Emocja:wspolnotyKor.qxd
2009-10-19
19:20
Strona 34
34
Franciszek Czech
Instytut Studiów Regionalnych UJ
Polityka strachu.
Nowy kierunek badań sceny politycznej
„The only thing we have to fear is fear itself”
Franklin Delano Roosevelt
„People react to fear, not love.
They don’t teach that in Sunday school, but it’s true”
Richard Nixon
Słynne zdanie z przemówienia inauguracyjnego Franklina Delano Roosevelta z 1933 roku, które uczyniłem mottem tego artykułu, zostało przez 32.
prezydenta Stanów Zjednoczonych zapożyczone od Henry’ego Davida Thoreau, który z kolei zaczerpnął je z pism Michela de Montaigne (por. Robin 2004: 12). Dzieje tej frazy uświadamiają, od jak dawna strach stanowi wątek dyskursu publicznego i naukowego. Zdając sobie z tego sprawę, będę
starał się w niniejszym artykule pokazać, jak w ostatnich latach XX wieku
strach stał się znaczącą kategorią opisu i wyjaśniania działań w przestrzeni publicznej, co znajduje swe odzwierciedlenie w zawrotnej karierze określenia
polityka strachu i związanym z nim nowym kierunkiem prowadzenia badań.
Mając w ten sposób określony cel, zamierzam wyjść od różnorodnych przykładów funkcjonowania strachu w dyskursie publicznym, aby następnie zaprezentować wybrane teorie wyjaśniające ten fragment rzeczywistości i,
w ostatniej części, zastanowić się nad statusem tej grupy teorii.
Marcin Gadziński, korespondent „Gazety Wyborczej” w Stanach Zjednoczonych, swój artykuł o finale wyścigu wyborczego między Georgem W. Bu-
Emocja:wspolnotyKor.qxd
2009-10-19
19:20
Strona 35
Polityka strachu. Nowy kierunek badań sceny politycznej
35
shem i Johnem Kerrym w 2004 roku zatytułował Kampania strachu. Opisuje
w nim sugestywny spot wyborczy pod tytułem Wilki. „Ostatnia scena to leśna
łąka, na której leży stado dzikich wilków. Powoli zaczynają się ruszać, jakby
poczuły gdzieś krew, leniwie się podnoszą i stopniowo coraz szybszym krokiem kierują się w stronę kamery. Obraz zatrzymuje się i pada hasło: >Słabość
przyciąga tych, którzy tylko czekają by wyrządzić Ameryce krzywdę...<” (Gadziński 2004). Ten film wyborczy uzyskał bardzo dobre oceny w badaniach
focusowych i był szykowany na ostatni etap kampanii wyborczej. Został on
skoordynowany z serią wystąpień ubiegającego się o reelekcję George’a W.
Busha i jego zastępcy Dicka Channeya, w których podkreślano, że istnieje
wielkie zagrożenie terroryzmem i tylko zdecydowana polityka, a nie uciekanie od problemu, może przynieść sukces. Strategia ta odwoływała się do wizerunku Kerry’ego, jako polityka „miękkiego”, niezdecydowanego i jednocześnie sugerowała, że dowództwa, zwłaszcza takiego, które wykazuje wolę
walki, nie zmienia się w trakcie bitwy.
Tak prowadzony marketing wyborczy określany był przez polityków
i sympatyków Partii Demokratycznej mianem propagandy strachu. Bardziej
radykalni krytycy Busha używali, i nadal używają sformułowania polityka strachu, odnosząc je do całej polityki prowadzonej przez republikańskiego prezydenta po zamachach z 11 września 2001 roku. Ich zdaniem, administracja
Busha manipuluje ludźmi między innymi za pomocą fałszywych alarmów antyterrorystycznych. Zastraszanie społeczeństwa zaś odczytywane jest jako element strategii, która prowadzić ma przez uchwalenie takich ustaw jak Patriot
Act (ustawa ta przyznaje różnym instytucjom państwowym większe kompetencje w walce z terroryzmem, co stało się przyczyną olbrzymiej krytyki ze
strony opozycji ze względu na obawy dotyczące ograniczenia praw jednostki) i wojnę w Iraku do całkowitego podporządkowania przestraszonych ludzi organom władzy (por. Furedi 2005: 124). W skrajnych przypadkach Bush
oskarżany jest nawet o zorganizowanie wielkiej mistyfikacji, polegającej
na przypisaniu Al-Kaidzie odpowiedzialności za zamachy, które w rzeczywistości były przygotowane przez niego samego w celu uzyskania pełnej kontroli nad społeczeństwem (por. F. Czech 2006: 98).
Kierowane pod adresem prezydenta Busha oskarżenia mają różną naturę.
Najłatwiej jest wykazać praktykę stosowania retoryki strachu w ferworze kampanii wyborczej. Im poważniejsze zarzuty, tym trudniej o przekonujące dowody. Niektóre zarzuty najtrafniej wręcz jest oddać jako przykłady spiskowej wizji społeczeństwa. Daniel Pipes te, mające duży związek z rzeczywistością
polityczną, schematy wyjaśniające określił jako „lęk przed nieistniejącym spi-
Emocja:wspolnotyKor.qxd
36
2009-10-19
19:20
Strona 36
Franciszek Czech
skiem” (Pipes 1998: 58). Mechanizm powstawania tego rodzaju konstruktów
myślowych polega na tym, że wyjaśnienia nieracjonalne dla danej jednostki
traktowane są przez nią jako kłamstwa. Prawdopodobieństwo ocenienia konkretnego działania jako racjonalnego zależy zaś od kompetencji społecznych,
znajomości danego fragmentu rzeczywistości, ostrożności w formułowaniu
sądów i empatii oraz szacunku dla ocenianego podmiotu. Brak tych cech
zwiększa prawdopodobieństwo odwołania się do kategorii spisku w celu
nadania sensu niezrozumiałej rzeczywistości.
Natomiast brak wiarygodnych dowodów sprawia, że nawet jeśli przeciwnicy Busha przekonani są o prawdziwości swoich sądów, to sądy te mają charakter podobny do krytykowanej przez nich retoryki strachu. Dlatego też ma
słuszność brytyjski socjolog Frank Furedi, który przeprowadzając analizę amerykańskiej kampanii wyborczej doszedł do wniosku, że wizerunek Busha
w retoryce Demokratów konstruowany jest tak, aby wywołać strach
przed urzędującym prezydentem. Furedi – który od dawna głosi radykalnie
lewicowe poglądy i już dlatego trudno podejrzewać go o sympatię dla Busha
– twierdzi, że „wielu krytyków polityki strachu dostrzega tylko jej najbardziej
groteskowe sądy. Stosują oni podwójne standardy przy ocenianiu, kto używa
strachu jako politycznej broni. [Jednak] nie ma nic wyjątkowego w stosowanej przez Busha retoryce strachu. Jego przekonania są powtarzane przez liderów innych grup interesów, nawet tych mocno się mu sprzeciwiających. Podczas kampanii prezydenckiej w 2004 roku narracja strachu była nie mniej
istotna dla kampanii Kerry’ego” (Furedi 2005: 128).
