Academia.eduAcademia.edu

Filozofia fantastyki

2018, Humanistyka i Przyrodoznawstwo

Olsztyn 2014 HUMANISTYKA I PRZYRODOZNAWSTWO 20 Jacek Sobota Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie Warmia and Mazury University in Olsztyn FILOZOFIA FANTASTYKI Philosophy of Fantastic S ł o w a k l u c z o w e : science fiction, fantasy, baśń, ontologia, epistemologia, światy równole­ głe, utopia, dystopia, obcy. K ey w o r d s : Science fiction, fantasy, fairy tale, ontology, epistemology, parallel worlds, utopia, dystopia, alien. Streszczenie Abstract Autor artykułu próbuje udowodnić tezę, że pisarze tworzący literaturę science fiction często podejmują istotne problemy filozoficzne. Arty­ kuł ogranicza się do dwóch pól tematycznych: epistemologii i ontologii w fantastyce. Problema­ tyka ontologiczna wynika z samych rozróżnień gatunkowych wewnątrz fantastyki (literatura fan­ tasy, science fiction, opowieści niesamowite), które warunkują strategie pisarskie w metodach kreacji rzeczywistości wyobrażonej. W ramach problematyki epistemologicznej artykuł koncen­ truje się na zagadnieniu wyimaginowanych sce­ nariuszy kontaktu ludzkości z obcymi cywiliza­ cjami oraz implikacjami - przede wszystkim filozoficznymi (antropologia filozoficzna, epi­ stemologia) - wynikłymi z tego niezwykłego wydarzenia. The article attempts to prove the thesis that the authors creating science fiction take philo­ sophical subject. The article is limited to two thematic fields: epistemology and ontology in the fantastic. Ontological issues stems from the same distinctions of quality inside the fantasy (fantasy literature, science fiction, amazing sto­ ries), which necessitated writing strategies in the methods of creation of an imaginary reality. In the framework of the epistemological is­ sues the article focuses on the problem of ima­ ginary scenarios of human contact with alien civilizations - and the implications arising from this unusual event - first of all philosophical (philosophical anthropology, epistemology). 278 Jacek Sobota Ta okoliczność, że każda filozofia jest z góry dialektyczną grą, że jest filozofią „jak gdyby", doprowadziła do jej rozmnożenia. Istnieje wielość niewiarygodnych systemów, których budowa przecież urzeka, a ich charakter zadziwia. Metafizycy Tlonu nie wyruszają na poszukiwanie prawdy ani nawet prawdopodobieństwa: szukają oni - Zdumienia. Zdaniem ich metafizyka jest gałęzią fantastycznej literatury. Jorge Luis Borges, Tlon, Uqbar, Orbis Tertius Wstęp Czy możliwe są jakiekolwiek parantele między sposobem obrazowania świata w filozofii i literaturze fantastycznej? Zdaniem Stefana Opary „filozofia zajmu­ je się abstrakcjami. Wszystkie poważniejsze jej tezy zbudowane są z pojęć, któ­ rym nie odpowiadają bezpośrednio żadne rzeczy konkretne”1. Brzmi to jak część - istotna część - definicji literatury fantastycznej (niżej podejm ę - niełatw ą - próbę jej zdefiniowania); wszak i tam przedmiotem kreacji bywają abstrakcje, rzeczy niebyłe i niebywałe. Jednak już kolejne zdanie z tekstu Opary mnoży wątpliwości: „Jest więc [filozofia - J.S.] swoistą alpinistyką umysłową, zajęciem trudnym, nie dla wszystkich przystępnym i dostępnym. Elitarność to trwała ce­ cha filozofii, a wszelkie marzenia o jej powszechności są równie naiwne, jak projekty szerokiej popularyzacji wyższej matematyki”2. Tymczasem w przypad­ ku literatury fantastycznej (szczególnie w jej masowej odmianie science fiction 3, która będzie przede wszystkim przedmiotem moich zainteresowań) trudno mó­ wić o jakiejkolwiek „alpinistyce umysłowej”, raczej mamy tu do czynienia z „in­ telektualną gum ą do żucia”. Fantastyka jest literaturą groszową, wagonową, nie­ wybredną rozrywką. Nie zawsze jednak. Zdarzają się twórcy tacy jak Stanisław Lem, Philip K. Dick czy Jacek Dukaj, w twórczości których intelektualny prze­ kaz doznaje wzmocnienia właśnie dzięki inspiracjom nauką i rozważaniami fi­ lozoficznymi - co sytuuje ich raczej w wysokich rejestrach. Zestawia Opara mity (niewątpliwie jedno z istotnych źródeł współczesnej li­ teratury fantastycznej), które wymagają wszak wiary, a opierają się na tezach bez dowodu, z filozofią szukającą rozwiązań w granicach rozumu, dbającą o logicz­ 1 S. Opara, Przedmiot i sposoby uprawiania filozofii, (w:) S. Opara, A. Kucner, B. Zielewska-Rudnicka (red.), Podstawy filozofii, Wyd. UWM, Olsztyn 2009, s. 11. 2 Ibidem. 3 Zamiennie będę stosował polski odpowiednik - „fantastyka naukowa”, choć tożsamość tych określeń nie do końca jest oczywista. Zainteresowanych różnicami leksykalnymi odsyłam do mego tekstu Ontologia w fantastyce, (w:) A. Bastek, G. Pacewicz (red.), Z punktu widzenia ontologii, Wyd. UWM, Olsztyn 2012, s. 84-85 (przypis). Pisze o tym problemie również Ry­ szard Handke. Zob. idem, Wokół tożsamości science fiction, „Fantastyka” 1985, nr 4, s. 57. Filozofia fantastyki 279 ną koherencję. „Mit jest egalitarny, filozofia elitarna”4 - powiada Stefan Opara. Ale właśnie fantastyka w wykonaniu wymienionych wyżej autorów bywa kohe­ rentna wewnętrznie, logicznie niesprzeczna. Zmiany, swoiste „mutacje” opisywa­ nego świata m ogą być niecodzienne, niezwykłe, obarczone niskim prawdopodo­ bieństw em spełnień (podobnie ja k niektóre system y filozoficzne - choćby idealizm obiektywny Platona), ale wewnętrznej koherencji, dbałości o spójność logiczną odmówić im nie sposób. 