruczoły endometrialne wrastają w ścianę macicy, powodując obfite
krwawienia. W tym przypadku histerektomia była optymalną metodą leczenia. Lekarz dał jej
możliwość przerwania operacji i pozostawienia macicy, gdyż zmiany nie były złośliwe.
Z powodu tej dolegliwości kobieta doświadczała bólu i przewlekłej anemii. Próbowała
zmiany diety i akupunktury, ale bez powodzenia. Jako matka trójki stosunkowo małych dzieci
miała dość ograniczony czas, by optymalnie o siebie zadbać, więc nie znalazłaby przestrzeni,
by przygotować się na kolejną operację. Uświadomiła sobie, że nadszedł czas, by uwolnić się
od próby zachowania macicy.
Przed usunięciem macicy poprosiła personel o potrzymanie lustra tak, by mogła ją zobaczyć.
Podziękowała jej za dostarczenie trójki zdrowych dzieci i sobie za próbę zachowania jej, po
czym się z nią pożegnała. Dopiero wtedy chirurg rozpoczął histerektomię. Później powiedziała
mi, że proces odpuszczania i możliwość podziękowania macicy stanowił kluczowy element
uzdrawiania. Po operacji nie czuła się rozbita, ale wzmocniona.
June, która miała torbiel jajnika, także otrzymała znieczulenie rdzeniowe i była przytomna
w trakcie operacji. „Operacja trwała niecałą godzinę” – napisała. „Miałam znieczulenie
rdzeniowe i byłam w pełni świadoma w trakcie operacji. Miałam lusterko przyczepione tak, że
mogłam wszystko oglądać. To było fantastyczne. Moje ciało wyglądało zdrowo i młodo jak na
swój wiek [42 lata]. Możliwość zobaczenia ciała w dobrej kondycji była dla mnie bardzo
dobroczynna. Straciłam już ufność w moją umiejętność oceny tego, co się dzieje z moim
ciałem. [Nie uświadamiała sobie, że jej torbiel rosła. Nie czuła tego]. Operacja pokazała mi, że
nadal mogę sobie zaufać. Torbiel, choć była prawie tak duża jak piłka do softballu, nie
znajdowała się wewnątrz jajnika, ale na jego zewnętrznej ścianie. Chris powiedziała, że jajnik
jest w idealnym stanie, i zapytała, czy chcę spróbować go zachować. Tak też zrobiła”.
Po operacji Carol, przyjaciółka June, spędziła z nią dzień i wieczór. June napisała: „Była tak
wspierająca i opiekuńcza. Cieszę się, że była przy mnie. Wychodząc, pozwoliła mi płakać. Tak
też zrobiłam. To było wspaniałe”.
Po 2,5 tygodniu dochodzenia do siebie w domu Carol ciało June przyniosło jeszcze jeden
element uzdrawiającej informacji. Napisała: „Wreszcie wróciłam do domu. Miałam
uświadomić sobie i poczuć jeszcze jedną związaną z torbielą sprawę. Pewnego wieczoru
dotykałam zdrętwiałego miejsca nad nacięciem i pogrążona w niewymownym smutku
z powodu utraty czucia, zaczęłam płakać. Chris powiedziała, że gdy tak się stanie, mam trwać
w tym stanie i zbadać własne uczucia. Płakałam, gdyż czułam, że żaden mężczyzna nigdy nie
kochał mnie za to, kim naprawdę jestem. Nagle uświadomiłam sobie, że płaczę z powodu ojca.
Jedynie dwaj mężczyźni kochali mnie za to, kim jestem: mój kuzyn i ojciec. Ojciec zawsze był
przy mnie, gdy go potrzebowałam. Po jego śmierci nigdy nie opłakałam tej straty. Zrobiłam to
teraz”.
Uznanie żalu i straty to tylko jeden z elementów kreowania pomyślnej operacji. Kolejnym,
równie ważnym krokiem jest pragnienie życia wolnego od problemu, który wymagał operacji.
Pomyśl, że strata operacyjna jest wycięciem starego, by stworzyć przestrzeń dla rozwoju czegoś
nowego.
Inna moja pacjentka, artystka obdarzona ogromną intuicją, w wieku 44 lat przeszła
histerektomię z powodu dużego mięśniaka macicy. Wizualizowała energię w miednicy
i mięśniakach jako bardzo chaotyczną i niezdrową. Po operacji na sali pooperacyjnej
powiedziała mi, że uświadomiła sobie, iż w jej miednicy nie ma już nieruchomej energii.
W zamian czuła równą spiralę zdrowej energii, wir w miednicy. Operacja była dla niej
uzdrawiająca.
Przeszłam operację wiele lat temu, gdy nie wiedziałam tego wszystkiego
Jeśli poddałaś się operacji już jakiś czas temu, czytanie tego rozdziału mogło cię zasmucić,
gdyż straciłaś możliwość pełniejszego zaangażowania się w proces powrotu do zdrowia
(pozostań przy tym uczuciu – nie jest za późno). Wiele kobiet, które poddały się histerektomii,
miało niewielki wybór w zakresie terapii alternatywnych. Jeszcze 10 lat temu wspomniany
przeze mnie wybór terapii nie był nawet w przybliżeniu tak dostępny jak obecnie. Z roku na rok
narkoza jest coraz bezpieczniejsza, a metody zachowania narządów miednicy są coraz lepsze –
w dużej mierze dzięki technikom operacyjnym stosowanym w niepłodności.
Naturalne jest, że kobiety, które w przeszłości poddały się nieuniknionej operacji, czują stratę,
zwłaszcza obecnie, gdy tak dużo się zmieniło. Nie mogę zapobiec poczuciu żalu z powodu
minionych wydarzeń i narządów, które usunięto. Wiem jednak, że jeżeli pojawia się żal, nigdy
nie jest za późno, żeby odpowiednio i w pełni odżałować stratę. Jeśli teraz czujesz smutek,
przerwij czytanie, połóż się i zobacz, co się pojawia. Trwaj przy emocjach lub przy uczuciach
płynących z ciała. To sposób uzdrawiania – sposób przetwarzania danych w ciele
i przywracania wszystkich komórek do chwili obecnej. Pamiętaj, że elementami tego, co nas
powstrzymuje w życiu, jest przekonanie, że wiele lat temu powinnyśmy wiedzieć to, co wiemy
dzisiaj, i oskarżanie siebie za to, że tego nie wiedziałyśmy.
Usunięcie narządu, choć może być krokiem we właściwym kierunku, nie zawsze uzdrawia
związaną z problemem blokadę energetyczną. Niektóre kobiety wiele lat po operacji wciąż
mają energetyczny związek z usuniętą tkanką, której w pełni nie opłakały. To przywiązanie
wciąż jest widoczne w ich polu energetycznym. Pole elektromagnetyczne ciała obejmuje
wzorzec całości, nawet gdy brakuje fizycznie jakiejś części.
Umiejętność uzdrawiania nie jest ograniczona czasem ani przestrzenią. Zawsze możemy
uzdrowić przeszłość, nawet 50 lat później. Przeszłość oczekuje w ciele na naszą gotowość.
Poznawanie układu energetycznego kobiecego ciała może z opóźnieniem pobudzić uczucia,
z którymi kobieta nie poradziła sobie w czasie histerektomii czy innej operacji. Lepiej późno
niż wcale. To jest wspaniałe w rozumieniu energii i medycyny. Zawsze możemy się uzdrowić
na poziomie energetycznym, bez względu na to, co się wydarzyło na czysto fizycznym
poziomie i jak dawno temu.
Potężny przykład tego został opisany w osobistym liście wysłanym do mnie przez Doreen
Martin, która w 1994 r. przeszła histerektomię. Jej chirurg usunął jej macicę, szyjkę macicy
i jajowody, ale ominął jej jajniki. Osiem lat później przeżyła następujące doświadczenie:
„W piękny niedzielny poranek, gdy przygotowywałam w kuchni kawę, nagle ogarnęła mnie
emocja, która sprawiała wrażenie, jakby poruszała się w górę po moim ciele, począwszy od
miednicy. Chwyciłam zlew i trzymałam się go mocno, bo nie wiedziałam, o co chodzi.
Zaczęłam szlochać w niekontrolowany sposób, aż osunęłam się na kolana i leżałam na
podłodze w pozycji embrionalnej, płacząc z głęboko zranionego miejsca. Wewnątrz siebie
zaczęłam pytać: «Co to jest? Proszę, powiedz mi, co to jest?». Najlepszy sposób na opisanie
tego, co stało się później, jest taki, że wydawało się to symfonią «cichych głosów», które
jednak nie były takimi głosami, jakie zwykle znamy. Tym razem zapytałam: «Co próbujesz
mi powiedzieć?». Odpowiedź brzmiała: «Tęsknimy za nimi». Zapytałam: «Ale za kim?».
«Za tymi, którzy zostali zabrani!»
Coś błysnęło w moim umyśle. Zdawałam sobie doskonale sprawę, że inne moje narządy
wewnętrzne pogrążały się w żalu po utracie moich narządów rozrodczych. Wciąż łkałam
wraz z nimi, po czym przyszedł spokój, bardzo kojący, jak uśmiech.
Moja mentorka, wielebna dr Eloise Oliver, podczas wielu lekcji w niedzielne poranki mówi
o życiu wewnątrz, ucząc, że wszystkie żywe organy są «żywe» inteligencją,
umiejętnościami i mocą. Moja wiedza naukowa również to potwierdza. Moje
doświadczenie, które w niedzielę rano ujawniło mi trafność tej prawdy, ujawniło także
głębszą, bardziej złożoną prawdę. Każdy organ w ludzkim ciele ma określoną funkcję, którą
radośnie wykonuje bez wiedzy, dlaczego to robi. Po prostu to robi. Każda funkcja jest
niezależna. Jednocześnie poszczególne narządy znają swoje unikalne funkcje tworzące
współzależności w całym ciele. Tworzą związek, pewnego rodzaju połączenie. Kiedy
pojawia się strata, pojawiają się głos i świadomość, które są odczuwane przez pozostałe
narządy, co skutkuje, jak sądzę, zmniejszeniem, wyczerpaniem, nadprodukcją i depresją.
Dzielę się tym z wami w nadziei i modlitwie, że lekarze będą przygotowywać inne kobiety,
które mogą z jakiegokolwiek powodu potrzebować procedury takiej jak moja, aby mogły
otrzymać jakąś formę doradztwa i wsparcia w zakresie ogólnego wpływu tej i innych typów
operacji na ich życie.
Nieliczni lekarze, którzy mają duchową podstawę i którzy ją przyjmują, wiedzą, że to nie
oni wykonują pracę. Jest to boska obecność w nich. Modlę się, aby oni, tak jak wy,
wychodzili naprzód i edukowali swoich współpracowników, kolegów i pacjentów na temat
cudownej duchowej obecności w nas wszystkich oraz jej związku ze świątynią ciała
fizycznego – i, co ważniejsze, czynnej, żywej, wyrażonej w intelekcie poprzez części
fizycznego ciała i pochodzącej od każdej z nich”.
Ta niezwykła historia ilustruje tajemniczą naturę uzdrawiania i czasu, a także to, jak
inteligencja ciała ujawnia się w indywidualny i unikalny sposób. Usunięcie narządu nie musi
powodować depresji lub wyczerpania. Wszystko zależy od świadomości, którą wnosisz do
sytuacji.
Dostępnych jest wiele możliwości w zakresie opieki zdrowotnej. Wiedz, że nie ma jednego,
monolitycznego, „właściwego” sposobu troski o ciało. Jednak, co najważniejsze, mam nadzieję,
że zachęciłam cię do słuchania wewnętrznego przewodnictwa przy wyborze partnerów opieki
zdrowotnej. Albert Schweitzer powiedział niegdyś: „To tajemnica, ale i tak zdradzę ci ją:
wszelkie uzdrawianie to samouzdrawianie”.
1 D. Riley, Healthcare Reform, Alternative Therapies in Health and Medicine, vol. 15, no. 5 (2009), s. 8.
2 G.
Null et al., Death by Medicine (Nutrition Institute of America, 2000); R. D. Strand, Death by Prescription (Nashville:
Thomas Nelson Publishers, 2003).
3Committee on Quality of Health Care in America, Institute of Medicine, L. T. Kohn, J. M. Corrigan i M. S. Donaldson,
eds., To Err Is Human: Building a Safer Health System (Washington, DC: National Academy Press, 2000), dostępna także
online: http://www.nap.edu/books/0309068371/html.
4 Od
tłum.: Young Men’s Christian Association – Związek Młodzieży Chrześcijańskiej.
5 Od
tłum.: Amerykański Związek Medycyny Holistycznej.
6 N.
Cousins, Anatomy of an Illness as Perceived by the Patient (New York: Bantam, 1979), s. 49–50.
7
H. Benson et al., The Placebo Effect: A Neglected Asset in the Care of Patients, Journal of the American Medical
Association, vol. 232, no. 12 (1975); A. B. Carter, The Placebo: Its Use and Abuse, Lancet, vol. 265, no. 6790 (1973), s.
823; B. Blackwell et al., Demonstration to Medical Students of Placebo Responses and Non-Drug Factors, The Lancet, vol.
2 (1972), s. 1279; S. Wolf, H. K. Beecher, The Powerful Placebo, Journal of the American Medical Association, vol. 159
(1955), s. 1602–6.
8
J. B. Moseley et al., A Controlled Trial of Arthroscopic Surgery for Osteoarthritis of the Knee, New England Journal of
Medicine, vol. 347, no. 2 (2002), s. 81–88.
9 Powyższe kroki zostały zaadaptowane za suplementem do newslettera: C. Northrup, Health Wisdom for Women.
10 I.
Kirsch et al., The Emperor’s New Drugs: An Analysis of Antidepressant Medication Data Submitted to the U.S. Food
and Drug Administration, Prevention & Treatment, vol. 5, no. 1 (2002), s. 23.
11 Sens
słowa heroiczny w tym kontekście pochodzi z filozofii Susun Weed, mądrej kobiety zielarki, która łączy heroiczną
tradycję z medycyną alopatyczną.
12Gentle Visions: A Pre-Operative Relaxation Program, 1991, 1992. Aby uzyskać więcej informacji lub zamówić, napisz
do: Healing Images, P.O. Box 2972, Framingham Center Station, Framingham, MA 01701.
13
Od tłum.: Dom Zrównoważonego Uzdrawiania.
14Cały ten podrozdział jest adaptacją artykułu z kwietnia 1996 r., zamieszczonego w newsletterze C. Northrup Health
Wisdom for Women. Obszerna bibliografia badań, które potwierdzają te kroki, jest dostępna w: Huddleston, Prepare for
Surgery (zob. „Źródła” do rozdz. 16).
15 Pewnego lata, podczas wspinaczki na szczyt Katahdin, wbiłam sobie patyk w goleń. Nie tylko bolało, ale było też
głębokie nacięcie, po którym mogła zostać blizna. Tak bardzo było mi żal mojej nogi, że nawet mój brat zażartował: Co cię
to obchodzi? Nie jesteś modelką – nie potrzebujesz nóg, by w ogóle dobrze wyglądać.
ROZDZIAŁ 17.

Odżywianie
Jeżeli kobiety mają naprawdę odnaleźć przyjemność w jedzeniu, musi się ono stać
jedną ze swobodnie doświadczanych zmysłowych przyjemności. Odpowiednio się
odżywiając, kobiety dbają o siebie na najbardziej podstawowym poziomie.
– dr Karen Johnson
Bez względu na to, jak bardzo rozwinęłaś się w jakiejkolwiek dziedzinie swojego życia,
bez względu na to, w co wierzysz, oraz bez względu na to, jak wyrafinowana lub
oświecona sądzisz, że jesteś, to, jak jesz, mówi wszystko. Kropka.
– Geneen Roth, „Kobiety, jedzenie i Bóg”

pożywanie zdrowego i dobrej jakości jedzenia jest najprostszą i najskuteczniejszą metodą


S kreowania zdrowia każdego dnia. Nasze ciała ewoluowały na przestrzeni tysiącleci
w sposób, który umożliwiał im przyswajanie pokarmów ze świata natury. Dlatego też
funkcjonujemy najlepiej, gdy w przeważającej części spożywamy produkty naturalne, a nie ich
imitacje. Poprawiając sposób odżywiania poprzez zastosowanie produktów wysokiej jakości,
okazujemy więcej szacunku zarówno wobec naszych ciał, jak i wobec ciała całej planety.
Optymalne odżywianie oznacza spożywanie odpowiedniej ilości i odpowiedniego rodzaju
białek, tłuszczów i węglowodanów. Polega ono także na zrozumieniu, że procesy metaboliczne
ciała zależą od 7 czynników:

stanu emocjonalnego, w tym również obecnych i przeszłych czynników wywołujących


stres,
dziedzictwa genetycznego,
spożycia makroelementów (białka, tłuszczów, węglowodanów),
spożycia mikroelementów (witamin i minerałów),
nawyków dotyczących aktywności fizycznej,
środowiska i czasu,
qi żywności (energii pokarmu).

Optymalne odżywianie oznacza branie pod uwagę każdego z powyższych aspektów, które
omówię poniżej.

Kreowanie optymalnej budowy ciała i pełni zdrowia


Uzyskiwanie optymalnej budowy ciała i pełni zdrowia poprzez wybór właściwego pokarmu
odbywa się jednocześnie w umyśle i ciele. Spędziłam ponad 40 lat, badając wpływ odżywiania
na ciało, umysł i dusze kobiet – zarówno z poziomu osobistego, jak i zawodowego. Moje
zainteresowanie tym tematem rozpoczęło się już w dzieciństwie. Wychowano mnie na zdrowej
żywności, a rodzice studiowali prace Adelle Davis, autorki książki pt. „Let’s Eat Right to Keep
Fit” (Harcourt, Brace, 1954), oraz Roberta Rodale’a. Jednak spożywanie w dzieciństwie
pełnoziarnistego chleba, jogurtu domowej roboty i płatków z siedmiu różnych zbóż nie
uchroniło mnie przed potrzebą przejścia na pierwszą odchudzającą dietę w wieku 12 lat.
Przeczytałam w jakimś magazynie, że dziewczyna mojego wzrostu (161 cm) powinna ważyć
52 kg. Była to waga, której nigdy nie mogłam utrzymać, bez względu na to, jak bardzo się
głodziłam (w ósmej klasie ważyłam 57 kg – więcej niż większość koleżanek). Tak rozpoczęła
się moja osobista wojna z rozmiarem i wagą, która trwała do czterdziestego któregoś roku
życia, gdy wreszcie poznałam sekret trwałego utrzymywania wagi i zdrowia – za chwilę
podzielę się nim z tobą. Jako że urodziłam się w ciele, które moi rodzice określali jako
„masywne”, i przez większą część życia musiałam ciężko i świadomie pracować nad
utrzymaniem wagi, a także pracowałam z tysiącami kobiet z takim samym problemem, mogę
cię zapewnić, że wiem, co działa, a co nie.
Chociaż dorastając, wiedziałam o uzdrawiającej mocy pokarmu, dopiero w momencie, gdy
poznałam Michio Kushiego, założyciela amerykańskiego ruchu makrobiotycznego, na własnej
skórze odczułam, jak skutecznie można cofnąć skutki przewlekłej choroby za pomocą diety.
W 1980 r., pod koniec mojego stażu w Bostonie, spotkałam Michio i byłam przy nim, gdy
stosował metody podobne do tradycyjnej medycyny chińskiej (TCM) w diagnozowaniu
i leczeniu wszystkiego, od chorób serca po raka, u osób, które przybywały z całego świata.
Ludzie pojawiali się z historią choroby, więc z łatwością mogłam stwierdzić, że wyczerpali już
możliwości zachodniej medycyny. Makrobiotyka była ich ostatnią szansą. U tych, którzy
zastosowali zalecenia żywieniowe Michio, zmiany, jakich byłam świadkiem w ciągu
następnych miesięcy, graniczyły z cudem. Prosta dieta oparta na pełnoziarnistych produktach
zbożowych, fasoli i warzywach pomogła uzdrowić ich z chorób serca, raka, a także innych
dolegliwości. Prowadziła także do tak uderzających zmian w ludzkich twarzach, że 2 miesiące
później, gdy ci sami ludzie pojawiali się na badaniu kontrolnym, trudno było ich poznać. Byłam
pod wrażeniem tych wyników i uświadomiłam sobie, że w miarę możliwości muszę włączyć to
podejście do swojej praktyki. Wiedziałam również, że sama muszę je sobie przyswoić.
Przeczytałam wszystko, co tylko wpadło mi w ręce, na temat korzyści zdrowotnych, które
płyną z diety wegetariańskiej. Wzięłam lekcje gotowania i stałam się profesjonalną kucharką
makrobiotyczną. Córki zostały „naznaczone” taką dietą, gdyż tak się odżywiałam, będąc z nimi
w ciąży, i w ten sposób przyrządzałam posiłki do momentu, gdy miały około 10 lat. Obecnie
mają po dwadzieścia kilka lat i wspominają, że ich „ulubionym” jedzeniem w dzieciństwie były
brązowy ryż i zupa miso.
Chociaż makrobiotyka nie okazała się takim panaceum, jakim wydawała mi się pierwotnie,
była świetnym punktem startowym do odkrywania wpływu uzdrawiającej mocy pożywienia.
Dieta wegetariańska, bogata w produkty z pełnego ziarna, fasolę i warzywa, na wiele lat stała
się kamieniem węgielnym mojego podejścia do PMS, endometriozy, bólów menstruacyjnych
i innych problemów kobiecych. Stosujące ją kobiety, które porzuciły poprzednie nawyki
żywieniowe, znacznie poprawiły swoje zdrowie. Moi koledzy po fachu, dr med. Dean Ornish,
nieżyjący już dr med. Robert Atkins i wielu innych – każdy z indywidualnym planem
dietetycznym i własną filozofią – od tego czasu pokazali, jak skuteczna jest właściwa
równowaga odżywiania w znacznie szybszym i skuteczniejszym odwracaniu przewlekłych
chorób zwyrodnieniowych niż w przypadku metod konwencjonalnych, w które każe nam się
wierzyć. Obecnie znacznie udoskonaliłam swoje podejście, a dzięki prawidłowej diecie
odkryłam klucz do trwałego spadku wagi i pełni zdrowia. Jeśli zastosujesz się do
wymienionych poniżej wskazówek, gwarantuję ci, że na dobre stracisz zbędne kilogramy
i nigdy nie będziesz już musiała kupować książek na temat odchudzania czy stosować kolejnej
„diety”. To proste, choć niełatwe.
Wiedz jedno: możesz mieć zdrowe, witalne i wspaniale wyglądające ciało z odpowiednim
odsetkiem tkanki tłuszczowej. Możesz już teraz zacząć zmierzać w tym kierunku. Przeczytaj
ten rozdział i zrób to, co w tej chwili jesteś w stanie zrobić, nawet jeśli oznacza to po prostu
spacer raz w tygodniu, wolniejsze jedzenie śniadania czy przyjmowanie suplementu
witaminowego. Każdy krok sprawi, że będzie ci łatwiej postawić kolejny. Pamiętaj, że nie
musisz w ciągu tygodnia przejść od A do Z. Po prostu przejdź od A do B!
Bądź dla siebie łagodna i stopniowo integruj poniższe etapy nowego sposobu odżywiania się.
Wtedy zmienisz nastawienie do diety, a budowa i obraz twojego ciała również zostaną
przekształcone. Wszystko zaczyna się od zrozumienia, że twoje ciało jest kształtowane przez
twoje przekonania. Aby zmienić ciało na stałe, musisz zmienić swoje przekonania – i musisz to
zrobić ze współczuciem i miłością. Jak mówi moja przyjaciółka Louise Hay: „Zmiany, na
których pojawienie się oczekujesz z miłością, są trwałe”. Ale zmiany, których się wstydzisz
albo które potępiasz lub które próbujesz osiągnąć za pomocą utraty czegoś innego, są
w najlepszym razie chwilowe (dlatego diety po prostu nie działają długookresowo). Podobnie
jak wiele kobiet, które wielokrotnie zyskiwały i traciły te same 5 kg, mogę cię zapewnić, że
jedyną drogą do utrzymania optymalnej wagi i rozmiarów ciała jest powolne integrowanie
nowych zachowań i nowej koncepcji siebie. Badania wykazały, że ludzie, którzy całe życie byli
otyli, a następnie w szybkim tempie stracili zbędne kilogramy, często wciąż mają zaburzony
wizerunek ciała i dosłownie nie widzą, jak naprawdę wyglądają, nawet gdy masa ich ciała jest
w normie1.
Krok pierwszy: zrozum, że szacunek dla samej siebie i akceptacja siebie to kamienie
węgielne trwałego zdrowia i spadku wagi
Bez względu na to, jak się teraz czujesz, pierwszym krokiem w kierunku optymalnego zdrowia
jest decyzja o uszanowaniu takiego ciała, jakie masz. Pokochanie własnego ciała jest dla wielu
kobiet ogromnym wyzwaniem. Psychology Today donosi, że nienawiść kobiet do ich własnych
ciał jest epidemią. National Organization on Women and Body Image wskazuje, że ekstremalna
presja na kobiety, by były chude, często ma okaleczające konsekwencje dla ich pewności siebie
i życia jako takiego. Zauważ, że kiedy pojawia się jakiś „news” o dowolnej kobiecie, jej wygląd
zawsze jest najważniejszy. Kiedy ta sama wzmianka dotyczy mężczyzny, nikt nie komentuje
jego ubioru lub fryzury. Wszystko skupia się na jego referencjach i osiągnięciach.
Według statystyk ogłoszonych przez tę organizację amerykańskie kobiety i dziewczęta
otrzymują średnio 40 negatywnych wiadomości dziennie na temat swoich ciał2. Nic dziwnego,
że nie jesteśmy zadowolone z tego, jak wyglądamy! Jedno z badań wykazało, że w czwartej
klasie 4 na 5 dziewcząt obawia się, że staną się grube, więc próbują się odchudzać. Pamiętaj, że
czwartoklasistki mają tylko 9 lat! Presja zaczyna się jeszcze wcześniej – 35% 8-latków również
się odchudza. Dzieje się to w czasie, gdy kształtują się fundamenty żywieniowe – kluczowe dla
szczytowego przyrostu masy kostnej i zdrowia piersi. Jedna z moich przyjaciółek (obecnie po
pięćdziesiątce), której matka miała obsesję na punkcie wagi, kiedy miała zaledwie 10 lat,
codziennie rutynowo wyrzucała lunch do kanału burzowego w drodze do szkoły, ponieważ, tak
jak mnie, powiedziano jej, że jest „przy kości”. Lecz dieta nie jest dobrym pomysłem także dla
dorosłych, gdyż 87% osób, które kontynuują dietę, w dłuższym czasie przybierają na wadze.
Oto pierwszy krok. Mów do swojego ciała ze współczuciem i szacunkiem, a nie
z obrzydzeniem i gniewem. Czy mówiłabyś do małego dziecka albo ukochanej osoby
w sposób, w jaki bezustannie mówisz do siebie o swoim ciele? Zapewne nie. Spójrz głęboko
w swoje oczy w lustrze i powiedz na głos: „Szanuję cię i dzisiaj się tobą zaopiekuję”.
Zobowiązanie do szacunku wobec ciała jest istotnym elementem dobrego samopoczucia
i wyglądu. Szacunek do siebie w istocie pomoże ci osiągnąć optymalne rozmiary. Dzieje się
tak, gdyż uczucia związane z szacunkiem dla siebie stwarzają w ciele środowisko metaboliczne,
które sprzyja optymalnemu spalaniu tłuszczów. I odwrotnie, procesy metaboliczne
towarzyszące nierozwiązanym emocjonalnym stresom trwale zatrzymują nadmierną tkankę
tłuszczową. Ma to związek z hormonami stresu, kortyzolem i adrenaliną, które dramatycznie
wpływają na metabolizm.
Krok drugi: raz na zawsze przestań stosować dietę, a zacznij się zdrowo odżywiać
Spróbowałam wszystkiego, od diety Atkinsa po makrobiotykę i dietę strefową, i mogę cię
zapewnić, że w nich wszystkich jest ziarno prawdy. Jednak ostatecznie każda istniejąca „dieta”
będzie skazana na porażkę, dopóki nie dowiesz się, z jakiego typu pożywieniem nasze ciała
funkcjonują najlepiej, a następnie nie zaczniesz cieszyć się nim w celu wykreowania pełni
zdrowia. Prawdę mówiąc, zjedzenie powoli i z przyjemnością czekoladowego brownie
przyniesie twojemu ciału więcej dobra niż obgryzanie pałeczek selera, gdy czujesz się
poszkodowana i obrażona. Wiem, że nie mówię nic nowego, czego byś już nie wiedziała.
Badania wykazały, że utrata wagi, przybieranie na wadze oraz „uzależnienie od diety” mają
negatywny wpływ na zdrowie niezależnie od obecnej wagi ciała3. Pomimo wielomiliardowego
przemysłu związanego z odchudzaniem jedynie niewielki procent kobiet osiąga trwały spadek
masy ciała dzięki diecie. Musimy szczerze spojrzeć na nasze zachowania i zobowiązać się do
ich zmiany. Zamiast być na „diecie”, należy powoli wprowadzać trwałe zmiany w odżywianiu,
które staną się sposobem na życie.
Czy jesteś „uzależniona od diety”?

Czy nie jesz nic przez cały dzień, żeby móc się najeść podczas kolacji?
Czy stojąc przy szwedzkim stole, powtarzasz sobie, że nie możesz zjeść tego, co
naprawdę lubisz?
Czy ważysz się kilka razy w ciągu dnia?
Czy jeśli wchodzisz na wagę i ważysz 0,5 kg więcej niż zwykle, zazwyczaj przesadnie
się za to obwiniasz? Czy pozwalasz, by to zepsuło twój dzień i wpłynęło na to, co jesz?
Czy głodzisz się tak bardzo, że później pochłaniasz wszystko, co jest pod ręką, rzadko
czując smak?
Czy mówisz: „Zjem to teraz, ale od poniedziałku zaczynam dietę” (lub po Nowym
Roku)?
Czy w ciągu dnia nieustannie pijesz kawę lub napoje dietetyczne, które zawierają
kofeinę, jako substytut pożywienia?
Czy znasz ilość kalorii niemal każdego pokarmu?

Jeśli na którekolwiek z tych pytań odpowiedziałaś twierdząco, prawdopodobnie


odziedziczyłaś „uzależnienie od diety”. Dr Bob Schwartz, autor książki pt. „Diets Don’t Work”
(Breakthru Publications, 1996), przeprowadził badania wśród ludzi, którzy nie mieli problemu
z nadwagą czy z ilością przyjmowanego pokarmu, żeby ustalić, czy ograniczając pożywienie,
można „uzależnić się od diety”. Uczestnicy badania przeszli na dietę odchudzającą, dzięki
której mieli się pozbyć 5 kg. Po jej zastosowaniu u wielu osób, które uprzednio były „wolne od
diety”, wykształciło się „uzależnienie od diety”. Osoby te, często po raz pierwszy w życiu,
zaczęły mieć obsesję na punkcie jedzenia. Wielu ludzi po zrzuceniu wymaganych 5 kg nie
tylko powróciło do uprzedniej wagi, ale zyskało dodatkowe 2,5 kg, które trudniej im było
zrzucić niż początkowe 5. Poprzez proces ograniczenia pokarmu i zastosowanie diety ludzie,
którzy uprzednio byli szczupli, zaczęli mieć problem z nadwagą.
Moja pierwsza dieta umocniła we mnie „uzależnienie od diety”, a ciało zareagowało
buntowniczo fizjologicznym mechanizmem „reakcji na głodzenie”, który zwolnił przemianę
materii, utrudniając tym samym każdą późniejszą próbę ograniczenia pokarmu4. Po zapoznaniu
się z wynikami tych badań wreszcie zrozumiałam, dlaczego od 13. roku życia zwalczałam te
same 5–7 kg. Przyrzekłam sobie wtedy, że to koniec, i nie ważyłam się przez 6 lat (z wyjątkiem
badania lekarskiego przeprowadzonego przed zawarciem umowy ubezpieczeniowej). W tym
czasie zaczęłam się uwalniać od destrukcyjnego cyklu krzywdzenia ciała, który zaczął się wiele
lat wcześniej. Podobnie jak wiele kobiet, pozwoliłam, aby cyferki na wadze łazienkowej
decydowały o tym, czy jestem dobra czy zła. Pozwalałam, by ustalały ogólną jakość mojego
dnia. Jeśli ważyłam poniżej 57 kg (czyli tyle, ile w tym czasie wynosiła moja idealna waga),
mój dzień był dobry; jeśli więcej, dzień był zły.
Nie czyniąc postępów w powyższych obszarach, większość kobiet nie osiągnie stanu pełnego
odżywienia. Wreszcie jednak zdobędziesz motywację, by spożywać pokarmy wysokiej jakości.
Gdy zaczniesz regularnie kontaktować się z wewnętrznym przewodnictwem w sprawie
żywienia, odkryjesz, że pokarm, który jest dla ciebie dobry, i ten, który chcesz spożywać, są
tym samym. Niedawno przeprowadziłam wywiad z psychologiem dr. Gayem Hendricksem
w radiu Hay House, w mojej audycji „Flourish!”. Wiedziałam, że Gay był grubym dzieckiem
i zapytałam go, jak to zmienił. Powiedział mi, że w późnych latach 50. XX w. rzadko zdarzało
się, by dzieci były grube. Dlatego jego rodzice zabrali go do wielu specjalistów – bez
rezultatów. Pewnego dnia, gdy miał dwadzieścia kilka lat – ważył wtedy 136 kg i palił dwie
paczki papierosów dziennie – pośliznął się na lodzie i uderzył się w głowę. Leżąc ogłuszony,
po raz pierwszy połączył się z częścią siebie, która była niezmienna i zdrowa – ze swoją duszą.
Postanowił wówczas pozostać w kontakcie z tą niezmienną częścią siebie, a nie z częścią
o wadze 136 kg, która pali papierosy. Zanim coś zjadł, najpierw uzgadniał to z duszą. A jeśli ta
pragnęła szczególnie danego pokarmu, zjadał właśnie to. Jeśli nie, nie robił tego. Do końca
roku stracił 45 kg i nigdy nie wrócił do wyjściowej wagi. Rzucił też palenie. Wiem, że każda
z nas ma dostęp do tego rodzaju mocy, jeśli jest gotowa z niej korzystać.
Czasami jesteśmy motywowane przez naglący problem zdrowotny. Artystka w wieku 39 lat
poprawiła dietę, by uzdrowić przewlekłe zapalenie pochwy. Powiedziała: „Jedząc w ten sposób,
czuję się lżejsza i czystsza. Nie cieknie mi bez przerwy z nosa. Od momentu naszego ostatniego
spotkania zrzuciłam też 4 kg. Zupełnie nie czuję, żebym była czegokolwiek pozbawiona.
Wiem, że mogę jeść to, na co mam ochotę. Powiedziałaś, żebym jadła tylko zdrową żywność
i zaczęła eksperymentować w miesiąc od odstawienia nabiału. Po miesiącu zaczęłam więc jeść
ser, ale odkryłam, że nie podoba mi się, jak się po nim czuję. Przestałam go jeść i czuję się
lepiej. Coraz częściej najlepiej się czuję, jedząc to, na co mam ochotę. To nie jest kara – to inny
sposób postrzegania. Dla mnie to całkowita zmiana filozofii”.
Pacjentka przeszła zmianę paradygmatu w sposobie postrzegania żywienia. Strata zbędnych
kilogramów była efektem ubocznym. Zmieniła dietę w celu kreowania zdrowia, a nie
odchudzania. Czyniąc tak, nie tylko straciła zbędne kilogramy, ale ostatecznie doszła do
punktu, gdzie jedzenie, na jakie ma ochotę, sprawia, że czuje się najlepiej. Jest zestrojona
z mądrością ciała, a jej wojna ze sobą dobiegła końca.
Poprawa diety i regularne ćwiczenia to skuteczne sposoby kreowania zdrowia. Większość
kobiet jest zdziwiona swoim dobrym samopoczuciem, które wynika z wyeliminowania z diety
wysoko przetworzonej żywności, nadmiaru cukru i skrobi oraz przejścia na dietę o stosunkowo
niskim indeksie glikemicznym. Indeks glikemiczny jest miarą tego, o ile dany pokarm podnosi
poziom cukru we krwi. Kiedy jesz węglowodany o wysokim indeksie glikemicznym, które na
ogół są pokarmami z dużą zawartością skrobi i cukru (takie jak ciastka, cukierki, napoje
gazowane, alkohol i biały chleb), a także prawie wszystkie inne rafinowane, przetworzone
produkty, to wtedy twoje ciało szybko metabolizuje je w cukier, co powoduje wzrost poziomu
insuliny. Ale kiedy jesz węglowodany o niskim indeksie glikemicznym, twoje ciało rozkłada je
powoli, co oznacza, że poziom cukru we krwi i poziom insuliny pozostają względnie stabilne
przez dłuższy czas.
Związek pomiędzy dietą a zdrowiem kobiecych narządów jest zadziwiający. W niedawno
przeprowadzonym we Włoszech badaniu odkryto bezpośredni związek między ryzykiem raka
piersi a spożyciem słodkich produktów o wysokim indeksie glikemicznym5. Dieta bogata
w kwasy tłuszczowe typu trans, wysoko przetworzone węglowodany, a uboga w błonnik
i składniki odżywcze, a także jej wpływ na poziom cukru we krwi to jeden z elementów,
z których powodu coraz częściej występują, dotykając miliony kobiet, takie choroby jak rak
piersi, endometrioza i mięśniaki macicy. (Ta sama rafinowana dieta bogata w węglowodany
była podejrzewana o przyczynianie się do zawału serca już w latach 50. XX w., kiedy to
dr med. Benjamin Sandler napisał książkę pt. „How to Prevent Heart Attacks” [Lee Foundation
for Nutritional Research, 1958], poświęconą wielkiemu sukcesowi, jaki odniósł w zapobieganiu
śmiertelnemu zawałowi serca u pacjentów z dławicą piersiową dzięki rozpisaniu diety bez
cukru i skrobi, utrzymującej stały poziom cukru we krwi)6. U kobiet 60% wszystkich rodzajów
raka (piersi, jajnika i macicy) ma związek z dietą7. Zarówno łagodne, jak i złośliwe zmiany
w jajnikach, piersiach i macicy mają związek z podwyższonym poziomem estrogenu8. Dzieje
się tak, gdyż dieta, która zawiera zbyt dużą ilość wysoko przetworzonych węglowodanów,
podnosi poziom cukru we krwi. Jego wysoki poziom skutkuje zwiększonym poziomem
metabolicznie aktywnego estrogenu. (Wysoki poziom trójglicerydów, wynikający z diety
opartej na wysoko przetworzonych węglowodanach, wypiera estrogen z globulin, które wiążą
sterydy, co sprawia, że stają się one metabolicznie aktywne). Z drugiej strony, dieta bogata
w błonnik może obniżyć u kobiet poziom estrogenu, zmniejszając tym samym ryzyko raka
piersi. Błonnik zmienia metabolizm estrogenu w jelitach; mniej tego hormonu przenika do
krwiobiegu, a więcej ulega wydaleniu.
Ze względu na dłuższą ekspozycję na wysoki poziom estrogenu kobiety, które wcześniej
zaczynają miesiączkować, a później przechodzą menopauzę, są narażone na większe ryzyko
raka piersi. Również tutaj dieta odgrywa ważną rolę. Właśnie ze względu na nią u Amerykanek
zwykle wcześniej pojawia się pierwsza menstruacja (około 12.–13. roku życia), a późno
menopauza9. Jednak kobiety, które stosują dietę ubogą w tłuszcze, głównie wegetariańską, na
przykład Chinki czy kobiety z plemienia !Kung, zwykle zaczynają miesiączkować w wielu 16–
17 lat. Menopauza występuje u nich wcześniej, a wskaźnik raka piersi jest niski10. Tak samo
było w przypadku społeczeństw łowiecko-zbierackich, których dieta obfitowała w mięso
i tłuszcze, ale była stosunkowo uboga w węglowodany. Jasne jest także, że duża aktywność
fizyczna, powszechna pośród kobiet we wspomnianych grupach, też przyczyniała się do
zrównoważenia poziomu hormonów oraz obniżenia odsetka tkanki tłuszczowej i ryzyka raka
piersi.
Krok trzeci: zauważ związek pomiędzy poziomem cukru we krwi a stanem zapalnym tkanek
Chcąc zrozumieć, jak my jako kultura dotarliśmy do punktu, w którym się obecnie znajdujemy
w kwestii spożywanego pokarmu i tak wielu problemów, jakie się z tym wiążą, należy cofnąć
się w czasie. Nasz gatunek przystosował się do diety plemion zbieracko-łowieckich z okresu
paleolitu na ponad 100 tysięcy lat przed nadejściem rolnictwa. Dieta opierała się na dużej ilości
dzikich, gorzkich roślin zielonych, bogatych w farmakologicznie czynne związki chemiczne,
które mają m.in. dobrze udokumentowane właściwości przeciwzapalne. Sezonowo w skład
diety wchodziły dzikie owoce i jagody, a także mięso zwierzyny, która odżywiała się takim
samym dzikim pokarmem. Dowody archeologiczne wykazują, że ludy zbieracko-łowieckie
kładły szczególny nacisk na spożywanie bogatych w składniki odżywcze narządów, takich jak
mózg, nerki, wątroba i serce. Stężone cukry, poza sporadycznie miodem, po prostu nie były
dostępne. Chociaż w diecie pojawiało się kilka rodzajów dzikich zbóż, nie przypominały one
współczesnych kukurydzy, ryżu i pszenicy, które obecnie stanowią podstawowy artykuł
spożywczy. Jedną z najważniejszych spraw, o których należy pamiętać przy podejmowaniu
decyzji dotyczącej wyboru zdrowego pokarmu, jest to, że wciąż mamy metabolizm i fizjologię
ludów łowiecko-zbierackich z okresu paleolitu!11
Rolnictwo wprowadzono około 10 tysięcy lat temu. Ten okres to jedynie punkcik w ewolucji.
Spójrzmy na to w szerszym kontekście. Przez 99,8% czasu na Ziemi jako Homo sapiens
spożywaliśmy jedynie dzikie pożywienie12. Od tamtej pory praktyki selektywnej uprawy
zwiększyły zawartość skrobi i cukru w owocach, warzywach i zbożach, a także znacznie
zmieniły biochemiczny skład spożywanego przez nas mięsa. Na przestrzeni ostatnich 60 lat do
pożywienia dodano także dziesiątki składników chemicznych oraz artykułów
nieżywnościowych, takich jak kwasy tłuszczowe typu trans i konserwanty, do których nie jest
przystosowany nasz metabolizm z epoki kamienia. Wyjałowienie gleby oraz nawozy oparte na
azotanie potasu, które zaczęto stosować po II wojnie światowej (w odpowiedzi na konieczność
pozbycia się zapasów azotanów używanych do produkcji bomb), jeszcze bardziej zmieniły
nasze zasoby żywności. Jako że w krajach rozwiniętych ilość pożywienia znacznie przewyższa
jego jakość, nadkonsumpcja żywności, nadwaga oraz podniesiony poziom cukru i tłuszczów we
krwi stały się normą. Według dr. osteopatii Josepha Mercoli, autora książki pt. „Dieta bez
zbóż” (Mada, 2006), przeciętny Amerykanin spożywa obecnie rocznie o 28 kg zbóż i o 17 kg
słodzików więcej niż 25 lat temu (więcej informacji uzyskasz na stronie dr. Mercoli:
www.mercola.com)13. Zboża, skrobia i cukry oraz wszystko, co z nich pochodzi (wszystkie te
produkty podnoszą poziom cukru we krwi i powodują nałogowe objadanie się), są
prawdziwymi winowajcami, którzy przyczyniają się do nadwagi. Nic więc dziwnego, że zasoby
systemu opieki zdrowotnej zostały przygniecione ciężarem przewlekłych chorób, które
wynikają z tej głębokiej zmiany w diecie człowieka. Nie oznacza to jednak, że obecnie nie da
się zdrowo odżywiać. W rzeczywistości jest to coraz łatwiejsze. A oto wszystko, co powinnaś
wiedzieć.
Rozwiązanie stanowi stabilny poziom cukru we krwi. Wiedza o tym, jak zachowywać stały
poziom cukru we krwi, jest kluczowa dla trwałego utrzymywania wagi i pełni zdrowia. Po
prostu. Stabilny poziom cukru we krwi przez cały dzień jest także istotny w zapobieganiu
chorobom związanym ze stanem zapalnym komórek i odwracaniu ich skutków. (Uwaga:
większość zmian poczynionych w naszej pierwotnej diecie łowiecko-zbierackiej wiąże się
z chronicznymi wahaniami poziomu cukru we krwi i prowadzi ostatecznie do tych samych
skutków). Wysoki poziom cukru pochodzącego z jedzenia, które szybko go podwyższa
(pokarmy o wysokiej zawartości glukozy, takie jak cukierki, napoje gazowane, biały chleb itp.),
sygnalizuje trzustce, że ta ma uwolnić insulinę. Insulina jest hormonem magazynującym, który
pobiera cukier z krwi i przechowuje go w komórkach, dopóki nie zostanie spalony jako paliwo.
Jeśli ta energia nie jest potrzebna od razu, jej nadmiar zostaje zmagazynowany jako tłuszcz.
Stabilny poziom cukru we krwi wynika ze spożywania we właściwym czasie właściwej ilości
białek, właściwego rodzaju węglowodanów oraz właściwego rodzaju i właściwej ilości
tłuszczów. Dotarcie do tej wiedzy zajęło mi ponad 45 lat badań i doświadczeń klinicznych.
W późnych latach 80. i na początku lat 90. XX w., podobnie jak wiele świadomych własnego
zdrowia osób, wciąż stosowałam dietę niskotłuszczową, opartą głównie na zbożach.
I przybierałam na wadze. Między 16.00 a 17.00 wracałam z pracy głodna jak wilk, stawałam
przed lodówką i zaczynałam wieczorne podjadanie, które kończyło się dopiero wiele godzin
później, gdy kładłam się spać. Miałam nieprzepartą ochotę na słodycze i trudno mi było
kontrolować apetyt. Moje pacjentki miały ten sam problem. Zauważyłyśmy także, że w wieku
40 lat zaczęła zanikać nasza talia. Co było nie tak z niskotłuszczową wegetariańską dietą,
bogatą w złożone węglowodany, która według wielu badań powinna zapewnić nam zdrowie
i szczupłą sylwetkę?
W tym samym czasie pojawiła się popularna dieta strefowa dr. Barry’ego Searsa, wspierana
przez jego koleżankę i kolegę, lekarzy rodzinnych dr med. Mary Dan Eades i dr. med. Michaela
Eadesa, autorów książki pt. „Protein Power” (Bantam Books, 1996). Przeczytałam opisy badań,
na których oparli oni swoje prace. To miało sens. Nadmierna ilość węglowodanów podnosi
poziom insuliny, co sprawia, że ciało odkłada nadmiar kalorii w postaci tłuszczów.
Odpowiednia ilość białek zwiększa wydzielanie glukagonu, dzięki któremu ciało spala tłuszcze.
Ponadto odpowiednie tłuszcze w małych ilościach są niezbędnym materiałem budulcowym dla
hormonów tkankowych, które zwalczają stan zapalny tkanek i stabilizują metabolizm
komórkowy (określa się je mianem eikozanoidów; do tej grupy należą takie czynniki zapalne
jak cytokiny i prostaglandyny; zob. fragment poniżej na temat tłuszczów).
Na podstawie tego badania posłusznie zwiększyłam ilość białka w diecie oraz ograniczyłam
zboża i produkty o wysokim indeksie glikemicznym. (Nie chciałam tego i było to trudne. Jak
powiedziała kiedyś moja przyjaciółka: „Nigdy nie spotkałam się z węglowodanami, których
bym nie lubiła!”). Będąc pod wrażeniem nowo odkrytej energii i spadku łaknienia słodyczy,
sugerowałam to samo moim pacjentkom. Czułyśmy się lepiej, ale przemożny głód nie zniknął.
Po prostu nie byłam w stanie zrezygnować z wysoko przetworzonych węglowodanów i wciąż
miałam problem z utratą wagi. Podobnie jak tysiące innych kobiet, postanowiłam pójść o krok
dalej. Jeśli węglowodany są złe, dlaczego by nie wyeliminować ich zupełnie na tydzień lub dwa
i sprawdzić, czy schudnę? Zastosowałam więc program Atkinsa. To jednak także nie działało.
Chociaż spożywałam poniżej 20 g węglowodanów dziennie, moje ciało absolutnie odmawiało
wejścia w stan ketozy, w którym organizm zaczyna wykorzystywać tłuszcze do produkcji
energii, a ciała ketonowe są eliminowane z moczem. Wyglądało na to, że moje ciało trzyma się
tłuszczu ze wszystkich sił, a moja waga osiągnęła punkt szczytowy – 67 kg. (Pod koniec ciąży
ważyłam 68 kg!) Gdy zadzwoniłam do nieżyjącego już dr. med. Roberta Atkinsa, żeby to z nim
omówić, nie potrafił mi tego wyjaśnić. Powiedział jedynie: „Cóż, przechodzisz przez okres
menopauzy”. Takie wyjaśnienie mnie nie zadowoliło. Nie podobało mi się również spożywanie
takich ilości mięsa i bekonu. O niebo bardziej wolałam jeść więcej owoców, warzyw i zbóż.
Brakujące ogniwo: szok glikemiczny i insulinooporność. Wreszcie poznałam pracę dr.
med. Raya Stranda, lekarza rodzinnego i autora książki pt. „Healthy for Life: Developing
Healthy Lifestyles That Have a Side Effect of Permanent Fat Loss” (Real Life Press, 2005).
Podobnie jak ja spędził on ponad 25 lat, oglądając tych samych ludzi, u których powoli, lecz
systematycznie rósł brzuch, wzrastały poziom cholesterolu i ciśnienie oraz pojawiały się
nowotwory, nadciśnienie i inne choroby. Badania dr. Stranda dokumentują fakt, że stan zwany
szokiem glikemicznym i nadprodukcja insuliny biorą swój początek w dzieciństwie, a powstają
na skutek stosowania diety opartej na nadmiernej ilości wysoko przetworzonych
węglowodanów i małej zawartości składników odżywczych, co zbyt szybko podnosi poziom
cukru we krwi (oraz poziom insuliny). Dzieje się tak nawet w przypadku osób, które nigdy nie
zachorują na cukrzycę. Niestety, pożywienie o wysokim indeksie glikemicznym jest ulubionym
pokarmem większości ludzi, a zalicza się do niego makaron, biały chleb, ciastka, ciasta i bajgle.
Codzienne spożywanie nadmiernej ilości pokarmu o wysokim indeksie glikemicznym
powoduje szok glikemiczny/stan zapalny naczyń krwionośnych, gdyż zbyt wysoki poziom
cukru we krwi prowadzi do uszkodzeń powodowanych przez wolne rodniki. Z czasem
wyściółka naczyń krwionośnych ulega stwardnieniu, przez co insulinie coraz trudniej jest się
przedostać do komórek. Dr Strand zauważa, że insulinooporność tak naprawdę zaczyna się
w naczyniach krwionośnych mięśni szkieletowych, czyli w miejscu, które zostało
zaprojektowane do najbardziej wydajnego spalania cukru we krwi. Stres i stany zapalne
w wyniku glikemii stanowią podstawę do stwardnienia tętnic, a także pełnowymiarowej
insulinooporności lub zespołu metabolicznego (zwanego również syndromem X – zob. lista na
s. 693–694; więcej informacji można znaleźć na stronie internetowej dr. Stranda:
www.releasingfat.com). W zależności od podatności genetycznej zespół metaboliczny
powoduje cukrzycę, chorobę serca lub obie te choroby jednocześnie.
Nadprodukcja insuliny wpływa na niemal każdą komórkę naszego ciała, co także prowadzi do
produkcji nadmiernej ilości związków zapalnych, które są podstawą dla wszystkich
przewlekłych chorób, w tym bólu głowy i bezsenności. Nic dziwnego, że dr med. Kenneth
Cooper powiedział: „Nie umieramy z powodu konkretnej choroby, ale z powodu całego życia”.
To nie żart. Wreszcie zrozumiałam, dlaczego przez całe życie miałam ochotę na słodycze,
dlaczego po 30. roku życia mój poziom cholesterolu HDL był niebezpiecznie niski i dlaczego
w średnim wieku tak wielki problem stanowiło dla mnie zrzucenie zbędnych kilogramów.
Powodem było pożywienie o wysokim indeksie glikemicznym. (Wielu wegetarian spożywa
nadmierną ilość słodyczy, makaronów i chleba, które podnoszą poziom cukru we krwi. Nie
stanowiłam wyjątku). Ze względu na związek pomiędzy szokiem glikemicznym, nadprodukcją
insuliny i stanem zapalnym tkanek takie dolegliwości jak ból głowy, PMS i wysokie ciśnienie
często ustępują, gdy sposób odżywiania doprowadzi do stabilizacji poziomu cukru we krwi.
Gdy cukier we krwi utrzymuje się na wysokim poziomie, receptory insulinowe w błonach
komórek z czasem tracą swoją zdolność reagowania na wysoki poziom cukru. Zły rodzaj
tłuszczów w diecie zmienia receptory insulinowe błony komórkowej, tym samym zaostrzając
problem. Niedobór pierwiastków śladowych, takich jak chrom, także pogłębia problem (zob.
poniżej ustęp na temat pierwiastków śladowych, s. 727–728). W miarę upływu czasu trzustka
traci zdolność produkowania insuliny, a komórki obojętnieją na nią. Prowadzi to do cukrzycy
typu 2. Chodzi jednak o coś więcej. Niedawno odkryto, że same komórki tłuszczowe
wytwarzają czynniki zapalne, co jest kolejnym powodem, dla którego otyłość jest czynnikiem
ryzyka raka. Tkanka tłuszczowa organizmu zawiera mnóstwo receptorów insulinowych. Im
więcej ważysz, tym więcej potrzebujesz insuliny, żeby wprowadzić cukier z krwi do komórek.
Insulina jest hormonem magazynującym, więc im wyższy jest jej poziom, tym trudniej jest
ciału uwalniać tłuszcz w postaci paliwa. W rzeczywistości insulina zatrzymuje tłuszcz!
Żywność o wysokim i niskim indeksie glikemicznym
Niżej wymienione produkty spożywcze są ogólnie uważane za żywność o wysokim indeksie
glikemicznym (wysoki GI) lub niskim (niski GI), ale należy pamiętać, że są to jedynie
ogólne wytyczne. To, jak przygotowuje się posiłek, czyni dużą różnicę. Przykładowo,
słodkie ziemniaki mają niski GI, ale kandyzowane słodkie ziemniaki z pewnością nie!
Podczas gdy makaron ma niski GI, ponieważ jest trudniejszy w trawieniu niż większość
produktów mącznych, to rozgotowany makaron ma o wiele wyższy GI niż makaron al
dente. Ponadto dodanie soku z cytryny, soku z limonki lub octu obniża GI potrawy, co
sprawia, że sałatka ziemniaczana ma niższy GI niż pieczony ziemniak.
Istnieją także różnice wewnątrz danej kategorii. Większość pieczywa (w tym bardziej
przetworzone pieczywo pełnoziarniste) ma wysoki GI. Ale chleb na zakwasie
i pumpernikiel (ze względu na ich kwasowość) i pełnoziarniste pieczywo o gęstej i ziarnistej
konsystencji mają niski GI. Mogą nawet występować różnice w obrębie jeszcze bardziej
specyficznej kategorii, na przykład otrębów zbożowych. All-Bran [otręby pszenne – przyp.
tłum.] ma niski GI, podczas gdy płatki otrębowe tego samego producenta – wysoki GI.
Dr Jennie Brand-Miller z University of Sydney, jeden z wiodących światowych autorytetów
w dziedzinie indeksu glikemicznego, twierdzi, że nie musisz całkowicie unikać żywności
o wysokim indeksie glikemicznym; zamiast tego planuj jej spożycie. Przykładowo, na
kolację można zjeść potrawę o wysokim indeksie glikemicznym, o ile inne pokarmy, które
serwujesz, będą mieć niski wskaźnik GI. Efektem netto będzie posiłek o niskim indeksie
glikemicznym.
Aby uzyskać więcej informacji na temat indeksu glikemicznego (w tym bazy danych
o żywności i jej wartości GI), odwiedź www.glycemicindex.com, stronę internetową
prowadzoną przez GI Group z University of Sydney w Australii. Zobacz także jedną z wielu
książek, których autorką lub współautorką jest dr Brand-Miller, w tym „The New Glucose
Revolution: The Authoritative Guide to the Glycemic Index” (Marlowe, 2007), „The New
Glucose Revolution: Low GI Eating Made Easy” (Marlowe, 2005) oraz „The Low GI Diet
Cookbook” (Marlowe, 2005), żeby wymienić tylko kilka.

Żywność o wysokim indeksie glikemicznym

białe ziemniaki dmuchana pszenica, dmuchany ryż, ciasteczka


kukurydza ryżowe
arbuz budyń z tapioki
biały ryż (w tym instant) landrynki
zwykłe (niedietetyczne) napoje gazowane
białe pieczywo, bułki, bajgle, ciastka napoje dla sportowców
i pączki wino, piwo, mocny alkohol
gofry

Żywność o niskim indeksie glikemicznym

brokuły mięso i ryby


kalafior jajka
szpinak mleko i jogurt
cukinia lody (pełnotłuste)
fasola i groch ser topiony
humus cheddar, mozzarella, parmezan, ricotta i ser feta
słodkie ziemniaki twarożek
słodka kukurydza zakwas i pumpernikiel
jabłka orzeszki ziemne, inne orzechy i kiełki
pomarańcze gorzka czekolada
jagody zielona sałatka
suszone morele

Etapy insulinooporności
1. Szok glikemiczny. Spożywanie nadmiernej ilości pokarmu o wysokim ładunku glikemicznym
prowadzi do stanów zapalnych naczyń krwionośnych. Wiele osób na tym etapie doświadcza
hipoglikemii, gdy po posiłku o wysokim indeksie glikemicznym poziom cukru we krwi
gwałtownie spada. Jest to szczególnie prawdopodobne po spożyciu posiłku o wysokim indeksie
glikemicznym w połączeniu z kofeiną (standardowe amerykańskie śniadanie, które składa się
z pączka lub bajgla i filiżanki kawy).
Oznaki nadprodukcji insuliny i wczesnej fazy szoku glikemicznego:

łaknienie węglowodanów i niekontrolowany głód (przekąski),


rozładowywanie emocji jedzeniem,
jedzenie w nocy,
powoli powiększający się obwód brzucha,
rosnące problemy ze zrzuceniem wagi,
zmęczenie, a czasem także drżenie z osłabieniem po posiłku.

2. Początki insulinooporności. Komórki beta trzustki są stymulowane do produkcji większej


ilości insuliny, dzięki czemu może ona przeniknąć przez twardszą ścianę naczyń krwionośnych
i do wnętrza komórek, aby zmagazynować nadmiar cukru. Wysoki poziom insuliny przyczynia
się do wysokiego stężenia trójglicerydów, zaburzonej przemiany estrogenu, niskiego poziomu
cholesterolu HDL, wysokiego poziomu cukru we krwi, chorób układu sercowo-naczyniowego
i podwyższonego ryzyka cukrzycy. Gdy wzrośnie poziom insuliny, co zapoczątkuje reakcję
łańcuchową, która powoduje wiele zmian metabolicznych, nie da się ich zatrzymać bez
znacznej zmiany stylu życia. (Gdy byłam na wegetariańskiej diecie makrobiotycznej,
spożywałam nadmierną ilość chleba. Mój poziom cholesterolu HDL był niebezpiecznie niski
i wynosił 35. Miałam jedynie 32 lata. Obecnie mój poziom cholesterolu jest prawidłowy
i wynosi 70!) Mięśnie to pierwsze miejsce, w którym przejawia się insulinooporność. Kiedy tak
się dzieje, cukier z krwi (glukoza) kieruje się do komórek tłuszczowych, zwłaszcza w obrębie
brzucha. Oznacza to, że po spożyciu posiłku o wysokim indeksie glikemicznym cukier wędruje
prosto do brzucha, zupełnie pomijając mięśnie! (Z czasem mięśnie szkieletowe także obrastają
tłuszczem). Na tym etapie wraz z lekarzem powinnaś poszukać oznak insulinooporności
(wysokie stężenie trójglicerydów i niski poziom HDL to często pierwsze oznaki szoku
glikemicznego i wczesnej fazy insulinooporności). Im szybciej zmienisz dietę, tym lepiej.
Będziesz wtedy mogła cofnąć wszelkie problemy i zapobiec im, a także uzyskasz prawidłową
wagę ciała.
Oznaki wczesnej fazy insulinooporności:

jedzenie w nocy,
centralny przyrost wagi (poszerzająca się talia),
powolny wzrost wagi bez zmiany diety,
niski poziom cholesterolu HDL,
wzrost stężenia trójglicerydów,
zgaga,
większe zmęczenie po spożyciu posiłku lub przekąski o wysokim indeksie
glikemicznym,
nieregularne miesiączki,
hipoglikemia,
łaknienie słodyczy i węglowodanów o wysokim indeksie glikemicznym,
bezsenność.

3. Pełnoobjawowy zespół metaboliczny. Jeżeli nie zmienimy diety i stylu życia,


insulinooporność nieuchronnie doprowadzi do pełnoobjawowego zespołu metabolicznego,
którego skutkami są: wysokie ciśnienie krwi, wysoki cholesterol, otyłość, podniesiony poziom
fibrynogenu (czynnika krzepnięcia) we krwi oraz cały szereg innych problemów.
Czynniki związane z insulinoopornością (zespół X lub zespół metaboliczny):

cukrzyca typu 2,
podwyższony poziom fibrynogenu (zwiększona krzepliwość krwi),
otyłość centralna (sylwetka typu jabłko),
wysokie ciśnienie krwi,
nieprawidłowy poziom cholesterolu,
bezdech senny,
choroby układu sercowo-naczyniowego, w tym udar,
obfite krwawienia menstruacyjne,
większość rodzajów zespołu policystycznych jajników,
brak owulacji i problemy z płodnością,
nadmierne owłosienie,
męski typ łysienia,
rak piersi, okrężnicy oraz inne nowotwory,
depresja,
otępienie.

