Teksty Drugie
Teoria literatury, krytyka, interpretacja
2 | 2018
Ekokrytyka
Od ateizmu pojęcia do ateizmu bez pojęcia
From Atheism of the Concept towards Atheism without the Concept
Szymon Wróbel
Electronic version
URL: http://journals.openedition.org/td/9088
ISSN: 2545-2061
Publisher
The Institute of Literary Research of the Polish Academy of Sciences
Printed version
Date of publication: 1 avril 2018
Number of pages: 296-315
ISSN: 0867-0633
Electronic reference
Szymon Wróbel, « Od ateizmu pojęcia do ateizmu bez pojęcia », Teksty Drugie [Online], 2 | 2018,
Dostępny online od dnia: 15 avril 2018, Ostatnio przedlądany w dniu 21 mai 2019. URL : http://
journals.openedition.org/td/9088
Teksty Drugie
Dociekania
Od ateizmu pojęcia do ateizmu bez pojęcia
Szymon Wróbel
teksty drugie 2018, nr 2, s. 296–315
DOI: 10.18318/td.2018.2.19
Pojęcie ateizmu albo ateizm pojęcia
Gilles Deleuze i Felix Guattari w słynnych fragmentach
książki Co to jest ilozoia? twierdzą, że religia istnieje tylko
wtedy, gdy istnieje transcendencja, byt wertykalny lub
państwo imperialne1. Filozoia, której żywiołem są pojęcia, szuka swego ożywienia w płaszczyźnie immanencji
i im bardzie radykalna jest immanencja, tym bardziej
ateistyczna ilozoia. Autorzy książki Co to jest ilozoia?,
podążając tropem Dunsa Szkota, Spinozy, Nietzschego
i Bergsona, w swym postulacie „dochowania wierności
immanencji” są tak radykalni, że twierdzą, iż myślenie
religijne tworzy pojęcie tylko na gruncie swego ateizmu.
Dla ilozofów problemem nie jest ani „śmierć Boga”, ani
„pojęcie ateizmu”, ale „ateizmu pojęcia”. Ateizm – w tej
perspektywie – nie jest dramatem, lecz stanem „pogody
ducha” ilozofa i „zdobyczą ilozoii”, rodzajem wiedzy radosnej. Wyrażenie „ateizm pojęcia” sugeruje, że myślenie
1
G. Deleuze, F. Guattari Co to jest ilozoia?, przeł. P. Pieniążek, słowo/
obraz terytoria, Gdańsk 2000, s. 8.
Szymon Wróbel –
profesor na Wydziale
„Artes Liberales” UW
oraz w Instytucie Filozoii i Socjologii PAN
w Warszawie. Psycholog i ilozof. Ostatnio
opublikował :Polska
pozycja depresyjna:
od Gombrowicza do
Mrożka i z powrotem
(wyd. Universitas,
Kraków 2015) oraz
Filozof i terytorium.
Polityka idei w myśli
Leszka Kołakowskiego,
Bronisława Baczki,
Krzysztofa Pomiana
i Marka J. Siemka
(wyd. IFiS PAN, Warszawa 2016). Kontakt:
[email protected]
DOCIEKANIA
Szymon Wróbel
O D AT E I Z M U P O J Ę C I A D O AT E I Z M U B E Z P O J Ę C I A
jest z gruntu niereligijne, niedogmatyczne, unikające pokus transcendencji,
zawsze zorientowane na świat i działanie.
W swym tekście będę starał się przemyśleć „ateizm pojęcia” rodzący – jak
będę twierdził – rodzaj niepokojącego „kultu pojęcia”. Stawiam pytanie, czy
„ateizm pojęcia” nie jest stale pozostałością po myśleniu teistycznym, który
należy także przezwyciężyć? Czy ustawienie w centrum myślenia kategorii
„pojęcia”, oraz skazanie ilozoii na rodzaj uzależnienia od pojęć, nie jest świadectwem większej wierności wobec „ilozoii” niż wobec myślenia? Będę też
pytał o to, czy możliwe są religie w obrębie tego, co immanentne lub pozornie
immanentne? Wreszcie stawiam pytanie, czy możliwy jest „ateizm poza pojęciem” lub „ateizm bez pojęcia”? To jednak zmusza mnie do zastanowienia
się nad samą ideą pojęcia (the notion of concept) i możliwej obecności lub bycia
„poza pojęciem”.
Mam świadomość, że „pojęcie” – szczególnie dla Deleuze’a i Guattariego
– nie jest „poza życiem”, ale jest jednym z „trybów życia”. Pojęcia dla Deleuze’a
i Guattariego nie są ani Platońskimi ideami, ani Heglowskimi podmiotami
ujawniającymi podczas historii swoją treść (prawdę), ani nawet Wittgensteinowskimi „klasami” opartymi na podobieństwach rodzinnych. Pojęcia są
„zwierzętami”, „organizmami”, „witalistycznymi siłami”. To, że człowiek żyje
w kompletnie zaprojektowanym środowisku, nie oznacza, że odwrócił się od
życia lub odwrócił porządek życia, lecz jedynie, że żyje on w pewien sposób.
Dlatego „ateizmu pojęcia” nie przeciwstawiam „ateizmowi bez pojęcia”, o ile
„pojęcie” nie przeciwstawia się „życiu”. Wiedząc to wszystko, wiemy jednak, że
ilozoia żyje „z pojęć” i „dla pojęć” i „bez pojęć” praktyka myślenia jest niemożliwa. Pojęcia zatem, nawet zwitalizowane pojęcia, stale stanowią centrum działania ilozoii. Czy jednak stanowią centrum działania praktyki ateistycznej?
Czym zatem jest „ateizm bez pojęcia”? „Ateizm bez pojęcia” jest praktyką
i dotyczy „hexis (ἕξις) życia”, a nie samych „przekonań” lub „postaci pojęciowych”. Takie postawienie sprawy wymaga ponownego przemyślenia pojęcia
„praktyki”. Ateizm „poza pojęciem” wymaga bowiem zaangażowania w nowy
rodzaj praktyki. Dla zwykłego ateisty obiektem wiary nie jest Bóg jako gwarancja jedności, racjonalności, celowości lub ładu świata, ale sam Świat bez
żadnej gwarancji. Być może słowo „ateizm” oznacza po prostu prymat „koniecznej przygodności” w takim sensie, w jaki go dziś wyposaża Quentin Meillassoux2. W ateistycznym świecie czas nie jest uruchomieniem możliwości,
2
Q. Meillassoux Po skończoności. Esej o koniecznej przygodności, przeł. P. Herbich, Biblioteka
kwartalnika Kronos, Fundacja Augusta hr. Cieszkowskiego, Warszawa 2015.
297
298
teksty drugie 2018 / 2
E K O K R Y T Y K A
to nie realność czasu tworzy realność zdarzeń, ale same wydarzenia pozwalają wyłonić się biegowi czasu. Tak rozumianym czasem nie rządzi żadna pozaczasowa zasada, np. zasada racji dostatecznej Leibniza, ten czas jest zdany
na czystą immanencję swej poza-prawości i bez-pojęciowości.
Ostrze rozważań skieruję w trzy strony. Po pierwsze, podążając za myślami
Bruno Latoura, zastanowię się na obecnością Boga w nowoczesności. Czwarta gwarancja świata nowoczesnego, w projekcie konstytucji nowoczesności,
zaproponowanym przez Latoura, jest dziwnym oddzieleniem Boga od świata3. Będę starał się przemyśleć tę „dziwność” i to „oddzielenie”. Zastanowię
się też nad konsekwencjami stanowiska Latoura, tj. pojęciem agnostycyzmu.