1. Próba definicji Zacznijmy od pojęcia fantastyki. „Najbardziej rozpowszechnione sądy o fan­ tastyce - to rozumienie jej jako zbioru utworów, w których opisane są zdarzenia, postaci, sytuacje lub przedmioty niemożliwe, niespotykane w rzeczywistości co­ dziennej, lub wręcz mało prawdopodobne”5. W opinii wielu komentatorów takie obiegowe opinie o fantastyce nie pozostają bez wpływu na próby teoretycznych jej ujęć. Przytoczę, za Andrzejem Zgorzelskim, definicję fantastyki sform uło­ w aną przez teoretyka literatury Rudolfa Schmerla: „Fantastyka [...] jest rozmyśl­ nym i celowym zaprzeczeniem naszego doświadczenia, rozmyślnym przedstawie­ niem rzeczy niemożliwych. Jej metody to użycie czasowego lub przestrzennego dystansu, postaci lub innych zabiegów, których istota lub cechy nie m ogą być sprawdzone według zwykłych kryteriów wiarygodności stosowanych w przypad­ ku powieści. I jest ona adresowana do typowego czytelnika w ramach kultury o takim poziomie skomplikowania, który umożliwia owemu czytelnikowi rozpo­ znanie niemożliwości”6. Ostatnie frazy tej definicji podkreślają „niskie urodzenie” fantastyki, ale zarazem wskazują na jej rolę „translacyjną” - otóż fantastyka moż­ liwie prostym językiem „tłumaczy” skomplikowaną rzeczywistość szerokiemu gronu odbiorców. Szczególnie jest to istotne w wypadku specyficznego odgałę­ zienia twórczości fantastycznej - science fiction. To naukowa fantastyka ma wła­ śnie objaśniać nam meandry dzisiejszej cywilizacji i jej niewstrzymanego pędu. O kłopotach związanych z usiłowaniem zdefiniowania gatunku science fic ­ tion rozwodziłem się szeroko w książce, do której odsyłam zainteresowanych7; tutaj zamieszczam skrócony wynik tych prób. Najczęściej spotkać się można w literaturze przedmiotu z definicjami odno­ szącymi się do osiągnięć ludzkiej technologii, które ekspediowane są w przy­ 4 S. Opara, op. cit., s. 13. 5 A. Zgorzelski, Fantastyka, utopia, science fiction, PWN, Warszawa 1980, s. 14. 6 R.B. Schmerl, Fantasy as Technique, „The Virginia Quaterly Review” 1967, nr 4, s. 654. Cyt. za: A. Zgorzelski, op. cit., s. 15. 7 Zob. J. Sobota, Konflikty moralne. Literatura fantastycznonaukowa jako próba symulacji sytuacji konfliktowych, Wyd. UWM, Olsztyn 2011, s. 153-157. 280 Jacek Sobota szłość i tam wzmacniane ku granicom wyobraźni - definicje te określają litera­ turę science fiction jako swoistą „rzeczniczkę” postępu linearnego ludzkości. Kingsley Amis proponuje taką oto definicję: „Science fiction jest klasą narracji prozatorskiej przedstawiającą sytuacje, które nie mogłyby się zdarzyć w świecie, jaki znamy, ale są hipotetycznie postulowane na podstawie jakiegoś odkry­ cia naukowego lub technicznego, albo pseudonaukowego lub pseudotechnicznego, pochodzenia ziemskiego lub pozaziemskiego”8. Jest to, rzecz jasna, definicja bardzo zawężająca pole zainteresowań współczesnej literatury SF; podejmującej w szak - w swych szczytowych osiągnięciach - wysiłek określenia istoty czło­ wieczeństwa w warunkach skrajnych docisków technologicznych i cywilizacyj­ nych; poruszającej zagadnienia antropologiczne, epistemologiczne czy ontologiczne. Znacznie zatem bardziej zadowalająca wydaje się definicja sformułowana przez praktyka, znanego autora SF Briana Aldissa: „Science fiction jest poszuki­ waniem definicji człowieka i jego statusu we wszechświecie, umieszczonym w naszym zaawansowanym, lecz chaotycznym stanie wiedzy i w sposób charak­ terystyczny wyrażonym w gotyckiej lub postgotyckiej formie”9. Pisarz podkre­ śla tu silne akcenty antropologiczne w literaturze SF i jednocześnie odwołuje się do korzeni gatunku, czyli gotyckich opowieści Mary Shelley (Frankenstein) czy Roberta L. Stevensona (Doktor Jekyll i pan Hyde). Inną istotną cechą literatury SF podkreślaną przez komentatorów jest zmia­ na - zazwyczaj w wym iarze cywilizacyjnym i społecznym. „Science fiction - uważa James Gunn -je st gałęzią literatury, która zajmuje się opisem wpływu zmian na ludzi mieszkających w świecie realnym, obserwowanym na tle przeszło­ ści, przyszłości lub też z odległości. Często opowiada o zmianach zachodzących w świecie nauki lub techniki, a zazwyczaj dotyczy spraw, których znaczenie względne jest większe niż znaczenie jednostki czy społeczeństwa; niebezpieczeń­ stwo często tu zagraża cywilizacji lub całej rasie”10. Jean-Baptiste Baronian uważa, że podstawą fabuły w utworze fantastycznonaukowym nie musi być bynajmniej problematyka naukowa czy technologiczna, ale również - co godne podkreślenia - polityczna lub filozoficzna11. Jeśli zasta­ nowimy się nad genezą gatunku, tożsamość fantastyki naukowej i filozofii jesz­ cze wyraźniej się objawi. Science fiction ma swoje trzy podstawowe źródła. Jej ukorzenienie w baśni podkreśla Roger Caillois12. Ale zaznacza się również po­ 8 K. Amis, Nowe mapy piekła, tłum. L. Jęczmyk, (w:) R. Handke, L. Jęczmyk, B. Okólska (red.), Spór o SF, Wyd. Poznańskie, Poznań 1989, s. 13. 