Biorąc pod uwagę częstość występowania nadprodukcji insuliny i szoku glikemicznego, mogę
ci zagwarantować, że nie nauczysz się ufać instynktowi ciała w zakresie żywienia, dopóki nie
zastosujesz programu, który stabilizuje poziom cukru we krwi i resetuje metabolizm. Po prostu
musisz wyeliminować wszystkie wysoko przetworzone węglowodany oraz spożywać
węglowodany o niskim indeksie glikemicznym, właściwą ilość białka, zdrowe tłuszcze
i mikroelementy. W przypadku większości osób wymaga to znacznej reedukacji. Chociaż
można to zrobić na wiele różnych sposobów (na przykład dzięki diecie south beach czy
książkom: „Midlife Miracle Diet” Adeli Puhn, „Dieta bez zbóż” dr. Mercoli, „The Schwarzbein
Principle” Diany Schwarzbein itp.), przekonałam się osobiście, że 5-dniowy program o nazwie
Reset, stworzony przez firmę USANA (wejdź na www.usana.com, w dziale produkty wybierz
Diet & Energy, a następnie Reset), jest najprostszym i najskuteczniejszym sposobem
zredukowania nieopanowanego łaknienia i zresetowania metabolizmu. Udowodniono
klinicznie, że program Reset, który opiera się na gotowych koktajlach, preparatach
witaminowych i mineralnych oraz batonach odżywczych uzupełnionych owocami
i warzywami, stabilizuje poziom cukru we krwi oraz poziom insuliny, obniża cholesterol,
zwiększa poziom energii, zmniejsza łaknienie i wspomaga odchudzanie (przeciętna osoba
zwykle traci około 2 kg w ciągu 5 dni – najczęściej dzięki pozbyciu się nadmiaru płynów, które
zazwyczaj gromadzą się w przypadku zbyt wysokiego poziomu insuliny). Program Reset został
naukowo opracowany, by szybko i łatwo zresetować metabolizm. Dla większości ludzi jest on
bardzo praktycznym sposobem osiągnięcia normalnego metabolizmu i stabilnego poziomu
cukru we krwi. Nadzwyczajne jest to, że pierwszy tłuszcz, którego się pozbywamy, to tłuszcz
z okolicy brzucha, zwykle najbardziej „uparty”. Dr Strand zauważa, że dzieje się tak, gdyż
w momencie, kiedy zaczyna ustępować insulinooporność i szok glikemiczny, ciało
automatycznie uwalnia przetrzymywany tłuszcz, zwłaszcza ten wokół brzucha, który jest
metabolicznie aktywny i trudny do zrzucenia przy konwencjonalnych, niskokalorycznych
i niskotłuszczowych dietach.
Po ukończeniu tego 5-dniowego programu zobaczysz, jak to jest, gdy nie odczuwasz
nieopanowanego łaknienia, a poziom cukru we krwi jest stabilny. (Możesz nadal mieć ochotę
na czekoladę, ale będziesz mogła przestać jeść po kilku kawałkach!) Możesz także zauważyć,
że lepiej śpisz i masz o wiele więcej energii. Gdy zapanujesz nad poziomem cukru we krwi
i insuliną, zauważysz też znaczną poprawę w zakresie wielu problemów zdrowotnych. Po
zresetowaniu metabolizmu o wiele łatwiej ci będzie zacząć się zdrowo odżywiać.
Co jeść. Dieta w 80% powinna się składać z pożywienia o niskim indeksie glikemicznym,
wysokiej jakości tłuszczów (zob. poniżej) oraz dużej ilości owoców i warzyw o niskim indeksie
glikemicznym. Niektóre osoby tolerują zboża, inne nie. Wyeliminowanie WSZYSTKICH zbóż
z diety na około miesiąc może zdziałać cuda. Po tym czasie dodaj do diety pewne zboża
i sprawdź, jak się czujesz. Postąp podobnie z dowolnym pożywieniem o wysokim indeksie
glikemicznym. Wyeliminuj je całkowicie, a następnie wprowadź z powrotem w niewielkich
ilościach i oceń, jak się czujesz. W zależności od momentu wychodzenia z uzależnienia od
cukru możesz od czasu do czasu tolerować jakiś deser. Osobiście odkryłam, że najlepiej służy
mi dieta o bardzo niskiej zawartości cukru, która obejmuje nawet cukier zawarty w owocach
i warzywach.
Nietolerancja glutenu
Średnio co trzecia osoba cierpi na nietolerancję glutenu, białka znajdującego się w ziarnach,
w tym owsa, pszenicy, pszenicy kamut, żyta i jęczmienia. Gluten, podstawowy składnik
amerykańskiej diety, znajduje się również w pieczywie, makaronie, pizzy i bułkach. Średnio
1 na 100 osób ma pełnoobjawową celiakię (autoimmunologiczne zaburzenie jelita
cienkiego, charakteryzujące się niezdolnością do trawienia glutenu), która jest
konwencjonalnie diagnozowana biopsją jelitową (przez lata był to jedyny sposób na
pozytywną diagnozę celiakii i nietolerancji glutenu). Ogromna większość osób
z nietolerancją glutenu nawet nie wie, że ją ma.
Jednak niedawne duże badanie wykazało, że osoby ze zdiagnozowaną, niezdiagnozowaną
i „utajoną” celiakią lub wrażliwością na gluten mają wyższe ryzyko zgonu, głównie
z powodu chorób serca i raka14. Badanie to, które przeprowadzono na 30 tysiącach
pacjentów w l. 1969–2008, stwierdziło, że ryzyko zgonu było wyższe o 39% u osób
z celiakią, o 72% z zapaleniem jelit związanym z glutenem i o 35% nawet u tych, które były
wrażliwe na gluten, ale nie miały pozytywnej biopsji jelitowej wskazującej na celiakię.
Wrażliwość na gluten jest maskowana przez wiele innych zaburzeń, w tym osteoporozę,
zaparcia, zapalną chorobę jelit, anemię, raka, zmęczenie, owrzodzenie, reumatoidalne
zapalenie stawów i większość innych chorób autoimmunologicznych, migreny, a nawet
lękowość i depresję15. Według autorytetu medycyny funkcjonalnej, dr. med. Marka
Hymana, jednym z powodów, dla którego nietolerancja glutenu jest obecnie bardziej
powszechna niż kiedykolwiek wcześniej, jest to, że amerykańskie szczepy pszenicy mają
znacznie wyższą zawartość glutenu niż te tradycyjnie występujące w Europie, ponieważ
pszenica wysokoglutenowa jest potrzebna do wytworzenia puszystego, białego chleba
i gigantycznych bajgli – tak tutaj popularnych16.
Najlepszym sposobem na sprawdzenie wrażliwości na gluten jest wyeliminowanie całego
glutenu z diety przez 2–4 tygodnie, a następnie ponowne wprowadzenie go do diety. Ale
ponieważ jest on ukryty w zupach, dressingach sałatkowych, sosach i wielu innych
produktach, musisz mieć wiedzę na temat tego, jakie pokarmy go zawierają. (Aby uzyskać
pełną listę produktów zawierających gluten, odwiedź stronę www.celiac.com).
Wrażliwość na gluten można również zdiagnozować za pomocą testu krwi, który wyszukuje
swoiste przeciwciała antyglutenowe. Takie testy są dostępne w Quest Diagnostics (patrz
www.questdiagnostics.com) lub Lab-Corp (patrz www.labcorp.com). Szczerze mówiąc,
o wiele bardziej praktyczne jest po prostu wyeliminowanie glutenu z diety i zobaczenie, jak
się czujesz. Polecam także książkę pt. „Dieta bez zbóż” (Mada, 2006) Josepha Mercoli.
Śniadanie. Śniadanie jest najważniejszym posiłkiem dnia, gdyż stwarza podwaliny
prawidłowego poziomu cukru we krwi na resztę dnia. Jeżeli nie zjesz śniadania stabilizującego
poziom cukru we krwi, odczujesz to w okresie, który nazywam godziną trucizny (pomiędzy
16.00 a 17.00, gdy hormony stresu osiągają punkt szczytowy i kiedy kumuluje się cały stres
dnia). Jeśli nie zjadłaś przyzwoitego śniadania, w tym momencie będziesz miała ochotę zjeść
tapetę ze ścian.
Śniadanie musi zawierać białka, zdrowe tłuszcze i węglowodany o niskim indeksie
glikemicznym. Jeśli nie masz czasu na gotowanie, ułatwią to dostępne na rynku batony
i koktajle. Jeśli masz czas, dobrym śniadaniem są dwa jaja bogate w kwasy tłuszczowe omega-
3, trochę jagód i filiżanka herbaty. Jednym z moich ulubionych śniadań jest zwykła owsianka
z łyżką białka w proszku. (Uwaga: wszystkie „błyskawiczne” produkty mają wysoki indeks
glikemiczny. Owsianka nie stanowi wyjątku).
Obiad. Spożywaj chude białka w postaci ryby, kurczaka, mięsa czy produktów
wegetariańskich, takich jak tofu. Włącz dużą ilość warzyw o niskim indeksie glikemicznym, na
przykład bok choy [kapusta chińska – przyp. tłum.], jarmuż, sałatę itd. Uwaga: takie warzywa
jak marchew mają stosunkowo wysoki indeks glikemiczny, ale ich ładunek glikemiczny
(całkowita ilość zawartego w nich cukru) jest niski. Są w porządku! Innym rozwiązaniem jest
zupa z fasoli lub soczewicy, sałatka itp.
Kolacja. Tak samo jak obiad.
Przekąski. Wybierz owoce i ser, różne batony o niskim indeksie glikemicznym lub małą garść
orzechów.
Słowo na temat odpowiedniego czasu. Zbyt wiele kobiet popełnia błąd „oszczędzania”
kalorii na kolację poprzez głodzenie się w ciągu dnia. Taki schemat nieuchronnie prowadzi do
skoków poziomu cukru we krwi i jest podstawą problemu z nadwagą. Udowodniono naukowo,
że osoby, które rano jedzą posiłek zawierający 2000 kalorii, tracą około 1 kg tygodniowo,
podczas gdy osoby, które spożywają taką samą ilość kalorii po 18.00, przybierają na wadze17.
Przed pójściem spać najlepiej jest odczekać 3 godziny po jedzeniu, chociaż nie jest to normą
dla wszystkich.
Kontrolowanie poziomu cukru we krwi nie jest „dietą”, ale zadaniem na całe życie.
W przypadku 75% populacji (jestem w tej grupie), podatnej na nadmierne spożywanie wysoko
przetworzonych węglowodanów, nauczenie się kontrolowania poziomu cukru we krwi
i łaknienia jest zadaniem na całe życie. Może się zdarzyć, że powinie ci się noga, ale szybko się
podniesiesz. Nie oczekuj, że węglowodany przestaną cię nęcić. Tak się nie stanie. Niedawno
pojechałyśmy z córkami na weekend świąteczny do Nowego Jorku. Poszłyśmy na śniadanie do
francuskiej restauracji, gdzie poczułam nieodpartą chęć zamówienia koszyka rogalików
i bułeczek, które wyglądały wyśmienicie. Zapłaciłam jednak cenę za zjedzenie tych wysoko
przetworzonych węglowodanów. Poczułam tak ogromne zmęczenie z powodu niskiego
poziomu cukru z odbicia, wynikającego ze zjedzenia chleba, że miałam ochotę położyć się na
chodniku i uciąć sobie drzemkę (był listopad i było zimno)! Skutki metaboliczne zjedzenia
dwóch bułeczek i dwóch rogalików sprawiły, że dochodziłam do siebie przez 24 godziny,
chociaż zjadłam także bogaty w białko omlet, który teoretycznie powinien zapobiec skokom
poziomu cukru we krwi. (Białka spożywane razem z wysoko przetworzonymi węglowodanami
pomagają utrzymać stabilny poziom cukru we krwi). Gdy poczujesz już, jak na poziom cukru
we krwi wpływa nadmiar pożywienia o wysokim indeksie glikemicznym, nigdy nie będziesz
w stanie wrócić do bezmyślnego jedzenia!
Ochota na węglowodany o wysokim indeksie glikemicznym nie jest wadą charakteru ani nie
wynika z braku silnej woli. Jesteśmy zaprojektowani tak, by łaknąć pokarmów, dzięki którym
w szybkim tempie przybieramy na wadze – zawsze jest to żywność o wysokim indeksie
glikemicznym. Prawda jest taka, że przez większość historii ludzkości szybkie przybranie na
wadze w czasach obfitości w celu przetrzymania chudych lat dawało możliwość przetrwania.
Interesujące jest to, że osoby, które jeszcze niedawno miały przodków z plemion łowiecko-
zbierackich (na przykład rdzenni Amerykanie czy Eskimosi), mają największe kłopoty
z pożywieniem o wysokim indeksie glikemicznym oraz ze zbożami. (Uwaga: około 25% ludzi,
najczęściej rasy białej, nazywam szczęściarzami genetycznymi. Wydaje się, że mogą oni zjeść
wszystko, na co mają ochotę, i nie przytyć ani grama. Co ciekawe, ci ludzie, w przeciwieństwie
do reszty, nie mają ochoty na wysoko przetworzone węglowodany. Wyobraź sobie, że wiele
z tych osób nie lubi nawet czekolady!)
Krok czwarty: bądź całkowicie szczera w sprawie związku pomiędzy jedzeniem
a emocjami
Poczucie winy jest jednym z najgorszych pokarmów dla jelit.
– Bill Tims, były doradca w zakresie makrobiotyki
Nieuniknioną rzeczywistością jest to, że jedzenie powoduje zmiany chemiczne,
które wpływają na nasze emocje, a nasze emocje powodują zmiany chemiczne,
które wpływają na nasze pragnienie jedzenia – tworząc cykl, który może być
niesamowicie ożywiający lub dewastująco obezwładniający dla ciała, umysłu
i ducha.
– dr Deborah Kern, autorytet w sprawie związku między jedzeniem
i przyjemnością
Wiele kobiet przybiera na wadze w momencie, gdy są przygnębione, i z łatwością traci zbędne
kilogramy, gdy są szczęśliwe lub gdy właśnie się zakochały. Tendencja skłaniająca do jedzenia
w chwilach przygnębienia może prowadzić do zatrzymania płynów w organizmie, a następnie
odkładania się tkanki tłuszczowej. Częściowo wynika to z działania kortyzolu, który jest
wydzielany w większych ilościach, kiedy stres wydaje ci się nie do uniknięcia. Kortyzol to
steryd. Jeśli kiedykolwiek przyjmowałaś sterydy lub widziałaś kogoś spuchniętego od
prednizonu, wiesz, o czym mówię. Badania naukowe dowiodły, że niewyrażony
i nierozwiązany stres natury emocjonalnej prowadzi do zmian w przemianie materii, które
hamują spalanie tłuszczów w podobny sposób jak prednizon. Spożywanie tłustych pokarmów,
bogatych w wysoko przetworzone węglowodany, w stresujących momentach nie tylko
powoduje nadmierne odkładanie się tłuszczu, ale stwarza też podwaliny dla wielu innych
chorób18. Zrobiłam kiedyś przyjęcie dla córki po jej pierwszym balu. Nie spałam do 3.00 nad
ranem po zwariowanym dniu przygotowań. Chociaż nie zjadłam więcej niż zwykle, przytyłam
ponad 1 kg. Jego zrzucenie zajęło mi 4 dni. To samo przydarzyło się mojej przyjaciółce, która
w tym czasie mi pomagała. Doświadczałam tego wielokrotnie. Z drugiej strony, wyjeżdżałam
także na wakacje, podczas których jadłam więcej niż zwykle i traciłam zbędne kilogramy, gdyż
nie byłam pod wpływem stresu. Wiele kobiet doznaje czegoś podobnego we Francji i we
Włoszech, gdzie dobre jedzenie jest wolnym od stresu i przyjemnym rytuałem.
Nadmiar tkanki tłuszczowej i płynu może być także zbroją naszego ciała, chroniącą przed
emocjami, których nie chcemy odczuwać. Spotkałam kobiety, które uwalniając od dawna
stłumione emocje podczas sesji solidnego płaczu (lub śmiechu), dosłownie z dnia na dzień
traciły 2 kg, a nawet więcej. Mnóstwo osób wie z doświadczenia, że kiedy są zakochane, nie
muszą jeść, gdyż czują się przepełnione życiową energią. Wykonując pracę, którą kochamy,
zawsze mamy dostęp do energii życiowej – nawet gdy nie jesteśmy w nikim zakochane. To
jeszcze jeden powód, by podążać za sercem w celu kreowania zdrowia w życiu.
Przyjrzyj się uczciwie temu, w jaki sposób używasz jedzenia i ile tak naprawdę go zjadasz.
Zobacz, kiedy, jak i dlaczego jesz. Jeśli naprawdę chcesz zawrzeć pokój z jedzeniem, przez 2
tygodnie lub dłużej zapisuj wszystko, co zjadłaś, miejsce, w którym jadłaś, i jak się czułaś
w tym czasie. Dzięki temu ćwiczeniu przebijesz się przez zaprzeczenie i zrozumiesz sposób,
w jaki się odżywiasz. Moje doświadczenie kliniczne nauczyło mnie, że kobiety, które zapisują,
co jedzą, chcąc sobie to uzmysłowić, mają większą szansę na skuteczną zmianę stanu zdrowia.
Jeśli jesz przede wszystkim dla komfortu emocjonalnego i nie rozwijasz umiejętności
koniecznych do pozostania obecną z twoim ciałem bólowym i tym, że „czując, leczysz”, to nie
jesteś skłonna porzucić tego, co większość z nas nazywa pokarmami poprawiającymi nastrój
(zazwyczaj pokarmy, które szybko podnoszą poziom cukru we krwi i uzależniają). Nie ma
w tym nic złego. Musisz po prostu poczekać na odpowiedni czas i okoliczności. Jedna z moich
pacjentek, która do 21. roku życia była otyła, wyznała, że zawsze wiedziała, iż schudnie, gdy
się wyprowadzi z domu rodzinnego i przestanie się troszczyć o chorą umysłowo matkę
i młodsze rodzeństwo. Chociaż rodzice wozili ją od lekarza do lekarza, a ona stosowała
przeróżne diety, wiedziała, że jedzenie pozwala jej nie czuć bólu związanego
z okolicznościami, w jakich się znalazła. Schudła, gdy tylko te okoliczności się zmieniły.
Dopóki uczciwie nie przyjrzymy się naszym problemom związanym z jedzeniem i nie
pogodzimy się z nimi, nie uda się nam wykorzystać żadnych informacji na temat poprawy
sposobu odżywiania. Dlatego też zastosuj, proszę, kroki prowadzące do uzdrowienia, które
znajdują się w rozdziale 15, zanim zdecydujesz się poprawić sposób odżywiania lub kiedy
jesteś w trakcie wprowadzania tych zmian.
Jeśli kompulsywne objadanie się wymknęło ci się spod kontroli, będziesz musiała skorzystać
z ustalonego planu żywieniowego, takiego jak ten stworzony przez Anonimowych Żarłoków.
Wskazówki żywieniowe Geneen Roth, które zostały szeroko przyjęte przez inne programy, są
również doskonałe (zob. następna strona). W momencie rozpoznawania wewnętrznych
bodźców, które skłaniają cię do objadania się, taki plan działa jak zewnętrzny system kontroli.
Wiele kobiet nie dostrzegło jeszcze połączenia między bólem emocjonalnym a sposobem,
w jaki używają jedzenia w celu kontrolowania tego bólu. U innych nadmierny stres może
wpływać negatywnie na układ immunologiczny i układ przemiany materii. W przypadku tych
kobiet nawet małe dawki słodyczy, słonych lub tłustych produktów albo takich, które zawierają
drożdże, wyzwalają napady żarłoczności. Większość kobiet można zaliczyć do dwóch
obszernych kategorii: tych, które objadają się tłustymi słodyczami, takimi jak lody, oraz tych,
które objadają się słonym, tłustym jedzeniem, takim jak chipsy ziemniaczane. Słodkie lub słone
i tłuste jedzenie jest dla nich jak alkohol dla alkoholika. Kobiety uzależnione od cukru mówiły
mi, że gdy już zaczną go jeść, czują się zamroczone, jakby były pijane i zdezorientowane.
Pojawia się u nich nienasycone pragnienie, by jeść coraz więcej słodkości (to samo
w przypadku tłustych i słonych produktów). Gdy kobiety unikają produktów „spustowych”, ich
odżywianie się wraca do normy. Zapotrzebowanie na jedzenie znacznie zmniejsza się również
wtedy, gdy dieta nie zawiera dodatków do żywności (zwłaszcza wytwarzanego przemysłowo
glutaminianu), ma odpowiednią ilość białka i tłuszczów oraz niską zawartość rafinowanych
węglowodanów. Glutaminian sodu (MSG) jest bardzo powszechnym dodatkiem związanym
z przyrostem masy ciała (zob. ramka poniżej oraz zob. krok dziewiąty: przeprogramuj
metabolizm, s. 710)19.
Gdy kobieta poradzi sobie z emocjonalnymi przyczynami objadania się i poprawi dietę w celu
zmniejszenia głodu, często nie będzie potrzebowała „zewnętrznego autorytetu” w postaci planu
żywieniowego. Będzie wiedziała, co i kiedy powinna jeść.
Uważaj na glutaminian
Sztucznie wytworzony glutaminian, taki jak MSG, znajduje się w wielu przetworzonych
produktach spożywczych. Jest związany z otyłością i wieloma innymi efektami ubocznymi.
Poniżej znajduje się lista innych nazw dla glutaminianu20. Czytaj etykiety i, jeśli to
możliwe, unikaj tych produktów:

glutaminian monopotasowy,
glutaminian,
autolizowane białko roślinne,
kazeinian sodu,
ekstrakt z białka roślinnego,
kwas glutaminowy,
ekstrakt drożdżowy,
autolizowane drożdże,
kazeinian wapnia,
teksturowane białko.

Geneen Roth od ponad 30 lat uczy poniższych wytycznych, paradoksalnie prostych, ale
bardzo istotnych, w swoich książkach i warsztatach (zob. www.geneenroth.com). Wytyczne
są rodzajem duchowej praktyki i mogą całkowicie zmienić twoje relacje z jedzeniem. Jedna
z moich znajomych zauważyła, że wyłączenie telewizji podczas kolacji znacznie poprawiło
jej relacje z mężem. Teraz wspólnie spędzają czas, tak jak tego pragnęła – wszystko dzięki
prostemu aktowi bycia obecnymi razem z jedzeniem i ze sobą wzajemnie. (Przez lata
oglądali wiadomości podczas kolacji, myśląc, że działają wielozadaniowo, robiąc dwie
rzeczy naraz – jedząc i będąc na bieżąco – teraz odżywiają nie tylko swoje ciała żywnością,
ale także siebie nawzajem swoją obecnością). Postępuj zgodnie z tymi wytycznymi
w trakcie co najmniej dwóch posiłków dziennie przez jeden tydzień. Zmieniają życie.
Zaufaj mi w tej sprawie.
1. Jedz, gdy jesteś głodna (prawdziwie głodna, głodna fizycznie – nie umysłowo).
2. Jedz na siedząco w spokojnym otoczeniu. To nie obejmuje samochodu.
3. Jedz bez zakłóceń. Do zakłócaczy należą: radio, telewizja, gazeta, książki, intensywne
lub niepokojące rozmowa i muzyka.
4. Jedz tylko to, czego chce twoje ciało (różni się to od tego, co twój umysł myśli, że chce.
W końcu poczujesz różnicę).
5. Jedz, dopóki nie będziesz usatysfakcjonowana (różni się to od poczucia pełności
w żołądku).
6. Jedz (z intencją bycia) w pełnym kontakcie wzrokowym z innymi.
7. Jedz z radością, smakiem i przyjemnością.
Za: Geneen Roth, Kobiety, jedzenie i Bóg.
Jedz w dobrym towarzystwie. Prawie każda kobieta, która poprawiła swój styl życia, wie
jedno: gdy zaczniesz wprowadzać zdrowsze nawyki, na pewno pojawią się przyjaciele
i członkowie rodziny, którzy będą próbowali sabotować twoje wysiłki. Dzieje się tak, gdyż
pragnienie lepszego zdrowia (czy czegokolwiek innego) będzie dla nich lustrem i sprawi, że
zaczną podawać w wątpliwość własne zachowania, których mogą nie chcieć zmienić. Staniesz
się więc dla nich zagrożeniem. Możesz się tego spodziewać. Opór przed zmianą jest
normalnym zjawiskiem. Z drugiej jednak strony, bardzo zachęcające badania dokumentują to,
czego każda z nas już doświadczyła: dobre nawyki zdrowotne są również zaraźliwe i wpływają
na wszystkich wokół nas. W przełomowych badaniach nad rzuceniem palenia badacze
stwierdzili, że gdy jedna osoba przestaje palić, decyzja ta wpływa na zachowanie całych grup
powiązanych z tą osobą, zarówno bezpośrednio, jak i pośrednio, w maksymalnie trzech
stopniach oddalenia21.
Możesz być potężnym czynnikiem wpływającym na innych – szczególnie na swoje własne
dzieci. Dołóż wszelkich starań, by spędzać czas z ludźmi prowadzącymi podobny styl życia,
wśród których znajdziesz wsparcie w nieuchronnych chwilach słabości, gdy będziesz czuła, że
twoje problemy rozwiąże deser lodowy z gorącym karmelem!
Odżywianie to nie tylko wkładanie jedzenia do ust, ale także środowisko wokół: ludzie,
z którymi przebywamy, światło słoneczne, blask księżyca oraz kolor ścian. To wszystko
wpływa na metabolizm w twoim ciele. Musisz ponownie przyjrzeć się przyjaźniom, które
podtrzymują niezdrowy sposób odżywiania. Jeśli zawsze spędzasz czas z ludźmi, którym
pożywienie służy do tłumienia emocji lub dla których jest ono jedyną formą rozrywki, będziesz
się z nimi czuła i zachowywała, jakbyś była grubsza – pojawi się też tendencja do przybierania
na wadze. Być może będziesz zmuszona do nawiązania nowych przyjaźni. Z drugiej strony,
jeśli jesz z ludźmi, którzy w pełni, bez poczucia winy, cieszą się jedzeniem, możesz odkryć, że
czujesz o wiele większą satysfakcję niż dawniej.
Zauważyłam, że poza domem jem o wiele mniej niż w domu. Cały proces bycia obsługiwaną
i czekania na kolejne dania przyczynia się do zupełnie innego trawienia i lepszego
samopoczucia.
Krok piąty: zaktualizuj przekonania kulturowe
Zgodnie z opublikowanym niedawno Shriver Report: A Woman’s Nation Changes Everything
(Center for American Progress, 2009) 85% kobiet zgłasza, że ponoszą główną
odpowiedzialność za opiekę nad swoimi rodzinami, w tym zakupy, planowanie
i przygotowywanie posiłków. Mamy zatem ogromną władzę nad jedzeniem, które spożywają
nasze rodziny, i potencjalnie znaczący wpływ na zdrowie nasze i naszych bliskich.
Rola kobiet jako tradycyjnych matek, zapewniających „plemienny pokarm”, jest już
nieaktualna, ponieważ kobiety pracują obecnie poza domem w większej liczbie niż
kiedykolwiek wcześniej. Kiedy moje córki były na studiach, większość ich przyjaciół nie mogła
się doczekać powrotu do domowej kuchni mamy. Jednak moje córki nie wychowały się na
mojej domowej kuchni. Miałam pomoc. Zatem w tym przypadku przerwany został łańcuch
matek jako jedynych dostarczycielek żywności. Żadna z nich w dziale z żywnością nie
oczekuje ode mnie niczego więcej poza towarzystwem. Nawet w Święto Dziękczynienia mamy
swój coroczny rytuał – wychodzimy na kolację i spożywamy wyjątkowy posiłek organiczny
w uroczej lokalnej gospodzie. Co za ulga!
Od urodzenia potrzeby emocjonalne wielu mężczyzn, także te związane z odżywianiem, były
zaspokajane przez kobiety. W ten sposób matki programują swoich synów, by ci oczekiwali, że
kobiety będą im służyć. Gdy mężczyźni się żenią, żony często przejmują rolę matek. Kulturowo
nie oczekuje się od mężczyzny, że będzie gotował czy zajmował się dziećmi, więc gdy tak się
dzieje, zawsze jest to postrzegane jako szczególny dar dla rodziny, coś wyjątkowego. Gdy
kobieta mówi mi, że każdego dnia gotuje trzy oddzielne obiady ze względu na różne
upodobania domowników, natychmiast proponuję jej książkę lub spotkanie na temat
współuzależnienia. Gotowanie trzech osobnych posiłków dla ludzi, którzy nie doceniają jej
wysiłku – a w rzeczywistości oceniają go negatywnie – jest klasycznym uzależnieniem od
związków. (Nie ma problemu, jeśli kobieta jest nagradzana za swoje wysiłki oraz uwielbia
gotować, a ona i jej rodzina zgodzili się na taki układ).
Zajęło mi całe lata, zanim zdałam sobie sprawę z własnego oprogramowania dotyczącego
gotowania i sprzątania. W początkach mojego małżeństwa, kiedy wracałam do domu przed
moim mężem, zdawałam sobie sprawę, że spodziewa się, iż posprzątam w domu i zacznę robić
kolację, zanim wróci z pracy, mimo że oboje pracowaliśmy długie godziny w tym samym
miejscu. Czasami też czułam się urażona, gdy mąż niewinnie mnie pytał: „Co robimy na
kolację?”. Wydawało mi się, że mąż zmusza mnie do kupowania jedzenia, planowania
i przygotowywania posiłków. Nie rozumiał, dlaczego mnie to drażni. Przez jakiś czas ja też
tego nie rozumiałam. Później dotarło do mnie, że automatycznie zakładałam, iż nakarmienie go
należy do moich obowiązków.
Gdy uświadomiłam sobie własne uwarunkowania (które wniosłam w małżeństwo obok
nadziei i marzeń), przestałam winić męża za to, że czułam przymus gotowania i sprzątania
wbrew mojej woli. Zaczęłam także zmieniać swoje zachowanie. Przykładowo, jeśli nie miałam
na to ochoty, nie zawsze sprzątałam. W tym samym czasie mąż, z moją pomocą, zaczął się
przyglądać własnym uwarunkowaniom. Dostrzegł, że oczekiwał, iż będę wykonywała zadania,
które zawsze wykonywała jego matka. Gdy oboje uświadomiliśmy sobie podświadome
oczekiwania dotyczące jedzenia, gotowania i sprzątania, nasza relacja w tym obszarze uległa
poprawie. (W większości relacji niewypowiedziane powinności powinny zostać wyrażone
z obydwu stron – nie będę udawać, że jest to łatwe).
Coraz częściej stwierdzam, że młodzi mężczyźni są tak wychowywani, aby mogli
wykonywać domowe obowiązki, takie jak gotowanie, sprzątanie i pranie. Wynika to
bezpośrednio z matek, które zmieniły kulturowy program. Co ciekawe, mężczyźni, których
wybrały moje córki, potrafią gotować, co sprawia, że jestem naprawdę szczęśliwa!
Zachęcam cię, żebyś przyjrzała się subtelnym i mniej subtelnym uwarunkowaniom. Nie
poprawisz diety, dopóki nie nakreślisz szczegółowo osobistego pola minowego w zakresie
żywienia (od dzieciństwa do chwili obecnej) i nie przyjrzysz się uczciwie swoim przekonaniom
na temat bycia kucharką i posługaczką lub swojej nieumiejętności znalezienia czasu, by
przygotować dla siebie dobry posiłek i cieszyć się nim. Zwłaszcza obecnie, gdy większość
kobiet pracuje poza domem, należy zaktualizować wyniesione z czasów naszych matek
przekonania dotyczące przygotowywania posiłków.
Zadaj sobie następujące pytania:

Czy czujesz się odpowiedzialna za myślenie o rodzinnych posiłkach, robienie


związanych z nimi zakupów i przygotowywanie ich?
Czy czujesz się winna lub nieudolna, gdy członkowie rodziny są głodni, a lodówka jest
pusta?
Czy kiedykolwiek rozmawiałaś o tym z mężem? Dziećmi? Innymi bliskimi?
Czy przygotowywanie posiłków sprawia ci przyjemność?
Czy przygotowujesz pyszne posiłki dla siebie, nawet gdy jesteś sama? Jeśli
odpowiedziałaś „nie”, to czy dokonujesz zdrowych wyborów, gdy jesz poza domem lub
gdy inni przygotowują dla ciebie jedzenie?

Teraz, gdy jestem sama, a dzieci wyprowadziły się z domu, niemal codziennie jem poza
domem, w restauracjach, które serwują zdrową żywność. Odżywia mnie to na każdym
poziomie i jest warte wydanych pieniędzy. Jestem szczęśliwa, że mogę sobie na to pozwolić.
Feministyczny ruch kobiet z późnych lat 60. XX w. po raz pierwszy dał niespotykanej liczbie
kobiet rozmach i środki finansowe, które pozwoliły im na samodzielne utrzymanie się.
W wyniku tego nie musimy wychodzić za mąż z przyczyn ekonomicznych. Dzięki temu
o wiele bardziej realne stało się prawdziwe partnerstwo między mężczyznami i kobietami.
Shriver Report udokumentował fakt, że wojna między płciami się skończyła. Zarówno
mężczyźni, jak i kobiety negocjują wszystko w nowy sposób. Nadszedł czas, aby kobiety
zmieniły swoje przestarzałe uwarunkowania dotyczące tego, kto i co powinien robić, a także
obniżyły swoje standardy, zamiast krytykować, gdy mężczyzna myje i gotuje, ale nie robi tego
w taki sam sposób jak my. Jeśli siebie cenisz, wiesz, czego chcesz, i prosisz o to bez złości,
poczucia winy czy braku wiary w siebie, wielu mężczyzn stanie na głowie, żeby sprawić ci
przyjemność.
Krok szósty: zawrzyj pokój ze swoją wagą
Nadwaga to zgromadzone marzenia. Istnieje mit mówiący o tym, że możemy
gromadzić czas. Prymitywne kultury gromadziły zapasy na zimę. My
gromadzimy czas w naszych biodrach.
– dr med. Paulanne Balch
Na przestrzeni lat wiele kobiet pytało mnie: „Ile powinnam ważyć?”. Chociaż od urodzenia nas
wszystkie ważono i mierzono oraz porównywano z kulturowym ideałem, każda kobieta ma
naturalną wagę, którą zachowa jej ciało, jeśli odżywia się w zgodzie z fizycznym
zapotrzebowaniem i regularnie ćwiczy. Masa ciała kobiety często się waha o 1–2 kg
w zależności od dnia tygodnia, a także cyklu miesięcznego i rocznego. Takie wahania są
naturalne i niemal zawsze związane ze zmianami w ilości płynów, a nie z ilością tłuszczu czy
tkanki mięśniowej. Naturalna, prawidłowa waga ciała kobiety może nie być zgodna z tabelami
określającymi wagę, które znajdują się w gabinecie lekarskim lub które są stosowane przez
firmy ubezpieczeniowe, i może nie mieć żadnego związku z rozmiarem ubrań.
Waga nie może być miernikiem zdrowia, gdyż bez uwzględnienia budowy ciała jest myląca
i niejasna. Pojęcie „idealnej” wagi ciała jest nie tylko niezwykle destruktywne dla wielu kobiet,
ale także w szczątkowy sposób traktuje zdrowie. Miarami mającymi o wiele większy sens są
odsetek tkanki tłuszczowej ciała, którą omówię na s. 708, a także wskaźnik masy ciała [ang.
body mass index – BMI]. W celu ustalenia wskaźnika masy swojego ciała po prostu znajdź
swoje wzrost i wagę w tabeli 10. Wskaźnik, który wynosi 24 lub mniej, jest uważany za
idealny, podczas gdy wskaźnik, który wynosi 30 lub więcej, oznacza otyłość i przyczynia się do
zwiększonego ryzyka zgonu i chorób. Wskaźnik masy ciała pomiędzy 25 a 29, choć nie jest
idealny, nie musi stanowić zagrożenia dla zdrowia.
Tabela 9. Sugestie USDA dotyczące wagi ciała dorosłego człowieka

Waga w kilogramach2
Wzrost1 [cm] 19–34 lata >35 lat
152,5 44–58 49–62,5
155,5 46–60 50–65
158,5 47–62 52–67
161,5 48,5–64 54–69
164,5 50–66 55–71
167,5 52–68 57–73,5
170,5 53,5–70 59–76
173,5 55–72,5 61–78
176,5 56,5–74,5 62,5–81
180,0 58,5–76,5 64,5–83
183,0 60–79 66–85
186,0 62–81 68,5–88
189,0 63,5–83,5 70–90

1Wzrost mierzony bez butów.


2Waga mierzona bez ubrań. Wyższa waga przeważnie dotyczy mężczyzn, mających więcej mięśni i kości od
kobiet. Niższa waga przeważnie dotyczy kobiet, mających mniej mięśni i kości.
Przedruk za: U.S. Department of Agriculture i U.S. Department of Health and Human Services, Nutrition and
Your Health: Dietary Guidelines for Americans, wyd. 3 (Washington, D.C.: U.S. Government Printing Office,
1990).
Chociaż powiedziałam, że masa ciała jest nieprecyzyjną miarą zdrowia, chcę ci pomóc
w uzdrowieniu twoich przeszłych błędnych przekonań na ten temat. Przyjrzyj się sugerowanej
przez USDA wadze ciała dorosłych mężczyzn i kobiet, znajdującej się w tabeli 9, a także tabeli
ze wskaźnikiem masy ciała (tab. 10). Zobaczysz, że w zależności od budowy ciała istnieje
bardzo duży przedział, który jest całkowicie dopuszczalny.
Niemniej jednak prawie wszystkie kobiety (w tym ja) na pewnym etapie życia przeszły pranie
mózgu w kwestii tego, ile powinny ważyć. Każda z nas zatem żyje, zwykle od początku okresu
dorastania, z idealną wagą wyrytą głęboko w umyśle. Idealna waga niemal zawsze wynosi 2–5
kg mniej od wagi rzeczywistej.
Określ ramowy rozmiar swojego ciała
Jeśli masz osiągnąć optymalne zdrowie i optymalną budowę ciała, musisz zmienić
uwarunkowania dotyczące postrzegania rozmiaru ciała. Jeśli chcesz ustalić, czy masz
drobną, średnią czy krępą budowę ciała, kciukiem i palcem środkowym obejmij nadgarstek
drugiej ręki w miejscu, w którym normalnie nosiłabyś zegarek lub bransoletkę. Jeśli palce
zachodzą na siebie, masz drobną budowę ciała. Jeśli się stykają, masz średnią budowę ciała.
Jeśli twój kciuk i palec środkowy nie stykają się, masz krępą budowę ciała. Długość palców
nie ma z tym nic wspólnego, gdyż jest ona proporcjonalna do szerokości nadgarstka.
Badania wykazały, że krępa budowa ciała sama w sobie jest często związana
z wielokrotnymi niepotrzebnymi i nieudanymi próbami stosowania diety. Jeśli masz więc
krępą budowę ciała, pobłogosław ją i zajmij się życiem. Prawdopodobnie nigdy nie będziesz
ważyła 52 kg i nie ma powodu, dla którego miałabyś – tak naprawdę jest to niebezpieczne.
Jeśli bezustannie się oceniamy, porównując z ikonami z mediów, zawsze będziemy toczyć
wojnę ze swoim ciałem. Przeciętna waga Miss Ameryki spadła z 61 kg w 1954 r. do 53 kg
w 1980 r. Idealna modelka 25 lat temu ważyła 8% mniej od przeciętnej Amerykanki w tamtym
czasie. Obecnie idealna modelka waży 25% mniej od przeciętnej Amerykanki22. Dlatego też dla
większości kobiet, które nie przyjmują codziennie leków przeczyszczających, nie są
anorektyczkami i nie ćwiczą nałogowo w celu kontrolowania wagi ciała, obecny wizerunek
medialny „idealnego” ciała jest nieosiągalny.
Tabela 10. Tablica przedstawiająca wskaźnik masy ciała (BMI)

Wzrost [cm]
152 155 158 160 163 165 168 170 173 175 178 180 183 185 188 190 193
45 20 19 18 18 17 17 16 16 15 15 14 14 14 13 13 12 12
48 21 20 19 19 18 17 17 16 16 16 15 15 14 14 13 13 13
50 21 21 20 19 19 18 18 17 17 16 16 15 15 15 14 14 13
52 22 22 21 20 20 19 19 18 17 17 17 16 16 15 15 14 14
54 23 23 22 21 21 20 19 19 18 18 17 17 16 16 15 15 15
57 24 24 23 22 21 21 20 20 19 18 18 17 17 16 16 16 15
59 25 25 24 23 22 22 21 20 20 19 19 18 18 17 17 16 16
61 26 26 25 24 23 22 22 21 21 20 19 19 18 18 17 17 16
64 27 26 26 25 24 23 23 22 21 21 20 20 19 18 18 17 17
66 28 27 27 26 25 24 23 23 22 21 21 20 20 19 19 18 18
68 29 28 27 27 26 25 24 23 23 22 22 21 20 20 19 19 18
70 30 29 28 27 27 26 25 24 24 23 22 22 21 20 20 19 19
73 31 30 29 28 27 27 26 25 24 24 23 22 22 21 21 20 19
75 32 31 30 29 28 27 27 26 25 24 24 23 22 22 21 21 20
77 33 32 31 30 29 28 27 27 26 25 24 24 23 22 22 21 21
Waga [kg]
80 34 33 32 31 30 29 28 27 27 26 25 24 24 23 22 22 21
82 35 34 33 32 31 30 29 28 27 27 26 25 24 24 23 22 22
84 36 35 34 33 32 31 30 29 28 27 27 26 25 24 24 23 23
86 37 36 35 34 33 32 31 30 29 28 27 26 26 25 24 24 23
89 38 37 36 35 33 32 31 31 30 29 28 27 26 26 25 24 24
91 39 38 37 35 34 33 32 31 30 30 29 28 27 26 26 25 24
93 40 39 37 36 35 34 33 32 31 30 29 29 28 27 26 26 25
95 41 40 38 37 36 35 34 33 32 31 30 29 28 28 27 26 26
98 42 41 39 38 37 36 35 34 33 32 31 30 29 28 28 27 26
100 43 42 40 39 38 37 36 34 33 32 32 31 30 29 28 27 27
102 44 43 41 40 39 37 36 35 34 33 32 31 31 30 29 28 27
104 45 43 42 41 39 38 37 36 35 34 33 32 31 30 30 29 28
107 46 44 43 42 40 39 38 37 36 35 34 33 32 31 30 29 29
109 47 45 44 43 41 40 39 38 36 35 34 33 33 32 31 30 29
111 48 46 45 43 42 41 40 38 37 36 35 34 33 32 31 31 30
113 49 47 46 44 43 42 40 39 38 37 36 35 34 33 32 31 30

* niedowaga ¢ waga prawidłowa ¢ nadwaga ¢ otyłość


Czasopisma dla nastolatek są pełne informacji na temat diety i wagi ciała, które służą
wzbudzaniu w młodych kobietach trwającej całe życie obsesji związanej z wagą i jedzeniem.
Ogranicza ona ich energię i siłę, dopóki wreszcie nie znajdą one odwagi i przewodnictwa,
dzięki którym zejdą z prowadzącej donikąd drogi, uwalniając tym samym potężną energię
twórczą. Dane statystyczne, które dotyczą zaburzeń odżywiania, mówią same za siebie. Według
National Association of Anorexia Nervosa and Associated Eating Disorders aż 7–10 milionów
kobiet (i 1 milion mężczyzn), niezależnie od wieku, pochodzenia społeczno-ekonomicznego
i etnicznego, ma zaburzenia odżywiania23. Obecnie 1% populacji kobiet cierpi na
pełnoobjawowy jadłowstręt psychiczny (anorexia nervosa)24. Zgodnie z National Eating
Disorders Association ten stan jest jedną z najczęstszych diagnoz psychiatrycznych u młodych
kobiet i ma jeden z najwyższych współczynników zgonów z powodu jakiegokolwiek stanu
zdrowia psychicznego25. Bulimia, na którą składają się napady żarłoczności, prowokowanie
wymiotów, stosowanie środków przeczyszczających, diuretyków i ćwiczeń w celu zrzucenia
wagi, występuje u 20% studentek college’u, przeważnie młodych kobiet w wieku 30 lat
i młodszych. Mniej niż 5% przypadków dotyka mężczyzn26. Mimo to większość bulimików nie
traci zbędnych kilogramów, lecz waży odrobinę więcej, niżby tego chcieli.
Medycyna wzmacnia te nałogowe zachowania, działając jak „policja kontrolująca wagę
ciała”, która rok po roku waży kobiety i doradza im, by zrzuciły zbędne kilogramy, ale nie
zajmuje się złożonością odżywiania w przypadku kobiet.
Ciała większości kobiet powinny być masywniejsze od ideału kulturowego. Mają więcej
tkanki tłuszczowej niż ciała mężczyzn. Jest to sposób, w jaki natura zaspokaja potrzeby
energetyczne związane z rodzeniem dzieci i karmieniem ich piersią nawet w czasach głodu.
Męskie ciało jest szczuplejsze i ma o wiele wyższe tempo przemiany materii dzięki znacznie
większej ilości produkowanego testosteronu. Mężczyźni mają także proporcjonalnie więcej
tkanki mięśniowej niż kobiety, co jest kolejnym czynnikiem prowadzącym do wyższego
wskaźnika przemiany materii. Kulturowe oczekiwania w stosunku do kobiet mówią, że nigdy
nie jesteśmy zbyt chude, a bycie szczupłą jest związane z samokontrolą, w związku z tym
trwająca całe życie walka z jedzeniem i wagą ciała jest kulturową normą. Nasze ciała i ich waga
są barometrami, którymi społeczeństwo mierzy naszą atrakcyjność i wartość.
Jak wiele samokontroli i krzywd wyrządzonych ciału muszą doświadczyć kobiety, zanim
zrozumieją, że coś jest nie tak z naszym podejściem do „problemu wagi”? Silna wola
i samokontrola są dokładnym przeciwieństwem tego, czego nam potrzeba. Potrzebujemy, aby
w mediach były widoczne normalne, zdrowe kobiety, które są silne i szczupłe, ale nie
anorektyczne. Jednak, jak się okazuje, nawet kobiety, które mają kulturowo „idealne” ciała, nie
są szczęśliwe. Jeśli mamy zawrzeć pokój z naszą sylwetką, musimy zacząć od szacunku do
siebie i samoakceptacji, bez względu na rozmiary ciała. Musimy wiedzieć, że mamy siłę, by
zejść z bieżni i zacząć cieszyć się życiem bez względu na wszystko. Fascynuje mnie to, że
podobnie jak wiele innych kobiet w moim wieku (po pięćdziesiątce) teraz lubię swoje ciało
o wiele bardziej, niż gdy miałam dwadzieścia kilka lat – to doskonały powód do świętowania!
Uzdrowienie wizerunku ciała jest z pewnością możliwe, bez względu na kulturowe przekazy.
Krok siódmy: sprawdź, czy jesteś w formie czy otyła
Nadmiar tkanki tłuszczowej ciała jest nie tylko mało atrakcyjny, ale stanowi także poważne
zagrożenie dla zdrowia. Jednak sama waga ciała nie jest naprawdę racjonalną miarą zdrowia.
Dlaczego? Beztłuszczowa masa ciała waży o wiele więcej od tłuszczu. Mięśnie w 80% składają
się z wody, podczas gdy tkanka tłuszczowa jedynie w 5–10%. Mięśnie są ponad 8 razy cięższe
od tej samej objętości tkanki tłuszczowej27. Ktoś może mieć „prawidłową” wagę lub nawet
niższą, ale mieć nadmiar tkanki tłuszczowej. Ludzie mogą też ważyć o wiele więcej, niż
„powinni” zgodnie z tabelą, ale mieć idealny odsetek tkanki tłuszczowej ciała. Niektóre kobiety
tracą centymetry w obwodzie talii, ale w istocie przybierają na wadze, w miarę jak zwiększa się
u nich beztłuszczowa masa ciała. Dzieje się tak, gdyż 3 kg tkanki tłuszczowej mają objętość 3,8
l – to proporcjonalnie o wiele więcej miejsca, niż zajmują mięśnie.
Jedna z moich pacjentek, którą nazwę Mildred, w przeszłości biegała w maratonach i przez
wiele lat wierzyła, że jej ciało ma kształt „baleronu”. Chociaż Mildred nosiła rozmiar 8,
regularnie ćwiczyła, a w swoich ubraniach wyglądała doskonale, nie mogłam jej przekonać, że
powinna zaniechać prób osiągnięcia 57 kg. Jej przyjaciele zawsze myśleli, że waży o wiele
mniej niż w rzeczywistości, gdyż miała znaczną ilość beztłuszczowej masy ciała. Dopiero gdy
przeprowadziłyśmy ocenę budowy jej ciała, która pokazała, że odsetek jej tkanki tłuszczowej
wynosi jedynie 25%, w końcu do niej dotarło, że przedział 62–64 kg jest dla niej nie tylko
zdrowy, ale także prawidłowy.
Oblicz wskaźnik tkanki tłuszczowej swojego ciała. To jeden z najbardziej pomocnych kroków
w kierunku wyrwania się z tyranii „ważę za dużo”. Możesz to zrobić w wielu gabinetach
lekarskich, a także niemal w każdym ośrodku sportowym lub YMCA. Możesz też kupić
urządzenie do pomiaru tkanki tłuszczowej ciała. Zdrowy odsetek tkanki tłuszczowej
w przypadku kobiet waha się w przedziale 18–28%. Obecnie u przeciętnej Amerykanki wynosi
on 33%28.
Dla porównania u wyczynowej biegaczki tkanka tłuszczowa wynosi przeciętnie 18%, podczas
gdy u kobiet chorujących na anoreksję może wynosić jedynie 10% – tak mało, że ich ciała
muszą niszczyć wewnętrzne organy do produkcji energii. Z drugiej strony, zdrowy odsetek
tkanki tłuszczowej w przypadku mężczyzn wynosi 15%, a w przypadku zawodowego
sportowca może wynosić jedynie 3–4%. Tkanka tłuszczowa to obszar, w którym naśladowanie
mężczyzn byłoby zabójcze, gdyż w momencie, gdy w ciele kobiety spada ona poniżej 17–18%,
może zostać zaburzony prawidłowy cykl hormonalny. (Taki odsetek tkanki tłuszczowej ciała
jest potrzebny, by mieć „płaski” brzuch lub „kaloryfer”– dla wielu kobiet i dziewczyn jest on
zbyt niski).
Jeśli odsetek tkanki tłuszczowej twojego ciała mieści się w zdrowym przedziale, pogratuluj
sobie i rób dalej to, co robisz. Jeżeli jest zbyt wysoki, wiedz, że po jego zredukowaniu nie tylko
będziesz wyglądała i czuła się lepiej, ale także obniżysz ryzyko wysokiego ciśnienia krwi,
wysokiego cholesterolu, cukrzycy dorosłych, chorób serca i zatrzymywania płynów.
Zwiększenie beztłuszczowej masy ciała i obniżenie odsetka tkanki tłuszczowej to jedne
z najlepszych metod leczenia tych dolegliwości.
Krok ósmy: otwórz oczy
Wszystkie jesteśmy świadome tego, że kulturowe ikony piękna – dzisiejsze supermodelki – są
chudsze od niemal każdego, kogo znamy i regularnie spotykamy. Wiemy także, że zdjęcia,
które pojawiają się w czasopismach, są retuszowane i modyfikowane do tego stopnia, że nawet
supermodelki nie są do siebie podobne. Jak którakolwiek z nas może się czuć atrakcyjna, mając
zdrowy odsetek tkanki tłuszczowej, gdy tkanka tłuszczowa ciała każdej supermodelki stanowi
zapewne 18% lub mniej?
Odpowiedź jest taka, że musimy otworzyć oczy, by dostrzec nieodłączne piękno w zdrowej
kobiecie o zdrowej budowie ciała, której wizerunek nie jest retuszowanym, zmienionym
komputerowo, przypominającym anorektyczkę ciałem, wyglądającym, jakby należało do
dorastającego chłopca z dużym biustem. Wszędzie dostrzeżesz ten rodzaj piękna, gdy tylko
zaczniesz go szukać!
Krok dziewiąty: przeprogramuj metabolizm
Ćwicz. Brak ćwiczeń sprawia, że wraz z upływem czasu tkankę mięśniową ciała kobiety
zastępuje tkanka tłuszczowa. Ćwiczenia odwracają tendencję do przyrastania tkanki
tłuszczowej i utraty tkanki mięśniowej, bez względu na to, w jakim wieku zaczynasz.
Systematycznie ćwiczące kobiety mogą się spodziewać średnio o 20 lat produktywnego życia
więcej od tych, które nie ćwiczą. Regularne ćwiczenia obniżają insulinooporność, a ciało
o wiele skuteczniej spala węglowodany, co obniża prawdopodobieństwo odkładania się
tłuszczu. Szok glikemiczny zaczyna się w mięśniach szkieletowych, dlatego można temu
zapobiec dzięki regularnym ćwiczeniom. Najlepszym sposobem na zwiększenie beztłuszczowej
masy ciała są systematycznie wykonywane ćwiczenia siłowe. Dr Miriam Nelson wykazała, że
40-minutowy program ćwiczeń siłowych, angażujący wszystkie grupy mięśni i wykonywany 2
razy w tygodniu, pomaga kobietom zrzucić nadmierną tkankę tłuszczową i zyskać znaczną
tkankę mięśniową, zwiększając tym samym przemianę materii i zdolność bardziej skutecznego
spalania kalorii29.
Ćwiczenia aerobowe także przyspieszają przemianę materii (zob. rozdz. 18). Im więcej
ćwiczysz, tym bardziej przyspiesza twój metabolizm. Świetnie działa szybki marsz, a także
wchodzenie po schodach, jazda na rowerze, bieżnia oraz podobne ćwiczenia. Zwiększony
wskaźnik przemiany materii utrzymuje się do 24 godzin po zakończeniu ćwiczeń.
Pij więcej wody. Badania zmarłego dr. med. Fereydoona Batmanghelidja, autora książki pt.
„Your Body’s Many Cries for Water” (Global Health Solutions, 1995), wykazały, że większość
bólu i chorób, których doświadczamy, jest wynikiem chronicznego odwodnienia. U wielu z nas,
jak sądził, kofeina i cukier zawarte w wielu napojach, które pijemy (w tym kawie, herbacie,
napojach gazowanych i sokach), faktycznie wyczerpują zasoby wody w organizmie, ponieważ
czerpią ją z rezerw organizmu, a także powodują, że tracimy nasze naturalne pragnienie
nawodnienia ciała (więcej informacji można znaleźć na stronie internetowej
www.watercure.com). Chroniczne odwodnienie, które często powoduje zmęczenie (szczególnie
po południu), prowadzi również do takich stanów jak dyspepsja (zgaga), ból stawów, ból
pleców, bóle głowy (w tym migrena), zapalenie okrężnicy i związane z nią zaparcia, ból
związany z dławicą piersiową (serca) i ból nóg (podczas chodzenia). Jedna z moich
długoletnich koleżanek, znany na całym świecie ekspert w dziedzinie żywienia i leczenia,
powiedziała mi, że jej chroniczny problem z paznokciami wyleczyła w ciągu miesiąca od
momentu, w którym zaczęła pić więcej wody! Polecam pić przefiltrowaną wodę, przetworzoną
przez odwróconą osmozę (na przykład Aquafina), ponieważ w wielu miejscach woda z kranu
nie jest wystarczająco czysta, podobnie jak woda źródlana. Pij połowę swojej masy ciała
w uncjach na dzień. Jeśli na przykład ważysz 140 funtów [64 kg – przyp. tłum.], musisz
wypijać 70 uncji [2 kg – przyp. tłum.] wody dziennie.
Spożywaj właściwe węglowodany. Jak już wspomniano, jedzenie żywności o wysokim
indeksie glikemicznym prowadzi do wzrostu poziomu cukru we krwi, a także do tymczasowego
niezrównoważonego zwiększenia poziomu serotoniny i endorfin w chemii mózgu. Problem
polega na tym, że wysoki poziom cukru we krwi gwałtownie spada, co wywołuje chęć
ponownego zjedzenia jeszcze większej ilości produktów, które szybko podwyższyłyby poziom
cukru we krwi. Pogoń za wysokim poziomem cukru we krwi dzięki spożywaniu rafinowanych
lub bogatych w węglowodany produktów jest bardzo uzależniająca. Niektóre osoby są bardziej
narażone niż inne. Jeśli jesteś podatna na sezonowe zaburzenia afektywne (SAD) lub inne
formy depresji, będziesz pragnąć węglowodanów bardziej niż większość ludzi, aby zwiększyć
swój poziom serotoniny do odpowiedniego poziomu. Ale przyczyny głodu węglowodanów są
różnorodne. Alkoholicy i ci, którzy czują pociąg do picia, często mają również problemy
z poziomem cukru we krwi.
Z mojego doświadczenia klinicznego wynika, że w rodzinach, w których kilka osób
nadużywa alkoholu, zawsze znajdzie się też kilka osób uzależnionych od cukru, nawet gdy
same nie piją zbyt dużo alkoholu. Te uzależnienia występują zamiennie. Każdy weteran
Anonimowych Alkoholików może ci powiedzieć, że słodkie zakąski są podstawowym
artykułem podczas spotkań, gdyż ludzie zastępują alkohol cukrem.
Obserwację tę potwierdziła praca dr Kathleen DesMaisons, specjalistki ds. żywienia
i uzależnień oraz autorki książki pt. „Potatoes Not Prozac” (Simon & Schuster, 1999), która
z 90-procentowym wskaźnikiem powodzenia była w stanie zrehabilitować wielokrotnie
karanych pijanych kierowców, ucząc ich odżywiania stabilizującego poziom cukru we krwi
i poziom neuroprzekaźników w mózgu. Jej badania, zgodne z moim doświadczeniem
klinicznym, ujawniły, że osoby, które mają ochotę na alkohol lub cukier – lub obydwa te
produkty – mają zwiększone zapotrzebowanie (prawdopodobnie wrodzone) na działanie takich
substancji chemicznych mózgu jak serotonina, dopamina i beta-endorfiny. W ich przypadku
kluczem do uzyskania kontroli nad uzależniającym, często destrukcyjnym jedzeniem czy
piciem jest poznanie – poprzez zrozumienie związku jedzenia z nastrojem – równowagi
pomiędzy substancjami chemicznymi mózgu.
Dr DesMaisons opracowała prosty test, który pozwala ustalić, czy jesteś wrażliwa na cukier.
Oto on: gdy byłaś dzieckiem i w letnie wieczory wychodziłaś z rodziną na lody, która część
wycieczki najbardziej utkwiła ci w pamięci? Samochód, wieczorne powietrze, członkowie
rodziny czy lody? Jeśli z twojej pamięci jako pierwsze wyłaniają się lody, prawdopodobnie
jesteś wrażliwa na cukier.
Wiemy, że odpowiedni poziom neuroprzekaźnika o nazwie serotonina jest kluczowy dla
odczuwania spokoju i skupienia, co jest powodem, dla którego tak wielką popularność zyskały
podnoszące poziom serotoniny leki antydepresyjne, takie jak Prozac, Paxil i Zoloft. Leki
odchudzające „fen-phen” i Redux, wycofane z rynku ze względu na niebezpieczne skutki
uboczne, także podnosiły jej poziom. Na szczęście możesz podnieść jej poziom i go
równoważyć bez pomocy leków. Serotonina jest produkowana w mózgu z aminokwasu
o nazwie tryptofan, który jest składnikiem białek. Ciało potrzebuje insuliny, aby tryptofan mógł
się przedostać z krwiobiegu do mózgu, co oznacza, że musisz spożywać również węglowodany.
Potrzebujesz odpowiedniej ilości insuliny, ale nie tak dużej, żeby spowodować hipoglikemię –
niski poziom cukru we krwi z odbicia.
Beta-endorfiny są też regulatorami nastroju i dlatego pragniemy rafinowanych
węglowodanów, które nazywamy pokarmami poprawiającymi nastrój. Makaron i ser, tłuczone
ziemniaki z czosnkiem i dużą ilością masła, frytki, naleśniki, gofry, ciasta i ciastka w szybkim
tempie podnoszą poziom cukru we krwi, zwiększając tym samym poziom beta-endorfin.
Istnieje nowy lek na PMS o nazwie PMS Escape, dostępny bez recepty, który zawiera niemal
sam cukier. Powstał on, by poprawiać nastrój. Już lepiej zjeść czekoladę! Niestety,
w przyrodzie nic nie ginie. Nieustanne spożywanie pokarmów poprawiających nastrój
ostatecznie sieje spustoszenie niemal w każdym układzie ciała, prowadząc do stanu zapalnego
tkanek i przewlekłych chorób zwyrodnieniowych. Tyle, jeśli chodzi o długoterminowe
poprawienie nastroju. Na szczęście istnieją inne sposoby podnoszenia poziomu serotoniny
i równoważenia substancji chemicznych mózgu. Dobre są ćwiczenia, naturalne światło
i medytacja.
Podsumowując: dorastanie wśród alkoholików lub innej patologii rodzinnej (według moich
obserwacji dotyczy to większości z nas) jest stresujące. Piętno spowodowane tym stresem
wpływa na to, w jaki sposób postrzegamy sami siebie. Używamy jedzenia podobnie jak
narkotyku, by ukoić swój ból. Uzależnienie od cukru jest takie samo jak każde inne. I musi być
leczone. Najlepszą książką, jaką czytałam na temat uzależnienia od cukru i powrotu do
zdrowia, jest „Holy Hunger: A Memoir of Desire” (A. A. Knopf, 1999) autorstwa wspaniałej
kobiety Margaret Bullitt-Jonas, która jest duchowną Kościoła episkopalnego. Trzyma się ona
z dala od cukru, żyje w zgodzie z pożywieniem i pisze takie oto mądre słowa: „Pierwszym
krokiem w długim procesie powrotu do zdrowia i podstawą następującego po nim dobrobytu
osoby uzależnionej od jedzenia jest odkładanie widelca, odstawianie jedzenia dzień po dniu.
Żaden wgląd w siebie, bez względu na to, jak subtelny, żadna analiza dynamiki uzależnienia,
bez względu na to, jak precyzyjna, żadne zrozumienie natury pragnienia, bez względu na to, jak
bardzo jest złożone i oświecające – żadna z tych wyszukanych spraw nie zastąpi działania.
Uzdrowienie z nałogu nie zależy ani od naszej wiedzy, ani od naszych uczuć, ale przede
wszystkim od tego, co robimy – ten fakt pozostaje niezmiennie prawdziwy zarówno dla
«weteranów», jak i dla neofitów”30.
Spożywaj odpowiednią ilość białka. Co to znaczy „odpowiednia ilość białka”? Cóż, opinie
są podzielone. Niektórzy twierdzą, że potrzebujemy jedynie około 30 g dziennie; inni sugerują
wyższe dawki. Chociaż niektórzy Amerykanie spożywają białko w nadmiarze, inni – w tym
wiele kobiet – nie przyjmują odpowiedniej ilości, która zapewniłaby im dobre samopoczucie.
To jest obszar, w którym, opierając się na doświadczeniu klinicznym i osobistym, zmieniałam
zdanie w ciągu ostatnich 10 lat.
Podobnie jak wiele innych osób, myślałam, że każdy jest w stanie pozyskać wymagane dla
optymalnego zdrowia białko ze zbóż, roślin strączkowych i warzyw. Teraz wiem, że dieta
bogata w złożone węglowodany i oparta na zdrowej żywności jest świetna w przypadku
niektórych osób, które są obdarzone dobrą przemianą materii i nie mają problemów z insuliną –
nie stanowi jednak rozwiązania dla wszystkich. Żywiłam błędne przekonanie, że dieta bogata
w białka i tłuszcze jest zawsze związana ze zwiększonym ryzykiem utraty wapnia z moczem,
a tym samym z podniesionym ryzykiem osteoporozy. Jednak przegląd aktualnej literatury
wskazał, że nie zawsze tak musi być31. Wszystko zależy od jakości białka i tłuszczów, a także
od ilości krążącej we krwi insuliny.
Tabela 11. Obliczanie dziennego zapotrzebowania na białko

Aby ustalić dzienne zapotrzebowanie na białko w celu zachowania beztłuszczowej masy ciała [ang. lean body
mass – LBM], najpierw musisz zmierzyć odsetek tkanki tłuszczowej (zob. s. 707). Jako przykład niech
posłuży Mildred, była biegaczka maratonów. Mildred waży 138 funtów [62,6 kg – przyp. tłum.], a odsetek
tkanki tłuszczowej jej ciała wynosi 25%.

