Podczas nieobecnosci mamy Beata Bitner i jej bratem Konradem nieoczekiwanie zaopiekuje sie Aniela Kowalik Bebe i Kozio bo tak wszyscy zwracaja sie do naszych bohaterow nie od razu potrafia zapalac sympatia do chwilami nadtroskliwej lub znow zbyt opieszalej Anieli z czasem jednak wspolnie stworza zgrany zespol powiekszony o tak ciekawe osobowosci jak Bernard Zeromski czy jego mlody przyjaciel Damazy Kordialek czyli Dambo W dodatku Bebe pelna niewiary w siebie ukryta przed swiatem pod obronnym pancerzem nadmiernego spokoju i opanowania zaczyna nabierac wiekszej pewnosci odwagi i zaufania do innych A wszystko dzieki milej znajomosci z Damazym
Małgorzata Musierowicz (b. January 9, 1945 in Poznań, Poland) is a popular Polish writer, author of many stories and novels for children and teenagers, but read with pleasure by adults too.
W pewien sposób przełomowa książka Jeżycjady. Jest to pierwsza książka serii wydana już po komunie, co pozwoliło autorce na sporo krytycznych komentarzy wobec ancien regime'u - nagle się dowiadujemy, że prof. Dmuchawiec został zwolniony ze szkoły w stanie wojennym po donosach dyrektora Pieroga, a połowa bohaterów poprzednich części jest na emigracji. W tej szarości Poznania późnych lat 80 poznajemy Bebe - córkę artystki Józefiny, cudowną dziewczynę, niezwykle oryginalną, introwertyczną, jak dotąd moją ulubioną bohaterkę Musierowicz. Pierwsze spotkanie Bebe z Dambo to coś pięknego, w końcu mamy bohaterkę pewną swojej wartości, mocą milczenia jednocześnie zbywającą i intrygującą Dambo. Niestety, życie nie jest kolorowe - matka nie wraca z Nowego Jorku, więc Bebe oraz Kozio, jej młodszy brat trafiają pod opiekę swej Anieli znanej nam z 2. części cyklu, która okazuje się być kuzynką Józefiny. Mogliście lubić Anielę z poprzednich części - Anielę olewającą Pawełka, Anielę grającą Hamleta, Anielę - prezeskę grupy ESD, ale tu Aniela niestety jest na dnie. Dorabiająca w teatrze jako suflerka, zdesperowana (zdesperowana!), żeby wyjść za mąż, znów kompulsywnie kłamiąca, nawiedzana przez Bernarda, i przede wszystkim nie stanowiąca żadnego oparcia dla Bebe i Kozia. Smutek, tragedia wręcz, ale nie mogłem znaleźć dla niej współczucia przez to, jak traktuje Bebe. Dużym problemem tej książki jest Bernard, samozwańczy mistrz Dambo, przyjaciel Anieli z czasów studenckich, i najbardziej irytujący człowiek w pomieszczeniu. Można byłoby go zbyć jako nieszkodliwego wariata, ale niestety jest po prostu szkodliwy - chce dobrze, ale ostatecznie to on doprowadza do zawieszenia Bebe oraz Dambo w prawach ucznia. Zapatrzony w Anielę, ale nie próbuje nawet za bardzo wpłynąć na nią, żeby bardziej zajęła się dziećmi (nawet mimo tego, że Aniela mu skłamała, że adoptowała te dzieci!), a na koniec jest rozgrzeszony przez profesora Dmuchawca, który uważa go za dorosłe dziecko, ale twierdzi, że to... dobrze? Że to dobrze, że Bernard jest dorosłym dzieckiem, którym się trzeba zaopiekować i Aniela po prostu nie dostrzega tej szansy, którą tu ma? Nie brzmi to dobrze. Tyle o Anieli i Bernardzie, a czy główną bohaterką nie powinna być Bebe? No niestety nie jest. W książce jest jej po prostu mało, Aniela odbiera jej należny czas antenowy. Może to celowy zabieg, żeby jeszcze bardziej zaznaczyć piekło, w którym znajduje się Bebe? Otaczają ją bezduszni dorośli skupieni na sobie, a ona nie może być nawet główną bohaterką swojej własnej książki? No, nieważne. Wątek miłosny Bebe i Dambo jest rozegrany na motywach slow burn, co pasuje do introwertycznego charakteru Bebe. Ich spotkania z początku wyglądały tak, że Dambo mówił, Bebe milczała, Dambo nie do końca ją rozumiał i dopiero tytułowy Brulion doprowadził do porozumienia między nimi - pisanie limeryków w brulionie jest łatwiejsze od rozmowy (nawiasem mówiąc, fragmenty brulionu w książce to najciekawsze części powieści). Obawiałem się, że Dambo będzie małoletnim klonem Bernarda (sam Bernard chyba chciałby, żeby tak było), ale jest wystarczająco inny, żeby dać się lubić. Wisienką na torcie ich miłości jest końcowa scena, klasyczny motyw odjeżdżającego pociągu, Bebe jednak próbuje dogonić Dambo, i gdy myśli, że już zniknął bezpowrotnie, on pojawia się z tyłu, cytując słowa swojego ojca: "I powiada: ależ z ciebie niedojda, ja na twoim miejscu już dawno bym wyskoczył". I żyli długo i szczęśliwie, jak sądzę. Także no właśnie, wszystko byłoby pięknie, gdyby nie ta okropna Aniela. No i Bernard. Profesor Dmuchawiec musiał być już mocno zdziadziały, skoro powiedział o nim to, co powiedział. Nie, dziewczyny, nie musicie się opiekować żadnymi brodatymi hippisami bez perspektyw życiowych. No, chyba że jesteście tak zdesperowane jak Aniela.