Po drugie, podążając tropem ilozoii Jean-Luc Mariona, zastanowię się nad
związkiem ateizmu z szaleństwem oraz idolatrią a, w rezultacie, samą możliwością ateizmu nieidolatrycznego4. Wreszcie w kroku trzecim, głównie w odwołaniu do pomysłów Judith Butler5 i Jacques’a Rancière’a6, spróbuję przemyśleć praktykę ateistyczną jako ściśle powiązaną z demokracją lub raczej „ekscesem demokraci”, co pozwoli mi wprowadzić i wyjaśnić pojęcie „nienawiści
do ateizmu”, ukute na wzór i podobieństwo Rancièreowskiej „nienawiści do
demokracji”. Główną racją i stawką tego myślenia i tej krętej proateistycznej
drogi, okrężnej drogi do ustanowienia ateizmu, jest przekształcenie „ateizmu
pojęcia” w „ateizm performatywny”.
Ustanowienie ateizmu albo „Bóg na uwięzi”
Pewną pomocą w uwolnieniu się od ateizmu pojęcia wydaje się socjologia
powiązań Bruno Latoura. Latour, opisując za pomocą trzech gwarancji konstytucję nowoczesnego świata, wprowadza zaskakujący wątek teologiczny,
nieoczekiwaną czwartą gwarancję nowoczesności – podwójne oddzielenia
Boga od natury i społeczeństwa. „Czwarta gwarancja – pisze Latour – reguluje problem Boga poprzez usunięcie go na zawsze z podwójnej konstrukcji
natury i społeczeństwa i pozostawienie go równocześnie widzialnym i mimo
3
B. Latour Nigdy nie byliśmy nowocześni. Studium z antropologii symetrycznej, przeł. M. Gdula,
Oicyna Naukowa, Warszawa 2011.
4
J.-L. Marion Bóg bez bycia, przeł. M. Frankiewicz, Znak, Kraków 1996.
5
J. Butler Walczące słowa. Mowa nienawiści i polityka performatywu, przeł. A. Ostołowski, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2010.
6
J. Rancière Nienawiść do demokracji, przeł. M. Kropiwnicki, Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa 2008.
DOCIEKANIA
Szymon Wróbel
O D AT E I Z M U P O J Ę C I A D O AT E I Z M U B E Z P O J Ę C I A
wszystko gotowym do użycia”7. Zdecydowałem się to podwójne wzięcie w nawias Boga nazwać koncepcją „Boga na uwięzi”. W czwartej gwarancji konstytucji świata nowoczesnego Bóg jest bowiem niczym latawiec lub balonik, który znika tuż za horyzontem i „w zasadzie” pozostaje poza widzialnym światem
empirycznym, jednak ze względu na wieź łączącą go niewidoczną i sprężystą
linką z planetą Ziemia stale może być przywołany do pomocy w wyjaśnianiu
tego, co nie da się wyjaśnić ani za pomocą zwykłych „praw natury”, ani za
pomocą magicznych „faktów społecznych”.
Nowoczesność to porządek, w którym nie tylko to, co społeczne i to, co
naturalne zostało oddzielone od siebie, ale nade wszystko to porządek wyjaśnienia, w którym niepotrzebna jest już „hipoteza Boga” jako przyczyny
sprawczej lub formalnej dla ustanowienia „natury” lub „społeczeństwa”.
Latour pisze szorstko: „Nikt nie będzie prawdziwie nowoczesny, dopóki
nie zgodzi się trzymać Boga z dala od praw natury i praw Republiki”8. Czy
to „trzymanie Boga z daleka od praw natury i społeczeństwa” oznacza jednak
nadejście epoki ateizmu? Dlaczego istnienie Boga w nowoczesnym świecie
zostało podtrzymane przy życiu, skoro to życie podtrzymywane jest jedynie
kroplówkami metaizyki? Dlaczego Boga nie usunięto w sposób kompletny
i ostateczny, tak by ustanowić wraz z konstytucją nowoczesności „prosty ateizm”. Odpowiedź Latoura na to ważne pytanie jest następująca. Gdy dwoje
rywalizujących „bliźniaków” – natura i społeczeństwo, zawieszono w próżni, w przypadku konliktu między nimi nikt nie byłby w stanie rozstrzygnąć
zwycięstwa i pierwszeństwa jednego z nich. Bóg jest zatem potrzebny dla
uniknięcia wyrazistej i kłopotliwej symetrii między dwoma wcześniejszymi
gwarancjami konstytucji. W świetle pierwszej gwarancji – natura, mimo że
jest „skonstruowana”, istnieje tak jakbyśmy jej nie tworzyli. W świetle drugiej
gwarancji – społeczeństwo, mimo że przez nas „zastane”, istnieje tak jakbyśmy je fabrykowali. Bóg potrzebny jest jako rozjemca w tej grze faktów
naturalnych i społecznych.
„Transcendencja Boga – pisze Latour – oddalała go na tyle skutecznie,
że nie zakłócał wolnej gry praw natury i praw społeczeństwa, zachowano
jednak możliwość odwołania się do niego w przypadku konliktu między
prawami natury a prawami społeczeństwa”9. Zdaniem Latoura ten chytry
7
B. Latour Nigdy nie byliśmy nowocześni. Studium z antropologii symetrycznej, s. 52.
8
Tamże.
9
Tamże, s. 52.
299
300
teksty drugie 2018 / 2
E K O K R Y T Y K A
zabieg wygnania Boga ze świata, a jednocześnie trzymania go w depozycie,
w odwodzie, na uwięzi pozwolił nowoczesnym stać się „ateistami” i „ludźmi
religijnymi” jednocześnie. „Nowocześni mogli być od tej pory zarazem świeccy i pobożni”10. Konstytucja nowoczesności nie jest zatem nigdy „zakończona”
lub „ostateczna”, albowiem stale naraża świat na produkcję tworów nieczystych i zmieszanych, co w rezultacie skutkuje zapraszaniem wielkiego rozjemcy na scenę. Nieuniknione i nienormalne powroty Boga na ziemię staną
się od tego momentu „normą”.
Faktysze albo nowi czarodzieje
Bogowie u Latoura powracają w książce zatytułowanej On the Modern Cult of
the Factish Gods, w której kluczowe pytanie brzmi: jak to możliwe, by człowiek
był rządzony przez wytwory swych własnych rąk – obrazy, rzeźby, igurki, dewocjonalia11? Latour twierdzi, i to nie jest dla nas zaskoczeniem, że fetysze są
fabrykowane przez człowieka, ale twierdzi także, że status faktów nie jest inny
niż status fetyszy. W książce poświęconej „wojnom o naukę”, zatytułowanej
Nadzieja Pandory Latour żalił się, że ikonoile – tacy jak on, muszą się w świecie
nowoczesnym stale bronić przed ikonoklastami. W tej samej książce Latour
poruszył także delikatny problem agnostycyzmu12. „Obrazoburstwo – pisze
– stanowi kluczową część każdej krytyki. Ale co rozbija młot krytyka? Idola.
Fetysza. Czym jednak jest fetysz? Sam w sobie jest niczym, stanowi natomiast
pusty ekran, na który błędnie nałożyliśmy nasze upodobania, nasz wysiłek,
nasze nadzieje i pasje”13. Fetysz to „ludzkie” w przebraniu tego, co „nie-ludzkie”,
to „człowiek” w przebraniu „maga”. Co to oznacza? Oznacza to, że nie staniemy
się ateistami nie tylko tak długo, jak długo pozostawimy przy życiu „transcendencję” – warunek religii, nie staniemy się ateistami, jak długo podtrzymywać
będziemy samą gwarancję różnicy między immanencją i transcendencją.
Tu docieramy do sedna złożonej argumentacji Latoura: fetysz i fakt mają
nie tylko wspólne korzenie, ale także podobną sprawczość. Fakt, dla Latoura, jest czymś, co jest zarazem wytworzone (fabricated) jak i niewytworzone
10 Tamże, s. 53.
11
B. Latour On the Modern Cult of the Factish Gods, trans. C. Porter, H. MacLean, Duke University
Press, Durham, N.C. 2010.
12
B. Latour Nadzieja Pandory. Eseje o rzeczywistości w studiach nad nauką, przeł. K. Abriszewski
(redaktor naukowy przekładu) i in., Wydawnictwo Naukowe UMK, Toruń 2013, s. 329-345.
13
Tamże, s. 333.