1. Pomnóż swoją wagę w funtach przez odsetek tkanki tłuszczowej wyrażonej w ułamku. Określa to masę
tkanki tłuszczowej twojego ciała. (W przypadku Mildred: 138 × 0,25 = 34 funty [15,4 kg – przyp. tłum.]).

2. Odejmij masę tkanki tłuszczowej od ogólnej wagi twojego ciała. Określa to masę beztłuszczowej tkanki
ciała. (W przypadku Mildred: 138 − 34 = 104 funty LBM [47,2 kg – przyp. tłum.]).

3. Teraz pomnóż LBM przez czynnik dodatkowy, który najlepiej cię opisuje:
Siedzący tryb życia (nie wykonujesz żadnych ćwiczeń fizycznych): potrzebujesz 0,5 g białka na funt
beztłuszczowej masy ciała [1,1 g na 1 kg beztłuszczowej masy ciała – przyp. tłum.]. Pomnóż swój LBM
przez 0,5.
Umiarkowanie aktywny (ćwiczysz przez 20–30 minut 2–3 razy w tygodniu): potrzebujesz 0,6 g białka na
funt beztłuszczowej masy ciała [1,32 g na 1 kg beztłuszczowej masy ciała – przyp. tłum.]. Pomnóż swój
LBM przez 0,6.
Aktywny (uczestniczysz w zorganizowanej aktywności fizycznej, która trwa ponad 0,5 godziny, 3–5 razy
w tygodniu): potrzebujesz 0,7 g białka na funt beztłuszczowej masy ciała [1,54 g na 1 kg beztłuszczowej
masy ciała – przyp. tłum.]. Pomnóż swój LBM przez 0,7.
Bardzo aktywny (uczestniczysz w energicznej aktywności fizycznej, która trwa ponad godzinę, co najmniej 5
razy w tygodniu): potrzebujesz 0,8 g białka na funt beztłuszczowej masy ciała [1,76 g na 1 kg
beztłuszczowej masy ciała – przyp. tłum.]. Pomnóż swój LBM przez 0,8.
Atletyczny (jesteś trenującą zawodowo sportsmenką, która 2 razy dziennie odbywa wymagający trening,
trwający co najmniej godzinę): potrzebujesz 0,9 g białka na funt beztłuszczowej masy ciała [1,98 g na kg
beztłuszczowej masy ciała – przyp. tłum.]. Pomnóż swój LBM przez 0,9. (LGM Mildred wynosi 104 funty
[47,17 kg – przyp. tłum.], a ona jest umiarkowanie aktywna. Dlatego też jej dzienne zapotrzebowanie na
białko to 62 g – znacznie mniej niż w okresie, gdy trenowała do maratonów.

Źródło: Metoda ta została oparta na książce pt. „Protein Power” (Bantam, 1996) autorstwa dr. Michaela i Mary
Dan Eadesów.
Bez względu na to, czy zdecydujesz się ulepszać dietę samodzielnie, czy zastosujesz się do
zaleceń z jednej z książek na temat diety i odżywiania, upewnij się, że każdego dnia dostarczasz
odpowiednią ilość białka dla utrzymania (lub budowania) beztłuszczowej masy ciała – części,
która najskuteczniej spala tłuszcze. Nie każda dieta promowana jako wysokobiałkowa zapewnia
wystarczającą ilość białka (zob. tab. 11, by ustalić właściwą ilość białka).
Jak łatwo zauważyć, indywidualne podejście do diety sprawia, że terminy wysokobiałkowa
i niskobiałkowa tracą znaczenie. Dla większości kobiet lepsze będzie uzupełnienie diety
odrobiną mięsa. Chociaż podzielam zdanie obrońców praw zwierząt i jestem świadoma wpływu
współczesnego przemysłu mięsnego na środowisko, wydaje mi się, że nie dla każdej kobiety
wegetarianizm jest zdrowy czy niezbędny. (Bez wątpienia jednak ogromna większość populacji
potrzebuje większej ilości warzyw, owoców, orzechów, nasion, roślin strączkowych
i produktów pełnoziarnistych. Ale może zajść potrzeba ograniczenia lub wyeliminowania zbóż,
jeśli dana osoba nie toleruje glutenu [zob. s. 700]). Ekologiczne metody produkcji pokarmów
pochodzenia zwierzęcego, szanujące glebę, wodę oraz same zwierzęta, mogą przezwyciężyć
problemy w zakresie ochrony środowiska wywołane przez przemysł mięsny. Obecnie można
kupić mięso zwierząt hodowanych bez środków chemicznych i antybiotyków; jest ono zwykle
chudsze i zawiera mniej pozostałości po pestycydach. Wpływ wołowiny o niskiej zawartości
tłuszczu na cholesterol we krwi oraz inne lipidy niczym się nie różni od wpływu ryb
i kurczaka32. Problem z większością przemysłowo produkowanej wołowiny polega na tym, że
ocieka ona tłuszczem na skutek karmienia zwierząt nadmierną ilością zbóż. W mięśniach
zwierząt występują więc takie same zaburzenia spowodowane czynnikami zapalnymi co
u większości ludzi.
Czy jesteś wrażliwa na kwas arachidonowy?
Bez wątpienia niektóre osoby są bardzo wrażliwe na kwas arachidonowy (AA), który
znajduje się we wszystkich produktach zwierzęcych – zwłaszcza w podrobach, czerwonym
mięsie i żółtku jaj. Nadwrażliwość na AA jest przyczyną większości problemów
powszechnie przypisywanych nasyconym tłuszczom i cholesterolowi. Zawartość kwasu
arachidonowego w mięsie w obecnych czasach jest wyższa niż w przeszłości, gdyż zboże,
którym karmi się inwentarz, powoduje u zwierząt taką samą nierównowagę eikozanoidów
co u ludzi. Przyczynia się to do większej ilości czynników zapalnych. Słynny raport chiński
dr. T. Colina Campbella, najbardziej wyczerpujące i obszerne badania, jakie kiedykolwiek
przeprowadzono na temat związku pomiędzy dietą i chorobami, wykazał bez cienia
wątpliwości, że zachodnie zamiłowanie do nadmiernej ilości białek zwierzęcych
i niedostatecznej ilości produktów roślinnych jest zabójcze (zob. T. Colin Campbell, The
China Study [BenBella Books, 2005]). (Zauważ, że pokarmom zwierzęcym w diecie prawie
zawsze towarzyszy wiele produktów rafinowanych i cukier, więc teoria Campbella, że to
produkty zwierzęce są największym winowajcą, jest błędna. Jestem pewna, że to rafinowane
węglowodany towarzyszą tej kulturowej zmianie w diecie i to one wyrządzają najwięcej
szkód. W porządku: wracam do kwasu arachidonowego, w którego przypadku jest znacznie
mniej prawdopodobne, że stanie się problemem, jeśli nie są wraz z nim spożywane żadne
rafinowane węglowodany). Objawy nadwrażliwości na kwas arachidonowy są następujące:
przewlekłe zmęczenie, płytki i niespokojny sen, osłabienie po przebudzeniu, łamliwe włosy
i paznokcie, sucha i łuszcząca się skóra, drobne wysypki i zapalenie stawów. Wydaje się
oczywiste, że niektóre z korzyści zdrowotnych przypisywanych wegetariańskiej diecie
wynikają po prostu z obniżenia poziomu AA. Jeśli chcesz sprawdzić, czy jesteś wrażliwa na
AA, na miesiąc wyeliminuj z diety czerwone mięso i żółtko jaj. Następnie zjedz befsztyk
z jajkami i sprawdź, czy objawy powrócą. Chcąc uniknąć nadmiernego poziomu AA,
spożywaj jedynie mięso o niskiej zawartości tłuszczu (AA znajduje się głównie w tłuszczu
zwierzęcym) lub przerzuć się na dziczyznę albo wołowinę z wolnej hodowli, które mają
o wiele niższy poziom AA. W sklepie ze zdrową żywnością poszukaj kurczaków z wolnego
wybiegu oraz ich jaj. Nadmierne spożycie węglowodanów (szczególnie wysoko
przetworzonych) także podnosi poziom AA.
Chcąc zwiększyć spożycie białka, nie musisz jeść mięsa. Możesz uzyskać odpowiednie białko
z warzywnych hamburgerów, tofu, seitanu i tempeh. Jajka, serwatka w proszku, proszek
sojowy i produkty mleczne są dobrym źródłem białka, jeśli nie jesteś na nie uczulona.
Dostępnych jest wiele rodzajów wegetariańskiego białka w proszku, w tym to pozyskiwane
z soi. Istnieją obszerne badania na temat wartości odżywczej białka sojowego (zob. ramka
poniżej). Wykazały one, że równowaga azotowa, trawienie i wykorzystanie białka są podobne
w przypadku białka z wołowiny, mleka i soi33. Inne badania wykazują, że białko sojowe może
zapewnić równowagę azotową34. Dostarcza także odpowiednią ilość metioniny – aminokwasu,
który jest istotny dla wzrostu i rozwoju35. Dlatego dodanie soi do diety jest dobrym sposobem
na spełnienie wymagań dotyczących białka.
Czy soja to zdrowy wybór?
W ciągu ostatnich kilku lat pojawiło się wiele negatywnych informacji o soi. Nic dziwnego,
że kobiety są zdezorientowane. Długo reklamowana ze względu na swoje właściwości
zdrowotne (od wsparcia przy uderzeniach gorąca po zmniejszenie ryzyka raka piersi),
została nagle oskarżona o promowanie wzrostu guzów piersi. Czas zakończyć to
zamieszanie, więc pozwól, że przedstawię fakty.
Białko sojowe jest pełnowartościowym, wysokiej jakości białkiem zawierającym
wszystkie niezbędne aminokwasy. Aminokwasy są budulcem dla białek. Soja zawiera
wszystkie niezbędne aminokwasy, co oznacza, że jest kompletnym białkiem – choć nie jest
szczególnie bogata w jeden aminokwas, tzn. metioninę36. Jednak zawiera jej wystarczającą
ilość, aby w większości przypadków spełnić większość potrzeb człowieka w tym zakresie37.
Przez badaczy odżywiania i społeczność naukową, stosujących skorygowaną białkową skalę
poziomu aminokwasów (PDCAAS), białko sojowe jest uważane za doskonałe pod
względem odżywczym, szczególnie w porównaniu z innymi białkami.
Alergie z powodu nabiału, orzechów i pszenicy są znacznie częstsze niż alergie
z powodu soi. Niektórzy ludzie są niewątpliwie bardzo wrażliwi na soję. (Soja pojawia się
na liście 8 najbardziej rozpowszechnionych alergenów pokarmowych w wykazie Food and
Agriculture Organization; na liście znajdują się również: mleko, jaja, ryby, skorupiaki,
pszenica, orzeszki ziemne i orzechy. Łącznie produkty te przyczyniają się do około 90%
wszystkich alergii pokarmowych).
W porównaniu z białkami mleka i orzechów soja jest stosunkowo rzadkim alergenem,
a alergie na orzeszki ziemne są 5–6 razy częstsze niż na soję38. Częstość występowania
alergii na soję jest dość niska – wynosi mniej niż 1% dla dzieci i 0,1% dla dorosłych,
zgodnie z badaniem z placebo na podwójnie ślepej próbie.
W porównaniu z innymi alergiami pokarmowymi reakcje na soję są znacznie łagodniejsze.
W raporcie podsumowującym kliniczne badania problemów pokarmowych stwierdzono, że
są one minimalne lub łagodne w 80% przypadków, a w pozostałych 20% – umiarkowane.
Nie zgłoszono ciężkich reakcji alergicznych na soję. Dla porównania, alergeny mleka
i orzeszków ziemnych powodowały objawy od minimalnych do łagodnych w 50–70%
przypadków, umiarkowane w 20–30%, a poważne – w 10–15%.
Z mojego doświadczenia wynika, że znaczna większość osób cierpiących na alergie
pokarmowe jest wrażliwa na pszenicę i produkty mleczne, a nie soję. Nadwrażliwość na
pszenicę i nabiał często wywołuje reakcje krzyżowe z innymi produktami.
Wzdęcia i gazy spowodowane soją nie wskazują na alergię. Niektórzy ludzie są wrażliwi
na niestrawialne cukry i błonnik w soi. Mogą one powodować takie same wzdęcia brzucha
i gazy, jakich doświadczysz po spożyciu cukrów i błonnika w fasoli lub nawet laktozy
w mleku39. Kiedy dodajesz rośliny strączkowe dowolnego rodzaju do swojej diety, flora jelit
potrzebuje trochę czasu, aby się dostosować. Nie musisz jednak cierpieć – zażywaj enzymy
trawienne i probiotyki, aby utrzymać jelita w dobrej formie i zmniejszyć dyskomfort.
Fityniany są częścią zdrowej diety. Jeśli czytałaś jakąś literaturę nieprzychylną soi,
prawdopodobnie słyszałaś, że soja zawiera dużo fitynianów, które mogą hamować
wchłanianie ważnych składników odżywczych z jelit. To jest półprawda. Rośliny
przechowują w swoich nasionach fosfor (niezbędny składnik pokarmowy dla roślin
i zwierząt), aby wspomóc wzrost młodych sadzonek. Jest on składowany w postaci fitynianu
(heksametafosforan inozytolu). Fityniany roślinne są uważane przez niektórych za składniki
antyodżywcze, ponieważ spożywane w ludzkiej diecie mogą konkurować z niezbędnymi
minerałami (na przykład żelazem i cynkiem) i hamować ich wchłanianie w jelitach.
Jednakże fityniany są również ważnymi składnikami żywności – działają nie tylko jako
naturalny przeciwutleniacz konserwujący żywność, ale także pomagają zmniejszyć ryzyko
chorób serca i raka u osób spożywających pełne ziarna, fasolę, nasiona i orzechy.
Chociaż soja zawiera znaczące ilości fitynianu, to podobnie jest w przypadku zbóż, fasoli
i nasion. Istnieje solidna literatura naukowa potwierdzająca, że pokarmy te są ważnym
składnikiem zdrowej diety. Dlatego unikanie soi w celu wyeliminowania fitynianu nie ma
sensu. Co więcej, izolowane białko sojowe zawiera znacznie mniej fitynianu niż cała soja.
Zarówno niesfermentowane, jak i sfermentowane produkty sojowe mają swoje
zastosowanie. Produkty sojowe dzielą się na dwie szerokie kategorie: niesfermentowane
i sfermentowane. Niesfermentowane produkty sojowe obejmują orzechy sojowe, edamame
(fasolka sojowa), mleko sojowe i tofu (twaróg). Sfermentowane produkty sojowe obejmują
tamari, sos sojowy, miso, tempeh i natto.
Chociaż zdania są podzielone, z tendencją do faworyzowania soi sfermentowanej, nie ma
zgodnej opinii naukowej, która postać jest lepsza.

Fermentowanie żywności sojowej zwiększa biodostępność izoflawonów, jednocześnie


jednak zmniejsza ich rzeczywistą zawartość. Dlatego spożywanie niesfermentowanej
żywności sojowej powoduje większe spożycie izoflawonów.
Sfermentowane produkty sojowe mogą być łatwiejsze do strawienia, ale dzięki
przyjmowaniu enzymów trawiennych i probiotyków, jak wspomniano wcześniej, łatwiej
można strawić niesfermentowaną soję, jeśli stanowi to dla ciebie problem.
Sfermentowane produkty sojowe mają niższy poziom fitynianów niż niesfermentowana
soja. Jak powiedziałam jednak wyżej, fityniany niekoniecznie są dla ciebie złe. Nie
stwierdzono negatywnego wpływu na poziom minerałów u osób spożywających zdrową
dietę mieszaną składającą się z soi i innych pokarmów zawierających fityniany.
Sfermentowane produkty sojowe mogą mieć dość wysoką zawartość sodu, znanego
czynnika ryzyka raka żołądka. Przegląd spożycia soi i raka żołądka wskazał, że ryzyko
zwiększyło się wraz z przyjmowaniem sfermentowanej żywności sojowej (głównie miso),
ale zmniejszyło się wraz z przyjmowaniem niesfermentowanej żywności sojowej (głównie
tofu).
Soja ma dobrze udokumentowane właściwości prozdrowotne. Wiele badań mocno
sugerowało, że białko sojowe wpływa korzystnie na układ sercowo-naczyniowy, kości
i ogólny stan zdrowia, w tym na zmniejszenie ryzyka niektórych rodzajów raka, m.in. raka
piersi. W przeglądzie 26 badań na zwierzętach dotyczących eksperymentalnej
kancerogenezy, w których badacze stosowali diety zawierające izoflawony sojowe lub soję,
stwierdzono, że 65% z nich wskazywało na działanie ochronne, podczas gdy żadne nie
zgłosiło zwiększonego ryzyka wystąpienia nowotworów. Białko sojowe pomogło także
wielu kobietom zmniejszyć dotkliwość objawów menopauzy.
Jednak setki badań dotyczących soi są trudne do zinterpretowania i wykorzystania jako
podstawa dla konkretnych zaleceń, ponieważ niektórzy badacze stosowali całą soję, inni
izolowane izoflawony, a jeszcze inni sfermentowane produkty sojowe, takie jak miso
i tempeh. Trudno również stwierdzić, czy korzyści zdrowotne związane z soją są wynikiem
ogólnej poprawy diety (zmniejszenia ilości białka zwierzęcego i zwiększenia ilości warzyw)
czy wyłącznie dodania soi. Poniżej kilka najważniejszych ustaleń.
Rak/rak piersi. Spożycie niesfermentowanych produktów sojowych, takich jak mleko
sojowe i tofu, wykazywało tendencję ochronną zarówno przed rakiem związanym
z zaburzeniami hormonalnymi, jak i rakiem niezwiązanym z nimi, albo w ogóle nie wiązało
się z ryzykiem raka. W dużych badaniach populacyjnych spożycie soi łączyło się ze
zmniejszonym ryzykiem raka gruczołu krokowego, piersi i okrężnicy40. Produkty sojowe
zawierają pięć znanych klas środków przeciwnowotworowych, w tym izoflawony
(fitoestrogeny, które występują w wielu produktach spożywczych, ale w wyjątkowo
wysokim stężeniu w soi), inhibitory proteazy, fityniany, fitosterole i saponiny, a także inne
potencjalne środki antykancerogenne, takie jak kwas fenolowy, lecytyna i kwasy tłuszczowe
omega-3. W odniesieniu do raka piersi izoflawony są obecnie najintensywniej badanymi
fitochemikaliami sojowymi, chociaż coraz więcej źródeł wskazuje na inhibitory proteazy
jako środek przeciwrakowy. Wykazano, że inhibitor proteazy Bowmana–Birka (BBI),
znaleziony w soi, jest nietoksyczny i zapobiega karcynogenezie oraz tłumi ją w modelach
zwierzęcych. Skoncentrowana forma BBI (określana jako BBIC) otrzymała status nowego
leku w fazie badań klinicznych do stosowania na ludziach w profilaktyce raka.
Soja zawiera dwa podstawowe izoflawony: genisteinę i daidzeinę. Obydwa wydają się
chronić przed rakiem. Jako przeciwutleniacze pomagają zneutralizować komórkowy stan
zapalny w organizmie, który jest znanym prekursorem raka. Izoflawony są również
modulatorami estrogenu; osłabiają potencjalnie szkodliwy wpływ nie tylko silniejszych
estrogenów wytwarzanych przez organizm, ale także substancji środowiskowych, które
mają właściwości naśladujące estrogen (ksenoestrogeny).
W kilku badaniach epidemiologicznych szczegółowo zbadano związek między spożyciem
soi i zapadalnością na raka piersi. Wiele z nich, choć nie wszystkie, wykazało, że spożycie
soi może działać ochronnie. W badaniu z udziałem 200 Chinek zamieszkałych
w Singapurze z rakiem piersi i 420 kobiet z odpowiednio dobranej grupy kontrolnej
zmniejszone ryzyko raka piersi u kobiet przed menopauzą było związane z wysokim
spożyciem produktów sojowych41.
W ramach nowszego badania kliniczno-kontrolnego, wykonanego na Uniwersytecie
Południowej Kalifornii, przeprowadzono wywiad z 597 kobietami z Azji z wcześniejszym
incydentem raka piersi i z 966 kobietami z grupy kontrolnej42. Ryzyko raka piersi
zmniejszyło się wraz ze wzrostem spożycia tofu zarówno u kobiet przed menopauzą, jak
i po menopauzie. Badanie z 2003 r. z udziałem 21 852 Japonek w wieku 40–59 lat
wykazało, że kobiety z najwyższym spożyciem izoflawonów sojowych zmniejszyły ryzyko
zachorowania na raka piersi nawet o 54% w porównaniu z kobietami z najniższym
spożyciem izoflawonów sojowych43. Być może debatę na temat raka piersi najlepiej
podsumować wnioskami międzynarodowej grupy, złożonej z blisko 20 badaczy z całego
świata, która zebrała się w Mediolanie we Włoszech w 2009 r. na spotkaniu poświęconym
izoflawonom i ich wpływowi na raka, sponsorowanym przez Council for Responsible
Nutrition. Zaprezentowane wyniki badań przemawiają za tym, że izoflawony nie wpływają
na ustalone markery ryzyka raka piersi. Dane wskazują, że soja może poprawić rokowanie
u pacjentek z rakiem piersi44.
Choroba sercowo-naczyniowa. Spożycie białka sojowego wiąże się z niewielkim (3–5%)
spadkiem cholesterolu LDL (złego)45. Z uwagi na aktywność antyoksydacyjną i estrogenną
izoflawony sojowe mogą korzystnie wpływać na czynność układu sercowo-naczyniowego.
Ale znaczenie tych procesów nie zostało jeszcze dokładnie zbadane.
Osteoporoza. Współczynniki złamań w populacjach azjatyckich, które konsumują znacznie
więcej soi niż ludzie w Stanach Zjednoczonych, są znacznie niższe. Wydaje się, że niektóre
izoflawony soi wpływają ochronnie na kości46. Chociaż ten efekt nie jest tak oczywisty jak
w przypadku optymalnego poziomu witaminy D, wapnia, magnezu i ćwiczeń siłowych
z obciążeniem, warto spożywać niektóre produkty sojowe w ramach globalnej strategii
zdrowych kości.
Soja nie zakłóca funkcji tarczycy u osób z prawidłową czynnością tarczycy
i odpowiednim poziomem jodu. Związek między soją a czynnością tarczycy badano przez
ponad 70 lat. Od tego czasu 14 studiów klinicznych na ludziach przeanalizowało wpływ
żywności sojowej i izoflawonów sojowych na czynność tarczycy. Wszystkim
zaangażowanym w badanie potencjalnie zdrowym osobom podawano, z nielicznymi
wyjątkami, wyizolowane białko sojowe. Oto ważna część. Wszystkie badania oprócz
jednego wykazały brak wpływu lub niewielkie i klinicznie nieistotne działanie soi na
czynność tarczycy47. Jedno badanie (często cytowane w literaturze antysojowej), w którym
odnotowano znaczące efekty przeciwtarczycowe, dotyczyło dorosłych Japończyków
spożywających prażoną soję, marynowaną i przechowywaną w occie ryżowym. Nie
wiadomo, jaka była zawartość białka sojowego lub izoflawonów w tym pokarmie.
A badanie nie było kontrolowane. Dlatego nie można wyciągnąć jednoznacznych
wniosków.
Biorąc pod uwagę liczbę kobiet, u których po raz pierwszy zdiagnozowano problemy
z tarczycą w wieku średnim, szczególnie uspokoiło mnie badanie 38 kobiet po menopauzie
w wieku 60–83 lat, otrzymujących dzienne dawki 90 mg izoflawonów sojowych lub
placebo48. Poziom hormonów tarczycy testowano na początku badania i ponownie po 90
i 180 dniach. Po 6 miesiącach różnice w hormonach tarczycy między grupami były
statystycznie nie do odróżnienia. Biorąc to wszystko pod uwagę, większość ekspertów
zgadza się, że żywność sojowa i izolowane białko sojowe mają niewielki wpływ na
czynność tarczycy u normalnych, zdrowych dorosłych, którzy spożywają soję
w umiarkowanych ilościach w ramach dobrze zbilansowanej diety.
Jednak izoflawony sojowe, szczególnie w wysokich dawkach, mogą zaburzać czynność
tarczycy u osób z niedoborem jodu (szacuje się, że dotyczy to 13% populacji) oraz
z upośledzoną czynnością tarczycy.
Umiar jest kluczowy. Oscar Wilde powiedział kiedyś: „Nic nie udaje się tak bardzo jak
przesada”. W naszej kulturze, jeśli coś okazuje się korzystne, my, Amerykanie, mamy
tendencję do przesadzania w stosowaniu tego. Tak samo jest z soją. Niektórzy ludzie myślą,
że jeśli trochę oznacza dobrze, to więcej oznacza lepiej, co prowadzi do żywienia się
głównie białkiem sojowym.
Wydaje się, że produkty sojowe (i inne izoflawony) mają działanie ochronne i zdrowotne,
gdy są spożywane jako część zdrowej, zrównoważonej diety, która zaczyna się już
w dzieciństwie. Zdrowy poziom spożycia izoflawonów sojowych, co odzwierciedla dieta
azjatycka, zdaje się mieścić w zakresie 20–90 mg dziennie.
Podsumowując, zarówno dowody naukowe, jak i moje wieloletnie doświadczenie silnie
wspierają rolę umiarkowanej ilości białka sojowego (jako izolatu białka sojowego,
sfermentowanej lub niesfermentowanej soi) w diecie większości ludzi49. Oprócz tego, że jest
o wiele bardziej ekologiczna w produkcji – potrzeba 20 funtów soi, aby wytworzyć 1 funt
wołowiny – przynosi również szereg udokumentowanych korzyści zdrowotnych.
Jak zawsze liczy się jakość jedzenia. Szukaj zatem soi, która nie jest GMO i – jeśli to
możliwe – jest uprawiana ekologicznie. Nie trać czasu, próbując odnieść się do każdego
ekstremalnego poglądu, czegokolwiek by nie dotyczył. To samo w sobie stanowi zagrożenie
dla zdrowia. W życiu są o wiele ważniejsze sprawy, takie jak przebaczenie, śmiech i radość,
niż strach przed soją.
Spożywaj właściwe tłuszcze. Nasze ciała są w stanie wyprodukować większość kwasów
tłuszczowych ze spożywanych przez nas węglowodanów. Istnieją jednak dwa kwasy
tłuszczowe, zwane niezbędnymi, których nasze ciała nie są w stanie wyprodukować i które
musimy uwzględnić w diecie: kwas linolowy (LA), czyli kwas tłuszczowy omega-6, oraz alfa-
linolenowy (LNA), czyli kwas tłuszczowy omega-3. LNA jest substratem biosyntezy kwasu
eikozapentaenowego (EPA) oraz kwasu dokozaheksaenowego (DHA), dwóch istotnych
wielonienasyconych kwasów tłuszczowych. LNA, EPA i DHA są głównymi członkami rodziny
kwasów tłuszczowych omega-3.
Niezbędne kwasy tłuszczowe są także przetwarzane w naszych ciałach na dwie ważne grupy
eikozanoidów – leukotrieny i prostaglandyny. Są to hormonopodobne substancje, które
wpływają na wiele procesów metabolicznych. Nadmiar złego rodzaju eikozanoidów powoduje
– zgadłaś – stan zapalny tkanek. Spożywanie odpowiedniej ilości kwasów tłuszczowych
omega-3 (1000–5000 mg dziennie) zapobiega stanom zapalnym tkanek, które powodują bóle
menstruacyjne, bóle stawów, bóle piersi, PMS oraz mnóstwo innych problemów50. (Uwaga:
działanie niemal każdego leku przeciwbólowego, na przykład Celebrexu czy Advilu, częściowo
polega na zablokowaniu procesu zapalnego tkanek, wywołanego wolnymi rodnikami
i nierównowagą eikozanoidów).
Kwasy tłuszczowe omega-3 (znajdujące się w rybach, oleju rybnym, żółtkach jaj,
ciemnozielonych warzywach liściastych, siemieniu lnianym i oleju lnianym, orzechach
makadamia i oleju z orzechów makadamia, oleju z nasion konopi i algach morskich) są
niezbędne dla optymalnego funkcjonowania każdej błony komórkowej w organizmie.
W związku z tym dostarczanie odpowiedniej ilości tego składnika odżywczego jest niezmiernie
korzystne dla układu immunologicznego, układu sercowo-naczyniowego, mózgu i oczu.
Niedobór kwasów tłuszczowych omega-3 prowadzi do przesuszenia skóry, łamliwych włosów
i paznokci, zmęczenia, depresji, kłopotów z pamięcią, nierównowagi hormonalnej, bólów
stawów, artretyzmu i upośledzenia układu immunologicznego. Setki badań wykazały korzyści
zdrowotne, które wynikają ze zwiększenia spożycia kwasów tłuszczowych omega-3 przy
jednoczesnym zmniejszeniu spożycia wysoko przetworzonych węglowodanów, nasyconych
tłuszczów, kwasów tłuszczowych typu trans i kwasów tłuszczowych omega-6.
Liczne badania sugerują, że panująca obecnie epidemia chorób serca zaczęła się w ciągu
ostatnich 70 lat, gdy do ogólnej diety wprowadzono częściowo utwardzone tłuszcze (kwasy
tłuszczowe typu trans). Pokarm zawierający te kwasy oraz wysoko przetworzony jest
pozbawiony witamin antyoksydacyjnych. Tłuszcze typu trans nie występują w naturze, więc
nasze ciała nie są stworzone do tego, by sobie z nimi radzić. Produkowane są w procesie
chemicznym, podczas którego do naturalnie występujących wielonienasyconych tłuszczów
w ekstremalnie wysokich temperaturach dodaje się wodór; nie roztapiają się w temperaturze
pokojowej i mają niezwykle długi okres przechowywania (dzięki czemu nadają się na
margarynę, a także każdy przetworzony produkt spożywczy, jaki ci tylko przyjdzie do głowy,
w tym ciastka, krakersy, wypieki, a nawet pokarm dla niemowląt). Sztucznie konserwowane
produkty, zawierające tłuszcze typu trans, zastępują pokarmy (takie jak niemal wszystkie
nieprzetworzone orzechy, zboża i wiele warzyw), w których znajdują się, występujące
w naturze, niezbędne kwasy tłuszczowe.
Korzyści płynące ze spożywania „dobrych” tłuszczów

Osoby z wyższym poziomem kwasów tłuszczowych omega-3 mają niższe BMI, węższą
talię i mniejszy obwód bioder. Warto zauważyć, że błony komórkowe u osób z nadwagą
i otyłością są o 14% uboższe w tłuszcze omega-3 niż u osób ze zdrową wagą51.
Kwasy tłuszczowe omega-3 (w postaci oleju rybnego lub suplementu) skuteczniej
obniżają poziom cholesterolu niż leki statynowe52; obniżają także poziom
trójglicerydów53. W kilku prospektywnych badaniach kohortowych odkryto odwrotną
korelację pomiędzy spożyciem ryb i ryzykiem chorób układu sercowo-naczyniowego54.
Niezbędne kwasy tłuszczowe zmniejszają twardnienie tętnic poprzez obniżenie
„lepkości” krwinek, dzięki czemu krwinki mniej przywierają do ścian naczynia
krwionośnego55.
Inne badania wykazały, że niezbędne kwasy tłuszczowe mogą złagodzić kancerogenny
wpływ promieniowania oraz niektórych związków chemicznych ze względu na ich
umiejętność utrzymywania w równowadze związków zapalnych56. Właściwe oleje
spożywcze poprzez regulację funkcjonowania układu immunologicznego mogą też
pomóc zahamować rozwój różnych rodzajów raka, w tym raka piersi57.
Tłuszcze omega-3 (zwłaszcza DHA) wspomagają funkcjonowanie mózgu. Badania
wykazały, że odpowiednia ilość kwasu DHA u niemowląt i płodów w macicy ma
związek z wyższym ilorazem inteligencji, podczas gdy jego niedobór powiązano
z trudnościami w uczeniu się, takimi jak zaburzenia koncentracji, nadpobudliwość
psychoruchowa (ADD, ADHD) i dysleksja.
Kwas DHA może stabilizować nastrój. Jego niedobór jest czynnikiem prowadzącym do
depresji, także poporodowej, stanu przedrzucawkowego oraz różnych dolegliwości
pomenopauzalnych.
Wykazano, że suplementy z oleju rybnego wspierają zdrowie stawów58.
Tłuszcze omega-3 zwiększają uczucie pełności po zjedzeniu posiłku59.
Niezbędne kwasy tłuszczowe mogą złagodzić objawy chorób autoimmunologicznych.
W pewnym badaniu pacjenci chorujący na stwardnienie rozsiane, stosujący przez 30 lat
dietę bogatą w naturalnie występujące kwasy tłuszczowe i ubogą w nasycone tłuszcze,
byli tylko minimalnie niesprawni. Jednak wśród pacjentów, którzy przestali stosować tę
leczniczą dietę, choroba się uaktywniła, a objawy drastycznie nasiliły60.
Wykazano, że olej z ryb zmniejsza bóle menstruacyjne nawet u tych kobiet, które nie
zmieniły innych aspektów diety61.
Wyniki badań przeprowadzonych we Włoszech wskazują, że przyjmowanie oleju z ryb
może zmniejszyć w ciągu 24 tygodni częstotliwość i nasilenie uderzeń gorąca o 25%62.
Badania wykazują, że właściwości przeciwzapalne oleju z ryb mogą pomóc
w zmniejszeniu negatywnej reakcji organizmu na stres psychiczny63.

Ryzyko związane ze „złymi” tłuszczami

Częściowo utwardzone tłuszcze są związane z wyższym wskaźnikiem ryzyka raka niż


tłuszcze nasycone64.
Sztuczne tłuszcze hamują zdrową przemianę kwasów tłuszczowych w organizmie,
obniżają poziom HDL (dobrego cholesterolu) i podwyższają poziom LDL (złego),
zwiększając ryzyko chorób serca.
Nadmierna ilość kwasów tłuszczowych typu trans (także cukru, kortyzolu, alkoholu
oraz niedostateczny poziom magnezu, cynku, witaminy B3, witaminy B6 i witaminy C)
hamuje przemianę niezbędnych kwasów tłuszczowych w hormony komórkowe, których
kobiece ciało potrzebuje dla optymalnego zdrowia. Może to prowadzić do zatrzymania
wody w organizmie (obrzęków), tworzenia się większej ilości zakrzepów krwi,
artretyzmu, nasilonych skurczów macicy i bólów w obrębie miednicy65.
Odkryto, że dieta bogata w tłuszcze nasycone, tłuszcze typu trans i tłuszcze omega-6
znacznie zmienia wydajność działania insuliny i odpowiedzi glikemicznej oraz
przyczynia się do insulinooporności. Ponadto wykazano, że tego rodzaju tłuszcze
zwiększają gromadzenie się trójglicerydów w mięśniach szkieletowych (co skutkuje
otłuszczeniem). Otłuszczenie mięśni szkieletowych prowadzi do insulinooporności
w tych mięśniach i kieruje trójglicerydy bezpośrednio do miejsc magazynowania
tłuszczu w obrębie brzucha. Aby skutecznie spalać glukozę, błona komórkowa musi być
elastyczna. Błonę komórkową budują spożywane przez nas tłuszcze. Im bardziej
„nienasycona” jest błona komórkowa, tym lepsze wykorzystywanie glukozy i ogólny
stan zdrowia. (Pamiętaj, błona komórkowa jest „mózgiem” komórki – aby
funkcjonować optymalnie, musi być elastyczna i składać się z właściwych tłuszczów.
Im bardziej nasycona i „sztywna” jest błona i im więcej zawiera tłuszczów typu trans,
tym bardziej szkodliwy jest jej wpływ na wydajność insuliny oraz funkcje innych
komórek).

Tłuszcz nie jest wrogiem, za jakiego się go postrzega od 40 lat. Gdy poziomy cukru i insuliny
utrzymują się w normie, a tłuszcze omega-3 i omega-6 oraz mikroelementy są zrównoważone
w diecie, nie należy się niepokoić wpływem spożywanych tłuszczów na ogólny stan zdrowia.
(Tak na marginesie: oliwa z oliwek to tłuszcz omega-9, który jest neutralny. Stwierdzono, że
olej kokosowy z pierwszego tłoczenia, który jest średniołańcuchowym kwasem tłuszczowym,
ma wiele zalet zdrowotnych, w tym zdolność do zwalczania infekcji66). Używanie organicznego
oleju kokosowego podczas gotowania może być bardzo zdrową częścią twojej diety. Awokado
i olej z awokado to inne dobre źródła zdrowych tłuszczów. Możesz także bezpiecznie włączyć
do diety niewielką ilość masła i nasyconych tłuszczów. Należy jednak ściśle ograniczyć
spożycie pokarmów zawierających duże ilości zarówno rafinowanych węglowodanów, jak
i tłuszczu (makaron z serem, pączki i ciastka).
Kalorie się liczą, ale ich nie licz. Chociaż, ogólnie rzecz biorąc, kalorie mają znaczenie,
liczenie kalorii danego pokarmu przy podejmowaniu decyzji, czy mamy go zjeść, zupełnie nie
bierze pod uwagę sposobu przemiany żywności w ciele. Co prawda możesz zrzucić zbędne
kilogramy, dostarczając dziennie 1200 kalorii z chleba i makaronu, ciało nie będzie w stanie
zbudować beztłuszczowej masy, niezbędnej do skutecznego spalania tłuszczów, a organizm –
w odpowiedzi na poziom insuliny wygenerowanej w celu przemiany skrobi – przejdzie w tryb
oszczędzania.
HCG: metaboliczny odwyk dla osób z uporczywym problemem z otyłością
Istnieje podgrupa kobiet, głównie w wieku średnim, które po prostu nie tracą na wadze, bez
względu na to, co robią. Widziałam to wielokrotnie. Wyobraź sobie tę frustrację: pijesz
wyłącznie sok z zieleniny przez 5 dni (przy całkowitym spożyciu 500 kalorii dziennie),
a następnie wchodzisz na wagę i stwierdzasz, że w ogóle nie drgnęła. Cóż, takie jest
doświadczenie wielu kobiet. Po latach efektu yo-yo, skumulowanym działaniu dodatków do
żywności i innych czynników, niektóre kobiety mają układ metaboliczny, który po prostu
przeciwstawia się prawom biologii. Kiedyś myślałam, że to mit, dopóki nie byłam
świadkiem tego zjawiska u kilku przyjaciółek i koleżanek.
Jak w ogóle można jeść mniej niż 1000 kalorii dziennie i nie tracić ani grama,
a w niektórych przypadkach nawet przybierać na wadze? Naprawdę nie wiem. Wiem tylko,
że te kobiety mają nieprawidłowości w podwzgórzu i przysadce mózgowej, które reagują na
próbę przejścia na dietę, co było wyłączną tajemnicą celebrytów i ludzi bogatych w latach
50. XX w. Wówczas bardzo szanowany lekarz, dr med. A. T. W. Simeons, odkrył, że dzięki
wstrzyknięciom małych ilości hormonu o nazwie HCG (ludzka gonadotropina
kosmówkowa) oraz bardzo specyficznej diecie 500 kalorii dziennie można uzyskać
bezpieczną i szybką utratę wagi. Co więcej, taka dieta skupiała się na obszarach ciała, gdzie
wskazana była utrata tłuszczu, zamiast na usuwaniu tłuszczu „strukturalnego”, potrzebnego
do ochrony narządów i stawów. Ponadto stwierdził on, że ludzie przestrzegający tej diety
mają normalny poziom energii, ponieważ HCG działa na rzecz uwalniania tłuszczu
z organizmu i pozwala mu na wykorzystanie tych kalorii jako energii.
Oryginalny protokół dr. Simeonsa jest dostępny online (zob.
http://hcgweightlosshelp.com/pounds_and_inches.pdf). Kevin Trudeau napisał książkę
o tym protokole pt. „The Weight Loss Cure «They» Don’t Want You to Know About”
(Alliance, 2007), która – choć nieco paranoidalna – jest w dużej mierze prawdziwa.
Plan obejmuje codzienne wstrzykiwanie bardzo małych ilości HCG w tłuszcz podskórny
przez minimum 26 dni (maksymalnie 400 dni) – na jeden cykl utraty tłuszczu. Jeśli
osiągnęłaś idealny rozmiar, skończyłaś plan i nie musisz tego robić ponownie. Twoje
podwzgórze zostanie zresetowane. Po pierwszej rundzie HCG stosujesz przez kolejne 3
tygodnie dietę wolną od zbóż i rafinowanej żywności. Od tego momentu korzystasz ze
zdrowej diety o niskim indeksie glikemicznym, bez dodatków spożywczych, którą już
poleciłam. (Od czasu do czasu będziesz jednak mogła zjeść deser bez przyrostu masy ciała).
Najbardziej fascynujące w użyciu HCG jest to, że organizm „nie widział” tego hormonu od
czasu ciąży (a jeśli nie miałaś dzieci, oznacza to, że twoje ciało „nie widziało” go, odkąd
zostałaś ukształtowana w łonie swojej matki). Zatem cały protokół można uznać za
odrodzenie! Uważam to za całkowicie bezpieczne, biorąc pod uwagę, że organizm
doświadcza dużo wyższych poziomów tego hormonu podczas ciąży, a także dlatego, że
zastrzyki są wykonywane przez tak krótki czas.
Mimo że program ten jest bardzo skuteczny, nie jest przeznaczony dla osób o słabej woli.
Oto co jedna z moich koleżanek miała do powiedzenia:
„Pierwszą rzeczą, jaką zauważyłam w protokole HCG, było to, ile razy w ciągu dnia
bezmyślnie wkładałam coś do ust. Początkowo wpadłam w panikę. Potem, kiedy moje
„ciało bólowe” dochodziło do głosu, po prostu byłam bardziej uważna na siebie. Przed HCG
próbowałam wszystkiego, o czym wiedziałam, że może mi pomóc powrócić do normalnej
wagi. Nie byłam w stanie tego zrobić, odkąd miałam syna i przeniosłam się do stanu,
którego nienawidziłam, nie mając żadnego wsparcia ze strony mojego męża. Chociaż
intensywnie ćwiczyłam i stosowałam dietę o niskim indeksie glikemicznym, nic nie
działało. HCG było dla mnie całkowitym odrodzeniem. Straciłam 20 kg i od tego czasu nie
miałam problemu z utrzymaniem wagi. Jestem bardzo wdzięczna za to podejście. Ale jako
pracownik służby zdrowia mogę zapewnić, że takie podejście nie będzie skuteczne dla osób,
które nie mają kontroli nad emocjonalnym objadaniem się. Nie ma możliwości obejścia tego
problemu. Nie ma drogi na skróty”.
Jeśli nie chcesz codziennych zastrzyków, HCG jest teraz dostępny w kroplach, które
umieszczasz pod językiem. Stwierdzono, że forma doustna działa równie dobrze jak
zastrzyki67. Chociaż dieta HCG nie jest zatwierdzona przez FDA, wielu wykwalifikowanych
naturopatów i lekarzy przepisuje ją. Zalecam, abyś pracowała z jednym z nich, zamiast
robić to sama.
Więcej informacji na temat przyjmowania HCG można znaleźć na stronie internetowej Oral
HCG and Obesity Website (www.hcgobesity.org) lub na jej siostrzanej stronie Oral HCG
Research Center (http://oralhcg.com/English). Aby zamówić krople HCG, wejdź na
www.hcgdietdirect.com lub www.hcgdrop.com. Pomocne video na temat przygotowania
HCG do zastrzyków można znaleźć na stronie www.youtube.com/watch?
v=C7sTnSUT6RQ&feature=related. Na koniec polecam dwie książki o HCG, które są
szczególnie pomocne: „HCG Diet Made Simple: Your Step-by-Step Guide Beyond Pounds
and Inches” (tom 1) autorstwa Harmony Clearwater Grace (Harmonious Clarity Group,
2009) oraz „HCG Weight Loss Cure Guide” (CreateSpace, 2008) Lindy Prinster.
Wysypiaj się. Istnieje związek pomiędzy wystarczającą ilością snu a utrzymaniem
prawidłowej wagi. Wyniki badania opublikowane w 2005 r. przez dr. Jamesa Gangwischa,
psychoterapeutę z Columbia University, wskazały, że ci, którzy śpią 4 godziny na dobę lub
mniej, są o 73% bardziej narażeni na otyłość niż ludzie, którzy śpią 7–9 godzin każdej nocy68.
Ci, którzy śpią 5 godzin – o 50%, a ci, którzy śpią 6 godzin – o 23%. Jednym z wyjaśnień jest
to, że kiedy nie masz dość snu, twoje ciało wytwarza mniej leptyny (hormonu, który
sygnalizuje ciału, że jesteś najedzona) i więcej greliny (hormonu, który mówi ciału, że jesteś
głodna). Otrzymujesz jeden podwójny cios: wyższy poziom greliny sprawia, że czujesz się
bardziej głodna, ale niższy poziom leptyny nie pozwala ci poczuć się usatysfakcjonowaną.
Krok dziesiąty: odżywiaj się optymalnie
Przez ponad 25 lat zalecałam moim pacjentkom, przyjaciołom i rodzinie suplementy diety,
sama je regularnie przyjmuję. W społeczności naukowej dokonuje się głęboka zmiana
w zakresie żywienia. Teraz zdajemy sobie sprawę, że istnieje ogromna różnica między
odpowiednim odżywianiem (wystarczającym do zapobiegania chorobom z niedoboru)
i optymalnym odżywianiem (ilością, która skutkuje szczytowym funkcjonowaniem).
Suplementy diety redukują rozbieżność pomiędzy odpowiednim i optymalnym odżywianiem.
A to robi wielką różnicę. Obecnie żyjemy dłużej i wszystkie chcemy być aktywne i zdrowe po
siedemdziesiątce, osiemdziesiątce, a nawet dziewięćdziesiątce. Przyjmowanie odpowiedniej
ilości składników odżywczych z pokarmów i suplementów diety może pomóc nam wszystkim
osiągnąć ten cel. Food and Nutrition Board69 w 1941 r. po raz pierwszy ustaliła Recommended
Dietary Allowances70, które w ciągu ostatnich 60 lat aktualizowano tylko kilka razy. W tym
czasie rada obserwowała duże populacje, aby ustalić, jak zapobiegać chorobom wywoływanym
na skutek poważnego niedoboru witamin. Na podstawie tych badań FNB ustaliła dzienne
spożycie witaminy C na 60 mg (dzienna dawka, która zapobiega szkorbutowi) oraz dzienne
spożycie witaminy D na 400 j.m. (jednostka międzynarodowa; ilość niezbędna do zapobiegania
krzywicy). Oczywiste jest, że według dzisiejszych standardów taki poziom witamin nie ma racji
bytu, ale wiele osób wciąż wierzy, że można pozyskać wszystkie niezbędne składniki odżywcze
ze zdrowej diety. Choć powinniśmy być w stanie to zrobić, obecnie jest to niemal niemożliwe –
nawet jeśli stosujesz dietę opartą na zdrowej żywności, w której skład wchodzi duża ilość
ekologicznych owoców i warzyw. Dzieje się tak, gdyż w ciągu ostatnich 50 lat glebę
wyjałowiono ze składników odżywczych – zwłaszcza minerałów – poprzez nadmierną
eksploatację, chemiczne nawozy i inne praktyki. Na skutek tego spadła wartość odżywcza
żywności. Dodatkowo rzadko jemy owoce i warzywa prosto z ogrodu. Zamiast tego są one
zbierane, transportowane i przechowywane, a po drodze tracą składniki odżywcze. (Jednym
z powodów, dla których jedzenie we Włoszech i we Francji jest tak smaczne, jest to, że jest ono
zbierane w momencie swojej największej świeżości i spożywane wkrótce potem!)
Współcześnie jesteśmy także narażone na dużo więcej zagrożeń środowiskowych, takich jak
zanieczyszczenie, pestycydy i związki chemiczne stosowane do czyszczenia produktów. Ciało
musi odpierać ten atak poprzez detoksykację, a prawidłowe wykonanie tego zadania wymaga
odpowiednich składników odżywczych. Pozostające w ciele toksyny mogą powodować różne
dolegliwości zdrowotne i prowadzić do uszkodzenia DNA. Gdy w komórkach dochodzi do
mutacji w DNA, znacznie wzrasta ryzyko chorób zwyrodnieniowych (jak choroby serca,
niektóre nowotwory, artretyzm, zwyrodnienie plamki żółtej, osteoporoza i choroba
Alzheimera). Ostatnie badania wykazują, że przyjmowanie odpowiednich preparatów
wieloskładnikowych może cię ochronić przed tego typu uszkodzeniami komórkowymi71.
Chociaż w zakresie suplementów diety wciąż stosuje się klasyfikację RDA (nie wspominając
o wpływie wielu głównych organizacji medycznych), w ciągu ostatnich kilku lat zmienił się
kierunek zainteresowań FNB. Obecnie odżywianie jest dla nich sposobem na redukowanie
ryzyka przewlekłych chorób, w przeciwieństwie do zapobiegania niedoborom witamin
i minerałów. Koncentracja na optymalnym odżywianiu zamiast na odpowiednim jest
olbrzymim krokiem we właściwym kierunku, gdyż pomiędzy nimi może być ogromna różnica.
Witaminy i minerały, znane również jako mikroelementy:

wzmacniają układ odpornościowy72,


obniżają stres oksydacyjny i ograniczają zniszczenia powodowane wolnymi rodnikami,
wzmacniają zdrowe funkcjonowanie mózgu,
chronią układ sercowo-naczyniowy oraz obniżają ryzyko zgonu z powodu choroby
serca73,
łagodzą bóle stawów, wzmacniają kości i stawy,
rozjaśniają cerę i zapobiegają zmarszczkom,
poprawiają przemianę materii i pomagają ustabilizować poziom cukru,
poprawiają wzrok.

Dobry suplement diety uzupełnia składniki z czterech głównych kategorii: przeciwutleniacze,