9 B.W. Aldiss, Billion Year Spree. The True Story off Science Fiction, London 1973, s. 8. 10 J. Gunn, Droga do science fiction, t. 1: Od Gilgamesza do Wellsa, Alfa, Warszawa 1985, s. 9. 11 Zob. J.-B. Baronian, Czy istnieje czysta science fiction?, tłum. B. Okólska, (w:) Spór o SF..., s. 105. 12 Zob. R. Caillois, Od baśni do science fiction, tłum. J. Lisowski, (w:) idem, Odpowie­ dzialność i styl. Eseje, PIW, Warszawa 1967, s. 32-34. Filozofia fantastyki 281 winowactwo tego typu utworów z pow iastką filozoficzną (sposób ilustracji tez światopoglądowych lub moralnych, co daje autorom literatury SF asumpt do po­ pularyzacji tem atyki uwikłanej w problem y cywilizacji, fantastyka staje się „ośrodkiem satyry społeczno-obyczajowej, form ą krytyki urządzeń politycz­ nych” 13), a także z utopią (tendencje do poszukiwań wzorcowo zorganizowa­ nych społeczeństw, projektów sprawiedliwych ustrojów państwowych; pisarze SF polem izują również często z utopijnymi projektami przyszłych społeczeństw, tworząc antyutopie czy dystopie). Dalsze swe rozważania ograniczę do dwu obszarów zagadnień: ontologii i epistemologii w fantastyce; wydaje się bowiem, że w tych właśnie polach te­ m atycznych tożsamość eksploracji fantastycznych i filozoficznych spekulacji jaw i się najwyraźniej. 2. Ontologia fantastyczna Problematyce zagadnień ontologicznych w literaturze fantastycznej poświę­ ciłem osobny artykuł14; z racji podjętej tu tematyki trzeba jednak choćby zasy­ gnalizować najistotniejsze zagadnienia. Oczywiście, rysuje się tu podstawowa wątpliwość, najlepiej chyba ujęta przez Józefa Lipca, który uważa, że żadne istotne twierdzenie ontologiczne nie nadaje się do przeniesienia na teren niesamoistnego świata wytworów ludzkiego ducha15. Można jednak konfrontować ten pogląd ze słynnym passusem Parmenidesa („Tym samym jest bowiem być po­ myślanym i być”), albo współczesnymi bardziej poglądami adeptów szkoły Brentana-Twardowskiego, którzy uważali, jakoby opisywanie i badanie rzeczy nieist­ niejących je st ja k najbardziej m ożliw e16. Pam iętać jednak trzeba o tym, że rzeczywistość empiryczna i świat fikcyjny różnią się sposobem istnienia. Różni­ cę między empirią i rzeczywistością przedstawioną dzieła dobrze ilustrują uwa­ gi Romana Ingardena o quasi-sądach17. Podobnie Jurij Lotman uważa, iż kształt świata w dziele fikcji artystycznej nie jest tożsamy ze światem obiektywnie ist­ niejącym, co ciekawe - niezależnie od tego, czy jest on budowany „realistycz­ nie”, czy też „fantastycznie” 18. 13 A. Niewiadowski, Literatura fantastycznonaukowa, WN PWN, Warszawa 1992, s. 20. 14 Zob. J. Sobota, Ontologia w fantastyce, s. 81-106. 15 Zob. J. Lipiec, Ontologia świata realnego, WN PWN, Warszawa 1979, s. 5. 16 Z powodów oczywistych będę się tu opowiadał za drugim z prezentowanych poglądów. 17 Zob. R. Ingarden, O dziele literackim, PWN, Warszawa 1960, s. 229-244. 18 Zob. J.M. Lotman, O znaczeniach we wtórnych systemach modelujących, „Pamiętnik Li­ teracki” 1969, z. 1, s. 291-293. Co ciekawe samo w sobie - oznacza bowiem, że każda forma literackiego ujęcia świata, również tzw. „realizm”, zawsze jest formą kreacji wyobraźni. Nawet proza dokumentalna obarczona jest „garbem” fikcji - świadczy o tym choćby spór wokół książ­ ki Artura Domosławskiego Kapuściński non-fiction, której autor poddaje w wątpliwość walor dokumentalny niektórych dzieł Kapuścińskiego. 282 Jacek Sobota Trzy główne nurty literatury fantastycznej: baśń (wraz z jej współczesną od­ mianą, a mianowicie fantasy), literatura grozy oraz science fiction różnią się mię­ dzy sobą m.in. sposobem kreacji świata przedstawionego - już ta problematyka ekspediuje nas w rejony zagadnień ontologicznych. Roger Caillois w swym słyn­ nym i przywoływanym już tu eseju dokonuje ontologicznego rozróżnienia pojęć „baśń” i „fantastyka”. Baśniowość ma być, w jego opinii, „światem cudowności”, w którym element nadprzyrodzony jest właściwie częścią struktury prezentowane­ go świata, czymś codziennym i oczywistym. Fantastyka natomiast odbierana jest przez francuskiego eseistę jako „manifestacja skandalu”, element rozdarcia rze­ czywistości, rodzaj wyłomu czy też włamania do rzeczywistości nas otaczającej. Innymi słowy, zdarzenie cudowne w baśni konstytuuje strukturę rzeczywistości; w fantastyce zaś podważa stabilność świata19. Podstawowym założeniem fantastyki ma być niewzruszoność świata rzeczy­ wistego, która manifestowana jest w utworach tego typu wyłącznie w tym celu, by tym intensywniej ją podważyć. Im bardziej realistycznie kreślone jest otocze­ nie, tzw. życie codzienne postaci, tym mocniej uderzy czytelnika pojawienie się upiora lub latającego talerza. Jest to zatem rodzaj literackiego chwytu, którego wymiar ma charakter pragmatyczny, obliczony na wywołanie pożądanego efek­ tu. Zarazem przekłada się to na istotne konsekwencje dla wyimaginowanej ontologii przedstawionego w fantastycznym utworze świata20. Stanisław Lem pogłębia jeszcze ontologiczne specyfikacje Cailloisa. Według polskiego pisarza, baśń klasyczna m a charakter całkowicie pozaempiryczny; fan­ tastyka naukowa - zupełnie empiryczny; natomiast opowieści niesamowite mają być „terenem przygranicznym”, gdzie lokalnie i incydentalnie świat pozaempi19 Zob. R. Caillois, op. cit., s. 32-33. 