PS. wyszła długa recenzja, a aż zapomniałem o Konradzie! Powiem tylko, że jak zawsze Musierowicz najlepiej wychodzą postacie dzieci i Kozio jest kolejnym tego przykładem. Uwielbiałem go. PPS. No i jeszcze podobały mi się powroty postaci z poprzednich części, nawet jeśli tylko symboliczne.
opium w rosole podobalo mi się chyba trochę bardziej, ale to było bardzo przyjemne, takie lekkie tutaj nie działa się zbyt wiele, ale mimo to nie nudziłam sie
Sięgnęłam po tę książkę po raz drugi po 20 latach od pierwszego, młodzieńczego czytania (z córką). Dopiero teraz zrozumiałam, jak ważne jest w niej tło historyczne i polityczne, jak bardzo znaczące są przemilczenia. Musierowicz pracowała w czasach cenzury i posłużyła się - jak Zajdel czy Miłosz, elipsami, niedopowiedzeniami. To chyba najmocniejsza i najdoroślejsza część "Jeżycjady", która portretuje społeczeństwo w stanie rozkładu, ostatnie podrygi systemu totalitarnego, napięcia końcówki lat 80-tych. Na córce nie zrobiła jednak większego wrażenia.
Postanowiłam kontynuować moją powtórną przygodę z Jeżycjadą. W zeszłym roku przerwałam czytanie cyklu, ale wydanie Ciotki Zgryzotki zmobilizowało mnie do powrotu do tej serii.
Brulion Bebe B. przekonał mnie ponownie o tym, że narzekanie na najnowsze tomy oraz twierdzenie, że Musierowicz zmieniła się na gorsze jest całkowicie bezpodstawne. Brulion Bebe B. jest tak samo nieznośnie pedagogiczny, jak tomy wydane w ostatnich latach. Musierowicz ciągle narzeka na spaliny, brud, zaduch, beznadzieję miasta i tak samo gloryfikuje przyrodę i czystą, nienaruszoną naturę. Tworzy tak samo papierowe, jednoznacznie pozytywne lub negatywne postaci. Dyrektor szkoły jest tak odpychający że wierzyć się nie chce, że ktoś taki mógłby funkcjonować. Powracają nadal źli bracia Lisieccy. Główna bohaterka i jej otoczenie są tak kryształowi, jak powinni być bohaterzy Jeżycjady. Bebe ma wprawdzie swoje wady, ale są one wynikiem trudnego dzieciństwa, a nie złego charakteru. Ta biało-czarna kolorystyka jest wręcz odpychająca. Ciekawe, że gdy czytałam te książki jako nastolatka, wcale mi to nie przeszkadzało.
Przeokropnie kocham starą Jeżycjadę (którą czytam w zupełnym formalnym oderwaniu od neojeżycjady ;) ) i uwielbiam do niej wracać. Za każdym razem czuję się tak samo pokrzepiona, a z drugiej strony zawsze udaje mi się zauważyć coś nowego. Tym razem w BBB. uderzyła mnie niesamowita jak na Musierowicz masa polityki/nawiązań do momentu historycznego/całkiem odważnych przytyków i aluzji do stanu wojennego. Wcześniej się zdarzało, ale nie w takim stężeniu.
Książki Musierowicz - jak inne utwory popularne z minionych lat przybliżają codzienność i normy dawno panujące - uświadomiły mi jak bardzo zmienił się stosunek do kobiet w społeczeństwie od tych lat 70-90 tych.
Ten tom Jeżycjady nie cieszy się moim zbyt wielkim sentymentem. Główną tego przyczyną jest zapewne wielki powrót Kłamczuchy, której nastoletnie wybryki jakoś tolerowałam, ale takie podejście do życia u pannicy w moim już wieku, obecnie mnie irytuje. A nawet jako dziecko nie mogłam się przekonać do jej dorosłej odsłony. Za to do Bernarda Żeromskiego żywię zupełnie odwrotne uczucia, to moja ulubiona postać w tej części. Urzekła mnie jego powierzchowność z pluszowym plecaczkiem na czele (a dokładniej na plecach :)).