Przykładów wzbudzania obaw przez kandydata Partii Demokratycznej dostarcza zarówno Furedi, jak i Gadziński. Obaj wskazują, że Kerry straszył, iż
urzędujący prezydent przywróci obowiązkowy pobór do wojska mimo wielokrotnych zapewnień generałów, przedstawicieli administracji i samego Busha, że tak nie będzie. Kerry manipulował także informacjami, żeby wzbudzić
niepokój emerytów przed planowanymi przez republikańską administrację
reformami systemu emerytalnego (tamże, s. 124). Tak więc Kerry, być może
nieświadomie, stosował się do rad Philipa Goulda, brytyjskiego specjalisty
od marketingu politycznego doradzającego Partii Pracy w latach dziewięćdziesiątych, który w cytowanym przez Furediego dokumencie Fighting the Fear Factor pisał: „Współcześni wyborcy uważają, że są zagrożeni i czują się niepewnie. Bardziej obawiają się pogorszenia stanu rzeczy niż spodziewają się
poprawy sytuacji. Ten nastrój niepewności wobec przyszłości umożliwił prawicy wykorzystanie taktyki strachu, która pozwoliła jej zdominować politykę
w latach osiemdziesiątych i wczesnych latach dziewięćdziesiątych XX wieku.
Emocja:wspolnotyKor.qxd
2009-10-19
19:20
Strona 37
37
Aby obronić się przed atakami mającymi swe korzenie w strachu, partie postępowe muszą natychmiast zareagować” (Furedi 2005: 133–134). Gould nie
pisze wprost, jak wyglądać ma owa reakcja, ale Furedi nie ma wątpliwości, że
jedyną metodą jest tu kreowanie własnej wersji zagrożeń (por. tamże, s. 134).
Wywoływane przez kandydata Partii Demokratycznej obawy, dotyczące
systemu emerytalnego, przypominają strategię zabiegania o głosy w polskiej
kampanii wyborczej z 2005 roku. O ile niemały rozgłos w trakcie omawianych
amerykańskich wyborów prezydenckich zdobył spot wyborczy Wilki, to
w Polsce symbolem kampanii – jak pisze Antoni Dudek – „stała się lodówka,
z której znikały różne produkty żywnościowe oraz pluszowy kot Sylwester,
z którego, za sprawą reform podatkowych PO, uchodziło powietrze” (Dudek 2007: 502). Tego rodzaju reklamy wyborcze, podobnie jak w Ameryce, były tylko sugestywną ilustracją mających charakter retoryki strachu tez wygłaszanych przez polityków. Retoryka ta była używana przez partię braci
Kaczyńskich także po wyborach, choćby w wypowiedzi ówczesnego Ministra
Spraw Wewnętrznych i Administracji Ludwika Dorna o „wzięciu lekarzy w kamasze”.
Zgodnie z obserwacjami Furediego, teza mówiąca, że tylko jedna strona –
w tym przypadku Prawo i Sprawiedliwość – używała narracji strachu, wydaje się nieprawdziwa. Tomasz Lis w artykule napisanym dla amerykańskiego
„Wall Street Journal” zauważył, że „w tych wyborach, [...] mamy nie tylko alternatywę dwóch kandydatów. Mamy też wybór dwóch strachów i obaw.
Z jednej strony strach części społeczeństwa przed zbyt mocną pozycją liberałów. Z drugiej strach może nawet większej części społeczeństwa przed bliźniakami” (Lis 2005). Strach przed braćmi Kaczyńskimi wyraźnie nasilił się
po objęciu przez nich władzy. Zarzucano im jednocześnie dążenie do rządów
autorytarnych, jak i nieudolność prowadzącą do anarchii. Tego rodzaju retorykę można znaleźć między innymi w artykule Mirosława Czecha pod tytułem
Kaczyński: strasz i rządź, gdzie były poseł Unii Wolności przekonuje, że „Jarosław Kaczyński z ludzkich namiętności najbardziej rozumie strach. Wie, że
ludzie boją się o siebie, rodzinę, dostatek, pracę i posady. Władzę sprawuje
zarządzając tym strachem. We własnej partii wszyscy są podejrzani o nielojalność – i ulegli. W koalicji nie ma uczciwych i skłonnych do ryzyka. Opozycja
albo się podda, albo na wszystkich znajdą się haki. Bać się mieli biskupi, gdy
sypały się nazwiska kościelnych TW. Strach miał oblecieć biznesmenów, gdy
ABW pukała do ich drzwi o godzinie 6 rano. Uległością powinni byli się kierować sędziowie Trybunału Konstytucyjnego, gdy i na nich znalazły się ”ubeckie” kwity. Respektu przed władzą miały nabrać cztery pielęgniarki, którym
Emocja:wspolnotyKor.qxd
2009-10-19
19:20
Strona 38
38
zachciało się głodować, by ujrzeć oblicze Jaśnie Pana Premiera” (M.
Czech 2007). Rafał Ziemkiewicz, ustosunkowując się do licznych artykułów
napisanych w tym duchu, opublikował głośny tekst, w którym dowodził między innymi, że „cechą zasadniczą tego antykaczyzmu wydaje się tworzenie
pewnej wspólnoty; wspólnoty opartej z jednej strony na poczuciu wyższości
połączonym z pogardą dla tych, którzy do wspólnoty nie należą, z drugiej –
na eskalowaniu poczucia zagrożenia” (Ziemkiewicz 2006).
Przytoczone powyżej fragmenty artykułów świadczą o słuszności intuicji
Furediego, który twierdzi, że strach stał się walutą dyskursu publicznego.
„Strach stał się perspektywą, którą posługują się obywatele ponad politycznymi podziałami. W rzeczy samej, główną cechą różnicującą poszczególne partie i ruchy społeczne jest to, czego boją się one najbardziej” (Furedi 2005: 140). W polskim dyskursie publicznym odmienne obawy
poszczególnych grup wyraźnie widać w mającym niewątpliwie polityczny
charakter wzajemnym strachu środowisk Radia Maryja i „Gazety Wyborczej”.