20 Zob. J. Sobota, Ontologia w fantastyce, s. 84. Tymczasem Andrzej Zgorzelski zwraca uwagę na stopniowalność normalności świata fikcji i swoisty „efekt przyzwyczajenia” postaci fikcyjnych do nagle objawionej nadzwyczajności. Oddajmy mu głos: „»Normalność« świata fik­ cji jest także wartością dającą się stopniować. Przełamanie bowiem dotychczasowych praw świata tekstu zakłada jednocześnie wprowadzenie nowych reguł i »powiadomienie« o nich za­ równo bohaterów, jak i adresata. Stąd wystarczy czasem, aby przełamanie takie wydarzyło się tylko raz, a cały świat przybiera odmienną postać. W toku akcji zdziwienie więc czy inne reak­ cje postaci wyrażone będą zwykle tylko w pewnej części utworu operującej fantastyką. W miarę toku narracji postępuje bowiem proces przyzwyczajania się (i bohaterów, i adresata) do zmie­ nionych reguł świata fikcji. Podstawowe wyznaczniki fantastyki zanikają jak gdyby w tekście, lecz trwają cały czas bezpośrednie skutki wprowadzonego wcześniej zabiegu: uprawomocniona zmiana reguł »normalności« w świecie przedstawionym”. A. Zgorzelski, op. cit., s. 22-23. Można by zresztą powiedzieć, że odbiorca/czytelnik nie tylko przyzwyczaja się do nadzwyczaj­ nych, fantastycznych zdarzeń rozdzierających codzienność, ale wręcz oczekuje owych brewerii. Konwencja fantastyki funkcjonuje bowiem jako pewien rodzaj umowy między czytelnikiem a autorem. Chodzi tu o postawę tzw. zawieszenia niewiary - jest to warunek sine qua non od­ bioru fantastyki. Wyzbywamy się zatem - częściowo i czasowo - odruchów zdrowego rozsądku, by odbiór dzieła fantastycznego przebiegał bez zakłóceń. Filozofia fantastyki 283 ryczny dokonuje dotkliwych wyłomów w obowiązującej empirii - jest to zara­ zem styk obu tych porządków. „Wedle ontologicznych jakości świat bajki jest jakby cały z ducha utkany; świat science fiction - z materii, a świat grozy - to strefa frontowa, wzdłuż której odbywa się wzajemne przenikanie i bitewne ście­ ranie tamtych światów”21. Zwraca również Lem uwagę na pew ną zastanawiającą cechę ontologiczną bajki, czyli „harmonię przedustawną wszelkich spełnień”22. Świat baśni okazuje się niemal doskonałym homeostatem, który zmierza do równowagi - zło i dobro dzielone są równomiernie; zwieńczenia historii natomiast zgodne z w agą win i zasług. Rzeczywistością baśniową zawiaduje bowiem coś, co można by nazwać „sterownikiem aksjologicznym”. W opinii autora Solaris w świecie bajki „chodzi o taką ontologię, w której najwyższą instancją kauzalizmu są wartości: fizyka tego świata jest jak biologia naszego ciała, co każdą zadaną ranę w końcu zagoi”23. Rzecz ma się nieco inaczej w przypadku współczesnej mutacji dawnej baśni, czyli tzw. fantasy w rozlicznych jej odmianach. Od bajki odróżniają j ą apliko­ wanie „zastrzyków losowości” - determinacja moralna nie paraliżuje fabuły ani postaci w tym stopniu, co w baśni. Stanisław Lem uważa - i wypada się z nim zgodzić - że bajka to gra o sumie zerowej, a fantasy o niezerowej. W bajkach mamy aksjologiczno-ontologiczne zbilansowania arytmetycznie doskonałe; tym­ czasem gry niezerowe, jak wiadomo, charakteryzują się tym, że klęski nie po­ siadają swych symetrycznych przeciwwag - i tak jest w świecie fantasy (rów­ nież w świecie rzeczywistym)24. 21 S. Lem, Fantastyka i futurologia, t. 1, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1989, s. 93. 22 Ibidem. 23 Ibidem. 24 Zob. ibidem, s. 98. W innym miejscu pozwoliłem sobie ów „obszar nieoznaczoności” w fantasy, ów teren niepodległy żelaznym baśniowym determinacjom aksjologicznym, porównać do podobnego ontologicznego zabiegu dokonanego ongiś przez Epikura - jego koncepcji parenklizy, uchylającej lokalnie atomistyczny determinizm. Epikur drobnym pozornie zabiegiem wpro­ wadza do rzeczywistości materialnej element przypadku, a co za tym idzie - wolności. Podobnie autorzy fantasy obdarowują swych bohaterów wolnością, zwiększając zakres ich odpowiedzialno­ ści za czyny własne i ich skutki (zob. J. Sobota, Ontologia w fantastyce, s. 88). Innym problemem z zakresu ontologii jest zagadnienie stochastyczności bądź determinacji rzeczywistości. Ciekawie - i jakże paradoksalnie - ilustruje ów problem Jorge Luis Borges w noweli Loteria babilońska. Pomysł wyjściowy jest taki, że wszystkie role społeczne wyznaczane są poprzez losowanie; rychło jednak zachłanność przypadkowych rozwiązań (nieprzypadkowo jednak, o paradoksie, skodyfikowanych - loteria wszak jest swoistym bogiem swej boskości nieświadomym, którego wyroki są nieodwołalne) rozrasta się i pochłania coraz to nowe obszary życia - loteria decyduje już nie tylko o rolach społecznych, ale i innych zdarzeniach. W końcu nie można już rozróżnić między wypad­ kiem „naturalnym” a takim, który został zdeterminowany wyciągniętym loteryjnym losem. Wedle Lema mamy tu do czynienia z „paradoksalnym zjednoczeniem zupełnej predeterminacji i zupełnej losowości: albowiem w tym świecie tak samo wszystko wprawdzie jest nieprzewidywalne wskutek przypadkowości, jak w naszym, lecz sama owa losowość stanowi wynik predeterminowanej opera­ cji loteryjnej!” - zob. S. Lem, Fantastyka i futurologia, t. II, s. 389. 