kwasy tłuszczowe omega-3, witamina B i minerały (w tab. 12 na s. 743 znajdziesz listę
istotnych składników odżywczych z każdej kategorii). Przytaczanie szczegółowych informacji
na temat każdej witaminy czy każdego minerału na tej liście zajęłoby całą bibliotekę, ale podam
podstawowe informacje.
Przeciwutleniacze. Przeciwutleniacze, czasami opisywane jako substancje antystarzeniowe,
pomagają chronić ciało na poziomie komórkowym, oczyszczając je z wolnych rodników.
Wolne rodniki to niestabilne cząsteczki, które powstają na skutek słabego odżywiania, pod
wpływem dużego stresu, zanieczyszczeń środowiskowych, a także w przebiegu normalnych
funkcji życiowych. Palenie (w tym marihuany), picie alkoholu, zażywanie narkotyków,
spożywanie kofeiny i produktów o wysokim indeksie glikemicznym wywołuje w ciele stres
i produkcję wolnych rodników. Niekontrolowane wolne rodniki mogą uszkodzić błony
komórkowe i zmienić sposób ekspresji DNA, przyspieszając tym samym proces starzenia
i narażając na szwank zdrowie. Najpopularniejsze przeciwutleniacze to witaminy A, C i E,
chociaż istnieje wiele innych, w tym glutation, koenzym Q10 czy kwas alfa-liponowy. Jeden
z moich ulubionych przeciwutleniaczy, OPC, często zwany piknogenolem, jest pozyskiwany
z nasion winogron lub kory sosny. Ze względu na jego właściwości ograniczające stany zapalne
tkanek wiele osób stosowało go z powodzeniem w celu łagodzenia objawów artretyzmu. OPC
wzmacnia elastyczność kolagenu w ciele, więc ma korzystny wpływ na włosy, skórę
i paznokcie. Przeciwutleniacze działają synergistycznie, dlatego też OPC podnosi poziom
witaminy E, która odbudowuje uszkodzenia spowodowane wolnymi rodnikami, takie jak
oksydacja cholesterolu LDL (dobrego). (W ramce poniżej znajdziesz informacje na temat
witaminy E). To z kolei chroni układ sercowo-naczyniowy i wzmacnia układ odpornościowy.
Osoby, które cierpią na stany zapalne, powinny zacząć od około 2 mg OPC na 1 kg masy ciała,
przyjmując go w podzielonych dawkach w ciągu dnia. Przykładowo, kobieta ważąca 64 kg
powinna zacząć od 140 mg OPC (40–50 mg 3 razy dziennie w trakcie posiłku) przez 2
tygodnie, by zmagazynować OPC w tkankach. (Zawartość związku w tabletce może być różna,
staraj się więc przyjmować dziennie 20–30 mg na każde 0,5 kg masy ciała). Następnie możesz
zredukować dawkę do 30–90 mg dziennie. Przyjmuj więcej lub mniej, w zależności od
zapotrzebowania twojego organizmu. (W sklepach z naturalną żywnością dostępnych jest wiele
marek OPC. Ja stosuję Proflavanol z USANA Health Sciences).
Witamina E jest bezpieczna i istotna
Przeprowadzone w 2005 r. badanie, przedstawione przez dr. Edgara Millera III i jego
współpracowników podczas spotkania American Heart Association74 w Nowym Orleanie,
zdobyło przesadny rozgłos i przestraszyło wiele osób, dając im do zrozumienia, że
stosowanie witaminy E nie jest bezpieczne. Prawda jest jednak zupełnie inna. Badanie
Millera, będące metaanalizą poprzednich badań, z których wiele różniło się między sobą
i które przeprowadzono na małą skalę – sugerowało, że duże dawki witaminy E w postaci
suplementu mogą zwiększać umieralność osób dorosłych75. Z analizy wykluczono mnóstwo
badań ze względu na ich niski wskaźnik śmiertelności, a wzięto pod uwagę te
przeprowadzone na grupach ludzi starszych, którzy cierpieli już na zaawansowane choroby
zwyrodnieniowe. Innymi słowy, większości badań, które dr Miller wziął pod uwagę, nie
wykonano pośród normalnych, zdrowych osób dorosłych. Wykluczył on też wiele badań,
które ukazują korzyści płynące ze stosowania witaminy E! Sporą część badań
przeprowadzono na małą skalę, angażując do nich mniej niż 1000 osób. Co jednak
ważniejsze, jedynie mniejsze badania wykazały istotne negatywne skutki. Żadne
z większych badań (mających większe znaczenie), w których wzięło udział po kilka tysięcy
osób, nie wykazało statystycznie istotnego wpływu suplementacji witaminą E na
umieralność. Co więcej, ponowna analiza przeprowadzona przez tych samych badaczy
wskazała, że różnica we wskaźniku umieralności jest statystycznie nieistotna, a przy
najwyższej dawce witaminy ryzyko śmierci jest nawet niższe!
To doskonały przykład tego, jak media głównego nurtu w zwodniczy sposób manipulują
danymi naukowymi. Wiele lat badań klinicznych wykazało, że suplementacja witaminą E
jest skuteczna i bezpieczna76. Przykładowo, słynne badanie Nurses’ Health Study, w którym
wzięły udział tysiące kobiet na przestrzeni wielu lat, wykazało, że witamina E w postaci
suplementu (nie z pożywienia) o 30% redukuje ryzyko zawału77. W badaniu Iowa Women’s
Health Study była ona związana z istotną redukcją częstości występowania raka jelita78.
Wykazano także, że witamina E redukuje ryzyko otępienia79. Niedawno przeprowadzone
badanie na uniwersytecie bostońskim Tufts wykazało, że ten skuteczny przeciwutleniacz
spowalnia rozwój zaćmy80. Witamina E powinna wchodzić w skład ogólnego programu
suplementacji.
Warto zauważyć ogromną rozbieżność między różnymi wytycznymi żywieniowymi dla tych
potężnych substancji. Przykładowo, rządowy poziom antyoksydacyjny RDA witaminy C (75–
90 mg), witaminy E (15 mg) i selenu (0,055 mg) to w sumie tylko około 100 mg dziennie. Ale
jeśli będziesz postępować zgodnie z zaleceniami najbardziej aktualnych wytycznych
dietetycznych USDA, sugerujących, że powinnyśmy spożywać klasyczną dietę
śródziemnomorską, bogatą w owoce i warzywa (5–9 porcji dziennie), zboża, rośliny strączkowe
i orzechy, zużywałabyś około 1500 mg tych przeciwutleniaczy każdego dnia. Jednak biorąc pod
uwagę wszystkie obecne badania, całkowita ilość różnych przeciwutleniaczy, których
codziennie potrzebujemy dla optymalnego zdrowia, wynosi co najmniej 2000 mg81.
Tłuszcze omega-3. Zob. s. 721–724.
Kompleks witamin z grupy B. Odpowiednia ilość witamin z grupy B podnosi poziom
energii i wytrzymałości. Kobiety, które stosują pigułki antykoncepcyjne, terapię hormonalną
lub są narażone na duży stres oraz doświadczają zmian hormonalnych, z dużym
prawdopodobieństwem wymagają dodatkowej dawki witaminy B. Wątroba potrzebuje tego
składnika w metabolizowaniu hormonów. W przypadku nieprawidłowej przemiany estrogenu
nadmierna ilość tej witaminy pozostaje w krwiobiegu, zwłaszcza w porównaniu z poziomem
progesteronu, powodując dominację estrogenu. Prowadzi to do nierównowagi
neuroprzekaźników – norepinefryny, serotoniny i dopaminy – co sprawia, że jesteś podatna na
lęki, napięcie nerwowe i objawy PMS. Dodatkowo witaminy z grupy B wspomagają pracę
nadnerczy, które często są nadwyrężone podczas stresujących okresów82.
W ciągu ostatnich 10 lat poznaliśmy wiele korzyści płynących ze stosowania kwasu
foliowego. To jedna z witamin z grupy B, wspomagająca przemianę hormonów w wątrobie.
Kwas foliowy może wspomagać układ sercowo-naczyniowy poprzez obniżenie poziomu
homocysteiny83. Wiele osób jest genetycznie predysponowanych do wysokiego poziomu
homocysteiny, niezależnego czynnika ryzyka chorób serca. Przyjmowanie odpowiedniej ilości
kwasu foliowego (800–1000 µg dziennie) skutecznie rozkłada homocysteinę i eliminuje to
ryzyko84. Jednak, co jest być może ważniejsze, przyjmowanie przed zajściem w ciążę 800 µg
kwasu foliowego dziennie zapobiega wadom wrodzonym u dziecka, takim jak rozszczep wargi,
rozszczep kręgosłupa i wady cewy nerwowej. Ważne jest suplementowanie go wraz z innymi
witaminami z grupy B, gdyż działają one synergistycznie. Z kolei niedawne badanie wykazało,
że przyjmowanie tych witamin przed poczęciem znacznie redukuje ryzyko przedwczesnego
porodu, a także poprawia płodność85.
Minerały. Różne minerały, zwłaszcza wapń i magnez, są związane ze zdrowiem kości, ale
nie tylko – odpowiedzialne są za dużo więcej. Magnez może uśmierzyć bóle nerwowo-
mięśniowe, złagodzić i zredukować częstotliwość występowania migren i utrzymać serce
w dobrej kondycji (zob. poniżej cudowne właściwości magnezu, s. 736). Miedź i selen
wspierają układ immunologiczny, chrom i wanad pomagają ustabilizować poziom cukru we
krwi, a mangan wzmaga procesy antyoksydacyjne. Oczywiście, wapń jest potrzebny dla
zachowania mocnych kości, ale w pojedynkę nie jest skuteczny – musi być przyjmowany razem
z innymi minerałami, które budują kości, takimi jak magnez, bor, cynk, mangan i miedź.
Konieczna jest też odpowiednia ilość witaminy D. Większość miesiączkujących kobiet
potrzebuje żelaza. Ochota na lody jest oznaką jego braku. Wiem, bo objaw ten występował też
u mnie! Zalecana dawka żelaza wynosi 30 mg dziennie. Jest to szczególnie istotne w trakcie
ciąży. Odkryto, że chrom poprawia przemianę materii. Chromu brakuje w 9 na 10
amerykańskich diet, a absolutnie jest niezbędny dla prawidłowego działania insuliny86.
Wykazano, że przyjmowanie 200 µg chromu dziennie utrzymuje optymalny poziom cukru we
krwi87. Czasami, w problematycznych przypadkach, należy zwiększyć jego dawkę do 1000 µg
dziennie. Poszukaj go w postaci polinikotynianu.
Jod i czynność zdrowej tarczycy
Zdrowy metabolizm i optymalna czynność tarczycy idą w parze. Wiele kobiet, nie wiedząc
o tym, ma problemy z tarczycą z powodu niedoboru jodu. Gdy poziom jodu jest idealny
(można go osiągnąć, przyjmując 3–12,5 mg jodu dziennie, w kroplach lub tabletkach, albo
jedząc wodorosty bogate w jod), metabolizm i czynność tarczycy często same się
normalizują. Jednak niektóre kobiety będą nadal wymagać suplementacji hormonami
tarczycy. W wielu przypadkach uzupełnienie tylko T4 (Synthroid) nie wystarczy.
Potrzebujesz również T3, a więc powinnaś przyjmować lek na tarczycę zawierający T3 i T4
(na przykład Nature-Throid lub Armour Thyroid) lub zlecić jego wykonanie aptece leków
recepturowych. W ten sposób zapewnisz sobie właściwą równowagę.
Po przetestowaniu czynności tarczycy wartość TSH powinna wynosić 3,0 lub mniej,
chociaż niektórzy eksperci (w tym ja) zalecają limit wynoszący 2,5. Wyższy poziom
wskazuje na subkliniczną niedoczynność tarczycy. Jeśli twoje poziomy wolnego T3
i wolnego T4 są w bardzo niskim zakresie normy, możesz potrzebować suplementacji
tarczycy (zob. rozdz. 14, a także omówienie znaczenia jodu w rozdz. 10).
Nabiał i kwestia wapnia. Dorastając, ani ja, ani moje rodzeństwo nie piliśmy mleka. Moje
dzieci także go nie piły. Gdy moja siostra powiedziała kiedyś zaprzyjaźnionej lekarce pediatrii,
że moje dzieci nie piją mleka, usłyszała: „Umrą”. To nie jest naukowa ocena, a typowa i czysto
emocjonalna reakcja.
Moje dzieci były karmione piersią niemal do 2. roku życia. Ludzkie mleko jest żywym,
dynamicznym pokarmem, zaprojektowanym dla optymalnego wzrostu i rozwoju niemowląt.
Krowie mleko, różniące się składem od mleka ludzkiego, służy do optymalnego wzrostu
i rozwoju cieląt. Obecnie dzieci są dużo większe niż w przeszłości. Krowie mleko prowadzi do
szybkiego wzrostu dzieci, tak jak to się dzieje w przypadku cieląt. To jeden z powodów, dla
których amerykańskie dzieci stosunkowo drobnych imigrantów znacznie przerastają swoich
rodziców. W tym kraju większe kojarzymy z lepszym88.
Przemysłowo produkowane mleko może być problematyczne dla wielu dzieci i dorosłych. Dr
med. Frank Oski, do niedawna kierownik kliniki pediatrii w Johns Hopkins Medical School,
opublikował wspaniałą małą książeczkę pt. „Don’t Drink Your Milk” (Mollica Press, 1983),
która dokumentuje związek pomiędzy nabiałem a alergią, egzemą, moczeniem nocnym
i zapaleniem ucha u dzieci89. Zapalenie ucha u niezliczonej liczby dzieci bezustannie leczy się
antybiotykami, podczas gdy dolegliwość minęłaby samoistnie, gdyby dzieciom nie podawano
nabiału. Szczerość dr. Oskiego na temat niekorzystnego wpływu nabiału na zdrowie ma
ogromne znaczenie. Wyeliminowanie przemysłowo produkowanego mleka z diety dzieci
spotyka się z tak małym wsparciem ze strony kultury, że warto poznać fakty.
Na przestrzeni lat widziałam wiele problemów, które wynikały ze spożywania nabiału:
tkliwość piersi, uporczywa wydzielina z pochwy, trądzik, bóle menstruacyjne, przewlekłe
dolegliwości jelitowe i nasilony ból powodowany endometriozą. Spożycie nabiału jest
związane z rakiem piersi i jajnika90. Jestem przekonana, że musi być jakiś związek pomiędzy
nadmierną stymulacją gruczołów sutkowych krów, poprzez zastosowanie pewnych hormonów
w celu zwiększenia produkcji mleka, a nadmierną stymulacją kobiecych gruczołów
piersiowych. Pokarm spożywany przez matkę wpływa na nią i karmione dziecko. Gdy matki
spożywają nadmierną ilość krowiego mleka, u ich dzieci czasem rozwija się alergia na mleko.
Podobnie jak większość Amerykanów, nauczono mnie, że mleko jest niezbędne dla
pozyskania odpowiedniej ilości wapnia, chociaż 3/4 populacji świata udaje się utrzymać
zdrowie bez picia mleka po okresie niemowlęctwa. (Wiele z tych osób spożywa jednak nabiał
w innej postaci, zwykle w formie sfermentowanej, jak ser i jogurt, często zrobiony z mleka
owiec lub kóz). Odstawienie nabiału lub zastąpienie go nabiałem produkowanym ekologicznie
często łagodzi bóle menstruacyjne, ból powstały w wyniku endometriozy, alergie, zapalenie
zatok, a nawet nawracające zapalenie pochwy. Całe pokolenie powojennego wyżu
demograficznego wychowało się na krowim mleku zamiast na mleku matki, więc na jakimś
głębokim poziomie krowę kojarzymy z „matką” i „karmieniem”. Sama myśl o eliminacji
nabiału wywołuje u niektórych ludzi palpitację serca; nie wyobrażają sobie oni życia bez
mleka.
Z drugiej strony, nabiał produkowany ekologicznie, bez bydlęcego hormonu wzrostu
i antybiotyków, ma zupełnie inny wpływ na organizm. U niektórych moich pacjentek
cierpiących na związane z nabiałem problemy natury ginekologicznej po przejściu na
powszechnie dostępne ekologiczne produkty mleczne nastąpiła całkowita remisja tych
dolegliwości. Jedna z kobiet z Indiany, prenumerująca mój biuletyn, posunęła się tak daleko, że
zaopatruje w mleko całą rodzinę. Nie mają oni żadnych dolegliwości, choć niektórzy ludzie
reagują alergicznie nawet na krowie mleko z produkcji ekologicznej.
Ludzie często się zastanawiają: „Jeśli nie będę piła mleka, skąd wezmę wapń?”. Chociaż
mleko jest ogólnie dobrym źródłem wapnia, istnieją także inne – na przykład ciemnozielone
warzywa liściaste, takie jak jarmuż, kapusta bezgłowa i brokuły. Te źródła wapnia mogą być
równie skuteczne dla zdrowia kości91. Większość populacji świata, w tym mieszkańcy Chin,
gdzie w rejonach wiejskich niemal nie występuje rak piersi czy osteoporoza, czerpie wapń
z warzyw. Badania wykazują, że choć Chińczycy spożywają jedynie połowę dawki wapnia
Amerykanów, osteoporoza występuje pośród nich rzadko pomimo średniej długości życia
wynoszącej 70 lat – tylko 5 lat mniej od nas92.
Kobiety z ludu Bantu w Afryce w ogóle nie jedzą nabiału, ale wraz z pokarmem dostarczają
sobie 150–400 mg wapnia dziennie. To połowa dawki, którą spożywa przeciętna Amerykanka.
Jednak pośród kobiet z ludu Bantu, które osiągają wiek 60 lat, u 10% osteoporoza jest
w zasadzie nieznana. Twierdzono, że powodem, dla którego tak się dzieje, jest ochrona ze
strony genów, ale wykluczono to przypuszczenie. Gdy członkowie ludu Bantu migrują do
bardziej zamożnych społeczeństw i przechodzą na bogatszą dietę, osteoporoza i choroby zębów
stają się wśród nich powszechne93.
Obecnie zalecane dziennie spożycie wapnia (RDA) w przypadku kobiet powyżej 25. roku
życia w Stanach Zjednoczonych wynosi 1200 mg dziennie. Aż 50% z nich nie spożywa takiej
ilości i dlatego są narażone na wyższe ryzyko osteoporozy. Zalecenie Światowej Organizacji
Zdrowia dotyczące spożycia wapnia to aktualnie 400 mg dziennie (1/3 dawki zalecanej
w Stanach Zjednoczonych). Dla większości świata to wystarczająco. Przeciętny Chińczyk,
u którego ryzyko osteoporozy jest niskie, każdego dnia spożywa 544 mg wapnia94.
Producenci nabiału i suplementów są tak skuteczni w oferowaniu nam „szybkiego
rozwiązania” problemu osteoporozy, że wydaje nam się, iż możemy zredukować złożoność
fizjologii kości do tak prostej recepty, jaką jest przyjmowanie tabletek z wapniem. Jednak
mnóstwo czynników wpływa na kości (zob. rozdz. 14). Ogromne znaczenie dla ich zdrowia
mają ćwiczenia fizyczne i wybór pożywienia. Kofeina, alkohol, cukier i tytoń negatywnie
wpływają na zdrowie kości i przyczyniają się do osteoporozy. Ulepszenie stylu życia na
każdym poziomie pozwoli naszym kościom zachować zdrowie przy mniejszej ilości wapnia,
pod warunkiem że będziemy ćwiczyć, ograniczymy spożycie wysoko przetworzonych
produktów i zapewnimy sobie odpowiednią ilość witaminy D.
Najświeższe informacje na temat witaminy D
Najnowsze badania ujawniły, że bez odpowiedniej ilości witaminy D, która odgrywa istotną
rolę w utrzymywaniu zdrowia kości, wapń jest praktycznie bezużyteczny. Kobiety
chorujące na osteoporozę zwykle mają w organizmie mniej witaminy D od kobiet, których
kości są zdrowe. Zalecane spożycie (RDA) tej witaminy w przeszłości (400 j.m. dziennie)
nie stanowi nawet połowy dawki, która jest niezbędna dla utrzymania optymalnego zdrowia
kości!
Korzyści płynące z witaminy D wykraczają daleko poza pomoc w utrzymaniu zdrowych
kości. Vitamin D Council (edukacyjna organizacja non profit) ogłosiła na swojej stronie
internetowej (www.vitamindcouncil.org), że obecne badania naukowe „wskazują, iż
niedobór witaminy D jest głównym czynnikiem patologii co najmniej 17 odmian raka,
a także chorób serca, udaru, nadciśnienia, chorób autoimmunologicznych, cukrzycy,
depresji, przewlekłego bólu, zapalenia kości i stawów, osteoporozy, osłabienia mięśni,
wyniszczenia mięśni, wad wrodzonych, chorób przyzębia i innych”. (Stwierdzono 33-
procentowy spadek zapadalności na cukrzycę typu 2 u osób, które przyjmowały 800 j.m.
witaminy D dziennie plus wapń, a także 78-procentowy spadek zapadalności na cukrzycę
typu 1 u dzieci przyjmujących 2000 j.m. na dobę w 1. roku życia)95. Niedobór witaminy D
jest powiązany z bakteryjnym zakażeniem pochwy oraz infekcjami pochwy
spowodowanymi przedwczesnym porodem96. Naukowcy odkryli również związek między
wyższym poziomem witaminy D i zmniejszonym ryzykiem wystąpienia nadwagi, chociaż
nie stwierdzono, aby suplementy witaminy D promowały utratę wagi, z wyjątkiem tych
osób, które stosują diety bardzo niskokaloryczne97. U kobiet przyjmujących ponad 400 j.m.
witaminy D zgłoszono 42-procentowe zmniejszenie zapadalności na stwardnienie
rozsiane98. Istnieją nawet badania wykazujące, że witamina D może zapobiegać grypie99.
Aby uzyskać odpowiednią ilość witaminy D, zalecam umiarkowaną, bezpieczną ekspozycję
na światło słoneczne. Trzydziestominutowe opalanie możliwie dużej powierzchni ciała bez
ochrony przeciwsłonecznej zapewnia 10 000 j.m. witaminy D, jednak większość ludzi nie
wychodzi na świeże powietrze wystarczająco często, a nawet gdy tak się dzieje, zbyt mały
obszar ich skóry jest wystawiony na działanie promieni słonecznych. W przypadku
przeciętnej kobiety rasy białej, która żyje w Stanach Zjednoczonych, wystawianie rąk,
twarzy i ramion przez 15–30 minut na działanie porannego lub wczesnopopołudniowego
słońca w okresie od marca do października zapewnia odpowiednią ilość witaminy D. Dla
tych, którzy mieszkają w okolicach Waszyngtonu i na północ od niego (od szerokości
geograficznej około 30° i więcej), właściwą ilość witaminy D w miesiącach zimowych
zapewni 8–10 minut solarium raz w tygodniu. Kobiety, które mieszkają bliżej równika,
łatwiej mogą zaspokoić zapotrzebowanie na witaminę D za pomocą światła słonecznego.
Polecam również przyjmowanie suplementów witaminy D (wchłanianie jest większe, jeśli
zażywasz suplement z posiłkiem zawierającym trochę tłuszczu) i sprawdzanie poziomu
witaminy D jako wartości wyjściowej. Optymalny poziom we krwi wynosi 40–100 ng ml.
Jeśli twój poziom jest niski, możesz zacząć od przyjmowania 5000–10 000 j.m. dziennie.
Gdy osiągniesz właściwy poziom, możesz go utrzymać, biorąc 2000–5000 j.m. dziennie,
w zależności od nasłonecznienia100.
Słynne badanie suplementacji wapnia i witaminy D przeprowadzone przez Women’s Health
Initiative Study wykazało, że kobiety, które przyjmowały zarówno wapń, jak i witaminę D
przez okres 7 lat, miały o 29% niższe ryzyko złamań szyjki kości udowej w porównaniu
z grupą stosującą placebo. Nie zmalała jednak u nich częstość występowania złamań trzonu
kręgów. Uczestniczki badania przyjmowały 1000 mg wapnia dziennie i tylko 400 j.m.
witaminy D, co według większości ekspertów nie jest wystarczającą dawką. Innym
ograniczeniem badania był fakt, że większość badanych kobiet aż do 60. roku życia nie
przyjmowała suplementów – prawdopodobnie wiele z nich uprzednio straciło już masę
kostną101. U osób przyjmujących wapń zwiększyło się również ryzyko powstawania kamieni
nerkowych; ryzyko, które prawdopodobnie można było znacznie zredukować, włączając
odpowiednią ilość magnezu, co równoważyłoby tym samym ilość wapnia. (Aby uzyskać
więcej informacji na temat znaczenia witaminy D, przeczytaj książkę dr. med. Sorama
Khalsy pt. „The Vitamin D Revolution” [Hay House, 2009]; zob. także omówienie
witaminy D na s. 367 w rozdz. 10).
Kości nie są zbudowane z samego wapnia102. Reklamy w telewizji promują stosowanie
środków neutralizujących kwasy żołądkowe (na przykład Tums) ze względu na zawarty w nich
wapń. Jednak środki zobojętniające takie jak Tums (węglan wapnia) obniżają kwasowość
żołądka, co może być przyczyną zmniejszonego wchłaniania wapnia, gdyż kwas solny
w żołądku jest niezbędny dla jego przyswajania103. Badania wykazały, że około 40% kobiet po
menopauzie ma niedobór kwasu żołądkowego, więc stosowanie środków zobojętniających do
suplementacji wapnia nie ma sensu. Ponadto wykazano, że ludzie z niedoborem kwasu
żołądkowego mogą wchłonąć jedynie około 4% przyjmowanego doustnie preparatu
zawierającego wapń (jak węglan wapnia), podczas gdy osoba z normalnym kwasem
żołądkowym może wchłonąć średnio 22%. Osoby, u których kwas żołądkowy wydziela się
słabo, potrzebują rozpuszczalnej jonizowanej formy wapnia (jak cytrynian wapnia, bursztynian,
jabłczan, asparaginian czy fumaran)104. Ponadto silnie zasadowy odczyn węglanu w połączeniu
z wchłanianym wapniem może stworzyć podwaliny dla powstawania kamieni nerkowych,
zwłaszcza gdy produkty mleczne są regularnym elementem diety. Cytrynian wapnia może
działać jak dobry środek zobojętniający, jeśli takiego potrzebujesz, chociaż nie sprzedaje się go
w tym celu.
Cola i piwo korzenne przyczyniają się do powstawania osteoporozy, gdyż stosowany w nich
środek barwiący i fosfor zaburzają przemianę wapnia105. Depresja również znacznie przyczynia
się do rozwoju osteoporozy, gdyż wysokie poziomy epinefryny i kortyzolu, które w przypadku
osób cierpiących na depresję są produkowane przez nadnercza w większych ilościach, mogą
zwiększać utratę wapnia z moczem, a także powodować łamliwość kości106.
Najlepszym podejściem do budowania kości jest ujęcie holistyczne, w którym przyglądamy
się diecie, środowisku i czynnikom genetycznym związanym z rozwojem osteoporozy
i doskonalimy te obszary, na które mamy wpływ (zob. rozdz. 14). Zwróć uwagę na
przedstawione poniżej kwestie dotyczące źródła wapnia:

Zawartość składników odżywczych w pożywieniu zależy od miejsca, w którym ono


rosło, czasu, kiedy zostało zebrane, jakości ziemi itd.
Pożywienie może mieć bardzo różną zawartość minerałów, w zależności od ich
zawartości w glebie.
Warzywa uprawiane ekologicznie zawierają więcej składników odżywczych.
Wapń to tylko jeden z minerałów potrzebnych do optymalnego odżywiania.
Bezmleczne źródła wapnia są szczególnie bogate w inne minerały niezbędne dla
zdrowia. Niektórzy twierdzą, że szczawiany zawarte w szpinaku i innych roślinach
zielonych zakłócają wchłanianie wapnia. To samo miałoby dotyczyć znajdujących się
w zbożach fitynianów. Najświeższe badania sugerują, że przywiązuje się nadmierną
wagę do sprawy wchłaniania, która nie jest tak istotna. Jedz zatem nadal szpinak.

Cudowne właściwości magnezu


Magnezowi należy poświęcić odrębny podrozdział, gdyż jest on bardzo istotny dla zdrowia
kobiet, choć tak często pomija się jego znaczenie. Z powodu złych wyborów dietetycznych
(rafinowane ziarna i zbyt mało ciemnozielonych warzyw liściastych), erozji gleby
i nadużywania chemicznych nawozów zamiast ekologicznych metod uprawy dostarczamy sobie
tego minerału w naszej diecie znacznie mniej niż wapnia. Po raz pierwszy dostrzegłam
cudowne właściwości magnezu w trakcie mojego stażu położniczego, kiedy zobaczyłam na
własne oczy, jak skuteczny jest siarczan magnezu w zapobieganiu napadom padaczkowym
i przywracaniu prawidłowego ciśnienia krwi u kobiet w ciąży cierpiących na toksemię. Wiele
lat później często podawałam pacjentkom magnez dożylnie (wraz z innymi witaminami) jako
element roztworu do kroplówki (zwanego mieszanką Meyera [ang. Meyer’s formula]).
Odkryłam, że mieszanka ta często łagodzi ból mięśniowy, przyspiesza powrót do zdrowia po
operacji, a także w przypadku skręconej kostki itd. Ponadto wzmacnia odporność. Dlatego też
wielokrotnie prosiłam kolegów, by podali mi taką kroplówkę, gdy zaczynałam na coś
chorować. Działała jak magiczne zaklęcie!
Zdumiewająca liczba badań udokumentowała skuteczność kroplówki z magnezem
w zapobieganiu uszkodzeniom mięśnia sercowego, a nawet śmierci w wyniku ataku serca.
Powodem, dla którego tak się dzieje, jest to, że 40–60% nagłych zgonów sercowych jest
wynikiem skurczu tętnic, a nie zakrzepów czy arytmii107. Magnez rozluźnia tętnice wieńcowe
(oraz inne mięśnie). Dr med. Carolyn Dean, autorka książki pt. „The Magnesium Miracle”
(Ballantine Books, 2007), donosi, że widziała, jak magnez łagodzi u pacjentek PMS, bolesne
miesiączki, przewlekłe zmęczenie, fibromialgię, depresję i lęk, nie wspominając o poprawie ich
zadowolenia z seksu.
Oczywiście większość z nas nie potrzebuje magnezu podawanego dożylnie. Możemy
optymalnie wykorzystać właściwości magnezu, zapewniając odpowiednią jego ilość w diecie
oraz suplementując go. Oto co każda kobieta powinna wiedzieć na temat działania tego
niezbędnego (choć tak często lekceważonego) minerału.
Dlaczego potrzebujemy odpowiedniej ilości magnezu
Magnez jest niezbędny dla funkcjonowania 100 różnych enzymów w ciele, szczególnie tych,
które produkują, transportują, przechowują i wykorzystują energię. Magnez jest potrzebny do:

syntezy białka; DNA i RNA w naszych komórkach potrzebują magnezu do wzrostu


i rozwoju komórek,
wzbudzania impulsów elektrycznych, które muszą pokonywać wiele kilometrów
włókien nerwowych w ciele (w tym mózgu, serca i innych narządów),
prawidłowego ciśnienia krwi, napięcia naczyniowego, przekazywania sygnałów między
komórkami nerwowymi i przepływu krwi,
funkcjonowania wszystkich nerwów i mięśni,
uwalniania i wiązania odpowiedniej ilości serotoniny w mózgu.

W skrócie: życie z niedoborem magnezu jest jak próba obsługiwania maszyny przy
odłączonym zasilaniu.
Związek magnezu z wapniem
Chociaż roli wapnia poświęca się wiele uwagi, niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że bez
swojego partnera – magnezu – wapń nie służy ciału nawet w przybliżeniu tak dobrze, jak
mógłby. Nadmierna ilość wapnia może zahamować wchłanianie i funkcjonowanie magnezu
i w konsekwencji zaburzyć równowagę. Magnez jest równie istotny dla budowy zdrowych
kości co wapń i witamina D!
Magnez i wapń muszą ze sobą współpracować. Przykładowo, magnez kontroluje napływ
wapnia do każdej komórki – to zdarzenie fizjologiczne, które zachodzi przy każdej aktywacji
komórki nerwowej. Przy nieodpowiednim poziomie magnezu (który jest także naturalnym
blokerem kanałów wapniowych) do komórek przedostaje się nadmierna ilość wapnia. Może to
powodować skurcze mięśni, zwężenie naczyń krwionośnych, migrenowe bóle głowy, a nawet
napady lęku108.
Magnez utrzymuje wapń w postaci rozpuszczonej we krwi, co zapobiega powstawaniu
kamieni nerkowych. Przyjmowanie samego wapnia bez magnezu w przypadku osteoporozy
może przyczynić się do powstawania kamieni nerkowych!
Niedobór magnezu jest coraz częstszy
W 1997 r. National Academy of Sciences odkryła, że u większości Amerykanów występuje
niedobór magnezu109. Dzieje się tak z wielu powodów:
Przetwarzanie pożywienia obniża poziom magnezu. Większość Amerykanów spożywa
głównie przetworzone pożywienie. Gdy w produkcji białej mąki oczyszcza się pszenicę, wraz
z otrębami traci się 80% magnezu; 98% magnezu traci się, przetwarzając melasę na cukier.
Magnez jest wypłukiwany z warzyw, które są gotowane w wodzie lub zamrażane. Takie
dodatki jak aspartam, MSG [glutaminian sodu – przyp. tłum.] oraz alkohol również wypłukują
magnez.
Niestrawność i stosowanie środków zobojętniających. Niedobór kwasu żołądkowego
hamuje wchłanianie magnezu. Niestety, dieta oparta na wysoko przetworzonych produktach
jest powodem niestrawności. Środki zobojętniające, najczęściej stosowane w Stanach
Zjednoczonych leki bez recepty, jeszcze bardziej zmniejszają wydzielanie kwasu solnego
w żołądku.
Praktyki rolnicze. Większość gleb, z których pochodzą dzisiejsze produkty, została
wyjałowiona z magnezu oraz innych minerałów.
Leki. Wiele leków, w tym powszechnie stosowane diuretyki, tabletki antykoncepcyjne,
insulina, antybiotyki (m.in. tetracyklina oraz kortyzon), prowadzi do wyczerpania zapasów
magnezu.
W magnez bogate są ekologicznie produkowane pełnoziarniste produkty zbożowe i warzywa,
a także dobrej jakości sól morska oraz wodorosty.

Wybrane pokarmy bogate w magnez:


pokarm w mg na porcję 100 g
kelp 760
otręby pszenne 490
kiełki pszenicy 336
melasa 258
migdały 270
dulse 220
orzeszki ziemne 175
kasza jaglana 162
tofu 111
kapusta bezgłowa 57
gotowana fasola 37

Wpływ niedoboru magnezu


Poniżej znajduje się częściowa lista dolegliwości zdrowotnych związanych z niedoborem
magnezu. Można je złagodzić, zwiększając spożycie magnezu.
Lęk i napady paniki. Magnez kontroluje poziom hormonów stresu w nadnerczach
i wspomaga prawidłowe funkcjonowanie mózgu. W swojej książce pt. „The Magnesium
Miracle” (wstęp napisany przez badaczy magnezu: dr. med. Burtona Alturę i dr med. Bellę
Alturę, autorów ponad tysiąca artykułów naukowych dotyczących tego ważnego minerału)
dr Dean wykazuje, że wskaźnik depresji wzrastał w każdej dekadzie od II wojny światowej.
Możliwe, że jest to związane z niedoborem magnezu.
Astma. Magnez pomaga rozkurczyć mięśniówkę oskrzeli w płucach.
Zatwardzenie. Magnez pomaga w regularnym wypróżnianiu się poprzez utrzymywanie
prawidłowego funkcjonowania mięśni jelit. Od wielu lat na zaparcia stosowane jest mleko
magnezjowe.
Cukrzyca. Magnez wspomaga insulinę w transporcie glukozy do komórek. Przy jego braku
glukoza gromadzi się w tkankach, powodując szok glikemiczny i uszkodzenia.
Choroby serca. Niedobór magnezu jest powszechny wśród osób z chorobami serca. Jego
podawanie to skuteczna metoda leczenia zawałów i arytmii serca.
Nadciśnienie. Bez odpowiedniego poziomu magnezu naczynia krwionośne zwężają się,
a ciśnienie krwi wzrasta.
Bezpłodność. Magnez może złagodzić skurcze w jajowodach, które uniemożliwiają
wszczepienie zapłodnionego jaja do macicy.
Bezsenność. Magnez reguluje poziom melatoniny, hormonu, który jest niezbędny dla
prawidłowego cyklu snu i czuwania.
Dolegliwości na tle nerwowym. Magnez pomaga eliminować neuropatie obwodowe, które
mogą powodować migreny, skurcze mięśni nóg i rąk, skurcze żołądkowo-jelitowe itd.
Problemy położnicze. Magnez może zapobiegać przedwczesnemu porodowi (ponieważ
łagodzi skurcze), jak również rzucawce. Znacznie zmniejsza ryzyko porażenia mózgowego
i SIDS u noworodków.
Osteoporoza. Bez magnezu wapń może się przyczynić do powstawania osteoporozy.
Inne stany związane z niedoborem magnezu obejmują zakrzepy krwi, chorobę jelit,
zapalenie pęcherza, depresję, detoksykację, zmęczenie, hipoglikemię, chorobę nerek,
migreny, schorzenia układu mięśniowo-szkieletowego, zespół Raynauda, a nawet próchnicę.
Suplementacja magnezu
Przez większą część historii ludzkości proporcja wapnia do magnezu w diecie wynosiła 1 : 1.
Proporcję tę uważa się za optymalną. Proporcje od 1 : 1 do 2 : 1 uznaje się za odpowiednie (na
przykład 800 mg wapnia na 400 mg magnezu). Niestety, zawartość wapnia w dzisiejszej diecie
średnio 10-krotnie przewyższa zawartość magnezu.
Oprócz diety bogatej w składniki odżywcze zaleca się stosowanie suplementów, które
zawierają magnez. (Sama je stosuję, zwłaszcza w podróży, w przypadku stresujących terminów
itp.). Idealna ilość magnezu, jaką należy przyjmować, jest sprawą wysoce indywidualną.
Chociaż zalecana dzienna dawka (RDA) dla magnezu wynosi 350–400 mg, oto moje zalecenia:
utrzymuj spożycie wapnia w granicach 800–1400 mg dziennie, równoważąc go odpowiednią
ilością magnezu. Przykładowo, jeśli przyjmujesz 1000 mg wapnia dziennie, potrzebujesz co
najmniej 500–800 mg magnezu. Ale zacznij stopniowo. Jeśli jesteś zdrowa, zacznij od 200 mg
magnezu 2 razy dziennie. Jeśli spełniasz którykolwiek z powyższych warunków, możesz
rozpocząć od wyższej dawki: 500 mg 2 razy dziennie. Dowiesz się, kiedy osiągniesz swój limit
– będziesz mieć luźne stolce. Najlepiej oczywiście przyjmować magnez w podzielonych
dawkach przez cały dzień. Można go przyjmować na pusty żołądek lub z posiłkami. Możesz
również dodać sól Epsom do swoich kąpieli – sól Epsom to siarczan magnezu. Jest wchłaniany
przez skórę i wspomaga uzupełnianie zapasów magnezu (świetna wymówka, żeby przeczytać
dobrą książkę w wannie!). Jest też transdermalny magnez przygotowany przez dr. med.
Normana Shealy’ego (zob. fragment w rozdz. 14 na temat diety w programie przywracającym
wydolność nadnerczy w trakcie menopauzy).
Magnez występuje pod wieloma postaciami. Dobry jest tlenek lub chlorek magnezu, a także
magnez w postaci chelatu. Kapsułki zwykle zawierają 250–500 mg tego pierwiastka. Możesz
też stosować suplement wapniowo-magnezowy. Dr Dean zaleca jony magnezu o wymiarze 1
angstremu, formę, która jest całkowicie i natychmiast wchłaniana przez ścianę komórki ze
względu na jej niezwykle mały rozmiar. Z uwagi na wysoką absorpcję dawka dla tej postaci jest
około 10 razy mniejsza niż w innych przypadkach. (Kolejny plus: jeśli masz zespół jelita
drażliwego, chorobę Leśniowskiego–Crohna lub zapalenie jelita grubego, możesz bezpiecznie
używać jonów magnezu o wymiarze 1 angstremu bez wpływu na twoje wnętrzności).
Testowanie właściwego poziomu magnezu jest trudne (jak twierdzi dr Dean, magnez jest
„swoim najgorszym wrogiem”), ponieważ jego stężenie w surowicy jest tak niskie, że trudno
uzyskać dokładny obraz tego, ile jest go w całym ciele, mierząc tylko to, co znajduje się we
krwi. Tylko 1% magnezu jest obecny we krwi, a ciało pobiera go z kości i tkanek, jeśli poziom
ten spadnie. Oznacza to, że badanie krwi może wykazać normalny poziom, nawet jeśli reszta
ciała cierpi na głęboki niedobór.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej (a wydaje mi się, że wszyscy powinni), polecam
przeczytanie książki dr Dean pt. „The Magnesium Miracle”. Szczerze powiedziawszy, książka
ta powinna być w każdej domowej biblioteczce. Wiedza z pewnością może ocalić twoje życie
lub życie bliskiej ci osoby! (Dr Dean jest także dyrektorem medycznym Nutritional Magnesium
Association. Więcej informacji na temat magnezu można znaleźć na stronie stowarzyszenia:
www.nutritionalmagnesium.org).

Tworzenie programu suplementacji


Rozpoczynając program suplementacji, najlepiej zastosować wszechstronne podejście.
Niektórzy błędnie myślą, że witaminy należy stosować jako sposób leczenia dolegliwości. Na
przykład czytają, że witamina E pomaga zredukować występowanie torbieli piersi i związane
z nimi bolesne objawy, więc przyjmują mnóstwo witaminy E. Taka metoda niczym się nie
różni od praktyki medycyny konwencjonalnej, w której wypisuje się receptę na lek w celu
stłumienia objawów. Zamiast tego rozpocznij od dobrej bazy i dodawaj pozostałe suplementy
w zależności od osobistych potrzeb. Uważaj jednak, żeby nie zburzyć podstaw – możesz to
postrzegać tak: dodanie niewielkiej ilości cukru do ciasta może nie zmienić jego smaku, ale
dodanie dużej ilości zaburzy wszystkie proporcje. Proszę, zrozum, że optymalna suplementacja
wymaga co najmniej 4–5 tabletek lub kapsułek dziennie. Innymi słowy, myślenie jedna
dziennie jest nieodpowiednie – nie da się uzyskać optymalnej suplementacji, przyjmując jedną
tabletkę dziennie (zob. „Źródła”).
Gdy już odkryjesz zrównoważone podejście, pozostań przy nim przez co najmniej 3 miesiące,
zanim przejdziesz na inny produkt lub dodasz jakiś suplement. Czasem rezultaty są gwałtowne;
najczęściej jednak w ciągu kilku pierwszych tygodni nie są aż tak nadzwyczajne. Jednak
w okresie od 6 tygodni do 3 miesięcy (czasami do 6 miesięcy) zauważysz, że rzadziej się
przeziębiasz i po prostu czujesz się lepiej, w miarę jak łagodnieją lub mijają drobne
dolegliwości. Możesz także doświadczyć większej żywotności i umiejętności „płynięcia
z prądem”. Gdy czujesz się dobrze, często trudno ci pozostać świadomą, jak daleko zaszłaś. Oto
wskazówka, która pomoże ci zmierzyć postęp. Zrób listę swoich dolegliwości w momencie
rozpoczynania programu suplementacji i przeglądaj ją co 3 tygodnie. To doskonały sposób na
śledzenie progresu.
Wskazówki dotyczące wyboru suplementu
Sprawdź najnowsze informacje na temat suplementów przygotowane przez Council for
Responsible Nutrition110, które znajdują się na stronie www.crnusa.org – kliknij link
produktowy i znajdź link Health Assessment and Advisor u dołu strony. Polecam także
skorzystanie z dobrze zaprojektowanego darmowego testu oceniającego zdrowie,
zamieszczonego na stronie firmy USANA (www.usana.com), dzięki któremu otrzymasz
konkretne zalecenia, uwzględniające twój obecny styl życia. Rozważ poniższe wskazówki.

Wybierz dobrej jakości suplement producenta, który stosuje się do standardu Dobrej
Praktyki Wytwarzania (GMP). Taki producent używa składników farmaceutycznych
(a nie spożywczych) w celu zapewnienia jakości i skuteczności.
Dobre suplementy nie są tanie. Podobnie jak w przypadku produktów ekologicznych,
cena odzwierciedla jakość składników odżywczych.
Kwas foliowy jest drogim składnikiem. Jeśli twój suplement wielowitaminowy zawiera
800 µg kwasu foliowego (a nie 400 µg), to znak, że w swoich produktach producent nie
oszczędza na składnikach.
Preparat, który zawiera różne przeciwutleniacze (na przykład rutynę, bioflawonoidy,
ekstrakt z nasion winogron i ekstrakt z oliwek), jest zwykle bardziej skuteczny od
produktów, które zawierają tylko jeden lub dwa przeciwutleniacze.
Upewnij się, że twój suplement zawiera zarówno naturalną witaminę E (d-alfa-
tokoferol, a nie dl-alfa-tokoferol), jak i tokotrienole. Wszystko to należy do rodziny
witamin E – uzyskasz najwięcej korzyści, gdy będziesz przyjmowała i jedno, i drugie.
Zawsze przyjmuj kompleks witamin z grupy B, a nie tylko jeden lub dwa rodzaje.
Wybieraj tylko minerały w formie chelatu. Zwykle w trakcie produkcji są one
powlekane aminokwasem, co zapewnia im lepsze wchłanianie.
Stosując dobrze wyważoną recepturę, nie musisz przyjmować potężnych dawek.

Pamiętaj, że suplementy nie zastąpią diety opartej na zdrowej, ekologicznej żywności. Jakość
spożywanego przez ciebie pokarmu jest kamieniem węgielnym dobrego zdrowia! Jednak coraz
częściej badania wykazują, że suplementacja, stosowana każdego dnia przez całe życie, może
mieć kolosalne znaczenie dla zdrowia. Pamiętaj o starym przysłowiu: „Lepiej zapobiegać, niż
leczyć”.
Zalecane dawki suplementów
A oto lista zalecanych dziennych dawek suplementów dla dorosłych. Nie ma zbyt dużej różnicy
w potrzebach żywieniowych mężczyzny i kobiety (z wyjątkiem żelaza), chyba że kobieta jest
w ciąży lub karmi piersią. Poniższe zalecenia mogą także stosować mężczyźni w twoim
otoczeniu. (Należy pamiętać, że ten program będzie wymagał około 6 tabletek dziennie).
Tabela 12. Zalecane dzienne dawki suplementów

Witaminy
witamina C 1000–5000 mg
witamina D3 2000–5000 j.m.
witamina A (w postaci beta-karotenu) 25 000 j.m.
witamina E (mieszane tokoferole) 200–800 j.m.
kwas alfa-liponowy 10–100 mg
koenzym Q10 10–100 mg
Tłuszcze omega-3
DHA 200–2500 mg
EPA 500–2500 mg
Kompleks witamin z grupy B (w sumie 1000–5000 mg)
tiamina (B1) 8–100 mg
ryboflawina (B2) 9–50 mg
niacyna (B3) 20–100 mg
kwas pantotenowy (B5) 15–400 mg
pirydoksyna (B6) 10–100 mg
kobalamina (B12) 20–250 μg
kwas foliowy 1000 μg
biotyna 40–500 μg
inozytol 10–500 mg
cholina 425 mg
Minerały (najlepiej w postaci chelatu z aminokwasem w celu optymalnego wchłaniania)
wapń 500–1200 mg
magnez 400–1000 mg
potas 200–500 mg
cynk 6–50 mg
mangan 1–15 mg
bor 2–9 mg
miedź 1–2 mg
żelazo 15–30 mg
chrom 100–400 µg
jod 3–12,5 mg*
selen 50–200 µg
molibden 45 µg
wanad 50–100 µg
minerały śladowe pochodzenia morskiego

* Proszę, zapoznaj się z dyskusją na temat jodu w rozdziale 10.

Inne sprawy budzące niepokój


Czy dieta może być pomocna w przypadku zespołu jelita drażliwego i innych problemów
z trawieniem?
Wiele kobiet przeszło liczne kuracje antybiotykowe na trądzik, zakażenie układu moczowego
i zakażenia górnych dróg oddechowych. Ciągłe stosowanie antybiotyków zaburza prawidłową
florę bakteryjną, która jest niezbędna dla zdrowego funkcjonowania okrężnicy – miejsca
w organizmie, w którym bakterie odgrywają istotną rolę w przyswajaniu i wytwarzaniu
składników odżywczych. Ponadto wykazano, że bezustanne przyjmowanie aspiryny oraz
innych niesteroidowych leków przeciwzapalnych, takich jak ibuprofen (aktywny składnik
Advilu) oraz acetaminofen (aktywny składnik Tylenolu), również wpływa na fizjologiczne
funkcje żołądka i jelit (1/2–2/3 pacjentek, które wciąż stosują niesteroidowe leki
przeciwzapalne, ma oznaki zapalenia jelita cienkiego)111. Rocznie ponad 56 tysięcy wizyt na
izbie przyjęć wynika z przedawkowania acetaminofenu; na skutek tego rocznie umiera 100
osób. Jest on również główną przyczyną niewydolności wątroby w tym kraju112.
Ze względu na naszą narodową słabość do nadużywania antybiotyków i niesteroidowych
leków przeciwzapalnych oraz do stosowania diety opartej na wysoko przetworzonej żywności,
a także pełen stresu styl życia wiele kobiet ma problemy z trawieniem, takie jak przewlekłe
zaparcia, wzdęcia, częste rozwolnienia i dotkliwe bóle podbrzusza. Wszystkie te dolegliwości
mogą być wynikiem zaburzonej równowagi bakteryjnej jelit, obecności wszelkiego rodzaju
pasożytów jelitowych, przerostu drożdżaków i zwiększonej przepuszczalności jelit (zespół
nieszczelnego jelita). Zbiorczo określa się je mianem dysbiozy jelitowej. Dysbioza jelitowa
często towarzyszy przewlekłemu zapaleniu pochwy, migrenom, artretyzmowi, chorobom
autoimmunologicznym oraz alergiom pokarmowym, a także może być ich przyczyną.
Problem można zdiagnozować klinicznie, na podstawie takich objawów jak nadmiar gazów
i rozwolnienie, lub wysyłając próbkę kału do laboratorium specjalizującego się w tego typu
badaniach. Często diagnozuje się także obecność pasożytów jelitowych. Podobnie jak
w przypadku niemal każdej innej choroby, przewlekły tkankowy stan zapalny po części jest
wynikiem diety opartej na nadmiernej ilości wysoko przetworzonych węglowodanów oraz
ubogiej w składniki odżywcze, błonnik i tłuszcze omega-3. Zatem pierwszym krokiem, a często
jedynym niezbędnym, jest zastosowanie przedstawionych w tym rozdziale wskazówek
żywieniowych. Dodatkowe suplementy znane jako probiotyki (przeciwieństwo antybiotyków),
takie jak acydofil i bifidobakterie, a także enzymy trawienne i kwas solny często przywracają
prawidłową florę bakteryjną i trzymają w ryzach drożdżaki. Niektórym osobom przepisuje się
dietę bezdrożdżową, ale z moich doświadczeń wynika, że tego typu rygorystyczne ograniczenie
nie jest konieczne, gdy optymalizują się metabolizm, emocje i wybór pożywienia. Gdy
stosujesz się do zaleceń, drożdże – a często także pasożyty, jeśli były obecne – znikają
samoistnie.
Zmiana diety i preparat mięty pieprzowej w otoczce chroniącej przed sokiem żołądkowym,
dostępny w sklepach ze zdrową żywnością, często pomagają również przy innym, bardzo
powszechnym, a podobnym problemie – zespole jelita drażliwego. Na tę dolegliwość
przepisywałam z dobrym skutkiem olejki z mięty pieprzowej Mentharil lub Nature’s Way
Pepogest113.
Alergie pokarmowe
Dysbioza jelitowa często towarzyszy alergiom pokarmowym114. Wiele kobiet wykazuje
nadwrażliwość na pewne pokarmy, co może powodować różne objawy – od zaburzeń
jelitowych po przybieranie na wadze. Ponad 90% wszystkich alergii pokarmowych dotyczy
nabiału, glutenu (znajdującego się w pszenicy i innych ziarnach), kukurydzy lub jaj. Po
wyeliminowaniu jednego lub więcej z tych składników negatywne reakcje na inne produkty
często po prostu zanikają. Zauważyłam też, że alergia na sierść kota również zanika, gdy ludzie
przestają jeść pokarmy, na które są uczuleni, zwłaszcza nabiał. Wydaje się, że alergia na sierść
kota jest wyzwalana częściowo przez zapalenie zapoczątkowane przez pierwotny alergen.
Alergie pokarmowe można zdiagnozować na wiele różnych sposobów. Najbardziej
popularnym jest badanie krwi IgG ELISA. Test powinien zlecić lekarz zaznajomiony z tym
rodzajem badań, a przeprowadza go specjalistyczne laboratorium115. Opierając się na wynikach
testu, przepisuje się specjalną dietę. Jednak zamiast przechodzić przez to wszystko, zalecam,
abyś na tydzień wyeliminowała z diety wszystkie zboża i nabiał oraz spożywała głównie chude
białko, owoce i warzywa. Będziesz zdziwiona poprawą samopoczucia. Następnie, po około
tygodniu, dodaj jedną z grup żywności, które wyeliminowałaś, i zobacz, co się stanie. Wiele
osób jest zaskoczonych, że ich bóle głowy, katar i inne „alergie” pojawiają się natychmiast po
powrocie na przykład do nabiału lub glutenu. Inną, wygodną alternatywą, by uwolnić swoje
ciało od alergenów, jest program USANA Reset (zob. s. 694).
Kobiety z alergią na wiele pokarmów, odporną na proste zmiany diety, często mają historię
jakiegoś rodzaju wykorzystywania, żyją w dysfunkcyjnych związkach albo trwają
w stresującym miejscu pracy. W takich przypadkach sama zmiana diety nie rozwiąże problemu
na dłuższą metę. Istnieje ścisła synergia pomiędzy stylem życia, stresem i tymi częściami
układu immunologicznego, które utrzymują zdrowie jelit i pochwy116. Niezmiernie pomocne
może być wspieranie ciała składnikami pokarmowymi przy jednoczesnej nauce wspierania
siebie na poziomie emocjonalnym i psychologicznym. Badania wykazały, że normuje to
reakcje układu immunologicznego. Nazywam to użyźnianiem gleby.
Niezmiernie skuteczna w czyszczeniu (eliminacji) wszelkiego rodzaju alergii, także
pokarmowych, jest metoda eliminacji alergii według Nambudripad, zwana NAET. Metodę
NAET stworzyła dr med. Devi Nambudripad, akupunkturzystka i kręgarka, która poprzez
własne i kliniczne doświadczenia odkryła, że alergie są często związane z pewnymi fizycznymi,
emocjonalnymi i żywieniowymi wzorcami – jeśli mają one zostać usunięte, wymagają
przeprogramowania. Technika ta wykorzystuje proces zwany kinezjologią (testowanie
mięśniowe), aby zidentyfikować obciążające alergeny i towarzyszący im wzorzec emocjonalny,
a następnie, dzięki stymulacji specyficznych punktów akupunkturowych lub akupresurowych,
oczyścić wzorce z ciała. Dopóki wzór nie zostanie usunięty, zaleca również czasową eliminację
alergenu. Wiele pacjentek skierowałam do praktyków szkolonych w NAET. Gorąco polecam to
rewolucyjne podejście (więcej informacji znajdziesz na stronie www.naet.com).
Czy muszę zrezygnować z kofeiny?
Kofeina to bardzo popularny, prawdopodobnie najpopularniejszy narkotyk na świecie.
Przeciętny Amerykanin rocznie wypija około 120 l napojów gazowanych, które zawierają
kofeinę, i 106 l kawy. Ponad tysiąc opatentowanych leków zawiera kofeinę. W trakcie ciąży
spożywa ją 95% kobiet117. Uwielbiam kawę, ale obecnie piję bezkofeinową, gdyż z wiekiem
zwiększyła się moja wrażliwość na jej skutki.
Kofeina stymuluje ośrodkowy układ nerwowy oraz wpływa na serce, mięśnie szkieletowe,
nerki i nadnercza. Spożywanie kofeiny podnosi poziom adrenaliny, więc początkowo zwiększa
bystrość umysłu. Może się jednak wiązać z rozkojarzeniem z odbicia, gdy ten efekt minie.
Kofeina podnosi także poziom cukru we krwi, po czym zwykle następuje jego nagły spadek.
W połączeniu ze słodkimi wypiekami lub innym „białym” pokarmem, na przykład bajglem,
spadek cukru jest jeszcze większy i jest podstawą dla późniejszych niekontrolowanych
napadów głodu. W przypadku niektórych kobiet kofeina przyczynia się do bólów i torbieli
piersi. Zdarza się, że kobieta jest na nią tak wrażliwa, że zjedzenie jednego kawałka czekolady
(zawierającej zarówno kofeinę, jak i teobrominę, podobną substancję) w danym miesiącu
powoduje tkliwość piersi przed menstruacją. Kofeina jest również związana z tkankowym
stanem zapalnym.
Jednak badania przeprowadzane do 2000 r. wykazały, że kawa w umiarkowanych ilościach,
podobnie jak wino, nie jest szkodliwa. Podkreślam raz jeszcze: musisz nawiązać kontakt
z mądrością własnego ciała.
Takie dolegliwości jak zaburzenia snu oraz częste oddawanie moczu zwykle ustępują
w momencie odstawienia kofeiny. Niektóre badania wykazały, że kofeina może różnie
wpływać na kobiety w zależności od poziomu estrogenu w ich organizmie118. W przypadku
niektórych kobiet nawet bezkofeinowa kawa może podrażniać piersi i pęcherz.
Oto test, który pozwala ustalić, czy jesteś uzależniona od kofeiny: nie spożywaj jej przez 3
dni. Jeśli dostaniesz bólu głowy, jesteś uzależniona. Jeśli nie, prawdopodobnie nie ma ona na
ciebie większego wpływu. Odstawianie kofeiny zajmuje tylko 2–3 dni. Jednak towarzyszące
temu bóle głowy i zmęczenie mogą być dość wycieńczające. Zalecam, aby kobiety planowały
odstawianie kofeiny w weekend lub wtedy, gdy mają czas na odpoczynek i zatroszczenie się
o siebie w inny sposób. Podczas odstawiania kofeiny pij dużo wody i 3–4 filiżanki herbatki
z rumianku dziennie. Rumianek uważa się za środek łagodnie uspokajający (kojący nerwy).
Pomaga też zachować czujność. Wiele moich pacjentek dostrzegło, że ich tolerancja na kofeinę
spadła z wiekiem. Kobiety, które przestały spożywać kofeinę i próbują jej po jakimś czasie,
często zauważają, że ten narkotyk ma na nie dramatyczny wpływ.
Eliminacja kofeiny może być dla ciebie krokiem we właściwym kierunku. Z pewnością
powinnaś to zrobić, jeśli planujesz zajść w ciążę.
Czy mogę pić dietetyczne napoje lub spożywać inne pokarmy zawierające aspartam?
Aspartam to kombinacja dwóch naturalnie występujących aminokwasów (kwasu
asparaginowego oraz kwasu glutaminowego), które w połączeniu mogą być toksyczne.
Aminokwasy te pobudzają komórki nerwowe. Choć czasami jest to potrzebne dla zachowania
świadomości, zbyt duża ilość aminokwasów pobudza je nadmiernie i skłania do wydzielania
wolnych rodników. To powoduje obumieranie komórek mózgowych. Spożycie aspartamu
wiąże się z bólem głowy, nieostrym widzeniem, niewyraźną mową i zaburzeniami pamięci.
Niektórzy ludzie są wyjątkowo wrażliwi na jego toksyczny wpływ. Zaliczają się do nich osoby,
które cierpią na następujące dolegliwości (lub mają je w wywiadzie rodzinnym): problemy
neuropsychiatryczne, w tym depresja, napady paniki, zaburzenia obsesyjno-kompulsywne,
psychoza maniakalno-depresyjna i schizofrenia, urazy głowy w wywiadzie, niewyraźne
widzenie, zaburzenia pamięci, zespół przewlekłego zmęczenia lub fibromialgia, szumy uszne,
skurcze, przeszywające bóle lub drętwienia, zaburzenia koncentracji uwagi lub
nadpobudliwość, urazy rdzenia kręgowego, stwardnienie rozsiane, stwardnienie zanikowe
boczne, choroba Lou Gehriga, migrenowe bóle głowy, problemy z krążkami
międzykręgowymi, choroba Parkinsona lub choroba Alzheimera. Wiele osób zgłasza też
negatywny wpływ splendy (sukraloza) oraz sacharyny. Nie ma już potrzeby korzystania
z żadnego z nich. Najlepszym obecnie dostępnym bezkalorycznym środkiem słodzącym jest
stewia, całkowicie naturalny słodzik z rośliny o tej nazwie. Lubię NuStevia firmy NuNaturals
(www.nunaturals.com). Ale stewia jest również szeroko dostępna jako Truvia, która jest m.in.
używana do słodzenia niskokalorycznych napojów gazowanych. Przewiduję, że stewia wkrótce
zastąpi wszystkie inne niskokaloryczne substancje słodzące. Mam taką nadzieję.
Czy mogę pić alkohol?
Nadmierne spożywanie alkoholu jest związane ze zwiększonym ryzykiem raka piersi,
nieregularnymi miesiączkami, osteoporozą i wadami wrodzonymi. Proszę, aby kobiety
regularnie pijące alkohol uświadomiły sobie, dlaczego i w jaki sposób używają alkoholu. Jeśli
każdego wieczoru czują potrzebę wypicia dwóch drinków, żeby „się zrelaksować” (w domu lub
poza domem), poważnie zastanawiam się nad tym zachowaniem. Dobrą alternatywą jest
medytacja, słuchanie muzyki, kochanie się czy długa kąpiel.
Zwracam uwagę, że dwa drinki co wieczór skutecznie pozbawiają nas fazy snu REM [ang.
rapid eye movement] – związanej z marzeniami sennymi. Śnienie to element wewnętrznego
przewodnictwa. Po co wypłukiwać je alkoholem? Dwa drinki co wieczór zwiększają także
ryzyko raka piersi. Przykładowo, w badaniu Nurses’ Health Study odkryto, że ryzyko raka
piersi jest o 60% wyższe u kobiet, które piły jeden lub więcej drinków dziennie w porównaniu
z niepijącymi kobietami119.
Ilość spożywanego przez kobietę alkoholu ma niewiele wspólnego z tym, czy ma ona
problem z alkoholem. Alkoholika określa jego relacja z alkoholem. Jedna z moich pacjentek
uświadomiła sobie, że czuje się o wiele lepiej, gdy przy łóżku ma butelkę sherry. Rzadko ją
piła, ale odkryła, że gdy nie ma butelki, jest roztrzęsiona. Z tego powodu poszła na kilka
spotkań Anonimowych Alkoholików i odkryła, że rzeczywiście ma skłonność do nadużywania
alkoholu. (Uwaga: nadużywanie alkoholu jest powszechne i zaczyna się wcześnie. Najnowsze
badanie Monitoring the Future120 przeprowadzone na Uniwersytecie Michigan, wykazało, że
32% uczniów klasy maturalnej upija się raz w tygodniu. Jeszcze gorzej jest na studiach).
Wiele kobiet traktuje „godzinę koktajlową” jak święty rytuał. Gdy sugeruję, żeby w zamian
piły wodę źródlaną lub musujący cydr (jabłecznik), żeby zobaczyć, jaki wpływ ma na nie
alkohol, ich reakcja dostarcza mi kilku wskazówek na temat relacji, jaką mają z alkoholem.
Pewna kobieta powiedziała: „Ale z mężem czekamy na tę godzinę. Tak dobrze się bawimy, że
często zapominamy zjeść obiad (!)”. Inna powiedziała, że nie może zastąpić alkoholu napojem
bezalkoholowym, gdyż jeśli to zrobi, „wszyscy inni zaczną wyglądać głupio”. (Hmmmmm).
Proszę, traktuj siebie łagodnie. Przyjrzyj się swojej relacji z alkoholem i wprowadź niezbędne
zmiany. Jeżeli czujesz, że nie możesz się obyć bez wieczornego wina czy koktajlu, oznacza to,
że masz problem.
Zauważ także, że gdy zaczniesz przyjmować odpowiednią ilość witamin z grupy B,
zmniejszysz spożycie cukru i zwiększysz spożycie białka, a tym samym możesz odkryć, że
zmaleje twoja potrzeba picia alkoholu.
Test CAGE – badanie przesiewowe diagnozujące alkoholizm
Lekarze zwykle stosują poniższe badanie przesiewowe w celu diagnozowania alkoholizmu
(2–3 odpowiedzi twierdzące oznaczają wysokie prawdopodobieństwo istnienia uzależnienia
od alkoholu, natomiast 4 takie odpowiedzi oznaczają uzależnienie)121.
Czy kiedykolwiek:
C Myślałaś o tym, żeby ograniczyć [ang. cut] picie?
A Denerwowałaś się [ang. annoyed], gdy ktoś krytykował twoje picie?
G Miałaś poczucie winy [ang. guilty] lub czułaś się źle z powodu picia?
E Zdarzyło ci się wypić alkohol tuż po przebudzeniu [ang. eye-opener], żeby złagodzić kaca
lub ukoić nerwy?

Słowo na temat palenia


Wiem, że powinnam rzucić palenie…
Nie pouczam palaczy, bo wiem, że zwykle sami chcą rzucić palenie. Czasami kilka faktów
pomaga im podjąć tę decyzję. Gdy następnym razem zaczniesz mieć obsesję na punkcie czegoś,
na przykład świńskiej grypy, pomyśl o tych statystykach:

Zgodnie z danymi CDC każdego roku z powodu palenia tytoniu odnotowuje się więcej
zgonów niż razem wziętych z powodu HIV, nielegalnego zażywania narkotyków,
spożywania alkoholu, urazów spowodowanych pojazdami mechanicznymi, samobójstw
i morderstw122.
Firmy, które produkują tytoń, obrały sobie za cel numer jeden w sprzedaży papierosów
dorastające dziewczyny, gdyż odkryto, że ta grupa ma najniższe poczucie własnej
wartości, i z dużym prawdopodobieństwem zacznie palić pod naciskiem rówieśników.
Miesięczny wskaźnik palenia papierosów wśród uczennic drugiej klasy gimnazjum
wzrósł o ponad 40% w latach 1991–1996 dzięki m.in. skuteczności reklam firm
tytoniowych w połączeniu z bezbronnością dziewczynek… Nie wspominając
o pragnieniu bycia szczupłą! (Na szczęście od tamtej pory wskaźnik ten systematycznie
maleje i w 2005 r. był o połowę mniejszy niż w roku 1996)123.
Podczas gdy liczba palących nastolatek niedawno zmalała (w 1996 r. 49%
siódmoklasistek twierdziło, że próbowały palić, w porównaniu z 21% w 2008 r.), to
wciąż jest ona stanowczo zbyt wysoka. Najnowsze dane z badania Monitoring the
Future wykazały, że 7% siódmoklasistek i 20% uczennic klasy maturalnej paliło
w ciągu minionego miesiąca124.
Chociaż główną przyczyną śmierci Amerykanów pozostają choroby serca, to wśród
kobiet pomiędzy 40. a 79. rokiem życia jest to rak. Według Centers for Disease Control
główną przyczyną zgonów na raka u kobiet jest rak płuc.
Według badania z 2004 r., opublikowanego w British Medical Journal, palacze tytoniu
4-krotnie częściej od niepalących cierpią na ślepotę w późniejszym wieku z powodu
zwyrodnienia plamki żółtej.
Tytoń kosztuje amerykańskie społeczeństwo 193 miliardy dolarów rocznie, w tym 97
miliardów z powodu zmniejszonej wydajności i 96 miliardów z powodu bezpośrednich
wydatków na opiekę zdrowotną (średnio ponad 4000 dolarów na dorosłego palacza)125.
Jeden na pięć zgonów w Stanach Zjednoczonych ma związek z tytoniem, który jest
wiodącą przyczyną śmierci w tym kraju, możliwą do uniknięcia126.
Palenie zwiększa ryzyko udaru mózgu o 300%.
Około 8,6 miliona Amerykanów ma co najmniej jedną poważną chorobę spowodowaną
paleniem. Zatem na każdą osobę, która umiera z powodu choroby związanej z paleniem,
20 dodatkowych osób cierpi na co najmniej jedną poważną chorobę związaną
z paleniem127.
Tytoń zabija więcej osób w ciągu 2 dni niż crack i kokaina zabijają w ciągu roku128.
Firmy tytoniowe wiedzą, że uzależnione kobiety rzadziej rzucają palenie od mężczyzn.
Papierosy uzależniają bardziej niż heroina, gdyż nabieranie dymu w płuca wzbudza
w mózgu natychmiastowy głęboki efekt narkotyczny. Przypomina to wstrzykiwanie
sobie najbardziej uzależniających substancji na świecie. Niektóre dzieciaki uzależniają
się po jednym papierosie.
W tytoniu znajduje się ponad 4 tysiące związków chemicznych, w tym 100 znanych
trucizn, takich jak DDT, arszenik, formaldehyd oraz tlenek węgla.

Palenie a konkretne problemy zdrowotne kobiet


Siła nałogu i zaprzeczanie nigdy nie są bardziej uderzające niż w przypadku pacjentki, która
pomimo wcześniejszej niepłodności pali w trakcie ciąży. Rozważ takie oto dane:

Wskaźnik poronień jest 2-krotnie wyższy u palaczek niż u kobiet niepalących. Kobiety
często ronią zdrowe genetycznie płody.
Niemowlęta, których matki palą, są narażone na podwójne ryzyko zgonu z powodu
zespołu nagłej śmierci niemowląt129. Szacuje się również, że bierne palenie powoduje
ponad 202 tysiące epizodów astmy i 790 tysięcy wizyt u pediatry z powodu infekcji
ucha środkowego130.
Palenie w ciąży odpowiada za 20–30% niemowląt o niskiej masie urodzeniowej, prawie
14% przedwczesnych porodów i około 10% wszystkich zgonów niemowląt.
Stwierdzono, że nawet urodzone w terminie i zdrowo wyglądające niemowlęta miały po
urodzeniu zwężone drogi oddechowe i zmniejszoną czynność płuc131.
Niepalące osoby dorosłe również cierpią z powodu biernego palenia: w Stanach
Zjednoczonych rocznie umiera 3,4 tysiąca osób na raka płuc i 46 tysięcy na choroby
serca132.
Palaczki są narażone na większe ryzyko raka szyjki macicy, raka sromu
i nieprawidłowy wymaz cytologiczny, co może wynikać z tego, że palenie pozbawia nas
witaminy C, A i beta-karotenu oraz przeciwutleniaczy, które do pewnego stopnia
chronią przed rakiem133. Palenie dosłownie zatruwa jajniki.
Palenie przyspiesza starzenie się skóry.
Rak płuc wyprzedził raka piersi, stając się główną przyczyną zgonów wśród kobiet
z powodu raka. (Przeszłaś długą drogę, kochanie! [ang. You have come a long way,
baby!])134

Dr Andrew Weil wskazuje, że na filarach budynku Kongresu Stanów Zjednoczonych


w Waszyngtonie są wyrzeźbione liście tytoniu – świadectwo splecionych ze sobą interesów
rządu i firm tytoniowych. Od kiedy palenie w Stanach Zjednoczonych jest na celowniku,
plantatorzy tytoniu stawiają sobie za cel niemal nieograniczony rynek zagraniczny, na przykład
w takich miejscach świata jak Chiny.
Jak rzucić palenie

Wiedz, że każda nieudana próba rzucenia palenia zwiększa szansę powodzenia


następnym razem. Uznaj próbę za osiągnięcie. Pamiętaj, że 50 milionów Amerykanów
z powodzeniem uwolniło się od palenia.
Gdy palisz, spróbuj być tego świadoma. Wyjdź na zewnątrz, oddychaj głęboko, zwróć
uwagę na płuca.
Poproś płuca o udzielenie ci przyzwolenia. Sprawdź, jak się czuje ta część ciała.
Gdy palisz, po prostu pal. Postaraj się czerpać z tego jak największą przyjemność.
Chodzi o to, aby zmienić świadomość dotyczącą palenia (analogiczna zasada dotyczy
jedzenia). Zatrzyma to „automatyczne” podejście, które jest podstawą tego nałogu.
Gdy zdecydujesz się rzucić palenie, przez tydzień prowadź dziennik palaczki i zapisuj
w nim, gdzie paliłaś, kiedy, z kim i jak się wtedy czułaś. Pozwoli ci to zidentyfikować
„wyzwalacze” palenia.
Stwórz listę alternatywnych zachowań, które będą gotowe na moment „kryzysu”. To
może być pięć głębokich oddechów, krótki spacer na świeżym powietrzu, zjedzenie
landrynki o silnym smaku, na przykład cynamonowym, lub wypicie szklanki wody.
Zrozum, że rzucając palenie, nie rezygnujesz jedynie z papierosów, ale z tożsamości
palaczki. Oznacza to, że zmieni się cała twoja sieć społeczna, która tak często jest
zorganizowana wokół palenia. Wiele kobiet z natury ceni sobie związki, więc ten
element rzucania palenia może być najtrudniejszy. Gdy obecnie patrzę na grupy palaczy
przed budynkami, w których nie wolno palić, widzę, że w trakcie przerw osoby, które
mogą nie mieć ze sobą nic wspólnego poza paleniem, nawiązują bliskie więzi. Jedna
z czytelniczek mojego biuletynu napisała: „Jedynym powodem, dla którego chciałam
rzucić palenie, było to, że nigdy nie wiedziałam, gdzie mogę palić, a chciałam
uszanować osoby wrażliwe na dym”.
Przygotuj się na pełne odczuwanie. Wszelkie uzależnienia paraliżują uczucia. Palenie
zwłaszcza zamyka energię serca i utrudnia odczuwanie pasji i radości – nawet jeśli
tymczasowo pomaga ci czuć mniej żalu, niepokoju czy złości. Jedna z kobiet
prenumerujących biuletyn, która rzuciła palenie, powiedziała: „Czułam, że w jakiś
sposób palenie mnie znieczula i nie mam dostępu do sparaliżowanych uczuć i części
mnie. Byłam gotowa rzucić palenie, gdyż nie mogłam już dłużej żyć bez brakujących
części mnie i niedostępnych mi uczuć, które zostały sparaliżowane czy pozostawały za
zasłoną dymną. Dotarcie do tego miejsca zajęło mi chwilę, ale w tym momencie dostęp
do całej mojej istoty stał się dla mnie ważniejszy niż palenie”.
Nie obawiaj się, że przytyjesz. Nie jest to nieuchronna konsekwencja rzucenia palenia.
Jedynym powodem, dla którego kobiety tyją, jest to, że zamieniają jedno uzależnienie
na inne. (Przymus bycia szczupłą jest tak silny, że wiele palaczek woli ryzykować
rakiem płuc i śmiercią niż otyłością. Powiedziało mi to kilka bardzo szczerych
palaczek).
Postaraj się o wsparcie. Niemal każdy szpital pomoże ci znaleźć grupę wsparcia lub
program rzucenia palenia. Po skierowanie do lokalnej grupy możesz zadzwonić do
American Lung Association135 pod numer telefonu 800-586-4872 (www.lungusa.org)
lub do American Cancer Society136 – 800-227-2345 (www.cancer.org). Poprzez AA
dostępny jest program 12 kroków Anonimowych Palaczy (poszukaj w książce
telefonicznej firm). Innym dobrym źródłem są Anonimowi Nikotyniści – 415-750-0328
(www.nicotine-anonymous.org). Przejrzyj także rozległe informacje na stronie
internetowej Foundation for a Smokefree America137 (www.anti-smoking.org).
Wypróbuj hipnozę. Od lat kieruję na nią pacjentki – często z bardzo dobrymi
rezultatami.
Stosuj akupunkturę. Akupunktura i tradycyjna medycyna chińska to znane sposoby na
rzucenie palenia papierosów i pozbycie się uzależnienia od innych substancji.
W Nowym Jorku fundacja March of Dimes i Columbia -Presbyterian Hospital zalecają
uzależnionym klientom leczenie akupunkturą. Trzyletnie badanie 2282 przypadków
wykazało, że akupunktura ma 90-procentowy wskaźnik skuteczności w programie
detoksykacji od nikotyny138. Zwykle wystarcza jeden zabieg. Dodatkowa korzyść jest
taka, że akupunktura zmniejsza prawdopodobieństwo zyskania dodatkowych
kilogramów po rzuceniu palenia.