Damian Leszczyński, filozof z Uniwersytetu Wrocławskiego, w artykule napisanym dla „Rzeczypospolitej” ten obopólny strach przedstawił następująco:
„język Radia Maryja jest przeładowany emocjami i oskarżeniami, nietrudno też
dostrzec, że pełni instrumentalną rolę wobec pewnej politycznej wizji.
Pod tym względem przypomina język „Gazety Wyborczej” – jest językiem
uczuć, nie rozumu – choć w obu wypadkach efekt uzyskuje się za pomocą innych środków. Zresztą Michnik i Rydzyk są do siebie dość podobni, oczywiście nie w poglądach, ale w sposobie uprawiania polityki. Obaj starają się
kształtować ją z zewnątrz, środkami medialnymi, poprzez umiejętne dawkowanie przesady i wykorzystywanie ludzkich lęków – czy to przed >endecją<
i »ciemnogrodem« czy też »masonami« i »liberałami«” (Leszczyński 2007).
Dwa skontrastowane powyżej przejawy strachu pokazują, jak pojemna jest
to kategoria. Mianem strachu określa się nawet werbalnie wyrażony stan zaniepokojenia jakąś sytuacją, który ma charakter przekonań niejednokrotnie
na tyle luźnych, że nie modyfikuje bezpośrednio zachowań jednostki. Obawiając się czegoś działamy dokładnie w ten sam sposób, jak gdybyśmy nie podzielali danych przekonań. Z drugiej strony kategoria strachu rozciąga się aż
na sytuacje, w których poczucie zagrożenia sprawia, że aktywnie przeciwdziałamy niebezpieczeństwu albo uciekamy, lub też sparaliżowani bezradnie czekamy na rozwój sytuacji. Ta konstatacja dotycząca janusowego oblicza strachu
pozwala przejść od przykładów do bardziej systematycznych prób opisu strachu. Będę chciał zatem naszkicować zręby wybranych systemów wyjaśniających, budowanych przez naukowców, którzy dostrzegają rolę strachu w ży-
Emocja:wspolnotyKor.qxd
2009-10-19
19:20
Strona 39
39
ciu publicznym. Oczywiście, współczesne rozważania akademickie nad rolą
strachu w polityce, zresztą jak każde inne zjawisko społeczne, nie powstały
w próżni. Corey Robin, w swojej książce Fear. The history of a political idea
wskazuje, że wątek strachu, choć zazwyczaj poboczny, był obecny od samego początku refleksji nad sferą publiczną. Długo dominował pogląd, wyrażany między innymi przez Arystotelesa i Św. Augustyna, że strach pojawia się,
gdy jednostka działa wbrew prawu naturalnemu i dlatego odgrywa on pozytywną rolę dla systemu społecznego. Ten typ myślenia dobrze reprezentuje
idea bojaźni bożej. Ale strach ujmowano także na inne sposoby. Jak pokazuje Robin, na przykład Sokrates, w podejściu bliskim współczesnemu konstruktywizmowi społecznemu, twierdził, że strach jest produktem przekonań, które z kolei są wytworem poetów i nauczycieli, będących produktem republiki,
czyli społeczeństwa (Robin 2004: 6–11). Pisząc o uwzględniających lęk wizjach polityki, które powstały przed narodzinami nauk społecznych i systematycznej refleksji nad sferą publiczną, nie sposób pominąć dorobku Niccolo
Machiavelliego oraz Thomasa Hobbesa. Obaj byli zaangażowani w życie polityczne i obaj doszli do wniosku, że strach jest niezbędnym składnikiem życia politycznego. Machiavelli w swoich wskazówkach dla księcia doradzał używać strachu jako narzędzia podtrzymującego władzę, a Hobbes strach
przed instytucjami państwa uważał za remedium przeciw wojnie wszystkich
ze wszystkimi, wytwarzającej nota bene inny rodzaj strachu.
Dla współczesnych systematycznych studiów nad lękiem w przestrzeni politycznej pierwszorzędne znaczenie miała teoria społeczeństwa ryzyka rozwinięta przez Ulricha Becka, którego, moim zdaniem, można uznać za prekursora omawianego w tekście kierunku badań. Według tego najbardziej
znanego obecnie niemieckiego socjologa zasadniczą cechą współczesności są
zagrożenia związane z produkcją przemysłową. Teoria Ulricha Becka została
przeze mnie znacznie dokładniej zrekonstruowana i w kilku punktach skrytykowana w eseju recenzyjnym Społeczeństwo ryzyka a kultura strachu (por.
F. Czech 2007: 59–87). Dlatego też w niniejszym artykule naszkicowany jest
jedynie polityczny wymiar jego koncepcji. Beck uważa, że wypadki takie jak
ten w Czarnobylu oraz niezauważalna na co dzień emisja wszelkiego rodzaju zanieczyszczeń nie tylko mogą doprowadzić do zagłady świata, ale również
zmieniają nasze życie, także polityczne. W przeciwieństwie do czasów wcześniejszych, kiedy zagrożenie często było zauważalne w postaci pożaru czy
hordy najeźdźców, obecnie ryzyko „przejawia się dopiero i tylko w (naukowej względnie antynaukowej) wiedzy na jego temat i może być przez tę wiedzę zmienione, pomniejszone lub powiększone, udramatyzowane lub zbaga-
Emocja:wspolnotyKor.qxd
2009-10-19
19:20
Strona 40
40
telizowane i jest przez to w szczególny sposób otwarte na społeczne procesy
definiowania. Przez to media i ośrodki związane z definiowaniem ryzyka stają się kluczowymi ośrodkami społeczno-politycznymi” (Beck 2004: 31). W dalszej części Beck dowodzi, że nie tylko ryzyko się upolitycznia, ale zmienia się
również sama polityka i w jej obrębie pojawiają się wcześniej nieobecne kwestie ekologiczne. W konsekwencji mamy do czynienia z nowymi źródłami politycznego konfliktu i konsensu (por. tamże: 28). Widać to nader wyraźnie
w krajach rozwiniętych, gdzie wartości postmaterialne, takie właśnie jak
ochrona środowiska, cieszą się dużo większą popularnością. Tam właśnie, jak
to określa Beck, solidarność w biedzie jest zastępowana przez solidarność
w strachu. Bezpieczeństwo staje się podstawowym celem politycznym. Trzeba dodać, że celem mającym niejednokrotnie charakter ponadnarodowy.