284 Jacek Sobota Zagadnieniem stricte ontologicznym są również postulowane przez twórców fantastyki naukowej „światy równoległe”, będące swoistą polemiką ze znanym twierdzeniem autorów różnego typu teodycei, jakobyśm y żyli na najdoskonal­ szym z możliwych światów. Otóż bynajmniej - zdają się mówić twórcy fanta­ styki - można sobie wyobrazić światy lepiej urządzone25. Można również, rzecz jasna, wyobrazić sobie światy urządzone od naszej naoczności znacznie gorzej, a znakomitą egzemplifikacją tej drugiej tendencji jest klasyczna powieść Philipa K. Dicka Człowiek z Wysokiego Zamku. Dick dokonuje klasycznego zabiegu „rozwidlenia” historii - w rzeczywistości powieściowej II wojnę światową wy­ grywają państwa Osi i Stany Zjednoczone znajdują się pod okupacją japońską. 3. Epistemologia w fantastyce Tematykę epistemologiczną występującą w literaturze science fiction można by podzielić na trzy grupy zagadnień. Po pierwsze, byłaby to prognostyka - na ile wróżby fantastów oparte są na rzetelnej wiedzy naukowej i przewidują przy­ szły stan rzeczy: cywilizacji, społeczeństwa etc. Wydaje się - ujmując rzecz sta­ tystycznie - że wartość predykcji fantastycznych jest nikła; przykład pierwszy z brzegu - nie przypominam sobie dzieła fantastycznego, którego autor przewi­ działby pojawienie się telefonu komórkowego oraz skali i doniosłości oddziały­ wań (bywa, że pustoszących) tego wynalazku na społeczeństwo. Daleko bardziej interesująco rysują się dwa pozostałe obszary eksploracji te­ matyki poznawczej w SF, np. kwestia rzeczywistości wirtualnej, czyli „mózgów w słojach”26, jednak pisałem o tym w innym miejscu27. Trzecim możliwym uję­ 25 Szerzej piszę o tym w przywoływanym tu już artykule Ontologia w fantastyce (s. 90-97), dostrzegam tam również pewną korespondencję między imaginacjami światotwórczymi fantastów a ontologicznym sporem o possibilia (possibilizm-aktualizm). 26 Wynalazcą idei rzeczywistości wirtualnej obwołał się pod koniec lat 60. ubiegłego wie­ ku Stanisław Lem. W nomenklaturze autora Niezwyciężonego widnieje jednak inne określenie - „fantomatyka”. 27 W artykule Ontologia w fantastyce (s. 102-105) przywołuję kilka niezwykle interesują­ cych utworów poruszających się w obszarze rozważań kreacji swoistego inner space - we­ wnętrznej przestrzeni komputerowych „trzewi” znakomicie imitujących rzeczywistość. Takim tekstem jest opowiadanie Stanisława Lema Ze wspomnień Ijona Tichego, gdzie występuje kom­ puter doskonale „podrabiający” receptory i analizatory człowieka. W elektronicznych skrzyniach egzystują sztuczne świadomości, nieświadome jednak swych sztuczności i Lem wyciąga z tej sytuacji daleko idące konsekwencje - spreparowane byty poszukują sensu świata, wytwarzają wnet swoistą metafizykę, odwołując się do „transcendencji”, która powołała je do istnienia. Transcendowanym bytem okazuje się... programista komputerowy. Z analogiczną problematyką mierzy się w noweli zatytułowanej Elektryczna mrówka Philip K. Dick. Bohater opowieści w dość przypadkowych okolicznościach dowiaduje się, że jest imitującym człowieka urządze­ niem, swoistym androidem. Udaje mu się dotrzeć do własnego oprogramowania, które występuje Filozofia fantastyki 285 ciem rzeczonej tematyki (i na tym się skoncentruję) jest zagadnienie kontaktu ludzkości z innymi rasami sianymi przez fantastów po kosmosie niezwykle gę­ sto. Czy kom unikacja m iędzy rozumami zupełnie sobie obcymi jest w ogóle możliwa? Kwestie poruszane w „obcologicznej” odmianie fantastyki wykracza­ ją zresztą poza jurysdykcję epistemologii - stają się rozważaniami ontologicznymi (piętrowość stopni świadomości we Wszechświecie; kwestia genezy rasy ludzkiej itp.), a także antropologicznymi. Pomińmy milczeniem większość naukowej fantastyki, gdzie temat kontaktu realizowany jest konwencjonalnie - Obcy m ów ią płynną angielszczyzną albo okazują się istotami krwiożerczymi, łaknącymi ludzkich organów; przez co miast obiektem komunikatów, stajemy się obiektami agresji. O wiele bardziej intere­ sujące są te utwory, które wykazują trudność bądź absolutny brak możliwości kontaktu. Powieści i opowiadania, w których Obcy są niezwykłym kontrapunk­ tem dla naszego człowieczeństwa, rodzajem „krzywego zwierciadła” antropolo­ gicznego, w którym odbijają się nasze cechy - wykoślawione, a może uwypu­ klone? Zarazem ich autorzy rezygnują z konwencjonalnego antropocentryzmu - nie jesteśm y sami w tej (pęczniejącej na skutek naszych rosnących możliwo­ ści poznawczych) rzeczywistości; być może nie jesteśmy wcale tacy nadzwyczaj­ ni, jedyni w swoim rodzaju? Swoistą ewolucję literatury SF, przejście od prymi­ tywnych realizacji tematu do większych sublimacji, dostrzega znawca twórczości Stanisława Lema (i nie tylko) Jerzy Jarzębski: „Kreacje Obcych ewoluowały na przestrzeni dziesięcioleci czy stuleci rozwoju fantastyki równolegle do ewolucji problematyki kontaktu. W fantastyce pierwotnej - tej, która natchnienie czerpa­ ła jeszcze