DOCIEKANIA
Szymon Wróbel
O D AT E I Z M U P O J Ę C I A D O AT E I Z M U B E Z P O J Ę C I A
(notfabricated). Fetysz, podobnie, jest czymś wytworzonym i niewytworzonym
równocześnie. Ta wspólna genealogia, ale też moc sprawcza faktów i fetyszy
pozwala Latourowi na wprowadzenie nowego pojęcia – faktysza. Faktysz
to coś, co musi być ciągle na nowo wytwarzane, produkowane, fabrykowane,
przez co staje się niezbędne do działania i życia.
Kim jest zatem obrazoburczy krytyk? I jak fakty mają się do fetyszy?
Z czym walczy krytyk – z faktami?, z fetyszami za pomocą faktów?, faktyszami? Obrazoburca to ktoś, kto naiwnie wierzy, że fakty, których użył i które
sam spreparował, aby zniszczyć idola, mogą istnieć autonomicznie, bez pomocy jego działań. Tak jednak nie jest, wygaśnięcie działań na równi niszczy
fakty i fetysze. Fakty to fetysze, które zapomniały o swoim fetyszystycznym
pochodzeniu i charakterze. Czy nie przypomina to rozumowania z Dialekyki
oświecenia Adorna i Horkheimera – jeśli krytykę rozumiemy jako narzędzie
wyzwolenia człowieka z wiary w złe siły, demony i czarownice, w ślepe przeznaczenie, a zatem jako emancypację od lęku i trwogi, to największą przysługą, jaką może oddać światu myślenie, tj. ateizm pojęcia, jest demaskowanie
tego, co się obecnie nazywa rozumem, tj. fabryką faktów14. Po tej demaskacji
rozumu „czar rozumu” – manufaktura faktów i „rozum czarów” – manufaktura idoli, stają się jednym i tym samym.
Jakie jest zatem właściwe stanowisko Latoura? Po czyjej jest on stronie?
Czy Latour jest ateistą? Czy też proponuje zawieszenie mocy krytycznych
i wycofanie się z wszelkich prób niszczenia bałwochwalstwa, tj. zajęcie pozycji agnostyka? Czym jednak jest domniemany agnostycyzm Latoura? Czy
jest on rodzajem sceptycyzmu, odmową zajęcia stanowiska, skryciem się za
formułą „nie wiem”? Twierdzę, że ten agnostycyzm, jawnie przeciwstawiający się ateizmowi i deizmowi równocześnie, jest jawną rewindykacją fetysza
(idola) i deprecjacją faktu (stwierdzenia), a zatem w rezultacie dowartościowaniem działań czarodzieja-magika i odwartościowaniem działań kontr-magika, przeciw-czarodzieja. Agnostycyzm Latoura zdradza pewną oczywistą słabość, kiedy zadajemy proste pytanie, kto korzysta z tego agnostycyzmu? Na usługach kogo jest ten agnostycyzm? W jakim interesie dokonuje
się to zrównanie faktu i fetysza? Przejście od „ateizmu” do „agnostycyzmu”,
jeśli dokonuje się przez pośrednictwo sceptycyzmu, tj. uznania ułomności
każdej formy wiedzy, byłoby przejściem dokonanym po „wojnach o naukę”
i rezultatem tych wojen, przejściem ujawniającym jedynie naszą niewiarę
14
T.W. Adorno, M. Horkheimer Dialektyka oświecenia. Fragmenty ilozoiczne, przeł. M. Łukasiewicz, IFiS PAN, Warszawa 1994.
301
302
teksty drugie 2018 / 2
E K O K R Y T Y K A
w „wiedzę” i stałą wiarę „w wiarę”. Agnostycyzm byłby zatem stanem „po
wojnie”. Przypominałby raczej „rozejm” niż „wieczysty pokój”.
Wniosek, jaki należałoby wyprowadzić z tej części rozważań, brzmiałby
następująco. Wydaje się, że kluczową sprawą dla podtrzymania istnienia Boga
w nowoczesności jest relacja między ikonoilią i idolatrią, fetyszem i rzeczą,
złudzeniem i ideologią, świadomością i praktyką, świadomością naiwną
a świadomością krytyczną. Teologia wycofuje się z Boga rozumianego jako
obraz, ale nie z Boga rozumianego jako przyczyna. Wspólnota wycofuje się
z świadomego przedmiotu kultu Boga, ale nie z praktyk religijnych i językowych, które kontynuowane są poza obszarem religii. Sztuka i nauka wycofują
się z kultu obrazów i diagramów, ale nie z samego rozróżnienia na fakt (rzecz)
i fetysz (przedstawienie). Filozoia wycofuje się ze świadomości naiwnej,
ale nie ze świadomości krytycznej, pozostawia zatem rozumną ideę Boga.
Wreszcie psychoanaliza wycofuje się z wiary jako „pewnej iluzji” bez pewnej
przyszłości, ale nie ze struktury, która jest nieświadoma. W rezultacie tych
odwrotów i przewrotów, Bóg w nowoczesności staje się wielkim „obecnym
nieobecnym”, „podmiotem”, którego się stale poszukuje w grze w chowanego. Bóg stał się bowiem jednocześnie sprawczy i impotentny, skryty i jawny,
nieobrazowy i pojęciowy, niewyrażalny, a jednak gwarantujący wszelką wyrażalność i pojmowalność.
Ta przewrotna obecność Boga, zdaniem Latoura, ma tworzyć pozorną
„moc nowoczesnych”. Latour pisze paradoksalnie: „[Nowocześni] nie stworzyli natury, wytworzyli społeczeństwo; wytworzyli naturę, nie stworzyli
społeczeństwa; nie stworzyli ani jednego, ani drugiego, ponieważ wszystko stworzył Bóg; Bóg niczego nie stworzył i wszystko jest jego dziełem”15.
To bardzo pokrętne, albowiem oparte jest nie na „logice wykluczania”, ale na
„logice chowania i ujawniania”. Nowocześni stali się niezwyciężeni, ponieważ
obsadzili wszystkie możliwe pozycje, choć wszystkie także zakwestionowali, wytworzyli swoistą ekonomię checks and balance. W tej ekonomii i teologii
jednocześnie Bogu przypada rola arbitra nieskończenie oddalonego, sędziego
całkowicie bezsilnego i suwerennego.
Bóg albo jego nowoczesne losy
Bóg jest zatem swoim kosmosem, ale magowie tworzą nowoczesne losy
Boga. Jakie są losy Boga w nowoczesności, po Descarcie, Spinozie i Leibnizu?
15
B. Latour Nigdy nie byliśmy nowocześni. Studium z antropologii symetrycznej, s. 54.
DOCIEKANIA
Szymon Wróbel
O D AT E I Z M U P O J Ę C I A D O AT E I Z M U B E Z P O J Ę C I A
Mówiąc w największym skrócie, zaryzykowałbym tezę, że Ludwig Feuerbach,
Max Stirner, Karol Marks opierają się na skonstruowanym przez Hegla utożsamieniu Boga z wiedzą absolutną. Być może z tego powodu przeprowadzają
oni nieskuteczną i nieefektywną „krytykę Boga”, w celu oczyszczenia jego pojęcia z jego zawartości, na korzyść innego pojęcia, które okazuje się wpisane
w zastany system metaizyczny.
Feuerbach w słynnym tekście O istocie chrześcijaństwa powiada wprost:
„Aby wzbogacić Boga, człowiek musi stać się biednym; aby Bóg był wszystkim, człowiek musi być niczym”16. To ponowna reaktywacja gry w chowanego i gry o sumie zerowej jednocześnie. To uruchomienie nieskutecznego
języka krytyki nie dlatego, że krytyka nie dotyka istoty rzeczy lub warunków
możliwości pojęcia Boga; nieskuteczność krytyki wynika z tego, że nie obala
ona konstytucji świata nowoczesnego, tj. czwartego warunku podziału terytorium. Ta krytyka nie jest dość diagnostyczna i detektywistyczna wobec
milczących warunków nie tylko istnienia Boga, ale i samego podziału terytorialnego świata. Ta krytyka jedynie odwraca relację na korzyść – „upadłego
człowieka”, „podziału pracy”, „twórczości”, „nie-mocy”, etc. Kiedy Marks głosi
krytykę religii jako wstęp do wszelkiej krytyki ideologii i gdy uznaje religię
za ideologię par excellence lub za wzorcową formę wszelkiej ideologii, to formułuje pytanie o możliwość ukonstytuowania się społeczeństwa ateistów
jako społeczeństwa bez złudzenia ideologicznego, bez mistyikacji, bez odwoływania się do kategorii pozoru17. To pytanie jest jednak stale zadawane
z perspektywy nowoczesnej konstytucji świata i przy milczącej akceptacji
tej konstytucji. Komunizm to społeczeństwo, które nadchodzi „po ateizmie”,
w chwili gdy „ateizm pojęcia” staje się zbyteczny.