W tych warunkach świat kurczy się do wspólnoty zagrożeń, co sprawia, że
perspektywę strachu należy brać pod uwagę nie tylko w poszczególnych państwach, ale również jako element stosunków międzynarodowych i procesów
globalizacyjnych.
W ujęciu Becka strach w polityce jest więc rezultatem szerszych społeczno-przemysłowych zmian. Strach, podobnie jak świadomość ryzyka, jest dla
Becka pożądanym stanem, gdyż może prowadzić do działań zwiększających
bezpieczeństwo. Pisze on: „wszechogarniający i przenikający wszystko brak
poczucia bezpieczeństwa nie jest tylko ciemną stroną wolności. Ważne jest
odkrycie jego pozytywnych aspektów. Wprowadzenie niepewności do naszych myśli i żądzy może pomóc […] w zmianie prowadzącej do innej nowoczesności” (tamże, s. 168).
Przytoczony cytat pozwala dostrzec paralelę myśli Becka z ideami Judith
Shklar, zajmującej się filozofią polityki na Uniwersytecie Harvarda. Jej koncepcja liberalizmu strachu stanowi przykład stosunkowo szerokiego, także
współcześnie, nurtu myślenia o strachu, którego korzenie sięgają prac Arystotelesa i św. Augustyna. Podobnie jak Beck, i ci myśliciele wskazują, że strach
może stanowić wartość w życiu publicznym. Shklar, sama będąc Żydówką,
która uciekła przed nazizmem do Ameryki, zwraca uwagę na to, że idealizm
często prowadził do terroru i z tego powodu sama proponuje bardzo ograniczony projekt polityczny. Pokazuje ona, że zamiast dążyć do ideałów, powinniśmy zabiegać o ograniczenie otaczającego nas zła i okropności. Dlatego właśnie strach przed złem i okropnością powinien być fundamentem liberalizmu.
Strach bowiem ma tę właściwość, że jest uniwersalną emocją i nie wymaga
żadnych uzasadnień. Wszak nie trzeba nikogo przekonywać, że się boimy, tak
jak przekonuje się do racji danej ideologii (por. Shklar 1989). W ten właśnie
Emocja:wspolnotyKor.qxd
2009-10-19
19:20
Strona 41
41
sposób idee polityczne zastępowane są przez strach, przy czym rozumiany
jest on jako zjawisko pozytywne.
Z dwóch powodów zdecydowałem się przywołać tu koncepcję liberalizmu
strachu, mimo że raczej należy ona do świata polityki niż go opisuje. Po pierwsze, ta mająca inny niż pozostałe charakter koncepcja dowodzi, że na wiele
sposobów można interpretować zależności między strachem a polityką.
Po drugie, ta tradycja myślenia o strachu w polityce, pokazuje coś, co moim
zdaniem stanowi fundament polityki strachu. Mianowicie, warunkiem wzrostu znaczenia strachu w polityce jest zjawisko, które określa się jako upadek
idei postępu (por. Krasnodębski 1991). Od oświecenia, w europejskiej i amerykańskiej myśli społeczno-politycznej dominowało przekonanie, że ludzie są
w stanie zbudować idealne społeczeństwo. Istniały różne projekty takiego
perfekcyjnego systemu społecznego. Zwłaszcza od połowy XIX wieku trwała
wielka debata, by nie powiedzieć wojna, o to, który z tych projektów jest lepszy. Równocześnie rozwój technologiczny i poprawa niektórych aspektów życia uwiarygodniały owe spekulacje. Działo się tak na dobrą sprawę aż do 1989
roku, kiedy to wraz z obaleniem muru berlińskiego pozbawiono się złudzeń
wobec ostatniego, a zarazem najbardziej wpływowego z projektów. Chociaż
szczątki tych jakże silnych wcześniej ideologii wciąż istnieją, to nie mają one
już realnego wpływu na wyobraźnie większości współczesnych ludzi. Pustkę
po nich wypełnił zaś strach. W rezultacie dominantą współczesnych idei politycznych, jak to widać u Shklar, nie są już pozytywne projekty, a obawy
przed czarnymi scenariuszami.
Krytykiem liberalizmu strachu jest Furedi. Uważa on, że strach często nie
prowadzi do przeciwdziałania złu, ale jest przejawem tchórzostwa. Uzasadnia to twierdzenie budując teorię sytuującą strach polityczny w ramach szerszych procesów kulturowych. Dowodzi, że politycy nie byliby w stanie
stworzyć poczucia zagrożenia w próżni, gdyby nie istniała atmosfera strachu. Zdaniem Furediego politycy manipulują strachem, ale nie są jego twórcami. Raczej dzięki swej pozycji są wyrazicielami szerszych zbiorowych
emocji. Politycy więc nie tyle cynicznie kreują lęk przed zagrożeniami stworzonymi dla swoich potrzeb, ile autentycznie obawiają się pewnych niebezpieczeństw, które dzięki nim znajdują się w centrum uwagi. Natomiast zdaniem Furediego charakterystyczny dla współczesności strach, obawy
przed przyszłością i paraliżująca niewiara w możliwości przeciwdziałania zagrożeniom stanowią rezultat przyspieszonych zmian społecznych i technologicznych. Głębokie i nieuastanne przemiany społeczne prowadzą do anomicznego braku orientacji o tym, jak funkcjonuje społeczeństwo i bardziej
Emocja:wspolnotyKor.qxd
2009-10-19
19:20
Strona 42
42
ogólnego lęku. Z tego powodu cechą wyróżniającą współczesnych społeczeństw jest zasada bezpieczeństwa polegająca na tym, iż każda najdrobniejsza czynność jest oceniana przede wszystkim z punktu widzenia bezpieczeństwa. Dzieje się tak do tego stopnia, że rozróżnia się nawet pomiędzy
bezpiecznym i niebezpiecznym seksem (por. Furedi 2002: 4). W ten sposób
kultura strachu – jak brzmi nazwa pracy Furediego opisującej współczesną
kulturę – prowadzi do powstania polityki strachu – jak zatytułowana jest następna, interesująca mnie tu książka brytyjskiego socjologa. Polityka strachu
jest zatem rezultatem fatalistycznej wrażliwości, której często ulegają sami
politycy. Jej przejawem jest sekularyzacja lęków polegająca na tym, że
ostrzeżenia o niebezpieczeństwie lub wręcz grożącej zagładzie, które były
kiedyś domeną proroków i kaznodziejów, wyrażane są teraz przez polityków i dziennikarzy, jak dzieje się na przykład w przypadku zagrożeń ekologicznych (por. Furedi 2005: 131).