z mitologii - istoty myślące zasadniczo od ludzi odmiennie nie dawa­ ły się jeszcze pomyśleć. [...] W pierwszych powieściach, które moglibyśmy za­ liczyć do science fiction, a które wprowadzają do fabuły postacie Obcych, króluje z kolei antropomorfizm: niezależnie od wyglądu zewnętrznego i miejsca zamiesz­ kania istoty pozaziemskie zachowują się i m yślą podobnie do ludzi. Dopiero w ostatnich dziesięcioleciach pojawiają się próby wykoncypowania cywilizacji czy istot zasadniczo ahumanistycznych, przy których opisie ziemskie kategorie już nie wystarczają, a kontakt napotyka przeszkody trudne lub niemożliwe do pokonania”28. w tekście pod postacią perforowanej taśmy (pamiętajmy, że nowela powstała w latach 60. XX w.). Dokonując szeregu eksperymentów epistemologicznych, czyli po prostu nakłuwając taśmę, bo­ hater obserwuje zdumiewające zmiany w percepcji rzeczywistości. Jego odbiór „świata” jest bo­ wiem uzależniony od oprogramowania, a „rzeczywistość” go rzekomo otaczająca jest światem swoiście „sprywatyzowanym”. Najlepiej istotę problemu epistemologicznego związanego z ta­ kim zapętleniem rzeczywistości oddaje Lem, który uznaje, że zwrotność połączeń mózgu ze źródłem informacji oznacza niemożność wyjścia z obrębu fikcji. Nawet jeśli akt takiego „wyj­ ścia” następuje, nigdy nie ma pewności, żeśmy oto nie wkroczyli na kolejne piętro mistyfikacji - konstrukt taki końca zda się nie posiadać. Zob. S. Lem, Fantastyka i futurologia, s. 172. 28 J. Jarzębski, Wszechświat Lema, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2002, s. 212. 286 Jacek Sobota Najintensywniej bodaj tematyka „kontaktu niemożliwego” zarysowana jest w powieści Solaris (1961) Stanisława Lema. Grupa naukowców bada tytułową pla­ netę pokrytą monstrualnym oceanem plazmy, który może, lecz nie musi być istotą inteligentną. Wszelkie usiłowania poznawcze spełzają na niczym - wyniki żadne­ go pomiaru nie potwierdzają się choćby dwukrotnie. Wydaje się (to jednak tylko hipoteza), że ocean odwzajemnia ludzkie zainteresowania badawcze - i poddaje eksperymentom eksperymentatorów. Wytwarza tzw. twory F - zmaterializowane projekcje podświadomości ziemskich naukowców (np. w postaci dawno zmarłych bliskich osób). Odżywają stare spory filozoficzne - kwestie stosunku materii i du­ cha, świadomości. „Czy możliwe jest myślenie bez świadomości?! - pyta jeden z bohaterów powieści - Ale czy zachodzące w oceanie procesy można nazwać my­ śleniem? Czy góra to bardzo wielki kamień? Czy planeta to ogromna góra?”29. Manfred Geier uważa właśnie Solaris za znakomitą egzemplifikację proble­ mów z zakresu filozofii języka. Niepodległość oceanu jakimkolwiek zabiegom eksperymentalnym oznacza tyle, że znak językowy, wyrażający jakieś ogólne zja­ wisko lub reakcję, nie może po prostu oddać w żaden sposób rzeczywistości oce­ anu; ten bowiem nie dopuszcza do iteracji wyników. Nadto ludzie przez okulary swego znaczącego języka potrafią przyjmować do wiadomości jedynie te fragmen­ ty rzeczywistości, które są im znane dzięki powtarzalnemu doświadczeniu własne­ go świata, a „ocean jako egzystencja obca jest dla nich bezwarunkowo niepojmowalny”30. Jest to sytuacja, w której badający rzeczywistość uczony znajduje się - jak określa to Alina Motycka - w „poznawczym punkcie zerowym i niejako sam na sam z narastającymi anomaliami, wobec których zastana teoria staje się bezradna. [...] Bezużyteczna okazuje się również zdolność podmiotu zwana ro­ zumem (a więc ten doskonały zestaw schematów i procedur demonstratywnych), którą to uczony wprawdzie posiada, ale w sytuacji tu opisanej nie ma jej do czego użyć. Jest to więc sytuacja poznawcza, którą filozofowie nauki nazywają kryzy­ sem, a egzystencjaliści (za Karlem Jaspersem) nazwaliby j ą sytuacją graniczną”31. Wobec bezradności paradygmatu scjentologicznego m nożą się wyjaśnienia metafizyczne, a sprzyjają temu fenomeny zmartwychwstań. Pojawia się koncep­ cja interpretująca ocean jako „kalekiego Boga32” - figura ta często zresztą w y­ 29 S. Lem, Solaris, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1961, s. 26. 30 M. Geier, Fantastyczny ocean Stanisława Lema (Przyczynek do semantycznej interpreta­ cji powieści „Solaris"), tłum. R. Wojnakowski, (w:) J. Jarzębski (red.), Lem w oczach krytyki światowej, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1989, s. 168. 31 A. Motycka, Czynności poznawcze w nauce a epistemologia, (w:) M. Hetmański (red.), Epistemologia współcześnie, Universitas, Kraków 2007, s. 112. 