Skąd zatem ten upór trwania struktur teologicznych? Czy wynika on
z tego, że sam kapitalizm przyjął formę kultu? Czy wzorem Waltera Benjamina należy ujrzeć w kapitalizmie religię, formę permanentnego kultu,
celebrację obrządku bez wytchnienia i bez łaski, w którym zaciera się granica między dniami świątecznymi a roboczymi? Czy kapitalizm to system
nieprzerwanego święta, kultu fetysza, towaru, idolatrii zwielokrotnionej
i bezgranicznej18? Być może nie chodzi o religię, ale dziwną kontaminację religii z ideologią, ideologii z ekonomią, polityki z epistemologią. Być
16 L. Feuerbach O istocie chrześcijaństwa, przeł. A. Landman, PWN, Warszawa 1959, s. 76.
17
K. Marks Przyczynki do krytyki heglowskiej ilozoii prawa, w: K. Marks, F. Engels Dzieła, t. 1, Książka i Wiedza, Warszawa 1960, s, 243-307.
18 W. Benjamin Kapitalizm jako religia, przeł. P. Mościcki, „Krytyka Polityczna” 2007 nr 11/12.
303
304
teksty drugie 2018 / 2
E K O K R Y T Y K A
może z powodu tej kontaminacji Jacques Derrida pisze o Marksie: „Religia
[…] nigdy nie była dla Marksa jedną z wielu form ideologii”. Czym zatem
była? No cóż była widmem, widmowym Bogiem, fuzją religii i ideologii:
„teologizującą fetyszyzacją, która zawsze wiąże nieodłącznie ideologię
z religią (z idolem lub fetyszem) jako jej zasadniczą igurą, swego rodzaju
„widmowym bogiem” (Thou visible god), którego się wielbi i do którego zanosi się modły, prośby, błagania”19. To, co religijne nie jest tylko produktem
fantomowym, albowiem dostarcza paradygmatycznego modelu dla procesu produkcji fantomu. Derrida nie pisze o zwykłym ateizmie, pisze raczej
o „quasi-ateistycznej suchości mesjanistyczności”, która jest „warunkiem
religii Księgi”20.
Na uwagę zasługuje też fakt, że spektralna i widmontologiczna lektura
Marksa, dokonana przez Derridę, wyczerpuje się „na pojęciu” i „w pojęciu”.
„Zasadniczo istnieje bez wątpienia – pisze Derrida – jedno widmo, widmo
widm. Jest ono jedynie pojęciem, a nawet nie tyle pojęciem, ile niejasnym,
«negroidalnym» przedstawieniem pojęcia szerszego i obejmującego więcej
niż wszystkie inne”21. To pojęcie nie-do-pojęcia jest pojęciem-widmem kapitalizmu. Derrida pisze z lekkością: „Nominalizm, konceptualizm, realizm
– wszystko to załamuje się za sprawą Rzeczy lub Nie-rzeczy zwanej widmem”22. W tym rzecz jednak, że nic się nie załamuje, wierząc w widma i duchy, stale pozostajemy w obrębie skrajnego realizmu pojęciowego. Spekulacja
zawsze spekuluje na temat widma-pojęcia. W tym sensie spekulacja zawsze
ma charakter teologiczny. Widmo komunizmu ściga się z widmem wartości
wymiennej, ale oba widma odnajdują się w pojęciu. Czytanie Manifestu komunisycznego przez Tymona Ateńczyka Williama Shakespeare’a musi skończyć
się konspiracją religijną, tajemnymi kultami, posępnymi liturgiami opartymi
na imprekacji. Nasze myślenie o kapitalizmie nie musi się jednak kończyć na
kulcie obrzędowości, w której rolę głównego cielca, idola, fetysza pełni, towar,
a rolę głównego „widma” wartość wymienna23.
19 J. Derrida Widma Marksa. Stan długu, praca żałoby i nowa Międzynarodówka, przeł. T. Załuski,
PWN, Warszawa 2016, s. 78.
20 Tamże, s. 268-269.
21
Tamże, s. 223.
22 Tamże.
23 W sprawie „ateizmu Derridy” patrz: M. Hägglund Radical Atheism: Derrida and the Time of Life,
Stanford University Press, Stanford 2008.
DOCIEKANIA
Szymon Wróbel
O D AT E I Z M U P O J Ę C I A D O AT E I Z M U B E Z P O J Ę C I A
Szaleństwo ateizmu albo zwykła pomyłka
Myślenie teologa apofatycznego Jean-Luca Mariona wydaje się być oddalone
o lata świetlne od myślenia nowego materialisty i nominalisty, agnostyka
Bruno Latoura. Jednak obaj myśliciele spotykają się w odkryciu narastających
wątpliwości dotyczących możliwości ustanowienia nowoczesnego ateizmu,
ateizmu w nowoczesności i nowoczesności poprzez ateizm. Latour i Marion
uświadamiają nam, że nie ma „łatwego ateizmu”, nie ma „ateizmu prostego”,
„ateizmu jako takiego”. Ateizm zawsze wymaga wysiłku. Czy oznacza to, że
ateizm jest zawsze trudnym ateizmem?
Zdaniem Mariona, zamiast pytać, czy „Bóg umarł” – umarła „nieskończoność” lub umarł „rozjemca”, należy z większą korzyścią dla myślenia zapytać,
pod jakimi warunkami twierdzenie „Bóg umarł”, staje się możliwe do pomyślenia i wypowiedzenia? Jeśli to, co nazywamy „Bogiem” umiera, wtedy gdy
ogłasza to pewien „szaleniec” rozradowanym ludziom, tak jak to jest w opowieści Friedricha Nietzschego, to czy ów „Bóg”, nie był od zawsze tylko „pozorem Boga”, nie-Bogiem? Człowiek szalony powiedział, że „Bóg umarł”, pisze
Nietzsche, jakby powtarzając formułę Thomasa Hobbesa – „Człowiek szalony
powiedział sobie w swym sercu, że nie ma takiej rzeczy, jak sprawiedliwość;
i czasem mówił to również głośno […]”24. Jeśli pamiętamy, że w rozumowaniu
Latoura Bóg jest gwarancją rozdziału, to kwestia ateizmu zaczyna nam się
jawić jako kwestia zgody na szaleństwo i niesprawiedliwość. Zapamiętajmy
ten związek szaleństwa i ateizmu, albowiem wrócimy do niego na końcu.
Marion formułuje twierdzenie na pierwszy rzut oka niezrozumiałe: nic nie
jest równie obce „śmierci Boga” jak powszechny ateizm25, tylko Bóg-symptom został przezwyciężony, porzucona została moralność jako gra znaków.
Co to jednak oznacza przezwyciężyć pozór? W jakim sensie powszechny
i „zwyczajny ateizm” jest obcy śmierci Boga? W celu odszukania odpowiedzi na te pytania musimy raz jeszcze na chwilę zwrócić się w stronę lektury
Nietzschego.
Nietzsche ogłosił „śmierć Boga”, jednak niewiele wiemy o człowieku
ogłaszającym ten zgon26. W paragraie 125 Wiedzy radosnej szaleniec mówi:
24 T. Hobbes Lewiatan, czyli materia, forma i władza państwa kościelnego i świeckiego, przeł.
Cz. Znamierowski, Fundacja Aletheia, Warszawa 2005, s. 227-228.