Strach polityczny widoczny jest nie tylko w tych najbardziej abstrakcyjnych
kwestiach, dotyczących przyszłości całej ludzkości, ale też w drobnych, często odnoszących się do wąskiego segmentu społeczeństwa, decyzjach. Bezpieczeństwo staje się podstawową wartością polityczną nawet dla takich aktorów
sceny publicznej jak związki zawodowe, które, przynajmniej w najbardziej
rozwiniętych krajach, dążą nie tyle do poprawy sytuacji finansowej pracowników, ale do zapewnienia bezpieczeństwa w miejscu pracy. Wskaźników takiej tendencji dostarczają cytowane przez Furediego badania Jeffreya Berry’ego. Wyliczył on, że w latach sześćdziesiątych 70% amerykańskiego
ustawodawstwa dotyczyła alokacji zasobów ekonomicznych. Wielkość ta spadła do 30% w 1991 roku. W tym samym czasie wzrosła natomiast do ponad 70% liczba ustaw motywowanych wartościami postmaterialnymi, takimi
jak bezpieczeństwo (por. Furedi 2002: 175–177). Rola ruchów ekologicznych
i związków zawodowych oraz takich grup lobbingowych, jak zrzeszenia konsumenckie czy kluby biznesowe jest ważna dlatego, że obok partii politycznych współtworzą one kategorię, jak nazywa je Furedi, przedsiębiorców strachu. Każda z tych grup dąży do realizacji własnych interesów odwołując się
do poczucia strachu obywateli. Taka specjalizacja sceny politycznej jest jego
zdaniem niekorzystna. Furedi nie traktuje zaangażowania kolejnych podmiotów w życie publiczne w kategoriach rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. Uważa on natomiast, że w ten sposób rośnie znaczenie grup bez demokratycznej legitymacji, które dążą do realizacji partykularnych celów
określonej grupy społecznej, a nie dobra wspólnego, jak to ma miejsce
w przypadku tradycyjnych organizacji pożytku publicznego. Ponadto, jak
Emocja:wspolnotyKor.qxd
2009-10-19
19:20
Strona 43
43
uważa Furedi, rozwój przedsiębiorców strachu prowadzi do instytucjonalizacji strachu na scenie politycznej (por. Furedi 2005: 142).
Na inny aspekt politycznych funkcji strachu zwraca uwagę Barry Glassner.
Interesuje go społeczna cena błędnie zidentyfikowanych, wyolbrzymionych
obaw, które prowadzą do błędnych decyzji i niepotrzebnych wydatków. Uważa on, podobnie jak Shklar, że strach generalnie pełni potrzebną rolę pozwalającą zareagować na niebezpieczeństwa, ale z różnych powodów często obawy dotyczą nie tego, co rzeczywiście stanowi największe zagrożenie.
Analizując sferę publiczną w Stanach Zjednoczonych dochodzi do wniosku,
że takim wyolbrzymionym strachem są emocje narastające wokół zjawiska
narkomanii. Glassner przytacza dane, z których wynika, że w latach dziewięćdziesiątych w stosunku do poprzedniej dekady o połowę spadła liczba narkomanów. Pomimo tego, w ostatnim dziesięcioleciu XX wieku, kiedy prezydent Bill Clinton prowadził restrykcyjną politykę fiskalną w celu opanowania
deficytu budżetowego, wydatki na przeciwdziałanie narkomanii rosły w przeciwieństwie do niemal wszystkich innych obciążeń budżetowych (por. Glassner 1999: XI i 131). Podobnie było z poziomem przestępczości, który w ostatniej dekadzie XX wieku zdecydowanie spadł, co jednak nie znalazło odbicia
w nastrojach społecznych. W rezultacie wydatki Kalifornii na więziennictwo
przewyższyły te na szkolnictwo wyższe (por. tamże, s. XVIII). Wskazówkę pozwalającą odpowiedzieć na zadane w podtytule książki Glassnera pytanie –
„Dlaczego Amerykanie obawiają się niewłaściwych rzeczy?” – można znaleźć
w następującym stwierdzeniu: „Między 1990 a 1998 rokiem, kiedy liczba popełnionych w Stanach Zjednoczonych morderstw spadła o 20%, liczba doniesień o morderstwach w programach informacyjnych wzrosła o 600%” (por.
tamże, s. XXI). Glassner uważa, że jakakolwiek analiza kultury strachu pomijająca media będzie niepełna, bowiem nie bierze się wówczas pod uwagę mechanizmu nazywanego przez psychologów heurystyką dostępności, polegającego na tym, że zdarzenia, o których słyszymy najwięcej, traktowane są jako
najczęściej występujące (tamże, s. 133). Jednak media nie są jedynymi promotorami strachu. Zaliczają się do nich także przedsiębiorstwa (na przykład firmy ochroniarskie), grupy adwokackie i partie polityczne. Glassner pokazuje,
że oprócz takich sytuacji, gdzie media są recenzentami polityków, zdarza się
i tak, że obie te grupy aktorów współpracują. W rezultacie media zyskują sensacyjną historię, a politycy mobilizują społeczeństwo do walki z zagrożeniem.
W ten sposób, w połowie lat dziewięćdziesiątych wybuchła w Stanach Zjednoczonych panika moralna wokół podejrzeń o wykorzystywanie dzieci
przez wychowawców w przedszkolach. Koszty śledztw, procesów i specjal-
Emocja:wspolnotyKor.qxd
2009-10-19
19:20
Strona 44
44
nych programów kontrolnych miały wynosić ponad miliard dolarów, a okazało się, że zagrożenie było w znacznej mierze wyobrażone (tamże, s. XVII).