Jeśli wszystko inne zawiedzie, skorzystaj z pomocy farmakologicznej. Niektórym kobietom


pomaga guma nikotynowa lub plaster nikotynowy – są dostępne bez recepty i zostały
rozpropagowane jako sposób na „ograniczenie” palenia. Krótkoterminowy wskaźnik
powodzenia w przypadku obydwu środków jest porównywalny, ale oba działają lepiej
w połączeniu ze wsparciem natury psychologicznej. Dane na temat wyników
długoterminowych są sprzeczne. Ja preferuję sposoby wymienione powyżej. Najlepiej jest jak
najszybciej pozbyć się nikotyny z organizmu, a guma i plaster wydłużają ten proces. Jeśli
jednak chcesz je wypróbować, dokładnie zastosuj się do wskazówek na opakowaniu, gdyż
możesz przedawkować nikotynę.

Doceń energię pożywienia


Energia pożywienia wpływa na emocje i psychikę. W procesie trawienia pokarm nie jest
całkowicie rozkładany na anonimowe tłuszcze, węglowodany i białka, ale zatrzymuje część
pierwotnej energii139. Podobnie jak człowiek, pokarm to nie tylko suma jego elementów.
Wpływa na niego sposób, w jaki był hodowany/uprawiany i przetwarzany; jak się z nim
obchodzono i przygotowano. W skrócie: pokarm ma swoje własne wyjątkowe pole
energetyczne: pranę lub qi. W starożytnych klasztorach gotować i dotykać pożywienia mogli
tylko oświeceni mnisi, gdyż wierzono, że ich pole energetyczne wpływa na jedzenie.
Podczas niedawnej podróży do Włoch byłam zdumiona, jak dobrze smakowała żywność
z lokalnych składników. Oczywiście istnieje tam bogata tradycja związana z pożywieniem.
Produkty są uprawiane lokalnie na glebie bogatej w minerały, zbierane w okresie, gdy są
najświeższe, i spożywane w sezonie z rodziną i przyjaciółmi. Jedzenie tam a połykanie fast
foodów w Stanach Zjednoczonych to dwa zgoła odmienne doświadczenia. Uważam, że to
podejście do żywności i jedzenia, tak jak wszystkie inne elementy diety śródziemnomorskiej,
odpowiada za płynące z niej korzyści zdrowotne.
Liczne badania udokumentowały związek między pokarmem, zachowaniem i nastrojem.
Badania dzieci w wieku szkolnym oraz obserwacje wielu rodziców potwierdzają, że
pożywienie ubogie w składniki odżywcze oraz bogate w cukier, kofeinę i dodatki do żywności
może przyczyniać się do nieobliczalnych zachowań. Alexander Schauss udokumentował
związek pomiędzy dietą i przestępczością, wykazując łączność pomiędzy dietą bogatą w cukier
i konserwanty a nieobliczalnym zachowaniem140. Z drugiej strony, jeśli siedziałabyś na plaży
na Hawajach, czytając ulubioną powieść, mogłabyś jeść niemal wszystko, na co miałabyś
ochotę, i nie wpłynęłoby to na ciebie niekorzystnie – nawet pokarm, który zwykle jest
przyczyną problemów (oczywiście pod warunkiem, że lubisz Hawaje i plażę). Stres, zabieganie
i poczucie nieszczęścia źle wpływają na trawienie i przyswajanie pokarmów – to wynik
niekorzystnego działania hormonów stresu na insulinę, poziom cukru we krwi i funkcje
trawienne. Należy zrozumieć ten związek.
Trawienie, wchłanianie i przyswajanie pożywienia zależą także od stanu świadomości. Jeśli
jesz brązowy ryż i warzywa z poczucia winy lub w ramach karania siebie, z dużym
prawdopodobieństwem nie uzyskasz korzyści, jakie z nich płyną.
Na Ohio State University przeprowadzono słynny eksperyment na królikach dotyczący
chorób serca i naczyń krwionośnych. Króliki zmodyfikowano genetycznie, tak by rozwinęły się
u nich miażdżyca tętnic (stwardnienie tętnic) oraz choroba wieńcowa. Naukowcy stosowali
u zwierząt dietę przyspieszającą rozwój miażdżycy. Pod koniec badania, po zabiciu królików,
naukowcy odkryli, że u ponad 15% nie występowała choroba wieńcowa – ich tętnice były
czyste. Po długim namyśle odkryli, że króliki, których tętnice były czyste, pochodziły z klatek
umieszczonych na wysokości talii. Karmiące króliki studentki wyjmowały je z klatek, głaskały
i przez chwilę bawiły się z nimi przed karmieniem141. Badanie powtarzano kilkakrotnie,
głównie dlatego, że początkowo nikt nie chciał w to wierzyć, ale wyniki były takie same.
Badania te sprzeciwiają się naszym przekonaniom na temat rzeczywistości. Moja rada: jeśli
masz zamiar jeść pączki, najpierw pójdź na masaż lub pomódl się nad nimi.
Pionierskie dzieło Masaru Emoto z Japonii, autora książki pt. „The Hidden Messages in
Water” (Beyond Words, 2004), udokumentowało niezwykły wpływ emocji na krystaliczną
strukturę wody. Biorąc pod uwagę, że nasze ciała są w 70% złożone z wody, a jedzenie to
w dużej mierze również woda, to naszym obowiązkiem jest przygotować i spożywać jedzenie
z miłością, a także dziękować za nie – bez względu na jego jakość. Już to może zmienić jego
oddziaływanie. W swojej książce pt. „Surviving Chaos: Healing with Divine Love” (World
Service Institute, 2009) inż. Robert Fritchie wskazuje, że uzdrawiająca energia Boskiej Miłości
ma zdolność unieważniania negatywnych skutków toksycznego jedzenia i wody, jeśli po prostu
otworzymy się na tę energię przed jedzeniem (aby uzyskać więcej informacji, odwiedź stronę
www.worldserviceinstitute.org).
Innym przykładem wpływu świadomości na przyswajanie pokarmu przez organizm jest fakt,
że ludzie cierpiący na osobowość mnogą mogą mieć poważne uczulenie na jakiś produkt, gdy
są osobą X, jednak to samo jedzenie nie ma na nich najmniejszego wpływu, gdy stają się osobą
Y – dokładnie w tym samym ciele. Bez wątpienia w kwestii jedzenia i odżywiania chodzi o coś
więcej niż tylko tłuszcze, węglowodany, białka, witaminy i kalorie. Dieta to tylko jeden
element, aczkolwiek potężny, kreowania zdrowia. Według licznych badaczy wzorce
żywieniowe związane z niskim ryzykiem zachorowania na raka i serce są zwykle obecne u tych
osób, których inne czynniki dotyczące stylu życia także wiążą się z niskim ryzykiem
zachorowania na raka. Zalicza się do nich spożywanie mniejszej ilości alkoholu i fast foodów,
wykonywanie większej ilości ćwiczeń i optymistyczny światopogląd.
Czerp radość i przyjemność ze spożywania głównie zdrowej, ekologicznej żywności. Nie
zapominaj jednak, że świadomość jedzenia może zmienić wpływ pokarmu na twoje ciało. Dla
mnie przyjemność jedzenia w restauracji, w której mogę się odprężyć i w której ktoś podaje mi
jedzenie, przewyższa szkody wyrządzane mi przez częściowo utwardzane tłuszcze w sosie do
sałatki czy ryby. Badanie przeprowadzone przez Melvina Morse’a w grupie osób, które
przeżyły doświadczenie z pogranicza śmierci, wykazało, że odżywiają się one lepiej od osób
w grupie kontrolnej i ogólnie bardziej o siebie dbają. Nie wynika to z chęci uniknięcia śmierci
w następstwie swojego doświadczenia, ale z tego, że bardziej niż kiedykolwiek wcześniej cenią
sobie życie. Dobre odżywianie to sposób na uznanie swojej wartości i zatroszczenie się
o siebie142.
Nieżyjący już komik George Burns, który dożył setki, pewnego razu powiedział: „Jeśli
wiedziałbym, że będę żył tak długo, bardziej bym o siebie zadbał”. Elementem
długowieczności George’a Burnsa było jego poczucie humoru. Nie trać swojego – i bez niego
nie jedz! Patrz na jedzenie z właściwej perspektywy.
1 Gdy uczęszczałam do szkoły medycznej, jeden z chirurgów, z którym studiowałam, przeprowadzał operacje pomostowania
jelit u chorobliwie otyłych kobiet (i mężczyzn). Chociaż szybko traciły na wadze, wiele z nich po zabiegu nie było w stanie
dostosować się do nowego rozmiaru. Nadal myślały i czuły, że są grube.
2Wszystkie dane statystyczne w tej sekcji pochodzą od National Organization on Women and Body Image, dostępne są
online: www.womenandbodyimage.com.
3 L.
Lissner et al., Variability of Body Weight and Health Outcomes in the Framingham Population, New England Journal of
Medicine, vol. 324 (1991), s. 1839–44.
4 Prosta droga do anoreksji dla chorobliwie ambitnej dorastającej dziewczyny. Szacuje się, że 50% dziewczynek w wieku
przedszkolnym jest do pewnego stopnia bulimicznych lub anorektycznych. Książka Marion Woodman pt. „Addiction to
Perfection: The Still Unravished Bride” (Toronto: Inner City Press, 1982) jest piękną eksploracją głębi problemów
związanych z zaburzeniami odżywiania.
5 A. Tavani et al., Consumption of Sweet Foods and Breast Cancer Risk in Italy, Annals of Oncology, vol. 17, no. 2 (2006),
s. 341–5.
6
Książkę można przeczytać online:
www.seleneriverpress.com/media/pdf_docs/0_How_to_Prevent_Heart_Attacks_BEN_SANDLER_MD_1958.pdf.
7 Zob. obszerną bibliografię literatury medycznej w: National Academy of Sciences, Diet, Nutrition, and Cancer
(Washington, DC: National Academy Press, 1982), s. 73–105.
8 B.
MacMahan et al., Urine Estrogen Profiles in Asian and North American Women, International Journal of Cancer, vol. 14
(1974), s. 161–67; L. E. Dickinson et al., Estrogen Profiles of Oriental and Caucasian Women in Hawaii, New England
Journal of Medicine, vol. 291 (1974), s. 1211–3; D. A. Snowden, list do wydawcy, Journal of the American Medical
Association, vol. 3, no. 254 (1985), s. 356–57; D. W. Cramer et al., Dietary Animal Fat and Relationship to Ovarian Cancer
Risk, Obstetrics and Gynecology, vol. 63, no. 6 (1984), s. 833–38; T. McKenna, Pathogenesis and Treatment of Polycystic
Ovary Syndrome, New England Journal of Medicine, vol. 318 (1988), s. 558; D. Polson, Polycystic Ovaries – A Common
Finding in Normal Women, The Lancet, vol. 1 (1988), s. 870.
9 P. Hill, Diet, Lifestyle, and Menstrual Activity, American Journal of Clinical Nutrition, vol. 33 (1980), s. 1192.
10 A.
Sanchez, A Hypothesis on the Etiologic Role of Diet on the Age of Menarche, Medical Hypotheses, vol. 7 (1981), s.
1339; S. Schwartz, Dietary Influences on Growth and Sexual Maturation in Premenarchal Rhesus Monkeys, Hormones and
Behavior, vol. 22 (1988), s. 231.
11
C. L. Broadhurst, Nutrition and Non-Insulin Dependent Diabetes Mellitus from an Anthropological Perspective,
Alternative Medicine Review, vol. 2, no. 5 (1997), s. 378–99.
12 S.B. Eaton et al., An Evolutionary Perspective Enhances Understanding of Human Nutritional Requirements, Journal of
Nutrition, vol. 126, no. 6 (1996), s. 1732–40; S. B. Eaton, S. B. Eaton III i M. J. Konner, Paleolithic Nutrition Revisited: A
Twelve-Year Retrospective on Its Nature and Implications, European Journal of Clinical Nutrition, vol. 51, no. 4 (1997), s.
207–16; M. Crawford i D. Marsh, Nutrition and Evolution (New Caanan, CT: Keats Publishing, 1995).
13 J. Mercola, The No-Grain Diet (New York: Dutton, 2003), s. 3.
14
J. F. Ludvigsson et al., Small Intestinal Histopathology and Mortality Risk in Celiac Disease, Journal of the American
Medical Association, vol. 302, no. 11 (2009), s. 1171–8.
15 R. J. Farrell i C. P. Kelly, Celiac Sprue, New England Journal of Medicine, vol. 346, no. 3 (2002), s. 180–88.
16
M. Hyman, Gluten: What You Don’t Know Might Kill You, Huffington Post, January 2, 2010, blog dostępny online:
www.huffingtonpost.com/dr-mark-hyman/gluten-what-you-dont-know_b_379089.html.
17Badania cytowane za: P. Lipetz, The Good Calorie Diet (New York: HarperCollins, 1994), s. 72. Ze wszystkiego, co
znalazłam, ta książka zawiera najbardziej pomocne, udokumentowane naukowo informacje na temat różnic między
węglowodanami.
18
R. Melmed et al., The Influence of Emotional State on the Mobilization of Marginal Pool Leukocytes and Insulin-Induced
Hypoglycemia: A Possible Role for Eicosanoids as Major Mediators of Psychosomatic Processes, Annals of the New York
Academy of Sciences, vol. 296 (1987), s. 467–76.
19
J. W. Olney, Brain Lesions, Obesity, and Other Disturbances in Mice Treated with Monosodium Glutamate, Science, vol.
164, no. 880 (1969), s. 719–21; K. He et al., Association of Monosodium Glutamate Intake with Overweight in Chinese
Adults: The INTERMAP Study, Obesity, vol. 16, no. 8 (2008), s. 1875–80.
20 Ta lista oraz inne informacje na temat glutaminianu są dostępne w: Truth in Labeling Campaign, www.truthinlabeling.org.
21 N.
A. Christakis i J. H. Fowler, The Collective Dynamics of Smoking in a Large Social Network, New England Journal of
Medicine, vol. 358, no. 21 (2008), s. 2249–58.
22Dane statystyczne za: K. O’Nell, The Famine Within Probes Women’s Pursuit of Thinness, recenzja filmu Katherine
Gilday The Famine Within, Christian Science Monitor, August 31, 1992.
23 Zob.: www.anad.org/getInformation/abouteatingdisorders.
24 L. K. G. Hsu, The Treatment of Anorexia Nervosa, American Journal of Psychiatry, vol. 143 (1986), s. 573.
25 Zob.: www.nationaleatingdisorders.org.
26 J.
E. Mitchell et al., Medical Complications and Medical Management of Bulimia, Annals of Internal Medicine, vol. 107
(1987), s. 71–7.
27 R.
E. Frisch, The Right Weight: Body Fat, Menarche, and Ovulation, Baillieres Clinical Obstetrics and Gynecology, vol.
4, no. 3 (1990), s. 419–39.
28 M. Eades i M. D. Eades, Protein Power (New York: Bantam Books, 1996).
29
M. Nelson et al., Effects of High-Intensity Strength Training on Multiple Risk Factors for Osteoporitic Fractures: A
Randomized Controlled Trial, Journal of the American Medical Association, vol. 272, no. 24 (1994), s. 1909–14.
30 M.
Bullitt-Jonas, Holy Hunger: A Memoir of Desire (New York: Knopf, 1999), s. 119.
31 Rozmowa prywatna z dr. Michaelem Eadesem, który zapoznał się z istniejącą literaturą na ten temat i podzielił się tym ze
mną.
32 Lean
Beef Shown to Be as Healthy as Chicken and Fish, Food Chemistry News, vol. 32, no. 39 (1990), s. 6. Cyt. za: J.
Bland, list do wydawcy, New England Journal of Medicine, vol. 326, no. 3 (1992), s. 200.
33 A. Wayler et al., Nitrogen Balance Studies in Young Men to Assess the Protein Quality of an Isolated Soy Protein in
Relation to Meat Proteins, Journal of Nutrition, vol. 113, no. 12 (1983), s. 2485–91; A. Baglieri et al., Gastro-Jejunal
Digestion of Soya-Bean-Milk Protein in Humans, British Journal of Nutrition, vol. 72, no. 4 (1994), s. 519–32; F. Mariotti et
al., Nutritional Value of [15N]-Soy Protein Isolate Assessed from Ileal Digestibility and Postprandial Protein Utilization in
Humans, Journal of Nutrition, vol. 129, no. 11 (1999), s. 1992–7; C. Gaudichon et al., Net Postprandial Utilization of [15N]-
Labeled Milk Protein Nitrogen Is Influenced by Diet Composition in Humans, Journal of Nutrition, vol. 129, no. 4 (1999), s.
890–95.
34 N.
Istfan et al., An Evaluation of the Nutritional Value of a Soy Protein Concentrate in Young Adult Men Using the Short-
Term N-Balance Method, Journal of Nutrition, vol. 113, no. 12 (1983), s. 2516–23; V. R. Young et al., A Long-Term
Metabolic Balance Study in Young Men to Assess the Nutritional Quality of an Isolated Soy Protein and Beef Proteins,
American Journal of Clinical Nutrition, vol. 39, no. 1 (1984), s. 8–15.
35
V. R. Young et al., Evaluation of the Protein Quality of an Isolated Soy Protein in Young Men: Relative Nitrogen
Requirements and Effects of Methionine Supplementation, American Journal of Clinical Nutrition, vol. 39, no. 1 (1984), s.
16–24; A. Y. Zezulka i D. H. Calloway, Nitrogen Retention in Men Fed Varying Levels of Amino Acids from Soy Protein
With or Without Added LMethionine, Journal of Nutrition, vol. 106, no. 2 (1976), s. 212–21.
36 V.
R. Young i P. L. Pellett, Plant Proteins in Relation to Human Protein and Amino Acid Nutrition, American Journal of
Clinical Nutrition, vol. 59 (1994), s. 1203S–12S.
37 Istfan
et al., An Evaluation of the Nutritional Value of a Soy Protein Concentrate in Young Adult Men Using the Short-
Term N-Balance Method; Wayler et al., Nitrogen Balance Studies in Young Men to Assess the Protein Quality of an
Isolated Soy Protein in Relation to Meat Proteins; Young et al., Evaluation of the Protein Quality of an Isolated Soy Protein
in Young Men: Relative Nitrogen Requirements and Effects of Methionine Supplementation.
38 C.
T. Cordle, Soy Protein Allergy: Incidence and Relative Severity, Journal of Nutrition, vol. 134, no. 5 (2004), s. 1213S–
9S.
39 Baglieri
et al., Gastro-Jejunal Digestion of Soya-Bean-Milk Protein in Humans.
40
M. Cotterchio et al., Dietary Phytoestrogens Intake Is Associated with Reduced Colorectal Cancer Risk, Journal of
Nutrition, vol. 136, no. 12 (2006), s. 3046–53.
41
H. P. Lee et al., Dietary Effects on Breast-Cancer Risk in Singapore, Lancet, vol. 337, no. 8751 (1991), s. 1197–200.
42 A. H. Wu et al., Tofu and Risk of Breast Cancer in Asian-Americans, Cancer Epidemiology, Biomarkers and Prevention,
vol. 5, no. 11 (1996), s. 901–6.
43 S.Yamamoto et al., Soy, Isoflavones, and Breast Cancer Risk in Japan, Journal of the National Cancer Institute, vol. 9, no.
12 (2003), s. 906–13.
44 Council for Responsible Nutrition, International Researchers Convene Meeting on Isoflavones, wydanie prasowe, June 17,
2009, dostępne online: www.npicenter.com/anm/anmviewer.asp?a=24304&print=yes.
45 K.Taku et al., Soy Isoflavones Lower Serum Total and LDL Cholesterol in Humans: A Meta-Analysis of 11 Randomized
Controlled Trials, American Journal of Clinical Nutrition, vol. 85, no. 4 (2007), s. 1148–56.
46 M. Messina, S. Ho i D. L., Alekel, Skeletal Benefits of Soy Isoflavones: A Review of the Clinical Trial and
Epidemiologic Data, Current Opinion in Clinical Nutrition and Metabolic Care, vol. 7, no. 6 (2004), s. 649–58; M. J.
Messina, Legumes and Soybeans: Overview of Their Nutritional Profiles and Health Effects, American Journal of Clinical
Nutrition, vol. 70 (1999), s. 439S–50S.
47 M.
Messina i G. Redmond, Effects of Soy Protein and Soybean Isoflavones on Thyroid Function in Healthy Adults and
Hypothyroid Patients: A Review of the Relevant Literature, Thyroid, vol. 16, no. 3 (2006), s. 249–58.
48
B. Bruce, M. Messina i G. A. Spiller, Isoflavone Supplements Do Not Affect Thyroid Function in Iodine-Replete
Postmenopausal Women, Journal of Medicinal Food, vol. 6, no. 4 (2003), s. 309–16.
49I. C. Munro et al., Soy Isoflavones: A Safety Review, Nutrition Reviews, vol. 61, no. 1 (2003), s. 1–33; J. Slavin,
Nutritional Benefits of Soy Protein and Soy Fiber, Journal of the American Dietetic Association, vol. 91, no. 7 (1991), s.
816–19.
50 J.
F. Balch, Prescription for Nutritional Healing (New York: Avery Publications, 1990).
51M. Micallef et al., Plasma n-3 Polyunsaturated Fatty Acids Are Negatively Associated with Obesity, British Journal of
Nutrition, vol. 102, no. 9 (2009), s. 1370–4.
52
M. Studer et al., Effect of Different Antilipidemic Agents and Diets on Mortality: A Systematic Review, Archives of
Internal Medicine, vol. 165, no. 7 (2005), s. 725–30.
53 T. A. Sanders et al., Influence of n-6 Versus n-3 Polyunsaturated Fatty Acids in Diets Low in Saturated Fatty Acids on
Plasma Lipoproteins and Hemostatic Factors, Arteriosclerosis, Thrombosis, and Vascular Biology, vol. 17, no. 12 (1997), s.
3449–60; M. H. Davidson, Mechanisms for the Hypotriglyceridemic Effect of Marine Omega-3 Fatty Acids, American
Journal of Cardiology, vol. 98 (2006), s. 27–33.
54A. Leaf i P. C. Weber, Cardiovascular Effects of N-3 Fatty Acids, New England Journal of Medicine, vol. 318, no. 9
(1988), s. 549–57; E. B. Schmidt et al., N-3 Polyunsaturated Fatty Acid Supplementation (Pikasol) in Men with Moderate
and Severe Hypertriglyceridaemia: A Dose-Response Study, Annals of Nutrition and Metabolism, vol. 36, no. 5–6 (1992), s.
283–87; F. B. Hu et al., Fish and Long-Chain Omega-3 Fatty Acid Intake and Risk of Coronary Heart Disease and Total
Mortality in Diabetic Women, Circulation, vol. 107, no. 14 (2003), s. 1852–7; P. J. Skerrett i C. H. Hennekens,
Consumption of Fish and Fish Oils and Decreased Risk of Stroke, Preventive Cardiology, vol. 6, no. 1 (2003), s. 38–41; A.
Zampelas et al., Fish Consumption Among Healthy Adults Is Associated with Decreased Levels of Inflammatory Markers
Related to Cardiovascular Disease: The ATTICA Study, Journal of the American College of Cardiology, vol. 46, no. 1
(2005), s. 120–24.
55 R.L. McLennon, Reversal of Arrhythmogenic Effects of Long-Term Saturated Fatty Acid Intake by Dietary N3 and N6
Polyunsaturated Fatty Acids, American Journal of Clinical Nutrition, vol. 51 (1980), s. 53–58; D. Kim et al., Dietary Fish
Oil Added to Hyperlipidemic Diet for Swine Results in Reduction in Excessive Numbers of Monocytes Attached to Arterial
Epithelium, Arteriosclerosis, vol. 81 (1991), s. 209–16; C. J. Diskin et al., Fish Oil to Prevent Intimal Hyperplasia and
Thrombosis, Nephron, vol. 55 (1990), s. 445–47.
56 U.
N. Das et al., Benzo(a)pyrene and Gamma Radiation Induced Genetic Damage in Mice May Be Prevented by GLA but
Not Arachidonic Acid, Nutrition Research, vol. 5 (1985), s. 101–5.
57 D.
Horrobin et al., Omega-6 Fatty Acids May Reverse Carcinogenesis by Restoring Natural PGE-1 Metabolism, Medical
Hypotheses, vol. 6 (1980), s. 469–86; J. J. Jarkowski i W. T. Cave, Dietary Fish Oil May Inhibit Development of Breast
Cancer, Journal of the National Cancer Institute, vol. 74 (1985), s. 1145–50.
58 J.
M. Kremer, N-3 Fatty Acid Supplements in Rheumatoid Arthritis, American Journal of Clinical Nutrition, vol. 71, no. 1
suppl. (2000), s. 349S–51S; D. Volker et al., Efficacy of Fish Oil Concentrate in the Treatment of Rheumatoid Arthritis,
Journal of Rheumatology, vol. 27, no. 10 (2000), s. 2343–6; C. L. Curtis et al., Effects of n-3 Fatty Acids on Cartilage
Metabolism, Proceedings of the Nutrition Society, vol. 61, no. 3 (2002), s. 381–89.
59
D. Parra et al., A Diet Rich in Long Chain Omega-3 Fatty Acids Modulates Satiety in Overweight and Obese Volunteers
During Weight Loss, Appetite, vol. 51, no. 3 (2008), s. 676–80.
60 R.L. Weank et al., Effect of Low Saturated Fat Diet in Early and Late Cases of Multiple Sclerosis, The Lancet, vol. 336
(1990), s. 1145–50.
61
Z. Harel et al., Supplementation with Omega-3 Fatty Acids in the Management of Dysmenorrhea in Adolescents,
American Journal of Obstetrics and Gynecology, vol. 174, no. 4 (1996), s. 1335–8.
62
C. Campagnoli et al., Polyunsaturated Fatty Acids (PUFAs) Might Reduce Hot Flushes: An Indication from Two
Controlled Trials on Soy Isoflavones Alone and with a PUFA Supplement, Maturitas, vol. 51, no. 2 (2005), s. 127–34.
63
M. Maes et al., In Humans, Serum Polyunsaturated Fatty Acid Levels Predict the Response of Proinflammatory Cytokines
to Psychologic Stress, Biological Psychiatry, vol. 47, no. 10 (2000), s. 910–20.
64 M. G. Enig et al., Dietary Fat and Cancer Trends: A Critique, Federal Proceedings, vol. 37 (1978), s. 25–30.
65 G.
Abraham, Primary Dysmenorrhea, Clinical Obstetrics and Gynecology, vol. 21, no. 1 (1978), s. 139–45.
66 H.
G. Preuss et al., Minimum Inhibitory Concentrations of Herbal Essential Oils and Monolaurin for Gram-Positive and
Gram-Negative Bacteria, Molecular and Cellular Biochemistry, vol. 272, nos. 1–2 (2005), s. 29–34; H. G. Preuss et al.,
Effects of Essential Oils and Monolaurin on Staphylococcus aureus: In Vitro and In Vivo Studies, Toxicology Mechanisms
and Methods, vol. 15, no. 4 (2005), s. 279–85.
67 D.
O. Belluscio i L. E. Ripamonte, Utility of an Oral Formulation of hCG for Obesity Treatment: A Double-Blind Study,
Oral hCG Research Clinic, dostępny online: http:www.indexmedico.com/obesity/hcg.htm; D. O. Belluscio, L. Ripamonte i
M. Wolansky, Utility of an Oral Presentation of hCG (Human Choriogonadotropin) for the Management of Obesity: A
Double-Blind Study, Oral hCG Research Clinic, dostępny online: http://hcgobesity.org/hcg_obesity_study.htm.
68 J.
E. Gangwisch et al., Inadequate Sleep as a Risk Factor for Obesity: Analyses of the NHANES I, Sleep, vol. 28, no. 10
(2005), s. 1289–96.
69 Od tłum.: Rada ds. Żywności i Żywienia.
70 Od
tłum.: Zalecane dzienne spożycie.
71
B. Villeponteau, R. Cockrell i J. Feng, Nutraceutical Interventions May Delay Aging and the Age-Related Diseases,
Experimental Gerontology, vol. 35, nos. 9–10 (2000), s. 1405–17.
72 T.
A. Barringer et al., Effect of a Multivitamin and Mineral Supplement on Infection and Quality of Life. A Randomized,
Double-Blind, Placebo-Controlled Trial, Annals of Internal Medicine, vol. 138, no. 5 (2003), s. 365–71.
73 G.Pocobelli et al., Use of Supplements of Multivitamins, Vitamin C, and Vitamin E in Relation to Mortality, American
Journal of Epidemiology, vol. 170, no. 4 (2009), s. 472–83.
74 Od tłum.: Amerykańskie Stowarzyszenie Chorób Serca.
75
E. R. Miller, Meta-Analysis: High-Dosage Vitamin E Supplementation May Increase All-Cause Mortality, Annals of
Internal Medicine, vol. 142, no. 1 (2005), s. 37–46.
76
C. D. Morris i S. Carson, Routine Vitamin Supplementation to Prevent Cardiovascular Disease: A Summary of the
Evidence for the U.S. Preventive Services Task Force, Annals of Internal Medicine, vol. 139, no. 1 (2003), s. 56–70.
77
M. J. Stampfer et al., Vitamin E Consumption and the Risk of Coronary Disease in Women, New England Journal of
Medicine, vol. 328, no. 20 (1993), s. 1444–9.
78 R.
M. Bostick et al., Reduced Risk of Colon Cancer with High Intakes of Vitamin E: The Iowa Women’s Health Study,
Cancer Research, vol. 53, no. 18 (1993), s. 4230–7.
79 P.
P. Zandi, Reduced Risk of Alzheimer Disease in Users of Antioxidant Vitamin Supplements: The Cache County Study,
Archives of Neurology, vol. 61, no. 1 (2004), s. 82–88.
80M. Lu, Prospective Study of Dietary Fat and Risk of Cataract Extraction Among U.S. Women, American Journal of
Epidemiology, vol. 161, no. 10 (2005), s. 948–59.
81 J.
Higdon, An Evidence-Based Approach to Vitamins and Minerals (New York: Thieme, 2003), s. 253; X. Gao et al., The
Maximal Amount of Dietary Alpha-Tocopherol Intake in U.S. Adults (NHANES 2001–2002), Journal of Nutrition, vol. 136
(2006), s. 1021–6; Q. Jian et al., Gamma-Tocopherol, the Major Form of Vitamin E in the U.S. Diet, Deserves More
Attention, American Journal of Clinical Nutrition, vol. 74 (2001), s. 714–22; P. J. McLaughlin i J. L. Weihrauch, Vitamin E
Content of Foods, Journal of the American Dietetic Association, vol. 75 (1979), s. 647–65; L. C. Nebeling et al., The Impact
of Lifestyle Characteristics on Carotenoid Intake in the United States: The 1987 National Health Interview Survey,
American Journal of Public Health, vol. 87 (1997), s. 268–71; L. C. Nebeling et al., Changes in Carotenoid Intake in the
United States: The 1987 and 1992 National Health Interview Surveys, Journal of the American Dietetic Association, vol. 97
(1997), s. 991–96; A. Scalbert i G. Williamson, Dietary Intake and Bioavailability of Polyphenols, Journal of Nutrition, vol.
130 (2000), s. 2073S–85S; C. Weber, A. Bysted i G. Holmer, Coenzyme Q10 in the Diet-Daily Intake and Relative
Bioavailability, Molecular Aspects of Medicine, vol. 18 (1997), s. S251–54.
82 C. Northrup, The Wisdom of Menopause (New York: Bantam Books, 2001).
83M. R. Malinow et al., The Effects of Folic Acid Supplementation on Plasma Total Homocysteine Are Modulated by
Multivitamin Use and Methylenetetrahydrofolate Reductase Genotypes, Arteriosclerosis, Thrombosis, and Vascular
Biology, vol. 17, no. 6 (1997), s. 1157–62.
84 M. F. Bellamy et al., Oral Folate Enhances Endothelial Function in Hyperhomocysteinaemic Subjects, European Journal
of Clinical Investigation, vol. 29, no. 8 (1999), s. 659–62; A. Bronstrup et al., Effects of Folic Acid and Combinations of
Folic Acid and Vitamin B-12 on Plasma Homocysteine Concentrations in Healthy, Young Women, American Journal of
Clinical Nutrition, vol. 68, no. 5 (1998), s. 1104–10.
85 A. Vahratian et al., Multivitamin Use and Risk of Preterm Birth, American Journal of Epidemiology, vol. 160, no. 9
(2004), s. 886–92.
86 R.
A. Anderson i S. Koslovsky, Chromium Intake, Absorption, and Excretion of Subjects Consuming Self-Selected Diets,
American Journal of Clinical Nutrition, vol. 41 (1985), s. 1177–80.
87 W.
Mestz et al., Present Knowledge of the Role of Chromium, Fedéral Proceedings, vol. 33 (1974), s. 2275–83.
88
Co ciekawe, mleko z piersi zawiera 300 mg wapnia na kwartę, a mleko krowie 1200 mg. Jednak niemowlę karmione
piersią wchłania więcej wapnia niż niemowlę karmione mlekiem krowim. Więcej niekoniecznie znaczy lepiej. Źródło: W.
Manahan, Eat for Health (Tiburon, CA: H. J. Kramer, 1988), s. 164.
89 F.
A. Oski, Don’t Drink Your Milk (Brushton, NY: Teach Services, 1996); dostępna w: Teach Services, 800-367-1844 i
518-358-3494 lub na: www.teachservices.com.
90 D.Cramer et al., Galatose Consumption and Metabolism in Relation to the Risk of Ovarian Cancer, The Lancet, vol. 2, no.
8654 (1989), s. 66–71.
91 A.
J. Lanou, S. E. Berkow i N. D. Barnard, Calcium, Dairy Products, and Bone Health in Children and Young Adults: A
Reevaluation of the Evidence, Pediatrics, vol. 115, no. 3 (2005), s. 736–43.
92 T. C. Campbell, cytowany w: More on the Dietary Fat and Breast Cancer Link, NABCO News, vol. 4, no. 3 (1990), s. 1–
2.
93 Manahan,
Eat for Health. Dentyści zwracają uwagę, że na pierwszym miejscu osteoporoza pojawia się w żuchwie i wiąże
się z chorobą przyzębia, która jest główną przyczyną utraty zębów przez osoby dorosłe.
94 T.C. Campbell, Nutrition, Environment, and Health Project: Chinese Academy of Preventive Medicine-Cornell-Oxford,
ogłoszony w: Nathaniel Mead, The Champion Diet, East West, September 1990, s. 46.
95 M.
F. Holick, Vitamin D Deficiency, New England Journal of Medicine, vol. 357, no. 3 (2007), s. 266–81.
96 L.
M. Bodnar, M. A. Krohn i H. N. Simhan, Maternal Vitamin D Deficiency Is Associated with Bacterial Vaginosis in the
First Trimester of Pregnancy, Journal of Nutrition, vol. 139, no. 6 (2009), s. 1157–61.
97
M. Sneve, Y. Figenschau i R. Jorde, Supplementation with Cholecalciferol Does Not Result in Weight Reduction in
Overweight and Obese Subjects, European Journal of Endocrinology, vol. 159, no. 6 (2008), s. 675–84; S. D. Sibley et al.,
Plasma Vitamin D: A Predictor of Subsequent Weight Loss Success, prezentacja na: 91st Annual Meeting of the Endocrine
Society, Washington, DC, June 11, 2009, dostępna także online: www.abstracts2view.com/endo/view.php?
nu=ENDO09L_OR14-5.
98 Holick, Vitamin D Deficiency.
99
J. J. Cannell et al., On the Epidemiology of Influenza, Virology Journal, vol. 5, no. 29 (2008), dostępny także online:
http://www.virologyj.com/content/5/1/29.
100B. Dawson-Hughes et al., Effect of Vitamin D Supplementation on Wintertime and Overall Bone Loss in Healthy
Postmenopausal Women, Annals of Internal Medicine, vol. 115, no. 17 (1991), s. 505–12.
101
R. D. Jackson et al., Calcium Plus Vitamin D Supplementation and the Risk of Fractures, New England Journal of
Medicine, vol. 354, no. 7 (2006), s. 669–83.
102
Metabolizm kości wymaga również witaminy C, D i wielu minerałów śladowych, w tym cynku, krzemu, miedzi, boru i
manganu. Wszystkie te substancje, działając synergistycznie, budują kości.
103
M. Grossman, J. Kirsner i I. Gillespie, Basal and Histalog-Stimulated Gastric Secretion in Control Subjects and Patients
with Peptic Ulcer or Gastric Cancer, Gastroenterology, vol. 45 (1963), s. 15–26.
104
R. Recker, Calcium Absorption and Achlorhydria, New England Journal of Medicine, vol. 313 (1985), s. 70–73; M. J.
Nicar i C. Y. C. Pak, Calcium Bioavailability from Calcium Carbonate and Calcium Citrate, Journal of Clinical
Endocrinology and Metabolism, vol. 61 (1985), s. 391–93.
105 Rozmowa prywatna z Jeffreyem Blandem.
106
D. Michaelson et al., Bone Mineral Density in Women with Depression, New England Journal of Medicine, vol. 335
(1996), s. 1176–81.
107
M. J. Eisenberg, Magnesium Deficiency and Sudden Death, American Heart Journal, vol. 124, no. 2 (1992), s. 544–49; P.
D. Turlapaty i B. M. Altura, Magnesium Deficiency Produces Spasms in Coronary Arteries: Relationship to Etiology of
Sudden Death Ischemic Heart Disease, Science, vol. 208, no. 4440 (1980), s. 198–200; B. M. Altura, Sudden Death
Ischemic Heart Disease and Dietary Magnesium Intake: Is the Target Site Coronary Vascular Smooth Muscle?, Medical
Hypotheses, vol. 5, no. 8 (1979), s. 843–48.
108 B.
S. Levine i J. W. Coburn, Magnesium, the Mimic/Antagonist of Calcium, New England Journal of Medicine, vol. 310,
no. 19 (1984), s. 1253–5.
109Institute of Medicine, Dietary Reference Intakes for Calcium, Phosphorus, Magnesium, Vitamin D, and Fluoride
(Washington, DC: National Academy Press, 1997).
110 Od
tłum.: Rada ds. Odpowiedzialnego Żywienia.
111 M. DeVos, Articular Disease and the Gut: Evidence of a Strong Relationship Between Spondylarthropathy and
Inflammation of the Gut in Man, Acta Clinica Belgica, vol. 45, no. 10 (1990), s. 20–24; P. Jackson et al., Intestinal
Permeability in Patients with Eczema and Food Allergy, The Lancet, vol. 1 (1981), s. 1285.
112
A. M. Larson et al., Acetaminophen-Induced Acute Liver Failure: Results of a United States Multicenter, Prospective
Study, Hepatology, vol. 42, no. 6 (2005), s. 1364–72.
113
Trzyczęściowa seria na temat powszechnych problemów jelitowych i holistycznego leczenia jest dostępna w
kwietniowym, majowym i czerwcowym wydaniu biuletynu C. Northrup, Health Wisdom for Women.
114 Wiadomo,
że poziom IgG ulega zmianie w przypadku chorób związanych z dysbiozą jelit i alergiami pokarmowymi. IgG
jest immunoglobuliną zaangażowaną w odpowiedź organizmu na zjawiska zewnętrzne, takie jak pyłki, sierść zwierząt,
trawa, pszenica itp., które zwykle nie są szkodliwe dla naszego ciała. Jednak u tych ludzi, którzy są przewlekle poddani
działaniu stresu, zarówno emocjonalnie, jak i fizycznie, poziom IgG jest podniesiony i stwarza możliwość zaistnienia
odpowiedzi hiperimmunologicznej, co powoduje reakcje na powszechnie występujące w środowisku substancje. U
niektórych osób poziom IgG jest obniżony, co z kolei powoduje obniżenie odporności, a tym samym zwiększenie
podatności na przeziębienia itp.
115
Jednym z dobrych laboratoriów jest Immuno Laboratories w Fort Lauderdale, FL; 800-231-9197 lub 954-691-2500;
www.immunolabs.com.
116 T.
Shirakawa et al., Lifestyle Effect on Total IgG: Lifestyles Have a Cumulative Impact of Controlling Total IgG Levels,
Allergy, vol. 46 (1991), s. 561–69; I. Waxman, Case Records of the MGH: A 59-Year-Old Woman with Abdominal Pain
and an Abnormal CT Scan, New England Journal of Medicine, vol. 329, no. 5 (1993), s. 343–49.
117 Dane
za: Brain/Mind Bulletin, December 1988.
118 T.
Petros, artykuł w: Physiology and Behavior, vol. 41 (1991), s. 25–30.
119 W.
C. Willett et al., Moderate Alcohol Consumption and the Risk of Breast Cancer, New England Journal of Medicine,
vol. 316, no. 19 (1987), s. 1174–80.
120 Od
tłum.: Monitorowanie Przyszłości.
121 J.
A. Ewing, Detecting Alcoholism. The CAGE Questionnaire, Journal of the American Medical Association, vol. 252,
no. 14 (1984), s. 1905–7.
122 Dane
za: www.cdc.gov/tobacco/data_statistics/fact_sheets/health_effects/tobacco_related_mortality/index.htm.
123 L.
D. Johnson et al., More Good News on Teen Smoking: Rates at or Near Record Lows, University of Michigan News
Service, Ann Arbor, MI (2008), dostępny online: www.monitoringthefuture.org.
124 Ibid.
125
Centers for Disease Control and Prevention, Annual Smoking-Attributable Mortality, Years of Potential Life Lost, and
Productivity Losses United States, 1997–2001, Morbidity and Mortality Weekly Report, vol. 54, no. 25 (2005), s. 625–28,
dostępny online: www.cd.gov/mmwr/preview/mmwrhtml/mm5425a1.htm.
126
National Center for Health Statistics, Health, United States, 2008 (Hyattsville, MD: U.S. Department of Health and
Human Services, Centers for Disease Control and Prevention, National Center for Health Statistics, 2009).
127Centers for Disease Control and Prevention, Cigarette Smoking Attributable Morbidity-U.S., 2000, Morbidity and
Mortality Weekly Report, vol. 52, no. 35 (2003), s. 842–44.
128F. Clavel-Chapelon et al., Smoking Cessation Rates Four Years After Treatment by Nicotine Gum and Acupuncture,
Preventive Medicine, vol. 26, no. 1 (1997), s. 25–28.
129B. Haglund et al., Cigarette Smoking as a Risk Factor for Sudden Infant Death Syndrome, American Journal of Public
Health, vol. 80, no. 1 (1990), s. 29–32.
130 California
Environmental Protection Agency, Proposed Identification of Environmental Tobacco Smoke as a Toxic Air
Contaminant (June 2005).
131 U.S.
Department of Health and Human Services, Women and Smoking: A Report of the Surgeon General (Washington,
DC: Public Health Service, 2001).
132
California Environmental Protection Agency, Health Effects of Exposure to Environmental Tobacco Smoke (2005),
dostępny online: www.epa.gov/smokefree/healtheffects.html.
133
R. A. Riemersma et al., Risk of Angina Pectoris and Plasma Concentration of Vitamins A, C, E and Carotene, The
Lancet, vol. 337 (1991), s. 1–5.
134 Od red.: slogan użyty w kampanii reklamowej papierosów Virginia Slims z 1968 r., kierowanej do wyzwolonych kobiet.
135 Od
tłum.: Amerykańskie Towarzystwo Chorób Płuc.
136 Od
tłum.: Amerykańskie Towarzystwo Walki z Rakiem.
137 Od tłum.: Fundacja Ameryki Wolnej od Dymu.
138 S.
E. Moner, Acupuncture and Addiction Treatment, Journal of Addictive Disease, vol. 15, no. 3 (1996), s. 79–100.
139 S.
Miller, Food for Thought: A New Look at Food and Behavior (New York: Prentice-Hall, 1979).
140 A. Schauss, Diet, Crime, and Delinquency (Berkeley, CA: Parker House, 1980).
141 R.
M. Nerem, M. J. Levesque i J. T. Cornill, Social Environment as a Factor in Diet-Induced Atherosclerosis, Science,
vol. 208, no. 4451 (1980), s. 1474–6.
142 M. Morse, Transformed by the Light (New York: Villard, 1992).
ROZDZIAŁ 18.

Moc płynąca z ruchu


Ciało tworzy duszę w równym stopniu, co dusza tworzy ciało.
– David Spangler
Bardzo niewiele wiadomo w naszych czasach o magii, która tkwi w ruchu i sile pewnych
gestów. Liczba fizycznych ruchów, które większość ludzi wykonuje w życiu, jest bardzo
ograniczona. Po stłumieniu i zdyscyplinowaniu swoich ruchów na pierwszych etapach
dzieciństwa uciekają się do zestawu nawyków, rzadko urozmaicanych. Podobnie ich
czynności umysłowe reagują na ustalone wzorce, często powtarzalne. Poprzez
powtarzanie ruchów fizycznych i mentalnych ograniczają ekspresję, aż stają się podobni
aktorom, którzy każdej nocy odgrywają tę samą rolę. Dzięki nim mija całe ich życie i nie
podejrzewają nawet, że istnieje świat tańca, którego tak bardzo im brakuje.
– Isadora Duncan

C iało jest stworzone, aby się ruszać, rozciągać i biegać. Ćwiczenie jest naturalne dla dzieci
i powinno być naturalne dla nas wszystkich. Wspaniale jest mieć silne, gibkie ciało –
w tym silne i wytrzymałe serce. Ćwiczenia fizyczne lub jakiegoś rodzaju regularna aktywność
fizyczna jest istotnym elementem kreowania zdrowia, dlatego też ćwiczenia znajdują się
u podstaw nowej piramidy żywieniowej USDA. Nawet niepełnosprawne lub sparaliżowane
kobiety mogą odnieść korzyści ze wzmacniania górnej części ciała i podnoszenia kondycji
układu sercowo-naczyniowego.
Ćwiczenia powinny stanowić element twojego zobowiązania wobec siebie. Łatwo jest je
odłożyć na później, gdy już wysprzątamy dom, wykonamy pracę czy też sprawdzimy maile.
Obowiązki domowe i zawodowe nigdy się nie skończą, nawet po śmierci. Spójrz na to tak:
biorąc pod uwagę, że ćwiczenia wydłużają życie średnio o 7 lat, ćwicząc, oszczędzasz czas.
Jeśli będziemy czekały, żeby się sobą zająć aż do chwili, gdy zrobimy wszystko inne, nigdy nie
zostanie nam dość czasu, żeby ćwiczyć. Jeśli nie przeznaczymy czasu na ćwiczenia, nigdy go
nie znajdziemy. Ćwiczenie to istotny element kontrolowania wagi ciała. W wywiadzie
rodzinnym mam choroby serca, ale nie ćwiczę z obawy przed nimi. Ćwiczę, bo sprawia mi to
przyjemność, a moje ciało to uwielbia! Stare przysłowie: „Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz”
odnosi się w równym stopniu do ćwiczeń, co do innych obszarów życia. Dotarcie do tego
miejsca zajęło mi ponad 40 lat. Najpierw musiałam pokonać dziedzictwo, z którym dorastałam,
mówiące, że „im trudniej, tym lepiej”.

Nasze dziedzictwo kulturowe


Wiele kobiet, zanim poczuje się swobodnie z aktywnością fizyczną, musi uzdrowić wyniesione
z dzieciństwa przekonania, które dotyczą sposobu postrzegania własnej osoby oraz swoich
fizycznych możliwości. Od czasów szkolnych mnóstwo kobiet nie czuje się naturalnie
w związku z własną sprawnością fizyczną, gdyż nie są „dobre” w sportach. Dr John Douillard,
autor książki pt. „Body, Mind, and Sport” (Three Rivers Press, 2001) oraz pionier w zakresie
kondycji fizycznej i świadomości, przytacza ankietę Louisa Harrisa, który ujawnia, że ponad
50% Amerykanów doświadczyło pierwszej porażki w życiu w sporcie! Powodem, dla którego
wiele dziewczyn nie ma umiejętności pozwalających im odnieść sukces w sporcie, jest to, że
nikt ich tego nie nauczył. Jedna z moich przyjaciółek, która zawodowo grała w baseball,
powiedziała mi, że gdy chłopcy po raz pierwszy uczą się grać, też grają „jak dziewczyny”.
Chłopcy uczą się „grać jak chłopcy” dzięki długiej praktyce pod okiem tych, którzy są lepsi od
nich. To element ich kulturowego dziedzictwa.
Czy należysz do osób, których w szkole nigdy nie wybrano do drużyny siatkówki? Czy
odniosłaś wrażenie, że musisz przestać udzielać się w sporcie razem z chłopcami w momencie,
gdy zaczęły ci rosnąć piersi? Sprawdź, czy twoja historia i informacje, które otrzymałaś, będąc
dziewczynką, powstrzymują cię obecnie przed czerpaniem radości z aktywności fizycznej. Jeśli
tak jest, uświadom to sobie, tak byś mogła tego w pełni doświadczyć i to odpuścić. Oczywiście,
nawet jeśli nadal nie lubisz sportu, istnieje wiele innych sposobów, żeby zachować formę. Gra
w piłkę i kondycja fizyczna nie muszą iść ze sobą w parze. Najlepiej ujął to dr Brian Swimme,
fizyk i autor książki pt. „The Universe Is a Green Dragon” (Bear, 1985), mówiąc: „Ćwiczenie
to tak naprawdę wprowadzanie w życie. Ćwicząc, wprowadzamy w życie pamięć przodków.
Nasze ciała pamiętają, że żyliśmy wśród drzew i lasów. Jeśli mamy rozwinąć zdolności
intelektualne, emocjonalne i duchowe, musimy się czołgać, wspinać i biegać. […] Postrzegamy
ćwiczenia w kategoriach zrzucania wagi i pozbywania się tkanki tłuszczowej. Jednak ćwiczenie
to pozwalanie, by ciało przypomniało sobie przeszłość i wykorzystało w pełni wszystkie
połączone ze sobą siły istnienia, myślenia i refleksji”1. Uwielbiam ten cytat; zawsze sprawia, że
czuję się dobrze!
Wiele cielesnych zmian, które wiążemy z procesem starzenia, nie ma nic wspólnego ze
starzeniem per se. Ubytek masy mięśniowej i przyrost tkanki tłuszczowej mogą być czymś
normalnym w naszej kulturze, ale taki stan rzeczy niekoniecznie jest naturalny – i nie należy go
oczekiwać. Jest on spowodowany brakiem aktywności oraz wpływem kumulujących się stresu
glikemicznego i insulinooporności w połączeniu ze światopoglądem, który oczekuje, że wraz
z wiekiem będziemy tracić siły. Ten sposób myślenia to wiara, a nie prawda naukowa. Jestem
teraz bardziej elastyczna i sprawna, niż gdy miałam dwadzieścia kilka lat! Niestety nasze
„plemię” zbiorowo wierzy, że po 50. roku życia powinnyśmy się rozpaść. Nie mamy
kulturowej tradycji, która by nas nauczyła, że z wiekiem możemy się doskonalić. Chociaż
istnieją niezliczone wyjątki od tej zasady, wciąż cierpimy z powodu zbiorowego urojenia na
temat tego, co się dzieje z naszym ciałem wraz z upływem czasu.

Korzyści płynące z wykonywania ćwiczeń


Promotorka zdrowia Joanne Cannon definiuje kondycję fizyczną jako „umiejętność sprostania
fizycznym zadaniom swojego dnia plus jedna sytuacja awaryjna”. Podoba mi się ta definicja,
gdyż jest bardzo indywidualna. Poczucie siły i kompetencji stanowi istotny element budowania
zdrowia. Badania wykazują, że w porównaniu z kobietami prowadzącymi siedzący tryb życia
kobiety, które są stosunkowo aktywne fizycznie, odnoszą takie oto korzyści2:

niższy poziom białka C-reaktywnego (odpowiadającego za stan zapalny związany


z szeregiem problemów zdrowotnych, w tym chorób serca i niektórych nowotworów)3,
ogólnie niższy wskaźnik występowania raka i lepiej funkcjonujący układ
immunologiczny (więcej białych krwinek i wyższy poziom immunoglobuliny)4,
mniejsze ryzyko raka piersi (wykazano, że u kobiet ćwiczących co najmniej 4 godziny
tygodniowo występuje 37-procentowa redukcja ryzyka raka piersi5; u kobiet z niskim
BMI [mniej niż 22,8], które regularnie ćwiczą, ryzyko to jest mniejsze o 72%)6,
spodziewany okres życia wydłużony średnio o 7 lat7; wyniki niedawno
przeprowadzonego badania, zamieszczone w New England Journal of Medicine,
wskazały, że kobiety o słabej kondycji fizycznej, u których nie występowały żadne
objawy chorobowe, miały 2-krotnie wyższe ryzyko śmierci niż sprawne kobiety
w dobrej kondycji8,
znaczna redukcja ryzyka zawału i udaru na skutek korzystnego wpływu ćwiczeń na
funkcjonowanie naczyń krwionośnych9,
mniej depresji i lęku oraz większa wydajność i szybkość działania umysłu (niektóre
badania wykazały lepsze wyniki w testach na iloraz inteligencji)10,
lepsze działanie funkcji poznawczych w średnim wieku i później11,
większe rozluźnienie, większa asertywność, większa spontaniczność, większy
entuzjazm, lepszy stosunek do ciała i większa samoakceptacja12,
mocniejsze kości, zwiększona gęstość kości, zwiększona masa kostna, zwiększona
oporność kości na uszkodzenia mechaniczne i złamania13,
spokojniejszy sen14,
wyższe poczucie własnej wartości15,
o wiele bardziej satysfakcjonujący seks16.