32 Według Jarzębskiego pojęcie „kalekiego Boga” formułowane jest w Solaris - jak się wyraził - „dość nieodpowiedzialnie”. Podobna figura występuje również w innych utworach Lema - warto wymienić Głos Pana czy Nową Kosmogonię, gdzie pisarz rysuje wizję nieciągłej hierarchii światów i Rozumów. Rozum wyższy - jako kreator niższej postaci bytów myślących - byłby od nich oddzielony barierą dla nich nieprzebytą, sam jednak zachowuje możliwość ograniczonego wpływu na ich życie. Zob. J. Jarzębski, op. cit., s. 145. Filozofia fantastyki 287 stępuje w twórczości Lema w przeróżnych kontekstach. I znów koresponduje to znakomicie z konstatacjami Motyckiej: „Uczony w sytuacji chaosu, jaki narasta w nauce kryzysowej i wobec którego jest bezradny [...], dokonuje zwrotu (regres) ku treściom, które nie są wyrażone w języku nauki, lecz przynależą do porządku myślenia mityczno-metafizycznego. Sama zaś czynność (regres) nie mieści się w żadnych racjonalnych standardach postępowania naukowego, nie jest wyzna­ czona przez żadną procedurę rozumu naukowego ani też świadomie planowana przez uczonego, który traktuje j ą raczej jak swoistą ucieczkę”33. Jako swoisty „dramat poznawczy” można również określić interesującą po­ wieść Petera Wattsa Slepowidzenie. Ludzkość na drodze swej kosmicznej eks­ ploatacji spotyka zadziwiającą rasę tzw. Wężydeł - istot, których pojedynczy przedstawiciele pozbawieni są samoświadomości, lecz tworzą - być może - ro­ dzaj „świadomości kolektywnej”. Rzecz jasna, podobnie jak miało to miejsce w powieści Lema, i tu wszelkie wnioski na temat Obcych m ają charakter wąt­ pliwych hipotez. Przy czym skuteczność i wydolność działań Wężydeł budzi po­ ważne obawy członków misji badawczej. Wprowadza również ten rodzaj auto­ refleksji, który burzy dobre samopoczucie gatunku Homo sapiens. Czy nasza samoświadomość, zdolność do myślenia jest istotnie atutem czy balastem w konfTontacji z przeciwnikiem (?) tak bardzo przewyższającym ludzi choćby szybko­ ścią reakcji w sytuacji kryzysowej? Tymczasem ludzka świadomość opisywana jest przez Wattsa w następujący sposób: „Układ słabnie i spowalnia. Postrzega­ nie trwa teraz o wiele dłużej - trzeba ocenić dane wejściowe, podumać nad nimi, podjąć decyzję, jak robią to świadome istoty. Lecz kiedy widzisz nagłą falę wody albo z trawy wyskakuje na ciebie lew, wypasiona samoświadomość to luksus, na który cię nie stać. Najlepiej sprawdza się pień mózgu. Dostrzega niebezpieczeń­ stwo, przejmuje ciało i reaguje sto razy szybciej niż ten stary tłuścioch w fotelu prezesa na piętrze; ale z każdym kolejnym pokoleniem coraz trudniej jest to ob­ chodzić - tę skrzypiącą neurologiczną biurokrację. Ja marnuje energię i moc przetwarzania, obsesyjnie, aż po psychozę, skupione na samym sobie. Wężydła go nie potrzebują, wężydła są oszczędniejsze. Z prostszą biochemią, z mniejszym mózgiem, pozbawione narzędzi, nawet części własnego metabolizmu - myślą, a ty nie dorastasz im do pięt. Ukrywają swój język przed tobą, rozmawiają przed twoim nosem. [...] Um ieją obrócić przeciwko tobie twoje własne postrzeganie. Podróżują do gwiazd. Oto, co potrafi nieobciążona samoświadomością inteligencja”34. I dalej: „Wyobraź sobie, że jesteś wężydłem. Wyobraź sobie, że masz in­ telekt, ale żadnego zrozumienia, masz plany, ale nie świadomość. W twoich ob­ wodach szemrzą strategie przetrwania osobniczego i gatunkowego, elastyczne, inteligentne, nawet korzystające z technologii, ale nie monitoruje ich żaden inny 33 Ibidem. 34 P. Watts, Slepowidzenie, tłum. W. M. Próchniewicz, Mag, Warszawa 2008, s. 257-258. 288 Jacek Sobota układ. Możesz pomyśleć o wszystkim, ale niczego nie jesteś świadom. Nie da się wyobrazić sobie czegoś takiego, prawda? Nawet sam termin »istota« w jakiś niejasny, ale fundamentalny sposób nie pasuje”35. Jest to zatem konfrontacja już nie intelektów, nawet nie systemów wartości, lecz chyżości i wydolności percep­ cji. Potężniejszej dekonstrukcji wysokiego mniemania o gatunku Homo sapiens dawno nie było - skoro źródło naszych największych ewolucyjnych sukcesów, czyli samoświadoma inteligencja, okazuje się balastem poznawczym i źródłem dotkliwej porażki. Z kolei największą - nie da się chyba inaczej tego określić - desperację po­ znawczą prezentują bohaterowie noweli Jacka Dukaja Szkoła36. Ludzka cywiliza­ cja podczas eksploracji przestrzeni kosmicznej natyka się na Obcych całkowicie różniących się od nas biologicznie. Przypuszcza się, że procesy percepcji rzeczy­ wistości, myślenia przebiegają u nich na zupełnie innym poziomie niż u ludzi. Wszelkie próby porozumienia wydają się niemożnością; cywilizacyjny konflikt jest nie do uniknięcia. Ziemianie podejmują radykalną próbę nawiązania kontaktu - mianowicie bioformują jednego z przedstawicieli własnego gatunku, czyli prze­ istaczają go w formę życia jak najbardziej zbliżoną do postaci Obcych. Opisy stanów wewnętrznych transformowanego stopniowo osobnika ocierają się o gra­ nice języka, co było oczywiście autorskim zamiarem Dukaja. W noweli stawia­ ny jest szereg kwestii istotnych filozoficznie - przede wszystkim pada tu pyta­ nie o granice człowieczeństwa. Czy ludzkość nie posuwa się za daleko w swych roszczeniach poznawczych? Czy transformowany osobnik pozostanie - przynaj­ mniej w jakimś stopniu - człowiekiem? Czy - jeśli kontakt z Obcymi w ogóle nastąpi - ów człowiek-nieczłowiek będzie w stanie w ogóle zdać z niego ludz­ kości relację? Oto próba zrozumienia obcości granicząca niemal z całkowitym z nią utożsamieniem (w sensie jak najbardziej dosłownym). Kwestiami związanymi z filozofią języka zajmuje się Samuel Delany w kla­ sycznej powieści Babel-17 (1969)37. Babel-17 jest powieściową nazwą nieznane­ go, sztucznego języka, próby deszyfracji którego stanowią oś fabularną powieści Dalany’ego. Został on bowiem zastosowany jako broń w konflikcie międzycywilizacyjnym; obdarza każdego swego użytkownika niezwyczajną, niemal magicz­ ną m ocą oddziaływania w stosunkach z ludźmi i rzeczami, jednocześnie jednak wywiera hipnotyzujący wpływ na samego użytkownika. Swoista „dywersja lin­ gwistyczna” polega więc na tym, że to język „używa” mówiącego nim czy też myślącego w nim człowieka. Babel-17 charakteryzuje się tym, że nie ma w nim formy „ja”; język ten nie zna form pierwszej osoby. To zbliża użytkownika do poznawanej przez niego rzeczywistości; ludzie i rzeczy przestają być kategoria­ mi osobnymi. Innymi słowy, rzeczona forma komunikacji niesie z sobą tyleż za35 Ibidem, s. 275. 