Często cena strachu jest mniej spektakularna niż w tym przypadku. Glassner twierdzi, że nieracjonalnie duże sumy pieniędzy przeznacza się na poprawę bezpieczeństwa transportu lotniczego, zaniedbując tym samym bezpieczeństwo w miejscach pracy. Takie wydatki są jego zdaniem nieuzasadnione
z dwóch powodów. Po pierwsze, zwiększenie już i tak dużych subwencji
przeznaczonych w budżecie publicznym na bezpieczeństwo transportu lotniczego, zgodnie z prawem Gossena znanym jako zasada malejącej wartości
krańcowej, przyniesie niewiele korzyści. Popularną ilustrację tego prawa stanowi zabawne stwierdzenie, że dziesiąte zjedzone ciasteczko nie smakuje tak
dobrze jak pierwsze. Znacznie większy pożytek, według Glassnera, przyniosłoby wsparcie organizacji kontrolującej bezpieczeństwo pracy, gdyż badania
pokazują, że po każdej kontroli liczba wypadków w danym miejscu pracy spada o 20% na około trzy lata, a liczba kontrolerów pozwala na przeprowadzenie inspekcji w danej firmie przeciętnie raz na sto lat (tamże, s. 198). Przyczyną kosztownej obsesji, dotyczącej bezpieczeństwa podróży lotniczych,
zdaniem Glassnera, jest wpisująca się w logikę funkcjonowania mediów spektakularność katastrof samolotowych, w których ginie jednocześnie wiele
osób. Jednak Glassner dowodzi, że istnieje jeszcze głębsza przyczyna takiego
stanu rzeczy. Utrzymuje on, że samolotami częściej podróżują zamożniejsi
obywatele i rozpowszechnianie obaw związanych z bezpieczeństwem lotów
legitymizuje wydawanie środków publicznych zgodnie z interesami bogatszych (tamże, s. 201). Tak rozumiana polityka strachu jest więc manifestacją
klasowych interesów.
Ostatnie podejście, które zamierzam tu zaprezentować, nawiązuje
do wskazanego powyżej wątku klasowego. Robin zajmuje się strachem politycznym (political fear), przez który rozumie „ludzkie obawy dotyczące zagrożenia dla zbiorowego dobrobytu strach przed terroryzmem, panika dotycząca przestępczości, niepokój związany z przekonaniem o moralnym upadku
– oraz obawy będące wynikiem zastraszania mężczyzn i kobiet przez rządy
i inne grupy. Tym, co tworzy oba typy strachu raczej politycznym niż personalnym, jest to, że emanują one ze społeczeństwa lub mają konsekwencje dla
społeczeństwa” (Robin 2004: 2). Ten rodzaj lęku przyjmuje często postać
uogólnionego strachu (generalized fear), który nie wynika z indywidualnych,
bezpośrednich doświadczeń, ale rodzi się na poziomie dyskursu społecznego. Robin wyróżnia dwa rodzaje takiego uogólnionego strachu. Pierwszy
z nich jednoczy naród (lub inną grupę) w obliczu określonego przez liderów
Emocja:wspolnotyKor.qxd
2009-10-19
19:20
Strona 45
45
zewnętrznego zagrożenia. Taką naturę miały lęki wywołane zamachami z 11
września 2001 roku. Drugi rodzaj strachu prowadzi do podziałów społecznych i nazywany jest przez amerykańskiego politologa strachem represyjnym
albo wertykalnym. Wynika on ze społecznych różnic w posiadaniu kapitału,
władzy oraz statusu i używany jest przez różne grupy dla zdobycia lub utrzymania przywilejów społecznych (por. tamże, s. 18). Robin twierdzi, że zbyt dużo uwagi poświęca się lękom pierwszego rodzaju i dlatego sam koncentruje
się na analizie lęku wertykalnego. W związku z tym, że zwraca on przede
wszystkim uwagę na polityczne użycie strachu przez grupy uprzywilejowane,
jego koncepcja wpisuje się w tradycję paradygmatu konfliktowego i badań
stosunków klasowych. Lecz dla Robina strach nie jest wyłącznie elementem
relacji pracodawca – pracownik, ale występuje on także w kontekście relacji
politycznych i rasowych. Warto dodać, że dla Robina strach polityczny, zarówno pierwszego jak i drugiego rodzaju, jest naturalnym zjawiskiem w warunkach wolności i demokracji i nie można się go całkowicie pozbyć. Przy czym
nie należy tego rozumieć w ten sposób, że strach jest wyróżnikiem naszych
czasów. Stanowi on raczej dla Robina zaniedbany wcześniej przedmiot badań
(por. tamże, s. 164–165).
Do tej pory w niniejszym artykule zaprezentowane zostały przykłady zjawisk określanych mianem polityki strachu oraz pięć różnych (Beck, Shklar,
Furedi, Glassner, Robin) propozycji ogarnięcia tego wymiaru rzeczywistości
społecznej. Oczywiście jest to wybór dalece niekompletny. Nie uwzględniłem
tu na przykład propozycji mających bardziej doraźny charakter, które nie tyle dążą do zrekonstruowania fragmentu rzeczywistości, ile do krytyki określonego aktora lub decyzji. Tak zakwalifikowałem między innymi stanowisko
Benjamina Barbera zawarte w książce Imperium strachu (por. Barber 2005),
które przede wszystkim jest głosem krytycznym wobec polityki Georga W.
Busha po atakach z 11 września 2001 roku. Pominąłem tutaj również przedsięwzięcia naukowców, którzy badają strach polityczny przez pryzmat mających szersze zastosowanie podejść i narzędzi badawczych. Lęk polityczny może być wszak przedmiotem badań prowadzonych zgodnie z optyką, dajmy
na to, teorii racjonalnego wyboru. Przeglądu takich badań dostarcza Daniel
Béland (por. Béland 2005). Dążąc do pokazania tu koncepcji, w których strach
polityczny stanowi centrum zainteresowań, pominąłem też teorie emocji, które mogą mieć polityczne implikacje. Osobną grupę nieuwzględnionych przeze mnie tekstów tworzy liczny zbiór prac, odwołujących się do polityki strachu w celu opisania sytuacji w określonym państwie. Z wykorzystaniem tej
perspektywy analizowana jest na przykład sytuacja w Birmie, Turcji czy Peru,
Emocja:wspolnotyKor.qxd
2009-10-19
19:20
Strona 46
46
ale i w Stanach Zjednoczonych (por. m.in. Burt 2006; Skidmore 2004; Hakon
Yavuz 2002; Haughton, Schowyer 1995).