Inną korzyścią z wykonywania ćwiczeń fizycznych jest zwiększenie wrażliwości tkanek na


insulinę – dlatego powstrzymują szok glikemiczny, insulinooporność oraz rozwój cukrzycy
insulinoniezależnej17. Jak pamiętasz z rozdziału 17, do insulinooporności dochodzi najpierw
w mięśniach szkieletowych. Regularnie wykonywane ćwiczenia to istotny element
kontrolowania poziomu cukru we krwi oraz wagi ciała. Ćwiczenia dodają też energii. Jeśli
jesteś chronicznie zmęczona, może to oznaczać, że zbyt mało się ruszasz. (Czasami jednak
zmęczenie wynika z braku odpoczynku. Musisz to sprawdzić sama). Często ćwiczenia łagodzą
objawy PMS18. Ćwiczenia wykonywane z umiarem przez kobiety w ciąży redukują częstość
zatwardzeń, hemoroidy i częstotliwość występowania komplikacji związanych z żylakami,
a także łagodzą poranne mdłości19. Jak wspomniano w rozdziale 12, regularne ćwiczenia
w czasie ciąży zmniejszają również szansę na poród noworodków z nadwagą20.
Według dr. med. Johna Rateya, profesora klinicznego psychiatrii w Harvard Medical School
i autora książki pt. „Spark: The Revolutionary New Science of Exercise and the Brain” (Little,
Brown, 2008), ćwiczenia pomagają również zachować młodość, żywotność i elastyczność
mózgu, częściowo dlatego, że mogą stymulować powstawanie nowych komórek mózgowych.
Dr Ratey zauważa, że ćwiczenie ułatwia ten proces bardziej niż jakikolwiek inny rodzaj
aktywności czy farmaceutyku. W swojej książce bada związek między wysiłkiem fizycznym
a funkcjonowaniem mózgu i pokazuje, w jaki sposób nawet umiarkowane ćwiczenia
doładowują obwody mentalne poprzez zmniejszenie lęku, stresu i depresji, zwiększenie
pojemności pamięci i zdolności uczenia się nowych rzeczy oraz poprawę funkcji motorycznych
i uwagi słuchowej u zdrowych dorosłych w starszym wieku. Twierdzi, że nawet ci, którzy mają
nadwagę, widzą poprawę nastroju i jakości operacji poznawczych po przejściu programu
ćwiczeń w ciągu zaledwie 12 tygodni. Jedno z badań, które Ratey omawia, wykazało, że
ćwiczenia redukują objawy depresji tak samo jak leki na receptę (więcej informacji uzyskasz na
stronie www.johnratey.com).
Ćwiczenia i intuicja
Umysł przenika ciało. Rytmiczne i powtarzalne ruchy pomagają dotrzeć do intuicji, dzięki
czemu zwiększa się dostęp do umysłu – umysłu w nogach, sercu i mięśniach. Ćwiczenia są
niezbędne dla pełnego przetrawienia myśli. Przyspieszenie tętna pozwala ci żyć pełniej. Budzi
się ciało, a jednocześnie budzi się umysł. W trakcie treningu spontanicznie uzyskujesz wgląd
w siebie. Gdy nie ćwiczysz, w końcu odkryjesz, że ciało się tego domaga!
Badania wykazały, że jednostajny ruch wzbudza częstotliwość fal mózgowych alfa, a stan ten
związany jest z lepszą intuicją. Intensywne ćwiczenia doskonale równoważą aktywność
umysłową, której tak często wymaga od nas współczesne życie.
Ludzie mają różne podejście do ćwiczeń i aktywności fizycznej. Każda z nas ma wrodzone
wyczucie tego, co jest dobre dla naszych ciał. Jako naukowiec w rodzinie „mięśniaków”
musiałam odkryć prawdę o tym, co jest dla mnie najlepsze. Będziesz musiała odkryć własną
prawdę. Twoja prawda nie musi się pokrywać z tym, co jest „właściwe” według autorytetu
z zewnątrz. Na różnych etapach życia może ci odpowiadać inne podejście do ćwiczeń.
Niektórym kobietom wystarcza 20-minutowy spacer 3 razy w tygodniu. Dla innych najlepsze
są aerobik, ćwiczenia siłowe lub taniec. Ponad wszystko ćwiczenia i ruch powinny być zabawą
i sprawiać ci radość.
Jak rozruszać swoje ciało
Ćwiczenia aerobowe i docelowa częstość akcji serca. Większość ekspertów zgadza się, że 20
minut ćwiczeń aerobowych 3 razy w tygodniu jest odpowiednie dla utrzymania sprawności
układu sercowo-naczyniowego. Ćwiczenia aerobowe utrzymują w formie serce, płuca i cały
układ sercowo-naczyniowy. Ponadto spalają nadmiar tkanki tłuszczowej. Ćwiczenia aerobowe
to takie, podczas których częstość akcji serca podnosi się na 15–20 minut do tzw. strefy
docelowej.
Jeśli chcesz obliczyć dla siebie docelową częstość akcji serca, wykonaj poniższe działania:
1. Odejmij swój wiek od 220.
2. Od tej liczby odejmij spoczynkową częstość akcji serca (uderzenia na minutę).
3. Pomnóż wynik przez współczynnik ćwiczeń. Wynosi on 0,6 w przypadku osób
początkujących i 0,8 w przypadku osób zaawansowanych.
4. Do wyniku z punktu 3 dodaj spoczynkową częstość akcji serca. Ta liczba jest twoją
docelową częstością akcji serca w uderzeniach na minutę. Możesz podzielić wynik przez 6,
żeby określić częstość akcji serca dla 10-sekundowych cykli.
Na przykład: masz 32 lata. Twoja spoczynkowa częstość akcji serca wynosi 60 i jesteś osobą
początkującą. Stąd też: 220 – 32 = 188; 188 – 60 = 128; 128 × 0,6 = 76,8; 76,8 + 60 = 136,8.
Twoja docelowa częstość akcji serca wynosi 137 uderzeń na minutę lub 23 uderzenia na 10-
sekundowy cykl.
Oddychanie przez nos: nowe podejście do docelowej częstości akcji serca i spraw temu
towarzyszących. Dr kręgarstwa John Douillard, dyrektor programu „Invincible Athlete”
[Niezwyciężony Sportowiec – przyp. tłum.] w Boulder w Kolorado, odkrył, że docelowa
częstość akcji serca oraz większość pozostałych „prawd na temat sprawności fizycznej” nie
dotyczy osób, które podczas wykonywania ćwiczeń oddychają głęboko przez nos i świadomie
dostrajają się do potrzeb ciała. Gdy się tego nauczysz, możesz z powodzeniem odbyć trening,
w trakcie którego rytm twojego serca oraz oddechu będzie o wiele wolniejszy i dużo bardziej
komfortowy od tego oczekiwanego. Spostrzeżenia dr. Douillarda zrewolucjonizowały sposób,
w jaki postrzegam sport oraz ćwiczenia, i ogromnie zwiększyły radość czerpaną z aktywności
fizycznej (więcej informacji znajdziesz na stronie dr. Douillarda: www.lifespa.com).
Poświęć teraz chwilę i weź trzy powolne, głębokie oddechy przez usta. Gdy skończysz,
zatrzymaj się na chwilę i weź trzy pełne, głębokie oddechy przez nos, pozwalając, by powietrze
dotarło do dolnych płatów płuc. Oceń, który sposób oddychania dostarcza do płuc największą
ilość powietrza. Oddychanie przez nos wygrywa bez dwóch zdań, choć początkowo może
wydawać się trudniejsze. Niemowlęta naturalnie oddychają przez nos. Zwierzęta także. (Czy
kiedykolwiek widziałaś, żeby koń wyścigowy oddychał przez usta?) Oddech przez usta jest
objawem stresu. Oddychanie przez nos jest natomiast związane z równowagą układu
przywspółczulnego oraz współczulnego w ciele i jest medytacyjne; wzmacnia równowagę
pomiędzy prawą i lewą półkulą mózgową. Gdy nauczysz się oddychać w trakcie ćwiczeń przez
nos, praca twoich płuc będzie bardziej skuteczna i przy mniejszym wysiłku osiągniesz wyższy
niż kiedykolwiek wcześniej poziom sprawności fizycznej.
Rozważ także szersze implikacje, jakie to ze sobą niesie. Bierzemy 28 tysięcy oddechów
dziennie. Jeśli oddech jest płytki, brany przez usta i ograniczony głównie do górnych płatów
płuc, ciało otrzymuje informację, że znajdujemy się w sytuacji awaryjnej. Wzrasta tętno
i poziom związków chemicznych powiązanych ze stresem. Większość chorób ma związek ze
stresem, który możemy ograniczyć lub nasilić przy każdym oddechu. Ucząc się głęboko
oddychać przez nos, wypełniając powietrzem dolne partie płuc i pozwalając na pełne
rozszerzenie klatki piersiowej, rozluźniamy ciało i odczuwamy spokój. Ciało zacznie działać
wtedy skuteczniej. Prawidłowe oddychanie może uzdrowić zapalenie zatok, przewlekłe
przeziębienie, a nawet astmę. Niejedna kobieta wyznała, że oddychając przez nos, pozbyła się
ataków astmy! Jestem przekonana, że każdy powinien przyswoić sobie tę metodę oddychania
nie tylko na potrzeby ćwiczeń, ale także codziennego życia.
W tradycyjnym treningu sportowym i w fitnessie uczymy się jednak, że rodzaj bezstresowego
ćwiczenia, które promuje oddychanie nosem, jest sprzeczne z naszym etosem nie ma bólu, nie
ma efektu. Gdy w szkole średniej moja córka biegała po bieżni, a po zakończeniu biegu czuła
się dobrze i przepełniała ją energia, jej trener mówił, że nie włożyła w to wystarczająco dużo
wysiłku! Dowody na to mogłam znaleźć w każdej siłowni, w jakiej byłam. Ponieważ ćwiczenia
wykonywane w ten sposób są tak nieprzyjemne, ludzie słuchają głośnej muzyki lub oglądają
programy w telewizji, żeby nie czuć reakcji ciała na ćwiczenia.
Jednak w momencie, gdy zaczniesz prawidłowo oddychać i cieszyć się wynikającym z tego
stanem medytacyjnym, dostroisz się do potrzeb ciała i zaczniesz je szanować bardziej niż
kiedykolwiek wcześniej, zamiast próbować nie zauważać, jak się ono czuje. Dokładnie
zrozumiesz, że powiedzenie im trudniej, tym lepiej jest fizjologicznie nieprawidłowe. Odkryjesz
także, że ćwiczenia, sport i każdy trening stają się bardzo osobistym czasem dostrojenia
i wzmacniania siebie. To, co niegdyś było przykrym obowiązkiem, stanie się radością. Teraz,
zamiast wymuszać ruch zgodnie z czyimś standardem, moje ćwiczenia i sport są moją osobistą
sprawą. Nie oznacza to, że nie dążę do lepszych wyników. Dążę.
Ćwiczenia aerobowe i trening siłowy. Ćwiczenia aerobowe w połączeniu z treningiem
siłowym są skuteczniejsze, gdyż trening siłowy zwiększa ilość tkanki mięśniowej w ciele
w stosunku do tkanki tłuszczowej znacznie efektywniej od samych ćwiczeń aerobowych21.
Badania wykazują, że wytwarzamy średnio niecały kilogram tkanki tłuszczowej rocznie. Jeśli
nie ćwiczymy regularnie, rocznie tracimy także 0,25 kg tkanki mięśniowej. Zanik mięśni
wynika z pojawiania się tkanki tłuszczowej. Trening siłowy zapobiega utracie tkanki
mięśniowej, tak powszechnemu zjawisku w zaawansowanym wieku. Aerobowy trening siłowy
zazwyczaj pozwala nam zyskać więcej tkanki mięśniowej niż poprzez same ćwiczenia
aerobowe. Ponadto pomaga rzeźbić mięśnie, dzięki czemu wyglądamy zdrowiej. Zwiększona
siła mięśniowa, będąca efektem treningu siłowego, jest korzystna dla kobiet, u których górne
partie ciała są zwykle słabsze. (Starsze kobiety łamią kości udowe nie tylko z powodu
osteoporozy, ale także osłabienia mięśni i obniżonej siły, przez co są bardziej narażone na
upadki. Badanie przeprowadzone w Vancouver w 2008 r. wykazało, że grupa osób w wieku 70
lat, która korzystała z domowego treningu łączącego spacer 2 razy w tygodniu z ćwiczeniami
siłowymi i równowagi, po roku zmniejszyła o 36% liczbę upadków)22.
Ćwiczenia aerobowe w połączeniu z treningiem siłowym skuteczniej redukują tkankę
tłuszczową i powodują większy przyrost tkanki mięśniowej. Jest to tak istotne, ponieważ 0,5 kg
mięśni potrzebuje 30–50 kalorii dziennie, aby funkcjonować; 0,5 kg tkanki tłuszczowej
potrzebuje mniejszej liczby kalorii. Pamiętaj, że tkanka tłuszczowa obfituje w receptory
insulinowe, które wykazują tendencję do „blokowania” jej w miejscu, podczas gdy mięśnie
pomagają spalać tłuszcz. Ludzie o większej masie mięśniowej mają szybszą przemianę materii.
To dlatego otyłe kobiety z dużą ilością tkanki tłuszczowej często nie zrzucają wagi, nawet gdy
jedzą stosunkowo mało. Aby zmienić swój metabolizm, muszą one zwiększyć aktywność
fizyczną i zredukować lub wyeliminować węglowodany o wysokim indeksie glikemicznym. To
resetuje metabolizm ciała, dzięki czemu łatwiej uwalnia się tłuszcz.
Powszechnie wiadomo, że zmineralizowanie kości wzrasta dzięki aktywności fizycznej23.
Przyłożenie „pionowego wektora siły” do kości poprzez ćwiczenia siłowe, takie jak chodzenie,
jogging, trening siłowy czy wchodzenie po schodach, wzbudza prąd elektryczny w kości, co
jest znane jako efekt piezoelektryczny. Możliwe jest to również dzięki jodze i pilatesowi. Prąd
ten przyciąga wapń oraz inne minerały niezbędne dla gęstości kości i ich siły. Dr Miriam
Nelson, dyrektor Center for Physical Activity and Nutrition na Tufts University, udało się
wykazać znaczny wzrost gęstości kości u kobiet po menopauzie, które wykonywały dwa 40-
minutowe zestawy ćwiczeń siłowych 2 razy w tygodniu. Żadna z nich nie stosowała
estrogenowej terapii zastępczej. Wspaniałym efektem ubocznym tego treningu było to, że
w miarę jak kobiety zyskiwały pewność siebie i siłę, czuły się także pewniej w świecie
zewnętrznym i zazwyczaj częściej angażowały się w życie24.
Moja córka niedawno zaprosiła mnie do cudownego ponownego odkrycia aerobiku z lat 80.
XX w., który pozwala w radosny i ekscytujący sposób stać się mocno fit. Trening nazywa się
IntenSati i został opracowany przez specjalistkę fitnessu Patricię Moreno. IntenSati
wykorzystuje muzykę i afirmacje w cudownie wysokoenergetycznym treningu, w którym ruch
i afirmacje skutecznie wzmacniają się nawzajem. Kiedy uczestniczki stają się sprawne, mogą
przełamać stare wzorce ograniczeń w swoich umysłach i ciałach. Patricia nazywa to fitnessem
transformacyjnym i afirmacją w działaniu. IntenSati to aerobik uważności. Jest medytacyjny,
świadomy i zabawny – wszystko w tym samym czasie. Rozwija także wolę, siłę i dyscyplinę;
zmienia sposób myślenia i odczuwania. Zauważyłam, że trening ten jest zupełnie inny od
wszystkich innych ćwiczeń, jakie kiedykolwiek wykonywałam. (Aby uzyskać więcej
informacji, sięgnij po nową książkę Patricii pt. „The IntenSati Method: The Seven Principles to
Thinner Peace” [Simon Spotlight Entertainment, 2010] lub odwiedź jej stronę internetową
www.intensati.com).
Inny program, jaki niedawno odkryłam, Moving On Aerobics, to specjalny reżim tańca, który
został zaprojektowany przez fizjoterapeutkę dr Marthę Eddy, aby pomóc kobietom wrócić do
regularnej aktywności fizycznej po raku piersi. Opiera się on na tym, że regularna aktywność
tlenowa przyczynia się do dłuższego przeżycia i lepszego zdrowia (więcej informacji znajdziesz
na stronie www.movingonaerobics.org).
Łagodne podejście do ciała. Kondycja fizyczna to coś więcej niż tylko siła i wytrzymałość
oraz odpowiednie oddychanie; to także gibkość i odpowiednia postawa ciała. Wpływ grawitacji
i osłabienie wynikające ze stresu zazwyczaj całkiem dosłownie nas przygniatają. Mięśnie,
elastyczność i postawa ciała z czasem się pogarszają – do momentu, aż to sobie uświadomimy
i zrobimy coś, żeby temu zapobiegać. Joga, metoda Feldenkraisa, pilates, technika Alexandra
oraz inne metody, które przywracają odpowiednią pozycję ciału, to doskonały sposób na relaks,
rozciąganie i łagodne pobudzanie mięśni oraz organów wewnętrznych. Pomagają one także
utrzymać ciało w odpowiedniej pozycji w stosunku do ziemi oraz utrzymują gibkość
kręgosłupa i stawów.
Istnieją nawet badania naukowe, które pokazują, dlaczego te praktyki są niezbędne dla
zdrowia całego ciała. Dr med. Helene Langevin z Wydziału Neurologii na Uniwersytecie
Vermont College of Medicine przeprowadziła bardzo ekscytujące badania nad grupą komórek
zwanych integrynami, które zapewniają fizyczne połączenie między komórką a otaczającymi ją
tkankami25. Odkryła, że komórki wchodzą w interakcję z tym, co je fizycznie wspiera lub
wywołuje napięcia w sposób, który wytwarza zdrowie lub chorobę. Innymi słowy, kiedy
siedzisz cały dzień przy komputerze, niezwykle obciążasz swoją powięź (osłonę tkanki łącznej,
która otula każdy mięsień, nerw i narząd – prawie tak, jakbyś nosiła ciasny sweter). Z czasem
doprowadzi to do upośledzenia całego twojego ciała, ponieważ powięź jest pokryta błonami
receptorowymi, które komunikują się z innymi błonami receptorowymi ciała. Ale jeśli
angażujesz się w praktyki, które sprawiają, że powięź porusza się swobodnie i normalnie, takie
jak korygowanie postawy ciała, regularny masaż, akupunktura, a nawet regularne masowanie
stóp za pomocą piłki tenisowej, zmniejszasz upośledzenie ciała i poprawiasz jego zdrowie,
ponieważ zmieniasz sygnały, które przechodzą przez powięź do reszty ciała.
Oto kolejna zachęta, by zwrócić uwagę na to subtelne, choć niezwykle istotne podejście.
Kathleen Porter, autorka książki pt. „Ageless Spine, Lasting Health” (Synergy Books, 2006),
zwraca uwagę na łatwość, z jaką kobiety w innych kulturach chodzą z ciężkimi ładunkami na
głowie dzięki doskonałemu zrównoważeniu kręgosłupa. Zachęcam do zapoznania się ze stroną
Kathleen (http://naturalalignment.com). Obejrzysz na niej fascynujące zdjęcia, jak wygląda
naturalne i nienaturalne zrównoważenie ciała i jak je u siebie poprawić. Wiem, że zrobienie
tego (poprzez pilates – zaczęłam od niego w wieku 49 lat) uchroniło mnie przed wymianą
stawu biodrowego!
Widziałam kobiety, w tym siebie, które całkowicie przetransformowały swoje ciało dzięki
pilatesowi. Moje doświadczenie z pilatesem bardziej niż z jakimikolwiek innymi ćwiczeniami
przekonało mnie, że z wiekiem mogę być silniejsza, sprawniejsza i bardziej elastyczna – a nie
na odwrót.
Joga jest matką wszystkich systemów ćwiczeń opartych na jedności ciała i umysłu i jest
najstarszym tego typu systemem ćwiczeń na świecie. Pomaga budować i utrzymać silniejsze,
elastyczniejsze i zdrowsze ciało. Nie musisz nawet brać udziału w zajęciach jogi, aby z niej
skorzystać. Popularni i utalentowani instruktorzy Rodney Yee i jego żona Colleen Saidman
opracowali nowatorski internetowy program jogi, który można modyfikować do każdego
poziomu umiejętności lub dostosować go do większości ograniczeń fizycznych. Ich własny
program składa się z 12 jednostek, więc możesz iść do przodu, kiedy będziesz gotowa. Program
zawiera podcasty, które możesz pobrać z Internetu. Poprowadzą cię krok po kroku przez serie
pozycji. Są tam też ćwiczenia prowadzonej relaksacji i medytacji. Przystępna subskrypcja
obejmuje także dostęp do czatów internetowych, blogów i forów społecznościowych, o ile
potrzebujesz wsparcia (zob. www.gaiamyogaclub.com).
Mięsień lędźwiowy
Gdy skończyłam 30 lat, często doświadczałam przez kilka minut bólu prawego biodra
i niemożności normalnego chodzenia po tym, jak wstawałam po długim siedzeniu.
Musiałam machać prawą nogą w przód i w tył, aby zaczęła działać prawidłowo. Mój
ówczesny mąż, chirurg ortopeda, zarządził prześwietlenie bioder, które oczywiście niczego
nie wykazało. Teraz, po 10 latach pilatesu, nie czuję już tego bólu, pozbyłam się tej
dysfunkcji, ponieważ nauczyłam się rozciągać, wzmacniać i rozluźniać mięśnie lędźwiowe.
Ból i ograniczenia mięśni biodrowych towarzyszą całej mojej rodzinie. Wiem, że gdybym
nie nauczyła się pracować z moimi mięśniami lędźwiowymi, najprawdopodobniej
doprowadziłoby to do konieczności wymiany stawu biodrowego. Bóle biodrowe i dolnego
odcinka kręgosłupa są niezwykle częste u kobiet, a w wielu przypadkach problem polega na
skurczu mięśnia lędźwiowego – to miejsce w ciele, w którym mamy tendencję do
gromadzenia napięcia.
Mięsień lędźwiowy jest ogromny, ma około 40,5 cm długości, rozciąga się od klatki
piersiowej i tułowia do nóg. Przechodzi przez miednicę, panewkowy staw biodrowy
i przyczepia się do wewnętrznej strony kości udowej. Większość bólów biodrowych
u kobiet ma związek ze skurczami tego mięśnia, znajdującego się w centrum ciała i bardzo
wrażliwego na nasze emocje. Kurczy się, gdy się boimy. Pomaga nam poruszać się
swobodnie, gdy jest rozluźniony i zrelaksowany. Ucząc się, jak się zrelaksować i rozluźnić
ten mięsień, zyskałam silniejszy kręgosłup i bardziej wyrównane biodra niż kiedykolwiek
wcześniej. Nalegam, abyś odzyskała kontakt ze swoim mięśniem lędźwiowym, by cieszyć
się ruchem przez całe życie. Aby to zrobić, możesz pracować z fizjoterapeutą, terapeutą
neuromięśniowym, klasycznie wyszkolonym instruktorem pilatesu lub nauczycielem jogi.
Możesz też po prostu wykonywać ćwiczenia zawarte w książce Liz Koch pt. „The Psoas
Book” (Guinea Pig Publications, 1981, zrewidowane 1997) (zob. www.coreawareness.com).
Wschodnie sztuki walki. Trenowanie wschodnich sztuk walki, takich jak aikido czy tai-chi,
bardzo świadomie łączy ciało, umysł i ducha. Jednocześnie zwiększa także siłę, wytrzymałość
i elastyczność. Badania ludzi, którzy regularnie ćwiczą tai -chi, wykazały, że poprzez układ
nerwowy i hormonalny zmienia ono ich biologiczne funkcje. Udowodniono, że tai-chi jest
skuteczne w leczeniu chorób serca, nadciśnienia, bezsenności, astmy i osteoporozy. Łagodzi
depresję, napięcie, złość, zmęczenie, dezorientację i niepokój26. Nowsze badanie,
przeprowadzone w grupie 200 osób po siedemdziesiątce, wykazało, że tai-chi obniża ryzyko
upadków – głównego powodu złamań kości udowej27.
Na studiach zdobyłam zielony pas w jujitsu. Chociaż nie jest to wysoki szczebel, aby go
dostać, musiałam odbyć sparingi z kilkoma dużymi chłopakami z Cleveland Heights. Dzięki
temu dowiedziałam się, że mam siłę i wolę, by się obronić, jeśli zajdzie taka potrzeba. Badania
nad gwałcicielami wykazują, że atakują oni kobiety, które wydają im się najsłabsze. Pewność
siebie i wynikająca z niej postawa, pochodząca z przekonania, że jesteś w stanie siebie obronić,
są niesione przez pole energetyczne wokół ciebie i dają szansę na uniknięcie gwałtu.
Wschodnie sztuki walki mogą ci także pomóc odzyskać głos28.

Ćwiczenie a uzależnienie
Można się uzależnić od niemal wszystkiego. Ćwiczenia nie stanowią tu wyjątku. Naszą kulturę
przenika wezwanie, by aktywności fizycznej używać jako sposobu na oddzielenie się od natury
i ujarzmienie jej (oraz własnych uczuć). Istnieją ludzie, którzy musieli skorzystać z leczenia
odwykowego z powodu uzależnienia od biegania. Możesz myśleć, że bieganie nie może być
problemem zdrowotnym (poza zużyciem mięśni i stawów). W rzeczywistości dobrze
udokumentowano, że sporty wytrzymałościowe, takie jak maraton, faktycznie obniżają
odporność i zwiększają ryzyko przedwczesnej śmierci. Jest tak po części ze względu na wolne
rodniki powstałe w wyniku nadmiernego wysiłku bez odpowiedniego spożycia antyoksydantów
lub odpoczynku29.
Kilka lat temu pojechałam do popularnego spa, by wygłosić tam wykład. Jedna z kobiet
w grupie każdego ranka spędzała 3 godziny na bieżni, po południu zwykle pracowała
z osobistym trenerem, po czym każdego wieczoru wychodziła, by kupić alkohol, którym się
upijała! Chociaż wyglądała dobrze, wiedziałam, że przy tempie, w jakim żyła, jej zdrowie
i uroda są narażone na niebezpieczeństwo. Gdy ćwiczenia stają się ucieczką od stresu lub
sposobem na oddzielenie się od najgłębszej jaźni, nie różnią się od uzależnienia od Valium
[diazepam – przyp. tłum.]. Choć początkowo ćwiczenie może być zdrowszym wyborem, wciąż
jest uzależnieniem.
Mimo że ćwiczenia mogą pomóc ci się wyładować, jeśli są używane głównie w tym celu,
w każdym momencie mogą pomóc ci się „naprawić”. Kiedy poczujesz się zestresowana,
skorzystasz z ćwiczeń, aby wyleczyć emocjonalny ból. Znacznie lepiej radzić sobie ze źródłem
stresu, niż używać ćwiczeń jako remedium. Z drugiej strony, energiczny spacer trwający 10–15
minut często podniesie twój nastrój i pomoże ci spojrzeć na rzeczy z innej perspektywy.
Umożliwi także organizmowi pozbycie się skutków aktywności hormonów stresu, które często
wyzwalają przejadanie się. Kiedy jesteś pod wpływem stresu, twoje ciało sprawia, że kortyzol
mobilizuje cię do zareagowania w odpowiedzi na postrzegane zagrożenie. Kiedy idziesz przez
10–15 minut (lub nawet wchodzisz po schodach w pracy), metabolizujesz kortyzol i zużywasz
dodatkowe kalorie, które twoje ciało chciało skonsumować w trakcie reakcji ucieczki przed
stresorem (co nasze ciała z epoki kamienia rzadko już robią). Dzisiejszy stres różni się od tego
z przeszłości, ale reakcja organizmu jest taka sama: zmobilizuj wszystkie zasoby i przygotuj się
do ucieczki. Kiedy faktycznie zaczniesz się ruszać, przekonasz się, że krótki czas ćwiczeń
zmniejszy twój apetyt i zlikwiduje chęć na przekąski.
Niestety, wiele kobiet ćwiczy, by uciec od stresu lub utrzymać wagę. Rzeczywiście, za
pomocą ćwiczeń możesz osiągnąć obydwa cele, ale jeśli ćwiczysz wyłącznie z powodu stresu
lub w ramach kontrolowania wagi ciała, nigdy nie nawiążesz zdrowej relacji z ćwiczeniami
i ciałem.

Ćwiczenia, brak miesiączki i utrata masy kostnej


Wielokrotnie badania wykazały, że u sportsmenek, które przestały miesiączkować, występuje
zanik masy kostnej30. W przeszłości obawiałam się, że dane te odstraszą kobiety od korzystania
z pełni siły swoich ciał w taki sposób, w jaki robią to mężczyźni. Badania uzupełniające
dowiodły, że sportsmenki przestają miesiączkować z tego samego powodu co kobiety stosujące
surową dietę lub chorujące na anoreksję: są niedożywione, a całkowita ilość tkanki tłuszczowej
ich ciał spada do zbyt niskiego poziomu. Wstrzymuje to miesiączkowanie (amenorrhea)
i prowadzi do wczesnej osteoporozy31. W jednym z badań kobiety, które przestały
miesiączkować na skutek ćwiczeń, odzyskały okres w momencie, gdy zaczęły dziennie
spożywać 500–700 kalorii więcej (większość zawodowych biegaczek tego nie zrobi).
Jedna z moich przyjaciółek, niegdyś wyczynowa kulturystka, powiedziała mi, że jej koleżanki
nie mogą się doczekać zaniku miesiączki, gdyż oznacza to dla nich, że trenują odpowiednio
intensywnie. Zawodowe biegaczki wyznały to samo. Tego typu przestój hormonalny jest celem
treningu! Bez wątpienia takie zachowanie jest niezdrowe. Nie dziwi zatem fakt, że stosowanie
sterydów anabolicznych jest normą, a nie wyjątkiem wśród zawodników wysokiej rangi.
Badania wykazują, że kobiety biegające w maratonach, które ćwiczą do momentu utraty
miesiączki, często mają gęstość kości podobną do o wiele starszych od nich kobiet
z osteoporozą. Nie można jednoznacznie określić, kiedy bieganie zacznie mieć zgubny wpływ
na kobiece ciało, chociaż w przypadku zawodowych biegaczek zaczyna się on w momencie
treningu, który obejmuje 80 km tygodniowo.
Jeszcze jednym powodem, dla którego kobiety te przestają miesiączkować, jest fakt, że
szczupła sylwetka w połączeniu z chronicznym niepokojem, spowodowanym możliwością
przybrania na wadze, związana jest z zaburzającymi cykl menstruacyjny zmianami w mózgu32.
Napędzane przez kulturę pragnienie posiadania szczupłej sylwetki w równym stopniu dotyka
zarówno sportsmenki, jak i inne kobiety. Z tego powodu niejednokrotnie spożywają one
mniejszą liczbę kalorii, niż powinny ze względu na stopień swojej aktywności. Zaburzenia
odżywiania występują u sportsmenek równie często jak u kobiet, które nie uprawiają sportu, ale
zdarza się, że zawodniczki wykorzystują trening do kontrolowania wagi. Dużo ćwiczą i nie
jedzą. Nie różni się to od innych form anoreksji.
Przywrócenie cyklu menstruacyjnego może chwilę potrwać. Często w przywracaniu
prawidłowej masy kostnej pomaga terapia progesteronowa. Gdy pojawia się miesiączka,
poprawie ulega także mineralna gęstość kości33.
Nie wszystkie kobiety są narażone na ryzyko wstrzymania miesiączki na skutek ćwiczeń.
Badanie dr med. Nancy Lane wykazało, że brak miesiączki, wynikający z nadmiernych
ćwiczeń, jest przeważnie problemem młodych bezdzietnych kobiet. Po urodzeniu dziecka
dolegliwość występuje dużo rzadziej, gdyż poród sprawia, że trudniej jest zaburzyć układ
hormonalny za pomocą ekstremalnej aktywności. Trudniej jest wyłączyć cykl miesięczny.
Dlatego też u biegaczek po trzydziestce i czterdziestce rzadziej zanika miesiączka34. Według
mnie jest jeszcze inny powód, dlaczego kobiety, które rodziły dzieci, są narażone na mniejsze
ryzyko braku miesiączki na skutek wykonywania ćwiczeń: dużo rzadziej uczestniczą one
w bezwzględnej rywalizacji. Zmiana ta wiąże się z otwarciem serca, które zmienia chemię
ciała. Dziecko zmienia kobietę na najbardziej podstawowym poziomie: emocjonalnie,
psychologicznie, fizycznie i duchowo. Zmieniają się jej priorytety dotyczące tego, co jest
naprawdę istotne. (Tak na marginesie: poród angażuje ciało równie mocno co każdy sport, jaki
przychodzi mi na myśl, ale nie możemy tego robić regularnie, co tydzień!)
Moja historia związana z ćwiczeniem: pakt pokojowy
Jak już wspomniałam, dorastałam w atmosferze przepełnionej aktywnością fizyczną
i ćwiczeniami. Większość z nich odbywała się na zewnątrz i była energiczna, na przykład
jogging czy jazda na nartach. Nawet w dzień Bożego Narodzenia, ku mojemu niezadowoleniu,
rodzice i rodzeństwo wybiegali z domu na stok narciarski. Chociaż matka ćwiczyła jogę, a ja
już w gimnazjum nauczyłam się podstawowych pozycji, nie była ona formą wewnętrznej
medytacji ze skupieniem na oddechu, ale żartobliwą rywalizacją, która miała wykazać, kto
rzeczywiście jest w stanie wykonać daną pozycję. Najbardziej lubiliśmy stanie na głowie, gdyż
robiło ono wrażenie.
Siostra postrzegała moje medytacyjne rozciąganie ciała czy wzmacnianie mięśni jako
podejście dla mięczaków. Gdy nie była na torze wyścigowym, z kijkami do nart wbiegała na
wzgórze za domem, trenując na sucho. Każde rodzinne wakacje polegały na biwakowaniu lub
pieszych wędrówkach; większość z nich sprawiała wrażenie „wyścigu na szczyt”. Nawet nie
próbowałam udawać, że mnie to interesuje. Lubiłam przebywać na łonie natury, ale nie miałam
ochoty na współzawodnictwo.
Obecnie moja siostra narciarka regularnie ćwiczy jogę i tai-chi, skupiając się na oddechu
i uczuciach. Po wielu latach parcia do przodu i kontuzjach nie traktuje już sprawności fizycznej
w stary, agresywny sposób. Kiedyś nie mogła patrzeć na atlas czy inne przyrządy do treningu
siłowego – mniej więcej w tym samym czasie, gdy ja z wielkim entuzjazmem zajęłam się
treningiem siłowym. Obecnie obie uwielbiamy jogę i taniec, a także trening siłowy i ćwiczenia
aerobowe. Nasze ścieżki się zbiegły, gdy obie znalazłyśmy zrównoważone podejście do
aktywności fizycznej. Przyznaje, że choć odreagowała zbyt dużą intensywność, jej naturalne
podejście, po latach wyczerpującego treningu fizycznego, wciąż skłania ją do przesadzania
w tej dziedzinie. Dotyczy to również mnie. Z drugiej strony, większość ludzi nie ma pojęcia,
jak odczuwa się stan „za dużo”, i zrobi wiele, aby jeszcze bardziej docisnąć siebie
i doświadczyć swojej rosnącej przewagi.

Początek
Krok pierwszy: wybierz program ćwiczeń. Pozbycie się idei „idealnej” ilości ćwiczeń jest
równie zdrowe co pozbycie się idei „idealnej” wagi ciała. Gdy ludzie pytają mnie, który
program ćwiczeń jest najlepszy, odpowiadam: „Ten, który rzeczywiście zastosujesz”. Kobiety
mogą odnaleźć radość i sprawność fizyczną, uczestnicząc w bardzo zróżnicowanych
aktywnościach, od jogi, tai-chi i tańca po kurs Outward Bound.
Spróbuj tego: przypomnij sobie czas, kiedy jako dziecko bawiłaś się na podwórku –
podskakując, skacząc na skakance lub dla zabawy rzucając piłką. Być może w pamięci utkwił
ci taniec – wirowanie aż do chwili, gdy z zawrotami głowy padałaś na ziemię. Przez chwilę
pobaw się tymi wspomnieniami i poczuj, jak to było. Poczuj zapachy. Poczuj słońce lub wiatr
na twarzy. Poczuj, jak przyjemnie było poruszać się z radością i energią, wykorzystując pełnię
możliwości ciała.
Gdy będziesz gotowa, wróć do teraźniejszości. Zacznij się poruszać tak samo jak kiedyś.
Sprawdź, jak się z tym czujesz. Bądź w swoim ciele. Ciesz się nim, doceń je – eksperymentuj
z ruchem. Czy jakiś rodzaj ruchu, który przyszedł ci do głowy, sprawiał ci wyjątkową
przyjemność? Co to było? Jak możesz go wcielić w życie?
Jak dużo ćwiczeń i jaki ich rodzaj jest w sam raz?
W październiku 2008 r. Health and Human Services Department opublikował nowe
wytyczne dotyczące aktywności fizycznej dla Amerykanów, oparte przede wszystkim na
szczegółowym przeglądzie badań nad aktywnością fizyczną i zdrowiem, trwających ponad
10 lat35.
Wytyczne są elastyczne – podają całkowity czas, który warto poświęcić na ćwiczenia
w każdym tygodniu, zamiast określoną liczbę ćwiczeń dziennie. Możesz podzielić swoje
ćwiczenia na co najmniej 10-minutowe pakiety, co pozwala przeprowadzić wiele krótkich
aktywności, które się sumują (na przykład wchodzenie po schodach do biura), zamiast
angażować się w dłuższy trening. Wytyczne zawierają także różne sugestie co do
intensywności ćwiczeń preferowanych przez ciebie. Istnieją dwie podstawowe opcje:

2,5 godziny tygodniowo umiarkowane ćwiczenia, zdefiniowane jako aktywność, która


jest wystarczająco łatwa, aby pozwolić ci prowadzić rozmowę, ale nie tak łatwa, byś mogła
śpiewać (na przykład szybki marsz, aerobik w wodzie, taniec towarzyski lub ogrodnictwo),
ćwiczenia trwające 1 godzinę i 15 minut tygodniowo, zdefiniowane jako wystarczający
wysiłek, abyś mogła powiedzieć tylko kilka słów bez zatrzymywania oddechu (na przykład
jazda na rowerze, jogging, pływanie, skakanka lub wspinaczka z ciężkim plecakiem).

Zalecenia sugerują również, by dodatkowe dwa dni w tygodniu przeznaczyć na ćwiczenia


wzmacniające mięśnie, takie jak trening siłowy, pompki, przysiady czy intensywne
ogrodnictwo.
Panel ekspertów, który opracował wytyczne, zauważył, że taka regularna aktywność
fizyczna zmniejsza ryzyko przedwczesnej śmierci, choroby niedokrwiennej serca, udaru,
wysokiego ciśnienia krwi, cukrzycy typu 2, raka jelita grubego i piersi oraz depresji.
Zauważono również, że sugerowany program może poprawić zdolności poznawcze
u starszych osób dorosłych, a także zdolność do angażowania się w działania niezbędne do
codziennego życia.
Krok drugi: podejmij zobowiązanie, że będziesz się ruszać. Zobowiąż się, że będziesz
wykonywała jakiś rodzaj lub jakąś formę ruchu 3–5 razy w tygodniu przez 20–30 minut. Niech
ćwiczenia będą jak najprostsze. Dla mnie oznaczało to trzymanie w salonie rozstawionego
NordicTracka i ciężarków na podłodze – nie musiałam czynić skomplikowanych przygotowań.
Nie martwiłam się tym, że bezustannie jest rozstawiony: w końcu dom służył mi do życia, a nie
do tego, żeby nienagannie wyglądał na wypadek gości. Czasami chodziłam na siłownię,
szczególnie podczas podroży. Najbardziej lubię ćwiczyć w domu. Teraz, gdy dzieci się
wyprowadziły, mam pokój przerobiony na siłownię.
Zobowiąż się, że przez miesiąc będziesz stosowała program ćwiczeń. W tym czasie ciało
zapewne nie będzie się mogło ich doczekać. Jeśli na chwilę ich zaniechasz, powiedz sobie, że
wrócisz do nich, gdy tylko będziesz mogła. Nie próbuj się obwiniać. Jeszcze lepiej, jeśli
zawrzesz układ z przyjaciółką. Potem, kiedy jedna z was zechce zrezygnować, druga może tę
pierwszą zdopingować. Presja otoczenia może być bardzo zdrowa.
Krok trzeci: naucz się oddychać przez nos. Rób to powoli. Naucz się Powitania Słońca
i wykonuj je, stabilizując oddech. (Pełne instrukcje znajdziesz w książce dr. kręgarstwa Johna
Douillarda pt. „Body, Mind, and Sport” [Three Rivers Press, 2001]. Pozycje te można także
znaleźć w wielu tekstach na temat jogi lub na kasetach video). Nie forsuj się ponad poziom, na
którym jesteś w stanie swobodnie oddychać przez nos. Jeśli jesteś osobą, która ćwiczy,
prawdopodobnie zauważysz, że powrót do poprzednich osiągnięć przy zastosowaniu
prawidłowego oddechu zajmuje ci do 3 tygodni. Daj sobie czas. Gdy nauczysz ciało skutecznie
wykorzystywać tlen, odkryjesz, że wkrótce będziesz w stanie pokonywać dłuższy dystans – lub
chodzić szybciej – przy mniejszym wysiłku, niż kiedykolwiek byłaś w stanie sobie wyobrazić.
Klatka piersiowa nabierze elastyczności, a oddech stanie się bardziej efektywny. Uwaga:
podczas wdychania i wydychania powietrza przez nos będziesz musiała mieć pod ręką
chusteczki, ponieważ ta forma oddychania naprawdę utrzymuje w czystości jamę nosową
i zatoki. Zwłaszcza podczas wysiłku, kiedy będziesz robiła to, co dr Douillard nazywa
oddechem Dartha Vadera – krótkie, mocne wydechy przez nos, które bardzo skutecznie
oczyszczają!
Krok czwarty: uważaj na autosabotaż. Jednym z powszechnych powodów, dla których
kobiety przestają ćwiczyć, jest to, że robią zbyt dużo w zbyt krótkim czasie (uzależnienie). Po
wielu latach braku kondycji przyrzekają, że będą biegały 5 km dziennie przez tydzień
i w szybkim tempie odzyskają formę. Dużo lepiej jest każdego dnia robić mniej niż to, na co cię
stać – przynajmniej przez jakiś czas. Wyśle to ciału informację, że może mieć do ciebie
zaufanie – zajmiesz się nim i nie przeforsujesz go. Ciało zrozumie, że ćwiczenia są zabawą! Psy
uwielbiają spacery. Miałybyśmy tyle samo entuzjazmu, gdybyśmy tak jak zwierzęta podążały
za naszym instynktem.
Z drugiej strony, jeśli nigdy nie dajesz z siebie wszystkiego i zawsze robisz mniej, niż się od
ciebie oczekuje, lub mniej, niż trzeba, musisz wyjść poza obecne ograniczenia. Dobrze jest
wiedzieć, że twoje ciało w razie konieczności jest zdolne do długotrwałego wysiłku. Nigdy nie
używaj ćwiczeń do zmuszania ciała do uległości i nie karz go za niedoskonały wygląd. (Anne
Wilson Schaef powiedziała kiedyś, że według niej uzależnienie od wyrządzania sobie krzywdy
jest prawdopodobnie najpopularniejszym nałogiem w naszej kulturze. Zgadzam się z nią).
Jeśli nie znosisz swoich ćwiczeń i musisz manipulować sobą lub zmuszać się do ich
wykonywania, zwyczajnie budujesz opór. W końcu je porzucisz, spowodujesz kontuzję lub
doprowadzisz do tego, że ćwiczenia staną się zewnętrznym, kontrolującym cię autorytetem –
będziesz stosowała sabotaż, żeby się z nich wymigać. Upewnij się więc, że robisz coś, co
lubisz!
Krok piąty: baw się dobrze. Jedna z moich pacjentek, nauczycielka plastyki po
czterdziestce, zaczęła trening siłowy na siłowni. Podnoszenie ciężarów sprawiało jej ogromną
przyjemność. W przypadku tej świeżo rozwiedzionej i samotnej kobiety wzmacnianie mięśni
odzwierciedlało wzmacnianie, jakiego dokonywała w innych obszarach swojego życia.
Wyglądała świetnie, pełna mocy, czuła się doskonale. Była żywym dowodem na to, że
ćwiczenia uwalniają naturalnie występujące substancje zwane endorfinami, które są
pochodnymi morfiny oraz innych opiatów. Ćwiczenia w naturalny sposób wzbudzają dobre
samopoczucie.
Przypomnę, że otoczka tkanki łącznej zwana powięzią otula każdy mięsień, narząd i nerw
w naszym ciele jak ciasny sweter. Kiedy świadomie poruszasz swoim ciałem, pobudzasz każdą
komórkę w pozytywny i zdrowy sposób. Kiedy nie ruszasz się regularnie, ustanawiasz stan
fizycznego ograniczenia, choroby i bólu. Jeśli chcesz naprawdę rozkwitnąć, po prostu musisz
ćwiczyć regularnie – zaczynając w dzieciństwie i kontynuując do dnia, w którym weźmiesz
ostatni oddech. David Spangler ujął to właściwie: „Ciało tworzy duszę tak samo, jak dusza
tworzy ciało”. Zgadzam się całkowicie.
1 B. Swimme, The Universe Is a Green Dragon (Santa Fe, NM: Bear and Company, 1983), s. 106.
2
Wiele z poniższych badań zaczerpnięto z: R. A. Anderson, Wellness Medicine (Lynnwood, WA: American Health Press,
1987).
3 P.T. Campbell et al., A Yearlong Exercise Intervention Decreases CRP Among Obese Postmenopausal Women, Medicine
and Science in Sports and Exercise, vol. 41, no. 8 (2009), s. 1533–9.
4 Body Bulletin (Emmaus, PA: Rodale Press, 1984).
5
I. Thune et al., Physical Activity and the Risk of Breast Cancer, New England Journal of Medicine, vol. 336, no. 18 (1997),
s. 1269–75.
6
A. McTiernan, Exercise and Breast Cancer-Time to Get Moving?, New England Journal of Medicine, vol. 336, no. 18
(1997), s. 1311–2.
7 N.B. Belloc i L. Breslow, Relationship of Physical Fitness and Health Status, Preventive Medicine, vol. 1, no. 3 (1972), s.
109–21.
8 M.
Gulati et al., The Prognostic Value of a Nomogram of Exercise Capacity in Women, New England Journal of Medicine,
vol. 353, no. 5 (2005), s. 468–75.
9 P. J. Harvey et al., Exercise as an Alternative to Oral Estrogen for Amelioration of Endothelial Dysfunction in
Postmenopausal Women, American Heart Journal, vol. 149, no. 2 (2005), s. 291–97.
10
R. J. Young, Effects of Regular Exercise on Cognitive Functioning and Personality, British Journal of Sports Medicine,
vol. 13, no. 3 (1979), s. 110–17; B. Gutin, Effect of Increase in Physical Fitness on Mental Ability Following Physical and
Mental Stress, Research Quarterly, vol. 37, no. 2 (1966), s. 211–20.
11 K.
I. Erickson i A. F. Kramer, Aerobic Exercise Effects on Cognitive and Neural Plasticity in Older Adults, British Journal
of Sports Medicine, vol. 43, no. 1 (2009), s. 22–24; M. Angevaren et al., Physical Activity and Enhanced Fitness to Improve
Cognitive Function in Older People Without Known Cognitive Impairment, Cochrane Database of Systematic Reviews, vol.
2 (2008), CD005381; M. Hamer, E. Stamatakis i A. Steptoe, Dose Response Relationship Between Physical Activity and
Mental Health: The Scottish Health Survey, British Journal of Sports Medicine, vol. 43, no. 14 (2008), s. 1111–4; T. Liu-
Ambrose et al., Otago Home-Based Strength and Balance Retraining Improves Executive Functioning in Older Fallers: A
Randomized Controlled Trial, Journal of the American Geriatrics Society, vol. 56, no. 10 (2008), s. 1821–30; A. Singh-
Manoux et al., Effects of Physical Activity on Cognitive Functioning in Middle Age: Evidence from the Whitehall II
Prospective Cohort Study, American Journal of Public Health, vol. 95, no. 12 (2005), s. 2252–8.
12 M. S. Bahrke, Exercise, Meditation and Anxiety Reduction, American Corrective Therapy Journal, vol. 33, no. 2 (1979), s.
41–44; J. W. Collingswood i L. Willet, The Effects of Physical Training Upon Self-Concept and Body Attitude, Journal of
Clinical Psychology, vol. 27, no. 3 (1971), s. 411–12.
13 R.
Prince et al., Prevention of Postmenopausal Osteoporosis: A Comparative Study of Exercise, Calcium Supplementation
and Hormone Replacement Therapy, New England Journal of Medicine, vol. 325, no. 17 (1991), s. 1189–204; J. F. Aloia et
al., Prevention of Involution Bone Mass by Exercise, Annals of Internal Medicine, vol. 89, no. 3 (1978), s. 351–58;
Consensus Development Conference on Osteoporosis, National Institutes of Health (Washington, DC, 1989).
14 S. J. Griffin i J. Trinder, Physical Fitness, Exercise, and Human Sleep, Psychophysiology, vol. 15, no. 5 (1978), s. 447–50.
15 J.
Morgan et al., Psychological Effects of Chronic Physical Activity, Medical Science Sports, vol. 2, no. 4 (1970), s. 213–
17.
16D. Hoppe, Healthy Sex Drive, Healthy You: What Your Libido Reveals About Your Life (Encinitas, CA: Health
Reflections Press, 2010).
17
S. P. Helmrich et al., Physical Activity and Reduced Occurrence of Non-Insulin-Dependent Diabetes Mellitus, New
England Journal of Medicine, vol. 325, no. 3 (1991), s. 147–152.
18 J.
Prior, Conditioning Exercise Decreases Premenstrual Symptoms: A Prospective, Controlled 6-Month Trial, Fertility and
Sterility, vol. 47, no. 3 (1987) s. 402–408.
19 B.
P. Worth et al., Running Through Pregnancy, Runner’s World (1978), s. 54–59.
20 K.
Owe et al., Association Between Regular Exercise and Excessive Newborn Birth Weight, Obstetrics and Gynecology,
vol. 114, no. 4 (2009), s. 770–76.
21
Przekonałam się, że trening aerobowy z ciężarkami o nazwie Firm jest bardzo skuteczny, jeśli masz na to czas. Każdy
trwa 45–60 minut, a wyniki możesz poczuć w swoim organizmie zaledwie po około pięciu sesjach, trenując średnio 3 razy
w tygodniu. Aby zamówić 5–minutowy wstęp do ćwiczeń, zadzwoń: 1-800-THE FIRM. Do moich ulubionych należą części
4, 5 i 6. Zalecałabym rozpoczęcie ćwiczeń od części 6. USANA L-E-A-N Video jest również doskonałe. Aby zamówić,
zobacz informacje o USANA w „Źródłach”.
22 Liu-Ambrose et al., Otago Home-Based Strength and Balance Retraining Improves Executive Functioning in Older
Fallers: A Randomized Controlled Trial.
23
H. H. Jones et al., Humeral Hypertrophy in Response to Exercise, Journal of Bone and Joint Surgery, vol. 59, no. 2 (1977),
s. 204–8; N. K. Dalen i E. Olsson, Bone Mineral Content and Physical Activity, Acta Orthopaedica Scandinavia, vol. 45, no.
2 (1974), s. 170–74.
24M. Nelson et al., Effects of High-Intensity Strength Training on Multiple Risk Factors for Osteoporitic Fractures: A
Randomized Controlled Trial, Journal of the American Medical Association, vol. 272, no. 24 (1994), s. 1909–14. Program
M. Nelson został przystosowany do ćwiczeń w domu i jest dostępny w książce M. Nelson, Strong Women Stay Young
(New York: Bantam, 1997).
25
H. M. Langevin et al., Dynamic Fibroblast Cytoskeletal Response to Subcutaneous Tissue Stretch Ex Vivo and In Vivo,
American Journal of Physiology. Cell Physiology, vol. 288, no. 3 (2005), s. C747–56.
26 J.
Putai, Changes in Heart Rate, Noradrenaline, Cortisol, and Mood During Tai Chi, Journal of Psychosomatic Research,
vol. 33, no. 2 (1989), s. 197–206.
27 S.
L. Wolf, H. X. Barnhart i N. G. Kutner, Reducing Frailty and Falls in Older Persons: An Investigation of Tai Chi and
Computerized Balance Training, Journal of the American Geriatric Society, vol. 44 (1996), s. 489–97.
28
Jestem wielką zwolenniczką treningu model-mugging [instruktor w trakcie treningu ubrany jest w specjalny pancerz
ochronny, pozwalający ćwiczyć na nim realny atak i uderzenia – przyp. tłum.], który pomaga kobietom rozwijać strategie
obrony przed atakiem.
29
W. L. Knez, J. S. Coombes i D. G. Jenkins, Ultra-Endurance Exercise and Oxidative Damage: Implications for
Cardiovascular Health, Sports Medicine, vol. 35, no. 5 (2006), s. 429–41; J. Finaud, G. Lac i E. Filaire, Oxidative Stress:
Relationship with Exercise and Training, Sports Medicine, vol. 36, no. 4 (2006), s. 327–58; M. L. Urso i P. M. Clarkson,
Oxidative Stress, Exercise, and Antioxidant Supplementation, Toxicology, vol. 189, nos. 1–2 (2003), s. 41–54.
30
R. Markus et al., Menstrual Function and Bone Mass in Elite Women Distance Runners: Endocrine and Metabolic
Features, Annals of Internal Medicine, vol. 102 (1985), s. 158–63.
31 N.
A. Rigotti et al., Osteoporosis in Women with Anorexia Nervosa, New England Journal of Medicine, vol. 311 (1989),
s. 1601–5.
32 L.
L. Schweiger et al., Caloric Intake, Stress, and Menstrual Function in Athletes, Fertility and Sterility, vol. 49 (1988), s.
447–50.
33B. L. Drinkwater et al., Bone Mineral Density After Resumption of Menses in Amenorrheic Athletes, Journal of the
American Medical Association, vol. 256, no. 3 (1986), s. 380–82; J. S. Lindberg et al., Increased Vertebral Bone Mineral in
Response to Reduced Exercise in Amenorrheic Runners, Western Journal of Medicine, vol. 146 (1987), s. 39–47.
34 N.
Lane, Exercise and Bone Status, Complementary Medicine, May/June 1986.
35
Physical Activity Guidelines Advisory Committee, Physical Activity Guidelines Advisory Committee Report, 2008
(Washington, DC: U.S. Department of Health and Human Services, 2008), dostępny online:
www.health.gov/paguidelines/Report/pdf/CommitteeReport.pdf.
ROZDZIAŁ 19.

Uzdrawiając siebie, uzdrawiamy świat


Gdy pozwolicie powstać tamtemu, co jest w was, wtedy to, co macie, uratuje was.
Jeśli nie istnieje tamto, co jest w was, wtedy to, czego nie macie w sobie, uśmierci
was.
– Jezus, Ewangelia według Tomasza
Świat budzi się do potężnej prawdy: kobiety i dziewczęta nie są problemem; one są
rozwiązaniem.
– Nicholas D. Kristof i Sheryl WuDunn

oszłyśmy do tego, co szaman i astrolog Daniel Giamario nazywa przełomem wieków.


D Gdziekolwiek spojrzymy, na całej planecie, stare, przestarzałe, niezrównoważone sposoby
myślenia – i życia – umierają. Dziesiątki badań udokumentowały fakt, że nasze myśli mogą
wpływać na innych w głęboki i wymierny sposób. Przykładowo, od 1975 r. opublikowano 33
badania w recenzowanych czasopismach informujące, że program medytacji transcendentalnej
(TM) i jego zaawansowany wariant, TM-Sidhi Program, praktykowany przez różne grupy
medytujące 2 razy dziennie, zostały powiązane na badanych obszarach z wymiernym spadkiem
liczby brutalnych zbrodni, samobójstw, ataków terrorystycznych, pożarów i konfliktów1.
Nieżyjący Maharishi Mahesh Yogi, założyciel ruchu TM, przewidział, że kiedy 1% populacji
zmieni swoje pole świadomości poprzez medytację do stopnia, w którym osiągnie większą
spójność (coś w rodzaju ścisłego skupienia wiązki laserowej), wtedy dostrzeżemy wymierny
i pozytywny wpływ na społeczeństwo jako całość. Na tym etapie naszej historii ludzkość się
budzi. Szybko zbliżamy się do 1% ludzi, którzy podnieśli swoją świadomość. To zmienia
wszystko.
Jedna z moich 30-letnich koleżanek napisała ostatnio: „Czułam się, jakbym w tych dniach
toczyła psychiczną bitwę z inną energią lub czyjąś obecnością. Nie wygląda to dokładnie tak
jak moja mama czy tata, ale jest z nimi połączone. Być może jest to odwieczna energia strachu
i ciemności. Odczuwam to jako bitwę. Nie mam innego wyjścia, niż wygrać. Nie wiem, jak to
wyjaśnić”. Wiem dokładnie, co miała na myśli.
Od czasu do czasu bardzo wyraźnie doświadczałam docierania do miejsca w sobie, które
nazywam bólem kobiet. Gdy wydarzyło się to po raz pierwszy, podczas intensywnego kursu
z Anne Wilson Schaef, czułam, jak moja świadomość cofa się w czasie, odzierając wiele
warstw i wiele wieków zaprzeczenia. Weszłam w ten proces w momencie, gdy Anne
powiedziała: „Jesteś strasznie zmęczona”, po czym zasugerowała, żebym się położyła na
karimacie i zobaczyła, „co się pojawia”. Obecność kobiety, mentorki, która uznała moje
zmęczenie, zamiast wymagać ode mnie większych poświęceń, była jednym z najgłębszych
doświadczeń mojego życia. Na początku, gdy siedziała przy mnie i powiedziała, żebym trwała
przy sobie, poczułam, jak bardzo moje ciało opiera się napływającym uczuciom. Zobaczyłam,
jak doskonale potrafię tłumić łzy i robić to, co do mnie należy. W końcu jednak, gdy Anne
zasugerowała, żebym po prostu pozostała przy sobie, poczułam, jak moja świadomość cofa się
do tych momentów, w których nie odpoczywałam: gdy wychowywałam dzieci, odbywałam
staż, studiowałam medycynę, byłam w szkole średniej. Wchodziłam coraz głębiej w przeszłość
poprzez okres dzieciństwa. „Nie proś o lżejszy plecak, proś o mocniejsze plecy” – mawiała
moja matka. Opłakiwałam siebie i tę część mnie, która potrzebowała odpoczynku. Gdy
wylałam wszystkie wcześniej niewypłakane łzy, zaczęłam opłakiwać matkę – te wszystkie
momenty, gdy nie pozwolono jej czuć ani odpocząć, ból jej dzieciństwa, wszystkie
nieprzespane noce, które spędziła z chorym dzieckiem czy bezkresny żal po stracie dwojga
dzieci.
Gdy to się skończyło, poczułam żal mojej babci, wychowanej przez 12-letnią siostrę po tym,
jak w trakcie porodu umarła ich matka. Następnie cofnęłam się jeszcze głębiej – płakałam za
wszystkie kobiety, cały ból, wszystkie porody bez wsparcia, całą niesprawiedliwość wielu
tysięcy lat. To, co na początku było osobiste, objęło cały świat: nie mój ból, lecz cały ból.
Gdy skończyłam, kilka godzin później dokładnie wiedziałam, po co jestem na Ziemi i co jest
moją misją: praca w celu przetransformowania tego zbiorowego bólu w radość. Nagle
wiedziałam, że nie ma pomyłek, że zawód położnej-ginekolożki jest moim przeznaczeniem
i żadna inna ścieżka nie służyłaby mi tak dobrze. Zrozumiałam, dlaczego wiele lat wcześniej na
studiach medycznych płakałam, gdy byłam świadkiem narodzin dziecka: dotarłam do pola
kobiecego doświadczenia – całego bólu i lęku. Obecność podczas porodu wzbudziła we mnie
emocje, których wtedy, w 1973 r., nie potrafiłam nazwać. Wiedziałam jedynie, że dzięki temu,
że byłam przy tym porodzie, przekroczyłam wszelkie granice i nie ma dla mnie innej
specjalizacji w medycynie poza opieką nad kobietami.
Dwa dni po tym doświadczeniu zaczęła się u mnie miesiączka, co potwierdziło jedynie to, że
najgłębsze treści napływają do świadomości przed menstruacją – w czasie, gdy zasłona
pomiędzy światem świadomym i nieświadomym jest najcieńsza. Mniej więcej tydzień później
opowiadałam przez telefon mojej matce o doświadczeniu tego głębokiego procesu. Gdy
skończyłam, matka długo milczała. Następnie wyznała: „Byłam wykorzystywana seksualnie.
Pamiętam pokój, pamiętam zapach jego fajki. Widzę to tak, jakby wydarzało się to teraz. To był
stary Bill, mężczyzna, który wynajmował pokój w domu mojej matki. Powiedział, żebym nigdy
nikomu o tym nie mówiła. Czułam się brudna. Miałam 8 lat”.
Moja matka, która w tym czasie miała 63 lata, do tego momentu nie pamiętała tej części
swojej historii. Poprzez swój proces w jakiś sposób włamałam się do banku pamięci mojej
rodziny – a jego zawartość stała się łatwiej dostępna także dla niej. Kilka miesięcy wcześniej
miała nawracający sen: śniło jej się, że na ciele ma okropne narośla. Budziła się
z przerażeniem. Teraz wiedziała, że jej sny miały związek z tak długo tłumionym
wykorzystywaniem; narośla na ciele symbolizowały przedzierające się do świadomości treści,
które znajdowały się „tuż pod powierzchnią” – brzydkie treści, straszne treści.
Mama była sama w domu, gdy do niej zadzwoniłam, a ona przypomniała sobie
wykorzystywanie. Zapytałam, czy poradzi sobie, gdy już skończymy rozmowę. Powiedziała, że
tak, ale zadzwoni, jeśli będzie potrzebowała wsparcia. Zasugerowałam, żeby zechciała pozostać
przy tym, co było „nieakceptowalne”. Mama pomodliła się o przewodnictwo i pozwoliła sobie
doświadczyć napawających obrzydzeniem uczuć, które pojawiły się wraz ze wspomnieniem
wykorzystywania seksualnego. Następnie położyła się do łóżka. Okno na poddaszu było
otwarte – była ciepła jesienna noc. Później powiedziała mi, że w oknie pojawiły się trzy
niebieskie światła, a za nimi duża, lśniąca kula białego światła. Kolejną rzeczą, jaką pamięta,
był poranek. Obudziła się z głębokim spokojem, wiedząc, że doświadczyła łaski.
Nasze matki: nasze komórki
Wspomnienia są przechowywane w ciele. Często w trakcie biopsji wyściółki macicy
wypływają wspomnienia kazirodztwa, a w przebiegu operacji miednicy ogarnia nas smutek.
Wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. We współtworzonych przez naszą świadomość
tkankach niesiemy osobistą historię. Dopóki jej nie przetransformujemy, pozostaje tam jak baza
danych. To, co niesiemy, znacznie wykracza poza to, co osobiste. Na jakimś poziomie,
w komórkach i wokół nich, niesiemy wszystkich i wszystko – całą zbiorowość.
Wiadomo, że mitochondrialne DNA, kierujące codzienną aktywnością cytoplazmy
komórkowej, jest dziedziczone wyłącznie w linii matki. Cała rasa ludzka wywodzi się od grupy
kobiet pochodzących z Afryki2. Ten fakt nadaje biologicznej wiarygodności moim
doświadczeniom oraz doświadczeniom moich pacjentek, które dotknęły rzeczywistości
doświadczeń wykraczających poza logiczne myślenie. Czasami objawy płynące z ciała są nie
tylko bramą do osobistego bólu, ale do zbiorowego bólu innych. Spostrzeżenia fizyki
kwantowej udowodniły, że świadomość jednej osoby ma wpływ na nas wszystkich.
Stare sufickie powiedzenie oddaje istotę tego, co to oznacza i co każda z nas musi z tym
zrobić:
„Pokonaj zgorzknienie, które mogło się pojawić, gdyż nie sprostałaś wielkości
powierzonego ci bólu.
Jak matka świata, która w swoim sercu niesie ból świata, każda z nas jest częścią tego serca
i dlatego też jest obdarzona pewną dozą kosmicznego bólu. Dzielisz ogół tego bólu.
Wzywa się ciebie do spotkania z nim z radością zamiast rozczulania się nad sobą. Sekretem
jest ofiarowanie serca jako narzędzia do przetransformowania kosmicznego bólu w radość”.
Stephen Levine nauczył mnie, że praca, którą wykonujemy, wychodząc poza własne
cierpienie, łagodzi cierpienie całego wszechświata. Gdy mamy miejsce w sercach dla naszego
bólu, mamy także miejsce dla bólu innych, a nasze współczucie łagodzi cierpienie innych.
A potem dzieje się coś magicznego: odkrywamy, że pod naszym bólem i cierpieniem leży
niekończąca się radość, połączenie i błogość.

Rytuał odzyskiwania
Wiele lat temu Brenda, bliska przyjaciółka z dzieciństwa, postanowiła usunąć wkładkę
wewnątrzmaciczną, żeby móc zajść w ciążę. Stosowała wkładkę bez żadnych komplikacji przez
niemal 18 lat. Jednak teraz, w wieku 40 lat, spotkała mężczyznę, z którym chciała dzielić życie
i mieć dzieci. Ta decyzja była istotnym punktem zwrotnym w jej życiu, więc chciała dzielić ją
z kimś bliskim. W trakcie wizyty w Maine poprosiła, żebym wyjęła jej wkładkę.
Postanowiłyśmy, że przed zabiegiem przeprowadzimy prostą ceremonię, żeby procesowi
usuwania wkładki i zapraszania dziecka towarzyszyły intencja i świadomość. W cudowne
niedzielne, jesienne popołudnie pośród drzew rozświetlonych wieloma barwami poszłyśmy do
kliniki Women to Women. Na dywanie w moim gabinecie ułożyłyśmy krąg z materiału,
zerwałyśmy pelargonię i zebrałyśmy kilka muszli, które położyłyśmy w kręgu. Napełniłyśmy
muszle wodą, zapaliłyśmy świece i siedząc na zewnątrz małego kręgu, podziękowałyśmy siłom
natury, Bogu i tajemnicom życia oraz poprosiłyśmy o ich obecność.
Zadzwoniłyśmy do narzeczonego Brendy (w tym czasie był w pracy w innym stanie).
Poprosiłam, żeby każde z nich opowiedziało o swoich lękach i nadziejach związanych
z dzieckiem. Tak też zrobili. Narzeczony został już ojcem wiele lat wcześniej, ale teraz nie
mógł się doczekać szansy na pełniejsze uczestnictwo w procesie rodzicielstwa. W jego słowach
wyraźnie było słychać wsparcie i miłość do Brendy; nie wątpił w swoją chęć uczestniczenia
w rodzicielstwie. Jego zaangażowanie było mocne i inspirujące. Czułam, że ich relacja jest
ucieleśnieniem męskości, która w pełni wspiera kobiecość.
Brenda, choć wyczekiwała dziecka, wyraziła swoje zaniepokojenie faktem, że nie będzie
wiedziała, jak rodzić. Pomimo lęku była gotowa na wyciągnięcie wkładki. Pożegnałyśmy się
z narzeczonym, obiecując, że zadzwonimy do niego, jak tylko skończymy zabieg.
Następnie przeniosłyśmy się do jednego z pokojów badań, gdzie na szyjkę macicy Brendy
naniosłam niewielką ilość środka znieczulającego. Gdy Brenda była gotowa, poprosiłam, żeby
kaszlnęła w trakcie wyciągania wkładki (kaszel podczas wkładania lub wyciągania czegoś
z szyjki macicy często zakłóca działanie dróg bólowych, dzięki czemu procedura jest bardziej
komfortowa).
Powiedziałam jej, że w momencie wyciągania wkładki poczuje emocje płynące z macicy i że
to jest dobry czas, by dostroić się do przechowywanych tam informacji. Powiedziałam, że ciało
niesie wspomnienia, które czasami wypływają w trakcie takich zabiegów jak biopsja
endometrium czy usuwanie wkładki. Wyjaśniłam, że po zabiegu poświęcę chwilę na „zebranie
w całość jej pola energetycznego” poprzez przyłożenie dłoni w obszarze jej macicy. Jej
jedynym zadaniem było śledzenie pojawiających się myśli i emocji.
Wkładka wyszła bez problemu. Następnie zdjęłam pięty Brendy ze strzemion, poprosiłam,
żeby położyła się płasko na plecach, i przesunęłam kilkakrotnie dłonie wzdłuż jej ciała, od
głowy do stóp, wykonując terapeutyczny dotyk. Gdy skończyłam, położyłam dłonie na jej
podbrzuszu. Brenda zaczęła się śmiać i płakać jednocześnie, w miarę jak jej ciało uwalniało
napięcie i ładunek emocjonalny związany z tego typu procedurą. Zachęciłam ją, by zrobiła
wszystko, czego potrzebuje. Przypomniałam też, by po prostu pozostała przy tym, co się
pojawia.
Po chwili płaczu Brenda zamknęła oczy i zaczęła się śmiać. Mówiła, że jest w lesie, a światło
prześwituje przez wysokie drzewa. Opisała siebie jako młodą osobę – bardzo młodą. Następnie
znów poczuła strach. W tym czasie nie wiedziałam, co się dokładnie dzieje, ale po prostu
trzymałam dłonie na jej podbrzuszu, gdyż Brenda tego chciała. Powiedziała, że jest jej dobrze,
gdy trzymam tam dłonie.
Opowiadała, że jest młodą dziewczyną i jest sama w lesie. Była w ciąży, bez niczyjego
wsparcia. Jej ciało wyglądało, jakby zaraz miała urodzić. Powtarzała: „Jest za wcześnie. Nie
potrafię tego zrobić”. Pojawiły się skurcze i zaczęła przeć. (Uczestniczyłam w wielu porodach,
więc wiem przez co przechodzi ciało rodzącej kobiety). Po mniej więcej 10 minutach
popatrzyła na coś, co z jej opisu wyglądało na 30-tygodniowy, martwy płód. Zapytała: „Czym
jest to białe coś przypominające sznur, prowadzące do mojej pochwy?”. Opisywała pępowinę.
Wyjaśniłam, co to jest, i powiedziałam, że musi urodzić łożysko. Znów zaczęły się skurcze
i ruchy wypierające łożysko. Brenda nigdy nie widziała 30-tygodniowego płodu, łożyska ani
półprzezroczystej pępowiny, niemniej potrafiła je szczegółowo opisać. Opisywała je jednak
z zaciekawieniem młodej dziewczyny, która nie wie dokładnie, co się z nią dzieje, a nie
światowej 40-latki.
W tym momencie energetyczny poród dobiegł końca, a Brenda zaczęła się śmiać i nucić: „O-
ne-an-ta, O-ne-an-ta”. Brzmiało to jak język rdzennych mieszkańców Ameryki. Po chwili
powiedziała: „Znam cały język”. Żałuję, że nie miałam dyktafonu – mogłybyśmy odkryć, co to
za język.
Jeszcze przez chwilę zostałyśmy w pokoju badań, gdy Brenda powracała do XX w.
i prostowała nogi. Obie byłyśmy pod wrażeniem tego, co się wydarzyło. Przypomniałam jej, że
jej ciało rzeczywiście wie, jak ma rodzić – właśnie urodziła, chociaż nie na poziomie, który
konwencjonalnie nazywamy fizycznym. Niemniej jednak jej ciało „wiedziało” lub „pamiętało”,
czym jest poród, a lęk przed nim minął. Wróciłyśmy do gabinetu, zaśpiewałyśmy razem
kołysankę i zgasiłyśmy świece. Brenda była gotowa. Zadzwoniła do narzeczonego
i opowiedziała mu o swoim doświadczeniu.
Brenda dotarła do zbiorowej nieświadomości i zyskała dostęp do pradawnej pamięci, która
wciąż żyła w jej komórkach. To było nadzwyczajne doświadczenie. Wierzę, że wyjmowanie
wkładki i przyzwolenie, by proces się rozwinął, pozwoliło uzdrowić coś głębokiego na
poziomie, który jest dostępny każdej z nas, lecz rzadko pozwalamy go sobie dotknąć czy uznać.
Martha w trakcie ataku bólu brzucha, który został opisany w rozdziale 2, zrobiła to samo.
Nasze ciała zawierają informacje, które wykraczają poza intelektualne zdolności pojmowania.
Jesteśmy czymś więcej, niż nam się wydaje. Gdy uznajemy, a następnie uwalniamy ból, nasze
ciała i życie stają się radosne i zdrowe. Martha już nigdy więcej nie miała bólów brzucha.
Brenda natomiast zaszła w ciążę 3 miesiące po wyjęciu wkładki i urodziła zdrowego syna.
Praca, którą wykonujemy w celu przetransformowania osobistego bólu w radość, uzdrawia cały
świat.