36 J. Dukaj, Szkoła, „Nowa Fantastyka” 1996, nr 11. 37 Wyd. polskie: S. R. Delaney, Babel-17, tłum. J. Pers, Solaris, Stawiguda 2008. Filozofia fantastyki 289 grożeń, co potencjalnych korzyści - miecz to obosieczny - wykorzystywana jest jednak wyłącznie w celach agresywnych, zawłaszczających osobowości posłu­ gujące się Babel-1738. Intrygujące, że owa bomba językowa zostaje rozbrojona przez poetkę, która w rezultacie swych ekstremalnych doświadczeń językowych potrafi stawić czoła niewolącemu wpływowi Babel-17. I to dopiero dzięki niej sztuczny język zyskuje swój twórczy sens - głębiej rozjaśnia rzeczywistość (co­ kolwiek miałoby to znaczyć), wytwarza nowe, ciaśniejsze związki między ludźmi i te zdepersonalizowane, budzi w użytkowniku nieznane dotąd uczucia i myśli39. Idee zawarte w opowieści Delaney’ego przypominają hipotezę Sapira-Whorfa (relatywizm językowy), i to w silnej jej wersji. W skrócie hipoteza ta głosi, iż język determinuje myślenie, a nie odwrotnie. Nie zgodziłby się pewnie z taki­ mi wnioskami lingwistyczny ewolucjonista Steven Pinker, który uważał, że zda­ nia językowe są zazwyczaj nieprecyzyjne i wym agają określonych reguł stoso­ wania, a także kontekstów; natom iast myśl jest jednoznaczna i nie wym aga uzupełnień kontekstowych. Z tego też powodu, gdyby język miał służyć myśle­ niu, a nie komunikacji, to w toku ewolucji przybrałby inną formę40. Innymi sło­ wy - język mówiony i myśl to nie są kategorie tożsame. Język, wedle Pinkera, nie został wytworzony po to, by wyrażać nasze stany wewnętrzne; być może stąd bierze się w nas często poczucie swoistego „niespełnienia komunikacyjnego” . Przeczucie owego niespełnienia przenika też bohaterów powieści Babel-17 - po­ mysł wytworzenia sztucznego języka, który jednoczyłby myśl i język, łamał ba­ riery poznawcze nie jest wcale sprzeczny z koncepcją Pinkera. Zakończenie „Nie jestem powieściopisarzem, tylko beletryzującym filozofem; swoje zdol­ ności pisarskie wykorzystuję jako narzędzie do wypowiadania mojego postrze­ gania świata. Istotą mojego pisania jest nie sztuka, ale prawda. Tak więc to, co piszę, jest prawdą i nie m ogę zrobić nic, żeby j ą złagodzić ani czynem, ani wy­ 38 Mamy tu do czynienia z jednym z grzechów kanonicznych literatury fantastycznonaukowej - mianowicie opisem kategorii niemożliwej do opisania. Tak bywa, gdy autor obdarzony przeciętną inteligencją relacjonuje życie wewnętrzne geniusza, mutanta bądź sztucznej inteligen­ cji. Tak jest też z opisami niewyobrażalnego - w jaki sposób zobrazować opanowanie umysłu przez sztuczny język? Delaney nie do końca satysfakcjonująco wywiązał się z tego zadania. Ale czy jest to w ogóle możliwe? 39 Eike Barmeyer daje to asumpt do porównania idei języka Babel-17 do romantycznych teorii języka poetyckiego i jego uniwersalnych, magicznych wpływów. Zob. E. Barmeyer, For­ my komunikacji, tłum. K. Jachimczak, (w:) Spór o SF, s. 249. 40 Zob. S. Pinker, The Language Instict. The New Science o f Language and Mind, Penguin Book, London 1994, s. 67. Cytuję za: Z. Muszyński, Epistemologiczne problemy w lingwistyce, (w:) Epistemologia współcześnie, s. 250. 290 Jacek Sobota jaśnieniem. Wydaje się to jednak w jakiś sposób pomagać wrażliwym i zagubio­ nym osobom pewnego typu, za które się wypowiadam. Sądzę, że wiem, co łą­ czy osoby, którym moje pisarstwo pomaga: to ludzie, którzy nie m ogą albo nie chcą stępić swojego poczucia irracjonalności i tajemniczości świata. Dla nich moja twórczość jest jednym i długim dyskursem na temat tego niewytłumaczal­ nego świata, jest scalaniem i wykładem, analizą, odpowiedzią i osobistym wyznaniem”41. Te słowa Philipa K. Dicka, legendarnego pisarza i proroka science fiction, szaleńca, narkomana i intuicyjnego geniusza, znakomicie oddają podejście pisa­ rza do fantastyki - traktowanej tu jako medium przekazujące treści istotne, filo­ zoficzne. Jean Baudrillard opisuje Dicka jako pisarza obsesyjnie przekonanego o fikcyjności otaczającej nas rzeczywistości, „grawitującego wokół dziury rze­ czywistości, wokół dziury w przestrzeni wyobrażenia”42. To ten autor ma być wedle francuskiego filozofa szczególnie predestynowany do roli wyraziciela du­ cha czasu współczesności. Fantastyka wyrazicielką „prawdy” o naturze świata? A przecież była to rola ongiś zarezerwowana dla filozofii. 41 Cytuję za: L. Sutin, Boże inwazje. Życie Philipa K. Dicka, tłum. L. Jęczmyk, Rebis, Po­ znań 2005, s. 18-19.