Ukazawszy wielowątkowość zagadnienia, czas na ustalenia metodologiczne, dotyczące interesującej mnie tu perspektywy polityki strachu. Nietrudno
zaobserwować fakt, że omawiane tu podejścia, mimo istotnych różnic, wiele
łączy. To pozwala myśleć o nich jako o pewnej grupie teorii. W naukach społecznych takie „rodziny” teorii bywają określane jako paradygmaty albo jako
szkoły. Paradygmat to najogólniejszy sposób widzenia nauki, czyli „konstelacja przekonań, wartości i technik itp. wspólnie uznawanych przez członków
społeczności uczonych” (Sztompka 1985: 17). Kuhn zauważa też, że w przeciwieństwie do nauk przyrodniczych, gdzie w danym okresie dominuje jeden
paradygmat, w naukach społecznych nie mamy jednego dominującego paradygmatu, co określa się mianem stadium przedparadygmatycznego albo wieloparadygmatyczności (por. tamże, s. 34–35). Z kolei szkoły, zdaniem Stanisława Ossowskiego świadomie przeciwstawiają się innym stanowiskom,
przy czym spory dotyczą nie nowych problemów, a od dawna już istniejących
dylematów, które ujmuje się wybierając jedną z tradycji czerpanych od poprzedników (mistrzów). Tak rozumiane szkoły dominowały w socjologii
od Comte’a do przynajmniej lat trzydziestych XX wieku (por. Ossowski 1967: 228.) Warto w tym miejscu zauważyć, że na przykład funkcjonalizm
określany jest zarówno mianem szkoły, jak i paradygmatu. Początkowo zamierzałem pokazać, że zrekonstruowane pomysły teoretyczne łączą się w jeden
paradygmat, albo stanowią fragment pewnej szkoły badań. Po głębszej analizie uważam jednak, że już pięć omawianych koncepcji dzielą zbyt duże różnice, aby te określenia były adekwatne. Mimo pewnych wzajemnych odwołań i debat brakuje też tu punktu wyjścia, wspólnej tradycji badań, które są tak
wyraźne w przypadku szkoły. W tej sytuacji zarysowaną grupę teorii najlepiej
określić mianem kierunku. Według Ossowskiego, kierunek wyróżnia się odrębną problematyką badań, a nie leżącymi u jej podstaw założeniami. Przykładem może być kierunek ekologiczny w socjologii (por. tamże). Z taką samą
sytuacją mamy do czynienia w przypadku badań nad strachem politycznym.
Wspólnym mianownikiem tej grupy badań i teorii są nie tyle założenia ani tradycja ujmowania problemu, lecz podobne pole tematyczne i preferencje badawcze.
Jednym z przejawów kształtowania się kierunku badawczego jest dążenie
do zainteresowania problemem innych przedstawicieli danej nauki. Czasem
czyni się to nie wprost, na przykład poprzez uświadamianie wieloaspektowości problemu i pokazywanie, jak on był dotychczas niedoceniany przez na-
Emocja:wspolnotyKor.qxd
2009-10-19
19:20
Strona 47
47
ukowców, jak to robi Furedi w artykule pod tytułem Towards sociology of fear (por. Furedi 2007), a czasem wprost przez podkreślanie konieczności zajęcia się danym kierunkiem, tak jak Robin (por. Robin 2004: 23). Trudno powiedzieć, jak dalece takie apele są skuteczne. Faktem pozostaje natomiast
wzrost liczby książek i artykułów poruszających daną problematykę.
Wykres 1. Wzrost zainteresowania zagadnieniem polityki strachu
Podstawę obliczeń stanowią dwa wskaźniki. 1. (kolor ciemnoszary) liczba pozycji zindeksowanych w bibliotece University of Washington w Seattle jako książki z zakresu
socjologii i politologii w języku angielskim, w których pojawia się zagadnienie „polityka strachu”. 2. (kolor jasnoszary) liczba artykułów w których pojawia się określenie „politics of fear” w internetowej bazie artykułów Blackwell Synergy. Stan na: 09. 07. 2007.
O tym, że mamy do czynienia z nową przestrzenią badawczą, którą można nazywać kierunkiem, świadczy też to, że nie są to pojedyncze pomysły rozwijane w izolacji, lecz pozostające w pewnym związku koncepcje. Nie znaczy
to, że ich autorzy zawsze się ze sobą zgadzają. Często mamy do czynienia
z dialogiem i krytyką. Artykuły przeglądowe i wspólne konferencje uprawniają twierdzenie, że tak jest w przypadku polityki strachu. Ważne są również odniesienia do poprzedników, pojawiające się w nowych pracach. Założenia
metody socjometrycznej podsunęły mi pomysł prześledzenia nawiązań do innych prac w omawianych wcześniej koncepcjach, której wyniki teraz przedstawię dla ilustracji.
Emocja:wspolnotyKor.qxd
2009-10-19
19:20
Strona 48
48
Wykres 2. Przestrzeń badań polityki strachu
Nawiązania do wcześniejszych prac w tym zakresie. U góry przedstawione zostały
prace nowsze, a na dole te starsze, nawet z lat osiemdziesiątych. Po prawej stronie
znajdują się prace socjologów, a po lewej politologów. Ze względu na czytelność
uwzględnione zostały tylko książki zawierające podejścia omawiane w tym artykule
oraz artykuły mające charakter przeglądowy (Beland 2005). Jedynie w przypadku Furediego przeanalizowałem dwa teksty (książka Politics of fear i artykuł Towards sociology of fear). Dla przejrzystości wykresu zamieściłem wyłącznie publikacje, do których odwołuje się więcej niż dwóch autorów. Musze dodać, że wyjątek stanowi praca
oznakowana „Douglas”. Napisana została ona przez anropolożkę M. Douglas i politologa A. Wildavsky’ego. Z tego względu umieszczona ona została na środku wykresu.
Z diagramu wynika, że wraz z upływem czasu omawiany kierunek badań
coraz bardziej się konsoliduje. Widać też, że istnieje pewna wspólna przestrzeń badań nad strachem w polityce, którą dzielą socjologowie (prawa strona wykresu) i politolodzy (lewa strona wykresu). Interdyscyplinarność badań sceny politycznej nie jest zresztą niczym nowym. Zwłaszcza w świecie
anglosaskim subdyscyplina socjologii polityki przenika się z teorią polityki
(i coraz częściej z teorią stosunków międzynarodowych). Inaczej jednak
dzieje się w Polsce, gdzie teoria polityki, jako sfera badań politycznych jest
bardzo słabo rozwinięta, co, z oczywistych powodów wynika z zaszłości historycznych.
Emocja:wspolnotyKor.qxd
2009-10-19
19:20
Strona 49
49
Podsumowując ostatnie akapity, rzecz się ma następująco: istnieje socjologiczno-politologiczna przestrzeń badań, w ramach której rozwija się kierunek
polityki strachu. Pozostaje więc odpowiedzieć na pytanie, jakie są przyczyny
rozwoju tego kierunku. Wydaje się, że można wskazać źródła dwojakiego typu. Pierwsze stanowiłyby same przemiany rzeczywistości. Przemiany zainteresowań badawczych można bowiem traktować jako odbicie zmiany społecznej. Zauważalny wzrost liczby artykułów i książek, poruszających kwestię
polityki strachu po roku 2000 świadczy o tym, że problem terroryzmu uzmysłowił znaczenie strachu nie tylko publicystom, ale również badaczom życia
politycznego. Uwzględnienie tego problemu badań było tym bardziej prawdopodobne, że już przez ostatnią dekadę XX wieku funkcjonował publiczny
dyskurs strachu. Świadczy o tym między innymi, wspominana już wcześniej
w niniejszym tekście, lawinowo rosnąca liczba materiałów medialnych o różnego rodzaju lękach.