Pokonywanie lęku przed szamańską przeszłością


Szacuje się, że w średniowieczu blisko 9 milionów kobiet, w tym wiele akuszerek
i uzdrowicielek, spalono jako czarownice. Ten pogrom czarownic, napędzany przez Kościół
katolicki, trwał setki lat i został dobrze udokumentowany3. Nie jest rzadkością, że kobiety
odzyskujące swoją moc lub głoszące swoją prawdę mają przerażające sny o byciu paloną na
stosie. Słyszałam to wielokrotnie w pracy. Dr Joan Heartfield, dyrektor Divine Feminine-
Awakened Masculine Institute, podzieliła się ze mną tym, że wiele kobiet przeszło na nowo
próbę spalenia na stosie podczas masażu sakralnego. To mnie nie zaskakuje. Energia miłości
i światła zawsze stwarza przestrzeń dla naszego najgłębszego smutku i strachu, które mogą
wypłynąć na powierzchnię i zostać uwolnione. Pamięć o okresie palenia kobiet stłumiono na
wiele wieków, ale obecnie pojawia się ona w naszej świadomości, byśmy mogły ją oczyścić
i przetransformować, tak by kobiece i męskie energie mogły się w przyszłości przerodzić
w prawdziwe partnerstwo, w którym każdy – mężczyźni i kobiety – może współtworzyć na
równych zasadach. Gdy po raz pierwszy pisałam o lęku przed przeszłością, nie miałam pojęcia,
jak silny był on także we mnie. Dopiero po opublikowaniu książki, gdy zaczęłam mieć
koszmary, w których przez tydzień co noc byłam mordowana, zobaczyłam, jak prorocze były
moje słowa.
Gdy kobieta zaczyna pracę nad uzdrawianiem ciała i głoszeniem własnej prawdy, musi
przebrnąć przez zbiorowe pole lęku i bólu, które jest wokół nas i było przez ostatnie 5000 lat
istnienia dominacyjnego społeczeństwa. To pole wypełnia lęk przed gwałtem, pobiciem
i porzuceniem.
Dr Rupert Sheldrake, brytyjski biolog, wysnuwa przypuszczenie, że cała wiedza o przeszłości
Ziemi istnieje wokół nas jako energetyczne pole informacji czy też pole morfogenetyczne4.
Jung nazywał to zbiorową nieświadomością. Fizyka kwantowa określa to mianem jednolitego
pola. Dr Sheldrake zauważa, że gdy sportowiec bije rekord świata, często musi na to pracować
latami i niejednokrotnie słyszy, że to niemożliwe – że to wykracza poza ludzkie możliwości.
Kiedyś wierzono na przykład, że nikt nie ukończy biegu na milę w czasie krótszym niż 4
minuty. Jednak gdy dokonał tego Roger Bannister, to samo byli w stanie zrobić sportowcy na
całym świecie. Podobnie dzieje się w przypadku innych wyczynów sportowych. Dr Sheldrake
wyjaśnia, że pole morfogenetyczne wokół tego rekordu świata jest zmienione przez pierwszą
osobę, która go pokonuje, tym samym ułatwiając innym dorównanie tym wynikom poprzez
docieranie do nowego pola morfogenetycznego (więcej informacji znajdziesz na stronie dr.
Sheldrake’a: www.sheldrake.org).
Kobiety na całej planecie znajdują odwagę, która pozwala im przedrzeć się przez zbiorowe
pole morfogenetyczne wstydu, lęku i bólu. Jedna z moich pacjentek pojechała niedawno do
domu rodzinnego, żeby powiedzieć ojcu, jak to było wychowywać się w domu, w którym on
przez wiele lat wykorzystywał seksualnie ją i jej siostry. Powiedziała mu wszystko nie po to,
aby go zmienić, ale żeby przerwać lata milczenia. Później powiedziała mi: „Jestem gotowa
wystąpić w publicznej telewizji z imieniem mojego ojca na ustach. Zrujnował nie tylko moje
dzieciństwo, ale także wykorzystywał niemal każdą dziewczynkę z sąsiedztwa!”. Wreszcie
odważyła się poczuć złość i ból. To pierwszy krok w kierunku transformacji. Dopóki kobieta
nie postawi tego kroku, nie nadejdzie prawdziwe przebaczenie. Uwalniając sekrety, które
trzymały ją w pułapce, mówi: „Nigdy więcej!”. Na całym świecie takie kobiety zmieniają pole
morfogenetyczne lęku i milczenia. Od Afryki, gdzie kobiety mówią o okaleczaniu kobiecych
organów płciowych, do Indii, gdzie mówi się o selektywnej aborcji dziewczynek, po Stany
Zjednoczone, gdzie przestałyśmy tolerować przemoc w bliskich relacjach – wszędzie przerywa
się milczenie i pojawia się uzdrowienie!
Przerwanie milczenia wymaga odwagi. Nie znam żadnej kobiety, która dotarła do
wewnętrznego źródła mocy bez przejścia przez niemal namacalną zasłonę lęku, często czując,
że powiedzenie prawdy zagrozi jej życiu. Dziennikarka Vivian Gornick mówi: „Kobieta
wychodząca poza lęk jest jak narkoman odstawiający narkotyki”. Nie znam innego sposobu na
pokonanie lęku poza nazwaniem i doświadczeniem go z pomocą innych, którzy już go
doświadczyli, oraz wyjściem po drugiej stronie. Miliony uzdrowicielek i mądrych kobiet oraz
mężczyzn, którzy je wspierali, zginęły za mówienie prawdy. Biorąc pod uwagę zbiorową
historię kobiet, nic dziwnego, że się boimy. Gdy zaprzeczamy lękowi lub podważamy jego
istnienie w innych, jedynie go wzmacniamy. Doświadczenie zbiorowo niesionego lęku jest
niezmiernie istotnym krokiem ku uzdrawianiu – nie należy go osądzać ani w innych, ani
w sobie.
Jednak kiedy każda z nas uzna, poczuje i pokona swój lęk, łatwiej będzie go uzdrowić każdej
kolejnej kobiecie – tak jak w przypadku bicia rekordu świata. W miarę jak tysiące kobiet na
całym świecie jednocześnie przełamują pole lęku, razem zmieniamy pole morfogenetyczne.
Pierwsza kobieta, która powiedziała prawdę o kazirodztwie, została oskarżona o kłamstwo. Gdy
obecnie kobieta, bez względu na to, jakiego upokorzenia doznała, przypomina je sobie i mówi
o nim – ma dostęp do wsparcia, książek, Internetu i spotkań. Nie musi czuć, że jest sama, jak
gdyby była szalona lub odosobniona w swoim doświadczeniu.
Wtedy zaczyna się magia. Gdy pozwalasz, aby w życiu prowadziła cię siła życiowa, pojawia
się radość. Gdy przełamujesz lęk i zaczynasz żyć zgodnie ze swoją wewnętrzną mądrością,
widzisz, że masz wszystko, czego potrzebujesz, by tworzyć swoje życie na bazie wolności,
radości i możliwości. Widziałam to wielokrotnie i sama tego doświadczyłam. Bądź więc
odważna. Gdy oczyszczamy się z przeszłych nawyków, zmieniamy myślenie i akceptujemy
własną moc wszędzie wokół nas, przez cały czas pojawia się ogromna nadzieja, radość
i miłość.
W 1993 r. napisałam takie oto słowa: „Często postrzegam siebie jako stojącą na ramionach
wszystkich silnych kobiet, które były przede mną i mnie wspierają, kobiet, które miały odwagę
głosić swoją prawdę nawet w obliczu wielkiego oporu. Pokrzepiam się myślą: «Tym razem nie
mogą mnie spalić na stosie. Tym razem jest nas zbyt wiele. Tym razem jestem bezpieczna»”.
Wtedy nie spodziewałam się, że moja praca zostanie zaakceptowana za mojego życia. Kiedy
ukazało się pierwsze wydanie tej książki, byłam przerażona, gdy poszłam do szpitala
i spotkałam się z kolegami. Tak czy owak, ruszyłam naprzód. Teraz, po latach, jestem nie tylko
bezpieczna, ale także czuję się bardziej wolna i szczęśliwa niż kiedykolwiek wcześniej. Moje
życie przepełnia większa obfitość, miłość i radość, niż mogłabym sobie wymarzyć. Patrzę na
to, gdzie byłam w 1993 r., i uśmiecham się ze współczuciem do osoby, którą wtedy byłam.
Chcę, żebyś wiedziała, że widzę swoją podróż odzwierciedloną w codziennym życiu kobiet na
całym świecie.

Nasze marzenia: marzenia Ziemi


Kobiety wzrastają jak drożdże na całej planecie.
– Sonia Johnson
W miarę jak się uzdrawiamy poprzez żal i radość, uzdrawia się Ziemia. Elementem wzrastania
kobiecości, który obserwuję na całym świecie, jest wzmocnienie więzi między kobietami.
Gwendolyn, jedna z kobiet, którą spotkałyśmy wcześniej, wyznała: „W moim życiu rozwinęły
się [w wyniku uzdrowienia] piękne relacje z kobietami. Wcześniej nigdy się to nie zdarzało,
gdyż tak wiele energii poświęcałam mężczyznom. Teraz pojawia się siostrzeństwo. Gdy
poświęcasz czas na dostrojenie się do siebie i własnych potrzeb, rodzi się siostrzeństwo”.
Widzę, jak każdego dnia więzi między kobietami – wszystkimi kobietami – stają się coraz
silniejsze. Im bardziej wspieramy inne kobiety, tym bardziej wszystkie się rozwijamy. Nie ma
konkurencji. Kiedy widzę piękną kobietę, czuję się uniesiona jej pięknem. Jest częścią mnie,
a ja jestem jej częścią.
Nie mogłabym wykonywać swojej pracy bez wsparcia moich sióstr z całego kraju. Moje
przyjaciółki i koleżanki dodają mi sił. Czuję ich wsparcie i błogosławieństwo. Dr Brian
Swimme napisał kiedyś, że my, ludzie, jesteśmy przestrzenią, w której spełniają się marzenia
Ziemi. Pragnienie naszych serc jest pragnieniem Ziemi – jest tym, o co Ona cię prosi. System
dominacyjny wmówił nam, że „jeśli nie boli, to nie jest nic warte – im trudniej, tym lepiej”.
Jednak często coś zupełnie przeciwnego jest prawdą. Jeśli to, co robisz, nie sprawia ci radości,
przyjemności, nie daje poczucia celu i spełnienia, nie warto tego robić. Twój stan zdrowia jest
tego barometrem. Twoje komórki wiedzą, co masz robić – słuchaj ich!
Każda komórka w ciele reaguje na wewnętrzne marzenia i przyjemności. Wiedzą o tym
wszystkie dzieci. Radość i przyjemność są niezbędne dla twojego zdrowia i zdrowia planety.
Marzenia, które Ziemia marzy poprzez ciebie, są inne od tych, które marzy poprzez mnie.
Muszę jednak usłyszeć twoje marzenia, a ty musisz usłyszeć moje – w przeciwnym razie nie
poznamy całej historii. System dominacyjny miał interes w tym, by przez wieki
powstrzymywać nas przed słyszeniem siebie. Jednak nadszedł nasz czas. Słuchajmy się
nawzajem.
Osobiste uzdrowienie jest planetarnym uzdrowieniem
W całej spisanej historii Ziemię i świat naturalny postrzegano jako kobiecość z „dziewiczymi
zasobami”, które można „eksploatować”. To, co się dzieje z każdą kobietą, i to, co się
przydarza planecie, jest ze sobą połączone. Osobista i zbiorowa degradacja natury oraz kobiet
i kobiecości dobiega końca, w miarę jak po kolei się budzimy.
Nie ocali nas nauka newtonowska, bo jest przestarzała. Brakuje jej głosu intuicji, kobiecego
głosu; głosu, który płynie z ciała. Obecnie potrzebujemy równowagi. Potrzebujemy wcielonej
mądrości, która przepływa przez nas wszystkie – w tym tego, co mówi umysł naszego ciała
i wewnętrzne przewodnictwo.
Pamiętam okładkę magazynu Ms., która ukazywała tłum kobiet z nagłówkiem GNIEW +
KOBIETY = MOC5. Widząc go, poczułam się zakłopotana, dopóki nie dostrzegłam tkwiącego
w nim potencjału. Złość i gniew uciszanych kobiet, użyte jako paliwo dla pozytywnych zmian,
rzeczywiście mają w sobie moc. Jednak musi to być moc z wnętrza, moc w pełni uziemiona
i skupiona – gniew, który nie jest skierowany przeciwko komuś lub czemuś.
Przetransformowany gniew jest mocą. Przetransformowany gniew jest siłą. Można go
porównać do ognia – ogień może zniszczyć dom lub można na nim ugotować obiad. Wszystko
zależy od tego, jak go użyjesz!
Określenie swojej pracy mianem „politycznej”, zwłaszcza jeśli dotyczy ona ciała i kobiecych
spraw, jest aktem mocy. Jeśli jesteś matką, uwierz mi, twoja praca ma wymiar polityczny. Jeśli
jesteś pielęgniarką, opiekujesz się dziećmi lub wykonujesz jakąś inną pracę – twoja praca jest
polityczna. Jeśli uzdrawiasz mięśniaka lub przypominasz sobie kazirodztwo, wykonujesz pracę,
która ma wymiar polityczny. Karmienie piersią ma wymiar polityczny.
Jakże pokrzepiające jest postrzeganie uzdrawiania ciała w aspekcie politycznym. Nadajmy
mu znaczenie, na jakie zasługuje! Gloria Steinem powiedziała kiedyś: „Każda kobieta, która nie
siedzi na tyłku, uczestniczy w ruchu wyzwolenia kobiet”. Podoba mi się to, gdyż pozostawia
szerokie pole do interpretacji. Mamy wiele możliwości. Nikt poza tobą nie zdefiniuje twojego
uzdrawiania ani twoich poglądów politycznych. Potrzebujesz 6 tygodni wolnego, żeby
uzdrowić się po operacji ginekologicznej? Postrzegaj to w aspekcie politycznym. A kiedy już
wyciągniesz z tego wnioski, sprawdź, czy potrafisz pokierować swoją przyszłą energię z ciała
w kierunku pracy, która jest pozytywna i afirmuje życie. Jeśli potrzebujesz 6 tygodni wolnego,
żeby się dobrze bawić i nawiązać ze sobą kontakt, to także jest polityczne!
W epilogu do swojej książki pt. „A Burst of Light” (Firebrand Books, 1998), na temat
uzdrowienia z raka piersi, poetka Audre Lorde pisze: „W moich snach, a także w testach na
funkcjonowanie układu immunologicznego musiałam zbadać niszczycielski wpływ forsowania
siebie. Forsowanie nie jest wykorzystywaniem siebie w pełni. Musiałam zaakceptować, jak
trudno jest dostrzegać tę różnicę. Troska o siebie nie jest dogadzaniem sobie. Jest instynktem
samozachowawczym i aktem walki politycznej”6.
W systemie politycznym, który nie reprezentuje kobiecych wartości, każda kobieta musi sama
reprezentować siebie i prowadzić lobbing na rzecz siebie. Zatroszczenie się o siebie najlepiej,
jak potrafisz, bez względu na to, czy jesteś chora, jest zaiste aktem walki politycznej.
Lekarzu, ulecz się sam – część druga
W czasie, gdy pracowałam nad pierwszym wydaniem tej książki, wewnętrzne przewodnictwo
przyszło do mnie poprzez umysł macicy. Rozpoznano u mnie mięśniaka, który sprawił, że moja
macica miała wielkość 13-tygodniowego płodu. Nie miałam żadnych objawów. Od wielu lat
stosowałam dietę niskotłuszczową, właściwie pozbawioną nabiału. (Nie wiedziałam wtedy, że
spożywanie chleba i produktów o wysokim indeksie glikemicznym prawdopodobnie
przyczyniło się do problemu). Na początku posmutniałam i nie chciałam, żeby ktokolwiek
o tym wiedział. Czułam żal po stracie „normalnej” macicy. Gdy moja koleżanka Annie Rafter
zbadała mnie i powiedziała o mięśniaku, pierwsza myśl, jaka pojawiła się w mojej głowie, była
taka: „Muszę skończyć tę książkę, bo jestem pewna, że narośl jest z nią związana”. Czułam
intuicyjnie, że zaczęła rosnąć na wczesnym etapie procesu pisania, 2 lata wcześniej.
Pomyślałam też: „Cholera, przebywałam wśród zbyt wielu kobiet z mięśniakami. Może się
zaraziłam”7.
Miałam wrażenie, że zrobiłam coś złego, jakby mi się nie powiodło. Przypomniano mi, że
emocje nie zawsze idą w parze z poziomem rozwoju intelektualnego. Spokorniałam. Później
w nocy, gdy leżałam w łóżku, położyłam dłonie na podbrzuszu i powiedziałam do macicy:
„Dobrze, teraz muszę zażyć własne lekarstwo i dostroić się do tego, co mi chcesz powiedzieć”.
Macica dała mi taką oto informację: „Mięśniak przypomina ci, że musisz nauczyć się
skuteczniej poruszać energię w ciele. Jeśli zadbasz teraz o siebie i będziesz uważna, unikniesz
poważniejszych problemów w przyszłości. To także doskonała szansa, by uczyć inne kobiety
na własnym przykładzie. Pamiętaj, że praca, którą wykonujesz z innymi, dotyczy też ciebie.
Zawsze wierzyłaś, że można zdematerializować mięśniaki. Oto twoja szansa”. Medytowałam
nad kreatywnością i nad tym, co musiało się poprzez mnie narodzić.
Następnego dnia zaczęłam kurację okładami z oleju rycynowego, a także serię zabiegów
akupunktury, które już od dawna chciałam stosować zapobiegawczo. Moja akupunkturzystka
powiedziała, że już od dłuższego czasu mam osłabione nerki i meridiany potrójnego
ogrzewacza. Miało to związek z przepracowaniem, stresem i wyczerpaniem nadnerczy.
Przypomniano mi o trwałym wzorcu energetycznym, zwanym w medycynie orientalnej
zablokowaną krwią lub zablokowaną qi, po prawej stronie ciała. Moje migrenowe bóle głowy
w przeszłości pojawiały się z prawej strony. Caroline Myss zdiagnozowała kiedyś energię
wypływającą z prawej strony mojego biodra, co objawiało się w postaci dolegliwości prawego
stawu biodrowego; w prawej piersi miałam ropień, a teraz z prawej strony macicy – mięśniaka.
Wszystkie dolegliwości pojawiały się z prawej strony ciała – „męskiej” czy też yang –
i w sensie energetycznym wszystkie były ze sobą powiązane. Oznaczało to dla mnie, że ważne
jest, bym stworzyła mocną podstawę dla swojej pracy i wyszła z nią do świata – to było moje
„męskie” zadanie. Do późnych lat 80. XX w. bałam się zrobić to w pełni, gdyż miałam
wrażenie, że świat nie jest gotowy na usłyszenie tego, co mam do powiedzenia, i nie będzie to
dla mnie bezpieczne. Stąd te nawracające „rany” z prawej strony ciała. Mięśniak był po prostu
ostatnią manifestacją, która nadeszła w odpowiednim czasie, biorąc pod uwagę moją pracę
z kobietami. Pomimo trwającego wychodzenia z uzależnienia od związków uświadomiłam
sobie, jak bardzo wciąż zależy mi na aprobacie innych. Wreszcie zrozumiałam, jak bezsilna się
czuję z powodu tego, co ludzie sobie o mnie pomyślą. Stało się dla mnie jasne, że w mięśniaku
chodzi o coś więcej niż tylko o książkę i osłabione meridiany. Po kilku miesiącach stosowania
akupunktury i okładów z oleju rycynowego mięśniak, zamiast zmaleć, urósł. Moja nauka
musiała zejść głębiej. Czego musiałam się nauczyć?
Wiedziałam, że mięśniaki są związane z kierowaniem kreatywności w stronę beznadziejnych
relacji lub pracy. Założyłam, że mój jest związany z pracą. Uświadomiłam sobie, że cały mój
związek z gabinetem i zawodem musi ulec zmianie – że jestem zniewolona przestarzałą formą.
Moje serce chciało pisać, wygłaszać wykłady i uczyć kobiety nowego sposobu relacji
z własnym ciałem, ale intelektualne poczucie odpowiedzialności nakazywało mi praktykować
medycynę w sposób, w jaki mnie jej nauczono: przyjmować pacjentki, przeprowadzać operacje
i odbywać swoją część dyżurów jak pozostali lekarze (moje uzależnienie od związków
w jeszcze jednym przebraniu). Uświadomiłam sobie, że potrzebuję więcej wolności. Musiałam
zmienić praktykę, żeby przekazywać treści zawarte w tej książce. Musiałam wziąć
odpowiedzialność za swoje najgłębsze marzenia i wewnętrzną mądrość.
W zdrowiu kobiet nigdy nie nastąpią istotne zmiany, dopóki duże grupy kobiet nie zaczną
zbiorowo odzyskiwać mądrości swoich ciał. W moim przypadku oznaczało to odejście od
„bycia lekarką” dla setek kobiet, z którymi przez wiele lat tak bardzo lubiłam pracować. Nie
chciałam porzucić praktyki medycznej, chciałam ją przetransformować. Wiedziałam, że nie
mogę już dłużej sprawować podstawowej opieki zdrowotnej z jej kulturowymi założeniami,
wpychającymi mnie w ramy ograniczeń, których nie byłam już w stanie tolerować.
Chciałam odkryć praktykowanie medycyny w nowy sposób. Na dużo głębszym poziomie niż
kiedykolwiek do tej pory uświadomiłam sobie, że chociaż opieka zdrowotna „jeden na jeden”
jest cenna, ma tendencję do izolowania problemów każdej kobiety i nie daje lekarzowi czasu,
jaki jest potrzebny na przekazanie kobiecie w pełni wszystkich kwestii, które mogą wpływać na
jej ciało, oraz wiedzy na temat jej mocy do ich przetransformowania. Zaczęłam więc uczyć
grupy kobiet, jak kreować zdrowie każdego dnia.
W liście do pacjentek napisałam: „Nie porzucam praktyki medycznej. Definiuję ją na nowo
i otwieram się na nowe horyzonty, które są kluczowe dla prawdziwej, długoterminowej
poprawy zdrowia kobiet”. Powiedziałam im, że badania przesiewowe (do których przygotował
mnie staż) i kreowanie zdrowia (do którego wołało mnie serce) to dwie zgoła odmienne
kwestie. Musiałam się teraz skupić na nowej formie. W liście poprosiłam, aby pacjentki
rozważyły poniższe zagadnienia. Proszę, abyś zrobiła to samo.

Jak by to było, gdybyś odzyskała mądrość swojego ciała i nauczyła się ufać płynącym
z niego informacjom?
Jak wyglądałoby twoje życie, gdybyś nie obawiała się zarazków czy raka?
Jak zmieniłoby się twoje życie, gdyby ciało było twoim przyjacielem
i sprzymierzeńcem?
Jak zmieniłoby się twoje życie, gdybyś nauczyła się kochać i szanować swoje ciało, jak
gdyby było cennym aktem twórczym, równie cennym co ukochana przyjaciółka lub
dziecko? Jak inaczej byś się traktowała?
Jak by to było wiedzieć w najgłębszej części swojej istoty, że każdy element twojej
anatomii i każdy proces kobiecego ciała zawierają w sobie mądrość i moc?

Nie wiedząc o tym, byłam na wczesnym etapie artykułowania nowej wizji zdrowia kobiet,
która wymagała ode mnie, abym naprawdę rozkwitła w swoim życiu, a następnie nauczyła tego
inne kobiety. Nie zdawałam sobie jednak sprawy, w jakim stopniu muszę najpierw przejść
przez ogień, aby to zrobić.
Chociaż byłam przekonana, że mięśniak zacznie się kurczyć, gdy tylko skończę pisanie
książki, tak się nie stało. Utrzymywał się, na przemian rosnąc i malejąc. Poprosiłam go, żeby
mnie uczył. Rozmawiałam z nim. Próbowałam go pokochać. Wtedy uświadomiłam sobie, że
relacja z pracą to jedynie jeden z elementów mojego życia. Musiałam dokonać ponownej oceny
każdej relacji, w jakiej byłam, w tym związku z mężem i najbliższą rodziną. Dostrzegłam
jeszcze jeden wyłaniający się wzorzec: miałam tendencję odkładania własnych potrzeb
emocjonalnych oraz tych związanych z kreatywnością do momentu zaspokojenia potrzeb męża
i dzieci. Pozwalałam im przerywać moją pracę w domowym biurze i nie stawiałam wyraźnych
granic. Z mężem musieliśmy zacząć proces renegocjowania każdego elementu naszej relacji.
Odkryłam także głębokie przekonanie, że jeśli naprawdę dotrę do pełni swojego potencjału,
moi najbliżsi poczują się zagrożeni i porzucą mnie. Zostałabym sama. I dlatego często
stawiałam się w pozycji „gorsza niż”, aby nikt nie czuł się „gorszy niż” z powodu mojego
sukcesu.
Tuż przed Bożym Narodzeniem 1996 r. mięśniak się powiększył. Badanie ultrasonograficzne
wykazało, że powodował zastój moczu w lewej nerce. Odkryłam, że stopniowo
przystosowałam życie (oraz garderobę) do mięśniaka. Chociaż okres nigdy nie był dla mnie
problemem i nie miałam żadnych objawów, po prostu zmęczył mnie wystający brzuch.
Postanowiłam, że nadszedł czas, by porzucić marzenie o dematerializacji mięśniaka.
Dostrzegłam, że ja także żywiłam przekonanie, że „dobrze” jest kurczyć mięśniaka za pomocą
„naturalnych” metod, a „źle” szukać pomocy, którą tak często oferowałam innym. Zderzyłam
się z własnym uzależniającym myśleniem. Postanowiłam umówić się na zabieg – rozwiązanie,
którego starałam się uniknąć (i dlatego zasilałam je energetycznie) przez 4 lata. Zadzwoniłam
do zaufanego chirurga przeprowadzającego operacje w obrębie miednicy, mężczyzny, do
którego skierowałam wiele pacjentek. Umówiłam się na spotkanie, podczas którego miał zostać
usunięty mięśniak. Nie powiedziałam o tym prawie nikomu, postanawiając, że najlepiej będzie
opanować energię, myśli i uczucia wokół tego tematu. Zaczęłam też stosować agonistę GnRH
(Synarel) w celu zmniejszenia rozmiaru mięśniaka, aby cięcie było mniejsze. (Mięśniak miał
już rozmiar dużego melona). Zażywając Synarel, doświadczyłam uderzeń gorąca
i zrozumiałam, że dla mnie nie są one „skokami napięcia”, ale niewygodnym, męczącym
zakłóceniem dnia. Jednak poza tym nie miałam żadnych dolegliwości i mięśniak ładnie się
skurczył.
Nadszedł czas operacji. Poprosiłam zarówno chirurga, jak i anestezjologa o wypowiedzenie
czterech uzdrawiających zdań (zob. fragment na temat operacji w rozdz. 16.). Oprócz tego
poprosiłam, aby anestezjolog kilkakrotnie wypowiedział taką oto kwestię: „Po przebudzeniu
będziesz wolna od emocjonalnego wzorca związanego z mięśniakiem”. Operacja przebiegła
pomyślnie. Miałam tylko jednego, dużego mięśniaka w ścianie macicy, po prawej stronie.
Powrót do zdrowia był łatwy, prawie bezbolesny. Wyszłam ze szpitala dzień po operacji. Przez
kolejne 3 tygodnie ucinałam sobie drzemki, odbywałam sesje akupunktury, oglądałam filmy
i odpoczywałam. Z wielu względów operacja i powrót do zdrowia były dla mnie
doświadczeniem szczytowym. Stanęłam twarzą w twarz z czymś, czego starałam się uniknąć –
uzdrowieniem poprzez operację – i w obliczu tego odkryłam troskę, współczucie, umiejętności
i ogromne uzdrowienie. Chociaż pewnego dnia chciałam napisać, że dzięki oszałamiającemu,
nagłemu olśnieniu zdematerializowałam mięśniaka, zrozumiałam, że w moim przypadku tak się
nie miało stać, a moje przywiązanie do tego sposobu jako „idealnego” i „lepszego” było jedynie
duchowym materializmem. (Wciąż jednak wiem, że kobiety mogą zdematerializować
mięśniaki. Byłam tego świadkiem).
Patrząc wstecz na to, co napisałam o swoim mięśniaku – oryginalnie w 1993 r. i ponownie
w 1998 r. podczas pierwszej aktualizacji tej książki – nie mogłam się z siebie nie śmiać.
Pisałam o „niesieniu aktów twórczych” innych ludzi, potrzebie zmiany pracy itd. Teraz
zrozumiałam, że krążyłam wokół prawdziwego problemu i nie zauważałam go, gdyż nie
chciałam go dotykać. Nie chciałam zmienić tego, co najbardziej potrzebowało zmiany: mojego
małżeństwa; rzeczy, którą miałam tuż przed nosem. Tak często się zdarza. Uważaj na to, o co
prosisz – mówi powiedzenie – bo prawdopodobnie to dostaniesz! Jak można się było
spodziewać, tuż po zakończeniu operacji te magiczne słowa wyszeptane w trakcie znieczulenia
– „Po przebudzeniu będziesz wolna od emocjonalnego wzorca związanego z mięśniakiem” –
zaczęły czynić cuda. Półtora roku później, w 1999 r., zakończyło się moje 24-letnie
małżeństwo. Jak wszystko, co istotne w życiu, to był proces, a nie wydarzenie. I jak się często
w życiu zdarza, nie chciałam przyjmować tej konkretnej dawki uzdrawiającego lekarstwa.
Chciałam pozostać w małżeństwie, dopóki śmierć nas nie rozłączy. Jednak cena była zbyt
wygórowana. Ciało nie pozwoliło mi o tym zapomnieć. Wiedziałam zbyt dużo. Jeśli nie
uważasz za pierwszym razem, następnym razem dostaniesz większym młotem. Mięśniak
dzisiaj. Rak piersi jutro. Ból tamtego czasu był impulsem do napisania pierwszego wydania
mojej drugiej książki pt. „The Wisdom of Menopause”. A sam proces pisania był dla mnie
transformujący.
Mięśniak, jak wszelkie dolegliwości cielesne, był znakomitym nauczycielem. Dzięki niemu
doświadczyłam na własnej skórze, że nie da się niczego stworzyć dla drugiego człowieka,
można to zrobić jedynie dla siebie. Nauczyłam się także, że jeśli staniemy twarzą w twarz
z naszymi najgorszymi lękami i je przepracujemy, ten proces przetransformuje nas w cudowny
i niespodziewany sposób. Bez względu na to, jak zręczna, kochająca i współczująca jesteś, nie
możesz nikogo zabrać tam, dokąd ta osoba nie chce pójść! Możesz jednak zabrać siebie tam,
dokąd się boisz iść. Rozwój osobisty i spełnienie to praca wewnętrzna. Ostatecznie każda z nas
musi dotrzeć do źródła kreatywności, dobrobytu i radości, które przysługuje nam z tytułu
urodzenia. Każda z nas ma tę umiejętność, którą wzmacniasz przez intencję, wiarę i odwagę
stawiania przyjemności ponad bólem. Ona nigdy nie zawodzi. Rozwód zmusił mnie do rozwoju
w sposób, o jakim nawet nie marzyłam. Zmusił mnie do przejęcia władzy nad swoim życiem
i finansami w sposób, w jaki w innym wypadku bym się tego nie podjęła. Zmusił mnie, bym po
raz pierwszy w życiu naprawdę zaufała sobie na wszystkich poziomach. Chociaż wtedy było to
ogromnie bolesne, teraz czuję jedynie wdzięczność! To uczyniło mnie mądrą, spełnioną
i szczęśliwą kobietą. Mój były mąż jest bohaterem w tej historii. Z poziomu duszy wierzę, że
zgłosił się, aby pomóc mi stać się tym, kim jestem dzisiaj.
Nie stworzymy nowego świata, jeśli mamy w sobie przekonanie, że na jakimś poziomie
musimy pozostać małe lub nieskuteczne, aby inni mogli nas kochać lub mogli się czuć przy nas
bezpiecznie. Gdy tłumimy własne światło, aby pozornie inni świecili jaśniej, zaciemnia się cały
świat. Musiałam zastosować tę naukę we wszystkich moich relacjach, na wszystkich
poziomach: od małżeństwa poprzez przyjaźnie po całe instytucje, takie jak szpitale czy
instytucje finansowe. Problemy, duże lub małe, są w każdej sytuacji zawsze takie same.
Sprowadzają się do tego samego lęku: czy będę kochana, jeśli stanę się wszystkim, czym mogę
być? Pozwól, że będę pierwszą, która ci o tym doniesie prosto z linii frontu tego procesu.
Odpowiedzią jest donośne „tak!”. Jednak ta miłość musi się zacząć od ciebie. Gdy bardziej
pokochasz siebie, swoje ciało i jego procesy oraz bardziej siebie docenisz, zmieni się twoja
wibracja. Zmieni się to, co przyciągasz. Jeśli czekasz, aż ktoś inny wykona w tej sprawie
pierwszy ruch, na zawsze utkniesz w bolesnej, bezsilnej roli ofiary – z całą jej tęsknotą, z jej
uciskiem i problemami zdrowotnymi. Byłam tam. To piekło. Jednak gdy odważysz się
powiedzieć sobie „tak”, powiedzieć „tak” swojej duszy i „tak” życiu i uświadomisz sobie, że
już teraz zasługujesz na boskie, wspaniałe życie, pojawi się spełnienie, które wykracza poza
twoje najśmielsze marzenia. I otworzy się przed tobą świat w sposób, o jakim nawet nie
marzyłaś. Odejdą stare, przestarzałe sposoby istnienia i życia oraz stare, przestarzałe relacje. To
może być bardzo bolesne. Postrzegaj to jako naturalny proces porodu, podczas którego rodzisz
swoją nową jaźń – jaźń, która odzwierciedla to, kim naprawdę jesteś i kim zawsze miałaś być.
To zawsze jest warte swej ceny.

Stwarzanie bezpiecznego świata dla kobiet: zacznij od siebie


Laureaci Nagrody Pulitzera, dziennikarze Sheryl WuDunn i Nicholas D. Kristof, autorzy
książki pt. „Half the Sky: Turning Oppression into Opportunity for Women Worldwide”
(Alfred A. Knopf, 2009), podkreślają, że skupienie się na potrzebach kobiet i dziewcząt jest
kwestią tego stulecia. Prowadząc dyskusję w artykule w New York Times z 2009 r. na temat
tego, dlaczego kształcenie i wzmacnianie pozycji kobiet jest dobrym pomysłem dla
społeczeństwa jako całości, Kristof i WuDunn dzielą się tym, co nazywają „brudnym, małym
sekretem globalnego ubóstwa”: „Niektóre z najbardziej ohydnych cierpień są spowodowane nie
tylko przez niskie dochody, ale także przez niemądre wydawanie pieniędzy przez biednych –
szczególnie przez mężczyzn. Zaskakująco często spotykamy matkę opłakującą dziecko, które
właśnie zmarło na malarię z powodu braku moskitiery o wartości 5 dolarów; matka mówi, że
rodzina nie mogła sobie pozwolić na siatkę nad łóżkiem. Naprawdę w to wierzy. Po czym
znajdujemy ojca w pobliskim barze. Trzy razy w tygodniu jedzie do baru, wydając 5 dolarów
tygodniowo”8. Ich badania wykazały, że tam, gdzie kobiety i dziewczęta są wykształcone,
terroryzm się zmniejsza, a rozwój gospodarczy wzrasta w sposób, który przynosi korzyści
mężczyznom, kobietom i dzieciom. Przypomina to stare afrykańskie przysłowie: „Kształcenie
chłopca to kształcenie jednostki, ale kształcenie dziewczynki to edukowanie całego narodu”.
Badania Kristofa i WuDunn przenoszą tę opinię poza obszar przysłowia i dowodzą jej
prawdziwości.
Na swojej stronie internetowej (www.halftheskymovement.org) WuDunn i Kristof piszą:
„Mamy nadzieję, że zwerbujemy was do przyłączenia się do rozpoczynającego się ruchu na
rzecz emancypacji kobiet i walki z globalnym ubóstwem poprzez uwolnienie siły kobiet jako
ekonomicznego katalizatora. Jest to proces, który przekształca pełne radości nastolatki
z niewolnic domów publicznych w odnoszące sukcesy kobiety biznesu. Możesz przyspieszyć
zmianę, jeśli po prostu otworzysz swoje serce i się przyłączysz”.
Cała planeta w końcu budzi się do tej prawdy: samorozwój kobiet jest odpowiedzią na wiele,
jeśli nie większość problemów świata. Nie musisz jednak jechać do Afryki lub Afganistanu,
aby wspierać rozwój kobiet. Emancypacja i edukacja wszystkich kobiet zaczynają się od twojej
osobistej emancypacji i edukacji. Jak ujął to wymownie astrolog i pisarz Rob Brezsny: „Jakość
twojej świadomości jest kluczowa w określeniu, czy będziesz w stanie przyciągnąć zasoby,
które są niezbędne do spełnienia twoich marzeń. Aby dostać to, czego chcesz, musisz pracować
nad sobą przynajmniej tak ciężko, jak pracujesz nad otaczającym cię światem”. Zgadzam się
z tym całkowicie.
Jeśli kiedykolwiek mamy zapewnić sobie bezpieczeństwo w świecie zewnętrznym, najpierw
musimy wykreować bezpieczeństwo dla siebie w naszych własnych ciałach. Jeśli rozbierając
się do łóżka, patrzymy w lustro i obwiniamy się za rozmiar swoich piersi czy cellulitis, nie
żyjemy zgodnie z tym, co głosimy. Nie jesteśmy ze sobą bezpieczne. Jeśli nie potrafimy
stworzyć w sobie bezpiecznej przestrzeni dla własnych ciał – ich kształtu, rozmiaru,
naturalnych funkcji i wagi – jeśli zawsze krytykujemy cielesność, głodząc ciało i wysyłając mu
nieprzyjazne sygnały, jak możemy oczekiwać, że ktokolwiek stworzy dla nas zdrowie na
zewnątrz? Nawet gdyby tak się stało, wciąż byśmy wlekły ze sobą swoich wewnętrznych
terrorystów!
Prawda jest taka, że możemy zmienić jedynie siebie, a nie kogoś lub coś innego. To
wspaniała wiadomość i jakaż ulga! Po wielu wiekach słuchania, że ktoś inny może zatroszczyć
się o nas, powinien to zrobić i się o nas zatroszczy, stałyśmy się tym, czym chciano, żebyśmy
się stały, i robiłyśmy to, czego od nas oczekiwano. Jednak teraz mamy okazję zatroszczyć się
o siebie – razem. Możemy stworzyć spełnione życie na własnych warunkach. Najlepiej ujęto to
na broszurce funduszu Boston Women’s Fund: „Jesteśmy ludźmi, na których czekałyśmy”. Czy
nie czujesz przypływu energii, jedynie czytając te słowa? Możemy już teraz zacząć się ratować.
Możemy już teraz zacząć żyć własnym życiem. To początek prawdziwego partnerstwa
i głębokiego porozumienia z innymi – w tym także z mężczyznami.
Dr Marshall Rosenberg, założyciel Center for Nonviolent Communication, określił trzy etapy
sposobu, w jaki odnosimy się do innych. Większość z nas, w miarę osobistego rozwoju, nad
nimi pracuje. Pierwszym etapem jest niewola emocjonalna, postrzeganie siebie jako osoby
odpowiedzialnej za to, co czują inni ludzie. Przykładowo, stawiamy potrzeby innych przed
naszymi, ponieważ nie chcemy nikogo zawieść ani skrzywdzić. Następny etap, jak twierdzi,
jest nieznośny. Pozwalamy sobie na odczuwanie i wyrażanie złości, której doświadczamy,
ponieważ nie chcemy już być osaczeni ciężarem ogromnej odpowiedzialności, którą wcześniej
tak chętnie akceptowaliśmy. Na tym etapie prawdopodobnie myślimy (i często to mówimy), że
jeśli inni nie lubią naszych działań lub naszych pomysłów, to trudno! Zaspokajamy własne
potrzeby, przedkładamy je nad potrzeby innych, dzięki czemu nie będziemy już dłużej obrażani
ani zranieni. Ostatni etap, zauważa dr Rosenberg, to emocjonalne wyzwolenie. Bierzemy
odpowiedzialność za nasze intencje i działania oraz za zaspokojenie własnych potrzeb.
Wreszcie, na tym etapie, jesteśmy wolni i możemy być łaskawi i współczujący dla innych, bez
narażania naszej własnej integralności i dobrego samopoczucia. Na tym ostatnim etapie
ewolucji łączymy nasze wysiłki, by dzielić odpowiedzialność w prawdziwym partnerstwie. I to
partnerstwo, dodam, przypomina wielki taniec, przepełniony pięknym, namiętnym i radosnym
rytmicznym ruchem, który ostatecznie porusza świat do przodu.
Gdy zmieniamy się wewnątrz, pozwalając sobie doświadczyć długo tłumionych emocji,
zranień, nadziei i marzeń dla siebie, naszych rodzin i naszej planety, a także je przyjąć,
zmieniają się warunki naszego życia na zewnątrz. Praca nad zmianami społecznymi musi iść
w parze z gotowością do uzdrowienia wszelkich zinternalizowanych informacji na temat
poczucia winy, braku wiary w siebie i nienawiści do siebie, zakodowanych w naszych
komórkach. W przeciwnym razie nasze działania są inicjowane w niezdrowych miejscach
w nas i po prostu odtwarzają polaryzację i ból. Być prowadzoną przez Ducha oznacza życie
w zgodzie z wewnętrznym przewodnictwem. Słuchaj spokojnie. Co masz teraz do zrobienia?
Być może teraz najlepszym sposobem na uzdrowienie czy służenie jest zatrzymanie się na
chwilę. Być może nic nie musisz teraz robić. Nie ma jednego, „właściwego sposobu” na
uzdrowienie ciała. To samo dotyczy każdego aspektu życia. Sama musisz znaleźć sposób.
Emerson napisał kiedyś: „Istotą bohaterstwa jest zaufanie do siebie”. Zaufanie do siebie to coś
więcej niż tylko istota bohaterstwa. Jest ono także podstawą zaufania do intuicji i usłyszenia
uzdrawiającego głosu naszych komórek. Wydobywanie szczerej informacji ze swojego wnętrza
(oraz z komórek) nie jest łatwym zadaniem. Zaiste jest to praca bohaterek.
Nauczenie się szacunku do siebie i swojego ciała, bez względu na to, jak zostałaś zraniona,
bez względu na twoją obecną wagę ciała, bez względu na to, kogo poślubiłaś i jaka jest twoja
orientacja seksualna, wymaga odwagi. Ostatnio spotkałam prawdziwą bohaterkę, która jest
ucieleśnieniem tego przesłania: gdy zmienisz warunki wewnątrz siebie, w odpowiedzi zmienią
się warunki zewnętrzne. Bohaterka nazywa się Immaculée Ilibagiza (autorka książki pt.
„Ocalona, aby mówić” [Duc In Altum, 2007] na temat ludobójstwa w Ruandzie), piękna
kobieta, promieniująca spokojem i boskością. W trakcie zagłady w Ruandzie Immaculée wraz
z siedmioma innymi kobietami została zmuszona do ukrywania się przez 3 miesiące w małej
łazience. Wymordowano całą jej rodzinę. Schudła do 30 kg, chodziły po niej wszy, a ona nie
mogła się ruszać ani mówić z obawy, że odkryją ją i zabiją byli przyjaciele lub sąsiedzi, którzy
wielokrotnie podchodzili pod drzwi, domagając się jej śmierci. Pomimo niewyobrażalnego
cierpienia Immaculée z wiarą i przekonaniem dotarła do swojego wnętrza i w sercu znalazła
żywą obecność Boga. Docierając do tego Źródła, zmaterializowała cudowne wydarzenia, które
ją ocaliły i ostatecznie pozwoliły stworzyć radosne życie w Stanach Zjednoczonych, mimo że
utraciła rodzinę i kraj. Spotkanie z tą kobietą i przeczytanie jej historii przeniosło moją wiarę na
nowy poziom. Jeśli ona była w stanie sprostać temu, czemu sprostała, i nie tylko przetrwać, ale
rozkwitnąć, reszta z nas może zrobić to samo.
Podczas drugiego powrotu Saturna w czasie moich urodzin zbliżałam się do zakończenia
nowego wydania tej książki. Drugi powrót Saturna sygnalizuje czas, kiedy przechodzi się od
życia opartego na codziennej wegetacji do życia prawdziwie kwitnącego i płynącego wprost
z duszy. Kiedy planowałam moje urodziny, dobra przyjaciółka zapytała mnie, czy chcę
dołączyć do niej i pójść na wykład słynnego mnicha. Zwyczajnie nie chciałam iść! Nie
obchodziło mnie, jak święty i inspirujący musi on być. To, co naprawdę chciałam zrobić, to
wziąć udział w prywatnej lekcji tanga i zdobyć moją pierwszą parę butów tangowych. (Mam je,
są czarne, mają bardzo seksowne, 8-centymetrowe, czerwone lakierowane szpilki. I nie poszłam
do mnicha).
Już opanowałam radość z bezinteresownej służby. Kontynuowanie tego w ten sam stary
sposób byłoby jak uzyskanie czterech doktoratów w tej samej dziedzinie. Będę nadal cieszyć
się upojną radością służenia innym. Ale wiem też, że moja zdolność do odczuwania
przyjemności jest tak samo uzdrawiająca dla mnie i dla innych jak bezpośrednia służba. Na
poziomie, na którym wszyscy ludzie są jednym, im szczęśliwszą i radośniejszą osobą się staję,
tym łatwiej będzie następnym kobietom znaleźć to miejsce w sobie.
Kilka dni przed weekendem urodzinowym napisałam e-mail o decyzji w kwestii mnicha do
mojej koleżanki Sandry Chiu, chińskiej lekarki i licencjonowanej akupunkturzystki z Nowego
Jorku (ona również tańczy tango). Swoje uczucia streściła dokładnie, pisząc:
„Zgadzam się z tobą całkowicie w kwestii spotkania z mnichem. Kiedyś tak robiłam i to
była dobra energia serca, ale z tym już koniec – to nie kręci mnie ani trochę. I masz rację –
my, jako kobiety, potrzebujemy lekcji, jak być bezinteresowne. Te rzeczy czasami
sprawiają, że kobieta staje się jeszcze bardziej patologicznie bezinteresowna. Ale gdyby to
wietnamska zakonnica miała zdejmować z siebie szaty, by wykonać w gorsecie taniec na
rurze – takiego mnicha/taką zakonnicę chciałabym zobaczyć!
Musimy tam wyjść i kultywować siły życiowe. Jestem ponad światowy pokój i współczucie
zen. Zaszalejmy, proszę pani! O to właśnie chodzi, gdy mówimy o tym, jak życie i zdrowie
są wzmacniane przez zabawę i przyjemność. Potrzebujemy szanowanej kobiety i dr med.
takiej jak ty, by powiedzieć: «Hej, nie tylko jest w porządku, byś się upewniła, że dostajesz
mnóstwo radości i przyjemności w swoim życiu – to jest kluczowe». Jestem twoim
wspólnikiem w 100% w tej misji”.
Odpowiedź Sandry przypomniała mi prawdę zawartą w słynnych słowach przywódcy praw
obywatelskich i pisarza Howarda Thurmana, o którym wcześniej mówiłam: „Nie pytaj siebie,
czego świat potrzebuje; zadaj sobie pytanie, co sprawia, że stajesz się żywy. A potem idź i zrób
to. Ponieważ świat potrzebuje ludzi, którzy ożyli”.
Kobiety są źródłem siły życiowej – śakti. A kiedy dotkniemy naszej przyjemności, puścimy
w ruch cały świat. Jesteśmy siłą dobra, na którą czekał świat. Bez względu na to, jak nazywasz
wewnętrzną moc, do której dotarła Immaculée – Bogiem, Boginią, Źródłem, Wszechświatem
czy Siłą Wyższą – wiedz, że zamieszkuje ona każdą komórkę twojego ciała. Wierzę, że to siła,
o której wspominał amerykański pisarz Frederick Buechner, kiedy pisał: „Miejsce, do którego
Bóg cię wzywa, jest miejscem, w którym spotykają się twoja głęboka radość i głód świata”. To
jedyna rzecz, na którą zawsze możemy liczyć. Nazywam to Bogiem. Kobiety, których
historiami się z tobą podzieliłam, są zwykłymi kobietami; są kobietami uzdrowienia. Wszystkie
one dotarły do tego źródła dobroci i cudów. Ich historie to opowieści o przemianie bólu
w radość. Te kobiety są moimi bohaterkami.
Samouzdrawianie jest bardzo osobistym procesem. Wymaga osobistego rozbrojenia, odmowy
toczenia wojny z tą częścią ciała czy życia, która usiłuje ci coś powiedzieć. Pozwól, by wojna
zakończyła się na tobie. Pięknie podsumowała to jedna z moich pacjentek, która od 15 lat jest
członkinią Anonimowych Alkoholików: „Każdego ranka modlę się o chęć robienia tego, co
muszę zrobić. Modlę się także, żebym była otwarta na nauczanie. W moim życiu bywały
okresy, w których nikt nie mógł mnie niczego nauczyć. Wydawało mi się, że już wszystko
wiem. Już nigdy więcej nie chcę być w takim miejscu”. Zobowiąż się, że stworzysz dla siebie
niebo na ziemi. Wiedz, że bycie w pełni szczęśliwą i spełnioną wymaga ogromnej odwagi.
Ogromnej odwagi wymaga opieranie się głosom wątpliwości i lęku, które nieuchronnie
pojawiają się w umysłach i sercach, gdy podejmujemy decyzję, że staniemy się tak wspaniałe,
jak naprawdę jesteśmy. Pomimo to – bądź odważna.
Zobowiąż się do wprowadzania swoich marzeń w życie – dzień po dniu. To proces niezbędny
do stworzenia pełni zdrowia w naszych rodzinach, społecznościach i na planecie. Obyś mogła
teraz pójść zdrzemnąć się, przytulić dziecko, poczuć słońce na twarzy lub powoli zjeść dobry
posiłek, wiedząc głęboko w swoim wnętrzu, że kolejny krok ku uzdrowieniu i radosnemu życiu
jest już obecny, oczekuje, aż go wysłuchasz, oczekuje, aż narodzi się w świecie – poprzez
ciebie, droga kobieto.
1
D. W. Orme-Johnson i R. M. Oates, A Field-Theoretic View of Consciousness: Reply to Critics, Journal of Scientific
Exploration, vol. 23, no. 2 (2009), s. 139–66; D. W. Orme-Johnson, The Science of World Peace, International Journal of
Healing and Caring, vol. 3, no. 3 (2003), s. 1–9; D. W. Orme-Johnson et al., Effects of Large Assemblies of Participants in
the Transcendental Meditation and TM-Sidhi Program on Reducing International Conflict and Terrorism, Journal of
Offender Rehabilitation, vol. 36, nos. 1–4 (2003), s. 283–302; J. S. Hagelin et al., Effects of Group Practice of the
Transcendental Meditation Program on Preventing Violent Crime in Washington, DC: Results of the National
Demonstration Project, June-July 1993, Social Indicators Research, vol. 47, no. 2 (1999), s. 153–201; D. W. Orme-Johnson,
C. N. Alexander i J. L. Davies, The Effects of the Maharishi Technology of the Unified Field: Reply to a Methodological
Critique, Journal of Conflict Resolution, vol. 34 (1990), s. 756–68; D. W. Orme-Johnson et al., International Peace Project
in the Middle East: The Effect of the Maharishi Technology of the Unified Field, Journal of Conflict Resolution, vol. 32, no.
4 (1988), s. 776–812.
2 C.
W. Birky, Relaxed Cellular Controls and Organelle Heredity, Science, vol. 222 (1983), s. 466–75; M. C. Corballis i M.
J. Morgan, On the Biological Basis of Human Laterality, Journal of Behavioral Science, vol. 2 (1978), s. 261–336; N.
Geschwind i A. Galaburda, Cerebral Lateralization, Biological Mechanisms, and Pathology, Archives of Neurology, vol. 42,
no. 6 (1985), s. 521–52.
3 „The Burning Times” jest filmem dokumentalnym Donny Reed (część II jej kobiecej i duchowej serii), odnotowującym
spalenie w okresie średniowiecza na stosie 9 milionów oskarżonych o czary kobiet i ich zwolenniczek. Aby zamówić płytę
DVD, skontaktuj się z Direct Cinema Limited pod numerem 310-636-8200, 800-525-0000 lub poprzez stronę
www.directcinema.com. Więcej informacji na ten temat można znaleźć w: Starhawk, The Spiral Dance: A Rebirth of
Ancient Goddess (HarperSanFrancisco, 1979).
4 R. Sheldrake, The Presence of the Past: Morphic Resonance and the Habits of Nature (London: Collins, 1988) i Nowa
Biologia. Rezonans morficzny i ukryty porządek (Warszawa: Virgo, 2013). Teoria Sheldrake’a postuluje istnienie jednostek
morficznych [ang. morphic unit], które mogą być traktowane jako forma energii. Chociaż te aspekty formy i energii mogą
być oddzielone umysłowo, zawsze są ze sobą powiązane. Żadna jednostka morficzna nie może mieć energii bez formy, a
żadna materialna forma nie może istnieć bez energii. Charakterystyczna forma danej jednostki morficznej jest określona
przez formy poprzednich, podobnych systemów, które działają na nią w czasie i przestrzeni w procesie morficznego
rezonansu [ang. morphic resonance] poprzez pola morfogeniczne [ang. morphogenic fields]. Wpływ ten zależy od systemu
trójwymiarowych struktur i wzorów wibracji. Przykładowo tysiące szczurów są szkolone do wykonywania nowych zadań w
laboratorium w Londynie. Jeśli teoria Sheldrake’a jest prawdziwa, to w późniejszym czasie oraz w laboratoriach gdzieś w
innym miejscu podobne szczury powinny być w stanie uczyć się wykonywania tych samych zadań znacznie szybciej. Dzieje
się tak, ponieważ wyjściowe szczury zmieniły pole morfogeniczne wokół zjawiska uczenia się szczurów. Do efektu tego
powinno dojść w przypadku braku jakiegokolwiek znanego fizycznego związku lub komunikacji pomiędzy tymi dwoma
laboratoriami. Świadectwa, że ten efekt rzeczywiście istnieje, zostały zebrane przez: Ager et al., Fourth (Final) Report on a
Test of McDougall’s Lamarckian Experiment in the Training of Rats, Journal of Experimental Biology, vol. 3 (1954), s.
304–21.
5 Ms., January–February 1992, okładka.
6 A.
Lorde, Burst of Light (Ithaca, NY: Firebrand Books, 1988), s. 131. Według tej książki Lorde miała przerzuty raka piersi
na wątrobę, zdiagnozowane w 1984 r. W 1992 r. została poetką i laureatką stanu Nowy Jork. Zwykle guz, który ma
przerzuty do wątroby, pozwala na 6 miesięcy życia. Lorde żyła 9 lat po tej diagnozie.
7 Jest tu coś na rzeczy. Studenci medycyny regularnie zaczynają odczuwać objawy swoich pacjentów w czasie, kiedy po
prostu uczą się o różnych chorobach. Moje osobiste granice nie były zbyt dobrze określone w przeszłości i zwykle
zabierałam do domu zbyt wiele z tego, co działo się w biurze. Jako że przebywam w polu energetycznym związanym z
mięśniakiem przez cały czas i mam dość empatii dla moich pacjentek, moje pole energetyczne jest niewątpliwie pod
wpływem ich pól – a ja nadal muszę brać odpowiedzialność za ich stan zdrowia oraz uczyć się i dojrzewać do tego.
8N. Kristof i S. WuDunn, The Women’s Crusade, New York Times Magazine, August 17, 2009, dostępny online:
www.nytimes.com/2009/08/23/magazine/23Women-t.html?pagewanted=1&_r=1.
Źródła
Niniejsza część książki jest aktualizowana wraz z każdym kolejnym jej wydaniem. Aby
uzyskać możliwie najnowsze informacje, odwiedź stronę internetową autorki:
www.drnorthrup.com.
Christiane Northrup, M.D., F.A.C.O.G.
P.O. Box 1999
Yarmouth, ME 04096
www.drnorthrup.com
Interaktywna strona internetowa dr Northrup (www.drnorthrup.com) i strona na Facebooku
(jako dr Christiane Northrup) to najlepsze miejsca, w których można znaleźć regularnie
aktualizowane informacje na temat jej wykładów i innych zasobów. Odpowiedzi na najczęściej
zadawane pytania czytelników można znaleźć na jej stronie internetowej www.drnorthrup.com
(zob. poniżej).
Flourish! with Dr. Christiane Northrup. To seria rozmów pomiędzy dr Northrup i wieloma
niezwykłymi umysłami (w tym dr Wayne Dyer, Cheryl Richardson, dr Bruce Lipton i inni),
emitowanych w każdą środę od 11.00 do 12.00 czasu wschodniego w radiu Hay House
(www.hayhouseradio.com). Audycja oferuje inspiracje do stworzenia pełnego, zdrowego
i przyjemnego życia, zamiast namawiać do zwykłego unikania choroby. Aby dowiedzieć się
o najbliższych gościach audycji i wysłuchać poprzednich z archiwum, wejdź na
www.hayhouseradio.com, kliknij link „Show Hosts” po lewej stronie, a następnie „Dr.
Christiane Northrup”.
Książki
„The Secret Pleasures of Menopause” (Hay House, 2008).
Najnowsza książka dr Northrup oferuje przełomowe przesłanie, które kobietom w okresie
okołomenopauzalnym i menopauzy pomaga zrozumieć, że w trakcie menopauzy ich życie
właśnie się rozpoczęło. To początek bardzo ekscytującego i satysfakcjonującego czasu, pełnego
przyjemności, które wykraczają poza najśmielsze marzenia!
„The Secret Pleasures of Menopause Playbook” (Hay House, 2009).
Ten tom, uzupełniający „The Secret Pleasures of Menopause”, służy jako osobisty
przewodnik po terytorium życiodajnej przyjemności; jest w nim miejsce na osobiste zapiski
i zobowiązanie się do własnego planu przyjemności.
„The Wisdom of Menopause: Creating Physical and Emotional Health and Healing During the
Change” (Bantam, 2012).
W swej drugiej książce dr Northrup pokazuje kobietom, jak mogą sprawić, by menopauza
stała się czasem pozyskiwania osobistej mocy i pozytywnej energii, pozwalającym im stać się
mądrzejszymi, zdrowszymi i silniejszymi zarówno fizycznie, jak i duchowo. „Zmiana” to nie
tylko prosty zbiór fizycznych objawów, z którymi należy „się uporać”. Książka wyjaśnia tę
cielesną i duchową rewolucję, która przynosi największą szansę na rozwój od czasów młodości.
Dr Northrup pokazuje, w jaki sposób wybory dokonywane przez kobietę dziś – od jakości jej
relacji z innymi po jakość jej diety – przyczyniają się do zapewnienia jej zdrowia i dobrego
samopoczucia na resztę życia.
„The Wisdom of Menopause Journal” (Hay House, 2007).
Druga połowa życia oferuje niezrównaną okazję, aby odwrócić sytuację i stworzyć solidną
podstawę dla najbardziej satysfakcjonujących, najzdrowszych i najradośniejszych lat twojej
egzystencji. „The Wisdom of Menopause Journal” – uzupełnienie niedawno zaktualizowanej
i bestsellerowej książki dr Christiane Northrup pt. „The Wisdom of Menopause” – pomaga
skupić się na sobie w okresie menopauzy. Publikacja została pomyślana tak, aby pomóc ci
zarówno w nawigacji, jak i dokumentowaniu tego ważnego okresu przejściowego. Dziennik
jest pełen zorientowanych na działanie, praktycznych porad dla twojego umysłu i ciała – od
zalecanych suplementów i opcji leczenia po sposoby, jak zbadać emocjonalne problemy kryjące
się za twoimi fizycznymi objawami.
Ten dziennik daje ci wszystko, czego potrzebujesz, aby stworzyć pełne zdrowie w średnim
wieku na wszystkich poziomach – nie tylko w sercu, kościach, narządach miednicy, piersiach
i mózgu, ale także w twoim życiu seksualnym, twoich relacjach, a nawet w schemacie twojej
urody! Pozwala rejestrować bieżący stan zdrowia i sprawy budzące niepokój, jak również
kroki, które chcesz podjąć, aby osiągnąć swoje cele w każdym obszarze. Znajdziesz tu też
potężne afirmacje, inspirujące cytaty i mnóstwo miejsca na zapiski, dzięki czemu możesz
stworzyć kompletny zapis swoich myśli i uczuć w tym ważnym czasie.
„Mother-Daughter Wisdom: Understanding the Crucial Link Between Mothers, Daughters, and
Health” (Bantam, 2005).
Dr Northrup wyjaśnia, jak relacja pomiędzy matką i córką staje się punktem wyjścia dla
naszego stanu zdrowia i dobrego samopoczucia na całe życie. Ponieważ matki są pierwszym
i najpotężniejszym modelem kobiety, nasze najbardziej głęboko zakorzenione przekonania na
temat siebie jako kobiety pochodzą od nich. A nasza postawa względem jedzenia, naszych
dzieci, znajomych i względem nas samych jest odzwierciedleniem tych przekonań. W tej
książce dr Northrup pokazuje, że jeśli zrozumiemy więź pomiędzy matką i córką, będziemy
mogły niezależnie od wieku odbudować nasze własne zdrowie oraz stworzyć trwałe,
pozytywne dziedzictwo dla następnego pokolenia.
Źródła online
„The Dr. Christiane Northrup E-Newsletter”
Bezpłatna, comiesięczna publikacja elektroniczna dr Northrup obejmuje szeroki zakres
tematów gwarantujących poprawę zdrowia na wszystkich poziomach. Z charakterystyczną dla
niej empatią przedstawia najbardziej aktualne informacje na różne tematy – od seksualności
i menopauzy po związki między finansami a zdrowiem fizycznym. Dostępna na
www.drnorthrup.com.
DrNorthrup.com
Internetowa interaktywna społeczność dr Northrup jest podstawowym sposobem, w jaki
utrzymuje ona kontakt z czytelniczkami i fankami. Zaprojektowana, aby informować i wspierać
członkinie. DrNorthrup.com oferuje comiesięczną aktualizację wiadomości o najnowszych
badaniach medycznych, setki archiwizowanych artykułów związanych ze zdrowiem, posty na
blogu, kolumny gości, bezpłatne seminaria online na żywo, inspirujące pliki audio, klipy video
i podcasty.
Produkty audio/video
Audycje i programy dr Northrup na CD i DVD są dostępne na www.drnorthrup.com lub przez
Hay House (800-654-5126; www.hayhouse.com).
„Inside-Out Wellness”, zestaw 4 płyt CD autorstwa dr med. Christiane Northrup i dr.
Wayne’a W. Dyera.
Dr Northrup i dr Dyer łączą siły w tym inspirującym i pouczającym programie, który omawia,
w jaki sposób zmienić stare przyzwyczajenia, tradycyjne przekonania i codzienne myśli,
powstrzymujące nas od stania się wszystkim, czym możemy być. Tematy dotyczą tego, jak
przeprogramować swoje wzorce myślowe i odejść od przeszłości, aby móc kultywować
przyjemność zamiast stresu, rozbudzać swoje namiętności, podążać za błogością i tworzyć
życie, jakie chcesz.
„Menopause and Beyond”, DVD.
Dzięki najbardziej aktualnym medycznym informacjom i wskazówkom dr Northrup zachęca
kobiety w średnim wieku do przyjęcia ich wewnętrznej mądrości i przekształcenia drugiej
połowy ich życia. Program na DVD oparty jest na jej bestsellerowej książce pt. „The Wisdom
of Menopause” i koncentruje się na zdrowym sercu, terapii hormonalnej, diecie i seksualności.
Dr Northrup przedstawia również piąty program, który gwarantuje utratę wagi.
„The Power of Joy”, CD.
Życie ma być radosne! Z natury jesteśmy stworzone do przyjemności. Radość sprawia, że
jesteś młodsza, mądrzejsza, bardziej intuicyjna i zdrowsza, masz lepszą równowagę
hormonalną i lepiej funkcjonujący układ odpornościowy. Radość pozytywnie wpływa nawet na
twój metabolizm. W tym programie na płycie CD dr Northrup zaleca 10-etapowy proces
przezwyciężania nawykowych wzorców negatywnego myślenia, poczucia winy i bólu, aby
każdego dnia wzbudzać w sobie siłę radości.
„The Secret Pleasures of Menopause”, zestaw 3 płyt CD.
Dr Northrup opowiada o swojej najnowszej, przełomowej książce pt. „The Secret Pleasures of
Menopause”, szczerym przewodniku o dążeniu naprzód i uczeniu się, jak cieszyć się
najlepszymi latami swojego życia! Zamiast trzymać się błędnego przekonania, że menopauza
sygnalizuje „początek końca”, słuchaczki mogą dowiedzieć się od dr Northrup, jak mogą
doświadczyć życia po pięćdziesiątce jako najbardziej przyjemnego czasu, jakiego kiedykolwiek
mogły doświadczyć!
„Women’s Bodies, Women’s Wisdom”, zestaw 2 płyt CD.
W ramach nagranego na żywo wykładu dr Northrup zajmuje się jednością umysłu i ciała oraz
kluczową rolą ludzkiego ducha w tworzeniu zdrowia. Omawia, w jaki sposób myśli,
przekonania i emocje mogą mieć swoje konsekwencje w konkretnych narządach oraz które
z nich mogą promować zdrowie i dobre samopoczucie; dlaczego intuicyjne rozumienie
własnego ciała przez kobietę jest tak samo ważne jak ocena jej lekarza; dlaczego przepisywanie
leków lub zalecanie operacji stanowi tylko jedną z wielu możliwych opcji – i wiele więcej.
„Mother-Daughter Wisdom”, DVD.
W tym kursie poświęconym samorealizacji dr Northrup porusza szeroki zakres tematów
(celem jest większa świadomość matek i córek), w tym: pięć aspektów kobiecej mocy, jak
zakończyć „łańcuch bólu” matka–córka, moc przebaczenia i radzenie sobie z trudną matką lub
córką.
„The Empowering Women Gift Collection”, zestaw 4 płyt CD.
Zestaw zawiera inspiracje i wiedzę dla kobiet w każdym wieku od dr Northrup, Louise L.
Hay, Caroline Myss i dr Susan Jeffers.
„Intuitive Listening – How Intuition Talks Through Your Body”, zestaw 6 płyt CD autorstwa dr
med. Christiane Northrup i dr med. Mony Lisy Schulz.
Dr Northrup i dr Schulz pomagają ci dostroić się do twojego wewnętrznego przewodnictwa
poprzez zrozumienie języka, którym przemawia twoje ciało. Program obejmuje: układ
odpornościowy, układ dokrewny i hormonalny, układ pokarmowy, układ mięśniowo-
szkieletowy oraz mózg i umysł.
„Igniting Intuition: Unearthing Body Genius – Six Ways to Create Health, Happiness, and
Almost Everything Else in Your Life”, zestaw 6 płyt CD autorstwa dr med. Christiane
Northrup i dr med. Mony Lisy Schulz.
Dr Northrup i dr Schulz nauczą cię stosować silne, energetyzujące i zmieniające życie
narzędzia rozwoju osobistego – jak korzystać z niepowtarzalnego, intuicyjnego języka ciała, by
pomóc uzdrowić twoje ciało, umysł i duszę. Korzystając z ponad 30-letniej wspólnej praktyki
medycznej, dr Northrup i dr Schulz opisują siedem centrów emocjonalnych, które są związane
z głównymi układami narządów w organizmie, i pokazują, jak zdrowie i choroba przekazują
informacje, których możesz użyć do zmiany swojego życia. Z dowcipem i mądrością uczą, jak
rozpoznać wzorce związane z chorobą, tak byś mogła wpływać nawet na zdrowie komórek,
zmieniając swoje myśli, relacje i działania.
„Igniting Intuition”, zestaw 2 płyt CD autorstwa dr med. Christiane Northrup i dr med. Mony
Lisy Schulz.
Dr Schulz i dr Northrup zgłębiają połączenie pomiędzy intuicją a ciałem i mózgiem.
Różne
„Women’s Bodies, Women’s Wisdom Healing Cards”, talia 50 kart i przewodnik.
Stworzone przez dr med. Christiane Northrup, aby pomóc kobietom osiągnąć jasność,
spełnienie i powodzenie w każdej z pięciu głównych dziedzin życia: płodności i kreatywności,
partnerstwie, wychowaniu i dbaniu o siebie, wyrażaniu siebie i osiąganiu oświecenia serca
i umysłu. Talia jest wyposażona w 72-stronicową instrukcję, która zawiera szereg praktycznych
sposobów, jak zyskać dostęp do intuicyjnej, głębokiej mądrości w różnych dziedzinach.
Dostępne poprzez Hay House (800-654-5126 lub 760-431-7695; www.hayhouse.com) lub
www.drnorthrup.com.
„Women’s Wisdom Perpetual Flip Calendar”
W tym kalendarzu typu „wiecznego”, z którego możesz korzystać rok po roku, dr Northrup
dzieli się swoją ciepłą i błyskotliwą mądrością w tworzeniu umysłu i ciała pełnych zdrowia.
Kalendarz zawiera inspirujące cytaty, wzmacniające afirmacje, oświecające ćwiczenia, a nawet
fragmenty badań naukowych. Dostępny poprzez Hay House (800-654-5126 lub 760-431-7695;
www.hayhouse.com) oraz www.drnorthrup.com lub do pobrania z iTunes.