25 J.-L. Marion Idol i dystans, przeł. W. Starzyński, U. Idziak-Smoczyńska, Wydawnictwo WAM, Kra-
ków 2016, s. 40-86.
26 Patrz w tej sprawie: M. Heidegger Powiedzenie Nietzschego „Bóg umarł”, przeł. J. Gierasimiuk,
w: tegoż Drogi lasu, przekł. zbiorowy, Aletheia, Warszawa 1997, s. 172-173.
305
306
teksty drugie 2018 / 2
E K O K R Y T Y K A
„Bóg umarł”, jednak natychmiast oznajmia skandaliczność tego wydarzenia – „Zabiliśmy go – wy i ja! Wszyscy jesteśmy jego zabójcami! Lecz jakże
to uczyniliśmy? Jakżeż zdołaliśmy wypić morze?”27. Dla pomiotu nowoczesnego morderstwo na Bogu jest trudne do pomyślenia, albowiem narzucone
jest mu już tak silne skojarzenie Boga z nieskończonością, Boga z Bogiem
równocześnie obecnym i nieobecnym, transcendentnym i immanentnym,
że jego eliminacja wydaje się niemożliwa.
Kto zatem umiera, gdy pozornie umiera Bóg? Po „śmierci Boga” zmierzch
zapada nad idolem. Podmiot nie wie jednak, jak odróżnić idola od ikony, rzeczywistość od pozoru. Podmiot nadal pozostaje więźniem idolatrii. Podmiot
staje się niewolnikiem faktysza, tj. dziwnego zespolenia religii, ideologii i nauki. Podmiot odrzuca jedynie to, co zdolny jest sam skonstruować, a skonstruować jest zdolny tylko pojęcie lub obraz, bo sam sądzi, że jest „obrazem”,
że został stworzony „na obraz i podobieństwo Boga”. Ta niezdolność pomyślenia siebie jako czegoś innego niż obrazu oraz Boga jako „tylko obrazu”, musi
skazywać nowoczesność na stałe zagrożenie szaleństwa. Szaleniec Nietzschego szuka Boga „po śmierci Boga”. To w istocie czyste szaleństwo. Czyżby
gwarancja sprawiedliwości i symetrii przestała działać? I czy tylko szaleniec
jest zdolny odkryć to unieważnienie, unieruchomienie lub unieczynnienie
teologicznej gwarancji? Czy tylko szaleniec jest zdolny stać się ateistą? Czy
„ateizm” jest innym imieniem „szaleństwa”?
Należy zatem poszukiwać ateizmu nie-idolatrycznego. Czy taki jednak
w ogóle istnieje? Ateizm stałby się na zawsze idolatryczny, gdyby zakładał
milcząco pewnego idola, na którego kieruje swoją negację, ideę Boga poddaną
podważaniu. Byłoby tak, gdyby – odwołując się do języka psychoanalizy –
ateizm oznaczał jedynie wyparcie (Verdrangung), zaprzeczenie (Verleugnung)
lub wykluczenie (Verwerfung) Boga28. Śmierć Boga stanowiłaby w takiej sytuacji jedynie odwróconą postać religijnych kultów. W takim ateizmie nic się
nie zmienia poza krytyką, dzięki której Bóg zastyga w swoim obrazie. Dlatego
27 F. Nietzsche Wiedza radosna, przeł. L. Staf, J. Mortkowicz, Warszawa 1907, s. 151-220, 287-362.
28 To z tego powodu Žižek pisze: „W naszej oicjalnie ateistycznej, hedonistycznej, posttradycjo-
nalnej kulturze świeckiej, w której nikt nie jest gotów publicznie przyznawać się do swojej wiary, fundamentalna struktura wiary jest wszechobecna – wszyscy skrycie wierzymy. […] Ateizm
nie stanowi poziomu zero zrozumiałego dla każdego, gdyż oznacza tylko nieobecność (wiary
w) Boga – może nie ma nic trudniejszego nad utrzymanie stanowiska, bycia prawdziwym materialistą. Ponieważ struktura wiary ma postać fetyszystycznego Spaltung und Verleugnung”,
[rozszczepienia i negacji] („wiem, że nie ma wielkiego Innego, ale… skrycie wierzę w Niego”).
S. Žižek O wierze, przeł. B. Baran, Aletheia, Warszawa 2008, s. 10.
DOCIEKANIA
Szymon Wróbel
O D AT E I Z M U P O J Ę C I A D O AT E I Z M U B E Z P O J Ę C I A
Marion słusznie powiada, że idol przedłuża swój żywot wtedy, gdy umiera
Bóg, ponieważ sama śmierć potwierdza jego obecność. Ateizm nie może wyczerpywać się w pracy negacji. Potrzebujemy pozytywnej formuły ateizmu.
W Zmierzchu bogów Nietzschego czytamy – „Jak to? Jest-że-człowiek jeno
pomyłką (Fehlgriff) Boga? Lub Bóg tylko omyłką (Fehlgriff) człowieka, a pojęcie Boga wynaleziono jako przeciwieństwo pojęcia życia”29. Co jest jednak
błędem czego? Czy Bóg jest „zwykłym błędem” ludzkiego intelektu? Czy też
intelekt jest „niezwykłym błędem” natury, która powołała do życia organ,
niesłużący bezpośrednio przetrwaniu, ale pomnażaniu ludzkich zmartwień
i wątpliwości? Czy należałoby mówić o „wiedzy radosnej” ateizmu, którą
unieważniają ascetyczni kapłani, czy też „radosnej wierze” chrystianizmu,
którą zabija pesymizm ateizmu? Należy się spytać o złożone relacje ateizmu
i wiedzy radosnej, tj. na czym polega ateistyczna radość wiedzy po śmierci
Boga? Czy na otwartym kulcie ciała jako miejsca nieustannej iesty? Czy radość wynika z unieważnienia prymatu Całości, która czuwa nad prawomocnością wszystkiego i wszystkich? Bóg umarł, i oznacza to, że nie tyle wszystko
jest dozwolone, ile wszystko na nowo jest możliwe? Jak uroczystości żałobne po śmierci Boga zamieniają się w wielkie i wszystko obejmujące radosne
święto wiosny? Jak „zwykły ateizm” zrywa z rytuałami „trudnego ateizmu”,
„ateizmu resztkowego”, „imitatywnego”, „szczątkowego”, „rezydualnego”30?
Śmiertelny Bóg albo „ateizm płaski”
Stałe zagrożenie istnienia Boga śmiercią – to temat niezwykle intrygujący
dla inteligencji Mariona. Nie chodzi o to, że człowiek zabił obraz, chodzi raczej o to, że coś, co może zostać zabite, jest zawsze tylko obrazem. Bóg, który
może umrzeć, ukrywa w sobie, nawet wtedy, gdy jeszcze nie umarł, pewną
słabość. Taki śmiertelny Bóg odkleja się od swego pierwotnego pojęcia. Bóg
umiera zatem z powodu złego pojęcia. Jest rodzajem grzeczności z jego strony,
gdy wypełni przeznaczenie swojej fałszywej immanentnej skończoności, tj.
przeznaczenie złego pojęcia Boga. Bóg, który decyduje się umrzeć, umiera
bowiem od początku zaistnienia swojego fałszywego pojęcia31. Czy zatem
Bóg nie umiera nigdy? I fałszywi bogowie umierają zawsze i bez końca?
29 F. Nietzsche Zmierzch bożyszcz, przeł. S. Wyrzykowski, J. Mortkowicz, Warszawa 1907, s. 45.
30 Ch. Watkin Diicult Atheism. Post-Theological Thinking in Alain Badiou, Jean-Luc Nancy and Qu-
entin Meillassoux, Edinburgh University Press, Edinburgh 2011.
31
J.-L. Marion Idol i dystans.
307
308
teksty drugie 2018 / 2
E K O K R Y T Y K A
I w tym znaczeniu nigdy nie rodzi się „prawdziwy ateizm” i nikt nigdy nie
był „zwykłym ateistą”? Czy w obliczu „Boga nieśmiertelnego” należy uznać,
że ateizm jest niemożliwy i tylko szaleniec (raz jeszcze) może ogłosić śmierć
Boga? Kim jest ateista w obliczu Boga nieśmiertelnego? Być może skonfrontowani z lawiną tych pytań musimy się spytać raz jeszcze o samo pojęcie
ateizmu.
