Ręce bolały, nerwy puszczały i wersje się zmieniały.
Najgorszy problem był z tym, że zaczęłam robić na oko, zrobiłam duuużo, i potem martwiłam się, czy będzie pasowało. Na szczęście , na styk, ale pasowało... :)
Później była kwestia uzbrojenia... im bardziej wykombinowałam sobie zapięcie, tym gorzej to wychodziło. W środku miał być materiał, żeby było tak schludnie i ładnie, o matko co ja nie wymyślałam... i tak zostałam przy pierwszej myśli, jest białe płótno.
Miał być zamek, ale zamek to i rysuje, i jest sztywny i generalnie był już nawet wszyty, ale ... ale na szczęście nic z tego nie wyszło.
Dziś oficjalnie jeszcze go wypruwałam.
Dziś też przyszyłam guziczki i pętelki, i uważam, że jest idealnie. Nareszcie.
Projekt finalny, znaczy to o czym bełkoczę już dobrą chwilę, widzicie na zdjęciach poniżej.
To może jeszcze go tylko oficjalnie przedstawię...
Mili państwo, oto pokrowiec na laptopa mojego mężczyzny :)
Zdjęcia i kolor beznadziejnością aż huczą, ale robione na sekundkę przed oddaniem właścicielowi.
Właśnie dostałam informacje, że pasuje. uff :)
Pozdrawiam serdecznie!
uuuuuuuuuu ładne bardzo ciekawa twórczość
OdpowiedzUsuń