Źródła ogólne
Organizacje medycyny holistycznej
American Holistic Medical Association (216-292-6644; www.holisticmedicine.org). AHMA
(założona w 1978 r.) jest organizacją zrzeszającą dyplomowanych lekarzy (M.D.), lekarzy
medycyny osteopatycznej (D.O.) i studentów medycyny kształcących się w tym kierunku.
Należą do niej lekarze wszystkich specjalności. Strona internetowa AHMA zawiera zarówno
katalog online zagadnień medycznych, jak i przewodnik ułatwiający wybór lekarza medycyny
holistycznej.
Institute for Functional Medicine (800-228-0622; www.functionalmedicine.org). Medycyna
funkcjonalna to takie podejście do medycyny, które dotyczy całej osoby, a nie zestawu
objawów, i koncentruje się na zapobieganiu, a nie na chorobie. Praktycy pochodzą z różnych
specjalności i dyscyplin. Strona internetowa IFM zawiera informacje na temat medycyny
funkcjonalnej i oferuje katalog lekarzy medycyny funkcjonalnej.
Citizens for Health (202-462-8803; www.citizens.org). Organizacja została założona przez
grupę zwykłych ludzi, którzy wierzą, że zdrowie jest niezbywalnym prawem, nie zaś dobrem,
którym rozporządza państwo, czy też dobrem zależnym od statusu ekonomicznego lub
społecznego. Idea ta przerodziła się w ruch i jest obecnie krajową i międzynarodową siecią
złożoną z tysięcy osób, młodych i starszych, z każdej grupy społecznej, które chcą korzystać ze
swojego prawa do podejmowania świadomych wyborów dotyczących zdrowia.
Homeopatia
National Center for Homeopathy (877-624-0613 lub 703-548-7790; www.homeopathic.org).
Strona internetowa NCH to bogaty zbiór informacji i zasobów, które pomogą ci znaleźć
homeopatę w twojej okolicy; znajduje się tam m.in. interaktywny katalog.
Apteki leków recepturowych
International Academy of Compounding Pharmacists (800-927-4227 lub 281-933-8400;
www.iacprx.org). IACP (dawniej znana jako Professionals and Patients for Customized Care
lub P2C2) to organizacja non profit, która składa się z ponad 1300 farmaceutów
przygotowujących leki recepturowe na terenie całego kraju. Strona internetowa IACP ma
wyszukiwarkę internetową, która pomoże ci znaleźć apteki leków recepturowych w twojej
okolicy.
Laboratoria diagnostyczne
Genova Diagnostics (800-522-4762 lub 828-253-0621; www.genovadiagnostics.com). Oferuje
zarówno badania hormonalne, jak i szeroki zakres innych badań funkcjonalnych układu
trawiennego, układu sercowo-naczyniowego i innych. Na stronie WWW dostępne są zbiory
artykułów, referatów i innych publikacji dotyczących metodologii badań oraz zastosowań
klinicznych, a także poradnik pacjenta.
My Med Lab (888-696-3352; www.mymedlab.com). Ta bezpośrednia usługa konsumencka
pozwala zamówić dowolny z dostępnych testów medycznych bez konieczności uprzedniego
umówienia się na wizytę u lekarza. Oto, jak to działa: po zamówieniu testu online lub przez
telefon lekarz rodzinny w twoim stanie sprawdza i zatwierdza zamówienie, a firma przesyła
cyfrowe zamówienie laboratoryjne na twoje konto w My Med Lab i powiadamia cię za pomocą
e-maila. Logujesz się na swoje konto, drukujesz zlecenie i przeszukujesz wykaz blisko 2
tysięcy ośrodków obsługi pacjentów, aby zobaczyć, który z nich jest dla ciebie najlepszy.
Składasz zamówienie do wybranego centrum serwisowego, aby pobrało próbki – nie trzeba
wcześniej umawiać się na wizytę. My Med Lab zazwyczaj publikuje wyniki na twoim koncie
w ciągu 24–48 godzin i powiadamia cię pocztą elektroniczną, gdy są gotowe.
Wyniki zawierają krótkie wyjaśnienie i bezpośredni link do National Library of Medicine,
gdzie można uzyskać bardziej szczegółowe informacje. Jeśli wyniki są nieprawidłowe, należy
umówić się na wizytę u lekarza w celu ich omówienia. (Wyniki testu nie pojawią się w twojej
stałej dokumentacji medycznej, chyba że udostępnisz je swojemu lekarzowi). Chociaż ta forma
testowania nie jest ogólnie objęta ubezpieczeniem zdrowotnym, ceny są bardzo rozsądne.
Rośliny i zioła
Emerson Ecologics (800-654-4432 lub 603-656-9778; www.emersonecologics.com).
Dostarcza wysokiej jakości suplementy, przeciwutleniacze, witaminy, minerały, zioła,
standaryzowane wyciągi z ziół, żywność ekologiczną oraz niezbędne nienasycone kwasy
tłuszczowe, które pochodzą od czołowych światowych producentów suplementów diety.
Quality Life Herbs (207-842-4929; www.qualitylifeherbs.com). Moja osobista
akupunkturzystka Fern Tsao i jej córka Maureen, ekspertki w dziedzinie zastosowania
chińskich ziół, obecnie dystrybuują je na całym świecie. Wszystkie zioła, o których mowa
w „Ciało kobiety, mądrość kobiety”, jak również wiele innych są dostępne w sprzedaży
wysyłkowej dzięki Quality Life Herbs. Ich produkty spełniają najwyższe standardy
skuteczności i jakości. Od wielu lat moje pacjentki kierowane do Fern osiągają doskonałe
rezultaty w leczeniu różnorodnych dolegliwości.
Preparaty mineralne i multiwitaminowe
USANA (888-950-9595 lub 801-954-7200; www.usana.com). USANA produkuje doskonałą
linię suplementów diety z użyciem składników preparatów farmaceutycznych.
Verified Quality. Dostępne za pośrednictwem Emerson Ecologics (800-654-4432 lub 603-656-
9778; www.emersonecologics.com). Polecam także tę markę.
Przewodnictwo intuicyjne
Dr Doris Cohen (216-556-1781; www.healingrepetition.com). Wykładowca, liderka
warsztatów i autorka książki pt. „Repetition: Past Lives, Life and Rebirth” (Hay House, 2008),
od ponad 30 lat psycholog kliniczny i psychoterapeuta w prywatnej praktyce. Jest również
certyfikowaną diagnostką intuicyjną, znaną z niesamowitej dokładności i wnikliwych odczytów
psychicznych.
Deena Spear (607-387-7787; www.singingwoods.org). Deena jest uzdrowicielką stosującą
wibracje i dźwięki; posiada dyplom z neurobiologii Cornell University. Od 29 lat łączy
doświadczenia z pracy jako lutnik i z treningu uzdrawiania energią, odbytego w Barbara
Brennan School of Healing.
Diane Goldner (310-264-1924; www.howpeopleheal.net). Diane przeszła drogę od sceptycznej
reporterki, która spędziła 4 lata na rozmowach z setkami osób wyleczonych
w niekonwencjonalny sposób, do uzdrowicielki. Jest autorką książki pt. „How People Heal:
Exploring the Scientific Basis of Subtle Energy in Healing” (Hampton Roads, 2003). Diane
prowadzi bezpośrednią praktykę leczniczą w Los Angeles i Nowym Jorku, a także wykonuje
leczenie na odległość przez telefon.
Rozdział 1. Mit patriarchatu: źródło rozdźwięku między duszą, ciałem i emocjami
Anne Wilson Schaef, When Society Becomes an Addict (Harper & Row, 1987).
Riane Eisler, Ph.D., The Chalice and the Blade: Our History, Our Future (Harper & Row,
1987).
Riane Eisler, Ph.D., Sacred Pleasure: Sex, Myth, and the Politics of the Body
(HarperSanFrancisco, 1995).
Rozdział 3. Wewnętrzne przewodnictwo
Jerry Hicks, Esther Hicks, The Vortex: Where the Law of Attraction Assembles All Cooperative
Relationships (Hay House, 2009); Money, and the Law of Attraction: Learning to Attract
Wealth, Health, and Happiness (Hay House, 2008); The Astonishing Power of Emotions: Let
Your Feelings Be Your Guide (Hay House, 2007); The Law of Attraction: The Basics of the
Teachings of Abraham (Hay House, 2006); The Amazing Power of Deliberate Intent: Living the
Art of Allowing (Hay House, 2006); Ask and It Is Given: Learning to Manifest Your Desires
(Hay House, 2004). Zob. także: www.abraham-hicks.com.
Rozdział 5. Cykl menstruacyjny
Lara Owen, Honoring Menstruation: A Time of Self-Renewal (Crossing Press, 1998).
The Red Web Foundation (415-469-5425; www.theredweb.org). Dzięki edukacji i wspólnocie
skupia się na tworzeniu u dziewcząt i kobiet pozytywnego obrazu cyklu menstruacyjnego
(przez cały czas jego trwania – od menarche po menopauzę). Grupa ta jest również
przeznaczona dla kobiet, które na nowo odkrywają sens w ich cyklach menstruacyjnych, bo, jak
czytamy na ich stronie internetowej: „Kiedy uczymy się, jak żyć mądrze zgodnie z cyklami
życia, uczymy się wzmacniać szacunek do samych siebie w głębokiej, wewnętrznej mądrości.
Obraz ciała i cykl menstruacyjny to połączone ze sobą odzwierciedlenia całości zdrowia
i dobrostanu kobiety”.
Na temat zastosowania okładów z oleju rycynowego zob. poniżej „Źródła” do rozdz. 5:
Czynnościowe krwawienie maciczne (DUB).
Menastil (dostępny w Claire Ellen Products; 800-MENASTIL, 508-366-6311 lub
www.menastil.com) jest skutecznym i szybko działającym miejscowo produktem roll-on,
wykonanym z ekstraktu z płatków nagietka lekarskiego i innych olejków eterycznych,
testowanym klinicznie zgodnie z wytycznymi FDA.
Akupunktura. Skontaktuj się z American Association of Oriental Medicine (866-455-7999 lub
916-443-4770; www.aaom.org) w celu zlokalizowania akupunkturzysty w pobliżu twojego
miejsca zamieszkania.
Bupleurum (Xiao Yao Wan). Preparat uśmierzający ból menstruacyjny jest dostępny za
pośrednictwem Quality Life Herbs (207-842-4929; www.qualitylifeherbs.com).
Indol-3-Carbinol od Longevity Science jest dostępny poprzez Emerson Ecologics (800-654-
4432 lub 603-656-9778; www.emersonecologics.com).
Zespół napięcia przedmiesiączkowego (PMS)
Sezonowa choroba afektywna/terapia światłem. Aby zakupić usługę naświetlania w pełnym
spektrum promieniowania świetlnego, skontaktuj się z Light for Health (800-468-1104 lub 303-
823-0274; www.lightforhealth.com).
Krem progesteronowy. Dwuprocentowy krem progesteronowy jest dostępny z wielu różnych
źródeł. Osobiście stosuję następujące preparaty, porównywalne zarówno pod względem jakości,
jak i skuteczności: Pro-Gest, który jest powszechnie dostępny w aptekach i sklepach ze zdrową
żywnością, oraz naturalny progesteron w kapsułkach, który jest dostępny w każdej aptece
leków recepturowych (zob. powyżej: „Źródła ogólne”).
Chińskie suplementy ziołowe. Xiao Yao Wan Plus (dostępny również jako Soothing Flow) jest
chińskim suplementem odżywczym, który pomaga kobietom zarówno w leczeniu PMS, jak
i w przypadku objawów okołomenopauzalnych. Suplement ten zawiera zioło piwonii, dobrze
znany środek wzmacniający dla kobiet. Dostępny w Quality Life Herbs (207-842-4929;
www.qualitylifeherbs.com).
Czynnościowe krwawienie maciczne (DUB)
Okłady z oleju rycynowego. Okłady z oleju rycynowego są doskonałe w przypadku leczenia
problemów menstruacyjnych, infekcji dróg moczowych, bólu stawów i dolegliwości
brzusznych. Stosowane w górnej części klatki piersiowej przynoszą również ulgę w kaszlu.
Przeciętna częstotliwość leczenia to jedna godzina 3–5 razy tygodniowo. (Nie używaj ich
w najcięższych dniach miesiączki). Stosowane 1 raz w tygodniu są też skuteczne jako lek
zapobiegawczy. Zwiększają skuteczność funkcjonowania układu odpornościowego.
Okład z oleju rycynowego to wełna flanelowa nasycona olejem rycynowym. Jest stosowany
bezpośrednio na skórę. Po stronie przeciwnej do skóry na okład nakłada się ceratę i źródło
ciepła. Gorąco polecam do tego celu termofor; choć poduszka elektryczna też może być
stosowana, znacznie lepsze są nieelektryczne źródła ciepła. Raz przygotowany okład z oleju
rycynowego może być przechowywany miesiącami w plastikowej torbie i ponownie
wykorzystywany poprzez dodawanie oleju w razie potrzeby.
Rycyna i flanela są dostępne w Emerson Ecologics (800-654-4432 lub 603-656-9778;
www.emersonecologics.com).
Uzdrawianie menstruacyjnej przeszłości: przygotowanie córek
Zob. powyżej w „Źródłach” informacje na temat Red Web Foundation.
Joan Morais, A Time to Celebrate: A Celebration of a Girl’s First Menstrual Period (Lua
Publishing, 2003); www.joanmorais.com.
Rozdział 6. Macica
Endometrioza
Endometriosis Treatment Program, St Charles Medical Center Bend, OR (541-383-6904;
www.endometriosistreatment.org). The Endometriosis Treatment Program opiera się na
pionierskim leczeniu chirurgicznym endometriozy opracowanym przez dr. med. Davida
Redwine’a. Kobiety z całych Stanów Zjednoczonych i Kanady są leczone ze względu na bóle
endometriozalne na podstawie skierowania od ich lekarza. Instytucja wydaje bardzo pouczający
biuletyn informacyjny 3 razy w roku.
The Endometriosis Association (414-355-2200; www.endometriosisassn.org). To organizacja
sieciowa i edukacyjna dla osób z endometriozą.
Mięśniaki macicy
Wiele ośrodków medycznych ma oddziały zajmujące się leczeniem mięśniaków macicy. Oto
kilka przykładów:
Cleveland Clinic’s Center for Menstrual Disorders, Fibroids and Hysteroscopic Services
(800-223-2273 wew. 46601 lub 216-444-6601;
http://my.clevelandclinic.org/ob_gyn/menstrual_disorders). Ten oddział Cleveland Clinic został
stworzony, aby zapewnić kobietom jak najmniej inwazyjne metody w leczeniu zaburzeń
miesiączkowania i alternatywę dla histerektomii. Centrum zapewnia również pacjentkom
dostęp do przełomowych badań klinicznych, możliwość udziału w badaniach i programy
edukacyjne.
Johns Hopkins Fibroid Center (410-583-2749;
http://womenshealth.jhmi.edu/gyn/specialty_programs/fibroid_center.html). To centrum
leczenia mięśniaków macicy specjalizuje się w stosowaniu najnowocześniejszych metod
i w szybkim wdrażaniu nowych odkryć (takich jak obrazowanie metodą rezonansu
magnetycznego – kierowaną falą ultradźwiękową), z naciskiem na techniki małoinwazyjne.
Zob. s. 800, zawierającą informacje na temat naturalnego progesteronu oraz sposobu
znalezienia akupunkturzysty w twojej okolicy.
Zob. powyżej „Źródła ogólne” na temat aptek leków recepturowych.
Histerektomia
Zob. „Źródła” do rozdz. 14 na temat laboratoriów, które wykonują badania hormonalne śliny.
Rozdział 7. Jajniki
Zob. „Źródła” do rozdz. 5, które zawierają informacje na temat leczenia pełnym spektrum
światła słonecznego.
Poradnictwo genetyczne. Jeśli ktoś z twojej rodziny choruje na raka jajnika, możesz ustalić,
czy jesteś w grupie o wysokim poziomie ryzyka genetycznego. Osobiście polecam konsultację
z doradcą genetycznym lub kontakt z Gilda Radner Familial Ovarian Cancer Registry przy
Roswell Park Cancer Institute (800-682-7426 lub 716-845-4503; www.ovariancancer.com).
Rozdział 8. Odzyskanie sfery erotycznej
Zob. „Źródła” do rozdz. 9, które zawierają informacje na temat wysiłkowego nietrzymania
moczu i ćwiczeń Kegla z użyciem stożków.
Jade Egg Practice od Saidy Désilets (www.thedesiletsmethod.com). Dr Saida Désilets,
autorka książki pt. „Emergence of the Sensual Woman” (Jade Goddess, 2006), opisuje, w jaki
sposób można użyć jaja dopochwowego (średniej wielkości kawałka jadeitu lub nefrytu,
w kształcie jajka), by rozwijać sprawność, siłę i elastyczność. Jajo działa, stymulując punkty
refleksologiczne. Chociaż samo jajko nie jest konieczne do nauki praktyki, to jest bardzo
pomocne. Oprócz swojej książki dr Désilets oferuje również płytę CD pt. „The Jade Egg
Practice”.
Multiples.com. Jack Johnston, który zarządza stroną www.multiples.com, odkrył, że energia
seksualna może zostać znacznie zwiększona poprzez głęboki relaks i użycie specjalnego
dźwięku (szczegóły na stronie WWW). Witryna tworzy także bardzo wspierającą społeczność
internetową, która jest bezpieczna i uczciwa. Wykorzystanie dźwięku jako wyzwalacza
orgazmu jest również bardzo terapeutyczne i uzdrawiające dla każdego, kto przeszedł traumę
seksualną. Dwudziestominutowa praktyka używania tego dźwięku jest głęboko medytacyjna.
Gorąco polecam to wyjątkowe podejście do optymalizacji swojej energii seksualnej.
Rozdział 9. Srom, pochwa, szyjka macicy i dolny odcinek układu moczowego
Isa Herrera, Ending Female Pain: A Woman’s Manual (BookSurge Publishing, 2009);
www.EndingFemalePain.com.
Wulwodynia
Publikacja Oxalate Levels of Selected Foods z księgarni University of California San Diego
Medical Center (800-520-7323; www.bookstore.ucsd.edu) jest dostępna za 12 dolarów, w tym
koszty wysyłki (mieszkańcy Kalifornii muszą dodać podatek). Przepisy diety
niskoszczawianowej są także dostępne w Vulvar Pain Foundation (336-226-0704;
www.vulvarpainfoundation.org).
National Vulvodynia Association (301-299-0775; www.nva.org) wydaje biuletyn, prowadzi
grupy wsparcia i serwis informacyjny.
Nambudripad Allergy Elimination Technique (NAET), Devi S. Nambudripad, MD, D.C., L.Ac.
Ph.D. (714-523-8900; www.naet.com). Dr Nambudripad jest kręgarką i akupunkturzystką,
która ma ogromne osobiste i zawodowe doświadczenie w leczeniu alergii. Opracowała system
leczenia alergii, który „ponownie programuje mózg” i pozwala pozbyć się alergii bez
całkowitego unikania alergenów. Napisała książkę pt. „Say Goodbye to Your Allergies” (Delta
Publishing, 1993) oraz aktywnie trenuje praktyków opieki zdrowotnej w tej innowacyjnej
technice. Stwierdzono również, że NAET pomaga w leczeniu mięśniaków macicy,
endometriozy, a także wielu innych dolegliwości. Napisz lub zadzwoń, aby znaleźć lekarza
w swoim rejonie.
Układ moczowy: nawracające zakażenia układu moczowego lub śródmiąższowe zapalenie
pęcherza moczowego
Zob. powyżej informacje na temat metody NAET, która działa dobrze w przypadku
śródmiąższowego zapalenia pęcherza.
Wysiłkowe nietrzymanie moczu
Ćwiczenia Kegla. Ciężarki dopochwowe (w tym komplety stożków o różnej wadze) mogą być
wykorzystywane do takich praktyk jak ćwiczenia Kegla oraz pomagają złagodzić wysiłkowe
nietrzymanie moczu.
FPT System i Kegelcisor są dostępne w As We Change (800-203-5585;
www.aswechange.com).
Proantocyjanidy. Te silne antyoksydanty znajdują się w pestkach winogron i korze sosnowej.
Zalecenie: zacznij od dawki 1 mg na funt [0,45 kg – przyp. tłum.] masy ciała na dobę,
podzielonej na trzy dawki. Po upływie 2 tygodni zmniejsz do 40–80 mg na dobę. Polecam:
Proflavanol i Proflavanol 90, dostępne w USANA (888-950-9595 lub 801-954-7200;
www.usana.com); OPC Pine Gold i OPC Grape Gold, produkowane przez Primary Source
i dostępne w Emerson Ecologics (800-654-4432 lub 603-656-9778;
www.emersonecologics.com). Wiele doskonałych marek OPC jest również dostępnych
w aptekach i sklepach ze zdrową żywnością.
Zob. powyżej „Źródła ogólne” na temat aptek leków recepturowych.
Rozdział 10. Piersi
Na temat okładów z oleju rycynowego zob. „Źródła” do rozdz. 5.
National Lymphedema Network (800-541-3259 lub 510-208-3200; www.lymphnet.org).
Organizacja non profit udzielająca informacji osobom z obrzękiem limfatycznym, zarówno
pierwotnym (wrodzonym), jak i wtórnym (nabytym po operacji lub urazie, w szczególności po
mastektomii i usunięciu węzłów chłonnych), oraz prowadząca dla nich sieć wsparcia. Publikuje
także bardzo pomocne biuletyny informacyjne.
Rak piersi
John Voell i Cynthia Chatfield, The Cancer Report: The Latest Research in
Psychoneuroimmunology (How Thousands Are Achieving Permanent Recoveries) (Change
Your World Press, 2005). Aby uzyskać więcej informacji na temat tych badań, odwiedź
www.cancer-report.com).
The Moss Reports (800-980-1234 lub 814-238-3367; www.cancerdecisions.com). Dr Ralph W.
Moss, były pisarz naukowy i zastępca dyrektora ds. PR w Memorial Sloan Kettering Cancer
Center w Nowym Jorku, spędził ostatnie trzy dekady na niezależnej ocenie wniosków
płynących ze stosowania różnych metod leczenia raka (zarówno konwencjonalnych, jak
i alternatywnych). Jego raporty, które można zamówić za pośrednictwem Internetu i otrzymać
pocztą e-mail, zawierają informacje na temat najbardziej skutecznych oraz innowacyjnych
metod leczenia.
Sanoviv Medical Institute (800-726-6848 lub 801-954-7600; www.sanoviv.com). Ten
licencjonowany ośrodek medyczny na Baja Coast w Meksyku (około godziny drogi od San
Diego) stosuje zarówno tradycyjne, jak i uzupełniające techniki medyczne w leczeniu,
odnoszące się do zdrowia fizycznego, psychicznego i duchowego. Oferuje on wszystko: od
zabiegów chirurgicznych po zabiegi spa. Chociaż Sanoviv pomaga pacjentom z rakiem, to
leczy również pacjentów cierpiących na choroby autoimmunologiczne, w tym toczeń,
stwardnienie rozsiane, cukrzycę, zespół chronicznego zmęczenia oraz choroby
neurodegeneracyjne, takie jak choroba Parkinsona i Alzheimera.
Koenzym Q10. Polecam koenzym Q10 Enzymatic Therapy. Każda kapsułka softgel zawiera 100
mg tego ważnego przeciwutleniacza. Dostępny w Emerson Ecologics (800-654-4432 lub 603-
656-9778; www.emersonecologics.com).
Rozdział 11. Nasza płodność
Candace De Puy, The Healing Choice (Simon & Schuster, 1997). Bardzo polecam tę pełną
empatii i światłą książkę tym wszystkim, którzy poszukują przewodnictwa i pogłębionej
informacji na temat zdrowia w przypadku aborcji.
Trudy M. Johnson, C.P.R.: Choice Processing and Resolution (Outskirts Press, 2009). Trudy to
licencjonowana terapeutka małżeństw i rodzin z 20-letnim doświadczeniem w doradzaniu
kobietom, które cierpią z powodu tego, co nazywa VPT [ang. voluntary pregnancy
terminations, dobrowolne przerwanie ciąży]. Jej strona internetowa (www.missingpieces.org)
oferuje również inne zasoby i wsparcie.
Rodzić intuicyjnie
Teresa Robertson, R.N., C.N.M., M.S.N. (303-258-3904; www.birthIntuitive.com).
Certyfikowana położna, która zajmuje się porodami od ponad 20 lat, a obecnie uczy kobiety,
jak nawiązać kontakt z ich nienarodzonymi dziećmi, aby zmniejszyć powikłania w trakcie ciąży
i porodu. Oferuje zajęcia i warsztaty, jest także dostępna telefonicznie lub poprzez konsultacje
indywidualne. Postrzegam jej pracę jako położnictwo przyszłości, które obejmuje intuicyjny
kontakt z dzieckiem przed jego urodzeniem i działa we współpracy z jego świadomością.
Płodność
Randine A. Lewis, The Infertility Cure: The Ancient Chinese Wellness Program for Getting
Pregnant and Having Healthy Babies (Little, Brown, 2004).
Julia Indichova, Inconceivable: A Woman’s Triumph Over Despair and Statistics (Broadway
Books, 2001).
Niravi B. Payne, M.S., i Brenda Lane Richardson, The Whole Person Fertility Program:
A Revolutionary Mind-Body Process to Help You Conceive (Three Rivers Press, 1997).
Calm Birth (541-488-2563; www.calmbirth.org). To forma przygotowania do porodu, która
wykorzystuje sprawdzone techniki oparte na jedności umysłu i ciała oraz oddychanie, aby
pomóc stworzyć atmosferę spokoju, zmniejszającą lęk, ból i komplikacje zarówno w trakcie
ciąży, jak i porodu. Ten bardzo skuteczny program może również pomóc parom
z niepłodnością. Oprócz praktyków Calm Birth oferuje także płytę CD pt. „Calm Birth”, a także
program poporodowy pt. „Calm Healing”.
Family Passages Mind Body Studio (604-266-6470; www.familypassages.ca). Terapeutka jogi
i współzałożycielka Family Passages Sue Dumais opracowała program jogi, który szczególnie
poprawia płodność. Jej studio w Vancouver jest pierwszym w Kanadzie, które koncentruje się
na płodności, a także na zdrowiu i kondycji prenatalnej i poporodowej.
Naturalne planowanie rodziny
METODY OWULACYJNE
Fertility Care Centers of America (FCCCA) (www.fertilitycare.org). Ta międzynarodowa
organizacja non profit promuje usługi Creighton Model FertilityCare System.
Billings Ovulation Method Association (651-699-8139; www.boma-usa.org).
Ovusoft Fertility Software (757-722-0991; www.ovusoft.com). Polecam to bardzo szczegółowe
i bogate w funkcje oprogramowanie, które jest zgodne z bardzo skutecznymi metodami
opracowanymi przez mgr zdrowia publicznego Toni Weschler, autorkę książki pt. „Taking
Charge of Your Fertility” (HarperCollins, 2002). Ovusoft Fertility Software nie tylko
automatyzuje tę metodologię, ale również pozwala na indywidualne preferencje
i spersonalizowane formatowanie, prognozowanie oraz tworzenie wykresów i raportów.
Utrata ciąży
Lorraine Ash, Life Touches Life: A Mother’s Story of Stillbirth and Healing (NewSage, 2004).
Następujące strony internetowe oferują szeroki wachlarz możliwości wsparcia i źródeł dalszych
informacji skierowanych do kobiet, które straciły dziecko:

Empty Cradle (www.empty-cradle.com),


Silent Grief (www.silentgrief.com),
Ob/Gyn.net (www.obgyn.net/women/loss/loss.html).

Rozdział 12. Ciąża i poród


Doule
Marshall Klaus, M.D., John Kennell, M.D., i Phyllis Klaus, C.S.W., The Doula Book: How
a Trained Labor Companion Can Help You Have a Shorter, Easier, and Healthier Birth
(Addison-Wesley, 1993). (Poprzedni tytuł: Mothering the Mother).
Profesjonalne wsparcie porodowe lub doule zazwyczaj dobrze uzupełniają system opieki
medycznej. Aby skontaktować się z odpowiednią osobą, zapytaj swego lekarza lub położną
albo zgłoś się do oddziału położnictwa miejscowego szpitala. Możesz również skontaktować
się z organizacjami wymienionymi poniżej.
DONA International (dawniej znana jako Doulas of North America) (888-788-3662, 812-482-
5077; www.dona.org).
Labor Assistant Training and Certification Organization (wcześniej znana jako Association of
Labor Assistants and Childbirth Educators lub ALACE) (www.tolabor.com).
Edukacja na temat ciąży i porodu
Ina May Gaskin, Poród naturalny (CoJaNaTo, 2012). Zob. także www.inamay.com.
CIMS (888-282-2467 lub 904-285-1613; www.motherfriendly.org). Coalition for Improving
Maternity Services, uznana organizacja pozarządowa, jest efektem wspólnego wysiłku wielu
osób, czołowych badaczy oraz ponad 50 organizacji reprezentujących ponad 90 tysięcy
członków. CIMS promuje w opiece położniczej model „wellness”, który ma poprawić
wskaźnik urodzeń oraz znacznie obniżyć koszty. W 1996 r. CIMS przygotował Mother-
Friendly Childbirth Initiative – dokument uznany za ważny model poprawy zdrowia
i dobrostanu dzieci, począwszy od urodzenia, przetłumaczony na wiele języków i zyskujący
poparcie na całym świecie.
International Childbirth Education Association (919-863-9487; www.icea.org). To
profesjonalna organizacja, która wspiera edukatorów i innych pracowników służby zdrowia
wierzących w wolność wyboru opartą na wiedzy o alternatywach w opiece położniczej
skoncentrowanej na rodzinie i noworodkach. Jej strona internetowa zawiera katalog
certyfikowanych doul.
Orgasmic Birth (www.orgasmicbirth.org). To 85-minutowy film dokumentalny, który bada
seksualną naturę narodzin; wyemitowano go w programie pt. „20/20” telewizji ABC.
Przedstawia pary opowiadające o swoich ekstatycznych, a nawet orgazmicznych
doświadczeniach związanych z porodem, a także ekspertów medycznych i porodowych (w tym
dr Northrup) wyjaśniających, jak to jest możliwe (kluczem do tego są podwyższone poziomy
oksytocyny, prolaktyny i betaendorfin w ciele rodzącej matki – dr Northrup nazywa je
molekułami ekstazy). Cele filmu to edukacja i inspirowanie przyszłych rodziców do rozważenia
wszystkich możliwości, dzięki czemu mogą podejmować prawdziwie świadome decyzje
dotyczące pożądanego doświadczenia narodzin.
Pilates i ciąża
Elizabeth Jones-Boswell, M.Ed., Exercise for Pregnancy and Beyond: A Pilates-Based
Approach for Women (Jones-Boswell, Inc., 2006). Aby uzyskać więcej informacji o programie
łagodzącym dolegliwości ciążowe dzięki pilatesowi, skontaktuj się z Elizabeth (509-499-1435;
www.pilatesrehab.org), matką czworga dzieci i instruktorką pilatesu.
Joga i ciąża
Shiva Rea’s Prenatal Yoga DVD (www.shivarea.com). Legendarna instruktorka jogi i matka
Shiva Rea opracowała program jogi specjalnie dla kobiet w ciąży, aby podnieść poziom energii
i wytrzymałość oraz rozwinąć koncentrację na ciąży i porodzie. Jej program obejmuje
bezpieczne rozciąganie i budowanie siły, z modyfikacjami dla każdego trymestru. (Dostępny
również: Shiva Rea’s Postnatal Yoga DVD, poświęcony temu, w jaki sposób nowe matki mogą
ćwiczyć jogę w celu przywracania napięcia mięśniowego i siły, zmniejszenia napięcia
związanego z noszeniem dziecka i budowania więzi z dziekiem).
Taniec brzucha i ciąża
Maha Al Musa (www.bellydanceforbirth.com). Jest instruktorką tańca brzucha i doulą, która
mieszka w Australii; ma korzenie libańskie oraz palestyńskie. Zarówno jej książka pt. „Dance
of the Womb: The Essential Guide to Belly Dance for Pregnancy and Birth” (Maha Al Musa,
2008), jak i DVD pt. „Dance of the Womb: A Gentle Guide to Belly Dance for Pregnancy and
Birth” dają początkującym wspaniałe wprowadzenie do korzystania z tej starożytnej sztuki jako
narzędzia do umacniających narodzin.
Rozdział 13. Macierzyństwo: nawiązywanie więzi z dzieckiem
Poppy Pouch Custom-Fit Baby Slings (www.poppipouch.com). Te sprytne, ręcznie
wykonane nosidełka są dokładnie dopasowane do twoich wymiarów, dzięki czemu są wygodne
zarówno dla matki, jak i dla niemowlęcia w różnych pozycjach. Możesz również wykorzystać
je do dyskretnej pielęgnacji. Ten model jest przeznaczony dla dzieci do 16 kg, można go prać
w pralce. Możesz wybrać spośród 16 różnych tkanin lub wysłać własny materiał. Poppi
Pouches kosztują 39,95 dolara (nie można płacić kartą kredytową) – w tej cenie zawarte są już
koszty wysyłki.
Macierzyństwo więzi
Attachment Parenting International (www.attachmentparenting.org). Ta organizacja non profit
skupia się na edukacji i wsparciu wszystkich rodziców w zakresie wychowywania
ugruntowanych, radosnych i empatycznych dzieci, aby wzmocnić rodziny i stworzyć bardziej
współczujący świat. Na stronie internetowej organizacji można znaleźć podstawy zdrowego
przywiązania, takie jak wspólne spanie, noszenie dziecka, ocenę opieki nad dzieckiem itd.,
a także link do strony zawierającej szczegółowe informacje na temat API’s Eight Principles of
Parenting.
Współzałożycielki API, Barbara Nicholson i Lysa Parker, są również autorkami książki pt.
„Attached at the Heart: 8 Proven Parenting Principles for Raising Connected and
Compassionate Children” (iUniverse.com, 2009).
Depresja poporodowa
Postpartum Support International (800-944-4PPD lub 805-967-7636; www.postpartum.net). To
grupa edukacyjna i grupa wsparcia, która dba o wzrost świadomości na temat depresji
poporodowej. Jej strona internetowa zawiera wiele informacji ogólnych, jak również księgarnię,
fora internetowe i czaty, linki do lokalnych grup wsparcia w całym kraju oraz test samooceny.
Suchość pochwy
Dostępnych jest wiele doskonałych, naturalnych lubrykantów jako uzupełnienie naturalnej
wilgotności pochwy w okresach zmian hormonalnych, po porodzie oraz w okresie
okołomenopauzalnym. Zob. źródła do rozdz. 14.
Obrzezanie
Ronald Goldman, Ph.D., Circumcision: The Hidden Trauma (Vanguard Publications, 1997);
Questioning Circumcision: A Jewish Perspective (Vanguard Publications, 1988).
Kristen O’Hara, Sex as Nature Intended It (Turning Point Publications, 2002).
Thomas J. Ritter, Say No to Circumcision: 40 Compelling Reasons Why You Should Respect
His Birthright and Keep Your Son Whole (Hourglass Book Publishing, 1996).
National Organization of Circumcision Information and Resource Centers (415-488-9883;
www.nocirc.org).
Doctors Opposing Circumcision (DOC) (www.doctorsopposingcircumcision.org). Organizacja
non profit, która dostarcza publikacje, filmy i biuletyny w celu kształcenia lekarzy i rodziców
na temat sposobów powstrzymywania utrwalonej praktyki obrzezania.
Circumcision Resource Center (617-523-0088; www.circumcision.org). Skupia się na
obrzezaniu jako amerykańskiej praktyce kulturowej i praktyce religijnej.
Karmienie piersią
La Leche League International (800-LALECHE lub 847-519-7730; www.lalecheleague.org).
Organizacja ta zapewnia dokładne informacje i wsparcie w skutecznym karmieniu piersią.
International Lactation Consultant Association (888-ILCA-IS-U lub 919-861-5577;
www.ilca.org). Organizacja służby zdrowia specjalizująca się w promowaniu, ochronie
i wspieraniu karmienia piersią na całym świecie.
Rozdział 14. Menopauza
Zob. także „Źródła ogólne” na temat aptek leków recepturowych oraz „Źródła” do rozdz. 5,
szczególnie na temat 2-procentowego kremu progesteronowego.
Christiane Northrup, M.D., The Wisdom of Menopause (Bantam Books, 2012). Na
interaktywnej stronie internetowej dr Northrup (www.drnorthrup.com) znajdziesz regularnie
aktualizowane informacje na temat jej wykładów i innych zasobów.
Barbara Hand Clow, The Liquid Light of Sex: Kundalini, Astrology, and the Key Life -
Transitions (Bear & Co., 1991).
Revival Soy Products. Zob. „Źródła” do rozdz. 17.
Indywidualna terapia hormonalna. Wielu lekarzy i farmaceutów leków recepturowych
pracuje wspólnie z pacjentami w celu opracowania zindywidualizowanych rozwiązań terapii
hormonalnej. Zapytaj swego lekarza o tego rodzaju niestandardową opiekę; może on lub ona
także skontaktować się z miejscową apteką leków recepturowych w celu konsultacji
z doświadczonym farmaceutą.
Badanie funkcjonowania nadnerczy z użyciem hormonalnego testu śliny. Zlecenie takiego
badania jest zadaniem lekarza. On też otrzyma wyniki. Polecam, jeśli masz swego lekarza,
zamówienie testu znanego jako Adrenal Stress Index lub Temporal Adrenal Profile.
Diagnos-Techs, Inc. (800-878-3787 lub 425-251-0596; www.diagnostechs.com). Ta pracownia,
założona w 1987 r., była pierwszą w USA, która do rutynowej praktyki klinicznej wprowadziła
ocenę opartą na badaniu hormonalnym śliny. Oferuje szeroką gamę badań śliny, a na stronie
internetowej znajduje się także wyszukiwarka dostawców.
Genova Diagnostics Great Smokies (800-522-4762 lub 828-253-0621; www.gsdl.com). Oferuje
testy hormonalne śliny i krwi, jak również wiele innych testów funkcjonalnych układu
trawiennego, układu sercowo-naczyniowego i innych. Na stronie WWW dostępne są zestawy
narzędzi, artykuły, referaty oraz inne publikacje dotyczące metodologii badań i zastosowań
klinicznych, a także informacje dla pacjentów.
Wypadanie włosów. Shou Wu Pian jest skutecznym suplementem wspierającym porost
włosów na głowie w przypadku tych kobiet, które doświadczyły okołomenopauzalnego
i menopauzalnego wypadania włosów. Dostępne za pośrednictwem Quality Life Herbs (207-
842-4929; www.qualitylifeherbs.com).
Chińskie ziołowe suplementy diety
Joyful Change jest chińską recepturą ziołową, która pomaga łagodzić uderzenia gorąca, nocne
poty, bóle kręgosłupa lędźwiowego, piekące dłonie i podeszwy stóp, zaparcia i krwawienia
przełomowe [ang. breakthrough bleeding]. Weź 3 tabletki 2 razy dziennie przed posiłkiem.
Dostępne za pośrednictwem Quality Life Herbs (207-842-4929; www.qualitylife herbs.com).
Len
The Flax Council of Canada (204-982-2115; www.flaxcouncil.ca) stara się zapewnić
konsumentom ogólne wiadomości na temat lnu, jak również bardziej fachowe informacje dla
specjalistów w dziedzinie żywności, dietetyków, producentów żywności oraz producentów
i rolników uprawiających len.
FiProFlax (śruta lniana) to olej tłoczony na zimno przez Health From The Sun z lnu najwyższej
jakości, o wysokiej zawartości oleju. Dostępny w Emerson Ecologics (800-654-4432 lub 603-
656-9778; www.emersonecologics.com).
Whole Flax Seed, Cathy’s Country Store, len złoty uprawiany ekologicznie. Dostępny
w Emerson Ecologics (800-654-4432 lub 603-656-9778; www.emersonecologics.com).
Dakota Flax Gold to organiczne siemię lniane uprawiane przez Heintzman Farms w stanie
Dakota Południowa (888-333-5813; www.heintzmanfarms.com). Dostępny „zestaw startowy”
składa się z trzech 1-funtowych torebek siemienia lnianego i elektrycznego młynka.
Rozdział 15. Kroki prowadzące do kreowania pełni zdrowia
Family Violence Prevention Fund (415-252-8900; www.endabuse.org). Strona internetowa
z wynikami badań, statystykami i takimi zasobami jak szczegółowy plan osobistego
bezpieczeństwa [ang. personal safety plan].
National Center for Victims of Crime (800-394-2255 lub 202-467-8700; www.ncvc.org). Jest
to wiodąca organizacja wsparcia i ochrony dla ofiar przestępstw w USA. Strona internetowa
tego centrum oferuje kompleksowy zbiór zasobów internetowych dla ofiar przestępstw jako
uzupełnienie obszernej bazy danych podmiotów świadczących pomoc.
Rozdział 16. Jak optymalnie korzystać z opieki zdrowotnej
Wskazówki dla alternatywnej opieki medycznej
Institute for Health and Healing (415-600-4325; www.cpmc.org/services/ihh). Instytut,
utworzony w 1994 r. w ramach California Pacific Medical Center Foundation, jest obecnie
krajowym liderem w dziedzinie medycyny integracyjnej. W tym oddziale szpitalnym
kierowanym przez lekarzy pracuje wielu praktykujących na Zachodzie specjalistów, którzy są
również ekspertami w programach terapii komplementarnych.
Kreowanie zdrowia poprzez operację
Jeanne Achterberg i Barbara Dossey, Rituals of Healing (Bantam, 1994).
Successful Surgery. Audycja autorstwa Belleruth Naparstek. Dostępna w Health Journeys (800-
800-8661 lub 330-633-3831; www.healthjourneys.com). Audiobooki Belleruth Naparstek łączą
wyobraźnię kierowaną, niezwykłą muzykę i najbardziej aktualne zrozumienie związku umysł–
ciało, angażując wyobraźnię w proces leczenia. Tematyka obejmuje m.in. astmę, raka,
chemioterapię, depresję, cukrzycę, ogólny dobrostan, smutek, ból głowy, PMS, ból, stres, udar
mózgu, operacje i utratę masy ciała.
Prepare for Surgery, Heal Faster. Książki i zdrowotno-relaksacyjne audycje Peggy Huddleston
(800-726-4173 lub 303-487-4440; www.healfaster.com), dostępne osobno lub w komplecie.
Rozdział 17. Odżywianie
Zob. „Źródła” do rozdz. 5 na temat kuracji pełnym spektrum światła słonecznego.
Zob. „Źródła” do rozdz. 9 na temat metody NAET.
Zob. „Źródła” do rozdz. 14 na temat testów hormonalnych i badania wartości odżywczych.
Preparaty wielowitaminowe klasy farmaceutycznej
USANA (888-950-9595 lub 801-954-7200; www.usana.com). USANA oferuje
najnowocześniejsze suplementy witaminowe i mineralne. Ich preparat Essentials w połączeniu
z Proflavanolem składa się na doskonały podstawowy program suplementacji. Polecam również
ich wygodny pakiet Health Pak, który jest połączeniem Essentials oraz Optimizers i obejmuje
ekskluzywny kompleks bioflawonoidów.
Emerson Ecologics (800-654-4432 lub 603-656-9778; www.emersonecologics.com). To
uniwersalny dystrybutor wysokiej jakości produktów odżywczych i zdrowotnych. Jednocześnie
wspiera edukacyjnie lekarzy opieki zdrowotnej.
Suplementy białkowe i produkty zastępujące posiłek
USANA (888-950-9595 lub 801-954-7200; www.usana.com). USANA oferuje koktajle, które
zastępują posiłki, oraz bogate w białko i zrównoważone odżywczo batony, pozwalające
uniknąć szoku glikemicznego.
Revival Soy Products (800-738-4825 lub 336-722-2337; www.revivalsoy.com). Revival jest
doskonałym napojem, zawierającym białko sojowe i zastępującym posiłek. W jednej porcji ma
1490 mg soi (oraz 600 mg wapnia). Propagowany przez środowisko medyczne, zaprojektowany
przez grupę lekarzy, którzy chcieli uzupełnić wyniki badań klinicznych o korzyści zdrowotne
będące efektem używania soi. Wersja o smaku czekoladowym smakuje jak napój kakaowy
Nesquik. Wiele kobiet, które stosowały ten produkt regularnie, doświadczyło całkowitego
ustąpienia objawów menopauzy. Zastępujące posiłek koktajle Revival zawierają 20 g białka
i ponad 160 mg izoflawonoidów sojowych w przeliczeniu na posiłek, co stanowi ekwiwalent
sześciu porcji soi. Revival Soy zawiera więcej izoflawonoidów niż mleko sojowe, m.in.
dlatego, że został on wyprodukowany z całych, czystych genetycznie ziaren soi i jest 6 razy
bardziej skoncentrowany niż większość innych produktów sojowych. Firma Revival oferuje
również batony sojowe w kilku smakach (w tym kilka odmian niskowęglowodanowych) oraz
orzechy sojowe, chipsy sojowe, makaron sojowy i substytut kawy z soi.

O Autorce
Dr med. Christiane Northrup jest autorką bestsellera „New York Timesa” pt. „The Wisdom of
Menopause” oraz „Mother-Daughter Wisdom”. Prowadzi programy tematyczne w siedmiu
telewizjach publicznych. Certyfikowany ginekolog-położnik i była prezes American Holistic
Medical Association z ponad 25-letnim doświadczeniem klinicznym i medycznym. Dr
Northrup była pionierem w zakresie współpracy medycyny konwencjonalnej
i komplementarnej. Jej osiągnięcia były prezentowane w programach telewizyjnych „Oprah
Winfrey Show”, „Today”, „Good Morning America” i wielu innych. Mieszka w stanie Maine,
jest matką dwóch dorosłych córek.
Podziękowania
Dziękuję wszystkim, którzy pomagając stworzyć podwaliny, przyczynili się do powstania
trzech poprzednich edycji książki (w 1994, 1998 i 2006 r.): Leslie Meredith, dr med. Monie
Lisie Schulz i dr. med. Joelowi Hargrove’owi. Moim pierwszym wspólniczkom w klinice
Women to Women, pielęgniarkom dyplomowanym Marcelle Pick i Annie Rafter oraz dr med.
Mary Ellen Fenn. Dziękuję dr med. Bethany Hays, pielęgniarce dyplomowanej Susan Doughty
i dr. med. Hectorowi Tarrazza, Przewodniczącemu Departamentu Położnictwa i Ginekologii
w Maine Medical Center. Dziękuję mojemu byłemu zespołowi z wydawnictwa Bantam,
z którym przez ponad 15 lat budowałam legendarne i produktywne relacje: Irwyn Applebaum,
byłej prezes Bantam Books, która od początku wierzyła we mnie, Toni Burbank, redaktorce,
która może pomóc autorowi spłodzić lepszą książkę, niż kiedykolwiek wydawało się to
możliwe, i Barb Burg, byłej szefowej reklamy. Tęsknię za wami.
Za to czwarte, specjalne wydanie podziękowania i wyrazy uznania należą się Beth Rashbaum
i Theresie Zoro za zapewnienie ciągłości wydawniczej i „pamięci plemiennej”. Wielkie dzięki
dla Nity Taublib za bycie od samego początku moją nieprzejednaną zwolenniczką.
Agentce Ned Leavitt, z którą dzielę bogatą historię i duchowe pokrewieństwo.
Katy Koontz, nadzwyczajnej pisarce, której wrodzone wyczucie dla tego materiału oraz
umiejętności badawcze i zdolności organizacyjne sprawiły, że było prawdziwą przyjemnością
pisać kolejne opus magnum.
Scottowi Leightonowi – za wybitne ilustracje medyczne i za radość ze współtworzenia razem
z tobą.
Regenie Thomashauer dziękuję za odwagę zaświadczania życiem nowej historii kobiet
i pokazanie lepszego sposobu na relacje z mężczyznami.
Joan i Tomasowi Heartfieldom – za stworzenie Divine Feminine/Awakened Masculine
Institute i przygotowanie modelu zdrowej, zrównoważonej miłości.
Inie May Gaskin – za jej wizję porodu jako ekstatycznego wydarzenia zmieniającego życie –
plus badania, które to potwierdzają!
Chipowi Grayowi, rodzinie Grayów i personelowi wspaniałego hotelu Harraseeket. Wasze
pięknie przygotowane, smaczne i zdrowe posiłki, podawane w ciepłej i przytulnej atmosferze,
dodawały mi sił w trakcie pisania i korekty trzech książek (nie wspominając już o zapewnieniu
mi idealnego miejsca na wypróbowanie nowego materiału). Jestem wam ogromnie wdzięczna.
Pracownikom Royal River Grillhouse – za pyszne lunche podawane w miłej atmosferze.
Fern Tsao i jej córce Maureen Manetti – za to, że przez wiele lat przekazywały mojej rodzinie
fenomenalną wiedzę o tradycyjnej medycynie chińskiej.
Julie Hofheimer – za umiejętność uzdrawiania poprzez pracę z ciałem.
Hope’owi Matthewsowi, mojemu instruktorowi pilatesu, który pomógł mi zmienić moje ciało
i umysł.
Shelbie, Jill, Emily i Vanessie z J Kelley Salon – za wspaniałą stylizację. Agnes z Joseph
Martin Salon w Nowym Jorku – za najlepsze fryzury na świecie.
Dziękuję mojej dobrej przyjaciółce, Deenie Spear, która zajmuje się medycyną wibracyjną.
Nasze upiorne, psie uzdrowienia i inne niezwykłe wydarzenia, a także moje osobiste
„zestrojenie” z tobą były nie tylko błogosławieństwem, ale też, co najważniejsze, okazją do
mnóstwa śmiechu!
Dr Doris Cohen, jej przewodnikom i aniołom. Pomagałaś mi naprawić złamane serce, wierzyć
w przyszłość i nauczyć się ufać swojej intuicji głębiej niż kiedykolwiek. Jesteś głównym
błogosławieństwem w moim życiu, a także, podobnie jak Deena, źródłem niekończącego się
śmiechu i dobrych myśli!
Louisie Hay, Reidowi Tracy’emu, Margarete Nielson, Nancy Levin, Dani Riehl, Donnie
Abate i wszystkim pracownikom Hay House. Pokazaliście mi, że praca, przyjemność
i dobrobyt mogą pięknie się ze sobą łączyć. Każdego dnia dziękuję za naszą współpracę.
Dziękuję również radiu Hay House za wspaniałą pomoc w przekazaniu mojej wiedzy za
pośrednictwem programu radiowego pt. „Flourish!”.
Niki Vettel, mojej koproducentce w PBS – za pomoc w przekazaniu moich wiadomości
z użyciem fal radiowych i jednoczesną pomoc w dobrej sprawie.
Judie Harvey, redaktorce moich e-biuletynu i strony internetowej, której poczucie humoru
ciągle zachwyca.
Abby Shattuck – za ujmujący sposób postępowania z kwiatami i pracę w ogrodzie.
Mike’owi Brewerowi dziękuję za uśmiech, jaki we mnie wywołuje widok trawnika za
każdym razem, gdy wjeżdżam na podjazd.
Sue Abel – za podtrzymywanie ognia w domowym kominku, układanie drewna i sprawianie,
że mój kot Buddy jest szczęśliwy i zdrowy.
Paulinie Carr, mojej pomocy biurowej – za zajmowanie się wszystkim, czym trzeba się było
zająć, łącznie z przyprowadzeniem własnego samochodu, gdy zaszła taka potrzeba.
Janet Lambert – za niezwykły talent do prowadzenia księgowości i biznesu.
Diane Grover, której zdolności organizacyjne, dar intuicji, lojalność, przyjaźń i osobisty
doping dla mojej firmy, mojego zdrowia osobistego, szczęścia i dobrobytu są boskimi darami
w moim życiu. Jesteś dyrektorem generalnym wszystkiego i wykonujesz pracę co najmniej
czterech osób – wszystko sprawnie i z dużą ilością śmiechu. Dziękuję, że dopingujesz
wyłaniającą się ze mnie tancerkę tanga i kurtyzanę. A także za wspólne ze mną regularne
medytacje Boskiej Miłości. I za to, że miałaś nosa, poślubiając swojego uroczego męża
Charliego ponad 30 lat temu.
Dziękuję rodzicom za ogromne wsparcie: niepokonanej matce Ednie i świętej pamięci ojcu
Wilburowi, którego pracę kontynuuję na swój sposób. Moje serce jest pełne wdzięczności
i uznania dla mojej siostry Penny i jej męża Phila, mojego brata Johna i jego żony Annie,
a także brata Billa i jego żony Lori. Tworzycie niesamowicie mocną pierwszą czakrę, dzięki
której moje odporność i poczucie przynależności są tak solidne i pewne. Dzisiaj doceniam was
bardziej niż kiedykolwiek.
Wreszcie dziękuję moim córkom Annie i Katie, które wcielają w życie owoce tej pracy
i dzielą się nią ze wszystkimi swoimi wizjonerskimi przyjaciółmi. Ze względu na was obie
widzę pochodnię kobiecej mądrości płonącą jasno przez następne lata. Jestem wam wdzięczna
za wasze piękno, wspaniałe zdrowie, entuzjazm oraz głośny i hałaśliwy śmiech (który niczym
nie różni się od mojego!).
dr med. Christiane Northrup

You might also like