Ateizm w pierwotnym sensie oznaczał osobę opuszczoną przez bogów. W tym znaczeniu św. Paweł mówi np.: „Pamiętajcie, że w owym czasie byliście bez Chrystusa, wyłączeni ze społeczności Izraela i bez udziału
w przymierzach obietnicy, nie mający nadziei, ateistami bez Boga na tym
świecie” (Ef 2, 12). Kiedy Agamben powraca dzisiaj do istot pozbawionych
możliwości zbawienia, pisząc o zmarłych i nieochrzczonych dzieciach, pozbawionych możliwości oglądania splendoru Boga, istotach pogrążonych we
wiekuistym zapomnieniu o Bogu, istotach obojętnych na jakąkolwiek formę zbawienia, szachrajach i próżniakach, bohaterach powołanych do życia
przez Roberta Walsera, „bezbożnikach” doświadczających swej znikomości
i „tego, co jest nie do naprawienia”, być może reanimuje pierwotną formułę
ateizmu32. Ateizm przyjmuje jednak także inne oblicze. Mówimy o ateiście
jako osobie „porzuconej przez Boga”, ale mówimy też o ateiście jako osobie
„porzucającej Boga”. Prototypem tej pierwszej jest Hiob, prototypem tej
drugiej – przyjmijmy – jest Prometeusz. Oczywiście biblijny Hiob nie traci wiary, ale jest wystawiony na pokusę jej utraty. Oczywiście mitologiczny
Prometeusz nie wychodzi poza oddziaływanie bogów, ale staje po stronie
człowieka przeciw bogom. To co łączy Hioba i Prometeusza to akt porzucenia – porzucenie człowieka przez Boga lub porzucenie bogów przez herosa.
Należałoby, w kontekście tych dwóch opowieści – o Hiobie i Prometeuszu,
zapytać, czy „ateizm nowoczesny” i „ateizm w nowoczesności” nie różni się
od „ateizmu tradycyjnego” tym, że uwikłany jest w akt porzucenia, który
przypomina bardziej „gest Prometeusza” niż Hioba, tj. akt dokonujący się
w imię ludzkiej suwerenności i samowystarczalności? Konstytucja nowoczesności, nie tyle tworzyłaby – jak sugeruje Latour – „czystość” i „osobność
królestw”, ile „logikę suwerenności”. Nowoczesny ateista przypomina bardziej Robinsona Crusoe i jego sobowtóry – człowieka zagubionego na Marsie na przykład, człowieka który jest w stanie o własnych siłach, za sprawą
swej domniemanej genialności, wygenerować całą technikę niezbędną do
przeżycia.
32 G. Agamben Wspólnota, która nadchodzi, przeł. S. Królak, Sic!, Warszawa 2008.
DOCIEKANIA
Szymon Wróbel
O D AT E I Z M U P O J Ę C I A D O AT E I Z M U B E Z P O J Ę C I A
Nowoczesny ateizm nie jest ateizmem człowieka samowystarczalnego,
ani nawet Prometeusza, który buduje samodzielnie wszystkie instrumenty
użytkowe, ani konsekwencją wycofania się Boga na pozycje bytu osobnego,
ukrytego i milczącego. Nowoczesny ateizm to „ateizm płaski”, to jawny brak
perspektywy oceniającej, wynik zachwiania wszelkich hierarchii i zakwestionowania porządku wertykalnego.
Ateizm pojęciowy albo fabrykowanie idoli
Oryginalność poglądów Mariona, na tle konstytucji nowoczesności naszkicowanej przez Latoura, polega na tym, że Marion widzi nowoczesność, jako
formację, która jednak coś wyklucza i od czegoś nas uzależnia. Nowoczesność
nie tyle trzyma w rezerwie Boga, ile próbuje go nieskutecznie zamordować.
To nie tyle wygodna „rezerwacja” miejsca „dla Boga” lub „po Bogu”, ile nieskuteczne i stale ponawiane, czysto pojęciowe „mordy na Bogu”, są przyczyną
naszego „pozornego ateizmu” i „ateizmu pozoru”. Jesteśmy „paradoksalnymi
ateistami”, „ateistami w rozkroku”, „bałamutnymi handlarzami” pewnej szczególnej pojęciowej idolatrii – przekupnymi poganami handlującymi pojęciami
– „ateizmem pojęcia”, albowiem to „pojęcie” jest naszym nowym „fetyszem”.
Ważność Mariona wynika właśnie z tego, że pozwala nam wrócić do formuły
„ateizmu pojęcia” i zastanowić się na „ateizmem pojęciowym” raz jeszcze. Już
nie nad „pojęciem ateizmu”, ale właśnie „ateizmem pojęcia”.
Dla ustanowienia ateizmu, w nowoczesnym sensie tego słowa, w znaczeniu doktryny, która zatrzymuje Boga w rezerwie, wymagane jest dowodzenie,
tj. myślenie pojęciowe. To jednak wymaga odwołania się do pojęcia Boga,
które staje się częścią dowodu, dostarczającego mu ostatecznego punktu
oparcia. Jeśli Bóg pokrywa się ze swoim pojęciem, to jego zaprzeczenie nie
wyeliminuje Boga w sposób ostateczny i absolutny, lecz jedynie zakwestionuje sens Boga, który Bóg odziedziczył po swoim pojęciu. W celu ostatecznego wyeliminowania Boga i pojęciowego ustanowienia ateizmu, należałoby
dokonać wyczerpującego wyliczenia wszystkich możliwych pojęć Boga, by
opierając się na nich, wszystkie je odrzucić i unicestwić.
Ateizm pojęciowy nie jest w stanie wyczerpać nieskończoności pojęcia
Boga. Ateizm byłby możliwy, gdyby myślenie dotarło do kresu. Ateizm pojęciowy byłby wykonalny, gdyby spełnił warunek ateizmu pojęcia. Nie spełnia
go jednak, stanowi jedynie rodzaj „kresu myślenia”, stan „po wyczerpaniu”
treści pojęcia Boga. Ateizm pojęcia jest intelektualnym wyczerpaniem.
Idolatria pojęciowa zostaje zwalczona lub przezwyciężona inną idolatrią,
309
310
teksty drugie 2018 / 2
E K O K R Y T Y K A
poprzez zmianę jednego obrazu na drugi, dzięki czemu Bóg wycofuje się na
coraz dalsze peryferie, ale nigdy nie zamiera, staje się jedynie coraz bardziej
enigmatyczną „zmienną zależną”.
Wyprowadźmy z tego fragmentu ważną konkluzję: ateizm stałby się konkluzywny i „autentycznie morderczy” jedynie rezygnując z operacji na pojęciu
„Bóg”. Kiedy Nietzsche pisał: „Obawiam się, że nie uwolniliśmy się od Boga,
ponieważ nadal wierzymy w gramatykę”33, być może miał właśnie na myśli
niemożliwość dokonania ostatecznego mordu. Czyż zresztą perypetie ilozoii XX wieku nie upewniają nas w tym, że w chwili, kiedy próbowała ona
wyeliminować absolut teologiczny – Boga, powoływała ona do życia inny
absolut w postaci Języka? Problem w tym jednak, że możemy mówić o Bogu
tylko na podstawie pozorów, jakie ukazuje nam idol, zepchnięty do poziomu epifenomenów lub symptomów, tj. przemysłu idolatrycznego, tj. pewnej
siły podtrzymującej fabrykę idoli. Język umykał przed nami, rozpraszając się
w materialnych aktach mowy, w taki sam sposób jak Bóg rozpraszając się
w swoich nieoczywistych śladach. Idolatria znika tylko poprzez nieobecność
„pojęcia Boga” albo nieobecność samego pojęcia „pojęcia”, tzn. także ateizmu
pojęcia. Twierdzę, że są powody, aby wbrew optymistycznej diagnozie Deleuze’a i Guattariego mówić nie tyle o „ateizmie pojęcia”, ile o „teizmie pojęcia”34.