Drugim źródłem zmian jest wewnętrzna logika nauk społecznych. Zanim
zaczęto badać polityczny wymiar strachu, rozwinęła się czerpiąca z psychologii socjologia emocji. Jednak naukowcy, zajmujący się polityką strachu, stosunkowo rzadko nawiązują do osiągnięć tej subdyscypliny, co może wiązać
się z tym, że istotna tam perspektywa symbolicznego interakcjonizmu o mikrosocjologicznym wydźwięku wydaje się mało przydatna do analizy, mającej raczej makrostrukturalny charakter sceny politycznej. Dużo większy
wpływ na rozwój kierunku polityki strachu niż omawiane przez Johnatana
Turnera podejścia interakcjonistyczne (por. Turner 2005) miała socjologia ryzyka z naszkicowanymi tu teoretycznymi pomysłami Becka. Analizy polityki
strachu czerpią też dużo z podejść konstruktywistycznych i analizy dyskursu.
W wielu teoriach strachu politycznego zwraca się uwagę na rolę mediów i pokazuje, implicite lub explicite, jak emocje (w tym strach) są konstruowane. Dlatego też sam strach jest w tych badaniach często traktowany nie tyle jako emocja odczuwana przez jednostkę, ile jako funkcjonujące w społecznej
świadomości wyobrażenia i symbole kulturowe, które wywołują lęk.
Thomas Janowski wraz ze współpracownikami w podręczniku socjologii
polityki określa lata sześćdziesiąte XX wieku jako okres zwrotu językowego
(linguistic turn) w teoriach wyjaśniających wydarzenia na scenie politycznej
(por. Janowski, Alford, Hicks, Schwartz red. 2005: 153 i nast.). Wcześniej badacze tej sfery rzeczywistości mieli się koncentrować na działaniach politycznych, takich jak sposoby stanowienia prawa, strategie rywalizacji partyjnej,
sposoby rządzenia. Pod wpływem, jak to zwykle bywa, przemian społecznych
(powstanie Nowej Lewicy, kontrkulturowe idee lat sześćdziesiątych) i rozwo-
Emocja:wspolnotyKor.qxd
2009-10-19
19:20
Strona 50
50
ju w naukach społecznych (teorie Foucaulta czy Habermasa) dostrzeżono, że
wiedza i praktyki językowe stanowią istotny wymiar władzy. Wydaje się, że
pojawienie się polityki strachu jako kierunku badań życia politycznego stanowi kolejny taki zwrot.
Bibliografia
Barber, Benjamin. 2005. Imperium strachu, Warszawa: Wydawnictwo Literackie „Muza“.
Beck, Urlich. 2004. Społeczeństwo ryzyka, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe
Scholar.
Béland, Daniel. 2005. The Political Construction of Collective Insecurity: From
Moral Panic to Blame Avoidance and Organized Irresponsibility, Cambridge, Massachusetts, Center for European Studies Working Papper series 126,
Harvard University, www.ces.fas.harvard.edu/publications/docs/pdfs/Beland.pdf (24. 06. 07).
Burt, Jo-Marie. 2006. „Quien habla es terrorista” The political use of fear in Fujimori’s Peru, „Latin American Review” 3 (41).
Czech, Franciszek. 2006. Filmy jako teorie. Filmy Michaela Moore’a jako teorie spiskowe, w: M. Korczyński, P. Pluciński, Konstrukcja czy rekonstrukcja
rzeczywistości? Dylematy społecznego zaangażowania, Poznań: Bogucki
Wydawnictwo Naukowe.
Czech, Mirosław. 2007. Kaczyński: strasz i rządź, „Gazeta Wyborcza” 11. 07. 2007.
Dudek, Antoni. 2007. Historia polityczna Polski, Kraków: Arcana.
Furedi, Frank. 2002. Culture of Fear, London: Continuum.
Furedi, Frank. 2005. Politics of Fear, London: Continuum.
Furedi, Frank. 2007. „Towards sociology of fear”, niepublikowany artykuł
znajdujący się w posiadaniu autora niniejszej publikacji.
Gadziński, Marcin. 2004. Kampania strachu, „Gazeta Wyborcza” 25. 10. 2004.
Glassner, Barry. 1999. The Culture of Fear: Why Americans Are Afraid of the
Wrong Things?, New York: Basic Books.
Haughton, Rosemary, Nancy Schowyer. 1995. Welfare reform and national
scapegoating: the politics of fear, „Cross Currents” 1 (45).
Janowski, Thomas, Robert Alford, Alexander Hicks, Miltred Schwartz
(red.). 2005. The
Handbook of political sociology, Cambridge: Cambridge University Press.
Emocja:wspolnotyKor.qxd
2009-10-19
19:20
Strona 51
51
Krasnodębski, Zdzisław. 1991. Upadek idei postępu, Warszawa: PIW.
Leszczyński, Damian. 2007. Radio Maryja – język emocji, a nie rozumu,
„Rzeczpospolita” 20. 07. 2007.
Lis, Tomasz. 2005. Donald or Duck, „The Wall Street Journal” 20. 10. 2005.
Ossowski, Stanisław. 1967. O osobliwościach nauk społecznych, w: tenże, Dzieła, tom IV, Warszawa: PWN.
Pipes, Daniel. 1998. Potęga spisku, Warszawa: BEJ Service.
Robin, Corey. 2004. Fear. The History of Political Idea, Oxford: Oxford University Press.
Shklar, Judith. 1989. The liberalism of fear, w: N. Rosenblum (red.), Liberalism
and the moral life, Cambridge: Harvard University Press.
Skidmore, Monique. 2004. Karaoke Fascism: Burma and the politics of fear,
Philadelphia: University of Pensylvania Press.
Turner, Jonathan H. 1985. Struktura teorii socjologicznej, Warszawa: PWN.
Turner, Jonathan H., Jan E. Stets. 2005. The sociology of Emotions, Cambridge:
Cambridge University Press.
Yavuz, Hakan. 2002. The Politics of Fear: the rise of National Action Party
(MHP) in Turkey, „The Middle East Journal” 2 (56).
Ziemkiewicz, Rafał. 2006. Krytyka małpiego rozumu, „Dziennik. Polska-Europa-Świat” 4. 09. 2006.