Nie porwał mnie romantyczny wątek między Bebe a Dambem (może to przez te słoniowe uszy :P), a reszta poruszanych w książce tematów (problem ze szkołą na czele) również drętwy i nudnawy. Brakuje klimatu, za który lubię poprzednie odsłony cyklu. Jedynie rozdzia�� o wywiadówce ratuje sytuację, utarczka z wychowawcą Pierógiem przednia, a scena ze strzelającą gumką utrzymująca rzekomy biust Żeromskiego jest warta przeczytania :) 5/10
dałabym tutaj raczej niepełną 4. nowe postacie i kolejne pokrętne losy, a mimo wszystko dawni bohaterowie gdzieś nam się przeplatają. strasznie mi przykro, jak wiele postaci przeżyło regres, chociażby bracia Lisieccy, czy Aniela, którą w poprzednich częściach darzyłam niepojętą sympatią. co do głównej historii, uroczo zakręcona i, jak zwykle, pozytywnie zakończona. dobrze zobaczyć brak cenzury i krytykę problemów przez panią Musierowicz, chociaż jednocześnie żal ściska serce, jak potoczyły się losy niektórych bohaterów
Brulion Bebe B. to byla jedna z moich ulubionych czesci - jako nastolatka marzylam o takiej romantycznej wakacyjnej milosci, a co! I chyba tez troche utozsamialam sie z Bebe. Dalej lubie ten tom i wracam do niego z sentymentem, choc teraz patrzac na fabule z dystasu, naprawe jest tutaj niewiele tresci :P
Nareszcie, po tylu miesiącach udało mi się skończyć. Oczywiście było to spowodowane średnia dostępnością książki itd. ALE udało mi się te książkę przeczytać dzięki nOwEmU cZyTnIkOwI mojej mamy 💗 Ocena: 4.2/5 Kocham Relację bebe i Dambo, a Aniela bardzo mnie irytowała haha. Bardzo dobrze się bawiłam.
Bebe Bitner is a daughter of famous actress, Josephine Bitner. The artist leaves a teenager daughter and younger son and goes abroad without coming back. Kozio and Bebe are left under Aniela's care, but Aniela doesn't have a mercy for siblings. There are also new characters - Bernard and Dambo (he makes Bebe more confident).
Wróciłam do niej po latach jako jednej z ukochanych (o ile nie najukochańszej) części Jeżycjady. Na minus w stosunku do tego, co zapamiętałam: - Baaardzo posępna wizja rzeczywistości - Seksizm, fatshaming
Szaro, brudno, szaro, biednie, szaro, wszędzie spaliny, szaro, w ludziach zanika wszelkie dobro - mniej więcej taki obraz Poznania pod koniec lat 80. zapisuje Małgorzata Musierowicz. W tym tomie po raz pierwszy autorka nie koloruje rzeczywistości, nie przedstawia uroczej historyjki rozgrywającej się na Jeżycach z zawsze miłymi bohaterami. W tym tomie, zwłaszcza na drugim planie, widzimy postacie, które klasyfikujemy jako jednoznacznie złe - nadużywające władzy, skorumpowane, brutalne. Na przeciw stają bohaterowie, którzy może nie są całkowicie kryształowi - jak znana z wcześniejszych tomów Kłamczucha - jednak wyraźnie pokazane jest, że to im mamy w tej historii kibicować. Mamy kibicować... No ale ja jakoś tej ochoty na wstawienie się za nimi nie czułam. Niemal do końca skłaniałabym się do oceny oscylującej w okolicach 1,5 gwiazdki - sposób opowiadania w tym tomie i bijąca od niego gorycz (?) sprawiała, że musiałam w pewnych momentach zmuszać się, żeby nie odłożyć książki... No ale ta końcówka! Końcówka przywraca wiarę, że jednak może być lepiej. Jednak mimo wszystko będzie to bardziej 2,5 niż 3.
mam bardzo dziwną relację z tą książką… z jednej strony bardzo mi się podobała - dużo opisów typowo estetycznych, cudowny obraz miasta i całkiem prosta fabuła, która była po prostu przyjemna, ale jednocześnie no męczyłam się podczas czytania, make it make sense im bardziej zbliżałam się ku końcowi, to nie wiedziałam czego ja tak właściwie miałam się spodziewać, myślałam, że będzie jakiś gwałtowny zwrot akcji i wielkie zaskoczenie, a było zupełnie inaczej - po prosty ludzko to jest jeden z tych tomów, który jest pozbawiony jakiejś gwałtowności (no może pomijając jeden wątek, ale zignoruje to tutaj) - jest po prostu codzienny i to chyba najbardziej do mnie przemawia + totalnie mam ochotę czytać tę książkę co roku pod koniec wakacji słuchając przy tym „Całe lata” od Taco i Podsiadło, bo to jest totalnie ten klimat!