33 F. Nietzsche Zmierzch bożyszcz, s. 38.
34 Daniel Barber w swej intrygującej książce na temat „ateizmu” Deleuze’a proponuje odmien-
ną interpretację, bardziej życzliwą Deleuzowi. Dla Barbera „produkcja bogów” jest produkcją
wartości, która doprowadza do dewaloryzacji działania, za pomocą którego wszelka wartość
jest wytwarzana. Bóg, który jest idolem, odtwarza się w urzeczowionej wyobraźni, która od
tej pory staje się martwa. Taki jest też sens, zdaniem Barbera, słynnego stwierdzenia Nietzschego: „nie wierzcie tym, którzy mówią o innych światach”. Dyskurs Deleuze’a to dyskurs na
temat samej możliwości nowości, a zatem twórczości. Ten dyskurs nie powinien być traktowany i interpretowany jako jeszcze jedna opowieść na temat sekularyzacji, racjonalizacji czy
modernizacji świata. Filozoia Deleuze’a jest polityczna, ale nie dlatego, że myśli o „polityce”,
ilozoia Deleuze’a jest polityczna, ponieważ kategorycznie nalega na wierność immanencji, tj.
zachowanie ścisłego związku między immanencją, wyobraźnią a światem. Wyobraźnia należy do świata, ale świat jest wyobraźnią. Immanencja Deleuze’a jest myślana przeciw teologii
chrześcijańskiej, a jednocześnie nie może być redukowana do świeckich, postsekularnych kategorii. Zdaniem Barbera ilozoia Deleuze’a jest operacją na praktykach językowych, które są
nierozerwalnie powiązane z praktykami religijnymi. Ta myśl jest już obecna u Spinozy i Nietzschego. W rezultacie „ateizm” Deleuze’a staje się samą artykulacją „przestrzeni immanencji”,
ale jest to także „ateizmem”, który przyjmuje immanencję jako stały problem dla myślenia. Ten
ateizm wymaga od nas zdolności do wyobrażania sobie zmiany bez odwoływania się do idei
„transcendencji”, żąda „immanencji zróżnicowanej i różnicującej się”, „wewnętrznie poróżnionej”. Ta immanencja może się fałdować i sama zmieniać, bez konieczności odnoszenia się do
czegoś poza nią. Dla Barbera, główne pytanie brzmi zatem: co to znaczy mówić o immanencji,
DOCIEKANIA
Szymon Wróbel
O D AT E I Z M U P O J Ę C I A D O AT E I Z M U B E Z P O J Ę C I A
Praktyka albo nienawiść do ateizmu
W istocie musimy się zgodzić z Marionem, kiedy pisze, że należy pytać o możliwość ateizmu. Zgadzamy się z nim, ale tylko pod warunkiem, że rozszerzymy
formułę „możliwości”. Należy bowiem pytać nie tylko o to, kiedy ateizm jest
możliwy, tj. pod jakimi warunkami ateizm jest możliwy? Należy nie tylko pytać, jakie są transcendentalne warunki (Kant) lub racje dostateczne (Leibniz)
ateizmu? Należy pytać nie tylko o to, jakie są źródła i motywacje ateizmu?
Musimy jeszcze zapytać o to, co może ateizm? Pytamy stanowczo także: jakie
są rozpoznane i nierozpoznane moce ateizmu? Pytamy wreszcie: czego chce
ateizm? Do czego zdolny jest ateizm? Czy ateizm jest zdolny do rozbrojenia
już nie tyle teizmu, ile wszystkich formuł konstytucji świata nowoczesnego?
Czy tylko ateizm znajduje się w procesie nieustannego dekonstruowania samego siebie i nigdy nie osiada na zdobytych pozycjach, w spoczynku?
Powiada się, że człowiek współczesny – wedle wzorca zaproponowanego
przez Rolanda Barthes’a i Michela de Certeau – stał się nie tyle „ateistą”, ile
„szalonym podmiotem wiary” bez „obiektów wiary”, tj. konsumentem dowolnych przedmiotów wiary, sam pozbawiony wszelkiej profetycznej wiary35.
Należy zatem zapytać, czy stawką ateizmu jest ustanowienie społeczeństwa
radykalnej demokracji? Czy „nienawiść do ateizmu” jest tego samego rodzaju,
co „nienawiść do demokracji”36. Należy zatem zapytać nie tylko o związek
ateizmu z pojęciem, ale także o związek ateizmu z demokracją i praktyką
demokracji, a nawet z samym pojęciem „polityki”. Czy nadejście a-teizmu,
jest swego rodzaju zastąpieniem „religii” „polityką”, i stworzeniem niebezpiecznego pretekstu do nadejścia „polityk profetycznych”? Odkąd polityka
stała się manufakturą do tworzenia nowych „obiektów do wierzenia”, religia
przekształciła się w politykę samozachowania lub samozniszczenia.
To ważna kwestia w kontekście wychodzenia poza pojęciowość ilozoii.
Twierdzę bowiem nie tylko, że „ateizm bez pojęcia” nie jest „postawą wiary”,
która jest zdolnością do samoróżnicowania się? Barber odpowiada: oznacza to, że immanencja
jest „bez obiektu” i „bez ostatecznego celu”, bez wyznaczonego przeznaczenia” (D. Colucciello
Barber Deleuze and the naming of God. Post-Secularism and the Future of Immanence, Edinburgh
University Press, Edinburgh 2014). Zgadzając się z przesłankami, na których opiera się ta interpretacja, brakuje nam tu przejścia od „pojęcia ateizmu” do „praktyki ateistycznej”, szczególnie
jeśli centralne okazują się praktyki językowe (nazywanie) i praktyki religijne (ceremonie).
35 R. Barthes Mitologie, przeł. A. Dziadek, KR, Warszawa 2000; M. de Certeau Wynaleźć codzien-
ność. Sztuki działania, przeł. K. Thiel-Jańczuk, Wydawnictwo UJ, Kraków 2008.
36 J. Rancière Nienawiść do demokracji, przeł. M. Kropiwnicki, Instytut Wydawniczy Książka i Pra-
sa, Warszawa 2008.
311
312
teksty drugie 2018 / 2
E K O K R Y T Y K A
tak jak wszelkie inne postawy religijne – deizm, panteizm, ideizm, monoteizm, politeizm; nie chodzi tylko o to, aby ateizm wyrwać z nomenklatury
pojęciowej idolatrii i by stał się on częścią pewnej praktyki, chodzi raczej
o to, aby ta praktyka sama nie była zrytualizowanym strumieniem repetycji.
Chodzi to, aby „praktyka ateizmu” nie powtarzała praktyk religijnych opartych na „ćwiczeniach w adoracji” i repetycji. W ateizmie chodzi także o inne
pojęcie praktyki. „Ateizm” – odwołując się do Judith Butler – jest z pewnością „zapalnym słowem” lub raczej – słowem zapalnikiem37. Dlatego może
należałoby zapytać o „sprawczość ateizmu” lub zażądać po prostu „ateizmu
performatywnego”. W jakim sensie performatywnego? Co taki performatywny ateizm miałby wytwarzać? Czy sama praktyka profanacyjna może wytworzyć ateizm? Czy są podstawy do tego, aby mówić o „fabrykacji ateizmu”, tak
jak mówiliśmy o fabrykacji obrazów idolatrycznych? I czy taka fabrykacja
lub „produkcja ateizmu” nie skazywałaby go na wszystkie wcześniej opisane
słabości idolatrii?
Twierdzę, że jak długo pojmujemy praktykę, na wzór słownika zaprojektowanego przez Marcela Maussa38 lub Pierre’a Bourdieu, tj. jako „technikę
przyswajania”, „technikę społeczną”, „zbiór nawyków”, „system trwałych dyspozycji”, funkcjonujących jako „zasada generująca i organizująca ludzkie zachowania”, tak długo ustanowienie ateizmu jako praktyki ateistycznej wydaje
się kłopotliwe39. Tradycji habitusu chciałbym tutaj przeciwstawić tradycję
„maniery”, którą wywodziłbym z ilozoii Michela de Montaigne’a40. Dla Montaigne’a całe życie było manieryczne i chimeryczne. „Lepiej czasem skłonić
prawa, aby to chciały, co mogą, skoro nie mogą tego, co chcą” – powiada lapidarnie Montaigne w swoich esejach, a potem systematycznie wprowadza
nas w świat swoich manier.
Czym jest maniera? „Maniera – twierdzi Agamben – nie jest ani rodzajem, ani bytem jednostkowym – jest przykładem, czyli jakąkolwiek pojedynczością”41. To ważne stwierdzenie, albowiem sugeruje ono „pojedynczość”
37 J. Butler Walczące słowa. Mowa nienawiści i polityka performatywu.
38 M. Mauss Sposoby posługiwania się ciałem, w: tegoż Socjologia i antropologia, przeł. M. Król,
K. Pomian, J. Szacki, wstęp C. Lévi-Strauss, PWN, Warszawa 1973, s. 533-565.
39 P. Bourdieu Szkic teorii praktyki, poprzedzony trzema studiami na temat etnologii Kabylów, przeł.
W. Kroker, Kęty 2007; P. Bourdieu Zmysł praktyczny, przeł. M. Falski, Wydawnictwo UJ, Kraków
2008.
40 M. de Montaigne Próby, przeł. T. Boy-Żeleński, PIW, Warszawa 1957.
41
G. Agamben, Wspólnota, która nadchodzi, s. 34.
DOCIEKANIA
Szymon Wróbel
O D AT E I Z M U P O J Ę C I A D O AT E I Z M U B E Z P O J Ę C I A
manier. Maniera nie jest ani bytem jednostkowym, ani bytem ogólnym, nie
jest ani „jednostkowością zdarzenia”, ani „ogólnością pojęcia”. Agamben
przytomnie dodaje również, że „maniera” (termin maneries) nie pochodzi od
czasownika manere oznaczającego „trwać”, ani nawet od słowa manus, oznaczającego „ręka”, „dłoń”, a przy bardziej odważnym tłumaczeniu „siła robocza”,
ale od manare, wskazującego na „byt w zdolności do wyłaniania się”. Maniera
to byt, który nie zakłada żadnej swojej istoty, żadnej przedustawnej deinicji. Co to oznacza? Oznacza to, że byt, który wyraża się bez reszty w swych
objawach jest bytem nieustannie rodzonym przez swoją manierę, a byt zmanierowany to byt ściśle ateistyczny. Działanie w oparciu o maniery stanowi
jedyną praktykę ateistyczną.
Jak zatem należy sobie wyobrazić praktyki ateistyczne? Czy należy je sobie
wyobrazić jako praktyki zmierzające do profanacji, tj. wyprowadzenia rzeczy
z nieużytkowej przestrzeni świętej w użytkową przestrzeń świecką42? Czy też
te praktyki należy sobie wyobrazić jako praktyki propagacji błędu, uznania
błędu za „błąd dobroczynny”43? Wiemy przecież, że to, co robimy i mówimy,
nie jest funkcją naszych intencji. Sprzeczność performatywna to sytuacja
w której działanie samo tworzy „znaczenie”, często podważające intencję. Czy
jednak stwierdzenie możliwej niewspółmierności między intencją i działaniem – mówienie nie tego, co chce się powiedzieć, wypowiedzią a działaniem
– robienie nie tego, co się mówi, czy wreszcie intencją a działaniem – robienie nie tego, co się zamierzało, zagraża teistycznym warunkom polityki,
czy też przeciwnie sprzyja „praktyce ateistycznej”? Czy niewspółmierność
mowy i działania nie sugerowałaby ciągłą obecność gry pozoru, gry idola,
oddziaływania fetysza?
Rancière zwraca uwagę na to, że demokracja jest ustrojem politycznym,
który nie jest ustrojem politycznym, jest raczej bazarem ustrojów, polityczną
szatą arlekina, rodzajem „skandalu równości”44, a zatem „ustrojem manierycznym”. Od czasów Platona demokracja odnosi się do takiego życia, którego
nie da się pogodzić z żadną uporządkowaną formą zarządzania życiem. Demokracja jest „ateizmem wcielonym” i zmaterializowanym; demokracja to po
prostu rządy ateistów. Maniera jest trudna do zatrzymania. Maniera jest fabryką dekonstrukcji, która sama znajduje się procesie dekonstrukcji. Co może
42 G. Agamben Profanacje, przeł. M. Kwaterko, PIW, Warszawa 2006.
43 J. Butler Walczące słowa. Mowa nienawiści i polityka performatywu.
44 J. Rancière Nienawiść do demokracji, s. 47.
313
314
teksty drugie 2018 / 2
E K O K R Y T Y K A
stanowić autoryzację praktyki ateistycznej? Otóż, nie ma takiej autoryzacji,
albowiem jedyną autoryzacją praktyki ateistycznej jest samo praktykowanie
rozspojonych i rozspajających manier. Demokracja to rządy ateistów. Ateista
– rozumiany jako człowiek odmawiający uprawiania jakichkolwiek kultów
i demokracja – rozumiana jako ustrój odrzucający podział na rządzących
i rządzonych, wzajemnie siebie wymagają i się dopełniają.
Pytam, kiedy taka sytuacja jest możliwa? Kiedy możliwy jest w pełni
zmanierowany świat? I odpowiadam: wtedy i tylko wtedy, gdy rządzi ateizm,
który jest brakiem, a nawet odmową wiary we wszelką „naturalną” albo „uzasadnioną” hierarchię. Powiedziałbym, że tylko ateiści gwarantują etyczność
miasta, pozwalają oddalić się „bogom na uwięzi”, nie oczekują już czwartej
gwarancji czystości świata, gdyż nie oczekują żadnych gwarancji czystości,
wierzą po prostu w „nieczystość” i w „nieczystości”. W przeciwieństwie do
agnostyków nie zawieszają wszystkich racji bez rozstrzygnięcia, nie zawieszają także aktu woli. Nie można pytać, czego chce agnostyk, ponieważ on
niczego nie chce, ale można pytać, czego chce ateista? Czego zatem chce ateizm? Ateizm chce ustanowienia demokracji poprzez zmanierowanie świata.
Zgoda na ateizm nie jest zgodą na „prosty ateizm” ani „prawie ateizm”, ani
„ateizm w rozkroku”, ale na „ateizm robiący demokrację”. Ateizm zaistnieje,
mimo że wciąż istnieje wiara w transcendencję, byt wertykalny i państwo
imperialne. Filozoia stanie się ateistyczna, gdy jej żywiołem przestaną być
pojęcia, a stanie się nim życie zmanierowane.
DOCIEKANIA
Szymon Wróbel
O D AT E I Z M U P O J Ę C I A D O AT E I Z M U B E Z P O J Ę C I A
Abstract
Szymon Wróbel
UNIVERSITY OF WARSAW
From Atheism of the Concept towards Atheism without the Concept
Wróbel explores ‘atheism of the concept,’ which for him gives rise to the ‘cult of the
concept’. He asks if ‘atheism of the concept’ might not be a vestige of theistic thinking,
which we ought to overcome. He also asks if an ‘atheism beyond the concept’ might be
possible, but this forces him to relect on the very notion of the concept. He remains
conscious of the fact that the ‘concept’ is not ‘beyond life’ but is ‘a way of life’ – one
among many. This is why Wróbel does not present ‘atheism of the concept’ as opposite to
‘atheism without the concept,’ in as far as ‘the concept’ is not the opposite of ‘life’. ‘Atheism
without the concept’ is rather an atheistic practice and concerns ‘lifestyle’ rather than
the content of ‘convictions’ or ‘conceptual forms’. In an atheistic world, time is not about
activating potential; it is not the reality of time that creates the reality of events, but the
events themselves allow the course of time to unfold. The cosmos thus understood is
not governed by any timeless principle, it must rely on the pure immanence of its being
outside of rectitude and beyond the conceptual.
Keywords
concept atheism, factish, fetish, idolatry, manner, concept of atheism, practice
315